Sezon na leszcza albo szatan z polskiej kadry, cz.3

|
Wróciliśmy! I jesteśmy! Smutna rzeczywistość nie pokonała naszego analizatorskiego zapału i, przepraszając za niewielkie (ho, ho) opóźnienie, prezentujemy trzecią część przygód pod znakiem leszcza, szpady, potrzaskanej miednicy... i SPISKU, który wprowadza zamęt grubymi nićmi szyty! 

Po wygranej w sobotnim meczu Adam Serafiński nie mógł opędzić się od telewizji i prasy. We wtorek zwołał konferencję prasową związku a także selekcjonera kadry.
Każdy w Polsce chciał wiedzieć, co dalej i kiedy wrócił kochany przez kibiców Kuba Błaszczykowski.
Wygraliśmy mecz - jak z tym żyć, panie trenerze?
No tak, przecież w tym opku istnieją tylko media brukowe, nie trzeba było spodziewać się pytań, nie wiem, o mecz.

- Panie prezesie!- do gabinetu wsunął się asystent Serafińskiego, Alfred Trzewik.
Przekazał mu listę kontuzjowanych piłkarzy od doktora Mokasyna.
A w związkowej stołówce na obiad był stek wysmażony na podeszwę.

– Pani Karolina powiedziała, że czeka w sali konferencyjnej. Na dziesiątą są umówieni dziennikarze. Adam podniósł głowę znad papierów, ściągnął z nosa okulary w cienkich oprawkach odkładając je do etui.
- Idziemy na szafot.- uśmiechnął się pokrzepiająco do Trzewika.
Ten dwudziestopięciolatek był świetnie zorganizowanym człowiekiem, dbał o każdy szczegół, ale na słowo prasa miał ochotę uciec do mysiej dziury.
Która jest uosobieniem chaosu, braku planowania i poprawek na ostatnią chwilę. W sumie Alfie wyczuł, o co chodzi.
Czyżby pan Trzewik był z bliskiej rodziny byłego prezesa Związku, mistrza kontaktu z mediami?

Obaj panowie przeszli przez niedawno wyremontowaną siedzibę Polskiego Związku Piłki Nożnej, korytarze świeciły nieskazitelną czystością a ściany w mglistym odcieniu szarości zdobiły portrety legend polskiej piłki.
Tak, porozmawiajmy jeszcze o tym, jakiego rodzaju kleju do glazury użyto przy renowacji łazienki. Jakby akcja nie była już wystarczająco nudna.
Ktoś dosłownie zrozumiał postulaty odnowy w strukturach PZPN.

Sala konferencyjna znajdowała się na drugim piętrze, przez szklane ściany widać było zgromadzonych reporterów i dziennikarzy. Za stołem siedziała już Karolina Harkness, pani rzecznik, selekcjoner Jan Mroczyński i rzecznik kadry Tomasz Rząsa.Wszyscy czekali na Adama za którym dreptał Alfred.
I skrobał mu marchewki na trzewikach.

- Dzień dobry państwu.- zaczęła Karolina.- Zwołaliśmy dzisiejszą konferencję w celu podsumowania sobotniego meczu z reprezentacją Czarnogóry.Prosimy o zachowanie kolejności w zadawaniu pytań, każdy może zadać jedno.
Przepraszam bardzo, ale w którym alternatywnym świecie tworzy się konferencje POmeczowe, w dodatku parę dni po fakcie?
Takie spotkania to codzienność w każdym sporcie drużynowym, inna sprawa, że zwykle organizuje się je zaraz po zakończonym spotkaniu. Swoją drogą, zabawne, że dziennikarze łasi na newsy od zaraz-teraz tak grzecznie przyszli na spóźnioną konfę i ani słowa… Może to stąd tak zaostrzone zasady zadawania pytan? :P
- Dzień dobry Claudia Carlos Telewizja Polska (jakbyśmy odczuli, że mamy za mało sławnych nazwisk w opku, wiecie), mam pytanie do pana Mroczyńskiego. Jak pan uważa, w czym tkwił błąd poprzedniego selekcjonera i jaka jest pana najmocniejsza strona. Mówię o nowej pracy.
- Aaa, o pracy - odparł lekko zdezorientowany sir Colin. - Już miałem opowiadać o moich tajemnych technikach gry w golfa.
I wychowaniu córki, która wielkim psychologiem jest.

