Olek, Ola, to i hola!, cz.2

|
Tak, jak obiecałam, dziś zapraszam do ponownego zanurzenia się w przygodach Olka i Olki. Tym razem, dowiemy się, jak zorganizować parapetówkę, jak trenować na siłowni i co w oczach ma Atanasijević. Indżoj!

Analizują: highwaytohell, Tuśka

Nie podaruję Wam kolejnego, niezwykle zachęcającego tytułu rozdziału:
(3) zakupy, parapetówka i... on jest w twoim typie!
*analizuje* Parapet?

Minęły dwa tygodnie. Było to zwykłe czternaście dni.
Uff, to dobrze! Gorzej, gdyby to było niezwykłe szesnaście dni, wtedy by się nie daj boru otworzyła jakaś szczelina czasoprzestrzenna i by nam timey-wimey kolapsło :(.

Niczym nie wyróżniające się.
A nieznajomością ortografii?

No, może brakowało mi teraz trochę tych złośliwości ze strony Bartka. W końcu wyjechał na zgrupowanie reprezentacji. Całą swoją frustrację wyładowywałam na Winiarskim, Wlazłym oraz Bąkiewiczu.
A ta trójka nie pojechała na zgrupowanie, bo są starymi ramolami, tak? O ile Wlazłego jeszcze rozumiem, to Winiar chyba nie miewa problemów z powołaniami? Ale ja się nie znam.
Biedni chłopcy, ciekawe ile palców im powybijała. Przestój w grze spowodowany skręconymi kostkami też na pewno nie był dla nich przyjemny.


W moim mieszkaniu zamieszkał drugi Serb. Był to niejaki Konstantin Cupković. Od razu mu zapowiedziałam, że będę przeinaczać jego imię. Zwracałam się do niego per Konstancja.
Jakież to dowcipne!
Droga boChaterko, jest zasadnicza różnica między przeinaczaniem imienia, a zmienianiem płci.


On oczywiście nie widział w tym niczego nieprawidłowego.
Tolerancyjni ci Serbowie. Love is love, sex is sex, Konstantin może być Konstancją.

No bo przecież jego znajomość języka polskiego ograniczała się tylko do podstawowych zwrotów, jak: dzień dobry, dziękuję.
A twoja, aŁtoreczko, wiele od tego nie odbiega.

Nie przypuszczałam jednak, że teraz będę mieć dzięki nim codzienne bóle głowy.
*wybałusza oczy* A potem się dziwić, że brak kultury w tym kraju, skoro młodzież jest przekonana, że zwroty grzecznościowe powodują bóle głowy.

Konstancja z Aleksem jakoś szybko się rozkręcili. Udawali, że nawet po angielsku nie są w stanie wypowiedzieć nawet słowa. Całymi dniami nawijali po serbsku.
Może to język serbski wywołuje bóle głowy? To ja się nie dziwię, że na Bałkanach wiecznie się kotłuje, jak oni to wytrzymują?

 Fajnie tak posłuchać trochę nowego języka.
Skoro tak twierdzisz...

Jednak po trzech dniach można mieć dość. W końcu się na nich zdenerwowałam i stwierdziłam, że nie mam zamiaru się odzywać. Efekt był natychmiastowy.
Zrobili wielkie party z tej radosnej okazji?
Serbowie szybko się połapali, że z Mary Sue lepiej nie zadzierać.


 Nie dość, że bardzo ładnie mnie przeprosili za swój głupi żart, to jeszcze przygotowali uroczystą kolację. [Aha]. I to nie były jakieś tam kanapki z szynką i ogórkiem.
Dziewczyna marzeń, słuchajcie. Słysząc „uroczysta kolacja” spodziewa się kanapek z szynką i ogórkiem. Żadnych świec, kwiatów, czerwonego wina... szyna i ogóras, tyle jej do szczęścia potrzeba.

Ta dwójka potrafi gotować!
Gotowana kanapka z szynką i ogórkiem to prawdziwy rarytas, spróbujcie następnym razem podać to wykwintne danie, gdy będziecie mieli gości.

 Na treningi wychodziliśmy wspólnie. Aleks często narzekał, że musi czekać na mnie oraz Konstantina. W końcu zaczęliśmy robić mu na złość. No co? Z Konstancją dogadywałam się wyśmienicie.
Może to dlatego, że była dziewczyną.

Aleksandar trochę się ode mnie izolował, a przynajmniej takie miałam wrażenie. Za wszelką cenę chciał się zdystansować.
Jego układ odpornościowy był na tyle silny, że jeszcze odpierał ogłupienie poprzez wirusa merysujki.
Instynkt samozachowawczy działa bez zarzutu.


Pytałam innych, czy może wiedzą o co chodzi.
Trzeba było zapytać zaprzyjaźnionego ewolucjonisty.

Zaczęłam się zastanawiać, czy to przypadkiem nie we mnie tkwi problem.
Naprawdę lubię tę boChaterkę!
I pewnie doszła do wniosku, że to niemożliwe.


Serbska kultura jest trochę inna.
Nie mają tam dziwnych opek, w których siatkarze mieszkają z przypadkowymi pracownicami zwerbowanymi przez kolegę z klubu.

Mogłam przypadkiem zrobić coś nie tak.
Powiem ci, dziewczyno, że jestem wychowana w polskiej kulturze i w moim przekonaniu cały czas robisz coś nie tak.

Niestety nikt nie wiedział o co chodzi. Konstantin coś tam wspomniał tylko o Aleksie i Serbii, ale nie chciał powiedzieć nic więcej.
„Aleks jest z Serbii. Niestety nic więcej nie mogę ci powiedzieć, to ściśle tajne.”
”Ach, Aleks i Serbia, stare dzieje... Burzliwy romans, skończył się tak szybko, jak zaczął, lepiej go o to nie dopytuj...”


Ja jednak należę do osób strasznie wścibskich. Musiałam coś wymyślić. No, a jak najłatwiej się integrować? Urządzając huczną imprezę.
Teraz myślisz jak studentka!

Okazja była idealna – moje urodziny.
Tuśka, szykuj listę.
O tak!


- Olka, schodzisz? Nie będę na ciebie tutaj wieczność czekać – jęczał mi Winiarski przez telefon. Razem z nim miałam wybrać się do Łodzi na zakupy. W końcu siatkarze to nie przedszkolaki. Nie można powiedzieć, że mało jedzą. Wypić też lubią. Miałam przeczucie, że wydam na te zakupy całą swoją pensję.
Łącznie z premią za poskręcanie kostek co lepszych zawodników?
O ile się nie mylę, w Bełchatowie jest sporo większych supermarketów i nie wydaje mi się, by mieli uboższy asortyment od tych łódzkich.


A co? Zamarzasz w tych trzydziestu stopniach? – mruknęłam ironicznie, a następnie się rozłączyłam.
SO IRONIC.

Ubrałam szybko tenisówki [w suknię wieczorową], chwyciłam torbę i wybiegłam z mieszkania. Zbiegając po schodach wpadłam na Konstancję. Kiedy usłyszał, że na zakupy jadę stwierdził, że z chęcią się przyłączy. 

Wyglądało na to, że Aleks zostanie w domu sam na kilka godzin. Po raz pierwszy! 
Ojej, a mówiłaś mu, że ma się nie bawić zapałkami?

Więc, co potrzebujemy? – zapytał Winiar, kiedy znaleźliśmy się w Realu.
„Czego”, Winiar. Wy, siatkarze, jesteście ponoć bardziej inteligentni od piłkarzy. Szanuj się.
Mała podpowiedź: w Realu teraz do Monte dołączają zeszyt z Kurkiem.


Kątem oka już wyhaczyłam kilka nastolatek, które patrzyły na obydwu siatkarzy z rozdziawionymi ustami. Na całe szczęście nie miały nawet zamiaru do nas podchodzić. Jeszcze tego by brakowało, by panowie musieli rozdawać autografy podczas robienia zakupów.
Muszę dodawać, że aŁtoreczka najpewniej sama w takiej sytuacji stałaby z rozdziawionymi ustami? Wiem, że nie.

Przekąski, alkohol i trochę słodkości dla Bąkiewicza – Michał spojrzał na mnie pytająco. – No co? Obiecałam mu.
- No tak. Bąku przecież zagryza wódkę żelkami.

Nie wierzę w to, co czytam.

Nie bądź wredny – dźgnęłam Winiarskiego palcem w bok. Rozejrzałam się po chwili dookoła zdając sobie sprawę, że Konstancja nam gdzieś przepadła. Michał oświecił mnie, że najlepiej będzie poszukać go w dziale Ksiąg Zakazanych.
Nagle przenieśliśmy się do Hogwartu, czy w Realu otworzyli dział z pornolami o tej nazwie?
Książki z Realu są zakazane? Ale przecież one najczęściej dotyczą gotowania i przyspieszonego kursu jogi, tam nie ma nawet na czym oka zawiesić!


- W przeciwieństwie do ciebie, on przynajmniej czyta
Chciałam napomknąć coś o tym, że Konstantin przecież nie zna polskiego, ale język pornoli chyba jest uniwersalny.
Porno do czytania... Opko o Ballacku?


Po godzinie mieliśmy już chyba wszystko. Chipsy, popcorn do mikrofali, dwanaście litrów Coli… Ilość alkoholu? Niebotyczna. Konstantin patrzył na te zakupy, kręcąc głową z niedowierzaniem. Nie znał jeszcze możliwości siatkarzy ze Skry.
Też nie wierzył, że można tak konsekwentnie, w każdym opku, robić z siatkarzy ochlejusów.
Już nie mogę się doczekać niewiarygodnych opisów alkoholowych przygód. AŁtorki są w tym dobre.


Winiarski przy kasie uparł się, że to on zapłaci. Tak w ramach mojego prezentu urodzinowego.
Niebotyczna ilość alkoholu – najlepszy prezent urodzinowy. Widać, że facet przyjaźni się ze Skalską.

Protest i tak by nic nie dał. Kasjerka była w Michała tak zapatrzona, że zrobiłaby dla niego dosłownie wszystko.
I co, sama zapłaciła?
W takim razie mógł ją poprosić o rabacik i nie płacić wcale. Zero zaradności życiowej.


Do Bełchatowa wróciliśmy parę minut przed czternastą. Do imprezy zostały jeszcze cztery godziny.
*liczy* *przestaje, zastanawiając się nad tym, co właśnie robi* Jestem zniszczonym człowiekiem. Wpadłam w pętlę czasu blogaskowego.
Czekaj, wyślę Ci Tennanta ze śrubokrętem!


Musiałam ten czas wykorzystać na sprzątanie, gotowanie, szykowanie półmisków z chipsami i tak dalej. Konstantin pomógł mi wnieść na górę wszystkie reklamówki. Winiar musiał się szybko zmyć, bo zadzwoniła do niego żona. Musiała wyjść do dentysty i chciała zostawić małego Winiarskiego z ojcem.
Wow. To takie trzymające w napięciu. Czekam na opis leczenia kanałowego.

 W mieszkaniu zastałam Monikę. Rozmawiała z Aleksem. Wyglądało na to, że doskonale się ze sobą dogadują. To śmieszne, ale poczułam chyba ukłucie zazdrości. Atanasijević miał zostać moim przyjacielem. To my mieliśmy się ze sobą dogadywać. Miało być fajnie…
Jeszcze tupnij nóżką, powiedz, że to niesprawiedliwe i że powiesz jej tacie.
I tu mamy dowód ostateczny na to, że boChaterka umysłowością dorównuje czteroletniemu dziecku. Bardziej bezpośrednio się tego przekazać nie dało.


Jak zwykle Monika była bardziej przebojowa i mogła mieć każdego faceta.
Bardziej przebojowa niż przebojowa Olka? To jak przebojowa musiała być jej przebojowość?

Wystarczy, że zaczęła gadać, później ślicznie się uśmiechnęła, zatrzepotała rzęsami. Tyle wystarczyło.
To takie proste! Problem w tym, że większość facetów wyłącza się przy punkcie pierwszym: zacznij gadać...
To się nazywa bycie miłą. Powinnaś spróbować. Nie wszyscy siatkarze to masochiści – niektórych nie kręci wybijanie im palców i skręcanie kostek.


Olka! Wszystkiego najlepszego z okazji dziewiętnastych urodzin – wydarła się moja przyjaciółka, zrywając się z kanapy i rzucając na moją szyję.
*patrzy w przedstawienie postaci* Oho, timey-wimey zaczęło robić wibbly-wobbly.

Oby twoje marzenia się spełniły i tak dalej. A tak przy okazji, to masz fajnego kolegę.
    Spojrzała znacząco na Aleksa, który razem z Konstantinem wyjmował zakupy z reklamówek. Jakoś tak odruchowo zaczęłam wpatrywać się w ciemnowłosego. Aleks miał nie tylko wspaniały uśmiech. Jego spojrzenie wręcz hipnotyzowało [w tym momencie hipnotyzowało reklamówki z zakupami]. Nie spotkałam jeszcze nikogo, kto by miał tak niesamowite oczy.
*przypomina sobie wcześniejsze analizy* Kurek? Pique? Ktokolwiek z kanonu blogaskowego?

Winiarskiego nie liczę, bo o jego ślepiach to już w ogóle można by całą książkę napisać.
Już mam pomysł na dysertację. ”O gałkach ocznych Winiarskiego rozprawa niekrótka”.

A ty już za Bartoszem się nie uganiasz? – zapytałam, mierząc Monikę spojrzeniem. Trzeba przyznać, że nigdy bym nie pomyślała nawet, iż może być córką Nawrockiego. Była dość wysoka i szczupła. Swoje długie, kasztanowe loki nosiła zazwyczaj luźno opuszczone na ramiona. Na co dzień mieszkała oraz studiowała w Łodzi. Czasem też dorabiała sobie jako modelka. Nic więc dziwnego, że każdy facet się za nią oglądał.
*dopisuje do listy punkty: „studiuj i mieszkaj w Łodzi” oraz „dorabiaj jako modelka”* A jak zagram w „Trudnych sprawach” to też się będzie liczyło?

O osiemnastej wszystko było już przygotowane. Monika się zastanawiała, kto zaczyna domówkę o tak wczesnej porze. Wtedy Mariusz przypomniał jej, że przecież oni już najmłodsi nie są.
Po ukończeniu 25. roku życia chodzi się spać po Wieczorynce.
Chciałam powiedzieć coś o tym, że o dwudziestej drugiej to ja chodziłam spać, jak miałam dziesięć lat (w wakacje, bo w wakacje, ale zawsze). Jednak zaczęłam zgłębiać szyk słów w zdaniach powyższych fragmentów i cięta riposta wypłynęła mi wraz z mózgiem przez ucho.


Słysząc to Bąkiewicz z Winiarskim zaczęli huczeć ze śmiechu.
*próbuje* Hu, hu, huuuu... Ej no, bez jaj, to nie brzmi jak śmiech.

