#45 - Cristiano Ronaldo i warszawskije noczi, cz.1

|
Kochani! Ponieważ ze względu na różne wakacyjne okoliczności (tu praktyki, tam wojaże, wiecie, jak to bywa) analiza opka o problemach psychicznych Błaszczykowskiego utknęła w martwym punkcie i sami rozważamy, czy nie skorzystać z pomocy psychologa (np. przez słuchanie kawałka "Ta dziewczyna"), pora wrócić do dawno porzuconej trylogii o Cristiano. Tak, przyszedł czas, by pożegnać się z naszą dzielną wolontariuszką, która przez dwa wielkie turnieje piłkarskie pomagała w organizacji życia uczuciowego co najmniej siedmiu różnych zawodników. Mam nadzieję, że przyjmiecie ostatni tom Opkowej Trylogii gorąco.

Z Cescem się jednak nie zobaczyłam.  Reprezentacja wróciła dopiero koło siedemnastej, akurat kiedy ja wyjeżdżałam na trening Polaków.  Kiedy wieczorem wróciłam do pokoju skonana i zła na cały świat,  swoją wizyta uraczyła mnie…. Carla.
O jeżu, Bruni?

Tak, ta Carla.
Ale na pewno?

Nie, nie przewidziałyście się.
O matko, była pierwsza dama! Mogę prosić o autograf?

W moich drzwiach stanęła była dziewczyna  potencjalnego kandydata na mojego chłopaka.
Tłumaczę: zobaczyła ex swojej Tró Loff.

O…. a co tu robisz?- zdołałam wyksztusić.
- Mam dla ciebie prezent od kogoś z Polski – Carla wręczyła Marcie paczkę.
- To książka? - boChaterka spojrzała z niesmakiem. - Mam nadzieję, że podręcznik podrywu Fabregasa – odpakowała tomiszcze i zwróciła się do Carli z niezrozumieniem w głosie: - A powiesz mi, dlaczego tu jest mnóstwo dziwnych wyrazów w porządku alfabetycznym?


- Chciałam ci coś powiedzieć- uśmiechnęła się słodko.
Za słodko. Aż mnie zemdliło z nadmiaru lukru. Nie powiem, przez pierwsze kilka dni gdy poznałam ją przed rokiem (jeszcze kiedy była z Fabregasem i już prawdopodobnie zaczęła go zdradzać) nawet ja lubiłam.
Była fajna, bo zdradzała potencjalnego tró lowera i Marta mogła go pocieszać.

Zapoznał nas Nano i zapewniał, że na sto procent się zaprzyjaźnimy.
A on nie zwykł się mylić nawet o nanocząstkę.

I pomylił się o całe sto.
Nigdy nie miał głowy do wielkich liczb.

Fleszbek
Przedmieścia Liverpoolu lipiec 2007
- To co laski?- Oli zagadała do nas przy śniadaniu.- Chłopcy gdzieś się ulotnili, więc może pójdziemy na jakiś rajd po sklepach?
(...)
Akurat wychodziłam ze swojego pokoju kiedy spostrzegłam, że drzwi do pokoju który zajmował Cesc z Carlą są otwarte na oścież. Postanowiłam, ze poczekam chwilę na naszą nową znajomą i razem zejdziemy na „miejsce zbiórki”. I wiecie co zobaczyłam, kiedy podeszłam do drzwi? Carlę stojącą nad rozwalonymi na podłodze kartami kredytowymi Cesca z jego portfelem w ręku.
Niewyobrażalne! Wręcz karygodne! Tak naśmiecić plastikiem na podłodze – Carla, wstydź się!

Na chwile mnie zatkało, ale potem pomyślałam, że przecież ona nie może… i Fabregas na pewno o wszystkim wie. Kiedy dziewczyna spostrzegła, że jest obserwowana, uśmiechnęła się do mnie tajemniczo.
- Właśnie obrabiam swojego chłopaka, by czytelnicy blogaska mogli odbierać mnie jako jeszcze większą sukę niż dotychczas, a co u ciebie? – zagaiła.

- Ta… czekam na ciebie.
- Już idę. Tylko… - spojrzała na mnie nadal uśmiechając się w ten sam sposób.- Nie mów o niczym Cescowi, ok.?
Dobra, Carla, tak to się możesz bawić, ale - zachowaj przynajmniej pozory - po pięciu latach małżeństwa!

- To on… nie wie?- wyksztusiłam.
- Nie musi o wszystkim wiedzieć- puściła mi oczko i bez najmniejszego skrępowania dodała- Ma za dużo zer  na koncie żeby zczaić, że stan zmniejszy się o jedno z nich.
W 2007 roku, kiedy Fabregas miał całe 20 lat i świat dopiero poznawał jego imię.
[Może już wtedy wydał książkę?]



Zonk! Myślałam,  że padnę. Laska zauważyła moja minę i dodała ze zdziwieniem:
- A ty tak nie robiłaś z Ronaldo?
Zonk nr 2!
-Ale wiesz… zazdrościłam ci go bardzo!
Zonk nr 3!
- Próbowałam się raz wokół niego zakręcić…- dodała szczerząc zęby.
Ronaldo nie zna jeszcze technik obracania, ja bym próbowała w Bełchatowie.
[Zonk nr 4!]


Oczywiście powiedziałam o wszystkim Monice, bo do niej miałam najwięcej zaufania. Z początku myślała, ze zwariowałam, ale w końcu uwierzyła.
Spróbowałaby wątpić w potęgę Imperatywu Blogaskowego.

Próbowałyśmy coś insynuować  i podpuszczać Cesca, żeby sprawdził stan konta, ale on ufał swojej dziewczynie bez granic.
- Cesc, spójrz, cały zysk z podręcznika zmaterializował się w postaci pięciu nowych futer!
- Nie, nie wierzę, to moje omamy wzrokowe, wszystko jest w porządku!


Aż w końcu sam przekonał się o tym,  że nie taki z niej anioł. Nakrył ją w jego własnej sypialni z jakimś naćpanym kolesiem i happy love zrobiło the end.
To takie sad.

[Koniec retrospekcji]


- To ty posłuchaj- zaczęła tak zdecydowanym i ostrym tonem, że przeszły mnie ciarki. – zostaw Cesca w spokoju, dobrze ci radze. Nie mówię tego przez zazdrość, po prostu tak będzie lepiej dla ciebie. Możesz się bardzo rozczarować.
- Niby dlaczego?- warknęłam.
- Niedługo się przekonasz- rzuciła z okropnym uśmiechem.- I wierz mi… nie będzie to przyjemne dla żadnego z was.
I tak po prostu wyszła.
Nie zanosiła się śmiechem szaleńca? Słaby z niej czarny charakter.

Wiedziałam, że tę dziewczynę stać na wiele, jednak nawet nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę miała z nią styczność. Zjawiła się tak z nikąd i próbuje namieszać… tego byłam pewna.
Mieszkańcy Nikąd tak mają.

Przez to wszystko nawet układ mi nie szedł. Co prawda nie myliłam kroków ale wszystko robiłam na odwal i tak apatycznie, że nawet SJ zapytał czy dobrze się czuję.
Zaproponował też spowiedź.

Po szybkim obiedzie poleciałam na górę szukać Cesca. Nie zastałam go jednak w pokoju. Szybko poszłam do Torresa i Villi. Ich także nie zastałam. Klnąc po cichu szukałam dalej. Silvy, Cap de Villi, Alonso, Xaviego i Cazorlli  też nie zastałam w pokojach.
Czy Cap de Villa to koza Davida? Ciekawe, po co wziął ją ze sobą na Euro...
[Może jest uczulony na mleko wszystkich zwierząt poza tej konkretnej kozy? Z drugiej strony, skoro to cap, to raczej sera z niego nie będzie, hm...]


Poirytowana i wściekła do granic poszłam spowrotem na piętro zajmowane przez Hiszpanów. Akurat kiedy wysiadałam z windy i ścinałam „zakręt” zza rogu wyłonił się Casillas i jak to ja mam w zwyczaju, wylądowałam na ziemi.
-Ała- jęknął.
- Podwójne ała.
W końcu to ja leżałam na ziemi przygniatana tym seksownym cielskiem.
*wzdycha* Iker, jesteś ósmy w kolejce.

- No nie wiem kto jest w gorszej sytuacji- uśmiechnął się podnosząc na łokciach.
- Zauważ, że to tu przygniatasz mnie- syknęłam.- A biorąc pod uwagę stosunek masy mojego ciała do twojego ciała…
- Ok., ale pomyśl komu oberwałoby się gorzej jeśli zobaczyłby nas teraz Cesc- przekomarzał się dalej.
Na pewno nie myślałby o stosunku ich mas.

- Fabregas was nie zobaczy, ale ja tak- usłyszeliśmy gdzieś za plecami.
Obróciłam głowę i moim oczom ukazał się nie kto inny jak nasz gwiazdor z Old Trafford.
Szybkie cięcie, kamera na Crisa, zmieńcie światło!

- A nie wiesz co się dzieje z Cescem? Nie mogę go nigdzie znaleźć.
- Urwał się na miasto z Torresem i resztą. Wrócą przed siedemnastą. To co? Stawiam kawę…- kusił.
- Jeśli tak- uśmiechnęłam się i poszłam za nim do windy.   
Kawa w windzie. Moglibyście się chociaż starać zachować pozory, naprawdę.

od aŁtorki:
17 sierpnia 2008
Informaión

Oto linki do filmików z porotu i powitania naszych kochanych misztrzów świata w piłce nożnej! 
Nie wiem, czy chcący czy nie, ale wykrakała...

Na stołówce gdzie weszłam razem z Ikerem zebrał się pokaźny tłumek ludziów.
Ludziowie wiedzą, że hotelowe stołówki są teraz „in”.

Było tak głośno jak nigdy i chyba wesoło, bo wszyscy co chwila wybuchali niekontrolowanym śmiechem. A prowaderami  największej grupy byli najprawdopodobniej Iniesta i Simao który prześcigali się w opowiadaniu głupich kawałów.
Opowiadali żarty o czasach sprzed wojen Sithów.

Już po chwili siedzieliśmy w koncie sali przy jednym z niewielu wolnych stolików i jedliśmy w ciszy nasze zamówienia. 
Na koncie świeciło pustkami, a gdy się kelnerka o tym dowiedziała, wcisnęła plik kartek z zamówieniami Ikerowi i Marcie do paszcz.

- Może chodźmy gdzieś… tu raczej nie ma warunków do rozmowy.
Posłusznie wstałam i wyszłam za Casillasem z hotelu [merdając ogonem]. Automatycznie skierowaliśmy nasze kroki w stronę parku otaczającego budynek.
Gdyby poznawać topografię miast z opek, wyszłoby, że 3/4 każdej większej metropolii zajmują parki. Pozostałą 1/4 hotele i ich stołówki.

- Dzień w sam raz na początek mistrzostw- uśmiechnęłam się rozglądając dookoła.
- Dziś Polska gra z Niemcami?
Kiwnęłam głową i się zamyśliłam. Lukasa nie wiedziałam od przedwczoraj. Tak samo jak reszty członków ich drużyny. Ciekawe co się z nimi dzieje? Może trenują…
Przed meczem z Polakami? Co ty, w Fifę grają.

Po meczu spostrzegłam Lukas  który paradował w koszulce Lewandowskiego. Na chwilę mnie skręciło. Co to ma być? Niech sobie będzie Polakiem i się z tym obnosi jak chce i gdzie sobie chce, ale do cholery nie w ten sposób!
Yyy... a czemu nie?

Czysta kpina chyba!
Dobre sześć lat temu na stronie Bayernu był podany czat, na który można było wejść w trakcie meczu i poczytać relację na żywo kogoś, kto akurat miał możliwość oglądania meczu (streamy nie były wówczas jeszcze na tak wysokim poziomie jak teraz). W trakcie relacji wywiązała się raz taka oto mniej więcej dyskusja:
Kibic relacjonujący: Kartka dla Benja mina chyba.
Kibic czytający: A kto to jest Min Chyba?
Ave Team Borowski!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę nostalgię. Już wracamy do analizy.



Przecież to on przyczynił się do zmieszania z błotem Polskiej kadry.
Widzicie? To przez Podola nikt nie lubi Laty, a kibice na stadionach śpiewają o chędożeniu PZPN-u!

Wybrał grę dla Niemiec, a tu proszę jaki cyrk…
”Taki cyrk” - przynajmniej nie pojechał na mistrzostwa po koszulki gwiazd futbolu.

Szybko się uspokoiłam i machnęłam na to ręką. Jego sprawa. W końcu jest zawodowcem. Ale ta koszulka… wrr!
”Chcieli wszystkie koszulki, to załatwiłem”.

Kiedy skręciłam w korytarz prowadzący do mojego pokoju na chwile przystanęłam. Zobaczyłam sierdzącą pod drzwiami męską postać.
Czyżby boChaterka kogoś rozsierdziła tym, że zamiast pomagać przy organizacji mistrzostw, podrywa każdego, kto na treningu nosi korki?

Przez chwilę miałam nadzieję, że to Cesc, jednak moje przypuszczenia nie okazały się trafne, ponieważ drzwi barykadował mi blondyn.
Oj tam, o farbie do włosów nie słyszałaś?

- Co ty tu robisz Fer?- zapytałam podchodząc bliżej i patrząc na niego z wyczekiwaniem.
- Iker powiedział mi o wszystkim- przeszedł do konkretów. – Nie chciałem uwierzyć, bo myślałam że sobie jaja robi… nadal nie mogę uwierzyć, że mogła tak po prostu do ciebie przyjść.
Jak widać mogła- mruknęłam otwierając drzwi pokoju. – Nie wiesz gdzie wywiało moje panny?
BoChaterka przejęła od Cristiano biznes.

Nie zapytasz najpierw o Cesca? – zdziwił się.
On też w tej dziedzinie pracuje? No tak, skądś musi brać doświadczenia do opisywania technik w swoich bestsellerach.

Właśnie… dlaczego Cesc się nie pojawił? Dlaczego zamiast niego przyszedł Fernando? Dlaczego dziś wolał iść na miasto z amplami a mi nie raczył chociaż wysłać jednego, jedynego esa?
Ampla - lampa wisząca lub klosz kierujący światło ku górze.
Czyli Cesc się wciągnął w robotę. Teraz wszędzie łazi z lampami.


Nano chyba zrozumiał o co chodzi. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.


Opowiedziałam o wizycie i razem zaczęliśmy zastanawiać się co robić. Nie doszliśmy jednak do żadnych konkretów, bo oboje nie mieliśmy pojęcia jakim chwytem może posłużyć się Carla. 
Pewnie podstawi wam kreta.

Rozmowę przerwały nam laski wchodzące do pokoju ze śmiechem na ustach. Fer wyniósł się po kilku chwilach a ja skonana poszłam kimać.
Nawet nie zainteresował jej dzienny utarg.

Gdybym wiedziała co będzie działo się przez następne kilka dni najchętniej spakowałabym walizki i wracała do domu.
By Martitka:
Hm? Nowa aŁtoreczka?

Z samego rana jeszcze przed treningiem złapał mnie Cesc.
- Przepraszam, że mnie wczoraj przy tobie nie było- wyszeptał mi do ucha mocno przytulając.
Ale różnicy nie widać.

- Znalazłeś ją?- spytałam odrywając się od niego, bo już dość spora grupka osób zaczęła przypatrywać się nam z uwagą.
- Nie, ale Arsen obiecał, że pomoże.
- Wciągnąłeś w to TRENERA?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Nie, głuptasku, pierwiastek chemiczny!

Oczywiście- puścił mi oczko i cwaniacko się uśmiechnął. – Kto ma sprawdzić takie rzeczy jak nie jedna z czołowych postaci w piłce nożnej?
No nie wiem, policja? Prywatny detektyw? Detektyw konsultujący?
[Czy my czegoś o Wengerze nie wiemy?]


Zanim zdążyłam zczaić o co kaman, coś mocno szarpnęło mnie w pasie i już po chwili mogłam podziwiać świat z perspektywy pleców Cesca.
Hę? Blogaskowa joga jest o trzy poziomy wyżej niż moje zdolności wyobrażenia.