- Nie jestem zatrudniony do oceniania mojego poprzednika,moim zadaniem jest pracowanie (nad poprawnością językową) z chłopakami tak, żeby reprezentacja była zawsze o krok do przodu. Póki co jedynce, co mogę obiecać to godne reprezentowanie kraju na Mistrzostwach Świata.
Natomiast TVN-owi obiecał uczestnictwo w kolejnej edycji “Tańca z gwiazdami”.
Każdemu według słupków oglądalności i zasług: TVP1 dobrą grę kadry, TVP Kultura ładne wysławianie się piłkarzy, a Polsatowi żel dla Matiego Borka.

A moją mocną stronę niech ocenią kompetentni ludzie. Dziękuję.
Kompetentni w jakiej dziedzinie? Myślę, że mój wykładowca od patomorfologii jest całkiem kompetentny, może jego zapytacie?
Przeca wiadomo, że chodzi o pismaków i ekspertów z nieśmiertelnym Andrzejem “Jestem trenerską alfą i omegą, tylko jak to się stało, że wyniki mnie nie broniły” Strelaujem.

- Tomasz Leń polskie radio program pierwszy (proszę wybaczyć, ale nie chciało mi się wcześniej zgłaszać z pytaniem), panie prezesie jak ocenia pan szansę na powrót do kadry Kuby Błaszczykowskiego? Czy mają państwo od niego jakieś informacje?
- Tylko to, co wrzuca na Twittera, ale głównie są to brednie o próbach gwałtu u niego na wsi.

- Kuba osiem miesięcy temu przeszedł ciężkie złamanie miednicy,był poddany operacji i cały czas jest rehabilitowany. Proszę zauważyć drodzy państwo, że piłka jest nieprzewidywalna.
Co nie? Raz zmienisz oblicze meczu bramką strzeloną w ostatniej minucie spotkania, a innym razem możesz złamać miednicę.
Dowiadując się o zdradzie żony i jej kochanku z Realu Madryt. To mogło zdarzyć się każdemu.

- Proszę następne pytanie.- Karolina wskazała mężczyznę we wściekle błękitnym krawacie.
Po wklepaniu w Google “wściekły błękit” wyświetliło mi się to. Facet nosił maskarę pod szyją czy może jego krawat miał rzęsy?
Jak wściekły, to pewnie od Weszło.com :D

- Mieczysław Wyrostek SuperExpress (argh!). Ja również mam pytanie do pana prezesa Serafińskiego. Proszę skomentować wczorajsze jedynki mówię tutaj o (zębach, ew. wiadomościach z pierwszych stron gazet, ale wersja z zębami wydaje mi się bardziej czytelna) związku pańskiej córki Niny i polskiego numer jeden Roberta Lewandowskiego?-zapytał bezczelnie pismak.
No jasne, ludzie z mediów publicznych mogą podpuszczać trenera, by powiedział coś niekorzystnego o poprzedniku i wszystko jest ok, a koleś z SE tylko się pojawi na sali i od razu “pismak”. Zresztą nawet ludzie z brukowców nie pytają o ploteczki, tylko sami je niuchają.
Melepeta, nie dziennikarz brukowca! Taki to nawet nie umiałby zrobić newsa o trzymaniu kredensu w nocy.

- Konferencja nie dotyczy prywatnych spraw zawodników.-wtrąciła się ostro rzecznik.
Adam przybliżył usta do mikrofonu.
- Myślę, że o to trzeba zapytać zainteresowanych. Ma pan dzieci panie Mieczysławie?- zapytał nieoczekiwanie, kamery skierowały się na niego a stojący a dyktafony przysuwały się coraz bliżej, co chwilę trzaskały flesze.
- Mam odpowiedział reporter. Ale nie widzę związku.
- No widzi pan, ja też jestem ojcem i czasem mam prawo być niedoinformowany.
Przeczytałam to pięciokrotnie i nadal nie rozumiem. Czy aŁtorka sugeruje, że pan Adam wie wielkie G o życiu uczuciowym swojej córki i jest z tego zadowolony?
Wydaje mi się, że pan prezes chciał zaznaczyć, że jest po prostu człowiekiem i nie ma prawa ani możliwości wiedzieć wszystkiego o życiu Niny. Poza tym wykazał się sprytem, inteligencją, poczuciem humoru i szybkością riposty. I przy okazji posłał pismaka na drzewo.

