Inżynier Gregor Karwowski, czyli 40 lat minęło, cz.3

|
Robi się straszno. Ciąże, aborcje, śmierć boChaterki i wiele, wiele więcej.

Od momentu zdobycia trofea minęło sporo czasu. Dokładnie dwa lata. W życiu wszystkich bardzo wiele rzeczy uległo zmianie. Patrycję i Grega niegdyś łączyło wspaniałe uczucie. Kochali się ponad życie, jednak coś musiało stanąć na przeszkodzie. Mianowicie zdrada dziewczyny.
*z przerażeniem zakrywa dłonią usta*
[To nie tak! To on powinien zdradzić ją, żeby ona mogła szukać pocieszenia w ramionach Schlieriego!]


Od tego momentu przestała być nieśmiałą dziewczynką. Całkowicie się zmieniła. Z skrytej w sobie dziewczyny, wyrosło prawdziwe pięko.
Podejrzewam, że nawet piekło.

Po bużliwym rozstaniu Justyny z Mario, dziewczyna nie potrafiła dojść do siebie.
To zbuŻyło cały poŻądek jej świata.

Wszystkie pary, które łączyło prawdziwe uczucie musiało od siebie odejść.
Uczucie wręcz wyszło z siebie.

Po wygranym sezonie i zdobyciu Kryształowej Kuli w sezonie 2008/2009 był bardzo szczęśliwy. Właśnie schodził na dół, gdy usłyszał dzwonek do drzwi.
Dobrze wiemy kto, ale aŁtorka mogłaby być tak miła i umieścić podmiot w zdaniu.

W pokoju Gregora rozmawiali o wszystkim. Obydwoje mieli po 20 lat.
W tym wieku rozmawia się o wszystkim, potem rozpiętość tematów stopniowo maleje.

Siedzieli na łóżku chłopaka z kieliszkiem wina w ręce.
Jednym kieliszkiem. W jednej ręce.

-Pati...-Zaczął nagle chłopak.
-Mhm?- Spytała patrząc mu głęboko w oczy.
Za oknem można było dostrzec piękne niebo, z milionami gwiazd.
Dojrzała je przez oczy Gregora?

-Gregor ja czuję, że to uczucie wygasa...
Przybliżył się do niej i złożył namiętny pocałunek na jej ustach.
W kostkę.

Nie protestowała. Bez reszty oddawała mu pocałunki.
”Weź je wszystkie. Reszty nie trzeba”.

Powolnym ruchem zaczął rozpinać zamek jej bluzy. Po krótkiej chwili bluzka Patrycji leżała na podłodze. 
A to ci, rozpinał bluzę, a zdjął bluzkę. Element zaskoczenia w sypialni, to dobre dla związku.

Rozchylił jej uda. Wszedł w nią jednym zdecydowanym pchnięciem.
Jak to? Nie zapytał, czy jest pewna?

Płynnie się w niej poruszał, a gdy ich ciała złączyły się w jedność opadli zmęczeni i zasnęli w swoich czułych objęciach.
Szybko poszło. Zbyt wiele elementów zaskoczenia zepsułoby efekt.

Minęły dwa miesiące od tego wydarzenia. Zaczął się rok studiów.
Prawie jak Rok Chopinowski.

Pati dostała się na wymarzony kierunek, czyli na psychologię. Jednak od dłuższego czasu bardzo źle się czuła.
Gdzie był ten podręcznik do embrio?

-Hej, co jest?- Spytała Asia.
-Sama nie wiem. Bardzo jestem wykończona...i co najgorsze mam mdłości.
Można się wykończyć nie bardzo?
[Do połowy].


-Poranne?
Nie ma to jak lecieć po stereotypie. Równie dobrze mogą być wieczorne, południowe i około godziny 16:30.

-Eeee...Pati a ty z Gregiem no wiesz?
-Nie.
-Nie z Gregiem?!
-Nie.
Aśka zrobiła bardzo pytającą minę.
- Nie.

Siedziały w kolejce do ginegologa. Jej przyjaciółka uparła się, że z nią pójdzie.
Przynajmniej ginekologowie nie muszą się wstydzić za kolegów po fachu, jak to miało miejsce w paru poprzednich opkach.

-Jeszcze nie można ustalić płci?- Spytała Asia.
-Nie, to dopiero 2 miesiąc.
Porządny ginegolog. Mógłby zrobić specjalizację z ginekologii.

Kolejne 2 miesiące zleciały bardzo szybko.
Brzuszek dziewczyny zaczął robić się coraz bardziej pokaźniejszy. Jak na razie oni nic o tym nie wiedzieli.
Że brzuszki?

Pewnego dnia do dziewczyny wpadł jej chłopak. Przywitali się soczystym buziakiem.
Ze świeżych owoców.

-Koniec tego dobrego. Patrycja gadaj czemu masz taki brzuch! Przecież wiem jak ty jesz!
W jej oczach zaszkliły się łzy.
- Jak śmiesz mi wytykać, że jestem gruba?!

-Nie miałam innego wyjścia..sam się zorientował. Spojrzał na mój brzuch i zdołał krzyknąć "Czemu ty masz taki brzuch?! Przecież doskonale wiem, że tyle nie jesz!
Kłamiesz! Wcale tak nie powiedział!

-Tylko do mnie podszedł, uderzył w twarz i wyszedł.
-Uderzył cię?! (Johnny doesn't drink!)
-Sama na to zasłużyłam! Zdradziłam go! Rozumiesz?! Nic nie boli bardziej niż zdrada, albo odejście! 
Poparzenie trzeciego stopnia nie może się równać.

Przechodziłam przez to samo...w końcu Kaśka odebrała mi Piotrka...a teraz ja postępuję tak samo z Gregiem...
Odbierasz mu Piotrka?

-CO?! On cię kocha! Na wiadomość o dziecku pewnie skakałby z radości!
Leciałby na punkt konstrukcyjny.

Patrycja na Boga!
Do abordażu!

On kocha ciebie, ty kochasz go.
Da, da... Nie, to inaczej leciało!

-Rub jak chcesz, ale pamiętaj...to zła decycja!- Powiedziała i wyszła.
”Pocieraj jak chcesz”? Muszę jednak zainwestować w czerwony kwadracik.

Była już północ a ona sama jak palec siedziała w swoim pokoju. Cały czas płakała, nie jadła, nie piła. 
*z nadzieją* Może się odwodni?

-Patrycja...czy ty jesteś w ciąży?- Oczy rozszerzyły się jej do granic możliwości.
Wystraszonym wzrokiem popatrzyła na Gregora, którego oczy napełnione były łzami...i. I właściwie czym? 
Ciałem szklistym?

-To dziecko...jest...Gr...Gre...Greg...-Schlieri patrzył na nią z coraz większą nadzieją.
Asia rzuciła pytające spojrzenie.
Patrycja bardzo długo się wahała.
-To dziecko jest Grega...będę miała dziecko z Gieorgijem- Powiedziała na wydechu.
Nie łapię tej intrygi.

Schlieri w pośpiechu opuścił salon. Arthur wybiegł za nim.
-To prawda?
-TAK!- Krzyknęła Pati.
-NIE!- Wrzasnęła Asia.
-To tak, czy nie?
-Nie!- Teraz obydwie krzyknęły.
- Tak! - dodała od siebie rozradowana Tuśka.

-Doskonale pamiętam te wakacje, gdy cię poznałam. Pierwszy wspólny pocałunek i w ogóle. Potem w moim życiu pojawił się Gieorgij i zawładnął całym moim sercem i życiem.
Gieorgij Samozwaniec.

A dowodem naszej miłości jest dziecko, które aktualnie żyje w moim brzuchu i za pięć miesięcy pojawi się na tym świecie- Zakończyła. 
*liczy* W grudniu były cztery miesiące, teraz mamy styczeń... BoChaterka jest koniem?

Trójka przyjaciół spacerowała ulicami Warszawy.
Nie pisz tego! Obudzisz go! Używaj zamienników: „miasto stołeczne”, „efekt romansu Warsa i Sawy”, „miasto, na cześć którego zostało nazwane dzieło polskiej motoryzacji” - choć w ostatnim przypadku istnieje obawa, że ktoś pomyśli o Jelczu.

-Co się stało…z…twoi…naszym dzieckiem?- Spytał. Przecież gdyby urodziła Arthur nie powiedziałby czegoś takiego.
Ujął jej drobną twarz w silnych dłoniach. Patrzyli na siebie tak jak za pierwszym razem. Tak nieśmiało. Blondyn oczekiwał odpowiedzi. Patrzył na płaczącą dziewczynę. Przez deszcz i gorzkie łzy rozmazał się jej makijaż.
-Us…uu..nę…łłł…amm- Wyjąkała.
Borze! Opko o aborcji! Wody...

Ze sto razy przeanalizował te słowa.
Us, uu, nę, łłł, amm – faktycznie, całe pięć słów.

-Coś ty zrobiła?! Usunęłaś?!
-A, co miałam zrobić?! Podziękować ci, że odszedłeś?! Przecież wykrzyczałeś mi w twarz, że mnie nie kochasz! Przestraszyłam się tego wszystkiego, spanikowałam. Nie byłam gotowa na dziecko…a ty wyjechałeś- Płakała.
AŁtoreczki wszystkich fandomów, słuchajcie mnie uważnie, bo nie będę się powtarzać: nie macie odpowiednich kwalifikacji i wiedzy, żeby pisać o tak poważnych sprawach, jak aborcja, a już na pewno nie powinnyście jej przedstawiać jako sposób odreagowania czy zemsty na byłym chłopaku. I nie czytajcie „Zmierzchu”.
Na wszechlistny bór. Ten fragment mnie po prostu zastrzelił.


-Cześć Pati i cześć paluszku- Przywitał się z dziewczyną całusem w policzek.
Cześć, łokciu! Witaj, małżowinko!

-Co jest? Czemu tak się patrzysz na mój zaokrąglony brzuszek?
-Powiedzcie mi, dlaczego zrobiłem najgorszą rzecz na świecie?
Naprawdę, Mario? Ty usunąłeś ciążę swojej dziewczyny?

-Mario to wszystko nie ma sensu. Było minęło. Kochaliśmy się jednak to uczucie nie przetrwało. Dowodem było dziecko,…które zabiłam. Żałuję tego, ale wierzę, że jeszcze kiedyś zostanę mamą, będę miała kochającego męża i wszystko będzie wspaniale.
Aborcje w opkach są jak gwałty. Nie pozostawiają żadnego śladu w psychice, a wręcz przeciwnie - chęć na więcej.

W każdych wolnych chwilach Gregor przyjeżdżał do Warszawy.
Argh!

Gregor niespodziewanie wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko. Podszedł do ukochanej.
-Zostaniesz moją żoną?- Spytał.
Dziewczyna patrzyła na niego ze łzami w oczach. To były łzy szczęścia.
-Oczywiście- Odpowiedziała, po czym otrzymała dość potężne kopnięcie.
Oj, przepraszam, to tak z nudów.

Będziemy chodzić w tym deszczu?- Zaśmiał się Schlieri.
-A, czemu nie? AŁA!- Dziewczyna złapała się za brzuch. Zaczęło bardzo boleć. Poczuła skurcze, tak straszliwe.
Opkowy poród ze skurczami! Impossibru!

-Jeszcze chwilę! Już prawie.
-Już!- Syknęła. Poczuła, że w środku jest jej jakoś lżej. 
Powinna poczuć się pusta!

-Dzwoniła Patrycja…zostanę mamą chrzestną- W tym momencie spojrzenia brunetki i blondyna spotkały się na dłuższy moment. W ich oczach zabłysły łzy…wiedzieli to samo. Gdyby nie rozstanie, teraz mieliby własne dziecko…
*headdesk* Nie wracajmy do tego, dobrze?

Po pół godzinnej jeździe były na miejscu. Weszła z nią do pomieszczenia. Wszystko było cudownie udekorowane.
Gdy Mario zobaczył Justynę z dzieckiem na rękach poczuł się jak bury osioł. On też mógł mieć takiego malca w domu. Właśnie z tą dziewczyną.
Ja nadal nie rozumiem, dlaczego on obwinia SIEBIE.

-Ja Gregor biorę ciebie Patrycjo Miller za żonę i ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską, pomoc w zdrowiu i w chorobie oraz to, że nie opuszczę cię aż do śmierci. Tak mi dopomusz Panie Boże Wszechmogący
- Dopomóc mogę, ale to, o co mnie prosisz, nie brzmi zachęcająco – odparł Bóg.

Obrączka powędrowała na palec dziewczyny.
A była to droga długa i pełna niebezpieczeństw.
[Wędrująca obrączka - czemu Gandalf na to nie wpadł?]


Przyszła pora na serię trzecią:

Już rok leżała w śpiączce.
Uhuhu, nadrabiamy brak scen szpitalnych.

Szedł ulicami tak dobrze znanego mu miasta, pchając wózek, w którym spała jego mała pociecha. Widocznie Ktoś uznał, że mają za dużo szczęścia…
E tam od razu Ktoś. AŁtorka.

Leżąc w szpitalu i walcząc o życie nie mogła widzieć najbliższych swemu sercu bliskich. Nie mogła słyszeć ich głosów, nie mogła cieszyć się życiem. Teraz miałaby dopiero 21 lat.
Ale śpiączka konserwuje tak doskonale, że ciągle miała lat dwadzieścia.

Co to za wiek to zapadania w śpiączkę? 
Właśnie. Śpiączki są dozwolone od 35. roku życia. Jak kandydowanie na prezydenta.

To był piękny widok, jednak ona też cierpiała. W końcu jej kuzynka leży w szpitalu już rok. Dla nich to aż rok, a przecież niektórzy ludzie leżą tam więcej i wychodzą z tego.
Tak tylko wtrącę: jeśli aŁtorka poruszy temat eutanazji, to się na serio wkurzę.

-ARTHUR?!
-Co? Chyba nie zrobiłaś sobie krzywdy!- Wrzasnął z góry.
-DO CHOLERY! Czemu w tym domu nie ma czekolady i ogórków?!
Chłopak dostał napadu śmiechu.
-Kobiety w ciąży. Kto je zrozumie
Opkowe ciąże jadą po stereotypach bardziej niż dowcipy o Żydach.

Chwycił dłoń Patrycji i nie chciał jej puścić. Słona łza spłynęła po jego policzku.
Oblicz stężenie procentowe NaCl.

Spojrzał na jej bezbronne ciało. Tak bardzo pragnął tego, aby się obudziła,…aby wróciła do świata żywych.
Coma ≠ mors.

Nagle usłyszał jakieś pikanie, wydobywające się z przedmiotu, które stało obok jej łóżka.
Maszyna do robienia ping!

Spojrzał w tamtą stronę…ten widok go przeraził.
Nagle na salę weszli Pythoni.

Został wyproszony z sali, choć stawiał opór. Chciał być przy niej. Właśnie w takim momencie. Bez namysłu wpadł z powrotem do pomieszczenia. Urządzenie wciąż strasznie pikało, a po chwili na monitorze pojawiła się ciągła pozioma kreska.
-NIE!- Wrzasnął.
Wiadomo, co go przeraziło. Złe wspomnienia z egzaminu na prawo jazdy wróciły.

Spojrzał na Patrycję…potem omiótł spojrzeniem lekarzy. 
Szpital wymaga zachowania ścisłej higieny, a oni w zakurzonych fartuchach paradują.

Nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą stało się na tej sali. Jej serce przestało bić.
Ona tak po prostu odeszła z tego świata…
A lekarze mieli akurat napad sklerozy i nie pamiętali zasad RKO.

-Patrycja?!- Wrzasnął.
-Proszę pana…te wyznania nic nie pomogą. Ta dziewczyna nie żyje. Przykro nam- Powiedział lekarz i opuścił salę.
Jestem dopiero na drugim roku, ale ja to rozumiem tak: skoro przedtem maszyna do robienia ping kardiomonitor wykazywał nadaktywne pikanie, to mamy zapewne do czynienia z jakimś trzepotaniem komór czy innym zaburzeniem akcji serca. Wtedy można skorzystać i z defibrylatora, i z adrenaliny, a pewnie również z wielu innych narzędzi dostępnych w szpitalu. Z tego wysnuwam prosty wniosek: lekarz nie chciał jej ratować.


Nie wiedziała o niczym…wziął ją na ręce i zaczął kołysać. Przy tej czynności sam zaczął płakać. Nie mógł powstrzymać swoich łez, które opadały na Sylvię.
*rotfl*

W pewnym momencie dziewczynka obudziła się i zadarła się przeraźliwie.
Ach, znowu te zadarte paznokcie.

-Gregor?!- Ktoś otworzył drzwi i do pokoju weszła Justyna.
-Justyna?- Spytał cicho.
- Szaliczek? - zapytała Tuśka.
- Tuśka? - upewnił się Szaliczek.


-Byłeś w szpitalu? Co z moją kuzynką?
-Ona odeszła.
-CO?!- Nie mogła w to uwierzyć.
- Na spacer poszła, a co?

Krzyknęła za głośno…za szybko. Była w siódmym miesiącu. Złapała się za swój brzuch i z trudem powstrzymała upadnięcie.
Już pomijam upadnięcie, ale... nagły poród od za głośnego i za szybkiego krzyku? Trzeba to będzie w praktyce wypróbować, można zbić niezłą kasę.

-Który to miesiąc?- Pytał lekarz, gdy wieźli ją na salę porodową.
-Siódmy. Proszę! Możemy bez takich pytań?
Co z niego za lekarz, skoro nie potrafi ocenić tak prostych rzeczy po samej krzywiźnie zaokrąglenia brzucha!

-Przyj. Widać, że jesteś dzielną dziewczyną!- Zachęcała ją pielęgniarka.
Położna miała przerwę na kawę.

-Ała! Dlaczego to tak boli?- Nie mogła znieść tego bólu.
Jak by ci to wyjaśnić... Średnio obwód głowy noworodka to około 35 cm, a szyjka macicy... No wiesz...

