1.Ines. Ma 21 lat. (…) Prowadzi ułożone życie, na które składa się głównie nauka oraz rodzina, gdy nagle jej życiowy spokój niszczy zajście w restauracji.
Kelner oblewa ją sokiem, co wywraca życie boChaterki do góry nogami.
Odcinek 1: Wspomnienia.
6 lat później....
Zdaje mi się, że coś przegapiłam. I nie była to nadprogramowa kropka.
Z moich rozmyśleń o studiach wyrwał mnie dźwięk mojej komórki, zerwałam się z nóg i pobiegłam do mojej sypialni.
Nie biegałam nigdy bez nóg, ale mam nadzieję, że ona czyniła to na swoich rękach, a nie na nieco wrażliwszych częściach swojego ciała...
-Słucham?
-....
O nie, znowu on? Czy Voldemort nie jest wystarczająco zajęty tępieniem mugoli i przejmowaniem władzy nad światem, by dzwonić po boChaterkach opek? I dlaczego, do licha ciężkiego, ciągle nadaje Morsem?
-Tak mamo wiem, jutro są imieniny Davida. Będę u was na pewno.
M...mamo?
-...
-Nie zapomnę.
-...
-Dobrze.
-...
-Tak!
-...
-Wiem o 18 !
-...
-Pa!
... ... ... („Załóż czapkę, córciu, bo dziś okropny ziąb!”)
Moja kochana mama przypominała mi o jutrzejszych imieninach mojego również kochającego braciszka.
Mama Voldemort (nie, też nie chcę wiedzieć), a kochający braciszek to kto? Bellatriks?
Po 3 latach, czyli w wieku 13 lat zaczęłam chodzi z Michaelem, to dopiero było... wielka miłość. Jednak uświadomiłam sobie, że był moim pierwszym chłopakiem......
Zawsze myślała, że przed Michaelem miała kilkunastu innych, ale okazało się, że to tylko bohaterowie jej mokrych snów. Pragnę też zwrócić uwagę na sześciokropek (SS!).
Usnęłam przy własnych wspomnieniach, czyli moje życie jak do tej pory musiało być dość nudne.
Jeśli tak nudne, jak to opowiadanie, to szczerze współczuję.
Co w tym dziwnego, że nigdy więcej nie zwróciłam uwagi na żadnego innego chłopaka? Śnił mi się on i całe moje dotychczasowe życie.
I paru dodatkowych wyimaginowanych partnerów.
Rano, gdy wstałam przemyślałam całą sprawę i postanowiłam obrócić wszystko do góry nogami, o tak !
*pokazuje jak*
Ubrałam się i odświeżyłam.
F5.
Przy okazji przekąsiłam jakieś tosty i wyruszyłam po prezent dla mojego starszego braciszka. Co by mu tu kupić tak na odmianę swojego życia i zmienić moje upodobania co do kupna prezentów.
Że co?
Rozglądałam się w okół siebie, ale jedyne co widziałam to
„...słowniki ortograficzne. Uciekłam w popłochu”.
-Cześć kochany braciszku mam takie pytanie co robisz za 3 dni ?
-...
O, Bella też opanowała wężomowę. Czy oni mają jakieś rodzinne upodobanie do nadawania Morsem?
Rozłączyłam się po czym pognałam biegiem do sklepu.
-Dzień dobry, czy są jeszcze bilety na mecz?
-Dzień dobry. Tak są, ale ma pani szczęście bo już ich niewiele.
-W takim razie poproszę 2 !
-Proszę.
-Dziękuję. Do widzenia.
-Do widzenia.
Coś mi mówi, że wiem, skąd aŁtoreczka brała natchnienie do stworzenia tak porywającego dialogu.
Tak bilety są, ale jeszcze muszę zaopatrzyć się w jakąś koszulkę, no i szalik.
Na mnie nie patrz.
Kupiłam jeszcze jakieś małe pudełeczko, gdy byłam już w domu włożyłam w niej bilety i zawiązałam wstążką.
To było pudełeczko czy może pudeleczka?
