Cristiano Ronaldo i warszawskije noczi, cz.2

|
Przepraszam za mały poślizg i już spieszę z drugą częścią analizy opka o Cristiano. To już ostatnia odsłona naszej dzielnej wolontariuszki, która podbiła serduszka połowy reprezentacji Niemiec, jednemu Brazylijczykowi, jednemu Niemcowi o polskich korzeniach i, oczywiście, najsłynniejszemu portugalskiemu piłkarzowi naszych czasów. Zapraszam!

W ostatnim odcinku:


W tej samej chwili usłyszałam podniecony głos Tomka:
- Jaka fura!
I wtedy go zobaczyłam. Stał nonszelancko oparty o swoje Porche z ciemnymi okularami na nosie. Zamrugałam. 
Nie, błagam...

And now...


Poczułam jak ręka Olki zaciska się na moim ramieniu. Wtedy zrozumiałam, że niestety wcale mi się nie wydało. To był on.
*wali klawiaturą w głowę*

Stał oparty o swoje superekstrasportowe auto i patrzył w naszym kierunku.
Z tego superekstrasportowego auta ktoś urąbał niestety literkę „s”.

To były najdłóższe sekudny w moim życiu.
Brawo, aŁtorko. Dwa najdłÓższe wyrazy w tak prostym zdaniu podkreślone falistą czerwoną linią.

- Cristiano- stwierdziłam stając w bezpiecznej odległości od Portugalczyka.
- Opko – stwierdziła Tuśka, odsuwając się na bezpieczną odległość dwudziestu lat świetlnych od tego tForu.

Moi znajomi zatrzymali się obok. Wszyscy oprócz Olki, której mina była zatroskana, wydawali się być conajmniej zaskoczeni. Nie wiem czy bardziej zadziwiała ich obecność tego Cristiano Ronaldo w Warszawie czy fakt, że czeka tu na mnie.
Tamten Cristiano Ronaldo – czyli de facto istniejący i niezakochujący się w polskich nastolatkach facet – właśnie popijał zimne piwko w swym madryckim apartamencie.

- Nie cieszysz się zbytnio z mojego widoku- powiedział po angielsku zdejmując okulary.
Zdejmowanie okularów po angielsku ma coś wspólnego z wychodzeniem w tym samym stylu? Nie wiem – zdejmujesz je tak, by nikt tej czynności nie widział?

- Bezinteresowność wyginęła razem z dinozaurami. A więc pozwól, że zaspokoję twoją ciekawość. Otóż radzę sobie świetnie, koniec kropka. A teraz wybacz, czekają na mnie.
- Nie wyjadę z Warszawy dopuki nie znajdziesz dla mnie czasu.
Nie przestanę analizować tego blogaska, dopóki aŁtorka nie odkryje istnienia słowników.

Weszłam do pustego jeszcze mieszkania i cisnełam torbę w kąt. Ze złości zrzuciłam wszyskie gazety ze stolika. Popatrzyłam na wielki szklany wazon który stał obok.


Impreza była świetna. Cała willa Adama zamieniła się w jedną wielką dyskotekę, wszędzie były kolorowe światła i neony.
Nie wiemy, skąd się wziął Adam – to pewnie jeden z tych bohaterów, który w filmach o amerykańskich nastolatkach istnieje tylko po to, by użyczać swojej wypasionej chaty na imprezki dla całej szkoły.

- Dawno nie byłam na takiej bibie- wykrzyczała mi do ucha Karina, kiedy zmęczone tańcem usiadłyśmy na 100%skóry sofach w holu.
Sofy firmy 100%skóry znane są na całym świecie.

- Trzymajcie- obok wyrosła Iga podając nam kubki z napojami.- Ali zmiksował jakieś driny.
Driny prosto z West Side.

- I jak się podoba party?- usłyszałam za sobą głos solenizanta, który zasedł mnie od tyłu i przytulił.
- Daś, świetnie jest
DAŚ?!


wyszczerzyłam białe do chłopaka.
*chrząka*

Karina zaśmiała się i poszła hwiejnym krokiem w kierunku salonu.
Do czytelników, którzy znają różnicę w wymowie „h” a „ch” - brzmi fatalnie, nie?

- A ciebie młoda- powiedział na odchodne- Kamil szukał.
Blondyna znalazłam razem z Tomkiem i Olką przy stole z „napojami”.
A tak naprawdę to były „przekąski”.

Bawili się dobrze, próbując upić Tomka, który miał 21 lat, a którego nikt jeszcze nie widział pijanego. I to wcale nie dlatego, że stronił od alkoholu.
Miał 21 lat i pięcioletnie doświadczenie w schodzeniu na śniadanie, od którego również nie stronił.

- Jak ty to robisz?- dopytywała się Olka, której lekko plączący się język zdradzał, że procenty robią swoje.
- Lata praktyki- zaśmiał się nalewając następną kolejkę.
Mówiłam?

Po sześciu kolejkach z rzędu i ja miałam dość.
- Musze się przejść- powiedziałam, puki jeszcze nie czułam działania alkoholu.
To skąd wiedziała, że miała dość?
[I skąd się tam wzięła biała muszelka z naturalnym otworem używana do wyrobu hawajskich ozdób?]


Olka chodź z nami- Kamil próbował podźwignąć z ławki na wpół śpiącą dziewczynę. Jednak bez skódku.
ARGH! Wypaliło mi oczy!

- I jak?- zapytał Kamil obejmując mnie ramieniem.
- Lepiej- przyznałam idąc dalej alejką.- Fajnie to wymyślił- wskazałam na basen naokoło którego w woreczkach z piaskiem poustawiane były duże świeczki.
Worki z piaskiem ze świeczkami w środku dają +10 do ochrony przeciwpowodziowej. Najnowszy trend przy konstruowaniu wałów.

- Kim był ten facet?
- Jaki facet?- wybełkotałam czując niebezpieczne wirowanie w miejscu gdzie dotąd miałam muzg.
Dziwnie ogląda się świat wypalonymi oczami – dałabym głowę, że ktoś napisał „mózg” przez „u”!

Do domu wróciłam bardzo… wcześnie rano. Po 5. I od razu rzuciłam się na łóżko, ignorując istnienie łazienki.
Niewypełnione poranne czynności – świat się kiedyś skończy przez takie zabawy!

Marzyłam tylko żeby jak najszybciej i jak najdłóżej spać. Jednak nie było mi to dane.
A ja marzę, by aŁtorka przestała ignorować podkreślenia w Wordzie i zaczęła korzystać ze słowników. Niestety, nie jest mi to dane.

[Rano... to jest, nieco późniejszym rankiem okazuje się, że boChaterka dostała bukiet kwiatów]

- To już drugi od wczoraj- uśmiechnęła się patrząc na mnie z zaciekawieniem. – I wydaje mi się, że nie są dla mnie.
Szczerze mówiąc zdziwiłam się. Kto by kupował mi kwiaty?
Pojęcia nie mam!

- Kurier… Ale są bileciki. Może są podpisane…
- I chcesz mi wmówić, że nie przeczytałaś?
Mama zaśmiała się i podała mi bukiet i bilecik z bukietu niezapominajek.
„Kłamałem. Znowu. Po prostu chciałem cię zobaczyć.”
„każdy zasługuje na drugą szansę”
By Paulo Coelho.

- Był tu ktoś? – a widząc jej zdziwioną minę dodałam:- Ktoś kto chciał się ze mną zobaczyć? Szukał mnie?
- Dominika (nasza sąsiadka i koleżanka mamy z bióra) mówiła, że ktoś dzwonił do drzwi rano.
Ach, nie, to nie Ronaldo! To tylko kurier z zamówionym przeze mnie dla aŁtorki słownikiem.

- Nie wiedziała kto to był?- pytałam chodź już znałam odpowiedź.
- Jakiś obcokrajowieć.
Pewnie Chorwat.

Mamo- przerwałam jej.- Cristiano jest w Warszawie. Czekał na mnie wczoraj po zajęciach.
Obcokrajowieć Cristiano Ronaldić.

Dopiero esemes od Kamila sprowadził mnie na ziemię. Przypomniało mi się do cze(r)wo wczoraj doszło, a kiedy o tym pomyślałam zrobiło mi się potwornie głupio.
”Mogłam zagrać karo”.

Kiedy Olka weszła do domu, od razu rzyciły jej się w oczy kwiaty.
Dobrze, że nie w rzyć.

-Twoi rodzice mają jakąś rocznicę?- zapytała oglądając kwiaty z bliska.
- Są dla mnie- powiedziałam pakując klucze i telefon do torebki.
W odpowiedzi na jej zaskoczone spojrzenie podałam jej bileciki. Szczena zjechała jej na dywan.
Znowu te szczeniące się suki. Moglibyście nad nimi panować.

- A uważasz, że to sprawa niecierpiąca zwłoki? Bo Ali i Kosa czekają na nas w samochodzie.
- Spoko-odetknełam.
...zlew z głośnym „blop”.

Poczułam się dziwnie. Poczułam się… winna? Tak, to chyba właśnie ten żal sprawił, że ścisneło mi się gardło.
Ja ci dam „żal”! *wzmacnia uścisk*

- Byliśmy pod wpływem…
…i masz za bardzo podobny charakter do niego, pomyślałam ignorując ukucie w klatce piersiowej.
Racja, ja też już nie zwracam uwagi na to, że każda boChaterka opka ma w sercu kuźnię.

Następnego dnia miałam małe problemy ze wstaniem.  Darowałam sobie trening w nadziei, że trenerka mnie nie zabije. A wymówić mogłam się zawsze niedyspozycją. Spojrzałam na zegarek. 13.01. 
A ile sekund? Bez tej informacji nie będę mogła się odpowiednio wczuć w, z braku lepszego określenia, akcję.

Siedem godzin snu po takim grilu to niewiele, pomyślałam i przewróciłam się na drugi bok. Nie dane mi było jednak usnąć panownie. 
I pawnie.

Przeszkadzał mi uporczywy dzwonek do drzwi. Widać ta osoba kimkolwiek była nie chciała dać za wygraną. Zmobilizowałam się więc w duchu i postanowiłam podnieść się z łóżka. Narzuciłam na siebie bluze i poszłam otworzyć.
- Pani Marta Bosacka?- zapytał niewysoki kurier.
- O co chodzi?
- Dla pani- podał mi małe pudełko i odszedł zanim zdążyłam przyjżeć się paczce.
Nie było na niej nic co wskazywałoby od kogo jest. 
Odwróć paczkę... Tak, dobrze... Czy widzisz napis: „Szalikowcy Radarowcy”?

Dopiero po kilku minutach tępego wpatrywania się w zawiniątko dotarło do mnie, że takie pudełeczka się po prostu otwiera.
*elegancko opakowuje bombę*

Więc zrobiłam to co każda w miarę rozsądna osoba zrobiłaby na moim miejscu. Otworzyłam i natychmiast pożałowałam.
JEBUT!

W środku znajdował się najzwyklejszy w świecie cytrynowy ptyś. 
To nie jest taki zwykły ptyś – to znak, że aŁtorka pamięta, co napisała w drugim tomie swojej sagi!
[Gwoli wyjaśnienia, bo tego akurat nie analizowałam – Marta po jakiejś gimnazjalnej wymianie ripost postawiła Crisowi ciastko].


Czy to było możliwe, że pamiętał o takich detalach?
Ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu!

Tak, Cris cały czas wierzył w to, że jednak fortuna się do niego uśmiechnie.


Miasto budziło się (naszymi marzeniami) do życia. Mimo wczesnej godziny obok niego przechodziło wielu ludzi zmierzających gdzieś w określonym celu. Tylko on szedł powolnym krokiem, ociągając się i zatrzymując co chwila. (...) Dopiero po chwili obudził się z odrętwienia i uświadomił sobie że znajduje się w jakimś parku nad brzegiem małego jeziorka.
Na bora, aŁtorko! Być może risercz dotyczący Madrytu lub Barcelony jest jakimś większym wyzwaniem, ale mogłabyś się chociaż postarać przy opisywaniu stolicy swojej ojczyzny! Tak ciężko napisać chociażby „Łazienki”?

Usiadł na najbliższej ławce i spojrzał na tefle wody.
Była ona z teflonu.

Żeby nie zwariować zaczął układać sobie w głowie plan segregacji myśli.
Cristiano jest jak Twilight Sparkle – ona też ma harmonogramie planowanie planowania.

Musi działać i to szybko. Wiedział, że ma mało czasu. Do końca Euro został tydzień. Był niemal pewny, że niedługo po finale w Warszawie zjawi się Torres, Podolski, może ktoś jeszcze.
Piłkarze lecą do Mary Sue niczym ćmy.

Uspokoiło się. Czas płynął wolniej
Ja bym nie była taka spokojna. Spowolnienie czasu oznacza, że gdzieś w okolicy znajduje się ciało o potężnej masie i takiejże grawitacji. True story.

