Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Portugalia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Portugalia. Pokaż wszystkie posty

Cristiano Ronaldo i warszawskije noczi, cz.2

|
Przepraszam za mały poślizg i już spieszę z drugą częścią analizy opka o Cristiano. To już ostatnia odsłona naszej dzielnej wolontariuszki, która podbiła serduszka połowy reprezentacji Niemiec, jednemu Brazylijczykowi, jednemu Niemcowi o polskich korzeniach i, oczywiście, najsłynniejszemu portugalskiemu piłkarzowi naszych czasów. Zapraszam!

W ostatnim odcinku:


W tej samej chwili usłyszałam podniecony głos Tomka:
- Jaka fura!
I wtedy go zobaczyłam. Stał nonszelancko oparty o swoje Porche z ciemnymi okularami na nosie. Zamrugałam. 
Nie, błagam...

And now...


Poczułam jak ręka Olki zaciska się na moim ramieniu. Wtedy zrozumiałam, że niestety wcale mi się nie wydało. To był on.
*wali klawiaturą w głowę*

Stał oparty o swoje superekstrasportowe auto i patrzył w naszym kierunku.
Z tego superekstrasportowego auta ktoś urąbał niestety literkę „s”.

To były najdłóższe sekudny w moim życiu.
Brawo, aŁtorko. Dwa najdłÓższe wyrazy w tak prostym zdaniu podkreślone falistą czerwoną linią.

- Cristiano- stwierdziłam stając w bezpiecznej odległości od Portugalczyka.
- Opko – stwierdziła Tuśka, odsuwając się na bezpieczną odległość dwudziestu lat świetlnych od tego tForu.

Moi znajomi zatrzymali się obok. Wszyscy oprócz Olki, której mina była zatroskana, wydawali się być conajmniej zaskoczeni. Nie wiem czy bardziej zadziwiała ich obecność tego Cristiano Ronaldo w Warszawie czy fakt, że czeka tu na mnie.
Tamten Cristiano Ronaldo – czyli de facto istniejący i niezakochujący się w polskich nastolatkach facet – właśnie popijał zimne piwko w swym madryckim apartamencie.

- Nie cieszysz się zbytnio z mojego widoku- powiedział po angielsku zdejmując okulary.
Zdejmowanie okularów po angielsku ma coś wspólnego z wychodzeniem w tym samym stylu? Nie wiem – zdejmujesz je tak, by nikt tej czynności nie widział?

- Bezinteresowność wyginęła razem z dinozaurami. A więc pozwól, że zaspokoję twoją ciekawość. Otóż radzę sobie świetnie, koniec kropka. A teraz wybacz, czekają na mnie.
- Nie wyjadę z Warszawy dopuki nie znajdziesz dla mnie czasu.
Nie przestanę analizować tego blogaska, dopóki aŁtorka nie odkryje istnienia słowników.

Weszłam do pustego jeszcze mieszkania i cisnełam torbę w kąt. Ze złości zrzuciłam wszyskie gazety ze stolika. Popatrzyłam na wielki szklany wazon który stał obok.


Impreza była świetna. Cała willa Adama zamieniła się w jedną wielką dyskotekę, wszędzie były kolorowe światła i neony.
Nie wiemy, skąd się wziął Adam – to pewnie jeden z tych bohaterów, który w filmach o amerykańskich nastolatkach istnieje tylko po to, by użyczać swojej wypasionej chaty na imprezki dla całej szkoły.

- Dawno nie byłam na takiej bibie- wykrzyczała mi do ucha Karina, kiedy zmęczone tańcem usiadłyśmy na 100%skóry sofach w holu.
Sofy firmy 100%skóry znane są na całym świecie.

- Trzymajcie- obok wyrosła Iga podając nam kubki z napojami.- Ali zmiksował jakieś driny.
Driny prosto z West Side.

- I jak się podoba party?- usłyszałam za sobą głos solenizanta, który zasedł mnie od tyłu i przytulił.
- Daś, świetnie jest
DAŚ?!


wyszczerzyłam białe do chłopaka.
*chrząka*

Karina zaśmiała się i poszła hwiejnym krokiem w kierunku salonu.
Do czytelników, którzy znają różnicę w wymowie „h” a „ch” - brzmi fatalnie, nie?

- A ciebie młoda- powiedział na odchodne- Kamil szukał.
Blondyna znalazłam razem z Tomkiem i Olką przy stole z „napojami”.
A tak naprawdę to były „przekąski”.

Bawili się dobrze, próbując upić Tomka, który miał 21 lat, a którego nikt jeszcze nie widział pijanego. I to wcale nie dlatego, że stronił od alkoholu.
Miał 21 lat i pięcioletnie doświadczenie w schodzeniu na śniadanie, od którego również nie stronił.

- Jak ty to robisz?- dopytywała się Olka, której lekko plączący się język zdradzał, że procenty robią swoje.
- Lata praktyki- zaśmiał się nalewając następną kolejkę.
Mówiłam?

Po sześciu kolejkach z rzędu i ja miałam dość.
- Musze się przejść- powiedziałam, puki jeszcze nie czułam działania alkoholu.
To skąd wiedziała, że miała dość?
[I skąd się tam wzięła biała muszelka z naturalnym otworem używana do wyrobu hawajskich ozdób?]


Olka chodź z nami- Kamil próbował podźwignąć z ławki na wpół śpiącą dziewczynę. Jednak bez skódku.
ARGH! Wypaliło mi oczy!

- I jak?- zapytał Kamil obejmując mnie ramieniem.
- Lepiej- przyznałam idąc dalej alejką.- Fajnie to wymyślił- wskazałam na basen naokoło którego w woreczkach z piaskiem poustawiane były duże świeczki.
Worki z piaskiem ze świeczkami w środku dają +10 do ochrony przeciwpowodziowej. Najnowszy trend przy konstruowaniu wałów.

- Kim był ten facet?
- Jaki facet?- wybełkotałam czując niebezpieczne wirowanie w miejscu gdzie dotąd miałam muzg.
Dziwnie ogląda się świat wypalonymi oczami – dałabym głowę, że ktoś napisał „mózg” przez „u”!

Do domu wróciłam bardzo… wcześnie rano. Po 5. I od razu rzuciłam się na łóżko, ignorując istnienie łazienki.
Niewypełnione poranne czynności – świat się kiedyś skończy przez takie zabawy!

Marzyłam tylko żeby jak najszybciej i jak najdłóżej spać. Jednak nie było mi to dane.
A ja marzę, by aŁtorka przestała ignorować podkreślenia w Wordzie i zaczęła korzystać ze słowników. Niestety, nie jest mi to dane.

[Rano... to jest, nieco późniejszym rankiem okazuje się, że boChaterka dostała bukiet kwiatów]

- To już drugi od wczoraj- uśmiechnęła się patrząc na mnie z zaciekawieniem. – I wydaje mi się, że nie są dla mnie.
Szczerze mówiąc zdziwiłam się. Kto by kupował mi kwiaty?
Pojęcia nie mam!

- Kurier… Ale są bileciki. Może są podpisane…
- I chcesz mi wmówić, że nie przeczytałaś?
Mama zaśmiała się i podała mi bukiet i bilecik z bukietu niezapominajek.
„Kłamałem. Znowu. Po prostu chciałem cię zobaczyć.”
„każdy zasługuje na drugą szansę”
By Paulo Coelho.

- Był tu ktoś? – a widząc jej zdziwioną minę dodałam:- Ktoś kto chciał się ze mną zobaczyć? Szukał mnie?
- Dominika (nasza sąsiadka i koleżanka mamy z bióra) mówiła, że ktoś dzwonił do drzwi rano.
Ach, nie, to nie Ronaldo! To tylko kurier z zamówionym przeze mnie dla aŁtorki słownikiem.

- Nie wiedziała kto to był?- pytałam chodź już znałam odpowiedź.
- Jakiś obcokrajowieć.
Pewnie Chorwat.

Mamo- przerwałam jej.- Cristiano jest w Warszawie. Czekał na mnie wczoraj po zajęciach.
Obcokrajowieć Cristiano Ronaldić.

Dopiero esemes od Kamila sprowadził mnie na ziemię. Przypomniało mi się do cze(r)wo wczoraj doszło, a kiedy o tym pomyślałam zrobiło mi się potwornie głupio.
”Mogłam zagrać karo”.

Kiedy Olka weszła do domu, od razu rzyciły jej się w oczy kwiaty.
Dobrze, że nie w rzyć.

-Twoi rodzice mają jakąś rocznicę?- zapytała oglądając kwiaty z bliska.
- Są dla mnie- powiedziałam pakując klucze i telefon do torebki.
W odpowiedzi na jej zaskoczone spojrzenie podałam jej bileciki. Szczena zjechała jej na dywan.
Znowu te szczeniące się suki. Moglibyście nad nimi panować.

- A uważasz, że to sprawa niecierpiąca zwłoki? Bo Ali i Kosa czekają na nas w samochodzie.
- Spoko-odetknełam.
...zlew z głośnym „blop”.

Poczułam się dziwnie. Poczułam się… winna? Tak, to chyba właśnie ten żal sprawił, że ścisneło mi się gardło.
Ja ci dam „żal”! *wzmacnia uścisk*

- Byliśmy pod wpływem…
…i masz za bardzo podobny charakter do niego, pomyślałam ignorując ukucie w klatce piersiowej.
Racja, ja też już nie zwracam uwagi na to, że każda boChaterka opka ma w sercu kuźnię.

Następnego dnia miałam małe problemy ze wstaniem.  Darowałam sobie trening w nadziei, że trenerka mnie nie zabije. A wymówić mogłam się zawsze niedyspozycją. Spojrzałam na zegarek. 13.01. 
A ile sekund? Bez tej informacji nie będę mogła się odpowiednio wczuć w, z braku lepszego określenia, akcję.

Siedem godzin snu po takim grilu to niewiele, pomyślałam i przewróciłam się na drugi bok. Nie dane mi było jednak usnąć panownie. 
I pawnie.

Przeszkadzał mi uporczywy dzwonek do drzwi. Widać ta osoba kimkolwiek była nie chciała dać za wygraną. Zmobilizowałam się więc w duchu i postanowiłam podnieść się z łóżka. Narzuciłam na siebie bluze i poszłam otworzyć.
- Pani Marta Bosacka?- zapytał niewysoki kurier.
- O co chodzi?
- Dla pani- podał mi małe pudełko i odszedł zanim zdążyłam przyjżeć się paczce.
Nie było na niej nic co wskazywałoby od kogo jest. 
Odwróć paczkę... Tak, dobrze... Czy widzisz napis: „Szalikowcy Radarowcy”?

Dopiero po kilku minutach tępego wpatrywania się w zawiniątko dotarło do mnie, że takie pudełeczka się po prostu otwiera.
*elegancko opakowuje bombę*

Więc zrobiłam to co każda w miarę rozsądna osoba zrobiłaby na moim miejscu. Otworzyłam i natychmiast pożałowałam.
JEBUT!

W środku znajdował się najzwyklejszy w świecie cytrynowy ptyś. 
To nie jest taki zwykły ptyś – to znak, że aŁtorka pamięta, co napisała w drugim tomie swojej sagi!
[Gwoli wyjaśnienia, bo tego akurat nie analizowałam – Marta po jakiejś gimnazjalnej wymianie ripost postawiła Crisowi ciastko].


Czy to było możliwe, że pamiętał o takich detalach?
Ja wciąż nie mogę wyjść z podziwu!

Tak, Cris cały czas wierzył w to, że jednak fortuna się do niego uśmiechnie.


Miasto budziło się (naszymi marzeniami) do życia. Mimo wczesnej godziny obok niego przechodziło wielu ludzi zmierzających gdzieś w określonym celu. Tylko on szedł powolnym krokiem, ociągając się i zatrzymując co chwila. (...) Dopiero po chwili obudził się z odrętwienia i uświadomił sobie że znajduje się w jakimś parku nad brzegiem małego jeziorka.
Na bora, aŁtorko! Być może risercz dotyczący Madrytu lub Barcelony jest jakimś większym wyzwaniem, ale mogłabyś się chociaż postarać przy opisywaniu stolicy swojej ojczyzny! Tak ciężko napisać chociażby „Łazienki”?

Usiadł na najbliższej ławce i spojrzał na tefle wody.
Była ona z teflonu.

Żeby nie zwariować zaczął układać sobie w głowie plan segregacji myśli.
Cristiano jest jak Twilight Sparkle – ona też ma harmonogramie planowanie planowania.

Musi działać i to szybko. Wiedział, że ma mało czasu. Do końca Euro został tydzień. Był niemal pewny, że niedługo po finale w Warszawie zjawi się Torres, Podolski, może ktoś jeszcze.
Piłkarze lecą do Mary Sue niczym ćmy.

Uspokoiło się. Czas płynął wolniej
Ja bym nie była taka spokojna. Spowolnienie czasu oznacza, że gdzieś w okolicy znajduje się ciało o potężnej masie i takiejże grawitacji. True story.

A może to ja przeżyłam te dni wolniej, co za różnica...
To nie strasz ludzi!

Gdy zamykałam oczy widziałam na zmianę te same obrazy.
Wszystkie autorstwa Francesca da Arenys de Mar.

Czułam, że niechęć do chłopaka która rosła we mnie przez tak długi czas powoli zanika. Tak samo jak kruszy się cały ten mór obojętności który tak skwapliwie budowałam wokół siebie.
Wystarczy, że Cristiano do Polski przyjedzie, a już zarazy znikają.

I byłam na siebie zła, że z taka łatwością się rozpada. Bo przecież próbowałam uszczelnić go najmocniej jak tylko mogłam.
A mÓry rÓną, rÓną, rÓną...

Uśmiechnął się niepewnie gdy stanęłam naprzeciw niego.
- Znowu masz dla mnie jakiś upominek?- zapytałam z przekąsem mając nadzieje, że usłyszy deko ironii w moim tonie.
Ironia w stylu art deco.

Podeszłam do znajomych i zapytałam:
- Julia, możesz podać mi dokładny adres tego sierocińca?
- Jasne, wyśle ci go mesem- rzuciła wyciągając komórke.
*zdumiona* Messim?

- Dokąd mnie wieziesz? – zagaiłam gdy staliśmy na kolejnych światłach.
- To przecież twoje miasto- usłyszałam w odpowiedzi.
*nuci* Pełne ulic, ptaków, drzew.

Dopiero po chwili zrozumiałam sens jego słów.
- To się bawimy w zgaduj-zgadule?- spytałam.
- Co to jest gaduj- gadula? – spytał zaskoczony łamiąc sobie przy okazji język.
”Do you want to play zgaduj-zgadula?” - LOL.

Westchnęłam z politowaniem.
- Nawet trzyletnie dzieci to wiedzą- powiedziałam z udawana pogardą.
Pod warunkiem, że mają opanowany język polski, kuliżanko.

- Jak to jest, że zawsze masz na wszystko odpowiedź?- zapytał śmiejąc się dalej.
- Jestem mały pyskal- mruknęłam od niechcenia. – Poza tym to kolejna cecha warszawianek, z której wcale nie jestem dumna. No- sprostowałam- przynajmniej nie zawsze.
Hanna Gronkiewicz-Waltz – mały pyskal jak się patrzy.

Nie odpowiedziałam więc. Jechaliśmy dalej w milczeniu przez jakiś kwadrans aż w końcu znaleźliśmy się w jakimś ładnym buszu nad Wisłą.
Jeśli wierzyć Wikipedii, Polska właśnie przeniosła się do strefy podzwrotnikowej.

Cris zaparkował samochód na jakimś lekko zdezelowanym parkingu i wysiadł. Zanim zdążyłam się zorientować co się dzieje, w ekspresowym tempie obszedł samochód i otworzył mi drzwi. Wysiadłam i rozejrzałam się wokół. Drzewa, krzewy, woda, małe... „molo”.
Polskie busze są w pełni wyposażone, jak widać.

Podeszłam na skraj mini plaży, prawie do granicy z wodą i wciągnęłam świeże, wilgotne powietrze głęboko w płuca.
Świeże powietrze w Wawie – ha, ha.

[Następuje sentymentalna rozmowa Crisa i boChaterki]


- To, że ty pamiętasz i że ja pamiętam nie znaczy, że ja chcę o tym pamiętać. Poza tym tak, miałeś rację, każdy zasługuje na drugą szansę, tylko że nie każdy zasługuje na to, żeby ją dać.
- Czekaj- przerwał mi szybko.- Chcesz powiedzieć, że ja zasługuje na szansę, ale ty nie możesz mi jej dać? Niby dlaczego? To..,. to największa niedorzeczność jaką słyszałem do tej pory!
*płacze z radości* Dziękuję, CR7! Właśnie odzyskałam wiarę w to, że ktoś tu jeszcze myśli logicznie.

Bo było w tym tyle samo winy mojej co twojej, tyle że ja się nie poczuwam.
- Co ty mówisz?- zdziwił się chłopak.- Twoja wina? Niby gdzie? Przecież to ja się zachowałem jak jakiś niedorozwój, nie ty...
Słyszeliście plask? To moja wiara oklapła.

