#16 - My preciousss Kaka

|
Jose Mourinho niejedną ma twarz - na co dzień oglądamy go jako genialnego trenera Galacticos, niedawno poznaliśmy jego fanfikową odsłonę jako geniusza zbrodni. Tym razem jednak Mou wraz ze swoją drugą jaźnią wyrusza na poszukiwania Jedynego Pierścienia - a to wszystko okraszone znanymi wątkami miłosnymi głównej boChaterki i ulubionych piłkarzy aŁtorki.

PRZEDSTAWIENIE POSTACI:


Imię: Victoria Vivienne.
Nazwisko: González.
Na zdjęciu Adriana Lima...

Ksywka: Vicki, Vivienne.
Drugie imię jako ksywka - czad!

Przyjaźni się z Fernando a nienawidzi Kaki - przynajmniej tak jej się wydaje.
W rzeczywistości jest brazylijską modelką i z oboma panami niewiele ją łączy.

Jeśli już się z kimś przyjaźni traci swój 'wiecznie zły humor księżniczki'.
A uzyskuje wiecznie zadowolony humor odźwiernego.

Komentarz pod notką: Mourinho bardzo ładnie tańczy.
*ląduje na podłodze*

[o Kace] Pod wpływem Ramosa i Cristiano staje się zbyt pewny siebie i zuchwały
Chciałabym zobaczyć aroganckiego, pyskującego Kakę... Nie, właściwie to bym nie chciała.

Imię: Cristiano Ronaldo.
(...)
Charakterem jest bardzo podobny do Victorii.
Posiada swój "wiecznie zły humor księżniczki"?

Imię: Daniel Munthe.
Nazwisko: Agger.
(...)
Jego pierwsze spotkanie z Vicki skończyło dość kontrowersyjnie.
Zaczęli się spierać o in vitro.

Imię: Sergio.
Nazwisko: Ramos García
(...)
Razem z Crisem chodzą na imprezki i flirtują z kim popadnie.
Ostatnio ofiarą Ramosa stał się 80-letni bibliotekarz.

Imię: Leticia Laura.
Nazwisko: Moore.
(...)
Przyjaciółka Victorii jeszcze z czasów szkoły średniej w Liverpoolu. Z celach zawodowych musiała wyprowadzić się do Madrytu.
Nie, nie będę dochodzić, jakie to cele. Ani jaki zawód.
[Wypaśne imiona boChaterek - zaliczone].


WARTKA AKCJA:

Obudziłam się z cholernym kacem, bólem głowy i dziwnym przeczuciem, że dzisiaj się coś stanie ważnego.
"Na przykład zejdę na śniadanie".

Mimo, że już od dawna jestem pełnoletnia, z powodu ciągłego imprezowania moja kochana rodzina wysyła mnie na wakacje do Madrytu.
W Madrycie znajduje się jakiś ośrodek odwykowy dla młodocianych alkoholików? Musi się specjalizować w trudnych przypadkach, normalnie wystarczyłby Monar.

Wieczór pożegnalny. Z małego przyjęcia dla najbliższych przyjaciół zrobiła się impreza na pół Liverpoolu.
Organizatorzy chodzili po domach i odliczali do dwóch przy rozdawaniu zaproszeń.

-No ale to tylko dwa miesiące. Potem się ze mną umówisz.
-A skąd ta pewność? – zapytałam, unosząc brew.
Wynoszenie brwi pod niebiosa zrobiło się coś popularne.

Daniel nic nie odpowiedział tylko mnie namiętnie pocałował.
Widać, że dokładnie przeczytał podręcznik Fabregasa.

Potem był jego samochód i koniec pamięci.
Samochód miał pojemność niewielkiego pendrive'a

‘No świetnie! Przespałam się z kimś kogo prawie nie znam.’ Skarciłam się za to w duchu.
Zaraz usiądziesz na karnym jeżyku!

Jakoś wyczołgałam się z łóżka i wzięłam prysznic. Trochę mnie to wytrzeźwiło.
Nie sądziłam, że prysznice tak skutecznie wypłukują alkohol z organizmu.

Doprowadziłam się do porządku i ubrałam się jak na deszczową pogodę przystało.
"Ponieważ byłam Królową Burz i Wiatrów".

Ubrałam się i wyszłam z domu.
*cmoka z dezaprobatą* Pewien punkt na mojej liście musi pozostać nieodhaczony.

Spojrzałam na zegarek – 8.30 po imprezie na pewno śpi.
14:03 natomiast już dawno wstało i zeszło na śniadanie.

‘Był zalany do tego stopnia, że nawet drzwi nie zakluczył.
Torres ma w domu kluczące drzwi: zawsze uciekają, gdy się tylko ma zamiar je otworzyć.

Fernando zaczął kwiczeć i skakać po pokoju.
Pewnie przypadkiem wszedł na jakiegoś blogaska.

Gdy się ‘uspokoił’ zaczął się trochę na mnie denerwować.
A gdy się "zirytował", był już opanowany.

Nando podszedł do mnie i nic nie mówiąc, mocno mnie przytulił. Jeszcze zaczął mamrotać, że będzie mu smutno, i że będzie tęsknił. Zrobiło mi się jakby… przykro? Nie, no stop! Jakoś się uwolniłam z jego żelaznego uścisku
Terminando Cyborres.

Jeśli chodziło o wiedzę piłkarską to mogę ze skromnością powiedzieć, że mam wszystko w małym palcu.
Czyli czekamy na treningi na Santiago Bernabeu.

A propos rodziców, to ciekawe kiedy z nimi ostatnio normalnie gadałam.
Zanim zaczęłaś występować w fanfiku?