A może to ja przeżyłam te dni wolniej, co za różnica...
To nie strasz ludzi!

Gdy zamykałam oczy widziałam na zmianę te same obrazy.
Wszystkie autorstwa Francesca da Arenys de Mar.

Czułam, że niechęć do chłopaka która rosła we mnie przez tak długi czas powoli zanika. Tak samo jak kruszy się cały ten mór obojętności który tak skwapliwie budowałam wokół siebie.
Wystarczy, że Cristiano do Polski przyjedzie, a już zarazy znikają.

I byłam na siebie zła, że z taka łatwością się rozpada. Bo przecież próbowałam uszczelnić go najmocniej jak tylko mogłam.
A mÓry rÓną, rÓną, rÓną...

Uśmiechnął się niepewnie gdy stanęłam naprzeciw niego.
- Znowu masz dla mnie jakiś upominek?- zapytałam z przekąsem mając nadzieje, że usłyszy deko ironii w moim tonie.
Ironia w stylu art deco.

Podeszłam do znajomych i zapytałam:
- Julia, możesz podać mi dokładny adres tego sierocińca?
- Jasne, wyśle ci go mesem- rzuciła wyciągając komórke.
*zdumiona* Messim?

- Dokąd mnie wieziesz? – zagaiłam gdy staliśmy na kolejnych światłach.
- To przecież twoje miasto- usłyszałam w odpowiedzi.
*nuci* Pełne ulic, ptaków, drzew.

Dopiero po chwili zrozumiałam sens jego słów.
- To się bawimy w zgaduj-zgadule?- spytałam.
- Co to jest gaduj- gadula? – spytał zaskoczony łamiąc sobie przy okazji język.
”Do you want to play zgaduj-zgadula?” - LOL.

Westchnęłam z politowaniem.
- Nawet trzyletnie dzieci to wiedzą- powiedziałam z udawana pogardą.
Pod warunkiem, że mają opanowany język polski, kuliżanko.

- Jak to jest, że zawsze masz na wszystko odpowiedź?- zapytał śmiejąc się dalej.
- Jestem mały pyskal- mruknęłam od niechcenia. – Poza tym to kolejna cecha warszawianek, z której wcale nie jestem dumna. No- sprostowałam- przynajmniej nie zawsze.
Hanna Gronkiewicz-Waltz – mały pyskal jak się patrzy.

Nie odpowiedziałam więc. Jechaliśmy dalej w milczeniu przez jakiś kwadrans aż w końcu znaleźliśmy się w jakimś ładnym buszu nad Wisłą.
Jeśli wierzyć Wikipedii, Polska właśnie przeniosła się do strefy podzwrotnikowej.

Cris zaparkował samochód na jakimś lekko zdezelowanym parkingu i wysiadł. Zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje, w ekspresowym tempie obszedł samochód i otworzył mi drzwi. Wysiadłam i rozejrzałam się wokół. Drzewa, krzewy, woda, małe... „molo”.
Polskie busze są w pełni wyposażone, jak widać.

Podeszłam na skraj mini plaży, prawie do granicy z wodą i wciągnęłam świeże, wilgotne powietrze głęboko w płuca.
Świeże powietrze w Wawie – ha, ha.

[Następuje sentymentalna rozmowa Crisa i boChaterki]


- To, że ty pamiętasz i że ja pamiętam nie znaczy, że ja chcę o tym pamiętać. Poza tym tak, miałeś rację, każdy zasługuje na drugą szansę, tylko że nie każdy zasługuje na to, żeby ją dać.
- Czekaj- przerwał mi szybko.- Chcesz powiedzieć, że ja zasługuje na szansę, ale ty nie możesz mi jej dać? Niby dlaczego? To..,. to największa niedorzeczność jaką słyszałem do tej pory!
*płacze z radości* Dziękuję, CR7! Właśnie odzyskałam wiarę w to, że ktoś tu jeszcze myśli logicznie.

Bo było w tym tyle samo winy mojej co twojej, tyle że ja się nie poczuwam.
- Co ty mówisz?- zdziwił się chłopak.- Twoja wina? Niby gdzie? Przecież to ja się zachowałem jak jakiś niedorozwój, nie ty...
Słyszeliście plask? To moja wiara oklapła.

- Co nie zmienia faktu, że ja nie zrobiłam nic, żeby zapobiec temu... co się stało.
- Nie masz prawa się obwiniać!
O proszę... mówi z sensem.
No właśnie w tym tkwi problem, że nie.

- Głupoty gadasz...
- A ty robisz- odcięłam się szybko.
A on zamiast się obrazić, buchnął śmiechem.
- Faktycznie, boki zrywać- fuknęłam. – Dąs jak tak.
*przypatruje się uważnie* To po francusku?

Nastała pełna napięcia cisza podczas której uważnie obserwowałam napięte mięśnie na twarzy Crisa. Widziałam każdy nerw, każdą zmarszczkę powstającą wokół jego ślicznych ust.
Tak sobie myślę – gdybym widziała nerwy i inne elementy anatomiczne bez rozcinania pacjentów, to bym miała naprawdę ułatwioną robotę.

I wiecie co on zrobił? Po prostu tak sobie do mnie podszedł i mnie przytulił. Dziwnie się poczułam w ramionach takiego wielkoluda.
Przy Ronaldo piłkarze ręczni wyglądają jak hobbici.
Swoją drogą – ta rozmowa pokazuje, jak wyglądałby idealny świat wg kobiet. Facet się domyśla, co ona ma do powiedzenia, a jak ona rzuca fochem, to on ją bez słów przytula. Niestety, w prawdziwym świecie trzeba się umieć porozumiewać i wyrażać jasno, w przeciwnym razie o przytulaniu można zapomnieć. True story.


- O kurde, zbieramy się- zarządziłam. – Za pół godziny musze być w sierocińcu.
- Jakim sierocińcu?- zapytał zdziwiony idąc za mną do samochodu.
- Moje koleżanki z grupy pracują tam jako wolontariuszki. Postanowiłam się wkręcić i też trochę pomóc- zaczęłam tłumaczyć zapinając pasy. –W większych centrach handlowych od czasu do czasu są organizowane jakieś pokazy taneczne. Wymyśliłyśmy, że możemy połączyć przyjemne z pożytecznym i zebrać trochę kasy na te dzieci.
Patrzcie – w opkach nawet wolontariat musi się wiązać z centrami handlowymi.

- Jasne, to fajny pomysł- poparł mnie.
- Teraz trzeba tylko wszystko pozałatwiać. I z tym będzie największy problem- westchnęłam ciężko.
- Dlaczego?
- Money money money- zanuciłam.
Zrobił nam się prawie musical.

Zatrzymaliśmy się przed dużą, trochę obdrapaną kamienicą, ze sporym ogrodem z tyłu. Siatka go otaczająca nie wyglądała zachęcająco.
Przede wszystkim – kto widział miejską kamienicę otoczoną siatką?

Koło północy wysiedliśmy z samochodu pod moim blokiem. W zupełnej ciszy weszliśmy do środka i wdrapaliśmy się na moją klatkę.
*tłumi chichot*

- Zobaczymy się jutro?- zapytał z nadzieją.
- Przed południem mam trening a potem idę do sierocińca. Będę wolna dopiero koło 18.
- Więc wieczorem?
- Dam znać kiedy będę mogła- uśmiechnęłam się.- Do zobaczenia.
- I jak było?
Spojrzałam na przyjaciółkę.
Przejście jednej akcji w drugą – robisz to źle.

- To może jakieś konkrety?- dociekała Olka.
- Na razie nic mu nie obiecywałam- powiedziałam zgodnie z prawdą.- Zostanie jeszcze trochę ponad tydzień. Zobaczymy co będzie.
- W trzy zdania ubrałaś to, co działo się przez ostatnie dwa lata- powiedziała poważnie Olka.
Przez dwa lata Cristiano decydował, czy zostanie jeszcze trochę ponad tydzień?

[Następują wspominki wśród przyjaciółeczek]

- Wchodziłam do stołówki, on wychodził. Wpadliśmy na siebie w drzwiach... i o mało nie rozbiłam mu nosa- zaśmiałam się na to wspomnienie.
- Mało to romantyczne- mruknęła Julia.
- Życie nie jest bajka- powiedziałam po chwili.
Życie jest opko.

Torresa poznałam przez Crisa, dobrze się znają. Lukas zagaił do mnie na treningu kiedy podawałam im wodę... chyba.
Na mnie nie patrz, sprawdź sobie w analizie pierwszego tomu.

- Nie walczył o ciebie wtedy?
- Próbował- zawiesiłam się na moment. – Ale to nie było takie łatwe. Nie on jeden się wokół mnie kręcił. 
Ja naliczyłam ośmiu, ale mogłam kogoś pominąć.

Nie wiem jak wy, ale wydaje mi się, że powinnyśmy zrobić coś nowego-powiedziała Ada kiedy trenerka dała nam kilkuminutową przerwę. – Od kilku dni powtarzamy stare układy, chyba już tego styka...
No pewka-marchewka, a stara rzyć tylko zawraca, że praktyka czyni mistrza.

- Też tak myślę- dodała Olka. – Musimy mieć coś w zapasie w razie gdyby naprawdę udało się zrealizować ten pomysł...
- Co znaczy „gdyby”?!- oburzyłam się. – Musi się udać!
- A niby skąd weźmiemy pieniądze?- Olka zrobiła zrezygnowaną minę.
- Na mnie nie patrz – rzucił Cristiano.

A wracając do układu to wydaje mi się, że bez względu na to co się stanie, to powinnyśmy zacząć nowy układ.
- Myślałam o czymś żywiołowym, takim dobrym rytmicznym...
- Czyli hip-hop ciąg dalszy.
- A ty chciałaś jazzu?- zaśmiała się Ada.
Pokolenie ju ken dens, które myśli, że jazz brzmi tak.

– Więc spotykamy się tak jak zawsze i będziemy coś kleić. Ja poszukam nuty.
I wyjdą z tego KlejNuty!

- Poważnie, wzięło cię- uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiem- powiedziałam i wyszczerzyłam rząd białych chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę jakie może nieść to za sobą konsekwencje.
Zależy od tego, jakie to białe.

- Nie idź jeszcze- szepnął opierając czoło o moje i przymykając oczy.
Noc była jasna [jako ta młoda staruszka na miękkim kamieniu], ciepła i tak piękna, że rozsiewała swój czas także w cichnącym jak zawsze o tej porze mieście.
Chcesz, by twój tFór brzmiał poetycko? Wymyślaj bezsensowne metafory!

Kocham cię Marta- wyznał otwierając oczy i topiąc je w moim spojrzeniu.
*przeklina wybujałą wyobraźnię*

Obijaliśmy się o ściany, ocieraliśmy o poręcze i wszystko co stało na naszej drodze. Sprawnie pokonywaliśmy progi i schody ani na chwilę nie zwalniając uścisku.
Brzmi jak opis walki KSW.

Dłoń Crisa zaciskała się na moim pośladku, druga muskała plecy.
W następnej walce: Pudzian vs kolejny wielki Amerykanin.

Szybko pozbyłam się jego koszuli, nie protestował gdy Armani wylądował na podłodze w korytarzu.
Giorgio powoli wchodzi dziewiąty krzyżyk na kark – nie dziwię się, że chętnie podgląda młodych w akcji.

Drugie drzwi po prawej- zdołałam wyszeptać zanim panownie do mnie przywarł.
Pawnie natomiast przywarły do Crisa.
[I do ciuchów Armaniego].


Każdy centymetr mojego ciała, który całował lub dotykał zdawał się palić żywym ogniem i domagał się nowych, mocniejszych doznań.
BDSM w opkach chyba nie mieliśmy?

Każda pieszczota, każdy jego ruch sprawiał mi przyjemność i potęgował żądzę której niesposób było stłumić. Świat wirował.
Ziemia się kręci, bo Cris zalicza laski – deal with it, science.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co się stało.
Łee, to słabo, jak po chwili.

I wiecie co, poczułam do siebie... wstręt? Tak, to było chyba to. Wstręt i politowanie, bo nie umiałam się opanować.
Klękaj natychmiast na grochu, zbereźna dziewucho!

Ogarnęłam się w mgnieniu oka i już byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam szminkę mamy i po chwili zastanowienia napisałam na lustrze: Rodzice wracają koło południa. Lepiej żeby cię tu nie zastali. Chyba, że chcesz zawrzeć bliższe stosunki z moim tatą.
Cris przeczytał, zamyślił się, po czym stwierdził: - Czemu nie?

Balam się. Naprawdę cały czas się balam, że go już więcej nie zobaczę. To głupie i w ogóle niedorzeczne, że wątpiłam w szczerość  jego uczucia, ale moje doświadczenia nauczyły mnie nieufności ... Przez chwilę chciałam w miejscu nieufności wpisać rozsądku, ale to byłoby dość śmieszne, prawda?
Używanie w kontekście opka słowa „rozsądek” jest faktycznie śmieszne. Eufemistycznie to określając.