-Czy pani zdaje sobie z tego sprawę, że właśnie w tej chwili rodzi pani wcześniaka?!
-Niech się pani na nią nie wydziera!- Mario z wielkim trudem patrzył na to wszystko, ale nie mógł pozwolić na to, aby ktoś krzyczał na jego ukochaną, która w obecnej chwili rodzi mu dziecko.
Biedna pielęgniarka. Nie dość, że zastępuje koleżankę w dziedzinie, do której nie ma uprawnień, to jeszcze zadają jej głupie pytania i besztają, gdy odpowie.

-Jeszcze jeden porządny wdech i wydech!
Ostatkiem sił wykonała polecenie. W środku zrobiła się dziwnie pusta…jednak zarazem spełniona.
*parsk*
Mimo to – zazdroszczę dziecka. Nie trzeba przeć, samo wychodzi przy wydechu.


-Gratuluję ślicznego synka!- Pielęgniarka podała malutkiego chłopca mamie.
I popędziła do siebie, by pobrać swoim pacjentom krew.

-Mario…dzień narodzin naszego synka to dzień śmierci mojej kuzynki…
Dun dun duuun.

-Wpadłam do Gregora, a gdy mi to powiedział dostałam skurczy…zabrali nam ją, a dali syna.
Mam nadzieję, że wymiana się opłaci.

Czemu to życie jest tak niesprawiedliwe? Jedni się rodzą, a jedni umierają.
To jest akurat na wskroś sprawiedliwe.
[Ale spoko, boChaterka lada moment ożyje w tak efektowny sposób, że historia Łazarza przy niej zblednie].


3 dni później. Dzień pogrzebu.
Przepraszam, jakiego Łazarza? Sam Jezus się schowa ze wstydu!

Od samego rana wszyscy chodzili smutni. Bo kto by nie chodził?
Niektórzy siedzieli.

Wylane łzy, dowiedzenie się o ojcostwie, narodziny córeczki, wspaniały ślub…podróż poślubna, wypadek, śpiączka…a na końcu ta cholerna nagła śmierć.
Nagła – po roku od wypadku.

Podszedł do okna i zaczął wpatrywać się w Alpy. Podniósł głowę, zobaczył błękitnie niebo.
Spojrzał na dół i zobaczył różowo trawę.

Ostatnie pożegnanie. Wiele wieńców. Wszyscy najbliżsi zebrali się w Kościele.
Zebrali całą wspólnotę chrześcijan, by każdy mógł zobaczyć cudowne zmartwychwstanie.

Spojrzała na Justynę, która w objęciach trzymała swojego trzydniowego synka.
Dodajmy, że wcześniaka. Przyszła na pogrzeb z inkubatorem.

-Podziwiam cię za twój spokój. Chciałabym mieć taki.
”Gdzie kupiłaś?”

Ogólnie była bardzo ambitną dziewczynką. Do dziś mam przed oczami jej widok, gdy miała 6 lat. Siedziała wtedy na kanapie przed telewizorem i oglądała skoki. Była cała usmarowana czekoladą.
*podziwia ambicję Patrycji* Ona zaszłaby zajdzie daleko.

Pokazywany był upadek jakiegoś skoczka. Patrycja zawsze przeżywała upadki wszystkich. Bez względu na to czy ich lubiła czy nie. Martwiła się o to, czy nie stanie im się nic złego. Szybko wzięłam ją na ręce, aby się, choć trochę uspokoiła. Wmawiałam jej, że temu skoczkowi nic się nie stanie. Uwierzyła mi i faktycznie. Ten upadek, choć wyglądający bardzo groźnie nie okazał się taki.
Wybierzcie sobie, którego chcecie.

-Była kochanym dzieckiem. Moim jedynym…
-Moja Sylvia, też będzie jedyna.
-Nie masz zamiaru ułożyć sobie życia? Masz przecież całe życie przed sobą.
-Mamo…ja kocham tylko ją. Choć już odeszła. Na zawsze pozostanie tą jedyną, która poważnie zawróciła mi w głowie i zawładnęła całym moim sercem.
Gregor wstąpi do zakonu i przyjmie imię księdza Wurma.
[AŁtorka specjalnie odnosi się do klasyków polskiej literatury?]


-Nie zakocham się już. Ma mama moje słowo
Mama Horeszko.

Po uroczystej mszy, udali się na cmentarz. Tam było pełno ludzi, więcej niż w Kościele.
Dołączyli Żydzi, paru muzułmanów i dwaj buddyści.

Trumna z Patrycją w środku uniosła się w górę. Chwilę później została włożona do grobu.
Grób został szczelnie zamknięty.
*zdezorientowana* Jak ona teraz wyjdzie?
[Może jest jak Houdini?]


Po raz ostatni spojrzał w stronę grobu, gdzie jego ukochana została zamknięta na wieki.
Nie byłabym tego taka pewna. Zaraz się okaże, że to był jej sobowtór, a ona uciekła z ukochanym na zachodnie wybrzeże niczym rasowa bohaterka „Mody na sukces”.

Szedł ulicami Innsbrucku pchając wózek.  Dla niego to miasto przestało istnieć wraz z odejściem, Patrycji.
Gregor lubi sobie pospacerować po mieście-widmie.

W końcu doszedł do tego upragnionego miejsca.
Które też nie istniało.

-O widzę, że jest z tobą Sylvia- Powiedział, po czym wyciągnął małą z wózka.
-Posłuchaj Arthur…mógłbyś się nią zająć? Ja muszę się przejść i sam wszystko na spokojnie przemyśleć, ok?
A w jaki sposób przeszkadza mu w tym dziecko, które jeszcze nie mówi?
[Przewijać musi].


Po raz ostatni w tym dniu spojrzał na zdjęcie swojej żony. Mimo iż ona już nie żyje nigdy nie przestanie jej tak nazywać. Była pierwszą i jedyną poważną miłością w jego życiu. Zresztą świadczy o tym Silvia oraz obrączka na palcu u prawej ręki. Nigdy je nie ściągnie, bo ona jest dowodem na to, że miał u swego boku ukochaną dziewczynę, z którą chciał spędzić resztę życia. Nie ściągnie jej, bo Patrycja nadal jest częścią jego życia.
*szuka w necie sklepu z habitami*

-Mimo, iż odeszłaś…na zawsze pozostaniesz w mojej pamięci. Ty i tylko ty.
”Interpunkcja się już nie liczy”.

Nigdy nie zapomnę jak już ją urodziłaś, a lekarze pozwolili mi wejść na salę. Promieniowałaś szczęściem podobnie jak ja.
Joan Laporta już go namierza.

Nie zapomnę smaku twoich ust, zapachu włosów, twojego uśmiechu, twoich radosnych oczu. Po prostu ja w ogóle nie potrafię o tobie zapomnieć!
Gregor, jak ci pomóc? Lobotomię zrobić?

Podkład muzyczny: KLIK
Po kliknięciu słuchamy sobie Erica Claptona *ociera samotną łzę*.
[Następny będzie „Pati pamięci żałobny rapsod”].


Powolnym krokiem udał się do Arthura, aby odebrać od niego swoją córeczkę. Stracił rachubę czasu, wszystko przestało się dla niego liczyć.
Doszedł do domu Arthura, a tam córka osiemnastkę świętuje.

Stracił tą jedyną,…bez której nie mógł normalnie żyć.
Umiejętność posługiwania się biernikiem?

Na każdym kroku w jego głowie pojawiała się jej twarz…nie mógł się od tego uwolnić.
*sterylizuje skalpel*

Ma 22 lata, córkę i przeżył stratę żony. Naprawdę wybitne osiągnięcia.
Te 40 zwycięstw w Pucharze Świata i dwukrotne podium na Igrzyskach Olimpijskich to przy tym pikuś.

-Cześć Gregor- Przywitała się.
-Cześć- Wysilił się na uśmiech.
-Oddaję malutką w ręce taty- Podała córkę Gregorowi.
Przenieśliśmy się właśnie w świat „Sailor Moon” - bohaterowie mówią, co w danym momencie robią.
[Analizuję opko].


Podkład muzyczny: KLIK
A teraz Patrycja Markowska. Czy to znak, że mam czekać na Feela?

. Swoje ręce włożył do wody, aby pobawić się z córką. Dziewczynce spodobał się taki obrót sprawy, bo zaczęła się uśmiechać i wydawać z siebie dźwięki, które miały symbolizować to, że jest teraz najszczęśliwszym brzdącem pod słońcem.
Po ludzku: zaczęła się śmiać.

Gregor wsypał do wanienki różne płyny dla dzieci, z czego powstały ogromne bańki.
Po czym nalał proszku do pralki i zrobił pranie.

Malutka swoją malutką rączką złapała (malutki) palec (malutkiego) taty. Spojrzał na nią swoimi czekoladowymi oczami.
Dziewczynka zrobiła się głodna.

Otworzyła swoje maleńkie usta, tak jakby chciała coś powiedzieć. Tata dokładnie się jej przyjrzał. Oczy odziedziczyła po Patrycji, usta i uszy po nim.
-Jesteś taka podobna do mamy…
”Masz tak podobne do niej oczy... a poza tym nic”.

Dziewczynka wydała z siebie dziwny dźwięk, aby po chwili coś z siebie wyksztusić.
Może będzie pełnić rolę jak Spike w My little pony i dostarczać w ten sposób listy z zaświatów? Albo po prostu oburzyło ją „ksztuszenie”.

-M….m…a….-Przeciągała litery.
-Kochanie co ty chcesz powiedzieć tatusiowi, co?
-Ma…ma- Wydusiła z siebie. Z oczu Gregora popłynęły łzy. 
”Jestem naprawdę tak mało męski?!”

Tak jakby wzruszenia…jego córeczka, choć jej nie znała wypowiedziała to słowo. Tak ważnie dla dzieci…
A teraz zastanówmy się wspólnie, jak można nie znać siebie.

Z powrotem położył ją na przewijaku. Założył jej czystą pieluszkę i ubrał piżamkę.
W mały garniturek.

Jak oświadczałem się twojej mamusi, była w 4 miesiącu ciąży. Zgodziła się zostać moją żoną, a uwiecznieniem naszego szczęścia było twoje pierwsze kopnięcie w brzuch.
Rotfl.

To było naprawdę wspaniałe uczucie. Poczuć ciebie w brzuchu Patrycji.
Tylko jak Gregor tego doświadczył?

Chodziliśmy po parku, rozmawiając, gdy nagle Pati dostała porządnych skurczy. Strasznie domagałaś się przyjścia na ten świat. Kopałaś strasznie.
Ja wiem, że poprawianie po aŁtoreczkach błędów rzeczowych to jak rzucanie grochem o ścianę, ale nie, skurcze porodowe nie są wywoływane kopaniem dzieci.

Pamiętam jak wiozłem was do szpitala…wtedy powtarzałem jej, żeby robiła wdechy i wydechy.
Czasem zdarzało się jej zapomnieć, jak się oddycha.

Patrycja trzymała cię na rękach. A ty płakałaś cicho jak każde dziecko po urodzeniu.
Mhm. Cicho.

Mama miała wypadek, wskutek czego zapadła w śpiączkę. Miesiąc po twoim urodzeniu. Przez rok leżała w śpiączce.
Zdarza się to ludziom, którzy zapadli w śpiączkę.

A wtedy, gdy razem ją odwiedziliśmy…ona zmarła.
Przestraszyła się. Stwierdziła, że cicho płaczące dzieci są podejrzane.

Podszedł do okna i spojrzał w granatowe niebo.
-Patrycja…właśnie przed chwilą nasza córka wypowiedziała słowa „mama”. Wiesz ile to dla mnie znaczy? Opowiedziałem jej historię, przyjścia na świat. Wiesz, że słuchała mnie w skupieniu?- Zaczął płakać.
- A wiesz, że mam to gdzieś? - odrzekł Deneb.

-Nie mogę bez ciebie żyć. Kocham cię! Kocham cię…kocham- Płakał i nie mógł przestać…tak bardzo ją kochał.
Hm... Nie czuję się przekonana. Gdyby powtórzył jeszcze z trzy razy, że ją kocha, to może...

Podkład muzyczny: KLIK
Kombii! Czyli do Feela jeden krok.

Rano obudził się z bólem głowy. Ta wczorajsza opowieść kompletnie go rozbiła.
Miał moralnego kaca, że opowiedział wszystko rocznemu dziecku.

Gdy sprzątał po raz kolejny to wszystko powróciło.
Zapętlony bałagan.

Tak bardzo chciał obudzić się obok niej i tulić jej drobne ciało w swoich silnych ramionach.
Silne ramiona Schlieriego, patrzcie i podziwiajcie te bicepsy.

Choć nie miał za dobrej pamięci, pamiętał wszystkie wspólne chwile spędzone z nią.
*wybiera odpowiednie ostrze*

Inżynier Gregor Karwowski, czyli 40 lat minęło, cz.2

|
Znowu przychodzi mi przepraszać za obsuwę - plan na nowy semestr nie rozpieszcza przyszłych lekarzy zwierzątek i ciężko znaleźć we wtorkowym chaosie czas na odwiedzenie naszego kochanego blogaska. Dziś jednak przyszedł czas na jubileuszową 69. notkę - mam nadzieję, że Was nie zawiedzie.

Wątek taneczny (i literacki) się rozkręca, a 40-letniego Gregora nadal ani widu, ani słychu...


Obudziła się o 10.00. Gdy wzięła prysznic, poszła zjeść śniadanie.
*wspomina rewolucyjne opko, w którym śniadanie było przed prysznicem*

Po 15 minutach, zeszła na dół już ubrana w zieloną, zwiewną sukienkę. Włosy uczesała w swoją ulubioną fryzurę czyli dwa warkocze i założyła klapki.
Nie potrafię oprzeć się tej wizji.

Na zajęciach byli najlepsi.
Nie musisz nawet pisać.

Nie było na nich równych.
Myślałam, że „mocnych”, ale co ja tam wiem.

W tym żywiole czuli się jak ryba w wodzie.
Podobnie jak w tworzeniu hybryd związków frazeologicznych.

Posłusznie wykonywali zadane polecenia. Byli z siebie bardzo dumni.
Dobry niewolnik, dostać kiełbasa.

Udali się do kawiarni, gdzie zamówili po ciastku i kawie. Znów rozmawiali o wszystkim.
Skupiając się szczególnie na bitwie pod Czahar Asiab oraz rozmnażaniu Cryptocephalus baeticus.

Nagle Greg, przybliżył się do niej i szepnął.
-Ładne masz oczy.
Jej policzki, przybrały kolor pomidora.
Ale dojrzałego czy nie? To dość kluczowe.
[Czemu nie spalonego buraka?]


-O spadająca gwiazda- Odezwała się dziewczyna.
Oboje pomyśleli to samo życzenie.
Żeby meteoryt rąbnął aŁtorkę w łeb?

-O czym pomyślałaś?- Zapytał.
-A ty?
Przytulił, ją bardzo mocno.
-O tym myślałeś?
-Nie, nie do końca o tym. A ty?
-Tak samo.
E?

Ich twarze zbliżyły się do siebie. Były bardzo blisko. Wkońcu się pocałowali. Pocałunek, nie był długi. Ale oni byli w siódmym niebie.
Właśnie spełniło się ich marzenie.
Rozdział się kończy, czyli mam prawo podejrzewać, że jednak chodziło o bliski kontakt kosmicznej skały i głowy aŁtorki.

Szli do domu wtuleni w siebie. Patrycja właśnie miała chłopaka.
Ale za parę minut mogła go już nie mieć.

Rano obudziła się w wyśmienitym nastroju. Poranne czynności wykonała bardzo zwinnie.
Lata wprawy.

Dziś piątek, tak piątek a ona wkracza w dorosłe życie.
Mówią, że w piątek zły początek.

Tymczasem Arthur, Gregor, Mario i Justyna wylądowali na lotnisku i udawali się w kierunku domu Patrycji. To miała być niespodzianka. Wielka niespodzianka.
O, aŁtorka sobie przypomniała, o kim pisze.
[Z tym, że Gregor nadal nie ma 39 lat].


-To dla ciebie- Gieorgij wręczył jej kwiat.
-Dzięki, jest śliczny.
-Ale, to jeszcze nie koniec- Zamknął jej oczy i po chwili zawiesił coś na jej szyji.
Przenośny słownik?

-Możesz otworzyć oczy.
Wykonała polecenie i spojrzała na część ciała, na której spoczął prezent.
KWIIIK!

A prezentem okazał się być piękny naszyjnik z inicjałami P+G.
Procter+Gamble.

-Greg, on jest śliczny- Pocałowała go, tym razem w usta.
Naszyjnik?

W domu, zastanawiali się, gdzie ona się podziewa. Tylko jej rodzicie wiedzili o Gregu.
Rodzili jakąś wiedzilę. Stuningowaną wiedźmę.

Gdy, tylko przekroczyła próg coś ją zdziwiło. W kuchni nie było nikogo. Weszła do salonu a tu...
-STO LAT! WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI 18-STYCH URODZIN-Wrzasnęli wszyscy.
Och, przyjęcie-niespodzianka! Jakie to... spodziewane.

-Dziękuje wam wszystkim- Najpierw podziękowała rodzicom bo chwilę potem wyszli.
Jak na opkowych rodziców przystało.
[Zostawili chociaż kasę?]


Po dostaniu prezentów rozpoczęła się impreza.
Impreza była bardzo wdzięczna za wszystkie podarki.

Nagle jej oczy zwrociły się ku naszyjnikowi.
-P+G?
-Tak..
-Patrycja i Gregor?- Kuzynka nie wierzyła.
-NIE!
-Nie?
-Patrycja i Gieorgij.
-Masz chłopaka?!
-Mam.
-Od kiedy?
-Od wczoraj.
*ogląda paznokcie*

Pocałowali się. Z pozoru, krótki przemienił się w długi i to bardzo namiętny...
Ale to tylko z pozoru.

Wszystko widział Schlieri. Był mega wkurzony.
You're tearing me apart, Pati!

