Jeżeli pamiętacie jeszcze Fabregasa-mistrza podrywu, to szybko o nim zapomnijcie. Pojawi się ktoś, kto go w zdobywaniu niewieścich serc jest nie dość, że szybki, to jeszcze diablo skuteczny. W skrócie: były, przyszły, niedoszły i pies.
Los!
Jest sobota.
Jest nudno. End of opko.
Boże jaki miły wieczór
tyle wódki tyle piwa
a potem plątanina
w kulisach tego raju
między pluszową kotarą
a kuchnią za kratą
czułem jak wyzwalam się
od zbędnego nadmiaru energii
w którą wyposażyła mnie młodość
możliwe
że mógłbym użyć jej inaczej
np. napisać 4 analizy
o perpspektywach poprawy jakości opek
ale
mam w dupie małe opka
mam w dupie małe opka
mam w dupie małe opka
(ponoć Andrzej Bursa)
Nie chcę mi się wstawać, ale niestety musze, bo mają mi dzisiaj ściągać gips z nogi.
Taa, w dyżur weekendowy. Szkoda, że nie o północy w wigilię, w dodatku na SOR-ze.
Ale co Ty myślałaś? Naszej Lokalniej Celebrytce mieliby nie usługiwać nawet na dyżurze weekendowym?
Leże i nie chce mi się nawet oczu otworzyć. Słyszę, że ktoś wszedł do pokoju. Uchylam lekko powieki. Piotr?!
Rozumiem, że rodzice uznali, że to całkiem normalne, by obcy chłopak kręcił się ot tak po domu i zaglądał do pokoju, gdzie śpi ich córka?
- Natalka śpi na górze, śmiało, może do niej wejśc, tylko na wszelki wypadek powiedz nam lepiej, jak nazwiecie swoje dzieci i ile ich właściwie zamierzacie teraz zrobić.
Zamykam i udaje, że śpie. Podszedł, bo czuje jego oddech na twarzy.
-Dzień dobry Śpiąca Królewno. – powiedział mi do ucha. Odsunęłam się pod ścianę i pokazałam mu, żeby się położył.
Szybka akcja, to wszyscy lubimy.
Otworzyłam w końcu oczy. Ujrzałam koło siebie przystojnego brązowookiego żużlowca, którego miesiąc temu nie znosiłam, a teraz uwielbiam.
Spójrzcie na to zdanie. Jeszcze raz. I jeszcze. Tak, to jest właśnie kwintesencja aŁtorkizmu.
Patrzył się na mnie z troską i opiekuńczością. Uśmiechał się. Jak on ładnie się uśmiecha.
Kiedy był jeszcze Zły i Brzydki, troska w oczach byłaby oznaką stalkerstwa, a uśmiech byłby ze wszech miar złośliwy.
I krogulcze miał paznkocie!
Stop! Natalia co ty gadasz ?! Posłuchaj się kobieto ?!
Ona to powiedziała na głos? Nic dziwnego, że Piotr się zaczął śmiać.
– Kto rano wstaje …
-Temu Pan Bóg daje –dokończyłam
...po głowie.
*zakrywa oczy z przerażenia* Akcja przyspieszyła AŻ TAK?!
– Właśnie widzę. O której wyjechałeś z Leszna ?
-O szóstej, a jest ósma. Więc wstawaj mała, bo na dziesiątą masz być w szpitalu – powiedział Piter
Czyżby niezainteresowany potomstwem tatusiek z jeszcze mniej zainteresowaną mamuśką kompletnie olali swoje rodzicielskie obowiązki? A jeszcze nie tak dawno szykowali imprę i chcieli robić kanapki do szkoły!
Imprezy - tak, leczenie córki - nie. Proste.
Trzecia zasada opkoparentingu - gdy pojawia się Tró Lower, rodzice powinni jak najszybciej ulotnić się z życia pociechy, żeby nie przeszkadzać w romansie.
-To jeszcze kupe (jesteś pewna, że nie kombi?) czasu. – zaczęłam marudzić.
-Wy tak zawsze mówicie, a potem pięć minut przed czasem dopiero śniadanie jecie.
Wy, młode, zdolne, piękne Mistrzynie Żużla, macie swoje fanaberie.
Zwłaszcza te rozpieszczone przez los, którym mili chłopcy podarowują w prezencie tytuł mistrzowski.
-Ja do takich nie należę.- powiedziałam z wyrzutem. –No, ale niech Ci będzie. Wyjdź, a ja się ogarnę.
-Tak jest księżniczko – powiedział i już go nie było. Wstałam, podeszłam do szafy.
Kuśtykając nieudolnie z jedną sprawną kończyną (ała, ała, ała, ała)...
Wzięłam jakieś ciuchy i poszłam do łazienki. Tam się ubrałam, uczesałam i lekko (jak One Wszystkie) pomalowałam.
A także podpisałam szminką na gipsie, żeby mieć pamiątkę.
Powoli zeszłam na dół i skierowałam się do salonu, w którym siedziała moja mama i Piotr.
- Na stole masz śniadanie. –poinformowała mnie mama
-Dzięki. – zabrałam się do jedzenia przygotowanych kanapek.
Czyli jednak! Mama nie interferuje w rozwoju Tró Loff, ale o obowiązkach nie zapomniała!
Byle tylko nie pytała “jak się czujesz”, resztę tych przymusowych interakcji można jakoś znieść.
W pół do dziesiątej wyjechaliśmy z domu i po 10 minutach byliśmy pod szpitalem.
Ogłaszam konkurs - dokąd jeszcze można dojechać z domu boChaterki w 10 minut:
a) na pocztę
b) do apteki
c) na Bornholm
d) wszędzie
e) nigdzie
f) do diabła
g) gdzie raki zimują
h) na 15:10 do Yumy
Na prawidłowe odpowiedzi czekam do końca tygodnia, nagroda główna to romantyczna kolacja z Patrykiem Dudkiem i Jackiem Gmochem.
Hehehehe!
Gdy wyszliśmy ze szpitala, ja już w normalny sposób,
…
HAHAHAHA!!!
Kto tam słyszał o jakiejś rehabilitacji, boChaterce magiczny gips wszystko naprawił!
Ani chybi szpital w Leśnej Górze.
Piotrek powiedział, że zabiera mnie do kina i na obiad. Wsiedliśmy do jego auta i ruszyliśmy do Focusa. W kinie wybraliśmy komedie (ekranizację “myloveisspeedway.blogspot.com”?), kupiliśmy popcorn i weszliśmy do Sali (Celebryckiej Elity Miasta).
-No i jak podobał się film? – zapytał Pawlicki, gdy wyszliśmy z kina.
- Fabuła komiczna, ale z ekranu trochę wiało nudą.
- Naprawdę jestem taką samolubną mameją, jak w tym filmie?
-Śmieszny i fajny. – odpowiedziałam.
Ruszyliśmy w stronę KFC. Po zjedzeniu obiadu poszliśmy do jakiegoś sklepu z ubraniami.
Czyli jak wygląda idealne, nienudne popołudnie wg aŁtorek. Piotr na pewno był zachwycony.
W końcu mógł po tylu godzinach prawdziwie męskich emocji za sterami ryczącej maszyny i przy wrzawie kibiców spędzić czas na spokojnie, służąc za półfabrykat związkowy.
Kupiłam sobie zielone rurki, koszulę i dwa T-shirt’y [apostrof gratis]. A i sukienkę, którą wybrał Piter. – Masz gust- stwierdziłam
Aaa, czyli on nie jest potencjalnym partnerem do kopulacji, tylko szafiarką z penisem? Mam nadzieję, że zdaje sobie z tego sprawę.
Spokojnie, mam wrażenie, że sama ałtorka nie do końca ogarnęła listę postaci, z którą jej boChaterka ewentualnie może (ekhm, ekhm), dzięki czemu nawet taki skrajny przypadek nie jest skazany na stracenie. Jaki ładny element społeczny.
-Dzięki – uśmiechnął się. On kupił sobie dżinsy i koszulę. W domu byliśmy około 16. Gdy wysiadłam z samochodu zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniała Tusia.
Z naostrzonym nożem w jednej dłoni i pluszowym Dalekiem w drugiej. Oraz bardzo złowieszczym uśmiechem na twarzy.
-Hej, Natka. – powiedziała.- Mogę do ciebie wpaść? Tylko, że nie sama. –dodała niepewnie.
-A z kim? –pytałam zdziwiona
- Z Migelem. Jedziemy ci wpisać komentarz. A nawet kilka stron komentarzy.
- Ale za to przyniesiemy czipsy i napoje. Oraz srogą analizę.
-Z Kubą. –powiedziała nieswojo, a ja wywróciłam oczami. – Męczy mnie, że chce się z Tobą zobaczyć, a no wiesz boi się, że sam na sam nie będziesz chciała.
Boi się, że jej coś zrobi (choć nie wiemy, czy kiedykolwiek miał takie zapędy) (prędzej ona jemu, przecież tyle razy obiecywała, ile komu razy przyłoży za pytania “jak się czujesz”) czy potrzebuje sekundanta do kłótni?
-Okey. Tylko, że ja nie jestem sama.
-A z kim? –zapytała.
-Zobaczysz.
“Nie uwielbia żużla tak jak jej przyjaciółki” - tako stało w opisie bohaterów. Po co robić wielką tajemnicę, skoro Tusia się tak czy siak Pawlickim nie podjara?
Uwielbienia dla żużla a ładnego żużlowego chłopca to dwie różne różności… :P
To co w naszym miejscu za godzinę ?
Zapytał… narrator?
-Okey. Papa.- powiedziała i się rozłączyła.
-Piotrek – krzyknęłam za Pawlickim, który stał już przy drzwiach.
Krzyknęła, a mimo to nie pojawił się…
Najwidoczniej od czasu wypadku coraz ciężej jest ukazywać emocje.
– Idziemy na spacer. Tylko zostawimy zakupy.
-Niech będzie.- powiedział, bo i tak wiedział, że nie ma nic do gadania.
Taka z niej Kazimiera SzczUGA!
Widać, kto w tym związku nosi kask i plastron!
(“Bo i tak wiedział, że nie ma nic do gadania” - skryte oczekiwania Tfurczyni względem mężczyzn)
Zostawiliśmy rzeczy i ruszyliśmy w stronę parku. Trochę za wcześnie, ale mogliśmy pogadać.
-Tak w ogóle. – przerwałam trochę niezręczną ciszę. –To gratuluje Mistrza (Gry, świetnie prowadził sesje w DeDeku). Słyszałam, że nieźle objechaliście Falubaziaków.
-A dziękuję. Ale było trudno, bo walczyli do końca. Dudek trochę słabo jechał i to chyba głównie przez niego przegrali. – powiedział
-Żałuję, że tego nie widziałam. – odparłam ze smutkiem.
-To nie twoja wina. Chętnie bym poobijał mordkę temu gorzowiakowi.