Kierowca zatrzymał się przed ogromnym, białym domem. Z parteru można było wyjść na taras, za to na piętrze znajdowały się niewielkie balkony. Od lewej strony w otoczeniu drzew stała huśtawka ogrodowa, a za nią było boisko do piłki nożnej.
*rozważa dopisanie do listy opisu wypasionego mieszkania boChaterki*

-Victoria, no cześć! – ucałowała mnie w policzek. – Ale ty jesteś śliczna. Powinnaś być modelką!
"I koniecznie zmienić imię na Adriana!"

Musisz mi opowiedzieć jak tam ci się żyło w Anglii i co takiego zrobiłaś, że rodzice cię siłą na wakacje musieli pakować.
Rodzice wysyłający siłą na wakacje zasługują bez dwóch zdań na miano wyrodnych.

-Super – powiedziałam i uśmiechnęłam się sztucznie. – A gdzie wujek?
-Aaa, José teraz zdrowo ochrzania biednego Ricky’ego.
Mourinho nie znosi, gdy Ricky Martin śpiewa z playbacku.

[Ricky okazuje się być Ricardo Izecsonem dos Santos Leite]

- …ale ja wiedziałem, ze tak będzie jak zaczniesz się zadawać z Ramosem i Ronaldo. Oni to jak takie… demony!
Bez cienia wątpliwości stwierdzam, że nawet wysłannicy szatana.

Nie Kaka, tak dalej być nie może. Musze cię jakoś ukarać, może zawieszenie na cztery najbliższe mecze?
-No, ale przecież niedługo gramy z Liverpoolem to ważny mecz…
-Wiem! I o to chodzi – zaczął się śmiać.
*diabolic laugh*

-Dzień dobry – przywitałam się.
-Ooo! Kogo ja widzę! Widzisz Ricardo?
Jose... Syndrom Golluma?

Ty to jednak masz szczęście. Możesz iść, ale jak to się powtórzy…
"Go and never come back!"

-O ja z nimi zwariuję. No ale widzisz Victoria mam dla ciebie zajęcie, żebyś się nie nudziła przez te wakacje…
"Widzisz, zgubiłem kiedyś pierścień..."

A konkretnie, będziesz jeździła ze mną na treningi i pomagała zapanować nad tymi zapatrzonymi w siebie półgłówkami i postaramy się jakimś cudem sprawić by ich umiejętności piłkarskie były chociaż tak samo duże co ich ego.
"I pouczymy się trochę poprawnej polszczyzny? Co? Że niby aŁtorka nie uznaje tego za wystarczająco czadowe?"

Taak, wtedy byśmy mieli zapewnione wygrane we wszystkich turniejach
Zwłaszcza tych tele.

zaśmiał się ale prawie od razu spoważniał. No niestety, do całkowicie normalnych ludzi to on nie należał.
Rozszczepienie osobowości, maniakalne poszukiwanie zagubionego przedmiotu...

Obudziłam się na drugi dzień coś koło godziny 6:00. Trening zaczynał się za dwie godziny, więc miałam czas, by zrobić ze sobą porządek. Wzięłam szybki prysznic i włożyłam na siebie bladoróżowy dres. Ubrałam białe trampki związałam włosy w kucyk i byłam gotowa. Postanowiłam jeszcze zejść na dół i coś zjeść.
*płacze ze szczęścia* Dwa naraz!

Kierowca podwiózł mnie pod sam stadion.
Nie chcę nic mówić, ale... wiedziałam.

Telefonicznie mi wytłumaczył gdzie mam przyjść.
"Ale uznałam, że lepiej będzie pójść na Santiago Bernabeu".

Trener Realu zawzięcie dyskutował z jakimś facetem. Przerwał tylko na chwilę żeby mi oświadczyć, że mam iść do chłopaków i sprawdzić kogo nie ma. Tylko kiwnęłam głową, wzięłam listę i poszłam we wskazane miejsce.
Zawodnicy pokornie wyciągnęli swoje dzienniczki ucznia.

Westchnęłam i poszłam w ich stronę. Nawet nie wiedziałam jak zacząć, ale pocieszyłam się, że jak to zrobię to będę mieć święty spokój.
Zawsze sobie to powtarzam przed każdą nową analizą.

Chyba się zorientowali, że się zbliżam, bo ustawili się w miarę normalnie i się głupio gapili.
Klasa Real Madryt, w dwuszeregu zbiórka!

No teraz to mnie wkurzył! Najpierw ten, co włosów nie myje, potem nażelowany podrywacz.
Voldemort tak się zadomowił w opkach o Cristiano, że zaprosił do towarzystwa Severusa.

-W dniu dzisiejszym nie przybył tylko Ra?l, i mam nadzieję, że nie zabijesz mnie za to swoim bazyliszkowym spojrzeniem. -
"- Nie przyjdzie, dopóki nie zostanie wezwany - oznajmił spokojnie Riddle." - "Harry Potter i Komnata Tajemnic", str. 322

–Ależ oczywiście, że nie. Nie będę marnować jadu w moim spojrzeniu na wiecznie niezrozumianego chłopczyka od szamponów - i uśmiechnęłam się złośliwe.
Widzę, że bazyliszki ewoluują i produkują jad nawet w oczach.

Na jego ślicznej [stop!] twarzy
Stop! Chwila na złapanie oddechu! Ok, możemy kontynuować analizę.

– Zobaczymy czy będziesz taka heroiczna jak zostaniemy sami - Uśmiechnął się znacząco.
AŁtorki odkrywają istnienie słowników wyrazów bliskoznacznych, ale nadal nie potrafią z nich poprawnie korzystać.

