Mesut Özil i embriologia alternatywna, cz.2

|
Ze świątecznym opóźnieniem (i pozdrowieniem) - druga część embriologicznych cudów. Wierzcie mi na słowo, że po lekturze nawet ciężarna dziewica nie zrobi na Was więcej wrażenia.

Gdy mówiłam o tym, co tu się przed chwilą stało, nie mogłam powstrzymać na nowo płynących łez…
-Ci…Vic, uspokój się już.
- Dobra – mruknęła Honda i wytarła wycieraczkami plamy oleju z szyby.

-Wujek Bastian!- Krzyknęła Chelsea i władowała mi się na kolana.
Schweini też chce spróbować swoich sił w narracji.

-Tak, słoneczko?
-Wiesz, że jesteś moim, ukochanym czwartym wujkiem?- Spytała.
Drugi na liście ukochanych czwartych wujków jest Lahm. Robben walczy z Franckiem o siódme miejsce na liście akceptowanych wujków piętnastych.

-O, cóż mnie za zaszczyt kopnął- Wyszczerzyłem się.
-A ja wujka jeszcze w akcji nie widziałam!
-o.O?
-Takiej piłkarskiej, wujek!
Aaa, dziecko rzucające seksualne aluzje! A kysz!

-Hahahah! Pewnie się zastanawiasz po kim ona taka mądra?- Usłyszałem głos Johna.
Ja bym tego mądrością nie nazwała. Raczej instynktem przedłużenia gatunku.

-No, to słoneczko przyjedź kiedyś z mamusią do Niemczech (raus z tym miejscownikiem!), do Monachium, żeby zobaczyć mnie w akcji…- Powiedziałem uśmiechając się.
-Bastian!
*zbiera się do kupy i szuka w Internecie odpowiedniego paragrafu*

-O…Sarah, co?
-Zobaczyć cię w akcji?
-Sarah! Jak mogłaś o czymś takim pomyśleć? CHODZI O MECZ!
My to WIEMY, mimo to aŁtorka usilnie próbuje skierować nasze myśli na inny tor.

-Jesteś moją nową ciocią?- Spytała Chelsea.
-Tak, słoneczko- Uśmiechnęła się do niej.
Zostało wolne miejsce na liście niemile widzianych, ględzących dwudziestych ciotek, przykro mi.

-To się cieszę! Wujek?- Spytała.
-No, co?
-Pstro!- I dała mi pstryczka w nos. Wybuchnąłem głośnym śmiechem.
- Ohoho, rozkoszne – rzuciła Tuśka, ostrząc siekierę.

-Monika! Może mamy swoje sprawy? Chciałem się czegoś dowiedzieć o małej!
-Robisz to odkąd tu przyjechaliśmy!
-Monika, daj spokój…
-Nie! Zaczynasz mnie denerwować! Kiedy ostatni raz spytałeś się mnie jak się czujesz?
Monika lepiej wie od Lukasa, jak ten się czuje. Jakie to powszechne w wielu małżeństwach.

Ostatnio zapomniałeś iść ze mną na badania! A dlaczego?
Nie zapomniał, miał po prostu dość teorii z kosmosu szanownych dochtorów gynekologów.

Bo byłeś u Vic i wspominałeś dawne czasy i poznawałeś córkę.
Kvic!

Powiedziała i weszła do domu.
Stałem i patrzyłem jak znika w tłumie.
Terry idzie na ilość, każdy gość to dodatkowe sto funciaków.

Wszedłem do domu, zobaczyłem Vic, która wychodziła z pokoju z Mesutem. Opanuj się Lukas!
Odruchowo spojrzałem na zegarek
Naprawdę, nie mam pojęcia, gdzie Lukas się mógł nauczyć spoglądania na zegarek na widok Mesuta...

Chyba będę się już zbierał razem z Moniką. 
Oboje są rozsypani po podłodze.

-Kochanie przyszedłem ci powiedzieć dobranoc, bo tata już wychodzi- Pocałowałem ją w czoło.
-Dobranoc tata! - powiedziała Chelsea, po czym Lukas trzepnął ją w głowę słownikiem.
- Jak cię tatuś uczył? Masz używać wołacza!



Podszedłem do Moniki i złapałem ją za rękę. Goście powoli zaczęli wychodzić, widziałem jak Vic się żegna ze wszystkimi.
Terry, jakkolwiek chętnie wynajmował swój dom imprezowiczom, miał pewne zasady: Lukas wychodzi, wszyscy won.

-Lukas, idziemy?
-Tak, kochanie idziemy- Odpowiedziałem i jeszcze raz spojrzałem na Vic, która posłała mi spojrzenie pełne ironii i bólu…
*upada na podłogę*

od aŁtorki:
Rozdział dodaję dziś bo Bastian ma urodziny ;D
Jako prezent urodzinowy dostał dwa akapity w roli narratora.

Nim się wszyscy obejrzeli trzeba było się żegnać na lotnisku. Piłkarze wylatywali na rozpoczynający się 11 czerwca Mundial w RPA. Każdy miał taki sam cel.
Dolecieć.

Wiedziałam jak drużyna Anglii jest skupiona. Chciała dowieść, że są tego godni…
Godni prawdziwego brytyjskiego skupienia.

-Musicie już iść…- Oprzytomniała Chelsea ze smutną minką.
Mały spacer na drugą półkulę nikomu nie zaszkodził.

-A Mesut?
-Nie wiem. Jest dobrym znajomym. Nie znam go jeszcze dobrze, ale bardzo go lubię…
Kochana, w opkach nie trzeba kogoś znać, by ten był „dobrym znajomym”. To nawet nie przeszkadza temu, byście znaleźli się razem w łóżku.

12 czerwca o godzinie 20:20 usiadłyśmy przed telewizorem aby oglądnąć pierwszy mecz Anglików, którzy mierzyli się z USA.
Okazało się, że Amerykanie przewyższają Anglików o cztery cale.

Hymny- to wspaniała rzecz móc tak ich słuchać i wiedzieć, za chwilę rozpocznie się gra.
Składnia – to wspaniała rzecz, móc znać jej zasady i poprawnie je wykorzystywać, za chwilę stwierdzam jednak, że gdyby tak było, nie miałabym czego analizować.

Sumer Rose (Terry'ego fascynowały starożytne ludy znad Tygrysu i Eufratu) zasnęła na kolanach Toni. Rozczulił mnie ten widok, ale Georgie twardo kibicował.
-Tatuś, tatuś stselaj, stsealj!- Mówił.
*nabija wiatrówkę ojca* Skoro tak ładnie prosisz...

-A jutro grają Niemcy, a jutro grają Niemcy- Usłyszałam jak Toni zaczyna coś podśpiewywać.
Na melodię „Bema pamięci żałobnego rapsodu”.

-Dobranoc mama!- Chelsea pocałowała mnie w policzek.
- Wołacz! - krzyknął Lukas zza kulis.

od aŁtorki: Bayern wygrał SuperPuchar- pierwsze trofeum w sezonie
Pewnie grali z BoRussią.

od aŁtorki: Szkoda, że Arjen Robben jest kontuzjowany, ale jak wróci to będzie wymiatał na boisku z kolegami 
*usłużnie podaje miotłę*

Toni pognała do Kościoła, aby stanąć obok świadka mojego narzeczonego.
Znowu zebrali całą wspólnotę chrześcijan.
[Ślubu udzielał Benedykt?]


Chelsea szła przede mną rozsypując kwiatki. A ja dumnie kroczyłam przez Kościół u boku mojego taty. On już tam stał i czekał na mnie. Uśmiechał się.
Zadowolony, sklonowany ojciec.

Po zadaniu pytania, które zadał ksiądz, czy ktoś jest przeciwny nikt nie odpowiedział.
Czyli nie było odpowiedzi. Ani odpowiadania.

-Ja Mesut biorę sobie, ciebie Victorię za żonę i ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską, pomoc w zdrowiu i chorobie oraz to, że cię opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci- Powiedział wzruszony.
Po czym przypomniało mu się, że Allah Trójcą nie dysponuje.

-Ja Victoria biorę sobie, ciebie Mesuta za męża…
-NIE! VIC, NIE RÓB TEGO!- Usłyszałam i odwróciłam głowę.
-Lukas?- Spytałam.
Jaka dramaturgia!

NIE! Obudziłam się cała zlana potem.
*omdlewa*

Ten sen był taki realistyczny, a ja byłam w nim taka szczęśliwa. Kochałam w nim Mesuta i byłam z nim w ciąży. Pobieraliśmy się, a wtedy po raz kolejny pojawił się on…
Pewnie klon taty.

Nie chcę nic mówić, ale czasami mam prorocze sny…
Ja też. Morduję w nich aŁtorki.

Zaczęłam wpatrywać się w ciemne niebo z milionami gwiazd. Jedna szczególnie nade mną zaświeciła. To jakiś znak?
- No co? Czknęło mi się wodorem! - rzuciła Wega.

Sama nie wiedziałam, co mam zrobić z własnym życiem. Mój świat legł w gruzach, odkąd Lukas się pojawił.
Mhm.

-Ja Mesut biorę sobie, ciebie Victorię za żonę i ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską, pomoc w zdrowiu i chorobie oraz to, że cię opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci- Powiedziałem wzruszony.
(...)
Że co?! Obudziłem się natychmiast siadając na łóżku. 
Ze wszystkich możliwych najgorszych banałów, ten jest...

[Panoszy się nam dziś Rarity, oj, panoszy].


-Mesut, co ty wyprawiasz?- Usłyszałem głos Lukasa.
Pamiętacie, że są na mundialu? Żeby znowu podejrzeń nie było.

-Ludzie chcą spać- Odezwał się Bastian, który najwyraźniej się obudził.
Ale w to, że ich w trójkę w pokoju upchnęli, to nie uwierzę.

Co ten sen miał niby znaczyć? Nie znam odpowiedzi…Zacząłem wpatrywać się w niebo z milionami gwiazd. Wydawało mi się, że jedna tak szczególnie nade mną zaświeciła. Czy to jakiś znak?
Gdyby Wega miała rękę i twarz, to właśnie usłyszelibyśmy galaktyczny facepalm.
[I nie to, że niebo na półkuli południowej wygląda kompletnie inaczej niż to północne].


od aŁtorki: Jak myślicie te sny i gwiazdy to jakiś znak?
Pracującego mózgu i spalanego wodoru, jednak nie jestem pewna co do pierwszego...

Nie opowiedziałam Toni mojego snu. Chciałam zachować go tylko dla siebie. Od rana nie mogłam znaleźć sobie miejsca i zastanawiałam się, czy ten sen to jakiś znak. 
Słownik wyrazów bliskoznacznych pilnie poszukiwany.

-No, no Mesut musze powiedzieć, że na treningu odżyłeś. Co z tobą?- Spytał trener.
-Ze mną? Nic takiego- Odpowiedziałem.
Ale z najjaśniejszą gwiazdą konstelacji Lutni owszem.

Drużyny ustawiły się do hymnów. Mój wzrok przenosił się z Lukasa na Mesuta.
-Wujek Mesut ma seksowny wytrzeszcz
Kurczę, bardzo.

Odezwała się w pewnej chwili Chelsea, a ja z głośnym hukiem spadłam z kanapy.
Nie wiem, co robi aŁtorka, ale przeraża to nawet jej własną boChaterkę.

-Śnił mi się ślub z Vic. Ona była w 3 miesiącu ciąży. A, gdy miała składać przysięgę wpadła Lukas i powiedział, że ją kocha- Oznajmiłem.
Bastian gwizdnął.
Co jest jasną oznaką lekceważenia.
[Tak trzymaj, Bastian!]


-Czujesz coś do niej?
-Jest niesamowita dziewczyną z niesamowitą przeszłością. Ma córkę z Lukasem. Chciałbym do niej, ale Lukas…
...się nie zgadza i ma rację. Mesut, ja wiem, że ty wyrosłeś w nieco innym kręgu kulturowym, ale z siedmiolatką się po prostu nie godzi!

-Co, Lukas? On ma narzeczoną i dziecko w drodze. Jeśli czujesz, co do Vic, to jej to powiedz.
Nie przypominam sobie, żeby podręczniki gramatyki języka polskiego były na liście ksiąg zakazanych...

Czas mijał, a Mistrzostwa trwały dalej.
I trwały tak, trwały, aż do końca świata.

Anglia po fatalnym meczu z Algierią postanowiła się podnieść
Wyspy wysunęły się o jakieś 10 metrów wyżej nad poziom morza.

i wygrała ostatni mecz w swojej grupie, dzięki czemu zajęła drugie miejsca i przeszła do 1/8.
Jedne miejsca dla zawodników, kolejne dla rodziny królewskiej...

Gdy wygrali ostatni mecz w grupie, a bramkę zdobył Mesut, zdobyli pierwsze miejsce. A co, to oznacza? A to, że Anglia zagra z Niemcami w 1/8 finałów.
Na mistrzostwach Niemcy i Anglicy mają zarezerwowany co ósmy finał.

Chelsea i Anglii i Niemcom, bo jak stwierdziła, w Anglii jest wujaszek John i Frank, a w Niemczech tatuś, wujcio Bastian i jej seksowny wytrzeszcz. Za każdym razem wybuchałam śmiechem, gdy tak mówiła na Ozila, ale cóż poradzić.
Czy tylko mnie słowo „seksowny” w ustach małej dziewczynki nie tylko nie brzmi zabawnie, a wręcz przeciwnie – niepokojąco?

-Mam dobrego humorka- Wyszczerzyłam się i w tej samej chwili zobaczyłam biegnącego Mesuta.
-Wujcio sam seks!- Wrzasnęła Chelsea.
-Hahahaha!- Monika zaczęła się śmiać, a po chwili ja z Toni do niej dołączyłyśmy.
Przed analizami też nie powinnam jeść... Gdzie tu jest jakaś miska?

Minęła pierwsza połowa, minęło studio i zaczęła się druga. Anglia nie mogła się pozbierać po tej niezliczonej bramce
I niezliczonej reszcie niezaliczonych bramek.

I jak to się dalej potoczyło? A tak, że Niemcy zdobyli jeszcze dwa gole i awansowali do ¼. A Anglia wraca do domu…
*radośnie* It's coming home, it's coming home, it's coming... Ach, przepraszam, coś mi się pomyliło.

I znowu śnił mi się on. Jak to mówi moja córka wujcio sam seks, albo seksowny wytrzeszcz.
Przepraszam na momencik... *nurkuje z głową w misce*
Ok, już mogę kontynuować.


Zeszłam rano z bardzo dobrym humorem do kuchni, gdzie siedzieli już wszyscy. 
Bardzo dobry humor z werwą pałaszował śniadanie.

-Cześć mama!- Przywitała się ze mną Chelsea.- Kiedy wujek seksior ma następny mecz?- Spytała.
Gdzie ta miska?!