-Hehe. Ja też – zaczęliśmy się śmiać.
Gdzie twoje berło, gdzie korona. Hehe.
Jedność w nienawiści! Tak się zawiązują najpiękniejsze przyjaźnie.
-No, ale od kwietnia będziesz mogła mu pokazać kto jest lepszy na torze. Bo słyszałem, że dostałaś propozycje jazdy w Ekstralidze. Przemek nie może się już doczekać, żeby się z Toba zmierzyć. –mówił, a ja robiłam się coraz smutniejsza. – Co jest ?
-Bo ja… …ja nie wracam na motor. – powiedziałam po chwili.
-Co?! Czemu?!
- Jazda busem jest o wiele bardziej classy, nie słyszałeś?
- Takim własnym, z napisem “NaTalers”!
-Bo…bo boje się, że znowu będę miała tak poważny wypadek. No i Zmarzlik.
-Natalia?! Ty się boisz ?! Osoba, która gdyby chciała pobiłaby się nawet z Darcy Wardem?!
Z drewnianymi bandami też się ma bić?
Z Darcym? Pewnie o pół litra.
Osoba, która zabije jeżeli ktoś jej wejdzie w drogę?! Teraz boi się jakiegoś gówniarza z Gorzowa?! Boi się wypadku ?! – pytał ze zdziwieniem.
Rozumiem, że jak ktoś jest zabijaką, to nawet rozpędzonemu pociągowi rzuci: “Wpierdol chcesz?” prosto w lokomotywę?
Z drugiej strony to w sumie dobry pomysł na kreację postaci: chłopczyca marząca o sukcesach w żużlu staje się mniej pewna siebie po pierwszym, poważnym wyzwaniu psychicznym, jakim był poważny wypadek i starcie z zawistnym środowiskiem. Ale tak zwane wykonanie...
-Tak ja się boję. Proszę cię skończmy temat.
-Dobrze – powiedział i mnie przytulił. Jak on dobrze wiedział czego potrzebuje.
Wszyscy opkowi mężczyźni mają zainstalowany tryb domyślnego jako domyślny. Teraz powstaje pytanie - jak go ustawić u tych z krwi i kości?
Daj spokój, laski lecą na takie… domyślne… melepety… bez osobowości… i własnego zdania...
Ponoć.
Uwolnił mnie ze swojego uścisku.
I nagle z żużlopka zrobił nam się fanfic o wrestlingu.
Wreszcie jakieś emocje! UGA!
Usiedliśmy na ławce, która była umówionym miejscem.
Spojrzałam na rząd liter, który był zdaniem.
-Ale z tym Wardem przesadziłeś – zaczęliśmy się śmiać. Wyciągnęłam telefon. Była za dziesięć piąta. – Zapomniałabym. Zaraz przyjdzie moja koleżanka Natalia z bratem (w klasyczne DZIESIĘĆ MINUT!) – powiedziałam niepewnie
Ach, czyli najpierw go wyciągnęła, a potem raczyła wytłumaczyć, po kiego grzyba? SzczUGA!
-Ok. A co jest jakiś problem ?-zapytał
-No jest. Bo ten brat to mój były. Jest w moim wieku.
- A, to się nie dziwię, że były.
- Wyczytałam we Wróżce, że nasz związek od początku był skazany na porażkę.
-Spoko. Nie tłumacz się –uśmiechnął się i znów mnie przytulił. ,,Ten jego uśmiech i zapach”-pomyslałam.
Następny etap: “Ten jego uśmiech, zapach i penis”. Etap najwyższy: “Ten jego uśmiech, zapach, penis i portfel”.
Ostatni etap: “Penis, portfel, penis, portfel, no to cześć!”
-Cześć Wam. – krzyknęła Natalia (ale tak słabiutko, bo nie dojadła śniadania), a my oderwaliśmy się od siebie (wrrrrrryt! Ale te rzepy mocne) i odwróciliśmy w ich strone.
-Cześć – wstałam i przywitałam się w nią buziakiem w polik.
-Co to za przystojniak ? Twój ?- zapytała na ucho
- Tak, dodawali do nowego Cosmo, jak się pospieszysz, to jeszcze zdążysz kupić.
- “Przyjaciółka z ptaszkiem”, w promocji!
-Piotr to jest Natalia i Kuba. –zwróciłam się to trochę speszonego Pawlickiego. Zauważyłam jak Kuba prześwietla go z góry na dół.
Prędzej jest ukrytą opcją kryptońską!
– Nie mój – dodałam Natalii na ucho.
A wiecie, że to niekulturalnie szeptać między sobą w małej grupie?
*szeptem do Migela* Gdzie te aŁtorki wychowują, w stodole?!
*szeptem do Tuśki* Skaranie Boskie z tą młodzieżą!
-Natalia możemy porozmawiać ? –zapytał po chwili Kuba.
Tak. Najlepiej o jej kulturze osobistej.
O lekkości bytu przecinka w tym opku.
-Dobrze. – powiedziałam i skierowałam w kierunku Pitera pocieszający uśmieszek. Odeszliśmy z Jakubem na trochę odległą od tamtej ławkę
Trochę odległą, a trochę brązową.
Trochę od tamtej, trochę od czapy składnia.
– Co chcesz ?
-Żałuję swojej decyzji. Chcę znów być z Tobą. – powiedział
*wraca myślami do poprzedniej analizy i mocno się dziwi* To kto tu w końcu z kim zerwał?!
Ostatnio robiłem na potrzeby portalu analizy sytuacji w turniejowej grupie i myślałem, że ona jest wymagająca, ale ciąg chronologiczny związków w tym tekście… *kuli się z przerażenia*
-CO?! JAJA SOBIE ROBISZ?! –mówiłam podwyższonym tonem.
- NIE GADAJ!!! - wymamrotała pod nosem Tuśka.
- KOTY. KOTY SĄ MIŁE - dodał z uśmiechem gościnnie występujący przybysz ze Świata Dysku.
-Nie denerwuj się. Ja chcę po prostu, żebyś do mnie wróciła. – próbował załagodzić sytuacje, ale ja mu nie dawałam.
Bo się nie liczę z uczuciami innych, a poza tym to SzczUGA!
“Nie chcę wyjść na (zbyt) łatwą! W końcu facet musi znać swoje miejsce, nawet, gdy błaga o drugą szansę”.
-Chcieć to ty sobie możesz! Ale ja nie będę naiwna po raz drugi! Nie było cię, a teraz wpieprzasz się z butami w moje długo układane życie bez ciebie! –mówiłam odchodząc zabierz mnieeee
Czy w życiu aŁtorki też to tak wygląda? Już to widzę:
- Kochanie, zrobiłem ci kanapki z dżemem truskawkowym.
- PRZECIEŻ DOBRZE WIESZ, ŻE WOLĘ JAGODOWY!!!
Nie mam nic przeciwko takim deklaracjom, świadczą przyzwoicie o jako takiej zdolności boChaterki do… myślenia o sobie, ale póki co to układanie życia wygląda dość średnio. Zwłaszcza w kwestii związków.
-Jak chcesz, ale ten twój leszczyński lamus nie będzie taki jak ja! – krzyczał za mną, ale ja już nie chciałam go słyszeć.
Czytając “leszczyński lamus”, mam przed oczami jednego z królów elekcyjnych dawnej Polski, nie wiem, czemu. Może dlatego, że sam był płytki, słabo wykształcony i nieudolny jak większość bohaterów tego… a zresztą nieważne.
Chciałam się teraz gdzieś zaszyć. Sama. Zapomniałam o Piotrze.
To bardzo ładnie z twojej strony, że najpierw go zapraszasz na spotkanie, o którym on nie ma pojęcia do samego spotkania, a później go zostawiasz z ludźmi, których nie zna i których 50% prawdopodobnie nie darzy go sympatią.
Może przemyśl raz jeszcze swoją strategię uczuciową? Bardziej nakierowując ją z miłości własnej do… jakiejkolwiek innej?
Przyspieszyłam kroku. Łzy spływały mi po policzkach.
*mierzy stopień ich samotności* Mieści się w standardach.
Nie wiem gdzie szłam. Po prostu szłam. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękę i przytulił do siebie. Po zapachu poznałam, że to Piotr.
A gdyby po zapachu poznała, że to lokalny żul Gienek?
Już wiemy, że żużlowców najlepiej rozpoznaje się po ich skłonności do przytulania.
Nie zwiastuje ona dobrze...
Nie wyrywałam się, ale wiedziałam, że źle robie.
NOVOTNY ALERT!
*wciska znajomy guzik i zamyka oczy*
Pocałował mnie we włosy.
I zawył głosem Tilla Lindemanna.
*odchacza Cechy Opkowego Kochanka*
-Piotr przepraszam – powiedziałam wyrywając się w końcu z jego objęć.- Chcę być sama. Mógłbyś wrócić do Leszna dzisiaj ?
Gościnność level Natalia.
-Dobrze – powiedział ze smutkiem.
*odhacza: Spolegliwość Stułbii*
-Przepraszam – zaczęliśmy iść z stronę domu. Jeszcze raz go przeprosiłam, gdy wsiadał do samochodu. Było mi głupio, ale wiedziałam że teraz było największe ryzyko, że się w nim zakocham.
Czy prawdopodobieństwo zakochania wylicza się na podstawie stopnia załamania po spotkaniu z byłym i ilości pocałunków we włosy? A jak ktoś nie ma byłych?
Wtedy trzeba nosić zawsze nakrycia głowy, żeby ratować włosy!
(Bo zakochanie w opkach to nie taka prosta sprawa. Nie da się od niego uciec, nie da nad nim panować ani choć trochę przemyśleć swoje motywacje. Jedno uderzenie Kupidyna nakierowanego przez Autora i już, koniec. Całujcie się, a także coś więcej).
Więc chciałam się odizolować. Wbiegłam do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam zadawać sobie pytania.
“Jaki jest sens życia?”
“Czymże jest cel?”
“Czy czas istnieje?”
“How much wood would a woodchuck chuck, if a woodchuck would chuck wood?”
,,Czemu jestem taka naiwna ?”
Opko.
,,Czemu jestem taka głupia?”
Opko.
,,Czemu odepchnęłam od siebie jedyną osobę, która jest przy mnie?”
Trzy do zera!
A mogło być tak filozoficznie :/
I językowo!
Byłam w stanie teraz gdzieś wyjechać.
Normalnie nuda ją tak przytłacza, że się nie może ruszyć z łóżka.
Ja w takich chwilach sięgam po Mickiewicza.
Odciąć się od świata. Chociaż na kilka dni.
-Natalia. Jesteś? –zapytała wchodząca do mojego pokoju mama.
Mama podzieliła los taty i straciła wzrok. Uważaj, boChaterko, najwidoczniej to zakaźne.
To by tłumaczyło ich chroniczne niedostrzeganie potrzeb córki jako córki, nie samolubnej i łasej na kanapki fanki młodych żużlowców.