- No i jak się zachowywali? – spojrzałam po nich. Niektórzy mieli przerażone miny a inni błagający o litość wyraz twarzy. To się nazywa władza.
To się nazywa strach przed umieszczeniem ich w fanfiku.

Niemal czułam jak ponad dwudziestu zmęczonych chłopaków zabija mnie wzrokiem
Bazyliszki coś ostatnio mnożą się jak króliki.

-To nie myśl, bo słabo ci to wychodzi. A teraz ucinam tą dyskusję, ponieważ jest ona sucha i bezsensowna.
Jak żarty w tym opku.

Próbowałam go wyminąć, ale stanął w drzwiach i chyba nie zamierzał mnie wypuścić.
Spróbuj się prześlizgnąć.

Oznajmiłam mu, że jeśli mnie nie uwolni to zacznę krzyczeć i kopać, ten się tylko głupio zaśmiał, więc podeszłam do niego z zamiarem mocnego prawego sierpowego, ale ten na czas złapał mnie za nadgarstki.
–I teraz mógłbym spełnić swoje erotyczne fantazje – szepnął mi do ucha.
Scena gwałtu - coś, bez czego żaden czaderski blogasek obyć się nie może.

–Jesteś bezczelny! Puść mnie! - Znowu zaczął się głupio śmiać. Moment później do szatni wszedł a raczej wdarł się Kaka.
Tró loff przybywający na ratunek - checked.

Powiedziałam i chciałam wyjść ale Ricardo po chwili bacznego przyglądania się, zwrócił się do mnie.
-Aha, Vicki dzisiaj ci pokaże Madryt, co ty na to?
Czyli rozszczepienie osobowości jest u Mourinhów rodzinne?

-Tyle, że to MI trener nakazał dać Victorii małą wycieczkę.
Jako nauczkę.

Kaka tylko zmierzył go wzrokiem i znów zwrócił się do mnie:
- Muszę przyznać, że Cristiano nieco urósł od ostatniej próby gwałtu na fance.

Przebrałam się w białą, zwiewną sukienkę, rozpuściłam włosy i to na tyle jeśli chodziło o moje przygotowania do tego wyjścia.
A starannie przygotowany, delikatny makijaż?

Potem poszłam trochę do Any pogadać. Prawie od razu tego pożałowałam. Otóż moja ciocia uznała, że tworzyłabym z Kaką świetną, gwiazdorską parę.
Na wzór Brangeliny stworzyliby z nich Kakolimę.

I zaczęła mi dawać dziwne rady na temat podrywu.
Podejrzanie podobne do tych z książki Fabregasa.

Gdy już byliśmy w jego samochodzie [klik]
To chyba był odgłos zapinanych pasów, bo żadnego linku tu nie widzę.

Naprawdę nie wiem dlaczego, ale ten chłopak potwornie mnie drażnił, nawet jeśli dosłownie nic nie robił.
Jesteś Mary Sue, oto dlaczego.

-Czekam z utęsknieniem. A teraz się pożegnam jeśli pozwolisz księżniczko zła – rzekł spokojnie
Pani Ciemności i Władczyni Burz i Wiatrów.

Weszłam do domu zła jak osa. Już dawno nikt się nie odważył tak mnie zdenerwować.
Na pal go!

W półzmroku odpoczywałam sobie od tych piłkarzy
Którzy mieli się pojawić się tu o półświcie.

Spojrzałam na wyświetlacz El Nino.
Kolejna boChaterka nazywa wyświetlacz swojego telefonu. Naprawdę muszę rozważyć jakieś imię dla mojego wysłużonego ekraniku...

Nando mi obiecał, że jak tylko spotka Ronaldo to go kopnie w nażelowaną dupę.
Cristiano podąża za trendami i powiększył sobie pośladki wkładkami żelowymi.

-A nie powiedziałem ci, że jutro jest mecz? Nasi grają z Manchesterem United.
Zagadka dnia: Real przeniósł się do ligi angielskiej czy UEFA znowu zmieniła grafik Ligi Mistrzów?

-Nie, to akurat dobra wiadomość. Nie będziesz musiała się cisnąć na trybunach, usiądziesz ze mną.
"Zajmiesz honorowe miejsce na aksamitnym fotelu z wyszytymi inicjałami: MS".

-Victorio! Za 45 minut zaczyna się mecz. I tak jesteśmy spóźnieni więc masz 15 minut na wyrobienie się.
Co tam jakieś gadki w szatni, Mourinho przychodzi na mecze punkt 20:45.

Zrobiłam jeszcze lekki makijaż i byłam gotowa.
Tuśka odhaczyła kolejny punkt na swojej liście i była zadowolona.

Zbiegłam na dół gdzie wujek w najlepsze jadł sobie śniadanie zrobione przez Anę.
Samo schodzenie na śniadanie powoli odchodzi do lamusa, teraz łączy się je z porannym joggingiem.

Chwilę potem byliśmy w szatni [przebranych już] Galacticos. Trener dawał im ostatnie wskazówki i pouczenia.
Jose zdecydował, że jednak odbębni te ceregiele, żeby nie wzbudzić sensacji w mediach.

-No proszę kto nas odwiedził. Wiesz? Jeszcze nie wymyśliłem zemsty za te dodatkowe 4 kółka.
-Cris nie odzywaj się, bo jeszcze się na ciebie rzuci – zaśmiał się Kaká.
Voldi twierdzi, że jeszcze nie pora.

-…przy piłce Xabi niedokładne podanie do Higuaina, jednak ten ratuje akcję i podaje do Ronaldo… iii nie ma gola! Co za pech! Piłka dosłownie otarła się o poprzeczkę! – słuchałam komentatora z wielką satysfakcją.
Na Bernabeu zatrudnili komentatora, żeby choć trochę ukryć brak dopingu ze strony kibiców.