-No wujek Mesut! Oj mama, mama- Pokręciła śmiesznie głową.
-Wolałam jak mówiłaś wujek seksowny wytrzeszcz- Oznajmiłam.
*wychyla głowę znad miski* A ja wolałabym widzieć obie wersje ocenzurowane.

I w tym samym momencie usłyszałam ogłuszający wrzask bliźniaków, które jak oparzone zerwały się do stołu.
-TATA! TATA! TATA!- Wrzasnęły i wyleciały z kuchni.
Aż mi się przypomniało, jak się uczyłam na koło z biologii molekularnej *ociera samotną i sentymentalną łzę*

Uśmiechnęłam się do brata i uściskałam go. To samo zrobiła Chelsea.
Ominęłam fragment, w którym Chelsea zyskała brata. Może to i lepiej?

-Wujek nie strzelił, ale za to twój tata tak- Popatrzył na mnie i wyszczerzył zęby.
-Wujek seksior też strzelił!- Oznajmiła dumnie.
Jeszcze trochę i mi żołądek wykręci na drugą stronę.

Już miałam wychodzić z pokoju, gdy usłyszałam swoją komórkę. Nieznany numer…
-Tak?- Spytałam.
-Cześć Vic, to ja Mesut- Usłyszałam.
(...)
-Po MŚ…Nieważne, kiedy przez nas skończonym będę w Anglii- Oznajmił.
Przecinek wędrujący (łac. comma migrans) – zakaźna bakteryjna choroba wywoływana przez int-ujemne pałeczki opkownicy. Występuje głównie w internetowych opowiadaniach podkategorii „blogaski”. Objawy obejmują spontaniczne pojawianie się, znikanie i przechodzenie w obrębie zdania lub większego fragmentu wypowiedzi znaków interpunkcyjnych (głównie przecinków), co skutecznie utrudnia bądź zupełnie wyklucza zrozumienie intencji autora. Leczenie przy zastosowaniu podręczników interpunkcji polskiej, dobre rezultaty przynosiła jednoczesna kuracja słownikiem języka polskiego.

Moje serce wykonało wywrotkę.
A mój żołądek co chwilę tu robi koparkę.

-Tak? Bardzo mnie to cieszy!- Powiedziałam zgodnie z prawdą.- Ale ostrzegam przed moją córką.
-Dlaczego?
-Bo odkąd cię zobaczyła mówi na ciebie seksowny wytrzeszcz, wujek sam seks, albo wujek seksior…
-Hahahahahaha! Słodką macie córkę!
*patrzy na Mesuta jak na obleśnego robala*

-CZOŁEM VIC!- Usłyszałam głosy Bastiana i Lukasa.
-Czołem, czołem- Odpowiedziałam.
-Wpadli do pokoju- Wyjaśnił.
Kto? Bastian? Lukas? Ich wspólny głos?
[Nie zdziwiłabym się, gdyby to był znowu Voldemort.]


-Dobra, ale ja już muszę kończyć. Trzymajcie się!
-Pa Vici!- Pożegnali się Lukas z Bastianem.
Pa, Veni! - dodał Mesut.

Gdy zobaczyłam mojego ‘ulubionego’ zawodnika skrzywiłam się.
-Zmutowany mutant!- Krzyknęła Chelsea patrząc na Messiego.
*idzie po nóż i ostrzałkę* Fanka Messiego ze mnie żadna, ale robię to dla przyszłych pokoleń.

od aŁtorki: I wiecie, co mnie cieszy? Że tak bardzo podoba się Wam mała Chelsea ;D
Mówiłaś coś? Szczęk metalu o metal skutecznie zagłuszył całą wypowiedź.

Bo Chelsea nie da, się nie kochać. I wiem, że Mesut też ją pokocha…
*zgrzyt, zgrzyt*

Aż mi się przypomniało ile łez wylałam przez Lukasa. Ile tego wszystkiego się wydarzyło. Ale to przeszłość. On ma narzeczoną i dzidzię, a ja mam Mesuta.
Narzeczoną i dzidzię w jednym.

Zobaczyłam Chelsea, która siedziała w niemieckiej koszulce.
-Skąd masz?- Spytałam.
-Wujcio mi dał- Pochwaliła się.- I patrz, kogo mam nazwisko!- Odwróciła się.
Serce mi załomotało.
Ósemka.
Mesut.
Ozil…
Widać, że też kupiona na targu u Ruskich.

Chelsea siedziała na dywanie i wparowała się w ekran.
-AAAA!- Krzyknęła w pewnym momencie.- Rodowity Hiszpan z kostnicy!- Powiedziała i wskazała na Iniestę.
*zgrzyyyt*

Bramka.
Dla Hiszpanii.
W MORDĘ BY TO!
I KTO STRZELIŁ?!
-AAAAAAAAAAAAA! RODOWITY HISZPAN Z DŻUNGLI Z WŁOSAMI JAK U KROKODYLEJ DUPY!- Wydarła się Chelsea.
*rzuca nóż w kąt i idzie po uzi*

Chelsea usnęła u mnie, więc razem spałyśmy.
Logika to przydatna rzecz, prawda?

-WUJEK SEKSIOR!- Krzyknęła Chelsea (*traktuje ją serią z karabinu*) i podbiegła do Mesuta. Wziął ją na ręce i zaczął z nią rozmawiać.
-Cześć Lukas- Przywitałam się z nim.
Mesut zmienił imię, zbyt wielu NPD-ków mieszka w jego okolicy.

Umówiłam się z Mesutem pod jego lokum, czyli pod hotelem. Mam gdzieś, co ludzie myślą.
To opko mnie tak wytresowało, że zaczęłam szukać seksualnych podtekstów w słowie „lokum”.

-Cześć- Przywitał się.
-Hej- Odpowiedziałam uśmiechnięta.- To gdzie idziemy?
-A gdzie chcesz?
-Mam ochotę na spacer.
-W takim razie chodźmy na spacer.
I poszliśmy.
*brechta się*

Muszę przyznać, że ten pokój zrobił na mnie wrażenie. Nawet nie wiedziałam, że w Anglii takie hotele są.
Może jakiś opis? Bo nie wiem, co rozumieć pod wyrażeniem „takie hotele”.

Zrobił mi herbatę, bo trochę zmarzłam. Siedzieliśmy tak i nic nie mówiliśmy.
A nie, w porządku, kreacja świata przedstawionego to tylko taki wymysł niektórych pokręconych czytelników.

Wstał z łóżka i podszedł do mnie. Odstawił kubek na stolik. Objął mnie rękoma w pasie. A ja czułam jakbym miała paść na zawał zaraz!
*z nadzieją* Taaak...?

Czułam jego gorący oddech. Spojrzał mi głęboko w oczy, stykaliśmy się nosami.
*parsk*

I wreszcie mnie pocałował!
Tym zetkniętym nosem.

Odchyliłam nieznacznie szyję, aby za chwilę móc poczuć tam jego usta. Odpływałam.
*macha białą chusteczką*

A on zdawał sobie z tego sprawę, bo zadawał mi coraz więcej rozkoszy.
”Zadawanie rozkoszy” to jakieś zmyślne tortury?

I nawet nie wiem, kiedy, ale zostałam pozbawiona bluzki.
Na komisariat, szybko!

Wkrótce potem byliśmy w samej bieliźnie. Chwycił mnie za pośladki i zaprowadził w kierunku łóżka, na którym się znalazłam. Był górą.
Dorabiał po godzinach jako atrakcja turystyczna w Alpach.

Wędrował językiem po mojej szyi, dekolcie, tułowiu.
Trzymając w zębach mapę szlaków turystycznych Niemiec Południowych.

Poczułam jego dłoń na plecach. Rozpiął zapięcie mojego stanika, który gdzieś wylądował.
Na Uranie.

Uśmiechnęłam się do niego, ściągając nogami jego bokserki.
Blogaskowa joga, jak miło.

Sam drżącymi rękoma pozbawił mnie ostatniej części garderoby.
Skarpetki.

Spojrzał mi głęboko w oczy, po czym rozchylił mi uda.
-Jesteś pewna?- Spytał.
Czytam trzecią scenę seksu w wykonaniu tej aŁtorki i to pytanie zawsze się pojawia w tym momencie. Może facet jest tak głupi, że uznał poprzednie wygibasy za finezyjną wersję rozbierania się do kąpieli?

Po chwili poczułam go w sobie, wydając z sobie jęk rozkoszy.
A mój słownik wydał sobie z siebie jęk rozpaczy.

Bardzo szybko odnaleźliśmy swój wspólny rytm. 
Opkowi kochankowie wpadają w rezonans niezależnie od częstotliwości własnych.

Przyciągnęłam go bardziej do siebie, a on zwiększał tempo.
I amplitudę.

Oplotłam go nogami w pasie, dla większej rozkoszy.
Brzmi jak porady w Cosmo.

Uśmiechnął się do mnie tylko, po czym poczułam go głębiej w sobie.
Mniej więcej w okolicy trzustki.

Nie uciszał moich jęków. A sama nie próbowałam ich zatamować.
Tamowanie jęków, boru...

Po kilku głębszych i szybszych ruchach opadł na mnie.
*plask*

3 miesiące później.

Co mnie podkusiło, żeby brać w ślub jak będę w 8 miesiącu ciąży? Ale cieszyłam się tym. Bo to właśnie dziś stanę się żoną Lukasa.
Cześć, Moniko, jak ci się podoba posada narratora?

Stałam przed lustrem, już ubrana w suknię i welon, umalowana i uczesana.
A opis ciuszków?

On razem ze swoim świadkiem i z rodzicami już pojechał. 
*patrzy na poprzednie zdanie* Welon...?

Szłam przez Kościół w towarzystwie mojego taty.
Dostojnicy kościelni zastanawiali się, skąd oni się właściwie tam wzięli.

I w końcu stanęłam oko w oko z nim. Łza stoczyła się z mojego policzka.
To smutne, że łza nie doczekała się epitetu.

-Zebraliśmy się tu dziś, aby złączyć tych dwoje świętym węzłem małżeńskim. Właśnie dziś, złożą swoją przysięgę przed Bogiem, w towarzystwie świadków i najbliższych- 
I całej wspólnoty chrześcijan. Czyli jakieś 2,5 miliarda ludzi, a nawet gdybyśmy liczyli samych katolików, to liczba i tak robi wrażenie.

-Ja Lukas biorę sobie ciebie Moniko za żoną
”A konkretniej za jej plecami”.

Nie wiem, dlaczego, ale po kilku tańcach szłam do łazienki, aby zwrócić z siebie jedzenie, jakie zjadłam. 
*zakrywa twarz dłonią* O nie, znowu będę musiała czytać ginekologiczne dyrdymały.

Wesele było znakomite. I wszyscy tak się bawili. Nie obyło się bez zabaw i tej weselnej atmosfery. Najbardziej podobało mi się to jak państwo młodzi kroili swój tort.
To faktycznie zabawa była przednia.

Zdziwiłam się, gdy welon Moniki wylądował u mnie, a muszka Lukasa u Mesuta.
Blogaskofatum.

Siedziałam w kolejce, gdy nadeszła moja kolej. Weszłam z nimi zdenerwowana. Przywitałam się z lekkim uśmiechem z lekarzem i usiadłam na specjalnym fotelu.
*szykuje podręcznik embriologii do ewentualnej obrony*

-Zaraz się wyjaśni czy spodziewa się pani dziecka…- Zaczął i rozsmarował na moim brzuchu specjalny żel do USG. Powróciły do mnie wspomnienia…
Do mnie też...

-Słoneczko, chciałabyś mieć rodzeństwo?
-TAK!- Krzyknęła.
-To podejdź bliżej- Nakazał.
Nie. Podoba. Mi. Się. To.

Córka podeszła do mnie i chwyciła za rękę.
-Tam ktoś jest!- Ucieszyła się i wskazała na poruszającą się plamkę.
*rzuca w aŁtorkę podręcznikiem* Wiedziałam!

-Można ustalić płeć?- Spytałam.
- Nie.
-Tak. To chłopczyk- Powiedział i wskazał na monitor.
Przepraszam pana Stryera, ale nie mam nic cięższego pod ręką.

-Będę miała braciszka!- Chelsea spojrzała na mnie z szerokim uśmiechem.
-Cieszysz się?
-Tak! I to bardzo! Tatuś seksciątko!
*bierze mocny zamach Biochemią*

Siedziałam w salonie i wpatrywałam się w zdjęcie USG. Mojego synka i mojej córki z tego samego okresu.
Porównywała vulvę z fallusem.

Po ciężkim treningu na zgrupowaniu kadry w Niemczech zebraliśmy się w szatni. Od dwóch tygodni oficjalnie byłem graczem Chelsea.
Abramowicz ceni sobie graczy o wysokim potencjale rozpłodowym.

Miałem jedną wiadomość od Victorii, więc natychmiast na nią kliknąłem. I rzuciło mi się zdjęcie, na którym zobaczyłem zarys dziecka.
Pomijając fakt, że statystyczny zjadacz chleba nie odróżni ultrasonograficznego obrazu płodu od chociażby tarczycy.

-Mesut, co się stało?- Usłyszałem głos Bastiana.- Czemu płaczesz?
-Ja…
-Co jest?- Dopadała mnie cała drużyna, oprócz Lukasa, który został u trenera.
Miał mu do przekazania gratulacje od prezesa za wkład w zwiększenie przyrostu naturalnego na Wyspach.
[Ale Abramowicz jest bogaty, na co mu becikowe...?]


Bez słowa pokazałem im zdjęcie na telefonie.
-AAAAAAAAA! TO DZIECKO!- Krzyknęli.
Widać z kilometra.

-Co, się tak wydzieracie?- Do szatni wszedł Lukas. Ścisnęło mnie. Trochę dziwna sytuacja…
-Mesut strzelił najważniejszego gola w swoim życiu- Oznajmił Lahm.
Philippa też przetransferowali do Chelsea? Póki co nie wykazał się szczególną zdolnością do zapładniania, ale może ma potencjał...

-Tego przeciw Ghanie?- Spytał Podolski, a Bastian ryknął śmiechem.
Albo nie. To była po prostu fuzja Chelsea-Bayern.

-Moje gratulacje!- Oznajmił z uśmiechem.- Ale czekaj…Z Vic?
Spuściłem głowę. Naprawdę dziwna sytuacja! On ma z nią córkę, a teraz ja…
Dobra z niej reproduktorka, w dodatku siostra kapitana, więc Roman ma ją pod stałym nadzorem.

-Mesut matole! Dlaczego miałbym być zły? Ja mam z Vic córkę, ale to wydarzyło się 8 lat temu! A teraz ja mam żonę i dziecko a ty będziesz miał z Vic…
”Moda na sukces” to przy tym pikuś.

Oczywiście, gdy dowiedział się o tym John, który złożył mi serdeczne gratulacje dowiedziała się o tym cała drużyna. Wszyscy mi gratulowali i śmiali się, że będą mieć w drużynie dwóch ojców moich dzieci. Naprawdę bardzo śmieszne.
Ja bym powiedziała, że bardzo patologiczne.

