Gregor Schlierenzauer i miłość z przedszkola, cz.2

|
Uczcijmy sukcesy Szliriego drugą częścią wstrząsającej analizy o miłości przedszkolaków:

Ze swojego pokoju zszedłem do łazienki na dół.
Schodzenie do łazienki: połączenie porannych czynności i śniadaniowego rytuału.

Chciałam zwiać do łazienki, ale wcześniej poczułam jego oddech na swojej szyi. Temperatura mojego ciała momentalnie wzrosła…
Białe krwinki Susanne zidentyfikowały Gregora jako antygen.

Chwilę później jego usta dotykały mojej szyi, a ręce zacisnęły się na tali.
Sustentaculum tali.

Mruknęłam coś niezrozumiałego…
Patrz komentarz wyżej.

Poddałam się mu całkowicie. Całowaliśmy się inaczej niż na spacerze. Bardziej zachłannie i pożądliwie. Bez zastanowienia oplotłam nogami jego sylwetkę…
I Gregor złamał się wpół.

Jego dłonie poczułam na swoich pośladkach, ale nic z tym nie robiłam. Nim się zorientowałam byłam oparta o ścianę w takiej samej pozycji. Schlierenzauer całował moje usta, aby po chwili zjechać na szyję. Teraz chcieliśmy już tylko jednego…Chcieliśmy wspólnie zatańczyć tą finałową scenę.
Kciuk z wielką chęcią włożył lakierki.

Zwinne palce mojego towarzysza zaczęły zsuwać mi z ramion szlafrok…Następnie tam poczułam jego słodkie usta…
Na szlafroku?

Usłyszałam głos mamy z dołu.
Spojrzałam na Gregora…Nic nie mogłam odczytać z jego oczu.
Rozmazała się nawet nazwa producenta.

Usiadłam na krawędzi wanny i próbowałam się uspokoić. Jednak to było bardzo trudne. Przed chwilą o mało, co nie zdradziłam swojego chłopaka ze swoim przyjacielem. 
Interpunkcję zdradziłaś już wielokrotnie i nie masz wyrzutów sumienia.

rozdział 9. serce i rozum.
- Hej, Rozum, co to są te całe hopka?
- Opka, mój drogi, opka! To narzędzia głupoty, do których, ku naszemu nieszczęściu, zostaliśmy wciągnięci...


Muszę wybrać to, co podpowiada mi serce, albo rozum…Wiem, że decyzja łatwa nie będzie.
- My akurat w tej kwestii jesteśmy zgodni – rzucił zrezygnowany Rozum. - Powiedz swojej aŁtorce, żeby skończyła opko.

Obudziłem się wcześnie rano. Mama, Susanne już wyjechała do pracy
Susanne coś szybko awansowała ze skrytej miłości na matkę.

-Susanne wiem, że my jesteśmy tylko przyjaciółmi- Mruknąłem.
-Tylko przyjaciółmi? Czy po wczorajszym czujesz do mnie tylko przyjaźń?
- Racja, od wczoraj jesteś dla mnie jak matka – przyznał Gregor.

Wpadłam do pokoju jak burza. Zaczęłam płakać. To było najlepsze wyjście z tej sytuacji. Moim zdaniem.
Płacz lekiem na wszystko.

 Mocno się do mnie przytuliła. Odwzajemniłem ten gest. Chciałem, żeby tkwiła w moim ramionach jak najdłużej. Przez chwilę poczułem się tak jak mały chłopiec przed wyprowadzką do Austrii. Jak mały chłopiec, który chciał ją pocałować i powiedzieć, że ją kocha…
*zakrywa oczy dłonią* Błagam, możemy do tego nie wracać?

Siedziałem na lotnisku i zastanawiałem się nad swoim życiem i nad moją wizytą tutaj. Nie żałuję, że tutaj przyleciałem
”To lotnisko jest naprawdę spoko”.

Kiedy pierwszy raz w wieku ośmiu lat próbował mnie pocałować, nie wiedziałam co mam robić.
Mnie to utwierdza w przeświadczeniu, że Schlieriemu ktoś nieżyczliwy dosypywał do kaszki estrogeny.

A teraz? W wieku dziewiętnastu lat miałam chłopaka, liczyły się dla mnie imprezy, alkohol i papierosy.
Widzę postęp w rozwoju postaci – ostatnio były tylko imprezy.

Wylądowałem na lotnisku w Austrii.
Jednym jedynym na calutki kraj.

 A może, gdy złożę jej kolejną wizytę ona będzie bardzo szczęśliwa z Tomem? A może będzie jego narzeczoną? Może będzie chodziła z widocznym brzuchem? Nie!
Jak to nie, a co z bluzkami do pępka?

Muszę o nią walczyć. Muszę walczyć o dziewczynę, która zawładnęła całym moim sercem.
Przejęła dowodzenie nad węzłem zatokowo-przedsionkowym.

Kocham cię Susanne. I ty doskonale o tym wiesz, prawda? Kocham CIĘ! Ale ty mnie nie.
*chlipu-chlip*

Kocham cię? Czy ja cię kocham? A jeśli tak to, dlaczego cię pokochałam? Przecież mam chłopaka, co nie? Czy ja cię kocham? Myślałam wpatrując się w ekran telewizora. 
Telewizor znosił te wyznania dość obojętnie.

Znalazłam EUROSPORT i teraz sobie skoki oglądam.
Podkradała sygnał z Francji.

Gregor dziś startuje pierwszy raz od swojej kontuzji. Mam nadzieję, że mu się powiedzie. Dlaczego? Czy miłość do niego mnie opętała?
Kibicuję paru skoczkom, ale w życiu bym nie powiedziała, że mnie opętała miłość do nich. A , naprawdę, wielu z nich skorzystałoby na egzorcyzmach.

-Ważniejszy jest dla ciebie ten cały Gregor ode mnie!- Wydarł się.
-To mój przyjaciel!- Krzyknęłam.
Przyjaciel, którego pokochałam.
-A ja jestem twoim chłopakiem!
Chłopakiem, którego już nie kocham.
Prawie się wzruszyłam.

-Przecież ty kochałaś imprezy! Alkohol, papierosy! Co się z tobą dzieje dziewczyno?!
Rozwój postaci stanął w miejscu.

-Zeszłam na dobrą drogę! Takie życie nie ma sensu!
-Gregor cię namówił?
Gregor-nawracacz.

KOCHAM CIĘ SUSANNE! Wygrałem dla ciebie…
 
KOCHAM CIĘ GREOGR!
W tym natłoku uczuć nawet Gregor poszedł w odstawkę.
[Kosztem germańskiego kuzyna Shreka].


-Dzięki! Jesteś kochana!- Uwiesiłam się jej na szyi i wleciałam do swojego pokoju, aby zarezerwować bilet do Austrii. Najlepiej jutro. W sumie to byłam już spakowana, bo czułam, że mama się zgodzi.
Od tego są rodzice w opkach: zgadzać się na wszystko, dawać kasę i udawać, że ich nie ma.

-Tęsknisz za swoim przyjacielem?- Usłyszałam ją w pewnym momencie.
-Mamo, ja go kocham- Szepnęłam i usiadłam na łóżku.
-Słucham?
”A co z tym sympatycznym ogrem?”

-A, co z Tomem?
-Zerwałam z nim wczoraj.
”Czepiał się naszej interpunkcji”.

-I, dlatego, chcesz do niego jechać? Chcesz mu to powiedzieć?
Ktoś tu musi przejść na przecinkową dietę.

Nim się spostrzegłam samolot wylądował na lotnisku w Innsbrucku.
A tu z kolei ich brakuje...
[Wybudowali w Austrii więcej lotnisk czy to jest to jedyne?]


Udałam się do najbliższego hotelu i zarezerwowałam miejsce na dobę. Miałam nadzieję, że Gregor mnie przygarnie pod swój dach. Odświeżyłam się i ruszyłam…
Tylko gdzie ja miałam iść? Spytałam jakiegoś przechodnia o pomoc w dojściu pod skocznię.
Która służyła jako schronisko dla bezdomnych skoczków?

-Oddajemy po ostatnim skoku w dzisiejszym treningu!- Krzyknął trener a my ustawiliśmy się w odpowiedniej kolejce.
*z radością* Gęsiego!

 Jakoś udało mi się zahipnotyzować ochroniarza, że mnie wpuścił.
Wykorzystała starą, dobrą, wypróbowaną technikę.

Sunął po rozbiegu, aby później idealnie wbić się powietrze. Podziwiałam jego nienaganny lot i sylwetkę. To musiał być mój Gregor. Po chwili wylądował idealnym telemarkiem.
Aż wszyscy pozostali skoczkowie zrezygnowali ze startów w Pucharze Świata, bo któż mógłby się liczyć w starciu z idealnym Schlierim.

-Susanne?!- Krzyknął i podbiegł do mnie w tym kombinezonie, kasku i nartach.
A że daleko mu było do Kowalczyk, wyszło mu to zgoła nieidealnie.

-Chłopaki to jest Susanne moja przyjaciółko- dziewczyna- Powiedział.
Oraz wyciskarko-sokowirówka.
[Po niemiecku akurat słowem „przyjaciółka” określa się dziewczynę].


-Poczekasz na mnie chwilę? Przebiorę się i jestem.
W kombinezonie Gregor wyglądał jak Invisible Man.

-A, no tak- Przepuścił mnie w drzwiach. Od razu w oczy rzuciła mi się jego mama wraz z tatą.
Żeby je wydrapać.

-Cześć synku- Powiedzieli.
Kolejna dobra próba zbycia Mary Sue w moich analizach. Jestem z nich dumna.

. Mówiłam również o mojej mamie i tacie, który aktualnie przebywa w Stanach Zjednoczonych w pracy. 
Do tego służą ojcowie w opkach.

Stwierdzili, że koniecznie muszą się spotkać z moimi rodzicami i powspominać to wszystko. 
Co wszystko?!

 Te góry, to otoczenie i przede wszystkim inna kultura. Cieszyłam się jak małe dziecko, mając go przy swoim boku.
Rodzajem gramatycznym nic mi pod „go” nie pasuje.

Chodziliśmy już tak z dobrą trzecią godzinę. 
I paskudną czwartą.

Postanowiliśmy trochę odpocząć, więc udaliśmy się w jakieś tajemnicze miejsce Gregora, które okazało się być magiczne.
Czakram!

Było widać przepiękne góry, skocznię. A my siedzieliśmy na małej polanie.
Nie przeczę, że Innsbruck to miasto dość klimatyczne i różniące się od znanych nam metropolii, ale polan tam się nie spodziewałam.

 Dookoła nas było cicho, jedynie słychać było szum przeźroczystej wody ze strumyka.
-I jak podoba ci się Innsbruck?
- Jest świetny! Ma urocze polanki i czakramy oraz schronisko dla bezdomnych na skoczni! - odpowiedziała rozradowana Susanne.

-A miałaś jakiś konkretny powód?
-Tak…
-?
Gregor przeszedł z komunikacji emotami do pojedynczych znaków interpunkcyjnych.

Chwyciłem komórkę w dłoń i wykręciłam tak dobrze znany mi numer.
Kliniki chirurgicznej – chciał wrócić do swojej poprzedniej płci.

-Susanne, gdzie ty jesteś?- Spytałem. Nie usłyszałem odpowiedzi. Zamiast tego w tle słyszałem głośną muzykę, wrzaski…
-Gregor…
-Susanne! Miałaś z tym skończyć!- Krzyknąłem.
Rozwój postaci musi być!

Ale ja to…AAA!- Wrzasnęła. Coś nam przerwało. 
Alkaliczna czy niklowa?

Znowu to samo. Przypomniała mi się impreza, na której byłam w Anglii. To samo uczucie. Strach, obawa…
-Puść mnie! Nie chcę…- Wrzeszczałam.
*ziew* No ile można to opisywać?
[Do skutku – bohaterski Tró Loffer musi kiedyś przybyć z odsieczą].


-Ty mała su…- Drzwi otworzyły się z hukiem. Jeden cios, a chłopak padł na podłogę.
-Gregor!- Rzuciłam mu się na szyję płacząc.
Czyli epizody z próbami gwałtu mogę śmiało uznać za zakończone?

-Nie płacz maleńka…Chodźmy stąd- Wyszeptał.
-Przepraszam…
BoChaterki przepraszające za to, że ktoś próbował je zgwałcić, to też opkowa norma. Jak znam życie, najdalej za dwa rozdziały będzie „odlatywać pod niebiosa” uprawiając „namiętny seX” z Gregorem – przecież zdruzgotana psychika jest zbyt mało cool jak na blogaś.

 Powinnam żyć dalej z Gregorem, który…Okazał się wspaniałomyślny i domyślił się, co może mi się stać.
I tym się objawia jego wspaniałomyślność?

Usłyszałam jak drzwi łazienki się otwierają.
-Ja chciałam tylko swój podkoszulek, nie przeszkadzaj…- Gregor wparował do łazienki i umilkł w pół zdania.
- Czy ja właśnie użyłem żeńskiej końcówki fleksyjnej w odniesieniu do siebie? - zapytał lekko zdezorientowany Gregor.

-Ja…Ja wezmę ten podkoszulek- Powiedział. Tak się składało, że wisiał na wieszaku obok mnie. Dotknął mnie…Przeszedł mnie dreszcz, jakiego jeszcze nie czułam.
Moje policzki płonęły.
Przeliczyłam się – od próby gwałtu nie minęło nawet pół rozdziału.

Wtopiłam dłonie w jego czuprynę, natomiast jego ręce poczułam w okolicy pośladków. 
Czyli włosy też ma z czekolady!

 Oderwał się od moich ust i przeszedł na szyję, którą odchyliłam do tyłu.
*dreptu-dreptu*

 Nasze dłonie błądziły po naszych rozgrzanych ciałach…
Szukając mapy.

Nasze języki tańczyły w rytmie stęsknionych kochanków
Serduszko pukało w rytmie cza-cza.

Znaleźliśmy się na łóżku, kiedy oparł mnie o ścianę. Rękami zaczął jeździć po moich nogach…
Czyżby nareszcie odnalazł mapę?

-Kocham cię- Wychrypiał.
-Ja ciebie też- Powiedziałam słowa, które od dłuższego czasu cisnęły mi się na usta.
-Kocham cię od dawna…
-Ja ciebie też- Powtórzyłam.
- Kocham cię od wieków.
- Ja ciebie też.
- Kocham cię od poprzedniego eonu.
- Ja ciebie też.
Itp., itd.


Całował moją szyję, brzuch, a dłońmi jeździł po udach doprowadzając mnie do szału.
-Jesteś tego pewna?- Wysapał.
Kiwnęłam głową.
Jakiekolwiek załamanie psychiczne po próbie gwałtu jest dla mięczaków.

Rozchylił moje uda, po czym jednym pchnięciem wszedł we mnie. Krzyknęłam wyginając się w łuk. (...) Zaczął przyspieszać swoje tempo. Jego dynamiczne ruchy sprawiły, że i moje biodra poszły w górę.
Kamasutra przy blogaskach wygląda jak zestaw ćwiczeń rozciągających dla przedszkolaków.

-Wzajemnie. Ale powiem ci, że głodna trochę jestem…
-To ja zacznę śniadanie robić…
”Będziesz mogła na nie zejść”.

-A twoja rodzina?
-Aj mówiłem ci, że wyjechali na tydzień, nie?
Blogaskowi rodzice to mają wyczucie...

Na szczęście nie miałem dziś treningów i po wspólnie zjedzonym śniadaniu i wykonaniu odpowiednich czynności porannych udaliśmy się na spacer do parku.
*odhacza odpowiednie punkty na liście i rozważa, czy nie dopisać do niej spacerów po parku*

 Ludzi było mało, a my szliśmy trzymając się za ręce i szeroko się uśmiechając. Tak bardzo się cieszyłem, że ją odzyskałam. 
FSH i LH już nie wiedzą, czy mają działać na jądra, czy na jajniki.

-Kocham cię wiesz?
-Wiem. I wiesz, co?
-No, co?
-Ja ciebie też kocham-
Czy oni nie prowadzą innych dialogów?

 Doszliśmy na jakąś polankę a Susanne zaczęła obsypywać mnie trawą. 
Ach, te innsbruckie polany w centrum miasta.
[Susanne została dealerem?]


Odpłaciłem się jej tym samym, ale i tak musiałem ją gonić. 
Co za marnotrawienie towaru...

Uśmiech nie schodził mi z twarzy widząc ją tak szczęśliwą i beztroską. I ja czułem się taki…
Myślałam, że takie efekty uzyskuje się po wypaleniu, ale widocznie można też stosować zewnętrznie.

Nadszedł dzień mojego powrotu do Anglii. Około godziny 12 byłam już na lotnisku. Oczywiście Gregor pojechał mnie odwieźć. Jeszcze w domu poprosiłam go, żeby ucałował ode mnie rodziców i rodzeństwo i podziękował za wszystko. 
Szczególnie za to, że wyjechali na czas pobytu Susanne.

-Dzięki. Kocham cię.
-Ja ciebie też, ale to wiesz- Pocałował mnie delikatnie.
-Pa, kochanie!- Krzyknęłam.
-Pa, słoneczko. Będę tęsknił…
-Ja również, ale postaram się, żebyśmy się zobaczyli niedługo. Pa!
-Kocham cię, kocham!- Mówił i przy okazji mi machał.
A z brzuszka wyleciała mu tęcza.

-TATA!- Wrzasnęłam i uwiesiłam mu się na szyi. Okręcił mnie wokół własnej osi i mocno mnie do siebie przytulił.
-Tęskniłem za tobą córeczko!- Powiedział.
-Ja za tobą tak samo! Wróciłeś na stałe?
-Tak kochanie.
-Dostałeś tu pracę? I już nie wracasz do Stanów?
-Nie, kochanie. Zostaję z moją rodziną- Powiedział uśmiechnięty.
*uprzejmie* Proszę pana, pańska obecność w blogasku jest w najlepszym wypadku zbędna, więc radziłabym wracać do tych Stanów.

