Cristiano Ronaldo i różne oblicza wolontariatu, cz.2

|
Część druga tomu pierwszego. Bez zbędnych wstępów - jedziemy!

Myślałam o tym artykule w gazecie. Na początku chciałam się powiesić [nie róbcie sobie nadziei], ale później uświadomiłam sobie, że to po prostu dobre pianie. Być uważana za dziewczynę najseksowniejszego piłkarza świata, którego się nie cierpi.
Czy „dobre pianie” to jakaś swojska nazwa na „dobry PR”?

O fuck. Ronaldo wyszedł z pokoju kiedy przechodziłam obok jego drzwi.
- Cześć moja nowa dziewczyno- powiedział szczerząc zęby.
- Cześć panie Możesz-sobie-Pomażyć- odpowiedziałam z równie szerokim uśmiechem pukając do drzwi jego sąsiada.
A nawet posmażyć. Na głębokim oleju.

Resztę dnia mnie nosiło. Przeżywałam okropnie dzisiejszy mecz. Miałam być na stadionie podczas wynoszenia flag,ale plany sięzmieniły i nie danemi[fasollasido] było dopingować "moich" chłopców na żywo.
Którzy są „jej”? Bo się już nieco pogubiłam.

Mecz był tragiczny. Chłopcy cały czas gadali o taktyce, a ja gryzłam paznokcie z przejęcia. Po pierwszej straconej bramce Cris zaczął głośno krytykować grę Polaków.
Ach, „jej chłopcy” to Polacy! Powiało patriotyzmem, zazwyczaj boChaterki są ponad polską reprezentację.

 Kłóciliśmy się przez następne 10 minut, ale w końcu Ronaldo dał sobie siana i się zamknął.
Autokarmienie – wszystkie zwierzęta powinny być wyposażone w taką funkcję.

 Gdy na ekranie pojawiła się twarz Lewandowskiego (napisałam już, że zapoznałam się przy śniadaniu poznałam większość naszej s-kadry???)
No ba, a fiordy jej z ręki jedzą.

Ewa wykrzyknęła:
- Kurde, Marta zapomniałam ci powiedzieć, że Mariusz o ciebie pytał.
   Katem oka [który akurat przeprowadzał dekapitację pręcików i czopków] dostrzegłam, że Cris zbystrzał nagle.
- A co chciał?
- Powiedział, że Jeleń przegrał i wisisz mu kawę.
   Razem z Ewą zaczęłyśmy się głośno śmiać. Założyłam się z Jeleniem i Mariuszem przy śniadaniu, ale o tym nie będę pisała.
Umówmy się: wszystko, co nie dotyczy bezpośrednio wątku boChaterki i Cristiano, jest mało interesujące i niewarte opisu.

- Umówiłaś się z Lewandowskim?- zapytał Damian otwierając usta.
- Można tak powiedzieć- przyznałam. – Dlaczego masz taką minę?
No bo on ma taka opinie, że nie umawia się z byle jaką laską… No wiesz,wybrzydza.
Mariusz Lewandowski – kolekcjoner pięknych kobiet.

Miałam zamiar odejść ale wpadłam na lepsiejszy pomysł. Wzięłam do ręki szklankę z moim sokiem i po prostu wylałam go na głowę i koszulkę Crisa.
Lepsiejszy niż najlepsiejszy!

- Ups- powiedziałam odstawiając szklankę na stolik.
   I wyszłam zostawiając oniemiałych ziomków.
*wyobraża sobie Deco, Simao i Ricardo w spodniach opadających do kolan i słuchających hiphopowych przebojów z komórki*

 Rano w stołówce spotkałam Lukasa. Był szczęśliwy, bo Niemcy dokopali Kostaryce 4:2.
Pogubiłam się już w chronologii tego turnieju.

-Świetnie grałeś- powiedziałam na powitanie.
- Dzięki- uśmiechnął się.- Mam nadzieję, że trzymałaś kciuki???
- No niestety. Miałam zajęte ręce.
Niemamskojarzeń, janiemamskojarzeń!

 Szklanką z sokiem,szepnełami Monitta i odeszła w kierunku machających nanasznakomych
*robi wielkie oczy* Kogo?!

[BoChaterka znów w gimnazjalny sposób docina Ronaldo, po chwili jednak się godzą]


- Co robisz po południu?
- O 14 jadę do Frankfurtu.
- A wcześniej?
- Nie mam jeszcze planów na tak daleką przyszłość.
- Czyli idziemy na basen- bardziej stwierdził niż zapytał.- O 11 wpadnę po ciebie.
   Czy ja się właśnie umówiłam z Cristiano Ronaldo? Nie. To on umówił się ze mną.
Dokładnie tak. Marysia góruje wszak nad wszystkimi.

  O 11 rozległo się pukanie do drzwi. Otworzyłam i na chwilkę zatkało mnie z wrażenia. Ubrany był w dżinsowe spodenki i koszulę rozpiętą tak, że po części odsłaniała jego boską klatę. No nosie miał czarne okulary. Wyglądał absolutnie cudownie.
Jeszcze tylko opalenizna z solarium i włosy na żelu (o co w przypadku Cristiano nietrudno) i discoboy jak żywy.

 Zostaliśmy we dwoje, podczas gdy cała reszta wskoczyła do basenu.
- Masz jakąś emulsję?- zapytał Cris przysuwając swój leżak do mojego.
Gdyby była w ciąży, to bym powiedziała, że mleko.

Wziął buteleczkę i ściągnął koszulkę błyskając cudowną klata.
Cristiano w roli Edwarda ze „Zmierzchu”? Czy to nie za wiele radości naraz?

