W Bełchatowie przeprowadzane są eksperymenty genetyczne, które wskutek nieszczęśliwego wypadku wychodzą na jaw. Dziś natomiast będziemy wypełniać PIT, pojawią się także – nareszcie – siatkarze.
Chociaż w zasadzie strojem się komponowałam, byłam ubrana na czarno, tylko czegoś żółtego mi brakowało..
To w końcu koncert Metalliki czy Borussii Dortmund?
Po kilkunastu minutach wszystko stało się jasne. Spojrzałam na nasze bilety, kurwa miałyśmy je na koncert, więc nie wiem jakim cudem nas wpuścili, ale mniejsza. Westchnęłam i obserwowałam jak nasz współlokator idealnie atakuje.
A już się zaczynałam martwić, czy w tym opku znajdzie się miejsce na jakikolwiek sport.
-To siatkarze, teraz wiem czemu mają te swoje śmieszne dwa metry
Siatkarze zawsze noszą przy sobie zabawną dwumetrową miarkę.
Ale Nadia, dlaczego my o tym nie wiedziałyśmy? No dlaczego? Ja ich osobiście zapytam!
Każdy przyzwoity siatkarz powinien rozgłaszać miejsce swojego zatrudnienia jak dobrą nowinę.
Jedno racjonalne wytłumaczenie przyszło mi do głowy: Że oprócz Adama Małysza, nie kojarzę żadnego innego sportowca. No może po za Davidem Beckhamem.
Pech chciał, że obaj siedzą na emeryturze.
Zmrużyłam oczy, a on aż się cofnął. Wcale mu się nie dziwie, miałam ostry makijaż
Nie można całe życie spędzać na przygotowywaniu delikatnego makijażu, prawda?
a worki pod oczami od niewyspania, nadawały mi wygląd cudownego zombie.
Od jedzenia mózgów mądrości nie przybywa...
Siedzące obok mnie, pseudo dziennikarki zaczęły dziko piszczeć ..
Piszczące dziennikarki... *facepalm*
Wyszłam z hali i zauważyłam jak moja przyjaciółka siedzi na murku i kopie kamienie
Dawid zastanawiał się, dlaczego pozwolił na sobie usiąść.
[No co? W końcu opko o siatkarzach!]
Moja kompanka pewnym krokiem ruszyła do pokoju Lorda Z. otworzyła szufladę z bielizną i z jej spodu wyciągnęła najrozmaitsze słodycze.
Słodycze ze spodu bielizny... Nie wnikam.
To samo uczyniła w pokojach pozostałych lokatorów.
Najbardziej się ucieszyła na widok bieliźnianych słodyczy Smauga.
Mówiłam wam, że po słodkim jestem pijana? Otóż tak działają na mnie słodycze
Daria jest jak drożdże – oddycha beztlenowo i spożyta glukoza magazynuje się jako alkohol etylowy.
Wstałam, wygładziłam swoją czarną mini i wyszłam im naprzeciw. Ich miny były arcy ciekawe. Bartman skulił się za plecami Uszatka, jednak nic już nie było w stanie uchronić go, przed moją zemsta.
Przypominam, że ich jedyną winą było niepodzielenie się wykonywanym zawodem z sąsiadkami. No ale w Polsce każdy musi wiedzieć o każdym wszystko.
-Kogo my tu mamy? – Zaczęłam spokojnie i zaczęłam wyliczać, spoglądając na wspomnianych siatkarzy. – Kubiak, Kurek i Bartman.
*rozgląda się* A gdzie pozostali lokatorzy? Trochę ich tam było...
Panowie siatkarze od siedmiu boleści, którym się wydaje że jak są tacy sławni, to wszystko im wolno.
Myślą, że im wolno zatajać zawód przed Marysiami – nie ujdzie im to na sucho!
Następne słowa były wypowiedziane dużo wyższym tonem.
Nawdychała się helu.
Powiedziawszy to, odłożyłam z hukiem torebkę i usiadłam z impetem na kanapie, czekając na wytłumaczenie Piotra. Ja to do niego jak do człowieka, pozwalam mu mieszkać ze sobą pod jednym dachem, a on co?
A on zawodowo gra w siatkówkę! Menda jedna!
Tak wściekłej Darii to ja dawno nie widziałam. Myślałam, że ich na miejscu zabije, a ta po ostrzeżeniu opuściła ich mieszkanie. Przypuszczam, że nie zrobiła by tak, gdyby nie miała przygotowanego planu w razie jak by co. Wielbiłam jej umiejętność przewidywania.
”Wielbiłam” to najlepsze określenie, jakie można dopasować pod Mary Sue.
Podałam jej szklankę z wódka i przycupnęłam obok niej. Alkohol zawsze koił jej nerwy.
Ach, te drożdże, ciągle im mało.
Posłałam mu mordercze spojrzenie, a ten padł na kolana i zaczął błagać o wybaczenie. Wciąż pozostaje zagadką to, dlaczego zawsze ludzie przed nami padają na posadzkę.
Inaczej aŁtoreczki by ich odstrzeliły.
-Plan wygląda tak. Piotrek, musisz się zerwać z… Środowego treningu wcześniej. Zbierzesz po mieście kilka hot fanek twoich kolegów.
*skacze z radości* Złe Puste Barbie!