Byli szczęśliwi i cieszyli się moim szczęściem. A ja cieszyłam się z tego, że mam ich obojga. Cieszyłam się, że tata już wrócił.
A Tuśka się cieszyła, że zostało jej już niewiele blogaska do analizy.

Minął miesiąc. Tydzień temu zaczęła mi się szkoła a ja dziwnie się czułam.
Uhm. My już wiemy, co to oznacza.

Następnego dnia obudziłam się wcześnie i przypomniałam sobie o tym, że muszę dać rodzicom do podpisania zgodę na badania, które odbędą się w szkole.
Na poziom gonadotropiny kosmówkowej we krwi?

-Zanim zapomnę. Podpiszecie mi to?- Podsunęłam im pod nos zgodę.
-Na, co to?
Na kurs interpunkcji.

-Zgoda na różne badania. Krwi, moczu i nie pamiętam, czego jeszcze. W razie, czego, gdyby się przydała komuś do oddania- Wyjaśniłam.
-Szlachetne- Powiedział mój tata i złożył swój podpis.
Zwłaszcza to oddanie moczu. Trzeba się dzielić, czym się da.

-Dziękuję- Zaczęłam jeść śniadanie a potem poszłam wykonać poranne czynności
Nonkonformistka.

Badania zaczęły się punktualnie o godzinie 9. Cierpliwie czekałam na swoją kolej. Po 40 minutach mogłam wejść do gabinetu. Były tam wszystkie urządzenia. Aż sama się zdziwiłam.
Mieli nawet maszynę, która robi „ping”.

Syknęłam, gdy igła wbiła mi się w rękę, ale byłam twarda. Po chwili skończyła a ja przytrzymałam mały opatrunek. Potem zrobiła mi inne badania i kazała wyjść. Wyniki miały być za jakieś 45 minut
Normalni ludzie czekają około doby, ale Mary Sue nie może sobie na to pozwolić.

Lekcja angielskiego minęła mi dość szybko, potem zbiegłam po schodach.
Ciężko się pozbyć starych przyzwyczajeń.

-Susanne Johnson- Usłyszałam i weszłam.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak. Ma pani dobrą krew i mocz i wszystko jest w porządku, ale teraz nie może być pani dawcą.
”Dobra krew i mocz” brzmi jak ocena walorów smakowych.

-Proszę przejść na tamten fotel- Wskazała a ja na nim usiadłam. Powiedziała żebym podwinęła bluzkę. Uniosłam pytająco brwi.
Posmarowała mi brzuch zimnym żelem i kazała mi spojrzeć na monitor, który spoczywał obok.
W Anglii to jest życie, w gabinetach szkolnych mają laboratoria biochemiczne i USG, pewnie do tego tomograf i salę chirurgiczną.
[I porodówkę].


-Jest pani w ciąży- Oznajmiła z uśmiechem.
-W, czym ja jestem?
W stanie aninterpunkcji. Spokojnie, to można wyleczyć.

-Proszę tutaj spojrzeć- Pokazała rękę, a ja spojrzałam na monitor. Zauważyłam mały punkt, który wykonywał ruchy. 
Biorąc pod uwagę, że od stosunku minął miesiąc, mógł co najwyżej pomerdać cewą nerwową.

Uśmiechnęłam się przez łzy.
-Łzy szczęścia mam nadzieję?
Łzy samotne, mam nadzieję.

-Serdecznie gratuluję przyszłej mamie. Płód ma półtora miesiąca i jeszcze nie można ustalić płci.
Mnie na embriologii uczyli, że to jeszcze zarodek, ale co tam może wiedzieć profesor po trzech fakultetach, w tym dwóch związanych z medycyną...

Po chwili wysłałam wiadomość Gregorowi.
‘Będziesz tatą. Jestem w ciąży’.
A Gregor zmienił miejsce zamieszkania i numer telefonu.

‘Będziesz tatą. Jestem w ciąży’
CO?!
BĘDĘ TATĄ?!
SUSANNE W CIĄŻY?!
BĘDĘ TATĄ?!
Z DZIEWCZYNĄ, KTÓRĄ KOCHAM?!
Będzie dzielił stanowisko ojca z dziewczyną. W końcu konkursy, wyjazdy, nie może być tatusiem na pełen etat.

-Trenerze mogę prosić o wolne?- Spytałem.
-Na, ile?
-Teraz mamy no tak jakby środek października…Tak na jakieś 2 miesiące? W grudniu wrócę do skakania…
A co, skoki mogą zaszkodzić dziecku?
[Gregor użyczył paru swoich komórek do stworzenia łożyska].


-A, co ze skokami? To bardzo ważna decyzja Gregor.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Ale ćwiczyć będę mógł tam. 
Na szkockich wrzosowiskach.

Skoki są dla mnie bardzo ważne, ale rodzina jest na pierwszym miejscu. Teraz chcę założyć własną, rozumie trener?
*podkreśla dwa ostatnie słowa czerwonym długopisem i dopisuje „styl.”*

-Jesteś taki dojrzały jak na swój wiek. Planujesz przyszłość i teraz dowiedziałeś się, że zostaniesz tatą. 
I z tego powodu rezygnuje z rozpoczęcia sezonu. Powalająca dojrzałość.

Oczywiście powiedziałam rodzicom, którzy się ucieszyli
I przygotowali sporą sumkę dla dzieciaka. W końcu to ich blogaskowa powinność.

-Dziękuję ci! Wiadomością o dziecku odmieniłaś całe moje życie! Na lepsze- Powiedział i wtedy się rozpłakałam.
Przyznaj się, Gregor, to Cristiano cię zmotywował to przemiany chaotycznego życia!

Ustaliliśmy, że po ślubie zamieszkam u Gregora a dwa tygodnie później przylecą moi rodzice. Nasz dom zostanie wynajęty, a mój przyszły teść załatwił mojemu tacie pracę w Austrii. Nie ma to jak prawdziwa kochająca się rodzina, prawda?
Nie ma to jak nepotyzm, prawda?

Spacerowałam z Gregorem po parku.
*ostatecznie umieszcza spacery po parku na liście*

 Pogoda jak to pogoda w Anglii w listopadzie. Było wietrzenie, ale nie za zimno.
Listopad to w Anglii Miesiąc Wielkiego Wietrzenia.

Mi było ciepło, bo miałam go przy sobie.
Wietrzenie czy listopad?

-Dziecko rozwija się prawidłowo. Płeć będzie można ustalić za miesiąc i wtedy też po raz pierwszy będziecie mogli państwo usłyszeć bicie malutkiego serduszka- 
Przy ostatnim badaniu zarodek miał półtora miesiąca. Uznajmy, że następne USG wykonywali 4 tygodnie później, ergo: mamy jakiś 10. tydzień ciąży. Według mojego podręcznika do embriologii zewnętrzne narządy płciowe zróżnicowane są w dwunastym tygodniu, a dopiero w dwudziestym akcja serca jest wysłuchiwalna. Moje pytanie brzmi: jakiej grubości koperty musiał rozdawać ten lekarz, żeby zrobić specjalizację ginekologiczną?

Dwa tygodnie minęły bardzo szybko. Teraz stałam przed Kościołem razem ze swoim tatą.
Zaraz się dowiemy, że czuła ruchy dziecka.

 Dumnie kroczyłam przez Kościół uśmiechając się szeroko.
Wspólnota wszystkich chrześcijan świata zastanawiała się, skąd, do licha, się tam wzięli.

-Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć w związek małżeński Susanne Johnson i Gregora Schlierenzauera. Teraz zadam wam kilka pytań, dobrze?
”Taka krótka ankieta – chcemy poznać waszą opinię o naszych usługach”.

-Czy dobrowolnie wstępujecie w związek małżeński?
-Tak- Odpowiedzieliśmy.
-Czy obiecujecie stworzyć kochającą się rodzinę i zapewnić szczęśliwy i bezpieczny dom waszym dzieciom?
-Tak.
- Jak oceniasz działalność swojego księdza? Jaka opłata za ślub wydaje ci się najbardziej sprawiedliwa?

[Tu ksiądz recytuje cały „Hymn o miłości”. Nie pytajcie mnie, w jakim obrządku jest ta cała ceremonia]

"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.miłości bym nie miał,
- Zdawało mi się, że nie powtarzałem tej frazy co parę wersów – rzucił skonsternowany św. Paweł.

Dalej ślub przebiega w tradycji rzymskokatolickiej, a blogasek kończy się truizmem z błędem interpunkcyjnym:

Co Bóg złączył człowiek niech, nie rozdziela.
Na wieki wieków, Ammann.

#32 - Gregor Schlierenzauer i miłość z przedszkola, cz.1

|
Kontynuujemy analizy awaryjne - a ponieważ rozpoczyna się sezon zimowy, ruszamy z opkiem o Schlierim. W tym blogasku dzieją się rzeczy niesamowite: dzieci są zakochane, kciuki swingują, a wyposażenia szkolnych gabinetów lekarskich może pozazdrościć niejedna akademia medyczna.

AŁTORKA O SOBIE


Jak każda z Was wie mam na imię Ola.
Wiem to, odkąd skończyłam podstawówkę.

Denerwuję się jak coś mi nie wychodzi i nie idzie po mojej myśli.
Na przykład nauka interpunkcji.

Jeśli jesteśmy przy szkole to wspomnę, że najlepiej idą mi przedmioty humanistyczne, dlatego zdecydowałam się na profil z rozszerzoną historią i językiem polskim.
Mam nadzieję, że chociaż z tą historią to prawda.

Jeśli chodzi o języki to znam dwa. Angielski i niemiecki.
Ha! Czyli polskiego jednak nie opanowała.

Nie jestem z tych, którzy ostro ślęczą nad książkami i zakuwają do północy. Ja mam swój tryb.
”Ja piszę opka”.

Gdy tylko przychodzę do domu, po zjedzonym obiedzie robię zadanie, a później zaczynam się uczyć na te przedmioty, które mam następnego dnia.
*ziew* Fascynujące...

Nie lubię się nigdzie stroić i nie przepadam za spódnicami, sukienkami i letnimi butami.
”Kombinezon narciarski to jest to!”

Oczywiście na początku zdarzały mi się pierwsze zauroczenia, a na pierwszy ogień poszedł nie kto inny jak Adam Małysz.
Adaś nie wygląda mi na człowieka, który mógłby podbijać nastoletnie serca, ale szanuję to, że aŁtorka zwróciła na niego uwagę.

Jeśli mowa o skokach to mam swoich faworytów. Wiernie kibicuję Martinowi Schmittowi, Gregorowi, Polakom, Koudelce i Prevcowi. Indywidualnie kibicuję jeszcze innym Niemcom, oraz Andreasowi Koflerowi.
Czyli Schmittowi, Gregorowi, Polakom, Koudelce i Prevcowi kibicuje grupowo?

W drużynówce kibicuję Niemcom, Polakom i Austriakom, choć tym ostatnim ze względu na tych dwóch wyżej wymienionych.
Kibicuje Austriakom ze względu na Niemców i Polaków. To pewnie dlatego, że po zmiksowaniu flagi Polski i Niemiec wychodzi flaga Austrii.

Nie znoszę, nie trafię i nigdy nie będę lubić Thomasa Morgensterna. Według mnie ten człowiek jest jakiś fałszywy i okazuje fałszywą radość.
Do tego płaci fałszywymi banknotami i handluje pirackimi grami na bazarze.

Jeśli już mowa o skoczkach, których nie darzę zbytnią sympatią dodaję do nich Simona Ammanna. Nie wiem, dlaczego, ale on również dość mocno mnie irytuje.
Simon zgrywa Morgiemu gry z Internetu. Bierze za to 50% zysków.

Ukochane kluby piłkarskie? ‘Białe serce, krew w błękicie, Chelsea Londyn całe życie!’. <3 Zawzięcie kibicuję również Bayernowi Monachium i od roku Realowi Madryt. Pewnie z tym jestem inna i różnię się od innych osób, ale co ja na to poradzę, że kocham ich całym sercemz? AŁtorka ma pojemniejsze serce niż krowa.

Jeśli już mowa o klubach piłkarskich to nienawidzę Barcelony i wcale się z tym nie kryję. Dla mnie są oni cholernymi aktorami i symulantami.
Sergio Busquets uczy kolegów aktorstwa; liczy, że wspólnym nakładem sił uda im się zgarnąć Oscara.

Zdania odnośnie tej drużyny nie zmienię nigdy, a gdy widzę ich w telewizji mam nieopisaną chęć rozszarpania ich na strzępy. Szaleję ze szczęścia, gdy wygrywają i odnoszą sukcesy, a gdy przegrywają jestem z nimi na dobre i na złe.
Ja już nie wiem, czy ona ich kocha, nienawidzi, czy odczuwa wszystko naraz.

Siatkówka? Miłość do niej zaszczepił we mnie wujek.
Użył do tego szczepionki przeciwko ospie.

Poza tym, co? Boję się ciemności, mam lęk wysokości i boję się pająków i nie znoszę widoku krwi.
A analizatorów się nie boisz?

Za to uwielbiam wyłamywać sobie kości z placów ;D
Jest archeologiem-amatorem.

Trochę się nam aŁtorka rozgadała. Teraz pora na
WARTKĄ AKCJĘ


Mała pięcioletnia dziewczynka kopała piłkę w swoim ogródku.
Było to o tyle dziwne, że pięciolatki dorastają zazwyczaj do dwóch metrów.

Ubrana w różową sukieneczkę w kwiatki oraz czapkę z, pod której wystawały niesforne kosmyki jej czarnych włosów.
*patrzy przerażona na konstrukcję „z, pod której”*

Kochała swoich rodziców, którzy i ją kochali całym sercem. Nie miała rodzeństwa, a wiele razy prosiła o niego rodziców.
”Mamo, tato, chcę braciszka pod choinkę!”

W pewnym momencie za mocno kopnęła piłkę, która wyleciała na chodnik. Nie wiele myśląc pobiegła za nią. 
I rozjechał ją walec. Muzyka, napisy...

Spojrzała na chłopca, który szedł w jej stronę z piłką w rękach.
-Dziękuję- Odparła uprzejmie.
-Nie ma, za co. Dostrzegłem ciebie…I tą piłkę…
I nadprogramowy przecinek...

-Jestem Gregor- Powiedział i podał rękę dziewczynce.
-Miło mi. A ja Susanne- Odpowiedziała z uśmiechem.
-Jesteś moją nową sąsiadką- Oznajmił.
-To ty będzies mieskal teraz obok mnie?-
Obrzydza mnie ta stylizacja językowa.

-Cieszę się.
-Ja również- Ściągnął czapkę, w celu przeczesania włosów.
Tuśka stanęła przed półką z książkami w celu znalezienia podręcznika gramatyki polskiej dla aŁtorki.

Dziewczynka po raz kolejny spojrzała na niego. Po raz kolejny na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Włosy sterczały mu każdy w inną stronę.
Po raz kolejny.

Jednak coś innego najbardziej przykuło jej uwagę. Duże czekoladowe oczy…
Miała ochotę je wydłubać i skonsumować.

Siedziałam na parapecie wspominając dawne czasy. Łza jedna za drugą toczyły się z moich policzków. Tak bardzo mi go brakowało…
Policzka?

-Susanne!- Usłyszała głos.
-Schlierenzauer nie wydzieraj się tak!- Wrzasnęła na chłopaka, który biegł w jej stronę. Mieli po osiem lat.
A Jennifer miała szesnaście lat i zeszła na śniadanie.

-Moi rodzice powiedzieli mi to dziś rano. Sam nie jestem zachwycony, ale co ja mam zrobić? Przecież ja jako siedmiolatek nie sprzeciwię się rodzicom.
Gregor młodnieje szybciej niż Ibisz.

Te wydarzenia działy się w 1998 roku. Obecnie jest 2009… Nie widziałam go już sporo czasu.
*liczy na palcach* Czekaj, wezmę kalkulator.

-Austria jest wspaniała! Mogę powiedzieć, że jest całkowitym przeciwieństwem Anglii.
Nie wiem, czy ruch prawostronny można uznać za „całkowite przeciwieństwo”.

Piękne góry, na których szczytach jest śnieg
W Anglii są piękne śniegi, a na ich szczytach – góry.

-Skocznia narciarska?- Spytała.
-Tak! Mówię ci Susanne! Zawodnicy ubierają narty, po czym z niej zjeżdżają, aby następnie móc unieść się w powietrzu jak ptak!
A ubrania nart falują na wietrze.

. Gregor Schlierenzauer mój znakomity przyjaciel z dzieciństwa, który mnie opuścił dla Austrii.
Z Austrią przyjemniej mu się spędzało czas: grali razem w warcaby, wymieniali się karteczkami do segregatorów...

Wiedziałam, że osiągnął już bardzo dużo. Ma dopiero 19 lat a już przeszedł do historii. Ja też mam tyle lat i co? 
I siedzisz w blogasku.

Skąd mam pojęcie o skokach? Odkąd mi o nich powiedział zaczęłam szukać o nich informacji.
W Anglii informacje o skokach są top secret.

Pamiętam jak kiedyś przeczytałam informację o tym, że Gregor Schlierenzauer został powołany do kadry.
Ale szybko ją ocenzurowano.

Odtąd jeszcze bardziej zaczęłam śledzić skoki w telewizji. 
Podkradała sygnał stacji kontynentalnych.

Chciałam ponownie przytulić się do niego i spojrzeć w ciepłe czekoladowe oczy…
Które pod wpływem temperatury powoli się roztapiały...

Z salonu udałem się do swojego pokoju w celu posprzątania. Człowiek głupieje jak nie ma, co ze sobą zrobić.
Na przykład zaczyna stawiać przecinki byle gdzie.

Od aŁtorki:
Oto ja ;D ta, która obiecywała, że już nie założy żadnego opowiadania.
*zgrzyta zębami* Trzeba było mieć silną wolę.