Dla ścisłości dodam, że zostałam przerzucona przez ramię i niesiona w bliżej nieznanym mi kierunku.
Od razu łatwiej sobie to w głowie ułożyć, thanks.

Kiedy już zostałam wniesiona do pokoju, postawiona na ziemi a mój oprawca zamknął drzwi, zapytałam:
- A tak na poważnie, to co będzie kiedy już Arsen znajdzie Carlę?
To ją otruje arszenikiem, proste.

Postanowiłam przejąć inicjatywę i szybko zatopiłam się w jego miękkich ustach. Błogi stan nieważkości zakłóciło uczucie spadania.
Stan nieważkości to ty możesz mieć – w spadającej windzie.

[Buzi, buzi na łóżeczku. Wtem nagle ktoś puka – do drzwi, naturalnie]


Hej Marta- z rozmyślań wyrwał mnie głos Ramosa wchodzącego do pokoju.
Jeszcze jego tu brakowało! Sergio, pasuje ci dziewiąte miejsce? Choć może Poldi zwolni swoje, to wtedy będziesz ósmy.

Przecież muszę się kontrolować! Na miłość Boską no! Muszę załatwić Ronaldo, a potem myśleć o związku!
Nie wiem, co Cristiano w sobie ma, że opka z jego udziałem zamieniają się tak łatwo w powieści kryminalne.

od aŁtorki: By Martitka: Helou:*** Od razu ostrzegam, że notka spiepr***na;/
”A piszę to tylko po to, byście mogli mnie przekonywać, że wcale tak nie jest i że jestem wspaniałą aŁtorką. Liczę na komcie, buziaczki!”

od aŁtorki: A teraz czytajcie i od razu ostrzegam, że dozwolone od lat 18;p
Nieletni, zostańcie. Jak znam życie, nawet nie padnie słowo „seks”.

Pożałowałam prawie natychmiast po wejściu do autokaru. Pierwszą osobą na którą natrafiło moje spojrzenie była jak zawsze napuszona i dumna osoba CR.
A niepierwszym blogaskiem, który zostanie zanalizowany, będzie blogasek o osobie CR.

Aż się skrzywiłam na jego widok a moje nogi zrobiły taki myk: poniosły na prawo i takim oto sposobem trafiłam na siedzenie obok Ricardo.
To ci myk.

- Zmieniłaś się- powiedział lustrując mnie od góry do dołu.
-I ty także.
- Taa- zaczął się śmiać.- Więcej zmarszczek i siwych włosów- jakby dla potwierdzenia swoich słów przeczesał czuprynę dłonią.
”I tak mnie stawy bolą, pani kochana...”

- A ja to co- pokazałam mu język. – Mam już swoje lata.
- Całe osiemnaście? Dziewiętnaście? Nie więcej.
- Wiem, że nie wyglądam- pokazałam rząd białych.
- Podobają ci się? Jakby co, to mamy też parę Murzynek, a i Azjatki się znajdą.

Nie wiem jak długo robiłabym p(r)ianie z bramkarzem, ale tematów nam nie brakowało. Mimo znacznej różnicy wieku czułam, że mogę gadać z nim jak z kumplem i zwierzyć się z każdej nawet najskrytszej myśli i odczucia.
Bo Ricardo, jak zresztą każda męska postać w tym opku, nie ma własnego życia. I na pewno nie interesuje go coś tak przyziemnego, jak Mistrzostwa Europy.

Stopniowo do rozmowy dołączał się Deco i Pepe oraz Kika innych osób. 
Kika to portugalska odpowiedź na Kakę.

Kątem oka obserwowałam piłkarzy. Mojej uwadze nie umknął nawet fakt, że Cris nie biega.
Oj nie przesadzaj! Popatrz sobie, jak gra Zlatan.

Dopiero po chwili moja podświadomość zarejestrowała zimny okład wokół jego kostki.
Świadomość była ślepa.

A po chwili także dotarło do mnie, że on patrzy w moją stronę.
Łypiący z kostki zimny okład. To na pewno wtyczka Carli.

[Krysia próbuje nawiązać kontakt, boChaterka jak zwykle zachowuje się jak niewychowany bachor i ucieka]


Cesca zastałam w pokoju siedzącego spokojnie razem z Ramosem, Silvą i Pepe. Nie powiem, żeby im smutno było. Śmiali się jak histerycy i gadali głupoty. Szybko jednak im przeszło kiedy do pokoju bez pukania weszła….  No zgadnijcie kto.
Królowa Elżbieta?

Tak!!! 10 komci dla ciebie!
Och, dzięki! Nigdy jeszcze nie wygrałam nic w blogaskowej walucie!

Carla we własnej osobie.
Chłopaki od efektów, uderzenie pioruna!

Słyszałam, że wam wesoło – posłała nam super słodki uśmiech i dodała:- Zaraz chyba popsuję wam humor.
*tu dźwiękowcy wstawią śmiech czarnego charakteru*

- Najpierw przeczytaj to- powiedziała podając mu jakąś kartę.
- Co t…
Urwał nagle wpatrując się w kwit. Zbladł i spojrzał na nią.
- Kupiłaś zestaw kosmetyków za dziesięć milionów? Dziewczyno! Oszalałaś?!

- Co się dzieje Cesc?- podeszłam do niego i zajrzałam przez ramię.
To co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg.
- Przecież to jest…- szepnęłam drżącymi ustami.
- Tak, to jest to co myślisz-powiedziała Carla z uśmiechem drwiny na ustach.- Cesc zostanie ojcem.
A pokwitowanie dostał za zdeponowanie nasienia w jej drogach rodnych? Cristiano znudziło sutenerstwo, więc otworzył bank spermy? Tylko patrzeć, jak zacznie handlować narządami.

[BoChaterka z rozpaczy upija się na kolanach Casillasa]


Pokój tonął w ciemności. Jedynym źródłem światła była lekka księżycowa poświata wpadające przez do połowy zasłonięte okno i rzucająca jasną mgiełkę  na dwoje kochanków tonących w uścisku i namiętnych pocałunkach.
Wokół roznosił się zapach alkoholu i pożądania.
Gorącym szeptom i cichym westchnieniom nie było końca…
Tak, to jest ten fragment dla dorosłych.

- Uspokój się kobieto- mruknął łagodnie.
- Jak ja się mam uspokoić?
- Po prostu…  nic strasznego nie zrobiliśmy.
- Chcesz powiedzieć że co? Że my nie…
- Nie przespaliśmy się ze sobą.
Oj, Iker, słabo, słabo. Nawet zakonnica po przebudzeniu się po wyjątkowo alkoholowej nocy w jednym łóżku z facetem by ci nie uwierzyła.

Zegarek wskazywał dokładnie 6 rano, a że była to niedziela, to żywiłam szczere nadzieje że nie spodkam nikogo na korytarzu. Tak też było.
Wszyscy pojechali do katowickiego Spodka na koncert Madonny.

I w takich właśnie sytuacjach sprawdza się powiedzenie: Umiesz liczyć? Licz na siebie, twoje szczęście innych jebie.   
Dziwne, zawsze spotykałam się z jego okrojoną wersją.

Głowa jużmnie nie bolała, ale byłam bardzo niewyspana. Na to zmęczenie zwalałam oficjalnie winę za mój beznadziejny humor. Dziewczynom sprzedałam wersję,że bawiłam sie z Ikeremujakims tamklubie. 
A skąd pochodzi Ikeremujakims Tamklubie?

Unikałam ich obu. I Ikera i cesca. Nie wiem z którym z nich nie chciałam sie bardziej spodkać.
Z tym, który nie potrafi jeść ze spodka.

Nie miałam zielonego pojęcia co mamim powiedzieć.
Czyli przeszliśmy na czeski: maminka i tatinek.

Gdzieś w podświadomości majaczyła mi wizja jego trzymającego na rękach dziecko. Jego dziecko. To mnie przerażało a jednocześnie nasuwało tysiąc sprzecznych myśli. A jeśli ona kłamie? Jeśli to zaświadczenie to tylko pic?
Nie wiem, skąd aŁtorka wzięła pomysł, że można ustalić ojcostwo, gdy matka jest jeszcze w ciąży. Mogę to śmiało włożyć między pozostałe opkowe bajki embriologiczne.

- Chybanie chcesz spóźnić się na trening, co?- zapytała puszczając mi oczko.
- Jaki znowu...?
- Dziś Hiszpania, Niemcy, Wiedeń.
O, jak fajnie, w dwa rozdziały przeszliśmy do finału Euro. I tak dobrze, że ktokolwiek wspomina tu o sporcie.

Alleluja, pierwsze jasne światełko w tunelu. Posadzili mnie do autokaru Niemców.
Jak sobie radzisz?- zapytał od razu kiedy tylko wpakował się na siedzenie obok mnie.
Rozmowny ten autokar.

Spojrzałam na niego nie wiedząc o co dokładnie pyta.
- Wiem o wszystkim od Cesca- oznajmił cicho.
Zabulgotał cichutko benzyną.

- Posłuchaj- powiedział Podolski [nie można było tak od razu, aŁtorko?] kiedy dostrzegł wahanie w moich oczach.- Ja w to ani troche nie wierzę. Może i ona jest w ciąży, ale na pewno nie z nim!
- A skąd ty to możesz wiedzieć?
Cristiano go wysłał, by nadzorował moment inseminacji.

Przed stadionem powitały nas tłumy dziennikarzy. Trening był zamknięty dla fanów, więc było troche spokojniej i szybciej mogliśmy przedostać się do środka. Cesca nie widziałam nigdzie,za to Iker podszedł do mnie w trakcie przerwy.
Wszystko ładnie, ale dlaczego Niemcy trenują z Hiszpanami? Czy jednym z celów treningu nie jest czasem przećwiczenie różnych elementów taktycznych, o których przeciwnik raczej nie powinien wiedzieć?

- Wiem, że nie będzie między nami tak jak wcześniej,ale... mimo to zależy mi na twojej przyjaźni.
Uśmiechnełam się do niego.
- Mi na twojej także, więc sza.
Zbiłam z nim żółwika i pobiegłam w stronę pokrzykującej do mnie Ewy.
*biegnie uratować żółwika*

Nie znalazłam także Torresa ani Villi. Wiedziona jakimiś złymi przeczuciami podeszłam do Silvy i zapytałam o chłopców.
- Zatruli się- skłamał szybko widząc że stojąca blisko grupka wolontariuszy posłała nam zaciekawione spojrzenia.
A tak, właśnie ich wywożą z kostnicy. Robota Carli.

[BoChaterka znowu spotyka się z Crisem]

- Właściwie to już znalazłem- mruknął nie spuszczając ze mnie wzroku.- Przyszłem [ratunku!] bo chciałem wszystko wyjaśnić...
Wtedy mnie olśniło, po prostu totalne oświecenie takie jak po baroku.
Przyszedł do niej John Locke i oznajmił, że jest jako ta czysta tablica.

- Ja wiem, że nie zachowałem się odpowiednio...
- I żeby do tego dojść potrzebowałeś aż dwuch lat?- przerwałam z niedowierzaniem.
- Nie, tylko dwóch.

- Pamiętam- powiedział w końcu przenosząc wzrok na moją twarz. - Ale pamiętam też co wydażyło się później.
- Przyszedłeś tu żeby wypominać mi Nanda?
Raczej brak słownika i uparte ignorowanie czerwonych podkreśleń w Wordzie.

[Kłótnia, wypominki „a ty to”, w końcu Cris każe boChaterce rzucić Fabregasa]

Jednak jedna myśl wciąż zaprzątała mi głowę. Mianowicie gdzie do cholery podziewa się Fabregas. Może ja mam jakiś skrzywiony punkt widzenia ale wydaje mi się, że powinien się pokazać i poinformować jak sytuacja wygląda.
Powinien się u niej meldować co godzinę i co pięć minut pisać esemeski o tym, jak bardzo ją kocha.

Kolejny dzień ciągnął się niemiłosiernie a ja dalej udawałam, że wszystko jest w porządku. Wczorajszego wieczoru nie wytrzymałam i poszłam do pokoju Cesca. Nie zastałam ani jego, ani Ramosa, ani Silvy, ani Torresa, ani Villi.
Mieszkają w piątkę? Matko borska, przerażają mnie metody Aragonesa.

Na domiar złego Kaka razem z rodziną musieli jechać do kliniki po drugiej stronie Alp żeby wykonać jakieś badania, bo wyniki małego były niepokojące.
Od kilku dni ani nie mógł pobić rekordu skoczni, ani nie potrafił pchnąć kulą jak Majewski.

Kiedy nałożyłam sobie troche sałatki z kurczakiem i sięgałam po sok, ten czop przechodząc  koło mnie (bardzo za blisko jak na mój gust) nadepnął na moją rozwiązaną sznurówke. W rezultacie ja się zahwiałam i runełam na tego łosia, który w ostatniej chwili, kiedy już myślałam że zostanie ze mnie plama na posadzce złapał mnie i podźwignął do góry chroniąc przed marnym końcem.
- Co ty robisz muflonie jeden?- naskoczyłam na niego kiedy tylko odzyskałam równowagę.
Ronaldo zmienia swoją postać szybciej niż niejeden changeling.

Po południu zapakowali nas w autokar i wysłali na kolejny mecz.  Portugalia grała z kimś tam… 
Ja już naprawdę nie wiem, w którym momencie mistrzostw jesteśmy – chwilę temu Niemcy i Hiszpanie trenowali na finał.

do przerwy mało mnie obchodziło co dzieje się na mórawie.
Ani to, co się dzieje w słownikach.

jeśli on sam  nie może zebrać dupy i łaskawie przedst wić jak sprawa wygąda to ja nie będę się za nim uganiać. A będzie to znaczyło tyle co… przełknęłam głośno ślinę… gód baj mai low gód baj. 
*kwiczy*

Tak, to chyba najlepsza decyzja. Jeśli Carla to ja się usówam.
A jeśli Fabregas, to ja się wycofÓję.

Cały czas targały mną niepewność i strach. I nie pomoglo mi to, że za zakrętem, 80 metrów przed wyjściem z tulelu na murawe stał CR7 i wyraźnie na kogoś czekał. 
A był to tunel w kształcie tulei.

Przełknełam śline. Kiedy przechodziłam obok niego złapal mnie za rękę, przycisnąl do ściany i…
CLIFFHANGER!

Kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Usłyszałam pierwszą sylabę mojego imia padającą z ust Fera. Przez chwile nie mogłam zrozumieć dlaczego tak gwałtownie zamilkł, jednak zagadka rozwiązała się po nano-(lub jak kto woli nando-)sekundzie.
Kochana, żartówki z przedrostkiem „nano” w roli głównej przerobiliśmy już dawno.

Ciepłe usta Crisa przywarły do moich a jego język wdarł się pomiędzy moje zęby.
Niczym nić dentystyczna.

Co do…- usłyszałam głos Davida, a zaraz potem jakaś siła odepchnęła Portugalczyka ode mnie.
Siła odopkowa bezwładności.

- Odpierdol się w końcu od niej- wrzasnął rozwścieczony Hiszpan.
- Zajmij się lepiej swoim bachorem Fabregas- zaśmiał się ironicznie Ronaldo, ocierając twarz ze krwi. – Carla na pewno nie chciałaby żeby tatuś jej dziecka miał pokiereszowaną buźke.
Bohaterski tró lower przybywa na ratunek.
[A dwaj następni w kolejce kibicują].


Dłoń Cesca zacisnęła się w pięść i w ekspresowym tępie wylądowała na policzku Crisa zostawiając po sobie dość spore zaczerwienienie pod okiem. Nie czekał długo na rewanż.  Po chwili obaj tarzali się po ziemi wymierzając sobie na zwajem ciosy w brzuch i twarz.
Zwajem to jakaś technika wymierzania ciosów? Rzadko oglądam gale KSW, może tam się naparzają zwajem?

