GLORIA VICTIS
KU CHWALE
Opowiadanie ku chwale Chelsea Londyn i Bayern'u Monachium.
Oraz nadaktywnego apostrofa.
OPIS POSTACI
Viktoria Terry. Urodzona 24 sierpnia 1986 roku w Londynie. Jest młodszą siostrą piłkarza Chelsea. W okresie dzieciństwa rozpoczęła swoją przygodę z tańcem. W wieku szesnastu lat razem z rodziną wyjechała na turniej do Niemiec, gdzie przebywał jej partner. Również w tym czasie musiała zakończyć naukę swojej pasji.
Ta składnia mnie uwiera.
Dlaczego? Co takiego się do tego przyczyniło? Jaką tajemnicę skrywa ich rodzina?
Teraz ma dwadzieścia cztery lata.
A drzewo genealogiczne jeszcze nie jest zbyt pokaźne.
Dlaczego jeden mecz w Londynie po raz kolejny odmieni jej życie? Zajmuje się dziennikarstwem sportowym.
Siedzę na koniu.
Chelsea Terry.
Nie ma to jak pomysłowość.
Jest córką Vic oraz Lukasa.
*upewnia się w dalszym spisie bohaterów* A nazwiska po Poldim nie dostała, bo nie ma na imię Kolonia, tak?
Lukas Podolski.(...) Gdy Lukas miał siedemnaście lat oprócz piłki interesował się również tańcem.
*wyciera monitor* Tyle analiz na koncie, a jeszcze się nie nauczyłam, żeby nic nie pić w trakcie.
Podczas pobytu w Monachium poznał swoją obecną dziewczynę Monikę, z którą będzie miał dziecko. Tylko dlaczego finał LM w Londynie na zawsze odmieni jego życie?
*wyciąga czystą kartkę A4* Dobra, to komu jeszcze finał w Londynie odmieni życie?
John Terry. Urodzony 7 grudnia 1980 roku w Londynie. Gracz londyńskiej Chelsea, oraz reprezentacji narodowej na pozycji obrońcy. Jest starszym bratem Victori, który jako jeden z nielicznych zna jej tajemnicę.
Podsumujmy: tańczyła w parze z Lukasem, ten zrobił jej dziecko i zniknął. Finał LM w Londynie odmieni jej życie. Ma jeszcze jakieś tajemnice?
Ma żoną, oraz bliźniaki, które urodziły się w 2006 roku.
Gram., int.
Bastian Schweinsteiger. Urodzony 1 sierpnia 1984 roku w Kolbermoor. Gra w reprezentacji Niemiec, oraz w klubie Bayern Monachium na pozycji pomocnika. Jest przyjacielem Lukasa i tylko on zna jego tajemnicę- co zaszło po turnieju.
*patrzy na to, co napisała dwa komentarze wyżej* Nie tylko on.
Frank Lampard. (...) Jest najlepszym przyjacielem Johna oraz całej jego rodziny dlatego on też zna pewną tajemnicę.
Osób znających „pewną tajemnicę” naliczyłam trzy (poza mną). Więc albo nie „tylko on”, albo tych tajemnic się namnożyło jak psów.
Ma dwójkę dzieci, które kocha nad życie z dziewczyną, z którą kiedyś był zaręczony.
Dziewczyna też je kocha.
Monika Puchalski. (...) Finałowy mecz LM i jej życie obróci o 180 stopni.
*dopisuje do listy* Ale składnia to jakiś dramat...
AŁtorką jest to samo dziewczę, które pisało opko o Gregorze. To by wiele tłumaczyło.
WARTKA AKCJA
Ja miałam szesnaście, a on siedemnaście lat.
”Oboje mogliśmy schodzić na śniadanie”.
Nie mogłam się opanować. Ja mam tylko szesnaście lat a ten chłopak tak na mnie działa!
A Jennifer miała... Dobra, wiecie, jak to leci dalej.
Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Rzuciłam krótkie proszę. Odwróciłam głową i zobaczyłam jego!
Słownik poprawnej polszczyzny?
Moje serce momentalnie przyspieszyło, a policzki zrobiły się czerwone.
Lada moment miała posiąść zakazaną w opkach wiedzę o języku polskim.
-Victoria…- Szepnął.
Zaszeleścił kartkami.
I w tym momencie całe moje ciało zaczęło szaleć. Podniosłam się z krzesełka i podeszłam do niego. A on bez zastanowienia przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował w usta.
Spisem treści.
Na początku delikatnie, ale z każdą sekundą nasze pocałunki były namiętniejsze.
Chyba jednak niewystarczająco namiętne, skoro boChaterka nie potrafiła stopniować przymiotników.
Bez zastanowienia pozbyłam się jego koszulki, a jego ręce poczułam pod swoją bluzką, którą ściągnął jednym sprawnym ruchem.
Kto nosi słowniki w koszulkach? Przecież to jasne, że się rozerwą.
Podciągnął mnie do siebie, a ja oplotłam jego sylwetkę nogami.
Było jej nieco niewygodnie, ale żądza wiedzy była silniejsza.
Skierował nas na łóżko…Usiadłam na nim okrakiem, a on dobrał się do mojego paska.