Była godzina 14, tak więc wzięłam prysznic, umalowałam, ładnie uczesałam, zjadłam coś, ubrałam najlepsze ciuchy. Byłam godzina 17:20 !
Jedno zdanie, tysiące cudów: opis czynności (niezbędny w każdym opku), które zajęły przeszło trzy godziny, a normalnemu człowiekowi zajęłyby góra półtorej; ubieranie ciuchów, bycie godziną. Łał. Nowy rekord.
Z mojego rodzinnego domu na przywitanie wybiegła moja mama:
-Córeczko! Jak dobrze Cie widzieć. - podbiegła i od razu mnie przytuliła.
Jaki przytulaśny się ten Voldi zrobił.
Weszłyśmy do domu, nie obyłoby się bez gorącego przywitania mojego brata.
Faktycznie, świat stanął na głowie. Ałtorka nie rzuca słów na wiatr.
-No to Wszystkiego Najlepszego, zdrowia i żebyś tam sobie kogoś znalazł.
Do ćwiczenia Cruciatusa.
-W takim razie musisz iść ze mną na ten mecz. Będzie tam: Villa, Torres, Ronaldo i Ci wszyscy sławni piłkarze! - Oszalał.
Bo Villa, Torres i Ronaldo to bardzo mało słynni podawacze piłek.
-Nie poznaje Cie siostra. - wydukał.
I kto to mówi.
-Dzieci? Kiedy w końcu tak kobieta zrozumie, że jesteśmy już dorośli? - Winiłam ją za rozwód rodziców, bo okazało się, że ma innego faceta na boku.
Nie dość, że sam urodził dziecko, to jeszcze znalazł sobie faceta na boku. Tom, Tom, mogę wiedzieć, co ty robisz?
Co tam u Ciebie?
-Studia, dom, studia, dom, studia, dom
Hej, Mr. DJ, zacięła ci się płyta!
albo odwiedziny brata, mamy czy też taty.
Aha, czyli nawet boChaterka ma wątpliwości, czy Voldi jest matką, czy ojcem! Całe szczęście, bo już myślałam, że zmienił płeć, dorobił sobie biust, zoperował nos...
Wyszłam stąd około północy, położyłam się spać i od razu usnęłam, gdy rano wstałam wzięłam prysznic i coś przekąsiłam
Usnęła, gdy rano wstała... Dobra, poszukiwanie złotego runa jest mniej męczące od szukania sensu w opku.
Bramkarz:
Iker Casillas - kapitan.
(...)
Obrońcy:
Sergio Ramos - 15
(...)
Pomocnicy:
Xavi - 8
...
Cesc Fabregas - 10
...
Xabi Alonso - 14
(...)
Napastnicy:
David Villa - 7
Fernando Torres - 9
Te liczby to współczynnik zajebistości. Oblicza się go, wyciągając pierwiastek czwartego stopnia z iloczynu ilości sesji dla GQ i liczby zakochanych po uszy fanek. Stopień „kapitan” dodaje do zajebistości +15.
Ci też nie są źli, ale największą uwagę przykuł niejaki Cristiano Ronaldo, ładny i mam wrażenie, ze gdzieś go widziałam.
W reklamie Castrola.
W tym momencie spojrzałam na biurko, gdzie leżały gazety, a największa uwagę przykuł artykuł z pierwszej strony.
,,Cristiano Ronaldo ma nową dziewczynę!!
Oto, czym żyją ludzie w calutkiej Hiszpanii. Kryzys-sryzys.
dalej nie czytałam tyle mi wystarczyło aby dowiedzieć się skąd znam. Z GAZET.
NIE GADAJ.
Jest jednym z głównych bohaterów sportowych dodatków. Dowiedziałam się przeglądając większą stertę moich gazet.
Z tej mniejszej natomiast dowiedziała się, że bywa też bohaterem sportowych fanfików.
Wyszłam z domu na jakiś obiad, bo byłam straszliwie głodna, a nic nie miałam do jedzenia. Weszłam do najbliższej restauracji i coś zamówiłam.
Oho, zaczyna się zmienianie życia.
