Jak opisać problem z uzależnieniem znanego sportowca? Najlepiej strasznie słabo. W tym opku jest wszystko – utracona miłość, życiowy rollercoaster i cuda medycyny i fizjologii człowieka. Tylko sensu gdzieś brak.
AŁtorka w menu podaje nawet link pod tytułem „Wyjście”, który przekierowuje na główną stronę Onet Blogu. Z chęcią skorzystam.
Gdybyście spotkali spragnionego, dalibyście mu pić? Gdybyście spotkali głodnego,nakarmilibyście go?
Gdybyście spotkali aŁtorkę, podarowalibyście jej słownik?
Gdybyście spotkali alkoholika, potępilibyście go?
*patrzy na poprzednie zdania* Hej, czemu nie „dalibyście mu na wino”? Tu nie ma ciągu logicznego!
Kolejna opróżniona przeze mnie butelka wylądowała w kącie pokoju. Nie wiem, która to już z kolei, ale wiem, że było ich już kilka. Nie wiem dlaczego piję, ale po alkoholu czuję się lepiej.
To znaczy, że jednak wiesz.
Ja jestem alkoholikiem i przyznaję się do tego głośno. Nazywam się Harri Olli. 15 stycznia skończyłem 24 lata, a mój nałóg ciągnie się za mną już od dwóch lat. Na co dzień mieszkam w Rovaniemi w Finlandii.
”Od święta mieszkam w Honolulu”.
Pewnie zastanawiacie się, jak to wszystko się zaczęło, jak zacząłem pić.
Ja się zastanawiam, co zjeść na kolację, ale nie przeszkadzaj sobie.
Dokładnie 15 stycznia 2007 roku, w moje dwudzieste drugie urodziny, cały świat zawalił mi się na głowę.
Harri stał się jednym z czterech słoni podtrzymujących Dysk.
Mogłoby się wydawać, że powinien być to mój najpiękniejszy dzień życia, w końcu tylko raz kończy się 22 lata.
Zdolniejsi potrafią i dwa razy.
Alissa Virta - moja eks dziewczyna była głównym powodem tego, że wpadłem w nałóg. Byliśmy wtedy ze sobą pół roku, ale gdzieś głęboko w głowie widziałem ją, jako partnerkę na całe życie. Właśnie, widziałem. To ona zniszczyła wszystko. Zamiast świętować ze mną moje urodziny, perfidnie zdradzała mnie z Larinto.
Od razu zdradzała – może składała zamówienie na nawóz?
Wyrzuciłem ją raz na zawsze z mojego życia, ale skutki tej zdrady odczuwam do dziś. Straciłem tez kupla, bowiem nigdy więcej nie rozmawiałem już z Larinto.
Kupla nie znalazłam, ale kupela według Słownika Języka Polskiego to piec metalurgiczny służący do topienia ołowiu. Olli musiał nieźle dać w gaźnik, skoro przepił piec.
Zabijałem sam siebie, ale nie chciałem z tego rezygnować.
Emo-Olli.
Że źle robię, ale nie słuchałem go. Wiem, że Havu chciał dla mnie jak najlepiej, ale u wszystkich doszukiwałem się złych intencji. Czasem gdy już widział, że mi nie przetłumaczy, siadał i pił ze mną.
- Stary, nie możesz tak żyć, alkohol nie jest rozwiązaniem.
- Nie gadaj, tylko pij.
- Ok.
On oczywiście pil w o wiele mniejszych ilościach i nie za często. ja natomiast non stop. Dziennie schodziło u mnie 5 butelek po 0,75l.
Zakładając, że Olli waży 60 kg i wypił to w ciągu 12 godzin, stężenie alkoholu w jego krwi wynosiło 27 promili. Matko śfinto, nowy rekord!
To była taka dzienna norma, którą wyrabiałem zawsze.
Nie wiem, czy patrzeć na to z podziwem, czy z przerażeniem.
Czasem zdarzało się, że wypijałem więcej, ale nigdy mniej.
Olli ma chyba w żyłach więcej alkoholu niż krwi.
W ciągu dnia trenowałem na skoczni, a w nocy chodziłem do jednego z pubów i piłem swój drugi nałóg.
Że jak?
Ostatnio cały czas skacze na kacu.
Inne wymiary mają go już powoli dosyć.
Podczas jednej z nocnych wypraw spotkałem Aliisę. Ją poznałbym wszędzie. Spojrzała wtedy na mnie ze skruchą. Splunąłem jej tylko w twarz, po czym odszedłem w kierunku jakiejś innej dziewczyny.
Tytuł dżentelmena roku wędruje do...
Bo na czym tak naprawdę polega związek? Jest to więź międzyludzka, która głównie odnosi się do dóbr fizycznych i materialnych. Zero jakichkolwiek pozytywnych uczuć.
Już tu kiedyś pojawił się wątek związków opartych na nienawiści. Szczerze współczuję aŁtorkom życiowych doświadczeń.
Nie mam dziewczyny, narzeczonej ani żony. Miałem kiedyś rybkę, ale zdechła.
Obstawiam, że to była żona.
Oprócz mnie w mieszkaniu nie ma nikogo.
W twojej pościeli roztocza właśnie zanoszą się ze śmiechu, Harri.
Upiłem kolejny łyk bezbarwnej cieczy. Powoli przełknąłem płyn, po czym głęboko odetchnąłem.
”Rozkoszowałem się owym darem niebios w stanie skupienia pomiędzy gazem a ciałem stałym”.
Ale Harri, minęły dwa lata! Ta laska Cię zdradziła, a Ty ją jeszcze kochasz? - mogłem się spodziewać takiej reakcji ze strony przyjaciela. - A co z tymi wszystkimi panienkami? Żadna nie zwróciła na sobie Twojej uwagi?
- Janne, to były tylko zabawki. Pionki którymi świetnie sterowałem i wykorzystywałem. Zachowywałem się jak męska, szowinistyczna świnia!
A co to ma do szowinizmu?
A mów sobie co chcesz! - wyszedłem na balkon, aby odetchnąć świeżym powietrzem. Przydałoby mi się neutralne spojrzenie na to wszystko, ale jak mam myśleć neutralnie? Wpatrywałem się w świecące punkciki na niebieskim sklepieniu.
”Uwielbiałem obserwować te płonące gigantyczne kule wodoru i helu”.
Każdy z nich miał swoją historię, ale wszystkie należały do jednej rodziny.
Zwłaszcza te, które powstały w różnych krańcach Wszechświata.
Ale ja już nie chcę pić. Chciałbym wrócić do tego, co było. Wiem, że nie można się cofnąć w czasie, ale można stworzyć przyszłość na bazie przeszłości.
Jakie to głębokie...
Dopiero po czasie zrozumiałem, że to było moją największą głupotą. Nabrałem dodatkową porcję powietrza do płuc.
Pojemność oddechowa + pojemność uzupełniająca.
Chciał↕em się jakoś ogarnąć, ale zbytnio mi to nie wychodziło.
*podziwia obustronną strzałkę*
Powodzenia! - krzyknął jeszcze za mną Havu. Podniosłem rękę w geście podziękowania, po czym pobiegłem w kierunku domu mojej byłej. Przemierzałem kolejne uliczki w zawrotnym tempie. Po kilkunastu minutach szaleńczego biegu dotarłem pod pożądany przeze mnie adres. Stanąłem pod drzwiami jej domu, po czym nabrałem ogromną porcję powietrza do płuc.
Pojemność życiowa + VAT.
Nacisnąłem na dzwonek wypuszczając jednocześnie powietrze z płuc.
Dzwonek pełnił przy okazji rolę spirometru.
Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich dostrzegłem sylwetkę Aliisy.
- Harri? Co Ty tutaj robisz?
- Badam pojemność płuc, chcesz dołączyć?
Powinniśmy porozmawiać - wyszeptałem wpatrując się w jej oczy. Niepewnie zaprosiła mnie do środka i wskazała drzwi od salonu. Usiadłem na jednej z kanap.
Jednej z...? Wyczuwam burżuazję.
- Chciałbym Cię przeprosić - spuściłem głowę. Nie potrafiłem teraz patrzeć w jej oczy.
- Ty? A niby za co Olli? To raczej ja powinnam błagać Cię o wybaczenie...
Jędruś, ran twoich niegodnam całować!
Co się z nami stało? - spytałem, wpatrując się w nią intensywnie.
- To ja wszystko zepsułam. Przepraszam Harri, że musiałeś przeze mnie cierpieć - zobaczyłem w jej oczach łzy. Czyżby żałowała tego, co stało się przed dwoma laty?
Nie, tak tylko mówi dla zabicia czasu.