-Tak – odpowiedziałam do poduszki.
A poduszka przekazała kołdrze, ta lampce nocnej, lampka kubkowi z herbatą, herbata cząstkom powietrza, a te rozniosły wiadomość po całym pokoju.
-Dzwonił Adrian. Pytał się czy nie chciałabyś do nich pojechać. Na tydzień lub dwa ?
Domyślność mężczyzn w tym opku jest już chorobliwa.
W tym uniwersum telepatia jest dla mężczyzn przedmiotem obowiązkowym na maturze.
-Tak. Tak. Tak. – mówiłam. ,,Kuzynie spadasz mi z nieba”
Szkoda, że jej parę książek z nieba nie spadło, może by zobaczyła poprawny warsztat pisarski.
Szkoda, że z nieba nie spada także właściwa interpunkcja, ile by to spraw rozwiązało...
-Okey.- powiedziała ze zdziwieniem - To się pakuj. Adrian jutro rano będzie z Zielonej to cię zabierze do Berlina.
Gdziekolwiek ja ruszę się, widzę samo zło
Ilekroć gdy spojrzę tam, tam ogarnia mnie mrok
Proszę o pomoc tych, co pomocy pragną
Siedząc przy komputerze czekam, na jakiekolwiek objawy sensu w tym uniwersum czekam
(Kto wyłapie nawiązanie, ma ode mnie sporą okejkę)
Pomożesz im w opiece nad dziewczynami.
…
Dzwonić do Fundacji La Strada czy jeszcze się wstrzymać?
Musisz dotrzymać chłopakom stręczy… towarzystwa!
To na dwa tygodnie ?
-Jeżeli moge to tak. – wstałam, wyciągnęłam torbę i zaczęłam się pakować.
Mamusia nie robiła kanapek na podróż? Być nie może!
Kładąc się spać wysłałam Piotrowi SMS’a:
‘’Przepraszam jeszcze raz za moje zachowanie. Wyjeżdżam na dwa tygodnie, więc nie będziemy się widzieć. Jedź ostrożnie. Natalia :)”
Jakby mnie facet wyciął taki numer, to prawdopodobnie skończyłoby się randziowanie, ale jak znam opka, to Piter jeszcze bardziej się Natką zafascynuje.
“Bo ona jest taka niedostępna, mroczna, kryje w sobie tajemnicę… jak facet, którym zawsze chciałem być…”
I poszłam spać.
>>Oczami Piotra<<
Czemu ta dziewczyna jest tak niedostępna?
Bo się naczytała, że to facetów kręci. Zabierz jej to Cosmo (no, może poza stronami z łóżkowymi trickami).
Chciałaś napisać: Bravo...
Chciałem jej pomóc. Zostać z nią i mieć ją blisko. Nie potrafię bez niej dnia wytrzymać, a co dopiero dwa tygodnie. Trudno. :(
Wiecie co? Opka działają jednak immunogennie - widzę przed oczami rozpacz przy rozłące na dwa tygodnie z osobą, z którą się rozmawiało dwa razy w życiu i nawet się nie dziwię.
Wzruszam ramionami i wracam do Mickiewicza.
W tym miejscu moja przeglądarka (i jak się okazało - tylko moja) postanowiła ubarwić nieco opkową nudę wiejącą z ekranu i… zamieniła czcionkę notki odaŁtorskiej na Wingdings. Oto dowód:
Nie ukrywam, że gdyby cała treść opka wyglądała w ten sposób, byłoby ono znośniejsze. Niedużo, ale jednak.
Zresztą, porównajcie sobie sami z oryginalnym tekstem:
No to macie ósmy rozdzialik :) Czytacie-Komentujecie. Gratulacje dla Torunia, za wczorajszą wygraną. Emil wracaj szybko do zdrowia. A dzisiaj pojedynek Myszy i Jaskółek w Tarnowie (wiem, o co chodzi, ale czuję się, jakbym oglądał jakąs kreskówkę z porannego pasma na TVN-ie za czasów podstawówki… :)) . Oczywiście trzymam kciuki za naszych zielonogórzan. Jezu. Jutro rozpoczęcie roku szkolnego. Zostawiam Was z Piotrusiem :)
~~Natka :*
Nie mam racji?
Z Berlina wróciłam przed samymi świętami.
Mam nadzieję, że zadbała o dziewczyny przed gwiazdką.
Uff, aŁtorka czegoś nie nauczyła nie nie raczy nas opisami nudnego, berlińskiego przeglądania Twittera i Fejsa, leżąc na łóżku.
Trochę z materiałem szkolnym jestem do tyłu, ale nadrobię.
A jak usprawiedliwiła swoją nieobecność? “Terapia wyjazdowa po traumie, jaką było spotkanie byłego chłopaka”?
“Pomoc w działalności gospodarczej, dział HR”.
Przez całe dwa tygodnie mój telefon był wyłączony.
Rodzina machnęła ręką, i tak tam się nikt nikim nie przejmował.
Ona jest tylko od odwożenia na imprezy i robienia kanapek.
Ale jak go włączyłam nie było żadnych nieodebranych połączeń, a SMS’ y tylko od mamy i Orange.
Nawet ze złamanym sercem trzeba płacić rachunki.
Proza życia, dramat rodzicielski.
Czyżby wszyscy się na mnie obrazili?
Po tym, jak zrobiłaś wielką szopkę i olałaś wszystkich? Skądże znowu!
Po tym, jak wyjechałaś na dwa tygodnie zagranicę, informując o tym może ze dwie osoby i świadomie izolując się od znanego środowiska? Coś Ty.
Nic dziwnego, ale szkoda, bo nie mam teraz do kogo gęby otworzyć.
E tam. Dobrze wiemy, że i tak byłyby nudy.
Die Deutsche Langweilen in Berlin, epizod 1.
Na święta jadę do babci, a Sylwestra chyba spędzę na randce z laptopem, chipsami, piwem i łóżkiem.
To i tak będzie najbardziej porywająca impreza roku, może nawet twoi znajomi z fejsbuka z tobą pogadają.
I będzie graua w grę. WSTĘPNĄ. Z napotkanym wcześniej żużlowcem!
Leżę i jak zwykle się nudzę.
*nie zdzierża, wyciąga...*
Samotność - cóż po ludziach, czym śpiewak dla ludzi?
Gdzie człowiek, co z mej pieśni całą myśl wysłucha,
Obejmie okiem wszystkie promienie jej ducha?
W trakcie sezonu poszłabym na stadion popatrzyć na jakiś trening, a teraz nic. Na spacer nie pójdę, bo za zimno.
Gdyby istniała taka dyscyplina, jak wymyślanie wymówek na czas, to Natalia byłaby nie tylko mistrzynią żużla.
Nieszczęsny, kto dla ludzi głos i język trudzi:
Język kłamie głosowi, opko myślom kłamie
W pierwszy dzień świąt byłam u babci, w drugi u drugiej, a w trzeci w domu.
W czwarty weszłam na fb, w piąty na TT, a szóstego sobie przypomniałam, że Boże Narodzenie trwa tylko dwa dni.
Myśl z duszy leci bystro, nim się w słowach złamie,
A słowa myśl pochłoną i wstrętne są Tuśce
Dostałam lustrzankę, dwie sukienki, jakieś bluzki, naszyjnik z żużlowcem od taty i kasę na tatuaż, o którym już dawno im mówiłam.
Ja wiem, że powinnam podziwiać hojność rodziny Natalii, ale zastanawia mnie ten naszyjnik z żużlowcem (nie za ciężki trochę?)(garba się nabawi!). Trochę to trąci zachowaniem jakichś ludożerczych plemion, ale to musiałby osądzić jakiś antropolog.
Z drżenia ziemi czyż ludzie głąb nurtów dociek,
Czy prezenty właściwe zakupią?
- Po ile ta fajerwerka?
- A po 2,50 za kilo!
- To poproszę pięć.
Lubie na nie patrzeć, ale nie lubie hałasu, który robią.
Czynią wręcz zapamiętale.
(“Fajerwerki, zróbcie hałas!!!”)
Uczucie krąży w duszy, rozpala się, żarzy,
Jak krew po swych głębokich, niewidomych cieśniach;
Czy w tym opku coś jeszcze, kurde, się wydarzy,
Czy też bezwład się będzie ciągle ucieleśniał?
Dzwoni mój telefon. ,,O w końcu ktoś sobie o mnie przypomniał’’ Odbieram.
-Hej Myszorze. – mówi Ola
-Hej Krzyżaku. Co tam? – pytam.
- Nudy straszne, Koza znowu pokłóciła się z Chruścielem o to, czy Komarnica jest krwiopijna czy nie…
- Przynoszę Ci te dwa nagie miecze...
-A nic. Co robisz w Sylwestra?
-Mam randkę z laptopem, chipsami, piwem i łóżkiem.
-Haha. –zaśmiała się
Już, już, aŁtorko, pohamuj się. Powtarzanie dowcipu - słabego zresztą, ale doceńmy starania - nie sprawi, że będzie on bardziej zabawny. W przeciwnym razie wszystkie nasze analizy składałyby się wyłącznie z tekstów w stylu: “O LOL, jakie opko, tylko schodzenia na śniadanie brakuje”.
Albo cytowania czegoś, co się czytało ostatni raz w szkole. Co to wgl. jest :/
– To powiedz im, że innym razem, bo wyjeżdżasz do Torunia.
-O jak fajnie. Nie wiedziałam.- zaczęłyśmy się śmiać. – Przyjadę.
Pewnie, po co komuś jakieś ustalenia, przygotowania, cokolwiek - lepiej żyć na zasadzie “Rzuć wszystko i chodź pisac pierdoły”.
-To super. Słyszałam, że na motor nie chcesz wrócić.
-Co Piotruś się wyżalił.
-Nie.
- A to było pytanie.
- Też nie.
- Co.
- Pytałaś.
- Sama nie wiem.
Na Sportowych Faktach wywiad w Dobruckim czytałam.
Migelu, popatrz, już nie musisz robić agresywnej kryptoreklamy - aŁtorki robią ją za Ciebie <3 span="">3>
Najlepsze źródło wiadomości ze świata żużla! Koledzy z działu na pewno cieszą się, że mogą liczyć na tysiące klików od grupy docelowej spędzającej najwięcej czasu w Internecie :)
(Informacja dnia na Sportowych:
Rafał Dobrucki: Natalia, wracaj na motor, no wgl.!!!!!!!!!!)
Rafał Dobrucki: Natalia, wracaj na motor, no wgl.!!!!!!!!!!)
(Ale nadzieję żywię, że na Faktach Sportowych nie wszyscy składnię Yody Mistrza mają).
Znowu skądże!
-Aha. Zapomniałam mu powiedzieć, żeby nikomu nie mówił. – powiedziałam.