-Ale ja Ci nic nie obiecywałem ! - krzyczał mężczyzna.
-Nic? A te kwiaty, to wszystko ? - mówiła dziewczyna.
„Mieliśmy wspólnie otworzyć kwiaciarnię, w której Tommy Wiseau mógłby kręcić swoje undergroundowe ambitne produkcje!”
-Cześć ? Kochanie ?! - powiedziałam z dość dużym zaskoczeniem, a że lubię podsłuchiwać rozmowy tak to wiedziałam o co chodzi. Zaczął robić śmieszną mimikę twarzy w moim kierunku.
Po czym rozpoczął wykonywanie zabawnej koordynacji ruchowej.
Wstałam, on mnie przytulił, a ona wybiegła z płaczem stamtąd.
Zaraz zrobię to samo, co „ona”.
-Tak dziękuje za pomoc yyyy kochanie. - Wysunął na przód swoje równiutkie i bielusie ząbki.
Cristiano potrafi ruszać zębami w poziomie? Nawet gady tak nie potrafią!
Wybacz, ale nie znam Twojego imienia, więc nie mogę jedynie powiedzieć, że bez takich określeń proszę kolego. - pił właśnie wodę, a po moich słowach jakby się zakrztusił.
Po czym zakrztusił się już naprawdę. Ze śmiechu.
-Piłka nożna?
-Nienawidzę !!!
-Nic, a nic?
Nienawidzi po trochu.
-Yyyyyy... moje imię ?
-Tak.
- A więc ... eee - spojrzał na plakietkę kelnera, który stał nieopodal. - Mateo... Tak! Mateo mam na imię.
Kelner też jest, teraz czekam na sok.
-Nieeee, z koleżanka bo idziemy do klubu. Takie małe zmiany w życiu.
„Regularny clubbing wpisałam na listę swoich postanowień noworocznych”.
Szybko pobiegłam do domu. Prysznic, makijaż i jakieś ładne ubranie
Ależ to upraszczanie postępuje! Następnym razem aŁtorka opisze to tylko skrótowcem: PMU.
Ubrałam się i wyrobiłam an równą 18:50
Nie, nie, źle! Przyimkiem do opisywania godzin jest „um”!
-Co Ty gadasz! Niedługo to będę musiała szczene zbierać z podłogi tak mnie zadziwiasz
Nie wiem, jak Wy reagujecie na zaskakujące sytuacje, ale ja jeszcze nigdy nie zbierałam szczennych suk z podłogi. Chyba muszę zacząć.
Ciemna karnacja, czekoladowe oczy, ten uśmiech i te włosy.
Oraz tamte poruszające się z poziomie zęby.
Tymczasem w domu prywatnym...
*parsk* Zatem poprzednio akcja toczyła się w domu publi... nieprywatnym?
-No w restauracji... Byłem takiej jednej powiedzieć, że to koniec, a ta się rzucać zaczęła, szm*ta.
Albo nawet śc*era!
Podbijam i myślę
„A jak zdobywam, to już nie mogę”.
A ta człowieku zielona, pyta się mnie jak mam na imię, ja takie oczy to mówię jakiś Mateo.
Tłumacza! Królestwo za tłumacza! Help!
Patrzę, a on wstaje i podchodzi do nas.
-Witam panie. - Zaczął swoją gadkę.
„Mama aktualnie jest zajęta rozszczepianiem duszy, coś przekazać?”
-Nie Ines, to jest nasz główny napastnik w piłkę nożną. Musisz wybaczyć, ale koleżanka totalnie się tym nie interesuje.
Nie bawi jej kompletnie napadanie na piłkę nożną. Zupełnie jej nie rozumiem.
-Bywa...- powiedziałam i przy okazji poznałam jakiegoś Davida i kogoś tam jeszcze.
Dziękujemy za fantastyczną kreację świata przedstawionego.
Wstałam i odprawiłam ranny rytuał. Tak, tzn. mycie, śniadanko i w ogóle.
PMU! I Ś!