Gregor był tak wkurzony, że nie patrząc na nikogo wszedł do łazienki i trzasnął drzwiami.
To ma być „mega wkurzenie”? Chyba nie widziałeś wściekłego Johnny'ego!

Właśnie zrozumiał, że ją stracił. Stracił ją na dobre. Ma już kogoś innego...ba ona nawet z nim nie chodziła. To on doprowadził do tego pocałunku, ale ona się nie opierała. Wręcz przeciwnie. Więc co to miało znaczyć?
Nie mam pojęcia, ale tego się nie da czytać na trzeźwo.

Wyszedł. Ich już nie było. Pewnie są w salonie i bawią się w najlepsze.
I nie mylił się. Tańczyła z nim przytulankę.
Hm... Misia? „Białego misia”?

Poczuł ukłócie żalu, że to nie on jest na jego miejscu.
A z kim się ten żal kłócił?

Pati wyszła na pole i zastała tam swojego kuzyna, z Gregorem.
Chciałabym rzucić coś o oraniu ziemi, ale znam zbyt wiele osób z Małopolski i mogłabym się narazić.

-Do miłości nikogo nie można zmusić Gregor. Poznałam wspaniałego faceta, z którym chce być. To przy nim czuje się bezpieczna.
”Przy tobie czuję się dziwnie bezpieczna... To znaczy mam wrażenie, że ktoś ciągle zagląda mi przez ramię”.

Zawsze moge na niego liczyć. Co prawda, znamy się jakieś 3 tygodnie, a od wczoraj jesteśmy razem, ale zdążyłam go już bardzo dobrze poznać.
W blogaskach to i tak cała wieczność.

-Wiem. Sama nie mogłam zapomnieć o Piotrku. Ale pojawił się Greg i zawładnął moim sercem.
Szturmował od strony stożka tętniczego, nikt się nie spodziewał ataku.

Gregor jesteś mega przystojny...zwłaszcza te twoje oczy.
Gregor mógłby wygrać konkurs na Mistera Oczu.

od aŁtorki: Ha, i już wiem jak się zakończy to opowiadanie ;)
Naprawdę? To nie jesteś jedyna.

Dlaczego, wakacje zawsze tak szybko mijają?
Bo trzeba wrócić do szkoły i uczyć się interpunkcji.

Matura. W trudnych chwilach Patrycję wspierał Greg. On już miał to za sobą. I miał jak na swój sposób trudniejszą. 
Matura w wersji hard specjalnie dla Gieorgija.
[Rozszerzona wiedza o tańcu?]


Wstała i pomaszerowała do łazienki. Na szczęście była sobota.
Pora na sobotnie łazienkowe rytuały.

Rodzice w pracy.
Znają swoje miejsce.

Wzięła prysznic i poszła się ubrać. Spodnie, jej ulubiona bluzka z wyrytymi inicjałami P+G.
Bluzka była z metalu. Swego czasu modne było noszenie elementów średniowiecznej zbroi.

Rozczesała włosy i uczesała się w kucyka.
Którego?

Swą twarz pozostawiła bez makijażu,
Jak to?!
jedynie usta pociągnęła błyszczykiem.
Uff. Już myślałam, że coś z nią nie tak.

Poszła do kuchni, gdzie zrobiła sobie śniadanie.
Nie czekało na nią? Rodzice się nie postarali, kup sobie nowych.

Rozległ się dzwonek do drzwi.
-Kto tam?- Zapytała.
-A jak myślisz?- Zamarła. Nie chciała otwierać! Poznała głos Piotrka.


-Czego ch...chcesz?
Ooo, mamy brzydkie słowo!

-Wpuścisz mnie?
Otworzyła. Była ciekawa czego on od niej chce.
*facepalm* W podstawówkach powinny być obowiązkowe zajęcia z bezpieczeństwa. I to nie dziwnego.

-Chciałem się spytać, czy mamy jakieś szanse.
-CO?! JAKIE SZANSE?!
-Bycia razem.
Wykrywacz gwałciciela zaczyna piszczeć.

-Chyba żartujesz! Ok, możesz już iść. Jestem zajęta.
-Ok- Wyszedł.
Co?! A gdzie gwałt/próba gwałtu i bohaterska akcja ratownicza Gieorgija? Czuję się zawiedziona!
[Muszę zanieść wykrywacz do serwisu].


Patrycja i Greg przygotowywali się do mistrzostw tańca, jakie miały się odbyć. A brali w nim udział tancerze z całej Warszawy. Trzeb było ostro pracować!
Mistrzostwa Warszawy? To się nie nazywa czasem „You can dance”?

Chłopcy przygotowywali się do kolejnego sezonu. Kontakt między Pati, a Gregorem jakby się urwał.
W rzeczywistości jednak znajomość rozkwitała.

Chłopak był wkurzony na dziewczynę. Postanowił do niej zadzwonić.
Makes sense to me...?

-Halo?- Usłyszał jej głos, i cała złość minęła.
-Cześć Patrycja.
-O hej Schlieri.
- Oh, hi Mark!

-Nie odzywałaś się.
-Ty tak samo.
-Miałem treningi do skoków!
-A ja przygotowywuje (wygotowuje?) się do matury! I przygotowywuje (tak, wygotowuje) się do mistrzostw!
-Przepraszam.
Schlieri, co ty możesz wiedzieć o wyczerpujących treningach?

0boje zaczęli się śmiać. Poczuli zapach tegorocznych wakacji.
Pachniały im te zeroboje.

Tymczasem dwie przyjaciółki były na zakupach w mieście. Nadchodził listopad.
Trochę się zasiedziały.

-Gregor, ale ty chyba nie chcesz niczego zniszczyć?
-Nie mam najmniejszego zamiaru Artl.
*próbuje wymówić*

Nadeszła niedziela, a w raz z nią nawał prac domowych. 
O tak, w niedzielę nauczyciele zawsze zadawali jak szaleni.

Teraz siedziały razem w domu Asi i wspólnie odrabiały zadane prace. Razem zawsze raźniej i w niecałe 2 godziny uporały się z tym.
To faktycznie „nawał”.

Sezon rozpoczęty. Szedł pomyślnie, bardzo pomyślnie. 
Ani razu się nie przewrócił.

Zaczęło się od wspaniełego drugiego miejsca Austrii. Potem wspaniały rekord skoczni Gregora. I tak to się ciągło.
Ciągło – urządzenie do wspaniałych rekordów skoczni.
[To by tłumaczyło, dlaczego kibice niemieccy krzyczą: „Zieeeh!”]


Garmisch-Partenkirchen- wspaniełe zwycięztwo, i rekord skoczni.
Dzięki ciągłu Gregor stał się wspaniełym zwycięScą.

Potwiedzał swoją wielką formę. Skończyło się ostatecznie na 12 miejscu zajętym przez Schlieriego.
Zwycięztwo = osiągnięcie dwunastego miejsca? A jest jakieś określenie na miejsce dwudzieste dziewiąte?
[Tak. Ffygrana].


A wszystko to po nieudanym skoku w Bischofschofen. 
Wygryzło Bischofshofen z TCS.

Ostatecznie spadł na to miejsce.
Boru. Które w końcu?

Potem było lepiej, aż wkońcu nadzedł 24styczeń.
Kiedy to zobaczył boChaterkę i odniósł ffygraną.

-HEJ!- Dało się słyszeć krzyk chłopaków, i Justyny.
-Cześć- Odpowiedziały cieszej.
Mówi się „radośniej”.

Piątkowy konkurs w Zakopanem wygrał nie kto inny jak Gregor. Tym zwycięstwem spełnił swoje marzenie z dzieciństwa. W sobote konkurs został odwołany, dlatego ku uciesze dziewczyn został przełożony na niedzielę.
Został odwołany, dlatego go przełożyli. Logiczne.

Tam zawody wygrał Anders Bardal.
Tam w niedzielę.

Dziewczyny musiały wracać do Warszawy. Naczy się Patrycja musiała, bo miała próby, Asia natomiast miała wolną rękę i mogła jeszcze zostać w Zakopanem, ale zbyła się pod byle jakim pretekstem, że jedzie z Pati. Obecność Gregora tak na nią działała.
Ale chłopcy i Justyna mieli dla nich wspaniałą niespodziankę. Okazało się, że jadą z nimi i zostaną w Warszawie do końca ferii.
Austriacy tak wymiatają, że trenowanie jest poniżej ich godności.

Gdy Pati się o tym dowiedziała wybuchła niepochamowanym śmiechem.
Na wskroś chamskim.

-Patrycja co cię tak śmieszy?- Spytał rozbawiony całą sytuacją Schlieri.
-Mi? Nic-
”Mnie zawsze bawi to, że ktoś nie opanował deklinacji, a ciebie?”

Ta nic nie odpowiedziała, tylko rzuciła ukratkowe spojrzenie na Asię.
Asia odpowiedziała spojrzeniem w paski.

Dziękowała Bogu, że nik jej nie widzi.
Kontrolerzy mieli oko na jej ciemne interesy.

-Dziewczyny- Mruknął pod nosem Artl.
-No co dziewczyny?- Patrycja potrafiła uchwycić każde słowo.
Kiedyś NASA wykorzystywała ją do eksperymentów i wszczepili jej bardzo czułe radary. Cały czas odbierała fale radiowe z drugiego końca Wszechświata, ale można się było przyzwyczaić.

Wróciła Aśka. Z jej twarzy już zniknął odcień jakiejkolwiek barwy.
Przez skórę było widać wszystkie mięśnie oraz nerwy.

-Przyjdzie twój chłopak?- Zapytał Schlieri obojętnym głosem.
-Nie wiem- Odpowiedziała i wyszła szczelnie opatulona szalikiem.
*próbuje ściągnąć szalik* Musimy trzymać się razem, chłopie.

Patrycja wróciła do domu z Gregiem. Ku jej zaskoczeniu tej dwójki nie było w salonie.
Oczekiwała, że zobaczy siebie w salonie? Kiedy przeszliśmy na poziom science-fiction?

Gdy schodzili spotkali na schodach Pati z jej chłopakiem.
Dziewczyna posłała Asi niezauważalny dla nikogo uśmiech. Ta odwzajemniła.
Naukowcy z NASA przy okazji wszczepili jej też parę gadżetów do oczu. Od tak niepotrzebnych, jak detektory niezauważalnych uśmiechów po noktowizor.

-Jej co za idiota- Myślała Pati. Mowa o Gregu.
Spoko.

Zaczęli się do siebie przybliżać. Wkońcu się pocałowali i to bardzo namiętnie.
Czochrali sobie włosy ze wszystkich sił.

Chłopak oparł dziewczynę o ścianę. Przeszedł ją dresz.
Dresz to jednostka wojskowa, nieco mniejsza niż pułk.

Była strasznie zimna. Zaczął całować ją po szyji.
Nie. Nie ma czegoś takiego.

Patrycja oddawała mu pełnie miłości pocałunki. 
Pocałunki w pełni.

Zatapiała się w jego ustach.
*trzyma kciuki* Taaak, utop się!

Chłopak z całej siły ją objął. 
Taaak, uduś ją!

Ktoś zastukał do drzwi.
Och, a prawie udało się aŁtorce stworzyć atmosferę.

Pozostali włączali horror.
Matko borska, ekranizację tego opka?

Aśka siedziała obok Gregora. Justyna koło Mario, a teraz dołączyła Patrycja z Gieorgijem.
Tylko Arthur siedział samotnie.
*daje Arthurowi szalik do pary*

od aŁtorki: Po woli zbliżamy się do końca.
Co Wy na to? hehh
Idź nawet po Bródnie, byle szybciej.

od aŁtorki: Stawiam limit xD
Nie będzie 20 komentarzy, nie będzie nowej notki.
Jest równo dwadzieścia. A było tak blisko!

Nie ma co ukrywać. Horrory bywają straszne.
Czasem się tak zdarza.

Patrycja zastanawiała się, które ramię wybrać.
Przepraszam, że zapytam, ale do czego?

Widać było, że między Gregorem i Asią zaczyna się coś dziać...ale czy do końca?
Działo się do połowy.

Dziewczyna podniosła głowę w tym samym czasie co Gregor. Wiedziała, że jak spojrzy w te oczy to coś w niej pęknie. I nie myliła się. Ich spojrzenia spotkały się na krótką chwilę.
I co pękło? Mam nadzieję, że aorta.

Odwróciła się i spojrzała wymownie w ścianę jakby znalazła tam coś ciekawego.
*wspomina sobie recenzję „Geniuszy w pieluchach”* Momentami to działa lepiej niż najlepsza terapia.

Poszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko. Dlaczego tak ulegam jego spojrzeniom?! Kocham Grega...ale nieee...
Czym byłoby opko bez zmian narratora?

zabraniam ci tak myśleć moja głowo!
”W ogóle zabraniam ci myśleć! To zbyt męczące”.

Nie kocham Gregora. Ja..ja sama nie wiem co czuje. Ale nie ja nie mogę tak po prostu zostawić Gieorgija. Było by jej z tym cholernie źle. Dlaczego to mnies potyka?! Teraz jej myśli skupione były na dwóch chłopakach.
Tak niezdecydowanego narratora jeszcze nie widziałam.

Jednego kochała...a drugi no właśnie. Co ja czuję do Gregora? Przyjaźnimy się. Dziewczyna źle się czuła. Bardzo źle.
A wiesz, jak źle się to czyta?

-Gregor co ty robisz?
Nic jej nie odpowiedział tylko pocałował. Po chwili się od niej oderwał.
-E...eeee?
-Nie mogłem się powstrzymać.
-Aha- Dziewczyna pragnęła jeszcze jednego pocałunku. Wiedziała, że obydwoje źle postępują ale cóż na to poradzić? Są młodzi i głowa jeszcze nie ta.
W pewnym wieku dokonuje się oficjalnej wymiany głowy. Niestety, niektórzy całe życie noszą tę dziecięcą.

Kolejny raz wypuścili z głowy wszystkie rzeczy i sprawy.
Musiały się wybiegać.

Oddawali sobie bardzo namiętne pocałunki.
- Ty go weź.
- Nie, ja nie chcę, ty weź.
- Nie ma mowy, bierz!
I tak dalej...


To się działo w ułamku sekundy. Dziewczyna pozbyła go koszulki...on nie pozostał jej dłużny. 
Błyskawiczne rozbieranie.

Obudziła się około 05.
05? To numer pokoju czy jak?
[Obudziła się tam w niedzielę].


Przypomniała sobie co się stało wczoraj. Nie wiedziała czy śmiać się czy płakać. Ja mam chłopaka! A zrobiłam to z innym. Mało brakowało, a zrobiłaby to dwa razy.
*brecht*

Uśmiechnęli się do siebie. Ale dziewczyna czuła do siebie odrazę.
-Gregor jak ja to powiem Gregowi..?
-Nie myśl teraz o tym, tylko się ubierzmy i zejdźmy na śniadanie.
Właśnie. Nie ma co snuć rozważań, gdy obowiązki czekają.

-Cześć wam- Przywitała się wesoło Justyna.
-Hej- Starali się być normalni.
Dobrze powiedziane. „Starali się”.

-Nie wiem, ja sama nie wiem co do niego czuję. A do siebie obrzydzenie. Naczy nie żałuję tego co się stało... ale Greg.
A konkretniej półmi sek.

Jak się podoba?
Nowy limit 25 komentarzy ;)
Niedługo dojdziemy do septyliona.

Obudziała się cała zlana potem. Otworzyła oczy i rozejrzała się po pokoju. Odetchnęła spokojną ulgą.
Ja podczas lektury opek oddycham jedynie ulgą nerwową.

Czasami sny bywają tak realistyczne. Teraz dziękowała, że to była fikcja.
Dziękuję ci, borska trójco, że opka to też tylko fikcja.

Przez jej głowę przeleciały niebezpieczne myśli.
Myślenie w blogaskach grozi kalectwem albo śmiercią.

Tak...był horror i spojrzenie Gregora. Potem poszła do swojego pokoju, ale nie wszedł. Nie wszedł. Położyła się do łóżka. I zasnęła. Nie było tego!
Nie zrobili TEGO! Jeszcze.

Wzięła szklankę i poszła do swojego pokoju. Napila się i ponownie zasnęła. Tym razem mając obraz Grega przed oczami.
Zadziwiająco podobny do tego.

Chłopak patrzył na drzwi. A w sasadzie na dziewczynę w drzwiach.
W sasance?
[Dziewczynie trochę było niewygodnie, ale drewno ładnie pachniało].


Niewinnie wyglądająca Asia i stały w uczuciach Gregor się całowali.
E, Szalik Preferencji Seksualnych mówi co innego.
[Gregor Stały w Uczuciach – przydomek godny najdzielniejszego rycerza].


-Denerwujesz się?- Spytał Gieorgij.
-Trochę, ale co ma być to będzie.
-Podoba mi się takie podejśćie- Zachwycił się chłopak.
-Widzisz jaką masz zdolną dziewczynę?
-Tak, najzdolniejszą na świecie- Cmoknął ją w policzek.
I czym te jej zdolności się objawiają? Bo ja po tym dialogu nie widzę.

Dziewczyna zauważyła dziewczynę, która była cholernie podobna do Kaśki a potem wyłonił się chłopak...łudząco podobny do Piotrka. Tyle, że to nie było złudzenie. To byli oni. 
Every breath you take 
And every move you make 
Every bond you break every step you take 
I’ll be watching you 


-ZAPRASZAMY PARĘ NUMER 1! KATARZYNA MIŁECKA I PIOTR MĘDRZEJEWSKI.
Ustalmy fakty: boChaterka co chwilę wpada na Piotrka (niezależnie, czy jest właśnie w Warszawie, Zakopanem czy Innsbrucku), chodzi z nim na spotkania koła recytatorskiego, a teraz spotyka go na konkursie tańca. Czy ona czytała „Zmierzch” i uważa, że takie zachowanie jest normalne?