Przedstawił trzy definicje tego słowa oraz najważniejsze formy fleksyjne.
Chwilę później moje spodnie leżały daleko od nas. Nie pozostałam mu dłużna.
Też przedstawiła mu definicje paru słów.
Świat zatrzymał się dla mnie w chwili, gdy jego dłonie błądziły po moim rozgrzanym i nagim ciele.
Szukając kogoś, kogo mogłyby zapytać o drogę.
Rozchylił delikatnie moje uda.
-Jesteś pewna?- Spytał.
A ja kiwnęłam zdecydowanie głową. Jestem pewna. Chciałam go tu i teraz…
Chciała posiąść wiedzę polonistów całego świata.
Wszedł we mnie zdecydowanym ruchem a ja wydałam z siebie jęk rozkoszy, który był połączony z delikatnym bólem.
Jęk połączony z bólem – ktoś tu znowu zespolił nerwy, w dodatku oddalone od siebie o cały rdzeń kręgowy.
Dałam mu znak, żeby trochę zwolnił, a on posłuchał.
Taki?
Wykonał kilka szybszych ruchów, żeby potem powrócić do normalnego tempa. Kilka razy jęknęłam, ale szybko mnie uciszył swoimi pocałunkami. Poczułam jak wychodzi ze mnie, a ja jęknęłam przeciągle z zachwytu.
A ja jęknęłam: „boru...!” Dobra, lecimy dalej.
Po tamtej nocy zniknął bez słowa. Bez żadnego wyjaśnienia. Zostawił mnie całkiem samą.
Zaraz, a co z taneczną karierą Poldiego?
Tydzień temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
*sprawdza datę przy opisie stosunku* Tym razem minęły trzy tygodnie. Boję się pomyśleć, jakie cuda embriologii odsłoni przed nami aŁtorka przy badaniu ginekologicznym.
Próbowałam się do niego dodzwonić ale bezskutecznie. Zmienił numer i wyjechał a ja nie miałam pojęcia gdzie.
Posłuchał rad, jakich udzielałam Gregorowi w poprzedniej analizie!
Styczeń 2003.
Dziś miałam wizytę u ginekologa.
”Dziecko już raczkuje”.
Lekarz kazał mi ułożyć się w fotelu. Zaczął smarować mój brzuch zimną mazią. Spojrzałam na monitor, który znajdował się obok mnie. Momentalnie z moich oczu spłynęły łzy. Szczęścia- bo taka chwila jest wyjątkowa.
Chyba jest jakiś błąd w Matriksie, bo mam deja vu.
-Można już ustalić płeć- Powiedział.
-Taak…?
Też nie jestem tego taka pewna. Ewentualnie pod koniec stycznia...
Ciążę przechodziłam prawidłowo. Nie chciałam myśleć o ojcu dziecka. Postanowiłam, że on nigdy nie dowie się prawdy.
Pewnie. Ta składnia mogłaby go zabić.
Nie raz (a dwa) zastanawiałam się co takiego robi Lukas. Byłam pewna, że zajmuje się piłką bo zawsze o tym marzył
Karmił ją, wyprowadzał na spacery...
4 czerwca 2003.
W tym dniu on świętuje swoją osiemnastkę. A ja jestem w dziewiątym miesiącu.
A ja nadal siedzę na koniu.
Wróciłam do domu ze spaceru i nagle poczułam coś dziwnego. Zrobiło mi się mokro…
*parsk* To chyba to słynne oddawanie moczu do transfuzji.
Ale seriously, od razu wody jej poszły? Żadnych skurczy, nic z tych rzeczy?
-Mamo! Chyba się zaczyna!- Wydarłam się, a rodzicielka momentalnie znalazła się przy mnie. Chwyciła kluczyki od samochodu i torbę, która była przygotowana.
-Jedziemy!- Powiedziała.
W mgnieniu oka znaleźliśmy się w szpitalu.
Nie było mowy o tym, że mama wzięła do torby jakiegoś faceta.
Starałam się nie patrzeć na inne pacjentki, które posyłały mi dziwne spojrzenia.
Też bym dziwnie patrzyła się na kobietę, która rzekomo rodzi, a nie odczuwa skurczy.
Byłam zmęczona, a poród trwał już piątą godzinę.
-Na trzy kochaniutka. Dasz radę…Raz, dwa, trzy!
A ja ponownie zaczęłam przeć…
-Tak! Dalej…Widać już główkę…
-AAAAAAAAAAAAAAA!- Wydarłam się. I w tym samym momencie w pomieszczeniu rozległ się płacz małego dziecka.
Od główki do
-Dziewczynka, urodzona 4 czerwca 2003 roku w Anglii…- Notowała położna.
Taa, ja też jako miejsce urodzenia podaję „Polska”.
Lekarz podał mi małą. Z moich oczu spłynęły łzy wzruszenia. Dlaczego z twarzy była tak podoba się do niego?
Dlaczego ja mam rozwiniętą wyobraźnię?
Wiedziałam, że jest piłkarzem. Dowiedziałam się od brata, który oznajmił, że w maju zmierzy się z jego klubem w finale Ligi Mistrzów.
Serwisy sportowe milczały na ten temat jak zaklęte.
[Kolonia w finale LM?]