Chłpcy rzucili się na nich w oka mgnieniu ściagając Cesca z Crisa.
- Co tu się dzieje?- do holu wpadli trenerzy i arbiter. 
Ten ostatni przybył, by rozstrzygnąć wynik walki.

Niech ktoś nam to natychmiast wyjaśni!- zarzadał arbiter.
Bo studiował marketing i zarząd(z)anie.

- Różnica zdań i poglądów- próbował załagodzić sytułacje Silva, puszczając ramię Ronaldo.
Silvę zapraszam na sytuacyjną tułaczkę do polskiego parlamentu, tam dopiero się przekona, co oznacza „różnica zdań i poglądów”.

Konwersację przerwał Aragones wchodzący z impetem do pomieszczenia.
Kto mi wyjaśni co się znowu dzieje?- zapytał rozglądając się po szatni.
”Właśnie rozmyślałem nad życiem osobistym piłkarzy reprezentacji Francji, gdy nagle ktoś mnie poinformował, że w mojej jest nie mniejsza heca”.

- Twój chłopak bił się z Ronaldo- oświecił go łysy facet w gajerku.
A ja się niedawno zastanawiałam, dlaczego nie ma opek yaoi o piłkarzach.

Po chwili wszedł Fabregas z lekarzem oraz Scolari z Crisem. Obaj wygladali strasznie.
Takich dwóch, jak ich czterech, to nie ma ani jednego.

W oczach miał furie, a ręce w dalszym ciagu zaciskał w pięści. Mogłam dostrzec drganie każdego mięśnia jego twarzy oraz pulsującą żyłke na czole.
Szumiący bór niech ma w opiece ciśnienie Fabregasa, skoro nawet widać, jak mu żyły pulsują.

No więc, myśle że obu należy się kara i upomnienie, co w konsekwencji oznacza kolejny mecz na ławce- zarządził facet w gajerku.
”Facet w gajerku” to jakiś tajemniczy wysłannik Michela „wszystko fajno” Platiniego? Bada teren pod kolejny bal czy jak?

- Masz rację Hans- prytaknął Aragones.
Oj, Luis, mógłbyś się w towarzystwie powstrzymać...

- Siedzisz na ławce przez kolejne 15 meczy towarzyskich- mruknął Scolari do swojego zawodnika.
Ja bym mu na tej ławce jeszcze karnego jeża położyła!

Mam ndzieję, że sprawa nie wyjdzie na jaw…. Bardzo poważnie by to nam zaszkodziło- powiedział Scolaris.
Po czym powrócił do lektury dzieła Lema.

Postaram się to zatuszować… No a teraz podajcie sobie ręce i uznam sprawę za zakończoną.
Z niechęcią i ociąganiem chwycili się za ręce. Miałam wrażenie, że za chwile zmiarzdżą sobie dłonie, 
Normalnie miarga.

Po chwili w sztani został tylko Fabregas, Aragones i ja. 
Sztania – tania sztolnia.

Już chciałam wyjść, jednak trener nakazał mi ręką żebym siadała.
- Dlaczego?- zapytał Cesca po chwili milczenia.
- Całował moją dziwczynę- powiedział Fabregas nie patrząc na mnie.
Sutenerstwo w iberyjskim futbolu jest już nie do zatrzymania.

A mi się wydawało, że to jego mijałem wczoraj późnym wieczorem kiedy wychodził od niej z pokoju.
Wielki Brat Luis patrzy.

Fabregas spojrzał na niego z niedowierzaniem a potem odwrócił się w moją stronę z taką miną… posłałam mu zimne, obojętne spojrzenie i w dalszym ciągu zajęłam się oglądaniem moich sznurówek w butach na rzepy.
Och, Element Komiczny, tak?

- Mimo wszystko zachowałeś się jak gówniarz…
Bo to pierwszy raz?
-… tratatatata i inne duperele….
To wygląda na opis taktyki na mecz z Niemcami.

Cóż było robić. W szybkim tępie opuściliśmy stadion i już po chwili siedzieliśmy w samochodzie Cesca.
Dobra, dobra – tylko skąd się wziął samochód Fabregasa na Mistrzostwach Europy? Wszyscy jeździli autobusem, ale Cesc musiał podkreślić status społeczny czy jak?

Byłam zła na Crisa jak cholera. Najpierw przyłazi do mnie, gada, że mu zależy, potem  prosi, żebym mu wybaczyła a na koniec mnie ślini i bije się z Fabregasem… 
*wyobraża sobie Ronaldo oznaczającego teren śliną* Kwik!

Dojechaliśmy do hotelu w totalnym milczeniu. Nie zanosiło się też na to, że to on zacznie pierwszy rozmowę. A powinien.  No cóż, ja też nie będę pytała. Jeśli uważa, że nie powinien mi nic mówić, to niech spada do tapira…
Aaa, to tak się nazywacie? Aragones pewnie mówi do niego „mój ty piżmowole”.

Ku mojemu zdymieniu Cesc objał mnie ramieniem i poprowadził prosto do swojego pokoju.  Odetchnęłam. 
”Uff, będzie spółkowanie!”

Już miałam odwrócić się na pięcie i wyjść, jednak Hiszpan przemówił.
- Co robił… ON u ciebie? W nocy?
- My... my tylko tankowaliśmy! Nic nie poradzę na to, że mam silnik Diesla.

Posłuchaj- zacząl powoli ważąc starannie słowa.- Przez ten czas, kiedy jak mówisz udawałem, że nie istniejesz, ganiałem po mieście razem z chłopakami i szukaliśmy śladu po Carli.  
A podczas gdy wy ganialiście po mieście, George Smiley dawno rozwiązał już tę zagadkę.

Więc, ona nie zatrzymała się tutaj. Wynajeła apartament w Mariazell i się tam zaszyła.
Przywdziała habit i zaczęła prowadzić życie klasztorne.

- Czyś ty ocipiał Fabregas? 
Dopiero po chwili dotarło do mnie co mogły znaczyć te słówa.
Och, żaden problem, oni wszyscy na samym wstępie zostali przez aŁtorkę wykastrowani.

Powoli odsunęłam się od chłopaka i bezradnie opadłam na łóżko. Więc to jednak prawda…? Cesc zostanie ojcem? Będzie miał dziecko z… z nią? Z tą wyrachowaną, obłudną szmatą, która zdradzała go na każdym kroku?
Stare dzieje, teraz odpokutowuje w klasztornej celi. Bo to nie było takiego przypadku w literaturze?

Fabregas westchnął.
- To 17 tydzień. Dokładne badania DNA będzie można wykonać dopiero za dwa miesiące.
Poza faktem, że jest to badanie dość inwazyjne i lepiej ustalać ojcostwo po urodzeniu.

Dopiero wtedy ookaże się na 100%.
Okaże się, czy to był faktycznie jej oocyt.

Na 100%? Czyli, że już były jakieś badania?- poczułam, że w moim sercu tli się jeszcze malutki płomyk nadziei.
W moim też – że aŁtorka nie będzie tworzyć embriologii alternatywnej.

- Były- powiedział cicho patrząc gdzieś ponad moje ramię.
Tss... Zgasł.

Po raz kolejny poczułam, że coś ściska mnie w żołądku. Nie wiem jakim cudem nie zakrztusiłam się jeszcze własnym sercem.
Może dlatego, że serce u zdrowych osób zstępuje do klatki piersiowej w trakcie życia płodowego, a nie rośnie w gardle?

Czułam je gdzieś w okolicach przełyku i miałam wrażenie, że za chwile wypadnie.
To dobrze, że czułaś w okolicy przełyku, tam powinno siedzieć.

Jest duże prawdopodobieństwo, że to ja jestem ojcem- wyrzucił z siebie w końcu.
Do tego nie trzeba badań DNA, wystarczy podzielić 1 przez liczbę partnerów Carli w ostatnim czasie.

Straszny ból który przeszywał mnie na wskroś. Miałam wrażenie, że jest tak silny, że nie wytrzymam następnych minut, a moje sterce po prostu pęknie.
*zaskoczona* Stercz?!

- Czemu nie obudziłyście mnie na trening?
- Daj spokój Martuś- Ewa podała mi butelke z wodą, którą wysączyłam w zawrotnym tępie.
Dostała nią potem tępo w głowę.

[BoChaterka postanawia wrócić do Polski]


- Co ty robisz?- Nando wytrzeszczył oczy na walizki.
Spojrzałam na ich zdziwione twarze i wzruszyłam ramionami.
- Chyba nie spodziewaliście się, że tu zostanę po tym wszystkim co się ostatnio stało?
- Wracasz do Polski?- zapytał David z niedowierzaniem.
- Nie, lece na Bahamaje- zakpiłam.
Nie wiem, gdzie to, ale brzmi na umiejscowione daleko – leć!

- Zostań… bez ciebie sobie nie poradze- wyznał [Fabregas].
- Po co? Żeby bawić twoje dziecko?- zapytałam z wyrzutem.
- Nie chce go- powiedział twardo.- Jeśli przez nie strace ciebie, to go nie chce.
AŁtorko, jesteś chora!

- Nie dam rady bez ciebie- powtórzył patrząc na mnie dziwnym, mętnym wzrokiem.- Nie jestem na to gotowy…
Ile lat ma w tym opku Fabregas? Bo cosik mi mówi, że siedem.

[Rozmyślania boChaterki z błędami ortograficznymi. Pomijam]


Przez kilka dni chodziłam jak w transie. Nie byłam do końca świadoma tego co robiłam. Cisza która panowała dookoła wcale mi nie pomagała. Złe myśli które mnożyły się w mojej głowie nagle jakoś pozwoliły o sobie zapomnieć i nie przenikaly do mojej świadomości. Spędziłam te dni do góry brzuchem przed tv. Nie wiem po co zadawałam sobie trud aby wstać z łóżka, ogarnąć się i w ogóle udawać, że oglądam cokolwiek.
Wypisz, wymaluj – student przed sesją.

Nie wiem jak długo trwal ten letarg.
Zazwyczaj około dwóch tygodni.

Przez następne dni żadko wychodziłam ze swojego pokoju, prawie nie jadłam.
A jak już wychodziła, to tylko do najbliższej Żadki... tfu! Żabki po zapas słodyczy i Red Bulla.

Wiedziałam, że nie powinnam bo do niczego to nie prowadzi, ale nie mogłam odgonić od siebie obrazów Cesca i wspomnień wspólnie spędzonych chwil.
Fabregas to człowiek o wielu talentach – gra świetnie w piłkę, pisze książki, a teraz dowiadujemy się, że maluje obrazy. Leonardo naszych czasów.

Przestałam zauważać nawet kiedy mama wracała z pracy. Zaczęła się martwić, widziała przecież, że coś się ze mną dzieje. (...)  Powiedziałam prawdę, wszystko od początku. Cała historia zajęła mi ponad pół godziny, opowiadałam ją z długimi przerwami, bez emocji w głosie. Dopiero kiedy opowiadałam ją na głos, docierało do mnie jak strasznie to brzmi, jak bardzo jest niewiarygodna i smutna.
Niewiarygodna – zgodzę się, ale przede wszystkim jest głupia.

I to właśnie wtedy uroniłam łzę, pierwszą a zarazem ostatnią.
A już na pewno samotną.

Obiecałam sobie kiedyś, że nie będę płakać po żadnym facecie. Chciałam dotszymać tej obietnicy aby po raz kolejny udowodnić sobie, że jestem silna.
Nie wyszło – może gdyby obiecała sobie, że zaprzyjaźni się ze słownikiem, to by jej się udało?
[Wierzysz w takie rzeczy?]


Szybko ją otarłam i zamrugałam kilka razy. Kiedy skończyłam, mama mnie przytuliła, a tata wziął za rękę. 
Tata ex machina, dotychczas rozmawiała z mamą.

Jeszcze tego samego wieczoru postanowiłam przejść się do Olki. Zastałam ją oglądającą mecz portugalczyków.
Na wodne psy portugalskie mówi się „portugalczyki”. Nie wiedziałam, że rozgrywają między sobą mecze.

Właśnie wtedy przypomniałam sobie pocałunki Crisa. Skrzywiłam się z odrazą.
To znaczy, że Cris lizał ją po twarzy i dłoniach i merdał ogonem?

- Hej- pocałowałam ją w policzek.- Zaraz ci wszystko opowiem.
- No to siadaj- kiwnęła w stronę niebieskiej, wielkiej kanapy pod oknem.
Kanapa rozsiadła się wygodnie.

Po raz kolejny tego dnia opowiedziałam tę historię. Olka co chwila krzyczała z oburzenia albo pytała „Serio?!” . 
”Aż tyle błędów ortograficznych?!”

Na jej twarzy mogłam dostrzec całą ganę emocji.
Od Andre Ayew po Kevina-Prince'a Boatenga.

- Wkręcasz mnie?- wycedziła w końcu. – Przestań, to nie jest zabawne.
Spuściłam głowę.
- Ty na serio?- krzyknęła prawie.
Widzisz, aŁtorko? Nawet wykreowane przez ciebie postacie uważają, że fabuła jest głupia.

Nie zdążyłam odpowiedzieć bo z ust Olki posypała się taka wiązanka jakiej jeszcze w życiu nie słyszałam. Olka klnęła jak w transie a ja nawet nie próbowałam jej przerywać bo jeszcze i mi by się dostało.
Rzuciła klNątwę na Crisa.

- Ja nie próbuje uciec, bo wiem, że przed uczuciami nie da się uciec. Ja chcę to wszystko przemysleć, zastanowić się na spokojnie, odizolować się od nich.
- I uważasz, że jak będziesz gnić zamknięta w domu to ci to pomoże?
- Zawsze lepiej tu, niż tam…
- Wiem, że sobie poradzisz. A nóż wszystko się ułoży.
Przy pomocy noża wiele rzeczy można ułożyć – masło na kanapce, boChaterkę dwa metry pod ziemią...

Następnego dnia rano do mojego pokoju wpadła Olka i budząc mnie brutalnie zakomunikowała, że ma dla mnie niespodziankę. Mimo moich protestów wyciągneła mnie z łóżka i dając pół godziny na śniadanie i doprowadzenie się do jako takiego stanu używalności zaczęła przeszukiwać moją szafę w poszukiwaniu… dresów.
Olka pracowała w prewencji, a po dzielnicy chodziły słuchy, że ktoś nie przestrzega zakazu stadionowego.

[Psiapsiółeczka zabiera nam boChaterkę do hali sportowej, gdzie odbywają się lekcje...]

Nauczycielka omiotła mnie wzrokiem i zapytała:
- Masz jakieś dośwaidczenia z teńcem?
[...eee, teńca.
BoChaterka prezentuje swe wybitne teneczne zdolności i zostaje przyjęta do zespołu].


Koło pierwszej trening się skończył, a my zmęczone, ale szczęśliwe wywlekłyśmy się z sali. Posadziłam tyłek na barierce koło schodów i powiedziałam:
- Zabij mnie, ale dalej nie ide.
- Zabij mnie, ale ja też nie.
*z nadzieją* To co, mogę obie?

Siedziałyśmy tak chwile i gapiłyśmy się na chłopaków grających w kosza na boisku obok.
- Dobrzy są- powiedziałam w końcu.
- Taa, jeżdżą na zawody i prawie wszystkie wygrywają. 
”Jak tam oni się nazywali, chwila... Ach, Dallas Mavericks”.

A ten w niebieskiej koszulce to mój braciak- wskazała na przystojnego blondyna skaczącego do kosza.


- Hej mała!- usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moja stronę Kamila.
- Jakie ty masz tępo kuzynku- zaśmiała się do niego Olka.
Blondyn tylko wyszczerzył białe i przerzucił sportową torbe przez ramię.
Dwa akapity temu to był brat – ale czego ja wymagam od aŁtorek? Chyba nie tego, by pamiętały, o czym piszą.

W tej samej chwili usłyszałam podniecony głos Tomka:
- Jaka fura!
I wtedy go zobaczyłam. Stał nonszelancko oparty o swoje Porche z ciemnymi okularami na nosie. Zamrugałam. 
Nie, błagam...

Pozostawię Was z tym cliffhangerem do następnego tygodnia, bywajcie!