Ta, która mówiła, że rzeka-marzeń-i-przyjaźni to będzie jej ostatnie opowiadanie.
Friendship is magic się chowa.

rozdział 1. z tobą ponownie być.
...gramatyko.

-Gregor!- Usłyszałem z dołu.
-Co?- Spytałem, wychodząc z pokoju.
-Zejdź na dół, obiad już jest…
- Nie ma mowy, schodzę tylko na śniadanie!

Ponownie spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie.
Gregora i... obiadu?

Cały czas myślałem o tym, co jaj powiedziałem.
”O, Susanne! Kopę jaj lat!”

Tymczasem ja wyjechałem, zacząłem spełniać swoje marzenia tutaj w Austrii. A ona? Ona została sama w Anglii ze swoimi rodzicami.
Anglia się kompletnie wyludniła.

Dlaczego do cholery nie odbierałem telefonów jak do mnie dzwoniła?! Nie miałem czasu, a może bałem się, że usłyszę jej zimny, a nie serdeczny głos kierowany w moim kierunku?
Kierownicą przez kierowcę.

Chciałem usłyszeć jej głos, ale bałem się tego, że ona już mnie nie lubi…
*smark*

-Kochanie ty moje! Nie złość się, ja ci krzywdy nie zrobiłem. Szykuj się moja droga, na imprezę…- Usłyszałam.
Mimowolnie na mojej twarzy zagościł uśmiech. Imprezy- to, co kocham najbardziej.
*czeka na opis ciuszków*

-Słucham?- Na chwilę oderwał się od wyrzucania z półki swoich rzeczy, i spojrzał na przyjaciółkę.
-Obiecaj mi coś...
Podszedł do niej i chwycił dłonie w swoje.
-Tak, słońce?
-Gdyby…Gdyby naszej przyjaźni się coś stało, obiecaj mi, że razem ją odbudujemy. Że ona będzie trwała wieki.
Przypominam, że ta retrospekcja odnosi się do ośmiolatków.

-Susanne… Zobaczysz. Kiedyś będziemy się z tego śmiali. Będziemy siedzieć w naszym wspólnym domu i opowiadać naszym dzieciom jak to z nami było- Powiedział na wydechu. Za późno zdał sobie sprawę z tego, co powiedział.
- Czy ja nie powinienem w wieku ośmiu lat uważać dziewczyn za zło wcielone i bawić się Transformersami? - rzucił zdezorientowany Gregor.

-Schlierenzauer,…Co za głupoty gadasz?
-Bo widzisz Johnson…- Przybliżył się do niej na niebezpieczną odległość.
*zakrywa ekran dłońmi*

-GREGOR! Przyszedł twój kol…- Do pokoju wszedł jego tata.
- Dzięki – szepnęła Tuśka.

Dziewczynka speszona całą tą sytuacją odsunęła się od niego.
*patrzy na poprzednie zdanie* Od taty?!

-Już idę tato- Warknął wściekły.
-To…E…- Zaczął się jąkać.
-ZARAZ ZEJDĘ!- Jego tata wyszedł.
- Śniadanie nie będzie czekać cały dzień – rzucił ojciec przez ramię i zamknął drzwi.

-Życzę ci samych sukcesów! Do szybkiego zobaczenia!- Przelotnie pocałowała, go w policzek, po czym wyszła z jego pokoju.
-Ale ja cię kocham- Szepnął sam do siebie.
- Choć w moim wieku to przeczy biologii, logice i zdrowemu rozsądkowi – dodał.

Gdyby jego tata nie wszedł, doszłoby do tego pocałunku. 
Na bank. Namiętnego, romantycznego pocałunku ośmiolatków.
[To nawet brzmi fatalnie].


Nawet nie spostrzegłem, gdy z moich oczu zaczęły staczać się łzy.
Poszły na samo dno.

od aŁtorki: skok Schlierenzauera w pierwszej serii na odległość 150.5 m to naprawdę cooooooś xD też wariowałam jak to zobaczyłam, no ale w szoku byłam. Choć jak on skaka to wszystko jest możliwe.
Nawet fleksja z kosmosu.

-Napijesz się czegoś?- Spytał nieznajomy chłopak, który pojawił się przy mnie.
-Z chęcią!- Odkrzyknęłam.
-To chodź- Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do pustego pomieszczenia.
-Ej koleś!- Warknęłam.
-Nic nie mów- Syknął i wepchnął mnie do środka.
Te opkowe gwałty dzieją się coraz wcześniej.

-Tak bardzo za nią tęsknisz?
-Nawet nie wiesz jak bardzo…
-Ej,…Ale to twoja przyjaciółka. TYLKO przyjaciółka?
-Nie wiem…W dzieciństwie ją kochałem…
-Ale ty miałeś 8 lat! 
Cały poprzedni rozdział zwracałam na to uwagę!

-ŁAPY PRECZ!
-Maleńka no chodź…Zabawimy się!- Mruknął całując moją szyję.
-ZOSTAW MNIE!- Krzyknęłam. Jeszcze nigdy mi się to nie zdarzyło. Nie chciałam tego…
-CICHO!- Chłopak przycisnął mnie do ściany.
*patrzy na zegarek* Schlieri nawet jumbo jetem nie zdąży.

Nim się zorientowałam chłopak ściągnął moją bluzkę.
-ZOSTAW MNIE SŁYSZYSZ?!
-Już mówiłem! Siedź cicho! Zabawa dopiero się zaczyna…- Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele.
Zagubione elementy anatomiczne w scenach seksu to podstawa.

-Tom!- Wydarłam się.
-Nikt cię nie słyszy księżniczko…
-GREGOR!
- Jakikolwiek Tró Loff! - starała się pomóc Tuśka.

-Ty obleśny typie!- Byłam wyczerpana, zła i coś dziwnego targało moim sercem, ale dałam radę ręką przywalić mu w pysk a zgiętym kolanem w miejsce, które najbardziej boli.
Proszę, jaka Zosia-Samosia.
[I znowu się kopanie w splot słoneczny zaczyna].


Siedziałem w swoim pokoju bezmyślnie wpatrując się w krajobraz, który mnie otaczał.
Gregor ma pokój na świeżym powietrzu, lubi się bratać z naturą.

Pokochałem ją w dzieciństwie, ale miałem wtedy tylko osiem lat. Co ja wtedy wiedziałem o życiu? Co wiedziałem o miłości? Nic. 
Brawa za odkrycie!

Pragnęłam zatopić się w uścisku…Ale nie Toma. Chciałam ponownie przytulić się do niego, ale wiedziałam, że to jest niemożliwe.
To chcesz w końcu czy nie?

Susanne próbowała odnowić naszą przyjaźń. Dzwoniła do mnie, a ja nie odbierałem. I nie pytaj, dlaczego bo sam nie wiem…
Instynkt samozachowawczy.

W następnym dniu około godziny jedenastej wylądowałem na lotnisku Londyn- Luton. (...) Wyciągnąłem z plecaka okulary przeciwsłoneczne i założyłem je na oczy. Bałem się, że i tutaj będę rozpoznawalny.
Biorąc pod uwagę fakt, że w Wielkiej Brytanii informacje o skokach są zatajane, nic ci nie grozi. Chyba, że prewencyjny areszt.

Zastanawiałam się nad swoim życiem. Miałam dziewiętnaście lat i właściwie, co? Nic…Biłam się ze swoimi myślami bardzo długo.
Ostatecznie myśli wygrały na punkty.

Spojrzałam na swoją tapetę, która przedstawiała Gregora. Uśmiechnęłam się do zdjęcia i nagle poczułam jak na kogoś wpadam.
*egzaltowanie* Nie zgadnę nigdy, na kogo!

-CHOLERA JASNA!- Usłyszałam zdenerwowany głos chłopaka. Podniosłam głowę, żeby przeprosić i wtedy jakby czas się dla mnie zatrzymał.
-o______O- Moja reakcja była wręcz komiczna.
Dokładnie. Jak to wypowiedzieć?

Co on tu robi? Przecież…Susanne zawsze miałaś naprawdę bujną wyobraźnię. Co twój przyjaciel Gregor Schlierenzauer mógłby tutaj robić?
-o___O- Nadal stałam ze swoją idiotyczną miną.
Wypowiadając emotikonki na głos.

-Ej! Pytam się czy coś się stało? Kurczę nawet tutaj mnie rozpoznają- Mruknął pod nosem i ściągnął z siebie okulary. 
Cenzura to bzdura.

-G…G…SCHLIERENZAUER?!- Wrzasnęłam.
Nawet „Gregor” ocenzurowali.
[Może w UK to poważne przekleństwo?]


Łzy zaczęły skapywać z moich oczu chowając się w bluzie.
Gdzie mogły w spokoju kontemplować swą samotność.

-o___O- Teraz to on otworzył szerzej usta.
„o” jeszcze wymówię, ale dalej nie mam pojęcia.

-Kim ty do cholery jesteś żeby się na mnie wydzierać?!
-SUSANNE! Susanne Johnson! Mówi ci to coś?!- Krzyknęłam szeptem.
:D

-o_____________________O?! Susanne?!- Ryknął.
Bezgłośnie.

Podniosłam komórkę z ziemi, odwróciłam się od niego i przyspieszyłam tempa.
Temp to rzadka rasa koni.

Nadal nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Myślałam, że mam kolejny piękny sen…
Cokolwiek realistyczny, biorąc pod uwagę fizyczny kontakt ze Schlierim.

To wydawało mi się niemożliwe, że po tylu latach mogę go jeszcze widzieć, słyszeć.
Przeskok z lat ośmiu do osiemdziesięciu?

Szłam przed siebie do parku nie odwracając się za siebie.
”Czułam się jak u siebie”.

Bałam się, że jak się odwrócę go tam nie będzie.
Orfeusz miał podobne dylematy.

-Tak?- Odważyłam się odwrócić. Patrzył na mnie z uśmiechem na ustach i z przyjacielską miłością w oczach. 
Po czym pojawił się Hades i zabrał Gregora ze sobą.

-Pamiętasz?
Zamrugałam powiekami.
-Co mam pamiętać?
Demencja postępuje, skoro nie pamięta, jak się mruga...

-I jest drzewo z naszymi imionami- Rozpromienił się.
Podeszłam bliżej do niego. Rzeczywiście na drzewie można było jeszcze dostrzec nasze imiona.
Ktoś po prostu przybił do niego list gończy.

Gdy przedstawiła mi go, jako swojego chłopaka coś ukuło mnie w sercu.
Znaczna część kowali już dawno uznała, że kuźnie są przestarzałe.
[A Gregor to człowiek z żelaza].


Ale to niemożliwe, żebym coś do niej czuł.
W drugiej klasie podstawówki nie miałeś takich wątpliwości.

-Ja muszę was niestety opuścić- Usłyszeliśmy w pewnym momencie głos Toma.
- W życiu każdego zbędnego chłopaka boChaterek opek nadchodzi taka chwila, w której musi ustąpić miejsca tej jedynej Tró Loff – kontynuował przemowę.

-Cześć Tom- Odezwałem się.
-Do zobaczenia Gregor- Na pożegnanie podał mi dłoń, którą mi podał.
Żeby nie było wątpliwości, czy może podał tę drugą.

Całe to miasto, cały Londyn kojarzył mi się z najpiękniejszymi latami mojego dzieciństwa. Te budynki, chodniki, dwupiętrowe autobusy, charakterystyczne cechy…
Dwupiętrowe autobusy są praktycznie na każdej wsi.

Po jakiś dwudziestu minutach doszliśmy na miejsce. Stanąłem jak wryty, ale ona to zrozumiała.
Zdał sobie sprawę z tego, że użył określenia „jakiś” w stosunku do liczby mnogiej.

Moją uwagę najpierw przykuł mój były dom…Nawet nie wiem, kiedy łza stoczyła się z mojego policzka.
I dorzuciła zbędny przecinek od siebie.

Nic się nie zmieniło…Ten sam ogród, huśtawka. Tylko domownicy byli inni.
Mimo to starali się, by dom Gregora wyglądał jak za dawnych lat – mieli w planach utworzenie muzeum i zbijanie grubej forsy na fankach.

-Zaraz, zaraz…! Ten młodzieniec rzucił mi się w oczy jak oglądałaś skoki!
Rzuciłem jej pytające spojrzenie. Susanne i skoki?
Anglia i transmisje ze skoków?

-Skakałaś z radości jak wygrywał wszystko po kolei. Pierwsze konkursy, Mistrzostwa Świata w lotach, jak w zeszyłem sezonie odbierał Kryształową Kulę…
Mama-szwaczka, która ojcem była...

-Matko Boska GREGOR!- Krzyknęła pani Kate.
Może tak bez bluźnierstw? Te opka czytają dzieci! I wrażliwi analizatorzy.

-Przyjechałem w odwiedziny, wiem, że późno, ale…Tęskniłem. Strasznie tęskniłem.
-My tak samo…Ale co tak będziemy stać w korytarzu? Do kuchni, zaraz będzie obiad! Porozmawiamy sobie o wszystkim…-
O feministkach na Ukrainie i starożytnych wodociągach.

Po zjedzonym obiedzie, zadaniu mnóstwa pytań o karierę, o rodzinę i ogólnie o wszystko wyszedłem z Susanne na pole.
Od czasów wielkiej polskiej emigracji na Wyspy, w Londynie króluje gwara małopolska.

[Przed ex-chatą Schlieriego]
-To jest Gregor Schlierenzauer. Mój przyjaciel, który kiedyś tutaj mieszkał. Przyjechał na tydzień i…
-Miałbym do pani prośbę…Mógłbym odwiedzić swój dom?- Spytałem i uśmiechnąłem się rozbrajająco.
- Liczysz, słoneczko, że ci kupię bilet na samolot? - odparła kobieta.

-Oczywiście! Tak, tak…Ja wiem kim pan jest. Mój syn jest miłośnikiem skoków i pana fanem…
-Jaki tam pan. Gregor jestem- Wyciągnąłem dłoń w jej kierunku.
-Jennifer- Odpowiedziała i poprowadziła mnie.
...do kuchni na śniadanie. Mimo dawno ukończonych szesnastu lat.

Pamiętam, że jako dzieci często przesiadywaliśmy na parapetach. Co to były za czasy. Przede wszystkim beztroskiej młodości.
”Teraz mam dziewiętnaście lat, jestem młodą gwiazdą skoków i znam gorzki smak życia”.

Jednak coś innego zwróciło moją szczególną uwagę. Para małych nart ze skoczkiem. Przywieszone były nad biurkiem. Dostałem je od wujka, gdy byliśmy w Austrii a potem zapomniałem ich zabrać.
Nie mówiłam, że robią muzeum?

-Dobra, dobra…A gdzie ty się tak stroisz?
-Yyy…Gregor ja…Się z Tomem umówiłam…
Yody składnię mając.

Kątem oka zobaczyłem jak chwyta się za policzek, na którym złożyłem swój delikatny pocałunek.
Swoimi delikatnymi, miękkimi usteczkami.

-Bo pani dziś powiedziała o tym jak Susanne…No ona oglądała skoki. A ja myślałem, że po tym wszystkim ona mnie znienawidzi, a w Anglii ten sport wcale taki popularny nie jest…
Powiem więcej: wszelkie informacje o skokach są tam utajone!

Kiedy miała jakieś 16 lat to wtedy chyba z głupia przełączała kanały i trafiła na sportowy, gdzie akurat był jakiś urywek o skokach. I zobaczyła ciebie…Pamiętam jak płakała ze szczęścia, że udało ci się spełnić swoje największe marzenia…Wydaje mi się, że już wtedy ci przebaczyła.
Przebaczyła to, że w jako ośmiolatek nie zaprotestował, tylko wyjechał z rodzicami? Wspaniała dziewczyna.

Szybko weszła do siebie do pokoju i się tam zaszyła. Domyślałam się, co robi, szuka informacji o tobie…
A łatwiej takowe znaleźć w Korei Północnej niż w Wielkiej Brytanii.

Ubrałam na siebie krótkie spodenki, oraz bluzkę z krótkim rękawem. Na nogi założyłam swoje ukochane trampki, a włosy zostawiłam rozpuszczone.
Zadziwiająco mało szczegółowy ten opis.

Po woli nogi zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa.
Gwara małopolska, ale dzielnice warszawskie.

-Co cię tak rozbawiło?
-To- Delikatnie się do mnie przybliżył i kciukiem wykonał zmysłowy taniec w okolicach moich warg, żeby pozbyć się czekolady.
*wyobraża sobie kciuk w błyszczącym stroju ruszający się niczym Fred Astaire* Słucham?

Momentalnie się speszyłam, nie wiedziałam, co mam powiedzieć w takiej sytuacji. Nie cofał się…Cały czas trzymał rękę przy mojej twarzy.
Kciuk zaczął tańczyć sambę.

Ze zdenerwowanie przygryzłam dolną wargę, a on przybliżył się jeszcze bliżej.
Kciuk wykonał efektowny piruet.
[A Gregor oddalił się dalej].


Chwilę później mogłam poczuć miękkie wargi Schlierenzauera na swoich.
Kciuk efektownym ruchem zakończył swój występ.

Zaczęłam oddawać pocałunek. Jeszcze nigdy wcześniej nie czułam takiego uczucia.
Pełnego uczuciowości.

Nasza wycieczka skończyła się dość szybko. Przez całą drogę powrotną nie odzywaliśmy się do siebie. Bo, po co? 
Mogłabym zapytać o to samo w kontekście tego przecinka.

Byłem jednocześnie smutny i szczęśliwy.
Wiem, że aŁtorki na siłę pozbawiają Gregora męskości, ale żeby mu fundować typowo żeńskie wahania hormonów?

Real Madryt eXtreme, cz. 2

|
Dziś zaczyna się robić extremalnie. Ominą nas co prawda sceny gorącego sexu, ale poznamy za to nowy zawód. I sposób na szybkie wprowadzenie się do znanego piłkarza.
Indżoj!


Po Xabim rozmawiałam już z każdym po kolei.
Niech mają coś biedaki z życia.