Co, jak co, ale wprawę do opieki nad dziećmi to miałam.
Wprawy w interpunkcji natomiast za grosz.
Od dwóch dni powstrzymuje się od wejścia na Internet i wpisania w wyszukiwarkę Lukas Podolski. Coś mnie powstrzymywało.
Z poprzedniego zdania jasno wynika, że to byłaś ty sama, boChaterko.
Nie wyobrażam sobie spotkania go dwudziestego drugiego maja. Może nawet go nie poznam?
Wielu piłkarzy nosi przecież na koszulkach napis „Lukas Podolski”.
Po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać jak wygląda tata mojej córki. Byłam pewna, że jest jeszcze bardziej przystojniejszy…
I że zna się na gramatyce języka polskiego.
[Podol? Zapomnij].
Wparowałam do pokoju i uruchomiłam laptopa.
Od razu wpisałam Lukas Podolski…Na jednej stronie było opisane całe jego życie…
Co by nie robić Wikipedii zbędnej reklamy.
Od razu nacisnęłam na galerię. I szybko tego pożałowałam. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to kilka zdjęć.
Myślała, że przekieruje ją na stronę galerii handlowej.
A na czwartym moje serce zaczęło bić w przyspieszonym tempie i momentalnie zrobiło mi się słabo. Szli, trzymając się za ręce, a ona wyglądała tak jakby była w czwartym miesiącu ciąży.
BoChaterka robiła doktorat z ginekologii.
[Na uniwersytecie w Koziej Wólce].
Bez zastanowienia wyłączyłam galerię i weszłam na stronę, o której wcześniej wspominałam.
Podejmując bohaterskie próby, by nie napisać przy tym „Wikipedia”.
‘…Lukas Podolski od bardzo dawna jest związany z Moniką Puchalski, która aktualnie jest w piątym miesiącu ciąży.
I jak ty, dziewczyno, obroniłaś ten doktorat?
Tymczasem w Monachium.
Czyli nasze kochane przejścia.
Cierpliwie czekaliśmy w kolejce, a kiedy nadeszła nasza kolej nieco zdenerwowany wszedłem za Moniką. Lekarz kazał się jej ułożyć na fotelu a ja usiadłem obok. Zaczął smarować jej widoczny brzuch, po czym kazał nam spojrzeć na monitor, który znajdował się obok.
AŁtorka chyba zrobiła sobie jakiś szablon na opis wizyt u ginekologa.
-Tutaj widzimy jedną rączkę, a tam nóżkę…
...podwójną.
-Słuchaj John…- Zaczął Lampard.
-No słucham przyjacielu- Wyciągnąłem z lodówki dwie butelki wody mineralnej i jedną podałem Frankowi.
-Jak Victoria zniesie widok Lukasa podczas finału?
Czyli co trapi piłkarzy Chelsea przed finałem Ligi Mistrzów.
Ale pójdę na ten cholerny finał z nadzieją, że go nie spotkam!
Mam ci obliczyć prawdopodobieństwo jakiegokolwiek kontaktu z piłkarzem podczas finału LM?
[W opkach? 100%!]
Victoria nie wiedziała, że gdy spała do jej pokoju weszła jej córka i wydrukowała sobie zdjęcie Lukasa...
O kurczę, siedmioletnia fangirl? Tylko czekać, aż zacznie tworzyć fanfiki.
od aŁtorki: A w niedzielę trzymamy kciuki za Chelsea, która będzie walczyła o tytuł Mistrza Anglii ;) Bayern już go zobie zapewnił w tamtą sobotę ;D
W Bundeslidze im nie wychodzi, to zdecydowali się powalczyć o Mistrzostwo Anglii. Średnio dobre rozwiązanie, rozsądniejsze byłyby przenosiny do polskiej ligi.
I tym byłam również zdenerwowana nie wspominając o mojej córce, która wprost szalała na punkcie piłki nożnej. Ciekawe, po kim odziedziczyła geny? Po tatusiu czy po wujku?
Muszę chyba zrezygnować z analizowania opek, bo później zacznę pisać na kołach o dziedziczeniu po wujku...
Może to pytanie pozostawię bez odpowiedzi.
Chyba tak będzie najlepiej. Przede wszystkim dla medycyny.
Aż mi się przypomniało pierwsze pytanie, które padło z jej ust.
-Mamuś, a dlaczego ja mam na imię Chelsea?
Bo mamusia lubi My Scene?
-Mogę zadać ci jedno pytanie, powracając do dalekiej przeszłości?
-Słucham, ale nie obiecuję, że odpowiem.
-Dlaczego nie zostałeś przy tańcu?
Proponuję panu dziennikarzowi wyobrażenie sobie Podolskiego w takim stroju i niezadawanie głupich pytań.
-Lukas tajemnicą też nie jest to, że od przyszłego sezonu będziesz graczem londyńskiej Chelsea…
COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?!
...OOOOOOOOOOOOOOOOOO...
-Myślisz, że będziesz tam dobrze przyjęty?
-Myślę, że tak, bo gra tam mój kolega z reprezentacji (Ballack? Chyba w karty) i myślę, że dogadam się ze wszystkimi.
Biorąc pod uwagę, że jego angielski nie jest nawet w 1/10 tak dobry, jak polski...
-Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
-Dziękuję i nie dziękuję.
Przypomniało mi się, jak kolega przed maturą na życzenia powodzenia odparł: „Nicht danke” :D.
Nawet się nie zorientowałam, że ktoś obok mnie siedzi. Dopiero, gdy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń, drgnęłam.
-A to ty, Toni…
Luca?!
-TONI!
-Okej, przepraszam. Lecę do bliźniaków…Może się już obudzili.
-Może najpierw zajrzyj do męża i się nim naciesz póki jeszcze żyje, co?- Podsunęłam.
Gdyby nie fakt, że angielska Wikipedia potwierdza imię żony Terry'ego, to bym się nieźle nastrachała.
Starałam się zachowywać normalnie podczas śniadania.
”Zeszłam na nie jak gdyby nigdy nic”.
-Mama!- Do kuchni wpadła Chelsea z bliźniakami.
-Tak, kochanie?
-Wujcio przyszedł!- Powiedziała radośnie.
-Który?
-Obydwoje!
Wujciowie-bliźniacy syjamscy, w dodatku przeciwnej płci.
-Jak mam znieść to, że od przyszłego sezonu on będzie przesiadywał w tym domu? Nie mam siły…- Płakałam.
Terry prowadzi wieczorki zapoznawcze z każdym piłkarzem Chelsea?
-Vic, będzie dobrze. A od przyszłego sezonu spotkania nie muszą się odbywać u was…
Czyli jednak.
-Dobrze, że wam się nic nie stało- Podszedłem do niej i przytuliłem. Położyłem dłoń na brzuchu i poczułem pojedyncze kopnięcie.
Dziecko działające na przycisk.
-MAMO!!!!!!! WUJEK!!!!!!!!!!!! CIOCIA!!!!!!!!!!!!- Usłyszałam głos Chelsea.
*próbuje przepędzić zbędne wykrzykniki z ekranu*
-Swoją drogą po twojej córce wcale nie widać, że ma w sobie niemieckie geny- Parsknęła.
-Hahahah…
-Typowa Angielka- Podsumowała
Z deszczu pod rynnę.
Rozpoczęła się druga połowa. I zaraz podwyższyliśmy na 3: 0. Chwilę później Didier zdobył kolejnego gola. Kibice oszaleli z zachwytu. Byliśmy pewni, że Mistrzostwa Anglii nikt nam nie wydrze. Nawet Manchester…
Po prostu byliśmy najlepsi, ale to jeszcze nie koniec. Usłyszałam ogłuszający ryk. Mamy kolejną bramkę!
Chelsea pokonująca Manchester (niezależnie który) 5:0 – już ta wydumana ginekologia powinna mi sugerować, że to opko z gatunku science-fiction.
-6: 0!- Wrzasnęła Toni.
*sprawdza, czy w strojach Chelsea nie gra Barcelona*
-7: 0!
-To poczekaj jeszcze chwilę…
-8:0! KONIEC MECZU!
*po wnikliwych obserwacjach stwierdza z przekonaniem, że nawet Barca by tak nie potrafiła*
MAMY MISTRZA ANGLII, MAMY MISTRZA ANGLII!
O nie! Biedny Bayern się zapłacze.
Po chwili ponownie spojrzałem na ekran telewizora. Najbliższa rodzina piłkarzy zaczęła się schodzić na murawę.
Zorganizowali sobie mały reunion na stadionie.
-Lukas…?- Wyszeptałam.
-No tak! Twój wymarzony partner…
Ach, ten Poldi, zawsze taki skromny.
Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Rozwalił mnie swoim tekstem.
Riposty Lukasa są niebezpieczniejsze niż broń atomowa.
-Victoria…Wiem, że to jest dla ciebie trudne. On sobie nie zdaje sprawy, że ma córkę. Myślę, że powinnaś powiedzieć mu to podczas finału…
Tak, to rada Johna Terry'ego. Nie, nie można potraktować tego jak podkładanie świni Bayernowi tuż przed finałem LM.
15 maja Chelsea zmierzyła się w walce o Puchar Anglii. Jedyną bramkę, która dała zwycięstwo Niebieskim zdobył Didier.
Jak to? Żadnego dwucyfrowego wyniku?
-Victoria…Czy ty wiesz, że po finale u nas w domu ma być impreza? I wszyscy na niej będą?
Ciekawa jestem, czy John wynajmuje też swój dom jako salę weselną.
Byliśmy już gotowi do wyjścia. Ja z Toni miałam na sobie koszulki w niebieskich barwach, natomiast dzieci jak to dzieci.
W pieluchach? Śpioszkach?
Zauważyłam jakąś kartkę w kieszeni spodni mojej córki.
-Kochanie, co to za kartka?
-Moja osobista karteczka!-
Niektórzy mieli swój kochany kocyś, więc osobiste karteczki mnie nie dziwią.
Usiedliśmy na specjalnych miejscach, które załatwił nam John. Specjalne dla rodzin…
Z tego wynika, że Chelsea to najbardziej prorodzinny klub na świecie.
Przywitałyśmy się ze wszystkimi. Obok rzędu rodzin z Chelsea były z Bayern.