Wyszli i zaczęli tańczyć. To było coś okropnego!
A Kaśka na pewno się siedem razy wywróciła.

Nikt nie wiedział co to za taniec, a gdy zeszli ze sceny wszyscy zaczęli się cicho śmiać.
”Gdy w dniu 16 marca 1901 roku zapadła kurtyna po ostatnim akcie pierwszego przedstawienia „Wesela”, nastała w teatrze krakowskim „chwila osobliwa”. Cała publiczność, oszołomiona napięciem teatralnego wrażenia, siedziała z tchem zapartym, jakby do miejsca przykuta…”
Józef Kotarbiński, „Ze świata ułudy”


Wyjątkiem była Pati, która jak łatwo było się domyślić wybuchnęła głośnym śmiechem.
Panna Młoda rozpoznała siebie w dramacie.

Przyjaciele z pierwszego rzędu również usłyszeli wybuch Pati i oni również zaczęli...ale głośniej.
Co zaczęli głośniej?!

-PARA NUMER 12! PATRYCJA MILLER I GIEORGIJ PUCHALSKI.
Wyszli i zaczęli tańczyć paso doble. Wybrali ten taniec bo w nim czuli się najlepiej.
Wikipedia: „Tematycznie taniec ten przypomina walki na arenie torreadorów z bykami tzw. corridę. Partner występuje w roli toreadora (hiszp. torero), a partnerka odgrywa rolę byka.”
Mam nadzieję, że boChaterka skończy tak.


Wszyscy patrzyli na nich z zachwytem a rodzicom zaczęły skapywać łzy.
Na scenie znikąd pojawił się snop siana.

-Ciociu nie mazgaj się- Powiedział Arthur do mamy Pati.
-Arthur! Na Boga!
Justyna zaczęła się śmiać. Jej brat to naprawdę geniusz.
*szeptem do najbliższej osoby* A co w tym genialnego?

Skończyli i głęboko się ukłonili. Rozbrzmiały gromkie brawa. Najgłośniejsze dało się słyszeć z pierwszego rzędu. 
Widzowie gratulowali niejakiemu Jaśkowi znalezienia bardzo ładnej czapki.

Zeszli i uśmiechem.
...uśmiechem zastrzelili zdanie w połowie.

-To było świetne!- Krzyknęli wszyscy!
-Nie to co (latający) cyrk Kaśki i Piotrka- Zaśmiał się Gregor i przypomniał sobie jak dziewczyna mu się zwierzała.
Narzekała, że trenerzy zwierząt życzą sobie podwyżek i ze ciężko znaleźć w tych czasach dobrego akrobatę.

Nadszedł czas na werdykt. To były już paniczne nerwy. Dziewczyna zastanawiała się czy...czy wygrają.
Spokojnie, aŁtorka już o to zadbała.

Na scenę zostali wywołani najlepsi, czyli było ich ok. trzydziestu. Najlepsza trzydziestka.
Wywnioskowałam to z poprzedniego zdania. Naprawdę.

Nagrodę wręczał...Gregor. Tak zostało to ustawione.
Przez aŁtorkę. Żeby mógł wycałować boChaterkę, a ona się w nim zakochać.

Gdy tylko organizator dowiedział się, że na widowni będzie sam Gregor Schlierenzauer nie mógł się oprzeć pokusie.
Biedny Gregor, jak zostanie rodzicem, to nie będzie mógł spokojnie chodzić na szkolne akademie do swojej pociechy.

Para dziwacznych tancerzy- Kasia i Piotrek zajęli 30 miejsce.
Ale i tak byli w najlepszej trzydziestce! Publiczność umie docenić trudną sztukę cyrkową.

-PIERWSZE MIEJSCE PATRYCJA MILLER I GIEORGIJ PUCHALSKI! TO IM UDAŁO SIĘ WYGRAĆ MISTRZOSTWA TAŃCA, KTÓRE JAK CO ROKU ODBYŁY SIĘ W STOLICY NASZEGO PAŃSTWA- Zadarł się organizator.
Wydarł się, bo zadarł sobie paznokieć.
[Czy słowo „Warszawa” jest jakoś naznaczone? Coś jak „osiem”?]


od aŁtorki: Pisać nie przestaje. Bo nie wyobrażam sobie tego, żebym nie pisała.
O czym my w ogóle mówimy...

W tym miejscu aŁtorka kończy część opka, którą nazwała „pierwszą serią”. Zapraszamy zatem na serię drugą za tydzień.

#39 - Inżynier Gregor Karwowski, czyli 40 lat minęło, cz.1

|
Przed nami opko – a raczej cztery opka napisane jako ciąg – które dorasta wraz z aŁtorką. Czy to znaczy, że z biegiem czasu staje się mądrzejsze? Absolutnie nie!

OPIS POSTACI


Imię- Gregor
Nazwisko- Schlierenzauer
Wiek- 39 lat
*mrug, mrug* Powiew świeżości w opkach?

Rola w opowiadaniu- kochający tata Sylvi, mąż Patrycji, były skoczek narciarski, przyjaciel Justyny, Mario i Arthura, były chłopak Asi, kochający mąż i tata.
Podwójny mąż i tata. I dwukrotny były.

Imię- Sylvia
Nazwisko- Schlierenzauer
(...)
Rola w opowiadaniu- córka Gregora i Patrycji, zauroczona Kasprem, przez krótki czas. Przyszła żona Nicolasa i mama bliźniaczek.
Nie ma to jak umiejętne budowanie napięcia.

Imię- Mario
Nazwisko- Innauer
Wiek- 39 lat
(...)
Rola w opowiadaniu- tata Kaspra, mąż Justyny, były skoczek narciarski, przyjaciel Gregora, wstępuje do rodziny Paulich, tata chrzestny Sylvi, były chłopak Asi.
Asia przeszła przez ręce całej austriackiej kadry?

Imię- Arthur
Nazwisko- Pauli
Wiek- 40 lat
(...)
Rola w opowiadaniu- były skoczek narciarski, mąż Asi
Asia się doczekała.

Imię- Nicolas
Nazwisko- Meller
Wiek- 19 lat
(...)
Rola w opowiadaniu- przyszły mąż Sylvi, tata bliźniaczek
Obecny? Przyszły? Były?

WARTKA AKCJA

Arthur od rana chodził z uśmiechem na twarzy. Wywołało to zdziwienie na twarzach Gregora i Mario. Pierwszy nie wytrzymał i spytał:
-Arthur, od rana jesteś taki wesoły. Coś się stało?
Lifting.

-Tak.
-Co?- Spytał z zaciekawieniem Mario.
-Dziś na wakacje przyjeżdża do mnie moja kuzynka.
-Ładna jakaś?
-Mario spadaj!
Kochacie takie dialogi, prawda?

Siedziały w samolocie. Patrycja niewidziała największego sensu jej podróży.
Słownik też znajdował się poza zasięgiem jej wzroku.

Wolała te wakacje spędzić z paczką. 
Chciała się zatrudnić na poczcie.

Jej przyjaciółka, natomiast była bardzo zadowolona. Teraz siedziała i słuchała swojego MP3.
MP3 opowiadało jej o swoim dzieciństwie w fabryce w Chinach.

-No tak- Przedstawiam Ci...a zresztą Ty ich znasz.
-Gregor- Przywitał się chłopak. Miło mi.
Nawet narrator dostąpił zaszczytu przywitania się z Gregorem.

Po długiej podróży dziewczyny padły jak muchy na swoich łóżkach.
To znaczy, że już nie wstały?

-Dziewczyny jeszcze śpią- Spytał Mario.
Jednak to pytanie zawierało w sobie dużą dozę pewności.

-To zrobimy im pobudkę- Powiedział Schlieri z wielkim uśmiechem na ustach.
-Jaką?
-Konkretny i sprawdzony pomysł.
-Jaki?- Powtórzył Arthur.
-Aleś ty tępy!
-Może.
Polecam aŁtorce od czasu do czasu przeczytać jakąś lekturę do szkoły.

Drzwi do dwóch pokoi otworzyły się równocześnie. Huk jednak nie zbudził Justyny, Patrycji i Asi.
Ostatecznie „padły jak muchy”.

-Twoja kuzynka ma twardy charakter. A swoją drogą to niezła z niej laska- Stwierdził zbyt głośno Schlieri.
-SŁYSZAŁAM!
Zamilkł i spalił buraka. Pozostała czwórka zaczęła się głośno śmiać.
Proszę, jak palenie warzyw może poprawić humor!

Ubrana w krótką jinsową (jaką?) spódnię (co?), białą bluzką na ramiączkach i włosami uczesanymi w dwa warkocze zeszła na śniadanie.
*triumfalnie* Dwa w jednym!

Mieli dość zmieszane miny, każdy wręczył dziewczyną bukiet czerwonych róż w ramach przeprosin.
Dziewczyna służyła za posłańca.

A teraz fragment, przy którym blednie sam Tolkien:

Udali się na spacer po Innsbrucku. Po męczącym zwiedzaniu( dziewczyny miały słabą kondycję) poszli na pizzę. Następnie chłopcy szybkim krokiem ruszyli do domu Arthura na seans filmowy. Justyna, Patrycja i Aśka szły bardzo powoli, co bardzo denerwowało Arthura, Gregora i Mario.
-Nie możecie szybciej?
-NIE!
-Mam pomysł- Powiedział Mario.
-Jaki?
Podbiegli do dziewczyn i wzięli je na ręce. Justyna była wściekła, że to jej brat ją niesie. Wolała by był to ktoś inny.
Takim oto sposobem szybko dotarli do domu.
A teraz idźcie rozwiązać parę zagadek matematycznych dla równowagi.

-To co oglądamy?- Spytała Patrycja.
-Horror- Odpowiedzieli chłopcy.
-Jaki?
-Stay Alive.
-Aha.
*udaje, że nie widzi powyższego* Ja mam taki mały zbiór jeszcze z dzieciństwa, nazywa się „Łamigłówki z Manchesteru”.

Usiedli na kanapie i oglądali w skupieniu. W śród panującej ciszy dało się słyszeć piski dziewczyn.
Głos się rozchodził.

Pati siedziała obok Gregora, nie mogła się oprzeć i położyła głowę na jego ramieniu. Ten tylko uśmiechnął się. Objął ją, a ona poczuła dziwne bezpieczeństwo.
Dziwne bezpieczeństwo to gwarantują sklepowi ochroniarze, gdy zaglądają przez ramię, czy człowiek czasem czegoś nie kradnie.

od aŁtorki: Koniec drugiego. Napisałam bo zwycięstwo Polaków pozytywnie mnie nastawiło.
Chyba rozumiem, dlaczego Polacy tak rzadko brylują w skokach - chcą nas ustrzec przed zalewem opek. Zaczęłam ich podziwiać.

Doskonale pamiętała wszystkie chwile, godziny, minuty, sekundy spędzone razem.
BoChaterki opek mają w standardzie wbudowany zegar atomowy.

Wstała i podeszła do szafki, w której spoczywał jej pamiętnik. Pamiętnik, któremu mówiła wszystko. Zaczęła pisać: "Obudziłam się dziś rano...
- Niesamowite – rzekł pamiętnik.

i me myśli powędrowały ku niemu...- zastanawiała się co dalej napisać, gdy kartka przewróciła się na drugą stronę...
Pamiętnik ma wyczucie dramaturgii.

Opowiedziała mu całą historię, nie wiedząc dlaczego. Rozum jej podpowiadała, że jemu może zaufać.
Słuchał. Kto jak kto, ale Schlieri potrafił słuchać.
Słuchał jej lewym uchem.

-Justyś...
-Co?
-Mogę ci coś powiedzieć?
-Jasne.
-Zakochałem się.
Poczuła, że serce bije jej bardzo szybko.
-W kim?
-W Asi.
Szczęście wyparowało w jednej chwili. Nie odpowiedziała, pobiegła do pokoju i rzuciła się na łóżko.
Mario nie wiedział o co jej chodzi. Wyszedł.
*podziwia kunszt literacki aŁtorki*

-Hej- Przywitał się Schlieri.
-Hej.
-Jest Arthur?
-Nie.
-Szkoda.
*poddenerwowana* Daj chociaż didaskalia!

Zobaczył dziewczynę, która stała na łóżku i coś recytowała:
"Kiedyś zrozumiesz, że za Tobą
Tęskniłam
Kiedyś zrozumiesz, że Cię bardzo
Lubiłam
Kiedyś zrozumiesz, że za Tobą
Płakałam
Kiedyś zrozumiesz, że Cię bardzo
KOCHAŁAM..."
Kiedyś zrozumiesz, że ja opka
czytałam.
Kiedyś zrozumiesz, że ja je
ANALIZOWAŁAM.


-Pati?
-Gregor?!
-Przepraszam...
-Nic się nie stało.
Patrycja czuła, że chłopak mógłby ją "zjeść".
Eee? Przypominała spalonego buraka czy jak?

-Nadal go kochasz?
To pytanie zwaliło ją z nóg.
-Ja...staram się zapomnieć.
-Aha.
*brecht* To zrozumienie...

-Co jest?
-Nic, nic.
-Dziwnie się zachowujesz Pati.
-Ja? Zdaje ci się.
-Nie.
-Muszę do toalety- Wymknęła się.
-Patrycja?!
Nie ogarniam...

-Cześć Justyś- Powiedział.
-Hej- Odburknęła.
-Coś się stało?
-Nie.
-Idziesz do domu?
-Tak.
Czy skonstruowanie przez nich zdania dłuższego niż cztery wyrazy grozi przegrzaniem obwodów?

Stał stanowczo za blisko. Widziała każdy centymetr jego twarzy. Ich twarze dzieliła bardzo mała odległość. Stło się. Ich usta złączyły się w krótkim pocałunku.
Wiecie co? Zaczęłam się zastanawiać, gdzie jest ten 39-letni Gregor z opisu.

-Gregor..
-Przepraszam.
-Nie przerywaj!
-Czego?- Był zdezorientowany.
Toku myślowego. Nie widzisz?

Przybliżyła się do niego i ponownie pocałowała. Tym razem namiętniej. Jej ręce powędrowały do włosów chłopaka, poczochrała mu je.
Czochranie włosów to wskaźnik namiętności.

Wziął ją na ręce.
-Głuptasie co robisz?
-Całuje.
*z politowaniem* Gregor, kiedy amputowali ci mózg?

Znów się pocałowali. Nie wiedzili co nimi kieruje.
AŁtorka.

-To do zobaczenia- Mario pocałował Justyną w policzek.
-Pa.
-Jeszcze nie skończyłem.
-Czego?
Podszedł i pocałował ją w usta. Bardzo, ale to bardzo gorąco.
47 stopni Celsjusza jak na moje oko.

Pragnęła tego od dawna.
-Kocham cię- Usłyszała szept chłopaka.
*patrzy na długość analizy* Szybko.

-A Aśka?
-To było zauroczenie. Znam cię od dziecka.
-Ja ciebie też.
-Co?
-I to, i to.
To jest chyba pierwsze opko, które kompletnie odbiera mi mowę. Nie mam pojęcia, co pisać, żeby uczynić je jeszcze głupszym niż jest.

Uśmiechnęli się do siebie i pocałowali.
...się do siebie.

Szły ulicami Innsbrucka, nie wiedząc gdzie.
*z nadzieją* Są w Innsbrucku jakieś przepaści?

-Asia...- Zacząła.
-Tak?
-Przepraszam.
-Za co?
-Mam wrażenie, że od naszego przyjazdu, stosunki między nami stały się gorsze.
-Patrycja! Nie gadaj głupot! Nie pozwolę, żeby nasza przyjaźń kiedykolwiek się skończyła.
Dziewczyna z warkoczykami się uśmichnęła.
Nie zarejestrowałam, która miała warkoczyki, ale to pewna odmiana po tych „brązowowłosych” i „czekoladookich”.

-Całowałam się z Gregorem- Wydukała z siebie.
-CO?!
Zdała jej szczegóły.
Na pięć z plusem.

Zdała jej szczegóły. Aśka słuchała bardzo uważnie. Gdy Pati skończyła ta tylko się uśmiechnęła.
-Z czego się cieszysz?
-Pasujecie do siebie.
-ASIA!
-No co?
-Nic.
Musicie mi uwierzyć na słowo, że tak wygląda 3/4 opka. Nie wiem, czy jest w ogóle sens to analizować, skoro ciągle wklejam to samo.

Postawiły sobie cel, że pójdą na zakupu.
Rumuńsku zakupu.

Żadna nie patrzyła gdzie idzie, bo nagle Pati na kogoś wpadła.
Jak rozumiem, zanim Pati wpadła na kogoś, wszystkie patrzyły, dokąd idą. Zatem wpadnięcie było zamierzone.

-Nic Ci się nie stało?- Spytał chłopak.
Dziewczyna oniemiała. Asia zresztą też.
-Halo?- Powtórzył.
A gdzie powiedział to po raz pierwszy?

Podał jej rękę... i spojrzał na nią. Teraz on stał jak rzeźba.
Rzeźba przedstawiająca mężczyznę patrzącego na swoją rękę.

Już miała odpowiedzieć, ale jej wzrok padł na towarzyszkę jej byłego chłopaka.
Poznała ją. To ona! Zniszczyła ich związek! Czuła do niej odrazę.
Chciała uciec, lecz nogi wrosły jej w ziemię.
Dziewczynę byłego chłopaka można by wypożyczać szkółkom drzew do szybkiego ukorzeniania.

-To Kasia- Przedstawił chłopak.
-IDIOTO! DOSKONALE WIEMY KTO TO JEST!- Krzyknęła Pati.
*kiwa głową* Zła Różowa Barbie.

-Uspokój się proszę.
-Nie uspokoje się! Wszystko zniszczyła!
Pobiegła.
-Też masz wyczucie, żeby coś takiego mówić!- Wrzasnęła Asia.
Od kiedy trzeba mieć wyczucie, by powiedzieć „To Kasia”?

od aŁtorki: Sprawdzian semestralny z historii zaliczony :D a więc, jeszcze matma i przyroda.
O jeżu. To naprawdę wiele tłumaczy.