- Hmm.. No jakby nie patrzeć jedziemy za taksówką Ronaldo.. Pewnie oni wybrali jakieś miejsce.. Dowiemy się jak dojedziemy..
No to świetnie ! – pomyślałam – Jak on wybierze jakieś miejsce.. Chyba, że Irina go zmieniła i już nie jest takim imprezowiczem ..
Nie wiem, czy Irina, ale w którymś z poprzednich opek Cristiano zmienił swoje chaotyczne życie.

Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę co ja robię ! Jestem w taxówce na imprezę [a ja w autobusie na Gaj Pętla i co z tego?] z największymi sławami Realu Madryt !
Ale extra.

Ja ich prawie wcale nie znam ! Tzn nie wierzę żeby mi coś zrobili czy coś.. Ale ja ich prawie w ogóle nie znam !
Powtórz, bo chyba do mnie nie dotarło.

Paradise .. Trening jutro mamy o 18, więc spokojnie się wyśpimy.
Jose specjalnie przeniósł trening na późne popołudnie, by jego piłkarze mogli sobie pobalować w nocnych klubach. Wspaniały człowiek.

- Ej.. Ale dobrzy z was są chodziarz tancerze ?
Świetni, ale tylko w chodzonym.

< odebrano sms : Dawid ;* >
< Nie.. Położę się dzisiaj wcześniej i się przynajmniej wyśpię. Dobranoc i miłej zabawy. >

- No, no .. – zajrzał mi przez ramię Ramos – widzę, że twój chłopak pozwolił swojej księżniczce wrócić rano.
Ramos to światowy człowiek, polskim włada płynnie.

Ha ha ha – powiedziałam z lekką ironią.
Dr House musi się jeszcze wiele nauczyć.

Rozbroiła mnie ta mina i buchnęłam śmiechem
Niczym gorącem.

Wtedy podjechaliśmy pod klub. Przed nim stało pełno ludzi, dużo dziewczyn, które na widok Cristiano wychodzącego z taxi.
Czegoś mi tu brakuje... Już wiem! Orzeczenia!

- Ej ! Wy podobno nie pijecie ! Tak mi powiedział Alvaro!
- Ahh.. Ten Alvaro.. – zaśmiał się Ronaldo – czasem lubi pokłamać..
Powiedział Cristiano, a w jego życiu znów zapanował chaos.

Daj spokój.. Przecież Ci niczego nie dorzucę.. – Zaśmiał się Ronaldo. – Ale tak między nami .. Na Twoim miejscu nie piłbym niczego co Ci dadzą Sergio i Alvaro. – Zaśmiał się ponownie.
Czyli Cristiano na tabletach.

Ok. – Buchnęłam śmiechem
Ronaldo zrobił szybki unik, by się przypadkiem nie poparzyć.

Fani chłopaków szybko dali im spokój .. Zrozumieli, że przyszli się pobawić a nie dawać im autografy..
Właśnie. Oni tu przyszli się pogibać z boChaterką opka, a jacyś nawiedzeni ludzie ich proszą o podpisy.

Sergio ruszył ze mną. Powiedział, że też chce mu się pić. Dużo tego wieczoru rozmawialiśmy .. Na wiele tematów..
”Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym”.

Między innymi na temat jego włosów.. Obiecał mi, że nigdy ich nie obetnie na krótko.
Wy myśleliście, że tu chodziło o zwycięstwo Hiszpanii na mundialu? Fools!

Rozmawialiśmy chyba z dobre 30 minut, gdy skończyły nam się napoje. Sergio ruszył do baru, żeby przynieść nam więcej .. W międzyczasie spojrzałam na zegarek ..
”I zauważyłam godzinę”.

Po 10 minutach byliśmy już przed klubem. Chodziliśmy po pięknej uliczce Madrytu, gdy nagle nasza rozmowa zeszła na inny temat..
Bo wiesz.. Paradise.. Chciałem Ci powiedzieć, że jesteś bardzo ładna.
No tak, o czym innym mogliby rozmawiać?

Wiesz.. Nie wiem co jest przyczyną tego.. Ale chyba się zauroczyłem twoją osobą..
Ja tam wiem. W kręgu analizatorów nazywa się to „merysuistycznym blaskiem”.

Uśmiechnął się.. Ale jak ! Wyglądał jak jakiś młodociany grecki bóg !
Spędził wiele lat w poprawczaku na Olimpie.

Nie wiem właściwie jak to się stało, ale zaczęliśmy się do siebie zbliżać .. I nagle nasze usta się połączyły.. Całowaliśmy się bardzo krótko.. Zdałam sobie sprawę z tego co robię .. Oddaliłam się od niego..
Grawitacja dla początkujących.

Ze łzami i mętlikiem w głowie ruszyłam przed siebie .. Złapać jakąś taxówkę .. – pomyślałam.
Całe szczęście, że nie doszło do sexu.

Na prawo w oddali widziałam postój taxówek.
Majaczył niczym oaza.

Zapłaciłam taxówkarzowi i ruszyłam schodami do pokoju.
Taxówkarz zastanawiał się, skąd się wziął ten iks w nazwie jego zawodu.

Stanęłam przed pokojem i wyciągłam klucz.
Który, najprawdopodobniej pod ciężarem kosmetyczki w torebce, nieco się wygł.

Cicho otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Wtedy to zobaczyłam .. Dawid leżał z jakąś suką w jednym łóżku !
Bo to on jedyny z psem w łóżku śpi?

Dawid gdy tylko mnie zobaczył odsunął tą dziewczynę od siebie, ale wiedział, że to nie pomorze..
...tylko centrum Hiszpanii.

- Musisz iść, zaraz madrydczycy wyjdą na ulice, nie mogą nas zobaczyć ..
MadryD to miasto donosicieli.

Znalazłam postój taxówek i zamówiłam kurs do mojego hotelu. Weszłam na recepcję. I tym razem skręciłam w stronę wind.
Mam deja vu.

- Paradise.. Ja.. Ja przepraszam, upiłem się, byłem zazdrosny, nie wiedziałem co robić..
”Ten piesek tak uroczo merdał ogonkiem...”

Tylko gdzie ja się teraz podzieję.. Pieniądze mam. Zarobiłam na sesjach.
Zbierała łapówki od studentów.

Zaraz po tym wsiadłam do taxówki i ruszyłam pod adres który podała mi ta miła kobieta. Hotel nosił nazwę El Kapitan i był bardzo podobny do hotelu w którym mieszkałam z Dawidem, czyli tak jak sądziłam, to była jedna sieć hoteli..
Hoteli O Pseudo-Hiszpańskich Nazwach.

Zauważyłam grupkę ludzi w szalikach Realu i postanowiłam pójść za nimi.
*z radością* Szalikowcy!

Okazało się, że podążali oni na trening.
Na Santiago Bernabeu.

Stwierdziłam, że w sumie i tak nie mam co robić, więc za nimi weszłam na trybuny Veldebebas.
*przeciera oczy ze zdumienia* Real trenuje na Ciudad? W opku?! Być nie może!

Trening szybko dobiegł końca a ja wmieszałam się w tłum madridistas wychodzących poza ośrodek. Zanim doszłam do mojego hotelu było już ciemno.
Mou postanowił, że od nowego sezonu będą trenować nocami.

„ Paradise, musimy porozmawiać.. Spotkasz się ze mną dzisiaj po meczu ?
O 22 bym do Ciebie podjechał. Odpisz sms’em. Wysłałem to różą żebyś się uśmiechnęła,
Więc nie zrób mi zawodu i uśmiechnij się !
Alvaro.”
Zatrzymałam się na wysyłaniu różą, chwilę.

Dawid się nie pojawił.. Na szczęście.. Mimo mojego złego nastroju na meczu się rozluźniłam .. Chłopaki wygrali 4:0.. Ronaldo strzelił dwie bramki, Marcelo jedną i Benzema jedną.. Alvaro zaliczył asystę.. Przynajmniej będę miała czego mu wieczorem gratulować..
Dwukropki padają jak muchy.

Jutro wracam do Polski. Przynajmniej zobaczę się z Karoliną i zobaczę co i jak u niej.. O mój Boże ! Karolina ! Zostawiłam ją tam .. A nawet nie wiem czy rodzice naprawdę przestali pić..
Chyba miałam się wzruszyć, ale... LOL.

Rozdział XIV - Kogo wybrać ?
Czyli dylematy standardowej boChaterki opka.



Dzisiaj wstałam jakoś tak dziwnie późno. O godzinie 10 dopiero byłam gotowa zejść na śniadanie.
Lepiej późno niż wcale.


W stołówce zastałam dziwne zjawisko
Był to fakt, że w hotelu jest stołówka.


Pomiędzy ludźmi stojącymi przy stoliku była luka w której zauważyłam twarz Alvaro. A ten co tutaj robi tak wcześnie ? No tak.. Co on tutaj może robić.. Przyjechał do mnie
Mary Sue i ten jej wrodzony brak egocentryzmu.


- Raz mi się zdarzyło .. Lepiej mi powiedz co ty tutaj robisz.. – Odwzajemniłam uśmiech.
- Przyszedłem zjeść z Tobą śniadanie..
- A właściwie to zejść z tobą na śniadanie – uściślił Arbeloa.


Jeden dzień w tą czy w tą.. Nie zbawi mnie to..
Biernik czy narzędnik – kogo to obchodzi?


Dzień był nadzwyczaj ciepły .. Jeansy więc odpadały. Wybór padł na moją niebieską sukienkę przed kolano z falbanami.
*zafascynowana* Falbaniaste kolana!


Patrzyłam pod słońce i nie widziałam kto to. Postać powoli zaczęła się przybliżać a ja wreszcie zauważyłam kto to.
Nie mogę pohamować ciekawości, by dowiedzieć się kto to.


Przypomniał mi się Dawid. Nasza kolacja na dachu. Skrzywdził mnie i to mocno ale tak naprawdę nadal go kochałam. Ale do Sergio też coś czułam.. Może chciałam uciec od Dawida ? Może zdawało mi się, że coś czuję do Sergia bo w głębi serca potrzebowałam kogoś kto mi zastąpi Dawida ?
*ziewa*


Gdy winda na moim piętrze się otworzyła nie wierzyłam własnym oczom. Od wyjścia z windy aż do mojego pokoju były rozsypane płatki róż do tego była ułożona ścieżka z świeczek.
Facet na krzesełku z napisem „director” wściekle machał rękami i kazał Paradise wyjść z kadru.


Gdy rozejrzałam się po pokoju w celu zobaczenia czegoś niezwykłego zauważyłam małą karteczkę na łóżku.

< Mam nadzieję, że niespodzianka się podobała. Następnym krokiem jest przyjście na dach. Czekam tam na Ciebie. >
Questy jak w rasowym RPG.

Kurdę.. Kto to ?!
No kurdę pojęcia nie mam.

Najwidoczniej aby się dowiedzieć musiałam pojechać na dach.
Najlepiej tramwajem.

Osoba ta miała bukiet przy sobie. Gdy tylko mnie zauważyła ruszyła w moją stronę.
- Dawid ?!
Ożesztyjakaniespodzienkawżyciubymsięniedomyśliła!

- A spodziewałaś się kogoś innego ?
- Nie.. W sumie .. Nie.. – Kłamałam. W sumie sądziłam, że to Sergio..
Co ty, opek nie czytasz? Aż się dwukropki z ciebie śmieją. Wręcz się pokładają ze śmiechu.

Proszę – wręczył mi róże. – Paradise.. Bo ty.. Nie dałaś mi się wtedy wytłumaczyć.. Przyszedłem po to, aby Ci to wyjaśnić .. Usiądziemy ?
- Interpunkcja to ciężka sztuka, ale można ją opanować – zaczął Dawid.

Gdzieniegdzie w oknach świeciły się światła do tego latarnie.. Ludzie spacerujący po spokojnych już ulicach.. Wszystko było takie piękne..
Dwukropki rozkoszowały się tym widokiem, wylegując się na kanapach.

- No więc.. Ja wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia.. Ale.. Ja tego nie chciałem .. Paradise.. Zrozum ! Kocham tylko Ciebie. Byłem ten nocy zazdrosny .. Zazdrosny o Alvaro .. Zazdrosny o resztę .. Pojechałem na jakąś dyskotekę później .. Upiłem się .. Poznałem tą dziewczynę .. – skrzywił się. – Nie chcę Cię stracić .. Błagam, błagam nad wszystko, wybacz mi.

Powiedział smutno Dawid i zaczął się płaszczyć przed Paradise razem z dwukropkami.

Ja.. Ja nie wiem co mam teraz robić .. – Zawahałam się. – Bo.. Bo widzisz.. Na tej dyskotece .. W sumie po niej .. Pocałowałam się z Ramosem .. Byłam lekko pijana, on też .. Ale szybko to przerwałam ..
Google mówi, że w alfabecie Morse'a dwie kropki oznaczają „i”. Czyżby aŁtorka w ten finezyjny sposób chciała połączyć zdania?

Kochałam go.. Ale czy mogłam mu zaufać ? Po jego zdradzie .. Ja go też zdradziłam .. Ale nie tak jak on .. Chyba chciałam z nim być .. Ale co z Sergio .. Do tego też coś chyba czułam .. Co zrobić ?
Zmniejszyć liczbę stawianych kropek o połowę. To na początek.

Wyszłam tylko z kolegami.. Za każdym razem jak będę miała gdzieś wyjść upijesz się i znowu mnie zdradzisz ?
Fascynujące, jak szybko przeszła z etapu „boru, boru, to piłkarze Realu!” do „tylko koledzy”.

N-nie.. To było.. Paradise przeprosiłem Cię już za to.. To było jeden, jedyny raz..
”Następnym razem dostosuję się w pełni do wymogów gramatyki, obiecuję”.

.. Wybacz mi .. Spróbujmy jeszcze raz ..
- Przykro mi Dawid.. Na pewno nie teraz.. Może za jakiś czas.. Na razie nie chce Cię znać. Nikt mnie tak nie skrzywdził jak ty..
Na początku była mowa o jakichś patologiach w rodzinie, ale widocznie traumatyczne dzieciństwo mniej boli niż zawód miłosny.

Rano obudziłam się przed nim. Spojrzałam na zegarek .. Była 6 rano .. Na którą on mógł mieć trening ?
Strzelam, że na 21.

- Alvaro ! Wstawaj !
- Tak, tak .. Gotowa ?
- Jak widać .. To gdzie idziemy na śniadanie ? Na dół ?
Innej opcji nie ma.

- No dobra.. – Westchnęłam. – Dawid wczoraj u mnie był.. Żeby mnie przeprosić.. Chciał do mnie wrócić..
- I nie zgodziłaś się ? – Spytał dziwnym tonem. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
- Nie. Nikt mnie tak nie skrzywdził jak on tamtej nocy. Nie kocham go już.
Odkochała się na sam widok piłkarzy Realu.

Droga do domu Alvaro minęła nam w ciągłej rozmowie. Rozmawialiśmy trochę o mnie.. Trochę o nim..
”Ale bardziej o mnie”.

- No w sumie racja. Wjechaliśmy do garażu. Stało tam z 5 aut.. Trzy audi, jedno BMW i jedno Lamborghini.
*liczy na palcach* Faktycznie, pięć!

Alvaro wyciągnął płatki, mleko i miseczki. Położył płatki i mleko na stole po czym wrócił się po łyżki. Wyciągnął z szuflady jeszcze marker i napisał coś na mojej miseczce.
”Azor”.

- Jaką porcję sobie życzysz ? Mini ? Mega ?
Arbeloa nie zna wartości pośrednich.

Ależ oczywiście. – Uśmiechnął się i skierował swoją rękę na krzesło które stało obok jego. Powoli odwróciłam miseczkę. Zauważyłam na niej napis ‘ Te quiero ‘.
Ładne imię jej nadał.

Podniosłam wzrok na Alvaro, żeby zobaczyć jak wygląda.. Jak się zachowuje. Trzymał w ręku róże wyciągniętą w moją stronę.
- To.. To dla Ciebie. – Wręczył mi różę.
Cwaniak. Miał cały bukiet, a dał tylko jedną.

Wiesz.. Podobasz mi się od kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy się na schodach. Im bliżej Cię poznaję tym bardziej chce Cię poznawać dalej.
Wciągnął się w to poznawanie.

Po prostu w pewnym momencie zauważyłem, że Cię pokochałem..
Witamy w gronie wielbicieli Paradise. Możesz wpisać się na listę przyszłych partnerów.

Alvaro Arbeloa mnie kocha. Ja go chyba też..
Nawet Jagna nie miała tak burzliwego życia uczuciowego.

T-tak. Naprawdę. – Wstał w krzesła i podszedł do mnie. Wręczył mi róże i przytulił.
Liczył, że całym bukietem wkupi się w łaski i uzyska wysoką pozycję na liście.

Staliśmy tak chwilę, gdy on zauważył zegarek na ścianie.
- O, zegarek! - rzucił Arbeloa. - Nie wiedziałem, że taki mam!

Od rana zdawało mi się, że ten dzień będzie najlepszym dniem w moim życiu. Jestem z Alvaro.. Pozbyłam się Dawida.. Ale jednak się myliłam.
Pojawiło się kilku kolejnych wielbicieli?

Mogłam się kogoś spytać o drogę, ale tego nie zrobiłam. Długo chodziłam uliczkami Madrytu i w końcu nawet nie wiem czy dalej w nim jestem.
Lol.

Zaczęło się robić ciemno a moja komórka się wyładowała. Nigdzie nie widzę żywej duszy i naprawdę nie wiem gdzie jestem.
Czas przeszły z teraźniejszym zostały zmiksowane na papkę.

Po kolejnych 20 minutach na horyzoncie pojawiła się postać. Powoli zbliżaliśmy się i zauważyłam, że jest to jakaś dziewczyna.
- Przepraszam, nie wiesz może jak trafić pod Santiago Bernabeu ?
A to co, centrum kulturalne Madrytu?