Ale ja wcale nie byłem lepszy. Przez te dwa lata traktowałem Cię jak śmiecia... Nie wiem, chyba chciałem, abyś Ty też poczuła ból, którym kiedyś mnie ugodziłaś...
Godzenie bólem – to godzi i boli mój polonistyczny zmysł.
Olli, to nie tak - usiadła obok mnie na kanapie i położyła rękę na mojej dłoni. Spojrzałem tylko na to chwilowe połączenie naszych ciał, po czym ona automatycznie cofnęła swój ruch.
Pion e4-e2.
Był [Ville] dla mnie jak przyjaciel, a później się w nim zakochałam. To nie jest taka sama miłość, jaką darzyłam Ciebie, ale też go kocham. I właśnie teraz, gdy udało mi się wyjść na powierzchnię płaską, zjawiasz się Ty...
I powierzchnia się sfałdowała.
Na co mam czekać? Na zbawienie, którego nigdy nie uzyskam? Obędę się. Cześć! - opuściłem raz na zawsze jej mieszkanie.
Jezus rozważał, jak połączyć zbawienie z obyciem.
Butelkę czystej Finlandii - zamówiłem swój ulubiony trunek.
Ostatnio dali mu zabrudzoną.
[Albo bimber].
Napełniłem naczynie ulubioną cieczą, po czym jednym łykiem opróżniłem kieliszek do dna. Powtarzałem tę samą czynność wiele razy.
”Zrób trzy serie po 10 powtórzeń”.
Gdy skończyła się pierwsza butelka, zamówiłem kolejną.
Niedługo Olli dojdzie do 3 procent alkoholu we krwi.
Pod wpływem alkoholu powinienem przestać myśleć o ukochanej, ale jak na złość jej sylwetka potęgowała w mojej głowie.
Stale przybierała na wadze.
Nalałem kolejną porcję trunku, którą momentalnie wlałem w siebie. Przełknąłem palącą gardło ciecz, po czym podpierając się na jednej ręce, wpatrywałem się w salę. W pewnym momencie zobaczyłem w tłumie Larinto i Jacobsena.
Cześć Anders, w Norwegii nie macie barów?
Czy to możliwe że Anders jest w Rovaniemi? I nawet nie zadzwonił?
”Halo, cześć Harri, mogę przyjechać do Rovaniemi? Dziękuję”.
Co tu robisz?
- Ville zadzwonił i powiedział, że możesz mnie potrzebować, tak więc jestem - uśmiechnął się szeroko do mnie.
- Ville zadzwonił... A może szanowny Ville zająłby się miłością swojego życia! - wykrzyczałem z pogardą Larinto prosto w twarz.
Pogarda nazywa się Larinto, a gniew Daiki Ito.
Olli, zrozum wreszcie, że nadal będziesz moim kumplem!
- A zrozumiesz wreszcie, że prawdziwy kumpel nie idzie do łóżka z dziewczyną swojego kumpla?! - zmierzyliśmy się nawzajem.
Jak prawdziwi kumple.
- Nie chcieliśmy Cię z Liss skrzywdzić!
- Z Liss? Jakoś wam nie wyszło! A zresztą nie będę z Tobą gadał! - splunąłem Finowi w twarz, po czym odwróciłem się w kierunku Jacobsena.
Olli się minął z powołaniem, powinien startować w zawodach z plucia do celu.
Która godzina? - zapytałem mojego towarzysza. Nie wiem w sumie po co mi to było wiedzieć. Może próbowałem umieścić dany moment w czasie?
Harri ma na ścianie narysowaną oś czasu, bardzo ją lubi uzupełniać kolejnymi wydarzeniami.
Może chciałem ulokować swoje życie w jakiejś strefie czasowej, aby odnaleźć samego siebie?
GMT + 2h, nie dziękuj.
Obudziłem się we własnym łóżku. Poczułem się bardzo spragniony. Rozejrzałem się w poszukiwaniu czegoś do picia i moim oczom rzuciła się butelka wody mineralnej na szafce nocnej. Momentalnie odkręciłem butelkę, po czym wlałem połowę jej zawartości w siebie.
Odkręcona butelka, czad!
Powolnym krokiem wygramoliłem się z łóżka, po czym skierowałem się w kierunku salonu, skąd dochodziły głosy telewizji. Zobaczyłem Andersa siedzącego na kanapie, który w zawrotnym tempie przełączał kanały.
Chciał wywołać u siebie atak padaczki?
Trenujesz?
- Czasami.
- Co na to Vaeaetaeinen? - a co ma do tego wszystkiego Vaeaetaeinen?
*próbuje odcyfrować* Umlauty to jednak pożyteczna sprawa.
Zamierzasz do końca życia tylko pić? - a to już to jedno z najbardziej zaawansowanych pytań.
Prawie jak ten indyjski mnich, który żywi się energią.
Usiadłem na belce startowej, po czym odetchnąłem głęboko. Próbowałem skupić się na skoku w pierwszych indywidualnych zawodach sezonu 2009/10, ale moje myśli skierowane były na różne tory. Zobaczyłem jak Vaeaetaeinen macha mi chorągiewką.
Ja myślę, że rozproszyło go nagromadzenie samogłosek w nazwisku trenera.
Nabrałem w płuca porządną dawkę powietrza, po czym odepchnąłem się od belki.
Po śmierci Olliego zgłaszam się na ochotnika do sekcji – muszę zobaczyć jego płuca na żywo.
Przekaż trenerowi, że pojechałem do domu - powiedziałem pospiesznie. Przebrałem się w cywilny strój po czym opuściłem teren skoczni w Kuusamo.
Skoczkowie pod kombinezonami mają pełne umundurowanie. Jest to po części kwestia tradycji, ale także rozwiązanie praktyczne – wojskowy mundur jest na tyle ciężki, że nie pozwala im odlatywać na publiczność.
Wsiadłem do swojego samochodu, po czym ruszyłem w kierunku Rovaniemi. Włączyłem jakieś radio fińskie, w którym nadawali relację z zawodów.
Byłam pewna, że nastawi stację czeską!
Momentalnie przełączyłem kanał, bowiem nie miałem ochoty słuchać zachwycających się komentatorów („Ciasno w czołówce, ciasno. Ale pięknie Robi Kranjec!”). Trafiłem przypadkiem na jakąś ciężką muzykę.
Ważyła dobre pół tony.
Normalnie po powrocie do domu powinienem wziąć butelkę wódki i wlać jej całą zawartość w siebie. Jednak wiele się zmieniło po wizycie Jacobsena.
Anders po zakończeniu kariery powinien się zatrudnić jako terapeuta.
Dopiero on uświadomił mi, że powinienem zrobić coś ze swoim życiem. Przede wszystkim odstawiłem napoje procentowe i zacząłem żyć z myślą o przyszłości.
Nie tknął nawet mleka 3,2%.
Cześć Harri - usłyszałem głos najbardziej znienawidzonej przeze mnie osoby.
- Nie mam ochoty z Tobą gadać! - wrzasnąłem na mojego rozmówcę, po czym się rozłączyłem. Telefon wylądował na ścianie naprzeciwko mojego łóżka i rozwalił się na drobne części.
- Cholera, powinienem kupić sobie Nokię 3310 – mruknął Olli.
Pilotem od wieży stereo włączyłem piosenkę Ich will zespołu Rammstein.
Piosenka na pilota – czego ci Niemcy nie wymyślą.
Po całym mieszkaniu rozbrzmiały z głośników ciężkie brzmienia utworu. Przymknąłem powieki i wsłuchiwałem się w słowa. Chciałbym, aby Vaeaetaeinen mi zaufał i uwierzył, że przestałem pić.
Proszę, aŁtorko, skopiuj sobie: ääääääääää.
Gdy trenował mnie Nikunen, miał do mnie pełne zaufanie. Kilka razy go zawiodłem, ale nigdy nie przestał mi ufać.
To się leczy.
A może wiedział, że czasem lepiej skakać na kacu, bo człowiek jest bardziej rozluźniony?
Zwłaszcza komórki nerwowe i glejowe mają zapełniony pełen relaks.
Sam Ahonen kiedyś powiedział, że gdy skakał w Planicy w 2005 roku, miał kaca. Możliwe iż właśnie dzięki jego stanowi fizycznemu udało mu się pofrunąć tak daleko.
...i nie ustać skoku.
A skoki powinny być właśnie zabawą. Owszem jakaś rywalizacja jest konieczna, ale w ostatnich czasach staje się ona chorą. Zawodnicy pragną tylko zwycięstwa i próbują osiągnąć swój cel nawet po trupach.