#44 - Szalikowcy Dźwiękowcy: Żywot Bartmana poczciwego, czyli komedia nieżyciowa

|

Kochani! Obiecałem coś ciekawego i oto jest!

Druga część przygód opętanego przez opkodemony Kuby Błaszczykowskiego i Roberta L. wpakowanego w sidła psycholożki podlegającej... kurnać... wokaliście Leszczów tworzy się w mękach i bólach, natomiast mamy dla Was coś wyjątkowego. Nie mamy pojęcia, czy jest to pierwsza taka analiza w historii polskich analizatorni, z pewnością jesteśmy pierwsi w naszej niszy i już to nas cieszy. Dobrze wiemy, że narażamy się na pewne ryzyko, porzucając (na chwilę) formę pisaną analizy na cześć starannie (nie)przemyślanej innowacji, ale kto nie ryzykuje, ten nie zwycięża!

Od początku: będąc w miniony piątek w mieście Łodzi, było mi dane spotkań się face to face z kol. Tuśką, która - nie uwierzycie - jest w tzw. realu równie urocza, zabawna i Tuśkowa jak w świecie Internetu. Jak na drugie nasze bezpośrednie starcie spotkanie w życiu było całkiem miło i familiarnie, dlatego postanowiliśmy wcielić w życie śmiały plan nagrania analizy jakiegoś krótkiego opka, całkowicie live, bez przygotowania, czasu do namysłu i pomocy Wikipedii. Tak, tak, nagrania. Z użyciem naszym własnych głosów i bardzo... ciekawych rozumków. 

Nagrania dokonaliśmy w placówce pewnej znanej sieci zajmującej się produkcją i dystrybucją pustych kalorii w burgerach na Piotrkowskiej. Ostrzegamy - analiza 6 rozdziałów opka przetykana dygresjami i głupotkami zajęła nam ponad 100 minut, dlatego nawet nie podejrzewamy, że wytrzymacie do połowy nagrania, a co dopiero do samego końca. Jeżeli tak się stanie - ŁAŁ! Jesteście wielcy i cierpliwi :) Oczywiście w tym miejscu nie może się obyć bez różnego rodzaju tłumaczeń i wykrętów:

- tak, czasem mówię zbyt szybko i niewyraźnie, ale tego dnia coś siadło mi paskudnie na zatoki i przez dłuższy czas walczyłem z samym sobą (hej! mamy kryzys, dykcja jest towarem reglamentowanym), poza tym oboje z Tuśką czuliśmy się mocno niepewnie, siedząc przez ponad godzinę bez zamawiania pustych kalorii, a jeno wygadując publicznie głupoty do małego mikrofonu (pozdrawiamy pana z frytkami, który potajemnie chichrał się z naszych żartów i żarcików), co wpłynęło wyraźnie na jakość... u mnie, Tuśka jak zwykle dała popis. Obiecuję, że jeżeli powtórzymy podobny event, będzie on zdecydowanie lepszy od debiutu :)

- tak, to nasze prawdziwe głosy i śmiechy, słuchacie tych wypocin na własną odpowiedzialność i nie ma, że boli;

- tak, czasem zagłuszają nas odgłosy dobiegające z lokalu, ale przecież nie mogliśmy wynająć całej przestrzeni na wyłączność na rzecz nagrywania

Uwagi, pretensje, żale, ekspiacje, pochwały, orgiastyczne recenzje i propozycje - w komentarzach :) Jeżeli chcecie np. powtórki z rozrywki, dajcie znać... przemyślimy! Na razie chcemy Was uspokoić, że póki co nie zamierzamy zmieniać formatu analiz i jednak wolimy pisaninę :)

(a żeby wprowadzić Was w nastrój: urocze zdjęcie głównego bohatera sprzed, hoho, lat!



Migelito


*odsłuchuje pierwsze kilkanaście sekund*
*wyłącza*
*powoli wychodzi z szoku*
Oookej, jak się nie jest przyzwyczajonym do słuchania własnej gadki, to zderzenie z rzeczywistością jest wyjątkowo twarde i bolesne. Dobrze, że chociaż Migel ma przyjemny głos.
Co tu jeszcze dodać - chyba sama muszę z góry przeprosić za wszelkie bloopersy i moją głupotę, bo nagranie idzie tak, jak powstało, bez stosowania ulepszaczy i kokcydiostatyków (sorry, dopiero zaczęłam praktyki na fermie drobiu). Mam nadzieję, że będziecie się bawić równie dobrze, jak my w trakcie i nie uciekniecie w popłochu, jeśli okaże się, że Tuśka w rzeczywistości nie jest nawet w 1/10 tak zabawna, jak na piśmie (o ile w ogóle jest, należałoby dodać). Miłego słuchania, live long and prosper, my wracamy niedługo w tradycyjnej formie.

KONIEC TEGO GADANIA, OTO ANALIZA!

#43 - Sezon na Leszcza albo szatan z polskiej kadry cz. 1

|

Kochani! Po krótkiej nieobecności... <szturch> Dobrze, po pewnym czasie braku odzewu z naszej strony, no ale co poradzicie, skoro jesteśmy tacy zapracowani... <szturch szturch> No dobrze! Po niewybaczalnie długim czasie, w którym na blogu nie pojawiła się ani jedna notka i jest nam z tego powodu niewymownie głupio, wracamy z końską dawką materiału śmiechogennego! Tak jak obiecywaliśmy, na analizatorski ruszt zostało wrzucone (pierwsze w historii Szalikowców!) opowiadanie o polskich chłopakach zarabiających na chleb i kawior w Zagłębiu Ruhry. Nawet nie podejrzewacie, w co można wpakować Lewego i Kubę w warunkach opkowych: zdrada, choroba, babcia dobra na wszystko, wokalista Leszczów, hipertrener reprezentacji Polski, wydumane intrygi i opanowanie ludzkich umysłów przez tabloidy... Mamy nadzieję, że po lekturze będzieci czuli się znacznie lepiej niż Sławomir Peszko po wieczorze kawalerskim Lewandowskiego!

(od razu zaznaczam, że druga część jest póki co w przygotowaniu; jeśli spodoba Wam się nasze obecne dzieło, po prostu piszcie - zmobilizuje nas to do pracy :) )


Migel


PS. Wciąż jestem beznadziejny w formatowaniu tekstu. 


Przedstawienie postaci:
Nina Serafińska- 26 latka, psycholog sportowy, córka nowego prezesa PZPN

Do tej pory boChaterki albo były spokrewnione z szychą, albo miały fuchę, która przybliżała je do Obiektu Uczuć (albo miały farta, że akurat je trafił Imperatyw), a tu widzę pełen serwis.
Bo jak już tworzyć kalkę Bold and Beautiful, to na pełnej... to znaczy na całego.

Adam „Colin” Serafiński- 49 letni były trener AC Milan i Chelsea Londyn, świetny szkoleniowiec, nowy prezes PZPN, wdowiec, ojciec Niny.
Wierzcie albo nie - PZPN zatrudniło Colina Firtha. Romanse mamy w pakiecie.

Marcin Wasilewski, 32letni przyjaciel i kuzyn Niny, piłkarz reprezentacji
Mało, że “psycholog sportowy”, mało, że córka Colina Firtha, który został właśnie szkoleniowcem naszej repry - dajmy jej Wasyla w prezencie, niech dziewczyna ma pewność, że Błaszczu (oraz cała męska populacja w opku, poza rodziną) zwróci na nią uwagę.

Karolina Harkness de domo Majewska- 38 letnia rzecznik PZPN’u. Wdowa po zabitym w Iraku poruczniku Jacku Harknessie.
<czyta uważnie>
<hamuje napad śmiechu>
<jeszcze raz czyta>
<nie wytrzymuje>
Kochana, jeśli mówimy o tym panu, to obawiam się, że nie dość, że zabity nie został (spojler alert dla nowowhovians: jest trochę nieśmiertelny. A nawet trochę bardzo), to pewnie teraz siedzi w kantynie rodem ze Star Warsów i zarywa do jakiegoś trójokiego aliena. Sorry.

Łukasz Piszczek-28 letni obrońca Borussi Dortmund i Reprezentacji Polski. Jeden z trójkąta Dortmundzkiego
Słyszałam, że często z nadmiaru emocji giną w nim polscy dziennikarze.

WCIĄŻ TYLKO CIEMNOŚĆ, WCIĄŻ TYLKO CISZA…
NIE MA PORANKÓW, JEST CIĄGŁY MROK..
WCIĄŻ WIDZĘ POSTAĆ RYSZARDA KALISZA...
WZIĄŻ CZUJĘ JEGO OCIĘŻAŁY KROK...
LECZ MOGĘ CI PRZYSIĄC, ŻE ZNAJDĘ ODPOWIEDŹ,
ŻE BĘDĘ JEJ SZUKAŁ DO KOŃCA MYCH DNI…
TAK, TO PRZYGODY WIELKIEJ ZAPOWIEDŹ,
BEZ CIEBIE NIE IDĘ” W NOCY MI SIĘ ŚNI...

Przydałby się “ten dorosły” z dawnej piosenki Ani Mru Mru, co “jako jedyny potrafi rymować”.

(Nie bójcie się, tylko pierwsze rozdziały są pisane Capslockiem, potem ten karygodny wybryk natury ustępuje normalności
Jakby to kogoś interesowało - mój wykładowca od patofizjologii swoje prezentacje pisze capsem, a na dodatek używa przy tym minimum 8 wykrzykników. Mam wrażenie, że cały wykład na mnie krzyczy).

JAKUBOBUDZIŁ (rety - przez moment zastanawiałam się, kogo to UB budziło) W SALI POOPERACYJNEJ W FUNCHAL, GŁÓWNYM MIEŚCIE MADERY.  POKÓJ WYPEŁNIAŁ  ZAPACH MEDYKAMENTÓW A STERYLNE SPRZĘTY LŚNIŁYSREBRZYŚCIE. KOŁO JEGO ŁOŻKA NIE BYŁO NIKOGO, CZUŁ TYLKO NIEOPISANY BÓL,KTÓRY UNIEMOŻLIWIAŁ MU PORUSZANIENOGAMI.
I przyzwoitą edycję tekstu.
Słabe sterylizatory w życiu widziałam, bo po żadnym sprzęty nie “lśniłysrebrzyście” :(.

SPIERZCHNIĘTYMI USTAMI, CHCIAŁODEZWAĆ SIĘ DO POSTACI ŚPIĄCEJ NA FOTELU W ROGU, SALI, ALE NIE MÓGŁ WYDOBYĆGŁOSU.
Nieznośna zbędność przecinków. Przez nią głos zamiera nawet najtwardszemu zawodnikowi.
Ale przynajmniej wiemy, jak śpiąca postać miała na imię.

POGRĄŻAŁ SIĘ W ROZPACZY, KTÓRA WCIĄGAŁA GO NA DNO, CORAZ GŁĘBIEJ IGŁĘBIEJ. NIE PAMIĘTAŁ WYPADKU, OSTATNIĄ RZECZĄ, JAKĄ ZAPAMIĘTAŁ BYŁOWYSREBRZONE KSIAŻYCEM (książęcym księżycem? Zajmującym się galwanizacją na dodatek), JASNE CIAŁO ŻONY, ZŁĄCZONE Z CIAŁEM LATYNOSA.
Co Kropelka sklei, sklei...

POCZUŁ BÓL W KLATCE PIERSIOWEJ, TAK JAKBY SERCE UMIERAŁO OD ŚRODKA.
Z medycznego punktu widzenia serce nie umiera tak, jak człowiek, a jedynie zmniejsza częstotliwość uderzeń aż do fajrantu, ale rozumiem - chodzi o Przekaz i Emocję.
Zabrałeś mi okazję do medycznego nerdowania!
Cścho! Chcę pokazać, że znam się nie tylko na przebijaniu piłki przez siatkę!

TYDZIEŃWCZEŚNIEJ…
-CAŁY CZAS OD KOŃCA EURO SPĘDZASZ W POLSCE!- ŻALIŁA SIĘ ANITA BŁASZCZYKOWSKA,MALUJĄC DŁUGIE PAZNOKCIE NA WŚCIEKŁY RÓŻ.
Nieszczepiony od kilku dobrych lat.
- Wciąż czekam na obiecane bilety dla rodziny od Związku! - odpowiedział równie wściekły piłkarz. (Oj, takie głupie naigrywanki).

- NALEŻĄ NAM SIĘ WAKACJE A TY NIC! MAMDWADZIEŚCIA CZTERY LATA, NIE BĘDĘ GNIŁA W DOMU!- SARKAŁA DALEJ.
KUBAODERWAŁ SIĘ OD KARMIENIA ICH DWULETNIEJ CÓRECZKI OLI.
<przeciera oczy ze zdumienia>
Rozumiem, że leniwa mamusia na wakacjach według swojego mniemania tylko leży i pachnie, ale żeby aż do TEGO doszło...
Wiesz, w “Doctor who” pojawił się Sontarianin-pielęgniarka, który potrafił produkować “niesamowite ilości płynu laktacyjnego”, ale po Kubie się takich właściwości nie spodziewałam.

-WIESZ, ŻE ODPOCZYWAM W TRUSKOLASACH.
-JA TUTAJ GNIJĘ JUŻ OD KOŃCA MAJA A TY NAJPIERW BYŁEŚ NA ZGRUPOWANIU, POTEMUDAWAŁEŚ, ŻE BIEGASZ PO BOISKU A TERAZ TWOJA BABCIA TRZYMA NAS TUTAJ!
Zamknęła ich w komórce pod schodami.
- Mam dwadzieścia cztery lata, wieczne pretensje o nic i nie potrafię dogadać się z mężem nawet na temat wypoczynku! Zaraz...

-MYŚLAŁEM, ŻE LUBISZ BYĆ W POLSCE?!
-  PIEPRZĘ POLSKĘ, ALBO JEDZIEMY NA WAKACJE,ALBO JA SAMA WRACAM DO DORTMUNDU!- POWIEDZIAWSZY TO TRZASNĘŁA DRZWIAMI. MAŁAOLIWKA POPATRZYŁA NA OJCA BŁĘKITNYMI ŚLEPKAMI, TAKIMI SAMYMI JAK U MAMY, ALEBEZ ZŁOŚCI I IRYTACJI.
I wciąż nie mogąc się oderwać od tatusinego cyca.
Mam nadzieję, że nie odziedziczyła po mamusi Opkowego Focha z Powietrza, bo w przeciwnym razie Kuba nie wytrzyma do mundialu w Rio.

DOPOKOJU WSUNĘŁA SIĘ BABCIA FELICJA Z TACĄ CIASTECZEK. KUBA STAŁ PRZY OKNIE ZMAŁĄ OLĄ W RAMIONACH, ŚPIEWAŁ JEJ KOŁYSANKĘ, TĄ SAMĄ, KTÓRA KOIŁA JEGO ŁZY WDZIECIŃSTWIE
Vorwärts BVB,
auf gehts ihr schwarz-gelben,
gewinnt für uns das Spiel heut
und werdet unsere Helden!
Już żadna łza nie będzie samotna!
(A wszystkie smutki będa osuszone jak należy)

-KOCHASIU, TWOJĄ ŻONĘ GŁOWA BOLI CODZIENNIE ODKĄD WRÓCIŁEŚ Z WARSZAWY. MARTWIĘSIĘ O WAS, MYŚLĘ ŻE POWINNIŚCIE POROZMAWIAĆ. WIESZ, ŻE TAKIE NAPIĘCIA NIE SŁUŻĄMAŁŻEŃSTWU.
Babcia mówiąca “Kochasiu”? Cóż, to bardziej prawdopodobne niż romans z... Ale nie uprzedzajmy faktów.
I ewidentnie wygląda na to, że chce porozmawiać o życiu płciowym wnuka.

- BABCIU, CZY MOGŁABYŚ ZAOPIEKOWAĆ SIĘ OLĄ? 
- PRZECIEŻ WIESZ, ŻE ZAWSZE MOŻESZ NA MNIE LICZYĆ.- ODPOWIEDZIAŁA JEGO DRUGAMATKA.
Ja wiem, jaki aŁtorka miała zamiar, ale znając historię Kuby, dziwnie się czyta wtrącenia odnośnie jego stosunku do babci. Już lepiej było to przemilczeć.