Niemiecka język twarda język, nie znać deklinacja.
Nerwowo się rozglądnęłam a mój wzrok padł na blondynkę, z widocznym brzuchem.
Jak widać, zna opkową modę na bluzki odsłaniające pępek.
Coś ukuło mnie w sercu…
Komórka mięśniowa ze specjalizacją kowala.
Teraz przy piłce był Franck, a tuż obok niego znalazł się Lukas. Jednak zaraz z drugiej storny pojawił się John, a Lampard sprytnie wykiwał Podolskiego i podał piłkę mojemu bratu
Ominęłam fragment, w którym Ribery podaje Podolskiemu. A nie, to aŁtorka.
MAMY GOL!
A w języku polskim mamy odmianę przez przypadki.
Natychmiast Bayern przejął inicjatywę, a Bastian płynnym podaniem podał piłkę Lukasowi, który okazji nie zmarnował. Było 1:1. Kibice Chelsea wydali okrzyk rozpaczy natomiast z Bayernu krzyknęli z zachwytu.
Okrzyk zachwytu niósł się z samej Bawarii.
-Jeszcze niech wujek Didier stseli!- Powiedział mój siostrzeniec. Zaśmiałam się.
Gdybym trzymała w rękach ołówek, to na widok tej okropnej stylizacji złamałabym go wpół.
Jednak wujek Didier go posłuchał.
Mimo tego, o co prosił siostrze... nie, zaraz!
Było już 3:1 a do końca zostało 10 minut…
Chyba już nic nie mogło nam zaszkodzić, prawda?
Spokojnie, to nie ManU z 1999 roku.
-WYGRALIŚMY!!!!!!!!!!- Wrzasnęłam i uwiesiłam się Toni na szyi.
A nagromadzone wykrzykniki pociągnęły je obie w dół.
Kibice rozpoczęli wielkie świętowanie, zawodnicy cieszyli się jak małe dzieci, natomiast drużyna Bayernu siedziała na murawie ze spuszczonymi głowami.
Tego pana i tak nie przebiją.
Chelsea wraz z kuzynostwem wypadła na murawę do Johna.
Irytuje mnie imię tego bachora. Zaczęłam się przez chwilę zastanawiać, czy Chelsea może być spokrewniona z Arsenalem.
Balanga na dobre rozpoczęła się u nas w domu. Nie schodziłam na dół, tylko siedziałam na górze.
Czekała grzecznie na porę śniadaniową.
Siedziałam u siebie w pokoju i myślałam o wszystkim.
Od architektury w starożytnym Rzymie po rasy krów mlecznych.
-Mama! Zejdźmy na dół…
-Kochanie, nie rozumiesz…Ja nie chcę tam schodzić i prosiłabym cię abyś ty też została…
”Widzisz, słońce, występ w opku pociąga za sobą pewne konsekwencje”.
-Zeszłaś…- Usłyszałam głos Toni.
-Gdzie jest Chelsea?- Spytałam.
-A ona schodziła?
Schodzenie jako osnowa dla całej akcji.
Nagle muzyka ucichła.
-Coś się popsuło! Zaraz będzie po wszystkim!- Wrzasnął Frank.
-TATUŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!-
*zatyka uszy* Moje bębenki!
-TATA!- Do jego boku podbiegła i przytuliła się Chelsea.
Zmarłam.
*mrug mrug* Czy widzicie to samo, co ja?
HURRAAA!!!
Spojrzałam na niego i na córkę przytuloną do jego boku. Spojrzałam na brata, który dodawał mi otuchy swoim spojrzeniem. Spojrzałam na Monikę i…zemdlałam.
Zemdlałam + przestałam okazywać jakiekolwiek funkcje życiowe = zmarłam.
-Ale, dlaczego nie chcesz być moim tatą?- Spojrzałem w jej smutne oczy, z których spłynęły pojedyncze łzy. I wtedy mnie zamurowało. Z twarzy tak bardzo przypominała mnie w dzieciństwie.
Lukas też ronił pojedyncze, samotne łzy?
Miała tak samo smutne oczy i taką samą minę.
Droga aŁtorko.
Spójrz na to dziecię...
...i pokaż mi „smutne oczy i taką samą minę”.
-Ile masz lat?
-Siedem…Ale w czerwcu zacznę osiem…
Czyli skończy siedem. Czyli się postarza.
-W czerwcu?
-Tak! Dokładnie 4 czerwca.
-4 czerwca? To tak samo jak ja…
-Tatuś!- Przytuliła się do mnie.
Z tego wynika, że moim ojcem powinien być Tomasz Iwan.
Jednak nadal nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Muszę porozmawiać z Vic!
To będzie wyjątkowo jednostronna rozmowa.
Leżałam na łóżku i ciężko oddychałam.
*rozgląda się z wściekłością* Który ma sprawność nekromanty? Przyznać się!
Doskonale pamiętam poród. Wiem, że wtedy cały czas o tobie myślałam.
Skoro nie miała skurczów, to pewnie nie miała też bóli i mogła sobie marzyć o niebieskich migdałach...
Oglądając powtórkę wywiadu z tobą dowiedziałam się, że będziesz grał w Chelsea. I od tego czasu mój idealnie zbudowany świat przestał istnieć.