W rzeczywistości chodziło o to, by jak najszybciej zacząć pić, a później już tylko trzeźwieć. Tak. Brutalna prawda.
Brutalny facepalm z mojej strony. Na nic innego nie jestem w stanie się zdobyć.

Olka, ty wiesz, że możesz mi powiedzieć o wszystkim, prawda? – przyjaciółka bacznie mi się przyglądała – Czy jest coś, o czym powinnam wiedzieć?
- Nie mam pojęcia, o czym ty mówisz – odpowiedziałam obojętnie, nasypując do półmiska kolejną porcję chipsów. Jak tak dalej pójdzie, to na serio będę musiała się zabrać za to szykowanie małych kanapeczek na przekąski.
- Mówię o tym, jak patrzysz na Aleksa. Łączy was coś więcej?
Coś poza zbieżnością imion? Cóż, dzisiaj na przykład wypakowywał jej zakupy. Poza tym praktycznie z nią nie rozmawia. To musi być tró low.

    Odwróciłam się gwałtownie. Monika stała oparta o lodówkę, z tryumfującym wyrazem twarzy. Wydawało się jej, że dobrze odgadła. Ale mnie i Aleksandra nic nie łączyło [Aleksandar stał się Aleksander. Polonizacja pełną parą] . Chociaż nie wiedziałam czy chcę, żeby było między nami coś więcej. Znaliśmy się dopiero od trzech tygodni. Czy przez tak krótki okres czasu można powiedzieć, że się kogoś kocha. Z całą pewnością nie.
Olka! Mówisz tak, jakbyś opek nie znała!
Moja droga, to jest blogasek. Jeżeli nie zrobiłaś nic z przystojnym serbskim siatkarzem przez trzy tygodnie, w dodatku dzieląc z nim mieszkanie, poważnie grozi ci staropanieństwo.


Może mnie kręcił tylko fakt, iż jest siatkarzem z Serbii? Polacy przecież nigdy mnie nie interesowali. Podczas tych fantastycznych obozów w Anglii zawsze znajdywałam sobie tymczasowego chłopaka. Obowiązkowo musiał być rodowitym Anglikiem.
Z Serbii do Anglii rzut beretem.
Czy tylko dla mnie brzmi to tak, jakby wynajmowała samochód?


Daj spokój. Aleks to fajny chłopak, ale nic więcej – skłamałam gładko. O tak, miałam w tej kwestii wprawę.
W gruncie rzeczy, to żadne kłamstwo. Aleks faktycznie jest chłopakiem. Chyba że chowa gdzieś ogon tudzież raciczki.

Kiedy zadzwonili do mnie dzisiaj rodzice od razu opowiedziałam im o tym, jak to wspaniale spędzać dzień swoich urodzin w akademiku ze znajomymi ze studiów.
Śmiałabym się, gdyby rodzice w ramach urodzinowej niespodzianki by do niej przyjechali.

Znalazłam przecież doskonałą pracę w Łodzi. Byłam zajęta od rana do wieczora. Dlatego właśnie rodzice nie mogli mnie odwiedzić. A tak serio… Cały ten czas wolny spędziłam w Bełchatowie.
NIE GADAJ!

 Znosiłam humory Bartosza [mam wrażenie, że w tym opku Kurek cierpi na wyjątkowo złośliwą odmianę PMSu], czasem pomagałam trenerowi podczas treningów (a właściwie to castingów) dla pragnących dołączyć do Skry.
Jako (s)ekspert, hehehe.
Dobra, to było suche.
Po pierwsze: po raz kolejny zadziwia mnie, jak boChaterka przyznaje się do bycia boChaterką. Inne to tak ciężko pracują, po czterech godzinach padają na pysk, a i tak wszyscy wiedzą, że o obracanie chodzi. Fiałkowska wprost mówi, że czasami pracuje. Po drugie: co do tych castingów, wyobraziłam sobie Nawrockiego jako Chylińską za stołem jurorskim w „Mam Talent” i tłumek przestraszonych chłopców w żołtych koszulkach, i teraz muszę zdrapywać mózg ze ściany. Wybaczcie na moment.


Skoro mówisz, że nic więcej, to nie będziesz mieć nic przeciwko, jeśli ja zakręcę się koło tego ciemnowłosego przystojniaka?
    Odruchowo zacisnęłam dłonie w pięści. Na całe szczęście Monika tego nie zobaczyła, bo stałam odwrócona do niej tyłem. Pokiwałam tylko głową na znak, że niech robi co chce. Jestem idiotką! Powinnam przecież od razu powiedzieć, że jednak Aleks mi się podoba. Ona by to zrozumiała i pomogła zrozumieć, dlaczego chłopak mnie unika. Zamiast tego wepchnęłam go w jej ramiona.
Czego to się nie robi, by móc mieć o czym pisać przez kolejne 17 rozdziałów...
Jestem pełna podziwu. Niełatwo wepchnąć dwumetrowe dziewięćdziesiąt kilo żywej wagi gdziekolwiek.


Olka, czas wypić za twoje zdrowie – oznajmił Bąkiewicz, ciągnąc mnie do salonu. Po drodze Robert Milczarek wcisnął mi do ręki kieliszek z wódką, a od Wlazłego dostałam szklankę z sokiem pomarańczowym. Następnie odbyło się uroczyste śpiewanie ‘Sto lat!’ i picie… Przez jakieś trzy godziny starałam się nie przyglądać, jak Monika robi maślane oczka do Aleksa.
Pocieszę cię. Sądząc po ilościach alkoholu, jakie się tam przelewały, to maślane oczka zrobiły jej się niezależnie od własnej woli.

Znów ze sobą rozmawiali, śmiali się.
Borze, jak oni mogli! Rozmawiać? Śmiać się? Może mi jeszcze powiesz, że byli zwykłymi ludźmi?!

Monika wypiła już ze trzy piwa. Teraz chciała sięgnąć po kolejny kieliszek wódki
Było wino z wody, więc wódka z piwa mnie nawet nie dziwi.
Ja tam się na piciu nie znam, ale niezła mieszanka studencka. Co będzie po wódce?


Mnie za to nikt nie pilnował. Winiar twierdził, że to moje urodziny, więc powinnam zaszaleć.
„Wy, nimfoskrzanki, podobno lubicie spędzać urodziny nad wiadrem kieliszkiem wódki. Tak mówiła Lena.”

Ty przestań pożerać wzrokiem tego Atanasijevića, bo Kurek zazdrosny będzie – szepnął mi na ucho Winiar, kiedy tak stałam oparta o framugę drzwi prowadzących na taras
Firma spedycyjno-terapeutyczna-matrymonialna „Winiar” realizuje kolejne zadanie?
Przy okazji dowiadujemy się, że w tym megahiperwypaśnym mieszkaniu jest też taras. Opko bez tarasu nie byłoby opkiem.

Mam dopisać do Szalikowej Listy Blogaskowej?


W kieszeni swoich obcisłych jeansów miałam paczkę papierosów.
Że były obcisłe musiała dodać, żeby podkreślić, jak wiele trudu kosztowało ją upchnięcie tam owej paczki fajek.

Niby rzuciłam, ale w tych okolicznościach obawiałam się, że silna wola już nie wystarczy.
- Ja go nie pożeram wzrokiem, a Kurkowi nic do tego – odpowiedziałam cicho. – Poza tym, odczep się.
Jak to skomentować, nie obrażając przy tym przedszkola...

No ale przyznaj, że ten nowy wpadł ci w oko – wiedziałam, że Winiarski tak łatwo nie odpuści.
Nie odpuści. Musi przecież z czegoś żyć, a całą klubową pensję wydał na twoją wódkę.

– Jak by nie patrzeć, to Aleks jest w twoim typie.
- A skąd ty możesz to wiedzieć?
„Takie jest prawo blogasków. Gdybyś wystąpiła w tylu opkach co ja, nie zadawałabyś takich głupich pytań.”

- Bo podczas parapetówki u Kurka powiedziałaś nam o swoim ideale faceta [Moja wersja była lepsza]. Serb się idealnie w te ramy wpasował – Winiar mówił z miną prawdziwego znawcy.
ZASKAKUJĄCE.
Winiarski z iście reporterską zaciętością spisywał ideały facetów wszystkich znajomych lasek. A nuż się kiedyś do czegoś przyda, jakąś książkę będzie można wydać...


Więc jak to jest, co?
- Jest tak, że Monika jest zainteresowana, więc ja nie będę się wtrącać.
    Po chwili Misiek coś mi uświadomił. Kazał spojrzeć na Monikę i Aleksa. Ona już trochę wstawiona, dosłownie kleiła się do ciemnowłosego. On natomiast robił wszystko, by się od niej uwolnić [w tym momencie odpuszczam kurtuazyjne udawanie zdziwienia]. Patrzył błagalnie to na Mariusza, to na Konstancję.
Czyli jakim cudem on został siatkarzem, skoro mu Bozia rączek nie dała?

Na serio nie był zainteresowany moją przyjaciółką.
Nikt nie lubi, jak coś mu się klei do łap.

Uśmiechnęłam się delikatnie. pierwszy facet, który oparł się Monice Nawrockiej. 
Pozostałe *szacuje szybko w myśli* 3,5 miliarda facetów było stałymi bywalcami łoża córki prezesa.

Ciekawe co nim kierowało. Aspekty moralne, czy może coś innego?
Coś innego. Patrz wyżej.
A może mu się nie podobała? *zacina się brzytwą Ockhama*


Ja zabiorę Monikę do twojego pokoju. Lepiej żeby dziewczyna poszła spać – oznajmił Winiarski. – A ty bierz się za Serba.
Łoł. Wiecie, jaki guziczek teraz nacisnę.
Poodklejaj to, co Monika Super Glue Nawrocka posklejała, że ujmę to w górnolotną metaforę. A potem obróćcie wszystkim jak należy i skończmy tę farsę.


Michał to ma chyba dar przekonywania. Powiedział do niej kilka słów i już grzecznie podniosła się z kanapy.
Znam na to inne określenie: szantaż.

Ja natychmiast zajęłam miejsce obok Aleksa.
Zamiana żon w praktyce. Ciekawe, kiedy wprowadzi swoje zasady.

Wyglądał na trochę przerażonego moją obecnością.
Próbowałam coś powiedzieć, ale wtedy właśnie Wlazły z Bąkiewiczem oznajmili, że na nich już czas. Rzecz jasna sami trafili do wyjścia, ale chcieli mi jeszcze raz złożyć życzenia. Zajęło to jakieś piętnaście minut.
To pewnie przez Bąkiewicza. Pijacki bełkot w połączeniu z jego jąkaniem? Puzzle językowe pięć tysięcy elementów. „Trefl” odpada.

Później mieszkanie opuścili: Falasca, Woicki, Pliński oraz Milczarek.
Dorzuć jeszcze z sześć nazwisk, żeby wszystkich przekonać, że naprawdę znasz się na siatkówce.

Winiarski kursował między moim pokojem, a łazienką. Nadmiar alkoholu trochę dał się we znaki Monice.
Nie wnikam, jaka była w tym rola Winiarskiego. Naprawdę. Po prostu... nie.

   Zanim mogłam spokojnie usiąść i odetchnąć, minęło z półtorej godziny. Nie zauważyłam, że Aleks trochę przysnął. Kiedy więc usiadłam na kanapie, na jego twarzy dostrzegłam jeszcze większe zaskoczenie niż wcześniej.
Pewnie śnił o świecie, w którym chodził na treningi, grał w siatkówkę i nie mieszkał z brutalną nimfoskrzanką, która właziła mu do sypialni i sterczała nad nim, gdy próbował się przebrać. To musiał być piękny sen.

Przepraszam za moją przyjaciółkę. Mam nadzieję, że nie zagadała cię na śmierć? – chwyciłam szklankę z sokiem. Przy okazji dolałam sobie jeszcze trochę wódki. Nie można przecież marnować alkoholu.
Jakież to polskie. Co tam chleb, masło – ale wódkę zmarnować? Wstyd i hańba!

To była jedna ze złotych zasad, jakimi kierowała się moja klasa w szkole średniej.
Moja klasa się kierowała złotą zasadą „jak zdać z niemieckiego, nie umiejąc policzyć do dziesięciu”, ale ja już stara jestem.
Moja kieruje się zasadą: im więcej zarzygasz, tym lepiej. Być może to dlatego nie jestem zapraszana na żadne imprezy. Mało mnie bawi taka rozrywka.


Było całkiem… miło.
- Aleks, za kretynkę mnie masz? – roześmiałam się
Lepiej nie odpowiadaj. Ona tak naprawdę nie chce poznać odpowiedzi.

– Ale musisz wiedzieć, że jesteś pierwszym facetem, który oparł się jej sztuczkom. Podziwiam cię.
OBE mu! Elka, szybko, OBE!

Matko święta, Aleks! Czy ty zawsze jesteś taki mało wygadany na imprezach? Bo jakoś na treningach to wszędzie ciebie pełno [to się zasada nieoznaczoności Heisenberga nazywa] – spojrzałam Serbowi w oczy z odległości kilkunastu centymetrów.
*jeszcze raz wyciąga linijkę* Bo na treningach może sobie pogadać z kolegami, pograć w piłkę i robić dużo różnych fajnych rzeczy. Z dala od ciebie.

Myślałam, że za chwilę się rozpłynę. Te niesamowite tęczówki, radosne iskierki, których już od jakiegoś czasu nie widziałam…
Widocznie dawno nie wypił paru głębszych.
Iskierki... Rozpływanie... Boru, on ma Słońce w oczach!


Nawet nie wiem kiedy nasze twarze zaczęły się powoli przybliżać.
O ile mi wiadomo, Słońce ma pewne doświadczenie w grawitacji. Jakieś 5 miliardów lat.

Przeniosłam spojrzenie na jego lekko rozchylone wargi [i zrobiłam bardzo aseksualnego zeza], a moje serce znów zaczęło walić jak szalone.
Monika wreszcie zasnęła – rozległ się głos Winiara, a my odskoczyliśmy od siebie, jak oparzeni.
Till ostrzegał!

– Ups. To ja lepiej już pójdę.
Teraz? Teraz to możesz zostać do rana. I tak się już nie pocałują. A ja i Tuśka będziemy się musiały męczyć przez kolejne parę rozdziałów.
O to zawsze aŁtorkom chodzi...

- Masz pięć sekund. Inaczej możesz pożegnać się z grą w tym sezonie – wycedziłam między zębami.
Na wybiciu palców i skręceniu kostki tym razem się nie skończy.

Winiarski szybko zebrał swoje rzeczy i ewakuował się z mieszkania. Rzecz jasna cały romantyzm szlag trafił.
Jakby kiedykolwiek tam był. Chyba że tylko ja nie widzę romantyzmu w sytuacji, w której dwoje ludzi po pijaku niby ma się pocałować.