- Halo ?
- Cześć.. Słuchaj.. Bo ja mam taki problem .. – Głupio mi było do niego z tym dzwonić..
- No o co chodzi ?
- Bo widzisz.. Masz numer do Alvaro, nie ?
- No mam.. Muszę mieć na wypadek kolejnej sesji..
- Więc mógłbyś pod ten numer wysłać mi sms’em jego numer ?
(...)
< odebrano sms : nieznajomy >
< 665-864-785 proszę bardzo. >
Arbeloa ma numer w Plusie!

- No nareszcie ! Nie umiem się do Ciebie dodzwonić .. Telefon wyłączony .. W hotelu Cię nie widzieli ..
- Wiem.. Przepraszam.. Zgubiłam się. Mógłbyś pod mnie podjechać pod Calle de Joaquín Costa ? Siedzę na jakimś przystanku autobusowym..
To w Madrycie jeżdżą autobusy? A już zaczęłam podejrzewać, że wszystkich podwożą tam piłkarze.
[I taxówki].


- Proszę i serdecznie dziękuję. – Oddałam dziewczynie telefon. – Więc.. Jestem Paradise, a ty ?
- Paulina. Miło mi Cię poznać.
Phi. Jej imię nie jest nawet w połowie tak czadowe jak Paradise.

Potem nasza rozmowa zeszła na inne rzeczy. Jak to kobiety. Gadałyśmy o głupotach.
Here's the point.

- Nie.. Nic. Jestem tylko trochę przemoczona. – Uśmiechnęłam się do niego. Wejrzałam na Paulinę. Była oszołomiona. Śmieszył mnie wyraz jej twarzy.
- Paulina, poznaj proszę mojego chłopaka. Alvaro to Paulina.
”Znamy się kilka dni. Właściwie, czy to istotne?”

W-witaj Al-Alvaro. – Podała mu rękę i również się uśmiechnęła. Śmieszyło mnie jej zachowanie w stosunku do niego, ale mój pierwszy raz wcale nie był lepszy.
Ciekawe, czy towarzystwo Paradise wpłynie na Paulinę tak mocno, że ta też zacznie budzić powszechny zachwyt wśród piłkarzy.

Czemu masz wyłączoną komórkę ? Wiesz jak się bałem ? Że nie wiem .. Poleciałaś do polski, okradli Cię.. Zabili czy coś..
Dokładnie w takiej kolejności.

- No.. A na co chcesz czekać .. Zbierz rzeczy a ja pójdę na dół Cię wymeldować..
- Nie.. Ja to później zrobię.. Musze jeszcze uregulować rachunek.
- Ja to zro. – przerwałam mu.
- A ty się pak. - Dodała Paradise.

Tak. Ruszamy. – Wziął ode mnie walizkę i objął w talii. Przestało padać, więc dojście do auta nie miało być extremalne.
Po drodze potrąciła tylko jednego xiędza.

Zjedliśmy kolację, wybrałam pokój, odświeżyłam się i położyłam się spać. Ciekawe co los pisze mi na jutrzejszy dzień… ?
Czy wy też to widzicie? Trzy kropki! Postęp!

Popatrzyłam na zegarek .. 6 rano.. Kurdę .. Wyspałam się już..
Przedwczesna była moja radość...

Właśnie doszłam do sklepu. Był dość spory i samoobsługowy. Wzięłam koszyk i ruszyłam w ‘wyprawę’ po sklepie. Pierwsze co minęłam to pieczywo.
Ja tam czytałam, że spece od marketingu upychają pieczywo i inne podstawowe produkty w najdalszym kącie sklepu, by klient po drodze mógł nabrać kupę niepotrzebnych rzeczy, ale widocznie w Hiszpanii grają fair.

Wzięłam dwie ciemne i dwie jasne bułki, do tego chleb i ruszyłam dalej. Zatrzymałam się przy sokach. Wybrałam jakiś pomarańczowy
Fascynujące...

Gdy chciałam pójść dalej kątem oka zauważyłam gazety. Zdałam sobie sprawę, że od dawna nie oglądałam gazety ani żadnej wiadomości, więc wzięłam jakieś trzy dzienniki..
*parsk* Musiała jakoś niedobory nadrobić.

Sergio ? Tak wcześnie ? Wejrzałam na zegarek..
Niesamowita sprawa, ile rzeczy można robić z zegarkiem.

Dziwnym trafem z 6:20 wzięła się 8:30.
Wzięła się i zrobiła.

< Paradise.. Mogłaś mi wcześniej powiedzieć, że jesteś z Alvaro.. Nie przychodziłbym wtedy gdybym wiedział, że jesteś jego dziewczyną.. Oouu, biedny Ramos *głaszcze*

Tak.. Jestem z Alvaro.. Przepraszam, że pytam, ale skąd to wiesz ? >
Jak to: skąd? Pudelka czyta.

< odebrano sms : Sergio >
< Cała prasa huczy o was dwojgu. Nie widziałaś ? >
W Hiszpanii naprawdę się nic nie dzieje.

CO ROBI CAŁA PRASA ?!
Też mi to zdanie stylistycznie jakoś nie podchodzi.

Wzięłam szybko drugą gazetę i przejrzałam ją szybko. W dziale sport ujrzałam zdjęcia Alvaro i moje..
Sport w Hiszpanii według blogasków.

‘ Alvaro Arbeloa najwidoczniej znalazł sobie nową dziewczynę. Od kilku dni składał ciągle komuś wizyty w hotelu. Nasz wysłannik zdołał zrobić nowej parze kilka zdjęć. [bla, bla, bla]’.
”Już dziś wydanie specjalne Wiadomości prosto z domu Arbeloi. Nie mogą państwo tego przegapić”.

Dzień dobry. – Alvaro wszedł na taras i dał mi ‘porannego buziaka’.
Cudzysłów sprawił, że wyobraziłam to sobie jako strzelenie w twarz.

Złożyłam dzisiaj rano sklepowi wizytę.
Sklep był bardzo gościnny, zaproponował kawę i ciasteczka.

Kupiłam pieczywo i takie tam.. No i przy okazji gazety..
”Takie tam” = sok „jakiś pomarańczowy”.

Zjedliśmy śniadanie i rozmawialiśmy. Okazało się, że Alvaro ma dzisiaj trening na 12
Jestem naprawdę ciekawa, jak Mourinho ustala im grafik.

Park był ogromny. Największy jaki w życiu widziałam. Było tutaj pełno drzew. Było bardzo zielono. Wszędzie śpiewały ptaki. Słychać było plusk wody o wodę w fontannie.
I uderzenie dłoni analizatorki o czoło analizatorki.

Gdzieniegdzie jakieś budki z watą cukrową i innymi rzeczami dla dzieci.
Na przykład sprzedawali zabawki z serii My Little Pony.
[Trzeba się będzie wybrać do Madrytu i kupić figurkę Rainbow].


Spojrzenia przechodniów były dziwne..
”Dlaczego, do licha, ktoś sprzedaje zabawkowe kuce w centrum parku?”

Alvaro wysadził mnie przed bramą. Na ‘pożegnanie’ pocałowaliśmy się jeszcze i on wjechał na teren zamknięty. Ruszyłam w stronę kolejki stojących i czekających na otwarcie treningu.
Jak to, nie otrzymała super-wypasionej, vipowskiej wejściówki?

Na szczęście krótko stałam w kolejce. Po 5 minutach zaczęła się ona przesuwać a po 20 już siedziałam na moim miejscu.
Tyle osób chce obejrzeć trening Realu, że ustawiają się w kolejce i mogą obserwować najwyżej parę minut. Tłok jest gorszy niż w watykańskim grobowcu.

Zobaczenie pierwszego składu jakoś nie robiło na mnie dużego wrażenia.. Z połową tego składu już rozmawiałam..
Druga połowa ustalała już komitet kolejkowy do związku z Paradise.

Weszłam na polską stronę o Realu. Tam też.. Dlaczego wszędzie pisali o tym, że Alvaro ma nową dziewczynę ? Najlepsze było jedno zdanie .. ‘ […] Alvaro wybrał sobie piękną dziewczynę. Niestety jeszcze nie udało się ustalić nikomu skąd pochodzi nowa miłość naszego obrońcy. […] ‘
To na pewno zaprząta głowy wszystkich kibiców Królewskich.

Ciekawe czy choć trochę myślą, że to może być polka.
Raczej stawiają na oberek.

T-tak.. Jedziemy. – Uśmiechnęłam się do niego. Ale chyba krzywo mi to wyszło. Zdałam sobie sprawę jak bardzo tęsknie za siostrą.. Za mamą.. Tatą.. Nawet nie wiem czy naprawdę przestali pić..
Rozczula mnie to, że ten wątek pojawia się najczęściej znikąd, nic nie wnosi i przemija bez żadnych następstw.

Po obiedzie sprawdziłam loty do Polski na Internecie.
Niestety, były dostępne tylko te samolotem.

- N-nie.. Nie chciałam Cię budzić .. Masz trening i w ogóle ..
- Co nie znaczy, że nie mogę Cię odwieźć na lotnisko. Trening mam wieczorem .. Przecież jutro gramy..
Zadziwiające są doprawdy metody Mourinho.

Po tych słowach odwróciłam się i ruszyłam w stronę kontrolera biletów. Po chwili już siedziałam w fotelu. Fotelu do domu.
Czyli jednak biletów na samolot nie było.

Odłożyłam telefon do kieszeni. Chłopak ciągle się na mnie patrzył.
- Ty.. Ty jesteś Paradise, nie ? – Skąd on znał moje imię ? O co tutaj chodziło ?
- T-tak.. A ty jesteś ?
- Michał. Pamiętasz mnie ? Znalazłem Cię wtedy w parku. Szukałem Cię później, ale nigdzie nie potrafiłem Cię znaleźć..
AŁtorka, która pamięta, co napisała wcześniej! Niebywałe!

- Nie. Zdaje mi się.. Albo po prostu oszalałem. Jesteś z Alvaro Arbeloą ? – Wow. Fan Realu ? Przecież nigdzie indziej by o tym nie pisali niż na stronie o Realu (na którą kibicom innych drużyn wstęp wzbroniony).
- Yy.. No.. Tak jakby. – Trochę się zaczerwieniłam i speszyłam. – Jesteś fanem Realu, że o tym wiesz ?
- Cała Polska o tym wie. – Zaśmiał się. – Jak się dowiedzieli, że ta tajemnicza nieznajoma to polka (powstała także hipoteza, że to mazur, ale szybko upadła) byliście w każdym sportowym magazynie.
TVP zrobiła specjalne wydanie Wiadomości na ten temat.

- Co z nią ? – Zapytałam lekko drżącym głosem. Bałam się o siostrę.
- Jest w szpitalu.
No nie, smarkula zabrała boChaterce szpitalną scenę!

Potknęła się i uderzyła głową w krzesło a potem w podłogę. Ma rozbitą głowę i możliwe wstrząśnienie mózgu.
Łoł, to z czego było to krzesło? Z tytanu?

Zaczęłyśmy się szybko ubierać a 5 minut później stałyśmy już na przystanku i czekałyśmy na autobus. Na szczęście każdym autobusem dojedziemy do szpitala.
Wszystkie opkowe drogi tam prowadzą.

Po ok. 20 minutach jazdy byłyśmy już pod szpitalem. W recepcji pani powiedziała nam w jakim pokoju jest Karolina.
To znaczy, że nie była w szpitalu, a w hotelu? I o co te krzyki?

< dryń, dryń >
< dzwoni : Agencja >
Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

- T-tak ? Co to za sesja ?
- Reklama nowych perfum Adidasa. Ta firma dosłownie zakochała się w Pani.
Adolf Dassler przewraca się w grobie.

Za sesję miałabym przynajmniej jakieś pieniądze.. Patrząc na moje ostatnie wynagrodzenia z Adidasy całkiem spore..
Adidasa to konkurencja dla Adidosa, Adadisa, Adimasa i innych podobnych firm.

Po przyjeździe weszłam do łazienki i od razu poszłam spać. Byłam niesamowicie zmęczona. Zasnęłam od razu.
W wannie.

Miałam sen. Śnił mi się Sergio. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale śniła mi się ów pamiętna impreza.
*przez zęby* Owa. Albo lepiej: „ta”.

Po odłożeniu słuchawki wyjrzałam przez okno. Termometr wskazywał 20* a niebo było bezchmurne.
Też chcę taki termometr! „Dzisiaj warunki fatalne, widocznych około dwudziestu gwiazd, w dodatku seeing ssie tak mocno, że nawet Księżyc mruga. Wracaj do domu, obserwacje nie mają sensu”.

Ubrałam krótkie potargane przy nogawkach spodenki jeansowe a do tego wygodny top.
*nuci* Spodenki przy nogawkach potargał wiatr.

Idąc w stronę carrefoura weszłam jeszcze do deichmanna, bo zauważyłam prześwietne buty.
Perfidna reklama.

Miałam napisać Alvaro jak będę miała wylot, to po mnie przyjedzie na lotnisko, żebym nie musiała się tłuc taxówkami.
Taksówkarze urządzili strajk włoski – oprotestowywali nagłe pojawienie się litery „x” w nazwie ich zawodu.

Za to z tatą pożegnałam się wcześniej. Miał na 4 do pracy i spał już od jakiś dwóch godzin. Cieszyłam się, że u nich wszystko się zmieniło, że Karolina ma możliwość (przynajmniej od jakiegoś czasu) wyrastania w normalnej rodzinie.
Mimo to nadal dorabiała na weselach jako wodzirej.

Bo widzi Pani.. Tak się składa, że nasza agencja modelek ma kilka ‘stacji’ między innymi w Madrycie.
Stoi na stacji kilka modelek,
po szczupłych nogach spływa olejek.
Co na to Pudelek?


Wzięłam od niego kartkę i schowałam ją do torebki. Nagle rozległo się pukanie. Pewnie fotograf.

- Proszę. – Powiedział pan Korzewski.

Spodziewałam się wszystkiego.. Tylko nie tego.
Naprawdę? Nie poznałaś jeszcze tych aŁtoreczkowych sztuczek?

Wstałam z krzesła i podałam rękę panu Korzewskiemu. Pożegnaliśmy się i ruszyłam z Dawidem w stronę samochodu. Szliśmy w milczeniu. Ja nie miałam zamiaru się odzywać. Z pewnością nie pierwsza. Po chwili byliśmy już przy aucie. Pamiętałam to auto. Nie spędziłam w nim jakoś strasznie dużo czasu, ale jednak jechałam nim do domu z Karoliną.. Jeździłam nim po Warszawie.. No i ogólnie..
Ogólnie.. Takie pamiątkowe.. To auto..

- Yhy – mruknęłam – rozumiem.
No. – Odpowiedział ciąglę patrząc w przednią szybę.
Nie chcę być niemiła, ale w trakcie jazdy lepiej patrzeć przez przednią szybę. To wiele ułatwia.

Przykro mi Dawid.. Ale nie.. – Lekko odwróciłam głowę w jego stronę mówiąc to. Potem od razu znowu wróciłam do pozycji w której patrzyłam w przednią szybę.
Przednia szyba w centrum akcji.

Po krótkim przywitaniu się Marcin wyjaśnił mi co i jak z tą sesją. Jak będzie wyglądać, w co będę ubrana i tym podobne. Zaraz potem oddaliłam się w stronę szatni. Tam się przebrałam. W tej sesji miałam być ubrana w krótką czerwoną sukienkę.
Przypominam, że sesja jest dla firmy produkującej odzież sportową.
[To pewnie była sukienka do tenisa].


Skończyliśmy ok godziny 14 a wylot miałam o 18. O 16 miałam być na lotnisku tak więc miałam dwie godziny czasu.
Czekaj, pójdę po kalkulator...

Zamówiliśmy rybę z ziemniakami i surówką oraz po szklance wody z cytryną i lodem. Ten dzień był naprawdę ciepły. Przy obiedzie rozmawialiśmy trochę o przeszłości.
*szuka związku*

Dawid powiedział, że mnie odwiezie na lotnisko. Było mi to na rękę, bo nie musiałam tłuc się taxi.
TaXówkarz pewnie był wdzięczny.

Stewardesa puściła jakiś film. Nie miałam co robić, więc włożyłam słuchawki na uszy i zaczęłam oglądać. Był on o jakiejś maszynie, która zawładnęła światem. Jakże oklepany temat.
Opka o miłości do piłkarzy nie są oklepane.

Ale nie powiem. Film był nawet ciekawy. Podobał mi się. No i oczywiście przyspieszył bardzo lot.
Silniki na widok maszyny rządzącej światem dały z siebie wszystko.

Wszyscy powoli zaczęli wychodzić. Jak najszybciej się dało wyszłam z samolotu i ruszyłam tunelem w stronę holu na którym czekają ludzie.
Po naszemu – poszła do poczekalni.

Wychodząc zauważyłam małą grupkę osób wokół kogoś. Mój szósty zmysł podpowiadał mi, że to właśnie w środku tej grupki jest mój ukochany.
Arbeloa plus jego satelity.

Jedna pracowniczka Madryckiego lotniska zaczęła mówić, że właśnie dolecieliśmy, gdzie można nas znaleźć i tym podobne.
Co?

Alvaro objął mnie w talii i ruszyliśmy w stronę bagaży. Szybko znaleźliśmy moją walizkę. Alvaro ją wziął i razem wyszliśmy przed lotnisko. Walizka wylądowała w bagażniku, kwiaty na tylnym siedzeniu a ja jak zwykle usiadłam z przodu.
A już miałam nadzieję, że boChaterka wyląduje w bagażniku, a walizka na przednim siedzeniu...

Droga do domu przeleciała szybko. Alvaro odpowiedział mi (jak najkrócej) najkrócej tym co działo się w Madrycie i chciał posłuchać co działo się w Polsce
Najkrócej, najkrócej jak się tylko dało,
o tym, co, o tym, co wszędzie znów się działo.


C-co to jest ? – Spytałam zdziwiona. Moim oczom ukazał się salon. Nasz salon.. Ale trochę inny.. Wszystkie tradycyjne kolory zamieniły się w żywsze.
To chyba działa na takiej samej zasadzie jak ludowa melodia, która zmienia się w „koko euro spoko”.