-Gdzie jest Patrycja?!- Do kuchni wparowała Asia.
-Co się tak wydzierasz?- Ironicznie powiedziała Justyna.
Ironia z analizy o Arsenalu jest zaraźliwa.

-Gdzie ona jest?!
-W pkoju, a gdzie ma być?
Na pewno nie w pokoju.

-Pati...- Usłyszała zatroskany głos przyjaciółki.
-Asia, chcę zostać sama- Mówiła załamanym głosem.
-Ok...
*kwiczy*
Tak, to jest cały dialog.


-Co jej jest?- Spytała kuzynka.
Dziewczyna opowiedziała jej wszystko.
Nie trwało to zbyt długo.

Chodziła sama, nie patrzyła gdzie idzie.
BoChaterki coś często wędrują na ślepo.

Ten świat wydawał się jej dziwny. Bardzo dziwny.
-Cześć Patrycja- Usłyszała szczęśliwego Gregora.
Tego od dziwnego bezpieczeństwa.

-Hej.
-Coś się stało?
-Nie, dlaczego?
-Jesteś taka dziwna, unikasz mnie.
-Zdaje ci się.
-Nie.
-Tak.
-Koniec. Masz rację.
-Więc?
I koniec rozmowy. Zaraz zeświruję.

Wszystkim układało się dobrze, no może prawie wszystkim. Wszystkim z wyjątkiem Patrycji.
Ale poza tym to wszystkim.

Właśnie szła do sklepu. Zagapiła się na wielką reklamę jakiegoś budynku.
”Jedyny taki budynek w mieście! Zapraszamy!”

-Co tak późno?- Spytał Arthur.
-Byłam w sklepie.
-I na dodatek nic nie kupiłaś.
- Zagapiłam się na reklamę budynku.

-Ja już nie wytrzymam- Mówiła Patrycja Asi.
-Czego?
Tego opka. Ja też nie.

-Ja go ciągle spotykam...nie mam już sił- Zkończyła i wtuliła się w przyjaciółkę.
BarCo MoDZno.

-Już słonko, spokojnie- Objęła ją ramieniem.
*nuci* Hier kommt die Sonne...

Rano była już w lepszym nastroju. Wszystkie trzy postanowiły pobiegać.
Wszystkie trzy nastroje. Ewentualnie poranki.

Ubrały buty i wyruszyły.
Buty pięknie się prezentowały w sukniach wieczorowych.

Po ok 15 minutach drogi dziewczyny zatrzymały się... bo pierwsza zatrzymała się Patrycja.
Patrycja była ojcem Wirgiliuszem.

Ta nic nie odpowiedziała, tylko wskazała głową na pewnego chłopaka, który obściskiwał się z jakąś dziewczyną.
-To Gregor?...- To pytanie totalnie rozbroiło Asię i Patrycję.
...-nie wiedziałam, że przefrabował sobie włosy- Dokończyła.
Może to taka ekstrawagancja na 39. urodziny?

To nie GREGOR!- Krzyknęła Aśka.
-A kto?
-Piotrek...znów Piotrek.
*wzdycha* Znowu on...?

-Cześć wam- Przywitała się dziewczyna.
Nie odpowiedziały...
-O to ty Pati?- Zapytała z ironicznym uśmiechem na ustach.
Ale dziewczyna jej nie odpowiedziała bo bobiegła do Piotrka.
Pobiegła bobslejem.

Klepnęła go i od razu poczuła jego zapach...
Miała receptory węchowe na dłoni.

-Chciałam ci coś powiedzieć.
-Co?
-Wierzyłam twoim słowom, lecz słowa uleciały...Wierzyłam twoim ustom, lecz...usta skłamały...Wierzyłam...wierzyłam twemu sercu, lecz serce...rytm zmieniło...Wierzyłam, że mnie kochasz...lecz to nieprawdą było!
Zabrakło mu "języka w gębie" jak to się potocznie mówi.
Powalił go ten bełkot, jak to się po analizatorsku mówi.

Gdy się ocknął dziewczyn juz nie było.
Niezła metoda hipnozy *Kaszpirowski approves*

Tylko Kasia dopytywała się co się stało. Nie odpowiedział jej, tylko pobiegła za Patrycją.
Nie chciał odstawać płcią od reszty.

Gdy ją wreszcie dogonił, złapał za rękę.
-Ja..cię kochałem...tylko...to tak wyszło...-Zaczął.
*parsk* Sprawa się rypła.

Zaczęła płakać, a jej łzy skapywały na bluzę chłopaka. On jednak nie przejmował się tym...dalej wytrwale ją objemował.
Twardziel z niego.

Delikatnie tak jak zawsze lubiała.
*strzela aŁtorce słownikiem w łeb*

Odskoczyła do niego i pobiegła przed siebie. Dziewczyny za nią.
Kiedy zaczną grać w „chodzi lisek koło drogi”?

Przytuliły się do siebie bardzo moco, a ona dziękowała że je ma.
Moc dziękowała. BoChaterki są tak fajne, że to one są z mocą, a nie moc z nimi.

od aŁtorki:  Mowa Pati to wierszyk, zaczerpnięty z bardzo fajnej stronki.
www.bravo.pl ?

-Hej- Przywitał się chłopak.
-Hej.
-Po co się pakujesz?
-Bo wracam do Polski.
-Z jakiego powodu?
-Mój były chłopak.
-Aha...
-No.
*stara się odwrócić uwagę* To zadanie o kwadratach jest ciekawe!

-Mogę Ci coś powiedzieć?- Zapytał, bo chciał powiedzieć, co do niej czuje.
-Wal.
- Skoro nalegasz – Gregor westchnął ciężko i zaczął rozpinać spodnie.

-Oglądałem kiedyś bardzo sensowny film. Film, który opowiadał o prawdziwej miłośći.
”Kac Wawa”.

-"Pewien inteligentny facet powiedział mi, że pierwszym elementem miłośći jest przyjaźń. Ostatnim też. Brakuje tylko środka".
Nie wierzyła własnym uszom. On, Gregor Schlierenzauer, sławny na całym świecie skoczek narciarskie wyznaje jej miłość!
I to wcale nie jest znaczna nadinterpretacja jego słów.

-Gregor...co to miało znaczyć?
-Kocham Cię.
Zakochał się w tych głębokich rozmowach, które mógł prowadzić z Pati godzinami.

-A ty mnie? Nie wiem.  Na zastanowienie daje ci...-Tu spojrzał na zaegarek. Całe moje życie.
Zegarek z umlautem stanowi sens życia narratora. Interesujący człowiek.

Gdy skończył, swoją piękną mowę wyszedł.
Wyprowadził mowę na spacer.

Byli już na lotnisku. Arthur, Justyna i Mario przyszli pożegnać dziewczyny. Asia, rzecz jasna leciała z przyjaciółką.
-Będziemy tęsknić za Wami...- Powiedzieli chłopcy.
-My za wami również. Ale mus, to mus.
Trzeba ograniczyć liczbę bohaterów, bo aŁtorka nie daje rady z pisaniem dialogów.

Dziewczyny ostatnim rzutem oka spojrzały na Innsbruck.
Wsiadły do samolotu i momentalnie zasnęły.
*brecht* Wyobrażam to sobie.

Od przyjazdu dziewczyn do Polski, a konkretniej do Warszawy, Patrycja zdążyła zapisać się, za namową Asi do szkoły tanecznej i do Kółka Recytacji Wierszy*.
Przy Kole Gospodyń Mokotowskich.

*- Nie wiem, czy takie coś istnieje :P
Ależ naturellement! Mam na studiach SKN Recytatorów Wierszy.

Weszły do środka. Jej oczom ukazał się ogromny budynek z tysiącami pomieszczeń.
Budynek w środku innego budynku. Architektoniczna matrioszka.

Asia chodziła tu od dwóch lat, więc wszystkich dobrze znała. Teraz postanowiła przedstawić ją nauczycielce.
Wszyscy nagle skondensowali do jakiejś jej.

-O, witaj Asiu- Patrycja uśmiechnąła się. Nauczycielka była pogodna.
Raczej usiłowała powstrzymać parsknięcie śmiechem na widok formy „uśmiechnąła”.

-To jest Patrycja Miller.
-Witam- Tym razem zwróciła się do niej.
-Dzień dobry.
-Jesteś tu nowa?
- Nie przychodzę tu od siedmiu lat, ale skutecznie się przed panią ukrywam.

Stał sam, i od jakiegoś czasu przyglądał się dziewczynom, a szczególnie Patrycji. Dziewczyna dostrzegła, że chłopak ma długie włosy. Tylko tyle, bo stał dość dalego od nich.
Długie włosy całkowicie go zasłoniły.
[Stał w odległości trzech Salvadorów Dalich].


Weszły na sale. Była ogromna.
-Witamy dwóch nowych tancerzy- Zaczęła nauczycielka.
-Tancerzy? Przecież jeszcze nim nie jestem- Odezwał się ów chłopak.
-Ala będziesz.
Uśmiechnął się pod nosem.
Cieszyła go propozycja zmiany tożsamości na Alę.

-Tak, to jest Gieorgij Puchalski, a to- Tu wskazała na Pati, Patrycja Miller.
Pati wskazała sama na siebie. A według Google, ten Gieorgij to jakiś gość z szubi dubi ken dens.

Popatrzyli się na siebie, i ona dostrzegła jego piękne oczy.
Zza długich włosów.

Stali tak i patrzyli na siebie, dopóki pani, nie kazała im ustawić się w pary. Patrycja tańczyła z Gieorgijem.
*smutna* A co z Gregorem? I dlaczego on nie ma 39 lat?

-Jeszcze ten konkurs recytowania!- Powiedziała dziewczyna, Asi.
-Poradzisz sobie- Mówiąc to pchnęła wielkie drzwi.
~*~~
Zaczęło się.
A co się zaczęło? Konkurs. Dziewczyna postanowiła wziąść w nim udział, żeby dokładnie określić swoje uczucia.
Ja nie potrzebuję startować w konkursach, żeby określić swoje uczucia co do tego opka.

Pierwsza wyszła jakaś blondynka, ale ona od razu ją rozpoznała.
-To Kaśka!
-Co? Ta Kaśka?
-Tak, ta!
-O nie...
-Jeśli, jest ona to musi być i Piotrek!
*wyje z rozpaczy* Znowu? Płacą mu za stalkowanie?

Dziewczyna weszła na scenę i zaczęła.
"Nikogo tak nie kochałam- choć mogłam nie raz...
Nikomu serca nie oddałam- choć miałam wiele szans...
O jednym tylko myślę- Ty jesteś właśnie nim...
I kiedy Cię zobaczę- serce zaczyna mocniej bić...
Bo Ciebie tylko kocham- i z Tobą pragnę być"
Kocham Cię Piotrek.
Zeszła ze sceny, a widownia zaczęła bić brawo.
Cieszyli się, że już skończyła.

"Mówię sobię, że Cię nie kocham
a po latach i tak za Tobą szlocham...
Mówię, że jesteś zerem
choć wiem, że tym i tak nic nie zmienię...
A ja tutaj dokładnie widzę,
że to się nie rymuje.


Mówię, że mnie nie obchodzisz
a po sercu i po głowie i tak ciągle chodzisz...
Rotfl.

To wszystko to co mówię jest tym
że Cię nigdy nie zrozumiem
To też się nie rymuje.

i wspominamy te chwile piękne i nasze
i nikt tego nie zatrze (to też nie)
w pamięci mojej zawsze to będzie"
Kocham Cię Piotrek!
Zaczynam współczuć temu chłopakowi.

Brawa okazały się najgłośniejsze.
Jej mieli najbardziej dosyć.

Dotarło do niego, to...To co ona powiedziała to szczera prawda. Ale teraz było już za puźno.
Można go jeszcze uratować *podaje Piotrowi słownik ortograficzny*

Do końca wakacji pozostały dwa tygodnie. Odkąd chodziła na tańce, całkowicie się wyciszała.
To co ona tam tańczyła? Taniec chochoła?

A konkretnie Greg jej w tym pomagał.
Greg ma moje błogosławieństwo.

Okazał się być prawdziwym przyjacielem, z którym widywała się codziennie na lekcjach, a nawet po nich. Widywali się w kawiarniach, potrafili przegadać godziny na gadu.
Dziwnie się objawia to jej wyciszanie.

Gieorgij był, jak ona to określała aniołem.
Jak go określała diabłem, to już go nie było.

-Cześć- Usłyszała głos Grega.
-Hej- Uśmiechnęła się do słuchawki.
-Nie możesz spać?- Ponownie się spytała.
AŁtorko: jeśli ktoś robi coś ponownie, to znaczy, że już raz to zrobił.

Aaron Ramsey i półtusza wieprzowa, cz.2

|
Tuż-po-sesyjnie pragnę Was zaprosić na drugą część ironicznych przygód sarkastycznej boChaterki. AŁtorka nadal używa słów, których znaczenia nie rozumie, pojawia się była Ramseya, wątek sponsoringu przybiera na sile a twu wuv is in da haus the air.
Porzuciłam to opko jakieś 4 rozdziały przed końcem, ale dehydrogenaza pirogronianowa ze swoim pirofosforanem tiaminy nie zaprząta mi od dzisiaj już głowy, więc jeśli będziecie chcieli, to przemęczę się przez tę składnię do końca. Stoi?


Matt Wilson, angielski biznesmen skinął głową z aprobatą i trzymając w jednej dłoni szklankę whiski, drugą dłonią klepnął ją z jędrny pośladek okryty obcisłym materiałem.Przełknęła głośno ślinę i powstrzymując napływające do oczy łzy upokorzenia opuściła stolik.Matt przez dłuższą chwilę przyglądał się oddalającej dziewczynie z diabelskim uśmiechem pożądania.Julia Rajewska była skrępowana rzucanymi w jej stronę ukradkowymi, osądzającymi i przepełnionymi wstrętem spojrzeniami.
Nie wierzę w to, co czytam.

Każde z nich było pernamętne, zawistne i obrzydzające.
Znów wkradła się w nie permanentna namiętność.

Max Morley i Matt Wilson późnym, letnim wieczorem przechadzali się uliczkami Londynu niedaleko London Eye w towarzystwie dwóch polek.
Żadne z nich nie przekraczało powierzchnią hektara.

Czuła na sobie spojrzenia ludzi, więc dyskretnie zaczęła się rozglądać dookoła, natrafiając na znajomą jej sylwetkę.
W Londynie, naturalnie, każdy naszą Marysię zna.

Kiedy jej wzrok spotkał się z rozczarowanym spojrzeniem Aarona, odrętwiała.
Zwrot akcji dał mi w twarz.

Stał wraz ze swoimi znajomymi, których kompletnie nie znała i wciągnął z paczki jednego papierosa, nonszalanckim ruchem wkładając go do ust.
A potem trzeba chorować na astmę, żeby móc trenować jak człowiek.

Potrzepał aktorsko po kieszeniach, jednak po chwili zwrócił się z prośbą do pięknej, rudowłosej dziewczyny.Ta ceremonialnym gestem zapaliła swoją popielniczkę 
Chciała spalić popiół na jeszcze popielejszy popiół.

.Kochamy, tracimy, pragniemy, żałujemy, wracamy, tęsknimy, zakochujemy, nienawidzimy, lubimy, przyzwyczajamy, uzależniamy, upajamy,  śmiejemy, płaczemy, dotykamy, przytulamy, całujemy, krzywdzimy, naprawiamy, niszczymy, rozmawiamy, krzyczymy, nie zgadzamy, sprzeciwiamy, śnimy, przebywamy, wychodzimy, zamykamy, znikamy. to tyle.
*gratuluje aŁtorce opanowania fleksji czasowników w pierwszej osobie liczby mnogiej czasu teraźniejszego*

Przeanalizowała jeszcze raz wszystkie za i przeciw, ale było już za późno na wycofanie się.
Dokładnie. Przeszłam już przez osiem rozdziałów, teraz już muszę skończyć.

Przyszedł mój marnotrawny syn ? - zaśmiał się tubalnie kręcąc głową.
Zwinął głowę w tubę.

Całkiem Cie pojebało? - otworzyła szerzej oczy. - Dać dzieciom dostęp do twittera wyzywają się od gwałcicieli, dać alkohol bawią się w słoneczka, ale jak rozdawali rozum nie chcieli brać.
*kontynuuje tok myślowy* Dać Internet, powstają blogaski...

Arsenal to siedlisko jednego wielkiego bromancu, ale spokojnie, jestem hetero. - zapewnił zakładając spodnie, które zgarnął z krzesła.
Chyba się nie doczekam piłkarskiego yaoi *chlip*

Właśnie, ty nic nie wiesz. - wytknął jej, przymróżając oczy.
Nawet tego, że pisze się „mrużyć”.

Przechadzała się po jednym z londyńskich parków, kiedy słońce skończywszy swą wędrówkę na widnokręgiem, powoli zachodziło mieniąc swoją żółć na tafli różowego, fioletowego i pomarańczowego tła.
To Słońce szaleje bardziej niż w Fatimie.

Słucham? - odezwała się do telefonu, przystając na środku ścieżki.
- Widzę Cię. - usłyszała znajomy, męski śmiech i holendersko-niemiecki zaciąg.
To idzie fala, fala, fala!

Brawo. - usłyszała w jego rozbawionym głosie odrobinę sarkazmu i złośliwości.
- Tylko bez tej ironii proszę. - skomentowała teatralnym zdegustowaniem.
Też bym chciała, ale pojawia się co drugi akapit.

W czekoladowych tęczówkach wirowały promienne iskierki i rozżarzone węgliki.
Czekolada się przypaliła.

.Na pewno nie spodziewała się stojącego w progu Ramsey'a, który szybko zlustrował jej długie i nagie nogi.Kiedy Rajewska odchrząknęła znacząco, szatyn podniósł głowę i już ani razu nie otaksował jej nie okrytego ciała z pożądaniem, co w niewielkim stopniu ją rozczarowało.
Poczekaj... *podchodzi z miną znawcy* Niezły schab, ale mówiłam, że powyżej 4,50 nie dam.