- A teraz zobaczymy jak panienki odrobiły pracę domową-zaśmiała się nasza trenerka zmieniając muzykę.
- To było w the streeds -zauważyła Czarna gdy z głośnika popłynęły pierwsze takty piosenki.
A konkretniej w Sezame Streed.

- Nieda się ukryć. No to Ada, zaczynasz.
- Nieda się ukryć.
- Ada, Ada.


- Jednak spotkałaś się z Crisem - wyszczerzyła zęby Olka.
- Po czym to wnioskujesz? - Zapytałam zdziwiona Szczerze.
-  Bardzo prosto- powiedziała z satysfakcją .- Dzwoniłam do ciebie wczoraj wieczorem chyba ze dwadzieścia razy i za każdym razem włączała się sekretarka a że Ty sprawdzasz przeciętnie co dziesięć minut ...
- Nie dla ciebie mogę wyjść z podziwu ...- przyznałam szczerze, przerywając na pewno niezmiernie długa liste powodów.
”...lecz dla mojej Yody składni”.

A teraz będzie opieprz-powiedział złowrogim tonem gdy weszliśmy do zajmowanego przez niego apartamentu.
Cris się tak zadomowił w Warszawie, że nawet apartament wynajął? Czy może jadł bulion?

Nie protestował kiedy zamknęłam mu usta namiętnym, ale krótkim pocałunkiem.  Kiedy musnęłam go po karku zadrżał. Pocałowałam go znowu, tym razem delikatnie przejeżdżając paznokciami po plecach. Mruknął cicho.
Mam dziwne wrażenie, że w tym opku Ronaldo nie należy do gatunku Homo sapiens.

Zaśmiałam się cicho odwracając z powrotem do okna i obserwując zatłoczone ulice miasta. Czułam że na mnie patrzy.
To monitoring, kochana.

Chciałam to wykorzystać i sprawdzic jak bardzo na niego działam. Nie pytajcie, nie wiem co mi odbiło. Po prostu byłam ciekawa w jaki sposób zareaguje ... prawie niewidocznym ruchem zsunęłam ramię bluzki. Ramiączko od stanika spadło samo, co zaoszczędziło mi trochę fatygi.
Ależ się nam flirciarskie to opko zrobiło – a wystarczyło zawęzić listę potencjalnych Tró Lowerów do jednego.

Nie myśl sobie, Że wystarczy parę sztuczek twoich, żeby mnie udobruchać
”Warto przy tym jak Mistrz Yoda mówić, nakręca to niesłychanie mnie”.

Bardzo nieładnie postąpiłaś, że mnie nie obudziłaś-mruknął  zbliżając usta do płatka ucha i przygryzając go delikatnie ...
Masz szczęście, aŁtorko, że Wikipedia potwierdza istnienie takiego elementu anatomicznego, jak płatek ucha, bo byś zarobiła pożyczonym Bochenkiem w głowę.

Przez kilka chwil myślałem, że mnie nie chcesz-poczułam jegousta  na płatku ucha i  zamruczałam cicho. Kiedy przesunął swoje dłonie na moje piersi westchnęłam i odchyliłam głowę do tyłu .
Odczłowieczanie boChaterów postępuje.

Pod dotykiem jego dłoni po prostu się rozpływałam. 


Szybko znalazłam drogę do jego usta i wpiłam się w (jego warga) nie mocno jak nigdy dotąd. Pocałunek który trwał, trwał i trwał uzmysłowił mi jak niesamowicie się przy nim czułam. 
*patrzy pod różnymi kątami na powyższy fragment* Sensu to tu nie widzę.

Cris jednak przerwał te cudowne chwile uniesienia:
Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś ... Byłaś-poprawił się szybko-Dziewicą?
Szybko-Dziewice były to dziewki, które w czasach, gdy jeszcze istniały smoki, miały największe szanse przeżycia.

- Nie chciałam cię stresować, zaśmiałam się .- Wydawało mi się, że wiesz ...
- Myślałem, że cyłaś z Fabregasem
Tyłaś? Wyłaś? Cykałaś?

- Nie byłam z nim-powiedziałam ostro przekręcając się na drugi bok. Romantyczna atmosferę huk trafił.
Dobrze, że nie stok narciarski.

Nie wiem jak długo tak leżeliśmy w ciszy, wsłuchując się we wzajemnie bicie   swoich serc.
Blogaskowa joga jeszcze nieraz nas zaskoczy.

[Romantyczną chwilę przerywa telefon od Torresa]


- Wiesz, że za dwa dni jest finał? - Powiedział dumny jak paw.
- Wiem wiem, będę trzymała kciuk-zapewniłam przyjaciela.
- No ja myślę-zaśmiał się. - I mam do ciebie interes, ale zaraz trening, wiec wejdź wieczorem na scape'a, ok?
Scape to bardziej escape czy może space? Choć w przypadku boChaterki zgodziłabym się na oba. Najlepiej naraz.

Po całym dniu spędzonym z Crisem grzecznie wróciłam do domu i odpaliłam kompa. Weszłam na scape’a.
”I uciekłam w przestrzeń. Kosmiczną”.

Okazało się, że Fer już na mnie czekał.
Zorganizował małe spotkanie na Tatooine.

- Bo planujemy z chłopakami złożyć ci wizyte...
- Co? Kiedy, mów zaraz- wyszczerzyłam zęby w olbrzymim uśmiechu.
- Jak tylko Han naprawi Sokoła Millennium.

- To kto przyjeżdża?- zapytałam zainteresowana.- Muszę wiedzieć na ile części podzielić ogród.
- Myślę, że niewiele. Ja, Iker i David. Może Zaida.
Zapiszczałam uradowana.
- Mama będzie zachwycona! Lecę jej powiedzieć!
- Mamo, mamo, za tydzień przyjeżdżają do nas hiszpańscy piłkarze z dziećmi!
- Dobrze, córeczko, a teraz wyłącz Worda i chodź na kolację.


Wróciłam po chwili z wielkim bananem na twarzy.
- Jest wniebowzięta- zapewniłam.
Poklepała córkę po głowie, upewniła ją, że bardzo się cieszy i poszła wybrać numer do psychiatry.

Wiesz, zastanawia mnie jedno- powiedział Hiszpan po chwili milczenia. – Z Austrii wyjeżdżałaś w koszmarnym stanie. Trzymałaś się twardo, ale mnie nie oszukasz, za dobrze cię znam. Byłaś załamana. A teraz, raptem... prawie trzy tygodnie po tych wszystkich wydarzeniach jesteś... szczęśliwa?
”Pamiętasz, jak ustalaliśmy podczas zawierania naszego emo braterstwa krwi? Żadnych radości – w końcu nikt nas nie rozumie”.

Nan widząc zaskoczenie na mojej twarzy powiedział spokojnie jak gdyby nigdy nic:
- Rozmawiałem z nim po tym jak Portugalia odpadła z rozgrywek. Powiedział mi, że być może odważy się na odwiedzenie Polski.
Wycieczka do Polski wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami, dlatego przed wyjazdem trzeba umocnić podwozie samochodu, nauczyć na pamięć zgód i kos między poszczególnymi klubami Ekstraklasy, a najlepiej zaopatrzyć w książkę Beara Gryllsa.

[Hiszpanie przylatują do Polszy]


Podróż upłynęła na żartach i śmiechach. Świetnie się czułam przy tych ludziach i cieszyłam się strasznie, że mimo takiego sukcesu jaki odnieśli i w ferworze zwycięstwa którym cały czas żyli, znaleźli czas żeby mnie odwiedzić. Zdawałam sobie sprawę, że było to spowodowane przede wszystkim troską o mnie. 
Oczywiście. W ich mózgownicach istniejesz tylko ty, Martusiu. Chyba, że przypadkowo występują w innym opku i ich główki zaprząta inna Mary Sue.

Nando był spokojny, ponieważ wiedział co się święci, jednak we wzroki Ikera i Davida dostrzegałam lęk o moją osobę.
Moja osoba, trzymana w komórce pod schodami, jest bardzo zaniepokojona tym, że niedługo „moje osoby” wyprą zaimek „ja” z języka polskiego.

To spostrzeżenie uświadomiło mi jak bardzo jestem wdzięczna Bogu za to, że dał mi takich przyjaciół.
Boga w to nie mieszaj – podziękuj aŁtorce.

- Jak sobie wyobrażasz waszą przyszłość?- zapytał po chwili. 
- Ciężkie pytania zadajesz Torres- zaśmiałam się.- Na razie Cris jest w Hiszpanii, załatwia sprawy związane z transferem. Za dwa tygodnie będzie w Polsce- 
Czy tylko ja z tego zdania wywnioskowałam, że Ronaldo przenosi się do polskiej ligi?

- Co potem, zobaczymy. Jedno wiem na pewno, na chwilę obecną mam z mózgu gąbkę..
- O masz- westchnął teatralnie. – A ja cię posądzałem o rozsądek.
Fernando, naprawdę, byłeś aż tak naiwny?

Macie zbyt różne charaktery. Ja wiem, że przeciwności [zwłaszcza losu] się przyciągają. Z resztą wy to potwierdziliście. Ale jeśli chce się z kimś być na dłuższą metę, to jednak te charaktery powinny być zbierzne.
Powinny się zbierać w kupę.

Okazało się, że jego propozycja na kilkudniowy wyjazd za miasto był trafionym pomysłem. Warszawa ma to do siebie, że plotki roznoszą się w niej szybciej niż choroby, więc już na następny dzień po przyjeździe chłopaków w tabloidach huczało od plotek i spekulacji.
”Casillas, Villa i Torres widziani na Okęciu – bomba transferowa Legii czy przyjacielska wizyta u słynnej piłkarskiej femme fatale?”

Pytania co campeones robią w Polsce i czy to ma coś wspólnego ze mną spoglądały z pierwszych stron kolorowych magazynów spędzając zapewne sen z powiek niejednej fance.    
No tak, przecież każdy wie, że to MUSI mieć jakiś związek z boChaterką.

Wyjazd był ucieczką od tego zgiełku i powoli rodzącego się w stolicy zamieszania.
Sztab kryzysowy zastanawiał się nad ogłoszeniem stanu klęski żywiołowej.

Nasi rodowici paparazzi wypełźli na ulice jak glisdy po deszczu i czatowali na nieszczęsnych chłopaków do spółki z nastoletnimi fankami, które penetrowały główne ulice stadami.
Jakiej klęski – toż to stan blogaskowy! Na terenie całego kraju!

- Tyle czasu byłeś przecież w Anglii, potem wyjazd na Euro a teraz tutaj. Nie tęsknisz za Hiszpanią?- zapytałam obserwując bezchmurne niebo.- Za Olallą?
Na chwilę zapadła cisza a ja już wiedziałam, że osiągnęłam swój cel. Przeczuwałam, że za moment przyjaciel opowie mi o czymś, o czym od dawna powinnam wiedzieć. Nie pomyliłam się.(...)
Spojrzałam zaciekawiona na Fera, który grzebał w swojej walizce. Po chwili wyjął z niej teczkę i mi ją podał.
- Otwórz.
Przez chwilę gapiłam się z otwartą buzią na zdjęcia    , a potem krzyknęłam:
- Boże Torres, gratuluję!- i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
Zdjęcia przedstawiają pięć różnych pierścionków zaręczynowych – czy tylko ja nie widzę sensu w wożeniu ze sobą zdjęć biżuterii?
[Może Torres jest kutwą i Olalla dostanie zaręczynową fotkę zaręczynowego pierścionka?]


Przeszliśmy spory kawałek zanim się odezwał. A więc okazało się, że się pokłócili. O głupotę, jak zawsze. Ale, jak to na Hiszpanów przystało, oboje mają wybuchowe charaktery i ognisty temperament, którego nie zagasił nawet angielski deszcz, no i wyszła z tego nielicha historia. Afera na całego. Kłótnia było gruba do tego stopnia, że Ollala wyjechała do rodziców na kilka dni przed finałem i nie dawała znaku życia.
Miałem poważne wątpliwości czy to jest jeszcze miłość- powiedział Nan.
”Ale aŁtorka ostatecznie zdecydowała, że tró lowerem będzie Ronaldo, więc okazało się, że kocham swoją dziewczynę”.
Btw – oświadczyny w takiej sytuacji to bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Ale czego ja oczekuję po Torresie, któremu obcięto na potrzeby opka 3/4 kory mózgowej.


Ostatni
Alleluja!

[BoChaterka jest w związku małżeńskim z Ronaldo, mają małego bachorka i wszyscy są szczęśliwi]

Kiedy tylko płatki jego ust musnęły moją skórę poczułam przyjemny dreszcz a potem rozchodzące się po całym ciele ciepło.
Płatki ust Crisa – lepsze niż Cheerios.