Tak! Wywalczył karnego dla Realu Madryt. Strzelał będzie… również Ronaldo! Jeśli uda mu się trafić w siatkę pierwsza połowa nie skończy się wynikiem 1:0 dla ManU!
Po tak zawiłym komentarzu zaczynam podejrzewać, że znam tożsamość owego komentatora.

Piłka nie uderzyła nawet w światło bramki, co za strata…
*wyobraża sobie piłkę odbitą od światła bramki* Tak, to bez dwóch zdań Darek.

-No nie wierzę w to co słyszę – odezwał się Ramos – ty potrafisz być miła! Chodź się przytulić i natchnij mnie żebym strzelił gola.
BoChaterka awansowała z bazyliszka na Ducha Świętego.

-No po prostu ideał! Zajebista dziewczyna, spokrewniona z trenerem, kibicująca Hiszpanii, która bardziej lubi mnie niż boskiego Cristiano. Nie wierzę!
Gdybyś przeczytał tyle blogasków co ja, to byś uwierzył.

wypowiedział wszystko na jednym tchu Sergio.
Po czym padł trupem rażony blaskiem Mary Sue.

Olałam go i poszłam sobie gadać do Ramosa. Miał strasznie podobną osobowość do mnie i to było fajne.
Daruję sobie komentarz i przekażę głos Big Macintoshowi.

Dwóch z nich, robiących za wiecznie rozkapryszone zespołowe gwiazdy nie zamierzali się spieszyć.
Kaka robił za Syriusza, zaś Cristiano wszedł w rolę Alfa Centauri.

-Ta wnuczka Mourinho, Victoria to niezła dupa
*krztusi się* Wnuczka?!

-Bratanica debilu – zaśmiał się długowłosy obrońca
Dzięki boru, wizja Mourinho jako wesołego staruszka doprowadziłaby mnie na skraj wytrzymałości psychicznej.

-Ale możesz o niej zapomnieć. Na razie się opiera ale jeszcze trochę i będzie moja – zapowiedział brunet i zaczął ubierać codzienne rzeczy
Po treningach ubierał rzeczy odświętne. W sukienkę.

od aŁtorki: Ten odcinek będzie specialnie dla Catherine i jej Shannon. Ona wymyśliła mi tytuł tego odc. i jako jednyna czyta i ocenia wszystkie przed opublikowaniem.
Ciekawa jestem, kiedy jakiś analizator dostanie dedykację za czytanie i ocenianie odcinków.

Trener Mourinho miał dziwne przeczucie jeśli chodziło o nią. Już parę dni była w Madrycie i zachowywała się wzorowo – co do niej jest niepodobne.
"Czyżby znalazła cię, mój ssskarbie...?"

-Victoria, już jest 6.40 czas wsta… Victoria? – rozejrzał się po pokoju, w której nie było żywej duszy.
BoChaterka R.I.P. To co, kończymy opko?

Zapukał do łazienki, lecz i tam odpowiedziała mu cisza. Pierwsza myśl – zemdlała w łazience.
Przytłoczyła ją kosmetyczka.

Sam nie wchodził lecz zawołał swoją żonę.
Nie chciał podejść do bratanicy, która być może potrzebuje pomocy medycznej. Albo się wstydził (co ze względu na okoliczności jest raczej głupie), albo był bardzo zdeterminowany, by odzyskać pierścień.

Ten w pośpiechu wykonał pozostałe poranne czynności
Jose postanowił zostać Mary Sue?

Nerwy robiły swoje.
Sumiennie przewodziły impulsy elektryczne.

Kaká! Vicki cię lubi, możesz opuścić trening więc leć ją szukać. W końcu to ty jej pokazałeś te cholerne dyskoteki. Odpuszczę ci karę na mecz z Liverpoolem jak ją znajdziesz w jednym kawałku!
Real ewidentnie próbuje swoich sił w Premier League.

Po jakimś czasie wszedł do ostatniej dyskoteki na Gran Vía, wcześniej zakładając ciemne okulary.
Jego detektor Mary Sue zaczął piszczeć.

-Dzień dobry. Jest sprawa, czy może dziś w nocy była tutaj dość wysoka szatynka z lekko falowanymi włosami? Mocno się maluje i pewnie była dość wyzywająco ubrana. Nie wiem jak ją opisać…
Zacznij może od stroju.

Wiesz jak się mógł czuć trener? No nie wiesz. Ciebie interesuje tylko czubek własnego nosa – wykrzyczał i się trochę oddalił.
-A ty co nagle taki obrońca?
Właśnie, Kaka, wracaj do ofensywy.

-Haha jakiś ty zabawny! – zaśmiałam się ironicznie – wiesz, jeśli twoja inteligencja jest tak ‘duża’ jak twoje przyrodzenie to współczuję twojej dziewczynie
Jeśli ta zależnosć jest prawdziwa, to czemu Einstein nie był słynnym kochankiem?

-Powtórz to – powiedział przez zęby.
"Powtórz, bo dostałem napadu głuchoty i szczękościsku naraz".
[Znowu zespolone nerwy?]


Położyłam rękę na jego ramieniu i wyszeptałam do ucha – Powiem w skrócie, masz małego – poczym odeszłam perliście się śmiejąc.
Trzeba było grać w szachy i rozwiązywać zagadki matematyczne, to by ci choć trochę urósł.

-Nie rozśmieszaj mnie. A swoją drogą to mam nadzieję, że zadbałaś o to by za kilka miesięcy niektóre partie twojego ciała się nie powiększyły
Ja bym się nie martwiła, boChaterka nie wygląda na osobę, która rozwijałaby swój intelekt.