(Kuba postanawia zabrać fukającą żonę na Maderę na zasłużony urlop po udanym... po prostu po Euro)

ANITA LEŻAŁA WYCIĄGNIĘTA NA LEŻAKU W PRZYHOTELOWEJ PLAŻY POPIJAJĄC CUBA LIBRE Z WYSOKIEJ SZKLANKI.
<zastanawia się nad wbudowaniem leżaka w piasek i dochodzi do wniosku, że ci Portugalczycy poza niezłymi winami mają też ciekawą technologię>

NA JEJ TŁUSTYCH OD OLIWKI NOGACH (a to już wiem, skąd się biorą masywne uda... Czyli mogę obwiniać rodziców za smarowanie mnie oliwką w latach niemowlęcych? Dzięki, mamo, teraz muszę biegać) SPOCZYWAŁ MAGAZYN O MODZIE, Z KTÓREGO OKŁADKI UŚMIECHAŁO SIĘ PORTUGALSKIE BOŻYSZCZE CRISTIANO RONALDO. PANI BŁASZCZYKOWSKA UŚMIECHNĘŁA SIĘ DO CZŁOWIEKA Z OKŁADKI I UPIŁA ŁYK NAPOJU.
Będziesz mój, tak mówi Imperatyw unoszący się w żarze”
O ile się gdzieś po drodze kapitan Harkness nie wtryni.

TYMCZASEM JAKUB ZBLIŻYŁ SIĘ OD TYŁU DO LEŻAKA, NA KTÓRYM SPOCZYWAŁA JEGO MAŁŻONKA I NACHYLIŁ SIĘ CHCĄC POCAŁOWAĆ JĄ. W OSTATNIEJ CHWILI ODSUNĘŁA USTA, TAK JAKBY SIĘ BRZYDZIŁA.
- ZASŁANIASZ MI SŁOŃCE!- MRUKNĘŁA NICZYM OBRAŻONA DIVA.
A nawet jak obrażony Diogenes. Co jak co, ale tej parze nie pomoże nawet Cosmopolitan.
A pisali, że 69 tricków z użyciem folii aluminiowej wniesie do każdego związku wiele namiętności!

- MOGŁABYŚ OKAZAĆ MI WIĘCEJ UCZUCIA, ZACHOWUJESZ SIĘ JAK ZIMNA SUKA! (mamy i takie na wydziale, hehe)- WARKNĄŁ ROZWŚCIECZONY, ALE NA WIDOK JEJ WIELKICH LAZUROWYCH OCZU NADBIEGAJĄCYCH ŁZAMI (tup, tup, tup), ZAKLĄŁ SZPETNIE W MYŚLACH.
Cholera, zapomniałem, że na potrzeby opka ucięto mi...”

- JAK MOŻESZ?- ZERWAŁA SIĘ JAK OPARZONA. SZKLANKA WYPADŁA JEJ Z RĄK TŁUKĄC SIĘ NA SETKI DROBNYCH KAWAŁECZKÓW, KTÓRE LŚNIŁY TERAZ JAK DROBINKI LODU.
Albo szklanka była robiona przez Chińczyków, albo Jakub wybrał sobie za żonę koleżankę Anety Florczyk!

LODOWA PIĘKNOŚĆ”- TAK NAZYWALI ANITĘ KOLEDZY KUBY. NIKT JEDNAK OPRÓCZ ROBERTA, KTÓRY JAWNIE OKAZYWAŁ JEJ NIECHĘĆ NIE ŚMIAŁ PRZY BŁASZCZYKOWSKIM POWIEDZIEĆ SŁÓW PRAWDY. A BYŁA ONA BOLESNA, MŁODY PIŁKARZ NIE RAZ PO ŚLUBIE ŻAŁOWAŁ, ŻE POKOCHAŁ ANITĘ MIŁOŚCIĄ Z POCZĄTKU OSZAŁAMIAJĄCĄ, ALE JEDNAK MOCNO DESTRUKCYJNĄ.
W sensie, że to on wpływał destrukcyjnie na cały związek? Eeeee...
On zadziałał destrukcyjnie na nią, a potem ona na niego. Sprzężenie zwrotne dodatnie.

KOBIETA NICZYM BLUSZCZ OSACZYŁA GO I SPIJAŁA ZEŃ RADOŚĆ I CHĘĆ DO ŻYCIA (to nie brzmi jak bluszcz, raczej jak tasiemiec). DZIĘKI NIEJ Z CZŁOWIEKA POGODNEGO, WALCZĄCEGO O SIEBIE I RODZINĘ, STAWAŁ SIĘ ZGORZKNIAŁYM TWOREM, POPADAJĄCYM W BEZNADZIEJNY LEJ.
Taki?
Upraszającym się bez końca o bilety dla rodziny, tja, tja... “tworem”, Matko Borska!

-Idiota!- warknęła Anita.- Podły kretyn! Traktuje mnie jak domową kuchtę, dałam się namówić na dziecko a on nie potrafi poprowadzić drużyny do zwycięstwa (a jedno z drugim ma tyle wspólnego, że...?). Wymęczony gol i porażka z Czechami! Powinnam być żoną kogoś takiego.- postukała wylakierowanym paznokciem w okładkę magazynu.
Pierwsza na świecie WAG, która bardziej niż stanem konta męża przejmuje się jego wynikami? We wszystko mogę uwierzyć, ale nie w TO!
E tam, kręcą ją chłopcy-żelikowcy.

- Hola!- odezwał się za jej plecami męski głos, poczuła zapach piżma i cytryn.
New fragrance by Cristiano Ronaldo?

Odwróciła się i zajrzała w niewiarygodnie ciemne oczy latynosa.
- Hola.- zatrzepotała rzęsami.
- Widziałem przed hotelem, jak kłócisz się z mężem. Czy to był Jakub Bła…Bła…
- Błaszczykowski.- pomogła mu wymówić.- Tak ten nieudacznik to mój mąż.
Tak, bo Krystyna na tej swojej Maderze może śmiało stalkować gwiazdy Polskiej Borussii. Pewnie robi im jeszcze foty i wrzuca na dupelka.
Momentami czuję się jak w Świecie według Kiepskich. Albo Bundych.

- Czy mogę ci jakoś pomóc?- zniżył głos, upadabniając się do polującego drapieżnika. Jego mruczando murmurando wywarło na niej wielkie wrażenie.
Soft kitty, warm kitty, little boy of fur... Faktycznie, kobiety zwykle zastanawiająco patrzą się na mnie, gdy zaczynam mruczeć pod nosem.
Boją się, że na nie zapolujesz, if you know, what I mean.
Może masaż relaksujący?- zapytał z pozoru niewinnie, lecz Anita wiedziała o co chodzi.
- Czemu nie?- zapytała, spuszczając wzrok na jego czteropak czy też kaloryfer, wyzłocony (brokatem? lakierem? bejcą? galwanizacja? znowu?) jak tors greckiego bożka. Bożka pożądania i mrocznego seksu!


Mroczny seks - równo o północy, w czarnych ciuchach, a partnerzy muszą wykonać dokładnie 666 ruchów.

- Więc chodź moja malutka…- przybliżył się do niej, tak że zobaczyła dokładnie jego idealnie wyżelowane kosmyki włosów.
<parsk> Czyli żona Błaszcza musiała być wyższa od Ronaldo  co najmniej o głowę!
Albo Krystyna zapuścił kudły. Wiecie, jedno z wymagań uprawiania mrocznego seksu.

Sunęli powoli po korytarzach hotelowych (toczyli się po dywanie?), przystając co rusz, by skradać sobie pocałunki. Ronaldo w pocałunkach był takim wirtuozem jak na boisku,wiedział jak sprawiać przyjemność. W ferworze pożądania wsunęli się do apartamentu Błaszczykowskich i padli na łóżko pogrążając się w namiętności.
Tak na zasadzie “Hey, I just met you and this is crazy”?
To było prostsze... bardziej prostackie, niż myślałem. To teraz czas na Wielką Traumę i Wielkę Tró Loff.

Ten widok wyrył się pod powiekami Jakuba, raniąc go boleśnie.
Techniki tatuażu również idą do przodu!

Ostatnią rzeczą jaką pamiętał to ogłuszający ból, gdy spostrzegł wtulone w siebie ciała kochanków, pośród splątanej pościeli (i zbędnych przecinków). Z niemym krzykiem (screaming internally?) na ustach bez zastanowienia wybiegł na ulicę, nie bacząc na otoczenie. Wtedy poczuł jak do cierpienia duszy, dołącza się cierpienie ciała i zapadł w bezświadomość.
Zapadłem w bezsłowie. Do cierpienia duszy dołączyło ważkie pytanie: czemu właściwie JB zemdlał?
Bezmóżdże go zap... napadło.

Teraz wiedział już gdzie jest…Z cienia pod oknem wyłoniła się babcia Felicja (pewnie była w cichociemnych) a do pokoju szpitalnego wsunął się także Robert, przytulił Felicję, która dziękowała Bogu za dar życia dla ukochanego wnuka.
Zabrzmiało to tak, jakby Lewy był Bogiem.
JB był w śpiączce przez widok zdradzającej go aktywnie małżonki? Chłopie, jak Ty wytrzymujesz stres meczowy?!

Jakub dochodził do zdrowia po ciężkim złamaniu miednicy, gdy tylko było to możliwe, rodzina zorganizowała transport sportowca do domu w Truskolasach a na zabiegi miał być dowożony do Częstochowy, oddalonej o 30 km od miejscowości, gdzie się wychował.
Stop! Jak złamał tę miednicę? Podczas upadku na ziemię? Sama się złamała na widok wiarołomnej? Mikrouraz pomeczowy? Poza tym wydaje mi się, że miednicę raczej ciężko złamać, ale w końcu Kuba już tyle sobie poskręcał podczas kariery...
<załamuje ręce do samej ziemi> Przecież żeby złamać miednicę, to musiałby z wysokości drugiego piętra spaść. Już nie wspominam, ile innych kości by przy tym pogruchotał.
No właśnie, no właśnie!

Anita ostatecznie porzuciła chorego męża na rzecz nowego kochanka Cristiano i pod nieobecność rodziny( która w tym czasie była w Funchal przy jego łóżku) (a zdanie temu była w Polsce, w Truskolasach) zabrała swoje rzeczy. Nie zabrała córki,gdyż mała Ola byłaby jej zawadą na ścieżce rozrywki.
W międzyczasie pewna znana matka-Polka, którą czeka niedługo kolejne przesłuchanie na Wydziale Karnym Sądu Okręgowego w Katowicach, uśmiecha się pod nosem i myśli sobie: “Moja krew!”
Ale bardziej się z niej nie dało bad guy’a zrobić.

Babcia Felicja strzegła spokoju wnuka niczym Piłsudski wjazdu Bolszewikom do Warszawy
I tu, i tu zostały poniesione ofiary w ludziach.
(Wjazdu bolszewikom... pewnie na Ładach)

Robert Lewandowski jego przyjaciel i brat Dawid,zorganizowali ochronę przed wścibskimi paparazzi i tabunami fanek, które chciały pocieszyć piłkarza
...jak fanki w galopie...
Pocieszyć, hje, hje...

TYM CZASEM W POLSCE WYBUCHA SEKS AFERA, KTÓREJ GŁÓWNYM BOHATEREM JEST PREZES PZPNU GRZEGORZ L ORAZ JEGO WRÓG- KIEDYŚ PRZYJACIEL Z BOISKA- JAN T…

<otwiera oczy ze zdumienia>

NIEEEE! MOJA WYOBRAŹNIA ZACZĘŁA PRACOWAĆ! PO TYSIĄCKROĆ! NIEEEEEEEEE... <płacze>
O, i TO jest piękny materiał na opko! Czemu żadna aŁtoreczka o tym nie pomyśli?

OBAJ PANOWIE NA ZAKRAPIANEJ IMPREZCE U ZDZISŁAWA BUNGA BUNGA KRĘCINY POSZLI W TANGO Z NIELETNIMI PROSTYTUTKAMI.
Łe, a już myślałam, że ze sobą.
<próbuje wydrapać sobie oczy i zapomnieć o tym, co przeczytał>

Ja... chcę... żyć...

MICHAEL PLATINI (znany fan Michela Ballacka) STANOWCZO POTĘPIŁ GRZEGORZA L I DAŁ ZIELONE ŚWIATŁO NA ZMIANY W ZWIAZKU. (Chyba swoim. Ta-ak, to on o tym decyduje...) TOMASZEWSKI Z HUKIEM WYLECIAŁ Z PRAWA I SPRAWIEDLIWOŚCI, PREZES KACZYŃSKI PO ZOBACZENIU MATERIAŁU WIDEO ZAPŁAKAŁ GORZKO.
Żałosne “quaaaak” niosło się po ulicy Wiejskiej.
Tak jak jaaaa-a-a-a-a... <chlip>

Nowy zarząd PZPN kolektywnie zagłosował (i indywidualnie wybrał), iż  Prezesem ma zostać były trener AC Milan i Chelsea Londyn, wybitny szkoleniowiec, kształcony poza granicami naszego kraju, Adam Serafiński przez Włochów i Anglików nazywany sir Colinem.

No paczcie Państwo, taka wybitna persona w europejskim futbolu, a został dopiero teraz odkryty przez swoją ojczyznę jak Piętaszek przez Robinsona albo Mowgli przez swoich ziomków. I absolutnie nikt w kraju nawet nie zająknął się, by sprowadzić geniusza boisk Starego Kontynentu do kraju jako, czy ja wiem, selekcjonera kadry? Ja rozumiem, że mówimy o polskiej piłce, gdzie normalnośc jest stanem wyjątkowym, ale wszystko ma swoje granice...
Oj tam - najpierw kariera zagramanicą, potem “Dziennik Bridget Jones”, a na końcu polskie bagienko.

Powrót do kraju po dwudziestu latach emigracji był dla niego nowym wyzwaniem. Wraz z Adamem wróciła również jego córka Nina, która zdobywała wykształcenie w Cambridge

Lista, lista! Bohaterowie z wyższych sfer - jest! Wracają do kraju, by ojczyznę żywić i bronić - jest! Dziwne imiona - jest! Posmaczek światowości - jest! Czekam na śniadanie.

Dwudziestosześciolatka została zatrudniona jako jeden z psychologów sportowych w Reprezentacji Polski

PZPN: Fajnie, ślicznie, nepotycznie!
Jeden z - racja, w naszej reprze to każdy zawodnik powinien mieć z trzech.

Franciszek Smuda po nieudanym Euro zniknął z pierwszych stron gazet i razem z „Leśnymi Dziadkami”- jak kibice nazwali stary PZPN,odszedł w zapomnienie. (Kolejny dowód na fikcyjność dzieła...) Jego miejsce na razie zajął jeden z zastępców, ale sir Colin (xD) już zapowiedział wzmożoną aktywność w poszukiwaniu generała, chcącego poprowadzić Orły do wygranej w Mistrzostwach Świata.

Zapłacisz mi za monitor opluty kawą!

(od tej pory niemal każdy rozdział rozpoczyna tłumaczenie którejś z popularnych ostatnio piosenek. Czemu, jak, po co? W przypadku PZPN-u, nawet opkowego, trudno mówić o jakiejś logice poczynań)

Nina Serafińska wyszła z budynku lotniska im F. Chopina na warszawskim Okęciu. Lot z Londynu opóźnił się o godzinę, ale na parkingu podziemnym czekał na nią ojciec. Wyglądał niezwykle przystojnie w ciemno-szarym garniturze i błękitnej koszuli. Pomimo tego, że zbliżał się do pięćdziesiątki i od dziesięciu lat był wdowcem, kobiety nadal uganiały się za nim.
Ktoś kiedyś wspomniał, że przy okazji Colin jest trenerskim geniuszem i takie tam piłkarskie bzdety, ale my stawiamy na faktyczne priorytety: romansiki!
(Nie-do-końca)Polski Mourinho!