- Ola, a twoi rodzice nie chcieli przyjechać do Bełchatowa, by świętować z tobą urodziny?
Powiedział Atanasijević, mistrz pytań z kapelusza. A tak w ogóle, to nie zmieniaj tematu! Dalej, buzi-buzi, Tuśka odhaczy na liście, i będziemy to mieli za sobą.

- A po co mi oni? Doskonale daję sobie bez nich radę – wzruszyłam ramionami, rozsiadając się wygodnie na kanapie.
WHAT A REBEL.

Ktoś inteligenty postanowił wcześniej ją rozłożyć, żeby było więcej miejsca.
...żebyście szybciej mieli obracanie za sobą. A my razem z wami.

- Pewnie inaczej byś mówiła, gdybyś była w mojej sytuacji – westchnął. – Ja tęsknię za swoją rodziną, chociaż jestem tutaj dopiero od trzech tygodni.
Po trzech tygodniach z Fiałkowską nawet najbardziej oporny zięć zatęskniłby za teściową, więc pardon, Aleks, jakoś mnie to nie przekonuje o twojej niezwykłej wrażliwości, jeżeli taki był cel aŁtorki, gdy wkładała ci w usta te słowa.

A teraz hit sezonu – agresywna i wcale-nie-taka-krypto-reklama w opku!
Chciałbym do nich zadzwonić, porozmawiać z siostrą…
- Więc co stoi na przeszkodzie? Przecież dostałeś telefon z Plusa. Możesz dzwonić bez ograniczeń.
*dżingiel*

- Żeby to wszystko było takie proste – Aleks naprawdę wyglądał na nieszczęśliwego.
„Ustawili mi język polski jako domyślny, nic nie rozumiem i nie wiem jak to zmienić.”

Może problem nie tkwił w stronie polskiej, tylko serbskiej.
Jak znam życie, to problem tkwił na granicy, a zwali go celnikiem.

Jakoś tak bezwiednie [mów do mnie jeszcze] oparłam głowę na jego ramieniu, a następnie zamknęłam oczy. Sen przyszedł zaskakująco szybko.

Od aŁtorki:
Nie mogłam się powstrzymać przed dodaniem kolejnego rozdziału xd No jakoś tak mnie wzięło. Nie bijcie!
Czy ty wiesz, o co mnie prosisz?

(4) i kto tu jest bardziej nienormalny?
Otóż to.

Obudził mnie jakiś hałas dochodzący z kuchni. Nie otwierając oczu, zmarszczyłam czoło.
Fajnie wygląda, jak sobie to wyobrazić.

Chwilę mi zajęło przypomnienie sobie, co tak właściwie działo się w nocy. Impreza. W dodatku to moja impreza urodzinowa. Przypomniałam sobie, że zasnęłam w salonie, z głową na ramieniu Aleksa. Kiedy poruszyłam się trochę niespokojnie poczułam, iż ktoś leży obok mnie, a w dodatku trzyma moją dłoń. Do moich uszu dotarło teraz miarowe bicie serca. Chwila!
To był ten hałas? Aleks ma wstawioną sztuczną zastawkę, czy co?
I to w kuchni?!

Kiedy uniosłam głowę, dostrzegłam nad nami Konstantina. Uśmiechał się szeroko.
Biorąc pod uwagę, że szeroki uśmiech Konstantina wygląda mniej więcej tak, to nie jest to pierwsza rzecz, jaką chciałabym zobaczyć po przebudzeniu.

- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić – oznajmił. – Trzeba przyznać, że razem wyglądacie dość uroczo.
Człowiek... no dobra, nie bójmy się tego słowa – mężczyzna o gabarytach i barwie głosu Cupko, mówiący coś takiego – to naprawdę nie jest na moje nerwy. Uroczo. Wyglądają. Ja rozumiem, że Imperatyw działa i ktoś to musiał powiedzieć, ale dlaczego tak krzywdzicie Konstantina?

    Domyśliłam się, że to on nakrył nas tym kocykiem. To był dość dobry pomysł. jakiś geniusz (czyli ja) zostawił na noc otwarte drzwi na taras.
Ja bym się bała, że ktoś mi się włamie i ukradnie ten wielki, plazmowy telewizor. Chyba, że Atanasijević działa jak straszak nie tylko na moją przyjaciółkę.

Będąc wtulona w Aleksa i tak miałabym ciepło.
Jeśli wystarczy ci 5780 K...
Czy to się kwalifikuje pod Porn Alert pierwszego stopnia?


Konstancja, weź się odwal – mruknęłam.
Wiecie, jedno mnie zastanawia: boChaterki tych skrzankowych opowiadań są miłe i urocze jak nauczycielka fizyki z zaawansowaną menopauzą, a i tak wszycy siatkarze mało się nie zabiją w miłości – braterskiej, siostrzanej, chomiczej, łotewer – do nich. Jak to działa?
Trzy słowa: moc Mary Sue.

Znów ułożyłam głowę na klatce piersiowej bruneta. Wiedziałam, że raczej już nie zasnę, ale tak było bardzo przyjemnie. Serb wreszcie się ode mnie nie izolował, nie chciał uciekać. Pewnie dlatego, że spał.
Brawo, Sherlocku!

Zabrała mi komentarz!


Bałam się jego reakcji, kiedy się obudzi. Pewnie zacznie się tłumaczyć, że za dużo wypił i nic takiego nie powinno mieć miejsca. Na dobrą sprawę, to przecież do niczego między nami nie doszło. Prawie się pocałowaliśmy, ale co z tego?
Kiedy jest się Mary Sue jeden, dwa, czy dziesięć pocałunków nic nie znaczy. Co tu dopiero mówić o takim, do którego nie doszło.

 Poczułam, jak nasze palce się splatają. Oddech Aleksa nie był już taki spokojny i miarowy. Oznaczało to tylko jedno: Atanasijević się obudził.
Sherlock poziom hard.

Nie krzyczał, nie puścił mojej dłoni. Odebrałam to jako dobry znak.
Nie woła na mój widok egzorcysty = na pewno mnie kocha!

 Zrzuciłam z siebie koc i usiadłam na kanapie. Dopiero teraz dostrzegłam, ile sprzątania mnie czeka. Kilkanaście pustych butelek.
Kilkanaście? A co się stało z tą „niebotyczną ilością alkoholu”, o której tak się rozpisywała w poprzednim rozdziale. Zgodnie z tamtą relacją, mieszkanie powinno wyglądać mniej więcej tak.

Puste paczki po chipsach. Brudne szklanki oraz półmiski. Zmywarka będzie mieć mnóstwo roboty.
A nie ma już Kurka, żeby powyciągać czyste naczynia!

Jednak przeceniłam swoje możliwości co do alkoholu. Chociaż nie tak bardzo, jak Monika.
- Hej, młoda. Może czas już do domu? – zapytałam, siadając na skrawku łóżka i odgarniając włosy z jej twarzy – Tata pewnie się o ciebie martwi.
Znając retorykę Nawrockiego, ciekawe, co jej powie, jak już wróci.

- Zostaw mnie… - mruknęła, przewracając się na drugi bok. Wyglądało na to, że teraz raczej nic nie zdziałam. Wyciągnęłam więc z szafy swoje dresy i udałam się do łazienki. Czułam się bardzo wczorajsza. Kiedy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze pomyślałam, że wyglądam jak jakaś postać z horroru.
    W wannie spędziłam prawie godzinę. Kiedy wychodziłam, woda była już prawie zimna. Nawet Konstantin zaczął się o mnie martwić i dobijać do drzwi. Musiałam go uspokoić, że wszystko ze mną w porządku. Przy okazji poprosiłam o zaparzenie mocnej kawy. Nie przepadałam za tym napojem, a już z całą pewnością nie latem. Nie chciałam jednak wyglądać jak zombie.
Przepraszam bardzo, czy ona sobie zamierza z tej kawy robić okłady na twarz? Piję kawę od trzeciej gimnazjum, a wyglądam wciąż tak samo wspaniale.

Sprzątanie zajęło nam dwie godziny. Później wpadł do nas sąsiad, który mieszkał piętro niżej. Wprowadził się całkiem niedawno, więc jeszcze nie wiedział kto zajmuje mieszkanie z numerem trzy. Problem był też taki, że chyba nie za bardzo interesował się siatkówką. W ogóle nie ogarnął kim jest Aleks, czy Konstancja.
Nie chcę burzyć twojej różowej wizji świata, ale nawet w Serbii nie wiedzą, kim są Atanasijević i Cupković. A ten pierwszy gra nawet w reprezentacji.

Wydzierał się na mnie przez pięć minut. Powiedział, że chciał nawet wezwać policję przez te ciągłe śmiechy oraz głośną muzykę.
-Pan nie ma pojęcia, kto tu mieszka!
-A kto?
-SIATKARZE.
-A nie, to imprezujcie do woli, przepraszam za ten afront z uwagami o głośnej muzyce.

Zrezygnował z tego, bo jest tutaj nowy. Nie chciał mieć w nas wrogów już od samego początku. Och, dzięki ci panie za tą łaskawość! 
*na stronie, do sąsiada* Następnym razem sprezentuj jej słownik!

Jak by tego było mało, to przed południem zadzwoniła do mnie mama. Oznajmiła, że chce wpaść do mnie w drugiej połowie września razem z ojcem. Zgłupiałam.
Dopiero?

Nie mogłam jej przecież odmówić kolejny raz, bo w końcu zacznie podejrzewać, że coś jest nie tak. Musiałam więc przez te dwa tygodnie wymyślić coś innego. To, że mieszkam w Bełchatowie, to akurat najmniejszy problem. Jak wytłumaczyć, że mieszkam razem z dwoma facetami.
Rodzice zadziwiająco łatwo łyknęli bajeczkę o studiach w Łodzi i mieszkaniu w Bełchatowie, więc spróbuj im wcisnąć, że to twoi zaginieni kuzyni.

Ojciec natychmiast zarządzi mój powrót do domu. Na nic zda się tłumaczenie, że jestem już dorosła i mogę robić ze swoim życiem co chcę.
Dziewiętnaście lat to dorosłość pełną parą. Pojęcie aŁtorek o życiu już nawet nie jest śmieszne. Jest po prostu przerażające.

Nie mogłam też powiedzieć chłopakom, że potrzebuję jakąś dobrą wymówkę.
Bo musiałabym zacząć poprawnie odmieniać przez przypadki.

W ich oczach byłam odpowiedzialną dziewczyną.
*parska śmiechem*

Tak, bym wyszła na oszustkę.
A tak wstawiłam tylko niepotrzebny przecinek.

Poza tym domyślałam się, że Aleks będzie kazał powiedzieć mi prawdę.
A jak Aleks coś każe, nikt nie śmie się sprzeciwiać. Oby w tym sezonie kazał Nawrockiemu wrzucić się do pierwszej szóstki.

Pozostała mi tylko jedna osoba, która mogła mi pomóc, a przy okazji dać alibi – Bartosz Kurek. Niechętnie wybrałam do niego numer.
- Oleńko! Stęskniłaś się za mną?
- Chciałbyś – mruknęłam. – To co za chwilę usłyszysz, pewnie zwali cię z nóg.
- Dawaj!
    Opowiedziałam więc o przyjeździe rodziców, a także przedstawiłam swój pomysł, który nadspodziewanie szybko zrodził się w mojej głowie. Mianowicie Bartek miał przez tych kilka dni udawać mojego chłopaka.
To jest tak naciągane nawet jak na skrzakowego farfocla, że aż nie wiem, co powiedzieć.

Ja sobie z nim zamieszkam w tym nowym mieszkaniu. Rodzice pewnie dadzą się nabrać, ucieszą się, że mam faceta, który dość dobrze zarabia… 
...i nie będą się zastanawiać, dlaczego wcześniej słowem o nim nie wspominała? Najbardziej tępi rodzice ever.

Jesteś szalona [mówię ci] – stwierdził całkiem poważnie. – Myślisz, że lepiej ich oszukiwać, niż powiedzieć prawdę?
Służba nie drużba, opko bez wątku złych rodziców bogaczy wymaga szalonych rozwiązań. Choć osobiście użyłabym innego określenia.

- Myślę, że tak. Nie znasz moich rodziców.
- Niedługo to się zmieni i uwierz, że niespecjalnie mi to odpowiada.
- Oj Bartuś, no nie daj się prosić.
    Chwila ciszy, którą Kurek z całą pewnością wykorzystał na myślenie.
Albo na uczczenie czasów, w których nikt nie robił z niego rozmemłanego bohatera blogasków.

W końcu raczył przemówić.
- Umówimy się tak: jeśli na Mistrzostwach Europy staniemy na podium, to się zgadzam. Jeśli nie, to nie.
*łapie się za głowę* Nawet Kurka cofnęli do przedszkola!

- Eee… - dosłownie mnie zamurowało.
BoChaterka zamurowała się proszkiem, a Kurek postawił warunek rodem z głębokiej podstawówki, ja natomiast...


Później rozmawialiśmy na temat Memoriału, który już się rozpoczął. Chłopakom nie poszło najlepiej w pierwszym meczu. Byli zbyt rozkojarzeni, trochę zmęczeni.
Tak to jest, jak się gra mecze po suto zakrapianej imprezie u nimfoskrzanki.

Bartosz denerwował się, że teraz nagle wszyscy wieszają na reprezentacji psy. To, że im nie poszło na Memoriale, to przecież nic nie znaczy. Taka impreza nie jest nawet niczym ważnym w skali europejskiej. Zwyczajne spotkanie czterech drużyn, by wzajemnie się wybadać.
Obwąchują się jak psy, a potem niechętnie aportują po jedną Mikasę.
Mam włączać Porn Alert czy się jeszcze chwilę wstrzymać?


Na koniec obiecałam Bartkowi, że włączę Polsat Sport i będę go obserwować podczas meczu z Czechami.
Czesi... Novotny... Porn Alert na terenie całego województwa!

Jeszcze dziewczyna wpadnie gdzieś pod samochód i wtedy dopiero będę mieć problem z jej ojcem. Monika nie była idealną córeczką.
Chodziła drogami szybkiego ruchu.

Nawrocki jednak zawsze się o nią troszczył. Nie lubił, kiedy znikała na całą noc i wracała nad ranem lub nawet po kilku dniach. Dopiero kiedy miał pewność, że Monia jest ze mną, był troszkę spokojniejszy.
Na jego miejscu dopiero wtedy zaczynałabym się martwić.
Wiedział, że Olka wyśle któregoś z jego siatkarzy, żeby odprowadził ją do domu po całej nocy chlania.