Wyczerpana leżałam na sali porodowej. Lekarz cały czas kazał mi przeć. I cały czas to robiłam i z niecierpliwością czekałam na Lukasa. Dzwoniłam do niego i wiem, że mieli dziś wrócić.
*wyobraża sobie prącą matkę z telefonem przy uchu* Mhm...

-Przemy, przemy…Widać główkę- Powiedział lekarz.
Zaczęłam ciężko oddychać.
-AAAAAA!- Wydarłam się i poczułam się pusta w środku. 
Wyparła wszystkie trzewia.

-Zanotować- Lekarz zwrócił się do położnej.- Chłopczyk urodzony w Londynie 11 października o godzinie 9:23. Waga 2700 grama, a wzrost 53 centymetry.- Powiedział.
- System anglosaski jest dla plebsu – dodał, dumnie unosząc głowę.

-Louisie Podolski witamy na świecie- Szepnęliśmy.
Mały wydał z siebie pisk.
W macicy dowiedział się od całkiem sympatycznej kolonii bakterii o jakimś opku...

Mały Podolski miał miesiąc. Lukas nie odstępował go na krok.
Nie zdziwiłabym się, gdyby według tego opka miesięczne dziecko już chodziło.

Był naprawdę uroczy. Ale wszystkie dzieci takie są.
”Och, jakie śliczne maleństwo!”

-Jak tam dzidziuś? Daje popalić?- Usłyszałam Mesuta.
-Dzidzi jeszcze nie daje o sobie znać, matołku- Powiedziałam.
Nie wierzę! Coś zgodne z nauką w tym opku?!

-Idziemy pożerać watę cukrową. Chcesz?- Spytał wyszczerzony.
-Tak!- Krzyknęłam i oblizałam usta.
-Mama! Ty nie lubisz waty…
-Córeczko, w moim stanie jem wszystko, na co mam ochotę. Kiedyś zrozumiesz
Mhm, tylko o braku jakiego mikroelementu informuje apetyt na watę cukrową?

Nasz dzień w wesołym miasteczku dobiegał końca. Jeszcze tylko koło diabelskie. Vic miała obawy, ale przekonałem ją, że nic złego się nie stanie. Nie mogła zrezygnować, bo na samym szczycie chciałem coś zrobić.
Wyrzucić ją z kabiny, na przykład.

Wreszcie nadeszła ta chwila. Byliśmy na samym szczycie, a ja dałem cynk do zatrzymania.
Podoba mi się...

Wziąłem głęboki wdech.- Vic, zostaniesz moją żoną?- Spytałem i wyciągnęłam z kieszeni czerwone pudełko z pierścionkiem zaręczynowym.
...albo i nie.

-Tak, Mesut. Zostanę twoją żoną- Powiedziała, uśmiechając się przez łzy. Włożyłem jej na palec pierścionek, po czym mocno przytuliłem. Chelsea dołączyła do nas. A obserwatorzy zaczęli bić brawo.
Pięściami o otwarte dłonie.

Stałam u boku mężczyzny mojego życia. Właśnie za chwilę mieliśmy złączyć się na wieki, przed Bogiem. 
Którym?

-Ja Mesut biorę sobie, ciebie Victorię za żonę i ślubuję ci miłość, wierność, uczciwość małżeńską, pomoc w zdrowiu i chorobie oraz to, że cię opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci- Powiedział wzruszony.
- Nie przypominam sobie, żebym występował we trzech! - odpowiedział Allah donośnym głosem.

-Proszę świadków o podanie obrączek- Ksiądz zwrócił się do Toni oraz Lukasa.
-Victorio przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Powiedział Mesut, a Jezus pokazał Allahowi język.

5 miesięcy później.

Nadszedł kwiecień, nadchodziła prawdziwa wiosna, a ja promieniałam. Mały był okazem zdrowia, co bardzo pokaźnie okazywał.
. Pewnego dość słonecznego dnia wyszłam na ogród, aby popracować nad kwiatami.
Bo jest to aktywność gorąco polecana kobietom w zaawansowanej ciąży. Podobnie jak przerzucanie węgla.

-Już idę- Powiedziałam. A w chwili, gdy się podniosłam doznałam ogromnego skurczu.- MESUT!- Wydarłam się.
-No, co?
-Wody mi odeszły! RODZĘ!- Krzyknęłam.
Jeden skurcz. JEDEN SKURCZ i wyleciały jej wody płodowe. Biochemia Stryera to stanowczo za mało, będę zmuszona zawiadomić posiłki.

-Jeszcze jeden raz…Główkę już widać- Oznajmił lekarz odbierający poród.
Zaczęłam przeć, a po chwili poczułam się pusta w środku. 
Ja to chyba już analizowałam...


-Chłopczyk, urodzony dnia 11 kwietnia, w Anglii, w Londynie. Wzrost 56 cm, waga 2600 gramów. Proszę zanotować- Lekarz zwrócił się do położnej.
Znowu ten z awersją do anglosaskiego systemu miar.
[Czy tylko mnie te dzieci wydają się ciut anorektyczne?]


Dziś miały się odbyć chrzciny małego, dlatego około godziny trzynastej cała najbliższa rodzina zebrała się w Kościele.
Benedykt XVI zaczął się zastanawiać, jak długo będzie musiał przyjeżdżać na tego typu uroczystości do boChaterki opka.

-W takim razie, Williamie Mesucie Ozil ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen.
- Zyskaliśmy kolejnego – mruknął Jezus do Ducha Świętego, spoglądając przy tym z wyższością na Allaha.

Finał Mistrzostw Świata 2014.
(...)
Szybką kontrę przeprowadzili Holendrzy i to oni zdobyli bramkę, a konkretniej Arjen.
-Wujek, ja cię bardzo, bardzo kocham, ale…- Zaczęła Chelsea.
*rozpacza nad sformułowaniem „wujek Arjen”*

-Nie kończ kochanie- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
-A teraz tatuś pędzi z piłą!- Krzyknął William.
- Wygląda na bardzo zdesperowanego! Zaraz, czy on właśnieaaaargh!

-TAAAAAAAAAAAAAAK!- Ryknęłam razem z Moniką i dziećmi. Toni zatkała sobie uszy.
-A tak o pół tony ciszej?
Ewentualnie pół volta dalej.

-To samo pytanie mogę zadać mojej mamie, jak śpi z tatą- Odezwał się Louis a ja spadłam na ziemię.
*oblicza szybko wiek Louisa w opku*
Nie wiecie przypadkiem, gdzie położyłam miskę?


-GOL! WUJEK BASTIAN STRZELIŁ! 3:0- Wrzasnął William.
Aaa, czyli „wujek Arjen” zdobył po „szybkiej kontrze” swojaka? Chciał w ten sposób pewnie podkreślić swój boiskowy egoizm.

-Mama! A wiesz, że ja razem z tatą wystąpię w reklamie?- Spytał William przy śniadaniu.
-Tak?- Zdziwiłam się.- Jakiej?
-NUTELLI!- Wyszczerzył się szeroko. Ten uśmiech odziedziczył po tacie.
Zwłaszcza wyszczerz.

-Chelsea chce być fotografem- Powiedziałam.
-William piłkarzem…- Odezwał się Mesut.- Ciekawe, kim będzie nasza trzecia pociecha?- Spytał i pogłaskał mój brzuch.
- Nie wiem, ale ciąża i połóg u człowieka trwają stanowczo za długo – odezwał się Abramowicz.

William z Chelsea rzucili się na Johna, Franka i Didiera oraz całą drużynę Chelsea i Bayernu.
John, Frank, Didier i hołota.

Złapałam Mesuta za rękę. Uśmiechnęłam się ciepło, a po chwili wszyscy- dwie drużyny, dzieci, Lukas, Monika oraz ja z mężem tonęliśmy w grupowym uścisku.
Bo w życiu przecież o to chodzi, prawda?
I tą oto nowo odkrytą tajemnicą sensu żywota kończymy analizę.

#34 - Mesut Özil i embriologia alternatywna, cz.1

|
Analizowałam już opka śmieszne w swojej głupocie i tak nudne, że wręcz nieludzko irytujące. Ale to mnie na serio wkurzyło. W ruch poszły ostre narzędzia, broń palna, słowniki i podręczniki ze studiów. Mam nadzieję, że jakoś przez to przebrniecie.

GLORIA VICTIS



KU CHWALE

Opowiadanie ku chwale Chelsea Londyn i Bayern'u Monachium. 
Oraz nadaktywnego apostrofa.

OPIS POSTACI


Viktoria Terry. Urodzona 24 sierpnia 1986 roku w Londynie. Jest młodszą siostrą piłkarza Chelsea. W okresie dzieciństwa rozpoczęła swoją przygodę z tańcem. W wieku szesnastu lat razem z rodziną wyjechała na turniej do Niemiec, gdzie przebywał jej partner. Również w tym czasie musiała zakończyć naukę swojej pasji. 
Ta składnia mnie uwiera.

Dlaczego? Co takiego się do tego przyczyniło? Jaką tajemnicę skrywa ich rodzina? 
Teraz ma dwadzieścia cztery lata.
A drzewo genealogiczne jeszcze nie jest zbyt pokaźne.

Dlaczego jeden mecz w Londynie po raz kolejny odmieni jej życie? Zajmuje się dziennikarstwem sportowym.
Siedzę na koniu.

Chelsea Terry.
Nie ma to jak pomysłowość.

Jest córką Vic oraz Lukasa.
*upewnia się w dalszym spisie bohaterów* A nazwiska po Poldim nie dostała, bo nie ma na imię Kolonia, tak?

Lukas Podolski.(...) Gdy Lukas miał siedemnaście lat oprócz piłki interesował się również tańcem.
*wyciera monitor* Tyle analiz na koncie, a jeszcze się nie nauczyłam, żeby nic nie pić w trakcie.

Podczas pobytu w Monachium poznał swoją obecną dziewczynę Monikę, z którą będzie miał dziecko. Tylko dlaczego finał LM w Londynie na zawsze odmieni jego życie?
*wyciąga czystą kartkę A4* Dobra, to komu jeszcze finał w Londynie odmieni życie?

John Terry. Urodzony 7 grudnia 1980 roku w Londynie. Gracz londyńskiej Chelsea, oraz reprezentacji narodowej na pozycji obrońcy. Jest starszym bratem Victori, który jako jeden z nielicznych zna jej tajemnicę. 
Podsumujmy: tańczyła w parze z Lukasem, ten zrobił jej dziecko i zniknął. Finał LM w Londynie odmieni jej życie. Ma jeszcze jakieś tajemnice?

Ma żoną, oraz bliźniaki, które urodziły się w 2006 roku.
Gram., int.

Bastian Schweinsteiger. Urodzony 1 sierpnia 1984 roku w Kolbermoor. Gra w reprezentacji Niemiec, oraz w klubie Bayern Monachium na pozycji pomocnika. Jest przyjacielem Lukasa i tylko on zna jego tajemnicę- co zaszło po turnieju.
*patrzy na to, co napisała dwa komentarze wyżej* Nie tylko on.

Frank Lampard. (...) Jest najlepszym przyjacielem Johna oraz całej jego rodziny dlatego on też zna pewną tajemnicę.
Osób znających „pewną tajemnicę” naliczyłam trzy (poza mną). Więc albo nie „tylko on”, albo tych tajemnic się namnożyło jak psów.

Ma dwójkę dzieci, które kocha nad życie z dziewczyną, z którą kiedyś był zaręczony.
Dziewczyna też je kocha.

Monika Puchalski. (...) Finałowy mecz LM i jej życie obróci o 180 stopni.
*dopisuje do listy* Ale składnia to jakiś dramat...

AŁtorką jest to samo dziewczę, które pisało opko o Gregorze. To by wiele tłumaczyło.

WARTKA AKCJA


Ja miałam szesnaście, a on siedemnaście lat.
”Oboje mogliśmy schodzić na śniadanie”.

Nie mogłam się opanować. Ja mam tylko szesnaście lat a ten chłopak tak na mnie działa!
A Jennifer miała... Dobra, wiecie, jak to leci dalej.

Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Rzuciłam krótkie proszę. Odwróciłam głową i zobaczyłam jego!
Słownik poprawnej polszczyzny?

Moje serce momentalnie przyspieszyło, a policzki zrobiły się czerwone.
Lada moment miała posiąść zakazaną w opkach wiedzę o języku polskim.

-Victoria…- Szepnął.
Zaszeleścił kartkami.

I w tym momencie całe moje ciało zaczęło szaleć. Podniosłam się z krzesełka i podeszłam do niego. A on bez zastanowienia przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował w usta.
Spisem treści.

Na początku delikatnie, ale z każdą sekundą nasze pocałunki były namiętniejsze.
Chyba jednak niewystarczająco namiętne, skoro boChaterka nie potrafiła stopniować przymiotników.

Bez zastanowienia pozbyłam się jego koszulki, a jego ręce poczułam pod swoją bluzką, którą ściągnął jednym sprawnym ruchem.
Kto nosi słowniki w koszulkach? Przecież to jasne, że się rozerwą.

Podciągnął mnie do siebie, a ja oplotłam jego sylwetkę nogami.
Było jej nieco niewygodnie, ale żądza wiedzy była silniejsza.

Skierował nas na łóżko…Usiadłam na nim okrakiem, a on dobrał się do mojego paska.
Przedstawił trzy definicje tego słowa oraz najważniejsze formy fleksyjne.

Chwilę później moje spodnie leżały daleko od nas. Nie pozostałam mu dłużna.
Też przedstawiła mu definicje paru słów.

Świat zatrzymał się dla mnie w chwili, gdy jego dłonie błądziły po moim rozgrzanym i nagim ciele.
Szukając kogoś, kogo mogłyby zapytać o drogę.

Rozchylił delikatnie moje uda.
-Jesteś pewna?- Spytał.
A ja kiwnęłam zdecydowanie głową. Jestem pewna. Chciałam go tu i teraz…
Chciała posiąść wiedzę polonistów całego świata.

Wszedł we mnie zdecydowanym ruchem a ja wydałam z siebie jęk rozkoszy, który był połączony z delikatnym bólem.
Jęk połączony z bólem – ktoś tu znowu zespolił nerwy, w dodatku oddalone od siebie o cały rdzeń kręgowy.

Dałam mu znak, żeby trochę zwolnił, a on posłuchał.
Taki?

Wykonał kilka szybszych ruchów, żeby potem powrócić do normalnego tempa. Kilka razy jęknęłam, ale szybko mnie uciszył swoimi pocałunkami. Poczułam jak wychodzi ze mnie, a ja jęknęłam przeciągle z zachwytu.
A ja jęknęłam: „boru...!” Dobra, lecimy dalej.

Po tamtej nocy zniknął bez słowa. Bez żadnego wyjaśnienia. Zostawił mnie całkiem samą.
Zaraz, a co z taneczną karierą Poldiego?

