Sezon na leszcza albo szatan z polskiej kadry, cz. 5

|

Było źle, a będzie jeszcze gorzej, bardziej męsko, absurdalnie i przy okazji tak jakby romantycznie. Zaczniemy od mojego straszliwie długiego wywodu dotyczącego okropnego fuckupu w fabule opka, a potem to już poleci z górki: mecze towarzyskie o najwyższą stawkę, czyli honor, porachunki prawdziwych mężczyzn z wąsami na klacie i dużo obrazków trafnie ilustrujących to, z czym przyszło nam się zmierzyć. Miłej lektury!

Migel

PS. Bym zapomniał! Odcinek poświęcamy Ewie, naszej wiernej czytelniczce, która niedawno obchodziła swoje 18. urodziny. Przyjmij od nas spóźniony prezent i jeszcze raz życzymy wiele dobrego! :)



Motto kolejnego rozdziału:
„Gdy zabłądzisz, wtedy spójrz, a znajdziesz mnie
O każdej porze
Gdy upadniesz, pomogę Ci wstać, będę czekać
O każdej porze…”
Już wolałam to w oryginalnej wersji.
Tylko ogarnij się wreszcie ze swym życiem!
O Borze, Borze…


Zegar na stoliku wyświetlał na czerwono trzecią w nocy, deszcz za oknami, miarowo uderzał w żelazny parapet a wiatr kołysał gołymi jeszcze gałęziami.
O szóstej rano gałęzie się ubierały.
I lekkimi przecinkami, przesuwając je w niewłaściwe miejsca.


Nina wrzuciła do walizki ostatnią sztukę odzieży, po czym zamknęła ją i zasunęła zamek. Przed domem rozległ się klakson czekającej już czarnej,londyńskiej taksówki (łot de… Była bardziej czarna czy bardziej londyńska?). Dziewczyna jeszcze raz ogarnęła wzrokiem małe mieszkanko przy Harley Street 7, gdzie przyszło jej mieszkać przez dziewięć miesięcy, po tym jak wróciła do Warszawy z Truskolasów.
Łał. Mało kto spodziewał się tak szybkiej i mało wytłumaczalnej zmiany miejsca akcji. Być może Nina, która nie wypełniła swojej misji i zawiodła tatę oraz cały Związek, została wysłana karnie na Wyspy, by tam szukać prawdziwej pracy?
Sekunda, bo nie ogarnęłam - to ta Harley Street była w Wawie?


Przepłakawszy kilka dni, za namową Anki postanowiła zawiesić tymczasowo pracę w PZPNie i wrócić do Londynu, w którym spędziła większą część życia.
Ciekawe, jak zawiesza się tymczasowo jakąkolwiek pracę? Bo przecież nie chodzi o urlop na żądanie, inaczej byłoby tak napisane. Odpowiednik urlopu dziekańskiego? Czy trzeba przynieść usprawiedliwienie od rodziców?
Właściwie to ona u rodzica pracuje, więc może nie musi?


Ojciec nie zrozumiał przyczyn jej wyjazdu, tylko Anka, Lewy i po części wtajemniczony Wasyl, byli w stanie zrozumieć jej motywację. PZPN odtrąbił zwycięstwo, Kuba wrócił do reprezentacji przejmując opaskę kapitana.
Wymyślna ta taktyka - wychodzi na to, że rolą psychologa nie była pomoc w powrocie do zdrowia, tylko tak ostre działanie na nerwy, że pacjent sam z braku laku musiał wyzdrowieć.
[Btw, ten ananas wygląda prawie jak Ty, Migel].
Też jest ładny i soczysty w środku?


Borussia również przyjęła go z otwartymi ramionami. Jurgen Klopp wydał dla swojego okrętu wojennego SMS „KUBY” przyjęcie, na którym stawili się wszyscy pracownicy, piłkarze i trenerzy klubu.
Błaszczykowski motywowany chęcią pokazania na co go stać, zaczął sezon 2013/2014 od mocnego wejścia, nikt nie pamiętał już o tym jak kontuzja wykluczyła go z gry na niemalże rok.
Zaraz, zaraz, STOP.
Okej, możemy się pośmiać z różnych wpadek aŁtorek dotyczących postaci, fabuły, języka, struktury opowiadania, po prostu śmiesznostek wynikających z przerostu ambicji tworzącej nad jej faktycznymi możliwościami. Ale czasami trzeba powstrzymać się od zabiegów czysto komediowych i skupić się na dydaktyce. Dlaczego akurat w tym miejscu? Przecież nie jest to scena tak gorsząca jak Novotny-gwałciciel. Tak, ale powyższe kilka zdań zupełnie wytrąciło mnie z równowagi z nieco innej przyczyny.
Do tej pory historia opowiadana w tym opku była, jak była, ale w jej najważniejszym wątku, czyli zmaganiach Błaszczykowskiego z kontuzją i mentalną słabością, przynajmniej starano się o zachowanie jako takiego związku przyczynowo-skutkowego i utrzymania pewnej konsekwencji w kreacji zdarzeń i w zmianach stanów psychicznych postaci. Powtarzam: starano się. I nagle dokładnie w połowie opowiadania aŁtorka przekreśla wszystkie swoje wysiłki twórcze jednym akapitem. Jesteśmy tuż po dramatycznej (przynajmniej w założeniach kreatora) scenie, w której główny plan spala na panewce przez serię niefortunnych zdarzeń, jednym bohaterom ujawniają się dotąd skrywane motywy drugich, zawiązuje się dość poważny konflikt pomiędzy wiodącymi charakterami, który na pewno poskutkuje w dalszym ciągu historii. Co więcej, gdy wejdziemy na chwilę w skórę opkowego Kuby i spróbujemy przyjąć jego (oczywyście opkowy) sposób rozumowania, logiczne wydaje się, że odkryty przez niego “spisek” Niny i PZPN, a także rozmowa z Lewandowskim nie powinny go zachęcić do powrotu do piłki nożnej, mało tego - kolejne traumatyczne przeżycie i przeświadczenie, że TE ZŁE KOBIETY oraz cały świat robią mu wbrew, skutecznie zniechęciłyby go do czegokolwiek poza łojeniem kolejnej puszki piwa.


W takim razie DLACZEGO? Dlaczego bez słowa wyjaśnienia nagle okazuje się, że Kuba wraca na boisko? Jaka jest jego motywacja? Czy poradził sobie sam, czy z pomocą rodziny? Jaki wpływ na to miały ostatnie wydarzenia w jego życiu? Czemu PZPN triumfuje, skoro tak naprawdę to sam zawodnik bez “pomocy” Związku postanowił, że wróci do futbolu? Czy powiodła się rehabilitacja zawodnika, o której nie padło w tym fragmencie ani jedno słowo? Czemu nie wspomina się o walce Kuby z problemami natury psychicznej, czy mamy założyć, że Kuba ni z tego, ni z owego w mig ogarnął swoje życie, czy może ktoś wymazał wszystkie wątpliwości magiczną gumką? Dlaczego tak ważne wydarzenie w fabule zostało wplecione w zdanie na samym szarym końcu, jakby ktoś ot tak wtrącał kilka słów od siebie po dłuższym wywodzie? Gdzie jest tutaj połączenie z poprzednim rozdziałem, ba - z trwającym kilkanaście rozdziałów wątkiem? Jakiś punkt zaczepienia? Pomijamy w fabule dziewięć miesięcy, w ciągu których rozwiązuje się JEDNYM ZDANIEM  jeden z jej najważniejszych problemów?
Poprzednie wpadki tylko mnie śmieszyły, ale w tym momencie aŁtorka popełniła wielkiego babola. Nie po to buduje się w pietyzmem całą akcję będącą motorem napędowym historii, żeby nagle rozwiązywać ją po cliffhangerze. Po prostu NIE. Pozostaje mi przejść nad tym do porządku dziennego i wrócić do prób zabawnego komentowania treści opka, ale od tej pory mam niesmak.  
Migel zdecydowanie wyczerpał temat, a mnie pozostaje podzielić się jedynym możliwym wytłumaczeniem cudownego powrotu Błaszcza do piłki w ten oto sposób:
No co tu dużo gadać, to było po prostu głupie. Poza tym znowu mamy timey-wimey.
To ja może przejdę dalej?


Przyjaźń z Lewym ochłodziła się znacząco. Od Łukasza Piszczka, trzeciego członu„Trójcy z Dortmundu” dowiedział się, gdzie Lewandowski lata, gdy akurat ma wolne i bynajmniej nie było to rodzinne Leszno.
Yyyy… do Monachium? Barcelony? Manchesteru? Do Tajlandii na curry?
Na mecze Unibaxu?


Co jakiś czas  do jego uszu dochodziły strzępki informacji o spotkaniach Lewego z atrakcyjną córką prezesa Serafińskiego, aktualnie pracującą i mieszkającą w Londynie.
Jasssne, bo w tym kraju brakuje gwiazdek, którymi można się interesować po/w czasie pracy.
Wtedy starał się o tym nie myśleć, ale wizja Niny w ramionach Roberta przyprawiała go o napady wściekłości. Ta kobieta siedziała w nim jak zadra, nie potrafił o niej zapomnieć.
O ex-żonie (matce jego córki, jak by nie patrzeć) jakoś wyjątkowo łatwo zapomniał.
Taaaak? A skąd nagle taki przypływ emocji wobec znienawidzonej niańki-zdrajczyni? Jednak zakochał się, te agresywne pocałunki na granicy molestowania były oznaką głębszego uczucia? Borze, jak ja niczego nie wiem o życiu.
(Choć jest też inne, dość ciekawe wytłumaczenie: jaskiniowy Kuba nie może ścierpieć, że ktoś po raz drugi sprzątnął mu sprzed nosa płodną samicę. UGA!)
Myślę, że dziewczętom w wieku aŁtorkowym jednak imponuje, że dwóch lub więcej jurnych samców zabiega o kobietę. Wiecie, Wertera się naczytały i myślą, że to romantyczne.


Powtórzyła się sytuacja z przed niemal roku (z abić to mało), Nina ponownie wracała do Polski. Kontrakt z Anglikami wygasał po dziewięciu miesiącach, znowu miała wrócić do kadry jako drugi psycholog.
Co w tej Anglii robiła, pozostaje słodką tajemnicą.
Sama Elżbieta II żegnała Ninę na lotnisku i dziękowała jej w imieniu narodu brytyjskiego za… eeee… pracę!


Polacy pod wodzą Janka Mroczyńskiego przeszli przez reprezentację jak nóż po maśle.
Delikatnie smagając tłustą powierzchnię ząbkami?
To był jakiś mecz bratobójczy czy ja coś źle odczytałam?


Wygrali nawet z Anglikami i ostatecznie to wyspiarze mieli spotkać się w barażach. Naród przecierał oczy ze zdumienia, w końcu po tylu latach porażek działo się coś dobrego.
Dzięki sukcesom niesamowitej S-kadry Polska rosła w siłę, gospodarka notowała największe wzrosty od dekady, ludzie żyli dostatnio, a pan premier patrzył z okien swojej kancelarii na kraj cały i ronił nieraz szczerą łzę wzruszenia.
- Dziękuję, Lewandowski! Dziękuję, Błaszczykowski! - krzyczał na całe gardło.
Powinni im zrobić tour po krajach trzeciego świata, skoro niosą taki dobrobyt.


Na dwudziestego trzeciego marca był wyznaczony towarzyski mecz z Czechami w którym to Polacy mieli zrewanżować się za Euro 2012 . Znany satyryk Artur Andrus, ponownie na antenie Szkła Kontaktowego w tvn24 zaśpiewał Balladę o Kubie Błaszczykowskiem, gdzie w Warszawie na kapitana, znów czekał bojowy czeski lew.
Znam nawet jej fragment:


(...) Gdy Kuba dojrzał żonę z Ronaldem,
Na twarzy płonęły lica
Tak się zdenerwił na życie całe,
Że aż mu pękła miednyca!


Chciała go Nina na prostą wypro-
wadzić, nie wyszło nic z tego!
Tylko badziewo z tego wynikło
przez gościa bardzo Lewego!


I tak dalej, i tak dalej…
Chciałam jeszcze dopisać coś o czeskim lwie, ale boję się, że bym zepsuła.
To w takim razie dopiszę!


Po raz kolejny lew czeka czeski
Na naszego kapitana
Za grzywę weźmie go Kuba męski (UGA!)
I zrobi z niego barana!


Nina miała być w Polsce nad ranem.  O dziewiątej  musiała się stawić na trening Biało- Czerwonych (najwidoczniej żaden trening nie może odbyć się bez ładnej du psychologa).  Na lotnisko wyjechała po nią Anka cała w skowronkach. Od dziewięciu miesięcy była oficjalnie dziewczyną Marcina Wasilewskiego
Ahaaa, oficjalnie… To pewnie już zmieniła status na fejsiku! Ewentualnie związek obwieścił urbi et orbi Pudelek.
On ją zapytał o chodzenie.


(panie spotykają się na lotnisku, buzi-buzi, gadu-gadu i jedziemy na wielki meczor!)


Podjechały pod stadion, Anka obiecała zawieść walizkę przyjaciółki do jej mieszkania.
Nina zawodzi ojca, Ania walizki… Straszne czasy.
Miała zawieźć do mieszkania, a ją zawiodła i zostawiła na ulicy.


Strażnik [Teksasu] przy bramce spojrzał podejrzanie [to on był podejrzany czy ona?] na Ninę, która wydłubywała z torebki legitymację służbową (akredytacje są dla słabych, Nina trafiła do Centralnego Biura Antyrozsądkowego). Zobaczywszy, że to autentyk wpuścił ją na teren narodowego.
Mały, przytulny stadionik, to i małą literą pisany.


Wędrówka Niny zaczęła się w pomieszczeniach dla pracowników,okazało się że wszyscy przyglądają się treningowi.
Pewnie w telewizji, bo pomieszczenia pracownicze na stadionie rzadko kiedy mają prosty widok na boisko. Ale co to dla córki prezesa?
Albo Naro narodowy jest tak zaprojektowany, że nawet ze składzika na szczotki ma się full view na płytę stadionu. I z wuceta też.


Wyszła wejściem służbowym na trybuny. Piłkarze rozgrzewali się na murawie, zauważyła kuzyna, zaraz za nim stał Darek Dudka wydurniając się jak zwykle. Kawałek dalej ćwiczył Robert a obok niego Łukasz Piszczek. Brakowało tylko kapitana.
Właśnie o tym myślała, gdy za jej plecami jak z pod ziemi (z ałam ałem rę ce…) wyrósł Kuba Błaszczykowski.
Spojrzeli na siebie i wszystko do niech wróciło, tak jakby ktoś przewinął film wstecz.
Bardzo szybko, niewyraźnie i z piskliwymi odgłosami?
I ludźmi poruszającymi się do tyłu?


Nina speszona tym spotkaniem z zaskoczenia, odwróciła wzrok. Lewy z boiska zauważył przyjaciółkę i Błaszczykowskiego. Pośpieszył z odsieczą, witając się z dziewczyną.
Po czym szybko zakończył żywot, zażywając od rozwścieczonego (jak zwykle) Kuby klasyczne SMASH w zdradziecki pysk!  
(Jak to “nie”?)
Ale powiem szczerze, że to pasuje do PZPN-u. Dobrze wiemy, że piłkarze mają konflikt, ale nic z tym nie robimy i zmuszamy do grania ze sobą, dodatkowo podsycając konflikt (ponowne zatrudnienie panienki Niny). AŁtorka chyba zupełnie przypadkowo odzwierciedliła rzeczywistość.


Dudka szturchnął Wasyla.
- Ty patrz zapowiada się finał eine liebe und grande amore…
- Zamknij paszczę!- odpowiedział mu Wasilewski.
- Ale kino, napięcie roćnie…- Eugen wychylał się zza Perquisa.
- Pobiją się?- zapytał Tytoń
- Zróbmy zakłady!- zaproponował Wojtek Szczęsny.
- Chłopaki nie gadać tylko do roboty!- drugi trener Tosiek Pierniczek huknął na kadrowiczów.- To nie jest brazylijska opera mydlana!
- Mydlana? A co mieć to tego mydło?- zapytał zdezorientowany Damien.
- Później ci wyjaśnię.- szepnął któryś z chłopaków.
Coś mi to przy...
...ok, już wiem.
(tak naprawdę nic się nie wydarzyło, panowie sie minęli, Ninka poszła do tatusia, a ja zerkam w komentarz odautorski):


Znowu poślizg. Moje opóźnienia wynikają z tego, że ułożyłam sobie fabułę do końca, ale bohaterowie żyją własnym życiem i chwilami nie pozwalają mi się prowadzić tak jakbym chciała i wtedy nagle wszystko zmieniam.
Tak, oczywiście, zrzucaj odpowiedzialność za poziom opka na postaci! Już nawet George R. R. Martin lepiej je traktuje.
“To nie moja wina, że Ned Stark nie żyje, ja mu nie kazałem pisać tego listu!”


Takim przykładem jest Kuba, który wyewoluował. Z założenia nie miał być takim kretynem cynikiem, ale wierzę, że wróci stary, dobry i kochany Kuba. Tutaj jest przedstawiony z perspektywy człowieka zranionego przez najważniejszą osobę w życiu.
Może źle patrzę, ale z mojej perspektywy wygląda on na osobę z poważnymi problemami natury psychicznej jak kontrola gniewu, mizoginizm, depresja, alkoholizm i początki manii prześladowczej. Ale ładny i taki eufemizm.
Biorąc pod uwagę dzieciństwo Kuby i dodatkowy element zdrady ukochanej zręczny pisarz mógłby skręcić coś niegłupiego. No ale mówię, zręczny. Pisarz.
Coś.


Narodowy pękał w szwach, gdy punk osiemnasta,
MOOOGŁAŚ BYĆ JUŻ NA DNIEEEE! A NIE BYŁAAAŚ!


angielski sędzia rozpoczął spotkanie towarzyskie Polska- Czechy. Biało- Czerwoni  na murawę wybiegli pewni siebie i wygranej, która była dla nich kwestią honoru
Mecz towarzyski tuż po wygranych eliminacjach był kwestią honoru, w takim razie jak by reagowali nasi latający piłkarze po małej wpadce w meczu o stawkę? Grupowym seppuku?
W takim razie już dawno populacja piłkarzy w kraju powinna nam się skurczyć o połowę.


Pierwsze dwadzieścia minut spotkania, bliżej piłki byli gospodarze skutecznie broniąc się przed Czechami. Kryzys nastąpił w trzydziestej ósmej minucie, gdy Petr Jiráček nie zatrzymany przez obronę strzelił lewą nogą gola wprost nad głową Wojtka Szczęsnego. Czescy kibice,zajmujący jeden z sektorów wypruli (swetry) w górę, nasi zaryczeli (MUUUUU) z zawodu.
:O
Ci dobzi piłkarze przegrywają, zapiszcie to sobie! To epokowe wydarzenie w historii opkowych opisów meczów!!!
Spokojnie, my już wiemy, kto odwróci bieg spotkania.


Janek Mroczyński ze złości kopnął bidon z napojem energetycznym krzycząc w stronę piłkarzy siarczyste inwektywy.
- Niech to cysteina! Kurwa mać, Błaszczykowski nie myśl o niebieskich migdałach!- ryknął w stronę kapitana Robert Lewandowski.
- Zamknij mordę!- odkrzyknął mu Kuba…
To już Wielmożanka Wielmoża jest bardziej kreatywna w wyrażaniu sportowej złości… A jest to poziom A-klasy!
(A tymczasem tuż po tym spotkaniu sportowe media zrobiłyby z obu piłkarzy sieczkę za zachowanie niegodne reprezentanta, w końcu dzięki możliwościom telewizji wszystko byłoby doskonale słychać. A trener złapałby ich obu w szatni za fraki i doprowadził do porządku. Poza tym w tym opku dominują media brukowe, także… brrr! Strach myśleć. Od razu wywęszyłyby one niesnaski między ⅔ Dortmundzkiego Tercetu i dobrą atmosferę w kadrze szybko by roztentegowano).


Po czterdziestu pięciu minutach i dwóch doliczonych zakończyła się pierwsza połowa.
- Chłopie dlaczego nie szedłeś na bramkę?! – Mroczyński wydarł się na Eugena,który w dwudziestej minucie potknął się o własną nogę.
- Noga mnie napierdalać!- odpowiedział Polanski purpurowiejąc na twarzy.
O tym, że piłkarze sygnalizują zmiany w trakcie meczu, wspominać chyba nie muszę?


Polacy drugą połowę zaczęli ofensywnie, przy czynnym dopingu kibiców.
W sześćdziesiątej minucie, Rosicky próbował symulować kontuzję, spowodowaną według niego, kopnięciem Dariusza Dudki w jego łydkę (a może w cudzą?!).Aktorsko zwijał się po murawie, czym wpienił Marcina Wasilewskiego, który nie wytrzymał nerwowo pochylając się nad nim i stawiając do pionu. Sędzia wyciągnął żółtą kartkę.
Abstrahując od tego, że sędzia wykazał się lekką nadgorliwością w mało ważnym meczu towarzyskim, to wyrażenie “stawiać do pionu” w kontekście piłki nożej od pewnego czasu kojarzy mi się wyłącznie z newsem o nowym sponsorze Widzewa Łódź, producencie Braveranu… Takiego leku, poszukajcie, a zrozumiecie :)
No co, wspierają lokalny biznes!
Chyba własny interes :]


- Proszę państwa jest coraz bardziej nerwowo, nasi nie tańczą z piłką, oni się turlają!- wykrzyknął Dariusz Szpakowski.
I było go słychać na stadionie?
Ekhm… przeca to Rosicky się turlał?


Komentator radiowy Tomasz Zimoch prześcignął go w poezji mikrofonu.
-Czy będą płakali? Czy żółta niczym rzepak na wiosnę kartka Marcina Wasilewskiego zamieni się w czerwień dojrzałego jabłka?! Proszę państwa co tutaj się dzieje! Pomóżmy im! Pomóżmy naszym orłom pofrunąć w górę ku słońcu wygranej!
Okej, przyznam, że ta próba naśladowania Zimocha wyszła ciekawie, co jednak skłania do refleksji, że komentarz sympatycznego pana Tomka bywa czasem, jak to określił jeden z dziennikarzy, “radiowym grafomaństwem”.
Trochu jednak przekombinowane moim zdaniem.


- Osiemdziesiąta ósma minuta proszę państwa, musimy zremisować. Jest jeszcze nadzieja ona ulatuje ostatnia.- Dariusz Szpakowski produkował się w mikrofon.
- Ruszać się!- darł się Janek Mroczyński.
Przypominam - sparing z Czechami po wygranych eliminacjach. Brakuje mi tylko husarskich skrzydeł i Bogurodzicy śpiewanej zgodnie z rytmem ataku pozycyjnego.
W takim razie dzień meczu z Anglią pewnie został ogłoszony świętem państwowym.


Kuba Błaszczykowski zmobilizował się, przeczuł akcję, miał do wyboru podanie do wysuniętego minimalnie do tyłu (co? jak? w którym wymiarze?) Łukasza Piszczka i przepuszczenie piłki w przód do świetnie ustawionego Roberta Lewandowskiego.Nie namyślając się zbyt długo, podał piłkę do Lewego, który wypruł do przodu umieszczając piłkę w siatce Petra Cecha.
- GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOL!- zaryczał Tomasz Zimoch!
- Robert Lewandowski!- krzyczeli komentatorzy telewizyjni. Prezydent oglądający mecz, wyściskał Prezesa Serafińskiego.
Już wiem, dlaczego Polska nigdy nie zdziała nic na ważnych turniejach. Dobry bór nas chroni przed masowym zejściem na zawał z ekstazy.
Prezydent na towarzyskim z Czechami! I dziwić się, że potem naród uważa polityków za próżniaków.
Nie przejmujcie się, idylla nie trwa długo, bo do głosu dochodzi Wiadoma Walka Samców, UGA!


Błaszczykowski jednak był w podłym nastroju, zobaczył Ninę ściskającą Lewego.
Wparował do szatni naburmuszony, nie czekając na kolegów (dziennikarzy, trenera, fizjoterapeutów… Miłość ponad wszystko).
Lewy obdarowany koleżeńskim uściskiem przez Ninę i bardziej wylewnym buziakiem przez Ankę wszedł do szatni zadowolony. Koledzy poklepywali go po plecach, tylko jeden kapitan stał samotnie przy szafce. Lewy próbował zagaić (do) przyjaciela.


- Stary dzięki tobie ten gol.- wyciągnął rękę.- Kuba nie podał mu swojej.
Ten fragment po drugim myślniku to dalszy dialog? Edycja tekstu przebija swoją niechlujnością grę Michała Zyry.
Robert przejął rolę narratora, ostatnio krucho u niego z kasą.


- Odwal się!- warknął zamykając z impetem szafkę.
- O co ci chodzi?- syknął Robert.- Nie zachowuj się jak primadonna! I zjedz Snickersa, bo strasznie gwiazdorzysz.
- Spieprzaj pókim dobry, mocium panie! Don Juanie od siedmiu boleści!
- Odszczekaj to!- odpowiedział Lewy
WALKA SAMCÓW, UGAAAAA! WALCZYĆ O KOBIETA, KTÓRĄ WŁAŚCIWIE ŻADEN Z NICH NIE KOCHAĆ, NO CHYBA ŻE KUBA, ALE MY NIE WIEDZIEĆ, CZEMU ON KOCHAĆ!
Mam ochotę ich wykastrować i spuścić choć trochę testosteronu.


- Ani mi się śni!- Kuba ze złości wymierzył Lewemu cios w brodę. Miejsce w jednym momencie zasiniało.
Tuśka, tak działa ludzki organizm? Bo nie dowierzam.
Nie, zsinienie jest objawem niedotlenienia, a po urazie co najwyżej mogło dojść do wynaczynienia, które ma barwę czerwoną. Chyba że Błaszczu swoją piąchą jest zdolny do wybicia cząsteczek tlenu z hemoglobiny.


Robert niewiele się namyślając oddał Błaszczykowskiemu w łuk brwiowy.
Trysnęła krew.
Mujeju, jeszcze trochę i się będą sobie w tętnice szyjne wgryzać.
I wtedy będziemy mieli Twilight, a nie opko.


Bójkę próbował przerwać Sebastian Boenisch, jednak w ferworze walki dostał w brzuch przewracając się na płytki.
...krwi z łuku brwiowego Błaszcza. No ale w końcu na coś się przydał!
Najpierw Wawrzyniak, potem Boenisch… Nasi lewi obrońcy umieją się tylko przewracać.


Do akcji wkroczył zirytowany Wasyl w asyście Damiena Perquisa. Marcin bez koszulki z lśniącym, porośniętym czarnym zarostem torsem i wyróżniającymi się tatuażami, wyglądał jak współczesny bóg wojny.
Nie wiedziałam, że na klacie można mieć zarost. Ma wąsy na cyckach i gandalfową brodę na brzuchu?
[Współczesny bóg wojny to ma prędzej kopertę z wąglikiem w kieszeni i dostęp do broni jądrowej].


Z impetem wkroczył pomiędzy bijących się odpychając atakującego Kubę. Perquis z Tytoniem odciągnęli Lewego.
- Powaliło cię?!- potrząsnął Kubą. – O co ci chodzi?!
- O Ninę a nie o co!- krzyknął Lewy- Ten idiota jest jak pies ogrodnika. Sam jej nie chce, bo pielęgnuje swój ból a każdego kto by się do niej zbliżył traktuje jak wroga (Robert nudzi się w tym Dortmundzie, skoro czyta Grocholę/Kalicińską...).
- To prawda?- zapytał Wasyl mierząc Błaszczykowskiego srogim spojrzeniem.
- Gówno wam do tego!- odpowiedział butnie Kuba.
Tak. Zdecydowanie wyczuwam Gimbarcelonę.


- Stul się Błaszczykowski.- Wasyl wyciągnął kapitana z szatni, zamykając się z nim w przyległym doń pomieszczeniu. Stali tak twarzą w twarz w ciasnym pomieszczeniu, które sądząc po asortymencie, było służbówką sprzątaczy.
- Teraz sobie porozmawiamy misiu.- starszy z piłkarzy usadził młodszego na wąskiej ławce pod ścianą.- Czujesz coś do mojej kuzynki?-zapytał
Z serii “starszy brat z ABS-em nie pozwoli skrzywdzić swojej kruszynki”.


- Nie mam zamiaru z tobą o tym rozmawiać.- Kuba nadal był nastroszony.
Blond czupryna mu stanęła dęba? Musiał wyglądać groźnie.
[Albo włosy na klacie].
Zarost! A konkretnie fikuśne wąsy podsutkowe.


- Zadałem ci grzeczne pytanie i proszę o grzeczną odpowiedź.
Czy takie grzeczne? Dla mnie raczej true neutral.
Podparte subtelną przemocą w cieniu zaplecza.


- Twoja kuzynka nic dla mnie nie znaczy.- skłamał Błaszczykowski.
- A ja myślę, że jesteś kompletnym idiotą. Nina przez ostatnie dziewięć miesięcy miała moralniaka, że zgodziła się wyciągać cię z Truskolasów. Każdy inny dałby sobie gratulować, bo ruszyłeś w końcu dupsko do pracy, ale nie ona!
Chwila, wait. Czyli on zdecydował się wrócić do treningów po terapii, której nie było czy po szoku związanym z odkryciem prawdziwej tożsamości Niny? Bo i jedno, i drugie to żadna jej zasługa.
Bebikomowa córeczki przegoniła go z domu. To jedyne logiczne wytłumaczenie, jakie przychodzi mi do głowy.


Przy każdej okazji wypytywała Roberta o ciebie i twoją córkę. Tylko ty jesteś ślepy jak kret! Ona jest w tobie zadurzona młocie! Zrobiła źle, ale czy nie uważasz że już zapłaciła wystarczającą karę?!
Ale jaką? Nie wiemy nic na temat tego, jak Błaszczu traktował Ninę po awanturze, widzimy tylko, że nie utrzymywali ze sobą kontaktów - skąd mamy wiedzieć, czy to tylko jego wina?
W którym momencie Nina zrobiła źle? Zgadzając się na misję “terapia”, opiekując się córką Błaszcza, próbując (nieudolnie, ale zawsze) pomóc mu w przełamaniu własnych blokad, zakochując się w nim, przypadkowo wyjawiając swój prawdziwy cel, przepraszając za wszystko, wyjeżdżając na saksy?
(Najzabawniejsza będzie odpowiedź: zrobiła źle, pojawiając się w opku, hoł hoł hoł).


Kubie zrobiło się głupio, próbował jeszcze się stawiać.
Żeby było jeszcze głupiej. Logiczne.
Urażona męska duma! (bardzo cichutkie UGA, bo Wasyl zbije)


- Ona chodzi z Lewym (i biega ze Szczęsnym).
- Nie pierdol!- zirytował się Marcin.- Lewego spuściła na bambus jak tylko poczuła coś do ciebie.
Nie przypominam sobie sytuacji, w której Lewy by sugerował tzw. “coś więcej”, a Ninka miałaby go “spuścić na bambus” (chyba z helikoptera, nie wiem). A Wy?
Wizyta w restauracji i podwożenie samochodem? Toć był to jedynie epizod, z którego nic nie wynikło i z którego nic nie możemy wywodzić. Co jest efektem działań pani Ałtorki <klask, klask>


Dam ci koleżeńską radę, masz ruszyć zad i lecieć do niej,bo jak ją znam to pojechała do domu się zamartwiać. A jak dowiem się, że jeszcze bardziej przez ciebie płacze to ci wpierdolę!
Jasne?
- Panie Jakubie, konferencja praso…
- Nigdzie nie idę! Wasyl mnie pobije, jak nie przeproszę jego kuzynki! Nara! <trzask drzwi>


Kuba nie odezwał się ani słowem. Czuł się sparaliżowany własną ślepą zazdrością i urażoną dumą. Wparował do szatni, przebierając się w ekspresowym tempie. Wybiegł przed parking na stadionie, szukając taksówki. [Niestety, olał zupełnie pomeczowy prysznic, więc żaden taksówkarz nie chciał się zgodzić na podwózkę, czując intensywny zapach… zazdrości i urażonej dumy.]. Gdy żadnej nie znalazł podbiegł do grupki kibiców ładującej się do busa.
- Mogliby państwo mnie podrzucić do centrum?- zapytał
- Ależ oczywiście panie Jakubie.- odpowiedziała starsza pani z pomalowanymi na policzkach flagami.
“Nie mamy co prawda już miejsc siedzących i w najlepszych wypadku kierowca może zarobić mandat, ale widzę, że pilnie potrzebuje pan dostępu do łazienki, więc nie będziemy oponować, panie Jakubie”.
Następnego dnia w TVN Pudelek: kapitan kadry porzucił reprezentację dla kobiety! Niespodziewana ucieczka Błaszczykowskiego po meczu z Czechami! Jak zareaguje trener na akt niesubordynacji? Czy koledzy z zespołu będę śmiali się z pantoflarza, który nie pojechał z nimi busem do hotelu? Czy Wasyl podstrzygł zarost na klacie?


- Dokąd pan się udaje?- zapytał kierowca.
Na Mokotów, ale proszę mnie wysadzić gdzieś w centrum,złapię taksówkę.
- Panie Jakubie, to niech pan od razu taksówkarzowi zapas Wunderbaumów zapewni.


- Wykluczone zawieziemy pana! Zdzisek ruszaj!-odpowiedziała druga z kobiet.
Nie wiemy nic na temat ani liczebności, ani struktury płciowej tej grupy ludzi - nie lepiej napisać “druga/inna kobieta”?
Wiadomo, że skoro zgodziły się podwieźć cuchnącego szatnią piłkarza, to pewnie były to napalone fanki, gotowe zedrzeć z JB ostatnią parę bokserek.


- Pan do narzeczonej?- zapytała pierwsza pani.
Po czym poznać, że mężczyzna jedzie do narzeczonej:
1. Spieszy się, pilnie poszukuje środku transportu, potrafi wbić innym ludziom do auta (czyli przypiliła potrzeba wiadomo jaka).
2. Jest poddenerwowany (nie wie, czy zastanie ukochaną na miejscu, a to uruchamia kaskadę hormonów stresu).
3. Śmierdzi od niego potem i męską szatnią, czyli potem innych samców (powszechnie wiadomo, że wraz z rosnącym stażem związku konieczność utrzymywania higieny osobistej stopniowo maleje).
Teraz już wiecie!
Opkowa teoria wszystkiego! Polecamy się!


-Yyyyy tak.- zarumienił się.
- To niech pan leci ją przepraszać, widzę to po determinacji.
4. Mężczyzna zdeterminowany na pewno ma coś na sumieniu.
Cała warszawka już trąbi o akcji przepraszania Niny, na Polsacie Sport odbyła się na ten temat poważna dyskusja z udziałem Borka i Kołtonia, a koledzy z kadry ukradkiem podrzucili Kubie… yyy… ogumienie. Do auta, rzecz jasna.


Zdzisław niczym zawodowy rajdowiec zawiózł kapitana pod blok Niny (tj. zaliczył po drodze OS przez Łazienki? I pitstop na Placu Zbawiciela), nie chcąc nic w zamian.
Już to widzę - przecież sportowiec równie popularny, jak Błaszczu, nie może iść po bułki, nie rozdając po drodze kilkunastu autografów.


Ekipa kibiców pomachała mu radośnie, po czym odjechała z piskiem opon.
Pan Zdzisiu nie szarżuje trochę? Wiemy, że wiezie min. 3 osoby, w tym jedną staruszkę, to już odpowiedzialność.
Gdyby ten pan nazywał się Robert, pewnie skończyłoby się na dachowaniu.


Kuba zadzwonił domofonem pod inny numer.
Jaki to jest inny? Podany w liczbach niewymiernych or sth?
Może tam miało być “Niny numer”, ale aŁtorce ze wzruszenia paluszki się poplątały?


- Halo?- odezwał się zaspany lokator.
- Ulotki! – wymyślił na poczekaniu Jakub.
Tzzzzz – drzwi otworzyły się z charakterystycznym dźwiękiem.
Ciekawe, kto roznosi ulotki o 23 - kolporter zatrudniony w agencji towarzyskiej?
Namolny Dariusz z Trudnych Spraw?


Kuba dostał od Wasyla adres i instrukcję jak dojść.
Nina mieszka w bloku czy w labiryncie (ludzkich spraw)?
Potwierdza się, że piłkarze nie są tytanami intelektu.


Przed drzwiami Niny, poprawił koszulę i zapukał.
Pewnie strzepnął z koszuli ten nadprogramowy przecinek.
[A tak serio - facet nie myje się po męczącym meczu i zakłada koszulę? Fuuu!]
FUUUU! (Film oglądacie na własną odpowiedzialność)


Odpowiedziała mu cisza. Spróbował jeszcze raz. Znowu cisza. Zrezygnowany miał się poddać, gdy drzwi otworzyły się a w progu stała Nina. Miała na sobie koszulkę z numerem 16.
I Krzysztofa Ignaczaka!


Jego numerem.
I całej zgrai innych sportowców uprawiających sporty drużynowe. AŁtorko, mogłaś wspomnieć, że chodzi o koszulkę reprezentacji Polski.


- Kuba?- zapytała zszokowana. Stał przed nią i patrzył intensywnie, tak jakby błękitem swoich tęczówek chciał ją zahipnotyzować.


- Mogę wejść?- zapytał cicho.
- Proszę.- odsunęła się z przejścia,wpuszczając Błaszczykowskiego do pogrążonego w ciemnościach przedpokoju.Zapaliła światło, Kuba zamknął za sobą drzwi.
- Nina…
- Kuba ja…- zaczęli unisono.
I a cappella. Nie za dużo patosu, jak na prosty opis rozmowy?
Widziałem podobne rozwiązania sceniczne w Na Dobre i Na Złe, przynajmniej kwestię inspiracji mamy z głowy.


Błaszczykowski gestem pokazał jej żeby to ona zaczęła.
-…ja muszę cię przeprosić. Za to, że nie powiedziałam ci prawdy, gdy…- odetchnęła-…Gdy zaczęło się coś między nami dziać.
Aha, czyli “zwykłego” pacjenta można oszukiwać, ale potencjalnego kandydata na TŻ-ta już nie? Na pewno tak na tej etyce uczyli?
Czy lekarze z Leśnej Góry na pewno tak by się zachowali? Przemyśl to, AŁtorko!


Kuba spojrzał w jej smutne i szczere oczy.Tak piękne, nawet wtedy gdy zaczęły w nich iskrzyć diamenty łez.
Z doświadczenia wiem, że jak łzy zaczną pracę w kopalni diamentów, to oczy tracą dużo na uroku. Sprawdźcie sami.
Pewnie już to zrobiliście, płacząc nad poziomem tego opka.


Nie namyślając się zbyt długo, zrobił krok wprzód. I pochylił się nad nią zamykając jej usta pocałunkiem.
Chwila, ile w takim razie mierzy Nina, że Błaszczu może się nad nią swobodnie pochylać?
A pamiętajcie o tym, że Jakub ma ledwie 1,75 m!


Przyciągnął ją do siebie, tuląc jakby odzyskał ją po latach. Po chwili oderwali się od siebie
- To ja cię przepraszam…- tchnął w jej usta.
- Cooo? Nefłyfe, f dodatku zakływaf mi ufta.


– Zachowywałem się jak ślepy idiota. Wybaczysz mi?- zapytał patrząc jej głęboko w oczy.
Nina nie odpowiedziała. Dwie lśniące łzy stoczyły się po jej policzkach.
ŁUP! GRUCH! ŁUBUDU!
I takie ładne diamenty poszły w...


Nie myśląc wiele Kuba jął z całowywać wilgoć z jej policzków.
Higroskopijne usta, przełom w materiałoznawstwie.
Za jakiś czas wszystkie litery “z”, zbytecznie oddzielone przez aŁtorkę od słów, w których powinny się znajdować, utworzą swoje getto.


Rozpoczęli miłosną wędrówkę ku sypialni,fragmentami odzieży znacząc swą drogę ku rozkoszy.
Ni chybi festiwal baśni i bajek. Zamiast kruków - zazdrosne fanki.
Taka baśń o Jasiu i Małgosi w wersji hardcore?


Drzwi do pokoju były półprzymknięte. Kuba, z Niną na rękach, otworzył je kopniakiem i poniósł ukochaną do łóżka.
To takie romantyczne, gdy ukochany dewastuje twój dom. Przy okazji można spełnić choć częściowo fantazję z Chuckiem Norrisem w roli głównej.
U!...

Wait for it…


GA!


W ferworze namiętności, nadzy padli na nie obdarzając się coraz śmielszymi pieszczotami.
- Jesteś pewna?
- Wiesz co, w sumie w sypialni jest strasznie zimno, chyba się ubiorę. A miziałam się z Tobą, bo chciałam się trochę rozgrzać.
No kurde! Ja rozumiem, że jest to usprawiedliwione w przypadku opek o nastoletnim Schlierim, ale czy naprawdę dorośli ludzie, którzy mają już niejeden stosunek za sobą, muszą się upewniać, czy druga strona ma ochotę na seks? Zwłaszcza, że są już rozebrani i “coraz śmielej” się miziają.


Kuba zbliżył usta do jej ucha, dotykając go gorącym językiem. Ciało dziewczyny przeszła fala przyjemności.
Spojrzała mu w oczy i potwierdziła głową.Kuba nie potrzebował słów.
Dziwne, że potrzebował oficjalnej zgody, tym bardziej, że praktycznie już się kochają - halo, kolego! Lizanie ucha to nie jest gest na powitanie, to już gra wstępna!
Chyba, że jesteś Trybsonem z Warsaw Shore!


Prężąc się w ogarniającej ją rozkoszy Nina zanurzyła palce w gęstych, jasnych włosach porastających pierś Kuby.
A jednak się pojawiły :D.
[Chciałam napisać “UGA!”, ale zostawię ten żart prawowitemu dzierżawcy].
<bije się w bujną klatę, pougując>


Powoli dążyli do momentu, z którego nie było już odwrotu.
Że dopiero teraz? A wcześniejsze zrzucanie ciuchów, wkładanie języka do kanału słuchowego i oficjalne kiwnięcie główką na pytanie “Czy chcesz się pieprzyć?” to niby co?
Typowy weekend w opkowym uniwersum.
BA DUM TSS!


Spletli się w jedność, pnąc się na ku wyżynom rozkoszy.
Pięli na wyżynie ku wyżynom, wyższe piętra górskie ich nie interesowały.


Kuba scałował łzy Niny, tuląc ją do piersi.Dziewczyna w jego ramionach czuła się bezpieczna i kochana.
Czy mam rozumieć, że laska podczas szczytowania płacze? To musi być creepy.
Pamiętaj, że Kuba wciąż nie skorzystał z prysznica.


- Kocham cię!- Kuba pocałował ją delikatnie.
- Ja ciebie też!- odpowiedziała mu cichutko.
Na razie ta miłość się objawiała mizoginią, awanturami i jedną sceną seksu, ale co ja tam wiem o uczuciach.
Opkowe love: na przekór logice <3


Przytulił ją jeszcze mocniej szepcząc do ucha miłosne zaklęcia. Zasnęli ciasno objęci, pieczętując tym swoją zgodę.
Dobrze, że dowódcy nie podpisywali w ten sposób rozejmów. Świat byłby wtedy o wiele dziwniejszy.
Racja, “gangbang wersalski” brzmi dużo gorzej niż “traktat”.


I tym sposobem na jakiś czas kończymy z przygodami Dortmundzkich Jaskiniowców i domorosłej pani psycholog! To “dzieło” wyjątkowo nas wykończyło, dlatego zamierzamy zmierzyć się z innymi wytworami polskiej opkosfery, a do dotychczas analizowanego dzieła wrócimy we właściwym czasie. Tymczasem!