- Smaruj- wymruczał zerkając na mnie znad ramienia.
   Nawet nie wiesz jak chętnie, pomyślałam, ale nie powiedziałam tego na głos. Zebrałam się w sobie i udając brak entuzjazmu zaczęłam wcierać olejek w jego gładką i opalona skórę. Gdy tylko moja ręka dotknęła jego pleców zadrżał. Poważnie. Cristiano Ronaldo zadrżał bo ja go dotknęłam.
Duże zwierzęta opędzają się tak od owadów...

- Twoja kolej- powiedział odwracając się.
- Kolej na co?- zapytałam zaskoczona.
- Odwracaj się- zarządził. – Teraz ja smaruję.
   Pożyłam się na brzuchu i oparłam na łokciach. 
”A potem poumierałam nieco na boku”.

Odgarnęłam włosy modląc się, żeby tylko nie zadrżeć. I wiecie co? Udało mi się.
Niektóre osobniki mają słabiej rozwinięte mięśnie skórne.

nagle jego dłoń zjechała trochę poniżej linii pleców.
Podręczniki anatomii milczą na temat „linii pleców”.

- Moją klatę też możesz posmarować- powiedział cichym, zmysłowym głosem.(...)- Nie chciałabyś?
- Nie- skłamałam szybko.- Może trudno ci w to uwierzyć, ale jakoś nie podniecają mnie twoje mięśnie.
   Zatkało go. Nie widziałam wyrazu jego twarzy, ale czułam, że niema pojęcia co odpowiedzieć.
Niemi tak mają.

W końcu wyksztusił:
- Inne panny…
- Ja nie jestem inne panny.
Ja jestem krzywa składnia.

Rano znowu trafił mi się grafik Crisa.
*ziew* Co za niespodzianka.

 Będziesz na meczu?- zapytał z nadzieją w głosie.
- Wynoszę flagę Angoli- powiedziałam zadziornie.
Już myślałam, że boChaterka określiła tak Anglików, ale okazało się, że aŁtorka zrobiła jednak risercz, jeśli chodzi o grupę Portugalii na MŚ.

 Chciałam odejść, ale zatrzymał mnie.
- Czekaj.
- Co?
- Nie idź jeszcze.
   Cristiano Ronaldo prosi mnie, żebym z nim gadała???
Nie, prosi cię o to, byś nie szła jeszcze. Nie brzmi to podobnie w żadnym znanym mi języku.

Na rogu wpadłam na kogoś. Ja to mam przygody…
Tró lower tu, tró lower tam...

Przepraszam- powiedział Kaka pomagając mi pozbierać grafiki, które wypadły mi z ręki.
Jeszcze brakuje, by ich dłonie incydentalnie spotkały się na jednej z kartek.

Podałam mu kartkę, a on zagaił:
- Mogę cię o coś zapytać?
- Zależy o co.
- To z tobą i Ronaldo to prawda?
- ??????
-!!!!!!

- Dawać mi dzisiejszą gazetę!!!
   Widać dziewczyny wiedziały już o co chodzi bo nie miały zbyt szczęśliwych min. Gdy zobaczyłam pierwsza stronę z wrażenia usiadłam na podłodze.
   ,,Gorący romans w berlińskim słońcu” a pod spodem zdjęcie moje i Crisa. Z wczorajszego dnia. Leżymy obok siebie przy basenie, a on trzyma mnie za rękę. To było w momencie kiedy oglądał mój pierścionek.
Pierścionek, powiadasz... Czyżby w Jose nadal nie zgasła iskra Golluma?

Zeszłyśmy na śniadanie.
Piękna sprawa.

- Pani Ronaldo!!!- zawołała za mną Layla.
- Słucham pani Zawsze -odpindrzona -i- patrzcie- na- moje- Cycki.
 Cycki to niemal sacrum.

- Skarbie- powiedziała słodko.- Pamiętaj, że jeśli będziecie uprawiać seks, to trzeba się zabezpieczyć.
- A ty pamiętaj, że kremy na rozstępy nie działają na sylikony- powiedziałam patrząc wymownie na jej biust.
*podaje boChaterce ostrzałkę do dowcipu*

 I odeszłam zostawiając osłupiałą [Złą Różową] Barbie. Od kiedy ja mam taki cięty język???
Od dwunastu rozdziałów.

Tylko zdążyłam usiąść, gdy obok wyrósł Cris.
- Mogę?- wskazał siedzenie obok.
   Zerknęłam na niego spod kozerka i uśmiechnęłam się.
Przekopałam kilka słowników i jedyny frazeologizm, który znalazłam, brzmiał „nie bez kozery”. To jakiś regionalizm? Serio pytam.

Chyba znowu go zatkało, bo usiadł po drugiej stronie naprzeciw mnie.
Co? Portugalczycy jeżdżą na mecze autobusami rodem z MPK?

[Ronaldo i boChaterka rozmawiają o artykule]


- A jeśli to zdementuję?- szepnął.
- Wtedy pomyślimy- powiedziałam nie patrząc na niego.
   Zrobił jak powiedział. Na konferencji przed meczem jeden z dziennikarzy zapytał go o nasze wzajemne stosunki.
Co tam mecz, taktyka, forma? Ploteczki są najważniejsze!

Grafik Crisa zostawiłam sobie na koniec. Chciałam trochę dłużej z nim pogadać. Nie pytajcie czemu bo sama nie wiem.
Cze- powiedziałam podając mu kartkę.
Skąd klikasz?