- Kochanie jak minął ci lot?- zapytał z troską.- Martwiłem się, że nie zdążę…
- Nic nie szkodzi i tak mieliśmy opóźnienie w Londynie wyprowadzili jednego pasażera, awanturował się, chyba był pod wpływem narkotyków. No ale nie mówmy o tym, jak sobie radzisz.
Dzień jak co dzień, samoloty są pełne ćpunów”

- Skarbie jest źle, nadal siedzi nad nami kurator, musimy pospłacać długi naszych poprzedników, zrobić dokładny audyt a tutaj już trzeba brać się za kolejne mecze eliminacyjne. Z Anglikami zremisowaliśmy, ale to nie jest sukces.- zafrasował się
Powiedz to tym, którzy wspominają Wembley.
Trzeba przyznać, że pan geniusz ma wysokie wymagania względem s-kadry...

Sam bym chętnie potrenował tą (a ja tę) drużynę, ale jak wiesz zgodziłem się zostać pierdzistołkiem, ale dzwoniłem do Janka.
Jan Mroczyński, był przyjacielem Adama i jednym z najlepszych szkoleniowców w Europie, właśnie skończył mu się kontrakt z FC Barceloną i postanowił ratować polską reprezentację narodową.

Kolejny urodzony na kamieniu polski talent, pomijany przez x lat w ojczyźnie.
Zaraz się okaże, że Bayern prowadził Józef Hajnowski, zastąpiony od niedawna Piotrem Guardioliczem.

Jest jeszcze jeden problem, skarbie.
- Jaki?
- Nasz kapitan…
- Co z nim?- dopytywała się, obserwując zmiany jakie zaszły w Warszawie, odkąd była tutaj po raz ostatni pięć lat temu na pogrzebie dziadka Emila.
- Miał wypadek pół roku temu na Maderze, potrącił go samochód.

I dopiero teraz mi o tym mówicie? Historia budowana gorzej niż atak pozycyjny reprezentacji...

Kontaktowałem się też z jego klubem, dwie godziny rozmawiałem z Jurgenem Kloppem, ale Błaszczykowski tam też nie zamierza wrócić. Myślę, że to psychika, podobno żona zdradziła go z Cristianem Ronaldem (ale polskiej deklinacji trzymała się wiernie, choć dziwacznie) dlatego wpadł pod rozpędzony wóz, ale on nie przyjmuje pomocy naszego psychologa, ani tego z Niemiec.
Ło tam, pod samochód się rzucić to żadna sztuka. Napisałabym coś o pociągu, ale nie uniknęłabym wtedy skojarzeń z Robertem Enke.
Jacy wszyscy są tutaj poinformowani o najdrobniejszych szczegółach, pewnie dzięki porannej porcji ichniego Pudelka.

(dowiadujemy się, że Kuba ma focha i ani myśli wyściubiać nosa z Truskolasów. Młoda Serafińska zamierza postawić Błaszczykowskiego... na nogi, rzecz jasna, w końcu jest świetnym psychologiem kadry).

Nina po rozpakowaniu walizek od razu udała się do siedzibyPZPN, na rozmowę z szefem psychologów (takim uberpsychologiem?) i zespołem, do którego miała wstąpić. Podrodze wykonała telefon do swojej najlepszej przyjaciółki Ani Rusowicz(córkisłynnej Ady Rusowicz).
Czy ktoś zamawiał gościnne cameo w tej telenoweli?
(Jak w tanim serialu TVN)
Z tą różnicą, że w serialach taki chwyt ma służyć promocji, a tutaj... spełnieniu marzeń aŁtorki?

Ania(nie Anna) w przeciwieństwie do Niny, była niespokojnym duchem (w sensie takim, na które polują Winchesterowie?) i wszędziejej było pełno a płeć przeciwna kleiła się do niej, co panna Rusowicz wykorzystywałabardzo skutecznie (aż gubiła spację z tego pośpiechu. Litery też się kleiły). Jedyną osobą, która nie oparła się nadzwyczajnemu urokowipani psycholog, był kuzyn Niny- Marcin Wasilewski.

Aż miło spojrzeć, jak w opku wszystko się składa w logicz... po prostu całość. Jeżeli mamy wprowadzać do fabuły kolejną znaną postać, to najlepiej jako rodzinę! Tak będzie bardziej cool. I światowo.
Zaraz się okaże, że jej sąsiadem jest Kurek, a proboszczem Janowicz.
Lemański od razu...

Matka Marcina i ojciec Ninybyli kuzynami, ale że oboje byli jedynakami traktowali się jak rodzeństwo,toteż ich dzieci również się przyjaźniły. Marcin był dla młodej Serafińskiejjak starszy brat.

A ja mam cały czas wątpliwości, jak klasyfikować to kuzynostwo... Niech stracę, czemu mam komuś odmawiać znanego piłkarza w rodzinie? Sam mam jednego, ale chłopak gra w A-klasie, nie zostanie nigdy bohaterem opka.
Jak już się chwalić, to mój kuzyn zasiada w szeroko pojętym zarządzie GKS Bełchatów. Mogę liczyć na randzię z jakimś następcą Matusiaka?

Nina była ładną dziewczyną i wiedziała, że podoba sięchłopakom, ale zawsze stroniła od głośnych imprez, całe swoje siły poświęcającpsychologii. Raz jako nastolatka zadurzyła się w Franku Lampardzie, alezobaczywszy jak Anglik całuje w szatni swoją dziewczynę Lunę, jej młodzieńczamiłość prysła jak bańka mydlana.

Patrzcie i uczcie się: w kilku zdaniach została streszczona fabuła opka, które mogłoby być spin-offem analizowanego! Raduje się serce, raduje się dusza...
Ja tam w młodości się zakochałam w Michaelu Owenie. Doszło do mnie, że to nie ma sensu, kiedy odkryłam, że ja mam 7 lat, a on 18.

Nina mimo, że dorosła i twardo stąpająca po ziemi,marzyła o księciu na białym rumaku, kimś kto pokocha ją taka jaka jest i kogoona (kuzynka Laokoona?) obdarzy również taką samą miłością.

Romans z Błaszczem za trzy... dwa... a nie, przepraszam, pospieszyłem się.
Najpierw się musi na jazdę konną zapisać.

Nie dodzwoniwszy się do Anny, Nina postanowiła wpaść jeszczena stadion Legii przy Łazienkowskiej, gdzie trening mieli reprezentanci Polski,przed sobotnim meczem towarzyskim z Ghaną.
Weszła na obiekt bez problemu, machając ochroniarzowiprzepustką pracowniczą (chociaż tyle! Jaka odmiana po Gimbarcelonie...). Na stadionie piłkarze mieli ćwiczenia rozciągające,wyglądali komicznie wyginając się z gumami do pilatesu.

Na drugi dzień czekały ich zajęcia z hatha yogi, a dla chętnych zumba.

Marcin zauważywszy kuzynkę pomachał jej wesoło. Ania odmachała mu i już miaławyjść szukać Janka Mroczyńskiego, gdy wpadła na kogoś z naprzeciwka. Ponieważbyła niska(mierzyła 160  cm wzrostu) i wbalerinach, to jej głowa zderzyła się z umięśnioną klatką piersiową. Podniosła oczyi zobaczyła uśmiechającego się Roberta Lewandowskiego.

<śpiewa> Bo to się zwykle tak zaczyna....
Czemu mi ten opis pasuje bardziej do Chrisa Hemswortha niż do Lewego?

Pan Robert Lewandowski?- zapytała, czym wywołała uniego lekkie zdziwienie, przecież każdy go znał. Po Euro gazety nie dawały muspokoju, tym bardziej tabloidy. Został nawet nazwany Cristianem Ronaldem zPolski, co bardzo go irytowało.

Podobnie jak deklinacyjna maniera a la Marek Kuprowski ze Zczuba.pl.
Może to naprawdę o Reagana chodzi?

- W rzeczy samej a Pani?- zapytał
- Nina Serafińska.- podała mu rękę.
- Serafińska? Jest pani spokrewniona z prezesem Serafińskim?-zapytał od razu.
- Tak, to mój ojciec.
- Rozumiem.
- Przepraszam, ale muszę już iść miło mi się z panemgawędziło, ale obowiązki.

Ależ się śpieszy nasza pani psycholog, tyle znaków interpunkcyjnych zgubić po drodze!
(Pogawędzili? To było ledwo wzajemne wyjawienie personaliów)
Nie narzekaj, jak na opkowe standardy to to głęboka i porywająca niczym bieg Gangesu dyskusja była.

- Leeeewyyyyyyyyyyyyyyyyyyy- słychać było głosy dobiegające zmurawy.- Układałeś włosy? Rusz dupsko i do ćwiczeń, jeśli chcesz przegonićRonaldo!- słychać było głos drugiego trenera Antoniego Pierniczka. Piłkarze ryknęliśmiechem.
Antoni. Pierniczek. Aż się popłakałam.
W najgorszych snach... w najgorszych... Ciekawe, czy trener Piech... Pierniczek ćwiczył z reprezentacją finezyjne rzuty rożne.

(o, jak miło; autorka cytuje fragment piosenki z musicalu Jekkyl & Hyde, to bardzo wymowne! Z jednej strony ciekawy pomysł na opko, z drugiej... brrr)

Jakub siedział na tarasie domu babci Felicji w Truskolasach idelektował się (ideologią?) samotnością.
Od czasu wypadku, cały czas ktoś wpadał w odwiedziny i namawiał go na powrót dogry. Zupełnie nie miał na to ochoty, szybko się irytował a w utrzymaniurównowagi psychicznej nie pomagał mu ból krzyża i kolana, dał sięrehabilitować, ale tylko dlatego, że specjaliści pogrozili mu częściowymkalectwem.
Albo ćwiczysz, albo cię trwale uszkodzimy”.
Gdyby moj terapeuta stał nade mną z gazrurką gotową do użycia, też zacząłbym się starać.

Od czasu wypadku minęło osiem miesięcy, pięć miesięcyleżenia w łóżku i trzy rehabilitacji, która dawała znakomite wyniki. Gdybychciał mógłby myśleć o powrocie do klubu i reprezentacji.

Ale nie chciał, bo powrót do gry pomógłby mu pewnie zapomnieć o mentalnym urazie i udowodnić swoją wartość... OH WAIT?
A tak to mógł robić za pipkę do odratowania przez naszą panią psycholog.

Koniec kwietnia był dość ciepły, wiatr z zachodu przyniósł zapach ogniska,kilka domów dalej sąsiedzi rozpalili ognisko (którego ogniskowa była godna każdego ogniska. Rodzinnego). Babcia wyjechała z małą dokuzynki w Częstochowie, brat był na wyjeździe z Rakowem.
Nagle coś w zaroślach zaszeleściło i kątem oka zauważył błysk. Od czasu wypadkumiał jakby lepszy słuch,nocami przesiadywał na tarasie i oglądał gwiazdy a gdykładł się spać, to byle poruszenie wybudzało go ze snu.

Błaszczykowskiemu po wypadku uaktywniło się coś na kształt pajęczego zmysłu? Rany Julek, TO byłby temat na opowiadanie, a nie jakieś tam zdrady i miłostki!
To nie był wypadek, Błaszczu stał się jednym z X-menów!

Czasami śniła mu się Anita w objęciach Ronaldo a potem błyskświateł i jego ciało wyrzucane w powietrze przez siłę uderzenia.
To brzmi, jakby Anita w objęciach Ronaldo go staranowała.
Zwaną powszechnie samochodem bądź autem.

Błysk pojawił się powtórnie, tym razem w chwili gdy zaciągał siędymem.

- Cholera - pomyślał Błysk - wiedziałem, że nałóg kiedyś mnie zdekonspiruje!

- Kto tu jest?- Kuba zerwał się z krzesła i wbiegł nakamienne schodki prowadzące z tarasu do ogródku. Zniknął w zaroślach, po chwiliwracając z szarpiącym się krępym jegomościem z wielkim aparatem fotograficznym.
- To jest atak na niezależne media!- pisnął paparazzi,wyrywając się ze stalowego uścisku Błaszczykowskiego.

Krępy jegomość z wielkim aparatem” daje się obezwładnić Błaszczykowskiemu o... wiadomych parametrach, w trakcie powrotu do zwykłej sprawności. Sam jesteś sobie winny, anemiku!
Mówiłam! Błaszczu jest teraz bohaterem Marvela!
Chrzanić BVB, Avengers czekają!

- Oddaj mi k***a ten aparat!- oczy Kuby zalśniłyzłowieszczo (laserowy wzrok też można odhaczyć).- Ale pan dasz po dobroci, albo obiję ci ten wstrętny ryj!
- Nie oddam!- paparazzo wyswobodził rękę i strzelił Kubę wtwarz, na co ten w ataku furii oddał mu dwa razy silniej, z rozpędu zakręciłnim jak frygą i wrzucił do oczka wodnego.

Cały czas mówimy o piłkarzu, który przez 5 miesięcy leżał w łóżku ze złamaną miednicą i nie miał zbyt wielu okazji do ćwiczeń siłowych, a co za tym idzie, powrotu do zwykłej dyspozycji. Ten paprazzo to naprawdę anemik.
Super-Błaszcz, Super-Błaszcz,
niepotrzebny mu jest płaszcz.
Gdy go widzisz, w ręce klaszcz!
Nasz bohater, Super-Błaszcz!

W tym momencie zza bramki niczym z karabinu wystrzeliła serial fleszy autorstwainnego (“Błyskbłyskbłysk - życie i twórczość”) paparazzi. Kuba już miał reagować, ale rozpędzony wściekłością potknąłsię o czołgającego się paparazzo numer jeden i wyleciał na trawę jak długi.

Czyli czas na komedię w stylu Benny Hilla!
Mnie się skojarzyło z Tomem i Jerrym.

Fotograf  korzystając z niemocy piłkarza,długim susem wleciał w żywopłot porwał aparat i przy pomocy kolegi wybiegł naścieżkę.
- Sukinsyny…- Błaszczykowski gramolił się na nogi, ale wypitedrinki przestały go znieczulać a oszałamiający ból, prawie rozerwał mukręgosłup.

Miałem odpuścić sobie te nieszczęsne braki spacji, ale “mukręgosłup” mnie zwyczajnie urzekł :)
Mukręgosłup to musi być ciekawa część ciała, skoro potrafi ją rozerwać samo odczuwanie bólu.
Chwiejąc się odnalazł wejście do domu i padł na kanapę w salonie,powalony niemocą. Krew z rozbitej wargi spływała na podłogę tworząc szkarłatneplamy na kremowym dywanie.
Siłacz-rekonwalescent pada jak długi po upadku na trawę... murawę... Dobrze, że choć w tym momencie ktoś sobie przypomniał o wachniętej miednicy.
Ale jego krew jest szlachetnie szkarłatna! Ja tam mam taką plebejską, czerwoną.
(babcia zastaje wnuka w stanie opłakanym, “ty krwawisz!”, “nie bede godoł” i tym podobne)

- Kiedyś będziesz musiał zmierzyć się z demonami, które cięwykańczają, synku.- odpowiedziała.
- Nic nie muszę! Ten demon to ja!- odkrzyknął w nagłymprzypływie furii. Potrzebował ukojenia, musiał zamknąć się w swoim pokoju. Sam!
Gadka o demonach, a na końcu pada imię jednego z Winchesterów. I nie mówcie mi, że to zbieg okoliczności!
Foch z (samotnym) przytupem!
(Póki co to samochody i trawa wykańczają Kubę, ale czy ja się znam...)

Ninę obudziło głośne stukanie do drzwi. Niechętnie otworzyłanajpierw jedno oko, potem drugie i powoli zaczęła się ściągać z łóżka.

<bdiąg!> Poszło szybko, to dziewczyna sprężysta jak guma od gaci.

- Idę!- wychrypiała.- otworzyła zamek potem zasuwę i przed jejoczami stanął (smutny, zapomniany przecinek?) Marcin Wasilewski (łeee...).
- No stoję tutaj jak idiota!- wzburzył się.- Myślałem, że cości się stało!- wyminąwszy zaskoczoną kuzynkę wpadł do kuchni i otworzył sobielodówkę.
- A jużci!
Herbu Sobiepani.