Ładunek emocji włożony w tę scenę… Zapomniałem, tutaj emocje są rezerwowane na skomplikowane związki damsko-męskie.
Gadałyśmy tak z godzine.
Tylko o tym? Zgaduję, że było nudno?
Może to był długi artykuł?
- Dobra kończymy. Jutro postaram się przyjechać to porozmawiamy. Papa
Hint: jak spróbujecie zmieniać tematy, to może być nawet ciekawie.
Że nie wspomnę o klikaniu na inne artykuły?
-Dobrze. Papa (Smerf kazał pozdrowić). – powiedziała i się rozłączyła. Łał. Przynajmniej Sylwester będzie mniej nudny.
Przekonaj mnie, bo nic tego nie zapowiada. Wykorzystałaś już scenę szpitalną, dla zaognienia akcji pozostają ci tylko zegzy.
Wielka Kłótnia z Rodzicami, Nieślubne Dziecko lub Wielka Tajemnica. Tyle możliwości, dasz radę. Kanon jest obszerny.
Wyjechałam z domu o 5, a w Toruniu byłam o 10 (dokładnie po 30 dziesięciominutówkach).. Nagadałam się z Olką za wszystkie czasy. Nie widziałyśmy się od moich urodzin, bo na finale jej nie było.
^^^^^
W międzyczasie Piter zdążył napisać piosenkę:
Morza przepłynąłem, góry pokonałem,
w opku się zgubiłem i tak już zostałem,
żeby z Natką jeździć w barwach Falubazu,
lecz do jej sypialni nie trafić ni razu.
Nic nie dodam, Tuśka wyczerpała temat poezją :D
31.grudnia. Wstałam o 8. Udałam się do łazienki. Ubrałam coś po domu (tynki?),
uczesałam wysokiego kucyka (to chyba hucuła) i zeszłam na dół.
Na co? Na co?!
Wait for it...
Zrobiłam sobie śniadanie
YEESSS!
i postanowiłam obudzić parę dzisiejszego wieczoru.
Sylwestra z Jedynką?
Czajnik z gwizdkiem świruje na gazie...
Otworzyłam drzwi od sypialni, ale Kamil z Olą spali w najlepsze. Powiedziałam dość głośno, że czas wstawać to tylko coś pomruczeli i spali dalej. Zeszłam na dół do kuchni wzięłam z szafki garnek nalałam do niego lodowatej wody i już weszłam na schody gdy zadzwonił dzwonek.
Dzięki boru, Imperatyw sprawił, że nie będziemy musieli być świadkiem najsłabszego pranku od czasów ekshibicjonisty.
Czy mi się zdaje, czy aŁtorka poniekąd antycypowała Ice Bucekt Challenge, tylko bez pretekstu w postaci szczytnego celu, wpłacania pieniędzy i ogółem bez sensu?
(W sumie nie mam pojęcia, w czyim domu toczy się teraz akcja, ale rodzice na pewno będa zachwyceni mokrym łóżkiem, pościelą i zrobieniem syfu. Och, tak, no jasne, przecież oni istnieją tylko teoretycznie)
Zostawiłam garnek na schodach i podeszłam do drzwi. Otworzyłam. Za drzwiami stał brat bliźniak Kamila, Emil i dobrze mi znany Paweł Przedpełski.
-Cześć. – powiedziałam niepewnie. – Wejdźcie.
-Hej – odpowiedzieli chórem.
Na trzy głosy.
Unisono, largo, forte!
-Śpią jeszcze? – zapytał Emil rozsiadając się na kanapie w salonie. Paweł zrobił to samo.
Mam nadzieję, że na tym kończy się ich repertuar czynności wykonywanych wspólnie, bo jeśli nie…
… to dojdzie do przykrego zjawiska w postaci sloppy seconds...
-Niestety tak, ale właśnie miałam ich iść obudzić moją tajną bronią – uśmiechnęłam się i skierowałam w stronę drzwi – Poczekajcie chwile. – Wzięłam ze schodów garnek i podążyłam do sypialni. Wylałam jednym ruchem na przytulającą się parę i zwiałam.
Imperatywie, Imperatywie, czemuś nas opuścił…
Ze zdania nie wynika, czy ten “żart” zawierał choć trochę elementu zaskoczenia, jeżeli nie, to tym bardziej mam wobec niego… mieszane odczucia.
-Zabije Cię! – krzyknął Kamil i wraz ze swoją dziewczyną wyskoczyli z łóżka w pogoń za mną. Ja byłam już na dole i grzecznie siedziałam między Emilem i Pawłem i udawałam, że razem z nimi (jem śniadanie) oglądam telewizję. – Gówniaro jedna. – darł się Kamil wbiegając do salonu.
Wyzywanie od gówniarzy ludzi niewiele młodszych od siebie… sooo gimbaza.
(Ewentualnie Wkurzony Ojciec Mode: on).
“On jest taką typową szesnatolatką!” - powiedział świeżo upieczony posiadacz dowodu osobistego.
-Zwariowałaś – wtórowałam mu (ja, jego najdroższa) Ola. – Nie mogłaś nas normalnie obudzić.
Interpunkcja, a właściwie jej brak, skutkuje odpowiednim wyrazem emocji, a właściwie ich brakiem. Psst, aŁtorko, te śmieszne znaki po coś istnieją. Czasem warto pobawić się klawiaturą, by nie nudzić czytelnika samymi kropkami.
-Nie dało się. Próbowałam. – odpowiedziałam i zaczęliśmy się w chłopakami śmiać, a nasza wściekła para poszła się ubrać.
Nie no, lekki śmigus-dyngus nikomu nie zaszkodził, ale robienie Ice Bucket Challenge rozespanym ludziom to rzeczywiście… sooo gimbaza.
Chyba, że to mały objaw zazdrości wobec zakochanej pary? Nieeee, ludzie w tym wieku nie są zdolni do… oh wait.
Po 17 chłopcy pojechali po alkohol na dzisiejszą noc, a ja z Olą zaczęłyśmy się przygotowywać. Umyłyśmy się.
To się ceni.
Unikam komentarzy, emocje trzymam w karbach, piszę o faktach...
Ola mnie uczesała i ja ją (że słi polone?).
Trochę przypomina iskanie u nacze… dobra, ja nic nie mówię.
I przebrałyśmy się w uprzednio naszykowane kreacje (ja i Ola) .
Dobrze, że zaznaczyłaś, bo jeszcze bym pomyślała, że Pulczyński chciał tego wieczora robić za Kamilalę.
Dzięki takim nieporadnym zdaniom nigdy nie wątpimy w sens analizy (ja i Tuśka).
Około 19 zaczęli się zjeżdżać goście. Przyjechał Maciej Janowski z Kacprem Gomólskim, Duńczycy Michael J.J. i Mikkel B. J., Kangury: Darcy Ward, Chris Holder, Nick Morris i Troy Batchelor. I jeszcze kilku znajomych, których nie znałam.
Gollob, Pedersen i Hancock. Nie musisz znać, wszyscy są już w wieku pozaopkowym.
Są właściwie bliżej grobu niż stadionu.
Zabawa była fajna, tylko że denerwował mnie już trochę pijany Troy, bo co chwilę chciał z(e) mną tańczyć, a jak nie to się gapił.
Jeśli na taką bibę są dwie kobiety, to dziwię się, że tylko on.
Zauważyłam, że nie ma w domu Mikkela. Ubrałam kurtkę i wyszłam na taras.
Oho, znowu się zaczyna theroomowanie…
Był tak zamyślony, że nawet mnie nie zauważył.
-Coś się stało? – zapytałam. Spojrzał na mnie. Miał w oczach smutek jak nigdy.
Nigdy to trochę już zapomniany gatunek owadów, które na skrzydełkach mają mniej więcej taki wzorek: :(. Stąd jeszcze przed wiekiem istniały takie związki frazeologiczne, jak: “Smutny jak nigdy” czy “nigda nawet Szalikowcy nie rozbawią”. Cieszę się, że aŁtorka o nich pamięta.
Kultywujmy pamięć o zabytkach naszego pięknego języka. Nie bądźmy nigdami… to znaczy gnidami.
-Nic. –odpowiedział i znowu się zamyślił.
-Nudzi mi się. – Usiadłam na barierce tarasu i zaczęłam machać nogami.
Jak to mówią? Ach, tak, “inteligentne nigdy nigdy się nie nudzą”.
“Gdzie za dużo nudy w opku, to i nawet nigd nie zeżre”
-To idź sobie potańcz z Bachelorem, bo zauważyłem, że jest bardzo chętny. – powiedział z zazdrością w głosie. Zdziwiło mnie to troche.
*eyeroll* Zaczyna się. Idę układać listę chętnych.
I jeszcze jeden, i jeszcze raz...
-Ale to nie moja wina, że mnie tak męczy.
-No tak, ale Twoja wina, że jesteś tak piękna, że nie można się przy Tobie skupić. – nadal mówił z tą zazdrością.
Mikkel, jesteś w najlepszym przypadku trzeci. Sorry, bro.
“To już nie polowanie, nie obława, nie łów,
To planowy jest podryw Mary Sue!”
-Dziękuję, ale nie rozumiem o co Ci chodzi braciszku (Bang! I tak narodziła się Strefa Przyjacielska).-stwierdziłam niepewnie, bo zauważyłam, ze zrobiło się poważnie.
-O to, że przyciągasz facetów jak magnez i się o Ciebie martwie.
Hipermagnezemia może skutkować zaburzeniami rytmu serca oraz oddychania, zawrotami głowy, a w skrajnych przypadkach prowadzić nawet do śpiączki i śmierci. Zmartwienie jest w pełni uzasadnione.
Jeżeli wczoraj wypiłem 250 ml rozpuszczonego w wodzie magnezu, to grozi mi przyciąganie ładnych i pięknych kobiet? To jest myśl...
-Nie bój się. Przecież mnie znasz. Ja nie daję sobie z kasze dmuchać. –uśmiechnęłam się.
Mein Gott, jak tak dłużej pomyśleć na tą sceną, to mamy do czynienia z nowotworem zżerającym niemal każde takie opkowe bajanie. BoChaterka jest tak piękna i tak zniewala swoim urokiem wszystkich napotkanych mężczyzn (co _obowiązkowo_ musi podkreslić jakakolwiek postać drugoplanowa), że właściwie należy się o to martwić, bo wiadomo, że jak ktoś jest w opku ładny, to puszcza się na lewo i prawo ze wszystkim, co posiada męski organ rozrodczy, a potem gorzko tego żałuje, by w kolejnej scenie zapomnieć o dawnych boleściach serca i z radością wskoczyć w ramiona innego. Żeby to jeszcze było ładnie ubrane w słowa, żeby to było mniej przewidywalne. Przepraszam, ale aż zbiera się na mentalne mdłości. A poświęcam się dla Was, czytelnicy i aŁtorki! Czytam takie szumowiny zebrane z gotującego się wywaru Internetowej twórczości, byście mogli choć trochę się pośmiać, a i czegoś się nauczyć przy okazji!