Wpadłam w trans i dopóki zemsta nie dobiegnie końca, dopóty sąsiedzi spod 65 nie zaznają spokoju. Choćbym miała ich na końcu świata szukać.
Naukowcy po raz kolejny redagowali prośbę do ministra o przeniesienie ich na Antarktydę.
Wróciłam do salonu i z blaskiem w oczach słuchałam wywodu Darii. Gdy skończyła zapaliła mi się żółta lampka w głowie.
Czyli co Marysie mają zamiast mózgów.
No bo Kurek ma te swoje odstające uszy. No to zamówmy mu striptizerkę, która poda mu nauszniki i smoczek. O i różowy nocniczek .
Sooo diabolic.
Nadia namówiła Piotrka żeby zrobili sobie pedicure
Nowakowski i pedicure, Matko Borska...
Sprawdzając wszystko jeszcze raz. Dużo ryzykowałam.
Ze strachu zapomniała, jak się tworzy zdania złożone.
No i moi przyjaciele, siedzący w kartonie, nie mogli za długo czekać, dlatego musiało to się odbyć dzisiaj w nocy.
Daria przyjaźniła się z paroma osiedlowymi żulami.
Malowałam sobie z Pitem pazurki, kiedy zauważyłam coś niepokojącego.
”Mianowicie, Piotr nierówno rozsmarował lakier na swoim małym palcu”.
-Ej, Ty masz grzybice. Musisz sobie ten taki kremik załatwić. – Powiedziałam. Piotruś zrobił smutną minkę.
Zmartwił go fakt, że zaatakowało go kilka rodzajów grzybicy.
Przytuliłam go i wyrwałam mu telefon. Przeczytałam i z wrażenia musiałam usiąść. Co za suka zrywa przez telefon?
Na wykładzie mówili, że to charakterystyczne dla buldożek.
Po chwili dostałam sms’a: „Siurak zaprasza córkę szatana, na spacer po blokowych korytarzach.”
I spotkanie z przyjaciółmi-menelami.
Kurek wręczył mi różyczkę i zaprowadził do windy, byśmy nasza wędrówkę zaczęli od pierwszego piętra.
Zamieszkanego przez sympatycznego żula recenzującego filmy.
Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym.
*wzrusz* Moje ukochane aŁtorkowe zdanie.
-Nigdzie więcej nie idę, bo mi nogi do dupy wejdą .- Bartek popatrzył na mnie i wziął mnie na ręce. Myślałam, że pojedziemy windą, jednak Uszaty zniósł mnie pod same drzwi mego mieszkania.
Bartosz czuł pewien niedosyt ze względu na brak scen szpitalnych.
Podziękowałam za miły wieczór i obróciłam się na pięcie. Poczułam jego dłonie na brzuchu, a po chwili wpił się w moje usta. Całował tak namiętnie i jednocześnie delikatnie...
Hej, Bartosz, szybki z ciebie Tró Loff!
Całkowicie poddałam się tej pieszczocie, by po chwili oderwać się od niego i z łomoczącym sercem wydukać:
- Pora na ciebie…
Przemówił przez nią duch wieszczki Sybilli.
Wyszłam z pokoju, czując się jak Lara Croft, z tą różnicą, że ja nie szukałam artefaktów, a słodkiej zemsty... (...)Ubrana na wzór, mojej dzisiejszej mentorki, Lary ruszyłam cicho ku pokojowi Bartmana.
Zastanawiam się, czy wszystkie studentki mają tak rozbudowaną i zróżnicowaną garderobę i czy ja jako jedyna od tej średniej odstaję.
Pod pachą, spoczywało pudełko z moimi pomocnikami.
Kochanie, zmniejszyłam menela?
Już miałam zacząć swoje dzieło, nie bacząc na to jak słodko wygląda mój wróg number łon podczas snu
Za jaką liczbę można uznać łono?
Nie dane mi było jednak nic odpowiedzieć, gdyż znalazłam się na jego łóżku, a konkretnie na nim samym, a po chwili poczułam jak jego wargi miażdżą moje usta.
Bartman miażdżyć!
Z reguły, kłamanie przychodzi mi gładko, tym razem jednak, było mi za dobrze, żeby mówić że jest inaczej, a że żadna ze mnie dziewica to usiadłam na nim okrakiem i... I się zaczęło.
Blogaskowa norma.
Nasze ubrania, a właściwie moje i jego bokserki, zostały rozrzucone po całym pokoju.
*myśli* Od kiedy Lara Croft nosi bokserki?
Czułam jego usta wszędzie i to dosłownie
Taak, zmiażdż ją!
Kiedy chwyciłam jego przyrodzenie, zrozumiałam co takiego widziały w nim te wszystkie napalone nastolatki
Nosił swoje przyrodzenie na zewnątrz?
[Lubił żyć w zgodzie z naturą].
Obudziłam się i spojrzałam na jego telefon, było po 4. Szybko, acz cicho zarzuciłam na siebie swoje ubrania i tak jak to planowałam początkowo, wypindrzyłam jego twarz, a pod kołdrę wpuściłam mu trzy jaszczurki.
*dopisuje jaszczurki do niezbędnika studenta* A co z żulami?
Szłam z głową w chmurach, gdy poczułam że ląduje na tyłku , wściekła krzyknęłam:
-Patrz jak chodzisz idioto! - Po czym podniosłam głowę do góry i moja wymieniona wyżej część ciała wrosła w podłoże.