Ola, nie przeszkadzam? – w drzwiach do mojego pokoju pojawiła się głowa Aleksa. W prawdzie starałam się właśnie trochę zdrzemnąć, ale [w kłamstwie było wygodniej] skinęłam głową na znak, że może wejść.
Dobry sposób – wysłać swoje głowy na randkę, podczas gdy reszta ciała zajmuje się czymś innym. Trzeba kiedyś wypróbować.

Nie usiadł na krawędzi łóżka. Wybrał krzesło obrotowe przy moim biurku.
Dziwak. Wolał innego rodzaju obracanie.

Przez chwilę bił się z myślami.
I najwyraźniej wygrał. Rozważał transfer do ŁKS-u

Bo ja myślałem nad tymi lekcjami języka polskiego. Znalazłabyś dla mnie czas chociaż raz w tygodniu?
Jeżeli chcesz nauczyć się poprawnego konstruowania zdań, to poszukaj innego nauczyciela.

    Uśmiechnęłam się lekko ironicznie. Facet unikał mnie przez ostatnich kilka dni, a teraz nagle chciał, bym to ja uczyła go języka polskiego.
Jeśli spędzanie nocy we wzajemnych objęciach nazywasz unikaniem...

To ze mną jest coś nie tak, czy jednak z nim?
Subtelna podpowiedź: z całym opkiem.

Znajdę dla ciebie czas nawet codziennie – odpowiedziałam. – Wystarczy tylko, że wykażesz swoje zaangażowanie. Ja nie robię niczego na odwal, jasne?
PORN ALERT, BŁAGAM.

- Jak słońce – uśmiechnął się radośnie.
I puścił rozbłysk z lewego oka.

Wyglądało na to, że etap wzajemnego unikania się mamy za sobą.
Teraz możecie przejść do etapu „Kocham cię, ale cię nie kocham, bo byłeś z Juanitą, która kochała Pedro, a Pedro nie kochał mnie, więc nie możemy być razem, Eduardo”.

Byłam jednak zbyt zmęczona, by się nad tym jakoś bardziej zastanawiać. Poprosiłam Aleksa, żeby dał mi się zdrzemnąć. Obiecał, że dopilnuje osobiście, by nikt mi nie przeszkadzał.
Stanął na warcie przy drzwiach w wysokim kapeluszu przypominającym szczotkę do kurzu i czerwonej liberii.

No, przynajmniej znalazłam sobie nowego anioła stróża/rycerza w lśniącej zbroi. Dotychczas funkcję tą pełnił Novotny.
Dla jednej anioł stróż, dla innej pomiot szatana.

Czasem dołączał do niego Mariusz Wlazły.
Co by mu nudno na straży nie było. I oby tylko tam.

Teraz wystarczy mi tylko jeden – Aleks. Z tą myślą zasnęłam…
Warty pod pokojem boChaterki zmieniały się częściej niż pod pałacem Buckingham. Dobrze, że przetransferowali Atanasijevicia, przynajmniej Wlazły nie idzie na trening wykończony całonocnym staniem przed jej sypialnią.

Trening na siłowni.
Obiad na stołówce. I co w związku z tym?

Siedziałam na ławce pod lustrem i obserwowałam, jak Winiarski pracuje nad swoim kolejnym dowcipem.
To ten mięsień koło dwugłowego uda.

Tym razem jego ofiarą miał zostać Woicki. Jak by nie patrzeć, to należało mu się. Zazwyczaj Paweł jest miły oraz uprzejmy dla wszystkich. Uwielbia pomagać ludziom. Coś jednak zmieniło się w jego zachowaniu, kiedy nie został powołany na zgrupowanie przed Memoriałem oraz Mistrzostwami Europy. Stał się opryskliwy.
Odkrył, że występuje w opku?

Nikt nie potrafił tego wyjaśnić w logiczny sposób. Drużynowy psycholog próbował zająć się tym problemem… Jego próby spełzły na niczym. Woicki milczał, jak grób na temat swoich prywatnych spraw.
Nie chciał nikomu zdradzić, czy ta marmurowa płyta aby na pewno mu się podoba.

Jeśli tak dalej pójdzie, to pewnie trener Nawrocki wkroczy do akcji.
Gdzie psychologia nie może, tam Nawrockiego pośle. Jego „k**wa, panowie” jeszcze nigdy nie zawiodło.

 Paweł podszedł do sztangi, przy której jeszcze przed chwilą majstrował Winiar. Rozgrywający był święcie przekonany, że obciążenie to zaledwie dwadzieścia kilo. No cóż, chwilę później okazało się, iż nie da się sztangi podnieść ze stojaka [haha, się uśmiałam]. Mina Woickiego? Bezcenna. Natychmiast zaczął szukać wzrokiem tego, który zrobił mu taki głupi żart. Spojrzałam na Winiarskiego. Robił właśnie serię brzuszków. Dzięki temu idealnie mógł zamaskować napad śmiechu.
Spróbujcie się roześmiać, robiąc brzuszki. I oby wam aorta nie pękła.

- Okej panowie – do siłowni wkroczył Nawrocki. Posłał mi miażdżące spojrzenie. Chociaż od mojej imprezy minęły trzy dni, to Monika w dalszym ciągu dochodziła do siebie.
Mieli alkohol od Novotnego czy jak?
Co ona tam piła, przepraszam bardzo? Chloroform szklankami?

Jacek stracił do mnie całe zaufanie. Ej, to nie moja wina!
Ja kupowałam tylko wódkę! Chloroform każdy przynosił we własnym zakresie.

Monika jest już dorosła i powinna wiedzieć ile może wypić. Poza tym byłam pewna, że nie pogodziła się jeszcze z porażką, jaką odniosła z Aleksem. Do tej pory myślała, że może dosłownie wszystko jeśli chodzi o facetów. Teraz spotkała ją bardzo niemiłe rozczarowanie.
Rozczarowanie bowiem, podobnie jak słabość, była kobietą.

-Jutro rozgrywamy sparing z Algierią. Musicie dać z siebie wszystko, więc musicie mieć siłę.
- Czyli możemy iść już do domu? – zapytał z nadzieją Bąkiewicz, zeskakując z bieżni. Trener skinął głową na znak, że siatkarze są już wolni.
Musicie dać z siebie wszystko, więc olejmy taktykę, trening na hali i idźcie do domów poleżeć do góry brzuchem. Nawrocki pokrzyczy do sędziów, że nie słusznie odbierają wam punkty, i problem z głowy.

Wszyscy ruszyli do wyjścia. Zapomnieli, że drzwi nie są zbyt szerokie, więc powstał mały korek.
Zdanie kompletnie bez znaczenia dla... niech będzie, nazwijmy to akcją z braku lepszego słowa. Viva la aŁtorka!

Olka, pozwól do mnie – odezwał się Nawrocki. Ton jego głosu wskazywał, że będę mieć kłopoty. Niechętnie podniosłam się z ławki i podeszłam do niego.
- Chce mnie trener zwolnić?
- Ależ skąd – machnął ręką. – Jak w ogóle mogłaś o czymś takim pomyśleć? Gdzie ja bym znalazł dziewczynę, która tak dobrze zajęłaby się naszymi gośćmi z zagranicy?
Na dworcu autobusowym?
:O
Panie Nawrocki, niech pan przynajmniej stara się udawać!


Pewnie w klubie kibica – mruknęłam, chociaż Nawrocki w ogóle nie wymagał ode mnie odpowiedzi na to pytanie. Klub kibica, to pewnie i tak ostatnie miejsce, gdzie szukałby nowej opiekunki dla obcokrajowców. Tłumaczyć chyba nie muszę, dlaczego.
Standardowa fanka siatkówki miałaby pewnie trochę oleju w głowie i nie wyszłoby z jej przygód opko.
Czepianie się hotek, że są hotkami, gdy się pisze taki tfór to hipokryzja. Zresztą, na meczu w Bydgoszczy w klubie kibica Skry widziałam więcej pań, które były w podobnym wieku co moja babcia. Wzięliby taką babunię do Serbów, przynajmniej by chłopcy się porządnie najedli. Ale nie, oni muszą przeżywać tró lowy.


Chodzi o to, że przyjechał do nas na testy Armando Danger i potrzebuje noclegu – Nawrocki spojrzał na mnie znacząco.
Bełchatów to małe miasteczko, tam nawet nie próbują budować hoteli.
Swoją drogą – dlaczego nie zajęli się tą kwestią wcześniej, tylko po przyjeździe zawodnika?!
[Bo Imperatyw Blogaskowy, wiem].


Oznaczało to tylko jedno. Danger wprowadza się na tych kilka dni do mojego mieszkania (no, dobra… klubowego). On zajmie moje wygodne łóżko, a ja wyląduję na kanapie.
- W takim razie, niech zamieszka u nas. Ja z chęcią prześpię tych kilka dni na kanapie – odezwałam się radośnie.
Niech zna łaskę Mary Skrue!

Kolejne kłamstwo. Czy moje życie właśnie tak ma wyglądać?
Będę spać na kanapie w klubowym mieszkaniu za każdym razem, gdy przyjedzie na testy potencjalny nowy zawodnik? Świecie, dlaczego mnie tak nienawidzisz?

Będę oszukiwać wszystkich dookoła, a później samą siebie. W końcu nie będę już w stanie rozróżnić co jest prawdą, a co kłamstwem. Tak nie powinno być. Doszłam jednak do wniosku, że kwestiami moralnymi zacznę przejmować się później. W chwili obecnej to niewielkie oszustwo było jak najbardziej uzasadnione.
Oszustwo roku. Przekręty prezesa Amber Gold przy tym to mały pikuś.

Przed wejściem na halę czekał na mnie Aleks z Konstantinem. Co z tego, że padał deszcz, oni byli bez parasola, czy nawet kaptura na głowach.
Na Mary Sue trzeba czekać czy słota, czy śnieg, czy inwazja kosmitów.

Po prostu stali na tym deszczu i wesoło rozmawiali. Jakby mieli daleko do domu. Wystarczyło przecież przejść przez ulicę, kilka kroków chodnikiem wyłożonych kostką brukową w kolorze szarym i już mamy naszą klatkę. Całość zajmuje mniej niż dwie minuty.
- A Kurek mnie nazwał przed dwoma dniami nienormalną [Wiedział, co mówi] – westchnęłam, zarzucając sobie na głowę kaptur od bluzy. – Czy was do reszty pogięło? Jeszcze się przeziębicie, a później będę latać między waszymi pokojami i wysłuchiwać waszych jęków, jak to źle się czujecie.
Domowe przedszkole, odc. 35432576.

Tak przecież było z facetami. Kiedy chorowali, cały świat nagle walił się na ich głowę. Wystarczyło zwykłe przeziębienie oraz stan podgorączkowy, a już umierali. Tak było z moim ojcem, bratem, Kurkiem…
I to pozwalało jej implikować hipochondrię na całość zbioru mężczyzn? Chyba, że poznała ich wszystkich, gdy ci odwiedzali Monikę.

-Nie pochlebiajcie sobie – puściłam do blondyna oczko, a następnie wyminęłam obu panów i skierowałam swoje kroki w stronę domu.
Jako osoba z kompletem mocy merysujkowych mogła również skierować cudze kroki, dlatego zaimek dzierżawczy był tu absolutnie niezbędny.

    Boże! Co ja ci takiego zrobiłam, że tak mnie chcesz teraz ukarać?
Napisałaś blogaska. To zasługuje na wiele większe potępienie niż czekanie, aż Serbowie pobawią się w deszczu (jakkolwiek to nie brzmi) i wpuszczą cię do domu.

OD AŁtorki:
Jak tak dalej pójdzie, to zrezygnuję z tych studiów i koniec.
W tym momencie dowiedziałam się, że aŁtorka jest studentką. Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Gdyby to pisała gimnazjalistka – zrozumiałabym, bo też przeżywałam aUtorski etap romantycznych zachodów słońca, tró lowów i takich tam. Ale, na Boga, to było, kiedy miałam ze trzynaście lat, nie dwadzieścia!

Zawsze marzyłam o tym, by spać na kanapie w salonie.
Marzenia się spełniaaająąą! Tylko mocno, mocno, mocno w nie wierz!
Weź, siła tego sarkazmu niemal zwaliła mnie z krzesła.


Byłam uzależniona od moich współlokatorów oraz ich zachcianek związanych z oglądaniem telewizji. Jeśli był jakiś ciekawy film, to jeszcze dało się jakoś przeżyć. Gorzej, kiedy był to mecz piłki nożnej lub boks. Panowie siedzieli z oczami wlepionymi w ekran telewizora i nawet moje jęki [PORN ALERT!] niezadowolenia nie były w stanie ich odstraszyć. Kubańczyk wielokrotnie przepraszał, że postawił mnie w takiej sytuacji. Za każdym razem uśmiechałam się ślicznie mówiąc, że to przecież nic takiego. W rzeczywistości bardzo mi to przeszkadzało. Jakiś obcy facet mieszkał sobie w moim pokoju. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby to był któryś z Serbów. Oni jednak nie chcieli zamieniać się pokojami. Wredne małpy. Już ja to sobie zapamiętam.
Pewnie, po co mówić na głos, że coś nie pasuje, skoro można magazynować frustrację w sobie i zachowywać się potem jak ostatnia zołza...

Oba sparingi z Algierią zakończyły się zdecydowanym zwycięstwem Skry. Aleks z Konstancją mieli okazję się wykazać. Udowodnili trenerowi, że mimo takiego młodego wieku, potrafią zagrać kawał ładnej siatkówki. Swoimi zagrywkami dosłownie wbijali Algierczyków w parkiet.
Malleus Algieranarum.

Aleks popisał się niejednym siatkarskim gwoździem. Po meczu Mariusz stwierdził, że rośnie mu godny następca. Nie zabrzmiało to skromnie. Miałam też nadzieję, że Atanasijević już nie rośnie.
Uśmiałam się z tego błyskotliwego dowcipu.
I teraz bądź tu człowieku mądry – Element Komiczny czy zwykły idiotyzm?


  Przyszedł także czas Mistrzostw Europy. Jak zahipnotyzowana siedziałam przed telewizorem i oglądałam wszystkie mecze. Nie dlatego, że jakoś specjalnie mnie to fascynowało [Olka jest hipsterką i ogląda tylko to, co ją zanudza na śmierć]. Musiałam wiedzieć, czy moja umowa z Bartoszem będzie mieć finał taki, jaki chciałam. Kurek spisywał się wspaniale lub nie spisywał się w ogóle. Możdżonek nie był wystawiany do gry we wszystkich spotkaniach, ale radził sobie.
Radził sobie na ławce, gdy grali w kulki. AŁtorko, na bora, piszże po polsku!

Wszystko szło po mojej myśli. Polacy dotarli do półfinału. Niestety tam musieli spotkać się z Rosją. Z tego co słyszałam od Winiara oraz komentatorów sportowych, to dość ciężki przeciwnik. 
Jak to było? Ach, tak: ”Oglądałam wszystkie mecze”. Z nich nie szło wywnioskować, że Ruscy są nieźli?