Ech, wyżyłem się.
On niby też, ale nadal z tą zazdrością.
Boru. Spojrzał z zazdrością, odezwał się z zazdrością, teraz nawet uśmiecha się z zazdrością. Nie wiem, czy to zazdrość ma jakiś wpływ na mimikę twarzy, czy Natalka widzi to, co chce widzieć.
Co to umieszczenie we friend zonie robi z człowiekiem...
– Jesteś zazdrosny? – zapytałam niepewnie.
-Tak.-odpowiedział stanowczo (z zazdrością). – Ale i tak się o Ciebie boję.
A zazdrość jakoś wyklucza obawy? Przecież to zupełnie różne emocje.
Pies ogrodnika: wie, że nie po...kąsa, ale innym też nie chce dać.
-Dobra powiedz konkretnie o co Ci chodzi, a nie owijasz w bawełnę. – dodałam poważnie.
-O to, że mi się podobasz.
-No i próbujesz się ze mną pokłócić, żeby się odizolować.
Nie. On wyszedł na zewnątrz, żeby się odizolować, to ty drążysz mu dziurę w brzuchu, żeby się pokłócić.
Też tak raz zrobiłam i straciłam przyjaciela. Wiesz ? – mówiłam.
Znajomość trwająca dwa tygodnie + przytulanie + odstąpienie tytułu mistrza + chodzenie na shopping + przytulanie = BFF!
Zaskoczył mnie tą odpowiedzią i nie wiem co teraz robić, ale musiałam mu pokazać, że tak nie jest.
-Tak. Masz racje. –powiedział po chwili.
-Ja nie chcę Cię urazić, ale….. nie chcę z Tobą być, bo boję się o naszą przyjaźń, że jak nie wyjdzie to się na siebie po (obiedzie) obrażamy i koniec.
Ej, laska, on ci nic nie proponował. Powiedział, że mu się podobasz, nie że planuje, jak nazwiecie wasze dzieci.
(Choć w opkach jedno pociąga za sobą drugie…)
(To miałem pisać! *poza tym pilniej notuje cały dialog: “tak się fachowo friendzonuje”*)
–mówiłam, a on podchodził do mnie coraz bliżej - A ja nie chcę tracić tej przyjaźni, bo mi na niej zależy. –pocałował mnie. ,,Po co to zrobiłeś? Teraz wiadomo, że nie odmówię!” krzyczałam w myślach.
LOL. Albo i nie LOL.
LOLOLOLOL!
Jeśli to tak działa, to znaczy, że odpowiednikiem ceremonii ślubnej jest gwałt.
A odpowiednikiem zaręczyn jest kupienie gofra z bitą śmietaną na wspólnych wakacjach… Albo za bardzo ekstrapoluję? Co nie zmienia faktu, że psychologia opkowych tektur zwanych szumnie postaciami zadziwia mnie z każdą kolejną lekturą.
Odsunął sie, ale obejmował mnie w pasie.
-To może spróbujemy, a jak nie wyjdzie to potraktujemy jakby niczego nie było. – zaproponował.
Takie betatesty, ale z korzyściami.
Tja. To tak akurat działa. Poza tym, nie wiem, czy zauważyłeś, ale Natalka jasno zakomunikowała friendzona...
-Okey- powiedziałam i zdążyłam musnąć tylko jego usta, bo z domu wybiegła Ola.
...z którego Mikkel uciekł w ekspresowym tempie. Dobrze, że faceci nie czytują raczej opek, bo już sobie wyobrażam całe armie zdesperowanych chłopaków całujących na siłę swoje koleżanki o.O
To całowanie działa jak oznaczanie swojego terenu przez zwierzęta, tylko wygląda nieco lepiej?
Pobiegła na ogród. –Poczekaj sprawdzę o co chodzi. – poszłam za nią. Siedziała w altanie cała zapłakana. – Co się stało?
Zaczęło się Opko na Sukces...
-Jaka ja jestem głupia. – mówiła płacząc.
-Czemu?
-Bo jak można pomylić swojego chłopaka z jego bratem. – rozryczała się na dobre.
-Boże. – na zewnątrz wyglądałam na zaskoczoną, ale w środku śmiałam się, bo było to trochę śmieszne. –No można, ale co takiego zrobiłaś?
-Pocałowałam Emila i Kamil pomyślał, że zrobiłam to specjalnie i zrobił mi awanturę. – i znowu zaczęła płakać.
Heee, heee, heee. Generalnie, albo obaj panowie Pulczyńscy siedzieli w stroju adamowym, albo stosują taktykę wielu rodziców bliźniaków i ubierają się identycznie. Przy czym ani jedno, ani drugie nie usprawiedliwia pomyłki rodem z komedii amerykańskich puszczanych na Polsacie w bloku familijnym.
Anyway, brawa dla pana Emila, dostaje pan Puchar Trolla.
Tylko nie pomyl się przy wręczaniu!
-Przecież nigdy ich nie mylisz. Ja zawsze Ci się dziwiłam jak ci się udaje ich rozróżnić. –mówiłam ze zdziwieniem
-Na trzeźwo tak, ale jak jestem pijana to nieeee.
Nie mogła sie po pijaku doliczyć pieprzyków na lewym pośl… policzku!
Ale zazwyczaj nie ponosiło mnie tak, żeby go całowaaaaaa –nie dokończyła, bo znowu się rozpłakała.
-Chodź. – powiedziałam ciągnąc ją za rękę. – Przebierzemy się w cos wygodniejszego i cieplejszego i pójdziemy na miasto, a prześpimy się na przykład u twojej babci.
Dlaczego? Czyżbyśmy żyli w tradycji muzułmańskiej i teraz czekało ją ukamienowanie za cudzołóstwo?
Gorzej! Chłopaki wypaplają wszystko w Toruniu i laska nie będzie miała życia na żadnym stadionie! A SportoweFakty wszystko opiszą!
-Okey. –odpowiedziała zaciągając nosem (ze śląska). Gdy weszłyśmy do domu wszyscy się na nas gapili, ale nie zwracałyśmy na to uwagi. Poszłyśmy na górę. Ja przebrałam się w pokoju, a Ola poszła do łazienki się ogarnąć. Zeszłam na dół wcześniej. Poszłam do salonu, w którym impreza trwała w najlepsze. Zaczęłam szukać Mikkela, ale znów go nie dostrzegłam. Wyszłam na taras. Stał wraz z Kamilem.
- I co wyżaliła się? –spytał z pogardą Kamil.
Kwasem ją! Kwasem, sukę!
(A tak na serio to nie wierzę w to, co czytam).
Mężczyźni dzielą się w tym opku na dobre przyjaciółki z penisami oraz na złych butcherów, którzy wykorzystają każdą okazję. by pognębić Bogu ducha winną kobietę. Żadnych stanów pośrednich.
-Nie do Ciebie przyszłam. – odpowiedziałam i podeszłam do Mikkela. – Idziemy z Olą na miasto, a spać będziemy u jej babci.
-Dobrze – powiedział i zrobił smutną minę.
Niech zgadnę - z zazdrością?
Wyłącznie.
- Wynagrodzę Ci to innym razem (muzyka z filmów transmitowanych na RTL około pierwszej w nocy) – pocałowałam go i wróciłam do domu.
I tyle w kontekście nierujnowania przyjaźni.
W przedpokoju stała już naszykowana Ola. – Idziemy? –zapytałam
-Tak. –powiedziała i ruszyłyśmy w stronę rynku. Miałyśmy trochę daleko, ale zwędziłyśmy chłopakom flaszkę, więc nas rozgrzała.
Bycie dorosłym i odpowiedzialnym, level -4.
Na rynku był koncert. I równo o 00:00 wybuchły fajerwerki.
Zanim zostały wystrzelone? Mówiłam, żeby nie kupować tego szitu od Ruskich!
Ręka, noga, mózg na ścianie, policja, straż pożarna, alarmujące doniesienia w mediach...
Po pokazie ruszyłyśmy w stronę bloku, w którym mieszkała babcia Oli.
Toruń to mała mieścinka, wszędzie można dojść na piechotę.
Jak w Bełchatowie. I sportowcy dostępni na każdym kroku... :)
Pani Krysia przyjęła nas bardzo gościnnie. Porozmawiałyśmy z nią i poszłyśmy się położyć. Wiedziałam, że będzie to ciężka noc, bo Ola nadal się nad sobą użalała.
Czyli problemy pełnoletnich ludzi w wersji opko.
Rozmowy z dorosłymi nie zasługują na rozwinięci wątku, na szczęście użalanie się koleżanki też nie. Ale gdyby aŁtorka choć trochę wyhamowała i skupiła się nieco bardziej na jakimś wątku, byłbym wdzięczny.
Zasnęła o 4. Obudził nas dźwięk mojego telefonu. Nie patrząc na ekran nacisnęłam zieloną słuchawkę.
-Hej (Falubazowa) Myszko. Wstałyście już? –usłyszałam (zazdrosny) głos Mikkela.
-Cześć Kochanie.
“Cześć mężczyzno, który wczoraj byłeś tylko przyjacielem, a magiczną mocą swoich ust sprawiłeś, że jesteś kochaniem. Jak tam żyjesz?”
Już więcej sensu by to miało, gdyby magiczny pocałunek żużlowca sprawił, że Natalia zamieniła się w żabę czekającą na odczarowanie. Może chociaż wtedy zaczęłaby coś kumać.
(badumtss)
Nie, nie wstałyśmy. Obudziłeś nas. – powiedziałam z pretensjami.
-Sorki. Mi się trochę nudzi, bo chłopaki śpią, a w telewizji to same badziewia lecą.
Aha, czyli nie tylko Natalia jest tu bezmózgą amebą, która nie potrafi znaleźć sobie zajęcia, tylko każda pojedyncza osoba? Zabierzcie mnie stąd!
Jakie to szczęście, że żyjemy z najlepszym z możliwych Wszechświatów. Ten opisywany jest zdecydowanie jednym z najgorszych.
-A która jest godzina tak w ogóle? – zapytałam
-Po 12.
-To bądź, jeżeli ci się chce (chcę, więc jestem)(miazmato, ergo sum), za godzinę pod blokiem babci Oli – powiedziałam, podałam mu adres i się rozłączyłam. – Ja wstaje. Za godzinę będzie po nas Mikkel.
-Okey –także wstała. Udałam się jako pierwsza do łazienki. Umyłam się, ubrałam i uczesałam.
Rety, już nie potrzebowała asysty? Jeszcze trochę i przestanie się nudzić!
Szybko, Poetycki Arsenał Antynudy!
Moja bezbronna łazienka przyjmie Cię, najeźdźco
(analizowane 17 IX 2014 r.)
Poszłam do kuchni, gdzie krzątała się już pani Krysia.