- Też się cieszę, że cię widzę- Powiedział Bartek i podał mi dłoń.
Odhaczam wam zderzenie z Tró Loffem, ale ono powinno być przed pocałunkami!
Zdałam sobie sprawę iż nie będę mogła oglądać u nas transmisji ze zjazdu satanistów, gdyż nie mamy odpowiedniego kanału.
Telewizja Nie Przemijam?
Otworzył mi Lord Z, który wpił się w moje wargi jeszcze na korytarzu.
Może oni chcą wyssać z nich krew, że się tak ciągle wpijają?
Usłyszałam dźwięk sms i poderwałam się jak głupia, mając nadzieję, że to Kurek. Jak się okazało był to owy [ała, ała, ała] samiec wymieniony wyżej, który musiał pilnie ze mną porozmawiać
Kurek wygryzł koguta z posady samca kury.
Zastanawiałam się o co mu biega jednak zaraz wsadziłam na nogi kalosze i już byłam na umówionym miejscu. Tak między Bogiem a prawdą, kto umawia się koło kontenerów ze śmieciami…?
Kloszardzi!
Nadia opuściła mieszkanie z hukiem. I to dosłownie, zaraz też zza ściany dobiegł mnie odgłos muzyki. Znaczyło to tyle, że jeśli się jej przeszkodzi, pozbędzie się zapewne jakiejś kończyny.
Nadia nie kontrolowała cięć żyletką.
Doszłam do wniosku, że nie będę się mieszać po czym wstałam i ruszyłam do pita.
Zbliżał się kwiecień i formularz domagał się, by go wypełnić.
-Przez Ciebie.. – Tu wskazałam na siedzącego na kanapie Zbyszka. – Przegapiłam wypowiedź mojego guru! Mojego mistrza!
Nie chcę obrażać Stephenie Meyer, ale...
Nadia ewakuowała się do pita a ja stanęłam w miejscu tak, że Zbysław na mnie wpadł. Odwróciłam się. Miałam wrażenie że pod siłą mojego spojrzenia się kurczy.
Daria ma pomniejszarkę w oczach. To by tłumaczyło żuli pod pachą.
Gdy się ocknęłam leżałam w pokoju pogrążonym w mroku, a wszędzie paliły się świeczki.
*z nadzieją* Kaplica cmentarna?
Lekko podniosłam wzrok i ujrzałam Zibiego odprawiającego modły do moich dłoni.
Boniek został zaproszony jako honorowy gość na pogrzebie Nadii.
Powoli podniosłam się z łóżka i zaczęłam bredzić. – Gdzie ja jestem? Dlaczego tu jest tak dużo dinozaurów ?
Pani doktor anatomii z niezręcznym uśmiechem schowała młodego welociraptora za plecy.
Ja napięcie odwróciłam się
A ja natężenie usiadłam na kanapie.
Moja twarz nabrała nijakiego wyrazu, a pit pogroził mi palcem.
Nieubłaganie zbliżał się termin składania zeznań podatkowych.
-No właśnie. – Dodał wspierając się pod boki. Wyglądał.. Seksownie? O kurwa mać! O czym na ja myślę?!
Ewidentnie doch o pierdołach.
-A więc, droga Nadio, co miał na myśli per Siurak?
Mertesacker zmienił nazwisko, ale nikt w urzędzie nie wytłumaczył mu, że na Euro w Polsce może wzbudzić sensację.
Pit siedział jak na tureckim kazaniu i wciąż klepał w klawisze na klawiaturze swojego telefonu dziko się przy tym uśmiechając.
Wysyłał SMS-y do biura rachunkowego.
W sumie nie dziwiło mnie to wcale, jednak przecież nie mogła mi zabronić być z kim kolwiek tylko dla tego , że to jej wróg.
W końcu sama umawiała się z Atomówkami.
Wybiegłam z mieszkania i poleciałam do Kurka. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam, że te wstrętne świnie każą mu odpowiadać na jakieś chore pytania.
O dochody i składki.
Kurek do rzeczy, proszę Cię. – Nie możemy być razem, bo dają nam tylko 8 % na vivię, a ta dziewczyna ma na imię Kasia, i ja ją kocham.
*szuka słownika aŁtoreczkowo-polskiego* Jak to, nie ma?!
Żartujesz prawda? – Nie, czemu miał bym żartować? Z Tobą się świetnie bawiłem, ale nic więcej. To takie bez znaczenia było, rozumiesz? Nie przejmuj się, będziemy przyjaciółmi. – Popatrzyłam na Uszatego jak na Idiotę
Jak na Myszkina. Z tych Myszkinów.
Podniosłam się i zaczęłam iść w stronę mieszkania, a On tam siedział i wrzucał kamyki do fontanny.
Bóg ma różne ciekawe hobby.
Zanosząc się płaczem zapakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do walizki i na kawałku kartki napisałam Darii , że wrócę niebawem. Wyciągnęłam z szuflady nadal ważny bilet do Hiszpanii i ruszyłam w stronę lotniska
”Szłam 50 km, aż dotarłam na Lublinek”.
[Chyba, że ją łaskowskie F-16 zabiorą. Oby do Afganistanu].
-Tego nie powiedziałam, ale nie możemy być razem i już. Jesteś moim wrogiem namber łon i tyle.