Przy okazji napisałam Torresowi sms-a ,,Powodzenia jutro.'', a on już zorientował się kim jestem odpisując ,,A witam piękną nieznajomą z klubu :) '', ciekawe....
Zaiste. Chyba ktoś zminimalizował Torresowi mózg to rozmiarów tej dodatkowej kropki na końcu zdania.
Włożyłam telefon do kieszeni, ponieważ stałam przed restauracją, weszłam, a on już tam był.
Teleportujący się telefon!
Poszłam więc do stolika, a on kulturalnie odsunął mi krzesło. Zamówiliśmy sobie jedzenie.
Telefon poprosił o mikroprocesory w polewie kadmowej.
Wróciłam do domu i przy okazji zadzwoniłam do mojej przyjaciółki... opowiedziałam jej wszystko. Jedyne co fajnego powiedziała to ''Ale masz farta''.
Reszta była stanowczo zbyt mało fajna, by wspominać o niej w opku.
Weszliśmy w końcu, gdy usiedliśmy na miejscach było akurat odśpiewanie hymnów i powiedzenie nazwisk piłkarzy.
Są różne powiedzenia z nazwiskami piłkarzy. Jako pierwszy lepszy przykład podam: „A niech to Klose kopnie!”
Na tym boisku między nimi to toczyła się jakaś wojna. Faceci...
-Biegnie Torres z piłką. Minął jednego obrońce, drugiego... strzela iiii GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLL!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! 1:0 dla Hiszpanii !!!!
No i dlaczego podleciał od razu koło miejsca, gdzie ja siedzę... Dobra to się uśmiechnęłam...
Czy tylko ja nie zrozumiałam?
Powiedziałam bratu, żeby jechał sam bo się z kimś umówiłam... był dość zdziwiony, ponieważ nigdy nie umawiałam się z nikim, no cóż pora coś zmienić.
Umawianie się na randki to już drugie z postanowień noworocznych. Żebym ja tak realizowała swoje!
Czekałam na Mat... Ronaldo
Przybysza z Matplanety.
Chciałem żebyś mnie polubiła jako normalnego faceta, a nie tego babiarza kobiet o którym tyle kłamią media...
Też nie lubię babiarzy kobiet, natomiast babiarze mężczyzn to całkiem równe chłopy.
Usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Był to sms od nie byle kogo ... od Torresa... Zadedykował mi tą bramkę i chce się jutro spotkać... niech będzie.
Zadedykował, bo wyczuł Mary Sue i chce się podlizać.
Gadaliśmy, gadaliśmy, a czas płynął.
Wy tu gadu, gadu, a czas jako jedyny dba o formę. Pewnie też realizuje postanowienia.
Poszłam do domu, walnęłam na łóżko i usnęłam.
Bo akcja musi być wartka.
Jechałam gdzieś, byłam w samochodzie, a dokładniej na jego tylnych siedzeniach. Kierowcą był ktoś kogo poznałam dokładnie, ale nie widziałam twarzy... same ciało.
-Co się dzieje? Dokąd jedziemy ? - pytałam z niecierpliwością, chociaż w mojej głowie huczało.
Powiedziałabym, że zapiła, ale ostatnią jej czynnością było uśnięcie, więc…
-Daleko... nie chce żeby jakiś inny facet był z Tobą, zostawiłem Cie kiedyś, ale teraz nie popełnię takiego błędu. Uciekniesz ze mną.
-Michael! Proszę Cie nie rób tego wypuść mnie...
-Nie. - zaczęłam ruszać kierownicą, a przed sobą zobaczyłam ciężarówkę, która jechała prosto na nas
Naprawdę nie nadążam za tokiem, ekhm, myślenia aŁtorki.
Wypadek było to mocne zderzenie
A amputacja to głębokie skaleczenie.
gdy nagle..... obudziłam się leżąc na własnej podłodze. Wstałam szybko, jednak wszystko mnie bolało.
Pewnie palce od nadmiernego wciskania klawisza z kropką.
Spojrzałam na zegarek było już południe, a przy okazji 1 nieodebrana wiadomość od Michael-a ,,Czy możemy się spotkać?''. To był tylko sen, on Ci nie zrobi.