Po tylu latach razem ciągle w identyczny sposób reagowałam na jego pieszczoty. Ten kto powiedział, że małżeństwo zabija miłość najwyraźniej nigdy nie poznał jej smaku.
Bo aŁtorka na pewno ma bogate doświadczenie, jeśli chodzi o życie małżeńskie.

Do łazienki wpadła mała.
- To znaczy, że będę miała braciszka?- zapytała po chwili.
- Dlaczego tak uważasz?- zapytałam zdziwiona.
- Bo słyszałam że jak się kogoś bardzo kocha, to się go całuje. A jak się kogoś kocha i całuje to są dzieci- wypaliła patrząc na nas z nadzieją w oczkach.
Nie, wtedy jest ciąża pozamaciczna w kolanie. Nie znasz się.

- Wiesz, czasami mam wrażenie że ona ma w sobie coś z Nanda.
A wiesz że wczoraj  stwierdziłem to samo?
- I z listonosza Franka też.
- Racja, racja, zwłaszcza oczy... Hej, czekaj!


Kiedy zobaczyłam Lenę w białej, długiej sukni miałam ochotę się rozwyć. Do tej pory płakałam tylko na ślubie Oli i Fera. Ale tylko dlatego, że paproszek wpadł mi do oka.
Nawet jeśli miał to być Element Komiczny, to i tak LOL!

Jednak dziś łzy poleciała mi z innego powodu. Zauważyłam, że panna młoda także jedną uroniła, więc uznałam to za przyzwolenie i się popłakałam..
W opkach można ronić tylko jedną, samotną łzę – szlochanie, pociąganie nosem i zapuchnięte oczy są niewskazane.

Cieszyłam się jej szczęściem. Wiedziałam, że nie zostało jej dużo czasu. Ona także zdawała sobie z tego sprawę. Lekarze orzekli w maksie dwa lata. Podczas operacji nie było możliwości usunięcia wszystkich guzów a kolejna chemioterapia mogłaby tylko jej zaszkodzić.
*pochlipuje* No tak, tylko boChaterka ma prawo do ultimate happiness.

Zdawała sobie sprawę z czasu który jej pozostał, ale żyła tak, jakby miała jeszcze całe życie przed sobą. Wiedziałam, że to Bojan sprawił, że miała taką wewnętrzną siłę.
Siriusly: ilu jeszcze piłkarzy będzie się tu pałętać? Czy każda psiapsióła boChaterki ma w kontrakcie zapisany ślub z hiszpańskim zawodnikiem?

Na tak hucznym weselu jeszcze nie byłam. Nawet feta jaką zgotowali Hiszpanie dla kapitana ich drużyny się do tego nie umywała. Przyjęcie przygotowano w wielkim domu weselnym nieopodal Barcelony. Może, plaża, zachód słońca.... Wszystko co w Hiszpanii najpiękniejsze.
Zwłaszcza to „może” - może wyjdziemy z kryzysu, może nie.

- Kupiliśmy dom na przedmieściach Madrytu- zakomunikował Iker kiedy zmęczeni tańcem zasiedliśmy za stołami żeby delektować się tortem weselnym.
- Dom?- zdziwiłam się.- Nie mówiliście, że planujecie przeprowadzkę.
- Właśnie z tym wiąże się kolejna nowina- powiedział szczerząc zęby i patrząc znacząco na swoją żonę.
Eva uśmiechnęła się od ucha do ucha i powiedziała:
- Kupiliśmy ogromny bunkier, w którym możemy ukryć się przed zemstą Sary Carbonero.

- A skoro o przeprowadzkach mowa- zagaił Fer.- Ja też planuję rozejrzeć się za domem w Madrycie.
Spojrzeliśmy na niego uważnie.
- Fer zdecydował się na zmianę klubu- wyjaśniła Olalla.
Na Chelsea Londyn. Z tej okazji dostał od Abramowicza bonus i może kupować hacjendy, gdzie mu się żywnie podoba.
[Boru, czy aŁtorka nie rozumie, że nie wystarczy, że piłkarz „zdecyduje się na zmianę klubu”, bo ten klub przede wszystkim musi wykazać zainteresowanie transferem?]


Czyli wygryzasz mnie z zespołu?- błaznował Cris.
Zwłaszcza, że gracie na różnych pozycjach? Zresztą – czy to ważne, w opku wszystko jest możliwe.

[Poznajemy miriady imion miriadów dzieci naszych gwiazdek]


- Co ty za głupoty opowiadasz mojej córce, co?
- Ja?- zdziwił się.- To Ikera ostatnio pytała co ma zrobić, żeby jej suczka miała małe- wypalił bez zastanowienia.
Biorąc pod uwagę, że sporą część trylogii zajmuje sutenerstwo, powyższe zdanie brzmi źle. Bardzo źle.

Schowałam telefon do torebki i opierając się o balustradę wciągnęłam głęboko rześkie, morskie powietrze. Rozejrzałam się dookoła. Hiszpania o tej porze roku była piękna. Najpiękniejsza. Pomyślałam o domu. Do Polski miałam lecieć zaraz po finale rozgrywek.
Nie wiemy, jakich – w końcu sport w sportowych opkach jest nieistotny.

Moje miejsce zajął Xavi i chyba właśnie prześcigał się z Torresem w konkursie kto zrobi z kogo większego idiotę, bo dosłownie wszyscy w promieniu kilku metrów wyli ze śmiechu. Popatrzyłam na te duże dzieci i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kochałam ich wszystkich bardzo, byli dla mnie jak jedna wielka i porządnie szurnięta rodzina.
O tym, że w reprezentacji nie wszyscy muszą się przyjaźnić, aŁtorka nawet przez sekundę nie pomyślała.

Cris popatrzył na mnie uważnie, jakby próbował odgadnąć moje myśli. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się promiennie. On także się uśmiechnął a potem omiótł wzrokiem towarzystwo. Panownie spojrzał w moją stronę i kiwnął głową. Wiedział.
Wiedział, że przez 65 rozdziałów aŁtorka nie nauczyła się korzystać z korekty w Wordzie.

od aŁtorki: Będzie mi strasznie ciężko pożegnać się z tym opowiadaniem, ale jestem z siebie bardzo dumna, że w końcu udało mi się doprowadzić je do jakiegoś sensownego zakończenia.
Jakiegoś - tu się zgodzę, ale czy sensownego...?

od aŁtorki:  Przez cały ten czas strasznie zżyłam się z moimi bohaterami. A Marta, no cóż, muszę przyznać, że stała się częścią mnie... 
Umówmy się – od pierwszego zdania było to twoje alter ego.

od aŁtorki: Więc jeszcze raz dziękuje wam bardzo za to, że byłyście ze mną, wspierałyście, a czasem nawet krytykowałyście (oczywiście była to krytyka konstruktywna).
Się wie!

od aŁtorki: No więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam wszystkiego dobrego i powiedzieć hasta luego:) 
Hasta la vista, baby.

Sezon na leszcza albo szatan z polskiej kadry, cz.2

|
Moi drodzy! Do Cristiano powrócimy, gdy tylko pojawi się potrzeba analizy rezerwowej, na razie powróćmy na moment w świat Kuby, Roberta, Niny i Problemów Psychicznych.
W tej części pojawi się znany i lubiany wątek Dariusza z "Trudnych spraw", dowiemy się, jaki Problem Psychiczny towarzyszy tak naprawdę Kubusiowi i pokibicujemy polskiej kadrze na najbardziej epickim meczu od czasów Wembley.
Indżojcie!





Analizują: Migelito, Tuśka



Ania Rusowicz siedziała na werandzie swojego domu w Wilanowie. Majowy weekend postanowiła spędzić na totalnym lenistwie, martwił ją tylko brak kontaktu z Niną. Przyjaciółka zostawiła jej nagranie na poczcie głosowej, że jest w jaskini lwa, ale jeszcze żyje.
Chwiiiila moment. Jeśli ja zostawiam komuś wiadomość na poczcie głosowej, to zakładam, że ta osoba oddzwoni, gdy już ją odsłucha. Nic dziwnego, że Nina milczała jak zaklęta, skoro jej kumpela nie raczyła odpowiedzieć - też bym uznała, że widocznie ma inne sprawy na głowie niż historie z życia zdziczałego piłkarza.
“Zbyt długo patrzysz, miła, na wyświetlacz...”

- Dowcipna.- mruknęła Rusowicz smarując zgrabne nogi kremem z oliwką.  
C’nie? Myślałby kto, Anna jest tu gwiazdą i to ona ma podtrzymywać kontakt? Phi!
[A tak bajdełejem - uważałabym na oliwkę, nogi się mogą nieco odzgrabnić].
[To jest opkowa gwiazda, jej nogi po oliwce nie rozrosną się, jeno wyszlachetnieją]
Przez Polskę przechodziły majowe fale upałów, wszyscy wybywali ze stolicy pod miasto, albo spędzali czas na piknikach i koncertach.  
A w wyżej wymienionych miejscach, jak powszechnie wiadomo, temperatura jest niższa o średnio 2 stopnie.
Jak już umierać z powodów upałów, to razem!
Piosenkarka postanowiła jednak nie zapełniać sobie grafiku na końcówkę tygodnia. Gdy emulsja wchłonęła się już wystarczająco, dziewczyna ułożyła się na leżaku łapiąc promienie słoneczne.
Ra i Helios pękają z dumy.
Cudowne ciepło, zapach kwiecia i [dzięcielina pała] drink odprężyły ją na tyle, że zapadła w błogą drzemkę.
Cały czas wylegując się w pełnym słońcu, tak? Kochana, chyba trzeba będzie na to nieco inną emulsję zastosować.

- Zawsze mi się podobałaś, wiem że to szalone ale gdy nie dzwonisz to cały płonę.- uśmiechnął się mężczyzna stojący w cieniu oleandra.
Wtf, man? Myślisz, że stalkerski podryw na polską wersję “Call me maybe” podziała na kogolwiek? A tym bardziej na Gwiazdę Muzyki (TM)?
Doceniam to, że absztyfikant zarymował. “Pan poeta, pan poeta...”
Anna ubrana w zwiewną białą tunikę pędziła do niego przez łąkę obsypaną stokrotkami, wianek z kwiecia zdobił jej skronie.
OK, we Śnie w Stylu Zosi z Pana Tadka (TM) może tak.
Ewentualnie w Stylu Dziewczyny z Piosenki Stanisława Staszewskiego Opartej Poniekąd na Innym Dziele Adamusa Mickieviciusa (TM).

Tajemniczy mężczyzna wyszedł z cienia i skierował kroki w jej stronę, gdy padła w jego ramiona, podniosła głowę i ujrzała jego twarz.
- Pocałuj mnie!- wykrzyknęła żarliwie…
Tzn. tak?
Ja bym zaryzykował żar w pieca hutniczego.
powiedziawszy to poczuła jak obrazek jej i kochanka powoli się rozmazuje. Otworzyła oczy i zobaczyła pochylającego się nad nią Marcina Wasilewskiego.
- Chciałabyś złociutka.- zachichotał.- Wiedziałem, że od zawsze na mnie lecisz.- zamrugał kokieteryjnie.
Dobrze, że w prawdziwym życiu to tak nie funkcjonuje, bo wstydziłabym się pokazywać rano rodzicom.
“No dobrze, Tusieńko a kiedy ślub z tym Gomezem?” :D
- Spadaj!- odepchnęła go i obrażona weszła na taras.- Czegoś chciał?- parsknęła.
- Zapytać gdzie jest moja kuzynka?- odpowiedział maszerując za nią.
Marcin, serio? Axel Witsel złamał ci przy okazji połączenia korowe czy jak? Z-A-D-Z-W-O-Ń D-O N-I-E-J.
Czy on musi wyglądać tak seksownie w tych opiętych jeansach i szarej koszulce? –zapytała w duchu [świętym?], ciesząc się, że nie zbłaźniła się jeszcze bardziej.
Luzik, bardziej niż Joanna Moro w Opolu skompromitować się nie można.
[Za często patrzysz, miła, na tyłeczek...]
- Nie mam pojęcia.- skłamała gładko.- Pojechała na jakieś szkolenie.
Ta, do Miecznikowskiego, szkolić się na baryton. Będzie potem występowała w duetach z Rusowicz.
- Ehe a ja jestem Cristiano Ronaldo.
Anka zakrztusiła się lemoniadą, mało nie wypluła płuc, ale Marcin uczynnie klepnął ją w plecy.
Czyli jak wyglądają Szalikowcy podczas lektury niektórych opek.
Z tym że w przypadku połowy naszego duetu zamiast lemoniady na biurka i stoły wkracza piwo. Dużo piw. A jak inaczej miałbym tak dobry humor podczas czytania tych farmazonów?
- Już lepiej?- pochylił się nad nią, z jego oczu zniknął bezczelny uśmieszek.
- Tak.- odpowiedziała słabo.- Muszę zadzwonić, zaczekasz?-zapytała.
- Nie, pojadę do wujka, może on wie gdzie zaginęła Nina.-powiedziawszy to zostawił Ankę samą ze swoimi przemyśleniami. Gdy tylko zniknął za furtką, uświadomił sobie, że za godzinę musi być na treningu i zamiast jechać do prezesa Serafińskiego, po prostu zadzwoni.