Kurek to wróg namber macica.
-Co z tego?! Zakupy mnie uspokajają! – Wydarłam się, a biedny Pit poczłapał za mną do Biedronki.
Zastanawiając się, w którym momencie aŁtorka zamieniła go w pantoflarza.
Weszłam do pokoju Nadii, znalazłam jednak tylko kartkę, rzuciłam się do jej szuflady.
-PIOTREK! Jedziemy na lotnisko!
Idźcie pieszo, będzie prędzej!
-Ty wiesz jakie to wyrzeczenie?! – Nawrzeszczałam na biednego Piotrka, nadal wyrzucając z siebie słowa z prędkością światła
Dźwięk trochę przyspieszył od mojej ostatniej lekcji fizyki.
Wpatrując się w kółko na patyku, uświadomiłam sobie, że wcale nie muszę jechać do Hiszpanii. Zabrałam swoją walizkę i obrałam kierunek na Kędzierzyn.
*zastanawia się, w którym roku toczy się akcja, skoro możliwe są loty Bełchatów-Kędzierzyn*
Teraz należało tylko powiadomić Kubę o moim przybyciu.
Biedny Fidel, teraz już na pewno na zawał zejdzie.
[Bełchatów przejął od Frankfurtu tytuł największego węzła lotniczego Europy].
{perspektywa Piotra}
ROTFL.
Już miałem wracać do budynku, kiedy jak F16 wyleciała z niego Daria.
*z dumą* To nasi, nasi, nasi!
Płakała. DACIE WIARĘ?! Ona płakała!
Piotrze, niejedno opko mam na karku. Widziałam już całkiem sporo samotnych łez.
-Samolot… - Wydukała brunetka.
-Ale co samolot? – Zapytałem jak dupa.
-Rozbity.
-A… Spoko. Który?
-Nadii!!
F-16 sterował kamikadze.
W końcu ruszyliśmy spod lotniska, w długą podróż do Bełchatowa.
Ach, czyli jednak
3 godzinną podróż umilałam sobie słuchając szatańskiej muzyki, która w pełni oddawała to co teraz czułam.
Na przykład takiej?
Podbiegłam do jarosza i wyściskałam go jak własnego pluszowego misia.
Mięsożercy musieli obejść się smakiem.
Do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum, po czym natychmiast go odepchnęłam,.
Marysiowa moc odpiera zapachy.
[I stawia przecinek przed kropką].
Zauważyłam że moje myśli jadą po złym torze. Piotrek spoglądał na mnie spokojnie.
-Wyglądasz jakbyś myślała.
Piotr wyczuł, że coś tu jest nie tak.
Ja nawet tego gnoma ogrodowego zaakceptowałam! – Tu wskazałam na Pita.
Są ludzie, którzy trzymają formularze PIT w roli krasnala ogrodowego?
Widziałam jak szczęka mojej przyjaciółki błąka się po podłodze.
Poszła po rozum do głowy i postanowiła uciec z opka.
Gdy zamilkłam podszedł do mnie pit i z mega uśmiechem wręczył mi Kinder niespodziankę.
Stwierdził, że może taka infantylna próba przekupstwa zmusi boChaterkę do wypełnienia tych paru rubryczek.
Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem , a zaraz po tym wszyscy jak w sekcie zajadaliśmy się czekoladą.
Sekciarze jedzą czekoladę na każdym ze swoich spotkań.
Ledwo usiedliśmy przy kuchennym stole, a do pomieszczenia wparowała Daria w jednej ręce z czerwoną teczką na, której widniał napis „Zemsta, nie krwawa.”
Czymkolwiek jest krwawa.
[Może Krwawa Mary? *roztacza wizję zakrwawionej Mary Sue*].
Nawet mój kot obawiał się Darii, kiedy jej mózg osiągał apogeum.
Jej mózg orbitował wokół Ziemi razem z Księżycem.
Woda ściakała mi po włosach, na środku łazienki stał nagi Michał Kubiak. Tak zastał nas Cichy Pit. I wiecie co? Zaczął piszczeć jak nastolatka i zemdlał. Tak, zemdlał.
Dobra, to kto go zaniesie do szpitala?
Wstałam jak nowo narodzona. Nieznali mnie od tej strony, że moja głowa nalezała do tych lepszych, które nie odczuwały kaca.
Ciekawe spojrzenie na kategorię „lepszych”.
Na środku stał goły Misiek, pod prysznicem, dzięki Bogu w piżamie przerażona Daria a na kafelkach jak długi leżał wyłożony pit
Który zaczął rozklejać wszędzie swoje formularze, by ktoś wreszcie zwrócił na niego uwagę.
Otowrzyłam a moim oczom ukazała się Klaudia. Nasza Klaudai.
Nie wiem, kim jest Klaudai, ale mam nadzieję, że przeszła podstawowe szkolenie w zakresie RKO.
Zakryłam sobie usta ręką a z łazienki wyłoniła się Daria ciągnąca za sobą pita, któremu z głowy ciekła krew.
*zdezorientowana* Gdzie kawałek papieru ma głowę?
Klaudia:
Taksówkarz dowiózł mnie na osiedle Słoneczne. No co? Tatuś zabrał mi kluczyki, bo stwierdził, że uwodzę mu ponad pół Skry.
Co trzy Mary Sue, to nie dwie...