...dziecka. Btw, wiadomość na zegarku! Czad!
-Halo ?
-...
-Cześć Fernando!
ON TEŻ?!
-Przykro mi, ale już jestem umówiona.
-....
Służę tłumaczeniem: „Dosięgnie cię gniew Dziedzica Slytherina”. Nie musicie dziękować.
-Między mną, a nim ? Wiesz rozmawiałam z nim 3 razy, ale wątpię żeby z tego coś było, ponieważ ma złe zdanie.
Jeśli ktoś tu ma „złe zdanie”, to obawiam się, że jest to jednak aŁtoreczka.
-Jutro jest bal dla piłkarzy ?
-....
-I mam Ci towarzyszyć ?
-...
-Bardzo chętnie.
Nie, źle go zrozumiałaś! Nie „bal dla piłkarzy”, a „walmy w murarzy”! Voldi zarządził eksterminację budowlańców.
A i nie próbuj namawiać mojej matki, żeby mnie przekonywała... bo jej zdanie się najmniej liczy. Cześć!
Co tam Czarny Pan w porównaniu z potęgą Maryś.
-Taak.. Dzwoo... Dzwoooniiiiiłaaam dooo nniiiiegggoo. Przyje... przyjechał... iii zerwał. - rozryczała mi się w ramionach.
Więzadła krzyżowe.
Wróciłam do domu przy okazji zadzwoniłam do barat żeby przyjechał bo chciałam pogadać.
Barat to słynna arabska psycholożka.
Rano obudził mnie budzik. Tak więc codziennie śniadanko, prysznic i takie tam.
*ziew* Niesamowite...
Stwierdziłam przy okazji, że chce zakończyć znajomość z Ronaldo. On nie jest dla mnie.
Jest zbyt mało trulowerski. I nie szprecha w mowie węży.
Szukałyśmy dłuuuugo czegoś odpowiedniego na ten wieczór, a Dominica nawet zaczęła się uśmiechać. W końcu jest ! Idealna. Skromna, a z drugiej strony bardzo kobieca.
Nareszcie znalazła idealną Dominikę w sam raz dla siebie.
Więc pod prysznic i jakoś ulokować swoje włosy, a także pokolorować twarz.
Kredkami świecowymi.
Przybyliśmy na miejsce ilu tam było piłkarzy... podobno, nie znam się.
W rzeczywistości to byli murarze. Fernando zastawił na nich pułapkę.
Siedzieliśmy obok siebie ciągle posyłając sobie uśmiechy.
Przez maila.
-Co Ty tu robisz z tym, z tym.... Torresem.
A może Buffonem? Skoro już przy piłkarskich powiedzonkach jesteśmy.
-Jestem z nim na imprezie ?
-Ale dlaczego z nim ?!
-Cristiano posłuchaj... musimy sobie coś wyjaśnić...
„Moja matka chce wymordować pracowników budowlanych, a Torres jej pomaga. To nic osobistego”.
koniec naszej znajomości ... naprawdę nie jesteś odpowiednim znajomym dla mnie... prowadzisz zbyt chaotyczne życie...
„I nie potrafisz sumiennie wypełnić swoich postanowień noworocznych”.
-Możesz powtórzyć? - powiedział zaniepokojony mężczyzna.
W twym życiu panuje chaos, nie potrafisz połączyć się w jedno z Wszechświatem i doświadczyć Harmonii, brak ci umiejętności oczyszczenia umysłu i wstąpienia na wyższy Stan Świadomości. Załapałeś?
On Ci kazał, prawda?
-Co? Jaki on ?
-No ten cały.. Torres. Ja mu pokażę. - w tym momencie splunął na ziemie.
„Nikt nie będzie podważał kompetencji mistrza zen” - rzucił bojowniczo, po czym jął intensywnie medytować.
-To jest moja decyzja i nikogo innego. - Powiedziałam, złapałam Torresa za rękę i wyszliśmy stamtąd. Wszyscy patrzyli ze zdziwieniem.