Schlieri zatrudnił nawet skrytobójców.
Jako mały chłopiec zawsze chciałem latać. Inspirowały mnie prawa grawitacji, które każdy przedmiot ściągały na ziemię.
*krztusi się* Znowu zapomniałam o zakazie picia w trakcie analizy.
[Mnie natomiast bardzo inspirują prawa Maxwella].
Jednak im byłem starszy, tym coraz bardziej wierzyłem, że mogę latać...
I że Newton był wariatem.
Harri! Wejdź proszę - Pentti ucieszył się na mój widok. Usiadłem naprzeciw jego biurka i nieznacznie spuściłem głowę. - Co Cię do mnie sprowadza? - głos trenera sprowadził mnie na ziemię.
- Mam prośbę. Mógłbym popatrzeć na dzieci, gdy skaczą?
*przedłużająca się cisza* Chyba muszę zrobić sobie przerwę.
Harri, powiedz mi prawdę. Dlaczego chcesz koniecznie jechać na trening dzieciaków? - trener jak zwykle wiedział, gdy coś było ze mną nie tak.
Też się zastanawiam. Intensywnie.
Chcę odnaleźć radość ze skakania... - odpowiedziałem szczerze.
”Chcę sobie poskakać na skoczni K15 – ech, to były czasy...”
Chciałem tylko odnaleźć w sobie małe dziecko, które cieszy się z tego, że może latać.
Brzmi to tak, jakby Olli miał zrobić sobie gastroskopię.
[Co on zjadł? Efekt eksperymentów na genach ptasich i ludzkich?]
Odetchnąłem głęboko fińskim powietrzem, który po chwili wypuściłem ze świstem z ust.
Fińskie powietrze jest rodzaju męskiego, a aŁtorka fascynuje się chyba pulmonologią.
Stanęliśmy wraz z trenerem przed grupą chłopaków. Czułem się dosyć dziwnie, bowiem zazwyczaj znajdowałem się z tej drugiej strony.
Za grupą chłopaków.
Mógłbym prosić o autograf? - z grupki wyłonił się jeden chłopiec, który patrzył na mnie błagalnie.
- Nie powinieneś mnie prosić o autograf. Każdego innego skoczka, tylko nie mnie... - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Ale ja proszę pana. To pan jest moim idolem - chłopiec nie ustępował.
”Moim marzeniem jest osiągnąć pięcioprocentowe stężenie alkoholu we krwi!”
Jak masz na imię? - zapytałem chłopca.
- Peter - odpowiedział pewnym głosem.
Fińskim odpowiednikiem tego imienia jest Pekka, ale widocznie rodzice Petera lubią szpan Zachodem.
Powinieneś znaleźć sobie inny wzorzec do naśladowania choćby Janne Ahonena.
I się nie uśmiechać.
Peter miał rację, że miałem w nosie swoich fanów. Zawiodłem kibiców, gdy sięgnąłem po raz pierwszy po wódkę.
Biorąc pod uwagę realia – było to wtedy, gdy Harri skończył 14 lat?
Spojrzałem w ekran obrazujący sytuację na skoczni, po czym spojrzałem na belkę startową. Zasiadł na niej Mikko. Podświadomie zacisnąłem kciuki i dopingowałem go w myślach. Idealne wybicie z progu, prawidłowe ułożenie sylwetki w locie, perfekcyjnie wykonany telemark.
To dlaczego jeszcze o nim nie słyszeliśmy?
Swój wzrok utkwiłem w progu skoczni. To od tego miejsca bardzo wiele zależało w skoku. Jeśli zepsuje wybicie, cały skok będzie jedną wielką klapą. Jednak jeśli utrafię idealnie w próg, jestem w stanie pobić rekord skoczni.
Pomijając takie drobiazgi jak siła i kierunek wiatru...
Tylko jak mam wypracować w sobie ten automatyzm, jaki posiadają Ci chłopcy?
Dziesięcioletni chłopcy, pragnę dodać.
Jak to jest, że oni skaczą tak lekko, a ja męczę się podczas każdego skoku?
Ważą trzy razy mniej.
Może powinienem wrócić na najmniejsze skocznie i tam wyrobić sobie tą lekkość i zwiewność?
K-15 może być faktycznie za duża.
W skokach? Nie potrafię się skoncentrować... Moje myśli kierują się wtedy na wszystko inne, tylko nie na zbliżający się skok, a ja nie potrafię nad tym zapanować...
- Może powinieneś porozmawiać z kimś o tym?
- Co trener sugeruje?
- Nie wiem Harri, może psycholog by Ci pomógł?
A to ja przepraszam, w kadrze nie mają psychologa?
[Forma „co trener sugeruje?” mnie uwiodła].
Wiem trenerze, ale wiem też, że dla mnie nie ma już nadziei. Najlepiej pokazał to dzisiejszy konkurs... - przywołałem we wspomnieniach swój występ na inaugurację w Kuusamo.
- Nie możesz się poddać. Nie teraz, gdy zwyciężyłeś w walce z wódką!
Teraz Olliego czeka pokonanie szampana i szkockiej whisky. W finale zmierzy się z samym absyntem.
Trenerze, mógłbym poskakać trochę tutaj? - zapytałem ni stąd ni zowąd.
- Pewnie - trener wrócił do gniazda trenerskiego, natomiast ja poszedłem się przebrać w kombinezon.
*****
Oddałem ze 20 skoków, jednak żaden nie wyszedł.
Olli ledwo dolatywał do 90. centymetra.
Albo lądowałem na buli, albo o wiele bliżej niż linia oznaczająca punkt konstrukcyjny.
Czyli na buli.
Po ostatnim skoku rzuciłem zrezygnowany nartami, po czym usiadłem na śniegu opierając się plecami o bandy reklamowe. Łzy spływały mi po policzkach, czułem się bezradnym.
”Byłem bezradnym wobec atakującego narzędnika”.
Gdybym tylko znalazł coś, co dodałoby mi energii i jednocześnie wyciszyło moje wnętrze...
Jest parę takich substancji, ale słyszałam, że walczysz z nałogami.
Mój trener klubowy Pentti Olli poświęcił mi bardzo wiele czasu. Dzięki niemu ustabilizowałem trochę swoją formę przez co patrzyłem pozytywnie na zbliżające się zawody w Engelbergu. W Szwajcarii Vaeaetaeinen powitał mnie z uśmiechem na twarzy.
Liczył, że w kraju, w którym jednym z języków urzędowych jest niemiecki, znajdzie się dla niego parę wolnych umlautów.
Olli, dobrze Cię znowu widzieć - przywitał mnie bardzo entuzjastycznie.
- Dla kogo dobrze, dlatego dobrze...
...ponieważ dobrze, kiedy dobrze...
Z optymizmem spoglądałem na dwa kolejne konkursy rozgrywane w anielskim mieście i tym razem także się nie zawiodłem.
”Skocznia w Los Angeles przeszła wszelkie oczekiwania”.
Zapunktowałem we wszystkich trzech konkursach, znowu rozmawiałem z Happonenem, nawet trener mnie pochwalił...
I pani przedszkolanka się ucieszyła.
Czas wolny postanowiłem spożytkować na spacerze po Oberstdorfie. Na dworze było już ciemno, dlatego bez żadnych obaw napadnięcia mnie przez zagorzałych fanów, opuściłem hotel. Oddychałem niemieckim powietrzem i jednocześnie podziwiałem udekorowane lampkami świątecznymi miasto.
Harri Olli – amator powietrza z całego świata.
[W skrócie: na święta Olli dostał nowy telefon od rodziców. Okazało się, że ma nieprzeczytaną wiadomość od swojej eks, więc zadzwonił do niej]
Harri, przepraszam, ale to nie jest rozmowa na telefon. Moglibyśmy się jakoś spotkać? - poprosiła.
- Na chwilę obecną jest to niemożliwe, bowiem nie ma mnie w domu.
- Wiem, jesteś w Oberstdorfie, ale tak się składa, że ja również tutaj jestem. Przyjechałam do koleżanki, bo...
...taka jest konwencja opkowa.
Nie musisz mi się tłumaczyć - przerwałem jej pospiesznie.
Właśnie. My już dobrze znamy te aŁtoreczkowe sztuczki.
Będę za 30 minut - odpowiedziała spokojnie, po czym się rozłączyła. Nie oddaliłem się zbytnio od mojego chwilowego lokum, dlatego po upływie zaledwie 15 minut byłem w hotelowym pokoju. Usiadłem na łóżku, po czym głęboko odetchnąłem.
”Przefiltrowałem swoje pęcherzyki płucne”.