To opko powinno być o problemach neurologicznych Wasilewskiego, miałoby o wiele większy sens.
I już wiadomo, czemu Wasyl tak mocował się ze spodenkami, kompletnie, konkretnie.
- Halo, wujku gdzie jest Nina? Nie mogę się z nią skontaktować, podobno jest na szkoleniu?- wypalił prosto z mostu.
- Nina na szkoleniu, przyjedzie za dwa tygodnie.- Adam Serafiński poinformował Marcina.
- Ale dlaczego nie dzwoni? Odzywała się do ciebie wujku?-drążył temat Wasilewski.
Nie rozumiem, skąd u boChaterów tendencja rodem z porad z kobiecych magazynów (wiecie, tych w stylu “po pierwszej randce to on powinien zadzwonić” itp.) - jeśli nie wiesz, co się dzieje z bliską ci osobą, zadzwoń do niej, zamiast samemu czekać bezczynnie na telefon. To naprawdę jest tak proste, jak brzmi.
Może Nina jest w sieci na P i wszyscy mają do niej tak drogo, że boją się dzwonić w obawie przed batalionem zer na rachunku telefonicznym?
- Wiesz jaka jest Nina, kiedy skupia się na pracy nic innego ją nie interesuje. Jak zadzwoni powiem, że pytasz o nią i martwisz się.
Widzicie, nawet ojciec! Rozumiem, może nie chce jej przeszkadzać, ale chyba zakładamy, że się martwimy (ekhu, ekhu) o Ninę. Dzwońcie, do jasnej cholery, albo ja to zrobię.

Uważaj, sieć na P naprawdę się ceni.

- Wiem i dlatego, jeszcze nie zacząłem panikować. Wolałem się upewnić, bo Anka nabrała wody w usta.
- Znasz Anię, jest tak samo roztrzepana jak Nina. [A to ma do rzeczy tyle, że...?] [“Dwie psiapsiółeczki z opeczka, obie tak rozstrzepane...”]
- Chyba jej jednak nie znam.- mruknął do siebie Wasilewski.-Muszę kończyć, zadzwonię jak wrócę z treningu. – rozłączył się i rzucił telefon do torby. Coś mu w tym wszystkim nie pasowało.
Na trening szedł podminowany, a źródłem tego nie był wyjazd ukochanej kuzynki,ale ta przechera Anka Rusowicz.
Prędzej uwierzę w silne uszkodzenie kory mózgowej po złamaniu kości podudzia niż w to, że Wasilewski używa słowa “przechera”. I to odnośnie swojej przyszłej (obecnej?) Tró Loff.

Się rozbisurmanił lingwistycznie, huncwot!

Dwa pierwsze tygodnie pobytu Niny w Truskolasach upłynęły dość spokojnie.
Kuba pobił ją dotkliwie tylko trzykrotnie i jedynie raz wybiegł na ulicę, niszcząc wszystko dookoła i krzycząc “Błaszczu smash!”.
A redakcja Faktu przeniosła się do Truskolasów, by być na miejscu wydarzeń, które zapewnią gazecie pierdyliardy z nakładu.

Kuba wcześnie rano wyjeżdżał do Częstochowy i wracał późnym popołudniem, przez siedem dni zamienili kilka zdań.
Nina była zadowolona, że nie musi przebywać blisko Błaszczykowskiego, który cały czas dawał jej do zrozumienia, że jest tutaj średnio mile widziana.
Chwilunia. Czyli pani psycholog, która ma postawić kapitana reprezentacji na nogi, nie raczy nawet z nim przeprowadzić porządnej rozmowy, ba, nie wie, co się z nim dzieje w ciągu dnia poza tym, że jedzie do Częstochowy! Brawo, panie Miecznikowski, już lepiej prowadź pan programy rozrywkowe w TVP.
Mówią, że psychologowie potrzebują przede wszystkim pomocy z samymi sobą, ale może nie eskponujmy tego aż tak...

W piątkowe popołudnie Ola przyszła do Serafińskiej z nietypową propozycją.
ALERT! ALERT! PORN ALERT!
Szybka jesteś!

- Nina… umies piec ciastecka?- zapytała wtulając się w nogi dziewczyny.
Tak jest, moi państwo. Paskudnej stylizacji języka na pseudo-dziecięcy nie unikniemy.

- Myślę że umiem.- odpowiedziała
- A takie jak babcia Fela?
- Możemy spróbować czy takie same.
- Supel!- dziewczynka podreptała do szafki i [zawiązała kabel od czajnika w supeł] wytaszczyła pojemnik z mąką. Nina uśmiechnęła się i zakasała rękawy.
Godzinę  później wycinały w cieście gwiazdki i kwiatuszki, obie [tzn. ta gwiazdka i kwiatuszka] obsypane mąką. Pierwsza partia łakoci rumieniła się w piekarniku.
Obie dziewczyny zaśmiewały się śpiewając piosenki.
Paczcie państwo, jaka idylla! Aż można zapomnieć, że w okolicy przebywa jakiś piłkarz z problemami czy coś.
Piosenki? “Nic się nie stało, Polacy...”?

Błaszczykowski wszedł do domu zmordowany jak więzień na galerach. Rehabilitanci dali mu popalić, poza tym dzisiaj wyjątkowo bolała go głowa.
Dziwne, zawsze myślałam, że rehabilitacja ma przywrócić pacjenta do formy, a nie go dodatkowo umęczyć, ale widocznie moja matka ma złe podejście do swojej roboty.
Właśnie! Rehabilitant nie jest od jakiejś formy! Ma uświadamiać, że życie boli! :P

Już w przedpokoju poczuł zapach wanilii i czekolady, wiedziony pięknymi zapachami zaglądnął do kuchni. Widok jaki zastał postawił go w ciężkiej konsternacji.
A to co, frazeolotwórstwo?
Neologizmatyka. Ciężka jak konsternacja.

Nina cała w mące pochylała się nad chichoczącą Olą, ciemne loki opadły jej na ramiona.
Poczuł dziwne ciepło emanujące od środka, stałby tak długo przyglądając się temu rodzinnemu obrazkowi, gdyby mała nie zauważyła go i nie przybiegła na pulchnych nóżkach.
Ty, Nina, lepiej uważaj. Biorąc pod uwagę dziwny fetysz Błaszczykowskiego z mąką w roli głównej, wasze przyszłe życie erotyczne może się przedstawiać w... bardzo jednostajnych barwach.

Już sobie wyobrażam ich przyszłe zabawy łóżkowe:

- Uuuu! Jestem duchem!
- A ja jestem... yyy... eee.. uciapany mąką!

- Tatko!- wyciągnęła rączki. Błaszczykowski wziął córkę na ręce a ta bez chwili namysłu wpakowała mu w usta czekoladow-waniliowe ciastko.-Mas!
“Ta gospo... pani d... niań... psycholożka jest lepsza, niż myślałem! Uczy moje dziecko w wieku wczesnoprzedszkolnym tajników kulinarnych i w dodatku mała zaczęła dzięki niej mówić po hiszpańsku!” - myślał Kuba.

O mało się nie zakrztusił, ale widząc oczekiwanie na pochwałęw oczach córki, połknął posłusznie. Nina zachichotała, Kuba uśmiechnął się nieznacznie, ponad głowa córeczki. Przez chwilę miedzy dorosłymi nawiązała się nić porozumienia.
- Pyszzzzne- odpowiedział.
Zzzz! Ach, tak, to mój tróloffometr przeskoczył z zielonego pola na żółte. Nie chcecie wiedzieć, co się zacznie dziać, jak dojdą do czerwonego.
Co się będzie dziać? “Puenty, jak zwykle, STRASZNE”! Przepraszam, niedawno wróciłem z festiwalu im. Jacka Kaczmarskiego :)

- Ninka zlobiła!- mała wskazała na uwalaną mąka opiekunkę.-Podziękuj Nince.
No już, buzi-buzi i miejmy to za sobą.
Najlepiej od razu im pościelmy, załatwmy kapłana do sakramentu i zamykamy kram.

Nina spojrzała na Błszczykowskiego, uśmiech z jego twarzy zniknął jak zdmuchnięty.
- Dziękuję.- odpowiedział sucho.- Muszę iść wykąpać małą.
- Ja tutaj posprzątam. – odpowiedziała mu mechanicznie. Nastrój prysł jak bańka mydlana.
Zawsze tak jest. Najpierw jest fajnie, tu ciasteczka, tam śmichy-chichy, a potem przychodzi szara codzienność, gdzie trzeba sprzątać mieszkanie i myć tyłek krwi z twojej krwi.
I otrzepywać się z mąki. Wot, żyzń...

Kuba zabrał dziecko na górę a Nina, klnąc [na czym śwniat stnoi] w duchu zabrała się za sprzątanie mącznego pobojowiska.
- Naprzód! Bić, zabić psubratów! - wołał kilogram mąki żytniej, szykując pobratymców na atak na ziemniaczaną.
Tymczasem oddziały pszennej knuły, jak to partyzanci, za lodówką i czekały na sygnał do uderzenia.

Zaletą pobytu w Truskolasach było to, że spędzała czas z Olą i dobrze się wysypiała.
Sorry, że ja tak tylko jęczę i psuję zabawę, ale bejbe, nie masz czasem jakichś obowiązków?
#ZaHajsPZPNuBaluje
(Czyli ojcowski!)

Kuba długo nie mógł zasnąć.
Cały rok pielęgnował w sobie złość na wszystkie kobiety, szczególnie swoją niewierną małżonkę a tutaj kilka dni pobytu Niny i w jego umysł wtargnęły niewesołe myśli.
“No masz ci los, taki ładnie wyhodowany mizogin ma zginąć pod wpływem Tró Loff?”
Kudy mu tam do mizogina, zwykły Opkowy Foch.

[Nina schodzi w nocy po wodę, słyszy hałas w kuchni - okazuje się, że to nasz Zaprzysięgły Wróg Kobiet skaleczył się szklanką. Pragnę zauważyć, że ta też jest rodzaju żeńskiego. A może Curie-Skłodowska też?!].

- To potrwa tylko chwilkę nie ruszaj się.- zwróciła się do niego per ty.- Otworzyła szafkę z wodą utlenioną i plastrami. Polała ranę i zakleiła.
Błaszczu musiał faktycznie często robić krzywdę sobie lub innym, skoro ma całą szafkę z plastrami i wodą utlenioną. Zwykle ludziom wystarczy do tego apteczka.
Wiesz, piłkarz musi być przygotowany na wszystko, na przykład zęby Suareza...

- Gotowe.- odpowiedziała wyrównując plaster.
Błaszczykowski spojrzał na nią. Jego niebieskie oczy zajrzały w jej bursztynowe.
Uuu, oczna penetracja. Teraz już nie macie wyboru, romans wystartował.
Eye, eye, eye, to samo, co zawsze...

- Weź to po co przyszłaś i zostaw mnie samego.- odwrócił się.W Ninie zawrzała krew. Co za niewdzięczny bufon!
- A dziękuję to nie łaska [Nie, Bełchatowa]?- zakpiła
- Dziękuję.- odpowiedział nie odwracając się. – Idź już…
- Jak sobie wasza wysokość życzy!- powiedziawszy to odwróciła się i wyszła, czując się tak jakby Jakub Błaszczykowski wylał jej na głowę kubeł zimnej wody.
Oj no, taki z ciebie psycholog, a zamiast znaleźć chwilę na analizę jego patologicznego zachowania, to się fochasz. Za co na tych studiach przyznają dyplomy?
Albo nie, wolę nie wiedzieć.
Niektóre studentki zdają egzaminy wyłącznie ustnie.
W tym momencie pomyślałem, że Ewa, nasza najwierniejsza fanka, po przeczytaniu tego zdania wpadnie w stupor i zmiesza się strasznie, dlatego pozdrawiamy Ewę i przepraszam(y) za grubiaństwo.
Te studenki tylko poprawki zdają ustnie.

Z nastaniem weekendu do domu Błaszczykowskich zawitała ciotka Kuby, pani Jola, która miała przejąć obowiązki Niny na czas jej nieobecności.
Będzie prowadziła terapię czy piekła ciasteczka? Dobra, nie było pytania.
W obu tych rzeczach byłaby lepsza od panny “psycholog”.

Serafńska z samego rana spakowała podręczny bagaż i pojechała pksem do Częstochowy, skąd przesiadła się na bus do Katowic a stamtąd samolotem do Warszawy.
Kurde mol, PKP w tym kraju chyba na dobre przestało działać, skoro to taka wyprawa.
Jeśli ją stać... A poza tym dworzec w Katowicach został ładnie wyremontowany, może chciała zobaczyć?