Na podłodze zaczęło się szczenić parę suk.
-No co Ty taki Cristiano, że laska Cie odrzuciła to od razu taki przybity ? - mówił już lekko nawalony Nani.
„Nawalony Nani” - tego Nani nawet na trzeźwo by nie wymówił.
-Laska.... nie byle jaka... laska. Ona jest piękna, miła, dowcipna, a najważniejsze że nie leci na moją sławę i kasę.
-Ale ona w ogóle na Ciebie nie leci. - zaśmiał się Nani.
*badum tss!*
-Nie. Kończę z tym wszystkim... Zero imprez, panienek, balowania, picia.
-Co Ty pier**lisz ?! - zapytał totalnie zdziwiony Nani.
Nowy Rok – nowa ty.
Naszą rozmowę przerwał telefon... Była to moja mama. Czego ona chce...
-Słuuuucham ?!
-....
-Co ?!
-...
-Ale jak to ?! - w tym momencie łzy napłynęły mi do oczu.
- Znowu odrzucili moją kandydaturę na stanowisko drugiego przydupasa woźnego w Hogwarcie? - chlipała boChaterka. - To jawna dyskryminacja na tle genealogicznym!
Mój ojciec... miał wypadek,
Ach, czyli znalazł się tatuś. Nie jestem pewna, czy chcę go poznać.
Mój ojciec - zagorzały fan piłki nożnej. Bardzo rzadko się z nim widywałam przez te 6 lat. Wiem tyle, że uwielbia Portugalię... w końcu tam się urodził.
*wyobraża sobie Voldemorta na wakacjach romansującego z jakimś portugalskim macho*
Nieee...
Dojechałyśmy... Moja matka z bratem stali już przed salą operacyjną.
-Co z nim ? - zapytałam.
-Źle. Potrzebuję krwi
„Koniecznie czystej”.
A tak szczerze, jakoś dziwnie cieszy mnie powrót krwawych zapędów Voldiego.
Był to artykuł o nikim innym, jak nie o.... O RONALDO ?!
-Co Ty mi pokazujesz?! Co mnie to obchodzi, że...
-No właśnie, że co ?
-Że on zmienia swoje życie ?
Krystyna wystąpi w następnej edycji „Łabędziem być”.
-Fernando? Co się stało?
-Nic... ale boję się.
-Czego się boisz?
-Że zerwiesz ze mną kontakt.. jak z nim...
-Ale dlaczego?
-No bo przecież on się zmienia...
Zadanie dnia: znajdź logiczny związek między wydarzeniami.
Torres... ten który mnie zauroczył.
Same-widzicie-kto, znany również jako Czarne Ciacho.
Każde spotkanie z nim przynosiło mi przypływ szczęścia.
Myślę, że Laporta już na ciebie poluje.
Między nami był jakiś tydzień znajomości, a w nim: jeden pocałunek, przytulanki, czas spędzony razem... i tyle. nie potrafię się otworzyć.
Ciekawe, co by nawyprawiała, gdyby pozostała zupełnie, ekhm, otwarta.
-Mówiłam, że przepraszam pana bardzo. Nie chcący byłam zamyślona
„Obiecuję, że już nigdy nie będę myśleć. Wpiszę to na swoją listę postanowień”.
-Nic się nie stało, ale mam nadzieje, że się kiedyś spotkamy! Jestem .... - i tyle usłyszałam.
„Jestem kolejnym wężoustym, nadającym alfabetem Morse'a bohaterem tego opka. Nie zwracaj na mnie uwagi”.
-Jednak się zdecydowałaś. - jego uśmiech na twarzy był drażniący,
Silnie zasadowy.
Zawsze, gdy znajdował się obok mnie.. zaczynałam się jąkać. Czemu? Nie wiem.
Cristiano samą swoją obecnością upośledza zborność języka, podobnie jak Poldi wywołuje natychmiastową menopauzę.
-Bo jesteś inna od tych wszystkich tępych lasek.
To sugeruje, że jest laską ostrą. Powinna złożyć kandydaturę do domu publ... nieprywatnego.
stałam nad nim i poczułam przypływ ciepła.