Po jakimś czasie usłyszałem pukanie do drzwi. Niepewnym krokiem ruszyłem w ich kierunku, po czym je otworzyłem. Przede mną stała Alissa. Jej widok zabolał.
Nie stwierdziłam jeszcze jej marysiowości – aż tak bardzo jaśniała?
- Chcę Cię przeprosić za to całe cierpienie, jakiego Ci przysporzyłam - wyszeptała bardzo szybko.
- Nie musisz mnie przepraszać, już nie... - utkwiłem swój wzrok w oknie.
Ołjee...
Nigdy nie jest za późno... - ponownie zatonęliśmy w pocałunku. Z każdą mijającą sekundą całowaliśmy się coraz namiętniej.
*z braku urządzenia do mierzenia namiętności łapie licznik Geigera*
Zbliżaliśmy się powoli w kierunku mojego łóżka, pozbywając się jednocześnie kolejnych ubrań. Zatrzymaliśmy się na moment. Spojrzałem głęboko w jej oczy, po czym oparłem swoje czoło o jej.
- Tęskniłem... - wyszeptałem, po czym ponownie zatopiłem się w jej wargach.
*****
Opadłem zmęczony obok niej.
Opis stosunku w postaci pięciu gwiazdek. Co to za opko?
Wygramoliłem się z łóżka, po czym skierowałem się do łazienki z nadzieją, że ją tam spotkam. Nacisnąłem na klamkę. Było otwarte. Wszedłem do środka, jednak nie znalazłem tam swojej zguby.
Nie było łazienki w łazience.
Zacząłem wątpić, czy wczoraj rzeczywiście doszło do zbliżenia pomiędzy nami.
Nie doszło. To było tylko pięć gwiazdek.
Po kliku głębszych oddechach odepchnąłem się od belki.
Myślałam, że hiperwentylacja jest stosowana przed nurkowaniem.
Mocne wybicie z progu, idealne ułożenie nart, pełna koncentracja.
”I wtedy się obudziłem”.
Ni stąd ni zowąd w mojej pamięci pojawiła się sylwetka Alissy. Przez moment zapomniałem, że jestem w powietrzu... Dostałem mocny podmuch w plecy, który gwałtownie zepchnął mnie na zeskok. Próbowałem się ratować, jednak nie udało mi się. Upadłem...
Ciekawe, co przypomniało się Morgiemu albo Ammannowi podczas ich upadków.
Po chwili ktoś do mnie podbiegł, ale nie zważałem na człowieka próbującego mi pomóc. Odepchnąłem go od siebie, po czym o własnych siłach podniosłem się. Zabrałem ze sobą narty, po czym nie spoglądając na nikogo, skierowałem się do domku naszej kadry. ktoś mnie jeszcze wołał, ale nawet nie potrafiłem zidentyfikować głosu. Dotarłem do boksu fińskiej reprezentacji (to ten drugi z lewej), po czym swoje wejście zaakcentowałem mocnym trzaśnięciem drzwiami. Nikt się nie odzywał.
Koivuranta cicho zarżał.
Zobaczyłem na twarze kolegów, które niczego nie wyrażały w danej chwili.
Byli przerażeni konstrukcją „zobaczyć na”.
Wśród nich dostrzegłem także Larinto.
- Musimy pogadać - skierowałem swoje słowa do mojego wroga publicznego numer jeden.
”Mój wróg publiczny” - od kwietnia w kinach.
Bez ani jednego zawahania podniósł się z miejsca i wyszedł razem ze mną na zewnątrz. - Muszę coś wiedzieć - kontynuowałem, gdy byliśmy już sami.
Olli odczuwa silny pęd po wiedzę.
- Czy ty i Alissa jesteście nadal razem czy zerwaliście? - zapytałem na wydechu. Spojrzał na mnie współczująco.
- Z tego co mi wiadomo nadal jesteśmy razem...
”Ale dawno nie czytałem Kozaczka, więc nie jestem pewien”.
Jestem nienormalny - spuściłem głowę, po czym skierowałem się z powrotem do domku.
- Harri, zaczekaj! - usłyszałem głos Larinto.
Właśnie! Stajnie są po drugiej stronie!
- Nie sądzisz, że łatwiej by nam było, gdybyśmy się pogodzili? - wzruszyłem jedynie ramionami, po czym wszedłem do środka. Opadłem na jedną z kanap, po czym ukryłem twarz w dłoniach.
Wypasione te boksy.
A więc dlatego nie mogłem rano znaleźć żadnego dowodu jej obecności. Jej po prostu tam nie było...
*zastanawia się, czy to już schizofrenia*
Virta nadal jest z Larinto, a ja śnię o niej, jednocześnie myśląc, iż dzieje się to naprawdę... Zobaczyłem wracającego Larinto, który spojrzał na mnie współczująco.
I zaparzył herbatkę z melisy.
Olli, co się dzieje? - zapytał nie owijając w bawełnę.
- Nie wiem Havu, ale coś jest ze mną nie tak... Wszystko się komplikuje... - odpowiedziałem szczerze.
- Co Ty w ogóle zrobiłeś w locie?
Czekaj, spojrzę na powtórkę. Potrójny rittberger, moje gratulacje!
Zapomniałem się... Odpłynąłem w inną rzeczywistość zamiast skupić swoją uwagę na skoku... - spuściłem głowę z bezradności.
- To ma jakiś związek z nią? - usłyszałem ponownie głos przyjaciela.
Z rzeczywistością? Najmniejszego.
Havu - usłyszałem Ahonena, który mnie wołał. Zrobiłem pytającą minę, po czym oczekiwałem na dalszą część jego wypowiedzi. - Co z Ollim? - przeszedł do sedna.
- Pogubił się i raczej nie prędko odnajdzie swoją duszę i serce, które połamały się na milion kawałeczków...
*spogląda na Voldemorta* Widzisz? Ktoś cię pobił.
Vaeaetaeinen mówił, że dopuszczą Olliego do drugiej serii. Uzyskał 93% najlepszego skoku serii...
Ę? Walter znowu zmienia zasady?
Znowu chwilę samotności przerwał mi Havu. Kiedyś mu normalnie coś z to zrobię!
”Na przykład nauczę się deklinacja”.
Miałem rozpocząć zmagania w drugiej serii. Widząc Vaeaetaeinena dającego mi sygnał do startu, odetchnąłem głęboko, po czym mocno odepchnąłem się od belki.
Głęboki oddech to podstawa.
Pokonywałem kolejne fragmenty rozbiegu z zawrotną prędkością. Na progu skoczni wybiłem się z całej siły, po czym układając narty w klasyczne "V" leciałem w powietrzu. W pewnym momencie dostałem silny boczny podmuch wiatru.
A narty ułożyły się w nieklasycznym Ѭ.
Straciłem kontrolę nad swoim skokiem. Czułem tylko jak obijam się o bulę.
Nawet Mateja się brechta.
Już i tak zmasakrowane ciało po moim pierwszym upadku, teraz obijało się coraz bardziej. Poczułem jeszcze jak raz jeszcze odbijam się od zeskoku. Przed oczami zobaczyłem sylwetkę Alissy, która wymawiała moje imię.
To jest niezręczne.
O w mordę! - zobaczyłem upadek przyjaciela. Momentalnie wybiegłem z domku naszej kadry, ciągnąc przy tym ze sobą Larinto.
Przebijaliśmy się przez tłum dziennikarzy i zawodników innych ekip. Chcieliśmy wejść na zeskok (padok!), ale organizatorzy skutecznie nam to uniemożliwili. Stałem tuż przy bandach i obserwowałem Olliego, gdy leżał praktycznie bez żadnego ruchu.
Przy nim znajdowało się wielu ludzi - lekarze wszystkich ekip próbowali mu pomóc. Słyszałem w oddali dźwięk syren karetki, który z każdą kolejną chwilą był coraz bliżej. Po chwili wbiegli lekarze z miejscowego szpitala z noszami i całym zestawem aparatury.
Z elektrokardiogramem pod pachą i stołem operacyjnym na plecach.
Położyli Harriego na noszach, unieruchomili mu kark i całe ciało, próbowali go ocucić, ale nie udawało im się to. Ktoś z tłumu krzyknął 'Trzymaj się Harri'. Przeszli obok nas z jego bezwładnym ciałem. Podążyliśmy z Larinto tuż za nimi. Wsłuchiwałem się w komendy lekarzy, ale niewiele z nich rozumiałem.
”Baaaczność! Adrenaliny 5 miligramów wstrzyknij!
Podłączyli go do respiratora, aby dostarczyć do jego organizmu jak najwięcej tlenu.