Przez to zaoszczędziła sobie telepanie się autobusem do stolicy i stanie w korku ciągnącym się od Janek aż po samo centrum, jak to zazwyczaj w stolicy bywa.
Ktoś tutaj jeździł ósemką, hehe.

Na parkingu przed Okęciem wyczekiwał ją stęskniony ojciec.
Który nie opanował jeszcze rekcji czasowników.

- Nareszcie jesteś kochanie!- ucałował córkę w czoło, biorąc jej bagaż.- Stęskniliśmy się za tobą a Marcin szalał, ze ktoś cię uprowadził.
“Co prawda nikt z nas nie pomyślał, by po prostu do ciebie zadzwonić, ale porady z Cosmopolitana są głęboko zakorzenione w naszej rodzinie”.
“I zmień operatora, bo sieć na P wykończy finansowo Związek!”

- Tato to jest mission impossible ! Kwitnę tam już przeszło dwa tygodnie a Błaszczykowski zachowuje się jak uciśniony książę. On mnie nie toleruje, jak do cholery mam go nakłonić do powrotu?!
Prezes Serafiński spojrzał na swoją latorośl.
- Pakowałem w dziekanat grube tysiące na próżno - stwierdził.

- Skarbie już zapomniałaś, jak potrafiłaś namówić mnie na każdą  nawet najbardziej nierealną rzecz?Wierzę w twoje kompetencje, wyprowadziłaś kilku zawodników [w pole, z błędu czy na manowce?], byłaś skarbem w Chelsea chociaż to był tylko staż. Poradzisz sobie. Ja w ciebie wierzę!
Okej, ale w Chelsea jest Terry, on roztaczał swoją sympatię do kobiet również na innych zawodników i nie było problemów z mizoginią.
Przeciwnie wręcz.

Słowa ojca dodały młodej psycholog pewności siebie i odwagi.
- Tato robię to dla ciebie i dla córeczki Kuby.
I dla kadry. Dla 40 milionów Polaków. Dla wszystkich Niemców kibicujących Borussii. I dla tych kilku(nastu) kafli, które wpływają na Twoje konto za pieczenie ciastek z córką Kuby.
Dla ojczyzny ratowania wróci się przez morze!

To śliczne i rozkoszne dziecko,nie należy jej się życie z ojcem gburem, którego denerwuje istnienie kobiet.-fuknęła
O proszę, a jednak doszłaś do tego, gdzie leży problem (który, swoją drogą, nie wiadomo jakim cudem wpływa na zdolność Błaszczykowskiego do powrotu do treningów. Boi się, że babki będą na stadionie patrzeć?). Tylko czemu nic nie robisz, by go rozwiązać?
Już chcesz kończyć opko?! Show must go on!

[Jedziemy na mecza z Czarnogórą].

Spotkanie rozgrywało się dynamicznie, Polacy upokorzeni na Euro 2012 wzięli się za siebie i zaczęli atakować.
Bawili się piłką, kibice szaleli…Nikt nie mógł uwierzyć, że ten zespół niemal rok wcześniej, bał się swojego cienia na boisku.
A potem aŁtorka odkryła, że w reprezentacji Polski nie grają tacy piłkarze, jak Schweinsteiger, Ribery czy Lahm :P.
I że nie każdemu psu Lewandowski.

Robert Lewandowski wspomagany przez Ludo Obraniaka w dwudziestej minucie huknął potężnie na bramkę przeciwnika.
Tłum zafalował. Tomasz Zimoch w radiu zaryczał potężnie: -GOOOOOOOOOOOOOOL!!!!Robert Lewandowski…
Bzdura, to nie mógł być Zimoch. On by na pewno nie odpuścił kwiecistej metafory na temat zdobytej bramki, np. “zatrzepotała w siatce niczym sardynka złapana na kotorskim wybrzeżu”.
Może pomyliła z Jasiną? Ale jak można pomylić mistrza Tomasza z kimkolwiek?

Lewy szczęśliwy wyskoczył w powietrze by minutę później opaść na murawę, oczy błyszczały mu rządzą zwycięstwa.
Aaaa, to już wiemy, skąd w opkach tyle oczu - one po prostu rządzą tym światem!
Skoczył w powietrze i przez minutę lewitował? Może faktycznie Lewy jest wart tyle, ale mu dają na transfermarkt.de?

Po chwili piłka znowu była w grze. Stoper Marcin Wasilewski niczym dowódca husarii ciął „nieprzyjaciela’’.
To też nie Zimoch. AŁtorka się Szpakowskiego nasłuchała.

To jeszcze można leczyć!

Po spektakularnej bramce Lewandowskiego, przyszła pora na ulubieńca Polaków [z tego zdania ścieka ironia tłusta jak Grzegorz Lato], Damiena Perquisa najbardziej francuskiego Polaka.  Śmignął wysoko ponad obrońców Czarnogóry i głową strzelił drugiego gola.
Kiedy Polska ostatnio zagrała podobny mecz? Bo mnie się kojarzy jedynie ten z Portugalią w 2006.
Może jeszcze z Czechami w 2008? Faktycznie, latają po murawie (i nad nią) jak messerschmity.

Po przerwie Polacy wlecieli [sztuka latania według Fornalika?] naładowani nową energią, niczym gladiatorzy walczyli do samego końca, sędzia doliczył trzy minuty.
W Wasyla nagle wstąpił wielka siła, przeleciał prawie niezauważony, przez skołowanych obrońców Czarnogórskich i dołączył do stawki trzeciego gola.
Czyli to albo nie był Wasyl, tylko Lucio, albo Polska z jakiegoś powodu zaczęła grać futbol totalny. W wykonaniu jakiegokolwiek polskiego piłkarza skończyłoby się to fatalnie, także wiecie.
Wasyl jest bramkostrzelnym obrońcą, ale próba ofensywnego rajdu w jego wykonaniu szybko zostałaby zakazana przez ONZ.

Publika znowu zaryczała, Tomasz Zimoch rozdarł się jeszcze głośniej.
Na bora, czy publiczności rozdano słuchawki, żeby mogli słuchać Polskiego Radia, czy aŁtorka naprawdę uważa, że na stadionie słychać komentarz?

Kibice skandowali imię Wasyla. Nina podskoczyła na swoim siedzeniu a Anka ściskała kobietę stojącą obok.
Która się wyrywała i groziła sądem.
Bez przesady, Anię R. kochają wszyscy! Na pewno w tym, hehehe, uniwersum.

- Proszę Państwa, proszę państwa to niewiarygodne to cud nad Wisłą… Polacy lecą na Mundial, coś niewiarygodnego…
Czy ja wiem... Biorąc pod uwagę ostatnich parę lat, to faktycznie, ale za Engela i Janasa się udawało.

Po Euro 2012 każde celne podanie Murawskiego wydawałoby się cudem, a co dopiero awanse...

Wasyl polskim Ronaldo [nie ta pozycja na boisku, bejb. Chyba, że serio gramy futbol totalny, ale jeśli tak, to muszę iść się wyśmiać], co za szyk co za precyzja co za robot!!!!! – poetycko wykrzyknął Dariusz Szpakowski
Którego tak czy siak nie słychać na stadionie, więc po co o nim w ogóle wspomniamy?!
Zwłaszcza robot, patrząc na zakres i motorykę ruchów, hłehłe...

Nina z Anką czekały na rozpromienionych chłopaków w szatni.Gdy tylko weszli, Anka wypruła jak z procy i rzuciła się w ramiona Wasyla całując go w policzki. Wasyl oszołomiony dał się całować a koledzy śmiali się radośnie. Dudka stal z telefonem i wszystko nagrywał
“Koledzy z Levante mi nie uwierzą, że u nas baby mogą ot tak wchodzić sobie do szatni!”

Rozumiem, że polski Guardiola wziął przykład ze swojego mistrza z Gimbarcelony i pozwolił się panoszyć kobitom w szatni.

a Szczęsny i Boenisch nucili marsz Mendelsona.
Ta, ta, bo uwierzę, że akurat tym dwóm zależy na tworzeniu OTPs wśród współreprezentantów i kibicek.

Przynajmniej wiemy, w jakim języku Boenisch dogaduje się z kolegami z reprezentacji. Języku muzyki.

- Udało wam się!- Nina wyściskała go, zaraz jednak opanowała się bo Ludo Obraniak czaił się z aparatem.- Żadnych zdjęć!
Anka wyswobodziła Wasyla i kuzynka mogła mu pogratulować.
- To co??? – wykrzyknął rozpromieniony Eugen dla (dla kolegów Gienek musimy napierdalać*)Polanski – Idziemy to świętować….Ole ole ole ole…
- To my poczekamy na parkingu- Nina pociągnęła zarumienioną Ankę, która taksowała spojrzeniem Wasyla, od którego stoper spłonił się jak dziewica, co niezawodny Dudka dokumentował telefonem z niecodziennym komentarzem Przemka Tytonia**.
Ok, już wiemy, że aŁtorka zna kilka nazwisk piłkarzy z ówczesnej kadry. Tylko po co była ta cała scena?

*Zmarnować tak dobry Element Komiczny...
** na telefonie był niecodzienny komentarz Tytonia? Już prędzej CV do nowego klubu, w którym zacznie cokolwiek grać...

- Dajcie nam dwadzieścia minut drogie panie.- Lewy zniknął w łazience podśpiewując, za nim pobiegli koledzy drąc się jak gimnazjaliści.
Przynajmniej nazywamy rzeczy po imieniu.





Po meczu wesołe towarzystwo autobusem reprezentacji przeniosło się z pod Narodowego do [nad] [nazad] warszawskiego klubu Herenda [matko Borsko... słyszałem, że piłkarze chętnie spędzają noce w Inklawie].  Wnętrze klubu rozbrzmiewało dźwiękami rockowego zespołu.
Czyli ten zespół nawet grać nie musiał, tylko dźwięczał samym istnieniem? Kurczę, to są dopiero muzycy!

Umuzycznione chmury lewitującej plazmy, przyszłośc rynku.

Na środku sceny facet z długimi włosami wyśpiewywał mocne rockowe kawałki [ochłapy wręcz]. Damien Perquis porwał w tany swoją małżonkę Paulinę, oboje skakali pod sceną wywołując pisk fanek zespołu,które rozpoznały piłkarza. Darek Dudka włączył kamerkę przechadzając się po zakątkach Herendy, gdzie rozpierzchli się piłkarze.
Z kamerą wśród zwierząt, część dalsza. Swoją drogą, ci rozpierzchający się piłkarze jakoś tak ze świeżo wstawionymi do kurnika kurczakami mi się kojarzą, ale ja świeżo po praktykach jestem.

A potem sympatyczny piłkarz Dariusz wyśle swoje wideo do Faktów, Expressów i Pudelków, by otumanione przez media brukowe umysłu podziwiały wygibasy celebrytów. Jestem już pewien - w tym opku rząd dusz i ciał sprawuje konglomerat tabloidów. Strach żyć.

Anka porwała Wasyla w tłum a Gienek z Lewym, Niną i Tytoniem zasiedli na kanapie.
Robert objął Ninę ramieniem, a gdy spojrzała na niego uśmiechnął się rozbrajająco, akurat w tym momencie zza filaru wyleciał fotograf i cyknął im zdjęcie.
Niesamowita jest siła Imperat... przypadku.

Wysłannik premiera Donalda Kozaczkowskiego czuwa na stanowisku!

- Chłopaki nie kłóćcie się.- próbował uspokajać Przemek Tytoń. – Ja proponuję wypić zdrowie Niny!
Panowie wznieśli kieliszki w górę.
- No to siup!- Dudka złapał za szkło.
- Cztery baby osiem…- zaczął Ludo*, ale Lewandowski trzasnął go tak energicznie że zamiast do ust zleciało na koszulę.
- Dama tu jest ośle.
- Sam jesteś osioł.- Eugen poczuł się cokolwiek urażony.
AŁtorka chyba nigdy nie była z facetami w miejscu, w którym można pić alkohol - dyskusje między nimi stanowczo tak nie wyglądają.

Nie są przede wszystkim na poziomie stajni.

* Ciekawe, czy powiedziałby to po polsku... Byłbym bardzo zadowolony, gdyby tak było, wtedy wiedziałbym, że Ludo JEDNAK uczy się naszej mowy.

[Impreza trwa w najlepsze, po godzinie drugiej towarzystwo się zbiera - Lewy odprowadza Ninę pod same drzwi].

- No to dobranoc.- uśmiechnął się a w policzkach zrobiły mu się dołeczki.
- Dobranoc.- odpowiedziała Nina i zarumieniła się lekko. Lewy pochylił się i pocałował ją w policzek.
Gdy weszła do mieszkania czuła się uniesiona euforią po wieczorze i lekko zakłopotana pocałunkiem Roberta, był słodki.
A Lewy pewnie nadal stał przed drzwiami, czekając na subtelne zaproszenie.