- Co nie zmienia faktu, że ja nie zrobiłam nic, żeby zapobiec temu... co się stało.
- Nie masz prawa się obwiniać!
O proszę... mówi z sensem.
No właśnie w tym tkwi problem, że nie.

- Głupoty gadasz...
- A ty robisz- odcięłam się szybko.
A on zamiast się obrazić, buchnął śmiechem.
- Faktycznie, boki zrywać- fuknęłam. – Dąs jak tak.
*przypatruje się uważnie* To po francusku?

Nastała pełna napięcia cisza podczas której uważnie obserwowałam napięte mięśnie na twarzy Crisa. Widziałam każdy nerw, każdą zmarszczkę powstającą wokół jego ślicznych ust.
Tak sobie myślę – gdybym widziała nerwy i inne elementy anatomiczne bez rozcinania pacjentów, to bym miała naprawdę ułatwioną robotę.

I wiecie co on zrobił? Po prostu tak sobie do mnie podszedł i mnie przytulił. Dziwnie się poczułam w ramionach takiego wielkoluda.
Przy Ronaldo piłkarze ręczni wyglądają jak hobbici.
Swoją drogą – ta rozmowa pokazuje, jak wyglądałby idealny świat wg kobiet. Facet się domyśla, co ona ma do powiedzenia, a jak ona rzuca fochem, to on ją bez słów przytula. Niestety, w prawdziwym świecie trzeba się umieć porozumiewać i wyrażać jasno, w przeciwnym razie o przytulaniu można zapomnieć. True story.


- O kurde, zbieramy się- zarządziłam. – Za pół godziny musze być w sierocińcu.
- Jakim sierocińcu?- zapytał zdziwiony idąc za mną do samochodu.
- Moje koleżanki z grupy pracują tam jako wolontariuszki. Postanowiłam się wkręcić i też trochę pomóc- zaczęłam tłumaczyć zapinając pasy. –W większych centrach handlowych od czasu do czasu są organizowane jakieś pokazy taneczne. Wymyśliłyśmy, że możemy połączyć przyjemne z pożytecznym i zebrać trochę kasy na te dzieci.
Patrzcie – w opkach nawet wolontariat musi się wiązać z centrami handlowymi.

- Jasne, to fajny pomysł- poparł mnie.
- Teraz trzeba tylko wszystko pozałatwiać. I z tym będzie największy problem- westchnęłam ciężko.
- Dlaczego?
- Money money money- zanuciłam.
Zrobił nam się prawie musical.

Zatrzymaliśmy się przed dużą, trochę obdrapaną kamienicą, ze sporym ogrodem z tyłu. Siatka go otaczająca nie wyglądała zachęcająco.
Przede wszystkim – kto widział miejską kamienicę otoczoną siatką?

Koło północy wysiedliśmy z samochodu pod moim blokiem. W zupełnej ciszy weszliśmy do środka i wdrapaliśmy się na moją klatkę.
*tłumi chichot*

- Zobaczymy się jutro?- zapytał z nadzieją.
- Przed południem mam trening a potem idę do sierocińca. Będę wolna dopiero koło 18.
- Więc wieczorem?
- Dam znać kiedy będę mogła- uśmiechnęłam się.- Do zobaczenia.
- I jak było?
Spojrzałam na przyjaciółkę.
Przejście jednej akcji w drugą – robisz to źle.

- To może jakieś konkrety?- dociekała Olka.
- Na razie nic mu nie obiecywałam- powiedziałam zgodnie z prawdą.- Zostanie jeszcze trochę ponad tydzień. Zobaczymy co będzie.
- W trzy zdania ubrałaś to, co działo się przez ostatnie dwa lata- powiedziała poważnie Olka.
Przez dwa lata Cristiano decydował, czy zostanie jeszcze trochę ponad tydzień?

[Następują wspominki wśród przyjaciółeczek]

- Wchodziłam do stołówki, on wychodził. Wpadliśmy na siebie w drzwiach... i o mało nie rozbiłam mu nosa- zaśmiałam się na to wspomnienie.
- Mało to romantyczne- mruknęła Julia.
- Życie nie jest bajka- powiedziałam po chwili.
Życie jest opko.

Torresa poznałam przez Crisa, dobrze się znają. Lukas zagaił do mnie na treningu kiedy podawałam im wodę... chyba.
Na mnie nie patrz, sprawdź sobie w analizie pierwszego tomu.

- Nie walczył o ciebie wtedy?
- Próbował- zawiesiłam się na moment. – Ale to nie było takie łatwe. Nie on jeden się wokół mnie kręcił. 
Ja naliczyłam ośmiu, ale mogłam kogoś pominąć.

Nie wiem jak wy, ale wydaje mi się, że powinnyśmy zrobić coś nowego-powiedziała Ada kiedy trenerka dała nam kilkuminutową przerwę. – Od kilku dni powtarzamy stare układy, chyba już tego styka...
No pewka-marchewka, a stara rzyć tylko zawraca, że praktyka czyni mistrza.

- Też tak myślę- dodała Olka. – Musimy mieć coś w zapasie w razie gdyby naprawdę udało się zrealizować ten pomysł...
- Co znaczy „gdyby”?!- oburzyłam się. – Musi się udać!
- A niby skąd weźmiemy pieniądze?- Olka zrobiła zrezygnowaną minę.
- Na mnie nie patrz – rzucił Cristiano.

A wracając do układu to wydaje mi się, że bez względu na to co się stanie, to powinnyśmy zacząć nowy układ.
- Myślałam o czymś żywiołowym, takim dobrym rytmicznym...
- Czyli hip-hop ciąg dalszy.
- A ty chciałaś jazzu?- zaśmiała się Ada.
Pokolenie ju ken dens, które myśli, że jazz brzmi tak.

– Więc spotykamy się tak jak zawsze i będziemy coś kleić. Ja poszukam nuty.
I wyjdą z tego KlejNuty!

- Poważnie, wzięło cię- uśmiechnęła się delikatnie.
- Wiem- powiedziałam i wyszczerzyłam rząd białych chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę jakie może nieść to za sobą konsekwencje.
Zależy od tego, jakie to białe.

- Nie idź jeszcze- szepnął opierając czoło o moje i przymykając oczy.
Noc była jasna [jako ta młoda staruszka na miękkim kamieniu], ciepła i tak piękna, że rozsiewała swój czas także w cichnącym jak zawsze o tej porze mieście.
Chcesz, by twój tFór brzmiał poetycko? Wymyślaj bezsensowne metafory!

Kocham cię Marta- wyznał otwierając oczy i topiąc je w moim spojrzeniu.
*przeklina wybujałą wyobraźnię*

Obijaliśmy się o ściany, ocieraliśmy o poręcze i wszystko co stało na naszej drodze. Sprawnie pokonywaliśmy progi i schody ani na chwilę nie zwalniając uścisku.
Brzmi jak opis walki KSW.

Dłoń Crisa zaciskała się na moim pośladku, druga muskała plecy.
W następnej walce: Pudzian vs kolejny wielki Amerykanin.

Szybko pozbyłam się jego koszuli, nie protestował gdy Armani wylądował na podłodze w korytarzu.
Giorgio powoli wchodzi dziewiąty krzyżyk na kark – nie dziwię się, że chętnie podgląda młodych w akcji.

Drugie drzwi po prawej- zdołałam wyszeptać zanim panownie do mnie przywarł.
Pawnie natomiast przywarły do Crisa.
[I do ciuchów Armaniego].


Każdy centymetr mojego ciała, który całował lub dotykał zdawał się palić żywym ogniem i domagał się nowych, mocniejszych doznań.
BDSM w opkach chyba nie mieliśmy?

Każda pieszczota, każdy jego ruch sprawiał mi przyjemność i potęgował żądzę której niesposób było stłumić. Świat wirował.
Ziemia się kręci, bo Cris zalicza laski – deal with it, science.

Dopiero po chwili uświadomiłam sobie co się stało.
Łee, to słabo, jak po chwili.

I wiecie co, poczułam do siebie... wstręt? Tak, to było chyba to. Wstręt i politowanie, bo nie umiałam się opanować.
Klękaj natychmiast na grochu, zbereźna dziewucho!

Ogarnęłam się w mgnieniu oka i już byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam szminkę mamy i po chwili zastanowienia napisałam na lustrze: Rodzice wracają koło południa. Lepiej żeby cię tu nie zastali. Chyba, że chcesz zawrzeć bliższe stosunki z moim tatą.
Cris przeczytał, zamyślił się, po czym stwierdził: - Czemu nie?

Balam się. Naprawdę cały czas się balam, że go już więcej nie zobaczę. To głupie i w ogóle niedorzeczne, że wątpiłam w szczerość  jego uczucia, ale moje doświadczenia nauczyły mnie nieufności ... Przez chwilę chciałam w miejscu nieufności wpisać rozsądku, ale to byłoby dość śmieszne, prawda?
Używanie w kontekście opka słowa „rozsądek” jest faktycznie śmieszne. Eufemistycznie to określając.

- A teraz zobaczymy jak panienki odrobiły pracę domową-zaśmiała się nasza trenerka zmieniając muzykę.
- To było w the streeds -zauważyła Czarna gdy z głośnika popłynęły pierwsze takty piosenki.
A konkretniej w Sezame Streed.

- Nieda się ukryć. No to Ada, zaczynasz.
- Nieda się ukryć.
- Ada, Ada.


- Jednak spotkałaś się z Crisem - wyszczerzyła zęby Olka.
- Po czym to wnioskujesz? - Zapytałam zdziwiona Szczerze.
-  Bardzo prosto- powiedziała z satysfakcją .- Dzwoniłam do ciebie wczoraj wieczorem chyba ze dwadzieścia razy i za każdym razem włączała się sekretarka a że Ty sprawdzasz przeciętnie co dziesięć minut ...
- Nie dla ciebie mogę wyjść z podziwu ...- przyznałam szczerze, przerywając na pewno niezmiernie długa liste powodów.
”...lecz dla mojej Yody składni”.

A teraz będzie opieprz-powiedział złowrogim tonem gdy weszliśmy do zajmowanego przez niego apartamentu.
Cris się tak zadomowił w Warszawie, że nawet apartament wynajął? Czy może jadł bulion?

Nie protestował kiedy zamknęłam mu usta namiętnym, ale krótkim pocałunkiem.  Kiedy musnęłam go po karku zadrżał. Pocałowałam go znowu, tym razem delikatnie przejeżdżając paznokciami po plecach. Mruknął cicho.
Mam dziwne wrażenie, że w tym opku Ronaldo nie należy do gatunku Homo sapiens.

Zaśmiałam się cicho odwracając z powrotem do okna i obserwując zatłoczone ulice miasta. Czułam że na mnie patrzy.
To monitoring, kochana.

Chciałam to wykorzystać i sprawdzic jak bardzo na niego działam. Nie pytajcie, nie wiem co mi odbiło. Po prostu byłam ciekawa w jaki sposób zareaguje ... prawie niewidocznym ruchem zsunęłam ramię bluzki. Ramiączko od stanika spadło samo, co zaoszczędziło mi trochę fatygi.
Ależ się nam flirciarskie to opko zrobiło – a wystarczyło zawęzić listę potencjalnych Tró Lowerów do jednego.

Nie myśl sobie, Że wystarczy parę sztuczek twoich, żeby mnie udobruchać
”Warto przy tym jak Mistrz Yoda mówić, nakręca to niesłychanie mnie”.

Bardzo nieładnie postąpiłaś, że mnie nie obudziłaś-mruknął  zbliżając usta do płatka ucha i przygryzając go delikatnie ...
Masz szczęście, aŁtorko, że Wikipedia potwierdza istnienie takiego elementu anatomicznego, jak płatek ucha, bo byś zarobiła pożyczonym Bochenkiem w głowę.

Przez kilka chwil myślałem, że mnie nie chcesz-poczułam jegousta  na płatku ucha i  zamruczałam cicho. Kiedy przesunął swoje dłonie na moje piersi westchnęłam i odchyliłam głowę do tyłu .
Odczłowieczanie boChaterów postępuje.

Pod dotykiem jego dłoni po prostu się rozpływałam. 


Szybko znalazłam drogę do jego usta i wpiłam się w (jego warga) nie mocno jak nigdy dotąd. Pocałunek który trwał, trwał i trwał uzmysłowił mi jak niesamowicie się przy nim czułam. 
*patrzy pod różnymi kątami na powyższy fragment* Sensu to tu nie widzę.

Cris jednak przerwał te cudowne chwile uniesienia:
Dlaczego nie powiedziałaś mi, że jesteś ... Byłaś-poprawił się szybko-Dziewicą?
Szybko-Dziewice były to dziewki, które w czasach, gdy jeszcze istniały smoki, miały największe szanse przeżycia.

- Nie chciałam cię stresować, zaśmiałam się .- Wydawało mi się, że wiesz ...
- Myślałem, że cyłaś z Fabregasem
Tyłaś? Wyłaś? Cykałaś?

- Nie byłam z nim-powiedziałam ostro przekręcając się na drugi bok. Romantyczna atmosferę huk trafił.
Dobrze, że nie stok narciarski.

Nie wiem jak długo tak leżeliśmy w ciszy, wsłuchując się we wzajemnie bicie   swoich serc.
Blogaskowa joga jeszcze nieraz nas zaskoczy.

[Romantyczną chwilę przerywa telefon od Torresa]


- Wiesz, że za dwa dni jest finał? - Powiedział dumny jak paw.
- Wiem wiem, będę trzymała kciuk-zapewniłam przyjaciela.
- No ja myślę-zaśmiał się. - I mam do ciebie interes, ale zaraz trening, wiec wejdź wieczorem na scape'a, ok?
Scape to bardziej escape czy może space? Choć w przypadku boChaterki zgodziłabym się na oba. Najlepiej naraz.

Po całym dniu spędzonym z Crisem grzecznie wróciłam do domu i odpaliłam kompa. Weszłam na scape’a.
”I uciekłam w przestrzeń. Kosmiczną”.

Okazało się, że Fer już na mnie czekał.
Zorganizował małe spotkanie na Tatooine.

- Bo planujemy z chłopakami złożyć ci wizyte...
- Co? Kiedy, mów zaraz- wyszczerzyłam zęby w olbrzymim uśmiechu.
- Jak tylko Han naprawi Sokoła Millennium.

- To kto przyjeżdża?- zapytałam zainteresowana.- Muszę wiedzieć na ile części podzielić ogród.
- Myślę, że niewiele. Ja, Iker i David. Może Zaida.
Zapiszczałam uradowana.
- Mama będzie zachwycona! Lecę jej powiedzieć!
- Mamo, mamo, za tydzień przyjeżdżają do nas hiszpańscy piłkarze z dziećmi!
- Dobrze, córeczko, a teraz wyłącz Worda i chodź na kolację.


Wróciłam po chwili z wielkim bananem na twarzy.
- Jest wniebowzięta- zapewniłam.
Poklepała córkę po głowie, upewniła ją, że bardzo się cieszy i poszła wybrać numer do psychiatry.

Wiesz, zastanawia mnie jedno- powiedział Hiszpan po chwili milczenia. – Z Austrii wyjeżdżałaś w koszmarnym stanie. Trzymałaś się twardo, ale mnie nie oszukasz, za dobrze cię znam. Byłaś załamana. A teraz, raptem... prawie trzy tygodnie po tych wszystkich wydarzeniach jesteś... szczęśliwa?
”Pamiętasz, jak ustalaliśmy podczas zawierania naszego emo braterstwa krwi? Żadnych radości – w końcu nikt nas nie rozumie”.

Nan widząc zaskoczenie na mojej twarzy powiedział spokojnie jak gdyby nigdy nic:
- Rozmawiałem z nim po tym jak Portugalia odpadła z rozgrywek. Powiedział mi, że być może odważy się na odwiedzenie Polski.
Wycieczka do Polski wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami, dlatego przed wyjazdem trzeba umocnić podwozie samochodu, nauczyć na pamięć zgód i kos między poszczególnymi klubami Ekstraklasy, a najlepiej zaopatrzyć w książkę Beara Gryllsa.

[Hiszpanie przylatują do Polszy]


Podróż upłynęła na żartach i śmiechach. Świetnie się czułam przy tych ludziach i cieszyłam się strasznie, że mimo takiego sukcesu jaki odnieśli i w ferworze zwycięstwa którym cały czas żyli, znaleźli czas żeby mnie odwiedzić. Zdawałam sobie sprawę, że było to spowodowane przede wszystkim troską o mnie. 
Oczywiście. W ich mózgownicach istniejesz tylko ty, Martusiu. Chyba, że przypadkowo występują w innym opku i ich główki zaprząta inna Mary Sue.

Nando był spokojny, ponieważ wiedział co się święci, jednak we wzroki Ikera i Davida dostrzegałam lęk o moją osobę.
Moja osoba, trzymana w komórce pod schodami, jest bardzo zaniepokojona tym, że niedługo „moje osoby” wyprą zaimek „ja” z języka polskiego.

