Bo czasem trzeba przeprosić...

|

Kochani Czytelnicy!

Nie dajemy znaku życia na Szalikowcach już od... (liczy w pamięci, na liczydle i na komputerze "Odra") dawna! Jest to spowodowane głównie przez wieczny i uciążliwy brak czasu na przyjemności, czyli między innymi analizowanie opek (opków? opcząt? badania językowe trwają), ponadto z żalem musimy przyznać, że tzw. analizy rezerwowe kończą nam się w tempie równym narastaniu długu publicznego w Polsce. 

Jest ciężko, ale walczymy jak Gennaro Gattuso za swoich najlepszych lat! W przygotowaniu mamy pierwsze w historii tego zakątka Internetu opko o Świętej Trójcy Dortmundzkiej, a konkretnie o chłopaku, który zamówił czteropak w meczu z Realem Madryt  i jego wiernym giermku druhu z Truskolasów. Będzie się działo, obiecujemy! Czekajcie wytrwale na nasze dzieło (i pamiętamy, że wciąż czeka na Was epopeja Olka i Oli - Tuśka obiecała, że przez weekend majowy coś niecoś się temu przyjrzy) i spożytkujcie te kilka dni wolnego najlepiej jak umiecie! Przeczytajcie dobrą książkę, obejrzyjcie dobry mecz lub po prostu miłe oku popisy w jakiejkolwiek dyscyplinie sportu, malujcie obrazy, pomagajcie potrzebującym, uśmiechajcie się do ludzi, rozwijajcie się, twórzcie i niech Moc będzie z Wami. 

A my w międzyczasie spróbujemy powalczyć o chwilę Waszej uwagi i uśmiechu :)



Na przykład takiego.

Migel.

PS. Aha, jedna mała prośba: 4 maja moje siatkarski z Dąbrowy Górniczej grają ostatni mecz finałowy ligi. Kibicujcie im! :)
PS 2. Właśnie, czemu nikt nie napisał żadnego, nawet średnich lotów, opka o siatkarkach? Zgroza.


Cristiano Ronaldo i stręczycielstwo w Iberii, cz.2

|
Od Mundialu minęły dwa lata.  Dwa lata przez które moje życie zmieniło się diametralnie. Po pierwsze po tych wszystkich akcjach  z chłopakami zaczęły się mną interesować agencje modelek i wytwórnie muzyczne.
Aha. Wystarczy, że fotoreporterzy z „Bildu” zrobią ci parę foci w objęciach piłkarzy i od razu wszyscy przekonują się, że masz talent wokalny.

Brzmi to trochę jak bajka, ale nią nie jest.
Kłamiesz. To brzmi jak opko i zdecydowanie nim jest.

A to wszystko przez ojca Fernando. Dorwał płytę z piosenką , którą śpiewałam na karaoke z jego synem i postanowił  znaleźć dla mnie miejsce w swojej wytwórni. 
Na przykład jako konserwator powierzchni poziomych.

Odmówiłam. Przede wszystkim musiałabym się przeprowadzić na stałe do Madrytu, a po następne muszę najpierw zdać maturę.
”Po następne” - WTF?!

Z pozowaniem jest trochę inaczej. Od czasu do czasu zgadzałam  się na jakieś niewiele znaczące sesje. Lukas namówił mnie na wielki przeskok z pozowania od czasu do czasu na związanie się ze konkretną firmą. W taki oto sposób zostałam jedną z X twarzy Pumy a potem Lee.
X twarz to jakieś określenie na głównych bohaterów akt archiwum X?

Jesteście na pewno ciekawe co z Crisem? Nie widziałam go na żywo od 2 lat. Szczerze mówiąc to nie utrzymujemy kontaktu.  Zdziwione?  A ja rozczarowana. Nawet się nie pożegnał.
Co za świnia! A znaliście się już dwa tygodnie, już prawie się oświadczył!

Kiedy ich reprezentacja opuszczała hotel, stałam na balkonie.
I powtarzała w myślach rolę Julii.

Widziałam go dokładnie. Kiedy mnie dostrzegł, zatrzymał się i obrócił w moją stronę. Wyrazu jego oczu nie zapomnę do końca życia. Wyglądał tak jakby bił się z myślami. 
Zakładał im dźwignię, podczas gdy myśli broniły się ciosami w brzuch.

Wiem co jeszcze chodzi Wam po głowie. Zastanawiacie się jak to się stało, że zakumplowałam się z Ferem.  Mogę wam tylko powiedzieć, że przyczynił się do tego Valdes.
Mam ich wszystkich wykreślić z listy oczekujących czy jak?

Ostro się wstawił i próbował zrobić coś, czego na pewno bardzo by pożałował. El Nino mi pomógł.
Porzucił swą przedrostkową ksywkę i uratował boChaterkę przed gwałtem.

U nich także wiele się wydarzyło. Mianowicie Torres zszedł się ze swoja starą laską, Olallą, którą ja w polskim skrócie nazywam Olką.
Powiew realizmu prawie zrzucił mnie z fotela!

Kakę widziałam przynajmniej raz w miesiącu. A wszystko to przez ta okropnie długa i ciągnącą się sprawę w sądzie. W końcu jednak po miesiącach oczekiwania i włóczenia po sądach tata zyskał ojcostwo.
Według mnie można ojcostwo ustalić albo uznać kogoś za swojego potomka, ale tata boChaterki pewnie widział w tym jakiś zysk.

Dwa miesiące temu zadzwonił do mnie Lukas i powiedział, że Nano zaprasza nas do swojej posiadłości na Costa Brava.
A już było tak dobrze z tym El Nino...

Spakowałam walizki i moją naj kumpelę [to torby podręcznej] i poleciałyśmy z Lukasem do Katalonii. Czekała nas miła niespodzianka. Okazało się, że Nino ściągnął z Arsenalu  Fabregasa, Bastiana z Sarah oraz Viktora.
Bastian, Sarah i Viktor to młodzieńcy odkryci niedawno przez Wengera.

Na początku średniawo mi się widziało mieszkanie w jednym domu z Victorem. Na szczęście wszystko sobie wyjaśniliśmy i nawet dobrze sie dogadujemy.
”To prawda, że chciałeś mnie zgwałcić, ale zapomnijmy o tym i zostańmy kumplami”.

- Co się dzieje Cesc?- zapytałam prosto z mostu. – Coś cię gryzie.
- Nic mi nie jest- burknął unikając mojego wzroku.
- Przecież nie jestem ślepa- powiedziałam pewnie.- Od wczorajszego ranka nie odezwałeś się ani słowem. Przynajmniej do mnie- dodałam po cichu.
Nie odpowiedział.
- To przez Carlę?
- Nic ci do tego!- powiedział ostro patrząc na mnie złymi oczami.
Dobre zostawił w domu i musiał się posiłkować marnym substytutem.

O Jezu- prychnęłam wkurzona.- Nikt nie karze ci się spowiadać…
Ale bez spowiedzi Bóg pokarze! Opka każe czytać jako karę.

- Daj mi spokój Fabregas- mruknęłam i poszłam na górę do Łukasza.
Leżał na łóżku z laptopem na biodrach i sprawdzał pocztę.
- Wygadałeś się z Monią?
- Pewnie;)
Poldi szprecha emotikonkami. Zdolniacha z niego.

- Cesc się na mnie wydarł- zaczęłam opowiadać co się stało kilka chwil temu w kuchni.
Ma rozstrojone nerwy- podsumował po kilku minutach.
Kulszowy mu strasznie fałszuje.

- Pociesz się laptopem- uśmiechnął się chłopak podając mi swój sprzęt.
Uwaliłam się na łóżku obok niego i weszłam na swoje gg. Zmieniłam opis na „Na łóżku z Lukasem;p        /// Costa Brava u El Nino”
Wiecie, wtedy jeszcze nie było Fejsa.

Kiedy chłopak to przeczytał, buchnął śmiechem.
Niczym parą.

Zastanawiałam się co się dzieje z Cescem. Od kiedy zerwał z Carlą bardzo się zmienił. Nie umiem powiedzieć czy na lepsze czy na gorsze.
Raju, facet zachowuje się jak buc, a ona ma wątpliwości, czy może nie jest to zmiana na lepsze? Nie chcę w takim razie pytać o charakter Cesca przed tym zerwaniem.

Wyszłam do skąpanego już w ciemności ogrodu. Dochodziła 23 a ja nie czułam senności. Spojrzałam w kierunku okna za którym mroczyła mała lampka rzucając lekką poświatę na balkonowe drzwi.
Ogień krzepnie, lampka mroczy – czym aŁtorka nas zaskoczy?

Na balkonie stał ciemnowłosy chłopak i uważnie przypatrywał się blondynce. (...) Próbował zwalczać myśli, które majaczyły gdzieś w jego podświadomości [a aŁtorka wie, czym jest podświadomość?] , ale z dnia na dzień widma nabierały coraz bardziej ostrych i wyrazistych kształtów.
Hej, Szalonooki Moody miał też takie urządzenie!

[BoChaterka pakuje się w związek z Fabregasem. Scena druga: państwo Podolscy chrzczą pierworodnego]


- Idźcie się położyć- zaproponowałam patrząc na nich prawie nieprzytomnym wzrokiem. – Padacie na twarze…
- Ale mały jeszcze nie śpi- powiedział Łukasz patrząc w stronę synka leżącego z otwartymi oczami w łóżeczku i wpatrującego się w białą szatę, którą babcia powiesiła mu nad nóżkami.
Próbuję, jak mogę, ale nie potrafię sobie tego wyobrazić.

Nie trzeba było ich długo namawiać. Zniknęli w pokoju obok a ja zebrałam resztki sił i zmusiłam się do podniesienia z fotela. Louis nadal leżał w otworzonymi na oścież oczkami i  nie wydawało się że miał zamiar szybko usnąć.
▸ oścież - dawniej: ościeże - wewnętrzna powierzchnia otworu okiennego lub drzwiowego; roścież; rozcież
▸ na oścież - (np. o oknie, drzwiach) na całą szerokość
Zajęło mi to 15 sekund.


Wyłączyłam TV i wzięłam maluszka na ręce. Zaczęłam chodzić z nim po pokoiku i po cichu nucić kołysankę:
-    Dobranoc już czas [na dach kocur wlazł]
I koniec na dziś [na imię mu Zdziś]
Już śpią wszystkie bajki [w dźwiękach bałałajki]
I śpi bury miś [palca mi nie gryź!]
I cisza dokoła [jedźmy! Nikt nie woła!]
I mrok ściele się [w ponurym lesię]
Oczęta zamknij przyjdzie słodki sen… [kiedy tylko przyjmiesz filozofię zen]
Oczka maleństwa zaczęły się powoli zamykać, a ja nie przestawałam śpiewać.
Wzięła sobie hasło Wielkiej Orkiestry do serca.