  Chwilkę jeszcze pogadaliśmy, a potem zeszliśmy na śniadanie. Usiedliśmy przy stoliku obok okna. Po kilku minutach usłyszałam znajomy głos. Tylko tej brakowało, pomyślałam widząc odpierniczoną jak zawsze Laylę.
- Mogą się przysiąść?- zapytała patrząc na Crisa, i nie czekając na odpowiedź usiadła obok niego.
Pluralis maiestatis w opkach widziałam, ale mówienie o sobie w drugiej osobie liczby mnogiej?

Zaczęła o czymś tam pieprzyć, jak to on cudownie drybluje i że oglądała mecz… Aż się rzygać chciało. Rooni też nie miał zbyt wyraźnej miny, ale zgrywał dżentelmena.
Dlaczego pomyślałam, że to było o Rooneyu?

Wstałam kierując kroki w stronę Kaki.
- Mogę?- zapytałam wskazując miejsce obok niego.
- Jasne- uśmiechnął się. – Źle ci z Crisem?
- Od kiedy dosiadła się tamta… Barbie- chciałam nazwać ja inaczej, ale się pohamowałam.
Chciała dodać „zła” i „różowa”.

 Fajnie się gadało. Co chwila wybuchaliśmy śmiechem. Umiał świetnie poprawić mi humor. Kiedy razem wychodziliśmy ze stołówki looknęłam w stronę stolika Crisa i Layli. Patrzył na nas z dziwnym wyrazem twarzy.
Nieufnie łypał sękiem w blacie.

Jednak kiedy się tam udałam drzwi nie otworzył mi Cris.
- Cześć, jest Ronaldo?- zapytałam uśmiechając się.
- Można powiedzieć, że nie- zaśmiał się przystojniak.- Ale ja jestem.
- Widzę. Mam na imię Marta.
- Torres, ale mówią Nano.
Mówią czasem i mikro, zdarza się też femto.

 Zaczęliśmy gadać. Nano opowiedział mi jak się poznali.
- Graliśmy w tym samym klubie, jakieś 10 lat temu. Potem Crisa kupił ManU, ale dalej się przyjaźnimy.
W alternatywnej opkowej rzeczywistości Ronaldo grał w Atletico czy Torres w Sportingu?
[Nie znasz się, to był Nano Torres. Malutki braciszek Fernando].


- Co tu robisz?- zdziwił się Cris widząc mnie na kanapie w małej (a właściwie bardzo małej) odległości od Torresa.
Dzieliły ich wręcz nanometry.

Kurwa, znowu spieprzyłem. Po co ja jej powiedziałem, że na nią lecę??? Jakoś samo się wymknęło. Minął prawie tydzień, a ja nawet jej nie pocałowałem
Macie jakiś tydzień obsuwy, patrząc na tempo pozostałych fanfików.

Spojrzałem na Nano siedzącego na sofie. Oczy błyszczały mu jeszcze bardziej niż zwykle. Zły znak…
Oczy ci się świecą- powiedziałem rozkładając się obok niego.
- Ach, tak, pozwoliłem wszczepić sobie małe diody w tęczówki – odparł Torres. - Wiesz, taka nanotechnologia.

Zaczęłam chodzić po pokoju, a on uparcie powtarzał słowo: „zimno” i świdrował mi wzrokiem dziurę w plecach.
Potęga nanotechnologii!

- Przepraszam- uśmiechnął się Cris.- Zatańczymy?
- Właśnie to robię- powiedziałam uśmiechając się zgryźliwie.
- Co jest Ronaldo?- obok zjawił się Nano.
- Odbijany- powiedział taksując Torresa wzrokiem.
- Chyba śnisz- odgryzł się Hiszpan.
Pobijcie się! *gotuje wodę na kisiel*

   Pognał za mną Cris. Usiadł obok mnie i powiedział:
- Mam twoje koraliki.
- Och, zmieniłeś zdanie- syknęłam.- Jakie to wzruszające.
- Dlaczego są dla ciebie takie ważne?- zapytał podając mi je.
   Postanowiła powiedzieć mu prawdę.
- To prezent- założyłam świecidełka na rękę i ostrożnie dobierałam słowa.- Dostałam je od mamy dzień przed wypadkiem… w którym zginęła.
*ociera samotną łzę wzruszenia* To nic, że na początku opka była wielka akcja dywersyjna „niech tata podpisze zgodę za mamę, bo ta się wkurzy”.

Oni się chyba zmówili przeciw mnie. Załamię się. Znowu mam grafik Crisa.
Chyba tylko raz nie miała planu lekcji grafiku dla Crisa.

 Żałowałam jednak szybko bo wśród tych kartek znalazłam grafik Torresa. Następna atrakcja.
   Nano otworzył mi drzwi.
AŁtorka chyba miała dylemat, czy napisać „Nando”, czy może „Niño” i stworzyła stworzyła taką dziwną hybrydę.

[BoChaterka niesie grafik Kace, w jego pokoju natrafia na fotografię, którą widziała też w schowanym w biurku albumie swojego ojca. Okazuje się, że jest to zdjęcie matki Kaki.
Scena druga: boChaterka gra w bilard z kolegami-wolontariuszami. Wtem wchodzi Torres]


Marco już otwierał usta, ale ja wtrąciłam:
- Powinniśmy już wracać.
- Tak. Idę po zamówienie.
- Co to za dzieciak?- zakpił Nano patrząc za odchodzącym chłopakiem.
- Dzieciak?- spytałam zażenowana.- Pan dorosły się znalazł.
Właśnie, Torres, sam wyglądasz, jakbyś miał wiecznie 16 lat, cwaniaku.