-Ricky chcę ci coś powiedzieć – zaczęłam delikatnie, charakterystycznie przeciągając litery.
Litery, głoski - dla aŁtorek jeden pies.

Zaparkowałam przed domem i weszłam do domu.
"Będąc już w domu, poczułam się jak w domu".

-Wytłumacz mi, jak śmiałaś uciec na całą noc z domu?! – zaczął dość spokojnie kazanie wujek.
Ten wykrzyknik na końcu dobitnie podkreśla jego niewzruszony spokój.

-Jak tam? Miałaś wojnę? – zapytał obojętnie. Nic nie odpowiedziałam tylko mroziłam go wzrokiem
Ażeby Kaka mógł wypowiedzieć tę kwestię.

I nawet nie próbuj mnie straszyć meczem, bo prędzej dostanę czerwoną kartkę niż nie zagram wcale – ciągnął pewnym tonem.
Czy tylko ja nie łapię tej zależności?

-Wszystko mówisz? Zgoda. Zaraz… Nie wierzę! Użyłaś słowa proszę i to w moim kierunku. Weź to powtórz, bo może miałem chwilową schizofrenię.
"Zdarza mi się to prawie równie często jak napadowy szczękościsk w połączeniu z niedosłuchem".

-Nienawidzę cię – oznajmiłam uśmiechając się teatralnie szeroko
Tak szeroko, że mogłaby pomieścić w ustach cały teatr.

-Ja nie chcę prowokować jej ‘imprezowego ja’ wieczornym wypadem. A poza tym, mimo wszystko musi mieć jakąś karę – powiedział wujek.
"Nie możemy pozwolić, by rozszczepienie osobowości Victorii się pogłębiało. Prawda, ssskarbie?"

Po chwili usłyszałam śmiech trzeciego głosu, czyli zapewne Kaki.
Jose jako pierwszy tenor zaczął wyśpiewywać arię.

-Wiem już jak się odpłacisz za moje drobne kłamstwo – zaczął. Nic się nie odzywał więc kontynuował
Kontynuował, więc milczał, więc mówił dalej.

-Ooo tak Rooney to takie ciacho mrrau! – powiedział ironicznie.
-Ma grać a nie wyglądać. A Torres ładną buźką meczu nie wygra… No ej, chyba się nie obraziłaś co? – dodał widząc moją zaciętą minę.
Rozszczepienie osobowości przenosi się drogą kropelkową?

Dzisiaj postanowiłam wykonać dzień da siebie. Pojechałam centrum i postanowiłam zrobić sobie małe zakupy. Zakupiłam sobie jeans’owe szorty, kilka koszulek i sukienkę. Po jakimś czasie ktoś zaczął mnie delikatnie pukać w ramię.
To była Tuśka, która zaczęła się domagać dokładniejszego opisu ubioru.

-Przepraszam, że przeszkadzam ale mam pytanie a te miłe ekspedientki efektownie mnie ignorują [ilekroć do nich podchodzi, odwracają się, puszczając fajerwerki]. Do której sukienki bardziej pasują te dodatki? - zapytała mnie wysoka, szczupła szatynka.
Zawsze byłam przekonana, że strój kompletuje się odwrotnie, ale co ja tam wiem.

Po prawie godzinnej rozmowie [znów w wannie] dowiedziałam się, że prawdopodobnie w przyszłym tygodniu Liverpool zagra z Realem na Bernabéu mecz towarzyski
Szefowie FA muszą zbadać teren przed aneksją Madrytu do Anglii.

Na drugi dzień przebudziłam się coś koło 7.00.Zdziwiłam się dlaczego wujek mnie nie obudził. Wybrałam jedną z nowych koszulek i ciemnoniebieskie rybaczki do ubrania i poszłam do łazienki. Gdy robiłam sobie makijaż ktoś zaczął się dobijać do drzwi łazienki.
Tuśka chciała dowiedzieć się czegoś więcej o koszulce.

Potem zeszłam na dół i zjadłam wmuszone śniadanie.
Poważnie traktowała swoje marysine powinności.

Jakoś słabo się czułam i nie chciałam iść na trening. Powiedziałam to wujowi a on uznał, że jak mnie nie będzie przez jeden dzień to nic się nie stanie.
Natomiast dłuższa absencja Mary Sue na treningach może skutkować wypadnięciem z formy.

Po jakimś czasie przyszła do mnie Ana, jak ona to określiła ‘poplotkować jak przyjaciółki’. Przez jakieś 15 minut wmawiała mi, że powinnam być z którymś z piłkarzy Realu.
Bo jak na fanfik o piłkarzach, gorących romansów z główną boChaterką jest stanowczo za mało.

więc wiem jak ci poprawić humor – powiedział z tym swoim uśmiechem, który zwiastował coś bardzo złego. Spojrzałam na niego z pytającym wyrazem twarzy więc zaczął mi zdradzać szczegóły – jako dziewczyna na pewno marzyłaś przez chwilę poczuć się jak gwiazda w niegrzecznych filmach co nie?
"Zacznijmy zatem pierwszą lekcję! Powtarzaj za mną: you're tearing me apart, Lisa!"

-Ty zwariowałeś. Już ci przepowiadam jutrzejsze nagłówki gazet. ‘Sławny piłkarz Ricardo Kaká zaciąga jakąś biedaczkę do sex shopu! Co na to Mourinho?’
Mourinho dał się nabrać na te wibrujące pierścienie...

Uniosłam jedną brew do góry i czekałam aż wyjedzie z jakimś głupim pomysłem.
Na przykład powrotem na dół.