Nikt nie wróżył już Polakom brązowego medalu. A jednak! Zaskoczyli nie nasi reprezentanci, a Rosjanie. Ich forma zupełnie się posypała. Ten mecz o brąz oglądałam razem z Winiarskim oraz moimi współlokatorami. Podczas ostatniego seta, Michał zaczął rzucać w trenera Rosji paluszkami.
Michał „Terminator” Winiarski, psia jego melodia.
Przekąskowe voodoo, special Lajkonik edition.


Przepraszam bardzo, ale kto ma to później sprzątać?
- Oj młoda, nie przejmuj się tym teraz – odezwał się Winiar, zaciskając kciuki. – Za chwilę nasi mogą wygrać mecz.
„Dorzucę jeszcze kilka paluszków, i brąz mamy w kieszeni.”
”Niech no ja tylko wyceluję mu w głowę...”


Ledwo skończył to zdanie, a nasi już świętowali brąz w Mistrzostwach Europy. Michał wygłosił mowę. Nikt w nich nie wierzył. Kiedy opuszczali Polskę, wszyscy wieszali na nich psy. Mówili, że nawet nie wyjdą z grupy, bo są zbyt słabi. Oceniali przez pryzmat tego, co widzieli na Memoriale. A teraz wszyscy ci pesymiści powinni przeprosić oraz bić pokłony.
Zwłaszcza Winiarowi i aŁtorce, za wspólnie stworzoną przemowę.
Widać, że wzorował się na Szaranowiczu.


Następnego dnia, rano, [dodałam parę zbędnych przecinków do zdania] wykonałam telefon do Kurka. Dowiedziałam się, że nie wraca do Polski razem z reprezentacją. Jego ojciec przyjechał samochodem na finał i Bartosz postanowił zabrać się razem z nim.
Sprytnie, Bartek. Objedziesz pół Europy, a przy okazji nasza boChaterka będzie musiała znaleźć inny sposób na wykpienie się od wizyty rodziców.

Ja myślę, że za tym stał jego paniczny lęk przed lataniem. Uświadomiłam go, że hotki będą zawiedzione. Nie spotkają swojego idola, nie dostaną od niego autografu.
- Nie pójdziesz też na śniadanie z premierem – zauważyłam. – Jak to jest, co? Nie wypełniasz obowiązków wobec kraju.
Przepraszam, muszę wykonać jeden telefon...
*dwie minuty później*
- Proszę mnie wysłuchać, to sprawa wagi państwowej! Zrobiłam już jajecznicę! Na boczku!


Dziesięć minut później wszystko już było ustalone. Rodzice mieli przyjechać ostatniego dnia września. Musiałam już ich uprzedzić, że nie mieszkam w Łodzi. Kiedy wspomniałam o fakcie, iż mieszkam z chłopakiem, mama omal nie zaczęła piszczeć z radości. Tak bardzo czekała, aż wreszcie znajdę w swoim życiu stabilizację.
Czy tylko ja uważam, że to dziwne, że matka nie jest zaskoczona, że jej pociecha rozwinęła tak głęboką relację, że zamieszkała z ukochanym i nie pisnęła o tym wcześniej ani słówkiem?

Może gdybym powiedziała, że olałam studia, to jakoś by to zrozumiała?
-Mamo, olałam studia, ale mieszkam z dwoma serbskimi siatkarzami.
-Dwóch serbskich siatkarzy? Weeee! Córciu, jestem taka dumna!

Dla niego wszystko musiało być idealne, tak jak to sobie wymyślił. To właśnie przez niego nie mogę powiedzieć, by moje dzieciństwo należało do udanych. Wieczne kontrolowanie. Dlatego chciałam wyjechać z rodzinnego miasta. Tutaj ojciec nie miał nade mną już żadnej kontroli. Nie mógł podejmować decyzji za mnie. Byłam w końcu niezależna i nikomu to nie przeszkadzało.
Modelowy blogaskowy zUy ojciec.

- Ola, prośbę mam do ciebie – na kanapie, obok mnie, przysiadł Konstantin.
Zwalę tę składnię na twój poziom angielskiego, Cupko.

Schowałam telefon do kieszeni spodni, a następnie przeniosłam spojrzenie na Serba. – Zabierzesz mnie do Łodzi na zakupy? Potrzebne mi są nowe ciuchy.
Yy... Sponsoring?
”Bełchatów to małe miasteczko”, odc. 235657647. Powtórka programu, proszę nie wysyłać SMS-ów.


  Zakupy to coś, co zawsze poprawia mi humor. Lubię wydać trochę pieniędzy na coś nowego. Czasem zdarza mi się kupić coś, czego później nie założę ani razu.
Ile ona zarabia w tej Skrze, że może z taką beztroską podchodzić do wydatków? -.-

Ale sam fakt posiadania własnych funduszy oraz karty kredytowej, był bardzo krzepiący. Wcześniej musiałam prosić ojca o jakieś pieniądze. Mając osiemnaście lat, on dalej uważał, że dziesięć złotych mi wystarczy.
Zapewne mając osiemnaście lat, ojciec boChaterki nawet nie planował płodzenia dzieci, a brał się za naukę imiesłowów.
Prawdziwa tragedia. Już lepiej byłoby mieć ojca alkoholika, który ci powiedział, że ma cię w de. Ale ojciec myślący, że dziesięć złotych wystarczy osiemnastolatce? Toż to patologia!


Aleks nie chce zabrać się razem z nami? – zapytałam, zakładając moje czarne, dziesięciocentymetrowe szpilki.
Dołóż jeszcze ze trzy epitety na określenie zwykłych butów na obcasie, czuję niedosyt.

Lubiłam ładnie się ubrać, kiedy jechałam do Łodzi.
W końcu to Wielkie Miasto, nieporównywalne do Bełchatowa, nie można dać po sobie poznać, że się ze wsi przyjechało.

Można tam było spotkać bardzo ciekawych ludzi.
Tak, zdecydowanie. Choć ja i moi znajomi wolimy ich nazywać „kosmitami”.

 Istniała też możliwość, że jakiś fajny facet się mną zainteresuje.
A to już Operacja „Aleks” zakończona? Chyba nie nadążam.
A nie mówiłam? Sponsoring. Ewentualnie galerianki.


Do tych czarnych szpilek założyłam białe podkolanówki, czarną spódniczkę oraz białą koszulę. Efekt był całkiem niezły.
...jeśli idzie się na rozpoczęcie roku szkolnego.

Mina Konstancji mówiła sama za siebie.
Moja też mówi sama za siebie.


-Nie no, coś ty. Nie zauważyłam – przewróciłam oczami. – To co z tym Aleksem?
- Źle się czuje i chyba poszedł spać.
- Skoro tak, to nie będziemy mu przeszkadzać.
Teraz ma opory moralne.

Winiar już mnie trochę przyzwyczaił, że jeśli chcę jechać do Łodzi, to wystarczy jeden telefon i już jest pod moim blokiem.
Firma spedycyjno-terapeutyczno-matrymonialno-przewozowa „Winiar”. Ciekawe, ile jeszcze członów będę musiała dodać, zanim to opko dobiegnie końca.

Podróż do Łodzi zajęła nam półtorej godziny.
Pięćdziesiąt kilometrów w półtorej godziny? Czym oni tam jechali, kurna – dorożką?
A w to akurat jestem skłonna uwierzyć. Znam możliwości PKS Bełchatów.


Przez ten czas zdążyłam wysłuchać wszystkich piosenek, które miał na swoim odtwarzaczu Konstantin. On za to czytał książkę. Po polsku! Postanowił w ten sposób uczyć się naszego języka. Była to pierwsza część Pottera. Podobno znał ją na pamięć, więc domyślał się, co każde ze słów mogło oznaczać.
Już to widzę:
- Alohomora, poproszę sześć bułek z sezamem.
- 1,80 zł.
- Wingardium Leviosa bardzo!


- Chodź, zanim pójdziemy na zakupy, to coś zjemy – oznajmiłam, kiedy znaleźliśmy się w Manufakturze. Nie zjadłam śniadania, więc mój żołądek zaczynał grać marsza. Tak się składało, że dysponowałam bonami zniżkowymi do McDonalda. Mogliśmy się najeść i nie płacić zbyt wiele.

Ile aŁtorka musi dostać kasy za tak perfidny product placement?

Ale ty się niezdrowo odżywiasz – zaśmiał się Konstantin, kiedy dosiadłam się do niego z tacą z naszym zamówieniem. – I zmuszasz mnie, bym też jadł tutaj. Nie ładnie.
Nie ładnie, a całkiem nieskładnie.

Idź się poskarżyć Nawrockiemu – wzruszyłam ramionami, uśmiechając się przy tym czarująco. – Przecież nie musicie trzymać żadnej, specjalnej diety.
Przecinków też nie musicie umieć stawiać. Polska to wolny kraj, nie to, co wasza Srbija.

#28 - Micha w krainie czarów

|
Drodzy Szalikowcy, najmocniej przepraszamy (a raczej: Tuśka przeprasza), ale ze względów losowych nie pojawi się dziś druga część bełchatowskiej przygody Olka i Olki – na pocieszenie, za nową świecką tradycją, słodkie zwierzątko:


Nie myślcie jednak, że pozostawię Was w tym tygodniu bez analizy – tym razem sięgnęłam po naprawdę mocny kaliber. Opko wyjątkowo nie zostało opublikowane na blogasku, a na forum Michaela Ballacka. Nie umniejsza to jednak opkowatości całego dzieUa.

W tym miejscu musi się pojawić ostrzeżenie. A nawet dwa.

1) Analiza tylko dla ludzi o żelaznych nerwach. Tym razem nie żartuję – podczas analizowania tekstu musiałam robić przerwy praktycznie co akapit i dochodzić przynajmniej dziesięć minut do siebie. Nie odpowiadam za uczucie zniesmaczenia towarzyszące lekturze.
2) Nie nastawiajcie się – nie będzie salw śmiechu. Równie dobrze mogłabym skopiować całe opko i je tu wstawić, bo moje komentarze to głównie wołanie o pomoc do skupisk leśnych z przewagą drzew iglastych. Mam nadzieję, że nie wyszło jednak aż tak źle.

A zatem dziś nadszedł dzień, który pogodzi fanów piłki nożnej i fantasy. Zapewniam Was, że zapamiętacie go na długo.


od aŁtorki: Nie jest ono tylko o Miszy, ale o kilku jeszcze innych piłkarzach... 
Cescku Fabregasie, Fernando Torresie, czasami Luce Tonim i Cristiano Ronaldo, ale oni tylko sladowo....
Może także zawierać śladowe ilości orzechów.

“Miłość potrzebuje czasu” 

2007 (maj) 

Siedziałam na nudnym przyjęciu. 
Nie chciałam tu być, ale zaprosiła mnie moje kumpelka i nie mogłam jej odmówić. Nie miałam nastroju do zabawy, ale przyszłam.
Imprezy to w końcu zafajdany opkowy obowiązek, którego nie można ot tak bagatelizować.

Myślałam że uda mi się zapomnieć o rozstaniu z chłopakiem, o którym gadał chyba już cały Londyn, w końcu rozstałam się z jednym z najlepszych zawodników w Arsenalu, czyli z Cesciem Fabregasem. Rozstaliśmy się w zgodzie, ale bolało mnie to jak cholera. Musiałam jednak to zrobić. Nie mogłam go dłużej narażać. Nie byłam zwykłą dziewczyną. Pochodziłam z rodziny o bardzo długiej i dziwnej tradycji.
Szlachetny i starożytny ród Ballacków?

A jakiej rodzinnej tajemnicy musiałam chronić i co spowodowało że musiałam się rozstać z człowiekiem, którego kochałam jak nikogo wcześniej? Od wieków mieliśmy nadprzyrodzone moce, czarodziejskie moce, które powodowały że mogliśmy walczyć ze wszelakiego rodzaju dziwactwami z piekieł czy mutacjami ludzkiej ręki.
Tak, kochani. Oto opko o piłkarzach z elementami fantastyki. Nie obrażę się, jeśli po prostu klikniecie na krzyżyk w prawym górnym rogu, bo to będzie świadczyło o posiadaniu instynktu samozachowawczego.

Pochodziliśmy z Hiszpanii, z Madrytu. Tam mieszkaliśmy od wczesnego średniowiecza, w przepięknym zamku, na obrzeżach miasta. Byłam do tej walki przygotowywana od małego. Miałam rządzić całym klanem, jak przyjdzie mój czas.
Ród może pradawny, ale jaki postępowy – kobieta jako nestorka!

Czy miałam prawo do życia prywatnego? I tu pojawiał się kolejny kłopot. Nie miałam do tego prawa. [Aha]. Mogło się to skończyć tragicznie.
”Wszystko musiałam robić publicznie, w przeciwnym razie mogłabym narazić się starszeństwu”.

Nie mogłam mieć dzieci, bo mogły z nich wyrosnąć monstra, z którymi walczyłam na co dzień.
To znaczy czarownica + zwykły człowiek = monstrum? Chyba nie łapię tej genetyki.

Zawsze sobie z tym radziłam, ale los postawił mi na drodze Cesca i już nie potrafiłam powstrzymać się.
...przed stawianiem nieakcentowanego wyrazu na końcu zdania.

Zwyczajnie zakochałam się do nieprzytomności. Był takim facetem, jakiego chciałam mieć. Konkretny, bez zadufania w sobie, przystojny. Od razu, kiedy się pierwszy raz się spotkaliśmy, zakochaliśmy się w sobie.
Opkowa norma.

Wstyd się przyznać, ale jeszcze tego samego wieczoru wylądowaliśmy w łóżku.
Patrz komentarz wyżej.

Tutaj też miałam na co narzekać. Cesc był idealnym kochankiem.
”Zawsze marzyłam o facecie, który nie potrafiłby odróżnić pochwy od poszwy”.

Przy nim zapomniałam o ciążącym nad nami fatum, klątwie. Przypomniał mi o tym dopiero Misza Ballack. A co on mógł mieć z tym wszystkim wspólnego? Ano pochodził z identycznej rodziny co ja, od strony matki, tyle że o serbskich korzeniach.
Wikipedia coś tam przebąkuje o jego niewyjaśnionym związku z Serbami łużyckimi, ale to należałoby uwzględnić. W przeciwnym razie ktoś mógłby sobie wyobrazić Ballacka raczącego się rakiją i malującego na murach „Kosovo je Srbija”.

Nasze rody zawsze ze sobą bardzo ściśle współpracowały. Doszło nawet do kilku małżeństw, na przełomie dziejów tej przyjaźni, więc byliśmy ze sobą nawet spokrewnieni, ale w bardzo odległym stosunku.
W stopniu. Chyba, że ten „stosunek” nie został tu użyty przypadkowo.