A poza tym wie wielkie G o życiu córki i jest zadowolony, uhaha.

Tomek Rząsa zaśmiał się pod nosem, nawet układna i dość chłodna Karolina nie mogła się powstrzymać i zasłoniła usta ręką.
Taa, śmiej się, śmiej, ciekawe, ile wiesz o pojemnym serduszku swojego mężusia.

Konferencja trwała jeszcze dziesięć minut, ale nikt nie ośmielił się zadawać niewygodnych pytań natury prywatnej.
Adam po wszystkim umówił się na tenisa z Jankiem, pożegnał Karolinę i zamknął się w gabinecie.
Rozumiem, że to był tenis stołowy, do tego na biurku?
I używali zwiniętych formularzy do dymisji selekcjonera zamiast paletek.

Nina upewniła się, czy w domu nie ma żadnych kompromitujących ją gazet.
Gazet o tytułach w stylu “Nina’s Little Secrets” albo “KomproNina - wszystko, co chcielibyście wiedzieć o córce prezesa, ale boicie się zapytać”.
Ewentualnie “Jak zostać nianią/kochanką w dwa tygodnie”.

Co prawda w Truskolasach przebywała pod nazwiskiem panieńskim matki,ale na zdjęciach łatwo można było się zorientować kim jest.
A ta wielka heca to po co? Jak Kuba się zorientuje, że pomoc domowa nosi nazwisko szefa PZPN, to ją wykopsa z chaty za złe skojarzenia czy jak?
Pamiętam jeszcze sceny z demonicznym Kubą, wykopsanie to małe miki przy ew. przyzwaniu Belzebuba, Cthuhlu i innych monsterów w celu udręczenia Ninki.

Póki co szło całkiem sprawnie kolejne kilka dni upłynęły spokojnie (bez irytujących przecinków), Kuba rano wyjeżdżał na rehabilitacje a dziewczyna zabierała małą Olę na spacery. Ich szczególnym miejscem była łapka przez którą sielsko przepływała rzeka Pankówka.
To chyba musiała być łapa apatozaura, w dodatku fana Lady Pank.
Mogłaś moją być! Kryzysową narze… Przepraszam.

Obie dziewczyny zabierały kosz ze smakołykami, gry i zabawki i większą część popołudnia spędzały na świeżym powietrzu. Mała traktowała psycholog jak członka rodziny opowiadając o zaletach tatusia.
Za to obcym rozpowiadała, jaki to jej ojciec jest zły.
I że tak naprawdę w oryginale wiadomej reklamy nie mówił “Bez Ciebie nie idę”, tylko “Ruchy, ruchy, gówniarzu”.

- Tatuś umie syć!- odpowiedziała pociecha Błaszczykowskiego (...)- Jak babcia była u cioci to zasył Zuzi sukienkę.- pokazała Ninie zszyty kawałek ubranka lali.
Ach, szyć! Przez tę bebikomowę nie wiedziałam, gdzie podziać skojarzenia.
Ciężkie jest sycie analizatora.

[Sielanka trwa, tatuś wraca zmęczony po rehabilitacji… miednicy]

Kuba przysiadł na pniaku i otworzył sobie puszkę z piwem. Gdy ugasił pragnienie uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie powinienem pić.
- A to niby czemu?- zapytała dziewczyna siadając obok niego i przyjmując drugą puszkę (prosto w strefę rozgrywającego).
- Urośnie mi brzuch…
Tak, a jedno piwo ma na to większy wpływ niż pół roku przeleżane na łóżku i kolejne tygodnie rehabilitacji.

- Babcia przedłużyła swój pobyt, twierdzi że nie najlepiej się czuje. Kontaktowałaś się z nią? Będziesz miała czas, żeby zostać jeszcze miesiąc?- zapytał taksując ją spojrzeniem, Ninie od jego wzroku robiło się gorąco. Miał takie nieprzeniknione spojrzenie. Jakby miał w nim rentgen.
- Bajdełej, masz ogniska zapalne w płucach, nie powinnaś wychodzić na dwór - dodał Kuba.
- Ohoho, widzę, że chowasz za pazuchą bilety na mecz dla całej rodziny… Dawaj!