Oho, i mamy nagłą menopauzę. Cris to dopiero ma moc.
Proszę Cie obudź się... jesteś inna od tych wszystkich napalonych dziewczyn, które pragną jedynie mojej kasy... Ty mnie polubiłaś bez tego...
„W ramach zmieniania życia specjalnie utopiłem cały swój majątek w wodach Atlantyku, byś mogła mnie polubić”.
Otworzyłam oczy szeroko, a im ukazał się mój brat, który trzymał moją rękę, a ja leżałam na nieswoim łóżku
Ciekawe, czy oczy też były „nieswoje”.
Spojrzał na mnie i od razu wybiegł z darciem:
A co to za Darcio? Bella też ma nowego partnera?
-Zemdlała pani. Organizm był bardzo przemęczony. A na to miał wpływ m.in oddanie krwi i to, że pani nie jadła regularnych posiłków!
I mamy element moralizatorski. Rób tak dalej, aŁtoreczko, a wszystkie mamy będą czytać twoje opko swoim dzieciom na dobranoc.
Pogadałam z bratem, ale potem musiał już iść.
Umówił(a) się z Darciem na krótki trening nowych metod tortur.
-No dobrze... dziękuje. - wyszczerzył swoje białe ząbki.
I pomachał nimi w przód i w tył.
Jak widać Cristiano to rozbawiło, ale Fernando był bardziej wściekły.
Nie znosił, gdy ktoś niepoprawnie stopniował przymiotniki.
Poleżała sobie trochę sama.. i porozmyślałam na temat Cristiano
„I w międzyczasie zmieniłam narratorowi osobę gramatyczną”.
Te moje dreszcze na jego widok, przypływ gorąca. Zakochałam się? Nie no przecież...
Nie, to przecież przekwitanie.
Cześć siostra? Jak tam ?
-Cześć. Już wróciłeś? Jakoś jest... pomijając dwa kłopoty.
-Tak. U ojca byłem.
„Nie chciał wypić trucizny, którą uwarzyłam rano z Darciem, ale Imperius załatwił sprawę”.
-Oooo, a jak on się czuję? Tak, tak.
Czuję się tak, tak świetnie.
Sms: ,,Za 2 tygodnie Mundial. Jedziesz ze mną? :) Cristiano.''
*wstaje z podłogi* „Jasne, ale pod warunkiem, że ty pojedziesz ze mną na wycieczkę klasową w góry :)”.
Ojojo. Mundial... to pewnie jakaś impreza sportowa... z udziałem piłki nożnej.
Tylko gościnnym. Pojawia się wyłącznie na ceremonii wręczenia medali, przez resztę czasu baluje z Platinim.
-Tata?! - wrzasnęłam na cały szpital.
-Cześć córeczko, jak się czujesz? - nie mogłam uwierzyć mój własny ojciec przyniósł mi róże, których nienawidzę!
Uwielbiał drażnić innych. Chyba już wiem, co mógł w nim widzieć Voldi.
-Ojej, nie obrażaj się.
-Pod jednym warunkiem.
-Jakim znowu?
-Że pojedziesz ze mną na Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, które są już za niecałe 2 tygodnie.
-Pisałam Ci, że nie wiem.
-Okej, obrażam się.
Foszek z przytupkiem!
-Podziwiam, że tak długo wytrzymała pani nie wstając z łóżka. To przyspieszyło pani powrót do zdrowia.
Łóżko daje +20 do życia, pamiętajcie o tym, następnym razem odpalając jakiegoś erpega.
-Jak najbardziej. - w tym momencie spojrzałam na Ronaldo, a on uraczył mnie rządkiem swoich bielutkich ząbków.
Ten to lubi się chwalić swą nazbyt ruchliwą szczęką.
-I czego się tak cieszysz? - zaczęłam, gdy już denerwujący był jego wyszczerz.
Zaprowadź go do weterynarza, to może się przenieść na resztę stada!
-Powiedziałeś jej? - zaczął Nani.
-O czym?