To spostrzeżenie uświadomiło mi jak bardzo jestem wdzięczna Bogu za to, że dał mi takich przyjaciół.
Boga w to nie mieszaj – podziękuj aŁtorce.

- Jak sobie wyobrażasz waszą przyszłość?- zapytał po chwili. 
- Ciężkie pytania zadajesz Torres- zaśmiałam się.- Na razie Cris jest w Hiszpanii, załatwia sprawy związane z transferem. Za dwa tygodnie będzie w Polsce- 
Czy tylko ja z tego zdania wywnioskowałam, że Ronaldo przenosi się do polskiej ligi?

- Co potem, zobaczymy. Jedno wiem na pewno, na chwilę obecną mam z mózgu gąbkę..
- O masz- westchnął teatralnie. – A ja cię posądzałem o rozsądek.
Fernando, naprawdę, byłeś aż tak naiwny?

Macie zbyt różne charaktery. Ja wiem, że przeciwności [zwłaszcza losu] się przyciągają. Z resztą wy to potwierdziliście. Ale jeśli chce się z kimś być na dłuższą metę, to jednak te charaktery powinny być zbierzne.
Powinny się zbierać w kupę.

Okazało się, że jego propozycja na kilkudniowy wyjazd za miasto był trafionym pomysłem. Warszawa ma to do siebie, że plotki roznoszą się w niej szybciej niż choroby, więc już na następny dzień po przyjeździe chłopaków w tabloidach huczało od plotek i spekulacji.
”Casillas, Villa i Torres widziani na Okęciu – bomba transferowa Legii czy przyjacielska wizyta u słynnej piłkarskiej femme fatale?”

Pytania co campeones robią w Polsce i czy to ma coś wspólnego ze mną spoglądały z pierwszych stron kolorowych magazynów spędzając zapewne sen z powiek niejednej fance.    
No tak, przecież każdy wie, że to MUSI mieć jakiś związek z boChaterką.

Wyjazd był ucieczką od tego zgiełku i powoli rodzącego się w stolicy zamieszania.
Sztab kryzysowy zastanawiał się nad ogłoszeniem stanu klęski żywiołowej.

Nasi rodowici paparazzi wypełźli na ulice jak glisdy po deszczu i czatowali na nieszczęsnych chłopaków do spółki z nastoletnimi fankami, które penetrowały główne ulice stadami.
Jakiej klęski – toż to stan blogaskowy! Na terenie całego kraju!

- Tyle czasu byłeś przecież w Anglii, potem wyjazd na Euro a teraz tutaj. Nie tęsknisz za Hiszpanią?- zapytałam obserwując bezchmurne niebo.- Za Olallą?
Na chwilę zapadła cisza a ja już wiedziałam, że osiągnęłam swój cel. Przeczuwałam, że za moment przyjaciel opowie mi o czymś, o czym od dawna powinnam wiedzieć. Nie pomyliłam się.(...)
Spojrzałam zaciekawiona na Fera, który grzebał w swojej walizce. Po chwili wyjął z niej teczkę i mi ją podał.
- Otwórz.
Przez chwilę gapiłam się z otwartą buzią na zdjęcia    , a potem krzyknęłam:
- Boże Torres, gratuluję!- i rzuciłam się chłopakowi na szyję.
Zdjęcia przedstawiają pięć różnych pierścionków zaręczynowych – czy tylko ja nie widzę sensu w wożeniu ze sobą zdjęć biżuterii?
[Może Torres jest kutwą i Olalla dostanie zaręczynową fotkę zaręczynowego pierścionka?]


Przeszliśmy spory kawałek zanim się odezwał. A więc okazało się, że się pokłócili. O głupotę, jak zawsze. Ale, jak to na Hiszpanów przystało, oboje mają wybuchowe charaktery i ognisty temperament, którego nie zagasił nawet angielski deszcz, no i wyszła z tego nielicha historia. Afera na całego. Kłótnia było gruba do tego stopnia, że Ollala wyjechała do rodziców na kilka dni przed finałem i nie dawała znaku życia.
Miałem poważne wątpliwości czy to jest jeszcze miłość- powiedział Nan.
”Ale aŁtorka ostatecznie zdecydowała, że tró lowerem będzie Ronaldo, więc okazało się, że kocham swoją dziewczynę”.
Btw – oświadczyny w takiej sytuacji to bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Ale czego ja oczekuję po Torresie, któremu obcięto na potrzeby opka 3/4 kory mózgowej.


Ostatni
Alleluja!

[BoChaterka jest w związku małżeńskim z Ronaldo, mają małego bachorka i wszyscy są szczęśliwi]

Kiedy tylko płatki jego ust musnęły moją skórę poczułam przyjemny dreszcz a potem rozchodzące się po całym ciele ciepło.
Płatki ust Crisa – lepsze niż Cheerios.

Po tylu latach razem ciągle w identyczny sposób reagowałam na jego pieszczoty. Ten kto powiedział, że małżeństwo zabija miłość najwyraźniej nigdy nie poznał jej smaku.
Bo aŁtorka na pewno ma bogate doświadczenie, jeśli chodzi o życie małżeńskie.

Do łazienki wpadła mała.
- To znaczy, że będę miała braciszka?- zapytała po chwili.
- Dlaczego tak uważasz?- zapytałam zdziwiona.
- Bo słyszałam że jak się kogoś bardzo kocha, to się go całuje. A jak się kogoś kocha i całuje to są dzieci- wypaliła patrząc na nas z nadzieją w oczkach.
Nie, wtedy jest ciąża pozamaciczna w kolanie. Nie znasz się.

- Wiesz, czasami mam wrażenie że ona ma w sobie coś z Nanda.
A wiesz że wczoraj  stwierdziłem to samo?
- I z listonosza Franka też.
- Racja, racja, zwłaszcza oczy... Hej, czekaj!


Kiedy zobaczyłam Lenę w białej, długiej sukni miałam ochotę się rozwyć. Do tej pory płakałam tylko na ślubie Oli i Fera. Ale tylko dlatego, że paproszek wpadł mi do oka.
Nawet jeśli miał to być Element Komiczny, to i tak LOL!

Jednak dziś łzy poleciała mi z innego powodu. Zauważyłam, że panna młoda także jedną uroniła, więc uznałam to za przyzwolenie i się popłakałam..
W opkach można ronić tylko jedną, samotną łzę – szlochanie, pociąganie nosem i zapuchnięte oczy są niewskazane.

Cieszyłam się jej szczęściem. Wiedziałam, że nie zostało jej dużo czasu. Ona także zdawała sobie z tego sprawę. Lekarze orzekli w maksie dwa lata. Podczas operacji nie było możliwości usunięcia wszystkich guzów a kolejna chemioterapia mogłaby tylko jej zaszkodzić.
*pochlipuje* No tak, tylko boChaterka ma prawo do ultimate happiness.

Zdawała sobie sprawę z czasu który jej pozostał, ale żyła tak, jakby miała jeszcze całe życie przed sobą. Wiedziałam, że to Bojan sprawił, że miała taką wewnętrzną siłę.
Siriusly: ilu jeszcze piłkarzy będzie się tu pałętać? Czy każda psiapsióła boChaterki ma w kontrakcie zapisany ślub z hiszpańskim zawodnikiem?

Na tak hucznym weselu jeszcze nie byłam. Nawet feta jaką zgotowali Hiszpanie dla kapitana ich drużyny się do tego nie umywała. Przyjęcie przygotowano w wielkim domu weselnym nieopodal Barcelony. Może, plaża, zachód słońca.... Wszystko co w Hiszpanii najpiękniejsze.
Zwłaszcza to „może” - może wyjdziemy z kryzysu, może nie.

- Kupiliśmy dom na przedmieściach Madrytu- zakomunikował Iker kiedy zmęczeni tańcem zasiedliśmy za stołami żeby delektować się tortem weselnym.
- Dom?- zdziwiłam się.- Nie mówiliście, że planujecie przeprowadzkę.
- Właśnie z tym wiąże się kolejna nowina- powiedział szczerząc zęby i patrząc znacząco na swoją żonę.
Eva uśmiechnęła się od ucha do ucha i powiedziała:
- Kupiliśmy ogromny bunkier, w którym możemy ukryć się przed zemstą Sary Carbonero.

- A skoro o przeprowadzkach mowa- zagaił Fer.- Ja też planuję rozejrzeć się za domem w Madrycie.
Spojrzeliśmy na niego uważnie.
- Fer zdecydował się na zmianę klubu- wyjaśniła Olalla.
Na Chelsea Londyn. Z tej okazji dostał od Abramowicza bonus i może kupować hacjendy, gdzie mu się żywnie podoba.
[Boru, czy aŁtorka nie rozumie, że nie wystarczy, że piłkarz „zdecyduje się na zmianę klubu”, bo ten klub przede wszystkim musi wykazać zainteresowanie transferem?]


Czyli wygryzasz mnie z zespołu?- błaznował Cris.
Zwłaszcza, że gracie na różnych pozycjach? Zresztą – czy to ważne, w opku wszystko jest możliwe.

[Poznajemy miriady imion miriadów dzieci naszych gwiazdek]


- Co ty za głupoty opowiadasz mojej córce, co?
- Ja?- zdziwił się.- To Ikera ostatnio pytała co ma zrobić, żeby jej suczka miała małe- wypalił bez zastanowienia.
Biorąc pod uwagę, że sporą część trylogii zajmuje sutenerstwo, powyższe zdanie brzmi źle. Bardzo źle.

Schowałam telefon do torebki i opierając się o balustradę wciągnęłam głęboko rześkie, morskie powietrze. Rozejrzałam się dookoła. Hiszpania o tej porze roku była piękna. Najpiękniejsza. Pomyślałam o domu. Do Polski miałam lecieć zaraz po finale rozgrywek.
Nie wiemy, jakich – w końcu sport w sportowych opkach jest nieistotny.

Moje miejsce zajął Xavi i chyba właśnie prześcigał się z Torresem w konkursie kto zrobi z kogo większego idiotę, bo dosłownie wszyscy w promieniu kilku metrów wyli ze śmiechu. Popatrzyłam na te duże dzieci i mimowolnie się uśmiechnęłam. Kochałam ich wszystkich bardzo, byli dla mnie jak jedna wielka i porządnie szurnięta rodzina.
O tym, że w reprezentacji nie wszyscy muszą się przyjaźnić, aŁtorka nawet przez sekundę nie pomyślała.

Cris popatrzył na mnie uważnie, jakby próbował odgadnąć moje myśli. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się promiennie. On także się uśmiechnął a potem omiótł wzrokiem towarzystwo. Panownie spojrzał w moją stronę i kiwnął głową. Wiedział.
Wiedział, że przez 65 rozdziałów aŁtorka nie nauczyła się korzystać z korekty w Wordzie.

od aŁtorki: Będzie mi strasznie ciężko pożegnać się z tym opowiadaniem, ale jestem z siebie bardzo dumna, że w końcu udało mi się doprowadzić je do jakiegoś sensownego zakończenia.
Jakiegoś - tu się zgodzę, ale czy sensownego...?

od aŁtorki:  Przez cały ten czas strasznie zżyłam się z moimi bohaterami. A Marta, no cóż, muszę przyznać, że stała się częścią mnie... 
Umówmy się – od pierwszego zdania było to twoje alter ego.

od aŁtorki: Więc jeszcze raz dziękuje wam bardzo za to, że byłyście ze mną, wspierałyście, a czasem nawet krytykowałyście (oczywiście była to krytyka konstruktywna).
Się wie!

od aŁtorki: No więc nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam wszystkiego dobrego i powiedzieć hasta luego:) 
Hasta la vista, baby.

#45 - Cristiano Ronaldo i warszawskije noczi, cz.1

|
Kochani! Ponieważ ze względu na różne wakacyjne okoliczności (tu praktyki, tam wojaże, wiecie, jak to bywa) analiza opka o problemach psychicznych Błaszczykowskiego utknęła w martwym punkcie i sami rozważamy, czy nie skorzystać z pomocy psychologa (np. przez słuchanie kawałka "Ta dziewczyna"), pora wrócić do dawno porzuconej trylogii o Cristiano. Tak, przyszedł czas, by pożegnać się z naszą dzielną wolontariuszką, która przez dwa wielkie turnieje piłkarskie pomagała w organizacji życia uczuciowego co najmniej siedmiu różnych zawodników. Mam nadzieję, że przyjmiecie ostatni tom Opkowej Trylogii gorąco.

Z Cescem się jednak nie zobaczyłam.  Reprezentacja wróciła dopiero koło siedemnastej, akurat kiedy ja wyjeżdżałam na trening Polaków.  Kiedy wieczorem wróciłam do pokoju skonana i zła na cały świat,  swoją wizyta uraczyła mnie…. Carla.
O jeżu, Bruni?

Tak, ta Carla.
Ale na pewno?

Nie, nie przewidziałyście się.
O matko, była pierwsza dama! Mogę prosić o autograf?

W moich drzwiach stanęła była dziewczyna  potencjalnego kandydata na mojego chłopaka.
Tłumaczę: zobaczyła ex swojej Tró Loff.

O…. a co tu robisz?- zdołałam wyksztusić.
- Mam dla ciebie prezent od kogoś z Polski – Carla wręczyła Marcie paczkę.
- To książka? - boChaterka spojrzała z niesmakiem. - Mam nadzieję, że podręcznik podrywu Fabregasa – odpakowała tomiszcze i zwróciła się do Carli z niezrozumieniem w głosie: - A powiesz mi, dlaczego tu jest mnóstwo dziwnych wyrazów w porządku alfabetycznym?


- Chciałam ci coś powiedzieć- uśmiechnęła się słodko.
Za słodko. Aż mnie zemdliło z nadmiaru lukru. Nie powiem, przez pierwsze kilka dni gdy poznałam ją przed rokiem (jeszcze kiedy była z Fabregasem i już prawdopodobnie zaczęła go zdradzać) nawet ja lubiłam.
Była fajna, bo zdradzała potencjalnego tró lowera i Marta mogła go pocieszać.

Zapoznał nas Nano i zapewniał, że na sto procent się zaprzyjaźnimy.
A on nie zwykł się mylić nawet o nanocząstkę.

I pomylił się o całe sto.
Nigdy nie miał głowy do wielkich liczb.

Fleszbek
Przedmieścia Liverpoolu lipiec 2007
- To co laski?- Oli zagadała do nas przy śniadaniu.- Chłopcy gdzieś się ulotnili, więc może pójdziemy na jakiś rajd po sklepach?
(...)
Akurat wychodziłam ze swojego pokoju kiedy spostrzegłam, że drzwi do pokoju który zajmował Cesc z Carlą są otwarte na oścież. Postanowiłam, ze poczekam chwilę na naszą nową znajomą i razem zejdziemy na „miejsce zbiórki”. I wiecie co zobaczyłam, kiedy podeszłam do drzwi? Carlę stojącą nad rozwalonymi na podłodze kartami kredytowymi Cesca z jego portfelem w ręku.
Niewyobrażalne! Wręcz karygodne! Tak naśmiecić plastikiem na podłodze – Carla, wstydź się!

Na chwile mnie zatkało, ale potem pomyślałam, że przecież ona nie może… i Fabregas na pewno o wszystkim wie. Kiedy dziewczyna spostrzegła, że jest obserwowana, uśmiechnęła się do mnie tajemniczo.
- Właśnie obrabiam swojego chłopaka, by czytelnicy blogaska mogli odbierać mnie jako jeszcze większą sukę niż dotychczas, a co u ciebie? – zagaiła.

- Ta… czekam na ciebie.
- Już idę. Tylko… - spojrzała na mnie nadal uśmiechając się w ten sam sposób.- Nie mów o niczym Cescowi, ok.?
Dobra, Carla, tak to się możesz bawić, ale - zachowaj przynajmniej pozory - po pięciu latach małżeństwa!

- To on… nie wie?- wyksztusiłam.
- Nie musi o wszystkim wiedzieć- puściła mi oczko i bez najmniejszego skrępowania dodała- Ma za dużo zer  na koncie żeby zczaić, że stan zmniejszy się o jedno z nich.
W 2007 roku, kiedy Fabregas miał całe 20 lat i świat dopiero poznawał jego imię.
[Może już wtedy wydał książkę?]



Zonk! Myślałam,  że padnę. Laska zauważyła moja minę i dodała ze zdziwieniem:
- A ty tak nie robiłaś z Ronaldo?
Zonk nr 2!
-Ale wiesz… zazdrościłam ci go bardzo!
Zonk nr 3!
- Próbowałam się raz wokół niego zakręcić…- dodała szczerząc zęby.
Ronaldo nie zna jeszcze technik obracania, ja bym próbowała w Bełchatowie.
[Zonk nr 4!]


Oczywiście powiedziałam o wszystkim Monice, bo do niej miałam najwięcej zaufania. Z początku myślała, ze zwariowałam, ale w końcu uwierzyła.
Spróbowałaby wątpić w potęgę Imperatywu Blogaskowego.