Kanapę też wymienił. Wyglądała na większą i wygodniejszą niż ta poprzednia [It's bigger on the inside?]. Dodatkowo wszędzie były porozstawiane świeczki. Paliły się a światła były zgaszone.
Paliły się mhrooookiem!

- No.. – Zawachał się. – Myślałem, że Ci się spodoba…
Gdyby było nieco bardziej ortograficznie, to na pewno by się spodobało.

Czuć było znany zapach, ale co to mogło być ? Nie umiałam sobie przypomnieć. Alvaro stał przy kuchence i robił ‘to coś’. Uśmiechnął się do mnie i ręką zachęcił abym usiadła przy stole. Stół był duży, drewniany a na nim był mały biały obrusik. W wazonie stały moje róże a obok nich dwie świeczki.
Oby tylko ten wazon nie spadł koło nas...
[Przepraszam, nie potrafiłam się powstrzymać!]


Wszystko było już nakryte i czekało tylko na mnie i oczywiście na danie główne. Zdążyłam tylko usiąść a Alvaro wyłączył gaz.
Pięć aut w garażu, a kuchenkę ma gazową. Ciekawe, czy w piecu też węglem pali.

No więc .. - Szedł z lekkim śmiechem na ustach. - Oto mój speciał.
Czyli kolejna kontaminacja polskiego z angielskim. Jak dobrze, że nie pojawia się tam „x”.

No przecież tak jest ! - Uśmiechnął się szeroko i nałożył mi a potem sobie [a później] jajecznicy.
Jajecznica speciał Arbeloa wersion.

Jak dla mnie ten wieczór mógłby trwać wiecznie. Ja. Alvaro. I nic innego. Cały świat był gdzieś poza nami. Poza tym domem. Tutaj był nasz 'mały raj'. Tak odczuwałam ten dom. Ten teren. Jako nasz 'mały raj'.
Aha. Możesz powtórzyć, bo jeszcze chyba nie załapałam?

Alvaro.
- No sierpień, nie ? Ale który nie wiem.. Będzie coś około 20, nie ? – Odpowiedziałam lekko zbita tym pytaniem.
- Dokładnie 23.. – Ciągnął.
- No i co w związku z tym ?
- No.. Może się trochę wybiłaś z rytmu, ale sezon się zaczyna.
No tak ! Real ! Przecież pod koniec sierpnia zaczyna się sezon.. Całkiem mi to z głowy wyleciało.
O borze! To opko jest o sporcie! Kompletnie mi to z głowy wyleciało.

Ah, no tak.. – Starałam się powiedzieć normalnym głosem, ale chyba mi to nie wyszło. Wiążąc się z nim nie myślałam o jego wyjazdach na mecze co dwa tygodnie, albo wręcz co tydzień.. Ale chyba już taka rola dziewczyny piłkarza..
Od kiedy WAGsy muszą jeździć na mecze?
[Odkąd fanfiki o piłkarzach zrobiły się popularne].


Nawet nie zauważyłam kiedy a znowu się do siebie przybliżyliśmy. Teraz już praktycznie siedziałam na Alvaro. Zaczęliśmy się całować. Chwilę potem znaleźliśmy się już w jego.. A raczej naszej sypialni.
Szybko uznała jego dom za swój. Ale to w końcu jej 'mały raj'.


- Alvaro… Coś dzwoni… - Przekręciłam się na drugi bok i z zamkniętymi jeszcze oczami wzięłam rękę w stronę gdzie wczoraj jeszcze był Alvaro. Zaniepokoiło mnie, ponieważ pod moją ręką wyczułam łóżko.
AAA! Arbeloa zamienił się w łóżko!
[I tak to na prawej obronie Realu nic nie zmieni].


Jako, że [tako, że orzekam, iż] na dworze znowu pewnie było ponad 30 stopni mój wybór znowu padł na sukienkę. Tym razem jednego koloru. Z sukienką i bielizną ruszyłam do łazienki. Szybko się odświeżyłam, umyłam zęby i przebrałam. Koszulkę Alvaro, którą miałam założoną do spania włożyłam do kosza na brudne rzeczy. Problem był w tym, że nigdzie nie było pralki, ale pewnie woził swoje cichy do jakiejś pralni..
Pralki nie ma, kuchenka na gaz – już w mieszkaniu mojej babci emerytki jest więcej technologii.

[Spanie, jedzenie, spanie, jedzenie, Arbeloa jedzie na mecz, a boChaterka umawia się z psiapsiółą. Gdzie? Naturalnie, że na Bernabeu!]


Czułam się obserwowana.. Dziwne uczucie. Leżąc rozglądałam się delikatnie czy nikogo nie ma. Nikogo nie zauważyłam. Chyba popadam w paranoje. Rozejrzałam się ostatni raz i położyłam się starając się o tym nie myśleć. Przed moimi oczami przelatywały miłe obrazy.
Czy tylko mnie brzmi to tak, jakby boChaterka obrobiła właśnie jakąś galerię?

Pierwsza sesja, pierwszy raz w Madrycie, pierwsze spotkanie z Alvaro.. To gdy napisał na miseczce ‘Te quiero’ ..
”Już nigdy nie pomyliłam swoich posiłków z kocią karmą”.

Dawid.. Mimo tego co mi zrobił przeżyliśmy kilka miłych chwil. Ale Dawid to już przeszłość. Teraz jest teraźniejszość.




Jestem z Alvaro i chcę z nim być. Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej… Po godzinie stwierdziłam, że dość tego leżakowania. Postanowiłam zwiedzić okolicę.
Mieszka tam już ładny kawał czasu i jeszcze nie miała okazji? Rozumiem, bycie dziewczyną piłkarza zajmuje jej całe dnie.

Włożyłam moją sukienkę w kwiatki do tego baleriny, wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Po wyjściu przed furtkę musiałam się zdecydować gdzie iść.. W stronę centrum czy w stronę coś a’la ogródków.
Nie wiem, ale skręcaj skręcaj w lewo.

Wybrałam ogródki. Jak na razie mam chyba dość centrum. Ruszyłam przed siebie po małym chodniczku. Ulica na której był nasz dom była na pewno ulicą willową. Wszędzie było widać wielkie, wystawne domy z pięknymi ogródkami. Jak byłam mała zawsze o takim marzyłam.. Teraz.. W sumie moje marzenia się spełniają. Jeszcze trzy miesiące temu bym nawet nie pomyślała, że będę z piłkarzem Realu..
W trzy miesiące zdążyła zaliczyć ucieczkę z domu, jeden nieudany związek, kolację na Bernabeu z całym składem Królewskich i przeprowadzkę do kompletnie obcego faceta. Dlaczego nigdy nie chciałam zostać boChaterką opka?

Po 5 minutach coraz bardziej zbliżałam się do jak mi się wcześniej wydawało ogródków. Okazało się, że to był jeden, wielki park.
Przepraszam, ale... JAK? Jak wygląda Twój ogródek, aŁtorko, że przypomina park?

Podobało mi się to. Niecałe 10 minut do parku. Bardzo pięknego parku. Wszędzie było pełno dzieci bawiących się na placu zabaw.. A na jednej z ławek.. Nie wierzyłam.. To nie mógł być on.. Powoli podeszłam do ławki .. Osoba siedząca na niej mnie nie zauważyła, więc nie wiedziałam, czy to on czy nie on…
- Przepraszam… - Powiedziałam po Polsku – Michał ?
Osoba do której mówiłam odwróciła się w moją stronę.
No nie wierze ! Co ty tu robisz ?! To znaczy wiem, że jesteś z Alvaro i w ogóle.. Ale akurat tutaj ?
”Idź pobyć z Alvaro gdzie indziej!”

Uśmiechnął się do mnie. Tak samo jak ja nie mógł uwierzyć, że znowu się spotykamy.. Jak pociąg to Madryt..
Jak Pospieszny, to z Poznania.
[BTW, ostatnio ten pociąg był samolotem].


Mój wujek tu mieszka. Przyjechałem do niego na kilka dni bo jego córka – wskazał na małą dziewczynkę w niebieskiej sukience i z blond włosami – nie miała za bardzo z kim zostać a on musiał wyjechać ..
Dlatego fatyguje krewnego z Polski, zamiast dać piątaka licealistce. AŁtorko, try again later.

- Niesamowite.. Powoli to się robi dziwne, że wpadamy ciągle na siebie.. – Zaśmiałam się.
No bardzo.. – Zaśmiał się również.
*atmosfera gęstnieje, ekran przyciemniony, ktoś szepcze „Imperatyw...”*

Wraz z Michałem i Alisą ruszyliśmy w stronę domu jego wuja, który jak się okazało wracał dzisiaj i Michał miał wolny wieczór. Bardzo dobrze nam się rozmawiało. Jak z jakimś starym przyjacielem czy coś. Bardzo dobrze się rozumieliśmy i tematów do rozmów też nam nie brakowało. Rozmawialiśmy o piłce, Madrycie, Polsce.. O wszystkim co nam przyszło na myśl. Po jakiś 20 minutach byliśmy już u niego.


Po jakiś 4 minutach z domu wyszła piękna kobieta. Miała około 30-32 lat ale wyglądała na młodszą.
Oceniła na podstawie jej wyglądu wiek, ale uznała, że wygląda na młodszą? Logiczne, prawda?

Tak mi się przynajmniej zdawało. Miała przyjemną dla oka twarz o regularnych kształtach.
Ikosaedru.

Jej włosy były krótkie – było obcięta na chłopca, ale bardzo jej to pasowało. Miała na sobie zwiewną białą sukienkę oraz naszyjnik sięgający gdzieś tak do pępka. Po chwili stała już przy mnie. Dało się zauważyć lekki, acz gustowny makijaż oraz brązowe oczy.
Wiesz, że przesadzasz z tuszem, jeśli najpierw zauważają twój makijaż, a dopiero potem oczy.

[Lekko zanadto podmalowana pani zaprasza boChaterkę na kolację. Ta poznaje jej męża, Fernando]

Ale zanim na tym zakończymy...

NA MARGINESIE


Zbieżność nazwisk i postaci występujących w tekście jest przypadkowa.
”Zupełnie przez przypadek nazwałam bocznego obrońcę Realu Alvaro Arbeloa!”

Opowiadanie to jedynie wytwór mojej wyobraźni.
Cholera! Cały czas myślałam, że czytam literaturę faktu!

Parę rzeczy w nim opisanych mija się z prawdą.
Ale tylko parę. Piłkarze naprawdę zapraszają swoje fanki na grupową kolację.

Mam nadzieję, że w żaden sposób nikogo nie uraziłam.
Język polski czuje się bardzo urażony.

Jeżeli moim tekście znajduje się coś co kogoś obraża to z góry przepraszam.
A ja nie wybaczam. Po prostu kończę tę część analizy.

#31 - Real Madryt eXtreme, cz.1

|
Drodzy moi!

Należy Wam się parę słów wyjaśnienia, co się dzieje z Szalikowcami i dlaczego panuje taki chaos w analizach. Otóż, niedawny powrót do akademickiej rzeczywistości poskutkował brakiem czasu i energii na czytanie blogasków po lekturze tego typu dzieł, dlatego mam nadzieję, że wybaczycie starej Tuśce, że zacznie w najbliższym czasie odgrzewać kotlety, które przygotowała na taki właśnie moment w wolnym wakacyjnym czasie.
Szczególne przeprosiny należą się tu Highway - spokojnie, Twoja analiza jest wspaniała i na pewno do niej wrócę :). A wtedy drżyjcie, fani siatkówki.

Co odgrzewamy dzisiaj? Jako że właśnie trwa hit LM z Królewskimi i Polonią Dortmund w roli głównej, sięgnęłam po opko z tego rejonu.
Jesteście gotowi na fanfic, w którym boChaterka nie zakochuje się w żadnym piłkarzu (przynajmniej nie od razu)? Spokojnie, w pozostałych elementach opko jest do bólu standardowe.

OPIS POSTACI


Paradise Rose - główna bohaterka, która ma 18 lat. Jej prawdziwe imię to Nikola Kowalska. W wieku 10 lat zaczęła słuchać rock'a. 'Zmieniła' imię na Paradise od piosenki 'Paradise City' Guns'ów a nazwisko na Rose od 'Axl'a Rose'a'.
*idzie do urzędu zmienić dane osobowe na Chelsea Oldman*

Wysoka piękność pochodząca z małej miejscowości w woj. śląskim.
Czyli powinna się przechrzcić na Maria Zuzanna.

Wychowała się w patologicznej rodzinie. Rodzice nie rozumieli jej potrzeb.
Dostarczali jej zbyt mało żyletek.

Karolina Kowalska - 8-letnia siostra Paradise. Drobna blondynka o błękitnych oczach. W domu są ciągle libacje alkoholowe.
Rozumiem, że prowadzi je Karolina?

Karolina nie może w spokoju bawić się lalkami, a co dopiero myśleć o nauce.
Jak tu się skupić na tabliczce mnożenia, gdy ciągle trzeba polewać?

od aŁtorki: Witajcie ;) Mam do was jedną prośbę - czytasz - zostaw coś po sobie - napisz komentarz :) Dla Ciebie do chwilka a dla mnie to bardzo dużo znaczy.
Zakamuflowany szantaż wciąż pozostaje szantażem.

WARTKA AKCJA

- Przecież ja się uczę !  –  krzyknęłam .
- No to co ?! Wiesz, że nie mamy pieniędzy ! Znajdź sobie jakąś pracę !  - powiedział tata kończąc swoje piwo.
Ojciec za wszelką cenę chciał uniknąć blogaskowego schematu, w którym rodzice służą głównie za źródło gotówki.

Nie twoja sprawa smarkulo ! – warknął ojciec  - Znajdź sobie jakąś pracę albo wynocha z mojego domu !
- ‘Domu’ ?! Ten patologiczny budynek nazywasz po prostu ‘domem’ ?!
Tak sobie myślę, że polscy budowlańcy głównie tworzą „patologiczne budynki”.

- Coś ty powiedziała ?! – wtrąciła się mama – Że jaki jest nasz dom ?! PATOLOGICZNY ?!
Właśnie! Patologią by było, gdyby ściany łączyły się ze sobą pod kątem 45 stopni, a podłoga falowała bardziej niż japońskie tsunami!

- Tak ! Tak właśnie powiedziałam ! Chyba nie sądzisz, że ten dom to bóstwo a z was są najlepsi rodzice na świecie ?!
Kojarzę z mitologii boginię domowego ogniska, ale boga-domu chyba nie było.

Dzieci się ze mnie wyśmiewały, że moi rodzice to alkoholicy ! – pierwszy raz użyłam tego słowa na głos przy nich .. Zdenerwowana ich rekcją ciągnęłam jednak dalej
- A „denken” łączy się z „an”! - kontynuowała ciągnięcie dalej.

Powoli otwarłam zaspane oczy. Ujrzałam przed sobą ładnego chłopaka. Miał zielone oczy i kasztanowe włosy lekko postawione na żelu. Patrzał na mnie z troską.
SpoglANdał co jakiś czas.

Gdy zobaczył, że się obudziłam pochylił się nade mną i spytał troskliwym tonem :
- Nic Ci nie jest ? Zasłabłaś ? Może wezwać karetkę ?
Pierwszy rozdział i już szpital? Nie za szybko?

- Miło mi Michał. Ja jestem Nikola . Ale wolę żeby ludzie zwracali się do mnie Paradise.
- Paradise ? Dość .. Niespotykane imię w Polsce. – Uśmiechnął się zawadzko .
- Odkąd fanfiki są popularne, nie z takimi cudeńkami się spotkasz – dopowiedziała Chelsea.

- Słuchasz rocka ? Wiesz, że ja też ? Paradise, Paradise .. Hmm .. Od ‘Paradise City’ ?
A może od piosenki o małym słoniku?
[Swoją drogą: dwukropki się chyba z rozpaczy położyły].


Wyjechać gdzieś ? Oby dalej. Wrócić i wziąć ze sobą Karolinę ? Czy zostawić ją na pastwę rodziców ? 
Nie, co ty, jeszcze by ją rozszarpali i pożarli. Na śniadanie.

- To ja - Paradise. Są rodzice ? – Nie wiem dlaczego, ale słowo ‘rodzice’ powiedziałam z jakimś obrzydzeniem.
- Oh ! To ty ! Wiedziałam, że nas nie zostawisz ! Nie, nie ma .. Wyszli gdzieś . – Powiedziała uradowana.
Rodzice dali jej wolne na naukę, zaznaczając jednocześnie, że następnego dnia organizują imprezę i Karolina prowadzi.

- Naprawdę mnie stąd zabierzesz ?
- Tak .. Zabiorę .. O ile tylko chcesz.
- Jasne, że chcę ! Chodź już ! Spakujemy się !
”Mam już dość wymyślania zabaw rodem z wesela”.

Chwilę stałam jak wryta oglądając to co rodzice zrobili z domem w ciągu mojej nieobecności. Wszędzie śmieci. Wszędzie butelki .. 
Naczytali się tylu blogasków, że wiedzieli, iż bez gry w butelkę się nie obejdzie.

Po czym sama wzięłam kilka moich rzeczy i zaczęłam pisać list pożegnalny do rodziców :

Wyjechałam. Nie dzwońcie. Nie szukajcie nas.
Karolina jest ze mną. Mam nadzieję, że będzie miała
lepsze życie ze mną niż z wami alkoholikami.
Paradise
*smark* I kto teraz będzie wodzirejem?

Tak.. List nie był zbyt miły a rodzice pewnie nie mieli nawet się nim przejąć. Jeden ciężar z głowy ? Super ! A dwa to już szczyt nieba !
Na widok tej jakże przepełnionej emocjami epistoły rzucili się sobie w ramiona i zakrzyknęli wspólnie: „Śmierć blogaskom!”

To była długa podróż. Wreszcie po 7 godzinach drogi dotarłyśmy do Sopotu.
Ze Śląska do Trójmiasta w 7 godzin polską koleją? To prawie tak, jakby poruszały się z prędkością warp.