Udałam się w kierunku wejścia. Pojdę schodami! A tak dla ruchu. Nie będę gorsza od moich krasnali.
Klaudia podbiła Morię i wzięła krasnoludy jako niewolników? Łączę się w bólu.
Nadia wpadła do łazienki, jednak szybko z niej wyszła, wywabił ją dzwonek do drzwi. Ja w międzyczasie zaczęłam wyciagć Piotrka z łazienki.
Czyli to samo wydarzenie z punktu widzenia trzech osób. Ziew.
Traciłam powoli mą anielską cierpliwość, a ta nadal miała minę jak bym tłumaczyła jej co najmniej rozpad izotopów pierwiastków.
Daj spokój, ledwo opanowała tabliczkę mnożenia.
Patrzyłam to na Nadie to na Darie.
Jeżu, one się mnożą?
Z tymi krasnalami nigdy nie ma spokoju. Ciągle siedzą u mnie w gabinecie, bądź siedzę z nimi na hali i wysłuchuję problemów.
Ciągle narzekają, że złoto im się nie sprzedaje.
Tego rzuciła dziewczyna, a tego synek się wstydzi, a ten jest smutny, bo sznurówki kolegom się nie podobają. Nic dodać nic ująć. Tylko iść się powiesić.
To czekam.
Już to widzę jak Piotruś leje się z Darią. Nie powinnam być taka wredna ale 20 do 1 że wygra Daria.
Ja się nie założę, przewiduję tak samo.
Słowa padały z moich ust z prędkością światła, o ile nawet nie większą.
Neutrina się chowają.
W tym momencie do mieszkania wpadli siatkarze. W tym Kurek z wiertarką. Moje spojrzenie powinno go spopielić.
Bazyliszek mode: on.
od aŁtorki: WITAM DANIELA! Jedynego faceta który czyta nasze opowiadanie i który pilnuje nas na fejsbuku xD
R.I.P. Daniel.
Od aŁtorki: Tak mamy nową współautorkę, mam nadzieję, że wam się spodoba.
Bo powtarzanie tych samych wydarzeń z punktu widzenia dwóch osób było zbyt mało męczące dla czytelników i koniecznie trzeba było dodać trzecią.
od kolejnej aŁtorki: Kocham was, naszych sitkarzy i życze Miśkowi powrotu do zdrowia .
*rozmyśla, kim mogą być sitkarze*
i dalej: A żeby wam nie zanudzać, i nie prawić żadnych cherezji prosze o łaskawe potraktowanie tego rozdziału.
Moja droga, ty tu nie tylko prawisz CHerezje, ale przede wszystkim pleciesz głÓpoty.
Zastanawiam się co było bardziej komiczne, Bartosz w Ścianie, czy Jarosz, wpatrujący się w całą lodówkę Monte z dzikimi ognikami w oczach.
Kurek postanowił zagrać w sequelu „The Wall”.
Jako, że jedna z nielicznych miałam na sobie normalny strój to jest spodnie i koszulkę, powlokłam się by otworzyć wrota do piekieł. Jaki był mój szok, kiedy w drzwiach ujrzałam księdza.
Chwilę temu były wakacje, a już mamy kolędę?
Nie wiem co było bardziej straszne: Kurek w ścianie czy Kuba poszukujący Monte.
Zaczyna mnie to wkurzać.
-Co? - zapytał.
-Gówno. - odparłam zirytowana – Jeden zero. Gramy dalej?
Ach, te gimnazjalne odzywki...
-Piotruś ja wychodzę. - zwróciłam się słodko do Pita.
-Dlaczego? - nie chciał , abym wychodziła.
-Magneto ma umówioną sesję. - skłamałam.
Eee... ten pokemon?
Miałam teraz zero prywatności, bo z salonu oglądały sobie mój pokój mamuty.
I zastanawiały, w którym momencie ewolucji coś poszło nie tak.
Moja czarna skórzana spódniczka i jaskrawo-czerwona bluzka z napisem: „ I love my father Satan”, mówiły chyba same za siebie, bo gość się przeżegnał.
Na pewno poraził go ten
-Więc czegóż to sługa boży od nas oczekuje? - Zapytałam spokojnie, tym samym sprawiając iż Nadia popadła w jeszcze większe osłupienie. Cóż, to nic. Ja i tak księdza pomęczę. A jeśli nie.. Zawsze mogę mu kościół na różowo przemalować. Nie takie rzeczy się robiło.
Cóż ta nasza boChaterka mogła nawyczyniać?... Podłożyć nauczycielowi pierdzącą poduszkę?
Głos zabrała Daria , a to zburzyło resztkę mojego spokoju wewnętrznego. Zrozumiem wszystko, ale traktowania księdza jak podmiotu nie przeżyje.
Jako prawdziwie mhroooczna córa Belzebuba powinna go traktować jeszcze bardziej przedmiotowo.
Zwłaszcza, że Bóg jest moim ojcem. Nie będzie szatan pluł mi w twarz.
Ni dzieci nam szatanił!
–Mogę wiedzieć, co księdza do nas sprowadza?
Dzieciątko drogie, przyszedłem po ofiarę na kościół .
- Episkopat stwierdził, że cała ta szopka z kolędą jest bez sensu, bo ludzie i tak wiedzą, jaki mamy cel.