Próbowałyśmy coś insynuować  i podpuszczać Cesca, żeby sprawdził stan konta, ale on ufał swojej dziewczynie bez granic.
- Cesc, spójrz, cały zysk z podręcznika zmaterializował się w postaci pięciu nowych futer!
- Nie, nie wierzę, to moje omamy wzrokowe, wszystko jest w porządku!


Aż w końcu sam przekonał się o tym,  że nie taki z niej anioł. Nakrył ją w jego własnej sypialni z jakimś naćpanym kolesiem i happy love zrobiło the end.
To takie sad.

[Koniec retrospekcji]


- To ty posłuchaj- zaczęła tak zdecydowanym i ostrym tonem, że przeszły mnie ciarki. – zostaw Cesca w spokoju, dobrze ci radze. Nie mówię tego przez zazdrość, po prostu tak będzie lepiej dla ciebie. Możesz się bardzo rozczarować.
- Niby dlaczego?- warknęłam.
- Niedługo się przekonasz- rzuciła z okropnym uśmiechem.- I wierz mi… nie będzie to przyjemne dla żadnego z was.
I tak po prostu wyszła.
Nie zanosiła się śmiechem szaleńca? Słaby z niej czarny charakter.

Wiedziałam, że tę dziewczynę stać na wiele, jednak nawet nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę miała z nią styczność. Zjawiła się tak z nikąd i próbuje namieszać… tego byłam pewna.
Mieszkańcy Nikąd tak mają.

Przez to wszystko nawet układ mi nie szedł. Co prawda nie myliłam kroków ale wszystko robiłam na odwal i tak apatycznie, że nawet SJ zapytał czy dobrze się czuję.
Zaproponował też spowiedź.

Po szybkim obiedzie poleciałam na górę szukać Cesca. Nie zastałam go jednak w pokoju. Szybko poszłam do Torresa i Villi. Ich także nie zastałam. Klnąc po cichu szukałam dalej. Silvy, Cap de Villi, Alonso, Xaviego i Cazorlli  też nie zastałam w pokojach.
Czy Cap de Villa to koza Davida? Ciekawe, po co wziął ją ze sobą na Euro...
[Może jest uczulony na mleko wszystkich zwierząt poza tej konkretnej kozy? Z drugiej strony, skoro to cap, to raczej sera z niego nie będzie, hm...]


Poirytowana i wściekła do granic poszłam spowrotem na piętro zajmowane przez Hiszpanów. Akurat kiedy wysiadałam z windy i ścinałam „zakręt” zza rogu wyłonił się Casillas i jak to ja mam w zwyczaju, wylądowałam na ziemi.
-Ała- jęknął.
- Podwójne ała.
W końcu to ja leżałam na ziemi przygniatana tym seksownym cielskiem.
*wzdycha* Iker, jesteś ósmy w kolejce.

- No nie wiem kto jest w gorszej sytuacji- uśmiechnął się podnosząc na łokciach.
- Zauważ, że to tu przygniatasz mnie- syknęłam.- A biorąc pod uwagę stosunek masy mojego ciała do twojego ciała…
- Ok., ale pomyśl komu oberwałoby się gorzej jeśli zobaczyłby nas teraz Cesc- przekomarzał się dalej.
Na pewno nie myślałby o stosunku ich mas.

- Fabregas was nie zobaczy, ale ja tak- usłyszeliśmy gdzieś za plecami.
Obróciłam głowę i moim oczom ukazał się nie kto inny jak nasz gwiazdor z Old Trafford.
Szybkie cięcie, kamera na Crisa, zmieńcie światło!

- A nie wiesz co się dzieje z Cescem? Nie mogę go nigdzie znaleźć.
- Urwał się na miasto z Torresem i resztą. Wrócą przed siedemnastą. To co? Stawiam kawę…- kusił.
- Jeśli tak- uśmiechnęłam się i poszłam za nim do windy.   
Kawa w windzie. Moglibyście się chociaż starać zachować pozory, naprawdę.

od aŁtorki:
17 sierpnia 2008
Informaión

Oto linki do filmików z porotu i powitania naszych kochanych misztrzów świata w piłce nożnej! 
Nie wiem, czy chcący czy nie, ale wykrakała...

Na stołówce gdzie weszłam razem z Ikerem zebrał się pokaźny tłumek ludziów.
Ludziowie wiedzą, że hotelowe stołówki są teraz „in”.

Było tak głośno jak nigdy i chyba wesoło, bo wszyscy co chwila wybuchali niekontrolowanym śmiechem. A prowaderami  największej grupy byli najprawdopodobniej Iniesta i Simao który prześcigali się w opowiadaniu głupich kawałów.
Opowiadali żarty o czasach sprzed wojen Sithów.

Już po chwili siedzieliśmy w koncie sali przy jednym z niewielu wolnych stolików i jedliśmy w ciszy nasze zamówienia. 
Na koncie świeciło pustkami, a gdy się kelnerka o tym dowiedziała, wcisnęła plik kartek z zamówieniami Ikerowi i Marcie do paszcz.

- Może chodźmy gdzieś… tu raczej nie ma warunków do rozmowy.
Posłusznie wstałam i wyszłam za Casillasem z hotelu [merdając ogonem]. Automatycznie skierowaliśmy nasze kroki w stronę parku otaczającego budynek.
Gdyby poznawać topografię miast z opek, wyszłoby, że 3/4 każdej większej metropolii zajmują parki. Pozostałą 1/4 hotele i ich stołówki.

- Dzień w sam raz na początek mistrzostw- uśmiechnęłam się rozglądając dookoła.
- Dziś Polska gra z Niemcami?
Kiwnęłam głową i się zamyśliłam. Lukasa nie wiedziałam od przedwczoraj. Tak samo jak reszty członków ich drużyny. Ciekawe co się z nimi dzieje? Może trenują…
Przed meczem z Polakami? Co ty, w Fifę grają.

Po meczu spostrzegłam Lukas  który paradował w koszulce Lewandowskiego. Na chwilę mnie skręciło. Co to ma być? Niech sobie będzie Polakiem i się z tym obnosi jak chce i gdzie sobie chce, ale do cholery nie w ten sposób!
Yyy... a czemu nie?

Czysta kpina chyba!
Dobre sześć lat temu na stronie Bayernu był podany czat, na który można było wejść w trakcie meczu i poczytać relację na żywo kogoś, kto akurat miał możliwość oglądania meczu (streamy nie były wówczas jeszcze na tak wysokim poziomie jak teraz). W trakcie relacji wywiązała się raz taka oto mniej więcej dyskusja:
Kibic relacjonujący: Kartka dla Benja mina chyba.
Kibic czytający: A kto to jest Min Chyba?
Ave Team Borowski!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę nostalgię. Już wracamy do analizy.



Przecież to on przyczynił się do zmieszania z błotem Polskiej kadry.
Widzicie? To przez Podola nikt nie lubi Laty, a kibice na stadionach śpiewają o chędożeniu PZPN-u!

Wybrał grę dla Niemiec, a tu proszę jaki cyrk…
”Taki cyrk” - przynajmniej nie pojechał na mistrzostwa po koszulki gwiazd futbolu.

Szybko się uspokoiłam i machnęłam na to ręką. Jego sprawa. W końcu jest zawodowcem. Ale ta koszulka… wrr!
”Chcieli wszystkie koszulki, to załatwiłem”.

Kiedy skręciłam w korytarz prowadzący do mojego pokoju na chwile przystanęłam. Zobaczyłam sierdzącą pod drzwiami męską postać.
Czyżby boChaterka kogoś rozsierdziła tym, że zamiast pomagać przy organizacji mistrzostw, podrywa każdego, kto na treningu nosi korki?

Przez chwilę miałam nadzieję, że to Cesc, jednak moje przypuszczenia nie okazały się trafne, ponieważ drzwi barykadował mi blondyn.
Oj tam, o farbie do włosów nie słyszałaś?

- Co ty tu robisz Fer?- zapytałam podchodząc bliżej i patrząc na niego z wyczekiwaniem.
- Iker powiedział mi o wszystkim- przeszedł do konkretów. – Nie chciałem uwierzyć, bo myślałam że sobie jaja robi… nadal nie mogę uwierzyć, że mogła tak po prostu do ciebie przyjść.
Jak widać mogła- mruknęłam otwierając drzwi pokoju. – Nie wiesz gdzie wywiało moje panny?
BoChaterka przejęła od Cristiano biznes.

Nie zapytasz najpierw o Cesca? – zdziwił się.
On też w tej dziedzinie pracuje? No tak, skądś musi brać doświadczenia do opisywania technik w swoich bestsellerach.

Właśnie… dlaczego Cesc się nie pojawił? Dlaczego zamiast niego przyszedł Fernando? Dlaczego dziś wolał iść na miasto z amplami a mi nie raczył chociaż wysłać jednego, jedynego esa?
Ampla - lampa wisząca lub klosz kierujący światło ku górze.
Czyli Cesc się wciągnął w robotę. Teraz wszędzie łazi z lampami.


Nano chyba zrozumiał o co chodzi. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.


Opowiedziałam o wizycie i razem zaczęliśmy zastanawiać się co robić. Nie doszliśmy jednak do żadnych konkretów, bo oboje nie mieliśmy pojęcia jakim chwytem może posłużyć się Carla. 
Pewnie podstawi wam kreta.

Rozmowę przerwały nam laski wchodzące do pokoju ze śmiechem na ustach. Fer wyniósł się po kilku chwilach a ja skonana poszłam kimać.
Nawet nie zainteresował jej dzienny utarg.

Gdybym wiedziała co będzie działo się przez następne kilka dni najchętniej spakowałabym walizki i wracała do domu.
By Martitka:
Hm? Nowa aŁtoreczka?

Z samego rana jeszcze przed treningiem złapał mnie Cesc.
- Przepraszam, że mnie wczoraj przy tobie nie było- wyszeptał mi do ucha mocno przytulając.
Ale różnicy nie widać.

- Znalazłeś ją?- spytałam odrywając się od niego, bo już dość spora grupka osób zaczęła przypatrywać się nam z uwagą.
- Nie, ale Arsen obiecał, że pomoże.
- Wciągnąłeś w to TRENERA?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Nie, głuptasku, pierwiastek chemiczny!

Oczywiście- puścił mi oczko i cwaniacko się uśmiechnął. – Kto ma sprawdzić takie rzeczy jak nie jedna z czołowych postaci w piłce nożnej?
No nie wiem, policja? Prywatny detektyw? Detektyw konsultujący?
[Czy my czegoś o Wengerze nie wiemy?]


Zanim zdążyłam zczaić o co kaman, coś mocno szarpnęło mnie w pasie i już po chwili mogłam podziwiać świat z perspektywy pleców Cesca.
Hę? Blogaskowa joga jest o trzy poziomy wyżej niż moje zdolności wyobrażenia.

Dla ścisłości dodam, że zostałam przerzucona przez ramię i niesiona w bliżej nieznanym mi kierunku.
Od razu łatwiej sobie to w głowie ułożyć, thanks.

Kiedy już zostałam wniesiona do pokoju, postawiona na ziemi a mój oprawca zamknął drzwi, zapytałam:
- A tak na poważnie, to co będzie kiedy już Arsen znajdzie Carlę?
To ją otruje arszenikiem, proste.

Postanowiłam przejąć inicjatywę i szybko zatopiłam się w jego miękkich ustach. Błogi stan nieważkości zakłóciło uczucie spadania.
Stan nieważkości to ty możesz mieć – w spadającej windzie.

[Buzi, buzi na łóżeczku. Wtem nagle ktoś puka – do drzwi, naturalnie]


Hej Marta- z rozmyślań wyrwał mnie głos Ramosa wchodzącego do pokoju.
Jeszcze jego tu brakowało! Sergio, pasuje ci dziewiąte miejsce? Choć może Poldi zwolni swoje, to wtedy będziesz ósmy.

Przecież muszę się kontrolować! Na miłość Boską no! Muszę załatwić Ronaldo, a potem myśleć o związku!
Nie wiem, co Cristiano w sobie ma, że opka z jego udziałem zamieniają się tak łatwo w powieści kryminalne.

od aŁtorki: By Martitka: Helou:*** Od razu ostrzegam, że notka spiepr***na;/
”A piszę to tylko po to, byście mogli mnie przekonywać, że wcale tak nie jest i że jestem wspaniałą aŁtorką. Liczę na komcie, buziaczki!”

od aŁtorki: A teraz czytajcie i od razu ostrzegam, że dozwolone od lat 18;p
Nieletni, zostańcie. Jak znam życie, nawet nie padnie słowo „seks”.

Pożałowałam prawie natychmiast po wejściu do autokaru. Pierwszą osobą na którą natrafiło moje spojrzenie była jak zawsze napuszona i dumna osoba CR.
A niepierwszym blogaskiem, który zostanie zanalizowany, będzie blogasek o osobie CR.

Aż się skrzywiłam na jego widok a moje nogi zrobiły taki myk: poniosły na prawo i takim oto sposobem trafiłam na siedzenie obok Ricardo.
To ci myk.

- Zmieniłaś się- powiedział lustrując mnie od góry do dołu.
-I ty także.
- Taa- zaczął się śmiać.- Więcej zmarszczek i siwych włosów- jakby dla potwierdzenia swoich słów przeczesał czuprynę dłonią.
”I tak mnie stawy bolą, pani kochana...”

- A ja to co- pokazałam mu język. – Mam już swoje lata.
- Całe osiemnaście? Dziewiętnaście? Nie więcej.
- Wiem, że nie wyglądam- pokazałam rząd białych.
- Podobają ci się? Jakby co, to mamy też parę Murzynek, a i Azjatki się znajdą.

Nie wiem jak długo robiłabym p(r)ianie z bramkarzem, ale tematów nam nie brakowało. Mimo znacznej różnicy wieku czułam, że mogę gadać z nim jak z kumplem i zwierzyć się z każdej nawet najskrytszej myśli i odczucia.
Bo Ricardo, jak zresztą każda męska postać w tym opku, nie ma własnego życia. I na pewno nie interesuje go coś tak przyziemnego, jak Mistrzostwa Europy.

Stopniowo do rozmowy dołączał się Deco i Pepe oraz Kika innych osób. 
Kika to portugalska odpowiedź na Kakę.

Kątem oka obserwowałam piłkarzy. Mojej uwadze nie umknął nawet fakt, że Cris nie biega.
Oj nie przesadzaj! Popatrz sobie, jak gra Zlatan.

Dopiero po chwili moja podświadomość zarejestrowała zimny okład wokół jego kostki.
Świadomość była ślepa.

A po chwili także dotarło do mnie, że on patrzy w moją stronę.
Łypiący z kostki zimny okład. To na pewno wtyczka Carli.

[Krysia próbuje nawiązać kontakt, boChaterka jak zwykle zachowuje się jak niewychowany bachor i ucieka]


Cesca zastałam w pokoju siedzącego spokojnie razem z Ramosem, Silvą i Pepe. Nie powiem, żeby im smutno było. Śmiali się jak histerycy i gadali głupoty. Szybko jednak im przeszło kiedy do pokoju bez pukania weszła….  No zgadnijcie kto.
Królowa Elżbieta?

Tak!!! 10 komci dla ciebie!
Och, dzięki! Nigdy jeszcze nie wygrałam nic w blogaskowej walucie!

Carla we własnej osobie.
Chłopaki od efektów, uderzenie pioruna!

Słyszałam, że wam wesoło – posłała nam super słodki uśmiech i dodała:- Zaraz chyba popsuję wam humor.
*tu dźwiękowcy wstawią śmiech czarnego charakteru*

- Najpierw przeczytaj to- powiedziała podając mu jakąś kartę.
- Co t…
Urwał nagle wpatrując się w kwit. Zbladł i spojrzał na nią.
- Kupiłaś zestaw kosmetyków za dziesięć milionów? Dziewczyno! Oszalałaś?!

- Co się dzieje Cesc?- podeszłam do niego i zajrzałam przez ramię.
To co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg.
- Przecież to jest…- szepnęłam drżącymi ustami.
- Tak, to jest to co myślisz-powiedziała Carla z uśmiechem drwiny na ustach.- Cesc zostanie ojcem.
A pokwitowanie dostał za zdeponowanie nasienia w jej drogach rodnych? Cristiano znudziło sutenerstwo, więc otworzył bank spermy? Tylko patrzeć, jak zacznie handlować narządami.

[BoChaterka z rozpaczy upija się na kolanach Casillasa]


Pokój tonął w ciemności. Jedynym źródłem światła była lekka księżycowa poświata wpadające przez do połowy zasłonięte okno i rzucająca jasną mgiełkę  na dwoje kochanków tonących w uścisku i namiętnych pocałunkach.
Wokół roznosił się zapach alkoholu i pożądania.
Gorącym szeptom i cichym westchnieniom nie było końca…
Tak, to jest ten fragment dla dorosłych.