- Dostałam od twojej babci maila.- odpowiedziała.- I tak mam czas. Nie jesteś zadowolony z mojego pobytu?- zapytała nico złośliwie.
Kuba upił łyk.
- To nie ja mam być zadowolony tylko moja córka.- popatrzył z czułością na Olę.- A ona jak widać nie narzeka.
- Aha, czyli jestem złem koniecznym…
Ej, zaraz, ale o co ten foch? Przyjechałaś tam oficjalnie jako opiekunka, więc Błaszczu ma świętą rację w tym, co mówi.
Złem koniecznym to jest Boenisch na lewej obronie kadry, Ty masz po prostu wykonywać jak najlepiej swoją misję.

Swoje obowiązki będę wypełniać jak dotychczas, nie bój się nie mam i nie miałam* zamiaru ingerować w twoje prywatne sprawy.
- Wiem.
- To dlaczego  za każdym razem podkreślasz, że nic ci do tego co robię, bo liczy się Ola a ty jesteś wyobcowany, wyluzowany i wszystko ci wisi. Przecież nie musimy się od razu przyjaźnić, to nie byłby grzech gdybym cię polubiła a ty zawsze jesteś nabzdyczony jak indor!- wypaliła nieoczekiwanie.
Czyli “Nie będę ingerować, ale mam pretensje, bo mnie nie zachęciłeś, bym jednak ingerowała”. A to Błaszczykowski miał tu mieć problemy psychiczne.
*Zabawa na wolny wieczór: wstaw przecinki, gdzie chcesz i ciesz się z efektów!

- Mam swoje powody.
- Nie widzę powodu żeby ziać nienawiścią do rodzaju kobiecego…
Nie-e. Jeśli mówimy o gramatyce, to rodzaj żeński, jeśli o biologii, to płeć żeńska, ew. rodzaj Homo.
Płeć, płeć, płeć. Tyle opka za nami, a na razie była tylko jedna scena polsko-portugalskiego... płciowania. Tyle tylko mojego narzekania nie na temat.

Popatrz tylko każda błaha rozmowa kończy się kłótnią.
- Jesteś kłótliwa.
- Ja?
- Ty!
- Jesteś okropny!- pacnęła go łapką na muchy.
Dla przypomnienia - to nie jest rozmowa gimnazjalistów na przerwie, to Poważna Kłótnia między reprezentantem kraju i jego psychologiem.
A Nina pod pozorem niańczenia młodej wypełnia ważną misję, od której powodzenia zależy dobro polskiej reprezentacji, z ramienia Polskiego Zwiąki Piłki Nożnej i Macieja MlecznikoNOSZ KURNA WCIĄŻ NIE MOGĘ W TO UWIERZYĆ!

- Mogłabyś się bardziej przyłożyć. – uśmiechnął się. – Ale ogłaszam zawieszenie broni.- podał jej rękę, odwzajemniła uścisk i nagle oboje przeszła dziwna iskra.
To nie iskra, to paralizator Grammar Nazi Edition.
Być może Bartek Kurek rozgrywał sparing niedaleko Częstochowy?

Tak jakby zostali porażeni prądem.

Kuba spojrzał w oczy Niny i poczuł się dziwnie, jakby ktoś ofiarowywał mu coś o czym nie marzył, co dotąd było nieosiągalne…
Rogówkę do przeszczepu?
Awans na mundial?

Niska, korpulentna postać niczym karykaturalny don Pedro z Krainy Deszczowcówskradała się po uśpionych nocą korytarzach PZPN’u.
No nie wiem, wg mnie on wcale taki korpulentny nie był.
Przecinki. Używaj ich czasem.

Po cichutku przeszedł na ostatnie piętro, gdzie znajdował się gabinet prezesa.
„Łatwo było buchnąć kartę magnetyczną”- pomyślał, przejeżdżając przez czytnik wdrzwiach.
Czyli, jeśli dobrze zrozumiałam, to:
a) do gabinetu prezesa istnieje osobna weryfikacja dostępu, która
b) polega na przejechaniu przez jakiś czytnik. Ale jak, wózkiem widłowym?
Czołgiem, takie mocne te zabezpieczenia były.