- Starszy od niego- powiedział patrząc mi w oczy.- I bardziej doświadczony.
- Sugerujesz coś?- zapytałam z mina zawodowej flirciary, która nigdy nie byłam.
- Nie, no co ty…
- No to pa.
*brecht*
Nie ma seksualnych aluzji – spadaj, leszczu!


- Skończcie już- uspokoiła towarzystwo Monitta.- Wczoraj dowiedziałam się, że Lenka ma jutro urodziny.
- I dopiero teraz mówisz?
- Przydałoby się coś zrobić.
I tak ustaliliśmy, że jutro wieczorem bawimy się w klubie. DJ jest znajomym Lukasa, więc zaoferował się, że załatwi karaoke.
Są Mistrzostwa Świata w piłce nożnej, Podolski dodatkowo gra u siebie, a co zaprząta jego głowę? Impreza-niespodzianka dla psiapsiółki boChaterki!

- Cześć córuniu- usłyszałam na dzień dobry.
- Tato musimy pogadać.
Wzięłam głęboki oddech i zadałam pytanie o matkę Kaki. Odpowiedziało mi długie milczenie.
- To nie jest temat na telefon- powiedział w końcu. – Jutro przyjeżdżam bo Berlina na konferencję, więc się spotkamy. 
Co za zbieg okoliczności! Opkowi rodzice zazwyczaj wyjeżdżają i zostawiają chatę wolną, a tu na odwrót...

Doris zakomunikowała mi, że jadę dziś na dwa mecze. Hiszpanii i Ukrainy, a potem na Niemcy- Polska.
Pierwszy w Lipsku, drugi w Dortmundzie, między nimi czterogodzinna przerwa. Nie przeceniacie czasem niemieckich autostrad?

Punkt 14 staliśmy w holu. Podeszłam do Torresa , Xavi’ego i Casillasa.
- Mam do was sprawę- powiedziałam na przywitanie.
- O co chodzi? – zapytał Xavi.
- O jutrzejsza imprezę.
I już wiemy, dlaczego Hiszpania na MŚ w 2006 roku przepadła – wszyscy byli zbyt zajęci organizowaniem urodzinowego przyjęcia-niespodzianki.

Weszliśmy do autokaru. Nano wśliznął się na siedzenie obok mnie i całą drogę gadaliśmy o organizacji imprezy.
Fernando zaproponował stworzenie iluminacji z nanoświatłowodów.

 Potem chłopcy przebrali się i zaczęli oficjalna rozgrzewkę. Było baaardzo gorąco, więc Doris wysłała parę osób po dodatkowe zgrzewki z Powerateami.
Powerateam to Powerade z hiszpańskiego odpowiednika Biedronki.

- Dlaczego masz się rumienić?- zapytał odstawiając zgrzewkę.
Postanowiłam wcielić się na chwilę w Lale i poudawać słodką idiotkę.
A niby od kiedy kapitan reprezentacji Albanii jest słodką idiotką?

- Jesteś śliczna- szepnął.- Można się w tobie zak…
- Torres na boisko!!!- zabrzmiał głos trenera.
...rztusić. I nie tyle w tobie, co tobą.

Po początku drugiej połowy, gdy byłam niemal pewna, że Hiszpani wygrają przyjechał po nas bus i zabrał na stadion, gdzie miał odbyć się mecz Polska- Niemcy.
To daje mniej więcej dodatkową godzinę na podróż, ale moim skromnym zdaniem wolontariusz powinien być na miejscu grubo przed rozpoczęciem meczu, by móc cokolwiek zrobić.

Niestety moi rodacy przegrali 1:0. oznaczało to, że nasz team wyjeżdża z Niemiec. 
Nie tak prędko! Pamiętam, że przy sprzyjających wiatrach (porażce Niemców z Ekwadorem i wygranej Polaków z Kostarykanami) Polska miała jakieś szanse na awans. A że nie wyszło, to odrębna historia...

My, tzn. wolontariusze, możemy zostać do końca rozgrywek. Taki przywilej.
Musi być czas na podryw piłkarzy.

- Lukas zaczekaj- dogoniłam chłopaka, gdy wysiadaliśmy z autobusów pod hotelem.
Był zmęczony, ale szczęśliwy.
Nie zbliżałem się do waszej bramki- zaśmiał się.
Nie. Absolutnie.

Ale mi nie było wcale do śmiechu.
- Załatwiłeś z Dj-em te karaoke?
Te dwa karaoki, wiecie.

- dzięki, ale mam jeszcze jedną prośbę.
- No dawaj.
- Mógłbyś jutro połazić ze mną po jakimś centrum handlowym?
*gleba* Do tej pory opciowe zakupy były wyłącznie z przyjaciółeczką.

Czy ja wyglądam jakbym żartowała? Chodzi o to, że musze kupić prezent dla Lenki, a nie znam Berlina.
”A tak ciężko kupić mi plan miasta, w dodatku Google Maps to dla mnie czarna magia”.

Lukas dotrzymał słowa i o 10 zabrał mnie do jakiegoś wypasionego centrum handlowego w samym środku miasta. 
*wyznacza geograficzny środek Berlina* Chyba pudło.

- To gdzie właściwie idziemy?- zapytałam, gdy szliśmy ulicami Berlina.
- Jest takie pewne miejsce- uśmiechnął się tajemniczo chłopak.- Zawsze zabierałem tam na pierwsze randki moje dziewczyny.
Na Berlinie Poldi zęby zjadł – oczywiście wtedy, gdy nie mieszkał w Gliwicach, w Kolonii czy w Monachium. Czyli jakieś trzy tygodnie.