(knock knock knock) Nina! (knock knock knock) Nina! (knock knock knock) Nina!

Po omacku przeszła z przedpokoju do sypialni.Jej oczom ukazał się wstrząsający widok.
Sąsiad z czwórki Mirosław Ziębicki.
- Hej skarbie.- uśmiechnął się nonszalancko, wyskakując z pościeli w różowych jedwabnych slipach w kwiaty wiśni.
Nie. Nie, po prostu nie. Ja wiem, że my się śmiejemy, że opkowe “Trudne sprawy”, ale zrzynanie z dariuszowego klasyka jest już smutne.

Ojej.
Przepraszam, dla zachowania równowagi psychicznej muszę sobie krzyknąć:
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA...

- Co ty tutaj robisz?- zapytała wychodząc z chwilowego osłupienia. Rozglądnęła się dookoła, zauważyła czarno- czerwone świece, butelkę ruskiego szampana i truskawki. Na stoliku dymiło kadzidełko o mdlącym zapachu wanilii i olejku różanego.
To najgorszy plagiat ever .

… AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA...

- Czekam na moją gejszę!- zbliżył się do niej a wtedy Nina wrzasnęła jak oparzona. Rzuciła się w stronę przedpokoju dopadając do drzwi. W tym momencie złapał ją w ramiona.
- Spadaj!- kopnęła go w kolano i pobiegła na klatkę. Wybiegł za nia w slipkach. Na szczęście Robert nie zdążył zejść na dół .
Mówiłam! He’s up all night to get lucky!

… AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA...

Usłyszawszy krzyk Niny a potem niezidentyfikowanego osobnika ruszył na górę. Spotkał się z Serafińską w połowie schodów, za nią leciał półgoły facet w różowych majtkach.
W Roberta wstąpiła furia, bez zastanowienia przyłożył sąsiadowi Niny twarz.
No  proszę, jak łatwo rozpoznał stalkera gwałciciela niedocenianego romantyka. Ja tam bym pomyślała, że to element gry wstępnej - no co, różne rzeczy ludzie robią we własnych sypialniach i nie tylko!

… AAAAAAAAAAAAAAAAAA! Uff, już koniec, Robert saved the night.
(przyłożył twarz sąsiadowi Niny? Gdybym spotkał romantycznego Slendermana w swojej wannie, też byłbym przerażony)

Byłby go zatłukł, gdyby nie Wasyl i taksówkarz, którzy usłyszeli krzyki i zaaferowanych sąsiadów.
A ten tam po co? Czekał, aż Robert mu zdradzi pikantne szczegóły z nocy z wasylową kuzynką?

Pewnie łypał na godność i bieliznę Ani, swojej Przyszłe i Jedynej Możliwej True Love.

Wasyl przytrzymał Lewego, a taksówkarz dzwonił po policję. Dwóch funkcjonariuszy przejęło obezwładnionego Ziębickiego i zawieźli na policję.
Akcja równie brawurowa, co w słynnej Scenie Na Dachu (a raczej jednej z kilku Scen).

What a funny story, Tuśka!

Nina złożyła doniesienie o włamaniu.
Włamaniu? A nie słyszała, że stalkerstwo też jest karane?
[A może to jej się podobało, haaa?]
[Stalking Slendermana?! Poza tym robimy z włamaniem i stalkingiem robimy klasyczny zbieg przestępstw i mamy koniec Trudnych Spraw. Na razie]

Tę noc spędziła u kuzyna, Lewy niechętnie wrócił do swojego mieszkania ale rano obiecał przyjechać i odwieść ją najpierw do jej mieszkania, potem na policję.
“Spróbuj zwinąć mundur, ja już mam przebranie złodzieja. No co, widziałem, że lubisz mały role-play!”

Odwieść do mieszkania = wodzić na pokuszenie poprzez przemysł budowlany

Następnego dnia,Nina obudziła się w kiepskim nastroju. Od razu zadzwoniła do ojca, Serafiński wściekł się okrutnie i przyjechał do mieszkania Wasyla. Córka długo tłumaczyła mu, że nic się nie stało i może z powrotem jechać do Truskolasów.
“Widzisz, tatku, umiem sobie radzić z mężczyznami niespełna rozumu! Co prawda potrzebuję do tego dwóch wysportowanych facetów i policji, ale to nie znaczy, że nie jestem zaradna!”

Dopiero teraz się o tym dowiedział? Nikt z Expressu nie napisał o nietypowej wizycie w mieszkaniu córki prezesa PZPN i nałożnicy Lewego?

Podróż nie trwała długo i około siedemnastej była już w Częstochowie, skąd przesiadła się na pks do Truskolasów. Na szczęście tym razem, nie podjechał saunobus ani relikt przeszłości a nowoczesny autobus.
Nowoczesny autobus na polskich dróżkach po polskich wioskach. Eheś.

Kierowca zagaił, że to wójt Truskolasów upomniał się o porządny transport dla mieszkańców wsi.a
Pierwsze primo - wójt nie dowodzi wsią, a gminą, ale na to możemy przymknąć oko.
Drugie primo - kim, na bora, jest wójt gminy Wręczyca Wielka, do której przynależą Truskolasy, że mu spełniają skryte marzenia? Ma więcej przywilejów niż sam burmistrz Kaczogrodu.

I burmistrz Gotham!
A może ten wójt ma znajomego w monopolistycznej firmie przewozowej, który poprosił go o załatwienie znośnego busika... Różne rzeczy się dzieją w samorządach.

Zaczęło się ściemniać, gdy dotarła na miejsce przeznaczenia,na szczęście torba nie była ciężka i mogła przespacerować się przez polną drogę, prowadzącą do domu pani Tyczyńskiej.
W innych warunkach wołałaby taxi czy od razu karocę?

Ekskluzywny powóz koński. Sprowadzany z krakowskiego Rynku.

Uszła już spory kawałek, mijając kapliczkę z repliką cudownego obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, gdy zza krzaków wyleciał przednią rosły mężczyzna w kominiarce.
Ech... Niech zgadnę, Pan Natrętny Sąsiad wyszedł po... nawet nie 48 godzinach i teleportował się na Śląsk?

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
(Tym razem Matka Boska spóźniła się z ochroną)

- Myślałaś, że zwiejesz mi na jakieś zadupie?- zapytał  się na nią powalając na ziemię.



Najgorsza. Policja. I. Prokuratura. Evah!

Twój gach Lewandowski ci nie pomoże!-powiedziawszy to chciał wycisnąć na jej ustach pocałunek [tak, jak się wybija monety?], ale Nina splunęła mu w twarz.
- Moja szkoła! - wykrzyknął zachwycony Novotny.

W Ziębickim zawrzała krew.
Nina widząc jego reakcję przesunęła minimalnie kolano i kopnęła go w kroczę.
Jaaasne, jasne, bo gwałciciel unieruchamia ofiarę tak, by miała jakikolwiek zakres ruchów. No chyba, że krocza to nie to samo, co krocze.

Kroczę, kroczę
do Truskolasów,
Pannę obracam,
Nie tracę czasu!

Napastnik zawył z bólu i złożył się jak scyzoryk.
Albo Nina ma kolana z adamantium, albo ja lepiej wiem od Dariusza (wiem, że miał inaczej na imię, ale czy to ważne?), jak się w teorii powinno gwałcić.
Tak, wiem, że to zabrzmiało creepy.
Bo miało :>

Sorry, ale z naszej dwójki to ja mam lepszą aparaturę do tego...
[A to już w ogóle paragraf i rumieniec na twarzy
Nie żałuję.]

Psycholog podczołgała się do swojej torebki, chcąc wyciągnąć telefon, Mirosław jednak był szybszy, jedną ręką obejmował swoje skarby, drugą złapał ją za nogę w kostce.
Czyli w jednej chwili niemal traci przytomność od epickiego kopa w jaja, a chwilę później w przebiegły sposób udaremnia wezwanie pomocy. Nie jestem facetem, ale to chyba tak nie działa.

NIE DZIAŁA. AŁA, AŁA.

- Już mi nie uciekniesz.- wysyczał

Kuba wyszedł na papierosa, chciał też popatrzeć na gwiazdy,bo nie wiedzieć czemu od dzieciństwa go uspokajały.
E, panie kapitan! A potem Kloppo musi tłumaczyć zmiany w 45. minucie kontuzjami!

Odpalił go i zaciągnął się dymem, obserwując granatowy atłas nieba, na którymś ktoś rozsypał migoczące diamenty.
Hmm, Kuba, obawiam się, że wziąłeś złego papierosa...

Możesz nam go pożyczyć, łatwiej będzie brnąć przez opko.

Przypomniały mu się zaręczyny gdy dał Anicie pierścionek swojej matki a ona skrzywiła się, ze wolałaby diament.
Bo była zła na wskroś, a Kubuś i tak ją kochoł

Najwidoczniej dym z papierosa oślepił Kubusia, wszak jak mógł nie zauważyć, że jego przyszła żona wcale nie kryła się z byciem przykrą zołzą.

Nieprzyjemne wspomnienia przerwał krzyk dochodzący z drogi.
Kuba rozpoznał w krzyczącej nianię Oli.
Oficjalnie psychologa kadry, ale nazywajmy rzeczy (i ludzi) po imieniu.

W końcu używanie określenia “psycholog” sugerowałoby, że Nina faktycznie zna się na tym fachu.

W pośpiechu zgasił papierosa i wybiegł za bramkę, kierując się w stronę przydrożnej kapliczki.
Ratunek “na prawdziwego katolika” - zamiast wezwać służby, biegnij się pomodlić.

Doceńmy, że chociaż pobiegł. Mimo połamanej w tysiącach miejsc miednicy.

Nina leżała w wysokiej trawie a na niej drab w masce [na kominiarkę jeszcze maskę zarzucił? Że też się nie podusi! I tak go rozpoznałam po jednym zdaniu]. W Kubie zawrzała furia,mitygowały [uhuhu, jak mądrze. Szkoda tylko, że niepoprawnie, bo zapewne chodziło o motywację. - A może chodziło o maltretowanie?] go także niedawne bolesne wspomnienia. Bez zastanowienia rzucił się na napastnika i zrzucił go z dziewczyny.
Aha, czyli nie zareagował na zasadzie “ktoś chce ją zgwałcić, muszę działać”, tylko “próby nawiązania kontaktu seksualnego na moich oczach przypominają mi zdradę małżonki - muszę działać!”. Jak się nad tym zastanowić, to jest to paskudne.

Genofobia pany! Mamy też sztamę z mizoginią!
(W średniowieczu było jakieś filozoficzno-religijnie zgromadzenie, którego członkowie nie mogli nawet patrzeć na kobiety, także nic mnie już nie zdziwi)

- Zostaw ją!- warknął i walnął Ziębickiego w twarz.Kominiarka zaczęła nasiąkać krwią broczącą z rozpitego nosa Mirosława.
- Hik! - czknął nos, otwierając czwartą butelkę Guinnessa, po czym zwrócił się do policzka. - A ty wiedziałeś, że lewe oko jedzie na wakacje nad zatokę czołową?
- Mam to w dupie - mruknął policzek i miał poniekąd rację.

Napastnik był chwilę ogłuszony, zaraz jednak rzucił się na Kubę popychając go na kapliczkę. Błaszczykowski upadając walnął głową w szybę, za którą wisiał obrazek matki Jezusa.
O tak! Matka Bor... Boska stanie po stronie sprawiedliwych jak w 1655, a Kuba odkupi winy niczym sam Kmicic!


Osunął się po postumencie tracąc na chwilę przytomność. W Serafińską nagle wstąpił nowa siła, złapała bagaż podręczny i z całej siły wyrżnęła Ziębickiego w głowę. A potem nie tracąc czasu, kopała go. W tym czasie Kubę ocuciły krzyki dziewczyny i jęki napastnika.
To najbardziej fantastyczna scena walki, jaką zdarzyło mi się przeczytać. I pod hasłem “fantastyczna” kryje się “tak wyssana z małego palca, że aż boli”.

Z opisu wychodzi na art. 157 KK. Już czekam na zdjęcia z procesu Niny.

Wstał i na chwiejnych nogach podszedł do niej.
- Nic ci nie jest?- zapytał odsuwając ją od jęczącego Ziębickiego.
Nina przestała atakować upokorzonego oprawcę i spojrzała na Jakub.
Chwilę wcześniej wystarczyło, żeby ją złapał za kostkę, żeby leżała bezbronna, a teraz atakuje go jak Czarna Wdowa. Czy każdy boChater tego opka po pewnym czasie zmienia się w postać Marvela?

Dzięki Bogu już wiemu, że takowym nie zostanie Dariu... to jest Ziębicki, który jest dupą wołową i zasłużenie idzie w opkowy niebyt.