- Marcin zlituj się!- zamknęła drzwi i również weszła dokuchni, przysiadając na najbliższym taborecie.- Jest dziewiąta!
Wasilewski spojrzał na zegar ścienny.
- Skarbie chyba źle ci chodzi ten czasomierz… Jest dwunasta!
- Co???
To piłkarze w rozmowie używają słowa czasomierz?!”

-  No dwunasta, zaspało się drogakoleżanko. Ale siadaj, zrobię ci kawę. Wujaszek mnie do ciebie wysłał,powiedział że odsypiasz podróż i wczorajszy najazd Anki (o którym nie było, jak dotąd, ani słowa. Bo to Blitzkrieg był). A właśnie gdzie jestnasza gwiazda?- wyrzucał zdania i pytania z szybkością karabinu maszynowegoprzy okazji krzątając się po kuchni. Trzaskał szafkami w poszukiwaniu kubków,kawy i cukru.
Dobra gospodyni domowa wyczyści kuchnię, jak i własne pole karne.

- Ja? Ależ skąd!- odpowiedział kpiąco. – Kocham ją jak…jakdrzazgę w palcu!- wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Opkowi bohaterowie mają coś chyba z uczuciami: najpierw mówią coś średnio śmiesznego, a dopiero potem wyszczerzają cały swój garnitur zębów, nigdy to jakoś się ze sobą nie wiąże... Dorabiają po kątach, reklamując własnych dentystów?
Ta audycja zawierała lokowanie produktu.

Przeszli do saloniku, urządzonego z kobiecym gustem, aledzisiaj zawalonym opakowaniami po chińskim jedzeniu i dwiema flaszkami wina (czyli do głosu doszedł studencki gust).Marcin aż zagwiazdał. Nina nie zwróciła uwagi na jego krzywy uśmieszek iwłączyła program informacyjny.
- …Kuba Błaszczykowski, kapitan Reprezentacji Polski, podwpływem narkotyków pobił dziennikarza pod domem swojej babki w Truskolasach.-dziennikarz Jarosław Kuźniar pokazywał do kamery wycinek z najnowszegoSuperExpresu i Faktu. Na każdym widniała wykrzywiona wściekłością twarzsportowca z nienaturalnie powiększonymi źrenicami, liśćmi we włosach ispuchniętą wargą.
Yeah, that’s how drugs work. Zwłaszcza te liście.
Jak pan fotograf zdołał, lecąc na rympał do oczka wodnego, zbadać stan świadomości JB... Och, ja głupiutki! Fakt i Super Express! (plus za oddanie realiów świata prasy brukowej).

- No to się porobiło.- zafrasowal się .- Kuba stacza sięcoraz bardziej. Skarbie zostawiam cię, muszę zadzwonić do Lewego. Aha i chciałtwój numer telefonu.- wykrzyknął stojąc już za progiem.
Szybka wizyta. Bardzo szybka. Zmartwiłem się, że Wasyl z tego opkowego pośpiechu nie zdążył wypić przyrządzonej przez siebie kawy <smuteczek>
Pewnie i tak nie znalazł cukru, a od sąsiadów pożyczać głupio.

Godzinę później weszła do gabinetu szefa psychologów, wprost na naradę. W pokoju siedział jej ojciec, jej przełożony Maciej Miecznikowski (zdumiony swoim udziałem w tej scenie tak samo jak my) ipani pod siedemdziesiątkę.
Schowała się pod busem o takim numerze? Czy jak?

- Nina jesteś!- Adam podniósł się z krzesła.- Właśnie o tobiemówiliśmy.
- Dziękuję, że mi o tym przypomniałeś, nie mam pamięci do imion - odrzekła uspokojona Nina.
- Przepraszam za spóźnienie.- zarumieniła się siadając nawolnym miejscu.
Bo to było bardzo sprośne krzesełko.
Pani na krześle obok poruszyła się niecierpliwie (czyli na pewno takie), Maciejprzypomniał sobie, ze nie zna młodej Serafińskiej.
Poza tym chciał się dowiedzieć, co to za miejsce i co robi w tej przestrzeni literackiej.

- Pani Felicjo, to Nina Serafińska nasz nowy nabytek (transfer prosto z FC Wydział Psychologii).
- Miło mi kochanie.- starsza pani podała dziewczynie rękę.-To ty będziesz ratowała mojego Jakuba?- zapytała wprost na co Nina zrobiłazdziwioną minę, patrząc pytająco na ojca i szefa.
Babcia Błaszczykowskiego pełniąca rolę jego menedżera, odpowiedzialnego za kontakty z PZPN...
Mam nadzieję, że nie przejęła też innych ról :O

Kochanie…-zaczął prezes PZPN.- Pani Felicja przyjechała donas, ponieważ z Kubą jest coraz gorzej. Ktoś wczoraj próbował zrobić mu zdjęciana co Jakub zareagował z nadmierną (tja...) złością. Nie panuje nad sobą a my nie możemydopuścić żeby tak wartościowy człowiek i nasz kapitan miał popaść w zapomnieniei sam siebie niszczyć.
Nawet tak wartościowa beksa lala jak Dżej Bi nie zostanie zapomniana, choćby dzięki żmudnej pracy hien pasożytów dziennikarzy Super Expressu i Faktu. Poza tym: w jaki sposób Błaszczu niszczy sam siebie? Wdając się w szarpaniny z paparazzo? Wchodząc na linię strzału maski samochodu? Przeżywając ło-rajuśku-utul-mnie-okrutny-świecie depresję?
Nieważne.
Może to przez te dragi z liści?
Cholerna kocimiętka.

- Ale jaki ja mam w tym udział? Mówiłeś, że pan Kuba nie chcepomocy psychologicznej.
- Nie chce.- wtrącił się Maciej.- Ale weźmiemy go podstępem,pani Felicja dała nam zielone światło.
Babka Błaszczykowskiego przytaknęła.
Babki, żony i kochanki (...) do tej układanki nie pasują już...
Mówiłam, że pewnych ról pani Felicja nie powinna przyjmować!

- Ninko, pani Felicjauda (chcę oglądać twoje nogi...), że podupadła na zdrowiu i będzie musiała pojechać do sanatorium.
- Które już mamy zabukowane.- wtrącił się szef Niny.
Zabukowane... “Postawiłem 20 dolców na to, że w środę na obiad będzie rosół i surówka z buraczków, a kuracjusze spod dwudziestki pójdą na bicze wodne”
Jaki obiad? Lunch!

- Ty zostaniesz zatrudniona jako pomoc przy córeczce Kuby idomu a w tym czasie postarasz się doraźnie bez wiedzy Jakuba, pomóc mu.
To mi pod gwałt podchodzi.
Przy okazji zostaniesz jego wierną nałożnicą, mówi o tym rozdział statutu PZPN “Imperatyw Opkowy”.
(Prawie jak fabuła Poszukiwany Poszukiwana, tylko bez zbędnych przebieranek)


- Ja?!- Nina zerwała się z krzesła.- Oszaleliście?! Tonieetyczne! – wykrzyknęła wzburzona.
Sprawdziłem słowo “tonieetyczne” we wszystkich możliwych słownikach i jedyne, co przychodzi mi do głowy, to przymiotnik określający zbiorczo zespół reguł i dobrych manier, którym powinna kierować się tonąca osoba. Macie lepszy pomysł?
Albo album zawierający zdjęcia etycznych toni wodnych. Taki moralizujący Bałtyk, te sprawy.


(Nina zgadza się, a jakże, po ochłonięciu wychodzi przed budynek, a TAM!)


Przed budynkiem wpadła na Roberta Lewandowskiego, któryuśmiechnął się rozbrajająco.
Czyli już niedługo Nina weźmie udział w dwójkowej akcji... jako piłka? <złowieszczy uśmiech>
Ciekawe, co na to Mjolnir.


Nina próbowała się uśmiechnąć, ale od wiadomości o ratowaniuJakuba Błaszczykowskiego było jej słabo. Bardzo chciała mu pomóc, ale pomysł zmistyfikacją i nią w roli gosposi i niani, ciut ją przerażał. Ale jeśli tomiało być jedyne wyjście, żeby przywrócić drużynie kapitana, to musiała znaleźćsiły do tej walki.
Jedyny? Przecież ciekawym pomysłem byłaby także rozmowa z kumplami z reprezentacji. Albo z nowym trenerem kadry. To już dwa pomysły. Albo z nowym prezesem. Trzy! Albo akcja wsparcia od kibiców... <po 59843725 pomysłach> Czy naprawdę do takiego zadania musiała iśc w pierwszej kolejnośc niedoświadczona psycholożka?
(Migel, to opko! Pamiętaj!)
Twój nawias przemówił za mnie.


- Cześć.- odpowiedziała.
- Wasyl powiedział mi, że tutaj będziesz. – zagadnął. –Jesteś strasznie blada. Coś się stało?- zapytał dotykając jej ramienia.
- Wszystko, ok tylko spadło na mnie zadanie, które zawodowomoże mnie przerosnąć.
Za to prywatnie... Łaj not?
A zgodziłam się na nie tylko ze względu na presję ojca i gościa, który śpiewał w zespole Leszcze. Leszcze, ja pierniczę.”


- Rozumiem. Może chciałabyś o tym z kimś pogadać?- zapytał.-Wasyl mówił, że jesteś nowa w mieście i na pewno przyda ci się męskie ramie dopomocy.- wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Mogę ci ponieść jakąś ramę”.


- Męskie ramię to może niekoniecznie, ale ktoś z kim mogępogadać bardzo. – odpowiedziała
- No to zapraszam do samochodu.- otworzył jej drzwi dosportowego auta.- Zapraszam na piniacoladę! Moim kuzynkom zawsze poprawiahumor.
Nina uśmiechnęła się do Lewandowskiego i wsiadła.


Kuzynkom, powiadasz... A narzeczona czeka w domu, z czarnym pasem w karate...
Ależ kochanie, Sabrinka to moja kuzynka piątego stopnia od strony matki ojca siostry wuja krowy męża! Na pewno ci o niej opowiadałem!”


Robert zabrał ją do małej kafejki o uroczej nazwie Agrafka,kelnerka na widok piłkarza uśmiechnęła się promiennie i po złożeniu zamówieniajeszcze długo kukała* zza lady na przystojnego napastnika Borrussi.
- Masz wzięcie.- Nina spoglądała to na Roberta to nadziewczynę.


Robert tylko parsknął. - Kochana, jestem przystojnym piłkarzem w opku. Opędzam się od lasek jak mućka od gzów.
* - Kuku! Kuku! Kukukurde, ale on ładny...


- Czasami chciałbym mieć mniejsze.- odpowiedział.- Po Euronie (grecki bóg, dzięki któremu Euro nie zakończyło się katastrofą organizacyjną) dość, ze polała się na nas fala krytyki, zupełnie zasłużonej, to nie mogłemwyjść z domu, żeby w sieci nie pojawiło się jakieś moje zdjęcie. Nawet będąc zkuzynkami w barze, na drugi dzień na plotkarskich portalach byłem obsmarowywanyod Casanovy i damskiego podrwacza, który nie zadowoli się jedną. Szczytem byłoporównanie mnie do tego patafiana Ronaldo.
To moja wina, że mam tak pokaźną rodzinę?”
Opkowy Lewy czuje się lepszy od CR7. W każdym calu. A sam oferuję “piniacoladę” dopiero co napotkanej kraśnej białogłowie.


- Poniekąd cię rozumiem. To znaczy mnie to nie spotkało,dziećmi piłkarzy i trenerów pudelki i inne żabki się nie interesują (w tym momencie Enzo Zidane, Jordi Cruyff i Ebi Smolarek i, kurde, każdy maluch, który świętował ze swoim tatą sukcesy na boisku machają do Was z prawdziwego świata). Ale jakopsycholog sportowy spotkałam się z przypadkami, gdzie prasa bardzo szkodziła wpowrocie do formy.
Przebierali się za lekarzy i zamiast ketonalu podawali morbital.


- W takim położeniu jest Kuba. Znasz go?- zapytał Robert.
- Nie osobiście, ale chyba każdy w związku, wie że przechodziciężki okres.
Za to single bladego pojęcia o tym nie mają.


- W drużynie huczy, że masz się nim zająć?- zapytałLewandowski.
Który z nich podsłuchiwał pod drzwiami, że cała drużyna od razu wie? A?
Wyobraziłam sobie scenkę godną Gimbarcelony, w której zawodnicy jeden przez drugiego próbują przyłożyć ucho do szklanki albo zajrzeć przez dziurkę od klucza, żeby podsłuchać gorące ploteczki.


- Nie chciałem zadawać tego pytania wprost, ale jak już rozmawiamyna dość poważne tematy.
Nina zaniemówiła. Nie chciała opowiadać o tym jak została postawionapod ścianą.
Przez gościa z, kuźwa, Leszczów!
Kombinuj, dziewczyno...


- Nie mogę o tym mówić, to moja praca.
- Rozumiem będę milczał jak grób.
- Bardzo cię proszę, żebyś zdementował plotki jakobym ja miała zajmować sięwaszym kapitanem.
Reformowany PZPN tnie etaty, Robert objął funkcję rzecznika prasowego.
Ciekawe, który robi za sprzątaczkę.


Gawędzili jeszcze godzinę, po czym Nina poprosiła Roberta,żeby podwiózł ją pod PZPN, chciała zabrać swój samochód.
Pojechała z Lewanem spod siedziby PZPN do kawiarenki, by tą samą podwózką wrócić po swoje autko... A na tych studiach psychologicznych nie uczyli logicznego myślenia?
To akurat pytanie retoryczne.


Na wieczór byłaumówiona z wielce tajemniczą Anią,poza tym musiała sobie wszystko poukładać. Za dwa tygodniewyjeżdżała do Truskolasów. Przyszłość wcale nie malowała się różowo. Co innegopraca w swoim gabinecie a co innego w terenie z facetem, który nie radził sobiez emocjami.
Zawsze może zaatakować! Lepiej się zaszczep na wściekliznę.
Racja, truskolaski survival z Błaszczykowskim jest powszechnie zaliczany do najbardziej wymagających wyzwań stojących przed psychologami.


(a oto hacjenda JB:)


Felicja Tyczyńska wparowała do pokoju wnuka z wiadomością.
- Kuba!- ryknęła nad jego łóżkiem.- Wstawaj!
- Czemu tak krzyczysz?- złapał się za głowę.
- Wróciłam!- odpowiedziała babka ściągając mu kołdrę.
- Przecież widzę!- ryknął
- Nie krzycz na mnie!- odkrzyknęła Felicja.- Za dziesięćminut widzę cię w salonie i odziej się młody człowieku! Oglądałam cię wniemowlęctwie teraz nie muszę.- wskazała na gatki, które zsuwały mu się zbioder.
Kuba zarumienił się i czmychnął do łazienki. Po doprowadzeniusię do ładu, zszedł do kuchni, gdzie babcia jakby nigdy nic gotowała zupę.
Oliściastyborze, czy Błaszczu ma w tym opku 16 lat?


(w skrócie, bo scena nie jest warta analizy: babcia oznajmia Dżej Bi, że udaje się do sanatorium i do hacjendy wkracza Nina, Jakub reaguje ślinotokiem i warczeniem, babcia uspokaja wnusia, wnusio obiecuje nie zabić nanio-gosposi przy pierwszej okazji)
Musiałam tłumaczyć się proboszczowi, że nie potrzebaci egzorcysty.- powiedziawszy to zostawiła wnuka samego ze swymi czarnymimyślami.
Wolałbym każdy odcinek Rancza od tej nudnej nudy podszytej nudą. A nawet te egzorcyzmy.