- Uspokój się kobieto- mruknął łagodnie.
- Jak ja się mam uspokoić?
- Po prostu…  nic strasznego nie zrobiliśmy.
- Chcesz powiedzieć że co? Że my nie…
- Nie przespaliśmy się ze sobą.
Oj, Iker, słabo, słabo. Nawet zakonnica po przebudzeniu się po wyjątkowo alkoholowej nocy w jednym łóżku z facetem by ci nie uwierzyła.

Zegarek wskazywał dokładnie 6 rano, a że była to niedziela, to żywiłam szczere nadzieje że nie spodkam nikogo na korytarzu. Tak też było.
Wszyscy pojechali do katowickiego Spodka na koncert Madonny.

I w takich właśnie sytuacjach sprawdza się powiedzenie: Umiesz liczyć? Licz na siebie, twoje szczęście innych jebie.   
Dziwne, zawsze spotykałam się z jego okrojoną wersją.

Głowa jużmnie nie bolała, ale byłam bardzo niewyspana. Na to zmęczenie zwalałam oficjalnie winę za mój beznadziejny humor. Dziewczynom sprzedałam wersję,że bawiłam sie z Ikeremujakims tamklubie. 
A skąd pochodzi Ikeremujakims Tamklubie?

Unikałam ich obu. I Ikera i cesca. Nie wiem z którym z nich nie chciałam sie bardziej spodkać.
Z tym, który nie potrafi jeść ze spodka.

Nie miałam zielonego pojęcia co mamim powiedzieć.
Czyli przeszliśmy na czeski: maminka i tatinek.

Gdzieś w podświadomości majaczyła mi wizja jego trzymającego na rękach dziecko. Jego dziecko. To mnie przerażało a jednocześnie nasuwało tysiąc sprzecznych myśli. A jeśli ona kłamie? Jeśli to zaświadczenie to tylko pic?
Nie wiem, skąd aŁtorka wzięła pomysł, że można ustalić ojcostwo, gdy matka jest jeszcze w ciąży. Mogę to śmiało włożyć między pozostałe opkowe bajki embriologiczne.

- Chybanie chcesz spóźnić się na trening, co?- zapytała puszczając mi oczko.
- Jaki znowu...?
- Dziś Hiszpania, Niemcy, Wiedeń.
O, jak fajnie, w dwa rozdziały przeszliśmy do finału Euro. I tak dobrze, że ktokolwiek wspomina tu o sporcie.

Alleluja, pierwsze jasne światełko w tunelu. Posadzili mnie do autokaru Niemców.
Jak sobie radzisz?- zapytał od razu kiedy tylko wpakował się na siedzenie obok mnie.
Rozmowny ten autokar.

Spojrzałam na niego nie wiedząc o co dokładnie pyta.
- Wiem o wszystkim od Cesca- oznajmił cicho.
Zabulgotał cichutko benzyną.

- Posłuchaj- powiedział Podolski [nie można było tak od razu, aŁtorko?] kiedy dostrzegł wahanie w moich oczach.- Ja w to ani troche nie wierzę. Może i ona jest w ciąży, ale na pewno nie z nim!
- A skąd ty to możesz wiedzieć?
Cristiano go wysłał, by nadzorował moment inseminacji.

Przed stadionem powitały nas tłumy dziennikarzy. Trening był zamknięty dla fanów, więc było troche spokojniej i szybciej mogliśmy przedostać się do środka. Cesca nie widziałam nigdzie,za to Iker podszedł do mnie w trakcie przerwy.
Wszystko ładnie, ale dlaczego Niemcy trenują z Hiszpanami? Czy jednym z celów treningu nie jest czasem przećwiczenie różnych elementów taktycznych, o których przeciwnik raczej nie powinien wiedzieć?

- Wiem, że nie będzie między nami tak jak wcześniej,ale... mimo to zależy mi na twojej przyjaźni.
Uśmiechnełam się do niego.
- Mi na twojej także, więc sza.
Zbiłam z nim żółwika i pobiegłam w stronę pokrzykującej do mnie Ewy.
*biegnie uratować żółwika*

Nie znalazłam także Torresa ani Villi. Wiedziona jakimiś złymi przeczuciami podeszłam do Silvy i zapytałam o chłopców.
- Zatruli się- skłamał szybko widząc że stojąca blisko grupka wolontariuszy posłała nam zaciekawione spojrzenia.
A tak, właśnie ich wywożą z kostnicy. Robota Carli.

[BoChaterka znowu spotyka się z Crisem]

- Właściwie to już znalazłem- mruknął nie spuszczając ze mnie wzroku.- Przyszłem [ratunku!] bo chciałem wszystko wyjaśnić...
Wtedy mnie olśniło, po prostu totalne oświecenie takie jak po baroku.
Przyszedł do niej John Locke i oznajmił, że jest jako ta czysta tablica.

- Ja wiem, że nie zachowałem się odpowiednio...
- I żeby do tego dojść potrzebowałeś aż dwuch lat?- przerwałam z niedowierzaniem.
- Nie, tylko dwóch.

- Pamiętam- powiedział w końcu przenosząc wzrok na moją twarz. - Ale pamiętam też co wydażyło się później.
- Przyszedłeś tu żeby wypominać mi Nanda?
Raczej brak słownika i uparte ignorowanie czerwonych podkreśleń w Wordzie.

[Kłótnia, wypominki „a ty to”, w końcu Cris każe boChaterce rzucić Fabregasa]

Jednak jedna myśl wciąż zaprzątała mi głowę. Mianowicie gdzie do cholery podziewa się Fabregas. Może ja mam jakiś skrzywiony punkt widzenia ale wydaje mi się, że powinien się pokazać i poinformować jak sytuacja wygląda.
Powinien się u niej meldować co godzinę i co pięć minut pisać esemeski o tym, jak bardzo ją kocha.

Kolejny dzień ciągnął się niemiłosiernie a ja dalej udawałam, że wszystko jest w porządku. Wczorajszego wieczoru nie wytrzymałam i poszłam do pokoju Cesca. Nie zastałam ani jego, ani Ramosa, ani Silvy, ani Torresa, ani Villi.
Mieszkają w piątkę? Matko borska, przerażają mnie metody Aragonesa.

Na domiar złego Kaka razem z rodziną musieli jechać do kliniki po drugiej stronie Alp żeby wykonać jakieś badania, bo wyniki małego były niepokojące.
Od kilku dni ani nie mógł pobić rekordu skoczni, ani nie potrafił pchnąć kulą jak Majewski.

Kiedy nałożyłam sobie troche sałatki z kurczakiem i sięgałam po sok, ten czop przechodząc  koło mnie (bardzo za blisko jak na mój gust) nadepnął na moją rozwiązaną sznurówke. W rezultacie ja się zahwiałam i runełam na tego łosia, który w ostatniej chwili, kiedy już myślałam że zostanie ze mnie plama na posadzce złapał mnie i podźwignął do góry chroniąc przed marnym końcem.
- Co ty robisz muflonie jeden?- naskoczyłam na niego kiedy tylko odzyskałam równowagę.
Ronaldo zmienia swoją postać szybciej niż niejeden changeling.

Po południu zapakowali nas w autokar i wysłali na kolejny mecz.  Portugalia grała z kimś tam… 
Ja już naprawdę nie wiem, w którym momencie mistrzostw jesteśmy – chwilę temu Niemcy i Hiszpanie trenowali na finał.

do przerwy mało mnie obchodziło co dzieje się na mórawie.
Ani to, co się dzieje w słownikach.

jeśli on sam  nie może zebrać dupy i łaskawie przedst wić jak sprawa wygąda to ja nie będę się za nim uganiać. A będzie to znaczyło tyle co… przełknęłam głośno ślinę… gód baj mai low gód baj. 
*kwiczy*

Tak, to chyba najlepsza decyzja. Jeśli Carla to ja się usówam.
A jeśli Fabregas, to ja się wycofÓję.

Cały czas targały mną niepewność i strach. I nie pomoglo mi to, że za zakrętem, 80 metrów przed wyjściem z tulelu na murawe stał CR7 i wyraźnie na kogoś czekał. 
A był to tunel w kształcie tulei.

Przełknełam śline. Kiedy przechodziłam obok niego złapal mnie za rękę, przycisnąl do ściany i…
CLIFFHANGER!

Kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Usłyszałam pierwszą sylabę mojego imia padającą z ust Fera. Przez chwile nie mogłam zrozumieć dlaczego tak gwałtownie zamilkł, jednak zagadka rozwiązała się po nano-(lub jak kto woli nando-)sekundzie.
Kochana, żartówki z przedrostkiem „nano” w roli głównej przerobiliśmy już dawno.

Ciepłe usta Crisa przywarły do moich a jego język wdarł się pomiędzy moje zęby.
Niczym nić dentystyczna.

Co do…- usłyszałam głos Davida, a zaraz potem jakaś siła odepchnęła Portugalczyka ode mnie.
Siła odopkowa bezwładności.

- Odpierdol się w końcu od niej- wrzasnął rozwścieczony Hiszpan.
- Zajmij się lepiej swoim bachorem Fabregas- zaśmiał się ironicznie Ronaldo, ocierając twarz ze krwi. – Carla na pewno nie chciałaby żeby tatuś jej dziecka miał pokiereszowaną buźke.
Bohaterski tró lower przybywa na ratunek.
[A dwaj następni w kolejce kibicują].


Dłoń Cesca zacisnęła się w pięść i w ekspresowym tępie wylądowała na policzku Crisa zostawiając po sobie dość spore zaczerwienienie pod okiem. Nie czekał długo na rewanż.  Po chwili obaj tarzali się po ziemi wymierzając sobie na zwajem ciosy w brzuch i twarz.
Zwajem to jakaś technika wymierzania ciosów? Rzadko oglądam gale KSW, może tam się naparzają zwajem?

Chłpcy rzucili się na nich w oka mgnieniu ściagając Cesca z Crisa.
- Co tu się dzieje?- do holu wpadli trenerzy i arbiter. 
Ten ostatni przybył, by rozstrzygnąć wynik walki.

Niech ktoś nam to natychmiast wyjaśni!- zarzadał arbiter.
Bo studiował marketing i zarząd(z)anie.

- Różnica zdań i poglądów- próbował załagodzić sytułacje Silva, puszczając ramię Ronaldo.
Silvę zapraszam na sytuacyjną tułaczkę do polskiego parlamentu, tam dopiero się przekona, co oznacza „różnica zdań i poglądów”.

Konwersację przerwał Aragones wchodzący z impetem do pomieszczenia.
Kto mi wyjaśni co się znowu dzieje?- zapytał rozglądając się po szatni.
”Właśnie rozmyślałem nad życiem osobistym piłkarzy reprezentacji Francji, gdy nagle ktoś mnie poinformował, że w mojej jest nie mniejsza heca”.

- Twój chłopak bił się z Ronaldo- oświecił go łysy facet w gajerku.
A ja się niedawno zastanawiałam, dlaczego nie ma opek yaoi o piłkarzach.

Po chwili wszedł Fabregas z lekarzem oraz Scolari z Crisem. Obaj wygladali strasznie.
Takich dwóch, jak ich czterech, to nie ma ani jednego.

W oczach miał furie, a ręce w dalszym ciagu zaciskał w pięści. Mogłam dostrzec drganie każdego mięśnia jego twarzy oraz pulsującą żyłke na czole.
Szumiący bór niech ma w opiece ciśnienie Fabregasa, skoro nawet widać, jak mu żyły pulsują.

No więc, myśle że obu należy się kara i upomnienie, co w konsekwencji oznacza kolejny mecz na ławce- zarządził facet w gajerku.
”Facet w gajerku” to jakiś tajemniczy wysłannik Michela „wszystko fajno” Platiniego? Bada teren pod kolejny bal czy jak?

- Masz rację Hans- prytaknął Aragones.
Oj, Luis, mógłbyś się w towarzystwie powstrzymać...

- Siedzisz na ławce przez kolejne 15 meczy towarzyskich- mruknął Scolari do swojego zawodnika.
Ja bym mu na tej ławce jeszcze karnego jeża położyła!

Mam ndzieję, że sprawa nie wyjdzie na jaw…. Bardzo poważnie by to nam zaszkodziło- powiedział Scolaris.
Po czym powrócił do lektury dzieła Lema.

Postaram się to zatuszować… No a teraz podajcie sobie ręce i uznam sprawę za zakończoną.
Z niechęcią i ociąganiem chwycili się za ręce. Miałam wrażenie, że za chwile zmiarzdżą sobie dłonie, 
Normalnie miarga.

Po chwili w sztani został tylko Fabregas, Aragones i ja. 
Sztania – tania sztolnia.

Już chciałam wyjść, jednak trener nakazał mi ręką żebym siadała.
- Dlaczego?- zapytał Cesca po chwili milczenia.
- Całował moją dziwczynę- powiedział Fabregas nie patrząc na mnie.
Sutenerstwo w iberyjskim futbolu jest już nie do zatrzymania.

A mi się wydawało, że to jego mijałem wczoraj późnym wieczorem kiedy wychodził od niej z pokoju.
Wielki Brat Luis patrzy.

Fabregas spojrzał na niego z niedowierzaniem a potem odwrócił się w moją stronę z taką miną… posłałam mu zimne, obojętne spojrzenie i w dalszym ciągu zajęłam się oglądaniem moich sznurówek w butach na rzepy.
Och, Element Komiczny, tak?

- Mimo wszystko zachowałeś się jak gówniarz…
Bo to pierwszy raz?
-… tratatatata i inne duperele….
To wygląda na opis taktyki na mecz z Niemcami.

Cóż było robić. W szybkim tępie opuściliśmy stadion i już po chwili siedzieliśmy w samochodzie Cesca.
Dobra, dobra – tylko skąd się wziął samochód Fabregasa na Mistrzostwach Europy? Wszyscy jeździli autobusem, ale Cesc musiał podkreślić status społeczny czy jak?

Byłam zła na Crisa jak cholera. Najpierw przyłazi do mnie, gada, że mu zależy, potem  prosi, żebym mu wybaczyła a na koniec mnie ślini i bije się z Fabregasem… 
*wyobraża sobie Ronaldo oznaczającego teren śliną* Kwik!

Dojechaliśmy do hotelu w totalnym milczeniu. Nie zanosiło się też na to, że to on zacznie pierwszy rozmowę. A powinien.  No cóż, ja też nie będę pytała. Jeśli uważa, że nie powinien mi nic mówić, to niech spada do tapira…
Aaa, to tak się nazywacie? Aragones pewnie mówi do niego „mój ty piżmowole”.

Ku mojemu zdymieniu Cesc objał mnie ramieniem i poprowadził prosto do swojego pokoju.  Odetchnęłam. 
”Uff, będzie spółkowanie!”

Już miałam odwrócić się na pięcie i wyjść, jednak Hiszpan przemówił.
- Co robił… ON u ciebie? W nocy?
- My... my tylko tankowaliśmy! Nic nie poradzę na to, że mam silnik Diesla.

Posłuchaj- zacząl powoli ważąc starannie słowa.- Przez ten czas, kiedy jak mówisz udawałem, że nie istniejesz, ganiałem po mieście razem z chłopakami i szukaliśmy śladu po Carli.  
A podczas gdy wy ganialiście po mieście, George Smiley dawno rozwiązał już tę zagadkę.

Więc, ona nie zatrzymała się tutaj. Wynajeła apartament w Mariazell i się tam zaszyła.
Przywdziała habit i zaczęła prowadzić życie klasztorne.

- Czyś ty ocipiał Fabregas? 
Dopiero po chwili dotarło do mnie co mogły znaczyć te słówa.
Och, żaden problem, oni wszyscy na samym wstępie zostali przez aŁtorkę wykastrowani.

Powoli odsunęłam się od chłopaka i bezradnie opadłam na łóżko. Więc to jednak prawda…? Cesc zostanie ojcem? Będzie miał dziecko z… z nią? Z tą wyrachowaną, obłudną szmatą, która zdradzała go na każdym kroku?
Stare dzieje, teraz odpokutowuje w klasztornej celi. Bo to nie było takiego przypadku w literaturze?

Fabregas westchnął.
- To 17 tydzień. Dokładne badania DNA będzie można wykonać dopiero za dwa miesiące.
Poza faktem, że jest to badanie dość inwazyjne i lepiej ustalać ojcostwo po urodzeniu.

Dopiero wtedy ookaże się na 100%.
Okaże się, czy to był faktycznie jej oocyt.

Na 100%? Czyli, że już były jakieś badania?- poczułam, że w moim sercu tli się jeszcze malutki płomyk nadziei.
W moim też – że aŁtorka nie będzie tworzyć embriologii alternatywnej.

- Były- powiedział cicho patrząc gdzieś ponad moje ramię.
Tss... Zgasł.

Po raz kolejny poczułam, że coś ściska mnie w żołądku. Nie wiem jakim cudem nie zakrztusiłam się jeszcze własnym sercem.
Może dlatego, że serce u zdrowych osób zstępuje do klatki piersiowej w trakcie życia płodowego, a nie rośnie w gardle?