-Dzień dobry. Proszę śniadanko – powiedziała i pokazała mi talerz z kanapkami. – Kawy?
Kolejna osoba dorosła służąca jedynie do robienia posiłków!
-Dzień dobry. Poproszę. Rozpuszczalną z dwóch łyżeczek, z mlekiem i dwie łyżeczki cukru – odpowiedziałam.
Half Canadian bacon with pineapple, half artichoke with pesto, light on the cheese.
“Ale proszę zapomnieć o napiwku, nie jestem w nastroju”.
Usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Po chwili przyszła ubrana i ogarnięta jakoś Ola i także zaczęła jeść.
I jadły, a pani Krysia też po pracy usiadła przy stole i jeść zaczęła. I jadły dalej, a ich jedzenie dobre było.
(Księga Braku Stylu, 15, 16-17)
(Księga Braku Stylu, 15, 16-17)
Po skończonym posiłku wypiłyśmy do końca kawy i wyszłyśmy przed blok. Mikkel pojawił się po 5 minutach. – Cześć - powiedziałam siadając na miejscu pasażera i witając się z moim chłopakiem całusem w policzek.
Kurczę, do tej pory myślałam, że tydzień randkowania w opkach to trochę przegięcie, a tu naprawdę jak za dotknięciem czarodziejskiej, ekhm, różdżki… To Mikkel, a nie Cesc, powinien pisac poradniki podrywu.
-Cześć. Tak to ty możesz mnie witać codziennie. – powiedział i ruszył w kierunku domu Oli i Kamila.
-To ja nie wiedziałam, że wy jesteście razem. – przerwała ciszę zdziwiona Ola.
-No tak. Od wczoraj. – uśmiechnęłam się.
“Od momentu, kiedy stwierdziłam, że jednak mogę zrujnować naszą przyjaźń”.
“Jeden troszkę wymuszony buziaczek i nie mogłam mu się oprzeć. Jestem łatwiejsza w tresurze od byle psa”.
-To fajnie. Ty przynajmniej go nie pomylisz z jego bratem.
-A ty znowu o tym? Masz z nim dzisiaj pogadać i mu wszystko wyjaśnić. OK.?
-Okey. Tak zrobię, mamo.
W końcu nie mogę liczyć na własną, ta tylko robi mi kanapki.
-Jeżeli w ogóle będzie można – wtrącił się milczący Duńczyk. – bo się tak upił, że ledwo nad ranem kontaktował.
-Poradzę sobie. – stwierdziła Ola.
Spoko, jego pijacki bełkot nie będzie gorszy niż treść tego dzieUa, a my sobie doskonale radzimy.
Pot leci z czoła, chęci coraz mniejsze, ale fedrujemy w tych pokładach bezsensu!
-Zuch dziewczyna – dodałam. Gdy dojechaliśmy, ja z Mikkelem udaliśmy się do pokoju, w którym spałam. Spakowałam swoje rzeczy i Duńczyk zaniósł je do swojego samochodu, bo to z nim miałam wracać. A Ola poszła do śpiącego, na pewno Kamila.
Tym razem dobrze policzyła na pewno pieprzyki.
Zważyła, zmierzyła (co trzeba), tym razem pomyłka była wykluczona.
Obudziła go i wszystko mu wyjaśniła. Pulczyński jej wybaczył i przyznał, że trochę go poniosło.
Tak szczerze? Oboje są siebie warci - debilka i furiat.
Opkowe tektury/Z nimi radości fury!
Po obiedzie, czyli około 17 wyjechaliśmy z Mikkelem do Zielonej, w której byliśmy po 22.
Dziwi mnie, że nie jechali DZIESIĘCIU MINUT.
Nie pozwoliłam mu jechać do hotelu i kazałam zostać u mnie.
Rodzice przestali się orientować, kto właściwie przebywa w ich domu - pozwolili akcji toczyć się swoim pokręconym torem.
“O, kolejny narzeczony, jakże cieszymy się z tego, że nasza córka ma bogate życie towarzyskie! Śmiało, zapraszamy, w razie czego służymy dyskrecją”.
Swoją drogą, ciekawe, jak go przedstawiła: “Mamo, tato, to jest mój chłopak, jesteśmy razem od wczoraj, kiedy zmienił moje nastawienie do przyjaźni damsko-męskiej swym namiętnym pocałunkiem”.
“Przecież tak to się zaczyna, prawda?
…
PRAWDA?!”
Zasnęłam od razu jak się w niego wtuliłam. Był taki ciepły.
…
Cóż, gdyby był zimny, to miałabyś pewien maleńki, tyciuteńki problem.
Jest już maj. Dzisiaj mam maturę z matmy. Masakra. Z Mikkelem rozstaliśmy po dwóch miesiącach chodzenia (i to by było na tyle, jeśli chodzi o jakiekolwiek rozwijanie wątków). Po prostu za dużo się kłóciliśmy. Teraz dogadujemy się tak samo jak wcześniej. Jako przyjaciele.
TA, AKURAT. Jeśli ktokolwiek z tej parki włożył jakiekolwiek uczucia w ten związek (a że wiemy, jakie było podejście Natalki, to chyba jest jasna sprawa, kto tu się angażował), to tak się nie da. Zawsze ktoś będzie miał do kogoś żal i chociażby ze względu na to ciężko będzie powrócić do stanu sprzed związku. Ale nieee, po co zawracać sobie głowę tym, jak dzialają ludzkie emocje - aŁtorka zmieniła zdanie i pstryk! Nic się nie stało, wracamy do friendzona.
Nastąpił pocałunek zwrotny, anulujący dotychczasowe uczucie (jak by to wyglądąło? Wysysanie… Nie, może lepiej nie wnikajmy).
Jedna tekturka już odstawiona, czas na kolejną! To jest lepsze niż sesja D&D!
Wstałam, ubrałam się, uczesałam, zjadłam śniadanie i ruszyłam w stronę mojej kochanej szkoły. Matura była straszna.
Z matmy, zgaduję, na poziomie podstawowym? Powodzenia w takim razie, jak będziesz chciała zainwestować jakoś loadsamoney robione na żużlu.
Nie matura, lecz chęć szczera uczyni Cię gwiazdą speedway’a! Oraz Lokalną Celebrytką.
Nie matura, lecz chęć szczera uczyni Cię gwiazdą speedway’a! Oraz Lokalną Celebrytką.
Na szczęście na rozluźnienie Agata zabiera mnie na impreze. Stoimy przy barze, gdy nagle Aga mówi:
- Właściwie dlaczego znowu narracja prowadzona jest w czasie teraźniejszym?
-Patrz kto tam siedzi – pokazuje na stolik umieszczony po drugiej stronie Sali Tronowej koło drzwi.
- No widzę. Maciej Janowski, Patryk Dudek, Piotr i Przemek Pawliccy. – powiedziałam ze znudzeniem, gdyż nawet szybka zmiana narracji i feria nowych tektur żużlowców nie była w stanie pokonać mej natury nudziary.
Tutaj trudniej jest NIE trafić na żużlowca! Plączą się pod nogami jak kociaki.
-No to chodź do nich – pociągnęła mnie w stronę tego stolika. Gdy dochodzimy
Ale czas to tu niezłe timey-wimey odwala...
ja się oddalam w stronę drzwi i tylko słyszę – Możemy… Natalia!!
- Pani Pelagio, czy Pani jeszcze może...
– Wyszłam na dwór, wyciągnęłam z torebki papierosy i zapaliłam.
Nie tylko narracja robi wariacje, system dialogów chyba też skorzystał z uroków baru.
-Chyba nie wypada tak ładnej dziewczynie palić – powiedział i wyrwał mi z ręki papierosa.
Poza tym było to cokolwiek niegrzeczne. Ale ponoć opkowe laski to lubią, czytałem u Fabregasa.
-A ty to co? Tobie wypada? – odpowiedziałam z wyrzutem – Dudek ?!
-To nawet wiesz kim jestem? – był pewny siebie. Nie podobało mi się to.
To pytanie na moje wskazuje raczej na zaskoczenie swoją popularnością, ale może z pewnością siebie jak z zazdrością.
-Ano wiem. Jesteś Patryk Dudek. Żużlowiec z Falubazu.
I organizator najlepszych osiemnastek w mieście!
-A ty jesteś? – zapytał.
-Natalia(, nieomalże młodzieżowa mistrzyni Polski i najbardziej nudząca się osoba w tej części Polski) – uśmiechnęłam się. – Jakbyś mógł przekaż mojej kuzynce, że pojechałam do domu. – odeszłam.
-Okey, ale ty do domu nie jedziesz. – zarządził.
Literka U! Literka Gie! Literka A jak U-Gie-A!
Ty jesteś UGA,
Na pewno UGA,
Szalone UGA,
Dobrze to wiem!
-Jadę. – powiedziałam stanowczo i szłam dalej, ale on podbiegł i złapał mnie za rękę.
-Nie jedziesz. – powtórzył także stanowczo. Widać było, że nie odpuści.
-Co ty ode mnie chcesz?! Nawet mnie nie znasz?! – pytałam oburzona.
-To właśnie chce poznać. – uśmiechnął się. – Chodź do klubu.
Świetne wzorce zachowań musiała poznać aŁtorka, skoro według niej można się zakochać z miejsca po pocałunku, a bycie natrętnym (na granicy kodeksu wykroczeń i karnego) to najlepsza metoda na poznanie nowej osoby.
I najlepsze jest to, że ona wcale nie piętnuje takich zagrywek! Jak to było na lekcjach w podstawówce: nie ufaj obcym?
-Do klubu nie idę.
-Co ty chłopaków się wstydzisz?
A co ma jedno do drugiego?
A co ma Patryk Dudek do nieznanej dziewczyny (poza zazdrością™ i widoczną chęcia przenicowania)?
-Nie, ale nie chce z nimi siedzieć.
-A ze mną? – zapytał z nutką nadziei w głosie.
-Denerwujesz mnie, ale mogę pogadać.
Oczywiście. Może nawet dasz mu się pocałować, a wtedy możesz zmieniać status związku na fejsie.
Wiadomo nie od dziś, że kobiety wolą intrygujących i interesujących złośliwców, ale sama kreacja Dudka-podrywacza i reakcja Natalii na tak końskie zaloty utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że dla tej grupy wiekowej nie ma już ratunku. A chyba nie o to chodziło.
-To poczekaj chwile. Ja zaniosę coś chłopakom i wracam. Dobrze? – zapytał
-Dobra. – odpowiedziałam.
I każda zdrowo myśląca dziewczyna w tym momencie dałaby drapaka, by uniknąć namolnego faceta mającego wobec nie niedwuznaczne zamiary, ale HEJ, JESTEŚMY W OPKU!
Nie wierzyłam, że tyle razy nie mogłam z nim pogadać, a tu nagle spotykamy się w jakiś klubie.