Zamek otworzył się cichutko, wpuszczając przybysza do królestwa AdamaSerafińskiego.
Czy tylko ja mam przed oczami budynek podobny do Hogwartu z wielką dziurą na środku ściany?
Ja widzę ogromny gabinet obwieszony zdjęciami Pana Prezesa i tarczę do rzutków, do której przyczepiono zdjęcie Tomaszewskiego.

Gabinet prezesowski był urządzony skromnie, niemal spartańsko.
Była nawet wysoka skarpa na tę okoliczność, gdyby okazało się, że córcia jednak wcale nie ma takich dobrych genów.

Kilka ramek na ścianie w kolorze szaro-błękitnym, regał z książkami, szerokiebiurko zawalone dokumentami, sofa i stolik pod oknem. Na biurku stała ramka zezdjęciem uśmiechniętej dziewczyny.
- Córunia…- zachichotał otwierając górną szufladę, ta jednak okazała sięzamknięta.
Gdzie córunie mają szuflady :O?
Tam, gdzie synusiowie mają kaloryfery.
(Najważniejsze, że córunia nie otwiera się bez oporu).

Wygrzebał z kieszeni cieniutki drucik i począł majstrować w zamku.Ten ustąpił zadziwiająco szybko.
Oto jak powstawał ten fragment:
- Dzień dobry, czy mogę pożyczyć pół kilo Imperatywu z amerykańskich seriali?
- Ależ proszę, 6,50 się należy.
Przepłaciła.

„Don Pedro” na samym dnie szuflady znalazł teczkę, od niechcenia otworzył ją azawartość wywołała w nim przeraźliwy napad rechotu, który szybko opanował.
“Tu są te zdjęcia ze studniówki!”

Czymprędzej wykręcił numer do swojego zwierzchnika.
- Halli-hallo?! Szefuńciu…
- Halo?- odezwał się gburowaty głospo drugiej stronie linii.
Wiecie co, niby się człowiek w trakcie lektury przyzwyczaja, że słowa się aŁtorce zlepiają, ale koniec końców i tak się zastanawia, czym do cholery jest głospo.
I jaką ma on azawartość.

- Szefie mamy go! Córunia Prezesajest u Błaszczykowskiego…-zachichotał.
Aha. A to jest taka super-hiper-tajna informacja, że musi leżeć w teczce w zamkniętej szufladzie córuni biurka w gabinecie prezesa, do którego jest osobny dostęp? Prawie uwierzyłam.
Jeżeli uprawiasz konspirację z wokalistą Leszczów, musisz się starać. BARDZO.

- Czemu rżysz jak debil?- warknąłrozmówca.- Co to za kretyńska informacja?! Takim newsem, nawet Fakt pogardzi. I pomyśleć, że ryzykujemy paką tylko po to, by dowiedzieć się, że jakaś panna mieszka u samotnego faceta, geez. Say hello to the tabloid’s world!
- Szefie!- pisnął.- Szefuniukochany, córka Serafińskiego leczy Błaszczykowskiego a w PZPNie huczy, że tylkoKuby brakuje do odtrąbienia sukcesu „sir Colina”. Mietek z SE mówił, że onachodzi z Lewandowskim a teraz mieszka saaaaaaaaaaaaaama u Błaszczykowskiego. Ajakby mu tak rzucić anonimka?- zapytał
Opaczciepaństwo, sabotaż! Tajemniczy szpieg jest na pewno wysłannikiem samego Jogiego Löwa.
Świadczy o tym typowe niemieckie przeciągaaaaaaaanie samogłosek.

- Myślisz, że trójkąt miłosny jestwystarczającym dowodem na usunięcie Serafińskiego z mojego stołka?- zapytał „szefuńcio”.
Nie, prędzej bym uwierzyła w Löwa. AŁtorko, serio, sama kiedyś napisałam fanfic-kryminał z porwaniem Francka Ribery’ego jako głównym wątkiem, ale mój pomysł z zazdrosnym szefem masarni nie był nawet w połowie tak grubymi nićmi szyty.
Poza tym zakładasz, że Grzegorza Latę stać na wysilenie 30% szarych komórek i wykoncypowanie genialnego planu zemsty. Odważna hipoteza, też człowiek po zakończeniu kadencji nie umiał zebrać 15 głosów poparcia swojej kandydatury.