Czułam je gdzieś w okolicach przełyku i miałam wrażenie, że za chwile wypadnie.
To dobrze, że czułaś w okolicy przełyku, tam powinno siedzieć.

Jest duże prawdopodobieństwo, że to ja jestem ojcem- wyrzucił z siebie w końcu.
Do tego nie trzeba badań DNA, wystarczy podzielić 1 przez liczbę partnerów Carli w ostatnim czasie.

Straszny ból który przeszywał mnie na wskroś. Miałam wrażenie, że jest tak silny, że nie wytrzymam następnych minut, a moje sterce po prostu pęknie.
*zaskoczona* Stercz?!

- Czemu nie obudziłyście mnie na trening?
- Daj spokój Martuś- Ewa podała mi butelke z wodą, którą wysączyłam w zawrotnym tępie.
Dostała nią potem tępo w głowę.

[BoChaterka postanawia wrócić do Polski]


- Co ty robisz?- Nando wytrzeszczył oczy na walizki.
Spojrzałam na ich zdziwione twarze i wzruszyłam ramionami.
- Chyba nie spodziewaliście się, że tu zostanę po tym wszystkim co się ostatnio stało?
- Wracasz do Polski?- zapytał David z niedowierzaniem.
- Nie, lece na Bahamaje- zakpiłam.
Nie wiem, gdzie to, ale brzmi na umiejscowione daleko – leć!

- Zostań… bez ciebie sobie nie poradze- wyznał [Fabregas].
- Po co? Żeby bawić twoje dziecko?- zapytałam z wyrzutem.
- Nie chce go- powiedział twardo.- Jeśli przez nie strace ciebie, to go nie chce.
AŁtorko, jesteś chora!

- Nie dam rady bez ciebie- powtórzył patrząc na mnie dziwnym, mętnym wzrokiem.- Nie jestem na to gotowy…
Ile lat ma w tym opku Fabregas? Bo cosik mi mówi, że siedem.

[Rozmyślania boChaterki z błędami ortograficznymi. Pomijam]


Przez kilka dni chodziłam jak w transie. Nie byłam do końca świadoma tego co robiłam. Cisza która panowała dookoła wcale mi nie pomagała. Złe myśli które mnożyły się w mojej głowie nagle jakoś pozwoliły o sobie zapomnieć i nie przenikaly do mojej świadomości. Spędziłam te dni do góry brzuchem przed tv. Nie wiem po co zadawałam sobie trud aby wstać z łóżka, ogarnąć się i w ogóle udawać, że oglądam cokolwiek.
Wypisz, wymaluj – student przed sesją.

Nie wiem jak długo trwal ten letarg.
Zazwyczaj około dwóch tygodni.

Przez następne dni żadko wychodziłam ze swojego pokoju, prawie nie jadłam.
A jak już wychodziła, to tylko do najbliższej Żadki... tfu! Żabki po zapas słodyczy i Red Bulla.

Wiedziałam, że nie powinnam bo do niczego to nie prowadzi, ale nie mogłam odgonić od siebie obrazów Cesca i wspomnień wspólnie spędzonych chwil.
Fabregas to człowiek o wielu talentach – gra świetnie w piłkę, pisze książki, a teraz dowiadujemy się, że maluje obrazy. Leonardo naszych czasów.

Przestałam zauważać nawet kiedy mama wracała z pracy. Zaczęła się martwić, widziała przecież, że coś się ze mną dzieje. (...)  Powiedziałam prawdę, wszystko od początku. Cała historia zajęła mi ponad pół godziny, opowiadałam ją z długimi przerwami, bez emocji w głosie. Dopiero kiedy opowiadałam ją na głos, docierało do mnie jak strasznie to brzmi, jak bardzo jest niewiarygodna i smutna.
Niewiarygodna – zgodzę się, ale przede wszystkim jest głupia.

I to właśnie wtedy uroniłam łzę, pierwszą a zarazem ostatnią.
A już na pewno samotną.

Obiecałam sobie kiedyś, że nie będę płakać po żadnym facecie. Chciałam dotszymać tej obietnicy aby po raz kolejny udowodnić sobie, że jestem silna.
Nie wyszło – może gdyby obiecała sobie, że zaprzyjaźni się ze słownikiem, to by jej się udało?
[Wierzysz w takie rzeczy?]


Szybko ją otarłam i zamrugałam kilka razy. Kiedy skończyłam, mama mnie przytuliła, a tata wziął za rękę. 
Tata ex machina, dotychczas rozmawiała z mamą.

Jeszcze tego samego wieczoru postanowiłam przejść się do Olki. Zastałam ją oglądającą mecz portugalczyków.
Na wodne psy portugalskie mówi się „portugalczyki”. Nie wiedziałam, że rozgrywają między sobą mecze.

Właśnie wtedy przypomniałam sobie pocałunki Crisa. Skrzywiłam się z odrazą.
To znaczy, że Cris lizał ją po twarzy i dłoniach i merdał ogonem?

- Hej- pocałowałam ją w policzek.- Zaraz ci wszystko opowiem.
- No to siadaj- kiwnęła w stronę niebieskiej, wielkiej kanapy pod oknem.
Kanapa rozsiadła się wygodnie.

Po raz kolejny tego dnia opowiedziałam tę historię. Olka co chwila krzyczała z oburzenia albo pytała „Serio?!” . 
”Aż tyle błędów ortograficznych?!”

Na jej twarzy mogłam dostrzec całą ganę emocji.
Od Andre Ayew po Kevina-Prince'a Boatenga.

- Wkręcasz mnie?- wycedziła w końcu. – Przestań, to nie jest zabawne.
Spuściłam głowę.
- Ty na serio?- krzyknęła prawie.
Widzisz, aŁtorko? Nawet wykreowane przez ciebie postacie uważają, że fabuła jest głupia.

Nie zdążyłam odpowiedzieć bo z ust Olki posypała się taka wiązanka jakiej jeszcze w życiu nie słyszałam. Olka klnęła jak w transie a ja nawet nie próbowałam jej przerywać bo jeszcze i mi by się dostało.
Rzuciła klNątwę na Crisa.

- Ja nie próbuje uciec, bo wiem, że przed uczuciami nie da się uciec. Ja chcę to wszystko przemysleć, zastanowić się na spokojnie, odizolować się od nich.
- I uważasz, że jak będziesz gnić zamknięta w domu to ci to pomoże?
- Zawsze lepiej tu, niż tam…
- Wiem, że sobie poradzisz. A nóż wszystko się ułoży.
Przy pomocy noża wiele rzeczy można ułożyć – masło na kanapce, boChaterkę dwa metry pod ziemią...

Następnego dnia rano do mojego pokoju wpadła Olka i budząc mnie brutalnie zakomunikowała, że ma dla mnie niespodziankę. Mimo moich protestów wyciągneła mnie z łóżka i dając pół godziny na śniadanie i doprowadzenie się do jako takiego stanu używalności zaczęła przeszukiwać moją szafę w poszukiwaniu… dresów.
Olka pracowała w prewencji, a po dzielnicy chodziły słuchy, że ktoś nie przestrzega zakazu stadionowego.

[Psiapsiółeczka zabiera nam boChaterkę do hali sportowej, gdzie odbywają się lekcje...]

Nauczycielka omiotła mnie wzrokiem i zapytała:
- Masz jakieś dośwaidczenia z teńcem?
[...eee, teńca.
BoChaterka prezentuje swe wybitne teneczne zdolności i zostaje przyjęta do zespołu].


Koło pierwszej trening się skończył, a my zmęczone, ale szczęśliwe wywlekłyśmy się z sali. Posadziłam tyłek na barierce koło schodów i powiedziałam:
- Zabij mnie, ale dalej nie ide.
- Zabij mnie, ale ja też nie.
*z nadzieją* To co, mogę obie?

Siedziałyśmy tak chwile i gapiłyśmy się na chłopaków grających w kosza na boisku obok.
- Dobrzy są- powiedziałam w końcu.
- Taa, jeżdżą na zawody i prawie wszystkie wygrywają. 
”Jak tam oni się nazywali, chwila... Ach, Dallas Mavericks”.

A ten w niebieskiej koszulce to mój braciak- wskazała na przystojnego blondyna skaczącego do kosza.


- Hej mała!- usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moja stronę Kamila.
- Jakie ty masz tępo kuzynku- zaśmiała się do niego Olka.
Blondyn tylko wyszczerzył białe i przerzucił sportową torbe przez ramię.
Dwa akapity temu to był brat – ale czego ja wymagam od aŁtorek? Chyba nie tego, by pamiętały, o czym piszą.

W tej samej chwili usłyszałam podniecony głos Tomka:
- Jaka fura!
I wtedy go zobaczyłam. Stał nonszelancko oparty o swoje Porche z ciemnymi okularami na nosie. Zamrugałam. 
Nie, błagam...

Pozostawię Was z tym cliffhangerem do następnego tygodnia, bywajcie!

Cristiano Ronaldo i stręczycielstwo w Iberii, cz.2

|
Od Mundialu minęły dwa lata.  Dwa lata przez które moje życie zmieniło się diametralnie. Po pierwsze po tych wszystkich akcjach  z chłopakami zaczęły się mną interesować agencje modelek i wytwórnie muzyczne.
Aha. Wystarczy, że fotoreporterzy z „Bildu” zrobią ci parę foci w objęciach piłkarzy i od razu wszyscy przekonują się, że masz talent wokalny.

Brzmi to trochę jak bajka, ale nią nie jest.
Kłamiesz. To brzmi jak opko i zdecydowanie nim jest.

A to wszystko przez ojca Fernando. Dorwał płytę z piosenką , którą śpiewałam na karaoke z jego synem i postanowił  znaleźć dla mnie miejsce w swojej wytwórni. 
Na przykład jako konserwator powierzchni poziomych.

Odmówiłam. Przede wszystkim musiałabym się przeprowadzić na stałe do Madrytu, a po następne muszę najpierw zdać maturę.
”Po następne” - WTF?!

Z pozowaniem jest trochę inaczej. Od czasu do czasu zgadzałam  się na jakieś niewiele znaczące sesje. Lukas namówił mnie na wielki przeskok z pozowania od czasu do czasu na związanie się ze konkretną firmą. W taki oto sposób zostałam jedną z X twarzy Pumy a potem Lee.
X twarz to jakieś określenie na głównych bohaterów akt archiwum X?

Jesteście na pewno ciekawe co z Crisem? Nie widziałam go na żywo od 2 lat. Szczerze mówiąc to nie utrzymujemy kontaktu.  Zdziwione?  A ja rozczarowana. Nawet się nie pożegnał.
Co za świnia! A znaliście się już dwa tygodnie, już prawie się oświadczył!

Kiedy ich reprezentacja opuszczała hotel, stałam na balkonie.
I powtarzała w myślach rolę Julii.

Widziałam go dokładnie. Kiedy mnie dostrzegł, zatrzymał się i obrócił w moją stronę. Wyrazu jego oczu nie zapomnę do końca życia. Wyglądał tak jakby bił się z myślami. 
Zakładał im dźwignię, podczas gdy myśli broniły się ciosami w brzuch.

Wiem co jeszcze chodzi Wam po głowie. Zastanawiacie się jak to się stało, że zakumplowałam się z Ferem.  Mogę wam tylko powiedzieć, że przyczynił się do tego Valdes.
Mam ich wszystkich wykreślić z listy oczekujących czy jak?

Ostro się wstawił i próbował zrobić coś, czego na pewno bardzo by pożałował. El Nino mi pomógł.
Porzucił swą przedrostkową ksywkę i uratował boChaterkę przed gwałtem.

U nich także wiele się wydarzyło. Mianowicie Torres zszedł się ze swoja starą laską, Olallą, którą ja w polskim skrócie nazywam Olką.
Powiew realizmu prawie zrzucił mnie z fotela!

Kakę widziałam przynajmniej raz w miesiącu. A wszystko to przez ta okropnie długa i ciągnącą się sprawę w sądzie. W końcu jednak po miesiącach oczekiwania i włóczenia po sądach tata zyskał ojcostwo.
Według mnie można ojcostwo ustalić albo uznać kogoś za swojego potomka, ale tata boChaterki pewnie widział w tym jakiś zysk.

Dwa miesiące temu zadzwonił do mnie Lukas i powiedział, że Nano zaprasza nas do swojej posiadłości na Costa Brava.
A już było tak dobrze z tym El Nino...

Spakowałam walizki i moją naj kumpelę [to torby podręcznej] i poleciałyśmy z Lukasem do Katalonii. Czekała nas miła niespodzianka. Okazało się, że Nino ściągnął z Arsenalu  Fabregasa, Bastiana z Sarah oraz Viktora.
Bastian, Sarah i Viktor to młodzieńcy odkryci niedawno przez Wengera.

Na początku średniawo mi się widziało mieszkanie w jednym domu z Victorem. Na szczęście wszystko sobie wyjaśniliśmy i nawet dobrze sie dogadujemy.
”To prawda, że chciałeś mnie zgwałcić, ale zapomnijmy o tym i zostańmy kumplami”.

- Co się dzieje Cesc?- zapytałam prosto z mostu. – Coś cię gryzie.
- Nic mi nie jest- burknął unikając mojego wzroku.
- Przecież nie jestem ślepa- powiedziałam pewnie.- Od wczorajszego ranka nie odezwałeś się ani słowem. Przynajmniej do mnie- dodałam po cichu.
Nie odpowiedział.
- To przez Carlę?
- Nic ci do tego!- powiedział ostro patrząc na mnie złymi oczami.
Dobre zostawił w domu i musiał się posiłkować marnym substytutem.

O Jezu- prychnęłam wkurzona.- Nikt nie karze ci się spowiadać…
Ale bez spowiedzi Bóg pokarze! Opka każe czytać jako karę.

- Daj mi spokój Fabregas- mruknęłam i poszłam na górę do Łukasza.
Leżał na łóżku z laptopem na biodrach i sprawdzał pocztę.
- Wygadałeś się z Monią?
- Pewnie;)
Poldi szprecha emotikonkami. Zdolniacha z niego.

- Cesc się na mnie wydarł- zaczęłam opowiadać co się stało kilka chwil temu w kuchni.
Ma rozstrojone nerwy- podsumował po kilku minutach.
Kulszowy mu strasznie fałszuje.

- Pociesz się laptopem- uśmiechnął się chłopak podając mi swój sprzęt.
Uwaliłam się na łóżku obok niego i weszłam na swoje gg. Zmieniłam opis na „Na łóżku z Lukasem;p        /// Costa Brava u El Nino”
Wiecie, wtedy jeszcze nie było Fejsa.

Kiedy chłopak to przeczytał, buchnął śmiechem.
Niczym parą.

Zastanawiałam się co się dzieje z Cescem. Od kiedy zerwał z Carlą bardzo się zmienił. Nie umiem powiedzieć czy na lepsze czy na gorsze.
Raju, facet zachowuje się jak buc, a ona ma wątpliwości, czy może nie jest to zmiana na lepsze? Nie chcę w takim razie pytać o charakter Cesca przed tym zerwaniem.

Wyszłam do skąpanego już w ciemności ogrodu. Dochodziła 23 a ja nie czułam senności. Spojrzałam w kierunku okna za którym mroczyła mała lampka rzucając lekką poświatę na balkonowe drzwi.
Ogień krzepnie, lampka mroczy – czym aŁtorka nas zaskoczy?

Na balkonie stał ciemnowłosy chłopak i uważnie przypatrywał się blondynce. (...) Próbował zwalczać myśli, które majaczyły gdzieś w jego podświadomości [a aŁtorka wie, czym jest podświadomość?] , ale z dnia na dzień widma nabierały coraz bardziej ostrych i wyrazistych kształtów.
Hej, Szalonooki Moody miał też takie urządzenie!

[BoChaterka pakuje się w związek z Fabregasem. Scena druga: państwo Podolscy chrzczą pierworodnego]


- Idźcie się położyć- zaproponowałam patrząc na nich prawie nieprzytomnym wzrokiem. – Padacie na twarze…
- Ale mały jeszcze nie śpi- powiedział Łukasz patrząc w stronę synka leżącego z otwartymi oczami w łóżeczku i wpatrującego się w białą szatę, którą babcia powiesiła mu nad nóżkami.
Próbuję, jak mogę, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Nie trzeba było ich długo namawiać. Zniknęli w pokoju obok a ja zebrałam resztki sił i zmusiłam się do podniesienia z fotela. Louis nadal leżał w otworzonymi na oścież oczkami i  nie wydawało się że miał zamiar szybko usnąć.
▸ oścież - dawniej: ościeże - wewnętrzna powierzchnia otworu okiennego lub drzwiowego; roścież; rozcież
▸ na oścież - (np. o oknie, drzwiach) na całą szerokość
Zajęło mi to 15 sekund.