(od autorki)

Przed rozdziałowe słówko ode mnie. Nie zabijajcie mnie za taką częstotliwość wpisów, ale wena paruje mi uszami (opkociuchcia?) i po prostu muszę pisać! Jestem aktualnie na fali zauroczenia do Kuby Błaszczykowskiego  
Każdy kiedyś przez to przechodził, prawda, Tuśka?
Jak już wspominałam... ^^

Chciałabym nadmienić, że nie byłoby tego bloga, gdyby nie moje przyjaciółki, które wspierają mnie w każdym nawet najdziwniejszym pomyśle.
- Hej, a może skoczę z Pałacu Kultury na spadochronie?
- Tak, to świetny pomysł! Realizuj swoje marzenia!
I tego się obawiałem.


- Naprawdę?- Ania Rusowicz, ugryzła soczystą truskawkę,wcześniej maczając ja w Nutelli. Oblizała palce z czekolady, po czym sięgnęła po kieliszek szampana.
Łooo, na bogatości!
AAAA! Współczynnik Gustu Wysokich Sfer Rodem z Reklam przekroczył wszelkie normy!!!


- Będziesz ratowała to ciacho? Czad! Uwiedź go!
Nina popatrzyła na szaloną przyjaciółkę i pacnęła ją poduszką.
- Ten facet potrzebuje pomocy, nie kochanki.
W opku jedno równa się drugiemu.
Tu jeszcze przed Opkowym Praniem Mózgu, ale poczekajmy kilkanaście rozdziałów...


-Żartujesz?! Widziałaś go bez koszulki? – zapytała kpiarsko.-Byłam na meczu, wydarłam bilet od twojego kochaniutkiego kuzynka(ciekawe jak?).

Przypomina mi się odpowiedź koleżanki na klasówce z biologii na pytanie o dwie cechy kreta, dzięki którym buduje on podziemne korytarze: “Łapka lewa i łapka prawa”.


Poza tym w szoł bizie huczy, że żona go (się?) puściła kantem, dlatego wpadł pod samochód. I wiesz dla kogo?- nie dopuściła Niny do głosu.- Dla tego gogusia Ronaldo.
- Mam dostęp do internetu.- odpowiedziała ponuro Serafińska.-A nowego romansu Ronaldo nie trudno przeoczyć.
Za to deklinacja tak.
W tym uniwersum konglomerat pudelkowo-fakciarski przejął kontrolę nad mediami. I umysłami.


Anka pożarła kolejną truskawkę, grzebiąc w torebce. Rzuciła na stół najnowszy numer hiszpańskiego Maxima.
Seksi!
AAAA! Współczynnik Światowości - czerwony alarm! Strzałeczki i kontrolki szaleją!


- Ta babka jest nienormalna, przecież oni mają dziecko.
- Wasyl kiedyś mi opowiadał, że wątpiłby w ojcostwo Kuby,gdyby mała nie była tak podobna do niego. Pani Anitka zdradzała Błaszczykowskiego z kim popadnie a on był w niej zakochany.


<teatralnym szeptem> Ale my już wiemy, kto jest w tym opku ZŁĄ OSOBĄ!
To “z kim popadnie” mi się jakoś tak z bonobo skojarzyło.


- Anno Rusowicz, czy ty jesteś adwokatem Jakuba Błaszczykowskiego? Próbujesz mnie przekonać do tego człowieka? Poza tym o ile mnie pamięć nie myli nie przepadasz za Marcinem.- zapytała Nina.
Anka przybrała poważna minę.
- Chciałam być tylko pomocna a ty na mnie naskakujesz.


Aniu, jak na razie Twoimi argumentami są: goła klata Kuby i garść informacji z mediów brukowych. Nie-po-ma-gasz!


Towarzystwo rozchodzi się i rozlatuje do swoich spraw, zaś nasza dzielna boChatereczka rusza na pomoc:


Robert był w Dortmundzie, ale wysyłał mmsy i razem wymieniali maile (na nowe), czasami dzwonił. Nie powiedziała mu, że „zatrudniła się” w domu babci Jakuba,Felicji.  Tak naprawdę wiedziały tylko trzy osoby no i ona sama


Cztery: tatuś, babcia, gość od czapy z zespołu Leszcze (Jeżuś Marian...) i sam Lewandowski. I pewnie cała reprezentacja, której to wszystko Lewy wypaplał.
Mam dziwne wrażenie, że w tym kraju tylko Kuba o tym nie wiedział.


Obawiała się demaskacji, po prawdzie to bała się wszystkiego (przygotowanie do zawodu: perfecto). Nie znała Błaszczykowskiego a jako psycholog wiedziała, że ludzie z tak głębokimi ranami fizycznymi i psychicznymi potrafią być nieobliczalni.
Rzucają się na paparazzich, pyskują babci, kręcą noskami przy obiedzie.
My mówimy o człowieku czy o wściekłym psie do odstrzału?


Podróż postanowiła odbyć pociągiem relacji TLK- Warszawa Wschodnia- Częstochowa Śródmieście (nie ma takiej stacji, sialalala. Zauważ, że podróż zaczyna się na stacji TLK), ojciec nie mógł odprowadzić ją na pociąg,więc pojechała taksówką.


Zaraz, a nie pojechała tam samochodem, bo...?
(Ze zdania wynika, że Nina miała jechać pociągiem, ale ostatecznie przejechała całą drogę z Wa-wy do Cze-wy taksówką, bo ojciec jej nie odprowadził na pociąg. Klawo)
Interes życia!


Droga upłynęła jej dość szybko, maszyna nie wlokła się tak, jak zapamiętała z dzieciństwa (ach, ta przyjaźń sprzed lat Niny i wagonu 18 pociągu “Korfanty”) i po południu była już na dworcu głównym w Częstochowie. Stamtąd już tylko pięć minut dzieliło ją od dworca PKS. Godzinę czasu (opcjonalnie godzinę boczku) młoda pani psycholog spędziła na ławeczce, bo do osławionych Truskolasów jeździły raptem cztery autobusy na dzień.


No musiała jakoś podkreślić, że jedzie do miejsca, gdzie psy tyłkami szczekają, a piłkarze mają ciałka Negriego w mózgu!


(o, a za chwilę scena w PKS-ie do Truskolasów i jeden z lepiej napisanych fragmentów opka. Rozkoszujcie się:)


Dzięki uprzejmości dwóch chłopców, udało jej się załadować walizkę do luku i usiąść na jedynym wolnym już miejscu, koło kobiety, która przez 40 minut drogi, postanowiła streścić jej całe swoje życie.
-… I mówię paniusi, wtedy Gienek mnie rzucił. No załamałam się, ale Antek mnie pocieszył- relacjonowała starsza pani.
- A panienka to w gościnę do nas?- zapytał staruszek nasiedzeniu obok.
- Do pracy.- odpowiedziała grzecznie Nina.
- …ale Antek też mnie rzucił dla młodszej…- ciągnęła współpasażerka…
- A gdzie ma pani się udać?- zapytał ponownie jej drugi towarzysz podróży.
- Do domu pani Felicji Tyczyńskie…- nie dokończyła.
Rozmowy w pksie ucichły. Nawet trajkotka siedząca obok Niny jakby się zacięła.
Miasteczko Twin Peaks to przy tym sanatorium.
Sami niewierni w tej Częstochowie.


- Toż to diabeł wcielony!- złapała się za wyondulowaną głowę.
- Ale kto?- zapytała pani psycholog.
(Lucyfer) BŁASZCZYKOWSKI!- odpowiedzieli chórem pasażerowie. (Ależ odzew, aż się zaintrygowałem - co opkowy Dżej Bi nabroił w swoich stronach? Szczał wespół z krasnoludkami do kanek?)
- Truskolasy!- ryknął brodaty kierowca.
Jeszcze się nie spotkałam, żeby w PKS-ie kierowca informował, na jaki przystanek wjeżdża. Wtedy nie musiałabym siedzieć pół drogi jak na szpilkach i dumać nad tym, co się stanie, jeśli wysiądę w złym miejscu - opkowa rzeczywistości, przybywaj, jesteś piękna!


Wszyscy poderwali się z siedzeń i rzucili do wyjścia. Najpierwsza była pani „Katarynka” (kuzynka pewnej blogerki? I pewnie Lewego przy okazji), z Nina w autobusie został tylko staruszek.
- To nie diabeł.- starszy pan poklepał dziewczynę po ręce.-Kiedy odnosił sukcesy, wszyscy go kochali a teraz…
...ma wściekliznę, bierze liście i potrzebuje egzorcyzmów. From hero to zero, nie poradzisz.
... a teraz został skazany na niewiarygodną kreację postaci, śmieszność i rehabilitację po ciężkim złamaniu. Ech, żyźń, szto za bladź.


-zajrzał w jej bursztynowe oczy, swoimi bladoniebieskimi (anemicznymi kibicami Ruchu Chorzów? Manchesteru City?), które były otoczone siatką zmarszczek, ale też piękne doświadczeniem i mądrością życiową.
Fetysz oczu - cyk! Jak ja lubię uzupełnianie listy essentialia negotii opek :)
Hell yes!


Nina również ruszyła do wyjścia, potknęła się o schodek i byłaby wypadła, gdyby nie dwie silne ręce.
Tato, patrz, czas zaprzeszły w opku! To kategoria cudów czy cudaków?
Torebka spadła na żwirową drogę, ale ona wylądowała w ramionach demona. A był nim… (nie zgadniecie!) Jakub Błaszczykowski z marsem na czole
Na Jowisza!
Batoniki jednak nie wchłaniają się przez skórę - żałował Błaszczyk”
Ale można odkreślić kolejny Stały Punkt z Opkowej Listy - potknięcie i upadek prosto w ramiona Tró Loff.


i lodowatym spojrzeniem jasnoniebieskich oczu.
Na Winterfresha!
Wspominałem wyżej o fetyszu?


- Następnym razem proszę uważać, jak pani wychodzi. – mruknął wewnętrzny szatan Kuby.
- Będę uważała.- odpowiedziała i poczuła jak wzbiera w niejzłość.
Po lekturze całości opka będę mógł z pewnością ułożyć Słownik Wyrazów Niespodziewanych.


Po dziesięciu minutach zaszli przed piętrowy dom, otoczonywysokim parkanem, przeszli przez furtkę do ogrodu a potem na ganek, na którymstała pani Felicja. Wiekowa dama, trzymała na rękach trzyletnią dziewczynkę,która na widok mężczyzny wyciągnęła rączki.  
Wiekowa? Bez przesady, nie trzeba szukać w archiwach, by wiedzieć, że pani Felicja Brzęczek trzyma się całkiem nieźle i daleko jej do wiekowej damy. Poza tym w 2012 roku Oliwka, córka JB, miała roczek, ale rozumiem, że na potrzeby opka czasem można pójść śladem tych wszystkich piłkarzy z Afryki, którzy dla lepszego kontraktu odejmą sobie w dowodzie rok, dwa, dwanaście...
Po opkach nie spodziewam się riserczu, za to cuda embriologii (i, jak widać, rozwoju postnatalnego) są zawsze mile widziane.


- Witamy!- pani Felicja podała dziewczynkę ojcu a sama wyściskała Ninę.- Kubanie (chyba jednak Kubańczycy) stój jak ten wał przeciwpowodziowy i zanieś małą do kuchni a potem wróć po walizkę.
A Kuban jak stał, tak stał...


Kuba spłonął rumieńcem (jako ta niewinna dziewka), ale szybko zaniósłtrajkoczącą dziewuszkę do kuchni. Potem w ekspresowym tempie zajął się walizką,z którą zniknął na schodach.
KABSZ! I nie ma, ucz się, mister Copperfield!


- Jest zły, bo zmusiłam go, żeby po ciebie wyszedł. –poklepała psycholog po ręce. – Nie zgadzał się na twój przyjazd, ale pogroziłammu, że przyjedzie moja siostra Helka.- babcia Kuby, zachichotała.- On się jejboi!
To po japońsku?
Taaaak? Jakoś wcześniej nie wspomniano o tej małej pogróżce... Tak to jest, jak się tworzy rozdział w ciągu 10 minut między lekcjami w polskiego a matmą.


Nina w duchu przeżegnała się, w tym domu nie mieszkali normalniludzie.
Spoko, chłopaki już jadą.

Żeby tylko w tym domu! Tutaj w PZPN-ie pomaga wokalista LESZCZÓW!


- Jutro z samego rana. Kuba jedzie o dziewiątej doCzęstochowy. Wszystko już macie przygotowane, będziesz musiała zająć się małapod jego nieobecność, ale to miła dziewuszka. Bawi się sama, trzeba tylkomieć  na nią oko. Obiady będzie gotowałamoja dobra znajoma, wystarczy tylko odgrzać, ale Kuba nie musi o tym wiedzieć.
Tak naprawde musi Pani tylko leżeć, pachnieć i kusić mojego Kubę na pokuszenie, by tradycji stało się zadość”


- Baaaaaaaaaaaaabuniu a cemu tata kopł łósko?- małablondyneczka wleciała na taras.- Posłam za nim i kujde mówił…- uśmiechnęła siędo Niny.  – Ceść
- Bo tatę opętał demon. Sasasasa!
W sumie... nawet zabawny Element Komiczny. Ale za fatalną transkrypcję mowy dzieci karny jeżyk.


- Część- Nina kucnęła i podała rękę małej.- Jestem Nina a ty?
- Ola…- uśmiechnęła się.- Bendziemy koleżankami? Pokaze cimój zamek! – wsadziła małą rączkę w jej dłoń i poprowadziła na piętro.
Cimój Zamek na włościach rycerza Mójci Onego.


Pokój Oliwii(dla rodziny Oli) znajdował się na pierwszym piętrze. Błękitne jakniebo ściany, zapełniały kolorowe Kucyki Pony (przybite do niej gwózdeczkami, jak motyle?).
Koniki były również na pościeli i półeczce nad malutkim stoliczkiem. W rogustał fotel bujany i mała kanapka.
No tak, fotel bujany w pokoju trzylatki. Idealny mebel do robienia sobie krzywdy przez małe szkraby (już pomijając fakt, że stylistycznie też ni dudu nie pasuje). Nie myśl sobie, aŁtoreczko, że nam zamydlisz oczy magic of friendship!


- Ślicznie tutaj.- zauważyła Nina.- Piękne kucyki.
- To som kucyponki! Tatuś mi kupił, ten ma na imię wujekWasyl a ten Lobelt …- wskazała na fioletowego konia.- A teeeeeen- przyniosłapluszowego kucynka.- To jest Kucytatuś! Ma gwiazdecke na pupce!- zachichotała.
Mała pracuje na miano najjaśniejszego elementu opka. Co wystawia mu świadectwo... bez paska.
To bez kitu wygląda jak paropkodia.

Nina zaśmiała się serdecznie, mała Ola Błaszczykowskaobjawiła się jak promyczek nadziei w grobowcu Jakuba Błaszczykowskiego.

Zwykle, kiedy w grobowcu pojawia się światło, to chodzi o ekshumację zwłok albo czarne obrzędy, więc czym się tu cieszyć...
Ale tak dziecko w grobowcu zamykać...?

Nina przytuliła dziewczynkę, ponad jej blond główkązauważyła Kubę stojącego w progu pokoju. Nie wyglądał na zadowolonego, gdyzorientował się, że na niego patrzy, zniknął na korytarzu.

Ku*wa, polubiły się. Trzeba się będzie żenić.”
A teraz zgadnijcie, jakiż to klasyk został przetłumaczony i wstawiony w ramach motto rozdziału:

Wrzuciłam kartkę z życzeniem do studni.
Nie pytaj, nigdy go nie wypowiem.
Spojrzałam na ciebie gdy dosięgła dna
I teraz jesteś na mej drodze.
Zaprzedałam duszę za życzenie,
Dam pensa i diamenty za jeden pocałunek
Nie tego szukałam,
Ale jesteś teraz na mej drodze
Twój wzrok mnie trzymał,
Podarte jeansy, widoczne ciało
Gorąca noc, wiał wiatr

<klap> <klap>
Nie wiem, co to za dzieło, ale to, jak przeczytałam “dam pensa”, obnażyło smutną prawdę o mojej psychice.
<jedno wyszukiwanie Google później>
Dobra, lepiej byłoby żyć w niewiedzy.