Kiedy to wróciłam zobaczyłam Darię wyciągającą kwiaty z Kosza i zmierzającą z nimi do Kapłana.
Przeniosła je na pulpit.
Siedziałam w pokoju opieprzając się Danio.
Pręgowanym.
Tak czy inaczej wzięłam swoje cztery litery z łóżka.
”I zaczęłam grać w Scrabble”.
Musiałam zanieść je do mojego Opelka , a potem jechać na halę. Szampon ma jakieś problemy rodzinne i chce się pożalić.
Coś mu się ostatnio familia nie sprzedaje.
Dojechanie do hali zajęło mi 30 minut.
Jako że Bełchatów jest metropolią. Lud tam ciągnie, bo chcą zobaczyć trzy Mary Sue w jednym miejscu.
Weszłam do hali. Na środku siedział zapłakany Szampon.
Dookoła było mnóstwo piany.
Cholera jasna myślałam, że po księdzu nic mnie już nie zaskoczy, a tu co ? Wlazły ryczy jak bóbr.
I ciągle powtarza, że skutecznie zwalcza łupież.
-Paula mnie zdradza! - wykrzyczał i znów przykleił się do mnie.
”Z odżywką Garniera do włosów farbowanych!”
od aŁtorki: Napisałabym coś jeszcze, ale dopiero wróciłam od dentysty i mnie boli. Nie lubię dentystów. Oni nie lubią mnie.
Analizatorzy również.
Zakrzyknęłam i wyjęłam spod łóżka swoją walizkę. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, z lodówki zabrałam do małej torby zapas monte i spojrzałam na osłupiałego Bartmana i Nadię.
-Zawsze wiedziałam, że nikt z was mnie nie rozumie.
*wzdycha* No i mamy emo.
Roztrzęsiona chodziłam z kąta w kąt, a za mną łapa w łapę szedł bobik.
A fasola szparagowa?
. Chwyciłam go w ręce, zarzuciłam na siebie płaszcz i ruszyłam na spacer. Spacerowaliśmy sobie w dwójkę uliczkami Bełchatowa, a obcy ludzie gratulowali mi przyjaciela.
Kwiiik!
-No bo w bravo girl napisali, że jak dziewczyna pokłóci się z przyjaciółką, to trzeba być dla niej dobrym bo może zabić. A my musimy żyć, bo Zibi powiedział, że jak on umrze to jego fanki popełnią zbrojowe samobójstwo.
Przyodzieją latem zbroje i padną z odwodnienia.
[Boniek ma fanki? Chyba powyżej 50. roku życia].
Ale nie myśl, że my myślimy tylko o sobie, no bo, jak Zibi umrze, to umrze Bobik, a jak Bobik umrze, to wszyscy umrą.
Bez przesady, może i jest smaczny, ale podstawy wyżywienia ludzkiej populacji na pewno nie stanowi.
Odebrało mi mowę, a po pokoju rozniósł się plask. To Pit dał znak, że żyje.
I że 30 kwietnia nadchodzi wielkimi krokami.
Klaudia:
Wolnym krokiem zmierzałam do mieszkania 666. Modliłam się w duchu aby wielkoludy zakleiły ścianę.
Podbijając Morię wzięła w niewolę także paru olbrzymów.
Poszłam do pokoju gdzie Nadia siedziała na kanapie i wcinała lody. Usiadłam obok niej. Widząc moją nie tęgą minę podała mi łyżeczkę.
Ażeby nieco przybrała na wadze.
Jedno co mnie dziwiło to to, że Darii nie było. Nie pytała jednak, bo stwierdziłam, że nie wróci, póki skrzaty ogrodowe nie naprawią jej ściany w pokoju.
Skrzaty domowe wersja demonstracyjna.
-Tak do Ciebie mówię wstrętny mamucie o nazwisku Jarosz.
Tak jakby pozostałe mamuty były drapieżne...
-Ja? Co ja chcę? Zostawił mnie samą z pustą lodówką, wiedząc że bladego pojęcia nie mam gdzie jest sklep!
Kędzierzyn to dziura zabita dechami, do najbliższego sklepu trzeba drylować 7 kilometrów przez las. Nie to co Bełchatów.
Telefon wyłączyłam i do 22 błądziłam po Kędzierzynie.
W poszukiwaniu choć śladów cywilizacji.
-Przeprosiny akcepted!
Inglish is eazy.
Po czym wyminęłam go i ruszyła do salonu, a tam… Moja szczęka wpadła pod stół.
Po raz kolejny usiłowała czmychnąć z blogaska.
Znowu się pokłóciliśmy, ale tym razem Jarosz nie poddał się tak jak poprzednio. Skończyło się na tym, że spał w nogach łóżka.
Jak na wiernego
15. Wielka impreza
A już myślałam, że opko nie będzie wystarczająco wypaśne.
Dziś był 8 dzień odkąd córka szatana nas opuściła. I wiecie co.
”Dobrze nam z tym”.
. Porwałam kluczyki i postanowiłam sprowadzić ją do domu.
*zieeew*
Szlak mnie trafiał kiedy uświadomiłam sobie co oni najlepszego zrobili.
”Wybrali szlak czerwony zamiast niebieskiego i się pogubiliśmy!”
.Szampon niesamowicie mnie wkurwiał delikatnie mówiąc, więc kazałam mu się wynieść.