Wyłączyłam TV i wzięłam maluszka na ręce. Zaczęłam chodzić z nim po pokoiku i po cichu nucić kołysankę:
-    Dobranoc już czas [na dach kocur wlazł]
I koniec na dziś [na imię mu Zdziś]
Już śpią wszystkie bajki [w dźwiękach bałałajki]
I śpi bury miś [palca mi nie gryź!]
I cisza dokoła [jedźmy! Nikt nie woła!]
I mrok ściele się [w ponurym lesię]
Oczęta zamknij przyjdzie słodki sen… [kiedy tylko przyjmiesz filozofię zen]
Oczka maleństwa zaczęły się powoli zamykać, a ja nie przestawałam śpiewać.
Wzięła sobie hasło Wielkiej Orkiestry do serca.

Nogi bolały mnie do tego stopnia, że stanęłam twarzą do okna i zapatrzyłam się w ciemność, nie przestając kołysać w ramionach malca.
Okeeej, ale co to ma do bolesności nóg?

- Dlaczego jeszcze nie śpisz?- zapytał patrząc na moją stopniowo pogrążającą się we śnie twarz.- Dochodzi pierwsza.
- Ktoś musiał go uspać- powiedziałam całkiem przytomnie.
I zupełnie niegramatycznie.

39. Bardzo.
Bardzo niepoprawnie przez tę kropkę na końcu tytułu.

Kaka z żona przyjechali do nas kilka dni po chrzcie. Caroline miała taaaaaaaaaaki brzuch i za kilka dni spodziewała się rozwiązania.
A Kaka złowił taaaaaką rybę!

Dwa dni przed planowanym wyjazdem zadzwoniła do mnie Ewa, laska z którą spotkałam się dwa lata temu za MŚ. 
Spotykały się za MŚ, gdzie paliły marychę i piły browce.

Akurat mijałyśmy drzwi wejściowe, kiedy moim oczom ukazała się grupka Hiszpanów z Davidem na czele, który udawał krowę i całkiem mu to wychodziło.
- Całkiem ładnie Villa- krzyknęłam do faceta, próbującego zrobić z bluzy Torresa ogon.


Spojrzałam mu w oczy.  Były takie śliczne, ciemne, iskrzące… ci Hiszpanie chyba mają w oczach takie małe ściągacze uwagi.
Zwłaszcza okulistów.

Z całych sił chcesz oderwać wzrok, ale nie dasz rady… tylko, że akurat w tym przypadku wcale nie chciałam oderwać od niego uwagi.
Ale stworzyć nowy związek frazeologiczny – czemu nie?

Było dobrze tak jak było. Czyli silne ramię w talii, śliczny uśmiech i boskie oczy w odległości kilkunastu centymetrów…
Chwila, zatrzymałam się na ramieniu w talii i przegrzały mi się obwody.

Spotkanie przebiegło bardzo szybko. Może dlatego, że większość wolontariuszy brała już udział w podobnych imprezach.  W każdym bądź razie Austin- facet który miał się nami opiekować, wydał się miłym, wesołym i pełnym entuzjazmu facetem. Sztaby zostały rozmieszczone na kolejnych piętrach według kolejności alfabetycznej.
- Wszystkie te osoby które będą tańczyć podczas rozpoczęcia zawodów spotkają się jutro rano na pierwszym treningu z CJ’em- mówił Austin wskazując na wysokiego bruneta siedzącego obok.
Czyli co robią wolontariusze przy organizacji imprez masowych – jakbyście jeszcze nie byli zaskoczeni.

- Sama nie wiem- przyznałam.- Nie ukrywam, że mi się podoba. Nawet bardzo… tylko boję się tego, że nie będę umiała mu zaufać…
- I będziesz patrzyła na niego z pryzmatu… INNEGO- dokończyła za mnie Mon.
Najlepiej patrzeć z jednego i tego samego pryzmatu. A najlepiej to przez pryzmat.

Potem grzecznie wróciłyśmy do hotelu i zaczęłyśmy szykować się na wypad z chłopakami. Ja, jak już od dłuższego czasu mam w zwyczaju, wbiłam się w czarną spódniczkę i założyłam do tego ciemnoniebieska bluzeczkę i japonki. Trochę pudru, błyszczyku i prostownica w rękach Lenki  zdziałały cuda.
Wiedziałam, że czegoś mi brakowało.

od aŁtorki: Hej moje kochane (młach [blech]):* jakoś nie idzie wam za dobrze komentowanie mojego opka;(
Naprawdę? Kurczę, muszę się przyłożyć!

Kafejka naprawdę wyglądała niebanalnie . Bordowe, ceglane ściany [bordowe cegły, burżujko, masz?] znakomicie komponowały z ciemnobrązowymi, gładkimi zasłonami, które do połowy zasłaniały okna  nadając wnętrzu trochę mroku i aurę tajemniczości. Pojedyncze wiązki światła, które wpadały przez okna odbijały się o jasne, kremowe meble. Cały wystrój tworzył tak nieprawdopodobną całość, że kiedy weszło się do pomieszczenia chciało się odruchowo wyjść na świeże powietrze, ale  po chwili, gdy ciepły podmuch wiatru obiegał twarz i mierzwił włosy, odczuwało się tak silne pragnienie wejścia, że człowiek niemal machinalnie zamykał za sobą drzwi i kierował się w stronę baru.    
AŁtorko, proszę, nie twórz zdań wielokrotnie złożonych.

- A gdzie my idziemy?- zapytałam ze zdziwieniem kierując swoje kroki we wskazaną przez chłopaka.
- VipRoom – uśmiechnął się przez zęby i otworzył przede mną drzwi.
Na wspaniałych, skurzanych kanapach i fotelach siedziała cała stara paczka.
Iście vipowska skUra ze szlaHetnej rasy bydUa.

- Wam się tu nie nudzi?- zapytałam siadając na taborecie zaraz naprzeciw nich.
- Nudzi?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem EL Nino.
Torres jeździ na łódzkiej rejestracji.

- No, no- zagwizdałam.-  Są przygotowani na każdą ewentualność.
- Za to im płacą- zaśmiał się rzucając się na największe łóżko jakie w życiu na oczy widziałam.- Dźwiękoszczelne ściany, atłasowa pościel.
- Ale pianie- zaczęłam się śmiać wskazując na metalową rurę umocowana naprzeciw łóżka.
Koko koko Euro spoko.

[Marta i Torres rozmawiają o życiu uczuciowym. Czyim? No przecież nie Fernando...]


Gryzłem się z poczuciem winy, które z dnia na dzień coraz bardziej we mnie rosło. Wtedy ja zadzwoniłem do niego [Ronaldo] i oprosiłem o spotkanie.
”Ośmioro zdrowych prosiąt i dwa nieco bardziej rachityczne – ale to chyba i tak niezły wynik jak na pierwiastkę?”

Powiedziałem mu jeszcze raz o wszystkim co było gdzieś we mnie i rosło z dnia na dzień. Wtedy nastąpił następny…przełom w naszych stosunkach.
To zawahanie sprowadziło moje myśli na zdecydowanie złe tory.

- Powiedziałeś o tym… komukolwiek?- wychrypiałam.
- O czym?
- O szczegółach naszej…hm… przyjaźni?- zapytałam niepewnie bojąc się odpowiedzi.
Wyczytał o co chodzi. Delikatnie się uśmiechnął i powiedział:
- Cesc nie wie o wszystkich szczegółach. Powiedziałem mu tylko, że czułem do ciebie coś mocniejszego niż zwykła sympatia.
Porządne whisky do niej czuł.

Zdawało się, że nikt nie zauważył naszego zniknięcia. Kiedy spojrzałam w kierunku kanapy, gdzie siedziałam wcześniej dotarło do mnie, że jednak tak nie było. Z tamtego katu  sali wlepiała się w nas para ciemnych, niemal czekoladowych oczu.
Kat made by Wedel, specjalna edycja dla ludzi ceniących sobie czarny humor.

.- Ja i Nino jesteśmy przyjaciółmi. Rozumiesz? Znamy się od ponad dwóch lat i …
- Coś jednak was kiedyś łączyło- przerwał, zaglądając mi w oczy.
- I o tym powiem ci jutro- zdecydowałam.
Więcej w następnym odcinku „Mody na Mundial”.

Poszliśmy się bawić. Fabregas tańczył fenomenalnie.Musiałam się strasznie pilnować, żeby nie zerkać mu w oczy, ale on mnie prowokował. Na początku tańczył normalnie, ale potem zaczęło mu się chyba za bardzo podobać…
I zaczął tańczyć nienormalnie. Wywijał mazura w rytm krakowiaka.

Cesc delikatnie podniósł moją brodę i spojrzał w oczy. Po raz kolejny tego dnia miałam nadzieję, że mnie pocałuje, jednak tak samo jak poprzednio się rozczarowałam. Oparł swoje czoło o moje i przymknął oczy. Zdałam sobie sprawę, że w takiej sytuacji pocałunki to drugorzędna sprawa.
Pewnie, stukanie się czołami jest daleko ważniejsze.

Liczy się bliskość drugiej osoby i emocje które z niej emanują.
Czekaj... Nie rozmawiałaś przypadkiem z Laportą?

Noc była ciepła i pogodna. Po bezchmurnym niebie, w towarzystwie migocących punkcików które ktoś mądry nazwał gwiazdami, wędrował księżyc rzucając na Ziemię lekką poświatę. 
Dzięki blogaskom staję się coraz bardziej światłym człowiekiem: według Wikisłownika łacińska „stella” pochodzi z języka praindoeuropejskiego „h₂stḗr” i oznacza „jaśniejszy, bardziej skrzący”. Z kolei nasza „gwiazda”, idąc dalej za Wikisłownikiem: „słowo pochodzenia litewsko-słowiańskiego, które pierwotnie oznaczało światło (w języku pruskim)”. Nadal jednak nie wiem, kto był na tyle mądry, by skojarzyć gwiazdy ze światłem.

Powoli obsunęła się po nieskazitelnie czystek drabince i zanurzyła się w toni. 
Nie wiem, czy drabinka służąca do czystek jest „nieskazitelna”...

Poczułam jak Cesc delikatnie przesuwa swoje dłonie z moich pleców na pośladki. To nie zahamowało.
Domyślam się, że nie.

Wiedziałam, że jeśli teraz tego nie przerwę, to za kilka chwil może być za późno. A jeśli zrobiłabym cos tak nieprzemyślanego i nieodpowiedzialnego, na pewno potem bym żałowała.
Chłopka wyczuł, że jego gest za bardzo nie przypadł mi do gustu więc się cofnął.
I przepraszała po wielokroć swoją panią, że odważyła się na tak nieprzystojny gest.

Koło czwartej nad ranem zaczął dzwonić mój telefon. Totalnie go zignorowałam i przewróciłam się na drugi bok. Po chwili sięgnęłam po aparat i na ślepo wyłączyłam połączenie. Już miałam odłożyć telefon spowrotem [sporozoitem?] na stolik, kiedy znowu zaczął dzwonić. Zmusiłam wszystkie swoje zaspane mięśnie do wysiłku i leniwie otworzyłam jedno oko.
WSZYSTKIE mięśnie do otwarcia powieki? Dlaczego mnie uczyli, że do tego służy okrężny oka?

- Słucham- ziewnęłam przeciągle.
- Marta- usłyszałam podekscytowany, ale jednocześnie zmęczony głos brata.- Posłuchaj, mam syna!
- Co masz?- powtórzyłam inteligentnie.
Czy to smaczne?

To wystarczyło żeby zmotywować moje mięśnie do skurczu.
Na hasło „mam syna” otworzyły jej się wszystkie kanały jonowe.

Szybko zapytałam o nazwę szpitala i wyskoczyłam z łóżka. W pośpiechu naciągnęłam pierwsze dżinsy które znalazłam w szafie, jakiś podkoszulek i łapiąc gumkę do włosów, poleciałam na wyższe piętra.
Leciała tak na te wyższe piętra i cały czas łapała gumkę.
[Śliskie łapki?]


O trzynastej siedzieliśmy już w busach i jechaliśmy na trening Niemców. Myślałam, że padnę kiedy Basti opowiadał jakieś postrzelone historie niby z życia wzięte.
Postrzelone historie o dziadku w Wehrmachcie?

„Malujcie się malujcie ;p Fanki to uwielbiają ;p ”
„Ale Ty nie jesteś   do zobaczenia wieczorem:***”
Ona jest
.
„Hehe, aż tak wesoło?”
„Wesoło to mało powiedziane. Villa znowu udaje krowę, Senna chce wypchnąć go przez okno, Xavi siłuje się na rękę z Alonso a Torres zagląda mi przez ramię i próbuje czytać moje wiadomości. A teraz mówi, żebym tego nie pisał bo to nie prawda:)”
Kiedy reprezentanci Hiszpanii cofnęli się umysłowo do gimnazjum?

- No wiesz…- próbowałam zachować spokój.- Mistrzostwo LM, transfer do Realu…
- Szukają sensacji- mruknął krzywiąc się.- Szukają taniej sensacji. Za rok matura?- zmienił szybko temat.- Nadal chcesz iść na architekturę?
A skąd on to u diabła wie?
Kiwnęłam głową i dodałam:
- Myślałam też o produkcji telewizyjnej.
- Wysoko mierzysz- zauważył.
- Albo najlepiej zostanę WAG i nic mnie nie będzie interesowało.

od aŁtorki:  I oto kolejny odcinek. Cieszycie się? Mam wątpliwości:/
Uzasadnione, szczerze powiedziawszy.

od aŁtorki: Dlaczego? Bo nie widze po komentarzach żeby tak było. Zmieniam więc zasady "gry". Jeśli pod każdą kolejną notką nie znajdę przynajmniej 15 komentarzy, przestanę pisać.
Stary, dobry szantaż emocjonalny jest stary i dobry.

od aŁtorki: To opko powstaje dla Was. Jeśle nie macie ochoty napisać przynajmniej kiku słów uznania lub krytyki, to po co ja mam sie wysilać i dalej sie produkować?
To co, kończymy?

i dalej: Dziękuje oczywiście tym które komentują moje notki. Bu$$$aki dla Was:***
Za to dookoła podziękuję, ale $$$ zawsze się przydadzą.

[Jest 21 komciów, męczymy się dalej]

Łzy przesłaniały mi dosłownie cały świat. Zaryczana, na ślepo biegłam przez park do momentu, kiedy zderzyłam się z czymś co wypowiedziało moje imię.
Ale fajne! Technika idzie jednak do przodu!

Szybko się cofnęłam i otarłam ociekające po policzkach słone krople. Podniosłam głowę i zobaczyłam nie coś ale kogoś. Dla ścisłości powiem, że był to Fer.
Ach, czyli nie technika, a nanotechnologia.

Pociągnął mnie w stronę najbliższej ławki, a ja nie miałam sił żeby cokolwiek powiedzieć. Wtulona w silne ramiona przyjaciela zaczęłam wyć od nowa. Nie wiem ile czasu tak siedzieliśmy ale to akurat było najmniej istotne. Kiedy zabrakło mi już wody i byłam w stanie cokolwiek powiedzieć, wybrałam najgłupszy tekst pod słońcem.
”Zabrakło mi wody” - jeżyku leśny, odwodniła się!

- Na wszystko musi przyjść odpowiedni czas- szepnął kojąco.- Nic na siłę. To co robimy pod wpływem chwili może odwrócić się przeciwko nam.
- Naczytałeś się jakichś psychologicznych książek chyba- mruknęłam.
Prędzej blogasków o piłkarzach.

- Jakie spostrzeżenia- zadrwił.- Masz mi jeszcze coś interesującego do powiedzenia o mnie?
- Tak. Już nie jesteś El Nino…
To już zdążyłam zauważyć. Od jakiegoś czasu ukrywa się pod pseudonimem „Nano”, co chyba nie tylko mnie, a przede wszystkim samego zainteresowanego powinno dziwić.

- Wiele osób tak mówi- uśmiechnął się zjadliwie.- Zmieniłeś się… dojrzałeś… - wyliczał z jakąś dziwna ironia w głosie.- Zmądrzałeś…  już nie jesteś taki samolubny, egoistyczny…
- Ale to prawda- powiedziałam nim zdążyłam ugryźć się w język.
- A wiesz czyja to głównie „wina”?
Let me guess...

- Tego, że się zmieniłeś, czy tego że tak mówią?
- I tego i tego.
Wzruszyłam ramionami.
- Twoja- skwitował.
Och, przez myśl mi to nie przeszło!

Nie mogłam zrozumieć co się z nim stało przez ostatnie minuty. Nie podlega dyskusji to, że się zmienił. Można powiedzieć że jego charakter uległ obrotowi o 360 stopni.
Nie mogło tego tekstu zabraknąć – już kiedyś pisałam, to kwintesencja aŁtorkizmu.

Tajemnicą pozostaje jednak to, czemu tak go zdenerwowała moja uwaga. Widziałam że chłopka zatopiony jest we własnych myślach, więc dołożyłam ten temat na za jakiś czas.
Na czas po żniwach na przykład.