Tydzień temu dowiedziałam się, że jestem w ciąży.
*sprawdza datę przy opisie stosunku* Tym razem minęły trzy tygodnie. Boję się pomyśleć, jakie cuda embriologii odsłoni przed nami aŁtorka przy badaniu ginekologicznym.

Próbowałam się do niego dodzwonić ale bezskutecznie. Zmienił numer i wyjechał a ja nie miałam pojęcia gdzie.
Posłuchał rad, jakich udzielałam Gregorowi w poprzedniej analizie!

Styczeń 2003.

Dziś miałam wizytę u ginekologa.
”Dziecko już raczkuje”.

Lekarz kazał mi ułożyć się w fotelu. Zaczął smarować mój brzuch zimną mazią. Spojrzałam na monitor, który znajdował się obok mnie. Momentalnie z moich oczu spłynęły łzy. Szczęścia- bo taka chwila jest wyjątkowa.
Chyba jest jakiś błąd w Matriksie, bo mam deja vu.

-Można już ustalić płeć- Powiedział.
-Taak…?
Też nie jestem tego taka pewna. Ewentualnie pod koniec stycznia...

Ciążę przechodziłam prawidłowo. Nie chciałam myśleć o ojcu dziecka. Postanowiłam, że on nigdy nie dowie się prawdy.
Pewnie. Ta składnia mogłaby go zabić.

Nie raz (a dwa) zastanawiałam się co takiego robi Lukas. Byłam pewna, że zajmuje się piłką bo zawsze o tym marzył
Karmił ją, wyprowadzał na spacery...

4 czerwca 2003.

W tym dniu on świętuje swoją osiemnastkę. A ja jestem w dziewiątym miesiącu.
A ja nadal siedzę na koniu.

Wróciłam do domu ze spaceru i nagle poczułam coś dziwnego. Zrobiło mi się mokro…
*parsk* To chyba to słynne oddawanie moczu do transfuzji.
Ale seriously, od razu wody jej poszły? Żadnych skurczy, nic z tych rzeczy?


-Mamo! Chyba się zaczyna!- Wydarłam się, a rodzicielka momentalnie znalazła się przy mnie. Chwyciła kluczyki od samochodu i torbę, która była przygotowana.
-Jedziemy!- Powiedziała.

W mgnieniu oka znaleźliśmy się w szpitalu.
Nie było mowy o tym, że mama wzięła do torby jakiegoś faceta.

Starałam się nie patrzeć na inne pacjentki, które posyłały mi dziwne spojrzenia.
Też bym dziwnie patrzyła się na kobietę, która rzekomo rodzi, a nie odczuwa skurczy.

Byłam zmęczona, a poród trwał już piątą godzinę.
-Na trzy kochaniutka. Dasz radę…Raz, dwa, trzy!
A ja ponownie zaczęłam przeć…
-Tak! Dalej…Widać już główkę…
-AAAAAAAAAAAAAAA!- Wydarłam się. I w tym samym momencie w pomieszczeniu rozległ się płacz małego dziecka. 
Od główki do ogonka nóżek mamy cały korpus – dziecko po prostu wyskoczyło z tej macicy podczas jednego parcia? Ginekologia w wydaniu tego opka nie przestaje mnie zadziwiać.

-Dziewczynka, urodzona 4 czerwca 2003 roku w Anglii…- Notowała położna.
Taa, ja też jako miejsce urodzenia podaję „Polska”.

Lekarz podał mi małą. Z moich oczu spłynęły łzy wzruszenia. Dlaczego z twarzy była tak podoba się do niego?
Dlaczego ja mam rozwiniętą wyobraźnię?

Wiedziałam, że jest piłkarzem. Dowiedziałam się od brata, który oznajmił, że w maju zmierzy się z jego klubem w finale Ligi Mistrzów.
Serwisy sportowe milczały na ten temat jak zaklęte.
[Kolonia w finale LM?]


Co, jak co, ale wprawę do opieki nad dziećmi to miałam.
Wprawy w interpunkcji natomiast za grosz.

Od dwóch dni powstrzymuje się od wejścia na Internet i wpisania w wyszukiwarkę Lukas Podolski. Coś mnie powstrzymywało.
Z poprzedniego zdania jasno wynika, że to byłaś ty sama, boChaterko.

Nie wyobrażam sobie spotkania go dwudziestego drugiego maja. Może nawet go nie poznam? 
Wielu piłkarzy nosi przecież na koszulkach napis „Lukas Podolski”.

Po raz kolejny zaczęłam się zastanawiać jak wygląda tata mojej córki. Byłam pewna, że jest jeszcze bardziej przystojniejszy…
I że zna się na gramatyce języka polskiego.
[Podol? Zapomnij].


Wparowałam do pokoju i uruchomiłam laptopa.
Od razu wpisałam Lukas Podolski…Na jednej stronie było opisane całe jego życie…
Co by nie robić Wikipedii zbędnej reklamy.

Od razu nacisnęłam na galerię. I szybko tego pożałowałam. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy to kilka zdjęć.
Myślała, że przekieruje ją na stronę galerii handlowej.

A na czwartym moje serce zaczęło bić w przyspieszonym tempie i momentalnie zrobiło mi się słabo. Szli, trzymając się za ręce, a ona wyglądała tak jakby była w czwartym miesiącu ciąży.
BoChaterka robiła doktorat z ginekologii.
[Na uniwersytecie w Koziej Wólce].


Bez zastanowienia wyłączyłam galerię i weszłam na stronę, o której wcześniej wspominałam. 
Podejmując bohaterskie próby, by nie napisać przy tym „Wikipedia”.

‘…Lukas Podolski od bardzo dawna jest związany z Moniką Puchalski, która aktualnie jest w piątym miesiącu ciąży. 
I jak ty, dziewczyno, obroniłaś ten doktorat?

Tymczasem w Monachium.
Czyli nasze kochane przejścia.

Cierpliwie czekaliśmy w kolejce, a kiedy nadeszła nasza kolej nieco zdenerwowany wszedłem za Moniką. Lekarz kazał się jej ułożyć na fotelu a ja usiadłem obok. Zaczął smarować jej widoczny brzuch, po czym kazał nam spojrzeć na monitor, który znajdował się obok.
AŁtorka chyba zrobiła sobie jakiś szablon na opis wizyt u ginekologa.

-Tutaj widzimy jedną rączkę, a tam nóżkę…
...podwójną.

-Słuchaj John…- Zaczął Lampard.
-No słucham przyjacielu- Wyciągnąłem z lodówki dwie butelki wody mineralnej i jedną podałem Frankowi.
-Jak Victoria zniesie widok Lukasa podczas finału?
Czyli co trapi piłkarzy Chelsea przed finałem Ligi Mistrzów.

Ale pójdę na ten cholerny finał z nadzieją, że go nie spotkam!
Mam ci obliczyć prawdopodobieństwo jakiegokolwiek kontaktu z piłkarzem podczas finału LM?
[W opkach? 100%!]


Victoria nie wiedziała, że gdy spała do jej pokoju weszła jej córka i wydrukowała sobie zdjęcie Lukasa...
O kurczę, siedmioletnia fangirl? Tylko czekać, aż zacznie tworzyć fanfiki.

od aŁtorki: A w niedzielę trzymamy kciuki za Chelsea, która będzie walczyła o tytuł Mistrza Anglii ;) Bayern już go zobie zapewnił w tamtą sobotę ;D
W Bundeslidze im nie wychodzi, to zdecydowali się powalczyć o Mistrzostwo Anglii. Średnio dobre rozwiązanie, rozsądniejsze byłyby przenosiny do polskiej ligi.

I tym byłam również zdenerwowana nie wspominając o mojej córce, która wprost szalała na punkcie piłki nożnej. Ciekawe, po kim odziedziczyła geny? Po tatusiu czy po wujku?
Muszę chyba zrezygnować z analizowania opek, bo później zacznę pisać na kołach o dziedziczeniu po wujku...

Może to pytanie pozostawię bez odpowiedzi.
Chyba tak będzie najlepiej. Przede wszystkim dla medycyny.

Aż mi się przypomniało pierwsze pytanie, które padło z jej ust.
-Mamuś, a dlaczego ja mam na imię Chelsea?
Bo mamusia lubi My Scene?

-Mogę zadać ci jedno pytanie, powracając do dalekiej przeszłości?
-Słucham, ale nie obiecuję, że odpowiem.
-Dlaczego nie zostałeś przy tańcu?
Proponuję panu dziennikarzowi wyobrażenie sobie Podolskiego w takim stroju i niezadawanie głupich pytań.

-Lukas tajemnicą też nie jest to, że od przyszłego sezonu będziesz graczem londyńskiej Chelsea…
COOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?!
...OOOOOOOOOOOOOOOOOO...

-Myślisz, że będziesz tam dobrze przyjęty?
-Myślę, że tak, bo gra tam mój kolega z reprezentacji (Ballack? Chyba w karty) i myślę, że dogadam się ze wszystkimi.
Biorąc pod uwagę, że jego angielski nie jest nawet w 1/10 tak dobry, jak polski...

-Dziękuję za rozmowę i życzę powodzenia.
-Dziękuję i nie dziękuję.
Przypomniało mi się, jak kolega przed maturą na życzenia powodzenia odparł: „Nicht danke” :D.

Nawet się nie zorientowałam, że ktoś obok mnie siedzi. Dopiero, gdy poczułam na ramieniu czyjąś dłoń, drgnęłam.
-A to ty, Toni…
Luca?!

-TONI!
-Okej, przepraszam. Lecę do bliźniaków…Może się już obudzili.
-Może najpierw zajrzyj do męża i się nim naciesz póki jeszcze żyje, co?- Podsunęłam.
Gdyby nie fakt, że angielska Wikipedia potwierdza imię żony Terry'ego, to bym się nieźle nastrachała.

Starałam się zachowywać normalnie podczas śniadania. 
”Zeszłam na nie jak gdyby nigdy nic”.

-Mama!- Do kuchni wpadła Chelsea z bliźniakami.
-Tak, kochanie?
-Wujcio przyszedł!- Powiedziała radośnie.
-Który?
-Obydwoje!
Wujciowie-bliźniacy syjamscy, w dodatku przeciwnej płci.

-Jak mam znieść to, że od przyszłego sezonu on będzie przesiadywał w tym domu? Nie mam siły…- Płakałam.
Terry prowadzi wieczorki zapoznawcze z każdym piłkarzem Chelsea?

-Vic, będzie dobrze. A od przyszłego sezonu spotkania nie muszą się odbywać u was…
Czyli jednak.

-Dobrze, że wam się nic nie stało- Podszedłem do niej i przytuliłem. Położyłem dłoń na brzuchu i poczułem pojedyncze kopnięcie.
Dziecko działające na przycisk.

-MAMO!!!!!!! WUJEK!!!!!!!!!!!! CIOCIA!!!!!!!!!!!!- Usłyszałam głos Chelsea.
*próbuje przepędzić zbędne wykrzykniki z ekranu*

-Swoją drogą po twojej córce wcale nie widać, że ma w sobie niemieckie geny- Parsknęła.
-Hahahah…
-Typowa Angielka- Podsumowała
Z deszczu pod rynnę.

Rozpoczęła się druga połowa. I zaraz podwyższyliśmy na 3: 0. Chwilę później Didier zdobył kolejnego gola. Kibice oszaleli z zachwytu. Byliśmy pewni, że Mistrzostwa Anglii nikt nam nie wydrze. Nawet Manchester…
Po prostu byliśmy najlepsi, ale to jeszcze nie koniec. Usłyszałam ogłuszający ryk. Mamy kolejną bramkę! 
Chelsea pokonująca Manchester (niezależnie który) 5:0 – już ta wydumana ginekologia powinna mi sugerować, że to opko z gatunku science-fiction.

-6: 0!- Wrzasnęła Toni.
*sprawdza, czy w strojach Chelsea nie gra Barcelona*

-7: 0!
-To poczekaj jeszcze chwilę…
-8:0! KONIEC MECZU!
*po wnikliwych obserwacjach stwierdza z przekonaniem, że nawet Barca by tak nie potrafiła*

MAMY MISTRZA ANGLII, MAMY MISTRZA ANGLII! 
O nie! Biedny Bayern się zapłacze.

Po chwili ponownie spojrzałem na ekran telewizora. Najbliższa rodzina piłkarzy zaczęła się schodzić na murawę.
Zorganizowali sobie mały reunion na stadionie.

-Lukas…?- Wyszeptałam.
-No tak! Twój wymarzony partner…
Ach, ten Poldi, zawsze taki skromny.

Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Rozwalił mnie swoim tekstem.
Riposty Lukasa są niebezpieczniejsze niż broń atomowa.

-Victoria…Wiem, że to jest dla ciebie trudne. On sobie nie zdaje sprawy, że ma córkę. Myślę, że powinnaś powiedzieć mu to podczas finału…
Tak, to rada Johna Terry'ego. Nie, nie można potraktować tego jak podkładanie świni Bayernowi tuż przed finałem LM.

15 maja Chelsea zmierzyła się w walce o Puchar Anglii. Jedyną bramkę, która dała zwycięstwo Niebieskim zdobył Didier.
Jak to? Żadnego dwucyfrowego wyniku?

-Victoria…Czy ty wiesz, że po finale u nas w domu ma być impreza? I wszyscy na niej będą?
Ciekawa jestem, czy John wynajmuje też swój dom jako salę weselną.

Byliśmy już gotowi do wyjścia. Ja z Toni miałam na sobie koszulki w niebieskich barwach, natomiast dzieci jak to dzieci.
W pieluchach? Śpioszkach?

Zauważyłam jakąś kartkę w kieszeni spodni mojej córki.
-Kochanie, co to za kartka?
-Moja osobista karteczka!-
Niektórzy mieli swój kochany kocyś, więc osobiste karteczki mnie nie dziwią.

Usiedliśmy na specjalnych miejscach, które załatwił nam John. Specjalne dla rodzin…
Z tego wynika, że Chelsea to najbardziej prorodzinny klub na świecie.

Przywitałyśmy się ze wszystkimi. Obok rzędu rodzin z Chelsea były z Bayern.
Niemiecka język twarda język, nie znać deklinacja.

Nerwowo się rozglądnęłam a mój wzrok padł na blondynkę, z widocznym brzuchem.
Jak widać, zna opkową modę na bluzki odsłaniające pępek.

Coś ukuło mnie w sercu…
Komórka mięśniowa ze specjalizacją kowala.

Teraz przy piłce był Franck, a tuż obok niego znalazł się Lukas. Jednak zaraz z drugiej storny pojawił się John, a Lampard sprytnie wykiwał Podolskiego i podał piłkę mojemu bratu
Ominęłam fragment, w którym Ribery podaje Podolskiemu. A nie, to aŁtorka.

MAMY GOL!
A w języku polskim mamy odmianę przez przypadki.