-Jestem. Jedziemy do mnie. – zarządził.
-Ok., ale jedziemy moim i ty prowadzisz. – rzuciłam mu kluczyki do mojego auta, do którego właśnie doszliśmy.
Wow. Dudek musi mieć naprawdę dorodne UGA, skoro laska nawet nie mruknie przy jego ciągłych “zarządzeniach”, a na dodatek sama oddaje mu kierownicę.
Jak hormony muszą buzować w tych młodych ciałach, dążących do zaspokojenia swoich podstawowych potrzeb! To pewnie ta marihuanina, jaką zażywał Dudek przed startami.
(Hejt za 3,2,1…)
Wsiadłam, z tylnego siedzenia wzięłam trampki i się w nie przebrałam.
Wyobraziłam sobie boChaterkę wciśniętą w gigantycznego trampka :O
W końcu musiała być na chodzie.
(To była słaby żart, ale mam na szczęście lepszy: odpowiednie ogumienie, nawet buta, to podstawa!)
Po 5 minutach jazdy (połówka magicznej dziesiątki!) wjechaliśmy na podjazd dość sporego domu.
-Sam tu mieszkasz? – zapytałam, gdy wysiedliśmy.
-Sam*. Uważaj na psa.
Ja bym raczej uważała na jego pana…
A więc można dorobić się na żużlu i uniezależnić się od rodziców w wieku 22 lat (choć w tym wypadku lepiej byłoby napisać: olać ich), kupując wielką chatę i samemu ją utrzymując. Jestem pod wielkim wrażeniem wdzięczności wykazanej przez młodego rodziców, którzy zadbali o jego karierę *klap, klap*
– powiedział, a zza domu wybiegł śliczny owczarek niemiecki i zaczął mnie obwąchiwać. Pogłaskałam go. – Łał. Szybko Cię polubił.
Etologię miałam co prawda dawno temu, ale nikt tam nie wspominał, jakoby obwąchiwanie było oznaką sympatii. W takim razie psy muszą naprawdę lubić kupy.
I swoje tyłki.
Chłopaków nadal nie lubi. – uśmiechnął się.
-Fajny. Widocznie mu nie pasują. Jak się wabi? – odwzajemniłam uśmiech.
-Falubaz.
-Żartujesz?!
-Nie.
Beznadziejne. Przede wszystkim dlatego, że psy słabo reagują na tak długie wyrazy i najlepiej wybierać imiona dwusylabowe. Tylko jak skrócić “Falubaz”, bo chyba nie do “Faluz”...
Idać tropem klubowym, proponowałbym “Myszka”, ale nie godzi się robić tego psu...
-Słodko. Falubaz. –zwróciłam się do psa. Pogłaskałam go i ruszyłam za Patrykiem. Weszliśmy do przedpokoju, a potem przeszliśmy do dużego salonu z jadalnią.- Taki ten dom trochę za duży jak na ciebie jednego – stwierdziłam rozglądając się po pokoju.
Spoko, jak już zrobicie sobie dzisiejszej nocy bliźniaki, to będzie jak znalazł.
Od razu czwórkę, będzie w sam raz ekipa na poszczególne biegi!
-No trochę, ale rodzice stwierdzili, że to tak na przyszłość.
Ciekawe, kto właściwie utrzymuje tak poważną hawirę, ale przecież nie będziemy się przejmować przyziemnymi sprawiami w obliczu kwitnącej miłości?
-No z rodzinką to tu na pewno się zmieścisz – i jeszcze raz rozejrzałam się po salonie.
-Chcesz coś do picia? – krzyknął z kuchni. – Kawę, herbatę, sok czy piwo?
-Piwo. –odpowiedziałam.
“Dobrze, dobrze… Będziesz łatwiejsza”, pomyślał DuZers, który zaraz pobiegł do swojego wielkiego autokaru po lodówkę z browarami.
– Gdzie jest łazienka?
-Drzwi naprzeciwko wejściowych.
-Dzięki. – poszłam tam gdzie mi wskazał. Łazienka robiła wrażenie tak samo jak reszta domu. Duża. Z wanną i prysznicem.
Zbigniew Herbert i jego Barbarzyńca w Ogrodzie nikną wobec tak doskonałej sztuki szczegółowego opisu.
Przebrałam koszulę na koszulkę z Falubazu. I zeszłam na dół.
Wy też macie zawsze przy sobie koszulkę ulubionego klubu, zwłaszcza gdy idziecie na imprezę, prawda…?
Może takie zwyczaje panują w miastach znanych z żużla? Piszcie w komentarzach, chętnie się dowiemy. A nuż to jakiś lokalny folklor.
-Fanatyczka.
Lubię ostre laski zakładające klubowe koszulki, to czynię Cię takim fanatykiem, jak męski pocałunek tworzy związki.
Chodź na taras.-powiedział Patryk i wyszedł na podwórko.
...bo nie mógł się zdecydować, gdzie woli pójść.
Ogród duży i ładny, tylko troche ubogi w kwiaty. Ale co się dziwić, jak mieszka tu facet.
Faceci lubią duże, ładne ogrody ubogie w kwiaty. Zwłaszcza ci, którzy interesują się ogrodnictwem.
W końcu wiadomo, że większość żużlowców to jednoczesnie zapaleni miłośnicy grzebania się w ziemi i zieleninie. To tak uspokaja.
Usiedliśmy na tarasie. Patryk postawił dwie butelki na stoliku i zapytał:
-Z butelki czy ze szklanki?
-Z butelki. – odpowiedziałam.
No kurde, w końcu to prawdziwe, męskie spotkanie, nie będziecie pić ze szklanek jak jakieś baby… Wait.
Gadaliśmy o wszystkim i o niczym.
Kolejne głośne analizatorskie YEESSS!
O Konradzie Wallenrodzie i Ludziach Bezdomnych?
– Znamy się dwie godziny, a ja się czuję jak bym Cię znała całe życie.
Wiem, że to miało brzmieć cute i aww :3, ale na dobrą sprawę tylko świadczy o tym, jak płytkie relacje tworzy Natalia.
To głównie świadczy o tym, jak chore są jakiekolwiek relacje występujące w tym opku.
-No fakt. Fajnie się gada. – przyznał.
- Jesteś wspaniały, wspaniale się dogadujemy, czuję, że trafiłam na bratnią duszę!
- Noooo…
- Marian! A czy Ty mnie jeszcze kochasz?!
- NOOOOOO.
– A ty jak się teraz czujesz ? Po wypadku.
-Dobrze, ale na motor nie chcę wracać. Boję się po prostu.
-Wiem i rozumiem. – powiedział z troską.
Niezwykła troska wylewa się z tych dwóch słów. Nie to, co jakieś prostackie “Jak się czujesz?”.
Ale zauważ, ale Natalia nie biła trzcinką Dudka za wypowiedzenie Zwrotu-Którego-Nie-Należy-Wymawiać. To musi być Miełoźdź.
(Jaki domyślny ten Wymarzony Bojfrend AŁtorki. Jak oni wszyscy. Telepaci).
- A tak w ogóle oddaj mi te papierosy.
-Nie!
-Nie będziesz palić – zarządził. Znowu mną rządził. Nie podobało mi się to.
Akurat. Tańczysz tak, jak ci zagra. Od dwóch godzin.
Dance, puppet, DANCE! BUAHAHAHAHAHA!
-Ej. Nie baw się w Mikkela i mojego tatę.
Nie zauważyłam, by mówił z zazdrością… Może troska zasłania?
Mikkela rzuciłaś, tata służy tylko za szofera i kanapczanka*, może ten młodzieniec stanie się Twoim autorytetem?
* pozdro dla kumatych :)
-Nie bawię się. Dbam tylko o twoje zdrowie Misiaku.
A co z Myszorami i Krzyżakami? Jeszcze trochę i będziemy mieli tu całe zoo.
-Ok., ale ja nie palę na okrągło. Dzisiaj miałam zły dzień to zapaliłam.
-No to od teraz już nie pal, a gdy będziesz miała zły dzień możesz mi się wyżalić.- uśmiechnął się.
Fenomenalna terapia, producenci tych wszystkich Nicorette’ów mogą zwijac interes.
I w ten sposób złośliwy podrywacz zmienia się nagle w Powiernika Damskich Sekretów. Zależnie od tego, jakiego zestawu cech Idealnego Kochanka potrzebuje boChaterka. Budowanie postaci: TU WSZYSTKO JEST NIE TAK!
-Dziękuję. Od dawna już nie mam osoby, która chciałaby mnie słuchać. No może oprócz Mikkela. – posmutniałam
“Nie mam przyjaciół, a rodzina robi mi tylko kanapki, właściwie to mam jednego, ale to mój były, więc nie wiem, czy się liczy…”
-Ej nie smutaj – wstał i zaczął mnie łaskotać.
-Przestań! – krzyczałam – Patryk!
-Nie. Haha – śmiał się.
Oh, come on! Darujcie sobie tę dziwną grę wstępną i od razu przejdźcie do pojedynku na poduszki.
Silnik poszedł w ruch, czas zerwać taśmę! Czy jakoś tak.
-Dudek! Przestań! – przestał i usiadł z powrotem – A tak w ogóle. Od roku próbuje ci podziękować..
-Za co? – przerwał mi.
-Za kontrakt z ,,Boll’ em” (oczy mnie bollą od tego gwałtu na cudzysłowach), który będę musiała zerwać.
“I za pomoc w organizacji imprezy, nigdy nie miałam tak profesjonalnie nadmuchanych balonów”.
“To musiało być straszne, słuchać się we wszystkim trenera-alkoholika”.
-Nie ma za co i nie zrywaj, bo się obrażę (gdyż jestem 5-letnią księżniczką i mnie się nie odmawia, ze mną się JEST!!!). Reklamę możesz im robić przecież.
Będzie dostawała kasę za chodzenie po ulicy w ich czapeczce i w za dużej koszulce, ma w tym ogromne doświadczenie. Nie ukrywam, że też tak chcę.
-Niech Ci będzie, ale nie wiem czy im to będzie pasować. – powiedziałam.
Nie pasować? Nie, skąd ta myśl?
Promowanie znaku handlowego marki? BRON BOŻE! Nie na tym polega marketing!!!
Siedzieliśmy tak i gadaliśmy. Zrobiło się trochę chłodno, ale do wytrzymania. Zatrzęsłam się z zimna, a Patryk , który akurat przyszedł z domu nałożył mi na ramiona swoja bluzę. – Dziękuje. - powiedziała lewym rękawem.
-Spoko. Muszę zadbać o moją Mysze. – uśmiechnął się łobuzersko.
Uwaga, zaraz będzie buzi-buzi, a wiecie, co to oznacza!
MOJĄ. Szybko poszło to zawłaszczanie. A przez tyle lat walczyliśmy z tym światowym niewolnictwem.
-Nie pozwalaj sobie Misiaku. – wytknęłam mu język.