To błąd. - stwierdziła oschle, przeczesując dłonią włosy, których końcówki były mokre od wody.
Jak to? Nie od skroplonego siarkowodoru?

Rozczarować też się lubisz ? - prychnęła sarkastycznie, zakładając ręce  na krzyż i posyłając mu ironiczny uśmiech.
Cały blogasek ujęty zgrabnie w jedno zdanie.

- Może na Tlafargar Square miałaś racje. - zaczął trwożnie z porażającym bólem w oczach.
W bitwie pod Tlafargarem wielkie zwycięstwo odniósł admirał Selnon.

- Tylko jest jednym, mały problem, wiesz? - jego głos się złamał, a w kącikach jej oczu pojawiły się srebrne łzy.
Nie jest to kryształ, ale zawsze coś.

Oparłszy się o zimną ścianę, splotła palce i przyłożyła je do piersi.Zjechała po niej w dół, pozwalając kroplom łez spłynąć samoistnie po policzkach.
*zbiera srebro z podłogi*

Woda - pierwiastek, który tak na prawdę nic nie wie o naszych uczuciach.
Nie wie również tego, że nie jest pierwiastkiem.

Zabrała dzieci i wyjechała. - stwierdził rozbawiony, konstatując, że wciąż ma lekko bełkotliwy głos.
Stwierdził, stwierdzając. Uaa, uaa, uaaaa...

Rajewska natychmiast wyrwała z jego rąk trunek.
- Tobie już z pewnością wystarczy. - oznajmiła ironicznie, przechylając szkło do swoich ust, pijąc duszkiem ciesz.
Bo to był przyjazny duszek.

Popatrzył na nią przepraszająco, czym zbił ją z pantałyku i zamknąwszy powieki, złapał ją w talii przyciągając do siebie władczo, zaskakując składaniem na jej porcelanowych wargach aseptycznych pocałunków.
Musiał odkazić porcelanę.

Jestem na siebie wściekły.Czuję się jak zdrajca. - pacnął się ekscentrycznie w czoło.
Czyli jak, dajmy na to, Cejrowski?

Mam ochotę coś roznieść. - uderzył pięściami w sofę, rozglądając się dookoła, szukając ofiary swojego przypływu agresji.
Robin miażdżyć!

Kocham Bouchrę. - wyszeptał refleksyjnie i subtelnie, z czułością w głosie.Tak jakby odkrył oczywistość.
- Więc posprzątaj ten bajzer - tu dziewczyna wskazała na podłogę.
Bajzel, który pozostawił Zygmunt Chajzer.

Brązowowłosa jeszcze raz spojrzała na bałagan panujący w salonie i wstając z teatralnym westchnięciem, zaczęła podnosić z podłogi porozrzucane rzeczy.Książki, płyty, ubrania, pilot, figurki i obramowane zdjęcia.
Van Persie chyba oglądał ”The Room”.

__________Towarzyski mecz o honor, po zakończeniu ligowych rozgrywek, na kilkanaście dni przed Igrzyskami Olimpijskimi z Chelsea Londyn.
1. Finezyjny akapit – ja jednak lubię używać tabulatora.
2. Chelsea jako współorganizator olimpiady – Abramowicz stawia jednak na dobry PR.
3. Olimpiada w maju czy sezon trwający do lipca?


.Ignorujesz mnie, wymijasz z obojętnością, starasz się nie spotkać z moim stęsknionym spojrzeniem.Tak idealnie udajesz, udajesz na miarę Oscara.
*robi do lustra minę niczym Rudolf Valentino* Zawsze wiedziałam, że jestem dobrą aktorką.

Moją klatkę piersiową wypełnia przeszywający ból, kiedy rozmawiasz ze stojącym obok mnie Robinem, traktując mnie jak przerzedzone powietrze.
Kurczowo łapiąc oddech, by dostarczyć do krwi każdą ilość tlenu?

Mam ochotę krzyczeć.Wewnętrzny wrzask rozdziera moją dusze od środka.Długie ostre sztylety są wbijane z premedytacją w moje ciało.
*chowa broń za plecami* Nie musicie dziękować.

Podwójny, przeciągnięty dźwięk gwizdka i arbiter gestykulujący koniec dziewięćdziesięcio minutowego towarzyskiego spotkania.
Arbiter co?

.Brązowowłosa dziewczyna z opadającymi na jej smukłe plecy lśniącymi, kasztanowymi włosami (e?) przechodziła długim korytarzem, mijając szatnie kanonierów, prawdopodobnie po raz ostatni.Okręciła się dookoła własnej osi obdarowując każdy milimetr sześcienny sentymentalnym spojrzeniem.
*szuka komentarza*
*nie znajduje*


- Kochasz, wszystkich brytyjskich facetów?To niebezpieczne. - zakpił z groźną miną Wojtek, szczerząc się jak głupi do sera.
- Masz rację powinnam była dopisać "I love only one British boy.He name is Aaron Ramsey, please you kill me!" 
Google Translator to dobra rzecz.

- To do dwudziestej, stary. - rzucił za szatynem podnosząc głos.Ten obrócił się niechętnie w ich stronę, manifestując to wyrazem twarzy.
- Nie mogę przyjść, bawcie się dobrze. - rzucił pragmatycznie.
*pragmatycznie rzuca w aŁtorkę słownikiem języka polskiego*

Sama do końca nie wiedząc, czego się spodziewała?Być może powinna być Walijczykowi wdzięczna, że do tej pory nic nikomu nie powiedział, a tym bardziej Wojciechowi, którego reakcji bałaby się najbardziej.Boli ją kiedy jest oschły i permanentny.
Mam pewną wizję, jak aŁtorka może pisać to opko:
1. Przychodzi jej na myśl słowo, które wedle jej standardów jest zbyt oklepane i brzmi mało yntelygętnie (np. „stały”).
2. Wklepuje je jako hasło/wyszukuje w słowniku wyrazów bliskoznacznych i wybiera najbardziej oryginalne słówko, nie patrząc na jego faktyczne znaczenie.
I potem mamy takie kwiatuszki.


Wtedy kiedy najgłośniej krzyczała pierdolić miłość, pojawił się on.
Kiedy Tuśka krzyczała ukatrupić aŁtorki, nie pojawił się nikt :(.

To tak jak zakochać się w samochodzie pędzącym
wprost na Ciebie - i tak wiesz, że Cię potrąci.
Idealny opis roboty analizatora.

- Van Persie. - zawołała Rajewska na parkingu przed Emirates, kiedy dostrzegła bruneta otwierającego drzwiczki swojego auta, po czym podążyła w jego kierunku tanecznym krokiem.
Kankanem czy fokstrotem?

- Nie mów tak na mnie! - natychmiast spiorunowała go spojrzeniem. - I ściągnij te okropne okulary, bo twoja publicznie rozpoznawalna osoba wygląda w nich co najmniej tragicznie. - szatynka wystawiła wścibsko język.
Strach zapytać, gdzie go wściubiła.

Poczuła jak kolana odmawiają jej posłuszeństwa, więc oparła się o holendra.Głośne westchnięcie, przerodziło się w długi samotny jęk.
Kolega samotnych łez.

Odwróciwszy się gwałtownie za siebie z zamiarem wykonania kilku kroków w przód brązowowłosa zderzyła się z jakąś sylwetką, która ciągle stałą w tym samym miejscu niewzruszenie.
Określanie boChaterki po kolorze włosów i zderzenie z Tró Loff w jednym zdaniu – wypaśność do kwadratu.

Podniosła wzrok na mężczyzna, który wsunął dłonie do kieszeni spodni dość nonszalancko.
Mężczyźni walczą o równouprawnienie! Nie mają zamiaru dłużej posługiwać się żeńską końcówką w ich samczej nazwie.

- Nigdy tak o tobie nie powiedziałem. - przybrał ton niesprawiedliwie oskarżonego, a w jego oczach pojawiło się jakieś dziwne nienazwanie uczucie.
*spogląda w lustro* Mam to samo. To chyba rozpacz.

- Nie wiesz co o Tobie myślę. - zarzucił zdegustowany.
- Wiem, myślisz, że jestem pozbawioną moralności, rozchwianą emocjonalnie dziewczyną, która zarabia sobie za życie nieco chamskim sposobem. - powiedział trwożnym, przepełnionym bólem głosem. - Z resztą, brytyjskie burdele są pełne Polek.
- Rozczaruję Cię. 
”Nie tylko Polek”.

Głośna muzyka zanikała wraz z przebywanymi przez nią krokami.
*wznosi wzrok ku niebu* O co tu chodzi?!

Przekroczyła próg gościnnego, w którym dookoła stołu żerowała grupa kanonierów.
Żołnierze obsługujący działa w środowisku naturalnym.

Na kanapie w przeciwległym kącie mniej znana jej para obściskiwała się permanentnie na oczach wszystkich, bez najmniejszej krępacji.
AŁtorka bez krępacji, permanentnie i na oczach wszystkich kaleczy język polski.

Obejmował w pasie wysoką blondynkę o długich i smukłych nogach, na których nosiła wysokie szpilki.Miała duże wcięcie w talii, idealnie zaokrąglone biodra, duży, jędrny tyłek, którym kręciła na prawo i lewo.Jej wręcz obfite piersi wylewały się z ciemnoróżowej sukienki, bez ramiączek.Na swojej pięknej buźce miała nałożoną grubą warstwę pudru, a duże, niebieskie oczy, obtaczała paleta gęstych i wydłużonych rzęs.Kiedy zebrani w pokoju panowie, zdążyli pozbierać swoje szczęki z podłogi, zaczęli wyglądać jakby chcieli ją ordynarnie klepnąć w tyłek.
*nuci* Nie, nie boję się...

Był tak blisko, obejmował ją i błądził dłońmi wzdłuż linii bioder.
Aaron, łap linka.

Czuła jak każdą komórkę jej ciała przechodzi dreszcz.
Limfocyt B aż się wzdrygnął z przejęcia.

Chwyciła jego dłoń i przygryzając z niezdecydowania dolną wargę w końcu uniosła ją na wysokość swojej klatki piersiowej. - Czujesz? - spytała z błogim uśmiechem, przyciskając jego dłoń do swojego ciała.Z trudem powstrzymywała się, by czasem nie jęknąć z rozkoszy jego dotyku, tego, po którym w tym samym momencie przechodził przyjemny dreszcz. - Gdybym jutro stąd wyjechała, nie biłoby tak szaleńczo.Pękło by na pół i cholernie bolało.
To co, spakować ci walizki?

- Zamknij oczy. - wyszeptała dotykając palcami jego warg.Kiedy Walijczyk zasłonił tęczówki powiekami (KWIK), szatynka powstrzymując śmiech, spojrzała na jego spodnie i mocno klepnęła go w pośladek.
One lubią to, jak się je złapie za tyłek!

- Wiesz ile razy miałem ochotę klepnąć cię w pupę? - spytał roznamiętnionym tonem.
Wiesz, jak często brakuje mi słów podczas lektury tego opka?

- To nie fair. - oburzył się, uśmiechając nieśmiało.
- Życie, jest nie fair. - oświadczyła z oczywistością. 
Brak poszanowania dla interpunkcji też jest nie fair.

- Aaron. - zagaiła pociągając go za rękę i zmuszając do zatrzymania się przed drzwiami.Kiedy odwrócił się do niej z nieco frasobliwym wyrazem twarzy  dodała. - Chcę tańczyć na środku Londynu, liczyć gwiazdy i bluźnić.
*zalicza bliskie spotkanie czoła z blatem biurka*

powiedziała zafascynowana jego dołkami, które uwidaczniały się co raz bardziej, wraz z rozszerzającym się na twarzy uśmiechem, pojawiającym się z każdym jej kolejnym słowem.
*dopiero co uniesiona głowa znów opada z łoskotem*

- Bluźnić do utraty tchu. - dodał, szepcząc czule do jej ucha.
*nie podnosi już głowy*

Ciepłe promienie słoneczne, pieściły jej twarz z dozowana czułością niczym najczulszy kochanek, szepczący słodkie słowa.
Dobrze znany nam schemat promieni słonecznych dokonujących różnych czynności na twarzy boChaterki.

Odchyliła głowę do tyłu, pozwalając by ciepłe letnie podmuchy smagały jej twarz w rytmie porywanych soczystych, zielonych liści.
*patrzy głupio w monitor* Gdzie jest sens?

Czuła jak wiatr przemyka między źdźbłami trawy, jej palcami i włosami.
Aha, czyli jej palce i włosy = źdźbła trawy! W takim układzie boChaterka jest bardziej paszą niż półtuszą.

- Cholera jasna! - zaklęła siarczyście Sandra, mamrocząc pod nosem kolejną wiązankę przekleństw, równolegle z dźwiękiem odbijającej się od jej głowy piłki.
- Ej ty, oddaj mi ją! - zażądał nieskładnie, chudy blondynek, umorusany czarną ziemią, na okrąglutkiej buźce, który nagle wyrósł spod ziemi.
- A może jakieś przepraszam i proszę ? Ze świniami w oborze się chowałeś ?
Świnie w oborze – chyba na obchodzie w „Folwarku zwierzęcym”.

skrzywiła się zielonooka i rzuciła futbolówką w chłopaka, który machnął na nią ręką, nachmurzony i zaczerwieniony burknął spierdalaj i obróciwszy się na pięcie, powędrował z powrotem do grupki swoich równolatków.
Kto zrozumie to zdanie za pierwszym razem, dostanie cukierka.

- Czy ja już mówiłam, jak bardzo kocham brytyjskie srajtki?!
Strajki? Chyba rzeźników.

[Blablabla, boChaterka spaceruje z Ramseyem, prowadząc pełną ironii i sarkazmu rozmowę].
Nagle przystanęli przed wąskimi drzwiami żółtego budynku, znajdującego się na końcu ulicy. - Mówiłaś wczoraj, że chciałabyś zrobić coś pożytecznego a zarazem społecznego? - spytał kiedy przekraczali próg.W odpowiedzi brązowooka potwierdziła skinięciem głowy. - To ośrodek, dla dzieci z chorobami genetycznymi i mutacjami.
Z mutacjami, powiadasz? Czyli w tym ośrodku znajduje się jakieś 7 miliardów ludzi?

Przekroczywszy próg znajdowała się w wielkim pomieszczeniu, którego ściany pomalowane były finezyjnie na pomarańczowo.Na całej długości i szerokości pokoju walało się masę zabawek, instrumentów, gier dydaktycznych, kredek, kartek i pluszaków, a dwie kobiety skrzętnie próbowały zapanować nad harmidrem, które rzewnie rozpętały dzieci.
*rzewnie opłakuje szczątki poprawności językowej pozostałe po tym opku*

Dzień dobry Kim. - szatyn przywitał się z rudowłosą kobietą, w kwiecistej bluzce, która właśnie do nich podeszła.
*wyrywa się z marazmu* Chodząca bluzka!

W tej samej chwili podbiegł do nich mały, kilkuletni chłopiec, który był chory na hemofilię.Rozweselony zatrzymał się tuż, przed Aaronem, a czarne loczki opadły mu na ramiona.
- Cześć, no w końcu. - krzyknął entuzjastycznie, z odrobiną niecierpliwości.
- Siema, jak się masz co? - Walijczyk schylił się by przybić z nim piątkę.
- Och, przepraszam, zahaczyłem cię paznokciem! – przestraszył się Aaron.
[Błagam, dzieci chore na hemofilię nie są opóźnione w rozwoju, by mieszkać w specjalnym ośrodku...]


Byłeś moją każdą myślą. Tą, gdy wstawałam. Tą, gdy myłam zęby. Tą, gdy tuszowałam rzęsy. Tą, gdy ćwiczyłam. Tą, gdy rozmawiałam z przyjaciółką. Tą, gdy pisałam sms'a. Tą, gdy kładłam się spać. Tą, gdy śniłam.
Czy to jest głupie?
Tak, to jest głupie.
[E tam, po prostu ćwiczymy odmianę zaimka „ta” przez piąty przypadek].


- Raz w tygodniu. Nie chcę przychodzić częściej, za bardzo by się przyzwyczaiły, z resztą (i bez reszty) ja też.A później wszyscy moglibyśmy się rozczarować. - wyjaśnił troskliwie.
- Masz z nimi na (pod) prawdę dobry kontakt, lubią cię. - zauważyła uśmiechając się nieśmiało.Spoglądając na nią odpowiedział tym samym.Obydwoje na dłuższą chwilę zapominając się, zatonęli w toni swoich oczu.
Bul, bul, bul once again...

Błądził dłońmi, wzdłuż linii jej bioder, kiedy ona wplatała palce w jego nażelowane włosy.Kiedy dotykał jej miękkich warg, czuła się bezsilna i zapominała o oddychaniu.
Ciężko się oddycha, gdy chwilę wcześniej się zatonęło.
[Btw, w takim razie oszukują mnie na fizjologii, że ośrodek oddechowy w pniu mózgu jest niezależny od woli człowieka].


Całował zachłannie i długo, słodko i łagodnie, namiętnie i zarazem czule, przechylając głowę na przemian w prawą i lewa stronę.
*brechta się*

Każdy z nas nosi w swojej duszy i sercu jakieś zranienia, które są tym głębsze im bliższy był nam ten, kto nam je zadał.Zwykle to nona nigdy nie równoważy krzywdy, tylko przebaczenie przynosi ulgę.
Zrozumiałam tyle, że sok z noni nie przynosi ulgi. Kłamią w tych reklamach...

To był kolejny, zwykły, upalny lipcowy dzień.To samo słońce
Całe szczęście, ostatnio miałam wrażenie, że jego miejsce zajął Deneb.

Zacisnęła ręce na około jego szyi i kopnęła, wewnętrzną stroną buta w jego boki, dokładnie tak jak pobudza się konia kasztanowej maści do pędu.
Konie inne niż kasztanowe są na tyle krnąbrne, że nie reagują na takie zagrywki jeźdźca.