- A jak Lewy dowie się, żedziewczyna zdradza go z przyjacielem? Wyobraża sobie to szefuś? Ci dwaj zostanąskłóceni, dziewczę nie dokończy terapii. Będą animozje w reprezentacji pomiędzykapitanem i główną gwiazdą, posypią się mecze a Serafiński zostanie umoczony zeskandalem miłosnym w tle. I wtedy ty kochany nasz prezesie, wrócisz na należneci miejsce!- wypalił z żarem, plując w słuchawkę.
I przy okazji pozbawi się dwóch najlepszych zawodników reprezentacji, którzy nie będą chcieli ze sobą grać. Such a brilliance! Znać pyszny fortel Geniusza Ziemi Podkarpackiej.
Btw, Stereotypowy Czarny Charakter - odhaczony! Szkoda, że nie jest nią Zła Różowa Barbie.

Zauważywszy ochronę za szklaną szybą schował się pod biurko.
Aha. A ochrona jest albo wyjątkowo tępa, albo nie ma monitoringu w gabinecie najważniejszej osoby w polskiej piłce. Bo nie wyobrażam sobie, żeby nie zauważyli na nagraniu, że ktoś się kręci po budynku.

- To ma sens. (Nie, wcale nie ma). Załatw to a będziesz wiceprezesem! –odpowiedziało gburowato zło po drugiej stronie sznura.- I nie dzwoń do mnie w nocy k***a!
Stereotypowy Szef-Mafioso - checked. To nie opko, to naprawdę słaby kryminał z lat 50.

Nina po kolacji, odpisaniu na mailedo przyjaciół (może do tego służy głospo?) i telefonie do ojca, postanowiła iść na samotny spacer.
Spacer był kiedyś w związku z przechadzką, ale od dłuższego czasu ma status “wolny” na facewalku. Przechadzka wolała Jogginga, w końcu zagraniczny.
Naprawdę, nie można napisać, że poszła sama?

Dzisiejszy dzień Kuba spędził w Katowicach miał tam testy wydolnościowe inaświetlanie kręgosłupa.
Chwila, chwila. Zatrzymajmy się tu na moment, bo w jednym zdaniu jest więcej kwiatków niż w całej reszcie rozdziału.
1. Po co jechać do Katowic na testy, które można wykonać w pierwszym lepszym większym mieście powiatowym? A już na pewno w Częstochowie - wystarczy użyć Google’a, by o tym wiedzieć.
2. Jeśli te testy są naprawdę takie super specjalistyczne, to czemu się odbywają w Katowicach, a nie w stolicy? Miałoby to większy sens.
3. Jakie, do jasnej ciasnej, naświetlanie kręgosłupa? Radioterapię mu robią?
4. Jeśli chodzi o naświetlanie stosowanie w rehabilitacji, to stosuje się ultrafiolet i podczerwień (tzw. lampy solux), ale to w schorzeniach skórnych i w uśmierzaniu bólu. Z jakiej paki nagle Błaszcza zaczął boleć kręgosłup?
5. Soluxy mamy nawet w Łasku, nie trzeba się wybierać do Katowic, God dammit!
Przepraszam za ten bitching, ale chyba już zdążyliście się zorientować, że nic mnie tak nie wkurza, jak brak podstawowego riserczu, zwłaszcza w dziedzinie medycyny.
Żeby rozluźnić atmosferę, dodam tylko, że w trakcie tworzenia dotychczasowej analizy opka żaden piłkarz polskiej reprezentacji piłkarskiej nie został przez nas kontuzjowany, a żadna aŁtorka nie dorobiła się swojej laleczki voodoo.
(A poza tym: ciekawe, ile zajęłaby Kubie taka wyprawa do stolicy Śląska, biorąc pod uwagę lawinę remontów i rozkopów w ścisłym centrum miasta… :))