M: Ricardo jesteś z Vicki prawda?
K: T-tak ale stało się coś?
M: Owszem, doszły mnie słuchy, że jesteście w… sklepie, w którym nie powinniście być.
K: Nie, trenerze, nie jesteśmy u jubilera.

Próbowałam jakoś zapanować nad wszystkimi głupimi wstążkami i innymi ozdobami tego ubrania. Strój różowego króliczka, też ma wyobraźnie!
A jaką mój dres ma fantazję!

Po chwili chwycił mnie za podbródek i delikatnie musnął moje usta, a po chwili całował już namiętnie. Serwował takie pocałunki, że zapomniałam jak się oddycha.
Kaka wpił się w jej usta tak mocno, że przypadkiem podgryzł jej rdzeń przedłużony.

Powiedział mi w skrócie dlaczego już musimy jechać i ruszyliśmy w stronę mojego tymczasowego domu.
Natomiast Kaka wybrał się do schroniska.

od aŁtorki:
Napisałam wyczekiwaną przez Kasię scenkę pół-erotyczną.
I pół-pościgową.

Znów musiałam wcześnie wstać na ten głupi trening. Naprawdę nie wiem po co w ogóle mam tam chodzić.
Przydasz się, jak oświetlenie na Bernabeu padnie.

Gdy o tym [lub o nim] myślałam czułam się jakoś dziwnie. I nie, to na pewno nie były żadne początki love story.
To była już całkiem rozwinięta akcja opka.

Siedziałam w szatni między przebranymi już chłopakami. Muszę przyznać, że zaczęłam ich lubić. Nawet Crisa. Zrobił się taki… normalny. Nie gwiazdorzy, da się z nim zwyczajnie pogadać.
Program "Zmienianie życia" nabiera tempa.

-Ricky możemy pogadać? – zagadałam gdy się trochę zbliżyli.
-Uuu, przebieralnia już była, to teraz może schowek na miotły? – zapytał ze śmiechem brunet.
Angielska federacja piłkarska przeniosła siedzibę Realu do Hogwartu.

-Siedź cicho, bo nie ręczę za siebie – powiedziałam do Gonzalo zabijając go wzrokiem.
Voldemort powinien się udać z nią do weterynarza, bo zaczęła się hiperaktywna robić.

-Oczywiście, to zostanie między nami – zaczęłam parodiować chłopaka, nie dając mu dojść do słowa.
-Przestań. Ja nie chciałem tego mu powiedzieć. Samo jakoś wyszło. Ale wie tylko Gonzalo! I obiecał, że nie powie nikomu.
Poza paroma poczytnymi portalami plotkarskimi.

Wykorzystując fakt, że trener coś długo nie przychodzi do szatni chciałam pośmiać się jeszcze z tymi imitacjami piłkarzy.
Przechodnie zaczęli się stukać w czoło, gdy zauważyli młodą kobietę prowadzącą żywe dyskusje z tekturowymi podobiznami graczy Realu.

Gdy weszłam do przebieralni jakoś od razu klimat wydał mi się dziwny.
Jak widzę, przebieralnie na Ciudad mają się nieźle. Teraz pora przenieść trend do innych klubów.

Siedząc w salonie czytałam jakieś nudne romansidło.
Po pewnym czasie zorientowała się, że czyta fanfic.

Nie miałam co robić dlatego zrobiłam taki desperacki krok.
Myślę, że każdy analizator tak to sobie tłumaczy.

I w momencie, w którym książkowa bohaterka wyznawała miłość swojemu ukochanemu, ktoś zadzwonił do drzwi.
Był to banał sceniczny.

W drzwiach stała wysoka, opalona szatynka.
Jeśli to nie jest Kaka po operacji zmiany płci, to ja się pytam: gdzie ten banał?

Na początku rozmowa zdecydowanie się nie kleiła. Praktycznie obie bardziej byłyśmy zainteresowane swoimi butami lub sufitem.
Z naciskiem na to pierwsze.

Dziś z José musieliśmy wyjechać do cioci Margaret.
(...)
PS. Zostawiliśmy ci w garażu jeden samochód, żebyś nie musiała się tłuc taksówkami.
LOL.

Włożyłam do torebki jeszcze bieliznę, czarne rurki, granatową tunikę, białą, krótką sukienkę i strój kąpielowy gdybyśmy chciały iść na plażę.
I tym (nareszcie porządnym) opisem stroju kończymy lekturę tego wspaniałego opka.

#15 - Cesc Fabregas i narracja bezosobowa

|
Który mężczyzna nie marzył kiedykolwiek o niezawodnym sposobie podrywu? Cesc Fabregas wyszedł naprzeciw męskim oczekiwaniom i wydał bestsellerowy poradnik, w którym opisał najskuteczniejsze techniki trudnej sztuki skutecznego flirtu. Jak do tego doszło? Odpowiedź czeka na nas w tym opku.

PRZEDSTAWIENIE POSTACI


Ida Maj (...) nie wierzy w miłość uważa,
że miłość to gra i kto powie pierwszy
KOCHAM przegrywa.
To trochę jak z blogaskami - jak zaczynasz analizować, to już wiesz, że jesteś na straconej pozycji.

Motto: Nie zmieniaj koloru, by dopasować się do ściany.
Sprawiaj wrażenie,że jesteś tam,gdzie powinieneś,
a ściany zmienią kolor, by dopasować się do ciebie.
Niewiarygodne, muszę to wypróbować! Jak sobie przypomnę, ile wydałam na farbę przy ostatnim remoncie pokoju...