Weszliśmy do wielkiego parku. Co tu dużo mówić. Był po prostu piękny!!!
Podpowiem, skoro Google tak gryzie: Tierpark.

Doszliśmy do cudownej, wielkiej fontanny. W jej pobliżu znaleźliśmy kilka budek z lodami. Ja jak zawsze wzięłam truskawkę, cytrynę i jabłko. Lukas wolał czekoladę, wanilię i coś niebieskiego.
Smerfowe!

Jedliśmy lody spacerując wokół fontanny, gdy stało się coś niespodziewanego…
Nie, nie wpadłam do wody:) 
Myślałam, że Lukas ubrudził jej bluzkę lodami smerfowymi.

To było troszkę bardziej przyjemniejsze.
A nawet najbardziej najprzyjemniejsze.

A mianowicie Lukas wziął mnie za rękę. 
*wyciąga kartkę A4* Pora robić zapisy na wielbicieli głównej boChaterki.

- Co to za smak?- palnęłam wskazując na niebieską gałkę którą akurat konsumował chłopak.
Coś w rodzaju mieszanki mięty i guarany.
Smerfowe!

Z bijącym sercem weszłam do hotelu, w którym zatrzymał się tata. Czułam, że lepiej byłoby, gdybym wróciła z Lukasem. Ale ciekawość była silniejsza. Zapytałam recepcjonistę op numer jego pokoju. Poszłam pod wskazany numer.
- Dzień dobry, chciałabym się dowiedzieć, w którym pokoju zatrzymał się Wiesław Merysujkowski.
- Przykro mi, nie mogę udzielać takich informacji.
- Ale ja jestem boChaterką opka.
- Pokój 16 na drugim piętrze – pójdzie pani sama czy zawołać boya, by panią poniósł? Relaksujący masaż stóp gratis.


Poszliśmy do restauracji, która znajdowała się na parterze. 
Hotel z restauracją? Bez stołówki?! I takie coś stoi w centrum stolicy Niemiec?!

Zakrył twarz w dłoniach. Długo milczał.
- Powinienem powiedzieć wam wcześniej. Teraz wiem, że to był błąd.
Wstrzymałam oddech.
- Mam syna.
Aha, Kaka i boChaterka są przybranym rodzeństwem. Chyba jednego wielbiciela z listy mogę skreślić.

[Marta wybiega z hotelu i dziwnym trafem wpada na Cristiano]


Ale zrobiłam jak radził Cris. Wróciłam do taty i długo z nim rozmawiałam.
Opowiedział mi swoje love story. A było tak: wyjechał do Brazylii, poznał matkę Kaki, zakochali się i zamiast żyć długo i szczęśliwie, to on wyjechał po roku. Nie wiedział wtedy, że będzie miał dziecko. Ona nic mu nie powiedziała. Dowiedział się dopiero, gdy umarła.Od jej siostry (to ona wychowywała chłopaka).
Nie mają coś szczęścia jego życiowe partnerki.
[Historia rodem z brazylijskiej telenoweli... którą psuje fakt, że Kaka pochodzi z zupełnie pełnej i bardzo zamożnej rodziny].


Wróciłam na parking, gdzie czekał na mnie cierpliwie Portugalczyk. Po drodze opowiedziałam mu o imprezie, którą szykujemy wieczorem dla Leny. I w taki oto sposób topór wojenny został zakopany.
Nic tak nie godzi ludzi w opkach jak wspólne party.

- Spójrz- podały mi popołudniowe wydanie Plotek.
„Przyjaciele???” głosił tytuł. Pod spodem zobaczyłam kilka zdjęć. O losie! Ja z Nano, kiedy wczoraj przed meczem powiedział mi że jestem śliczna. Na prawdę staliśmy tak blisko siebie? Dwuznacznie to wyglądało. Pod spodem kolejne zdjęcie. Ja i Lukas przy fontannie. Za rączkę i on karmi mnie mieszanka mięty i guarany. Na następnym zdjęciu… ja z Crisem. Wychodzimy objęci z hotelu.
Już wiem, po co jest kryzys w strefie euro – żeby gazety nie pisały o takich bzdurach.

Długo musiałam tłumaczyć im, że to tylko tak wygląda i że do niczego między nami nie doszło. Nie powiedziałam ani słowa o kace [ani o liczi] i o tym czego się dowiedziałam od ojca.
Zbliżałyśmy się do klubu. Źle się czułam. Bałam się spotkania z chłopakami po tych rewelacjach z gazecie. Żołądka prawie nie miałam. Serce w okolicy przełyku.
Lewe płuco zaplątało się w jelita, zaś prawe przecisnęło do kolana.

Wydawało się, że klub jest pusty. Było cicho i ciemno. Uśmiechnęłam się do siebie, kiedy przekroczyłyśmy próg. Gdy tylko weszłyśmy tłum zgromadzony w Bramce zaczął śpiewać Happy Birthday. Lena była zaskoczona, ale szczęśliwa. Uśmiechała się do wszystkich i dziękowała za niespodziankę. Po całym zamieszaniu z prezentami DJ powiedział:
- A teraz zaczynamy zabawę w karaoke. Zapraszam do siebie pierwszych chętnych!
Jeszcze tylko gra w butelkę i poczuję się jak w domu.

[BoChaterka śpiewa z psiapsiółkami, potem na scenę wyciąga ją Torres]


Omiotłam wzrokiem salę. Nie bałam się, że się pomylę, bo piosenkę znałam na pamięć. Doszło do mojego ulubionego momentu:
- Nelly, I love you…
I właśnie w momencie, kiedy to śpiewałam, spotkałam spojrzenie Crisa.
Prawie się wzruszyłam.