Wydarzenia ostatniego weekendu przelały czarę goryczy i dziewczyna rozpłakała się. Kuba niewiele się namyślając przytulił ją,głaszcząc  uspokajająco po ciemnych lokach.
- Cii nie płacz już po wszystkim.- ponad jej głową zauważył patrol policyjny, który zapewne wezwali sąsiedzi.
Sąsiedzi widzą gwałty i po cichu wzywają policję? Czego by nie mówić o Polakach, to harmider by się zrobił nieziemski.

Bo w Truskolasach, pani, same nieśmiałe ludzie żyją.

Dwaj funkcjonariusze Rysiek i Zbyszek(koledzy Kuby z podstawówki o typowo wiejskich imionach, bo jakże inaczej) zakuli w kajdanki Ziębickiego i wywieźli na posterunek.
Ta, trzynasty. Chyba Rysiek ze Zbyszkiem z samej Częstochowy popitalali, bo na wsiach i w mniejszych miejscowościach nie ma czegoś takiego, jak “posterunek policji”.

Cicho, kapliczka Matki Boskiej potrafi sprawić nie takie cuda.

Sąsiadka zaproponowała pomoc [rychło w czas],ale Błaszczykowski myślał tylko o kruchej kobiecie, którą trzymał w ramionach.Pomimo swojego urazu dźwignął ją na ręce i łkającą zaniósł do domu.
Po czym odnowiła mu się kontuzja i musiał zakończyć karierę. The end.
Ale błagam, ta scena jest żałosna. Nina z Czarnej Wdowy nagle się znowu przepoczwarza w “kruchą istotkę” - kto w to uwierzy? AŁtorko, bądźże konsekwentna w kreowaniu postaci.

Że nie wspomnę o Błaszczu, który mimo trwającej rehabilitacji i braku pełnej sprawności dźwiga na luzie kilkadziesiąt kilo dziewczyny.

Nina wtuliła się w Błaszczykowskiego, chłonąc jego ciepło i spokój [bo była daleką kuzynką Nosferatu]. Łzy przestały lać się dopiero, gdy zaniósł ją do domu i delikatnie posadził na kanapie.
Spojrzeli na siebie i nie wiedzieli co powiedzieć.
- Jesteś ranny w głowę.- powiedziała drżąco, wstając i dotykając rany za uchem.
- Przeżyję… a ciebie coś boli?- zapytał
- Mam tylko kilka siniaków, ale twoje skaleczenie może nadawać się do szycia.
Wiecie, na psychologii kończyła kurs chirurgii, 4 punkty ECTS.

Albo jest wybitną uczennicą doktora Wilczura.

- Nic mi nie będzie mam głowę jak jaskiniowiec. [Nie bądź taki samokrytyczny...]
- Masz bardzo ładną głowę.- palnęła bez zastanowienia.
Uuu, jak komplementują sobie głowy, to ja już szykuję sukienkę na wesele!

Poczekaj, aż dojdą do bioderek, ależ to będzie festiwal miłości!

- Dziękuję. Chyba oboje powinniśmy się położyć.- powiedziawszy to zostawił ją samą, z natłokiem dziwnych myśli. Nie przejmowała się Ziębickim,który nie wywinie się od więzienia, ale uczuciami jakie wywoływał w niej Jakub Błaszczykowski.
Nie no, pewnie, co tam. Facet cię prześladuje, włamuje do mieszkania, próbuje zgwałcić, ale “calm down, he’s going to jail”, przecież ważniejsza jest Tró Loff.


“True love leaves no traces


If you and I are one”...
A nie, przepraszam, ta miłośc zostawiła Ninie kilka siniaków.

Poniedziałkowe bulwarówki rozpisywały się o nowej dziewczynieLewandowskiego, która w towarzystwie celebrytki i piosenkarki Anki Rusowicz,oraz panów z reprezentacji spędzała wieczór w jednym z warszawskich klubów.
Obowiązkowe nieporozumienie z tabloidami w roli głównej - check!

Rząd tabloidów opanował już całą Polskę i prze Tygrysami na Berlin!

Nina nie mogła zasnąć i kwadrans po szóstej była już w sklepie spożywczym,kupiła pieczywo i wędlinę z myślą zrobienia śniadania dla siebie, Kuby i małej.
Po drodze zagubiła się w Alei Zaplątanej Gramatyki.

Spacerowała przez opustoszałą jeszcze wieś, na podwórkachsłychać było odgłosy zwierząt gospodarskich.
Tia, przecież na wsiach krowy wypasa się na trawniku przed domem i śpi z kozami.

Meeee? (Cicho, Jadźka, analizę piszę tera!)

[Kuba jedzie z dzieckiem do Częstochowy, Nina w ramach czasu wolnego pichci i przegląda Pudelka]

- Nowa miłość? Dobre sobie.- czym prędzej wykręciła do Anki.
- Miałaś zadzwonić wczoraj!- piosenkarka krzyknęła dosłuchawki.- Wasilewski od rana zamęcza mnie pytaniami. Nawet twój ojciec sięzdenerwował, wiesz że wypuścili tego świra?
- Wiem. Był tutaj. Całe szczęście, Truskolasy PD działa lepiej niż Komenda Stołeczna i Scotland Yard! - odpowiedziała psycholog.- Wczoraj napadłmnie pod domem Kuby. Ale we dwóje poradziliśmy sobie z nim, choć chciał nam jeszcze pomóc Kapitan Ameryka i teraz na pewno sięnie wywinie. Dzwoniłam na policję, powiedziałam że nie znam tego typka.
Dwa rozdziały temu to był jej sąsiad, ale dobra, jazda co rano tą samą windą to jeszcze nie znajomość.

A raz w miednicę to nie romans.
Coś pomieszałem.

- Czyś ty oszalała? Ten koleś to psychopata, wiesz kto stoiza tym paparazzi? On! To szef superexpresu, czym tyś go zbajerowała?
Co? Gdzie? Kiedy? Jak? Mam uwierzyć, że szef SE (właściwie co to znaczy? Redaktor naczelny? Prezes wydawcy dziennika? Władca Mordoru?) nie ma lepszych rzeczy do roboty, tylko ugania się za świeżo upieczonymi psycholożkami? A w tym czasie mija mu kolejny hit na okładkę o ciuchach Mamy Madzi (TM).

W tym sezonie ubrania w czarno-białe, poziome pasy będą prezentowały się szalenie seksownie.

- Dobrze mamusiu.- odpowiedziała sarkastycznie Nina.- Gorzej,że zdjęcia moje i Roberta są we wszystkich bulwarówkach, mam nadzieję że Kubaich nie czyta. Z tego co wiem nie ma talewizora.
Talewizor - telewizor w kształcie talerza. I nie ma problemu, że oglądasz tv przy jedzeniu!

Kubaich - daleki krewny JB z Niemiec.

Pogadały jeszczcze kilka minut, potem Anka musiała lecieć dostudia a wieczorem na samolot do Barcelony, nagrywać nowy teledysk.
Taa, słodkie życie muzyka - rano nagrasz kawałek, wieczorem nakręcisz teledysk, a w nocy jeszcze imprezę zdążysz zaliczyć.

A użeranie się z ZAIKSEM i udziałem w chałturkach zostaw aniołkom.

Serafińskazadzwoniła jeszcze do ojca, który obiecał uruchomić swoje znajomości a nakoniec do Wasyla.
Znajomości się włącza, jak się naciśnie odpowiedni kręg gdzieś między łopatkami, ale Colin nigdy nie mógł zapamiętać, który, więc ich uruchamianie trochę trwało.

Ojciec uruchomi znajomości i Nina zostanie przekwalifikowana z psychologa w profesjonalną opiekunkę do dzieci! Czyli do pracy, w której cokolwiek potrafi.

Kuzyn musiał wracać do klubu w Belgii, było to Ninie na rękę,bo nieobecni przyjaciele nie wiedzieli kiedy jest  w Warszawie a kiedy jej nie ma.

Nie gadaj.

Kuba wrócił około godziny dwudziestej niosąc w rękach siatkiz logo supermarketu.
- A zakupy to gdzie?
- Myślałem, że reklamówki ci wystarczą! Ech, baby...
Poza tym nie wystarczy Ci logo? Co z Ciebie za WAG?

- Zrobiłam lasagnę.- odpowiedziała
- Miło z twojej strony, ale miałaś dzisiaj odpoczywać.Wczoraj miałaś ciężki dzień.- wyciągnął z lodówki dwa piwa i podał  jedno dziewczynie.
- Jestem twarda.
Nie, aŁtorko, po prostu nie. Nawet najtwardsza kobieta doświadczająca chociażby próby przemocy na tle seksualnym nie zachowuje się w ten sposób. Facet pokazuje, że jest dla niego zerem i służy tylko do przerżnięcia, jak bardzo trzeba by mieć nasrane we łbie, by to olać?
Przepraszam, ale to mnie wkurza. Tyle się teraz mówi, że żyjemy w kulturze gwałtu i takie podejście do sprawy tylko mnie w tym utwierdza.

Podpisuję się pod każdym słowem. Zresztą sami pamiętacie, jak reagowałem na Novotnego w słynnym już opku o lazurowych oczętach.

- Widziałem.- kąciki jego ust uniosły się nieznacznie. –Dałaś popalić temu typkowi. Policjanci byli pod wrażeniem, że tak świetniesobie poradziłaś.
Aż sami oddali odznaki i postanowili zająć się zbieraniem malin.

I olali zupełnie przekroczenie granic obrony koniecznej, bo hej! Maliny.

- Uważają, że kobieta nie potrafi się obronić? Ty też masztakie jaskiniowe poglądy?- zapytała
Nie, kochana, jeśli ktoś tu ma “jaskiniowe poglądy”, to aŁtorka, która cię powołała do życia.

- Jak wdałem się z nim w bójkę, to leżałaś w trawie, ale jaksię ocknąłem poradziłaś sobie świetnie.
Ile może dać dopasowany czarny strój...
I ukonczony kurs Sissy Fight w ramach seminarium na studiach.

- Uznam to za komplement.- odpowiedziała ubawiona spoglądającna Błaszczykowskiego, który rozsiadł się na krześle z rozpiętą koszulą.
Krzesłu było tego dnia wyjątkowo gorąco.
Elektryczne rozgrzewają się do kilku tysięcy stopni, także...

[Szamando lasagni, Nina wyjawia, że parę lat mieszkała w Mediolanie - chyba jako mały smark, bo ponoć studiowała w Anglii, ale co ja tam wiem]

- A ty byłeś kiedyś we Włoszech?
- Grałem tam kilka razy ale na wycieczce nigdy. Jestem…toznaczy byłem
bardzo zajętym człowiekiem.
- A teraz już nie jesteś?- drążyła temat.
Oczy Kuby posmutniały, gdzieś w głębi tęsknił za piłką, zareprezentacją i kolegami z klubu.
I polskim komentatorom jakoś tak smutniej było wspominać, że w Borussii Dortmund gra tylko dwóch Polaków.

Sergiusz ronił samotną łzę... przepraszam, dołaczyła doń łza Wojciecha Jagody.

- Na pewno wiesz, co wydarzyło się w moim życiu nie mamzamiaru kurtuazyjnie udawać, że nic się nie stało.- powiedział urażony.
- [Też mi kurtuazja, prędzej histeria...] [Nie dramatyzuj, nie ciebie pierwszego i nie ostatniego żona zdradziła. Weź się w garść i wracaj do treningów. Znajdziesz sobie lepszą, pamiętaj, żeby omijać szerokim łukiem opiekunki do dzieci]. Nie mam zamiaru udawać, twoja babcia wdrożyła mnie w pewnesprawy, poza tym tak jak mówiłeś jesteś osobą medialną. A ja nie jestem tutajżeby cię osądzać i pouczać. [Powinnam wyciągnąć cię z depresji, w końcu za to mi płacą, ale zamiast tego...] Opiekuję się twoją córką. A teraz wybacz pójdę nagórę, bardzo boli mnie głowa
- Wyśpij się- odpowiedziałwkładając naczynia do zmywarki. – Dobrych snów…- dodał pod nosem.
Ta dziewczyna intrygowała go. Kim była? I dlaczego nie miałochoty jej zamordować jak większość młodych kobiet?
Dobra, to nie tylko moje wrażenie - Błaszczykowski POWINIEN spędzać teraz urocze wakacje w zakładzie zamkniętym z Miecznikowskim jako terapeutą.

Ta dziewczyna (ta dziewczyna!) wszystkich dziwi, także mnie
Ta blondyna (ta blondyna!) - nasłał ją PZPN...

Kiedyś byłem zakochany, ale gdy zdradziła mnie,
Nienawidzę wszelkich wagin i na widok kobiet drżę
Złamań w organiźnie w bród,
jeszcze żyję - jakiś cud?!
A ona tutaj jest... Ona jeszcze tutaj jest...

Po co ona tutaj jest?!



I tym uroczym akcentem kończymy dzisiejszą część analizy.