Ciotka Błaszczykowskiego, Jolanta cały dzieńkomenderowała w kuchni, gotując wszystko na zaś.
Komenderowała? Kazała się ziemniakom obierać czy jak?
Raczej nałożyć mundurki!
(Tego żartu nie powstydziłby się sam Makłowicz)

Mała Ola wymęczona spacerami iświeżym powietrzem zasnęła, gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki.  Pani Jola skończywszy doprowadzać dom donieskazitelnej czystości zabukowała się w swoim pokoju.
Aha, czyli u Kuby najpierw trzeba sobie zaklepać nocleg? AŁtorko, użyj czasem słownika, plis.
A ja myślałem, że postawiła azjana na to, że przenocuje u kuzyna więcej niż dwie noce… Ewentualnie pełni rolę handicapu dla rekonwalescenta.


Wieś o dwudziestej pierwszej byłajuż uśpiona, tylko wiatr szeleścił w zaroślach i koronach drzew. Gdzieś woddali pies (w sensie wodny? To znaczy retriever?) sąsiada wył żałośnie do wschodzącego księżyca.
Haha, jak nastrojowo. Ale niezły musi mieć rozstrzał ta wioseczka, skoro pies sąsiada wyje w oddali.
To jeszcze śląskie czy już Kałmucja?

Nina usiadła nazwalonym drzewie, na którym kilka dni temu siedział Kuba (rozkoszowała się świadomością, że gdzieś tam jeszcze leżą fragmenty jego nabłonka).
Zamknęła oczy i pozwoliła myślą płynąć wartko, jak nurt przepływającejnieopodal rzeki.
Ciekawe, jak się pływa myślą. Myślisz o tym, żeby nie utonąć i samo wychodzi?
Wlewasz do organizmu odpowiednią C2H5OH, a w powstałym zbiorniku myśl płynie… lub wręcz przeciwnie.

Tęskniła za ojcem i za (don) Wasylem, zapracą też, ale taką w pełnym wymiarze godzin.
Czyli dzieciakiem Błaszczykowskiego opiekuje się przez 4 czy 5 godzin, a potem zalega przed telewizorem z czipsami w ręku?
Po szychcie niańki zamyka się w komórce i knuje niecne plany. Pomocy Błaszczykowskiemu, rzecz jasna.

Anka pojechała nagrywać płytę i pisała maile co kilka dni- artystka!-pomyślała dziewczyna.
Nie wiedziałam, że do zostania artystką wystarczy rozsyłanie maili do znajomych co kilka dni. W takim razie powinnam być już od dawna sławna.
Zaśpiewaj jeszcze raz fragment opka na melodię psalmu, sceny i estrady będą stały przed Tobą otworem.
[ :D ]

Robert miał teraz końcówkę sezonu w klubie, ale zawszeznajdował minutę żeby napisać kilka ciepłych słów. Jego maile, byłyprzyjacielskie, ale podszyte nutką czegoś więcej.
Śladowych ilości orzechów?
Podprogowych błagań o transfer do Bayernu?

Nina bardzo go lubiła, alewątpiła, ze jest to, to osławione coś o którym pisali poeci.
Google po wpisaniu “coś, o którym pisali poeci” niestety nie wskazuje błędu językowego, ale sugeruje Stachurę i Homera. Czyli poeci piszą albo o wielkim smutaniu, albo o naparzankach.

Potok jej myśli, przerwał trzaskgałęzi i inwektyw (jak można potrzaskać inwektywy?) rzucony od strony leśnej drogi.
Zza krzaków leszczyny wypadł nie ktoinny jak Jakub Błaszczykowski.
- Co ty tu robisz?!- wrzasnąłzbliżając się do niej.
Jeżu słodki, jeszcze trochę i stwierdzę u Kuby zespół Tourette’a.
BŁASZCZU SMASH! To nigdy się nie znudzi.

Nina zdziwiona stanęła w obronnejpozie.
- Czemu się tak drzesz?-odkrzyknęła.- Z Olą jest twoja ciocia, jeśli o nią się martwisz (poza tym i tak nie pracuję tu na pełen etat!).
Kuba stanął naprzeciwko niej, gdybyjego oczy mogły zabijać, leżałaby u jego stóp martwa.
- Martwiłem się o ciebie!-odpowiedział z mocą.
Obi-wan taught you wrong, wrzaskiem raczej ciężko okazać troskę.
Pytanie za 1000 punktów: w truskolaskiej głuszy nie działają telefony, coby się porozumieć i dowiedzieć, gdzie kto przebywa?