- No skoro domagacie się bisów, to nie pozostaje nam nic innego, jak poprosić tych tam na scenie, żeby jeszcze coś zaśpiewali- powiedział DJ.
Nie było wyjścia. Zaśpiewaliśmy piosenkę z High school musical „Breaking free”.
I want to break free! I want to... Chwila, to chyba nie to.

Poszłam do DJ. Akurat spotkałam tam Lukasa. Gadaliśmy pare minut, a potem wybrałam sobie piosenkę. Polską tym razem. Cliver „chodź kochanie”.
Kolejny raz dałam czadu.Gdy zeszłam ze sceny podszedł do mnie Cris.
- Jestem kochanie- powiedział po polsku.
*brecht* Dobrze, że nie śpiewali „Będę brał cię w aucie”.

Po obiedzie zadzwonił do mnie tata i z najświętszym spokojem w głosie powiedział:
- Widziałem się z Ricardo…
- I ???
- Powiedziałem mu wszystko, tak jak było.
- Wybaczył ci to, że tak długo się nie odzywałeś?
- Chyba tak. W każdym razie wiedział, że nie miałem pojęcia o jego istnieniu kilka lat.
Kaka jednak ma trochę więcej niż „kilka” lat i mógłby poczuć się urażony faktem, że przez kolejne kilkanaście ojciec olewał fakt jego istnienia.

Długo rozmawialiśmy. Powiedziałam mu jak wyglądała moja rozmowa z ojcem i jak nakłoniłam go do wyznania prawdy. Kaka opowiadał mi o swoim dzieciństwie i wypadku jaki odebrał mu na krótki czas nadzieje na grę.
Oczom nie wierzę! Risercz!

Czekałam w holu na resztę ekipy, gdy obok zjawił się Nano.
- Mam sprawę do ciebie- wypalił z miejsca.
- Mam się bać?- zapytałam żartem, ale on miał tak poważną minę, że ja też spoważniałam.
- Chodzi o to, żebyś przez kilka godzin pograła moja dziewczynę.
Nando lubi, gdy Olalla dostaje piany z zazdrości.

- A to w jakim celu?
- Przyjeżdża dziś do mnie siostra i napaliła się na to, że pozna moja pannę- zaczął tłumaczyć.
No tak, a ciężko ściągać z Wysp dziewczynę właściwą, lepiej wziąć pierwszą lepszą dupencję z brzegu.

Siora Torresa naprawdę okazała się zajefajną laską. Ale irytowało mnie zachowanie Nano. Co chwila mnie obejmował i przytulał. Albo trzymał na kolanach, a jak nie to za rękę.
Chciał sobie chłopak pomacać i wymyślił tę historię o siostrze, proste.

[Torres całuje boChaterkę, ta jednak zwiewa]


 Przy stoliku siedzieli Marc, Tom, Douglas i Ewa. Przysiadłyśmy się do nich, a Tom zapytał z miejsca:
- Gdzie wczoraj byłaś z Torresem?
Szczęka opadła mi w talerz ze śniadaniem.
*rozradowana* Mogę wziąć? Mogę? Ludzkiej żuchwy jeszcze nie mam!

Zjadłam go jeszcze szybciej niż to powiedziałam i już podnosiłam tyłek z krzesła, gdy usłyszałam za sobą:
- Cześć.
Odwróciłam się i zobaczyłam Crisa. O Jezu, ja to się mam. Czego on w ogóle tu podchodzi???
- Cześć- powiedziałam i już miałam go wyminąć, gdy zaczepiłam się kiecką (ostatnio coraz częściej je noszę) o krzesło Marca.
Zachwiałam się i poleciałam do tyłu. Ronaldo był na miejscu i złapał mnie w ostatniej chwili.
Wam też na monitorach pojawił się wielki, czerwony napis „BANAŁ”?

Dzięki Bogu podeszła do nas w tym momencie Doris.
- Marta, dzwonił twój ojciec.
- Coś się stało?- powiedziałam przestraszona.
- Nie, spokojnie- uśmiechnęła się uspakajająco.- Po prostu prosił, żebyś się dziś z nim spotkała.
Spako, spako.

Kaka wpadła na mnie niedaleki drzwi mojego pokoju.
I powiedziała, że przerzuca się na żeński futbol.

Dojechaliśmy do hotelu w którym zatrzymał się tata. Czekał na nas w kawiarence. Od razu zakomunikował, że jeśli Kaka się zgodzi, to go uzna. Publicznie.
To kim jest ojciec boChaterki? To brzmi jak jakiś zaszczyt dla Kaki.

Siora, mogę cię o coś zapytać?- zagaił Kaka gdy staliśmy w big korku.
W korku do Banku Inicjatyw Gospodarczych. Chcieli założyć rodzinną spółkę i potrzebowali kredytu na rozruszanie interesu.

Po 15 minutach byłam już w głównym holu. Portugalczyków jeszcze nie było, ale za to wolontariusze w komplecie:) Staliśmy sobie wesoło gadając, kiedy podeszła do nas Doris z bananem na twarzy.
I nakazała wszystkim spalić buraka.

Posłuchajcie mnie wszyscy uważnie- powiedziała stając naprzeciw nas.- 23 czerwca jest półmetek mundialu. To już taka tradycja, że organizatorzy wydają wtedy coś w rodzaju balu dla zawodników i sztabu.
Bal! Opko o piłkarzach z balem! Tego jeszcze w blogaskach nie grali!

- W tym roku też odbędzie się taki bal- ciągnęła.- Będzie to coś w rodzaju święta dla wszystkich drużyn, którym udało się wyjść z grupy...
- Ale 23 są mecze w grupie G i H – zauważył przytomnie Douglas.
- Dlatego mecze są przesunięte, wszystkie na godzinę 11
Blatter stanie wręcz na rzęsach, byle wszyscy zdążyli na bal!

Klapnęłam na siedzenie, a obok wpakował się Simao. Od razu wyczuł, że mam zły humor, więc zaczął sypać kawałami. Kochany facet…
”I słuchaj, a lekarz jej na to, że ma zakręcić kran! Dobre, nie?”

ZPWCR
Zakład Poprawczy Weteranów Czerwonej Rewolucji?

- Cris, co jest?- trącił mnie w ramie Figo.
Nic- powiedziałem odwracając od niej wzrok.
Od Figi. Nie sądziłam, że na mundialu w Niemczech przeprowadzono tyle operacji zmiany płci.

Staliśmy z flaga słuchając hymnu Iranu. Wystarczyło, że przekręcę głowę o 5 mm w prawo i spotkam wzrok Crisa. 
Hymn Iranu sprawia, że ludziom mieszają się czasy? Dobrze wiedzieć, nie będę słuchać.

Pomęczeni, ale w dobrych humorach wczołgali się do autokaru. Simao, Deco i Manich mieli niespożyte siły i cały cały czas sypali kawałami.
Marnują się, powinni prowadzić niedzielne teleturnieje.

Posłałam jej buziaka i panownie zamknęłam się w łazience.
W sensie, że z panami?!

Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Ale w końcu się wyspana.
A ja tego blogaska niedługo zanalizowany.

na śniadanie nie zeszłam ponieważ nie miałam ochoty pokazywać się w stołówce… 
Słyszałam, że to jeden z pierwszych symptomów apokalipsy – boChaterka opka nie schodzi na śniadanie, a potem dopiero potwory, jeźdźcy i reszta menażerii.

Kiedy wychodziłam z jej biura, dostrzegłam grupę piłkarzy schodzących na śniadanie.
To i tak nic nie da – na horyzoncie Śmierć wymachuje kosą, a Zaraza sypie bakteriami w proszku.

Wśród nich rozpoznałam Lukasa i Xavi’ego. Pomachali mi, a Lukas nawet podbiegł.
- Hej- przywitał mnie całusem w policzek.
- Cześć. Co słychać?
- Jakoś leci. Słyszałaś gali?
Wczoraj tylko bal, a dzisiaj już gala? Szybki awans.

Opowiedział mi, że jest taki zwyczaj, że młodsi, nie zaręczeni i nie zaobrączkowani piłkarze idą na imprezę z osobami towarzyszącymi.
A starsi, zaręczeni i zaobrączkowani siedzą sami i łypią zazdrośnie na kolegów.

- O- zdziwiłam się.- Nie wiedziałam o tym.
- Dlatego ci o tym mówię- powiedział z chytrym uśmieszkiem na ustach.- I odnośnie tego mam pytanie.
- No mów.
- Nie poszłabyś ze mną?
Fakt istnienia Moniki nie ma tu nic do rzeczy.

Przez chwilę nie wiedziałam co powiedzieć. Szczęk zjechała mi na posadzkę.
Rozciągnięte ma te mięśnie żuciowe, prawie jak wąż.

- Jestem tego samego zdania, co Lenka- wtrąciła się Monitta.- Ale nie gadajmy o tym tylko chodźmy na basen.
Wcale nie miałam ochoty. Bo:
a)mogłam spotkać Nano
b)mogłam spotkać Crisa
c)mogłam się utopić, co w moim teraźniejszym stanie wcale nie jest wykluczone.
*trzyma kciuki za wariant c)*

Co prawda ostatnie przypuszczenie się nie sprawdziło, ale pierwsze dwa… tak.
Ja to mam pecha...

Laski poszły się pomoczyć, a ja zostałam smażyć się w słońcu. Normalnie kochałam pływać, ale ostatnio dopadła mnie taka zmuła, że szoks.
No nie gadaj, nie będziesz swimować, bo masz zawiechę?

 A do tego cały czas jak nakręcona myślałam o Crisie i Nano. To znaczy, myślałam o zachowaniu Crisa i analizowałam swoje.
Taak, analizowała... *chytry uśmiech*

Tylko jakoś nie mogłam dojść do żadnych wniosków. Sprostowanie! Doszłam do jednego: boje się i nie wiem czego chcę.
Zdolność logicznego myślenia powstała z grobu!

I czując miętę przez rumianek poszłam do swojego pokoju. Cris rozwalił się na moim łóżku, a ja zatrzasnęłam się w łazience.
ZPWCR
Związek Patriotów Wietnamskich Czuwających Rano?

Marta tylko weszła do łazienki, a już rozległo się pukanie do drzwi. Ruszyłem tyłek, żeby otworzyć. O proszę, kogo my tu mamy…
- Co ty tu robisz Fer?
Był chyba nie mniej zaskoczony jak ja.
- A ty?
- Pierwszy zadałem pytanie.
- Szukam Marty- looknął w głąb pokoju.
- Czego od niej chcesz?
Zaczynasz mnie denerwować koleś…
- Nie twój interes- warknął.- Powiedz jej, że byłem.
Chyba śnisz…
- Już jestem- powiedziałam wychodząc z łazienki.
No to się Cris nagadał jako narrator...

Cris stał oparty o parapet i wyglądał przez okno. Promienie słońca oświetlały mu twarz i delikatnie igrały w jego ciemnych włosach… ach…
Znudziły im się ćwiczenia fizyczne na policzkach.

To może posiedzimy tu zamiast schodzić na dół?
Zawsze możecie poschodzić na górę.

- Ale wy to wy. Jesteście piłkarzami, należycie do kadry. A my jesteśmy tylko wolontariuszami…
- I to ci przeszkadza?- zapytał nagle kucając przede mną i opierając się o moje kolana.- To według ciebie uniemożliwia nam bycie razem?
Mezalians pierwszego sortu.

Przez następne 2 godziny siedzieliśmy w pokoju i gadaliśmy. To znaczy inni gadali, a ja słuchałam. Właściwie to udawałam, że słucham, bo cały czas myślałam o tym, co powiedział Cris…
I ten nadludzki wysiłek umysłowy kończy pierwszy tom opkowej trylogii.

2 komentarze:

Silene pisze...

Wow. Wow. Podejrzewam, że Zacna Bohaterka, Której Imię Umknęło Mi Gdzieś w Ferworze Walki, wychodziła na te mecze... ubrana we flagę. Tylko. We flagę w rozmiarach kartki A4. W przeciwnym wypadku nie wywołałaby takiego skoku libido połowy piłkarskiego miotu na mistrzostwach, nie?

Anonimowy pisze...

Trochę się przeraziłam w momencie, kiedy Tuśka zarzuciła "swimowaniem", a boChaterka "analizowaniem", bo przejaw takiej jedności, to nic dobrego, ale potem rozbawił mnie do łez "mezalians" piłkarza z wolontariuszką (a może na odwrót? W końcu wolontariuszką jest tu Mary Sue) i zapomniałam o tym.
To opko jest jednak na swój pokręcony sposób postępowe - gromady piłkarzy schodzących na śniadanie jeszcze nie widziałam.
Trochę mnie martwi to, że dwa posty analizy, a dopiero przebrnęliśmy przez pierwszy tom. Czy w kolejnych też jest taki natłok znaków zapytania?(??) Mój zmysł ortograficzny nadal jest kaleczony, czy jest od tego lekarz?
Nano Torres jest moim idolem na ten moment, hihihi, Nano! :D
Którzy są „jej”? Bo się już nieco pogubiłam. - Jak to którzy? Wszyscy!
Cycki to niemal sacrum. - To motto życiowe mojego kolegi z klasy...
Pobijcie się! *gotuje wodę na kisiel* - Koniecznie nanokisiel!
Nie zbliżałem się do waszej bramki- zaśmiał się.
Nie. Absolutnie. - Ojj, czepiasz się, po prostu leciał okrężną trasą na ławkę rezerwowych i tak jakoś wyszło...
*gleba* Do tej pory opciowe zakupy były wyłącznie z przyjaciółeczką. - O nie, nie! Były jeszcze z Bąkiewiczem, ale chyba do tego jeszcze nie dotarła analiza Olka i Olki.
Aha, Kaka i boChaterka są przybranym rodzeństwem. Chyba jednego wielbiciela z listy mogę skreślić. - You never know... Nie takie rzeczy w opkach grali.
[Marta wybiega z hotelu i dziwnym trafem wpada na Cristiano] - Doprawdy nie mam pojęcia, dlaczego to "dziwnym trafem" zaznaczyłaś kursywą :P
Opowiedział mi swoje love story. A było tak: - We were both young, when I first saw you....
*brecht* Dobrze, że nie śpiewali „Będę brał cię w aucie”. - Nie, nie, to jest piosenka Bartka Kurka, a Cristiano już raz naruszył jego prawa autorskie.
*rozradowana* Mogę wziąć? Mogę? Ludzkiej żuchwy jeszcze nie mam! - Aż boję się zapytać, jakich organizmów masz... I czy merysujka to też człowiek?
Wam też na monitorach pojawił się wielki, czerwony napis „BANAŁ”? - A, to to mi tak miga!
To kim jest ojciec boChaterki? To brzmi jak jakiś zaszczyt dla Kaki. - No wiesz, ojciec merysujki? Przecież to taka renoma, że nawet klasowy piłkarz musi się poczuć zaszczycony! A w ogóle, o co chodzi z tym "publicznie"? Wyjdzie przed kawiarnię i ryknie na cały głos, że jest ojcem Kaki? Już widzę reakcję przechodniów!
Blatter stanie wręcz na rzęsach, byle wszyscy zdążyli na bal! - Ciekawe, czy Platini coś o tym wie.
ZPWCR - *po chwili intensywnego wpatrywaniu się w przypadkowe spółgłoski* Z Punktu Widzenia Cristiano Ronaldo, aaa! (No serio, co za idiota wpadł na taki skrótowiec -.-)
Słyszałam, że to jeden z pierwszych symptomów apokalipsy – boChaterka opka nie schodzi na śniadanie, a potem dopiero potwory, jeźdźcy i reszta menażerii. - Ciekawe, co na to Durer i moja pani od polskiego.
- Jakoś leci. Słyszałaś gali?
Laski poszły się pomoczyć,... - To brzmi tak, że... ble! *opędza się od skojarzeń*
- Co ty tu robisz Fer?
Był chyba nie mniej zaskoczony jak ja.
- Też bym się zdziwiła, widząc na progu spersonifikowane żelazo.
- A ty?
- Pierwszy zadałem pytanie.
- Gimbaza strikes again! :D
Promienie słońca oświetlały mu twarz i delikatnie igrały w jego ciemnych włosach… ach… - Dopatrzyła się włosów w żelu, jestem pod wrażeniem.

I tym oto sposobem nadrobiłam zaległości. Yay!
Eks oł, eks oł,
Autostradka

Prześlij komentarz