AŁtorka pomyliła się w swoich proroctwach jedynie o parę przecznic.
od aŁtorki: O grze Anglików się nie będę wypowiadać, bo mnie rozczarowywują...
Że robią co?
[Odczarowują na czynniki pierwsze].
-Vic! Mimo tego, że wtedy miałaś tylko szesnaście lat uwielbiałem z tobą rozmawiać…
I schodzić na śniadanie...
Kątem oka odszukałem Monikę, która nie miała za ciekawej miny. Podszedłem do niej.
-To prawda?- Spytała.
-Tak. Chelsea jest moją córką.
-I…jak chcesz z tym żyć?
Niektórzy postulują legalną aborcję do osiemnastego roku życia. Płodu.
-A dla mnie to był szok. Dowiedziałem się, że mam córkę, ale Vic dodała mi odwagi żebym zrobił coś, co miałem zrobić po meczu.
-Niby, co?- Szepnęła.
- Poćwiczyć trochę sztukę stawiania przecinka – odparł Lukas. - To dość przydatna cecha, jeśli chcesz się precyzyjnie wyrażać.
-To- Mówiąc to, wyciągnąłem z kieszeni małe czerwone pudełko i ukląkłem przed nią.
-Lukas…- Wyszeptała.
-Wyjdziesz za mnie?- Wsunąłem na jej palec pierścionek zaręczynowy. KLIK
Adres zdjęcia zawiera w sobie słowo „bazarek”. Lukas kupił pierścionek zaręczynowy na rynku u Ruskich.
-Coś ty zrobiła?!- Do mojego pokoju wpadła Toni.
-A, co miałam zrobić?
-Poradziłaś mu, żeby się oświadczył!
-A, co w tym złego?
- Trzeba mu było doradzić szybki kurs interpunkcji!
-Nie wierzę w to, co mówisz. Nawet nie walczysz?
-Nie ma, o co Toni!
*odkłada podręcznik interpunkcji na półkę* Faktycznie, nie ma.
Od tego wydarzenia minęły dwa tygodnie. Nadal mamy piękny i słoneczny maj, ale Lukas z Moniką przyspieszyli swoją przeprowadzkę i tu w Anglii, w Londynie zamieszkają za jakieś 3 dni.
Czyli finał LM był rozgrywany maksymalnie w połowie maja. Dość szybko, biorąc pod uwagę, że jeszcze nie zakończyły się wtedy rozgrywki ligowe.
-Lukas?- Usłyszałem głos Bastiana. On i niektórzy moi koledzy z klubu i z kadry przelecieli do Anglii, aby świętować moje urodziny. Moje i mojej córki. Swoją drogą skubana wiedziała, kiedy ma się urodzić.
Miała to wgrane w ustawieniach fabrycznych.
-A…Bastian, co chciałeś?
-A nic…żyj sobie zdrowo i wesoło.
-Dzięki- Wyszczerzyłem się.
- Ok, to ja wracam do Monachium, papatki!
-Ta sytuacja jest dziwna nie sądzisz?
-?
-No, ty, Vic, wasza córka, Monika i wasz synek.
-Masz rację, ale już się z tym pogodziłem.
-Ta wiadomość tobą wstrząsnęła.
Bastian jako mistrz psychoanalizy.
-A, kim by nie wstrząsała?
Wstrząsa nim regularnie.
-Ja tam nie szaleję po konkursach z partnerką. Ja się Sarah trzymam.
A kim jest Sarah, jeśli nie jego partnerką?
-I wychodzi ci to na dobre…Właśnie, moglibyście się o dzidzi postarać.
-Taaa! Najlepiej o dziewczynkę dla twojego synka.
-Pomyślałem o tym samym.
W piłkarskim świecie, niczym w starych rodach szlacheckich, dzieci maja ustawione związki już z góry.
Około godziny czwartej zaczęli zbierać się goście. Przyjaciółki Chelsea, nasi rodzice, którzy dowiedzieli się, że Lukas poznał prawdę.
Zaraz, czyli rodzice Podola wiedzieli, że ten ma córkę? I nie powiedzieli mu o tym przez siedem lat, bo chcieli się pobawić w ukrytą kamerę?
Mój tata chciał mu coś zrobić, ale skutecznie powstrzymaliśmy go z bratem.
- To ja mu zaraz... Puśćcie mnie, puśćcie mnie do niego! Weź, trzymaj mnie.
- Dobra.
- Puszczaj! Puśćcie mnie, puśćcie!
- Dobra.
- Ty chyba nie kapujesz, o co tutaj chodzi.
-Cześć Vic- Usłyszałam.
-O cześć Monika- Uśmiechnęłam się.
Oh, hi Mark!
-A gdzie solenizantka?
Według Wikipedii 4 czerwca imieniny obchodzą: Braturad, Dacjan, Franciszek, Gostmił, Karol, Karp, Kwiryn, Kwiryna,Metrofan, Niepełka, Optat, Pacyfik, Saturnina i Skarbisław. Ni w ząb żadne ani pod Lukasa, ani pod Chelsea nie podchodzi.
-No tak, trzeba poczekać na wszystkich. Swoją drogą, że też urodziła się tego samego dnia, co Lukas…
*spogląda na listę* Kwiryna czy Saturnina?