- A co mi się miało niby stać? Świrjest zamknięty (kochana, obawiam się, że gorszy świr stoi właśnie przed tobą), mój…o…znajomy dopilnował, żeby nie wyszedł tak szybko, złożyłamoskarżenie.
Nie chcę się mądrować i chętnie pozostawię to Migelowi, ale czy próby gwałtu nie ściga się już z urzędu?
Jeszcze nie, ale jest inny zonk: w tym wypadku składa się wniosek o ściganie, akt oskarżenia (złożyć oskarżenie, pfeh) składa prokurator lub Policja (nie wchodząc w dalsze zawiłości procedury). Okej, nie wszyscy muszą orientować się w podstawach podstaw KPK, samo dopiero zaczynam się jej uczyć, ale pewne rzeczy można jednak sprawdzić. Nie boli.

- Nie zachowuj się jak idiotka!- warknął,łapiąc ją za ramię.- Na tym świecie, nie chodzi tylko jeden świr. Czemu sięnarażasz?!
O, o tym właśnie mówiłam! Nie narażaj się, zmień robotę najlepiej.
Czy chodzi o tego Świra?

- A ty czemu się tak wściekasz,przecież mnie nawet nie  lub…- nie zdążyłapowiedzieć bo na jej usta opadły gorące wargi Kuby. Energicznie przyciągnął jąd(r)o siebie, pogłębiając pocałunek, Nina bezwiednie zarzuciła mu ręce na szyję.
Tak, tak, a potem mieli best hate-sex ever. AŁtorko, ja wiem, że to psuje koncepcję, ale jak dwoje ludzi się nie znosi, to wzajemne pocałunki są jedną z ostatnich rzeczy, o której myślą.
Napisałbym “still better love story than Twilight”, ale… tak nie jest. Duże osiągnięcie, aŁtorko!

Nina w ramionach Kuby zupełnie wyłączyła myślenie (jakby dla niej było to czymś trudnym), nie była całowana po raz pierwszy, ale nigdy dotąd nie poczuła tego tak intensywnie. (...)
W tym momencie coś zaszeleściło w leszczynie,
Kuba pewnie na rehabilitacji ostro ćwiczy okrężny ust.
“Krople deszczu szeleszczą w leszczynie/ Wszystkie minie, minie, minie, minie, minie!” Nawet to opko!

oboje spojrzeli na siebie i momentalnie otrzeźwieli, odskakując w przeciwne strony.
Wszystko jasne: nie rzucaj się pod wpływem z wargami na niańkę!

Serce młodej psycholog tłukło się w piersi jak ptak zamknięty w klatce, Kuba spoglądał na nią gorejącym wzrokiem.
- Powinniśmy już iść – odezwał jako pierwszy. Dotknął ręki dziewczyny, a ona odsunęła się jak oparzona. - Tak, chodźmy – wymamrotała i wyleciała na ścieżkę. Błaszczykowski poszedł za nią, klnąc pod nosem. „Co za idiota ze mnie, całować nianię Oli?” Był zły sam na siebie, że uległ pokusie i rzucił się na Ninę. Nie mógł się powstrzymać, jakaś nieznana siła ciągnęła go do niej, chociaż próbował sobie wmawiać, że obecność tej młodej kobiety go irytuje.
Siła dołóżkowa opkowości.
Kubuś, wielu próbowało przed Tobą, ale z Imperatywem kierowanym nieprzewidywalnym umysłem aŁtorki nie wygrasz! Ma być wymiana płynów? Będzie!

Uszli już spory kawałek, gdy dziewczyna odwróciła się do niego.
- Kuba? Musimy porozmawiać.
- Jak zapewne zauważyłaś, rozmowy nam nie za bardzo wychodzą.
“Za to inne sposoby użycia języków - całkiem nieźle”

Albo się kłócimy, albo wynika z tego… ekhm,sytuacja z przed chwili – zakpił, uśmiechając się przy tym bezczelnie i we wrażeniu Niny, wyjątkowo głupkowato.
Mniej więcej tak: