#42 - Cristiano Ronaldo i stręczycielstwo w Iberii, cz.1

|
Z poświątecznym opóźnieniem - drugi tom opkowej trylogii, tym bardziej z blogaska o najbardziej wykręconym adresie w historii. Jeszcze więcej loverów, jeszcze więcej pseudointryg, jeszcze więcej aŁtorkizmu - zapraszam!

PRZEDSTAWIENIE POSTACI
(choć my je już przecież bardzo dobrze znamy)


Marta
Zaledwie 17-letnia dziewczyna, której los dał niepowtarzalną szansę wyjazdu do Niemiec. Powoli przechodzi przemianę z cichej, chowającej sie przed światem istotki w zdecydowaną, pewną siebię kobietę. No i oczywiście przy okazji łamie męskie serca...
Nieodłączny element przemiany z kaczątka do łabędzia = zabawa męskimi uczuciami. To się zgadza, ale tylko w opkach.

Cris
Pan Ronaldo na potrzeby autorki(czytaj: moje:) został odmłodzony i w trakcie toczenia się akcji ma 21 lat.
Eee... Kuleżanko, akcja się toczy w trakcie MŚ w Niemczech, a on wtedy miał 21 lat.
[Borze, jak ten czas szybko leci!]


Należy do reprezentacji Portugalii [CR7 ∈ reprezentacja Portugalii], a na codzień gra w ManU.
Odświęta gra w Realu.

Lukas Podolski- z pochodzenia Polak, reprezentuje Niemcy, a na codzień gania za piłką w barwach Bayernu Monachium.
Lukas z kolei odświęta grywa dla Kolonii.

Kumpel Nano, Crisa i Kaki.
Kumple na sto dwa, może z dwa razy w życiu uścisnęli sobie dłonie.

Francesc Fàbregas Soler, gra w Arsenalu Londyn, qmpel Torresa z reprezentacji.
Lubi jeść qrczaki.

Víctor Valdés Arribas- ziomek Torresa z reprezentacji. 
Nosi bluzy z napisem „JP na 100%” i słucha muzy z komórki.

Bramkarz FC Barcelony. Namiesz troszkę wokół Marty, ale szybko zniknie...
Pełni rolę opkowego katalizatora.

Monitta
Kumpelka z pokoju. ma Hiszpańskie korzenie, ale mieszka we Włoszech.
W pierwszym tomie była Włoszką. AŁtorko, zdecyduj się.


od aŁtorki: To co będę tu tworzyła jest kontynuacją opka, które znajdziecie na stronie: http://bo-to-wszystko-nie-sen.blog.onet.pl/
Jeśli się zastanawiacie, skąd analizatorzy biorą materiały do pracy, tu macie przykład – skoro ktoś sam swoją pracę nazywa „opkiem”, nie można tego po prostu zostawić.

WARTKA AKCJA

Siedziałam w autokarze i lampiłam się na ciemne chmury, które kłębiły się na niebie. Zapowiadał się zajebisty deszcz… Zabawne. Zupełnie jak moje życie.
Życie jest zabawne zupełnie jak zajebisty deszcz? Faktycznie, idzie się uśmiać po pachy.

A właściwie ostatnie dwanaście dni. Bo tyle czasu już tu spędziłam. Jezu, przecież to prawie dwa tygodnie!!!
O borze, faktycznie!!!

Spadł słaby deszczyk i orzeźwił Troche powietrze.
Powietrze o nazwie Troche. Czuć je nieco prochem.

Ale i tak było zimno. Przed wejściem na stadion dopadł mnie Lukas. Zmierzył mnie wzrokiem i widząc, że trzęsę się z zimna, ściągnął swój polar z Nike i podał go mi.
- Ubieraj to- rozkazał.
”Załóż jej sukienkę. Szybko!”

W połowie treningu Klinsi zarządził dziesięciominutową przerwę. Coś nowego, bo do tej pory na żadnym treningu, na którym byłam nie było żadnych pauz. W każdym razie poszedł do nas Podolski i wyrwał mnie na spacer.
Tak, o to Klinsmannowi chodziło – żeby mu się kadra rozlazła po okolicy.

Tymczasem przerwa przeciągnęła się z dziesięciominutowej, na dwudziestopięcio minutową, a Klinsmanna jak nie było, tak nie było. W końcu przyszedł jego zastępca i powiedział, że trener źle się poczuł i pojechał do szpitala.
Głowa go rozbolała, gdy zobaczył, co wyprawiają jego piłkarze w trakcie przerwy.

Trening się więc zakończył i wróciliśmy do hotelu.
Bo Löw wcale nie wie, jak prowadzić trening. Absolutnie.

Byłam tak zmęczona, że od razu się położyłam i zasnęłam. Rano obudziłam się z zajefajnym humorem. Niestety szybko popsuła mi go Monitta pokazując ranną gazetę.
”Musiałam ją szybko opatrzyć”.

Znalazłam tam zdjęcie moje i Lukasa z wczorajszego treningu. Na pierwszym Podolski podaje mi bluzę, na drugim stoimy sobie i gadamy. Na kolejnym idziemy sobie objęci (a właściwie to on mnie obejmuje) po murawie. Tytuł: „Szczera przyjaźń???”.
*ziew* To naprawdę jest nudne. Ktoś to w ogóle czyta?

- Nie powiedziałam wam?- teraz to ja się zdziwiłam.- Zaproszono nas na siatę wieczorem.
- O, a kto będzie?- zapytała Monitta połykając naleśnika.
Wymieniłam nazwiska które wczoraj usłyszałam od Lukasa. Kiedy dziewczyny usłyszały o Terresie, powiedziały:
- Znamy Terresę, sympatyczna z niej dziewczyna.

Kiedy tylko weszliśmy do głównego holu, odwróciłam się do Nana i powiedziałam:
- Dalej sama trafię.
Chciałam odejść, ale on złapał mnie za rękę.
- Czekaj…
- Posłuchaj- wrzasnęłam na chłopaka wyrywając dłoń.
Ach, jaki wrzask! *zakrywa uszy*

Pozwoliłam ci się odprowadzić tylko z jednego powodu. Nie chciałam robić ci lipy przy chłopakach. A teraz spadaj!
Spływaj, leszczu, nie zawracaj szlachetnej główki Mary Sue!

Byłam już dobre dziesięć metrów przed nim, kiedy krzyknął:
- Wiesz z kim idzie Ronaldo na ten bal?
To był chwyt poniżej pasa. Szybko się odwróciłam i spojrzałam na Hiszpana.
- Ale ja już spadam- powiedział sarkastycznie.- Pa.
Ach, ten sarkazm. Riposty cięte jak żylety.

Wróciłam do pokoju zła jak osa. Miałam ochotę wszystkich pozabijać. Fera w pierwszej kolejności. Prawdziwy INW (idiota na wolności)!!!
Dysponujący istnym CIS (cynizmem, ironią i sarkazmem).

co on sobie myśli??? Że tak po prostu powiedział takie cos i sobie poszedł?!?!?!
Sama nie wiem!!?!?!??!?!??!

Kiedy do pokoju wpadły dziewczyny, to ja pierwsza zadałam pytanie:
- Z kim Cris idzie na galę????
Popatrzyły na siebie z ukosa. Żadna się nie odezwała, więc powtórzyłam pytanie.
- Z Laylą.
Dun, dun, duuuun!

To dlatego ani razu w rozmowie ze mną nie poruszył tematu imprezy… Po obiedzie do naszego pokoju zapukał Lukas. Laski ulotniły się z naszymi sąsiadami do klubu pograć w bilard. Kiedy wyszły, rozsiedliśmy się wygodnie na moim łóżku. Podolski powiedział:
- Mam do ciebie taaaką prośbę.
-Strzelaj.
Taaaką rybę ustrzelił.

Nie mogę sobie poradzić z wyborem gajerka na galę. Pomożesz?
A może masz problem z wyborem giwerki? Służę pomocą przy wyborze wiatrówki na Mary Sue.

Do balu zostały tylko dwa dni. To znaczy dziś i jutro.
OMG, faktycznie, to już pojutrze! Lecę się szykować!

Ale nagle ta doskonała atmosfera się zjeb***, bo oto w odgłosach westchnień, ochów i achów ze strony dziewczyn siedzących niedaleko nas, do sali wszedł pan C. Ronaldo Dos Santos Aveiro ze swoja jakże uroczą partnerką na bal. Layla była dosłownie na nim uwieszona.
Cristiano w ten sposób trenował mięśnie szyi i karku.

Widzę, że jesteście tu razem.- bardziej niż zapytała stwierdziła blond Barbie akcentując ostatnie słowo i patrząc na Lukasa.
Pozostałe słowa pozostawiała bez akcentu. Wymówiła je jednym tchem i cały czas uważała, by którejś sylaby przypadkiem nie podkreślić.

Właściwie to wychodzimy- powiedziałam biorąc Lukasa za rękę i usiłując wyminąć „parę stręczycieli”.
*robi wielkie oczy* Nie wiedziałam, że Ronaldo musi dorabiać w ten sposób.
[E tam, po prostu aŁtorka używa słów, których znaczenia nie zna].


Poczekajcie- powiedziała zastawiając nam drogę.- Miałam nadzieję, że usiądziemy we czwórkę i pogadamy o gali…
- I o ewentualnej współpracy – wtrącił Cris. - Zapewniamy naprawdę dobre warunki i pełną higienę.

Cis tam pieprzyła tym swoim przelukrowanym głosikiem patrząc na mnie z góry.
A potem zeszła na niziny i zaczęła solić sosnę.

Kiedy wychodziliśmy z autokaru, ktoś złapał mnie za rękę i pociągnął do tyłu. Odwróciłam się i zobaczyłam Crisa. - Ałł- wrzasnęłam na przystojniaka wyrywając rękę.
- To boli.
- Przepraszam- powiedział bynajmniej nie skruszony.
*płacze ze szczęścia* Prawidłowo użyte „bynajmniej”, jakie to piękne!

- Pogadajmy- bardziej stwierdzenie niż prośba.
- Głuchy jesteś?- traciłam cierpliwość.- Nie mam dzisiaj czasu.
- Po treningu?
- Jestem umówiona z Lukasem.
Te słowa zdziałały więcej niż chciałam. I podziałały dokładnie odwrotni niż chciałam. Ronaldo w jednej chwili się skrzywił, a na ta boska twarzyczkę wypełzły czerwone plamy.
Pełzak czerwonki?

Nigdzie nie pójdziesz z Lukasem- powiedział po woli.
- Ależ pójdę – odpowiedziała po Ursynowie.

- Owszem pójdę- uśmiechnęłam się ironicznie.- Wybieram się z nim na galę.
- Nie pójdziesz na żadną galę z Lukasem…
Adin, dwa...

- Bo co?- zaczęłam się śmiać.
- Bo…
Och nie! Rozdział się skończył! Zaraz padnę z tego napięcia!

- RONALDO!!!- zabrzmiał gruby, groźny głos za naszymi plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam Scolariego ubranego w ciemny dresik Nike.
*pada z napięcia*

Cris westchnął zrezygnowany, popatrzył na mnie i odbiegł w stronę wyjścia. A Scolari za nim, ciągle go ochrzaniając.
Tylko ja mam przed oczami scenę rodem z Benny'ego Hilla?

Następnego dnia po meczu Brazylii z Japonia Lukas zabrał mnie do centrum. Chodziliśmy sobie i szukaliśmy jakiejś wystrzałowej kiecki typu „gdzie ona to kupiła”.
*macha Poldiemu przed oczami* Heloł?! Jakiś mundial chyba jest?! Twoja drużyna pewnie właśnie ustala taktykę!

gajerek załatwiliśmy w przeciągu pół godziny. Szary, do tego biała koszula i zaczepisty krawat.
Krawat z rzepów, czepia się wszystkiego.

A ja nadal nie miałam kiecki. W pewnym momencie Lukas pociągnął mnie za ramię.
- Popatrz- wskazał na czerwoną kieckę wiszącą na manekinie w jednym ze sklepów Chanel.
”Jednym z”? Bogaty ten Berlin, ja cię kręcę, w Monachium był tylko jeden.

- Jest piękna- powiedziałam cicho.- Ale nie stać mnie na Chanel.
- Kupię ja dla ciebie- powiedział chłopak z błyskiem w oku.
Oczywiście. W końcu znacie się dwa tygodnie i nawet jedliście razem lody.

Nie wydurniaj się- zaprotestowałam.- Nie pozwolę, żebyś wydał na mnie tyle kasy.
A założymy się, że pozwolisz?

Poprosiłam o mój rozmiar i weszłam do przebieralni. Zrzuciłam swoje ciuszki i włożyłam czerwone cudo. Gdy zobaczyłam swoje odbicie w lustrze, otworzyłam usta. To nie mogłam być ja. to nie możliwe. Pierwszy raz w życiu wyglądałam naprawdę seksi. I tak się czułam. No, Lukas, przygotuj się na wstrząs. 
Czekaj! Nie mam przy sobie defibrylatora!

Odsunęłam kotarę i zamarłam na chwilę. Lukas stał odwrócony do mnie tyłem i gadał z… do cholery, czy my będziemy zawsze na siebie wpadać??? 
*ziewa*
Chwila, co robił Cristiano w sklepie Chanel, skoro kupił już swojej partnerce kieckę?


Cris podniósł oczy i spojrzał na mnie. Oniemiał. Dosłownie. Nasze spojrzenia się spotkały. Poczułam iskry, stosy iskier…
*pociera dwa krzemienie o siebie* Już prawie!

odwróć się kretynie, bo będzie pożar… 
No nie wiem, jaskiniowa metoda nie jest taka szybka.

Znaleźliśmy tańszą kieckę. I wcale nie brzydszą. Była krótka, niebieska i miała małe cekinki. 
*spogląda na zakład* Dobra, masz tego piątaka.

Na szczęście nie przypadł mi mecz Hiszpanii. Doris zatrudniła mnie do ustawiana kart z nazwiskami na stołach w Sali bankietowej. Nawet sobie nie wyobrażacie co ja przeżyłam, kiedy dowiedziałam się, że reprezentacje Portugalii i Niemiec będą miały stół obok siebie.
Ja właśnie przeżywam znudzenie.

Całkiem odechciało mi się iść na ten bal. Ale jakoś się zmuszę.
Obowiązek to obowiązek.

- Ja tak nie myślę- Monitta malowała paznokcie.- To Cris jest nie fair. A poza tym jest za bardzo zapatrzony w siebie. Same wiecie, że uważa się za wielkiego kozaka.
- Bo nim jest- bąknęła Lena odwracając się od lustra.
Yhy, badass nie z tej Ziemi.

Aż tak dobrze mnie znają??? - Nie wiem jak przetrzymam ta galę- powiedziałam. Lukas zjawił się razem z Kaką i Lhamem.
Dobra, wiemy, że parę rozdziałów temu Kaka zmienił płeć (i dyscyplinę), ale kim, u licha, jest Lham?!

Pisałam już, że Lenka idzie z Philipem, a Mon z Kaką? Nie? To właśnie napisałam.
Faktycznie!

W każdym razie przynieśli nam kwiatki:) Dżentelmeni… tyle, że ja dostałam czerwone róże, a one stokrotki. Jaka różnica? 
Przy róży jest mniejsze prawdopodobieństwo, że została zerwana po drodze.

Czerwone róże to chyba oznaka miłości, no nie?
*przypomina sobie, ile razy dawała nauczycielom róże* O raju...

Zeszliśmy do sali i usiedliśmy przy naszym stole. (Cała reprezentacja siedziała przy jednym.) po swojej prawicy miałam Lukasa, a po lewicy Lenkę.
A przed nią bieżył baranek, a nad nią latał motylek.

Gadaliśmy sobie wesoło, kiedy lenka nagle traciła mnie w bok i wskazała głową w kierunku drzwi. Podniosłam oczy i zobaczyłam Nana. Szedł z jakąś laska ze świty Layli. Nasze oczy się spotkały, ale on nie odwrócił wzroku. Ja to zrobiłam. Jeszcze mi tylko brakuje Fera do kolekcji. Żart desperatki.
Żart? Ja już się dawno w wielbicielach pogubiłam i to wcale nie jest śmieszne.

Na szczęście Hiszpanie mieli stół prawie na początku Sali, gdyż były one podporządkowane alfabetycznie.
To słodkie, że porządkowali je po polskich nazwach. W przeciwnym razie Germany byłyby na drugim końcu sali, a Spain i Portugal koło siebie.

Przed sobą miałam stół Portugalii. O zgrozo. No i tłumy fotoreporterów. Ble, miałam doi nich odrazę…
Też bym miała, gdybym musiała ich doić. W jakimkolwiek sensie.

Ronaldo wszedł z Laylą uczepioną na ramieniu.
Dziś przyszła pora na ćwiczenie bicepsów.

Potem zaczęło się uroczyste rozpoczęcie gali. Czyli takie tam przemowy i duperele. W końcu cała część oficjalna się zakończyła i z głośników zabrzmiała muza.
Czy ktoś może mi wyjaśnić sens nazywania potupawy „galą”?
[Albo lepiej: sens robienia potupawy na Mistrzostwach Świata].


miałam ochotę wyjść i nie wracać. A to dlatego, że ten pieprzony Ronaldo cały czas się we mnie wpatrywał kompletnie nie zwracając uwagi na swoja partnerkę, która szeptała mu coś do ucha. Starałam się nie zerkać na niego co chwila, ale to było niewykonalne. Co kilka sekund mój wzrok wędrował w jego kierunku. A kiedy nasze oczy się spotykały… znowu czułam snopy iskier.
Nie odpuszczę, póki nie nauczę się rozpalać ognia bez współczesnych wspomagaczy!

- Mam dziwne wrażenie, że nie za dobrze się bawisz- powiedział chłopak gdy tylko usiedliśmy.
- Wydaje ci się- skłamałam szybko i zajęłam się swoim sokiem.
Nic nie odpowiedział.
Pokiwał tylko ze zrozumieniem kawałkiem pomarańczy.

DJ puścił jakiś wolny kawałek i Podolski z powrotem zaciągnął mnie pod scenę. Myślałam, że umrę. Przyciągnął mnie do siebie i objął. Nie znalazłam lepszego rozwiązania, jak z nim tańczyć. Katem oka jednak zerkałam w stronę Crisa.
Kat wieszał naczyniówkę na szubienicy.

Bujał się z Laylą. Był odwrócony do mnie plecami, więc nie mógł mnie widzieć. Za to jego partnerka tak. Posłała mi pełne nienawiści spojrzenie, typu „spróbuj się do niego zbliżyć, szmato”.
Spojrzenie typu „wyrwę ci wszystkie kudły, suko” miała zachowane na inne okazje.

Następnie jakiś facet z zarządu wzniósł toast za , jak do tej pory, całkiem niezłe mistrzostwa, oraz życzył powodzenia wszystkim drużynom.
Przepraszam, że się wtrącam, ale jestem niezwykle ciekawa, czym zajmuje się zarząd Mistrzostw Świata.

Chciało mi się Troche z niego śmiać, bo widać było, że nieźle sobie dał.
Co? Gdzie? Kiedy? Jak?

Wyszłam do toalety. Nie wytrzymałam na sali, ciągle obserwowana przez dwóch facetów.
*szeptem do publiczności, chowając lufę za plecy* Dobrze, że nie widziała tego lasera na czole.

Na moje szczęście w łazience nie było nikogo. Weszłam szybko i podeszłam do umywalki. Odkręciłam kurek z zimna wodą i szybko zaczerpnęłam jej w dłonie. Wypiłam kilka łyków i w tym momencie moje spojrzenie natrafiło w lustrze na twarz Crisa.
Cudowna woda! Prawie jak z Lichenia!

Przez chwile patrzyłam na jego kamienna twarz. Była zupełnie bez wyrazu.
*nieufnie spogląda na krzemienie* Ronaldo?

Odwróciłam się po woli i powiedziałam:
Twoja toaleta jest obok, o ile dobrze pamiętam.
Ach, ta Kryśka, nawet własny kibelek sobie potrafi załatwić.

W dalszym ciągu nie patrzył mi w oczy. Powiedziałam tylko:
- Jak uważasz. Wracam do Lukasa.
Wstałam, ale on nie podniósł się z ławki. Nawet na mnie nie spojrzał. Przez całą drogę do sali miałam cichą nadzieję, że za mną pobiegnie, lub coś w tym stylu. Tak jak na filmach, albo w książkach.
Raczej w opkach.

Z.P.W.C.R.
Zespół Paranoidalnego Wykorzystywania Ciałka Ruffiniego?

Dlaczego ja umiem wszystko spieprzyć kilkoma słowami? Boże, jaki ze mnie kretyn. Jak mogłem powiedzieć coś tak głupiego i niedorzecznego? Przecież ja nie chcę przyjaźni. Chce czegoś więcej. Muszę jej to powiedzieć, bo zwariuję.

Znowu obok wyrósł Cris.
No i tyle mamy po Z.P.W.C.R.

- Hej- przywitał się beztrosko.
- Hej- wysiliłam się na taki sam ton. – Gdzie posiałeś partnerkę?
Od końca do końca, jak to mówią.

A teraz zapraszam wszystkich do udziału w konkursie- powiedział DJ.- Zapraszamy na środeczek chętne pary. A zasady konkursy są takie: tańczycie kilka minut, a reszta wybiera zwycięzców. Gracie o kolację w Mariocie!


No w każdym razie ja świetnie się bawiłam siedząc tak z Crisem i obgadując wszystkie pary. Założyliśmy się nawet kto wygra. Ja postawiłam na Kakę i Monittę, a Cris obstawił Casillasa i jakąś pannę. W końcu wyszło na jego. Ikar wygrał kolację dla siebie i swojej partnerki.
A po kolacji czekał ich romantyczny lot nad Morzem Egejskim.

- Ty chcesz mnie uczyć pokory?- parsknęłam.- Chyba kpisz.
Ale on tylko podszedł i zaczął mnie łaskotać.
- Nawet się nie waż- krzyknęłam uciekając przed nim.- Cris, nie!!!
Znowu mnie dopadł. A ja próbowałam się od niego uwolnić. Miałam łzy w oczach i kompletnie nic nie widziałam. Rzuciłam się do ucieczki na ślepo, ale to pogorszyło tylko moją sytuację. Potknęłam się i wylądowałam na czymś dużym i miękkim. Po sekundzie poczułam, że cos przygniata mnie w pasie. Otarłam oczy i zobaczyłam, że…
O JEZU!!! Leżę sobie na łóżku Crisa, a ta seksowna świnia siedzi na mnie okrakiem.
KWIIIK! To najgorszy sposób na zaciągnięcie panny do łóżka, jaki widziałam!

[Cris wyznaje Marcie miłość]


od aŁtorki: Już wróciłam!!!! Dzięki, że zawiadamiałyście mnie o notkach. Postaram się wszystko przeczytać, jak tylko będę mogła. Na razie mam urwanie głowy i w szkole i w domu. Remont, wiecie co to znaczy :p. zapraszam do lektórki!!!
Ja też zachęcam – na dobry początek może słownik ortograficzny?

Boże jakie on ma piękne oczy, myślałam gdy tak się do mnie przysuwał.
W każdej innej konfiguracji procesy myślowe były blokowane.

Stanął na wprost mnie szukając mojego wzroku. Jednak uparcie patrzyłam na czubki swoich butów. Czułam, ze jeśli podniosę głowę i spojrzę w te cudne oczy, odlecę. A wtedy niewiadomo, co się stanie.
Odlecisz.

- Pomyśl- powiedziałam po chwili milczenia.- zostanę tu jeszcze dwa tygodnie, a potem wracam do Polski.
- To nie problem. Przyjadę kiedy zechcesz…
- Taaa, jasne- mruknęłam. -Zostawisz Manchester, bo siedemnastolatka będzie chciała się z tobą zobaczyć.
Zdrowy rozsądek powstaje jako ten feniks z popiołów!

Teraz ty mnie posłuchaj- ukląkł przede mną i delikatnie podniósł mój podbródek w gorę, tak, żebym spojrzała mu w oczy. – Udowodnię ci, że jesteś dla mnie najważniejsza.
Tak, moi drodzy. Dwa tygodnie znajomości wystarczą do takich wyznań.

Wpadłam prosto na Torresa.
- Sorry- powiedział próbując go wyminąć.
Nie udało mi się, bo chwycił mnie za rękę.
- A gdzie ci się tak spieszy?- zapytał świdrując mnie swoimi oczkami.
- Nie twój interes.
- Właśnie, że mój. Mam z tobą sprawę do załatwienia.
A tak, w tym opku jeszcze gwałtu nie było.

Przycisnął mnie do framugi drzwi i pocałował. A ja uświadomiłam sobie, że jest mi po prostu bosko.
Łe tam, taki gwałt to nie gwałt.

Nagle uświadomiłam sobie, że stoję na korytarzu, całuje mnie Nano, a do tego przygniata mnie tak, ze nie mogę się ruszyć.
Informacja z receptorów na wargach do kory czołowej pobiła przy tym rekord w długości stania w korku w zwojach mózgowych.

Gdy usta chłopaka zjechały na moja szyję, wydyszałam:
- Przestań. Zostaw mnie Torres.
Nie poskutkowało. Wprost przeciwnie. Jakby bardziej go zachęciło, bo wsunął swoje dłonie pod moją koszulkę.
- Torres do cholery- czułam jak jego dłonie wędrują po moich plecach.
Próba gwałtu! *zachwyca się wypaśnością opka*

Usłyszałam ciche szczęknięcie drzwi i podniosłam wzrok. Z pokoju wyszedł Cristiano!
I bohaterski tró lower przybywający z odsieczą. Wszystko zostaje w rodzinie.

Przez chwilę stał zamurowany, patrząc z niedowierzaniem, jak Fer zabiera się z moje usta.
Doprawił je na początek maggi.

- Zostawiłaś to- Cris podał mi grafik.
Pieprzony rozkład. Całkiem o nim zapomniałam.
Wzięłam kartkę i po prostu odeszłam.  Po kilku krokach wróciłam się i przyjebałam Torresowi w pysk. Ale Cris już tego nie widział…
Ale ja to widziałam i do tej pory podziwiam.

Leżałam na łóżku i zastanawiałam się co zrobić. Rozważałam trzy możliwości:
a) utopić Torresa
b) powiesić Crisa
c) skoczyć z dachu.
Ponownie stoję niewzruszenie przy trzeciej możliwości.

Muszę przyznać, że najbardziej odpowiadał mi wariant a. bo to właśnie przez Nana Cris ma mnie właśnie za kurwę.
Torres się chwalił przy śniadaniu, że wcale niedroga ta Polka.

Zachowałam się jak dziwka- powiedziałam a do oczu napłynęły mi łzy. Opowiedziałam wszystko po kolei. Laska nie wiedziała jak mi pomóc, ale zaproponowała, żebym przeszła się z nią na stadion. Miała brać udział w treningu Brazylijczyków. Kaka, pomyślałam. Jeśli on mi nie powie co mam robić, to nikt tego nie zrobi.
Czyżby Kaka miał doświadczenia w sytuacjach z serii „mój ukochany widział, jak jego kolega próbuje mnie zgwałcić i przez to czuję się jak nierządnica”?

Kiedy dotarłyśmy na miejsce cały team  latał po stadionie robiąc rozgrzewkę.
Musieli nieco rozprostować skrzydła.

Mon poszła sobie do  reszty wolontariuszy, a ja  usiadłam na trybunach lampiąc się na chłopaków. Nagle zauważyłam Kakę, lecącego w moją stronę. Pomachałam mu, a on usiadł obok.
Uronił przy tym piórko czy dwa.

Po południu miałam jechać ze sztabem na podwójny trening Hiszpanii i Portugalii.
Połączonych w Zjednoczone Królestwo Iberii. Ale za to trenują podwójnie.

Jadę tam nie dla Ronaldo, ani Torresa, tylko dla siebie.
Powinnaś tam przede wszystkim jechać, by pomóc w organizacji, ale ja się tam nie znam.

Sama się zdziwiłam gdy usiadłam przy Valdesie. Ale to był impuls. Macie czasem cos takiego? Bo mi się często zdarza.
Tak, też to mam. Zawsze, gdy czuję impuls, to siadam przy Valdesie.

po krótkiej rozgrzewce piłkarze podzielili się na dwie grupy. Hiszpanie zajęli prawą stronę boiska, Portugalczycy lewą.
*parsk* Piłka poprzeczna.

Doris także  kazała się nam rozdzielić. Błagałam ja, żeby nie wysyłała mnie na portugalska połówkę. Wolałam męczyć się podając piłki Hiszpanom i patrząc na Torresa, niż ryzykować konfrontacje z Crisem. Doris wysłuchała moich próśb i wysłała mnie razem z Lenką do „Hiszpanii”.
Czyli ostatecznie dokąd?

Pierwszym zadaniem jakie dostałyśmy, było przyniesienie dodatkowych zgrzewek napoi dla chłopaków.
Następnie musieli ich napoić.

Kiedy przechodziliśmy obok szatni Hiszpanów usłyszałam coś, co wzbudziło we mnie dreszcze.
- Tylko by ja skrzywdził. To nie dziewczyna dla Ronaldo. 
Stanęliśmy jak wryci niedaleko otwartych na oścież drzwi szatni.
- A tym bardziej dla ciebie Fernando- odpowiedział gruby, mocny głos.
Podeszłam cicho do drzwi i zajrzałam do środka. No jednej z ławek siedział pól nagi Torres, a nad nim stał jakiś facet w dresach.
- Ta Polka zawróciła ci kompletnie w głowie- powiedział trener. – A co do Ronaldo… widać że coś było między nimi.
Skoro Aragones zamiast ustalać taktykę na mecz z Francją obserwował rozkwit życia uczuciowego wśród swoich (i nie tylko) piłkarzy, to nie dziwota, że za jego kadencji Hiszpania wiecznie „grała jak nigdy, przegrywała jak zawsze”.

Pół godziny minęło i  piłkarze podzielili się na dwie drużyny, które miały rozegrać między sobą meczyk. Usiedliśmy więc na trybunach, zęby pooglądać spotkanie. Mimo, że patrzyłam na boisko, moje myśli krążyły wokół pary ciemnych, lśniących oczu. Ich właściciela dostrzegłam szarżującego w kierunku bramki Valdesa. Po pietach [stabat Krysia dolorosa] deptał mu nie kto inny jak Torres. Ronaldo zwiódł go [tylko, przepraszam bardzo, jak, skoro Torres był za nim?] i uderzył z impetem w światło bramki. Sędzia odgwizdał 1:0.
Zjednoczone Królestwo Iberii może sobie pozwolić nawet na sędziego na treningach. A tak narzekali, że kryzys...

Z biegiem czasu mecz stawał się coraz bardziej zacięty. Piłka co chwila [przechodziła we władanie albo Crisa albo Torresa.
Reszta zespołów, mocno znudzona, zaczęła grać w kapsle.

Wyglądało to tak, jakby to był tylko ich mecz. Taki pojedynek dużych dzieci. A ja czułam się jakbym była nagrodą w tym pojedynku.
Wrodzona skromność to duża zaleta.

- Patrz!- wskazała na boisko.
Podniosłam wzrok i zauważyłam, ze cos się tam dzieje. Piłka leżała gdzieś koło Simao, a piłkarze tworzyli jakby duży pierścień.
Że niby co?!
[One ring to rule them all].


W środku stali Cris i Nano, kłócąc się zawzięcie.
Kilka sekund później podbiegł do nas Deco i krzyknął:
Marta, zrób coś, bo się zaraz poleje krew.
”Jest nas wprawdzie przeszło czterdziestu chłopa, ale boimy się ich rozdzielić”.

Torres zabrał Crisowi piłkę, a przy okazji go podciął. Cris zaliczył dzwona, a teraz sprawdzają który ma mocniejszą psychę.
Nie, też nie mam pojęcia, o co tu chodzi.

- A co ja poradzę, ze to dzieci?- spytałam wściekła.
- Dzieci, które cię kochają- powiedział ciszej piłkarz.
Wszystkie dzieci nasze są:
Krysia, Nando, Lukasek, Frąk!


Podeszliśmy do nich. Sytuacja była coraz bardziej napięta. Nerwy pękły mi na dobre, gdy usłyszałam swoje imię z ust Fera.
Aż się mielina wylała.

Wszystko się  we mnie zagotowało i dałam upust całej swojej złości.
Stałam sobie na boisku i darłam się na dwóch najprzystojniejszych piłkarzy świata.
Ojaciękręcę!
[Trenerzy chyba się wciągnęli w grę w kapsle].


Było tak cicho, że usłyszałam jak Scolari mówi do kolego ze sztabu:
- Temperamencik to ona ma…
”Nie to, co ja i Luis, którzy tu sobie stoimy jak te miękkie pipy”.

Poszłam do stołówki i zamówiłam colę. Wysączyłam ją szybko i zaczęłam iść kierunku windy. Kiedy już się w niej znalazłam nacisnęłam numerek swojego pietra.
I literkę swojej fobii.

Drzwi zaczęły się zasuwać, ale w ostatniej chwili ktoś wsunął pomiędzy nie nogę.
Do środka wszedł Nano.       
Och, z tego napięcia zaraz mi nerwy popękają!

Wcisnął 15 i odwrócił się w moja stronę.
Hotel ma przynajmniej piętnaście pięter? Ale na boiska treningowe stać ich już nie było i muszą jeździć z Berlina do Monachium...

O ile dobrze pamiętam, to masz pokój na 2?
A nawet na sto dwa.

Tak, ale to za krótko-stwierdził.
”Kopiesz od tej sosny do wieczora”.

- Za krótko na co?- zapytałam zaskoczona.
- Na rozmowę.
- Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać- oparłam się o ścianę i odwróciłam do niego plecami.
Kurczę, to trzeba być wyćwiczonym.

- Przepraszam za to co zrobiłem, za to, że wszystko spieprzyłem,  że cię skrzywdziłem, i za to, że cię kocham- wyszeptał mi do ucha.
Winda delikatnie „szarpnęła”, a ja poleciałam w jej róg. A za mną Torres.
Winda pod wpływem Imperatywu Blogaskowego.

Wyciągnął rękę i wcisnął przycisk „blokuj”. 
Od razu mi się przypomina ten teledysk.