Natychmiast Bayern przejął inicjatywę, a Bastian płynnym podaniem podał piłkę Lukasowi, który okazji nie zmarnował. Było 1:1. Kibice Chelsea wydali okrzyk rozpaczy natomiast z Bayernu krzyknęli z zachwytu.
Okrzyk zachwytu niósł się z samej Bawarii.

-Jeszcze niech wujek Didier stseli!- Powiedział mój siostrzeniec. Zaśmiałam się.
Gdybym trzymała w rękach ołówek, to na widok tej okropnej stylizacji złamałabym go wpół.

Jednak wujek Didier go posłuchał.
Mimo tego, o co prosił siostrze... nie, zaraz!

Było już 3:1 a do końca zostało 10 minut…
Chyba już nic nie mogło nam zaszkodzić, prawda?
Spokojnie, to nie ManU z 1999 roku.

-WYGRALIŚMY!!!!!!!!!!- Wrzasnęłam i uwiesiłam się Toni na szyi.
A nagromadzone wykrzykniki pociągnęły je obie w dół.

Kibice rozpoczęli wielkie świętowanie, zawodnicy cieszyli się jak małe dzieci, natomiast drużyna Bayernu siedziała na murawie ze spuszczonymi głowami.
Tego pana i tak nie przebiją.

Chelsea wraz z kuzynostwem wypadła na murawę do Johna. 
Irytuje mnie imię tego bachora. Zaczęłam się przez chwilę zastanawiać, czy Chelsea może być spokrewniona z Arsenalem.

Balanga na dobre rozpoczęła się u nas w domu. Nie schodziłam na dół, tylko siedziałam na górze.
Czekała grzecznie na porę śniadaniową.

Siedziałam u siebie w pokoju i myślałam o wszystkim.
Od architektury w starożytnym Rzymie po rasy krów mlecznych.

-Mama! Zejdźmy na dół…
-Kochanie, nie rozumiesz…Ja nie chcę tam schodzić i prosiłabym cię abyś ty też została…
”Widzisz, słońce, występ w opku pociąga za sobą pewne konsekwencje”.

-Zeszłaś…- Usłyszałam głos Toni.
-Gdzie jest Chelsea?- Spytałam.
-A ona schodziła?
Schodzenie jako osnowa dla całej akcji.

Nagle muzyka ucichła.
-Coś się popsuło! Zaraz będzie po wszystkim!- Wrzasnął Frank.
-TATUŚ!!!!!!!!!!!!!!!!!-
*zatyka uszy* Moje bębenki!

-TATA!- Do jego boku podbiegła i przytuliła się Chelsea.
Zmarłam.
*mrug mrug* Czy widzicie to samo, co ja?
HURRAAA!!!


Spojrzałam na niego i na córkę przytuloną do jego boku. Spojrzałam na brata, który dodawał mi otuchy swoim spojrzeniem. Spojrzałam na Monikę i…zemdlałam.
Zemdlałam + przestałam okazywać jakiekolwiek funkcje życiowe = zmarłam.

-Ale, dlaczego nie chcesz być moim tatą?- Spojrzałem w jej smutne oczy, z których spłynęły pojedyncze łzy. I wtedy mnie zamurowało. Z twarzy tak bardzo przypominała mnie w dzieciństwie.
Lukas też ronił pojedyncze, samotne łzy?

Miała tak samo smutne oczy i taką samą minę. 
Droga aŁtorko.
Spójrz na to dziecię...

...i pokaż mi „smutne oczy i taką samą minę”.


-Ile masz lat?
-Siedem…Ale w czerwcu zacznę osiem…
Czyli skończy siedem. Czyli się postarza.

-W czerwcu?
-Tak! Dokładnie 4 czerwca.
-4 czerwca? To tak samo jak ja…
-Tatuś!- Przytuliła się do mnie.
Z tego wynika, że moim ojcem powinien być Tomasz Iwan.

Jednak nadal nie mogłem w to wszystko uwierzyć. Muszę porozmawiać z Vic! 
To będzie wyjątkowo jednostronna rozmowa.

Leżałam na łóżku i ciężko oddychałam.
*rozgląda się z wściekłością* Który ma sprawność nekromanty? Przyznać się!

Doskonale pamiętam poród. Wiem, że wtedy cały czas o tobie myślałam. 
Skoro nie miała skurczów, to pewnie nie miała też bóli i mogła sobie marzyć o niebieskich migdałach...

Oglądając powtórkę wywiadu z tobą dowiedziałam się, że będziesz grał w Chelsea. I od tego czasu mój idealnie zbudowany świat przestał istnieć.
AŁtorka pomyliła się w swoich proroctwach jedynie o parę przecznic.

od aŁtorki: O grze Anglików się nie będę wypowiadać, bo mnie rozczarowywują...
Że robią co?
[Odczarowują na czynniki pierwsze].


-Vic! Mimo tego, że wtedy miałaś tylko szesnaście lat uwielbiałem z tobą rozmawiać…
I schodzić na śniadanie...

Kątem oka odszukałem Monikę, która nie miała za ciekawej miny. Podszedłem do niej.
-To prawda?- Spytała.
-Tak. Chelsea jest moją córką.
-I…jak chcesz z tym żyć?
Niektórzy postulują legalną aborcję do osiemnastego roku życia. Płodu.

-A dla mnie to był szok. Dowiedziałem się, że mam córkę, ale Vic dodała mi odwagi żebym zrobił coś, co miałem zrobić po meczu.
-Niby, co?- Szepnęła.
- Poćwiczyć trochę sztukę stawiania przecinka – odparł Lukas. - To dość przydatna cecha, jeśli chcesz się precyzyjnie wyrażać.

-To- Mówiąc to, wyciągnąłem z kieszeni małe czerwone pudełko i ukląkłem przed nią.
-Lukas…- Wyszeptała.
-Wyjdziesz za mnie?- Wsunąłem na jej palec pierścionek zaręczynowy. KLIK
Adres zdjęcia zawiera w sobie słowo „bazarek”. Lukas kupił pierścionek zaręczynowy na rynku u Ruskich.

-Coś ty zrobiła?!- Do mojego pokoju wpadła Toni.
-A, co miałam zrobić?
-Poradziłaś mu, żeby się oświadczył!
-A, co w tym złego?
- Trzeba mu było doradzić szybki kurs interpunkcji!

-Nie wierzę w to, co mówisz. Nawet nie walczysz?
-Nie ma, o co Toni!
*odkłada podręcznik interpunkcji na półkę* Faktycznie, nie ma.

Od tego wydarzenia minęły dwa tygodnie. Nadal mamy piękny i słoneczny maj, ale Lukas z Moniką przyspieszyli swoją przeprowadzkę i tu w Anglii, w Londynie zamieszkają za jakieś 3 dni.
Czyli finał LM był rozgrywany maksymalnie w połowie maja. Dość szybko, biorąc pod uwagę, że jeszcze nie zakończyły się wtedy rozgrywki ligowe.

-Lukas?- Usłyszałem głos Bastiana. On i niektórzy moi koledzy z klubu i z kadry przelecieli do Anglii, aby świętować moje urodziny. Moje i mojej córki. Swoją drogą skubana wiedziała, kiedy ma się urodzić.
Miała to wgrane w ustawieniach fabrycznych.

-A…Bastian, co chciałeś?
-A nic…żyj sobie zdrowo i wesoło.
-Dzięki- Wyszczerzyłem się.
- Ok, to ja wracam do Monachium, papatki!

-Ta sytuacja jest dziwna nie sądzisz?
-?
-No, ty, Vic, wasza córka, Monika i wasz synek.
-Masz rację, ale już się z tym pogodziłem.
-Ta wiadomość tobą wstrząsnęła.
Bastian jako mistrz psychoanalizy.

-A, kim by nie wstrząsała?
Wstrząsa nim regularnie.

-Ja tam nie szaleję po konkursach z partnerką. Ja się Sarah trzymam.
A kim jest Sarah, jeśli nie jego partnerką?

-I wychodzi ci to na dobre…Właśnie, moglibyście się o dzidzi postarać.
-Taaa! Najlepiej o dziewczynkę dla twojego synka.
-Pomyślałem o tym samym.
W piłkarskim świecie, niczym w starych rodach szlacheckich, dzieci maja ustawione związki już z góry.

Około godziny czwartej zaczęli zbierać się goście. Przyjaciółki Chelsea, nasi rodzice, którzy dowiedzieli się, że Lukas poznał prawdę.
Zaraz, czyli rodzice Podola wiedzieli, że ten ma córkę? I nie powiedzieli mu o tym przez siedem lat, bo chcieli się pobawić w ukrytą kamerę?

Mój tata chciał mu coś zrobić, ale skutecznie powstrzymaliśmy go z bratem.
- To ja mu zaraz... Puśćcie mnie, puśćcie mnie do niego! Weź, trzymaj mnie.
- Dobra.
- Puszczaj! Puśćcie mnie, puśćcie!
- Dobra.
- Ty chyba nie kapujesz, o co tutaj chodzi.


-Cześć Vic- Usłyszałam.
-O cześć Monika- Uśmiechnęłam się.
Oh, hi Mark!

-A gdzie solenizantka?
Według Wikipedii 4 czerwca imieniny obchodzą: Braturad, Dacjan, Franciszek, Gostmił, Karol, Karp, Kwiryn, Kwiryna,Metrofan, Niepełka, Optat, Pacyfik, Saturnina i Skarbisław. Ni w ząb żadne ani pod Lukasa, ani pod Chelsea nie podchodzi.

-No tak, trzeba poczekać na wszystkich. Swoją drogą, że też urodziła się tego samego dnia, co Lukas…
*spogląda na listę* Kwiryna czy Saturnina?

Byłam w pokoju i oglądałam zdjęcia mojej małej. A teraz zaczyna ósmy rok swojego życia. Jak ten czas leci… (...)
-To nasza mała Chelsea?- Spytał biorąc ramkę ze ZDJĘCIEM.
-Tak, Lukas…- Odpowiedziałam.
-Vic, wiem, że wtedy stchórzyłem. Gdybym nie wyjechał.
*szuka dalszej części zdania*

-Vic, przepraszam.
-Za, co?
Za, to.
[Że maltretuje zasady języka polskiego].


-Za to wszystko, co narobiłem. Najpierw wyjechałem bez słowa i nie wiedziałem, że zaszłaś w ciążę. A teraz wracam do twojego poukładanego świata.
Słyszałam, że Cristiano ma doświadczenie w układaniu chaotycznego życia.

-Vic, proszę cię nie płacz- Otarł kciukami moje mokre policzki. 
Oby tym razem nie zaczęły tańczyć.

Przymknęłam na chwilę powieki. Był tak blisko mnie. Tak jak wtedy…
Oprzytomniałam i otworzyłam oczy. I to był mój błąd. Poczułam delikatny pocałunek na swoich ustach.
Gdyby ich nie otworzyła, to by się nie pocałowali czy może by tego nie poczuła?

-Czas na życzenie księżniczko- Powiedziałam do córki. Lukas stał obok mnie. Dziwnie się czułam. I wydawało mi się, że ktoś na mnie patrzy.
Chelsea spojrzała na tort z ośmioma świeczkami.
Naprawdę, nie pytajcie mnie, ile to dziecko ma w końcu lat.

Po chwili pojawił się drugi tort, z dwudziestoma pięcioma świeczkami. Podolski spojrzał na naszą córką i pomyślał życzenie. 
”Żebym wreszcie opanował język polski w stopniu komunikatywnym”.

-Cześć…- Podszedł do mnie jakiś chłopak. Chyba nie z Bayernu…
Poznała to po sposobie, w jaki wypowiedział „cześć”? Nie wiedziałam, że Bawarczycy aż tak mocno zaciągają gwarą.

-Jestem kolegą Lukasa z reprezentacji.
-Tak myślałam- Uśmiechnęłam się.
Odwzajemniłam.
-Jestem Mesut Ozil- Przedstawił się i podał mi dłoń.
Chińska podróba Özila.

Życzenie Chelsea powoli zaczynało się spełniać.
Och, zażyczyła sobie, by jej matka znalazła prawdziwą miłość! Jakie to słodkie!
[Niestety, los postawił na drodze boChaterki podrobionego Özila i zamiast miłości trafiła ją Tró Loff!]


od aŁtorki: Koniec Mistrzostw Świata i co ja teraz będę oglądać?
Rzucę tak pierwszym przykładem z brzegu: słowniki?

od aŁtorki: Płakałam i nie mogłam się uspokoić jak Niemcy przegrali w półfinale półfinale Hiszpanią
Kurczę, muszą być naprawdę słabi, skoro odlecieli w półfinale półfinału.

Od aŁtorki:
płakałam ze smutku, gdy Holandia przegrała z Hiszpanią. Bo moim zdaniem Hiszpania na finał, a nawet na półfinał nie zasłużyła.
Ech... Ujmę to tak: daleko mi do kibicowania Hiszpanii, ale trzeba być albo ślepym, albo wyjątkowo im nieprzychylnym, żeby uważać, że ta drużyna nie zasługuje na swoje trofea.

i dalej: Niemcy na tym Mundial grali naprawdę piękną piłkę, zdobyli najwięcej bramek i udowodnili, że drużyna to drużyna i nie musi mieć w składzie wielkich gwiazd, żeby coś osiągnąć.
Niemcy nie mają wielkich gwiazd, są drużyną niszową i mało kto o nich słyszał.
[Hipsterzy].

Wracamy do opka:

Od dłuższego czasu rozmawiałam z Mesutem.
Starali się pobić rekord Guinessa.

Jednak, gdy tak z nim rozmawiałam czułam, że jestem obserwowana.
Był to Maciej Dowbor i paru gości z kamerami.

Mój towarzysz oznajmił, że musi skorzystać z łazienki a ja wtedy delikatnie odwróciłam głowę.
Ażeby móc z nim rozmawiać mimo to.

Lukas wpatrywał się we mnie jakoś dziwnie. Nawet z tej odległości mogłam odczytać coś z jego oczu.
Przepis na szarlotkę.

A patrzyły na mnie z jakimś bólem? Nie! Przecież to niemożliwe…?
Właśnie. Od kiedy bóle patrzą?

-Vic możemy porozmawiać?- Nim się obejrzałam siedział obok.
Lukas chciał sam pobić rekord.

-Co ty wyprawisz?- Usłyszałam.
-Słucham? Co to za pytanie?- Byłam zdziwiona.
-Rozmawiasz sobie w najlepsze z Mesutem na przyjęciu urodzinowym swojej córki!
I to jeszcze przed ludźmi z Polsatu!

-Lukas, o co ci chodzi do cholery? Ty masz swoje życie, masz narzeczoną! Pozwól i mi je ułożyć, okej?
”Daj mi pograć tobą w Simsy”.

-Wierzę! Ale nie mogę się powstrzymać!
-Z, czym się nie możesz powstrzymać?- Spytałam.
Zgaduję: z wciskaniem przecinków, gdzie się da?