Chodzi o to, że złapała go za język i wysunęła z jamy ustnej? Kafytalna mefofa na fodfyf.
Jest to jedna z podstawowych metod otwarcia jamy ustnej u konia i krowy, więc… końskie zaloty?
(Ew. “Ty bydlaku!”)
- Daj telefon zapiszę Ci mój numer.
-Ok., ale ty mi też daj swój. – wymieniliśmy się telefonami.
Jak karteczkami do segregatora w przedszkolu.
Mam nadzieję, że nie oddała mu Iphone’a za Samsunga Galaxy, to byłaby najgorsza wymiana w historii.
Zapisałam numer. Zadzwonił telefon Patryka. Oddałam mu go.
-Kto dzwonił? – zapytałam z ciekawości po skończonej rozmowie.
Oho, nie trzeba buziaków - już się zachowują jak w związku na poziomie średnio zaawansowanym.
Takim licealnym?
-Maciek. Powiedział, że Piotr i Przemek przyjadą do mnie, a on jedzie do jakieś poznanej (tzn. z Poznania) laski.
Mam nadzieję, że te spotkania będą miały odmienne cele, bo jeśli nie…
… to wzywamy policję na Szalikowców!
-Szybki jest. Mówił może jak ona ma na imię? –zapytałam zdziwiona.
-Agata.
-Fuck. –zrobiłam ,,face palma”
*robi “bro fista”. Sama ze sobą*
*robi “wzruszeniera mionami”*
-Co?!
-Bo ta Agata to moja kuzynka.
-Fajnie, ale ja nie chce zostać wujkiem.
-A myślisz, że ja chcę zostać ciocią – zaczęliśmy się śmiać – Możemy iść do środka?
…
Aaa, bo to o dom chodziło!
Rodzinny, przestronny, w sam raz dla potomstwa.
-Okey – weszłam za Duzersem do domu. Weszliśmy po schodach i do jakiegoś pokoju. Był kolorystycznie bardzo podobny do mojego. Cały żółto-biało-zielony. Na ścianach wisiały różne plakaty żużlowców, a na jednej ze ścian widniał napis ‘’Tylko Falubaz”. –Normalnie jak u mnie.
Ciekawe, czy Patryk też się całymi dniami nudzi.
Wątpię. Chodzi po klubach, wyrywa młode panny bez wysiłku, chadza z kolegami na piweczko, od czasu do czasu pojeździ na motorze, ale niekoniecznie, bo to niemodne w opkach o żużlu...
-Wiedziałem, że Ci się spodoba. – powiedział. –Jakiś film?
-Ok. Ale jaki?
-Hmm… - wybraliśmy komedie ‘’Duże dzieci” i położyliśmy się na łóżku. Oparłam się o jego ramię i po 15 minutach zasnęłam.
“Film był okropnie nudny”.
Natalia poszła nie na film, ale “do kina”. Bez kina. Za to z Dudkiem.
Rano obudziłam się w tej samej pozycji.
To jak oni oglądali ten film, że oboje mogli spokojnie zasnąć i na dodatek wyspać? Dudek ma telewizor na suficie?
(Albo się przytulali na łyżeczki, aww :3).
Powoli wyszłam z pokoju. Zeszłam na dół do łazienki. Obmyłam twarz i ruszyłam do kuchni. Znalazłam szklankę i nalałam sobie wody. Wyszłam z kuchni i poszłam na taras.
Ernest Hemingway? Leonidas, król Sparty? Nie, to tylko #BrakStylu!
Usiadłam na leżaku i zaczęłam myśleć. ,,Co ja tu robię?” ,,Co ja robie w domu Dudka?”.
Nas się pytasz? Żeby to chociaż o zegzy chodziło…
To jest chyba doskonały przykład stanu znanego w Świecie Dysku jako “knurd” - nadmiar trzeźwości.
Podbiegł do mnie Falubaz.
-Masz bardzo oryginalne imię – powiedziałam i go pogłaskałam.
-Patryk obdarzył tego psa hańbą. – powiedział zaspanym głosem Piter.
Whoa, zapomniałam, że Patryk miał gości! Co oni robili, kiedy nasza nowa parka się oddała rozkoszom współczesnej kinematografii?
(Przede wszystkim: nie przeszkadzali!)
I mam nadzieję, że nie spali na łyżeczkę!
(Ale przyznam, że ta scena autentycznie mnie rozbawiła, animozje klubowe to trochę zapomniany wątek w opkach, bo zwykle wszyscy z wszystkimi się kochają, nie zwracając uwagi na barwy i miejsce pracy, a tu proszę!)
-Morda w kubeł. Co nie? -zwróciłam się do Falubaza, który warknął na Pawlickiego – Obraziłeś się na mnie?
-Czemu tak stwierdziłaś? –zapytał siadając na leżaku obok.
Z budowy zdania wynika, że był to Falubaz. Siada, gada, pełny serwis! Owczarki to jednak mądre stworzenia.
-Bo od naszego ostatniego spotkania się do mnie nie odzywałeś.
-Sory. Nie miałem czasu.
Sory. Takie mamy opka.
Opko, dupa, dziur fabularnych i nielogiczności kupa.
-Żałosne tłumaczenie. – stwierdziłam, ale nic nie dodałam, bo nie chciałam się z nim kłócić.
Pewnie, po drodze obróciłaś Mikkela i zaczynasz obracać Dudka, jeden zakochany kun… żużlowiec więcej czy mniej nie zrobi różnicy.
-Masz ochotę na jakieś śniadanie? – zapytał zmieniając temat.
- Dla mnie jajecznica, dla Ciebie Pedigree.
- Oczywiście, przecież jesteśmy w opku, jakieś zasady obowiązują!
-Naleśniki? Jeżeli on w ogóle ma coś w lodówce? –zaśmiałam się, ale na szczęście miał wszystko co było nam potrzebne. Gdy skończyliśmy postanowiliśmy obudzić staruchów. Wzięliśmy po garnku z zimną wodą i weszliśmy na górę. Ja do Patryka, a Piter do Przemka.
AŁtorko! Czemu nie wzięłaś do serca tego, co pisałam o powtarzaniu nieśmiesznych żartów?!
A dzieci w Darfurze nie mają czego pić!
Na końcu odbyła się pogoń po całym domu. Mnie Patryk złapał, przewrócił i usiadł na mnie.
No to w końcu ich oblaliście czy nie, bo nie wiem, czy namawiać do wpłacania na konta właściwych fundacji?
- Wstawaj grubasie, bo nie mogę oddychać. Puść, bo nie dostaniesz śniadania. –krzyczałam.
-Trudno. – śmiał się - Magiczne słowo.
-Czary mary.
Dobrze, że kończymy już analizę, bo gdybym miała czytać wielokrotnie jeszcze tę żartówkę…
Można powiedzieć, że Patryk wystrychnął ją na Dudka.
Z marszu stworzyłem troszeczkę lepszy dowcip niż ten opkowy!
-No to Cię nie puszczę.
-Proooszę. –powiedziałam robiąc maślane oczka. Puścił mnie. Usiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. –Będę się zbierać .
Wow, szybko poszło z tym śniadaniem!
Dziękuje za miły wieczór. –powiedziałam do Patryka, który odprowadził mnie do drzwi.
“Jak chcesz, to możesz porywać mnie częściej”. Syndrom zielonogórski at its finest.
-Przyjemność po mojej stronie.
-Cześć – cmoknęłam go w policzek i poszłam do samochodu.
Cmoki w policzek nie mają magii Mikkela, prawda?
Ale feromony w połączeniu z metanolem nie mogą nie zadziałać!
Dopiero w domu zorientowałam się, że mam bluzę Dudka.
Mając przed sobą Słynnego Żużlowca nie jest istotne, co się akurat ma na sobie i czy się w ogóle coś ma.
Co wydarzyło się w domu Patryka Dudka...
Na dobranoc wysłałam mu SMS’a:
,,Dobranoc Falubazie :*
“Hau! Hau! Wrr”, odpowiedział Falu(ba)z.
“Nie wygłupiaj się, robisz wspaniałe postępy w ludzkiej mowie” odpisała Natalia.
Bluze sobie zatrzymam :P Żużlowych snów:* Natalia:*”
Na co w odpowiedzi dostałam:
,,Dobranoc Myszko :* Możesz sobie zatrzymać ;) Żużlowych:* Duzers :*”
My też już kończymy :* Tę analizę :) Bo mamy jej dosyć :* Serio :*
Z tym, że chyba muszę pokusić się o podsumowanie, bo jeśli analiza trafi w ręce aŁtorki, to należy się kilka słów wyjaśnienia - to opko było słabe, ale… nie było chyba wielkiej tragedii.
Jeżeli mogę się delikatnie wtrącać w podsumowanie: tak, było słabe, nie, nie było wielkiej tragedii, ale to żadne pocieszenie ani zaleta.
Widać, że nasza młoda pisarka coś tam w życiu przeczytała i potrafiła złożyć większość zdań tak, że nie raziły błędami po oczach, a było już u nas kilka przykładów, że da się i tak.
Szkoda, że tego “coś tam” było zdecydowanie za mało, żeby stworzyć tekst, który może zainteresować kogokolwiek poza znajomymi koleżankami aŁtorki i naszą złośliwą dwójką. Poza tym mam poważne wątpliwości, czy można chwalić autora opowiadania za to, że nie popełnił zbyt wielu ortografów, a słowa używanie w zdaniach tworzyły ze sobą w miarę logiczną pod względem językowym całość, a i to nie zawsze. Nie obchodzi mnie minimalna poprawność tekstu, kiedy jest on zwyczajnie nudny, nieprzemyślany i straszliwie kanoniczny.
Cicho, starałam się wyszukać pozytywy, by uniknąć dalszego wyzywania od hejterów :P. Ale to integralna część analiz, więc na co ja liczę.
Cóż, przydałoby się tylko trochę zastanowienia nad tym, co się pisze - czy przedstawione wydarzenia faktycznie mogłyby mieć miejsce w realnym świecie i czy charaktery są rzeczywiście prawdopodobne. I czy jest sens rozpisywać się nad tym, co jest nudne, czy raczej skupić na tym, by wymyśleć jednak coś ciekawego.
No dobra, tyle z serii “Szalikowcy bawią i uczą”, do zobaczenia w następnej analizie!
Brrrummm, bruuummm… *odjazd w stronę zachodzącego słońca*
1 komentarze:
Szalikowcy moi kochani!
Żałuję, że na jakiś czas o was zapomniałam, ale może to nawet i dobrze, bo w końcu wzięlam się w garść i napisałam komentarz.
Analiza na najwyższym poziomie, wreszcie się ubawiłam. Wasze komentarze do tekstu są GE-NIA-LNE, że tak powiem. Sama piszę i cóż... Trochę uczę się dzięki Wam.
Dziękuję, Szalikowcy!
Prześlij komentarz