Po wyjściu z pociągu i zabraniu naszych bagaży ruszyłyśmy w stronę wielkiej mapy.
A była to podróż długa i pełna niebezpieczeństw.

Szukałyśmy długo ale w końcu znalazłyśmy jakieś pole namiotowe. Było usytułowane w dobrym miejscu. 
W dodatku każdy turysta na wejściu dostawał słownik ortograficzny.

Miałyśmy blisko sklep a także 15 minut wolnym spacerkiem do plaży. Czyli nie było tak źle. Jednak .. Zostało nam coś ok. 4500 zł .. To nie tak dużo ..
Chwilę temu miały pięć tysięcy. Ja wiedziałam, że z tą koleją to jakiś przekręt był.

Okej . To będą lody włoskie o smaku czekoladowym, plaża .. A potem pójdziemy gdzieś na zakupy i kupimy coś na kilka dni do jedzenia. Pasuje ?
Pomijając fakt, że mieszkają w namiocie i nie mają gdzie tego jedzenia na kilka dni magazynować.

Dwie minuty później stałam już w kolejce po lody. Ehh.. Wyglądało na to, że długo postoję.. Przede mną stało z 20 ludzi.. Ale jak się dziwić skoro było z 30 stopni !
Każdy z klientów miał przy sobie z 40 złotych, a średnia ich wieku wynosiła z 50 lat.

- Hej.. – Znów się do niego uśmiechnęłam.
- Jestem Dawid.
- A ja Nikola, ale ludzie zwracają się do mnie Paradise.
Racja, mnie też każdy nazywa Chelsea Oldman. Od jakichś 20 minut.

- Cóż, Paradise przepraszam za moją prostolinijność, ale czy ktoś wcześniej mówił Ci, że jesteś bardzo ładna ?
Taaak.. Zwyczajny ‘podryw na głupka’ – pomyślałam
Książkę Fabregasa znała lepiej niż Inwokację.

Nie ! Naprawdę mówię prawdę ! Uwierz .. A ja się znam .. Przepraszam, że pytam, ale jesteś modelką ? Lub przynajmniej myślałaś o takim zawodzie ?
Niuch, niuch... Wyczuwam Mary Sue.

Bo widzisz .. Jestem fotografem .. Nie chwaląc się zbytnio nawet dobrym fotografem .. – Uśmiechnął się zawadzko [na myśl o karnym jeżyku]. – Teraz pracuję dla FourFourTwo.
A tam na co drugiej stronie są modelki.
[I poziome dwukropki].


Wiesz co to za magazyn ?
- Jasne, że wiem ! Czytam go co miesiąc ! Szkoda tylko, że tak dużo w nim o Barcelonie..
I tu się zgodzę.

Ooo.. Widzę, że znasz się na rzeczy .. Skoro mówisz, że za dużo o Barcelonie to pewnie jesteś fanką Realu Madryt.. Zgadłem ?
Nie ma to jak jazda po schemacie.

A .. No tak .. Przepraszam.. No wiec .. W sobotę na stadionie Lechii Gdańsk odbędzie się sesja w koszulkach hiszpańskich i angielskich klubów do następnego wydania FourFourTwo .
Skoro kluby są hiszpańskie i angielskie, to niby czemu mają cykać te foty na stadionie Lechii?
[Żeby boChaterka mogła w tym uczestniczyć, głupia!]


Wiesz .. Taka gradka dla mężczyzn. 
A nawet grudka. Do każdego egzemplarzu dodają kawałek ziemi z angielskich oraz hiszpańskich stadionów, by kibice mogli ulepszyć swoje ołtarzyki.

Płacimy 2000zł z góry oraz zapewniamy zakwaterowanie i wyżywienie na cały okres zdjęć.
To ile oni tych zdjęć robią, że muszą im zakwaterowanie gwarantować?
[Grudka ziemi gratis].


- Po pierwsze .. Jesteś pewny swojej decyzji ? No wiesz .. Ja i modelka ..
- Tak jestem pewny. Jesteś naprawdę śliczna Paradise. – Zarumienił się lekko.
I na pewno potrafi świetnie pozować. I jest geniuszem matematycznym. I dzierga piękne sweterki.

- A ta druga sprawa ?
- Zamawiam koszulkę Realu. – Uśmiechnęłam się zawadzko.
- Raz, dwa, trzy, zaklepane! - krzyknęła Paradise, a Dorota Zawadzka pokręciła ze smutkiem głową nad jej wychowaniem.

Boże .. Zapomniałam o całym świecie .. O lodach .. 
Pal licho świat, co z lodami?!

Zarobię pieniądze, pojadę do Gdańska a to wszystko dzięki temu, że poszłam po lody ! 
Na świecie na pewno zapanowałby pokój, gdyby każdy jadł lody!

Kupiłam moje lody, Dawid również kupił.
Jej lody.

Paradise ! Paradise ! Obudź się .. ! – krzyknęła Karolina .
Stylizując głos na Chrisa Martina.

- Komórka Ci dzwoni.. – Uśmiechnęła się . – Dawid.
Odetchnęłam z ulgą. Wiecie, skoro w co drugim opku dzwoni pewien fan alfabetu Morse'a, z niepokojem odbieram nawet własne rozmowy.

- Jasne, jasne .. – Zaśmiał się. – Pamiętasz naszą rozmowę tak ?
- Oczywiście.
- Jutro jest sobota. O godzinie 8 jest wyjazd spod wejścia na plaże nr 3.
Podstawią autobus dla wszystkich modelek wyhaczonych na plaży przez Dawida.

- To może się spotkamy? Pokaże Ci.
- Dla mnie bomba . O której ? I gdzie ?
- Hmm.. Powiedzmy tak za 2 godzinki.. A gdzie .. ? Hmm.. Znasz się na Sopocie ?
Pewnie. Jest wykwalifikowanym sopotologiem.

- A gdzie mieszkasz ? Dokładnie ?
- Pole namiotowe nr 4 przy ulicy Regularnej.
*Google* Tak myślałam, że nikt nie nadaje takich durnych nazw ulicom.

Odłożyłam słuchawkę od ucha, powiedziałam Karolinie gdzie się wybieramy i zaczęłam poranną toaletę .. Dwie godziny minęły bardzo szybko .
Nawet w warunkach polowych nie można odpuścić delikatnego makijażu. Tylko jak w namiocie zejść na śniadanie?

- Witaj śpioszku. – Powiedział.
- Nie przesadzaj.. 14 to nie tak późna pora. – Puściłam mu ‘oczko’.
AŁtoreczko, nie cudzysłów!
[A nawet nie apostrof].


Stałam przed wejście na plaże nr 3. Myślałam, że każda plaża jest taka sama ale jednak nie.. Coś w tej mnie ciągnęło.
Na tej plaży był zakopany skarb: podręczniki gramatyki, interpunkcji itp.

Krążyliśmy po pięknych ulicach Sopotu.. Nie wiem czy to mój dobry humor czy po prostu tak było, ale zdawało mi się, że cały Sopot jest w nieziemskim nastroju.
Chciał odlecieć na Marsa, gdy odkrył, że przebywa w nim Paradise.

Bezchmurna pogoda dodała mi uśmiechu. Uwielbiam kiedy promienie ‘stąpają’ po mojej plaży a w powietrzu unosi się ten zapach bryzy.
Po plaży stąpają, powiadasz. Myślałam, że promienie lubią urządzać różne ewolucje na policzkach.

Zaraz po jej wejściu Dawid zaczął się do mnie przybliżać.. Coraz bliżej.. Bliżej.. Już czułam jego cudowny zapach.. Nagle ‘skręcił’ i jego usta powędrowały koło mojego ucha.
- Paradise – szepnął.
Nauczył się nowego słowa po angielsku.

Moje serce zaczęło bić szybciej. Szybciej niż u zwykłego człowieka. 
Przecież my wiemy, że Marysie są niezwykłe.

Nie wiem jak określić to co teraz czuję – ciągnął – Wszystko się we mnie gotuje.
W środowisku lekarskim nazywamy to gorączką.

Każda komórka mojego ciała pragnie Ciebie.
Mikroglej płonie z pożądania.

Moje serce znowu przyspieszyło.
Weszło w nadświetlną.

Nie wiem czy jestem gotowa.. Za krótko się znamy. Jego usta ‘cofały się’ w kierunku moich. 
Że jak?

- POMOCY ! –pomyślałam.
Lekko głośnawe te myśli.

Jego usta od moich dzieliły zaledwie milimetry. 
Szybko sprawdziła odległość suwmiarką.

Nie wiedzieć czemu odsunęłam się.
- C-co się stało Paradise ? Nie pragniesz tego samego co ja ? Nie czujesz tego samego co ja ? – Posmutniał. Jego oczy również posmutniały.
Mikroglej podciął sobie mikrotubule.

Czy moje życie zacznie się zmieniać? Czy Dawid będzie tym jedynym ? Czy ja jako modelka się sprawdzę ? Na te wszystkie pytania odpowiedzi nie znałam.
”Przekonacie się już za tydzień!”

>pararam pa pam pam pa param< Słysząc tą melodyjkę powoli otworzyłam moje zaspane oczy.
Nie wiem, dlaczego, ale ów rytm skojarzył mi się z czymś takim.
Albo i nie...


Staliśmy i rozmawialiśmy kiedy zaczęły się schodzić inne dziewczyny.
Kurcze .. – pomyślałam – zapomniałam o innych dziewczynach..
No nie, już nie jest tak wyjątkowa!

Pewnie im wszystkim Dawid wciskał ten sam kit ..
Nie gadaj!

Poczułam, że się rumienię. Każda komórka mojego ciała chciała go teraz pocałować.
Tym razem największym libido wykazywały się mastocyty.

Zaczęłam odsuwać głowę tak, aby nasze usta się spotkały.. Było coraz bliżej.. Już prawie.. Nasze usta dzieliły milimetry..    > dryń, dryń <
Nobody expects the spa... przepraszam, zapędziłam się.

On także, ale wyjął telefon i z kimś rozmawiał..
- …………….
*wychodzi z siebie* No żesz, ile można?!
[Ale teraz się coś rozgadał, jak widać].


- Jak to ?!
- ……………..
- Nie da się z tym nic zrobić ?
- ……………..
- To spróbuj ! Zatrudnij kogoś ! Nie wiem ! Wiesz, że bez tego nie ruszymy !
Ktoś wydaje Voldemortowi rozkazy? Wiedziałam, że jest przereklamowany.

- ……………..
- Postaraj się.. Błagam Cię. Liczę na Ciebie..
Choć ta sakralizacja świadczy jednak o pewnym szacunku.

- Co się stało ? – Powiedziałam cicho.
- Mój asystent Michał ma problemy z oświetleniem ..
Asystent Michał... Cóż, trzeba umieć się maskować.

- M-Michał ? – Nie.. To nie możliwe, to nie ten ‘mój’ Michał.. To jest pospolite imię.
Dlatego wymyślił sobie mroczną ksywkę.

Po 30 minutach dojechaliśmy pod nasz hotel. Okazało się, że mieścił się zaraz obok stadionu.


Pierwsze co zobaczyłam do wielki obiekt. Ale.. Trochę różnił się od tego który można oglądać w telewizji. Przez środek ciągnął się podest na całą długość stadionu.
Po EURO na polskich stadionach zorganizowano nawet wybieg dla modelek. I tor do agility.

W ogóle.. Boisko zdaje się mniejsze jak się je ogląda w telewizji. – Puściłam mu ‘oczko’.
Miodek zazgrzytał zębami.

- No tak. -  Uśmiechnął się. – Tam są szatnie. Zapraszam. Czeka na Ciebie jeszcze ciepła koszulka Realu.
Prosto z pieca.

- W jakim znaczeniu mam rozumieć ‘jeszcze ciepła’ ?
W takim, że koszulka przyleciała dzisiaj rano prosto z Santiago Bernabeu z podpisem Pereza. – Uśmiechnął się zawadzko.
Przywiozła ją sama Superniania.

Okazało się, że to nie była taka zwykła koszulka. Było to bardziej .. Hm.. Tunika ? Kończyła się w miejscu gdzie mniej więcej kończyły się spódniczki mini. Do tego dostałyśmy do ubrania tak jakby krótkie spodenki na których także był herb klubu i wysokie szpilki.
Strój sportowy też musi być dopasowany do Marysi. Przecież nie będzie ciekać w dresie.

Ubrałam to wszystko, ale nadal do mnie za bardzo nie docierało co robię.
”Właściwie to dlaczego zakładam koszulce sukienkę?”

Ja jako modelka ? Do tego dla FourFourTwo ! Przecież mój tata też to czyta ! Gdy tak o tym pomyślałam przez ile męskich rąk się to przewinie zaczęło mi się cofać moje śniadanie. 
Wszyscy faceci fapią do magazynów piłkarskich.

Znów wyszłam na murawę. Teraz zauważyłam że było więcej dziewczyn.
Rozmnażały się przez pączkowanie.

Wyszłam na podest i starałam się zachowywać jak ja. Po prostu byłam sobą. Nie sądziłam, że przed aparatem i pod bacznym spojrzeniem wszystkich (a także mojej siostry) będę czuła się jak ryba w wodzie.
Jeszcze parę rozdziałów nam zostało, odkryjesz w sobie wieeele ukrytych talentów.

- I jak mi poszło ?
- Byłaś najlepsza Paradise ! Naprawdę ! Nie kłamię ! – Uśmiechnęła się.
Powiedziała Karolina, krzyżując palce za plecami.

- Chciałem Ci tylko powiedzieć, że wyglądasz bardzo ładnie w tym stroju. A także, że chyba najlepiej z nich wszystkich wyszłaś na zdjęciach.
- Nie przesadzaj. – Schlebiało mi to dlatego też pewnie spaliłam buraka.
Stare, dobre palenie warzyw.
[Może w ten sposób chcą udowodnić, że wiedzą, czym jest spalony?]


Obudziłam Karolinę i zaczęłyśmy się zbierać. W końcu o 13 wyjazd. O 12:45 byłyśmy już z naszymi walizkami pod miejscem zbiórki. 
Znowu życie z zegarkiem w ręku.

< Dzwoni : Mama >
Jeden sygnał, dwa, trzy ..
- Nie odbierzesz ? – Spytała Karolina .
- Ja.. Ja nie wiem, czy chcę odebrać.. Czy jestem gotowa odebrać.. – Mówiąc to załamał mi się głos.
- K-kto dzwoni ?
Listonosz, to oczywiste.

Mama.
Niewiarygodne!

Te jedno słowo wystarczyło bo przypomnieć jej wszystko. Całe piekło w domu. Bród, niechlujstwo, libacje..
Przez środek domu płynęła rzeka i z kuchni do pokoju można się było dostać jedynie przez bród. To dopiero się nazywa patologiczny budynek.

- Przepraszam, że mnie tak długo nie było.. Puściłem resztę dziewczyn przodem..
Niech się trochę popasą.

Nikola ! Nikola, gdzie ty jesteś ?! Gdzie Karolina ?! Co z wami ?! – spytała zaniepokojona. Swoim głosem. Swoim prawdziwym głosem..  Nie tym po alkoholu.
Ani tym po helu.

Jak to od nowa .. ? Posłuchaj mnie, Nikola. Ja.. Tzn. my. Nie dzwoniliśmy z tatą z pewnego powodu.. Kiedy.. Kiedy wyjechałyście.. To było za dużo.. Byliśmy na krótkim odwyku.. Od teraz zero alkoholu..
O, jakie to proste! Winiary Pomysł na życie abstynenta.

Poczułam, że kamień spadł mi z serca. Rodzice bez alkoholu ? Oby to była prawda.
Rodzice – wersja bezetanolowa.

Odblokowałam trzymany w ręku telefon, weszłam na książkę i znalazłam ‘ Dawid ‘.
Podpowiem ci: książki się czyta, rzadziej stosuje jako podest.

Poczekaj.. Słuchaj.. Nie wiem czy robię dobrze, mówiąc Ci to.. Ale już od pewnego czasu się na to zbieram .. Ja.. Od kiedy Cię poznałem czułem.. Czułem, że tak będzie … Ja .. Ja Cię kocham.
”Ty jako jedyna doceniasz potęgę lodów i ich rolę w stworzeniu ogólnoświatowego pokoju”.

Wzięłam tak głęboki wdech, że trochę zakręciło mi się w głowie od tego. Tym razem jego wargi szły prosto na moje.
Formując falangę.

I nagle poczułam. Poczułam jak jego usta stykają się z moimi.
A hoplici uderzają włóczniami.

Nie obchodziło mnie ile ludzi się na nas gapi. Przywarłam do niego jak najbliżej mogłam.
Jak pijawka.

Karolina .. Powiedz mi tylko jedno. – Szepnęłam. – Co zrobiłam źle, że chcesz wrócić ? Sądziłam, że jest dobrze..
Obowiązki wodzireja wzywają.

Paradise.. Tu nie chodzi o to.. Chcesz być modelką .. Widzę to po Tobie.. A ja.. Ja ci przeszkadzam.. Przykro mi z tego powodu..
Karolina po nocach wymyśla nowe zabawy z udziałem pary młodej, czym burzy beauty sleep początkującej gwiazdy wybiegu.

Hotel który gazeta nam zagwarantowała był przepiękny. Był pomalowany na beżowo. Gdzieniegdzie było widać kolor czerwony co nadawało mu takiego nowoczesnego wizerunku.
*spogląda na zdjęcie PGE Areny* Taki sam, jak w Gdańsku! Może to jakaś nowa sieć hoteli?

Widzę .. Piękny ten hotel.. Taki .. Nowoczesny ..
- No tak .. - zaśmiał się - jeden z najlepszych w Warszawie.
Lepsza jest chyba tylko agroturystyka w oborze.

Ooo.. To widzę szefostwo rozrzutne. - Zaśmiałam się - A Tobie jak się podoba Karolina ?
Nie podobają mi się treści propagowane przez to opko.