-Z tym- Mówiąc to zbliżył się bardziej i pocałował.
*macha ręką* A no tak, zapomniałabym.

Swoimi ustami doprowadzał mnie do kompletnego szaleństwa, całował mnie tak delikatnie, aby później pogłębić się bardziej…
Brzmi to tak, jakby Lukas wiercił w ustach partnerki studnię głębinową.

Chwilę później jego usta lekko muskały moją szyję, a ręce gładziły plecy. Do czego on dążył do cholery?!
Pewnie chce cię poprosić o spisanie pracy domowej.

Całuje się ze mną, wiedząc, że na dole…A zresztą nieważne! 
*z przerażeniem* Co takiego na dole?!

Zarzuciłam mu ręce na szyję, przyciągając go bardziej do siebie. Świat przestał dla nas istnieć, liczyliśmy się tylko my…
I studnie.

Poczułam jego dłonie pod koszulą, a chwilę później czułam, że zaczął odpinać jej guziki. Opadła bezwładnie na podłogę…
To opko jest tak durne, że koszule opadają.

Mogłam też to przerwać, ale nie mogłam.
Jak nie mogę, to przez nogę.

Podciągnął mnie tak, że oplotłam jego sylwetkę nogami. 
Nie tak dosłownie!

-Lukas, nie do cholery!- Oprzytomniałam i zrzuciłam go z siebie. Oddychaliśmy głęboko nie mogąc uwierzyć, że sprawy zaszył aż tak daleko…
Aż nici zabrakło.

Nie mogłam się uspokoić. Zniknął z tego pokoju jakieś dwadzieścia minut temu, a ja dalej nie schodziłam na dół. 
To się nazywa brak dośniadaniowej siły przyciągania.

-Tak?- Spytałam drżącym głosem.
-Vic, to ja Mesut. Mogę?- Odezwał się po drugiej stronie.
...lustra.

-Vic, co się stało?- Podszedł do mnie i przytulił. Wtuliłam się bardziej w niego i po prostu płakałam. Nie mówił nic, tylko czekał, aż przestanę. Delikatnie głaskał mnie po włosach. Byłam mu wdzięczna, że teraz nie zadanie pytań.
Bo nie zamierzała mu odpowiadanie.

-Przepraszam cię- Szepnęłam.
-Nie masz, za co…Płacz pomaga…
”Kiedyś w końcu pobiję ten rekord”.

-Dziękuję, że tu przyszedłeś i pozwoliłeś mi się wypłakać w ramię. Chyba ci koszulkę zmoczyłam.
-Żeby takie problemy istniały na świecie…
Mesut w krainie czarów musi się mierzyć z prawdziwymi problemami, na przykład z dziwnymi ludźmi w nakryciach głowy i obsesją na punkcie herbatki...

Mam pytanie…
-Słucham?
-Dlaczego też Lukas ma tutaj imprezę i nas zaprosił? 
- Widzisz, mój brat uważa, że wynajem domu jako sali na imprezy to świetny sposób na zarobek.

-Lukas to tata mojej córki.
-COOO?- Nie krył zdumienia.
Ach, zdumienia. Już myślałam, że się rypnął we wzorze na resztę karboksylową.

Kiwnął głową, a ja zaczęłam mu wszystko opowiadać. Słuchał uważnie, nie przerywając mi. Klika razy zmieniła mu się mimika twarzy.
Zmieniające się mimiki – kolejny nieodłączny element opek.

Bełchatowskie zagłębie naukowe, cz.2

|
W ostatnim odcinku:
W Bełchatowie przeprowadzane są eksperymenty genetyczne, które wskutek nieszczęśliwego wypadku wychodzą na jaw. Dziś natomiast będziemy wypełniać PIT, pojawią się także – nareszcie – siatkarze.


Chociaż w zasadzie strojem się komponowałam, byłam ubrana na czarno, tylko czegoś żółtego mi brakowało..
To w końcu koncert Metalliki czy Borussii Dortmund?

Po kilkunastu minutach wszystko stało się jasne. Spojrzałam na nasze bilety, kurwa miałyśmy je na koncert, więc nie wiem jakim cudem nas wpuścili, ale mniejsza. Westchnęłam i obserwowałam jak nasz współlokator idealnie atakuje.
A już się zaczynałam martwić, czy w tym opku znajdzie się miejsce na jakikolwiek sport.

-To siatkarze, teraz wiem czemu mają te swoje śmieszne dwa metry
Siatkarze zawsze noszą przy sobie zabawną dwumetrową miarkę.

Ale Nadia, dlaczego my o tym nie wiedziałyśmy? No dlaczego? Ja ich osobiście zapytam! 
Każdy przyzwoity siatkarz powinien rozgłaszać miejsce swojego zatrudnienia jak dobrą nowinę.

Jedno racjonalne wytłumaczenie przyszło mi do głowy: Że oprócz Adama Małysza, nie kojarzę żadnego innego sportowca. No może po za Davidem Beckhamem.
Pech chciał, że obaj siedzą na emeryturze.

Zmrużyłam oczy, a on aż się cofnął. Wcale mu się nie dziwie, miałam ostry makijaż
Nie można całe życie spędzać na przygotowywaniu delikatnego makijażu, prawda?

a worki pod oczami od niewyspania, nadawały mi wygląd cudownego zombie.
Od jedzenia mózgów mądrości nie przybywa...

Siedzące obok mnie, pseudo dziennikarki zaczęły dziko piszczeć .. 
Piszczące dziennikarki... *facepalm*

Wyszłam z hali i zauważyłam jak moja przyjaciółka siedzi na murku i kopie kamienie
Dawid zastanawiał się, dlaczego pozwolił na sobie usiąść.
[No co? W końcu opko o siatkarzach!]


Moja kompanka pewnym krokiem ruszyła do pokoju Lorda Z. otworzyła szufladę z bielizną i z  jej spodu wyciągnęła najrozmaitsze słodycze.
Słodycze ze spodu bielizny... Nie wnikam.

To samo uczyniła w pokojach pozostałych lokatorów.
Najbardziej się ucieszyła na widok bieliźnianych słodyczy Smauga.

Mówiłam wam, że po słodkim jestem pijana? Otóż tak działają na mnie słodycze
Daria jest jak drożdże – oddycha beztlenowo i spożyta glukoza magazynuje się jako alkohol etylowy.

Wstałam, wygładziłam swoją czarną mini i wyszłam im naprzeciw. Ich miny były arcy ciekawe. Bartman skulił się za plecami Uszatka, jednak nic już nie było w stanie uchronić go, przed moją zemsta.
Przypominam, że ich jedyną winą było niepodzielenie się wykonywanym zawodem z sąsiadkami. No ale w Polsce każdy musi wiedzieć o każdym wszystko.

-Kogo my tu mamy? – Zaczęłam spokojnie i zaczęłam wyliczać, spoglądając na wspomnianych siatkarzy. – Kubiak, Kurek i Bartman. 
*rozgląda się* A gdzie pozostali lokatorzy? Trochę ich tam było...

Panowie siatkarze od siedmiu boleści, którym się wydaje że jak są tacy sławni, to wszystko im wolno.
Myślą, że im wolno zatajać zawód przed Marysiami – nie ujdzie im to na sucho!

Następne słowa były wypowiedziane dużo wyższym tonem.
Nawdychała się helu.

Powiedziawszy to, odłożyłam z hukiem torebkę i usiadłam z impetem na kanapie, czekając na wytłumaczenie Piotra. Ja to do niego jak do człowieka, pozwalam mu mieszkać ze sobą pod jednym dachem, a on co?
A on zawodowo gra w siatkówkę! Menda jedna!

Tak wściekłej Darii to ja dawno nie widziałam. Myślałam, że ich na miejscu zabije, a ta po ostrzeżeniu opuściła ich mieszkanie. Przypuszczam, że nie zrobiła by tak, gdyby nie miała przygotowanego planu w razie jak by co. Wielbiłam jej umiejętność przewidywania.
”Wielbiłam” to najlepsze określenie, jakie można dopasować pod Mary Sue.

Podałam jej szklankę z wódka i przycupnęłam obok niej. Alkohol zawsze koił jej nerwy.
Ach, te drożdże, ciągle im mało.

Posłałam mu mordercze spojrzenie, a ten padł na kolana i zaczął błagać o wybaczenie. Wciąż pozostaje zagadką to, dlaczego zawsze ludzie przed nami padają na posadzkę.
Inaczej aŁtoreczki by ich odstrzeliły.

-Plan wygląda tak. Piotrek, musisz się zerwać z… Środowego treningu wcześniej. Zbierzesz po mieście kilka hot fanek twoich kolegów.
*skacze z radości* Złe Puste Barbie!

Wpadłam w trans i dopóki zemsta nie dobiegnie końca, dopóty sąsiedzi spod 65 nie zaznają spokoju. Choćbym miała ich na końcu świata szukać.
Naukowcy po raz kolejny redagowali prośbę do ministra o przeniesienie ich na Antarktydę.

Wróciłam do salonu i z blaskiem w oczach słuchałam wywodu Darii. Gdy skończyła zapaliła mi się żółta lampka w głowie.
Czyli co Marysie mają zamiast mózgów.

No bo Kurek ma te swoje odstające uszy. No to zamówmy mu striptizerkę, która poda mu nauszniki i smoczek. O i różowy nocniczek .
Sooo diabolic.

Nadia namówiła Piotrka żeby zrobili sobie pedicure
Nowakowski i pedicure, Matko Borska...

Sprawdzając wszystko jeszcze raz. Dużo ryzykowałam.
Ze strachu zapomniała, jak się tworzy zdania złożone.

No i moi przyjaciele, siedzący w kartonie, nie mogli za długo czekać, dlatego musiało to się odbyć dzisiaj w nocy.
Daria przyjaźniła się z paroma osiedlowymi żulami.

Malowałam sobie z Pitem pazurki, kiedy zauważyłam coś niepokojącego.
”Mianowicie, Piotr nierówno rozsmarował lakier na swoim małym palcu”.

-Ej, Ty masz grzybice. Musisz sobie ten taki kremik załatwić. – Powiedziałam. Piotruś zrobił smutną minkę.
Zmartwił go fakt, że zaatakowało go kilka rodzajów grzybicy.

Przytuliłam go i wyrwałam mu telefon. Przeczytałam i z wrażenia musiałam usiąść. Co za suka zrywa przez telefon?
Na wykładzie mówili, że to charakterystyczne dla buldożek.

Po chwili dostałam sms’a: „Siurak zaprasza córkę szatana, na spacer po blokowych korytarzach.”
I spotkanie z przyjaciółmi-menelami.

Kurek wręczył mi różyczkę i zaprowadził do windy, byśmy nasza wędrówkę zaczęli od pierwszego piętra.
Zamieszkanego przez sympatycznego żula recenzującego filmy.

Rozmawialiśmy o wszystkim i niczym.
*wzrusz* Moje ukochane aŁtorkowe zdanie.

-Nigdzie więcej nie idę, bo mi nogi do dupy wejdą .- Bartek popatrzył na mnie i wziął mnie na ręce. Myślałam, że pojedziemy windą, jednak Uszaty zniósł mnie pod same drzwi mego mieszkania.
Bartosz czuł pewien niedosyt ze względu na brak scen szpitalnych.

Podziękowałam za miły wieczór i obróciłam się na pięcie. Poczułam jego dłonie na brzuchu, a po chwili wpił się w moje usta.  Całował tak namiętnie i jednocześnie delikatnie...
Hej, Bartosz, szybki z ciebie Tró Loff!

Całkowicie poddałam się tej pieszczocie, by po chwili oderwać się od niego i z łomoczącym sercem wydukać:
- Pora na ciebie…
Przemówił przez nią duch wieszczki Sybilli.

Wyszłam z pokoju, czując się jak Lara Croft, z tą różnicą, że ja nie szukałam artefaktów, a słodkiej zemsty... (...)Ubrana na wzór, mojej dzisiejszej mentorki, Lary ruszyłam cicho ku pokojowi Bartmana. 
Zastanawiam się, czy wszystkie studentki mają tak rozbudowaną i zróżnicowaną garderobę i czy ja jako jedyna od tej średniej odstaję.

Pod pachą, spoczywało pudełko z moimi pomocnikami.
Kochanie, zmniejszyłam menela?

Już miałam zacząć swoje dzieło, nie bacząc na to jak słodko wygląda mój wróg number łon podczas snu
Za jaką liczbę można uznać łono?

Nie dane mi było jednak nic odpowiedzieć, gdyż znalazłam się na jego łóżku, a konkretnie na nim samym, a po chwili poczułam jak jego wargi miażdżą moje usta.
Bartman miażdżyć!

Z reguły, kłamanie przychodzi mi gładko, tym razem jednak, było mi za dobrze, żeby mówić że jest inaczej, a że żadna ze mnie dziewica to usiadłam na nim okrakiem i... I się zaczęło.
Blogaskowa norma.

Nasze ubrania, a właściwie moje i jego bokserki, zostały rozrzucone po całym pokoju.
*myśli* Od kiedy Lara Croft nosi bokserki?

Czułam jego usta wszędzie i to dosłownie
Taak, zmiażdż ją!

Kiedy chwyciłam jego przyrodzenie, zrozumiałam co takiego widziały w nim te wszystkie napalone nastolatki
Nosił swoje przyrodzenie na zewnątrz?
[Lubił żyć w zgodzie z naturą].


Obudziłam się i spojrzałam na jego telefon, było po 4. Szybko, acz cicho zarzuciłam na siebie swoje ubrania i tak jak to planowałam początkowo, wypindrzyłam jego twarz, a pod kołdrę wpuściłam mu trzy jaszczurki. 
*dopisuje jaszczurki do niezbędnika studenta* A co z żulami?

Szłam z głową w chmurach, gdy poczułam że ląduje na tyłku , wściekła krzyknęłam: 
-Patrz jak chodzisz idioto! - Po czym podniosłam głowę do góry i moja wymieniona wyżej część ciała wrosła w podłoże. 
- Też się cieszę, że cię widzę- Powiedział Bartek i podał mi dłoń.
Odhaczam wam zderzenie z Tró Loffem, ale ono powinno być przed pocałunkami!

Zdałam sobie sprawę iż nie będę mogła oglądać u nas transmisji ze zjazdu satanistów, gdyż nie mamy odpowiedniego kanału. 
Telewizja Nie Przemijam?

Otworzył mi Lord Z, który wpił się w moje wargi jeszcze na korytarzu.
Może oni chcą wyssać z nich krew, że się tak ciągle wpijają?

Usłyszałam dźwięk sms i poderwałam się jak głupia, mając nadzieję, że to Kurek. Jak się okazało był to owy [ała, ała, ała] samiec wymieniony wyżej, który musiał pilnie ze mną porozmawiać
Kurek wygryzł koguta z posady samca kury.