Od tego momentu do mycia włosów używała jedynie wywarów z ziół – bratania się z naturą ciąg dalszy.
Wyciągnęłam z szafy pierwszy lepszy ciuszek,a była to krótka, czarna sukienka z rozcięciami w rękawach i głębokim dekoltem. Poszłam się przebrać i wymalować. Włosy zaplotłam w niedbały warkocz.
Dość lapidarny ten opis, ale niech im będzie.
Zajęło mi to pół godziny.
Łał, myślałam, że przygotowania do imprezy zajmują boChaterkom pół dnia.
Tak minęło nam kilka ładnych dni. Chodziłam sobie z Rudym na tereningi i znalazłam nowych znajomych
ZAKSA trenuje w terenie.
Zrobiła frytasy i zasiadłam przed telewizorem, ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Jedno spojrzenie i Kuba poszedł otworzyć.
Kuba, daj głos!
Zaczęliśmy się w końcu dogadywać.
Czyt.: zaczął jej usługiwać.
Wróciłam do Bełchatowa. Wiedziałam że połączyli nam mieszkania
I my się dziwimy, że polska nauka tak kuleje na tle światowej.
-WRÓCIAŁAM! - Zakomunikowałam.
- WSAPANIALE! - odparła Tuśka.
Nie dane było mi się dowiedzieć, bo z kuchni wysypała się masa dwumetrowych potworów. Zrobiłam duże oczy. Zauważyłam nawet nietoperza!
Polscy naukowcy pracują ile sił niezależnie od warunków.
-E.. Wszystkich siatkarzy z Polski tu mamy?
I paru innych gości też *wskazuje znacząco na Smauga*
Po tych słowach, niski ( jak na te mamucie wypierdki ) człowieczek, wyszedł na czoło ekspedycji. Spojrzeliśmy sobie w oczy i niczym dwa lwy, szykujące się do walki, krążyliśmy po pokoju, a każdy przyglądał się nam uważnie.
Mufasa!
Śmiechy przerwał głośny dzwonek do drzwi. Otworzyłam wrota do piekieł a w nich ukazał się w całej okazałości mundurowy.
Cierpliwość naukowców też ma swoje granice.
Jednak wszyscy mieli to gdzieś, bo Ignaczak zarządził konkurs Karaoke.
*zrozpaczona patrzy w niebo*
Do akcji wkroczyła Daria . Pociągnęła mnie za rękę i chwilę później byłyśmy na scenie. (...) Wszyscy zaczęli skandować nasze imiona by zachęcić nas do śpiewania bodajże „Dziunia”.
Czyli z tym Monopolem aż tak bardzo się nie pomyliłam.
Podzieliłam się z nim moim mikrofonem i zaczęliśmy sobie podśpiewywać. Bartman był niechętny temu więc dostał ode mnie i od Nadii mocną sójkę.
O bardzo dobrym materiale genetycznym.
-BOBIK! - Dziki krzyk Kubiaka, uciszył wszystkich. Pies spojrzał na niego, a ten z dzikim rykiem poleciał do łazienki. Pies za nim.
Transfer genów z roślin strączkowych na ssaki: Polacy kroczą po Nobla.
Nie mogłam wyjść z podziwu. Daria bez wątpienia była gwiazdą tej imprezy.
Królową balu. Dziwi mnie tylko to, że skoro mamy trzy Marysie w jednym pomieszczeniu, nie doszło do żadnej bójki o ten zaszczytny tytuł. Widocznie gdy grupują się w stada, zawsze jedna musi dominować.
Zaległa cisza, a ten niebezpiecznie zbliżając się do mnie, zadał dosyć idiotyczne pytanie.
-Dlaczego Daria się świeci?
Jest Mary Sue, w dodatku Mary Sue alfa! Przy niej Słońce ledwie skrzy!
-Po to są gały , żeby się patrzały. - moje oczy zrobił się jak ping-pongi.
A wena jest King-Konga.
W tym samym monecie jednak, oczy Zbysia zrobiły się wielkie jak piłeczki do golfa.
Bartman jest wielkim fanem dzieł Moneta.
-BARTMAN! Zrób coś dla muzyki i przestań wyć! - Wydarłam się
Na łaskę wobec literatury chyba nie mamy co liczyć...
Wtedy weszła Klaudia, a ja wycofałam się do salonu, bo właściciel małej pchły Bobika zaczynał znowu śpiewać.
Fuzje genetyczne idą pełną parą.
Drzazga z Palmą ( Możdżonkiem – tłum. Autorka ) i Osą ( Bąkiewiczem – tłum. Autorka ) grali w bierki.
Moje błagania zostały wysłuchane i tworzy nam się powoli słownik aŁtoreczkowo-polski.
Udałam się do pokoju w poszukiwaniu kogoś godnego rozmowy. Jednak nikogo takiego nie było.
Dwie Marysie w pobliżu i nie ma nikogo? Rozumiem, one po prostu nie uznają marysuistyczności koleżanek i prowadzą wewnętrzną rywalizację!
Otworzyłam drzwi i już miałam coś powiedzieć, ale mnie wmurowało. Moja przyjaciółka całowała mojego chłopaka!
To tak a propos wewnętrznej rywalizacji.
Wzięłam torebkę i z pardonem opuściłam mieszkanie.