Dawid wyszedł z auta, otwarł przede mną i Karoliną drzwi i zabrał nasze walizki. Ruszyliśmy do lobby. 
Sieć hoteli lobbowała u ministra infrastruktury wybudowanie specjalnych dróg prowadzących prosto do ich budynków.

Tak jak sądziłam hol był również wystrojony nowocześnie. Wszędzie królował beż i czerwień.
W takim razie symbolem nowoczesności jest pewnie to.

Wszystko było tak piękne, że aż nie wierzyłam .. Moje życie .. Jeszcze kilka tygodni temu krzyki, libacje .. A teraz najlepsze hotele, życie modelki.. 
...krzyki i libacje. Z tym, że w łazience masz jacuzzi.

[dzyń, dzyń !]

Budzik jak zwykle niestety zadzwonił 
Paradise stwierdziła, że nazistowskie marsze jako pobudka się nie sprawdzają.

Hmm.. Co teraz ? Poranna toaleta ! Tak. Wzięłam swoją kosmetyczkę z czubka walizki i ruszyłam w stronę łazienki. 
Co by nie mówili, że opko nie spełnia standardów.

W samym ręczniku ruszyłam w stronę walizki. Hmm.. Co by tu ubrać.. ?
”Może dzisiaj założę garnitur na koszulkę?”

Po tych słowach zniknęłam w łazience z jakimś ubraniem w ręku .. No tak .. Dopiero teraz się zorientowałam że mam w ręce moją sukienkę .. Chyba najbardziej wyzywającą jaką można było mieć .. Była długości mniej więcej spódniczki mini.. Z dekoldem i była krwiście czerwona.. 
Opko się robi coraz bardziej standardowe. A do sukienki z dekolDem założyłabym buty na oPcasie.

Kurcze ! Co robić .. Ubrać się w to czy nie ?
A może ubrać to? W ten garnitur, rzecz jasna.

Szybko zapięłam włosy w koński ogon dałam na twarz trochę pudru. Jeszcze błyszczyk .. I.. Oo ! Jestem gotowa .
*sprawdza delikatność makijażu* Ok, idę po listę.

Zaczęliśmy się całować .. Ale jak.. ! Jak jeszcze nigdy dotąd.. Tak.. Tak jakby to określić .. Dziko.. Nasze usta ani na chwilę nie chciały się od siebie oderwać..
Walczyły w dzikim szale.

Pomału przeszliśmy w stronę kanapy.. Pomału oboje się na niej położyliśmy.. 
Pomału sięgnęłam po słownik wyrazów bliskoznacznych.

Dzisiaj sesja ? Czy jutro ? I w ogóle jaka to sesja ?
Tekst zaczerpnięty prosto z polskich uczelni.

Hmm.. Chyba nie .. Byłeś kiedyś w Warszawie ?
- Ba ! Nie raz ..
- To możesz nam coś pokazać. - Uśmiechnęłam sie zawadzko.
Na przykład studio, w którym kręcili Supernianię.

Dla mnie bomba. Czekaj .. Obudzę Karolinę .. Zejdziemy na śniadanie
TAK!

Po 30 minutach szliśmy już do restauracji. Zjedliśmy obiad .
Chwilunia, a gdzie śniadanie?

Potem jak było zaplanowane pojechaliśmy do Łazienek. Na Pałac Kultury i Nauki już nam nie starczyło czasu wiec prosto do studia.
BoChaterkę zafascynował fakt, że można mieć taką wielką Łazienkę i wykonała cały swój delikatny makijaż od nowa.

Witam wszystkich. Chciałem wam przedstawić Paradise - naszą nową modelkę.
- Hej. - Powiedziała do mnie jakaś wysoka blondynka. - Jestem Marta. Miło mi Cię poznać.
Co to za prostackie imię? Trzeba było sobie zmienić na jakąś Vanessę co najmniej. Albo dodać kilka „h”.

Jasne. - Uśmiechnęła się. - Sesja jest dla nike. To chyba wiesz, prawda ?
- Tyle to wiem. - Uśmiechnęłam się. - A czego to jest sesja ?
Jak sesja może być czegoś?

Moje cichy to jakiś jaskrawy top sportowy a do tego krótkie spodenki i nike merculiar w wersji damskiej.
Kłamliwa wersja Mercuriali.

Bozz ! Musze mieć te buty ! 
”Tu Buzz Astral, strażnik kosmosu”.

Kupię je sobie za moją pierwszą wypłatę .. Choćby miała na to pójść cała kasa ! 
Jedzenie jest dla cieniasów.

Sesja przebiegła w sumie szybko. Zrobili każdej z nas po 10 zdjęć a potem miałyśmy wspólną fotkę.
Na naszą-klasę.

W koło było tyle pięknych dziewczyn, że wątpiłam, że to właśnie moje się tam znajdzie .. No ale może .. Trzeba liczyć na łud szczęścia. 
Pewnie. Ja ciągle liczę na to, że aŁtorki odkryją słowniki.

Staliśmy na dachu naszego hotelu .. Ale widok był .. Oszałamiający ! Warszawa tak pięknie wyglądała w nocy .. Pałac Kultury i Nauki to chyba najpiękniejszy widok jaki widziałam .
Dodatkowo Dawid przygotował dla nas stolik .. Świece .. Kolacja .. Coś pięknego !
Banalność tej sceny mnie poraziła.

- Jasne. – Wziął mnie za rękę i podeszliśmy do stolika. – Zapraszam panią do stolika. – Powiedział do żartów i odsunął mi krzesło.
Żarty ochoczo się dosiadły.


Nie wiem czy moi rodzicie nie kłamali .. Ja jej nie mogę zostawić tam jeśli tam dalej będzie bród i libacje ..
Dziecko nie może żyć w takich warunkach, w tej rzece może się nie wiadomo co zalęgnąć.

- Coś się stało ?
- Nie .. To znaczy tak .. – Zawachałam się. – Czy .. Czy dalej chcesz jechać do domu ?
- Wiesz, tam są słowniki – przestrzegła siostrę Paradise.

Wybierz sobie jakieś ubranie a ja Cię spakuje.. Potem zejdziemy coś zjeść i wyruszamy dobrze ?
- Oh ! Naprawdę ?! – Mówiła uradowana.
- Naprawdę zejdziemy na śniadanie? - upewniała się młoda.

– Naprawdę wrócę do rodziców ?
- Jeśli naprawdę się zmienili .. Nie wyczuję alkoholu .. W domu będzie czysto ..
”Uregulują jakoś bieg tej rzeki...”

- Gotowa ? – Spytała Karolina i posłała mi ciepły uśmiech.
- A ty ?
- Jak najbardziej .. Idziemy na śniadanie ?
- Jasne.
*gra z radości na wuwuzeli*

Chwilę stałam przed drzwiami.. I zaczęłam wątpić ‘ Hmm.. Pewnie znowu gdzieś piją..’.
Albo przeprawiają się przez bród.

- Tak .. Mamo. – Mi też zaczęły cisnąć się łzy do oczu. – Na-naprawdę się zmieniliście ?
- T-tak .. Zauważyliśmy nasze błędy .
”Chcieliśmy żyć w zgodzie z naturą, ale budowanie domu na rzece było jednak głupotą”.

N-Nikola … Jest z Tobą Karolina ?
- Jest .. Siedzi z moim chłopakiem chłopakiem aucie ..
Chłopak chłopak nazywał się Cezary Cezary.

Nie minęły dwie minuty i już byłam z powrotem w domu .. W domu, który całkowicie nie kojarzył mi się z moim dzieciństwem .. W domu, który był dosłownie przeciwieństwem mojego domu z przeszłości. Wszystko było takie .. Schludne.. Zadbane .. Czyste
Suche.

- Mamo .. Ja chyba zobaczę resztę domu .. Czy mój pokój .. Jeszcze jest ?
- Oh .. – Zakłopotała się. – Bo widzisz .. Jest .. Ale jest urządzony dla Karoliny .. Stwierdziliśmy z ojcem, że pewnie do nas nie wrócisz .
Hehe. Sprytne.

Paradise .. Polecisz ze mną do Barcelony ?
- Do .. Barcelony ?
- Tak .. Mam tam zlecenie .. I potrzebne są modelki ..
Na pomeczowe after-party?

- Tak. – Uśmiechnął się szeroko. – Wiem, że o tym marzysz..
- No tego chyba się nie da ukryć.. – Posłałam mu śmiech.
Jako plik mp3.

Lot przeleciał mi bardzo szybko.
Prawie tak szybko jak przejechała jazda ze Śląska do Sopotu.

- Szczerze ? Tutaj jest pięknie.. – Przyznałam lekko zażenowana. – Nie sądziłam, że Barcelona to tak piękne miejsce..
- Hahahaha – roześmiał się Dawid – sądzę, że wcześniej oczy przyciemniał Ci Real..
Real pełni rolę przesłony.

Myślałam o tym, że za niecały tydzień zobaczę Madryt, Santiago Bernabeu, mój cały kochany skład Realu Madryt ! 
Ich zapas węgla na całą zimę.

Z osłupienia wyrwała mnie piękna kamienica którą mijaliśmy.
Złapała Paradise za ramiona i mocno potrząsnęła.

- Dawid ..
- Słucham ?
- Jak w ogóle będzie wyglądać ta sesja ?
- Ech .. To ci się nie spodoba ..
Kilka egzaminów w krótkim czasie, stres, nieprzespane noce...

- Nie podoba mi się to .. Aż tak straszne ?
- No bo .. Widzisz .. Robię sesję tak jakby dla adidasa ..
A w rzeczywistości robił dla adidosa.

Jakich znasz ‘ przedstawicieli ‘ adidasy z barcy ?
- A mógłbyś mi wytłumaczyć, czym jest adidasa?

- No oby. – Uśmiechnął się. – A jakich znasz ‘przedstawicieli’ Realu z adidasa.. ?
To powinny być raczej adidasy z Realu!

- No to .. Di Maria, Xabi, Granego ..
Esteban Grany, oficjalny tester Play Station.

- Tak mało ich znasz .. ?
- Ci są chyba główni .. ?
- Jeszcze jest ich dwóch ..
Pobocznych.

Hotel który nam wynajęła gazeta był przepiękny.
Hotel z gazety – mam nadzieję, że lepszej jakości niż torebki.

Gdy weszliśmy olśnił mnie widok pięknego widoku
Olśnienie to objawiło się mocą powtarzania słów.

Jako że budynek należał do jednego z największych w pobliżu ściana była cała z szkła. 
*myśli* Nie widzę związku.

Poza pięknym widokiem w naszym pokoju było wielkie łóżko, mała kanapa, stolik do kawy na którym stała butelka szampana z dwoma kieliszkami oraz szafa.
W wersji mikro.

Postanowione ! Dzisiaj nauka ! Muszę się przecież jakoś dogadać .. Di Maria ! Xabi ! Granero ! Canales ! ARBELOA !
Nie podnoś na mnie głosu!

Wzięłam jeszcze moją kosmetyczkę i ruszyłam w stronę łazienki.
Uginając się pod ciężarem kosmetyczki.

Rozebrałam się i powoli weszłam pod prysznic. Umyłam włosy i wykonałam resztę czynności pod prysznicem
Przez grzeczność nie zapytam, jakich.

- Oh .. Dziękuję.. – Podeszłam do niego i pocałowałam. – To co ? Powtarzamy ?
- Najpierw może zjedzmy.. – Popatrzył na jedzenie które przyniósł, na mnie i uśmiechnął się.
- A no tak .. No to .. Qué aproveche!
- Qué aproveche!
Nobody expects the... Co, jeszcze nie czas?

Potem wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy pięknymi ulicami Barcelony na plan zdjęciowy. Jazda trwała niecałe 20 minut, więc na szczęcie pojawiliśmy się przed czasem. 
Czyli ten plan znajdował się góra 500 metrów od hotelu.

Ruszyliśmy schodami w górę .. I na drugim piętrze czekał mnie .. SZOK !
Hiszpańska inkwizycja!

- Cześć ! – uśmiechnął się zawadzko
Nawet kardynałowie oglądają Supernianię.

- Wiem.. – Uśmiechnął się. – Spokojnie.. Chodź się przebrać, bo zaraz zaczynamy i poznasz resztę chłopaków.
- Już idę ! – Na samą myśl o ‘reszcie chłopaków’ robiło mi się ciepło.
To kardynał Kieł podpalał stos.

Wiesz .. To przyjdź na plan.. Pójdziesz tym korytarzem i na lewo.. Ja idę przygotować chłopaków na to co ich czeka .. – Puścił do mnie ‘oczko’.
Racja, w przeciwnym razie mogą nie wyjść z tego żywi.

Widok ich wszystkich w jednym pokoju był oszałamiający ! Połowa osób które kochałam .. I połowa którą miałam ochotę zamordować ..
Z wzajemnością.

Ech.. Chyba jednak niestety się nie uda ich zabić ..
Ale im uda się zadać jej wymyślne tortury.

Alvaro powiedział mu, że będę w Madrycie i wymyślił jakąś kolację z nim i kilkoma jego kolegami z drużyny ..
Czyli opkowych schematów ciąg dalszy.

Po sesji wymieniliśmy się numerami telefonu .. Coś niesamowitego 
”Mieli tylko jeden!”

- Oj.. Chyba powinniśmy iść na obiad. – Wskazałam zegarek. – Już 13 ..
- Łoo.. Długo spaliśmy .. Ale wczoraj był ciężki dzień dla nas obu..
Czyli dla Dawida i jego kumpla, Paradise'a.

< odebrano sms : Alvaro >
Alvaro ?! Czego on może chcieć ? Oby Dawid nie spytał kto to .. Bo znowu może coś mówić ..
< Cześć ! To kiedy będziesz w tym Madrycie ? Chłopaki się już niepokoją czy na pewno przyjedziesz .. No i jeszcze musimy przygotować wszystko ..>
Muszą się upewnić, czy wszystko działa, zanim odpalą koło tortury.

- Yyy.. Dawid co powiesz na kolację z Xabim, Angeles, Sergio, Kierem, Marcelo, Cristiano i Arvalo ?
- Kiedy ?
- No.. Jutro.. Pojutrze oni nie mogą ..
- Wiesz, tak mi się nie chce... Ciągle tylko te kolacje z piłkarzami, szału można dostać.

< Jutro mogę ! Będę sama, bo niestety Dawid nie może mi towarzyszyć.. Tylko jak ja się do was dostanę skoro ja się na Madrycie nie znam ? >
Myślę, że kwalifikacje sopotologa wystarczą.

- Dawid jak się nazywa nasz hotel ?
- El Clasico.
Stworzony z myślą o kibicach podążających na Gran Derbi.

- Nie proszę pani. Jakieś 10 minut drogi .. Wszystko zależy od ruchu przed Santiago Bernabeu. To jest stadio..
- Wiem co to jest. – Przerwałam mu.
Nie mógł dopowiedzieć ostatniej litery.

- Oh, przepraszam. Mało kobiet a co dopiero tak pięknych kobiet wie co to jest za obiekt.
Zawsze myślą, że to jakaś fikuśna galeria handlowa.

< odebrano sms : Alvaro >
< El Clasico ? No ok. To bądź gotowa na 17. Hmm.. Strój ? Ubierz się w coś wygodnego ale troche wystawnego ..
Wystawne ubranie? Będą na niej jeść tę kolację czy co?


Gdy weszliśmy do naszego pokoju poczułam zapach róż. Wszędzie były róże .. Zasłony – róże. Kanapa – róże.
Kolce trochę przeszkadzały przy wypoczynku na kanapie, ale ogólnie było znośnie.

Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie i zauważyłam godzinę.
Rzecz niesłychana!

- Już 15 ?! Jak to możliwe ?!
- Lot trwał chyba dłużej .. O której Alvaro po Ciebie będzie ?
- O 17 ! Kurczę ! Musze szybko zacząć się przygotowywać !
W dwie godziny ona sobie najwyżej jedno oko zdąży pomalować.

Wychodząc z łazienki zauważyłam, że jest już 16:15.
Zauważyła to, gdy spojrzała na zegarek?

Ruszyłam w stronę stolika z lustrem i zaczęłam się malować. Zajęło mi to na szczęście 20 minut i zdążyłam się spokojnie ubrać.
Łee, co tak krótko?

Weszliśmy do jego Audi i ruszyliśmy drogami Madrytu. Całą drogę rozmawialiśmy o Realu, moich zainteresowaniach.. Jego zainteresowaniach i o wszystkim co nam ślina na język przyniosła. Zdziwiło mnie jedno .. Dlaczego on zaparkował pod Santiago Bernabeu ?!
Czyżby trening?

- Bardzo, bardzo, bardzo wyjątkowe ! Ale jak to możliwe że załatwiliście wejście ?!
- Wiesz .. Jak 7 zawodników prosi.. Prezes słucha.
Perez dorabia sobie na boku, wynajmując Bernabeu na przyjęcia.

Prześlijmy ten kawałek w milczeniu
Czyżby znowu wymiana plików?

- Oto i ona ! Paradise. – Przedstawił mnie Alvaro.
Nagle wszyscy zaczęli mówić do ‘Cześć’.
Nie śmieli przemawiać do samej Paradise, więc zdecydowali się na odezwę do jej czci.

- Więc jak Paradise ? Dlaczego akurat Real Madryt ? – zaczął rozmowę Sergio.
- W sumie to sama nie wiem .. Zaczęłam interesować się piłką i tak jakoś urzekła mnie gra tego galaktycznego klubu.
”Ten mecz z Saturnią Saturn... Tak się tworzy historię...”

- Wiesz, że jak byłem mały kibicowałem Realowi ? Grałem.. Rozwijałem się .. No i wylądowałem tutaj..
- Magicznie.. – zaśmiałam się.
- Magicznie. – Powtórzył Sergio.
Moc Galaktyczna magia była z nim.

Po tym zaczęłam rozmawiać z Xabim. Podobno się za mną stęsknił .. Jasne.. Już to widzę ..
Ja to nawet wiem.