I rozdąć jego płuca jeszcze bardziej.
Jeszcze nic dokładnie nie wiemy, ale robimy wszystko, co w naszej mocy... - owa wiadomość nie dała mi zbyt wiele.
...by się dowiedzieć.
Gdy zobaczyłam, jak jego ciało obija się o bulę skoczni, zamarłam. Od razu zrobiło mi się słabiej. Momentalnie zadzwoniłem do Villego, żeby dowiedzieć się czegoś więcej, o stanie jego zdrowia.
*próbuje rozszyfrować płeć narratora*
Wiadomość, że zawieźli go do szpitala, nie dała mi zbyt wiele. Teraz siedzę w samolocie i nerwowo wyczekuję na jakieś informacje od Larinto.
A ja teraz analizuję blogaska i mam problemy z identyfikacją twojej płci, mój drogi/moja droga.
Za równo godzinę mam wylądować w Oberstdorfie, ale i tak uważam, że to zbyt długo.
Z północy Finlandii na południe Niemiec w godzinę – dali mu/jej się karnąć F-16?
Z moich paznokci nie pozostało już nic.
Racja, w tym opku jest moda na kopyta.
Kilka razy nawet miałam ochotę pójść do pilotów i poprosić, aby lecieli trochę szybciej, jednak w porę się opanowałam.
*niepewnie* Czyli ona?
Przymknęłam na chwile oczy. Od razu zadziałały wspomnienia, które skleiły się w jeden film z moich wspólnych chwil z Harrim.
Sklejone w film wspomnienia – i po co się męczyć z aktorami, reżyserami, kamerzystami?
Co z nim? - zadałem pytanie, które i tak wszyscy mieliśmy wypisane na twarzy.
- Wszystko będzie w porządku. Pacjent ma złamane wszystkie żebra, lekkie wstrząśnienie mózgu, poza tym jest mocno poobijany, ale wszystko jest już w normie.
Wszystkie żebra? Dostał kopa w mostek od tej buli?
[W dodatku złamanie wszystkich żeber to najwidoczniej norma. Czuję się nienormalna].
Jak długo musi zostać w szpitalu? - zapytał Vaeaetaeinen.
- Przez tydzień chcielibyśmy zostawić go na obserwacji. Co prawda złożyliśmy mu żebra (w kostkę), ale nie wiemy, czy poprawnie się zrosną...
I przez tydzień będą w stanie ocenić poprawność ich zrostu, tak? Ewidentnie mnie na studiach oszukują.
Po upływie 30 minut znalazłam się w szpitalu. W recepcji dowiedziałam się, gdzie leży Olli, po czym od razu się tam udałam.
- Dzień dobry, jestem losową osobą z ulicy i chciałabym się dowiedzieć, gdzie leży poturbowany skoczek narciarski.
Trzecie piętro, czwarte drzwi na lewo.
Dziękuję uprzejmie.
Zapomniała pani topora!
Biegłam korytarzami, aż wreszcie ujrzałam na jednym z nich Ville. Podbiegłam do niego i mocno się przytuliłam. Po moich policzkach spływały kolejne pokłady łez.
Powoli zbliżały się do triasu.
Liss, co tu robisz? - zapytał mnie zdziwiony moją obecnością.
- Wsiadłam w pierwszy samolot do Oberstdorfu
Z Rovaniemi odlatuje takich tysiące.
Co z nim? - zapytałam wreszcie.
- Będzie żył. Doznał niewielkich obrażeń...
Tylko mu wszystkie żebra połamało. Nic strasznego.
Odetchnęłam głęboko (a jakże), po czym nacisnęłam na klamkę. Widok jaki zastałam, przeraził mnie.
- O Boże, Olli! - krzyknęłam, zasłaniając usta dłonią. Widok bezwładnego ciała leżącego na łóżku w towarzystwie kilkunastu rurek poprzyczepianych do jego ciała, przywołało bolesne wspomnienia.
Z grupowego picia sangrii?
Harri, proszę, nie bądź taki...
- Niby jaki? - wbił we mnie swoje gniewne spojrzenie. Poczułam, jak coś niewidzialnego przekłuwa mnie na wylot.
*chowa kuszę za plecami*
Martwiłam się o Ciebie. Przyleciałam pierwszym samolotem, a Ty zachowujesz się jakbyś... - urwał mi w połowie zdania.
- Skąd wzięłaś samolot braci Wright? - z podziwem zapytał Olli.
Muszę podleczyć się trochę, aby wrócić do intensywnych treningów. Do Garmisch-Partenkirchen nie pojadę. Może wystąpię na Bergisel w Innsbrucku, ale też nic nie wiadomo jeszcze.
Zawody w Oberstdorfie – 28.12. Zawody w Innsbrucku – 3.01. Pełen zrost kości po złamaniu: około 6 tygodni. A zresztą...
O Jacobsen! Fajnie, że dzwonisz - jego entuzjazm udzielił się również mi.
- Jesteś w hotelu? - zapytałem od razu.
- Tak, w pokoju. Wbijaj - rozłączyłem się, po czym informującego Hildego, że wychodzę, opuściłem pokój.
*pomija próby zrozumienia ostatniego zdania* Hilde służy w kadrze jako przenośne TVN24.
Od wczoraj leżę bezczynnie zamknięty w czterech ścianach szpitala.
Szpital ograniczony jest do jednego pomieszczenia.
Przez ten cały czas myślałem tylko o Liss. Nie wiem w sumie dlaczego, ale jej wczorajsza wizyta zawładnęła całym mną. Słowa pielęgniarki dały mi też wiele do myślenia. A co jeśli ona naprawdę mnie jeszcze kocha?
*robi duże oczy* Pielęgniarka?
- Obiecałem, że przekażę Ci to do rąk własnych - podał mi [Happonen] białą kopertę, na której było napisane moje imię. - No ale ja muszę już uciekać, bo Vaeaetaeinen mnie zabije - wyrwał mnie z zamyślenia.
Nagle w drzwiach pojawił się trener, krzycząc przy tym: „Hej! Goń Megapoda!”.
Ponownie spojrzałem na kopertę, którą trzymałem w dłoniach. Odetchnąłem głęboko i wyjąłem z niej złożoną kartkę papieru. Dopiero teraz poznałem charakter pisma Alissy.
(...)
Gdy dowiedziałam się o Twoim wypadku, od razu zadzwoniłam na lotnisko i zarezerwowałam bilet na pierwszy lot do Niemiec.
”I zadzwoniłam do Muzeum Lotnictwa i Astronautyki Le Bourget, by przygotowali dla mnie Wright Brothers' Baby”.
Przeczytałem ten list kilka razy i za każdym razem odkrywałem w nim coś nowego.
Harri nauczył się mnóstwa nowych słów.
Obróciłem głowę w stronę okna, za którym padał śnieg. Pojedyncze, białe płatki opadały swobodnie na ziemię. Każdy z nich był inny, ale wszystkie dążyły do tego, aby utworzyć na ulicach potężną warstwę puchu. Zupełnie tak jak ja i Alissa.
Olli zawsze chciał, by ludzie zrobili z niego bałwana.
Teraz kocham ją nawet mocniej, bowiem trzyletnia tęsknota spotęgowała moją miłość do blondynki. Chwyciłem telefon z szafki i wykręciłem tak bardzo znany mi numer.
”Bardzo znany mi numer” to sequel „Mojego wroga publicznego”.
Rozłączyłem się momentalnie i cicho westchnąłem. Poczułem jeszcze, jak po moim policzku spływa pojedyncza łza.
*tłumi śmiech i idzie po listę*
Ze szpitala wypuścili mnie w Nowy Rok.
Żebra, co prawda, trochę mu się ruszały, ale lekarze uznali to za zdobycz ewolucyjną – Harri będzie mógł brać jeszcze głębsze oddechy.
Taksówkarz dowiózł mnie na lotnisko. Zapłaciłem szybko za przewóz i udałem się do kasy. Poprosiłem o bilet na najbliższy samolot do Garmisch.
Google milczy na hasło „Garmisch-Partenkirchen airport”. Podobnie jak „Oberstdorf airport”.
Po załatwieniu wszystkich formalności usiadłem na jednej z ławek i oczekiwałem na odprawę.
A także na zbudowanie obu lotnisk.
Kolejne mocne brzmienia pozwalały mi choć na chwilę zapomnieć o Liss. Od wczoraj myślę tylko o niej. Poczułem wewnątrz klatki piersiowej dziwny ucisk, mój organizm zaczął się buntować przeciwko mnie.
Popękane żebra zaczęły przebijać mu płuca.
Podróż do Ga-Pa minęła mi błyskawicznie. Z lotniska udałem się od razu na teren skoczni.