Byłam w pokoju i oglądałam zdjęcia mojej małej. A teraz zaczyna ósmy rok swojego życia. Jak ten czas leci… (...)
-To nasza mała Chelsea?- Spytał biorąc ramkę ze ZDJĘCIEM.
-Tak, Lukas…- Odpowiedziałam.
-Vic, wiem, że wtedy stchórzyłem. Gdybym nie wyjechał.
*szuka dalszej części zdania*
-Vic, przepraszam.
-Za, co?
Za, to.
[Że maltretuje zasady języka polskiego].
-Za to wszystko, co narobiłem. Najpierw wyjechałem bez słowa i nie wiedziałem, że zaszłaś w ciążę. A teraz wracam do twojego poukładanego świata.
Słyszałam, że Cristiano ma doświadczenie w układaniu chaotycznego życia.
-Vic, proszę cię nie płacz- Otarł kciukami moje mokre policzki.
Oby tym razem nie zaczęły tańczyć.
Przymknęłam na chwilę powieki. Był tak blisko mnie. Tak jak wtedy…
Oprzytomniałam i otworzyłam oczy. I to był mój błąd. Poczułam delikatny pocałunek na swoich ustach.
Gdyby ich nie otworzyła, to by się nie pocałowali czy może by tego nie poczuła?
-Czas na życzenie księżniczko- Powiedziałam do córki. Lukas stał obok mnie. Dziwnie się czułam. I wydawało mi się, że ktoś na mnie patrzy.
Chelsea spojrzała na tort z ośmioma świeczkami.
Naprawdę, nie pytajcie mnie, ile to dziecko ma w końcu lat.
Po chwili pojawił się drugi tort, z dwudziestoma pięcioma świeczkami. Podolski spojrzał na naszą córką i pomyślał życzenie.
”Żebym wreszcie opanował język polski w stopniu komunikatywnym”.
-Cześć…- Podszedł do mnie jakiś chłopak. Chyba nie z Bayernu…
Poznała to po sposobie, w jaki wypowiedział „cześć”? Nie wiedziałam, że Bawarczycy aż tak mocno zaciągają gwarą.
-Jestem kolegą Lukasa z reprezentacji.
-Tak myślałam- Uśmiechnęłam się.
Odwzajemniłam.
-Jestem Mesut Ozil- Przedstawił się i podał mi dłoń.
Chińska podróba Özila.
Życzenie Chelsea powoli zaczynało się spełniać.
Och, zażyczyła sobie, by jej matka znalazła prawdziwą miłość! Jakie to słodkie!
[Niestety, los postawił na drodze boChaterki podrobionego Özila i zamiast miłości trafiła ją Tró Loff!]
od aŁtorki: Koniec Mistrzostw Świata i co ja teraz będę oglądać?
Rzucę tak pierwszym przykładem z brzegu: słowniki?
od aŁtorki: Płakałam i nie mogłam się uspokoić jak Niemcy przegrali w półfinale półfinale Hiszpanią
Kurczę, muszą być naprawdę słabi, skoro odlecieli w półfinale półfinału.
Od aŁtorki: płakałam ze smutku, gdy Holandia przegrała z Hiszpanią. Bo moim zdaniem Hiszpania na finał, a nawet na półfinał nie zasłużyła.
Ech... Ujmę to tak: daleko mi do kibicowania Hiszpanii, ale trzeba być albo ślepym, albo wyjątkowo im nieprzychylnym, żeby uważać, że ta drużyna nie zasługuje na swoje trofea.
i dalej: Niemcy na tym Mundial grali naprawdę piękną piłkę, zdobyli najwięcej bramek i udowodnili, że drużyna to drużyna i nie musi mieć w składzie wielkich gwiazd, żeby coś osiągnąć.
Niemcy nie mają wielkich gwiazd, są drużyną niszową i mało kto o nich słyszał.
[Hipsterzy].
Wracamy do opka:
Od dłuższego czasu rozmawiałam z Mesutem.
Starali się pobić rekord Guinessa.
Jednak, gdy tak z nim rozmawiałam czułam, że jestem obserwowana.
Był to Maciej Dowbor i paru gości z kamerami.
Mój towarzysz oznajmił, że musi skorzystać z łazienki a ja wtedy delikatnie odwróciłam głowę.
Ażeby móc z nim rozmawiać mimo to.
Lukas wpatrywał się we mnie jakoś dziwnie. Nawet z tej odległości mogłam odczytać coś z jego oczu.
Przepis na szarlotkę.
A patrzyły na mnie z jakimś bólem? Nie! Przecież to niemożliwe…?
Właśnie. Od kiedy bóle patrzą?
-Vic możemy porozmawiać?- Nim się obejrzałam siedział obok.
Lukas chciał sam pobić rekord.
-Co ty wyprawisz?- Usłyszałam.
-Słucham? Co to za pytanie?- Byłam zdziwiona.
-Rozmawiasz sobie w najlepsze z Mesutem na przyjęciu urodzinowym swojej córki!
I to jeszcze przed ludźmi z Polsatu!
-Lukas, o co ci chodzi do cholery? Ty masz swoje życie, masz narzeczoną! Pozwól i mi je ułożyć, okej?