Nogi bolały mnie do tego stopnia, że stanęłam twarzą do okna i zapatrzyłam się w ciemność, nie przestając kołysać w ramionach malca.
Okeeej, ale co to ma do bolesności nóg?

- Dlaczego jeszcze nie śpisz?- zapytał patrząc na moją stopniowo pogrążającą się we śnie twarz.- Dochodzi pierwsza.
- Ktoś musiał go uspać- powiedziałam całkiem przytomnie.
I zupełnie niegramatycznie.

39. Bardzo.
Bardzo niepoprawnie przez tę kropkę na końcu tytułu.

Kaka z żona przyjechali do nas kilka dni po chrzcie. Caroline miała taaaaaaaaaaki brzuch i za kilka dni spodziewała się rozwiązania.
A Kaka złowił taaaaaką rybę!

Dwa dni przed planowanym wyjazdem zadzwoniła do mnie Ewa, laska z którą spotkałam się dwa lata temu za MŚ. 
Spotykały się za MŚ, gdzie paliły marychę i piły browce.

Akurat mijałyśmy drzwi wejściowe, kiedy moim oczom ukazała się grupka Hiszpanów z Davidem na czele, który udawał krowę i całkiem mu to wychodziło.
- Całkiem ładnie Villa- krzyknęłam do faceta, próbującego zrobić z bluzy Torresa ogon.


Spojrzałam mu w oczy.  Były takie śliczne, ciemne, iskrzące… ci Hiszpanie chyba mają w oczach takie małe ściągacze uwagi.
Zwłaszcza okulistów.

Z całych sił chcesz oderwać wzrok, ale nie dasz rady… tylko, że akurat w tym przypadku wcale nie chciałam oderwać od niego uwagi.
Ale stworzyć nowy związek frazeologiczny – czemu nie?

Było dobrze tak jak było. Czyli silne ramię w talii, śliczny uśmiech i boskie oczy w odległości kilkunastu centymetrów…
Chwila, zatrzymałam się na ramieniu w talii i przegrzały mi się obwody.

Spotkanie przebiegło bardzo szybko. Może dlatego, że większość wolontariuszy brała już udział w podobnych imprezach.  W każdym bądź razie Austin- facet który miał się nami opiekować, wydał się miłym, wesołym i pełnym entuzjazmu facetem. Sztaby zostały rozmieszczone na kolejnych piętrach według kolejności alfabetycznej.
- Wszystkie te osoby które będą tańczyć podczas rozpoczęcia zawodów spotkają się jutro rano na pierwszym treningu z CJ’em- mówił Austin wskazując na wysokiego bruneta siedzącego obok.
Czyli co robią wolontariusze przy organizacji imprez masowych – jakbyście jeszcze nie byli zaskoczeni.

- Sama nie wiem- przyznałam.- Nie ukrywam, że mi się podoba. Nawet bardzo… tylko boję się tego, że nie będę umiała mu zaufać…
- I będziesz patrzyła na niego z pryzmatu… INNEGO- dokończyła za mnie Mon.
Najlepiej patrzeć z jednego i tego samego pryzmatu. A najlepiej to przez pryzmat.

Potem grzecznie wróciłyśmy do hotelu i zaczęłyśmy szykować się na wypad z chłopakami. Ja, jak już od dłuższego czasu mam w zwyczaju, wbiłam się w czarną spódniczkę i założyłam do tego ciemnoniebieska bluzeczkę i japonki. Trochę pudru, błyszczyku i prostownica w rękach Lenki  zdziałały cuda.
Wiedziałam, że czegoś mi brakowało.

od aŁtorki: Hej moje kochane (młach [blech]):* jakoś nie idzie wam za dobrze komentowanie mojego opka;(
Naprawdę? Kurczę, muszę się przyłożyć!

Kafejka naprawdę wyglądała niebanalnie . Bordowe, ceglane ściany [bordowe cegły, burżujko, masz?] znakomicie komponowały z ciemnobrązowymi, gładkimi zasłonami, które do połowy zasłaniały okna  nadając wnętrzu trochę mroku i aurę tajemniczości. Pojedyncze wiązki światła, które wpadały przez okna odbijały się o jasne, kremowe meble. Cały wystrój tworzył tak nieprawdopodobną całość, że kiedy weszło się do pomieszczenia chciało się odruchowo wyjść na świeże powietrze, ale  po chwili, gdy ciepły podmuch wiatru obiegał twarz i mierzwił włosy, odczuwało się tak silne pragnienie wejścia, że człowiek niemal machinalnie zamykał za sobą drzwi i kierował się w stronę baru.    
AŁtorko, proszę, nie twórz zdań wielokrotnie złożonych.

- A gdzie my idziemy?- zapytałam ze zdziwieniem kierując swoje kroki we wskazaną przez chłopaka.
- VipRoom – uśmiechnął się przez zęby i otworzył przede mną drzwi.
Na wspaniałych, skurzanych kanapach i fotelach siedziała cała stara paczka.
Iście vipowska skUra ze szlaHetnej rasy bydUa.

- Wam się tu nie nudzi?- zapytałam siadając na taborecie zaraz naprzeciw nich.
- Nudzi?- spojrzał na mnie z niedowierzaniem EL Nino.
Torres jeździ na łódzkiej rejestracji.

- No, no- zagwizdałam.-  Są przygotowani na każdą ewentualność.
- Za to im płacą- zaśmiał się rzucając się na największe łóżko jakie w życiu na oczy widziałam.- Dźwiękoszczelne ściany, atłasowa pościel.
- Ale pianie- zaczęłam się śmiać wskazując na metalową rurę umocowana naprzeciw łóżka.
Koko koko Euro spoko.

[Marta i Torres rozmawiają o życiu uczuciowym. Czyim? No przecież nie Fernando...]


Gryzłem się z poczuciem winy, które z dnia na dzień coraz bardziej we mnie rosło. Wtedy ja zadzwoniłem do niego [Ronaldo] i oprosiłem o spotkanie.
”Ośmioro zdrowych prosiąt i dwa nieco bardziej rachityczne – ale to chyba i tak niezły wynik jak na pierwiastkę?”

Powiedziałem mu jeszcze raz o wszystkim co było gdzieś we mnie i rosło z dnia na dzień. Wtedy nastąpił następny…przełom w naszych stosunkach.
To zawahanie sprowadziło moje myśli na zdecydowanie złe tory.

- Powiedziałeś o tym… komukolwiek?- wychrypiałam.
- O czym?
- O szczegółach naszej…hm… przyjaźni?- zapytałam niepewnie bojąc się odpowiedzi.
Wyczytał o co chodzi. Delikatnie się uśmiechnął i powiedział:
- Cesc nie wie o wszystkich szczegółach. Powiedziałem mu tylko, że czułem do ciebie coś mocniejszego niż zwykła sympatia.
Porządne whisky do niej czuł.

Zdawało się, że nikt nie zauważył naszego zniknięcia. Kiedy spojrzałam w kierunku kanapy, gdzie siedziałam wcześniej dotarło do mnie, że jednak tak nie było. Z tamtego katu  sali wlepiała się w nas para ciemnych, niemal czekoladowych oczu.
Kat made by Wedel, specjalna edycja dla ludzi ceniących sobie czarny humor.

.- Ja i Nino jesteśmy przyjaciółmi. Rozumiesz? Znamy się od ponad dwóch lat i …
- Coś jednak was kiedyś łączyło- przerwał, zaglądając mi w oczy.
- I o tym powiem ci jutro- zdecydowałam.
Więcej w następnym odcinku „Mody na Mundial”.

Poszliśmy się bawić. Fabregas tańczył fenomenalnie.Musiałam się strasznie pilnować, żeby nie zerkać mu w oczy, ale on mnie prowokował. Na początku tańczył normalnie, ale potem zaczęło mu się chyba za bardzo podobać…
I zaczął tańczyć nienormalnie. Wywijał mazura w rytm krakowiaka.

Cesc delikatnie podniósł moją brodę i spojrzał w oczy. Po raz kolejny tego dnia miałam nadzieję, że mnie pocałuje, jednak tak samo jak poprzednio się rozczarowałam. Oparł swoje czoło o moje i przymknął oczy. Zdałam sobie sprawę, że w takiej sytuacji pocałunki to drugorzędna sprawa.
Pewnie, stukanie się czołami jest daleko ważniejsze.

Liczy się bliskość drugiej osoby i emocje które z niej emanują.
Czekaj... Nie rozmawiałaś przypadkiem z Laportą?

Noc była ciepła i pogodna. Po bezchmurnym niebie, w towarzystwie migocących punkcików które ktoś mądry nazwał gwiazdami, wędrował księżyc rzucając na Ziemię lekką poświatę. 
Dzięki blogaskom staję się coraz bardziej światłym człowiekiem: według Wikisłownika łacińska „stella” pochodzi z języka praindoeuropejskiego „h₂stḗr” i oznacza „jaśniejszy, bardziej skrzący”. Z kolei nasza „gwiazda”, idąc dalej za Wikisłownikiem: „słowo pochodzenia litewsko-słowiańskiego, które pierwotnie oznaczało światło (w języku pruskim)”. Nadal jednak nie wiem, kto był na tyle mądry, by skojarzyć gwiazdy ze światłem.

Powoli obsunęła się po nieskazitelnie czystek drabince i zanurzyła się w toni. 
Nie wiem, czy drabinka służąca do czystek jest „nieskazitelna”...

Poczułam jak Cesc delikatnie przesuwa swoje dłonie z moich pleców na pośladki. To nie zahamowało.
Domyślam się, że nie.

Wiedziałam, że jeśli teraz tego nie przerwę, to za kilka chwil może być za późno. A jeśli zrobiłabym cos tak nieprzemyślanego i nieodpowiedzialnego, na pewno potem bym żałowała.
Chłopka wyczuł, że jego gest za bardzo nie przypadł mi do gustu więc się cofnął.
I przepraszała po wielokroć swoją panią, że odważyła się na tak nieprzystojny gest.

Koło czwartej nad ranem zaczął dzwonić mój telefon. Totalnie go zignorowałam i przewróciłam się na drugi bok. Po chwili sięgnęłam po aparat i na ślepo wyłączyłam połączenie. Już miałam odłożyć telefon spowrotem [sporozoitem?] na stolik, kiedy znowu zaczął dzwonić. Zmusiłam wszystkie swoje zaspane mięśnie do wysiłku i leniwie otworzyłam jedno oko.
WSZYSTKIE mięśnie do otwarcia powieki? Dlaczego mnie uczyli, że do tego służy okrężny oka?

- Słucham- ziewnęłam przeciągle.
- Marta- usłyszałam podekscytowany, ale jednocześnie zmęczony głos brata.- Posłuchaj, mam syna!
- Co masz?- powtórzyłam inteligentnie.
Czy to smaczne?

To wystarczyło żeby zmotywować moje mięśnie do skurczu.
Na hasło „mam syna” otworzyły jej się wszystkie kanały jonowe.

Szybko zapytałam o nazwę szpitala i wyskoczyłam z łóżka. W pośpiechu naciągnęłam pierwsze dżinsy które znalazłam w szafie, jakiś podkoszulek i łapiąc gumkę do włosów, poleciałam na wyższe piętra.
Leciała tak na te wyższe piętra i cały czas łapała gumkę.
[Śliskie łapki?]


O trzynastej siedzieliśmy już w busach i jechaliśmy na trening Niemców. Myślałam, że padnę kiedy Basti opowiadał jakieś postrzelone historie niby z życia wzięte.
Postrzelone historie o dziadku w Wehrmachcie?

„Malujcie się malujcie ;p Fanki to uwielbiają ;p ”
„Ale Ty nie jesteś   do zobaczenia wieczorem:***”
Ona jest
.
„Hehe, aż tak wesoło?”
„Wesoło to mało powiedziane. Villa znowu udaje krowę, Senna chce wypchnąć go przez okno, Xavi siłuje się na rękę z Alonso a Torres zagląda mi przez ramię i próbuje czytać moje wiadomości. A teraz mówi, żebym tego nie pisał bo to nie prawda:)”
Kiedy reprezentanci Hiszpanii cofnęli się umysłowo do gimnazjum?

- No wiesz…- próbowałam zachować spokój.- Mistrzostwo LM, transfer do Realu…
- Szukają sensacji- mruknął krzywiąc się.- Szukają taniej sensacji. Za rok matura?- zmienił szybko temat.- Nadal chcesz iść na architekturę?
A skąd on to u diabła wie?
Kiwnęłam głową i dodałam:
- Myślałam też o produkcji telewizyjnej.
- Wysoko mierzysz- zauważył.
- Albo najlepiej zostanę WAG i nic mnie nie będzie interesowało.

od aŁtorki:  I oto kolejny odcinek. Cieszycie się? Mam wątpliwości:/
Uzasadnione, szczerze powiedziawszy.

od aŁtorki: Dlaczego? Bo nie widze po komentarzach żeby tak było. Zmieniam więc zasady "gry". Jeśli pod każdą kolejną notką nie znajdę przynajmniej 15 komentarzy, przestanę pisać.
Stary, dobry szantaż emocjonalny jest stary i dobry.

od aŁtorki: To opko powstaje dla Was. Jeśle nie macie ochoty napisać przynajmniej kiku słów uznania lub krytyki, to po co ja mam sie wysilać i dalej sie produkować?
To co, kończymy?

i dalej: Dziękuje oczywiście tym które komentują moje notki. Bu$$$aki dla Was:***
Za to dookoła podziękuję, ale $$$ zawsze się przydadzą.

[Jest 21 komciów, męczymy się dalej]

Łzy przesłaniały mi dosłownie cały świat. Zaryczana, na ślepo biegłam przez park do momentu, kiedy zderzyłam się z czymś co wypowiedziało moje imię.
Ale fajne! Technika idzie jednak do przodu!

Szybko się cofnęłam i otarłam ociekające po policzkach słone krople. Podniosłam głowę i zobaczyłam nie coś ale kogoś. Dla ścisłości powiem, że był to Fer.
Ach, czyli nie technika, a nanotechnologia.

Pociągnął mnie w stronę najbliższej ławki, a ja nie miałam sił żeby cokolwiek powiedzieć. Wtulona w silne ramiona przyjaciela zaczęłam wyć od nowa. Nie wiem ile czasu tak siedzieliśmy ale to akurat było najmniej istotne. Kiedy zabrakło mi już wody i byłam w stanie cokolwiek powiedzieć, wybrałam najgłupszy tekst pod słońcem.
”Zabrakło mi wody” - jeżyku leśny, odwodniła się!

- Na wszystko musi przyjść odpowiedni czas- szepnął kojąco.- Nic na siłę. To co robimy pod wpływem chwili może odwrócić się przeciwko nam.
- Naczytałeś się jakichś psychologicznych książek chyba- mruknęłam.
Prędzej blogasków o piłkarzach.

- Jakie spostrzeżenia- zadrwił.- Masz mi jeszcze coś interesującego do powiedzenia o mnie?
- Tak. Już nie jesteś El Nino…
To już zdążyłam zauważyć. Od jakiegoś czasu ukrywa się pod pseudonimem „Nano”, co chyba nie tylko mnie, a przede wszystkim samego zainteresowanego powinno dziwić.

- Wiele osób tak mówi- uśmiechnął się zjadliwie.- Zmieniłeś się… dojrzałeś… - wyliczał z jakąś dziwna ironia w głosie.- Zmądrzałeś…  już nie jesteś taki samolubny, egoistyczny…
- Ale to prawda- powiedziałam nim zdążyłam ugryźć się w język.
- A wiesz czyja to głównie „wina”?
Let me guess...

- Tego, że się zmieniłeś, czy tego że tak mówią?
- I tego i tego.
Wzruszyłam ramionami.
- Twoja- skwitował.
Och, przez myśl mi to nie przeszło!

Nie mogłam zrozumieć co się z nim stało przez ostatnie minuty. Nie podlega dyskusji to, że się zmienił. Można powiedzieć że jego charakter uległ obrotowi o 360 stopni.
Nie mogło tego tekstu zabraknąć – już kiedyś pisałam, to kwintesencja aŁtorkizmu.

Tajemnicą pozostaje jednak to, czemu tak go zdenerwowała moja uwaga. Widziałam że chłopka zatopiony jest we własnych myślach, więc dołożyłam ten temat na za jakiś czas.
Na czas po żniwach na przykład.

W pokoju czekała na mnie Ewka z nowym grafikiem w ręku.
- Totalnie zmienili nam plany- poskarżyła się kiedy tylko zdążyłam zamknąć za sobą drzwi.- Jak tak w ogóle można! Ty wiesz o której będziemy musiały teraz wstawać? Przed siódmą!
- Olaboga! A co z naszym snem dla urody?!

Płakałaś- bardziej stwierdziła niż zapytała.- Co się stało? To przez Cesca? Coś ci powiedział? Zrobił? Wiem! Wystawił cię?
- Tak, chlipu-chlip, dostałam nawet Międzynarodowy Certyfikat Wystawowego Championa Piękności i teraz każdy chce pokryć mnie swoim reproduktorem.

Tak to. Ktoś dał cynk temu bezmózgowi i kiedy czekałam na Cesca w kawiarni zjawił się on i wszystko popsuł. Cesc nas widział, on powiedział, że dwa lata czekał na to spotkanie, ja nie wytrzymałam i wyszłam, zalałam się łzami, spadłam na Nana, któremu powiedziałam, że El Nino do niego nie pasuje czym wywołałam u niego atak gniewu…
Jeśli ktoś się w tym strumieniu świadomości odnalazł, to proszę przyjąć moje gratulacje.

Drugi raz nie musiała mi tego powtarzać. Po kilku chwilach byłam w pokoju Fara i Villi, jednak nie zastałam tam nikogo.
Razem mogą stworzyć FarmVillę.

. Zdziwiłam się, bo chłopcy zostawili otwarte drzwi. Może zraz wrócą, pomyślałam i usiadłam na wzorowo zasłanym łóżku. 
”I poczęstowałam się zrazem”.

Myśli latały mi po głowie z prędkością torpedy wystrzelonej na księżyc.
Astronomowie od dawna podejrzewali, że na Księżycu znajduje się baza wrogiego ludu Selenowian (dla tych, którzy oglądali „Iron Sky” - nazistów), który tylko czai się po Ciemnej Stronie naszego satelity, by zaatakować w odpowiednim momencie. Na szczęście za pomocą rosyjskich torped Ziemia-Księżyc udało się nam ich unicestwić. Wymagało to co prawda zbudowania akwenu o długości około 384 tysięcy kilometrów, ale Rosjanie stwierdzili, że tylko torpedą da się ich załatwić.

Wstałam z łóżka i zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. Zatrzymałam się przy oknie i oblookałam pokój.
Słowotwórstwo dla początkujących.

Mój wzrok zatrzymał się na łóżku z którego zaledwie przed momentem zeszłam. A właściwie na poduszce. A jeszcze bardziej precyzyjnie na fragmencie zeszytu który spod niej wystawał.
Nie, aŁtorko, nie przekonasz mnie, że Torres pisze pamiętniczek do poduszki. Nie.

Po chwili zastanowienia i szybkim rzucie oka na korytarz zamknęłam drzwi i podeszłam do łóżka. Zagłuszając wyrzuty sumienia sięgnęłam po jak się okazało coś w rodzaju dziennika Davida.
Do pamiętniczka Villi też się nie dam przekonać.

Już chciałam odłożyć go na miejsce, jednak w notce z przedwczoraj, sporządzonej wydawało się dość szybko, dostrzegłam kilkakrotnie powtarzające się swoje imię.
”Loffciam Martę, loffciam Martę, loffciam Martę – ale żeby zostać jej lowerem musiałbym się wpisać na listę, a kolejka już jest taka długa...”

Jak byście zareagowały na moim miejscu?
Ja bym wybuchnęła śmiechem, że stary facet pisze pamiętnik.

No właśnie. Ja zrobiłam dokładnie tak samo.
O, boChaterko, czyli to nie tylko wspólnota imion!

„ …impreza była świetna. Mogę nawet powiedzieć że od powrotu z CB był to najfajniejszy wypad naszej paczki na miasto. Co prawda zakładałem, ze będzie nudno, ale na szczęście się myliłem…”
Pośpiesznie przebiegłam wzrokiem po linijkach omijając listę osób i wydarzeń.
”Po co macie czytać głupoty? Przejdźmy od razu do opisu zakazanych uczuć Davida względem mnie”.

„…widziałem jak Torres wychodzi z Martą do pokoju obok. Wiedziałem o czym będą rozmawiać. Sam namawiałem go, żeby powiedział jej o tym wcześniej, ale chyba nie był na to gotowy. Może bał się przyznać do własnych błędów, a może nie chciał robić jej przykrości. Kto to może wiedzieć. Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, zauważyłem ze nie tylko ja patrzę w ty kierunku. Mina Cesca nie wróżyła niczego dobrego. Ale nad czym tu się dziwić. Każdy w promieniu dziesięciu tysięcy kilometrów wie co ten chłopak do niej czuje.
Szczęśliwi ludzie w Nowej Zelandii...

. Marta to świetna dziewczyna, zabawna, inteligentna, ambitna. Szkoda tylko że została tak bardzo skrzywdzona. ” 
Zaraz, mówimy o tej sytuacji, kiedy Cristiano jej „posłał smutne spojrzenie” zamiast się z nią pożegnać? Mój borze, taka krzywda...

Dlaczego każdy o tym wie!!!!
Bo piszesz o tym blogaska na Onecie!!!!11!1

„ Cristiano nie był dla niej odpowiednim facetem. Ich charaktery tak bardzo się od siebie różnią. Zastanawia mnie tylko, dlaczego ostatecznie nie zakończyli swojej


Po jakimś czasie wrócili oboje. Dostrzegłem, że Marta płakała. Nie zdziwiłem się zbytnio. Często razem z Ferem o niej rozmawialiśmy.
”Właściwie to rozmawialiśmy tylko o niej. W gruncie rzeczy to ja nawet własnego życia nie mam”.

Zawsze imponowała mi tym, że umie ukrywać prawdziwe uczucia. Będzie z niej dobra aktorka. Często przybierała dobra minę do złej gry…”
Proszę, David mnie rozgryzł. Co znaczy mieć ojca psychologa…
„ Ale nie miałem tu pisać portretu psychologicznego.
Niesamowicie szczegółowy ten portret, Davidzie, powinieneś napisać doktorat z życia uczuciowego Marty.

Długo rozmawialiśmy wieczorem o tym co się z nim dzieje. Unikał tematu Cris-Marta-Cesc, ale na temat Cris-Marta-Fer mówił dużo i z sensem…”
Pogadałabym z tobą na temat Cris-Marta-reszta świata, ale woła mnie Gly-Pro-Asn i inne takie.

Odgłos zbliżających się na korytarzu kroków zmusił mnie do przerwania coraz bardziej wciągającej lektury. Szybko wepchnęłam zeszyt tam gdzie był wcześniej i usiadłam na parapecie. W pokoju pojawiła się głowa Davida.
- A co ty tu robisz?- zapytał zaskoczony.
- Gdzie jest reszta twojego ciała? - przeraziła się Marta.

od aŁtorki: piszcie szczerze w komentarzach co myślicie o opku i przede wszystkim nie bójcie sie krytykować. Wytykajcie mi to, co się Wam nie podoba, co Was razi, albo mówcie otwarcie czego się spodziewaliście. To jescze mocniej mobilizuje mnie do pisania.
To mnie teraz zastrzeliłaś. Pierwszy raz w życiu się zaczęłam zastanawiać, czy publikować analizę. Na całe szczęście opko ma już tyle lat, że nie istnieje szansa na to, by aŁtorka je reaktywowała.

[BoChaterka spotyka się z Fabregasem, zachwyca się jego klatą, po czym zaczynają rozmowę]

- Więc mi powiedz- podniósł nieco głos.
- Czekałam na ciebie, on podszedł i zapytał czy może się przysiąść. Powiedziałam, że czekam na kogoś, a on na to, że to potrwa chwilę i czekał na nią całe dwa lata. Zaczęliśmy rozmawiać o niczym…
”Cristiano miał naprawdę fascynujące idee odnośnie wykorzystania próżni w futbolu!”

- Bałeś się o mnie- delikatnie się uśmiechnęłam.- Tylko dlaczego sam nie przyszedłeś? Dlaczego odszedłeś?
- Nie chciałem, żeby doszło do rękoczynów- mruknął obojętnie.
Ale tak czy owak musiało do nich dojść, skoro boChaterka była zajęta kimś innym.

.- Mówisz, że nic do niego nie czujesz, ale facet jest zdolny do wywołania u ciebie łez przez kilka sekund! Naprawdę nie umiem tego pojąć!
Cesc, przyjdź kiedyś do mnie, poczytamy blogaski – zaręczam, że już nic cię w życiu nie zdziwi.

Cesc, ja nie chcę żeby on znowu mieszał się w moje życie- powiedziałam odwracając się do niego plecami i tłumiąc łzy.- Nie masz pojęcia jak przez niego cierpiałam. Nie kochałam go, ale byłam tego bliska.
”Brakowało tylko łaskotek, flirtu, łaskotek, pogawędki, komplementu, przyjacielskiego uścisku i namiętnego pocałunku, a mógłby się do mnie wprowadzić. Z tym, że miał akurat niski poziom higieny i moja Simka nie chciała go całować...”

Położyłam się na łóżku i zaczęłam intensywnie myśleć. Nie dość, ze miałam do rozważenia to co przeczytałam w dzienniku Davida, to jeszcze Cesc i  Ronaldo… to chyba ponad moje siły. Prędzej czy później trafię do psychiatry. Najgorsze jest to, że nikt nie mógł mi pomóc. Chyba że…
*chwyta fiolkę Morbitalu* Taaak...?

Hej- przywitałam się z bratem buziakiem w policzek.- No no, ładnie tutaj macie- dodałam rozglądając się po mini apartamencie który zajmował.
Dobrze, że nie wcisnęli mu nano pokoiku.

Uśmiechnęłam się.
- Czyli wrócicie do Brazylii?
Jeszcze nie wiem, ale pewnie tak. Wolałbym zostać do końca mistrzostw tutaj, poza tym maluch jest trochę z młody na taką wyczerpująca podróż.
Ekhm... Nie chcę przerywać uroczej chwili, ale co robi Kaka na Mistrzostwach Europy?

Ale powiedz co się dzieje.
Westchnęłam zastanawiając się od czego zacząć.
- Więc… pokłóciłam się z Cescem. Przez Ronaldo.
Ja myślę, że bardziej go ubodło to, że nie potrafisz odmieniać poprawie jego imienia.

Dlaczego to wszystko jest takie skąplikowane- mruknęłam zrezygnowana.
Nie przesadzaj, to jest proste: otwierasz słownik ortograficzny i szukasz alfabetycznie.

Równiutko o 22 podchodziłam pod basen.
Musiała podkopywać się bardzo ostrożnie, bo jeden fałszywy ruch i cały tunel by się zalał.
[Ale wtedy można by użyć torpedy].


David już na mnie czekał. Zastałam go siedzącego w skupieniu i myślącego. Śmieszne, ale miał taką samą pozę co ja. Czyli broda oparta na dłoniach i nieruchome, wpatrzone w jeden punkt przed nim oczy.
Nie pochlebiaj sobie, nie tylko ty.

- Szkoda gadać- westchnęłam smutno. – Mam okropny dzień.
- Na pewno nie jest tak źle. Zresztą, ten dzień kończy się za dwie godziny.
- Co nie zmienia faktu, że następny może być jeszcze gorszy. Ale styka żalów.
Styka? Coś jak kopa?

Mów co się dzieje.
- Żebym to ja wiedział- powiedział i westchnął.- Jest ostatnio jakiś dziwny, taki nie swój.
Taki... aŁtorki.

.- On chyba unika Fabregasa.
Udałam zdziwienie, ale szybko zaprzeczyłam.
- Chyba nie. Dziś Cesc wysłał go po mnie i…
- Ok., ale to nie zmienia faktu, że od kilku dni rozmawiają ze sobą raczej rzadko. Rzadziej niż normalnie.
- Ty coś sugerujesz David?- zrobiłam pytającą minę.
Kłótnia w związku?

- Nie wiem. Po prostu mówię to co widzę. W ogóle rzadko rozmawia z kimkolwiek. Zamyka się w sobie. i… wiesz, że pokłuci się z Olli?
Villa stał się prorokiem – niestety, jego przepowiednie są nieortograficzne.

- Słyszałam to i owo, ale myślałam, że to bujda- kłamałam.
- Niestety nie. Zawsze zastanawiałem się czy to, że się zeszli to był dobry pomysł.
To się okaże, gdy aŁtorka wreszcie się zdecyduje, z kim wyswatać swoje alter ego.

- Wiesz dlaczego rozstali się wcześniej?- zapytał David uważnie na mnie patrząc.
- Fer nigdy mi o tym nie opowiadał- przyznałam.
- Była za bardzo zazdrosna, a poza tym zdradzała go… i powiem ci że nie była za bardzo wybredna.
A poza tym jest dziewczyną piłkarza, która tylko zawadza – zróbmy z niej Złą Różową Barbie, po co się ograniczać?

Zdziwiłam się. Co prawda Nano nigdy nie wspominał o powodach ich rozstania.
Zawsze myślała, że to sprawa niewielkich rozmiarów...

od aŁtorki: Już niedługo jubileuszowy, bo 50 odcinek na ta okazję obmysliłam cos super ekstra zarąbistego.
Strach się bać.

[BoChaterka wędruje do swojego pokoju i zastaje tam Fabregasa]

- Marta, proszę- wymruczał i znalazł się obok mnie.
Spojrzałam w jego śliczne, ciemne oczka i cała moc i cały mór obojętności który próbowałam w sobie wytworzyć od naszej kłótni, rozsypał się na drobniutkie kawałeczki.
Racja, to był istny pomór obojętności, zwłaszcza względem przystojnych mężczyzn uskuteczniających zawodowo grę w piłkę kopaną.

Cesc przekręcił kluczyk w drzwiach i nie zapalając światła podszedł do mnie. Trochę się zdenerwowałam. Może trudno w to uwierzyć, ale nie co dzień (a właściwie noc) zdarza mi się znajdować w ciemnej, zamkniętej na klucz sypialni jakiegoś znanego piłkarza.
Wierz mi, po tym, co już zdążyłam przeczytać, naprawdę trudno mi w to uwierzyć.

Zaczynam zastanawiać się co ja tu robię- powiedziałam, żeby ukryć nerwy.
Nerwy grzecznie schowały się w osłonkę mielinową.

- Cesc…- zaczęłam, jednak znowu mi przerwał.
- Zachowałem się jak gówniarz. Przepraszam. Chcę ci to zrekompensować.
I zrekompensował.
Uhu, będą MoMęty!

Czułym i namiętnym pocałunkiem który trwał, trwał i trwał, ale wyrażał więcej niż słowa.
Łee, ja w Simsach od razu pakowałam ich do łóżka!

- I tego żałuję. Ale to dlatego, że jestem o ciebie tak cholernie zazdrosny…- przerwał na chwile i spojrzał mi w oczy.- Nie umiem pogodzić się z myślą, że facet przez którego cierpiałaś znowu próbuje się do ciebie zbliżyć…
Westchnęłam ciężko. Zdjęłam ręce chłopaka ze swoich bioder i przysiadłam na łóżku.
- My tylko rozmawialiśmy, rozumiesz? Rozmawialiśmy- przeliterowałam. – O głupotach głównie…
Oj tam, o głupotach, plany wykorzystania siły tkwiącej w próżni to nie żadne tam głupoty! Cris jest geniuszem!

- I jak było?- zapytała szeptem Lenka , kiedy SJ [ojciec jezuita?] zarządził krótką przerwę.
- Z czym?- udawałam głupią.
- Marta, proszę- błagała Len.- Nie drażnij się z nami tylko opowiadaj!
- Nie ma o czym- zapewniałam.
- Ta… nie ma o czym- ironizowała Mon. – Chłopak siedzi ponad godzinę u ciebie w pokoju i zastanawia się jak cie przeprosić.
”Takie fajne pozycje razem wymyśliliśmy... A ty tak deprecjonujesz jego finezję...”

Trening skończył się dopiero przed południem. Mam opisywać jak wyglądałyśmy? Czy wystarczy powiedzieć, że tańczyłyśmy przez prawie pięć godzin z pięciominutowymi przerwani? Wasza wyobraźnia działa?
Nie wiem, czy ona wątpi w mój umysł czy może martwi się o jego stan po analizie tylu opek.

Trening?- zapytał El Gato ( „kot”- przezwisko Casillasa.)
Ach, a już myślałam, że to po hiszpańsku znaczy „centy”.

Odświeżone i przebrane zeszłyśmy na dół do „stołówki” żeby zjeść śniadanio-obiad.
Jeśli hotel nie ma prawdziwej stołówki, nie zasługuje na miano hotelu!

Mięśnie łydek bolały mnie jak jeszcze nigdy ale sądząc po minach dziewczyn, nie tylko ja cierpiałam.  Przy życiu utrzymywał nas tylko jeden fakt: jutro początek Euro. Jutro wszystko się zacznie.    
I tym groźnym stwierdzeniem kończymy – ja natomiast zapraszam na analizę ostatniej części trylogii.

#42 - Cristiano Ronaldo i stręczycielstwo w Iberii, cz.1

|
Z poświątecznym opóźnieniem - drugi tom opkowej trylogii, tym bardziej z blogaska o najbardziej wykręconym adresie w historii. Jeszcze więcej loverów, jeszcze więcej pseudointryg, jeszcze więcej aŁtorkizmu - zapraszam!

PRZEDSTAWIENIE POSTACI
(choć my je już przecież bardzo dobrze znamy)


Marta
Zaledwie 17-letnia dziewczyna, której los dał niepowtarzalną szansę wyjazdu do Niemiec. Powoli przechodzi przemianę z cichej, chowającej sie przed światem istotki w zdecydowaną, pewną siebię kobietę. No i oczywiście przy okazji łamie męskie serca...
Nieodłączny element przemiany z kaczątka do łabędzia = zabawa męskimi uczuciami. To się zgadza, ale tylko w opkach.

Cris
Pan Ronaldo na potrzeby autorki(czytaj: moje:) został odmłodzony i w trakcie toczenia się akcji ma 21 lat.
Eee... Kuleżanko, akcja się toczy w trakcie MŚ w Niemczech, a on wtedy miał 21 lat.
[Borze, jak ten czas szybko leci!]


Należy do reprezentacji Portugalii [CR7 ∈ reprezentacja Portugalii], a na codzień gra w ManU.
Odświęta gra w Realu.

Lukas Podolski- z pochodzenia Polak, reprezentuje Niemcy, a na codzień gania za piłką w barwach Bayernu Monachium.
Lukas z kolei odświęta grywa dla Kolonii.

Kumpel Nano, Crisa i Kaki.
Kumple na sto dwa, może z dwa razy w życiu uścisnęli sobie dłonie.

Francesc Fàbregas Soler, gra w Arsenalu Londyn, qmpel Torresa z reprezentacji.
Lubi jeść qrczaki.

Víctor Valdés Arribas- ziomek Torresa z reprezentacji. 
Nosi bluzy z napisem „JP na 100%” i słucha muzy z komórki.

Bramkarz FC Barcelony. Namiesz troszkę wokół Marty, ale szybko zniknie...
Pełni rolę opkowego katalizatora.

Monitta
Kumpelka z pokoju. ma Hiszpańskie korzenie, ale mieszka we Włoszech.
W pierwszym tomie była Włoszką. AŁtorko, zdecyduj się.


od aŁtorki: To co będę tu tworzyła jest kontynuacją opka, które znajdziecie na stronie: http://bo-to-wszystko-nie-sen.blog.onet.pl/
Jeśli się zastanawiacie, skąd analizatorzy biorą materiały do pracy, tu macie przykład – skoro ktoś sam swoją pracę nazywa „opkiem”, nie można tego po prostu zostawić.

WARTKA AKCJA

Siedziałam w autokarze i lampiłam się na ciemne chmury, które kłębiły się na niebie. Zapowiadał się zajebisty deszcz… Zabawne. Zupełnie jak moje życie.
Życie jest zabawne zupełnie jak zajebisty deszcz? Faktycznie, idzie się uśmiać po pachy.

A właściwie ostatnie dwanaście dni. Bo tyle czasu już tu spędziłam. Jezu, przecież to prawie dwa tygodnie!!!
O borze, faktycznie!!!

Spadł słaby deszczyk i orzeźwił Troche powietrze.
Powietrze o nazwie Troche. Czuć je nieco prochem.

Ale i tak było zimno. Przed wejściem na stadion dopadł mnie Lukas. Zmierzył mnie wzrokiem i widząc, że trzęsę się z zimna, ściągnął swój polar z Nike i podał go mi.
- Ubieraj to- rozkazał.
”Załóż jej sukienkę. Szybko!”

W połowie treningu Klinsi zarządził dziesięciominutową przerwę. Coś nowego, bo do tej pory na żadnym treningu, na którym byłam nie było żadnych pauz. W każdym razie poszedł do nas Podolski i wyrwał mnie na spacer.
Tak, o to Klinsmannowi chodziło – żeby mu się kadra rozlazła po okolicy.

Tymczasem przerwa przeciągnęła się z dziesięciominutowej, na dwudziestopięcio minutową, a Klinsmanna jak nie było, tak nie było. W końcu przyszedł jego zastępca i powiedział, że trener źle się poczuł i pojechał do szpitala.
Głowa go rozbolała, gdy zobaczył, co wyprawiają jego piłkarze w trakcie przerwy.

Trening się więc zakończył i wróciliśmy do hotelu.
Bo Löw wcale nie wie, jak prowadzić trening. Absolutnie.

Byłam tak zmęczona, że od razu się położyłam i zasnęłam. Rano obudziłam się z zajefajnym humorem. Niestety szybko popsuła mi go Monitta pokazując ranną gazetę.
”Musiałam ją szybko opatrzyć”.

Znalazłam tam zdjęcie moje i Lukasa z wczorajszego treningu. Na pierwszym Podolski podaje mi bluzę, na drugim stoimy sobie i gadamy. Na kolejnym idziemy sobie objęci (a właściwie to on mnie obejmuje) po murawie. Tytuł: „Szczera przyjaźń???”.
*ziew* To naprawdę jest nudne. Ktoś to w ogóle czyta?

- Nie powiedziałam wam?- teraz to ja się zdziwiłam.- Zaproszono nas na siatę wieczorem.
- O, a kto będzie?- zapytała Monitta połykając naleśnika.
Wymieniłam nazwiska które wczoraj usłyszałam od Lukasa. Kiedy dziewczyny usłyszały o Terresie, powiedziały:
- Znamy Terresę, sympatyczna z niej dziewczyna.

Kiedy tylko weszliśmy do głównego holu, odwróciłam się do Nana i powiedziałam:
- Dalej sama trafię.
Chciałam odejść, ale on złapał mnie za rękę.
- Czekaj…
- Posłuchaj- wrzasnęłam na chłopaka wyrywając dłoń.
Ach, jaki wrzask! *zakrywa uszy*

Pozwoliłam ci się odprowadzić tylko z jednego powodu. Nie chciałam robić ci lipy przy chłopakach. A teraz spadaj!
Spływaj, leszczu, nie zawracaj szlachetnej główki Mary Sue!

Byłam już dobre dziesięć metrów przed nim, kiedy krzyknął:
- Wiesz z kim idzie Ronaldo na ten bal?
To był chwyt poniżej pasa. Szybko się odwróciłam i spojrzałam na Hiszpana.
- Ale ja już spadam- powiedział sarkastycznie.- Pa.
Ach, ten sarkazm. Riposty cięte jak żylety.

Wróciłam do pokoju zła jak osa. Miałam ochotę wszystkich pozabijać. Fera w pierwszej kolejności. Prawdziwy INW (idiota na wolności)!!!
Dysponujący istnym CIS (cynizmem, ironią i sarkazmem).

co on sobie myśli??? Że tak po prostu powiedział takie cos i sobie poszedł?!?!?!
Sama nie wiem!!?!?!??!?!??!

Kiedy do pokoju wpadły dziewczyny, to ja pierwsza zadałam pytanie:
- Z kim Cris idzie na galę????
Popatrzyły na siebie z ukosa. Żadna się nie odezwała, więc powtórzyłam pytanie.
- Z Laylą.
Dun, dun, duuuun!

To dlatego ani razu w rozmowie ze mną nie poruszył tematu imprezy… Po obiedzie do naszego pokoju zapukał Lukas. Laski ulotniły się z naszymi sąsiadami do klubu pograć w bilard. Kiedy wyszły, rozsiedliśmy się wygodnie na moim łóżku. Podolski powiedział:
- Mam do ciebie taaaką prośbę.
-Strzelaj.
Taaaką rybę ustrzelił.

Nie mogę sobie poradzić z wyborem gajerka na galę. Pomożesz?
A może masz problem z wyborem giwerki? Służę pomocą przy wyborze wiatrówki na Mary Sue.

Do balu zostały tylko dwa dni. To znaczy dziś i jutro.
OMG, faktycznie, to już pojutrze! Lecę się szykować!

Ale nagle ta doskonała atmosfera się zjeb***, bo oto w odgłosach westchnień, ochów i achów ze strony dziewczyn siedzących niedaleko nas, do sali wszedł pan C. Ronaldo Dos Santos Aveiro ze swoja jakże uroczą partnerką na bal. Layla była dosłownie na nim uwieszona.
Cristiano w ten sposób trenował mięśnie szyi i karku.

Widzę, że jesteście tu razem.- bardziej niż zapytała stwierdziła blond Barbie akcentując ostatnie słowo i patrząc na Lukasa.
Pozostałe słowa pozostawiała bez akcentu. Wymówiła je jednym tchem i cały czas uważała, by którejś sylaby przypadkiem nie podkreślić.

Właściwie to wychodzimy- powiedziałam biorąc Lukasa za rękę i usiłując wyminąć „parę stręczycieli”.
*robi wielkie oczy* Nie wiedziałam, że Ronaldo musi dorabiać w ten sposób.
[E tam, po prostu aŁtorka używa słów, których znaczenia nie zna].


Poczekajcie- powiedziała zastawiając nam drogę.- Miałam nadzieję, że usiądziemy we czwórkę i pogadamy o gali…
- I o ewentualnej współpracy – wtrącił Cris. - Zapewniamy naprawdę dobre warunki i pełną higienę.

Cis tam pieprzyła tym swoim przelukrowanym głosikiem patrząc na mnie z góry.
A potem zeszła na niziny i zaczęła solić sosnę.

Kiedy wychodziliśmy z autokaru, ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął do tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam Crisa. - Ałł- wrzasnęłam na przystojniaka wyrywając rękę.
- To boli.
- Przepraszam- powiedział bynajmniej nie skruszony.
*płacze ze szczęścia* Prawidłowo użyte „bynajmniej”, jakie to piękne!

- Pogadajmy- bardziej stwierdzenie niż prośba.
- Głuchy jesteś?- traciłam cierpliwość.- Nie mam dzisiaj czasu.
- Po treningu?
- Jestem umówiona z Lukasem.
Te słowa zdziałały więcej niż chciałam. I podziałały dokładnie odwrotni niż chciałam. Ronaldo w jednej chwili się skrzywił, a na ta boska twarzyczkę wypełzły czerwone plamy.
Pełzak czerwonki?

Nigdzie nie pójdziesz z Lukasem- powiedział po woli.
- Ależ pójdę – odpowiedziała po Ursynowie.

- Owszem pójdę- uśmiechnęłam się ironicznie.- Wybieram się z nim na galę.
- Nie pójdziesz na żadną galę z Lukasem…
Adin, dwa...

- Bo co?- zaczęłam się śmiać.
- Bo…
Och nie! Rozdział się skończył! Zaraz padnę z tego napięcia!

- RONALDO!!!- zabrzmiał gruby, groźny głos za naszymi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam Scolariego ubranego w ciemny dresik Nike.
*pada z napięcia*

Cris westchnął zrezygnowany, popatrzył na mnie i odbiegł w stronę wyjścia. A Scolari za nim, ciągle go ochrzaniając.
Tylko ja mam przed oczami scenę rodem z Benny'ego Hilla?

Następnego dnia po meczu Brazylii z Japonia Lukas zabrał mnie do centrum. Chodziliśmy sobie i szukaliśmy jakiejś wystrzałowej kiecki typu „gdzie ona to kupiła”.
*macha Poldiemu przed oczami* Heloł?! Jakiś mundial chyba jest?! Twoja drużyna pewnie właśnie ustala taktykę!

gajerek załatwiliśmy w przeciągu pół godziny. Szary, do tego biała koszula i zaczepisty krawat.
Krawat z rzepów, czepia się wszystkiego.

A ja nadal nie miałam kiecki. W pewnym momencie Lukas pociągnął mnie za ramię.
- Popatrz- wskazał na czerwoną kieckę wiszącą na manekinie w jednym ze sklepów Chanel.
”Jednym z”? Bogaty ten Berlin, ja cię kręcę, w Monachium był tylko jeden.

- Jest piękna- powiedziałam cicho.- Ale nie stać mnie na Chanel.
- Kupię ja dla ciebie- powiedział chłopak z błyskiem w oku.
Oczywiście. W końcu znacie się dwa tygodnie i nawet jedliście razem lody.

Nie wydurniaj się- zaprotestowałam.- Nie pozwolę, żebyś wydał na mnie tyle kasy.
A założymy się, że pozwolisz?

Poprosiłam o mój rozmiar i weszłam do przebieralni. Zrzuciłam swoje ciuszki i włożyłam czerwone cudo. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, otworzyłam usta. To nie mogłam być ja. to nie możliwe. Pierwszy raz w życiu wyglądałam naprawdę seksi. I tak się czułam. No, Lukas, przygotuj się na wstrząs. 
Czekaj! Nie mam przy sobie defibrylatora!

Odsunęłam kotarę i zamarłam na chwilę. Lukas stał odwrócony do mnie tyłem i gadał z… do cholery, czy my będziemy zawsze na siebie wpadać??? 
*ziewa*
Chwila, co robił Cristiano w sklepie Chanel, skoro kupił już swojej partnerce kieckę?


Cris podniósł oczy i spojrzał na mnie. Oniemiał. Dosłownie. Nasze spojrzenia się spotkały. Poczułam iskry, stosy iskier…
*pociera dwa krzemienie o siebie* Już prawie!

odwróć się kretynie, bo będzie pożar… 
No nie wiem, jaskiniowa metoda nie jest taka szybka.

Znaleźliśmy tańszą kieckę. I wcale nie brzydszą. Była krótka, niebieska i miała małe cekinki. 
*spogląda na zakład* Dobra, masz tego piątaka.

Na szczęście nie przypadł mi mecz Hiszpanii. Doris zatrudniła mnie do ustawiana kart z nazwiskami na stołach w Sali bankietowej. Nawet sobie nie wyobrażacie co ja przeżyłam, kiedy dowiedziałam się, że reprezentacje Portugalii i Niemiec będą miały stół obok siebie.
Ja właśnie przeżywam znudzenie.

Całkiem odechciało mi się iść na ten bal. Ale jakoś się zmuszę.
Obowiązek to obowiązek.

- Ja tak nie myślę- Monitta malowała paznokcie.- To Cris jest nie fair. A poza tym jest za bardzo zapatrzony w siebie. Same wiecie, że uważa się za wielkiego kozaka.
- Bo nim jest- bąknęła Lena odwracając się od lustra.
Yhy, badass nie z tej Ziemi.

Aż tak dobrze mnie znają??? - Nie wiem jak przetrzymam ta galę- powiedziałam. Lukas zjawił się razem z Kaką i Lhamem.
Dobra, wiemy, że parę rozdziałów temu Kaka zmienił płeć (i dyscyplinę), ale kim, u licha, jest Lham?!

Pisałam już, że Lenka idzie z Philipem, a Mon z Kaką? Nie? To właśnie napisałam.
Faktycznie!

W każdym razie przynieśli nam kwiatki:) Dżentelmeni… tyle, że ja dostałam czerwone róże, a one stokrotki. Jaka różnica? 
Przy róży jest mniejsze prawdopodobieństwo, że została zerwana po drodze.

Czerwone róże to chyba oznaka miłości, no nie?
*przypomina sobie, ile razy dawała nauczycielom róże* O raju...

Zeszliśmy do sali i usiedliśmy przy naszym stole. (Cała reprezentacja siedziała przy jednym.) po swojej prawicy miałam Lukasa, a po lewicy Lenkę.
A przed nią bieżył baranek, a nad nią latał motylek.

Gadaliśmy sobie wesoło, kiedy lenka nagle traciła mnie w bok i wskazała głową w kierunku drzwi. Podniosłam oczy i zobaczyłam Nana. Szedł z jakąś laska ze świty Layli. Nasze oczy się spotkały, ale on nie odwrócił wzroku. Ja to zrobiłam. Jeszcze mi tylko brakuje Fera do kolekcji. Żart desperatki.
Żart? Ja już się dawno w wielbicielach pogubiłam i to wcale nie jest śmieszne.

Na szczęście Hiszpanie mieli stół prawie na początku Sali, gdyż były one podporządkowane alfabetycznie.
To słodkie, że porządkowali je po polskich nazwach. W przeciwnym razie Germany byłyby na drugim końcu sali, a Spain i Portugal koło siebie.

Przed sobą miałam stół Portugalii. O zgrozo. No i tłumy fotoreporterów. Ble, miałam doi nich odrazę…
Też bym miała, gdybym musiała ich doić. W jakimkolwiek sensie.

Ronaldo wszedł z Laylą uczepioną na ramieniu.
Dziś przyszła pora na ćwiczenie bicepsów.

Potem zaczęło się uroczyste rozpoczęcie gali. Czyli takie tam przemowy i duperele. W końcu cała część oficjalna się zakończyła i z głośników zabrzmiała muza.
Czy ktoś może mi wyjaśnić sens nazywania potupawy „galą”?
[Albo lepiej: sens robienia potupawy na Mistrzostwach Świata].


miałam ochotę wyjść i nie wracać. A to dlatego, że ten pieprzony Ronaldo cały czas się we mnie wpatrywał kompletnie nie zwracając uwagi na swoja partnerkę, która szeptała mu coś do ucha. Starałam się nie zerkać na niego co chwila, ale to było niewykonalne. Co kilka sekund mój wzrok wędrował w jego kierunku. A kiedy nasze oczy się spotykały… znowu czułam snopy iskier.
Nie odpuszczę, póki nie nauczę się rozpalać ognia bez współczesnych wspomagaczy!

- Mam dziwne wrażenie, że nie za dobrze się bawisz- powiedział chłopak gdy tylko usiedliśmy.
- Wydaje ci się- skłamałam szybko i zajęłam się swoim sokiem.
Nic nie odpowiedział.
Pokiwał tylko ze zrozumieniem kawałkiem pomarańczy.

DJ puścił jakiś wolny kawałek i Podolski z powrotem zaciągnął mnie pod scenę. Myślałam, że umrę. Przyciągnął mnie do siebie i objął. Nie znalazłam lepszego rozwiązania, jak z nim tańczyć. Katem oka jednak zerkałam w stronę Crisa.
Kat wieszał naczyniówkę na szubienicy.

Bujał się z Laylą. Był odwrócony do mnie plecami, więc nie mógł mnie widzieć. Za to jego partnerka tak. Posłała mi pełne nienawiści spojrzenie, typu „spróbuj się do niego zbliżyć, szmato”.
Spojrzenie typu „wyrwę ci wszystkie kudły, suko” miała zachowane na inne okazje.

Następnie jakiś facet z zarządu wzniósł toast za , jak do tej pory, całkiem niezłe mistrzostwa, oraz życzył powodzenia wszystkim drużynom.
Przepraszam, że się wtrącam, ale jestem niezwykle ciekawa, czym zajmuje się zarząd Mistrzostw Świata.

Chciało mi się Troche z niego śmiać, bo widać było, że nieźle sobie dał.
Co? Gdzie? Kiedy? Jak?

Wyszłam do toalety. Nie wytrzymałam na sali, ciągle obserwowana przez dwóch facetów.
*szeptem do publiczności, chowając lufę za plecy* Dobrze, że nie widziała tego lasera na czole.

Na moje szczęście w łazience nie było nikogo. Weszłam szybko i podeszłam do umywalki. Odkręciłam kurek z zimna wodą i szybko zaczerpnęłam jej w dłonie. Wypiłam kilka łyków i w tym momencie moje spojrzenie natrafiło w lustrze na twarz Crisa.
Cudowna woda! Prawie jak z Lichenia!

Przez chwile patrzyłam na jego kamienna twarz. Była zupełnie bez wyrazu.
*nieufnie spogląda na krzemienie* Ronaldo?

Odwróciłam się po woli i powiedziałam:
Twoja toaleta jest obok, o ile dobrze pamiętam.
Ach, ta Kryśka, nawet własny kibelek sobie potrafi załatwić.

W dalszym ciągu nie patrzył mi w oczy. Powiedziałam tylko:
- Jak uważasz. Wracam do Lukasa.
Wstałam, ale on nie podniósł się z ławki. Nawet na mnie nie spojrzał. Przez całą drogę do sali miałam cichą nadzieję, że za mną pobiegnie, lub coś w tym stylu. Tak jak na filmach, albo w książkach.
Raczej w opkach.

Z.P.W.C.R.
Zespół Paranoidalnego Wykorzystywania Ciałka Ruffiniego?

Dlaczego ja umiem wszystko spieprzyć kilkoma słowami? Boże, jaki ze mnie kretyn. Jak mogłem powiedzieć coś tak głupiego i niedorzecznego? Przecież ja nie chcę przyjaźni. Chce czegoś więcej. Muszę jej to powiedzieć, bo zwariuję.

Znowu obok wyrósł Cris.
No i tyle mamy po Z.P.W.C.R.

- Hej- przywitał się beztrosko.
- Hej- wysiliłam się na taki sam ton. – Gdzie posiałeś partnerkę?
Od końca do końca, jak to mówią.

A teraz zapraszam wszystkich do udziału w konkursie- powiedział DJ.- Zapraszamy na środeczek chętne pary. A zasady konkursy są takie: tańczycie kilka minut, a reszta wybiera zwycięzców. Gracie o kolację w Mariocie!


No w każdym razie ja świetnie się bawiłam siedząc tak z Crisem i obgadując wszystkie pary. Założyliśmy się nawet kto wygra. Ja postawiłam na Kakę i Monittę, a Cris obstawił Casillasa i jakąś pannę. W końcu wyszło na jego. Ikar wygrał kolację dla siebie i swojej partnerki.
A po kolacji czekał ich romantyczny lot nad Morzem Egejskim.

- Ty chcesz mnie uczyć pokory?- parsknęłam.- Chyba kpisz.
Ale on tylko podszedł i zaczął mnie łaskotać.
- Nawet się nie waż- krzyknęłam uciekając przed nim.- Cris, nie!!!
Znowu mnie dopadł. A ja próbowałam się od niego uwolnić. Miałam łzy w oczach i kompletnie nic nie widziałam. Rzuciłam się do ucieczki na ślepo, ale to pogorszyło tylko moją sytuację. Potknęłam się i wylądowałam na czymś dużym i miękkim. Po sekundzie poczułam, że cos przygniata mnie w pasie. Otarłam oczy i zobaczyłam, że…
O JEZU!!! Leżę sobie na łóżku Crisa, a ta seksowna świnia siedzi na mnie okrakiem.
KWIIIK! To najgorszy sposób na zaciągnięcie panny do łóżka, jaki widziałam!

[Cris wyznaje Marcie miłość]


od aŁtorki: Już wróciłam!!!! Dzięki, że zawiadamiałyście mnie o notkach. Postaram się wszystko przeczytać, jak tylko będę mogła. Na razie mam urwanie głowy i w szkole i w domu. Remont, wiecie co to znaczy :p. zapraszam do lektórki!!!
Ja też zachęcam – na dobry początek może słownik ortograficzny?

Boże jakie on ma piękne oczy, myślałam gdy tak się do mnie przysuwał.
W każdej innej konfiguracji procesy myślowe były blokowane.

Stanął na wprost mnie szukając mojego wzroku. Jednak uparcie patrzyłam na czubki swoich butów. Czułam, ze jeśli podniosę głowę i spojrzę w te cudne oczy, odlecę. A wtedy niewiadomo, co się stanie.
Odlecisz.

- Pomyśl- powiedziałam po chwili milczenia.- zostanę tu jeszcze dwa tygodnie, a potem wracam do Polski.
- To nie problem. Przyjadę kiedy zechcesz…
- Taaa, jasne- mruknęłam. -Zostawisz Manchester, bo siedemnastolatka będzie chciała się z tobą zobaczyć.
Zdrowy rozsądek powstaje jako ten feniks z popiołów!

Teraz ty mnie posłuchaj- ukląkł przede mną i delikatnie podniósł mój podbródek w gorę, tak, żebym spojrzała mu w oczy. – Udowodnię ci, że jesteś dla mnie najważniejsza.
Tak, moi drodzy. Dwa tygodnie znajomości wystarczą do takich wyznań.

Wpadłam prosto na Torresa.
- Sorry- powiedział próbując go wyminąć.
Nie udało mi się, bo chwycił mnie za rękę.
- A gdzie ci się tak spieszy?- zapytał świdrując mnie swoimi oczkami.
- Nie twój interes.
- Właśnie, że mój. Mam z tobą sprawę do załatwienia.
A tak, w tym opku jeszcze gwałtu nie było.

Przycisnął mnie do framugi drzwi i pocałował. A ja uświadomiłam sobie, że jest mi po prostu bosko.
Łe tam, taki gwałt to nie gwałt.

Nagle uświadomiłam sobie, że stoję na korytarzu, całuje mnie Nano, a do tego przygniata mnie tak, ze nie mogę się ruszyć.
Informacja z receptorów na wargach do kory czołowej pobiła przy tym rekord w długości stania w korku w zwojach mózgowych.

Gdy usta chłopaka zjechały na moja szyję, wydyszałam:
- Przestań. Zostaw mnie Torres.
Nie poskutkowało. Wprost przeciwnie. Jakby bardziej go zachęciło, bo wsunął swoje dłonie pod moją koszulkę.
- Torres do cholery- czułam jak jego dłonie wędrują po moich plecach.
Próba gwałtu! *zachwyca się wypaśnością opka*

Usłyszałam ciche szczęknięcie drzwi i podniosłam wzrok. Z pokoju wyszedł Cristiano!
I bohaterski tró lower przybywający z odsieczą. Wszystko zostaje w rodzinie.

Przez chwilę stał zamurowany, patrząc z niedowierzaniem, jak Fer zabiera się z moje usta.
Doprawił je na początek maggi.

- Zostawiłaś to- Cris podał mi grafik.
Pieprzony rozkład. Całkiem o nim zapomniałam.
Wzięłam kartkę i po prostu odeszłam.  Po kilku krokach wróciłam się i przyjebałam Torresowi w pysk. Ale Cris już tego nie widział…
Ale ja to widziałam i do tej pory podziwiam.

Leżałam na łóżku i zastanawiałam się co zrobić. Rozważałam trzy możliwości:
a) utopić Torresa
b) powiesić Crisa
c) skoczyć z dachu.
Ponownie stoję niewzruszenie przy trzeciej możliwości.

Muszę przyznać, że najbardziej odpowiadał mi wariant a. bo to właśnie przez Nana Cris ma mnie właśnie za kurwę.
Torres się chwalił przy śniadaniu, że wcale niedroga ta Polka.

Zachowałam się jak dziwka- powiedziałam a do oczu napłynęły mi łzy. Opowiedziałam wszystko po kolei. Laska nie wiedziała jak mi pomóc, ale zaproponowała, żebym przeszła się z nią na stadion. Miała brać udział w treningu Brazylijczyków. Kaka, pomyślałam. Jeśli on mi nie powie co mam robić, to nikt tego nie zrobi.
Czyżby Kaka miał doświadczenia w sytuacjach z serii „mój ukochany widział, jak jego kolega próbuje mnie zgwałcić i przez to czuję się jak nierządnica”?

Kiedy dotarłyśmy na miejsce cały team  latał po stadionie robiąc rozgrzewkę.
Musieli nieco rozprostować skrzydła.

Mon poszła sobie do  reszty wolontariuszy, a ja  usiadłam na trybunach lampiąc się na chłopaków. Nagle zauważyłam Kakę, lecącego w moją stronę. Pomachałam mu, a on usiadł obok.
Uronił przy tym piórko czy dwa.

Po południu miałam jechać ze sztabem na podwójny trening Hiszpanii i Portugalii.
Połączonych w Zjednoczone Królestwo Iberii. Ale za to trenują podwójnie.

Jadę tam nie dla Ronaldo, ani Torresa, tylko dla siebie.
Powinnaś tam przede wszystkim jechać, by pomóc w organizacji, ale ja się tam nie znam.

Sama się zdziwiłam gdy usiadłam przy Valdesie. Ale to był impuls. Macie czasem cos takiego? Bo mi się często zdarza.
Tak, też to mam. Zawsze, gdy czuję impuls, to siadam przy Valdesie.

po krótkiej rozgrzewce piłkarze podzielili się na dwie grupy. Hiszpanie zajęli prawą stronę boiska, Portugalczycy lewą.
*parsk* Piłka poprzeczna.

Doris także  kazała się nam rozdzielić. Błagałam ja, żeby nie wysyłała mnie na portugalska połówkę. Wolałam męczyć się podając piłki Hiszpanom i patrząc na Torresa, niż ryzykować konfrontacje z Crisem. Doris wysłuchała moich próśb i wysłała mnie razem z Lenką do „Hiszpanii”.
Czyli ostatecznie dokąd?

Pierwszym zadaniem jakie dostałyśmy, było przyniesienie dodatkowych zgrzewek napoi dla chłopaków.
Następnie musieli ich napoić.

Kiedy przechodziliśmy obok szatni Hiszpanów usłyszałam coś, co wzbudziło we mnie dreszcze.
- Tylko by ja skrzywdził. To nie dziewczyna dla Ronaldo. 
Stanęliśmy jak wryci niedaleko otwartych na oścież drzwi szatni.
- A tym bardziej dla ciebie Fernando- odpowiedział gruby, mocny głos.
Podeszłam cicho do drzwi i zajrzałam do środka. No jednej z ławek siedział pól nagi Torres, a nad nim stał jakiś facet w dresach.
- Ta Polka zawróciła ci kompletnie w głowie- powiedział trener. – A co do Ronaldo… widać że coś było między nimi.
Skoro Aragones zamiast ustalać taktykę na mecz z Francją obserwował rozkwit życia uczuciowego wśród swoich (i nie tylko) piłkarzy, to nie dziwota, że za jego kadencji Hiszpania wiecznie „grała jak nigdy, przegrywała jak zawsze”.

Pół godziny minęło i  piłkarze podzielili się na dwie drużyny, które miały rozegrać między sobą meczyk. Usiedliśmy więc na trybunach, zęby pooglądać spotkanie. Mimo, że patrzyłam na boisko, moje myśli krążyły wokół pary ciemnych, lśniących oczu. Ich właściciela dostrzegłam szarżującego w kierunku bramki Valdesa. Po pietach [stabat Krysia dolorosa] deptał mu nie kto inny jak Torres. Ronaldo zwiódł go [tylko, przepraszam bardzo, jak, skoro Torres był za nim?] i uderzył z impetem w światło bramki. Sędzia odgwizdał 1:0.
Zjednoczone Królestwo Iberii może sobie pozwolić nawet na sędziego na treningach. A tak narzekali, że kryzys...

Z biegiem czasu mecz stawał się coraz bardziej zacięty. Piłka co chwila [przechodziła we władanie albo Crisa albo Torresa.
Reszta zespołów, mocno znudzona, zaczęła grać w kapsle.

Wyglądało to tak, jakby to był tylko ich mecz. Taki pojedynek dużych dzieci. A ja czułam się jakbym była nagrodą w tym pojedynku.
Wrodzona skromność to duża zaleta.

- Patrz!- wskazała na boisko.
Podniosłam wzrok i zauważyłam, ze cos się tam dzieje. Piłka leżała gdzieś koło Simao, a piłkarze tworzyli jakby duży pierścień.
Że niby co?!
[One ring to rule them all].


W środku stali Cris i Nano, kłócąc się zawzięcie.
Kilka sekund później podbiegł do nas Deco i krzyknął:
Marta, zrób coś, bo się zaraz poleje krew.
”Jest nas wprawdzie przeszło czterdziestu chłopa, ale boimy się ich rozdzielić”.

Torres zabrał Crisowi piłkę, a przy okazji go podciął. Cris zaliczył dzwona, a teraz sprawdzają który ma mocniejszą psychę.
Nie, też nie mam pojęcia, o co tu chodzi.

- A co ja poradzę, ze to dzieci?- spytałam wściekła.
- Dzieci, które cię kochają- powiedział ciszej piłkarz.
Wszystkie dzieci nasze są:
Krysia, Nando, Lukasek, Frąk!


Podeszliśmy do nich. Sytuacja była coraz bardziej napięta. Nerwy pękły mi na dobre, gdy usłyszałam swoje imię z ust Fera.
Aż się mielina wylała.

Wszystko się  we mnie zagotowało i dałam upust całej swojej złości.
Stałam sobie na boisku i darłam się na dwóch najprzystojniejszych piłkarzy świata.
Ojaciękręcę!
[Trenerzy chyba się wciągnęli w grę w kapsle].


Było tak cicho, że usłyszałam jak Scolari mówi do kolego ze sztabu:
- Temperamencik to ona ma…
”Nie to, co ja i Luis, którzy tu sobie stoimy jak te miękkie pipy”.

Poszłam do stołówki i zamówiłam colę. Wysączyłam ją szybko i zaczęłam iść kierunku windy. Kiedy już się w niej znalazłam nacisnęłam numerek swojego pietra.
I literkę swojej fobii.

Drzwi zaczęły się zasuwać, ale w ostatniej chwili ktoś wsunął pomiędzy nie nogę.
Do środka wszedł Nano.       
Och, z tego napięcia zaraz mi nerwy popękają!

Wcisnął 15 i odwrócił się w moja stronę.
Hotel ma przynajmniej piętnaście pięter? Ale na boiska treningowe stać ich już nie było i muszą jeździć z Berlina do Monachium...

O ile dobrze pamiętam, to masz pokój na 2?
A nawet na sto dwa.

Tak, ale to za krótko-stwierdził.
”Kopiesz od tej sosny do wieczora”.

- Za krótko na co?- zapytałam zaskoczona.
- Na rozmowę.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać- oparłam się o ścianę i odwróciłam do niego plecami.
Kurczę, to trzeba być wyćwiczonym.

- Przepraszam za to co zrobiłem, za to, że wszystko spieprzyłem,  że cię skrzywdziłem, i za to, że cię kocham- wyszeptał mi do ucha.
Winda delikatnie „szarpnęła”, a ja poleciałam w jej róg. A za mną Torres.
Winda pod wpływem Imperatywu Blogaskowego.

Wyciągnął rękę i wcisnął przycisk „blokuj”. 
Od razu mi się przypomina ten teledysk.

- Spójrz mi w oczy, proszę- wyszeptał cudownym, kuszącym głosem.
Nie wiem czemu, ale to zrobiłam. Spojrzałam w te cudowne, hipnotyzujące oczy i dosłownie w nich utonęłam…
Patrzę w oczy, a tam... oczy!

Jego twarz zbliżyła się powoli do mojej…
Niech on ją zabiera!!!
Jakie on ma boskie oczy…
Cofnij się człowieku!!!
Coś mnie w nim pociągało…
Niech on się panuje!!!
Te cudowne oczy…
*dzwoni na pogotowie*

Dziewczyny wyciągnęły mnie na śniadanie.
- Ups- szepnęła mi do ucha Lena, kiedy weszłyśmy do stołówki.- Nono na trzeciej.
Wsuwa wszystko jak leci.

Wzięłyśmy po porcji naleśników i udałyśmy się do naszej stałej miejscówki, jednak los nie chciał żebyśmy tam dotarły. Zobaczył nas Valdes i zawołał do siebie. Cóż było robić? Usiadłyśmy z nimi.
No i zgadnijcie przy kim musiałam usiąść?
Brawka dla was! Przy Nano.
Naprawdę myślisz, że zgadywałam?

Tak więc po śniadaniu wybraliśmy się na basen. Jak zawsze na miejscu był okropny tłok i multum ludzi.
W mniejszym basenie dostrzegłam grupę grających w piłkę wodna Portugalczyków i Duńczyków.
Którzy na mundialu w 2006 roku nie grali. Widocznie Blatter zaprosił do tego ultrawypasionego hotelu wszystkich, by bale były jeszcze lepsze.

Po kilku minutach podszedł do nas Viktor. Minittcie zachciało się nagle coli, więc się zmyła zostawiając nas samych. Facet zaoferował, że posmaruje mi plecy, a ja głupia się zgodziłam. Usiadłam na leżaku i zebrałam włosy. Viktor usiadł za mną okrakiem. Miałam dziwne wrażenie, że siedzi bardzo na blisko.
Siedzi na blisko i robi zupki na szybko.

Czułam jego idealnie wyrzeźbiony brzuch na plecach, co wcale nie było przyjemne.
”Victor, trącasz mnie skośnym brzucha!”

Kiedy skończył, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Z zaskoku znieruchomiałam.
Co on do cholery wyprawia?!
Poczułam jego ciepły oddech na szyi… wyszeptał mi do ucha:
- Pragnę cię kochanie…- zaczął muskać ustami mój kark.- Nawet nie wiesz jak bardzo…
*sprawdza na liście* Sorry, bejbe, jesteś dopiero piąty.

- Słońce ci zaszkodziło?- zapytałam.- Co ty bredzisz?
- Taka prawda złotko- powiedział z błyskiem w oku.
- Chociaż ty nie rób ze mnie kurwy- wyksztusiłam gorzko.
- A kto ją z ciebie robi?
Właśnie. Czy ktoś tu w ogóle mówi o zapłacie?

- Wracałem z treningu Ukraińców i zobaczyłem to po drodze- objaśnił mi po któtce, wskazując na przedmiot który trzymałam rękach.
Kiedy zobaczyłam artykuł o który mu chodziło, o mało nie spadłam z łóżka. Na wewnętrznej stronie okładki widniało moje zdjęcie z Valdesem. Kiedy pocałował mnie w kark.
Zielony borze, bardziej wtórnie już chyba nie można pisać.

- W ogóle to co oni sobie myślą?- wkurzyła się Mon. – Coraz bardziej denerwuje mnie ta redakcja…
Coś we mnie pękło.
Oby to był tętniak aorty.

Zaczęłam wyć jak głupia.
A nie, to znowu nerwy popękały.

od aŁtorki: Dziękuję Wam za komcie i życzę, aby Wasze opka były coraz lepsze. Buziam:***
Niech Imperatyw rośnie w siłę, a boChaterom żyje się dostatniej.


36. Długi weekend

Hiszpańskie słońce rzucało z góry snop ciepłych promieni , które dodawały blasku ludzkim twarzom.
Paczcie państwo. Żadnego „obernaście miesięcy później”, zwykły przeskok narracyjny. No, no, no, aŁtorko, podoba mi się!

- Dawno nie miałem aż tylu wolnych dni- westchnął Hiszpan spacerując wzdłuż tafli wody.- Prawie zapomniałem jak to jest nic nie robić i mieć święty spokój.
- Bo się przyzwyczaisz- uśmiechnął się młody Niemiec.
- A wiecie jak to na człowieka działa jak po pięciu miesiącach zakuwania ma się nareszcie wolne?- uśmiechnęłam się do nich.
A wiesz, jak to jest, gdy po dwóch semestrach dziekanki wracasz na uczelnię?

Ty się uczyć powinnaś, a nie po plażach spacerować- zaśmiał się Niemiec- W końcu na rok matura.
Ludziom ze znacznymi wadami wzroku wydają okresowe prawo jazdy – boChaterkom widocznie ograniczają ważność matury.