”Miałem kawałek do przejścia z lotniska w Salzburgu/Monachium, ale dla chcącego nic trudnego”.
Nie spostrzegłem się nawet, gdy taksówkarz zatrzymał się pod skocznią.
Olli miał wejście jak Cisse w Taxi 4.
[Harri udziela wywiadu]
Co spowodowało pana upadek? - dotarło do mnie jedno z setek pytań. Podniosłem się powoli z miejsca i podszedłem w ich kierunku.
- Pasmo wspomnień zakłóciło ułożenie mojej sylwetki w locie, a krwawiące serce doszczętnie pozbawiło mnie koncentracji, przez co upadłem.
*gleba*
Chwyciłam telefon w dłonie i odnalazłam w kontaktach jego numer. Już chciałam się połączyć, gdy uświadomiłam sobie, co tak właściwie robię. Rzuciłam telefonem o ścianę, przez co rozpadł się on na wiele kawałeczków.
Mam deja vu.
Wyłączyłam transmisję z zawodów, po czym pobiegłam schodami do swojego pokoju. Z impetem opadłam na łóżko i zaczęłam płakać. Dlaczego przez te 3 lata potrafiłam normalnie żyć?
Jak mogłaś!
Co się dzieje, Harri? - chwilę milczenia przerwał Havu. Siedzieliśmy w domku naszej kadry we dwoje.
Zagadka: który z nich jest kobietą?
Kolejne dni spędzałam zamknięta w swoim pokoju. Nie rozmawiałam praktycznie z nikim. Mama przychodziła do mnie kilka razy dziennie i pytała, co się ze mną dzieje.
Wsuwała jej jedzenie przez klapkę.
Wyjęłam z szuflady pliczek zdjęć.
Taki pliczek-elektryczek.
Przeglądałam po kolei fotografie, a po moich policzkach spływało coraz więcej łez. Moje serce krwawiło, moja dusza wołała jedno tak dobrze znane mi imię - Harri.
*daje boChaterce szmatę do podłogi* A teraz to posprzątasz.
W Turnieju Czterech Skoczni miałem już nie wystąpić. Trener stwierdził, że odpoczynek dobrze mi zrobi. Przez ten czas dużo trenowałem. Pamiętałem bowiem o zbliżających się igrzyskach olimpijskich i swoich marzeniach z dzieciństwa.
O złamaniach jakoś zapomniał.
Gdy jestem na skoczni, postać Liss zostaje przed bramą obiektu. Ale zawsze gdy wracam do hotelu, obraz blondynki wraca ze zdwojoną siłą.
Oblicz, z jaką siłą obraz blondynki będzie powracał po tygodniu.
Ciężko mi nad tym zapanować, szczególnie gdy serce wciąż krzyczy jej imię...
Znudziło mu się ciągłe tu-dum, tu-dum.
Wieczory natomiast spędzałem na pełnym relaksie. Spacerowałem po pobliskim parku, chodziłem na masaże, brałem relaksujące kąpiele. Butelkę wódki zamieniłem na butelkę wody mineralnej. Wlewałem ją do szklanki, a pijąc ją, wyobrażałem sobie ją jako wódkę.
To jest chore.
Podczas kilkudniowego pobytu w domu, ani razu nie spotkałem jej.
Wódki? Wody? Szklanki?
Chciałbym ją chociaż zobaczyć z daleka, ale jakoś nasze drogi nie mogły się połączyć.
Wódka/woda/szklanka cały czas go omijała.
Wyszedłem na balkon i jak zwykle usiadłem na ośnieżonych kafelkach. Kiedyś potrafiłem przesiadywać w takiej pozycji długie godziny, z uwielbieniem popijając trunek, który doprowadził mnie do obłędu.
I do hemoroidów.
Teraz także przesiaduje godzinami na balkonie, jednak jest pewna znacząca różnica.
”Podkładam pod pupę sweter”.
Zapytacie zapewne, po jaką cholerę siedzę jak debil na śniegu w mroźną, zimową noc? No właśnie. To tutaj myśli mi się najlepiej.
Trochę potem boli przy siadaniu, ale myśli są wtedy ostre jak brzytwa.
Mogę wpatrywać się tępo w ośnieżone wierzchołki Gór Skandynawskich i jednocześnie nie przejmować się niczym.
Olli musi mieć sokoli wzrok, skoro widzi Góry Skandynawskie z Rovaniemi.
Dzisiejszej nocy niebo było nieskazitelnie czyste, dzięki czemu blask gwiazd w pełnej okazałości docierał do moich oczu. Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego tak właściwie gwiazdy świecą?
Tak. Na całe szczęście, już w przedszkolu umiałam czytać.
Ja mam na to swoją teorię.
Już się boję.
Gwiazdy świecą po to, aby wskazać dwóm zagubionym istotom drogę do siebie, drogę miłości.
Aa...aha. Żadnego palenia gazów, nic z tych rzeczy? Tak myślałam.
Pospiesznie nałożyłem na siebie kurtkę i zamykając za sobą drzwi na zamek, poszedłem w tak dobrze znanym mi kierunku. Nie wiem, która była teraz godzina. Nawet nie wiem, czy ona tam jest.
”Bo po drodze wpadłem do czarnej dziury. Zastanawialiście się kiedyś, po co w kosmosie są czarne dziury?”
Jednak mimo wszystko czułem wewnętrzną potrzebę pójścia do niej i po prostu spojrzenia jej w oczy.
”Face to face, tylko ja i ona. Ja i godzina”.
Odetchnęłam głęboko, po czym opuściłam sypialnię. Swoje kroki skierowałam do miejsca, gdzie on był. Siedział ze spuszczoną głową skrupulatnie studiując swoje linie papilarne.
”Wiecie, po co są linie papilarne? One wskazują zakochanym bakteriom drogę do wspólnej radości namnażania się na naskórku”.
Usiadłam tuż obok niego i położyłam mu dłoń na ramieniu. Dopiero teraz zorientował się, że jetem tuż obok.
BoChaterka porusza się tylko samolotami.
Patrzyłam, jak sylwetka ukochanej mi osoby znika za zakrętem.
”Bogu, co z nami będzie, gdy spotkamy się na zakręcie?”
Z impetem opadłem na kanapę w salonie, po czym włączyłem telewizor. Nie przykładając zbytniej uwagi do transmisji, zmieniałem kanały w zawrotnym tempie.
Ataki epilepsji ostatnio w modzie.
Poirytowany wykonywaną czynnością, wyłączyłem odbiornik, po czym rzuciłem pilotem o ścianę.
Niech zgadnę: rozpadł się na milion kawałeczków?
Rozpadł się na kawałeczki.
A było ich milijon.
Zimny prysznic. Może chociaż to pomogłoby mi oczyścić wnętrze. Momentalnie znalazłem się w łazience, zdjąłem ubrania i odkręciłem lodowatą wodę. Zanurzyłem się cały pod strumieniem. Poczułem jedynie, jak zapiekły mnie oczy.
”Postanowiłem, że następnym razem kupię szampon dla dzieci”.
Płakałem. Będąc pod prysznicem, nie czułem łez na policzkach. Jedynie moje serce krzyczało, jak bardzo cierpi...
”Stary, żebro przebija mi worek osierdziowy, zrób coś z tym!”
Zastanawialiście się może kiedyś nad sensem życia? Ostatnio jest to moim ulubionym zajęciem.
Jeśli dochodzisz do podobnych wniosków, co przy rozmyślaniu o gwiazdach, to nie chcę zagłębiać się w te rozmyślania.
Bodajże przedwczoraj uświadomiłem sobie coś bardzo ważnego. Moje życie jest niepełne, mam tylko połowę serca, połowę duszy...
Nie martw się – ryby jakoś dają sobie radę z jednym przedsionkiem i jedną komorą.
Odnalazłem moją drugą połówkę, ale co z tego skoro dzieli nas ogromna bariera zwana poniekąd świadomością.
Taki wielki, biało-czerwony szlaban z napisem „Poniekąd Świadomość”.
Ubrałem się pośpiesznie w kurtkę, po czym udałem się do klubu, w którym po raz pierwszy całowaliśmy się z Liss. Może to było szczeniackie, ale byliśmy wtedy bardzo młodzi.
Całowanie jest strasznie szczeniackie – spokojnie, z tego się wyrasta.
Po zaledwie 20 minutach drigi
Drygi? Drągi?
Usiadłem tak, aby obserwować parkiet. Powoli sączyłem sok ze szklanki, a mój wzrok krążył po kolei po ludziach. W pewnym momencie zauważyłem moją blond ukochaną. Tańczyła z jakimś kolesiem, może to był jej chłopak?