”Daj mi pograć tobą w Simsy”.
-Wierzę! Ale nie mogę się powstrzymać!
-Z, czym się nie możesz powstrzymać?- Spytałam.
Zgaduję: z wciskaniem przecinków, gdzie się da?
-Z tym- Mówiąc to zbliżył się bardziej i pocałował.
*macha ręką* A no tak, zapomniałabym.
Swoimi ustami doprowadzał mnie do kompletnego szaleństwa, całował mnie tak delikatnie, aby później pogłębić się bardziej…
Brzmi to tak, jakby Lukas wiercił w ustach partnerki studnię głębinową.
Chwilę później jego usta lekko muskały moją szyję, a ręce gładziły plecy. Do czego on dążył do cholery?!
Pewnie chce cię poprosić o spisanie pracy domowej.
Całuje się ze mną, wiedząc, że na dole…A zresztą nieważne!
*z przerażeniem* Co takiego na dole?!
Zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągając go bardziej do siebie. Świat przestał dla nas istnieć, liczyliśmy się tylko my…
I studnie.
Poczułam jego dłonie pod koszulą, a chwilę później czułam, że zaczął odpinać jej guziki. Opadła bezwładnie na podłogę…
To opko jest tak durne, że koszule opadają.
Mogłam też to przerwać, ale nie mogłam.
Jak nie mogę, to przez nogę.
Podciągnął mnie tak, że oplotłam jego sylwetkę nogami.
Nie tak dosłownie!
-Lukas, nie do cholery!- Oprzytomniałam i zrzuciłam go z siebie. Oddychaliśmy głęboko nie mogąc uwierzyć, że sprawy zaszył aż tak daleko…
Aż nici zabrakło.
Nie mogłam się uspokoić. Zniknął z tego pokoju jakieś dwadzieścia minut temu, a ja dalej nie schodziłam na dół.
To się nazywa brak dośniadaniowej siły przyciągania.
-Tak?- Spytałam drżącym głosem.
-Vic, to ja Mesut. Mogę?- Odezwał się po drugiej stronie.
...lustra.
-Vic, co się stało?- Podszedł do mnie i przytulił. Wtuliłam się bardziej w niego i po prostu płakałam. Nie mówił nic, tylko czekał, aż przestanę. Delikatnie głaskał mnie po włosach. Byłam mu wdzięczna, że teraz nie zadanie pytań.
Bo nie zamierzała mu odpowiadanie.
-Przepraszam cię- Szepnęłam.
-Nie masz, za co…Płacz pomaga…
”Kiedyś w końcu pobiję ten rekord”.
-Dziękuję, że tu przyszedłeś i pozwoliłeś mi się wypłakać w ramię. Chyba ci koszulkę zmoczyłam.
-Żeby takie problemy istniały na świecie…
Mesut w krainie czarów musi się mierzyć z prawdziwymi problemami, na przykład z dziwnymi ludźmi w nakryciach głowy i obsesją na punkcie herbatki...
Mam pytanie…
-Słucham?
-Dlaczego też Lukas ma tutaj imprezę i nas zaprosił?
- Widzisz, mój brat uważa, że wynajem domu jako sali na imprezy to świetny sposób na zarobek.
-Lukas to tata mojej córki.
-COOO?- Nie krył zdumienia.
Ach, zdumienia. Już myślałam, że się rypnął we wzorze na resztę karboksylową.
Kiwnął głową, a ja zaczęłam mu wszystko opowiadać. Słuchał uważnie, nie przerywając mi. Klika razy zmieniła mu się mimika twarzy.
Zmieniające się mimiki – kolejny nieodłączny element opek.
4 komentarze:
Nawet nie podejrzewasz, jak Twoja analiza uprzyjemniła przeciętnemu studentowi (czyt. niżej podpisanemu) męki na nudnym wykładzie :) Zastanawiam się po cichu, ilu jeszcze piłkarzyków pojawi się w tym blogasku i który z nich zasłuży na bycie dumnym ojcem dziecka głównej bohatereczki. Cóż, akcenty prorodzinne (sceny niczym z nowej wersji Powrotu Taty itp.) dają się i tu we znaki, mam dziwnie wrażenie jak niektórzy komentujący, że za tym stoi zorganizowana akcja rządu!
migelito - podziwiam. Ja nie mogłabym czytać tutejszych analiz siedząc na wykładzie, bo za bardzo zwracałabym na siebie uwagę. Już wystarczy, że współlokatorki w akademiku dziwnie się na mnie patrzą, gdy przeglądam Szalikowców... ;)
Szkoda, że Majowie nie uściślili, iż koniec świata = w opku Ozil zrobi dziecko Podolskiemu! Czy jak to tam szło...
Wesołych Świąt!
Prawie umarłam czytając tę analizę. Na trzeźwo nie idzie tego ogarnąć...
Czelsi- no na kurtkę mojej babci, myślałam, że to mnie rodzice skrzywdzili imieniem. Jednak aŁtorki blogasków przebijają wszystko.
PS. Twoim ojcem Tomasz Iwan, moim Don Johnson. Nie ukrywam, podoba mi się ta perspektywa ;)
Prześlij komentarz