- Zmniejsz dawkę, zmniejsz. - poradził z ciszonym (i nagłaśnianym), uspokajającym tonem niczym zawodowy psychiatra, z rozświetlającym jego twarz kpiarskim uśmieszkiem.
- I co się cieszysz wieśniaku jak murzyn z blachą?
Gimnazjalne riposty są dobre na wszystko.

- Nie myśl tyle bo się spocisz. - rzuciła z ironią szatynka, mamrocząc niewyraźnie pod nosem, jednak na tyle głośno by nie umknęło to uwadze szatynowi.
- Powtórz, bo nie równo się oplułaś. - skwitował niebieskooki impertynencko, wsuwając ręce do kieszeni swoich spodni dość nonszalancko.
*sprawdza, ile jej jeszcze zostało do przeczytania* Za co?!

- Nie chcę żebyś cierpiała. - wyjaśnił lakonicznie, patrząc trwożnie przed siebie. - Faceci to świnie, wiem coś o tym. - zaśmiał się pod nosem. - Jestem nim.
*zaciera ręce na myśl o praktykach w rzeźni*

Szczęsny spojrzał na nią z powątpiewaniem, po czym pocałował bratersko w czubek czoła.
*z rozdziawionymi ustami kartkuje podręcznik do anatomii* Może tu chodzi o róg jednorożca?

- Z nas dwoje to ty przekroczyłaś wszelkie granice, już nie pamiętasz? - podniósł do góry brwi, wypowiadając się w sarkastycznym tonie.
- Ty jej oczywiście nie przekroczyłeś, wyzywając mnie od szmat, dziwek i innych suk i upokarzając w tak bezpretensjonalny  i ostentacyjny sposób?! - zagrzmiała, z pojawiającymi się w kącikach oczu srebrnymi łzami.
Gdzie było to wiadereczko na łzy?

- To była diametrlanie inna sytuacja.
Średnica lania. Znam się na tym.

Zielonooka szybko zamknęła powieki by nie uronić ani jednej łzy.
*zawiedziona macha wiaderkiem* No ej, weź się podziel!

Chciał ją całować, całować tak jak wczoraj, całować zachłannie, czule, namiętnie, delikatnie [przechylając głowę na prawo i lewo], dotykać, czuć jej słodkie miękkie usta, upajać się jej cudownym zapachem skóry, objąć ramieniem,by poczuła się przy nim bezpiecznie.
AŁtorka uczyła się warsztatu aŁtorkowego na jakimś tanim harlequinie.

[Pojawia się była dziewczyna Aarona, a aŁtorka zaszczyca nas z tej okazji opisem wyglądu i uczuć na trzy czwarte strony. Pozwólcie, że sobie to daruję.
Do Ramseya podczas wizyty dzwoni boChaterka, jego eks to słyszy].


- Jeszcze tu wrócę, obiecuję Ci.Z nikim nie będziesz tak szczęśliwy jak ze mną, Aaron. - zacisnęła mocno wargi. - Z nikim. - powtórzyła jak bezdźwięczne echo.
*błyskawica, bachowska Toccata i Fuga na organach, śmiech szaleńca*

- Polska dziwka, suka jebana, szmata pierdolona! 
Czyli propozycja kolejnej piosenki dla kibiców na temat PZPN.

- Myślałaś, że możesz ode mnie tak łatwo odejść? Co ty sobie myślisz?! - wrzeszczał uderzając skuloną w kącie szatynkę.
*niuch, niuch* Wyczuwam gwałt na horyzoncie.

- Nie ładnie tak odchodzić bez pożegnania, nie sądzisz? - spojrzał na nią lekceważąco. - Ale skoro tak bardzo chcesz to musisz mi oddać to co w ciebie zainwestowałem. - oznajmił, konstatując, że ma lekko bełkotliwy głos. - Wiązałem z naszą współpracą dalekosiężne plany, kupiłem parę drogich rzeczy, ubrań, perfum, zarezerwowałem drogi apartament w Barcelonie.
- Weź sobie wszystko, ty cholerny sukinsynu! - wysyczała impertynencko, wycierając łzy ociekające po jej poczerwieniałych licach [*nie znajduje słów, by określić siłę swojego śmiechu*].
- To byłoby zbyt proste, nie uważasz? - zaśmiał się gorzko, lekko zataczając. - Oddasz mi dwadzieścia tysięcy funtów.
Co? Nie ma gwałtu? Gwałtu, rety!

- Nie mam tyle! - stwierdziła w panicznym odruchu.
- Albo umilisz mi noc. - wymamrotał, zsuwając swoją dłoń do jej piersi, ordynarnie je ściskając.
No! I tego się trzymamy. Hehe.

- Ja zawsze dostaję to czego chcę.Więc jeśli wciąż będziesz dla mnie taka miła - zamaszystym ruchem złapał się na krocze.
Przyimki pożyteczna rzecz, warto jednak używać ich poprawnie.

- To wbrew twojej woli tej nocy twoje ciało będzie należało do mnie, kotku.A jak się nie postarasz, to tą kasę oddasz mi trzy razy większą, rozumiesz dziwko? Ja jestem Wilson słońce, mogę wszystko, rozumiesz?
*kwiczy* Wilson-Słońce, dziwko!

- Masz szczęście, że mam dzisiaj dobry humor, złotko. - wyszczerzył się do niej kpiarsko. - Wypierdalaj mi z tego mieszkania w tym momencie, a jutro wieczorem chcę widzieć na swoim koncie dwadzieścia tysięcy funtów więcej aniżeli mam dzisiaj, rozumiesz?
Gwałciciel bardziej łasy na kasę niż na stosunek. Opko łamie wszelkie standardy.

- Takich dup jak ty mam mnóstwo, laleczko.
”Zbieram pośladki z całego świata, mam już sporą kolekcję”.

Więc stul pysk i nikomu ani słowa o naszej dzisiejszej pogawędce, bo to się źle skończy.Dla Ciebie, twojego kuzyna i tego pieprzonego lowelasa z którym się zadajesz.Rozumiesz? No już spieprzaj mi stąd!  - krzyknął zatrzaskując szczelnie drzwi.
Aby mieć pewność, że boChaterka czasem nie wróci, zdecydowana na opcję z gwałtem.

od aŁtorki: Czyli kwiecień mamy z głowy.W piątek po egzaminach zaczynam pisać z powrotem. Wesołych Świąt Wielkanocnych
*sprawdza daty tegorocznych egzaminów gimnazjalnych* Wychodzi, że jednak test szóstoklasisty...

Jeszcze raz potrząsnął ożywiająco głową i leniwie przetarł dłońmi po swojej zmęczonej, trudami wczorajszej nocy, twarzy.
Potrząsanie głową jako akt nekromancji – ktoś chętny, by wypróbować?

[Ramsey i Gibbs cierpią na kaca i wspominają poprzednią noc, nic ciekawego]

Widzę, że to Cię bardzo bawi. - zironizował z grymasem, opierając się o lodówkę i przykładając sobie do czoła, schłodzony napój.
- Nie coś ty. - Anglik stłumił w sobie atak śmiechu. - Dopiero później było zabawnie. - zaśmiał się tubalnie, po czym gestykulował zbereźnie moment wejścia w kobietę. 
Gestykulowany moment wejścia w kobietę faktycznie zbereźny. Co powiesz na gestykulację momentu zaszlachtowania świni?

Siedząc na przedostatnim stopniu sterylnych schodów [można by operację na nich przeprowadzić. A już na pewno świnię ubić], w jednym z najbardziej zadbanych budynków mieszkalnych w Londynie, w pewnym momencie całkowicie traciła poczucie upływającego czasu, [chusteczki] tempo wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt, zawieszona w próżni, powstrzymywała szklące się w kącikach czekoladowych oczu łzy, tłumiła w sobie bezgłośny płacz i wewnętrzny ból.
Zdania pojedyncze są zbyt mainstreamowe.

Spróbujcie to przeczytać i nie parsknąć śmiechem:
Samotna łza spłynęła po jej licu, oblewając swą goryczą jej zranione, aż do krwi wargi.
I co? Ciężko, prawda?

Walijczyk przykucnął przed nią, subtelnie gładząc wierzchem dłoni jej mokry policzek.W tej bezdźwięcznej rozmowie, zdążyli powiedzieć sobie wszystko.
Ciekawe, co oznacza w języku migowym gładzenie wierzchem dłoni mokrego policzka. „Wymień olej we frytkownicy”?

Delikatnym ruchem ściągnął z jej nosa parę szkieł w oprawie i z zatrważającą refleksją doszedł bezbłędnie do wysnutego wniosku.
*łapie się za głowę* Ałtorko, spróbuj mi uwierzyć – przekombinowanie zdania we wszystkie możliwe strony nie sprawia, że wygląda ono na upoetycznione. Wygląda na głupie.

.Męska pięść naznaczona była między jej lewym  policzkiem a prawym okiem, z którego toni biło echo obawy.
Po naszemu: miała rozkwaszony ryjek nos.

Zacisnął mocno szczękę, powstrzymując się przez zbyt gwałtowną reakcją, z której Rajewska z pewnością nie byłaby zadowolona.
A to heca, jak można zacisnąć szczękę? Bo u mnie jest skostniała na amen.

[BoChaterka wyznaje, kto ją tak urządził, Ramsey poprzysięga wróżdę rodową]


Nie wiem o czym mówisz, ale nie podoba mi się to. - rzekł sceptycznie i pokiwał głową z powątpiewaniem.
- A może mam iść na policję? - zironizowała. - To wykluczone.
Jeszcze nie daj borze pomogą i całe intryga, na której oparte jest opko, obróci się w perzynę.

Dla mnie to bajońska suma, a Wojtek nie może się o niczym dowiedzieć.Mam czas do dwudziestej i numer jego konta.Aaron ... oddam ci wszystko, kiedy tylko będę mogła.
Chwilę mi zajęło, zanim zrozumiałam, że wszystko = cała suma pożyczki.

Dam Ci tyle ile będziesz potrzebowała. - wyjaśnił po dłuższej chwili, w której bił się ze swoimi myślami.
Zawsze jest dobra pora na porachunki z myślami.

Ale nie masz prawa nawet próbować mi tego później oddać, rozumiesz? - 
Jeżu z borem, powiedzcie mi, że on żartuje!

- Chodź, ale to ty zrobisz ten przelew z mojego konta, ja się mu odwdzięczę w inny sposób. - dodał zaciskając pięści w przypływie złości.
- Aaron, nie. - zaoponowała gwałtownie.
Bić po mordzie kolesia, który ją też obił po mordzie – nie, ale przyjąć kasę – żaden problem.

Kochasz mnie? - wyszeptała nieśmiało.
- A masz jakieś wątpliwości? - zreflektował się, podnosząc do góry zawadiacko jedną brew.
- Szczerze? Nie mogę uwierzyć. Ucieleśnienie wymarzonego faceta, który mając dwadzieścia jeden lat powinien jak każdy piłkarz w Premier League obracać najpiękniejsze kobiety [trening u Skrzaków czyni mistrza], który może mieć każdą, czuje coś do  dziwnej, nieobliczalnej, niezdecydowanej, rozwiedzionej, szukającej zarobku w niedalekiej przyszłości w łóżku nadzianych facetów, zagubionej, całkowicie pozbawionej kobiecego biustu i wyjątkowej słowiańskiej urody pięknych blondynek, kompletnie nudnej i całkowicie przeciętnej ...
- No ale wiesz, występujemy w opku, tu spełniają się mokre sny aŁtorki i nie ma miejsca na logikę.

Czasami mam Cię dość. - wszedł jej w słowo, po czym przyciskając ją do zimnej ściany, wsunął język między jej rozdziawione ze zdziwienia usta, całując namiętnie i bezpardonowo
Raczej dokonując stomatoskopii językowo.

[Szczęsny dowiaduje się o długu i profesji kuzynki, oskarża o to jej przyjaciółeczkę]


Kochałem Cię, a ty dawałaś się pieprzyć bogatym, obleśnym facetom za pieniądze i wiedzieli o tym wszyscy, nawet moim kumple i śmiali się ze mnie za moimi plecami, a ja o niczym nie wiedziałem. - rzucał oskarżeniami, zmuszając się do stłumienia bólu.
- Nigdy tego nie zrozumiesz. - spojrzała na niego pełnym bólu wzrokiem.Gdy uspokoił swój rozbiegany wzrok, bez chwili zastanowienia, bezpardonowo wpił się w jej wargi, całując zachłannie jej miękkie usta.
Nie wiem, jakie filmy ogląda aŁtorka, że wymyśla takie bzdury. Tego się nawet skomentować nie da.

od aŁtorki: Ulalala, co za beznadzieja. -.- Się liżą wszyscy, bleee.
A jednak się da! Brawo, aŁtoreczko, brawo za samokrytykę!

Kochamy, tracimy, żałujemy, wracamy, tęsknimy, całujemy, krzywdzimy, naprawiamy, niszczymy, przebywamy, wychodzimy, zamykamy, aż w końcu znikamy.
Myślałam, że formy fleksyjne czasowników czasu teraźniejszego w pierwszej osobie liczby mnogiej już opanowaliśmy. Cóż, praktyka czyni mistrza.

Najpierw nawrzeszczałeś na Sandrę, bo inaczej tego nazwać nie można, namiętnie pocałowałeś, powiedziałeś bezdźwięczne przepraszam i wyszedłeś, właściwie wybiegłeś z mieszkania w wielkim stylu. Barwo.
Od jakiegoś czasu usiłuję przetłumaczyć aŁtorce, że jej pomysły są bez sensu. Kolorze.

[Pojawia się tajemnicza Annie, boChaterka nurkuje w swoich wspominkach – nadal nic ciekawego]


Błagam, Szczęsny miej jaja i wyduś to z siebie. - rzuciła pragmatycznie [*wzdycha praktycznie*]. - To ona tak? Jego była? - dopytywała beznamiętnym tonem.W odpowiedzi jedynie flegmatycznie przytaknął.
W całym tym opku jest tyle życia, że flegmatycznie przytakujący Szczęsny wygląda jak dziecko z ADHD na ecstasy.

Myślisz, że mnie to rusza? - prychnęła, spoglądając górnolotnie na blondynkę siedzącą przy barze. - Jest brzydka, nie ma za grosz gustu i ... widzisz te odrosty?! Okropność! - rozczulona, pokiwała głową z politowaniem.
Byłe dziewczyny blogaskowych lowerów nie mogą być ładne albo chociaż przeciętne. Muszą koniecznie być albo potwornie brzydkie, albo puste, różowe i wytapetowane.

Pani Moor, jeszcze nie wróciła do gry.Ma nad tobą tylko tą przewagę, że za każdym jej "pamiętasz jak" do twojego Don Juana, wracają tkliwie wspomnienia, których ni jak się wyzbyć. - dodał niepocieszenie, wzdychając.
Chyba, że są to hasła z serii „a ty to”.

Shut up! Jeszcze jedno słowo i będziesz seplenił jeszcze bardziej niż teraz! - zmrużyła czekoladowe tęczówki, w nagłym przypływie złości.
Zmrużone tęczówki – ROTFL!

Nie pluj tyle, bo Ci wody zabraknie. - zreflektował się, prychając z sarkazmem i uśmiechając kpiarsko.Ewidentnie się z niej naigrywał, w skutek czego miała ochotę zdeformować jego twarz, by w jakimś stopniu przypominała tłuczek do mięsa.
Przyda się, kiedy wreszcie dokonamy uboju.

Gorący, refleksyjny, letni wieczór [w słonecznym cieniu na miękkim kamieniu siedziała młoda staruszka]  i ochładzający, lekki powiew wiatru przemykający między zielonymi źdźbłami trawy, wśród tylu stup, posuwających ociężale po prywatnej posesji Wojciecha Szczęsnego.
Wojtek ma już typowe zachcianki burżuja – po co mu ruchome świątynie buddyjskie na podwórku?

Zaiste!
Tako było!

Omiotła wzrokiem stos paczek chipsów i ciasteczek, bez których z pewnością Szczęsny nie wytrzymał by ani minuty.Wódka, kiełbaski na grill, wódka, befsztyk, wódka, puddding, sałatka owocowa, wódka, devolay, wódka, shepherd's pier, wódka i kilka czteropaków.
Od tej ilości wódki puddingowi rozmnożyły się spółgłoski w nazwie, a de volaille się zakamuflował, przebierając angielsko brzmiący tytuł.

[Na dżamprezie pojawia się ta brzydka Annie]


Co ta szmata tutaj robi?! - spytała z pogardą, daremnie próbując stwarzać pozory, spokojnej, wyrachowanej i zdystansowanej.
- Annie przeszła ostatnio jeden z najtrudniejszych momentów w swoim życiu.Pewnie chciała odwiedzić starych znajomych, odświeżyć dawne kontakty i znajomości, Wojtek Cię nie uprzedzał? - spytał ostrożnie, starając się, dobierać rozważnie każde słowo.
- Ale jakaś różnica między byciem tutaj, a przypierdalaniem się do Aarona, to chyba kurwa jest, nie?!
To tak samo, jak jest różnica między fantazjowaniem o romansie z piłkarzem a pisaniem o tym opka i publikowaniem na blogasku.

Zostaw tak, ładniej Ci z uśmiechem. - zauważył niskim pociągającym głosem. - A nimi się nie przejmuj. - skinął głową w stronę Rameseya i Moore. - Najwyżej do siebie wrócą.Tego kwiatu, pół światu, a jeszcze tyle do skosztowania. - zaśmiał się tubalnie.
- Morda w kubeł Wilshere i nie bulgotaj!
Dobra, ile gimnazjalnych ripost planujesz jeszcze wykorzystać, aŁtoreczko? Przydałby się jakiś licznik, żebym wiedziała, ile mam sobie zostawić tabletek uspokajających.