Dlatego łączono nas w parę, mieliśmy oboje przejąć władzę i już na wieki połączyć rodziny.
Dzisiaj Polska i Europa, jutro cały glob!

Niestety na drodze stanęła Simone i nic z tego nie wyszło. 
No to klops. Nie dałoby się na niej użyć tych antydemonowych mocy?

Zostaliśmy natomiast przyjaciółmi, bardzo bliskimi przyjaciółmi. No dobra, czasami ze sobą sypialiśmy, ale bardzo rzadko.
W dawkach homeopatycznych.

“Jak z nim nie zerwiesz, to dojdzie do tragedii i dobrze o tym wiesz. Chyba nie chcesz go na to narażać, co?” Upomniał mnie, kiedy zobaczył jak bardzo zbliżyliśmy się do siebie.
Przez chwilę zastanawiałam się, dlaczego Ballack mówi o sobie w trzeciej osobie, ale doszłam do wniosku, że chodziło tu o Cesca. Miesiące analiz robią swoje.

“Masz rację. Za bardzo go kocham. a ty? Możesz narażać Simone?” Zerknęłam na niego. “Mogę, bo ona wie na co się pisze.” Powiedział krótko.
”Bardzo chętnie spłodzi mi małe demonki”.
[Irytujący jest ten sposób przedstawiana dialogów, tu je Polsza, aŁtorko, tu się używa myślników].


“Co jest, mała? Jeszcze się nie pogodziłaś ze stratą? No dobra, przegiąłem. Nie powinienem tak mówić. Chodź, przejdziemy się.” Dosiadł się Misza. “Czemu nie. Ty jeden możesz spowodować, że choć na chwilę zapomnę o Cescu.” Zgodziłam się, dobrze wiedząc jak będzie wyglądał nasz “spacer”. “No właśnie.” Misza też zdawał sobie z tego sprawę.
Ostatni raz Wam radzę: wyłączcie przeglądarkę i idźcie na spa... się przewietrzyć.

Jak tylko byliśmy poza zasięgiem wzroku bawiących się ludzi, zaczęliśmy się całować jak szaleni. Lubiłam smak ust Miszy. Były takie słodkie i miękkie.
Może to jego urok:

Może to szminka pożyczona od Ronaldo.


Misza pchnął mnie na ścianę i lekko podsadził. Oplotłam go nogami wokół tułowia. Moja spódnica powędrowała do góry, a spodnie Miszy w dół.
A potem na odwrót.

Ogarnięty dzikim szałem, zerwał ze mnie majtki.
Ballack miażdżyć!

Czułam jego penis wchodzi we mnie i wypełnia.
Trzewia boChaterki w tym czasie popijały herbatkę w sąsiednim instytucie anatomii.

Poruszaliśmy tylko sobie znanymi ruchami, dobrze wiedząc jak doprowadzić się do szału.
W młodości odbyli praktyki w Ministerstwie Głupich Kroków.

Kiedy tylko przyszedł szczyt, nie mogłam się opanować i głośno jęknęłam.
Zawsze uważała, że góra i Mahomet to była tylko przenośnia.

Nie wiem czemu, miałam ochotę zostać w nich jak najdłużej. Były mocne i takie bezpieczne. Ja, wielka czarownica, potrzebowałam tego jak mała, zagubiona dziewczynka. Misza od razu to wyczuł i mocniej mnie przytulił. “Czy moglibyśmy…?” Jakoś nie mogło mi to przejść przez gardło. “Będę na ciebie czekał po imprezie. Simone nie ma ze mną. Ta noc, kochanie, należy tylko do nas.”
Tak, tego będzie jeszcze więcej.

Impreza niemiłosiernie się dłużyła, a najgorsze było to, że Cesc zjawił się na niej. Cały czas szukał kontaktu ze mną, a ja równie uporczywie go unikałam. “Musimy pogadać. Wyjaśnij mi czemu mnie zostawiłaś. W końcu było nam ze sobą tak dobrze. Wydawało mi się, że to już na zawsze.” Dorwał mnie, kiedy wychodziłam z kuchni.
Amputacja osobowości przebiegła bez komplikacji.

“Takiej szmaty jak ty już dawno nie widziałem. Może i nie mam doświadczenia z kobietami, ale jak się na ciebie patrzy nie trzeba go mieć.” Wysyczał mi do ucha Fernando Torres, łapiąc mnie za ramię. 
Aha, rozumiem. To jest opko zredukowane tylko do seksu i gwałtów. Opisy ubioru i schodzenie na śniadanie możemy sobie dośpiewać sami.

Wyrwałam mu się. Kiedy uszłam już spory kawałek i byłam pewna że nikt mnie widzi, a nie nie słyszy, runęłam na kolana i wydobyłam z siebie taki krzyk, że chyba wszystkie ptaki na drzewach pouciekały. W ten sposób wyrzuciłam z siebie cały ból i rozpacz. “DLACZEGO!!!!” To były słowa, które krzyknęłam.
”Dlaczego wykrzyknik wykrzyknik wykrzyknik wykrzyknik” - racja, aż pięć słów.

Pobiegłam do Miszy, chcąc jak najszybciej przytulić się do niego. “Już, już, kochanie. Wszystko się jakoś ułoży. Nie płacz.” Pocieszał mnie jak umiał, zszokowany moim stanem. “To dla niego zostawiłaś Cesca?! Ludzie kochani, on ma troje dzieci i kobietę od lat! Zostawiłaś go dla takiego związku?!” Wrzasnął nagle Fernando.
Torres – obrońca moralności.

Stał w progu, a z jego oczu biły pioruny.
Jak fantasy, to na całego.
[Fernando Thorres?]


Odwróciłam się do niego i już miałam podejść, ale Misza mnie powstrzymał. “Ja to załatwię, bo jeszcze coś mu zrobisz.” Uznał. “No co? Co mi zrobisz, debilu?” Fernando odsunął się przestraszony. “Niczego nie widziałeś, chłopcze. O niczym nie wiesz. Czy to jasne?” Głos Miszy był mocno zmieniony, a oczy były…żółte.


“Nic nie wiem, nic nie widziałem.” Fernando powtarzał jak robot, wpatrując się w niego. Misza odwrócił go i otworzył drzwi. “Poczekaj, jeszcze cos mu każę zrobić.” Zatrzymałam go.
”Zmyj naczynia, wynieś śmieci, odkurz podłogi...”

Podeszłam do Fernando i delikatnie go pogłaskałam po policzku. Spojrzał się na mnie pustym wzrokiem. “Nie, tak to nie będzie miało zamierzonego efektu. Zrobi to jak robot. Uwolnij go.”
Zrobi co? Jak niepamiętanie wydarzenia może być równe zrobieniu czegoś?!

“Jak sobie życzysz, skarbie.” Strzelił z placów.
I wykręcił sobie alejki.

“Co jest, do cholery? Co ja tu robię?” Fernando skoczył jak oparzony. “Nic takiego, tleniony.” Powiedziałam i zaczęłam go łapczywie całować.
Nic takiego, tylko występujesz w opku jakiejś niewyżytej fanki Ballacka. Rozgość się.

Na początku opierał się, ale ja dobrze wiedziałam jak zrobić, żeby zmiękł jak wosk w moich ramionach. Muszę przyznać, że ten pocałunek był błogim i cudownym doświadczeniem. Fernando może nie miał doświadczenia, ale za posiadał mnóstwo żaru, co mnie podniecało na maxa.
Fernando nie miał doświadczenia, w końcu akcja opka toczy się w 2007 roku, gdy Torres kończy 23 lata i Olalla go nie interesuje, bo dopiero zaczyna miewać sny z paniami w rolach głównych.

“Przekaż ten pocałunek Cescowi.” Wyszeptałam mu do ucha, kiedy skończyliśmy.
A to się Fabregas zdziwi. Z drugiej strony, w końcu to on jest mistrzem podrywu.

“To nie jest ważne w tej chwili. Po prostu mu go przekaż.” Oparłam czoło o jego. “ W takim razie muszę sobie to dobrze utrwalić.” Znów muskał moje usta. Ten pocałunek był jeszcze bardziej namiętny, bo tym razem to Fernando przejął stery. Oparł mnie o ścianę, a jego dłoń wsunęła się pod moją spódnicę. Nie byłam w stanie nic zrobić i powiedzieć.
A ja nie jestem w stanie tego komentować :(.

Posuwał się w kierunku mojego łona.
Z prędkością płyt tektonicznych.

Drażnił moją łechtaczkę dość sprawnie, nie odrywając ust od moich. “Co ja robię?” Nagle oprzytomniał.
*przerażona* U-u, co ty tutaj robisz?

Delikatnie pieściłam jego twardą męskość. Jęknął i już był na kolanach.
To się nazywa dźwignia jednostronna.

Podciągnął mi spódnicę do pasa i zabrał się do pracy.
Podśpiewując pod nosem pieśń robotniczą.

Nie był może w tym arcymistrzem, ale mnie to nie przeszkadzało. 
Do tytułu przodownika nieważne są umiejętności, ale chęci.

“Potrzebna ci jest pomoc, młody.” Zbliżył się Misza. Zaczął mnie zmysłowo całować. Jego usta były doświadczone i doskonale znały moje.
Usta miały już za sobą 30 lat pracy i powoli myślały o przejściu na emeryturę.

Powoli zdjął moją bluzkę. Nigdy nie noszę stanika, więc od razu mógł przejść piętro niżej.
Słucham?

Bawił się moimi dużymi piersiami, ssąc, liżąc sutki. To wszystko połączone z zabiegami Fernando było czymś nie do opisania. Miałam ochotę zawyć.
*wyje* Borzeee!

Wiedziałam jaki kolor mają moje oczy, więc mocno je zacisnęłam.
*zdezorientowana* A co do tego mają oczy?

“To nie far ze ja jestem naga, a wy ubrani [to dolce far niente]. Na co jeszcze czekacie? Wyskakiwać mi z ciuszków.” Nakazałam im, sadowiąc się na ziemi w bardzo wyuzdanej pozie. Misza miał łatwiej, bo był koszulce i dżinsach, Błyskawicznie był nagi. Jego ciało było arcydziełem boskiej ręki. Doskonale zbudowany i o ciemnej karnacji [Bóg-Murzyn?]. Błyszczał od potu, co powodowało u mnie ekstazę. Od kiedy pamiętam, czyli od zawsze, miałam o nich bardzo dzikie fantazje. Jedna z nich właśnie się uiszczała.
Uiszczała niczym opłata za moje wizyty u psychiatry po przeczytaniu tego czegoś.

Fernando miał kłopoty z pozbyciem się koszuli, za dużo było guzików do rozpinania, a on był jak dzikie zwierzę, uwolnione z więzów. Zirytowany Misza szarpnął nią tak mocno że posypały się wszystkie. Spodnie legły koło niej, a Dzieciak pokazał nam czym Matka Hiszpania go obdarzyła.
Nadal łudzę się, że paszportem.

I cholera, obdarzyła jak się patrzy! Takiego dużego instrumentu nie widziałam już dawno.
Paszportem i gitarą klasyczną, na pewno.

“Zrób to, młody. Pokaż mi co nim potrafisz.” Rozstawiłam nogi jak najszerzej się dało.
Pod kątem 360 stopni.

Taki instrument tylko dziewicom nie był miły.
One wolały grę na mandolinie.

Fernando Poruszał się jak szalony, cały czas trzymając mnie za nadgarstki. Kiedy przyszło spełnienie miałam dosłownie gwiazdki przed oczami. On też krzyczał.
Gwiazdki przed oczami = krzyk? Muszę uważać, gdy następny raz udam się na obserwacje nieba.

Opadliśmy na ziemię, wyczerpani, ale zadowoleni. “Chyba przyszła moja kolej, co?” Odezwał się Misza, zbliżając się do mnie. “Oczywiście, skarbie.” Uklękłam, wypinając pośladki.
Nie chcę wiedzieć, co aŁtorka bierze i jakie filmy ogląda.

On jednak odwrócił mnie z powrotem. “Nie jesteś jakąś dziwką.” Spojrzał się na mnie.
Właśnie, proszę tu po bożemu!

“Nie tylko szmaty za pieniądze tak robią i dobrze o tym wiesz. Lepiej powiedz, że nie lubisz tej pozycji i tyle. Do niczego nie będę cię zmuszała.” Uniosłam lekko brwi. “ W tym szkopuł że ja za bardzo ją lubię i nie panuję wtedy nad sobą, a wiesz co się wtedy ze mną dzieje.” Bawił się moim łonem.
Podrzucał je do góry i przygryzał niczym jamnik piszczącą zabawkę.

Misza pchnął mnie na ziemię i położył się na mnie. Nie dał mi żadnej możliwości ruchu. Po prostu posiadł mnie i warcząc, parł jak zwierzę.

Żartowałam z tą zabawką!


“Ludzie święci, co to było?” Fernando był autentycznie przerażony.
Nando, ja to piszę skulona w kącie za szafą.

Pokój Cesca był w tym samym hotelu, tyle że dwa piętra wyżej. Dostanie się tam nie zabrało nam zbyt wiele czasu. “Precz z łapami, zboczeńcu!” Krzyczał, kiedy kumpel zbliżył się do niego, żeby zrobić to, o co go w nocy poprosiłam.
Nie wierzę, że Torres wziął słowa boChaterki aż tak poważnie.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam swojej duszy na chwilę poszybować w kierunku ciała Fernando. Kiedy się tam usadowiła, mogłam działać.
Babcia Weatherwax i jej Pożyczanie mogą się schować.

“To nie Fernando cię całuje tylko ja, kochanie.” Wypowiedziałam ten słowa jego ustami. “Tobie to już całkowicie odbija, Dzieciak. I ja mam w to uwierzyć?” Cesc nie dowierzał. “Obiecałeś mi, że weźmiemy ślub nad brzegiem morza, w Hiszpanii. Tylko ty, ja i ksiądz, nikogo więcej.” Powiedziałam spokojnie. “Zgadza się, ale o tym wiedziała tylko Soledad. Nikomu się z tego nie zwierzaliśmy, bo ona nie chciała. Gadaj skąd o tym wiesz?” Cesc lekko go popchnął. „Spójrz się w moje oczy i powiedz kogo widzisz?” Nakazałam mu. „Soledad? To nie możliwe. Przecież ty żyjesz.”

Muszę zrobić sobie przerwę. Kolejną.

Bez słowa pocałowałam go. To znaczy, Fernando zrobił to i tu był pies pogrzebany, bo akurat na to wszedł Luca Toni.
Nie, nie, tylko nie trójkąt yaoi z Tonim. AŁtorka będzie mnie mieć na sumieniu.