W pokoju czekała na mnie Ewka z nowym grafikiem w ręku.
- Totalnie zmienili nam plany- poskarżyła się kiedy tylko zdążyłam zamknąć za sobą drzwi.- Jak tak w ogóle można! Ty wiesz o której będziemy musiały teraz wstawać? Przed siódmą!
- Olaboga! A co z naszym snem dla urody?!

Płakałaś- bardziej stwierdziła niż zapytała.- Co się stało? To przez Cesca? Coś ci powiedział? Zrobił? Wiem! Wystawił cię?
- Tak, chlipu-chlip, dostałam nawet Międzynarodowy Certyfikat Wystawowego Championa Piękności i teraz każdy chce pokryć mnie swoim reproduktorem.

Tak to. Ktoś dał cynk temu bezmózgowi i kiedy czekałam na Cesca w kawiarni zjawił się on i wszystko popsuł. Cesc nas widział, on powiedział, że dwa lata czekał na to spotkanie, ja nie wytrzymałam i wyszłam, zalałam się łzami, spadłam na Nana, któremu powiedziałam, że El Nino do niego nie pasuje czym wywołałam u niego atak gniewu…
Jeśli ktoś się w tym strumieniu świadomości odnalazł, to proszę przyjąć moje gratulacje.

Drugi raz nie musiała mi tego powtarzać. Po kilku chwilach byłam w pokoju Fara i Villi, jednak nie zastałam tam nikogo.
Razem mogą stworzyć FarmVillę.

. Zdziwiłam się, bo chłopcy zostawili otwarte drzwi. Może zraz wrócą, pomyślałam i usiadłam na wzorowo zasłanym łóżku. 
”I poczęstowałam się zrazem”.

Myśli latały mi po głowie z prędkością torpedy wystrzelonej na księżyc.
Astronomowie od dawna podejrzewali, że na Księżycu znajduje się baza wrogiego ludu Selenowian (dla tych, którzy oglądali „Iron Sky” - nazistów), który tylko czai się po Ciemnej Stronie naszego satelity, by zaatakować w odpowiednim momencie. Na szczęście za pomocą rosyjskich torped Ziemia-Księżyc udało się nam ich unicestwić. Wymagało to co prawda zbudowania akwenu o długości około 384 tysięcy kilometrów, ale Rosjanie stwierdzili, że tylko torpedą da się ich załatwić.

Wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. Zatrzymałam się przy oknie i oblookałam pokój.
Słowotwórstwo dla początkujących.

Mój wzrok zatrzymał się na łóżku z którego zaledwie przed momentem zeszłam. A właściwie na poduszce. A jeszcze bardziej precyzyjnie na fragmencie zeszytu który spod niej wystawał.
Nie, aŁtorko, nie przekonasz mnie, że Torres pisze pamiętniczek do poduszki. Nie.

Po chwili zastanowienia i szybkim rzucie oka na korytarz zamknęłam drzwi i podeszłam do łóżka. Zagłuszając wyrzuty sumienia sięgnęłam po jak się okazało coś w rodzaju dziennika Davida.
Do pamiętniczka Villi też się nie dam przekonać.

Już chciałam odłożyć go na miejsce, jednak w notce z przedwczoraj, sporządzonej wydawało się dość szybko, dostrzegłam kilkakrotnie powtarzające się swoje imię.
”Loffciam Martę, loffciam Martę, loffciam Martę – ale żeby zostać jej lowerem musiałbym się wpisać na listę, a kolejka już jest taka długa...”

Jak byście zareagowały na moim miejscu?
Ja bym wybuchnęła śmiechem, że stary facet pisze pamiętnik.

No właśnie. Ja zrobiłam dokładnie tak samo.
O, boChaterko, czyli to nie tylko wspólnota imion!

„ …impreza była świetna. Mogę nawet powiedzieć że od powrotu z CB był to najfajniejszy wypad naszej paczki na miasto. Co prawda zakładałem, ze będzie nudno, ale na szczęście się myliłem…”
Pośpiesznie przebiegłam wzrokiem po linijkach omijając listę osób i wydarzeń.
”Po co macie czytać głupoty? Przejdźmy od razu do opisu zakazanych uczuć Davida względem mnie”.

„…widziałem jak Torres wychodzi z Martą do pokoju obok. Wiedziałem o czym będą rozmawiać. Sam namawiałem go, żeby powiedział jej o tym wcześniej, ale chyba nie był na to gotowy. Może bał się przyznać do własnych błędów, a może nie chciał robić jej przykrości. Kto to może wiedzieć. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, zauważyłem ze nie tylko ja patrzę w ty kierunku. Mina Cesca nie wróżyła niczego dobrego. Ale nad czym tu się dziwić. Każdy w promieniu dziesięciu tysięcy kilometrów wie co ten chłopak do niej czuje.
Szczęśliwi ludzie w Nowej Zelandii...

. Marta to świetna dziewczyna, zabawna, inteligentna, ambitna. Szkoda tylko że została tak bardzo skrzywdzona. ” 
Zaraz, mówimy o tej sytuacji, kiedy Cristiano jej „posłał smutne spojrzenie” zamiast się z nią pożegnać? Mój borze, taka krzywda...

Dlaczego każdy o tym wie!!!!
Bo piszesz o tym blogaska na Onecie!!!!11!1

„ Cristiano nie był dla niej odpowiednim facetem. Ich charaktery tak bardzo się od siebie różnią. Zastanawia mnie tylko, dlaczego ostatecznie nie zakończyli swojej


Po jakimś czasie wrócili oboje. Dostrzegłem, że Marta płakała. Nie zdziwiłem się zbytnio. Często razem z Ferem o niej rozmawialiśmy.
”Właściwie to rozmawialiśmy tylko o niej. W gruncie rzeczy to ja nawet własnego życia nie mam”.

Zawsze imponowała mi tym, że umie ukrywać prawdziwe uczucia. Będzie z niej dobra aktorka. Często przybierała dobra minę do złej gry…”
Proszę, David mnie rozgryzł. Co znaczy mieć ojca psychologa…
„ Ale nie miałem tu pisać portretu psychologicznego.
Niesamowicie szczegółowy ten portret, Davidzie, powinieneś napisać doktorat z życia uczuciowego Marty.

Długo rozmawialiśmy wieczorem o tym co się z nim dzieje. Unikał tematu Cris-Marta-Cesc, ale na temat Cris-Marta-Fer mówił dużo i z sensem…”
Pogadałabym z tobą na temat Cris-Marta-reszta świata, ale woła mnie Gly-Pro-Asn i inne takie.

Odgłos zbliżających się na korytarzu kroków zmusił mnie do przerwania coraz bardziej wciągającej lektury. Szybko wepchnęłam zeszyt tam gdzie był wcześniej i usiadłam na parapecie. W pokoju pojawiła się głowa Davida.
- A co ty tu robisz?- zapytał zaskoczony.
- Gdzie jest reszta twojego ciała? - przeraziła się Marta.

od aŁtorki: piszcie szczerze w komentarzach co myślicie o opku i przede wszystkim nie bójcie sie krytykować. Wytykajcie mi to, co się Wam nie podoba, co Was razi, albo mówcie otwarcie czego się spodziewaliście. To jescze mocniej mobilizuje mnie do pisania.
To mnie teraz zastrzeliłaś. Pierwszy raz w życiu się zaczęłam zastanawiać, czy publikować analizę. Na całe szczęście opko ma już tyle lat, że nie istnieje szansa na to, by aŁtorka je reaktywowała.

[BoChaterka spotyka się z Fabregasem, zachwyca się jego klatą, po czym zaczynają rozmowę]

- Więc mi powiedz- podniósł nieco głos.
- Czekałam na ciebie, on podszedł i zapytał czy może się przysiąść. Powiedziałam, że czekam na kogoś, a on na to, że to potrwa chwilę i czekał na nią całe dwa lata. Zaczęliśmy rozmawiać o niczym…
”Cristiano miał naprawdę fascynujące idee odnośnie wykorzystania próżni w futbolu!”

- Bałeś się o mnie- delikatnie się uśmiechnęłam.- Tylko dlaczego sam nie przyszedłeś? Dlaczego odszedłeś?
- Nie chciałem, żeby doszło do rękoczynów- mruknął obojętnie.
Ale tak czy owak musiało do nich dojść, skoro boChaterka była zajęta kimś innym.

.- Mówisz, że nic do niego nie czujesz, ale facet jest zdolny do wywołania u ciebie łez przez kilka sekund! Naprawdę nie umiem tego pojąć!
Cesc, przyjdź kiedyś do mnie, poczytamy blogaski – zaręczam, że już nic cię w życiu nie zdziwi.

Cesc, ja nie chcę żeby on znowu mieszał się w moje życie- powiedziałam odwracając się do niego plecami i tłumiąc łzy.- Nie masz pojęcia jak przez niego cierpiałam. Nie kochałam go, ale byłam tego bliska.
”Brakowało tylko łaskotek, flirtu, łaskotek, pogawędki, komplementu, przyjacielskiego uścisku i namiętnego pocałunku, a mógłby się do mnie wprowadzić. Z tym, że miał akurat niski poziom higieny i moja Simka nie chciała go całować...”

Położyłam się na łóżku i zaczęłam intensywnie myśleć. Nie dość, ze miałam do rozważenia to co przeczytałam w dzienniku Davida, to jeszcze Cesc i  Ronaldo… to chyba ponad moje siły. Prędzej czy później trafię do psychiatry. Najgorsze jest to, że nikt nie mógł mi pomóc. Chyba że…
*chwyta fiolkę Morbitalu* Taaak...?

Hej- przywitałam się z bratem buziakiem w policzek.- No no, ładnie tutaj macie- dodałam rozglądając się po mini apartamencie który zajmował.
Dobrze, że nie wcisnęli mu nano pokoiku.

Uśmiechnęłam się.
- Czyli wrócicie do Brazylii?
Jeszcze nie wiem, ale pewnie tak. Wolałbym zostać do końca mistrzostw tutaj, poza tym maluch jest trochę z młody na taką wyczerpująca podróż.
Ekhm... Nie chcę przerywać uroczej chwili, ale co robi Kaka na Mistrzostwach Europy?

Ale powiedz co się dzieje.
Westchnęłam zastanawiając się od czego zacząć.
- Więc… pokłóciłam się z Cescem. Przez Ronaldo.
Ja myślę, że bardziej go ubodło to, że nie potrafisz odmieniać poprawie jego imienia.

Dlaczego to wszystko jest takie skąplikowane- mruknęłam zrezygnowana.
Nie przesadzaj, to jest proste: otwierasz słownik ortograficzny i szukasz alfabetycznie.

Równiutko o 22 podchodziłam pod basen.
Musiała podkopywać się bardzo ostrożnie, bo jeden fałszywy ruch i cały tunel by się zalał.
[Ale wtedy można by użyć torpedy].


David już na mnie czekał. Zastałam go siedzącego w skupieniu i myślącego. Śmieszne, ale miał taką samą pozę co ja. Czyli broda oparta na dłoniach i nieruchome, wpatrzone w jeden punkt przed nim oczy.
Nie pochlebiaj sobie, nie tylko ty.

- Szkoda gadać- westchnęłam smutno. – Mam okropny dzień.
- Na pewno nie jest tak źle. Zresztą, ten dzień kończy się za dwie godziny.
- Co nie zmienia faktu, że następny może być jeszcze gorszy. Ale styka żalów.
Styka? Coś jak kopa?

Mów co się dzieje.
- Żebym to ja wiedział- powiedział i westchnął.- Jest ostatnio jakiś dziwny, taki nie swój.
Taki... aŁtorki.

.- On chyba unika Fabregasa.
Udałam zdziwienie, ale szybko zaprzeczyłam.
- Chyba nie. Dziś Cesc wysłał go po mnie i…
- Ok., ale to nie zmienia faktu, że od kilku dni rozmawiają ze sobą raczej rzadko. Rzadziej niż normalnie.
- Ty coś sugerujesz David?- zrobiłam pytającą minę.
Kłótnia w związku?

- Nie wiem. Po prostu mówię to co widzę. W ogóle rzadko rozmawia z kimkolwiek. Zamyka się w sobie. i… wiesz, że pokłuci się z Olli?
Villa stał się prorokiem – niestety, jego przepowiednie są nieortograficzne.

- Słyszałam to i owo, ale myślałam, że to bujda- kłamałam.
- Niestety nie. Zawsze zastanawiałem się czy to, że się zeszli to był dobry pomysł.
To się okaże, gdy aŁtorka wreszcie się zdecyduje, z kim wyswatać swoje alter ego.

- Wiesz dlaczego rozstali się wcześniej?- zapytał David uważnie na mnie patrząc.
- Fer nigdy mi o tym nie opowiadał- przyznałam.
- Była za bardzo zazdrosna, a poza tym zdradzała go… i powiem ci że nie była za bardzo wybredna.
A poza tym jest dziewczyną piłkarza, która tylko zawadza – zróbmy z niej Złą Różową Barbie, po co się ograniczać?

Zdziwiłam się. Co prawda Nano nigdy nie wspominał o powodach ich rozstania.
Zawsze myślała, że to sprawa niewielkich rozmiarów...

od aŁtorki: Już niedługo jubileuszowy, bo 50 odcinek na ta okazję obmysliłam cos super ekstra zarąbistego.
Strach się bać.

[BoChaterka wędruje do swojego pokoju i zastaje tam Fabregasa]

- Marta, proszę- wymruczał i znalazł się obok mnie.
Spojrzałam w jego śliczne, ciemne oczka i cała moc i cały mór obojętności który próbowałam w sobie wytworzyć od naszej kłótni, rozsypał się na drobniutkie kawałeczki.
Racja, to był istny pomór obojętności, zwłaszcza względem przystojnych mężczyzn uskuteczniających zawodowo grę w piłkę kopaną.

Cesc przekręcił kluczyk w drzwiach i nie zapalając światła podszedł do mnie. Trochę się zdenerwowałam. Może trudno w to uwierzyć, ale nie co dzień (a właściwie noc) zdarza mi się znajdować w ciemnej, zamkniętej na klucz sypialni jakiegoś znanego piłkarza.
Wierz mi, po tym, co już zdążyłam przeczytać, naprawdę trudno mi w to uwierzyć.

Zaczynam zastanawiać się co ja tu robię- powiedziałam, żeby ukryć nerwy.
Nerwy grzecznie schowały się w osłonkę mielinową.

- Cesc…- zaczęłam, jednak znowu mi przerwał.
- Zachowałem się jak gówniarz. Przepraszam. Chcę ci to zrekompensować.
I zrekompensował.
Uhu, będą MoMęty!

Czułym i namiętnym pocałunkiem który trwał, trwał i trwał, ale wyrażał więcej niż słowa.
Łee, ja w Simsach od razu pakowałam ich do łóżka!

- I tego żałuję. Ale to dlatego, że jestem o ciebie tak cholernie zazdrosny…- przerwał na chwile i spojrzał mi w oczy.- Nie umiem pogodzić się z myślą, że facet przez którego cierpiałaś znowu próbuje się do ciebie zbliżyć…
Westchnęłam ciężko. Zdjęłam ręce chłopaka ze swoich bioder i przysiadłam na łóżku.
- My tylko rozmawialiśmy, rozumiesz? Rozmawialiśmy- przeliterowałam. – O głupotach głównie…
Oj tam, o głupotach, plany wykorzystania siły tkwiącej w próżni to nie żadne tam głupoty! Cris jest geniuszem!

- I jak było?- zapytała szeptem Lenka , kiedy SJ [ojciec jezuita?] zarządził krótką przerwę.
- Z czym?- udawałam głupią.
- Marta, proszę- błagała Len.- Nie drażnij się z nami tylko opowiadaj!
- Nie ma o czym- zapewniałam.
- Ta… nie ma o czym- ironizowała Mon. – Chłopak siedzi ponad godzinę u ciebie w pokoju i zastanawia się jak cie przeprosić.
”Takie fajne pozycje razem wymyśliliśmy... A ty tak deprecjonujesz jego finezję...”

Trening skończył się dopiero przed południem. Mam opisywać jak wyglądałyśmy? Czy wystarczy powiedzieć, że tańczyłyśmy przez prawie pięć godzin z pięciominutowymi przerwani? Wasza wyobraźnia działa?
Nie wiem, czy ona wątpi w mój umysł czy może martwi się o jego stan po analizie tylu opek.

Trening?- zapytał El Gato ( „kot”- przezwisko Casillasa.)
Ach, a już myślałam, że to po hiszpańsku znaczy „centy”.

Odświeżone i przebrane zeszłyśmy na dół do „stołówki” żeby zjeść śniadanio-obiad.
Jeśli hotel nie ma prawdziwej stołówki, nie zasługuje na miano hotelu!

Mięśnie łydek bolały mnie jak jeszcze nigdy ale sądząc po minach dziewczyn, nie tylko ja cierpiałam.  Przy życiu utrzymywał nas tylko jeden fakt: jutro początek Euro. Jutro wszystko się zacznie.    
I tym groźnym stwierdzeniem kończymy – ja natomiast zapraszam na analizę ostatniej części trylogii.