AŁTORKA O SOBIE (czyli Mary Sue w realnym świecie)

Alfabet o mnie:

Ambitna: stawiam sobie cele i staram się je spełnić
*spogląda na liczbę odcinków* Całe szczęście, że jej ambicją nie było najwyraźniej pisanie opowiadania.

Brunetka: nie żadna farbowana blondi
To sugestia, że główną antagonistką będzie farbowana blondi?
[I głupia, koniecznie musi być głupia!]


Głupawka: jak ją mam lepiej się do mnie nie zbliżać
"Zazwyczaj wtedy włączam Worda i niech się dzieje wola nieba!"

Inteligencja:to czego mam za dużo :P
*pomija wymownym milczeniem*

Jagielonia Białystok:jeden z moich ulubionych klubów piłkarskich
Pewnie mają kosę z Jagiellonią.

Naturalność:nie nakładam na siebie tonę fluitu,czasami przejadę usta błyszczykiem i pomaluję rzęsy
"Poświęcam naprawdę wiele czasu, by mój makijaż wyglądał na naturalny".

Radość:cieszę się z każdych chwil w życiu,bo 60 sekund smutku to strata minuty szczęścia
Laporta potwierdza.

Tomek:drugie imię mojego kochanego starszego brata Damiana
*parsk*

X: nic nie mogę wymyślić
A tyle ciekawych rzeczy można podpasować...

Y:yyy...mleko...nic mi nie przychodzi do głowy
Yntelygęcja, naturalnie.

WARTKA AKCJA

Drogi pamiętniczku,to znowu ja Ida u mnie nic ciekawego
"Co u ciebie? Odpisz szybko, buziaczki!"

oprócz tego,że 1 lipca wyjedżam do wujka i cioci,którzy mieszkają w Barcelonie,razem ze mną jedzie moja najlepsza przyjaciółka Madzia,obie jesteśmy podekscytowane.
"Z tego powodu piszę tak, że gdybym miała to wymówić, to brakłoby mi tchu, wybacz, zapomniałam, jak się stawia kropki, kocham cię, twoja Ida".

Chcę aby te 3 tygodnie zmieniły coś w moim życiu,które jest szare,może poznam jakiegoś przystojnego Hiszpana,ale w to wątpie,bo kto by chciał taką brzydulę??Ja jakbym była mężczyzną,to bym na taką dziewczynę jak ja nie spojrzała.
Ja myślę, że ich po prostu oślepia marysiny blask.

Zamknęłam mój kochany pamiętnik i schowałam pod poduszkę,wyciągnęłam z szafy dwie ogromne walizki i zaczęłam do nich pakować ciuchy,oczywiście nie spakowałam wszystkich,bo przecież muszę w czymś chodzić przez te 3 dni,zmęczona pakowaniem zeszłam na dół do rodziców,którzy grali z Klaudią w memory:
Czytając to, mam wrażenie, że aŁtorka wpadła w słowotok i nie może tego pohamować.

(narrcaja bezosobowa)
Nowy rodzaj narracji - tak przewrotny, że aż otrzymał własną nazwę.

Ten sam czas,Barcelona,club
Ach, bo narracja (czy też narrcaja) bezosobowa polega na opisywaniu wszystkiego równoważnikami zdań! Sprytne!

Grupka piłkarzy siedziała przy stoliku i piła:
Natomiast paru siatkarzy rozmawiało przy wejściu i rosół.

-Fajna dupa z tamtej blondynki-powiedział Gerrard
-Nie mi się bardziej podoba tamta brunetka-powiedział Leo pokazując palcem
Messiego mamusia nie uczyła, że to niegrzecznie?

-Dobra,dobra koniec tego idę jakąś laskę poderwać-powiedział Cesc
Koniec przyjemności, trzeba odbębnić swoje obowiązki.

-Do to jutra,widzimy się na popołudniowym treningu
-Na, no razie!

-Do jutra-Cesc pewnym krokiem doszedł do tańczącej dziewczyny-Witam
-Cześć-przestała na chwilę tańczyć
-Jestem Cesc
-Ja Patricia
-Zatańczysz??
Fabregas zbiłby miliony na podręczniku podrywu.

-Z miła chęcią-właśnie puścili wolny kawałek,więc Cesc przyciągnął do siebie Patricie-Świetnie tańczysz-zauważyła
-Dziękuje i nawzajem
-Może pojedziemy do Ciebie-zaproponowała gdy ręce Cesca znalazły się na jej tyłku
Patrz wyżej.

-Po co??-udawał głupka
-Dobrze wiesz po co-przejechała po jego uchu językiem
-Więc chodźmy-powiedział i przytuleni wyszli z klubu
Łał, Cesc, nie zajęło ci to nawet pół strony!

3 dni później:
Stałam na balkonie i podziwiałam widoki Bielska-Białej:
Czyżby narracja zyskała już osobę?

-Kochanie Madzia już przyjechała,5 minut bądź na dole
"Dobrze wiesz, że nie zniesie twojego widoku dłużej".

-A teraz wkłada Magdzie walizki do samochodu-powiedziałam wchodząc spowrotem do samochodu
Spowrót to jakiś rodzaj wrót? Limuzyna z wrotami special Mary Sue edition.

-Nie mogę się doczekać gdy będziemy na miejscu,ciepło,plaża,słońce i najważniejsze Hiszpanie-rozmarzyła się
Nie widzę powodu, by tak uprzedmiotawiać Hiszpanów. Zwłaszcza biorąc pod uwagę ich niezwykłe zdolności w dziedzinie flirtu.

-A może Ida nie pojedziesz??
-Tato będę uważała,bo wiesz teraz jest tyle zabezpieczeń przed ciążą,że hej
Fascynuje mnie bezpośredniość tego opka.