(...) Widziałem, jak ten chłopak zaczął ją obmacywać. Zabolało. Jednak nie miałem prawa, aby im przeszkadzać. Próbował ją pocałować, ale ona się wzbraniała. Chwycił ją za nadgarstki i zmusił, aby szła za nim.
*ziewa*
Próbowała się uwolnić, jednak nie miała na tyle sił, aby wygrać ten pojedynek z nieznajomym.
Przed chwilą zastanawiał się, czy to czasem nie jej chłopak, ale widocznie zdobył przez te parę sekund sprawność narratora wszechwiedzącego.
Zostaw ją! - krzyknąłem, po czym sprezentowałem mu prawy sierpowy.
- Dzięki! Zawsze o takim marzyłem – odpowiedział chłopak.
Kocham Cię, Harri - wyszeptała. Myślałem, że już śpi, jednak ona leżała z szeroko otwartymi oczami. Swoją dłonią zataczała różne, dziwne kształty na mojej klatce piersiowej.
Ӎӂﺺऋॄॄ.
Jednak gdy już jej blisko mnie, nie potrafię zburzyć ściany działowej pomiędzy naszymi sercami.
Poniekąd Świadomość stoi niewzruszona.
Wariuję przy Tobie - wyszeptałem. Ponownie zatopiłem się w jej wargach. Pochłanialiśmy siebie nawzajem. Rozkoszowałem się jej smakiem. Położyłem ją na plecach, sam natomiast znalazłem się na niej. Liss zdjęła ze mnie całe ubranie.
Próba gwałtu nie zrobiła na niej najmniejszego wrażenia.
[Nie miała prawa. To jest opko].
Jednym zdecydowanym ruchem wszedłem w nią. Usłyszałem jej cichy jęk rozkoszy. Widziałem, jak przygryzła swoją dolną wargę, poczułęm także jak wbija w moje plecy swoje paznokcie. Poruszałem się w niej coraz szybciej... Wycieńczony opadłem na jej delikatne ciało.
Cosik szybko.
Kocham Cię Liss - wymruczał cicho przez sen. Wpatrywałam się w jego idealne rysy twarzy, nieokiełznane kosmyki włosów które żyły swoim życiem, jego suche wargi...
Kosmyki włosów wystosowały wniosek o autonomię.
Znowu czekała mnie szara rzeczywistość, w której byłem kompletnie sam. Nie chciała mnie, tego byłem pewien. Pozwoliła mi na tak wiele tylko dlatego, że była pod wpływem alkoholu. Co za idiota ze mnie! Chwyciłem za telefon i wykręciłem tak dobrze mi znany numer.
*włącza trailer*
Po zjedzeniu śniadania i doprowadzeniu się do porządku, pojechałem na trening.
Śniadanie i poranne czynności! *podskakuje*
Przespałem się z Liss - powiedziałem prosto z mostu. Moje stwierdzenie zszokowało go.
Podobnie składnia jak.
Ale jak to?
- No po prostu, zobaczyłem ją wczoraj w klubie, chciałem zabrać ją do domu, ale stwierdziła, że nie chce wracać do rodziców. Więc przywiozłem ją do siebie i jakoś tak wyszło...
Przy okazji chciał ją zgwałcić jakiś koleś, ale czy to istotne?
Gdy jestem na skoczni, myślę tylko o skoku, gdy wracam do domu, myślę wtedy o Liss - byłem już w pełni spakowany. Zapakowaliśmy moje pakunki do auta Havu, po czym pojechaliśmy po jego bagaże.
Również już zapakowane.
Przed wyjazdem (do Vancouver) poszedłem do niej jeszcze raz. Chciałem zobaczyć Alissę w tak ważnym dla mnie momencie. Chciałem, aby była uczestnikiem wszystkiego, co teraz miało się wydarzyć w moim życiu. Niestety znowu nie zastałem jej w domu. Rodzice powiedzieli, że wyjechała gdzieś, ale nie powiedziała im dokąd.
Rodzice nie muszą wiedzieć. Ja już wiem.
Odetchnąłem głęboko kanadyjskim powietrzem, które po chwili ze świstem opuściło moje płuca.
- Wyczuwam lekki posmak syropu klonowego – rzekł Harri tonem znawcy.
Po porannym prysznicu i założeniu ubrań od sponsorów, zszedłem do hotelowej restauracji na śniadanie.
Założenie ubrań, jeżu...
[I to od sponsorów! „Jak kupisz mi dżinsy, to wyląduję za punktem K”].
Nie byłem głodny, jednak musiałem coś zjeść. Czekał mnie długi dzień, w którym zmarnuje sporo energii. A nie znam innego sposobu na uwolnienie energii w organizmie, jak po prostu spożywanie produktów żywnościowych.
Można spożywać produkty nieżywnościowe i wylądować w księdze rekordów Guinessa.
W końcu jednak zawody rozpoczęto. Miałem skakać mniej więcej w połowie, bowiem w tym sezonie nie uzbierałem zbyt dużej ilości punktów.
Pomijam fakt, że jest to przywilej tylko pierwszej dziesiątki, a reszta musi przejść przez kwalifikacje.
Gdy przyszła moja kolej, byłem w pełni skoncentrowany. Gdy zapaliło się żółte światło, usiadłem na belce startowej i oczekiwałem na sygnał od trenera. Gdy machnął chorągiewką, odepchnąłem się mocno,
...a Miran Tepes zaczął wykrzykiwać: „Na zielonym, idioci!”.
Wylądowałem na 136 metrze i wyraźnie zaakcentowałem telemark. Byłem zadowolony!
Sponsorzy też byli zadowoleni.
Pomachałem do tłumu, ale coś przykuło moją uwagę. Wydawało mi się, że wśród zebranych tłumnie kibiców znajduje się także Liss.
Skąd ja to wiedziałam?
[Z doświadczenia].
Prowadziłem, ale pozostało jeszcze trzech. Ammann skoczył 145 metrów, jednak upadł. Spadł w klasyfikacji daleko poza pierwszą dziesiątkę. Miałem już medal!
Oglądałam chyba inne igrzyska.
Gdy Ammann przechodził obok nas, spojrzał tylko na mnie z pogardą i odszedł bez słowa.
Ammann i pogarda, boru...
[Ktoś musi robić za Złą Różową Barbie].
Minęło już kilkanaście sekund, ale nadal nie było wiadome, kto zdobył złoto. Czy te 142 metry dadzą Małyszowi złoto? Pozostało mi już tylko czekać na jego ostateczną notę punktową...
I koniec notki. Co za napięcie! *mdleje*
Gdybyście spotkali spragnionego, dalibyście mu pić? Gdybyście spotkali głodnego,nakarmilibyście go?
Gdybyście czytali to samo, co na początku opowiadania, poczulibyście się skołowani?
Gdybyście spotkali najszczęśliwszego człowieka na ziemi, potępilibyście go?
Nadal nie ma ciągu logicznego.
[Chyba, że szczęśliwi ludzie chcą być potępiani].
Związek narciarski nie stawia mi już żadnego ultimatum. Wiedzą bowiem, że chcę skakać.
”Dlatego zakończyłem karierę”.
Spełniło się także moje największe marzenie z dzieciństwa - zostałem mistrzem olimpijskim.
Poczułam się przez chwilę jak mieszkaniec Korei Północnej, bo w mojej transmisji wygrał jednak Ammann.
od aŁtorki: Tak, to już koniec. Epilog pojawia się dzisiaj, bowiem niesamowite zwycięstwo odniósł Kamil Stoch :) Dlatego z tej radości pojawia się zakończenie tej historii.
Podziękujmy Kamilowi!