„O cholera, powinienem zapukać. Nie, no nie przeszkadzajcie sobie. Ja tam wszystko rozumiem i jestem człowiekiem wyrozumiałym. I nikomu nie powiem.” Zapewnił ich, zaszokowany. I właśnie w tym momencie postanowiłam podziękować za gościnę ciału Fernando. „Daj spokój, nie było tak jak myślisz.” Cesc próbował wszystko wyjaśnić Włochowi.
”Widzisz, bo moja ex jest czarownicą i na parę minut pożyczyła ciało Torresa, by móc mnie pocałować i jednocześnie gzić się z Ballackiem. Czy czegoś jeszcze nie rozumiesz?”

“Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Nie jestem kretynem jak niektórzy myślą.” Luca poklepał go po ramieniu. “Ale ja i Torres nie jesteśmy parką ani kochankami. Tak jakoś wyszło. Jestem smutny po rozstaniu z Soledad i Fernando próbował mnie pocieszyć. To był taki spontan, nic więcej.”
To jest głupie. GŁUPIE!

“Nie, no dzięki, kochanie, gdziekolwiek jesteś! Teraz ja i Dzieciak jesteśmy gejami!” Krzyknął wściekły Cesc, jakby szukając mnie. “Przepraszam.” Stanęłam w progu.
A wcześniej nie mogła przyjść, bo?
[Ballack na niej siedział].


“Ty mnie tu nie przepraszaj, tylko gadaj jak mogłaś wleść do ciała blondasa i mnie obcałowywać?” Pioruny biły mu z oczu. “Jestem czarownicą.” Powiedziałam krótko. Zacisnęłam oczy, żeby nie widzieć twarzy ukochanego (?). “Czym jesteś? Nie, ja w to nie wieżę.”
A ja nie basztę w to, że czytam fantazje erotyczne jakiejś nastolatki o piłkarzach i czarownicy. Jeżu kolczasty, jak to głupio brzmi!

“A fakt że weszłam duszą do ciała Fernando, cię nie przekonuje? Ile osób znasz, które to potrafią?” Tym razem już patrzyłam na niego. Miał wypisane na twarzy strach i szok. “Masz rację. Ale czemu mi o tym słowem nie powiedziałaś? Byliśmy ze sobą tak długo.”
Czekajcie, ustalmy fakty.
Wyobraźcie sobie, że jesteście z założenia heteroseksualnym facetem i nagle podchodzi do was kolega z reprezentacji, namiętnie całuje i tłumaczy, że jest duszą waszej ex-dziewczyny w ciele owego kolegi. Chwilę potem ta sama dziewczyna wyznaje, że jest czarownicą. Jak reagujecie? „Ok, masz rację, czemu się nie pochwaliłaś?”.


Cesc podszedł do mnie i niepewnie objął. Znów byłam w jego ramionach, znów poczułam się szczęśliwa. “A skąd Ballack wszystkim wie?” Zdziwił się, kiedy zobaczył Miszę w progu. “On jest taki jak ja.”


2008 (maj) 
Patrzyłam na dziecięce łóżeczko przede mną… 
Leżał w nim mały chłopczyk. Teraz spał i wyglądał słodko, ale wystarczyło że otworzył oczka, a już było wiadomo czyim jest synem… 
Moim i… Miszy! 
Co ona ma z tymi oczami? Ballack to drugi Edward Cullen czy jak?

Był owocem szalonej nocy z przed roku.
Była tak szalona, że „s” opuściło „sprzed” i zostało zastąpione przed odseparowane „z”.

Byłam szczęśliwa z Cesciem i reszta nie miała znaczenia. Przyjął moją inność i nie przejmował się tym. Bał się tylko o mnie, kiedy ruszałam na łowy.
Na łowy? Strach się zapytać, ile tych monstrów, przed którymi boChaterka nas broni, krąży po świecie.

“Tylko wróć do mnie, kochanie.” Prosił mnie, kiedy wychodziłam. “A gdzie miałabym iść?” Śmiałam się. “Nie wiem, może jakieś monstrum mi cię uwiedzie i co wtedy?”
Już chyba gorzej być nie może.

Któregoś dnia obudziłam się w fatalnym stanie. Czułam się niedobrze i wymiotowałam aż do południa. “Pewnie zjadłaś coś nieświeżego, kochanie. Przebiedzisz dziś się na lekkim jedzonku i tyle.” Uznał Cesc, podając mi ręcznik, kiedy wisiałam na klopiku. “Nie zjadłam nic nieświeżego, tylko jestem w ciąży, kretynie.” Warczałam, nie wiedzieć czemu.
Jeśli sensacje żołądkowe są tak pewnym objawem ciąży, to powinnam być już wieloródką.

“Soledad, przestań. Nic przecież nie zrobiłem.” Cesc zmarszczył brwi. “Wiem i przepraszam, skarbie. Ja chyba wiem, dlaczego taka jestem. Dziecko we mnie powoduje, że jestem zła. Czyli wiem też kto jest ojcem.” Usiadłam na ziemi.
Borze, to jest „Zmierzch”. To jest naprawdę „Zmierzch”, pisany zanim „Zmierzch” stał się popularny. Stephenie Meyer zżynała bezczelnie z opka o Ballacku.

“To niemożliwe, żebyś wiedziała. Ok., to było głupie co powiedziałem. Chyba ja nim nie jestem, co?” Posmutniał. “A jak myślisz, karakańcu [karaczanie w kagańcu?]? No jasne, że nie. Misza nim jest.” 
Dziecko psuje jej humor = jego ojcem jest Ballack. Jakby się nad tym zastanowić, to ma to sens.

“Wiem że to nie ty mówisz, więc nie słyszałem tego. Trzeba znaleźć Ballacka i mu powiedzieć.” Cesc nie reagował na moje zaczepki. “Nie musimy szukać. Jego pomiot dobrze wie, gdzie on jest. Idziemy.”
Michael to szczwana bestia – zainstalował w zarodku odbiornik GPS i wgrał „daddy mode”. Różnych rzeczy można dokonać, gdy jest się piłkarzem-czarodziejem.

Złapałam go za koszulkę. Popchnęłam go przed siebie. Nic nie powiedział, tylko się na nie spojrzał. Było w jego oczach tyle smutku. “O cholera! I co my teraz zrobimy?” To były pierwsze słowa Miszy.
Akapity – one istnieją.

“Użyj, debilu, resztki rozumu. Urodzę je, a potem rób z nim co chcesz. Nie zależy mi na nim.” Roześmiałam się demonicznie.
Matki porzucające dzieci na śmietnikach zawsze kwitują to szalonym „mwahaha”.

“Zamknij się, młody i nie kieruj matki słowami, bo sobie pogadamy jak tylko pokażesz się na tym świecie.” Misza powiedział wprost do mojego brzucha.
Nie chcę wiedzieć, jaką informację genetyczną niosą plemniki Ballacka, skoro dochodzi do czegoś takiego.

Miał spore doświadczenie z takim dzieckiem, nawet kiedy to jeszcze było wielkości pestki, w moim brzuchu. Louis, jego najstarszy syn, był podobny, ale na pewno nie tak zły jak ten.
Szatańska blastula atakuje!

“Musimy to na razie ukryć. Rodziny nie mogą się o niczym dowiedzieć.” Szybko usiadłam na krześle, które mi podsunął przestraszony Cesc. “A dlaczego nie mogą? Przecież to nowy członek rodziny i trzeba się cieszyć.” Zdziwił się, siadając koło mnie.
Tak, cieszyć się – bachor ledwo wytworzył trzy listki zarodkowe, a już pyskuje.

“My nie nie jesteśmy normalnymi rodzinami. Mamy pewne zwyczaje, które niekoniecznie nadążają z duchem czasu. A poza tym to będzie dla nich świetny pretekst żeby nas zmusić do ślubu. O niczym bardziej nie marzą jak o połączeniu się w jeden ród, bez względu na wszystko.” 
Chwilunia, w pierwszej części była mowa o tym, że to boChaterka miała stanąć na czele klanu, więc w pewnym sensie postępowi są. A poza tym, chyba nie mają w każdym pokoleniu po jednym dziecku, by powstał „jeden ród”, co nie? Gdyby przy każdym ślubie dwie rodziny miały się łączyć w jedną wielką, to rychło spełniłyby się słowa piosenki Bayer Fulla.

“Będziesz musiał mi pomóc. Ten mały na pewno od samego początku będzie diabłem wcielonym, a my musimy go nakierować na ludzi.” 
”...żeby ich zjadł”.

Nagle zobaczyłam w progu Louisa. Miał bardzo lisi wyraz twarzy.


Odwrócił się i pobiegł. Słychać było tylko tupot jego małych stópek. Misza natychmiast z nim ruszył. Na wszelki wypadek zrobiłam to samo. Cesc tez pobiegł za nami, nadal. w szoku.
- A co mi tam – Tuśka wzruszyła ramionami i dołączyła do korowodu.

Nie szedłeś chyba opowiedzieć mamie wszystko co usłyszałeś , co?” Ojciec posadził sobie go na kolanach. “Rzeczywiście, ciebie nie da się wrobić. Powiedz mi, dlaczego bym nie miał powiedzieć mamie, że dorobiłeś jej rogi z tą szmatą, co? I na dokładkę, że będziecie mieli bachora? No powiedz, dlaczego? W końcu jest moją matką.”
*stwierdza, że żuchwa zadomowiła się już na podłodze* Jest sens w ogóle pisać, że w 2008 roku Louis miał siedem lat?

Spojrzał się na niego tak złym wzrokiem, aż mi się zimno zrobiło. Mówił jak całkiem dorosły człowiek, a nie jeszcze siedmioletnie dziecko.
Mówił jak jakiś degenerat!

Jedną z wielu rzeczy, które wyróżniały takie małe diabełki jak on, była nieprzeciętna inteligencja.
I słownictwo rodem z tekstów amerykańskich raperów.

Z tego co mi mówił Misza, Louis nauczył się chodzić jak miał zaledwie pięć miesięcy, a mówić, i to pełnymi zdaniami jak miał niespełna półtora roku. Doskonale radził sobie z czytaniem i pisaniem już w wieku pięciu lat.
Opkowe dzieci nie takie rzeczy robią!
[A serio: poza chodzeniem w wieku pięciu miesięcy – co jest oznaką nie tyle ponadprzeciętnej inteligencji, ile wybitnego kręgosłupa – nie ma w tym nic nadzwyczajnego].


Potrafił wykorzystywać swój nieprzeciętny rozum do wielu niekoniecznie dobrych sprawek. Nigdy nie żywił do nikogo jakiś głębszych uczuć, nawet do matki czy ojca. Z tym tylko że Miszy bał się, a przynajmniej na razie. Donosił, knuł, o ile miało mu to jakoś pomóc. Nie miał żadnych skrupułów.
Synalek może się schować.

“Oczywiście, że jej nic nie powiesz, bo wtedy sobie inaczej pogadamy, młody. Chyba nie chcesz żebym się zdenerwował, co?” Misza złapał go za policzki i lekko ścisnął. Przestraszony malec, potrząsnął głową. Szybko zeskoczył z kolan ojca i uciekł.
*szybko wykręca numer 112* Co za patologia...

“Jak się urodzi ten dzieciak, to już mi nie podskoczysz. Obaj cię załatwimy.” 
Czy Ballackowi właśnie zagroził jego pierworodny, że go poszczuje noworodkiem?

“Nie możemy dopuścić do tego, żeby Louis za wiele zadawał się z naszym dzieckiem. On już kombinuje jak to wykorzystać.” Wyszeptałam Miszy do ucha. Wiedziałam że razem z naszym dzieckiem stworzą parkę z piekła rodem.
Mordercza blastula jako broń masowego rażenia.

“Masz rację. Ale tak całkiem nie możemy ich izolować. W końcu to rodzeństwo.” Poparł mnie Misza.
Co z tego, że to diabły wcielone – muszą się przecież razem pobawić!

No i zaczęło się! Ta ciąża była bardzo trudna. Często nie byłam sobą. Nie raz uderzyłam Cesca bez powodu. Wiecznie miałam ochotę na seks.
Czy ten zarodek to jakaś kopalnia testosteronu?!

Oczywiście faktu mojego stanu nie dało się przed rodzinami ukryć. Kiedy tylko dowiedzieli się, oczywiście do Louisa, od razu zaczęli nas namawiać do ślubu.
Faktu, że Michael jest żonaty i że siedmioletnie dzieci lubią snuć niestworzone historie w ogóle nie wzięli pod uwagę.

“Tak będzie najlepiej. Nie każcie nam użyć bardziej radykalnych środków.” Powiedział mój dziadek, głowa mojej rodziny, w poparciu babci Miszy.
Mogą brać ślub w trumnie, byle związek był pobłogosławiony.

“Czy mógłbyś, kretynie, coś powiedzieć i choć przez chwilę być facetem, a nie tylko babą z jajami w gaciach?!” Szturchnęłam go tak mocno, że spadł z krzesła. Była to akurat chwila mojego drugiego ja, kierowanego przez dziecko.
Zaraz moje drugie ja, kierowane przez zdrowy rozsądek, zacznie rzucać ciężkimi przedmiotami w aŁtorkę.

“Ja tez nie chcę się z nią żenić! Kocham Simone!” Wieszczcie poparł mnie.
Wieszczę rychłe załamanie nerwowe.

“Czyli musimy użyć siły. Oboje dobrze znacie prawa naszych rodów. Jesteście przyszłymi ich władcami i będziecie mieli ze sobą potomstwo. Albo weźmiecie ślub, albo rzucimy na was klątwę i już nigdy nie zaznacie szczęścia.” Babcia Miszy była bardzo stanowcza.
A to nie lepiej zmusić ich czarami do ślubu? Z emo-władców zbytniego pożytku nie będzie.

“A tak na marginesie, to ta twoja kochana Simone nie jest ci wcale taka wierna.” Dodała po chwili, chichocząc.
No tak, musi być Zła Różowa Barbie.

Cesc był załamany, bo mnie kochał. “Zawsze będziesz tylko ty. Ten świstek papieru nic nie znaczy.” Obiecałam mu.
Współdzielone łoże też nie.

Ceremonia była bardzo skromna, tylko świadkowie, rodzice i ksiądz.
Nawet pary młodej nie było.

“Teraz kiedy już jesteście pobłogosławieni jak należy, przez nas, powiemy cos bardzo ważnego. Oboje jesteśmy już bardzo starzy i nie mamy już takiej siły jak kiedyś. Postanowiliśmy oddać wam władzę, z nadzieją pokierujecie teraz już jednym rodem jak należy. Od teraz to wy wszystkim rządzicie. Zasiądziecie na tych tronach jak tylko urodzi się dziecko. I jeszcze jedno, to małe nigdy nie może przejąć władzy po was, czy to jasne?” Mój dziadek spojrzał mi się głęboko w oczy. “Nigdy nie przejmie.” Kiwnęłam głową.
Ballack i boChaterka poznali tajemnicę nieśmiertelności i dziecko dostanie figę, nie władzę.