Zastanawiałam  się o co mu biega jednak zaraz wsadziłam na nogi kalosze i już byłam na umówionym miejscu. Tak między Bogiem a prawdą, kto umawia się koło kontenerów ze śmieciami…?
Kloszardzi!

Nadia opuściła mieszkanie z hukiem. I to dosłownie, zaraz też zza ściany dobiegł mnie odgłos muzyki. Znaczyło to tyle, że jeśli się jej przeszkodzi, pozbędzie się zapewne jakiejś kończyny.
Nadia nie kontrolowała cięć żyletką.

Doszłam do wniosku,  że nie będę się mieszać po czym wstałam i ruszyłam do pita.
Zbliżał się kwiecień i formularz domagał się, by go wypełnić.

-Przez Ciebie.. – Tu wskazałam na siedzącego na kanapie Zbyszka. – Przegapiłam wypowiedź mojego guru! Mojego mistrza!
Nie chcę obrażać Stephenie Meyer, ale...

Nadia ewakuowała się do pita a ja stanęłam w miejscu tak, że Zbysław na mnie wpadł. Odwróciłam się. Miałam wrażenie że pod siłą mojego spojrzenia się kurczy. 
Daria ma pomniejszarkę w oczach. To by tłumaczyło żuli pod pachą.

Gdy się ocknęłam leżałam w pokoju pogrążonym w mroku, a wszędzie paliły się świeczki.
*z nadzieją* Kaplica cmentarna?

Lekko podniosłam wzrok i ujrzałam Zibiego odprawiającego modły do moich dłoni.
Boniek został zaproszony jako honorowy gość na pogrzebie Nadii.

Powoli podniosłam się z łóżka i zaczęłam bredzić. – Gdzie ja jestem? Dlaczego tu jest tak dużo dinozaurów ? 
Pani doktor anatomii z niezręcznym uśmiechem schowała młodego welociraptora za plecy.

Ja napięcie odwróciłam się
A ja natężenie usiadłam na kanapie.

Moja twarz nabrała nijakiego wyrazu, a pit pogroził mi palcem. 
Nieubłaganie zbliżał się termin składania zeznań podatkowych.

-No właśnie. – Dodał wspierając się pod boki. Wyglądał.. Seksownie? O kurwa mać! O czym na ja myślę?! 
Ewidentnie doch o pierdołach.

-A więc, droga Nadio, co miał na myśli per Siurak?
Mertesacker zmienił nazwisko, ale nikt w urzędzie nie wytłumaczył mu, że na Euro w Polsce może wzbudzić sensację.

Pit  siedział jak na tureckim kazaniu i wciąż klepał w klawisze na klawiaturze swojego telefonu dziko się przy tym uśmiechając. 
Wysyłał SMS-y do biura rachunkowego.

W sumie nie dziwiło mnie to wcale, jednak przecież nie mogła mi zabronić być z kim kolwiek tylko dla tego , że to jej wróg. 
W końcu sama umawiała się z Atomówkami.

Wybiegłam z mieszkania i poleciałam do Kurka. Gdy weszłam do salonu zobaczyłam, że te wstrętne świnie każą mu odpowiadać na jakieś chore pytania. 
O dochody i składki.

Kurek do rzeczy, proszę Cię. – Nie możemy być razem, bo dają nam tylko 8 % na vivię, a ta dziewczyna ma na imię Kasia, i ja ją kocham.  
*szuka słownika aŁtoreczkowo-polskiego* Jak to, nie ma?!

Żartujesz prawda? – Nie, czemu miał bym żartować? Z Tobą się świetnie bawiłem, ale nic więcej. To takie bez znaczenia było, rozumiesz?    Nie przejmuj się, będziemy przyjaciółmi. – Popatrzyłam na Uszatego jak na Idiotę
Jak na Myszkina. Z tych Myszkinów.

Podniosłam się i zaczęłam iść w stronę mieszkania, a On tam siedział i wrzucał kamyki do fontanny.
Bóg ma różne ciekawe hobby.

Zanosząc się płaczem zapakowałam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do walizki i na kawałku kartki napisałam Darii , że wrócę niebawem. Wyciągnęłam z szuflady nadal ważny bilet do Hiszpanii i ruszyłam w stronę lotniska
”Szłam 50 km, aż dotarłam na Lublinek”.
[Chyba, że ją łaskowskie F-16 zabiorą. Oby do Afganistanu].


-Tego nie powiedziałam, ale nie możemy być razem i już. Jesteś moim wrogiem namber łon i tyle.
Kurek to wróg namber macica.

-Co z tego?! Zakupy mnie uspokajają! – Wydarłam się, a biedny Pit poczłapał za mną do Biedronki.
Zastanawiając się, w którym momencie aŁtorka zamieniła go w pantoflarza.

Weszłam do pokoju Nadii, znalazłam jednak tylko kartkę, rzuciłam się do jej szuflady. 
-PIOTREK! Jedziemy na lotnisko! 
Idźcie pieszo, będzie prędzej!

-Ty wiesz jakie to wyrzeczenie?! – Nawrzeszczałam na biednego Piotrka, nadal wyrzucając z siebie słowa z prędkością światła
Dźwięk trochę przyspieszył od mojej ostatniej lekcji fizyki.

Wpatrując się w kółko na patyku, uświadomiłam sobie, że wcale nie muszę jechać do Hiszpanii. Zabrałam swoją walizkę i obrałam kierunek na Kędzierzyn.
*zastanawia się, w którym roku toczy się akcja, skoro możliwe są loty Bełchatów-Kędzierzyn*

Teraz należało tylko powiadomić Kubę o moim przybyciu. 
Biedny Fidel, teraz już na pewno na zawał zejdzie.
[Bełchatów przejął od Frankfurtu tytuł największego węzła lotniczego Europy].


{perspektywa Piotra} 
ROTFL.

Już miałem wracać do budynku, kiedy jak F16 wyleciała z niego Daria.
*z dumą* To nasi, nasi, nasi!

Płakała. DACIE WIARĘ?! Ona płakała!
Piotrze, niejedno opko mam na karku. Widziałam już całkiem sporo samotnych łez.

-Samolot… - Wydukała brunetka. 
-Ale co samolot? – Zapytałem jak dupa. 
-Rozbity. 
-A… Spoko. Który? 
-Nadii!! 
F-16 sterował kamikadze.

W końcu ruszyliśmy spod lotniska, w długą podróż do Bełchatowa. 
Ach, czyli jednak Łask Lublinek?

3 godzinną podróż umilałam sobie słuchając szatańskiej muzyki, która w pełni oddawała to co teraz czułam.
Na przykład takiej?

Podbiegłam do jarosza i wyściskałam go jak własnego pluszowego misia.
Mięsożercy musieli obejść się smakiem.

Do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum, po czym natychmiast go odepchnęłam,.
Marysiowa moc odpiera zapachy.
[I stawia przecinek przed kropką].


Zauważyłam że moje myśli jadą po złym torze. Piotrek spoglądał na mnie spokojnie. 
-Wyglądasz jakbyś myślała. 
Piotr wyczuł, że coś tu jest nie tak.

Ja nawet tego gnoma ogrodowego zaakceptowałam! – Tu wskazałam na Pita. 
Są ludzie, którzy trzymają formularze PIT w roli krasnala ogrodowego?

Widziałam jak szczęka mojej przyjaciółki błąka się po podłodze. 
Poszła po rozum do głowy i postanowiła uciec z opka.

Gdy zamilkłam podszedł do mnie pit i z mega uśmiechem wręczył mi Kinder niespodziankę.
Stwierdził, że może taka infantylna próba przekupstwa zmusi boChaterkę do wypełnienia tych paru rubryczek.

Wybuchnęłam niepohamowanym śmiechem , a zaraz po tym wszyscy jak w sekcie zajadaliśmy się czekoladą.
Sekciarze jedzą czekoladę na każdym ze swoich spotkań.

Ledwo usiedliśmy przy kuchennym stole, a do pomieszczenia wparowała Daria w jednej ręce z czerwoną teczką na, której widniał napis „Zemsta, nie krwawa.” 
Czymkolwiek jest krwawa.
[Może Krwawa Mary? *roztacza wizję zakrwawionej Mary Sue*].


Nawet mój kot obawiał się Darii, kiedy jej mózg osiągał apogeum.
Jej mózg orbitował wokół Ziemi razem z Księżycem.

Woda ściakała mi po włosach, na środku łazienki stał nagi Michał Kubiak. Tak zastał nas Cichy Pit. I wiecie co? Zaczął piszczeć jak nastolatka i zemdlał. Tak, zemdlał.
Dobra, to kto go zaniesie do szpitala?

Wstałam jak nowo narodzona. Nieznali mnie od tej strony, że moja głowa nalezała do tych lepszych, które nie odczuwały kaca.
Ciekawe spojrzenie na kategorię „lepszych”.

Na środku stał goły Misiek, pod prysznicem, dzięki Bogu w piżamie  przerażona Daria a na kafelkach jak długi leżał wyłożony pit
Który zaczął rozklejać wszędzie swoje formularze, by ktoś wreszcie zwrócił na niego uwagę.

Otowrzyłam a moim oczom ukazała się Klaudia. Nasza Klaudai.
Nie wiem, kim jest Klaudai, ale mam nadzieję, że przeszła podstawowe szkolenie w zakresie RKO.

Zakryłam sobie usta ręką a z łazienki wyłoniła się Daria ciągnąca za sobą pita, któremu z głowy ciekła krew.
*zdezorientowana* Gdzie kawałek papieru ma głowę?

Klaudia: 

Taksówkarz dowiózł mnie na osiedle Słoneczne. No co? Tatuś zabrał mi kluczyki, bo stwierdził, że uwodzę mu ponad pół Skry.
Co trzy Mary Sue, to nie dwie...

Udałam się w kierunku wejścia. Pojdę schodami! A tak dla ruchu. Nie będę gorsza od moich krasnali.
Klaudia podbiła Morię i wzięła krasnoludy jako niewolników? Łączę się w bólu.

Nadia wpadła do łazienki, jednak szybko z niej wyszła, wywabił ją dzwonek do drzwi. Ja w międzyczasie zaczęłam wyciagć Piotrka z łazienki. 
Czyli to samo wydarzenie z punktu widzenia trzech osób. Ziew.

Traciłam powoli mą anielską cierpliwość, a ta nadal miała minę jak bym tłumaczyła jej co najmniej rozpad izotopów pierwiastków.
Daj spokój, ledwo opanowała tabliczkę mnożenia.

Patrzyłam to na Nadie to na Darie. 
Jeżu, one się mnożą?

Z tymi krasnalami nigdy nie ma spokoju. Ciągle siedzą u mnie w gabinecie, bądź siedzę z nimi na hali i wysłuchuję problemów.
Ciągle narzekają, że złoto im się nie sprzedaje.

Tego rzuciła dziewczyna, a tego synek się wstydzi, a ten jest smutny, bo sznurówki kolegom się nie podobają. Nic dodać nic ująć. Tylko iść się powiesić.
To czekam.

Już to widzę jak Piotruś leje się z Darią. Nie powinnam być taka wredna ale 20 do 1 że wygra Daria.
Ja się nie założę, przewiduję tak samo.

Słowa padały z moich ust z prędkością światła, o ile nawet nie większą.
Neutrina się chowają.

W tym momencie do mieszkania wpadli siatkarze. W tym Kurek z wiertarką. Moje spojrzenie powinno go spopielić.
Bazyliszek mode: on.

od aŁtorki: WITAM DANIELA! Jedynego faceta który czyta nasze opowiadanie i który pilnuje nas na fejsbuku xD
R.I.P. Daniel.

Od aŁtorki:
 Tak mamy nową współautorkę, mam nadzieję, że wam się spodoba. 
Bo powtarzanie tych samych wydarzeń z punktu widzenia dwóch osób było zbyt mało męczące dla czytelników i koniecznie trzeba było dodać trzecią.

od kolejnej aŁtorki: Kocham was, naszych sitkarzy i życze Miśkowi powrotu do zdrowia .
*rozmyśla, kim mogą być sitkarze*

i dalej: A żeby wam nie zanudzać, i nie prawić  żadnych cherezji prosze o łaskawe potraktowanie tego rozdziału.
Moja droga, ty tu nie tylko prawisz CHerezje, ale przede wszystkim pleciesz głÓpoty.

Zastanawiam się co było bardziej komiczne, Bartosz w Ścianie, czy Jarosz, wpatrujący się w całą lodówkę Monte z dzikimi ognikami w oczach. 
Kurek postanowił zagrać w sequelu „The Wall”.

Jako, że jedna z nielicznych miałam na sobie normalny strój to jest spodnie i koszulkę, powlokłam się by otworzyć wrota do piekieł. Jaki był mój szok, kiedy w drzwiach ujrzałam księdza. 
Chwilę temu były wakacje, a już mamy kolędę?

Nie wiem co było bardziej straszne: Kurek w ścianie czy Kuba poszukujący Monte. 
Zaczyna mnie to wkurzać.

-Co? - zapytał.
-Gówno. - odparłam zirytowana – Jeden zero. Gramy dalej?
Ach, te gimnazjalne odzywki...

-Piotruś ja wychodzę. - zwróciłam się słodko do Pita.
-Dlaczego? - nie chciał , abym wychodziła. 
-Magneto ma umówioną sesję. - skłamałam.
Eee... ten pokemon?

Miałam teraz zero prywatności, bo z salonu oglądały sobie mój pokój mamuty.
I zastanawiały, w którym momencie ewolucji coś poszło nie tak.

Moja czarna skórzana spódniczka i jaskrawo-czerwona bluzka z napisem: „ I love my father Satan”, mówiły chyba same za siebie, bo gość się przeżegnał.
Na pewno poraził go ten kicz mhrooock.

-Więc czegóż to sługa boży od nas oczekuje?  - Zapytałam spokojnie, tym samym sprawiając iż Nadia popadła w jeszcze większe osłupienie. Cóż, to nic. Ja i tak księdza pomęczę. A jeśli nie.. Zawsze mogę mu kościół na różowo przemalować. Nie takie rzeczy się robiło.
Cóż ta nasza boChaterka mogła nawyczyniać?... Podłożyć nauczycielowi pierdzącą poduszkę?

Głos zabrała Daria , a to zburzyło resztkę mojego  spokoju wewnętrznego. Zrozumiem wszystko, ale traktowania księdza jak podmiotu nie przeżyje. 
Jako prawdziwie mhroooczna córa Belzebuba powinna go traktować jeszcze bardziej przedmiotowo.

Zwłaszcza, że Bóg jest moim ojcem. Nie będzie szatan pluł mi w twarz.
Ni dzieci nam szatanił!

–Mogę wiedzieć, co księdza do nas sprowadza? 
Dzieciątko drogie, przyszedłem po ofiarę na kościół .
- Episkopat stwierdził, że cała ta szopka z kolędą jest bez sensu, bo ludzie i tak wiedzą, jaki mamy cel.

Kiedy to wróciłam zobaczyłam Darię wyciągającą kwiaty z Kosza i zmierzającą z nimi do Kapłana.
Przeniosła je na pulpit.

Siedziałam w pokoju opieprzając się Danio.
Pręgowanym.

Tak czy inaczej wzięłam swoje cztery litery z łóżka.
”I zaczęłam grać w Scrabble”.

Musiałam zanieść je do mojego Opelka , a potem jechać na halę. Szampon ma jakieś problemy rodzinne i chce się pożalić.
Coś mu się ostatnio familia nie sprzedaje.

Dojechanie do hali zajęło mi 30 minut.
Jako że Bełchatów jest metropolią. Lud tam ciągnie, bo chcą zobaczyć trzy Mary Sue w jednym miejscu.

Weszłam do hali. Na środku siedział zapłakany Szampon. 
Dookoła było mnóstwo piany.

Cholera jasna myślałam, że po księdzu nic mnie już nie zaskoczy, a tu co ? Wlazły ryczy jak bóbr.
I ciągle powtarza, że skutecznie zwalcza łupież.

-Paula mnie zdradza! - wykrzyczał i znów przykleił się do mnie. 
”Z odżywką Garniera do włosów farbowanych!”

od aŁtorki: Napisałabym coś jeszcze, ale dopiero wróciłam od dentysty i mnie boli. Nie lubię dentystów. Oni nie lubią mnie.
Analizatorzy również.

Zakrzyknęłam i wyjęłam spod łóżka swoją walizkę. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy, z lodówki zabrałam do małej torby zapas monte i spojrzałam na osłupiałego Bartmana i Nadię.
-Zawsze wiedziałam, że nikt z was mnie nie rozumie.
*wzdycha* No i mamy emo.

Roztrzęsiona chodziłam z kąta w kąt, a za mną łapa w łapę szedł bobik. 
A fasola szparagowa?

. Chwyciłam go w ręce, zarzuciłam na siebie płaszcz i ruszyłam na spacer. Spacerowaliśmy sobie w dwójkę uliczkami Bełchatowa, a obcy ludzie gratulowali mi przyjaciela.
Kwiiik!

-No bo w bravo girl napisali, że jak dziewczyna pokłóci się z przyjaciółką, to trzeba być dla niej dobrym bo może zabić. A my musimy żyć, bo Zibi powiedział, że jak on umrze to jego fanki popełnią zbrojowe samobójstwo. 
Przyodzieją latem zbroje i padną z odwodnienia.
[Boniek ma fanki? Chyba powyżej 50. roku życia].


Ale nie myśl, że my myślimy tylko o sobie, no bo, jak Zibi umrze, to umrze Bobik, a jak Bobik umrze, to wszyscy umrą. 
Bez przesady, może i jest smaczny, ale podstawy wyżywienia ludzkiej populacji na pewno nie stanowi.

Odebrało mi mowę, a po pokoju rozniósł się plask. To Pit dał znak, że żyje.
I że 30 kwietnia nadchodzi wielkimi krokami.

Klaudia:
Wolnym krokiem zmierzałam do mieszkania 666. Modliłam się w duchu aby wielkoludy zakleiły ścianę.
Podbijając Morię wzięła w niewolę także paru olbrzymów.

Poszłam do pokoju gdzie Nadia siedziała na kanapie i wcinała lody. Usiadłam obok niej. Widząc moją nie tęgą minę podała mi łyżeczkę.
Ażeby nieco przybrała na wadze.

Jedno co mnie dziwiło to to, że Darii nie było. Nie pytała jednak, bo stwierdziłam, że nie wróci, póki skrzaty ogrodowe nie naprawią jej ściany w pokoju.
Skrzaty domowe wersja demonstracyjna.

-Tak do Ciebie mówię wstrętny mamucie o nazwisku Jarosz.
Tak jakby pozostałe mamuty były drapieżne...

-Ja? Co ja chcę? Zostawił mnie samą z pustą lodówką, wiedząc że bladego pojęcia nie mam gdzie jest sklep!
Kędzierzyn to dziura zabita dechami, do najbliższego sklepu trzeba drylować 7 kilometrów przez las. Nie to co Bełchatów.

Telefon wyłączyłam i do 22 błądziłam po Kędzierzynie. 
W poszukiwaniu choć śladów cywilizacji.

-Przeprosiny akcepted!
Inglish is eazy.

Po czym wyminęłam go i ruszyła do salonu, a tam… Moja szczęka wpadła pod stół. 
Po raz kolejny usiłowała czmychnąć z blogaska.

Znowu się pokłóciliśmy, ale tym razem Jarosz nie poddał się tak jak poprzednio. Skończyło się na tym, że spał w nogach łóżka. 
Jak na wiernego psa pantoflarza przystało.

15. Wielka impreza
A już myślałam, że opko nie będzie wystarczająco wypaśne.

Dziś był 8 dzień odkąd córka szatana nas opuściła. I wiecie co.
”Dobrze nam z tym”.

. Porwałam kluczyki i postanowiłam sprowadzić ją do domu.
*zieeew*

Szlak mnie trafiał kiedy uświadomiłam sobie co oni najlepszego zrobili.
”Wybrali szlak czerwony zamiast niebieskiego i się pogubiliśmy!”

.Szampon niesamowicie mnie wkurwiał delikatnie mówiąc, więc kazałam mu się wynieść.
Od tego momentu do mycia włosów używała jedynie wywarów z ziół – bratania się z naturą ciąg dalszy.

Wyciągnęłam z szafy pierwszy lepszy ciuszek,a była to krótka, czarna sukienka z rozcięciami w rękawach i głębokim dekoltem. Poszłam się przebrać i wymalować. Włosy zaplotłam w niedbały warkocz. 
Dość lapidarny ten opis, ale niech im będzie.

Zajęło mi to pół godziny.
Łał, myślałam, że przygotowania do imprezy zajmują boChaterkom pół dnia.

Tak minęło nam kilka ładnych dni. Chodziłam sobie z Rudym na tereningi i znalazłam nowych znajomych
ZAKSA trenuje w terenie.

Zrobiła frytasy i zasiadłam przed telewizorem, ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Jedno spojrzenie i Kuba poszedł otworzyć.
Kuba, daj głos!

Zaczęliśmy się w końcu dogadywać.
Czyt.: zaczął jej usługiwać.

Wróciłam do Bełchatowa. Wiedziałam że połączyli nam mieszkania
I my się dziwimy, że polska nauka tak kuleje na tle światowej.

-WRÓCIAŁAM! - Zakomunikowałam. 
- WSAPANIALE! - odparła Tuśka.

Nie dane było mi się dowiedzieć, bo z kuchni wysypała się masa dwumetrowych potworów. Zrobiłam duże oczy. Zauważyłam nawet nietoperza!
Polscy naukowcy pracują ile sił niezależnie od warunków.

-E.. Wszystkich siatkarzy z Polski tu mamy?
I paru innych gości też *wskazuje znacząco na Smauga*

Po tych słowach, niski ( jak na te mamucie wypierdki ) człowieczek, wyszedł na czoło ekspedycji. Spojrzeliśmy sobie w oczy i niczym dwa lwy, szykujące się do walki, krążyliśmy po pokoju, a każdy przyglądał się nam uważnie.
Mufasa!

Śmiechy przerwał głośny dzwonek do drzwi. Otworzyłam wrota do piekieł a w nich ukazał się w całej okazałości mundurowy.
Cierpliwość naukowców też ma swoje granice.

Jednak wszyscy mieli to gdzieś, bo Ignaczak zarządził konkurs Karaoke. 
*zrozpaczona patrzy w niebo*

Do akcji wkroczyła Daria . Pociągnęła mnie za rękę i chwilę później byłyśmy na scenie. (...) Wszyscy zaczęli skandować nasze imiona by zachęcić nas do śpiewania bodajże „Dziunia”. 
Czyli z tym Monopolem aż tak bardzo się nie pomyliłam.

Podzieliłam się z nim moim mikrofonem i zaczęliśmy sobie podśpiewywać. Bartman był niechętny temu więc dostał ode mnie i od Nadii mocną sójkę. 
O bardzo dobrym materiale genetycznym.

-BOBIK! - Dziki krzyk Kubiaka, uciszył wszystkich. Pies spojrzał na niego, a ten z dzikim rykiem poleciał do łazienki. Pies za nim. 
Transfer genów z roślin strączkowych na ssaki: Polacy kroczą po Nobla.

Nie mogłam wyjść z podziwu. Daria bez wątpienia była gwiazdą tej imprezy.
Królową balu. Dziwi mnie tylko to, że skoro mamy trzy Marysie w jednym pomieszczeniu, nie doszło do żadnej bójki o ten zaszczytny tytuł. Widocznie gdy grupują się w stada, zawsze jedna musi dominować.

Zaległa cisza, a ten niebezpiecznie zbliżając się do mnie, zadał dosyć idiotyczne pytanie.
-Dlaczego Daria się świeci?
Jest Mary Sue, w dodatku Mary Sue alfa! Przy niej Słońce ledwie skrzy!

-Po to są gały , żeby się patrzały. - moje oczy zrobił się jak ping-pongi.
A wena jest King-Konga.

W tym samym monecie jednak, oczy Zbysia zrobiły się wielkie jak piłeczki do golfa.
Bartman jest wielkim fanem dzieł Moneta.

-BARTMAN! Zrób coś dla muzyki i przestań wyć! - Wydarłam się
Na łaskę wobec literatury chyba nie mamy co liczyć...

Wtedy weszła Klaudia, a ja wycofałam się do salonu, bo właściciel małej pchły Bobika zaczynał znowu śpiewać. 
Fuzje genetyczne idą pełną parą.

Drzazga z Palmą ( Możdżonkiem – tłum. Autorka ) i Osą ( Bąkiewiczem – tłum. Autorka ) grali w bierki. 
Moje błagania zostały wysłuchane i tworzy nam się powoli słownik aŁtoreczkowo-polski.

Udałam się do pokoju w poszukiwaniu kogoś godnego rozmowy. Jednak nikogo takiego nie było.
Dwie Marysie w pobliżu i nie ma nikogo? Rozumiem, one po prostu nie uznają marysuistyczności koleżanek i prowadzą wewnętrzną rywalizację!

Otworzyłam drzwi i już miałam coś powiedzieć, ale mnie wmurowało. Moja przyjaciółka całowała mojego chłopaka!
To tak a propos wewnętrznej rywalizacji.

Wzięłam torebkę i z pardonem opuściłam mieszkanie.
Przepraszała po drodze każdą możliwą osobę.

od aŁtorek: Lilith: Moja część mi się podoba! Daria ma łeb do ksywek!
I do tłumaczeń na linii aŁtorki – ludzie rozumni.

Pożegnałam się z Niteczką, który obiecał mnie jeszcze odwiedzić. Miałam smutną minę, bo przecież nic nie zrobiłam. 
Odwiedziny Ignaczaka to istna kara za grzechy.

Patrzyłam na Pita, który raz po raz szeptał : Nie wróci. Nie wróci. Szlak mnie trafił więc podałam mu telefon.
Piotr usiłował uruchomić aplikację GPS, by odnaleźć zaginiony szlak.

Włączyłam najcięższy metal jaki miałam w kolekcji swoich płyt i zapadłam się w fotelu.
Wsłuchując się w rytmy fransu.

Ktoś wyłączył mi wierzę i zapytał.
”A jak wygląda twoja wiara?”

-Klaudia posłuchaj... - usłyszałam w słuchawce głos Nowakowskiego. Rozłączyłam się natychmiast. Rzuciłam telefon na siedzenie obok i znów zaczęłam zalewać się łzami.
Mary Sue w zalewie łzowej.

Zbyszek walczył z garami, a my postanowiliśmy zagrać w pokera na prawdę i wyzwanie.
Kareta – prawda, ful – wyzwanie, itd.

Klaudia dzwoniła. Pogodziła się z Pitem . Wisisz mi dwie stówy. Przegrałaś zakład.
Ja już się o takie rzeczy nawet nie zakładam...

3 miechy później…
Kowalską metodą w Bełchatowie odmierza się czas przy pomocy miecha.

Cieszę się swoimi dwoma, nowo nabytymi stówkami, kiedy mój telefon zaczyna grać marsza pogrzebowego. No co? Fajny dzwonek to podstawa!
Gdyby tylko Chopin o tym wiedział...

-Jak ci smutno to proponuję dmuchaną, podobno Michał ma pod łóżkiem... - Wzruszam ramionami i się rozłączam.
Każdy powinien mieć podręczny miech w domu, żeby móc regulować zegarki.

3 miesiączki później:
Czyli jakieś 63-105 dni później, jeśli wierzyć Wikipedii.

Pipen [Peregryn Tók?] właśnie dusi Klaudię, która właśnie mu przyjebała za to, że może zaszkodzić ich dzieciom... No właśnie! Będzie dzidzi! I to nie jedno bo trzy!
Merysujskie trojaczki – łączę się w bólu z Bełchatowem.

Pit mówi że ma trójrórkę.
A nawet trzystŻał.

-W szatni! - Kątem oka widzę te dziwnie chodzące brwi Uszatego.
Miały dość ciągłego latania po niebie i wybrały przyziemną drogę poruszania.

Okej, właśnie spierdalam przed mamutem, wielkości m2.
Przed mamucim niemowlęciem.

Nadia:

Do moich uszu dotarł sens słów z Klaudii.
Musiała trzykrotnie przeczytać przepis na szarlotkę, by go w końcu zrozumieć.

Wpadłam w furię a krew w moich żyłach zawrzała jak woda na herbatę
Denaturacja białek zachodzi w temperaturze ok. 45 stopni – czyżbyśmy się pozbyli Marysi?

. W pierwszej sekundzie nie wiedziałam co jest grane, lecz gdy odzyskałam świadomość sprałam go po kufie. 
”I dosiadłam w kłębie”.

Jesień 
22.10.2011 r.

Od trzech godzin w naszym mieszaniu panuje istny Sajgon.
Chiński cesarz chciał o sobie przypomnieć.

Żeby zabobonom było zadość, pożyczam przyjaciółce złoty naszyjnik po babce, który idealnie pasuje do jej sukni. Obraca się wokół własnej osi a na twarzy pojawia się uśmiech. 
Uśmiechnięty, wirujący naszyjnik!

Podaje jej kwiaty i każe się nie ruszać.
I do tego naszyjnik-dżentelmen.

Jarosz wciąż wyraża ból wers na strój Darii
*bez sił opada na podłogę ściskając w ręku słownik* Matko Ortografio, miej mnie w swej opiece.

Ubrałam się w swój strój, co do którego wszyscy zgodnie twierdzili, że wyglądam tak jak powinnam. Jedynie Jakub miał jakieś wątpliwości, ale kto by się nim przejmował? 
Jakub i jego bolesny wers kończy naszą przeprawę przez to opowiadanie.