Tagi
- Aaron Ramsey (2)
- Adam Małysz (1)
- Aleksandar Atanasijević (6)
- Alvaro Arbeloa (2)
- Anglia (2)
- Arsenal Londyn (2)
- Austria Team (15)
- Bartosz Kurek (8)
- Bastian Schweinsteiger (4)
- Bayern Monachium (9)
- Borussia Dortmund (2)
- Camp Nou (1)
- Cesc Fabregas (2)
- Chelsea Londyn (2)
- Cristiano Ronaldo (15)
- David Villa (1)
- denuncjacja (1)
- Ebi Smolarek (2)
- EURO 2012 (11)
- Falubaz Zielona Góra (4)
- FC Barcelona (5)
- Finlandia (1)
- Formuła 1 (3)
- Gerard Pique (5)
- Gregor Schlierenzauer (17)
- Harri Olli (1)
- Hiszpania (8)
- Iker Casillas (1)
- Jakub Błaszczykowski (5)
- Jakub Jarosz (2)
- Jerzy Janowicz (2)
- Kaka (1)
- Kamil Stoch (3)
- Leo Messi (3)
- Lucas di Grassi (1)
- Lukas Podolski (5)
- Łukasz Kubot (2)
- Maciej Kot (1)
- Manchester United (5)
- Marcin Wasilewski (1)
- Mariusz Wlazły (2)
- Mesut Özil (4)
- Michael Ballack (1)
- Michał Winiarski (5)
- Niemcy (5)
- Patryk Dudek (4)
- piłka nożna (47)
- piłka ręczna (1)
- Piotr Nowakowski (2)
- Polska (9)
- Portugalia (7)
- prywata (1)
- PZPN (4)
- Real Madryt (7)
- Robert Kubica (2)
- Robert Lewandowski (5)
- siatkówka (14)
- skoki narciarskie (21)
- Skra Bełchatów (11)
- Sławomir Szmal (1)
- tenis (2)
- Thomas Morgenstern (8)
- Thomas Müller (1)
- Ville Larinto (1)
- Vive Targi Kielce (1)
- weterynaria (1)
- Wielka Brytania (2)
- Wimbledon (2)
- Wojciech Szczęsny (2)
- Zbigniew Bartman (2)
- żużel (4)
O co w tym wszystkim chodzi?
Archiwum
-
►
2012
(48)
- ► października (4)
2 komentarze:
Dziękujemy Kamilowi! Och, jak bardzo mu dziękujemy!
Uff, wreszcie udało mi się usiąść do nadrabiania szalikowych zaległości. Przepraszam za tak długą (że użyję mądrego słowa) absencję.
Trochę mi się te wszystkie opka zlewają, dobrze, że tu Amman robił za Złą Różową Barbie, to jakieś urozmaicenie zawsze. Przez chwilę zastanawiałam się, czy z powodu słabego zarysowania postaci żeńskiej, to Harri został tym razem merysujką. Predestynują go do tego niewątpliwie supermoce takie jak superszybkie zrastanie się połamanych żeber (wszystkich!) oraz rzucenie nałogu alkoholowego praktycznie od ręki, bez żadnych terapii, detoksów i nawrotów (choć gdybym wywinęła potrójnego rittbengera, czy jak to tam szło, to też bym pewnie poradziła sobie z nałogiem). Życzeń wielkanocnych na razie nie składam, zrobię to pod najnowszą analizą, jak już wymyślę, czego Ci życzyć, bo mam trochę ateistyczną duszę i po prawdzie, to świąt nie obchodzę.
A za tą analizę postawię Ci butelkę Finlandii, żeby było tematycznie. Musisz tylko poczekać do listopada, bo na razie nikt mi legalnie nie sprzeda, a nielegalnie działać to ja nie umiem, poza sporadycznym ściąganiem muzyk z torrentów (ale nie mów nikomu; zresztą, później i tak przeważnie kupuję ściągniętą płytę, jak już odłożę pieniądze).
To była taka dzienna norma, którą wyrabiałem zawsze. - Stachanowcy wymiękają.
Ale ja już nie chcę pić. Chciałbym wrócić do tego, co było. Wiem, że nie można się cofnąć w czasie, ale można stworzyć przyszłość na bazie przeszłości.
Jakie to głębokie... - Jak kieliszek wódki! Hehe.. ekhm.
Jędruś, ran twoich niegodnam całować! - O matko, tylko nie "Potop"! Jak mnie Kmicic drażnił...
Butelkę czystej Finlandii - zamówiłem swój ulubiony trunek. - Fin upijający się Finlandią, ale dowcip!
Niedługo Olli dojdzie do 3 procent alkoholu we krwi. - A nie krwi w alkoholu?
Pod wpływem alkoholu powinienem przestać myśleć o ukochanej, ale jak na złość jej sylwetka potęgowała w mojej głowie.
Stale przybierała na wadze. - Aha! Czyli jednak rzecz wcale nie rozbijała się o Larinto! On ją po prostu rzucił, bo była gruba!
Po śmierci Olliego zgłaszam się na ochotnika do sekcji – muszę zobaczyć jego płuca na żywo. - Akurat. Na pewno chcesz napędzić bimbru z jego krwi! :P
Sam Ahonen kiedyś powiedział, że gdy skakał w Planicy w 2005 roku, miał kaca. Możliwe iż właśnie dzięki jego stanowi fizycznemu udało mu się pofrunąć tak daleko.
...i nie ustać skoku. - To już wiadomo, skąd się biorą telemarki.
”Moim marzeniem jest osiągnąć pięcioprocentowe stężenie alkoholu we krwi!” - Albo na odwrót.
”Skocznia w Los Angeles przeszła wszelkie oczekiwania”. - Istniała.
Na dworze było już ciemno, dlatego bez żadnych obaw napadnięcia mnie przez zagorzałych fanów, opuściłem hotel - Pal sześć rabusiów oraz skrytobójców wynajętych przez Schrieliego :P
Opis stosunku w postaci pięciu gwiazdek. Co to za opko? - Ocenzurowane?
Zacząłem wątpić, czy wczoraj rzeczywiście doszło do zbliżenia pomiędzy nami.
Nie doszło. To było tylko pięć gwiazdek. - Ale w hotelu. A pięciogwiazdkowy hotel to już coś!
*spogląda na Voldemorta* Widzisz? Ktoś cię pobił. - Tuśka, nie prowokuj Czarnego Pana! Znowu mu się zachce wydzwaniać do boChaterów... :P
Ę? Walter znowu zmienia zasady? - Uczy się od Dżoany Krupy. "Who cares zasady", te sprawy.
A narty ułożyły się w nieklasycznym Ѭ. - Znaczy, że się połamały, tak? *przygląda się uważnie dziwnemu zawijasowi na końcu zdania*
Racja, w tym opku jest moda na kopyta. - Czytam "Fausta", mam ciekawe skojarzenia. Mefistofeles by się ucieszył! Z tych kopyt, nie z moich skojarzeń.
Sklejone w film wspomnienia – i po co się męczyć z aktorami, reżyserami, kamerzystami? - Pat z "Poradnika pozytywnego myślenia" byłby zachwycony. Prawie tak jak ja, że już skończyłam tę książkę.
Wszystkie żebra? Dostał kopa w mostek od tej buli?
[W dodatku złamanie wszystkich żeber to najwidoczniej norma. Czuję się nienormalna]. - Pewnie popękały mu od tych rozdętych płuc, a jak gruchnął o bulę, to się połamały.
I przez tydzień będą w stanie ocenić poprawność ich zrostu, tak? Ewidentnie mnie na studiach oszukują. - I może Ci jeszcze mówią, że będziesz miała po nich pracę? :P
O złamaniach jakoś zapomniał. - Klasyczny przykład wyparcia.
Wyszedłem na balkon i jak zwykle usiadłem na ośnieżonych kafelkach. Kiedyś potrafiłem przesiadywać w takiej pozycji długie godziny, z uwielbieniem popijając trunek, który doprowadził mnie do obłędu.
I do hemoroidów. - Strach pomyśleć, co się porobiło z jego nerkami.
Trochę potem boli przy siadaniu, ale myśli są wtedy ostre jak brzytwa. - Jak to było? "To boli, ale jest dobre, jak większość rzeczy, która sprawia ból." - Poradnik pozytywnego myślenia.
Zastanawialiście się może kiedyś nad sensem życia? - Nie muszę tego robić sama, ostatnio wałkujemy to na lekcjach języka polskiego.
Usiadłem tak, aby obserwować parkiet. Powoli sączyłem sok ze szklanki, a mój wzrok krążył po kolei po ludziach. - NO JUŻ TO WIDZĘ, JAK W KLUBIE POPIJA SOK.
Próbował ją pocałować, ale ona się wzbraniała. Chwycił ją za nadgarstki i zmusił, aby szła za nim. - Dawno nie było motywu Novotnego (tak, tak teraz będę nazywać gwałty).
Jednak gdy już jej blisko mnie, nie potrafię zburzyć ściany działowej pomiędzy naszymi sercami. - Oho, ściany działowe. Ktoś tu niedawno miał lekcje techniki.
Cosik szybko. - Przynajmniej zdążył ściągnąć spodnie.
Wpatrywałam się w jego idealne rysy twarzy, nieokiełznane kosmyki włosów które żyły swoim życiem, jego suche wargi... - Olli jest zakamuflowaną Meduzą i zaraz zmieni ja w kamień?
Pozdrawiam, omotana szalikiem fanki numer jeden,
h.
Prześlij komentarz