Przepraszała po drodze każdą możliwą osobę.
od aŁtorek: Lilith: Moja część mi się podoba! Daria ma łeb do ksywek!
I do tłumaczeń na linii aŁtorki – ludzie rozumni.
Pożegnałam się z Niteczką, który obiecał mnie jeszcze odwiedzić. Miałam smutną minę, bo przecież nic nie zrobiłam.
Odwiedziny Ignaczaka to istna kara za grzechy.
Patrzyłam na Pita, który raz po raz szeptał : Nie wróci. Nie wróci. Szlak mnie trafił więc podałam mu telefon.
Piotr usiłował uruchomić aplikację GPS, by odnaleźć zaginiony szlak.
Włączyłam najcięższy metal jaki miałam w kolekcji swoich płyt i zapadłam się w fotelu.
Wsłuchując się w rytmy fransu.
Ktoś wyłączył mi wierzę i zapytał.
”A jak wygląda twoja wiara?”
-Klaudia posłuchaj... - usłyszałam w słuchawce głos Nowakowskiego. Rozłączyłam się natychmiast. Rzuciłam telefon na siedzenie obok i znów zaczęłam zalewać się łzami.
Mary Sue w zalewie łzowej.
Zbyszek walczył z garami, a my postanowiliśmy zagrać w pokera na prawdę i wyzwanie.
Kareta – prawda, ful – wyzwanie, itd.
Klaudia dzwoniła. Pogodziła się z Pitem . Wisisz mi dwie stówy. Przegrałaś zakład.
Ja już się o takie rzeczy nawet nie zakładam...
3 miechy później…
Kowalską metodą w Bełchatowie odmierza się czas przy pomocy miecha.
Cieszę się swoimi dwoma, nowo nabytymi stówkami, kiedy mój telefon zaczyna grać marsza pogrzebowego. No co? Fajny dzwonek to podstawa!
Gdyby tylko Chopin o tym wiedział...
-Jak ci smutno to proponuję dmuchaną, podobno Michał ma pod łóżkiem... - Wzruszam ramionami i się rozłączam.
Każdy powinien mieć podręczny miech w domu, żeby móc regulować zegarki.
3 miesiączki później:
Czyli jakieś 63-105 dni później, jeśli wierzyć Wikipedii.
Pipen [Peregryn Tók?] właśnie dusi Klaudię, która właśnie mu przyjebała za to, że może zaszkodzić ich dzieciom... No właśnie! Będzie dzidzi! I to nie jedno bo trzy!
Merysujskie trojaczki – łączę się w bólu z Bełchatowem.
Pit mówi że ma trójrórkę.
A nawet trzystŻał.
-W szatni! - Kątem oka widzę te dziwnie chodzące brwi Uszatego.
Miały dość ciągłego latania po niebie i wybrały przyziemną drogę poruszania.
Okej, właśnie spierdalam przed mamutem, wielkości m2.
Przed mamucim niemowlęciem.
Nadia:
Do moich uszu dotarł sens słów z Klaudii.
Musiała trzykrotnie przeczytać przepis na szarlotkę, by go w końcu zrozumieć.
Wpadłam w furię a krew w moich żyłach zawrzała jak woda na herbatę
Denaturacja białek zachodzi w temperaturze ok. 45 stopni – czyżbyśmy się pozbyli Marysi?
. W pierwszej sekundzie nie wiedziałam co jest grane, lecz gdy odzyskałam świadomość sprałam go po kufie.
”I dosiadłam w kłębie”.
Jesień
22.10.2011 r.
Od trzech godzin w naszym mieszaniu panuje istny Sajgon.
Chiński cesarz chciał o sobie przypomnieć.
Żeby zabobonom było zadość, pożyczam przyjaciółce złoty naszyjnik po babce, który idealnie pasuje do jej sukni. Obraca się wokół własnej osi a na twarzy pojawia się uśmiech.
Uśmiechnięty, wirujący naszyjnik!
Podaje jej kwiaty i każe się nie ruszać.
I do tego naszyjnik-dżentelmen.
Jarosz wciąż wyraża ból wers na strój Darii
*bez sił opada na podłogę ściskając w ręku słownik* Matko Ortografio, miej mnie w swej opiece.
Ubrałam się w swój strój, co do którego wszyscy zgodnie twierdzili, że wyglądam tak jak powinnam. Jedynie Jakub miał jakieś wątpliwości, ale kto by się nim przejmował?
Jakub i jego bolesny wers kończy naszą przeprawę przez to opowiadanie.
2 komentarze:
Kiedy pojawił się Pit błagający na kolanach, przyrodzenie "Zbysława" i Bartek K. wierzący w przepowiednie na Vivie, chciałam się poddać, ale byłam dzielna i doczytałam do końca. Żałuję. Chyba nawet opko o Miszy Ballacku tak mną nie wstrząsnęło. Nie, no dobra, jednak na razie jest niedoścignione, ale mimo wszystko, psychika mi chyba siadła.
Bełchatów centrum wszechświata. Czekam na Olka i Olę. Pozdrawiam i przesyłam wsparcie duchowe, bo mi ciężko to czytać, więc boję się pomyśleć, jaką traumę musi powodować analizowanie.
Błagam... Oddajcie mi mózg!
Ale analiza fajna! ;) Dobra robota Tuska! ;)
DizzyDee
Prześlij komentarz