- Spójrz mi w oczy, proszę- wyszeptał cudownym, kuszącym głosem.
Nie wiem czemu, ale to zrobiłam. Spojrzałam w te cudowne, hipnotyzujące oczy i dosłownie w nich utonęłam…
Patrzę w oczy, a tam... oczy!

Jego twarz zbliżyła się powoli do mojej…
Niech on ją zabiera!!!
Jakie on ma boskie oczy…
Cofnij się człowieku!!!
Coś mnie w nim pociągało…
Niech on się panuje!!!
Te cudowne oczy…
*dzwoni na pogotowie*

Dziewczyny wyciągnęły mnie na śniadanie.
- Ups- szepnęła mi do ucha Lena, kiedy weszłyśmy do stołówki.- Nono na trzeciej.
Wsuwa wszystko jak leci.

Wzięłyśmy po porcji naleśników i udałyśmy się do naszej stałej miejscówki, jednak los nie chciał żebyśmy tam dotarły. Zobaczył nas Valdes i zawołał do siebie. Cóż było robić? Usiadłyśmy z nimi.
No i zgadnijcie przy kim musiałam usiąść?
Brawka dla was! Przy Nano.
Naprawdę myślisz, że zgadywałam?

Tak więc po śniadaniu wybraliśmy się na basen. Jak zawsze na miejscu był okropny tłok i multum ludzi.
W mniejszym basenie dostrzegłam grupę grających w piłkę wodna Portugalczyków i Duńczyków.
Którzy na mundialu w 2006 roku nie grali. Widocznie Blatter zaprosił do tego ultrawypasionego hotelu wszystkich, by bale były jeszcze lepsze.

Po kilku minutach podszedł do nas Viktor. Minittcie zachciało się nagle coli, więc się zmyła zostawiając nas samych. Facet zaoferował, że posmaruje mi plecy, a ja głupia się zgodziłam. Usiadłam na leżaku i zebrałam włosy. Viktor usiadł za mną okrakiem. Miałam dziwne wrażenie, że siedzi bardzo na blisko.
Siedzi na blisko i robi zupki na szybko.

Czułam jego idealnie wyrzeźbiony brzuch na plecach, co wcale nie było przyjemne.
”Victor, trącasz mnie skośnym brzucha!”

Kiedy skończył, objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Z zaskoku znieruchomiałam.
Co on do cholery wyprawia?!
Poczułam jego ciepły oddech na szyi… wyszeptał mi do ucha:
- Pragnę cię kochanie…- zaczął muskać ustami mój kark.- Nawet nie wiesz jak bardzo…
*sprawdza na liście* Sorry, bejbe, jesteś dopiero piąty.

- Słońce ci zaszkodziło?- zapytałam.- Co ty bredzisz?
- Taka prawda złotko- powiedział z błyskiem w oku.
- Chociaż ty nie rób ze mnie kurwy- wyksztusiłam gorzko.
- A kto ją z ciebie robi?
Właśnie. Czy ktoś tu w ogóle mówi o zapłacie?

- Wracałem z treningu Ukraińców i zobaczyłem to po drodze- objaśnił mi po któtce, wskazując na przedmiot który trzymałam rękach.
Kiedy zobaczyłam artykuł o który mu chodziło, o mało nie spadłam z łóżka. Na wewnętrznej stronie okładki widniało moje zdjęcie z Valdesem. Kiedy pocałował mnie w kark.
Zielony borze, bardziej wtórnie już chyba nie można pisać.

- W ogóle to co oni sobie myślą?- wkurzyła się Mon. – Coraz bardziej denerwuje mnie ta redakcja…
Coś we mnie pękło.
Oby to był tętniak aorty.

Zaczęłam wyć jak głupia.
A nie, to znowu nerwy popękały.

od aŁtorki: Dziękuję Wam za komcie i życzę, aby Wasze opka były coraz lepsze. Buziam:***
Niech Imperatyw rośnie w siłę, a boChaterom żyje się dostatniej.


36. Długi weekend

Hiszpańskie słońce rzucało z góry snop ciepłych promieni , które dodawały blasku ludzkim twarzom.
Paczcie państwo. Żadnego „obernaście miesięcy później”, zwykły przeskok narracyjny. No, no, no, aŁtorko, podoba mi się!

- Dawno nie miałem aż tylu wolnych dni- westchnął Hiszpan spacerując wzdłuż tafli wody.- Prawie zapomniałem jak to jest nic nie robić i mieć święty spokój.
- Bo się przyzwyczaisz- uśmiechnął się młody Niemiec.
- A wiecie jak to na człowieka działa jak po pięciu miesiącach zakuwania ma się nareszcie wolne?- uśmiechnęłam się do nich.
A wiesz, jak to jest, gdy po dwóch semestrach dziekanki wracasz na uczelnię?

Ty się uczyć powinnaś, a nie po plażach spacerować- zaśmiał się Niemiec- W końcu na rok matura.
Ludziom ze znacznymi wadami wzroku wydają okresowe prawo jazdy – boChaterkom widocznie ograniczają ważność matury.

0 komentarze:

Prześlij komentarz