- Jak nie spróbujesz czegoś nowego to się nie przekonasz. - zasugerował, energicznie podnosząc brwi.
- Zapomnij. - ucięła krótko, wyzbywając go ostatnich złudzeń i z jawną permanentnością dmuchnęła mu dymem prosto w twarz.
Możesz zamontować też taki pokazujący liczbę trudnych słów, których znaczenia nie znasz, ew. nie rozumiesz. Przygotuję wtedy podwójną dawkę.

Masz problem. - skwitował lekceważącym głosem. - Podejdź tam, wpij się zachłannie w jego usta na powitanie, to od razu taj flądrze zagotują się tipsy ze złości. - dodał rozbawiony, głaszcząc ją po  włosach.
- Nie, nie, nie! Nie będę się zachowywała jak zrozpaczona i zdesperowana dziewczynka, rzucająca się swojemu chłopakowi na szyję przed jego byłą dziewczyną.
”Będę się za to zachowywała jak zrozpaczona i zdesperowana boChaterka opka, która na widok ex-dziewczyny swojego chłopaka będzie rzucać wszetecznicami na lewo i prawo!” Wybaczcie mi, idę po końską dawkę.

Wilshere wrócił ze schłodzoną flaszką najlepszej angielskiej wódki [Sobieskiego] i szybko rozlał ją do dwóch kieliszków. - Dasz radę bez popity? - spytał wyczekująco, no co Julia zachichotała nerwowo, patrząc na niego litościwie.
- W końcu urodziłam się w Polsce, nie?
”W końcu jestem alter ego zbuntowanej aŁtorki, nie?”

Kochanie, wszędzie Cię szukałem. - nagle dopadł ją cichy melodyjny szept tuż na uchem, który rozpoznała bez trudu. (...)
- W cyckach Annie też? - spytała ironicznie, konstatując, że ma lekko bełkotliwy głos. 
- Jako żywo, zrewidowałem jej mlekowe gruczoły, jednakże nie znalazłem tam twego konterfektu, więc odczuwając paralelnie ambiwalentne emocje, postanowiłem przyambulować do ciebie.

Skarbie. - zaczął szepcząc czule, chcąc ją pocałować, delikatnie ujął jej twarz w swoje ciepłe dłonie.
- Spierdalaj. - odepchnęła go od siebie z bólem przeszywającym ją w skoś.
A nawet w zetnij.

Siedziała przy kuchennym stole swojego mieszkania.Blade światło księżyca rozświetlało jej śniadą twarz.
Śnieżnobiałe ręce przy śniadej twarzy – czyżby pracowała na budowie w rękawicach?

Brawo Pani Moor.Pierwsza runda dla pani.Udało Ci się szmato, nic nie robiąc, nieco nas poróżnić, ale nic więcej Ci się nie uda, a wiesz dlaczego? Bo go kocham, a on kocha mnie, wiem to.
Dlatego kazała mu spier*alać. Ałtorko, gdzie zostawiłaś zdolność logicznego myślenia?

Obłąkanym wzorkiem popatrzyła na tarcze zegarową i z uderzającą refleksją, doszła do wniosku, że tam nie znajdzie wskazówek do życia.
Możecie mi wierzyć albo nie – jak to przeczytałam, turlałam się po podłodze dobre pięć minut. To opko staje się swoją własną parodią.

od aŁtorki: Tego powyżej nie skomentuję.Chcę to jak najszybciej skończyć, o tak! Ciągle cieszę się, że Poldi w następnym sezonie będzie grał z armatką na piersi <3 Biedny Podol, znowu będzie grał główne role w opkach.

od aŁtorki: Nie ma lipy, jest moc - jest w kadrze Wolski ( mój przyszły mąż i ojciec moich dzieci xd )
*szeptem do Rafała* Mogę ci zapewnić azyl polit... antyaŁtorkowy w komórce pod schodami, chcesz?

Rozdział 16 - "Nie wierzyłam, że akurat Ty, mnie zranisz."
Nie wierzyłam, że akurat w takim miejscu można wstawić przecinek.

Ja znam tylko jeden, jakże skuteczny sposób, klin klinem. - zielonooka uśmiechnęła się szeroko, ukazują rząd śnieżnobiałych, prostych zębów, po czym poruszyła energicznie brwiami.
- To się wtedy nazywa alkoholizm. - skwitowała z grymasem na ustach i bezwładnie opadła na skórzaną sofę, z rezygnacją chowając twarz w dłoniach.
- Ulalala widzę, że humorek dopisuje. - zarzuciła  Sandra z ironią wylewającą się na jej usta.
Wreszcie ktoś zauważył, że ironia się w tym opku wylewa zewsząd, gratuluję!

.Założywszy nogę na nogę i obejmując splecionymi dłońmi swoje kolana dodała po chwili.
Ależ gimnastyki myślowej wymaga wyobrażenie sobie zakładania nogę na nogę dłońmi splecionymi na kolanie!

- Wyglądasz jakby Cię ktoś co najmniej przeżuł i wypluł.
- Dowcip subtelny jak armia radziecka.
A aŁtorce się należy za te dowcipaski wywózka na Sybir.

Mój [problem] jest kobietą, ma duże cycki, tlenioną blondem [blond jako silny utleniacz – chemicy, pisać inżyniera!] główkę i mam nadzieję, że w niedługim czasie zostanie wciągnięta w jakąś czarną dziurę!
Jeśli ona zostanie wciągnięta, to najpewniej także i ty, i ja, i Aaron Ramsey, i Wojtuś Szczęsny też. I nasz Układ Słoneczny przy okazji.

A gdybym powiedziała Ci, że nieubłaganie mój kalendarzyk w ostatnim miesiącu powinien mieć zakreślone w kółeczko siedem dni, a rzeczywistość ukazuje zgoła co innego? 
*radośnie* To znaczy, że już po sesji! Co, nie?

Oczywiście nie pomijając faktu, że mój ostatni stosunek odbyłam nie cały [a tylko do połowy] miesiąc temu. - Sandra przełknęła głośno ślinę, patrząc na Julię, przepełnionymi strachem zielonymi tęczówkami.
Bzdur mnie uczą – zawsze myślałam, że tęczówki są wypełnione komórkami.

Zniecierpliwiona czekała na jej reakcję, nerwowo bawiąc się skrawkiem materiału, swojego szarego topu.
Materiał o nazwie „mój szary top” był ostatnio, hm, na topie.

Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. Będziesz miała takie, malutkie, maluśkie, maciupeńkie dziecko.
Taką słodką małą zygotkę, któż by nie chciał!

Przestań, każde dziecko to błogosławieństwo.To jest życie, jak każde inne. - strofowała z patosem, marszcząc brwi w dwa, małe półksiężyce.
Aha... Czyli znamy ojca.
[A miał się przemienić w księcia!]


Błagam Cię, nie wyjeżdżaj mi tutaj z moralnością i etyką kościelną!
Łoboru, a to trzeba być od razu Bojownikiem Nathanka, by być przeciwnym aborcji?
[Nie, przeciwnym stosunkom z płazami].


Stojąca przed drzwiami mieszkania jednego z kanonierów, szatynka nerwowo odgarnęła opadające na oczy włosy za plecy i westchnęła głęboko.
A było to westchnięcie z żalu nad połamaną interpunkcją powyższego zdania.

Milczał, milczał nawet wtedy, kiedy z oddali było słychać kobiecy głos, później co raz głośniejszy zbliżał się do nich. Annie szykując się do wyjścia przystanęła raptownie, widząc stojącą w progu polkę.
I odtańczyła oberka.

Wyjdziesz sama, czy Ci pomóc? - spytała z aktorko, beznamiętnym tonem, wykazując najwięcej zainteresowania swoim starannie, pomalowanym paznokciom, które zaczęła czyścić.
AŁTORKO, BŁAGAM! Już nawet nie proszę, ja błagam w pozycji underdoga. Zanim cokolwiek opublikujesz, przeczytaj to jeszcze raz i upewnij się, czy wszystko jest zrozumiałe. W przeciwnym razie ludzie z rozwiniętą wyobraźnią wybuchną śmiechem nie wtedy, gdy sobie tego życzysz.

Co ona tu do kurwy nędzy robiła?! - wrzasnęła Julia, z górującym przekonaniem, że poprzedniego wieczora to jednak ona miała rację.
- A jednak. - wyszeptał sam do siebie zrezygnowany. - Co robiła? - powtórzył po szatynce jak echo. - Zabrałem ją do siebie po imprezie, a później całą noc się pieprzyliśmy. - wyrzucił z siebie mijając Julię odwrócony plecami.
Ponawiam błagania! Widok Ramseya chodzącego jak krab to nie jest to, o czym marzę.

Ale ... nie, żartujesz sobie prawda?! - wyjąkała z dziwnym uczuciem zawiązującej się w około jej szyi pętli.
Ups, hehe. Następnym razem spróbuję delikatniej, może nie zauważy.

- Julka, jesteś taka głupia! - wykrzyknął to z przekonaniem, jak gdyby było to klarowną oczywistością.Nagle szatyn pochylił się do przodu i kurczowo łapiąc za jej nogi przerzucił sobie przez ramię.
- Robisz sobie ze mnie żarty, a w dodatku traktujesz przedmiotowo, jak jakiś stary worek kartofli! - skierowała się do niego rozżalona, ze zwisającą w dół głową.


No coś ty. - w jego głosie słychać było barwiącą [jajka na Wielkanoc] ironię.Oczami wyobraźni widziała na jego twarzy połączenie lekko kpiącego i szelmowskiego uśmieszku.
Lekko kpiący to, jak rozumiem, kolega po fachu Lekko Stronniczych, który lubi sobie się zmiksować z szelmowksim uśmieszkiem.

- Pewnie, że sobie żartuje, jak mogłaś pomyśleć inaczej? W ogóle jak mogłaś pomyśleć coś takiego o czym pomyślałaś? - spytał lekko rozdrażniony prowadząc do swojego pokoju i zrzucając na swoje zaścielone łóżko.
Następnie wziął nóż rzeźnicki i tasak i zaczął oddzielać co smakowitsze kawałki.

Idealne miejsce do pertraktacji. - zauważyła rezolutnie Julia, rozglądając się dookoła, jednocześnie gładząc materiał kołdry.
- Mhm – przyznał Aaron. - Wolisz lodówkę czy zamrażarkę?

- Nie ufasz mi.To boli najbardziej.Jesteś przekonana, że z Annie wciąż mnie coś łączy i przy najbliższej okazji się z nią prześpię. - zarzucił, nie ukrywając w swym tonie nieposkromionej złości.
- Za dużo przebywałam z piłkarzami z Wrocławia, a w szczególności z Gikiewiczem, żeby nie wiedzieć jak intensywne życie prowadzi piłkarz.
Oj, raz na 35 lat udaje im się wygrać ligę, mogłabyś już im to „Gdzie twoje berło, gdzie korona...” darować.

Nie oszukując się, w tym wypadku marny mierniak. A co dopiero tacy jak wy.
Zawodowe mierniaki.

- Pocałuj mnie w końcu kretynie.
- Nie mów tak do mnie! - ostrzegł ostrym tonem, łapiąc za jej nadgarstki i przewracając się tak skutecznie by mógł nad nią górować.
- Auu. - wytknęła jękliwie. -  Hmm, w sumie to lubię dominujących mężczyzn.
”Ale po co ci ten tasaAAA!”

przyznała, kiedy beztrosko błądził swymi dłońmi wzdłuż linii jej bioder, a jego usta zatonęły gdzieś w głębi jej dekoltu.
Jaka z tego nauka? Nie błądźcie, bo się utopicie.

A więc poddaje się. - westchnęła rozkosznie, wplatając swe dłonie na jego karku i przyciągając go do siebie władczo.
- Dobra, ja też, ale weź wyplącz swoje ręce z mojego mięśnia czworobocznego, co?

Wiesz, że zabieram Cię na wakacje. - nagle onieśmielił ją aksamitnym głosem, świdrując swoimi czekoladowymi tęczówkami.
I zawsze, gdy myślisz, że opka nie mogą być bardziej absurdalne, niż są, pojawia się coś takiego, jak czekoladowe świdry w oczach.

Późnym wieczorem, kiedy mrok ogarniał cały Londyn, Sandra Dorczyńska siedziała na obskrobanej już z zielonej farby parkowej ławce i chaotycznie ocierała mokre od gorzkich łez policzki i resztki czarnego tuszu pod spuchniętymi oczami.Jej wagi były pogryzione ze zdenerwowania, a dłonie całe drżały ze strachu.
Co tam dłonie – ratujmy wagi!

[Sandra wyznaje Wojciechowi, że jest w ciąży]


O nie! - rzucił ostro, zaciskając ze złości pięści. - Nie wrobisz mnie w żadne dziecko! Puszczałaś się z jakimiś kolesiami dla kasy i pewnie już nawet nie wiesz który to z nich Ci to zrobił, więc szukasz sobie kozła ofiarnego z którego będzie można wyciągnąć alimenty.
Jak by nie spojrzeć – ma chłopak sporo racji.

Próżną ciszę przeszył nagle jej spazmatyczny płacz i krzyk, głuchy krzykwołający o pomoc, kilka pustych nic nieznaczących słów, że nie robiłam tego, nie sypiałam z nikim, że oni Cię okłamali, że to jest twoje dziecko, że tak bardzo Cię nienawidzę, jednocześnie tak bardzo kochając.Że skoro tego chcesz to pozbędę się tego niewygodnego problemu.
O jakie to głEMbokie. Niech tylko aŁtorka spróbuje pouczać w kwestiach aborcji...

od aŁtorki: Po pierwsze przepraszam piłkarzy Śląska i Gikiewicza  za tą porównanie, no ale nie mogłam tego nie napisać, po usłyszeniu jego rozmowy z moim kolegom :D 
Piłkarze Śląska ci tego nie darujOM.

od aŁtorki: Mieć piłkarza za męża czy chłopaka to prawdziwa udręka.
”Miałam już tylu mężów piłkarzy, że jestem na skraju wytrzymałości”.

Stała tuż nad brzegiem morza, pozwalając by nieskazitelnie czysta i ciepła woda obmywała jej bose stopy obsypane gorącym piaskiem.Była tutaj dopiero trzeci dzień, a Ibiza wciąż intensywnie smakowała, śródziemnomorskim klimatem, winogronami, oliwkami, cytrusami, migdałami, a przede wszystkim jego namiętnymi pocałunkami z równie roznamiętnionymi rzucanymi jej przelotnie spojrzeniami i czułym dotykiem, przyprawiającym zawroty w głowie.
*walczy dzielnie z zawrotami we własnej głowie* A teraz mi wytłumaczcie, jak smakuje klimat. Jak krem nugatowy czy raczej paluszki rybne?

W jego ramionach czuła się jak morze, które znalazło swój brzeg.
Albo jak wygląda morze bez brzegu. Nie, to jest naprawdę za dużo jak na mój ułomny umysł.

Czuła, że utknęła w jakimś dziwnym punkcie zawieszenia, uczestniczy w wymyślonym przez szalonego reżysera spektaklu, grając rolę życia.
Pozwól, że ci to wytłumaczę: grasz rolę boChaterki w opku wymyślonym przez szaloną aŁtorkę. Tak właśnie jest. Przykro mi.

Rolą życia to być bohaterem tragicznym.
Z tragiczną składnią, chciałaś powiedzieć.

Lekkie uderzenie plażową piłką do siatkówki wyrwało ją z tego błędnego letargu.Zachwiała się lekko, próbując skoordynować swoje ruchy, po czym obróciła się do tyłu z rozwścieczonym i permanentnym spojrzeniem, obdarowując nim stojącego przed nią dobrze zbudowanego i przystojnego bruneta.
Hello. My name is Inigo Montoya. You use words inappropriately. Prepare to die.

Za swym przepraszającym uśmiechem nieznajomy chował filuterny uśmieszek.
Haha, mistrz kamuflażu z tego uśmieszku.

Mężczyzna grzecznie przeprosił zachowując w takt powalającej nonszalancji.
Kurdepojakiemutojestnapisane?

.Stwarzał pozory, wyrachowanego, kontaktowego, otwartego i bezpośredniego człowieka znającego swoją bezapelacyjną atrakcyjność budzącą u płci przeciwnej i skrzętnie ten fakt wykorzystywał.
- Może miałabyś ochotę z nami zagrać, ewentualnie pooglądać nas w akcji? 
(...)
Taaa. Miło było poznać. - zarzuciła od niechcenia, spuszczając głowę i ignorując ewidentną próbę nawiązania konwersacji.
- Jestem Afellay. Ibrahim Afellay. 
Och, więcej kochanków, by móc obdarzać ironicznie permanentnym spojrzeniem? Jupi.

Podryw na Bonda całkowicie wypadł z obiegu. - dodała ze współczuciem, przerzucając wzrok na rozciągającą się lazurowa wodę.
Daję głowę, że 100 metrów dalej Bartosz Kurek ratował z Justynką małego chłopca.

- Nie jest tajemnicą, że te wszystkie dziewczyny miewają większe piersi i ego niż iloraz inteligencji.Cóż boję się silnych, samowystarczalnych i seksownych kobiet.Powinienem Cię zatem unikać. - wytłumaczył z szelmowskim uśmiechem na ustach, czarując barwą głosu i mierzwiąc swoje czarne włosy.
- Wyglądam na silną i samowystarczalną? - szatynka uniosła do góry jedną brew, tłumiąc w sobie niepohamowany śmiech.
- I seksowną, przede wszystkim.
Ibrahim sięga po najcięższą broń z cescowego podręcznika: podryw na „nawet-nie-kryję-swoich-zamiarów”, znany również jako harknessizm.

dodał pociągającym głosem, lustrując jej ponętne i piękne ciało, odziane jedynie w skąpe bikini.
”Mmm, te żeberka”.

I zajętą Afellay, zajętą. - usłyszała za sobą głos Aarona, który za wszelką cenę próbował powiedzieć to w przyjaznym dla Holendra tonie, lecz wyszło mu zgoła co innego.