“Na szczęście będziecie mieć jeszcze nie jedno dzieciątko, tym razem już dobre.” Moja mama pogłaskała mnie po głowie. 
Nie rozumiem – to dlaczego to pierwsze dziecko jest „zepsute”? To taki prototyp, później już tylko doskonalsze wersje?

Mój wzrok powędrował w stronę mojego męża. On też się na mnie spojrzał. Moja matka potrafiła czytać w przyszłości! Nasza poślubna noc była istnym cyrkiem.
I tak powstało „dobre dzieciątko”.

Musieliśmy spać w jednym łóżku, a jakoś nie mieliśmy na to najmniejszej ochoty. 
Dwa rozdziały temu nie trzeba było ich do tego namawiać.

Kiedy wróciłam do pokoju, Misza siedział na parapecie okna i patrzył na księżyc. Był okrągły i jakoś tak złowieszczy. 
Zmarszczył Morze Spokoju i splunął z krateru Tycho.

Bez słowa wyciągnęłam do niego rękę. Podszedł do mnie i przytulił [ten Księżyc].“Jakoś to będzie, aniele. Musimy się do wszystkiego przyzwyczaić.” Westchnął ciężko. “No , na przykład do tego że teraz nazywam się Ballack. Nawet ładnie brzmi, Soledad Ballack.” Zaśmiałam się. Najśmieszniejszy jednak był pierwszy trening kadry narodowej Niemiec.
AŁtorka przypomniała sobie, że pisze fanfic o piłkarzach! Niesamowite!

“Ty, a gdzie jest Simone? Odprawiłeś ją?” Zdziwił się Łukasz Podolski jak na nim się na nim zjawiłam.
- Michael, powiedz swojej nowej dziewczynie, żeby ze mnie zeszła – dodał.

Można tak powiedzieć. Poznaj moją żonę, Soledad.” Przedstawił mnie. “Miło mi.” Wyciągnęłam do Polaka rękę. “Mnie też jest miło.” Uścisnął ją. Nagle zobaczyłam jego całą przyszłość, jasną i szczęśliwą. Dzieci, wnuki, śmierć w bardzo podeszłym wieku. Kariera też zapowiadała się wspaniale.
Coś wybiórcze są moce naszej boChaterki. Albo po prostu Poldi wytwarza wokół siebie profetyczną aurę.

“Hej, chłopaki! To jest Soledad Ballack! Żona naszego Miszy!” Krzyknął kiedy weszliśmy na boisko. No i zaczęły się zbiorowe gratulacje, okrzyki.
Wszyscy świętowali pozbycie się Simone? A w „Deutschland. Ein Sommermärchen” wydawało się, że ją lubili...

“A następny mały Ballaczek już w drodze?” Zapytał się Bastian, delikatnie głaszcząc mnie po brzuchu. “No, Soledad rodzi za kilka tygodni.” Wyjaśnił Misza, obejmując mnie. W tej chwili poczułam się jak jego autentyczna żona. Potem chłopaki skakali koło mnie, na każde moje zawołanie.
Mary Sue power: on.

“Nie, tak nie można. Jesteś w ciąży i nie możesz dźwigać.” Miro zabrał ode mnie torbę z ciuchami Miszy.
Dlaczego nie wziął jej Misza, pozostaje słodką tajemnicą.

Lubiłam towarzyszyć Miszy na jego treningach. Lubiłam patrzeć jak porusza się na boisku. Lubiłam go dopingować na meczach. Siedziałam wtedy z innymi WAGS. One też się mną opiekowały.
Nie odczuwam żadnych pozytywnych uczuć w stosunku do boChaterki – jest ze mną coś nie tak?

Tak samo jak ciężarną dziewczyną Łukasza. Kiedy zaczął się poród, Misza był przy mnie. 
AŁtorko: poród dziewczyny Łukasza?

Niestety wszystko rozpoczęło się za wcześnie, niespodziewanie, w trakcie mega burzy, która przetoczyła się wtedy przez Londyn. Nie mogliśmy jechać do szpitala, bo było już za późno.
Szpital zamknęli dosłownie 10 minut przed jej porodem.

Na szczęście były akurat u nas babka Miszy i moja matka. Pomogły mi we wszystkim. Biły pioruny jak szalone a ja rodziłam.
Robi się szekspirowsko.

“Nie będzie, kretynie!” Wrzasnęłam ja wariatka i wtedy przeszył mnie potworny ból. Natychmiast straciłam przytomność. Kiedy ją odzyskałam, Misza spał w fotelu obok łóżka. Jak tylko poruszyłam się, on już się obudził. “Gdzie jest nasz syn?” Ledwo z siebie wydusiłam. “Tutaj, aniele. Zaraz ci go pokażę. Jest na serio piękny. Nawet nie myślałem, że noworodek może być tak piękny. Sama zobacz nasz mały skarbek.” Podszedł do mnie z zawiniątkiem, wyjętym z łóżeczka. “Jest cudowny. I na wskroś zły.” 
ROTFL!

“Wiem, ale my go wychowamy i nie pozwolimy żeby był taki jak wszyscy przewidują. Dziękuję ci z niego kochanie.” 
Dziękuje jej jak?!

Pocałował mnie w czoło. I wtedy mały otworzył oczy. Musiałam użyć całej silnej woli, żeby nie krzyknąć. Tak złych oczu nie widziałam u żadnego dorosłego człowieka, a co dopiero u dziecka.
Złe oczy dziecka Ballacka wyglądały mniej więcej tak.

Od tamtej chwili minęło już sporo czasu. Peter miał miesiąc i nic się w jego oczach czy zachowaniu nie zmieniło. nadal. Był zły.
Zez postępował.

. Za to w moich uczuciach wszystko uległo zmianie. Wreszcie do mnie dotarło kogo tak na serio kocham. Moje uczucia do Cesca były przy tym jakby przygrywką. 
A uczucia do Ballacka refrenem.

Któregoś dnia czy raczej wieczoru byliśmy na łowach, jak zawsze, z tym tylko że nie były one najłatwiejsze. Od kilku miesięcy te monstra rozpracowaliśmy. Były nader silne i co najważniejsze bardzo bystre. Potrafiły przewidzieć każdy nasz ruch. Już nie raz nas nabierały.
Nazywali je „analizatorami”.

“Uważaj, żonko, bo nie chcę cię tu stracić.” Szepnął Misza, jak szliśmy w stronę opuszczonych magazynów. “Nie martw się, dam sobie radę. Lepiej pilnuj siebie.” Zaśmiałam się, poprawiając mu nóż przy pasku.
A magia to co? Na pokaz?

uż jak zobaczyliśmy je, wiedzieliśmy że nie będzie łatwo. Było znacznie więcej niż nas (byli ze mną moi dwaj bracia i kilku kuzynów). Zaczęła się jatka! Radziłam sobie, ale byłam krótko po porodzie i jeszcze w pełni sił. Nie zauważyłam, że tuż za moimi plecami skrada się jeden z nich.
Machając groźnie słownikiem ortograficznym.

Misza to widział i… zasłonił mnie swoim ciałem! Oberwał w ramię, niebezpiecznie blisko serca [serce w ramieniu czy ramię w klatce piersiowej?]. “MISZA!!!!!” Krzyknęłam, kiedy osunął się na ziemię. Popatrzył się na mnie i zamknął oczy. Nie wiem kiedy i jak, ale znaleźliśmy się w domu. Misza cały czas był nieprzytomny. “Sprowadźcie Rafę!” Krzyknęła moja matka, kiedy zobaczyła ranę. 
Rafę? Nadala? Kim on jest, nadwornym szamanem?

Zapomniałam chyba wspomnieć, że z domu nazywam się Nadal, a moim dość dalekim kuzynem jest Rafael Nadal.
Skleroza nie boli, tylko trzeba się nastukać w klawiaturę.

To tak na marginesie, żeby wszystko było jasne. Już wracam do meritum sprawy, że się tak wyrażę.


Rafa przyjechał nad ranem, bo wcześniej się nie dało.
Musiał dać koniom się popasać po drodze, napadło go także parę grup zbójeckich.

Misza był już jedna nogą na tamtym świecie, ale nie takich ratował mój kuzynek. Był zielarzem, robił niestworzone mikstury i jego dłonie potrafiły leczyć.
*dławi się śmiechem*

“Ten dzieciak to zło wcielone i już teraz nikt i nic nie ma dla niego znaczenia. A teraz daj mi się skupić.” Poprosił, kładąc dłonie na ranie Miszy. Długo je tam trzymał. Na czole miał pot, a oczy mocno zaciśnięte. Każdy jego mięsień pracował. [Ale tak każdy-każdy?] Rana powoli się zamykała. Kiedy wreszcie skończył, zwyczajnie upadł na ziemię, wyczerpany. “Dobra, to mamy za sobą. Czuję się jak po pięciosetówce z Rogerem na Wimbledonie. Teraz zioła.
Na gacie Merlina: Rafael Nadal – mistrz eliksirów.

Rafa miał niesamowitą charyzmę i nikt nie potrafił mu się postawić. Urodził się zły jak Louis, ale życie i odpowiedni ludzie potrafili go zmienić.
”Resocjalizacja przez tenis” - gdyby ktoś szukał tematu do licencjatu.

“Ty dobrze wiesz, że ta rana to tylko początek. Zranił go potwór, który wsączył mu swój jad. Jeśli nie chcesz go stracić, to musisz znaleźć to coś i zabić, żeby wszystko wróciło do normy. Jak chcesz, to ci mogę pomóc. Pojadę z tobą.” Zaoferował się, kiedy byliśmy sami.
Do kitu taki jad, który przestaje działać, gdy wytwórca kopie w kalendarz.

Bałam się nadchodzącej nocy u boku Miszy. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Przecież miał w sobie zło.
Dobra, to kto w tym opku ma w sobie jeszcze zło? Albo lepiej: kto nie ma?

I nie pomyliłam się! Kiedy tylko położyłam się obok niego, poczułam rękę na udzie.
*ucieka do kąta*

Wbił swoje usta w moje i żarłocznie zaczął mnie całować. “Ty mała dziwko. Myślisz że nie wiem jak śnisz o tym hiszpańskim diable, co?” Syczał mi do ucha, rozdzierając moją koszulkę. “A ty już sobie Simone z głowy wybiłeś, chłystku?” Nie byłam lepsza. 


Przygotował swój penis do działania i wszedł we mnie tak mocno, że zabolało. Parł jak zwierze, które w tej chwili przypominał. 
Dobra, dobra, już to znamy. Przewijam.

Szybko dołączyłam do jego dzikiego tańca zmysłów. Doszliśmy do końca w tej samej chwili.
*spogląda, ile jeszcze do końca* Mnie tak szybko nie pójdzie.

“Jeśli myślisz, że to koniec, to jesteś kretynem, Ballack. Jeszcze mnie popamiętasz.” Błyskawicznie chwyciłam go za ręce, kiedy tylko doszliśmy do siebie. Dla pewności przywiązałam je do ramy łóżka. “Nie daruję ci tego, szmato!” Wrzasnął, wściekły ale i podniecony. Wstałam powoli i zaczęłam chodzić dookoła, zmysłowo pieszcząc swoje ciało. “NIc mi nie zrobisz, mężusiu.” Zaśmiałam się jakoś tak dziko. Drażniłam jego męskość, ale nie pozwoliłam mu dojść do końca.
Czy fakt, że Ballack jest ranny, a w jego żyłach płynie jad jakiegoś potwora, ma w ogóle znaczenie?

“Ciekawe jak by to było jakbym miała teraz innego obok? Jakby mnie przeleciał a ty byś nie mógł nic zrobić, kochanie. Na ten przykład Rafa.”
A on nie jest czasem jej kuzy... zresztą, nieważne.

To już doprowadziło Miszę do szaleństwa. Szarpnął tak mocno rękoma, że zwyczajnie wyrwał się z więzów, łamiąc przy tym drewniane pręty.
Prawie jak Samson.

Jego twarz była dzika i taka podniecająca. Jeszcze w życiu tak go nie pragnęłam jak w tej chwili. Rzucił się na mnie . “Nikt mi cię nie zabierze, a jak spróbuje to zabiję na miejscu.“ Warczał, ciągnąc mnie za włosy. “Właśnie takiego cię chcę. Pokarz mi jak bardzo jesteś na mnie zły, że nawet pomyślałam o Rafie. No pokarz. Mężusiu, kto tu rządzi.”
Pokarze, oj, pokarze...

Nawet w takim stanie Misza nie potrafił mnie skrzywdzić.
Jak to, z kary nici?

Ale upokorzyć, to już była zupełnie inna rzecz. “Na kolana, szmato i bierz się do roboty.” Rozkazał mi, siadając na brzegu łóżka. Posłusznie wykonałam polecenie. Bawiłam się jego penisem, jak jakaś gwiazda filmów dla dorosłych. Misza zamknął oczy i… wył!
*wznosi oczy ku niebu* Za co?!

Ja jednak nie byłabym sobą, jakbym czegoś nie zrobiła wbrew jego woli. Lekko ugryzłam jego interes! A on zaskomlał jak mały psiaczek. Przygniótł mnie do ziemi i zacisnął ręce na mojej szyi.
Faktycznie jak mały psiaczek.

Nie bałam się go tylko dalej drażniłam jego dumę, ale łonem. Odwrócił mnie tyłem i przyłożył w tyłek z całej siły w oba pośladki.
Co? Gdzie? Kiedy? Jak?

Złapałam się tylko fotela i poddałam się temu. Wyliśmy, warczeliśmy, skamleliśmy jak wilki na rui.
Akurat wilki kopulują bardzo kulturalnie w porównaniu do tego tutaj.

“Kocham cię, Michaelu Ballacku i nigdy o tym nie zapominaj. Należę tylko do ciebie.” Powiedziałam dosadnie, jak doszliśmy do siebie. “Ja też ciebie kocham. Oddałbym za ciebie życie.” Patrzył się na mnie jak wierny pies na swoją panią. Oboje zasnęliśmy, wtuleni w swoje ramiona.
Awww...

Kiedy tylko obudziłam się, wiedziałam już że czeka mnie najcięższa wyprawa w moim życiu. Wyprawa o życie mojego ukochanego męża. 
Patrzyłam na dziecięce łóżeczko przede mną… 
Właśnie Miszy zostawiałam Petera… 
On wiedział co ma robić…. 
A ja musiałam walczyć nie tylko z siłami od Kusego ale też własnymi żądzami.
Jak ta walka się potoczyła – nie wiadomo, bo opko padło. Nie wiem, czy ktokolwiek tego żałuje. Następna analiza – dla odprężenia – o miłości do siatkarzy.