-No wiesz o KIM, za 4 dni wyjazd.
- Już za 4 dni ruszacie do Korei, musisz jej w końcu powiedzieć, że Kim Dzong-Il nie żyje! Inaczej będzie zbyt mało zrozpaczona i na granicy ją odstrzelą! - Nani zawiesił na chwilę głos, mocno się nad czymś zastanawiając. - Albo wiesz co? Lepiej jej nie mów...
-Ej! A nie boisz się, że ona na Mundialu spotka jakiegoś fajnego ... piłkarza. :D
Na mundialu? Piłkarze? Chyba przy gościnnych występach z piłką nożną.
Od aŁtorki: okej wróciłam, ale powiem szczerze, że trochę zapomniałam o tym co to dokładnie miało być.
Zupełnie jakby aŁtoreczka kiedykolwiek wiedziała, o czym chce pisać...
-Jak dolecimy będziemy mogli .. pogadać? - zaczął niepewnie Ronaldo.
-A nie możemy teraz?
-Nie bardzo.. bo widzisz to jest dość delikatniejsza sprawa...
Delikatniejsza od najdelikatniejszego jedwabiu.
W końcu dolecieliśmy, RPA WITA!
Nie „RPA” a „KRLD”. A teraz rycz, mała, rycz za Kimem!
po dotarciu do jednego z hoteli, gdzie miał odbyć się pierwszy mecz Portugalii
Blatter wprowadził parę drobnych zmian w organizacji mistrzostw: piłka występuje tylko gościnnie, mecze rozgrywane są w hotelach, a zawodnicy zabierają ze sobą boChaterki opek i szwadron ich przyjaciółek. Wszystko w imię większej oglądalności.
Kończąc swoją porcję zauważyłam Ronaldo, który szedł w moją stronę.. wyglądał dość poważnie i był trochę rozkojarzony...
A jego życie znów stało się chaotyczne.
-A więc o co chodzi? - zapytałam.
-To jest bardzo delikatna sprawa...
Nawet delikatniejsza niż delikatna.
Chodzi o to, że.... ŻE BĘDĘ OJCEM! - zamurowało mnie, nie wiedziałam co powiedzieć.
-Słucham ?
-Ale proszę Cie nie wyciągaj pochopnych wniosków ... to było 9 miesięcy temu... zatrudniłem surogatkę...
Mam nadzieję, że nie miała na imię Tom.
my nawet nie odbyliśmy stosunku...
Surogatki są powszechnie znane z mistrzowskiego opanowania partenogenezy.
Mijałam kolejną uliczkę miasta w RPA
Bo tak ciężko znaleźć chociażby Johannesburg w Wikipedii...
-Tak, tylko wtedy się spieszyłam... bardzo pana przepraszam... - on sam, miał dość dziwny akcent, nie wiedziałam kim jest, skąd jest.. i co on tu robi ?!
-Nie pan.... Robin mam na imię...
(…)
-Robin!! Chodź już bo się spóźnimy! - krzyczał coś tłum kilku facetów
A to się Batmanów namnożyło, patrzcie.
spotkałam gościa z Madrytu, nie wzięłam od niego numeru telefonu
To taki madrycki zwyczaj, przy spotkaniu rodowitego madrytczyka zawsze powinno się go poprosić o jego numer telefonu. W przeciwnym razie popełniamy fatalne faux pas.
-Rozmawiałam z nim.. i wiem jedynie, że ma Robin na imię i ma boski uśmiech.
I gejowski strój.
-Czemu o numer nie zapytałaś?
-Bo go kumple wołali i musiał iść...
Kumple, nie kumple, ale „jeśli wszedłeś między wrony, musisz krakać jak i one” - nie ma przebacz.
W nocy śnił mi Robin i Cristiano...
The Dark Knight rises.
Cristiano... z dzieckiem, słodko wyglądał.
Jesteś pewna, że to nie była Baby Doll?
Tu urywa wątek się urywa, więc nie dowiemy się, kto, z kim, jak i dlaczego. Osobiście nie żałuję.
0 komentarze:
Prześlij komentarz