-Ida kiedy wrócisz do kuchni wpadła moja młodsza siostra
Tylko u nas: zdania do samodzielnego wstawienia znaków interpunkcyjnych.

-Za 3 tygodnie
-Przywieziesz mi coś
To jest naprawdę rewelacyjne! Czytelnik sam decyduje, czy postawi znak zapytania, czy może nada wypowiedzi bardziej stanowczy charakter i wstawi kropkę. Czapki z głów przed geniuszem aŁtorki!

-Kocham Cię mamo-przytuliłam się do rodzicielki
-Ja Ciebie też,pamiętaj zdrowo się odżywiaj,dzwoń codziennie
"Myj ząbki, noś czapkę..."
Elementy moralizatorskie w opkach rosną w siłę.


Droga na lotnisko trwała 10 minut,tam pożegnałyśmy się z moim tatą,zostałyśmy sprawdzone i wsiadłyśmy na pokład samolotu.
Sprawdzili, czy im czasem sztucznej merysujki nie podstawili. Potwierdzili tożsamość po naturalnym makijażu.

Podróż dla nas była krótka,ponieważ 2 godziny przespałyśmy,a godzinę przegadałyśmy.
Co jest prostą receptą na zakrzywienie czasoprzestrzeni.

Wylądowaliśmy spokojnie,gdy wyszłyśmy z samolotu przywitało nas słońce oraz ciocia z wujkiem:
Słońce trzymało wielką tabliczkę z napisem "Mary Sue i przyjaciółka", by boChaterka łatwo mogła się odnaleźć.

-Witajcie dziewczynki-powiedziała ciocia i nas wycałowała
- Jak dobrze was znowu widzieć - dodało Słońce, nieco zawstydzone faktem, że jaśnieje mniej od Marysi.

-Idźcie do samochodu ja zaraz do was dołączę tylko wezmę wasze walizki,a tak na marginesie więcej i większych walizek nie było-powiedział wujek
Wujek specjalnie wybrał największe, by pomieścić kosmetyki niezbędne do wykonania delikatnego makijażu.

Droga do ich domu minęła w miłej atmosferze,cały czas się śmialiśmy,albo oni nam opwiadali coś o Hiszpanii,albo my opowiadałyśmy z Magdą coś w Polsce.
Słońce z radością snuło opowieści o Układzie Słonecznym.

-Zajebisty dom-skomentowała Magda
-Dziękujemy-odpowiedziała ciocia-
- Wiem, wiem, wy*#$@ny w kosmos, każdy nam to mówi - dodał wujek.

-Dziewczynki,ciocia zrobiła na kolację spagetti-powiedział ucieszony wujek-Jej sapgetti jest najlepsze na świecie,
"...ale nie serwujemy go gościom."

Po kolacji się okąpałam
"I przemyłam zęby".

Drogi pamiętniczku!!
To ja Ida,
- Dobrze, że się przedstawiłaś, bo bym nie poznał - odparł pamiętnik.

Poniedziałkowy poranek.
Magda wściekła.
Pada deszcz.
Gdyby nie orzeczenie w ostatnim zdaniu, to bym powiedziała, że to ta słynna narrcaja bezosobowa.

Magda jest najprawdopodobniej wściekła
Narratorzy wszechwiedzący są zbyt mainstreamowi.

-Madziu co ty taka zła??-zapytała ciocia przy śniadaniu
-Myślałam,że pójdziemy na plaże,a tu g....
A tu znowu trzeba nadawać Morsem.

-Właśnie dziewczyny jedziecie ze mną a trening Barcelony
-Jasne,że tak-Magda aż podskoczyła
-Teraz??-zapytałam z pełną buzią
Zagubione po drodze znaki interpunkcyjne kondensują.

-Za 8 godzin-odpowiedział
Piłkarze Barcelony najpierw muszą odbębnić etat, dopiero potem mogą sobie pozwolić na fanaberie typu trening.

-Idź szybko do swojego pokoju przebierz się,masz ubrana na luzie,
Powinnaś wrzucić pierwszy bieg.

-Idź szybko do swojego pokoju przebierz się,masz ubrana na luzie,a później pójdziesz do cioci,zapytać czy ma jakieś białe,czyste,ale stare prześcieradła i dwa długie paliki drewniane ok??
Słowotok staje się zaraźliwy.

Po 15 minutach byłam już pomalowana,a na sobie miałam to.
Opis stroju zastąpiony zdjęciem. AŁtorki się robią coraz bardziej leniwe.

-Wujek masz spray??
-Spray??
-No
-Po co Wam??
-Chcemy zrobić "syf"
Specjalny rodzaj sprayu do robienia syfu. Mam wrażenie, że ktoś go regularnie rozpyla w moim pokoju.

-Wujek i tak nam nie da farby
Trzeba będzie stać i czekać, aż ściany zmienią kolor.

-Ida,Magda zmiana planów jedziemy teraz pomyliły mi się godziny-krzyczał wujek,który był na dole
Piłkarze zmienili tryb pracy na pół etatu, pozostałą robotę odwalają zdalnie.

"Bądź takim, abyś nie musiał czerwienić się przed samym sobą"
Jak palić buraki, to tylko przed sporym audytorium.

Droga minęła szybko,wujek nam opowiadał o tym kogo zna i dlaczego ma wstęp na zamknięty trening.
Wymieniał całą listę przekupionych włodarzy Barcelony.

-Nie wiedziałam,że mój wujek ma ochroniarza-zaczęłam rozmowę-Ile pan jest już jego ochroniarzem,miesiąc,pół roku,rok,dwa lata??
- Poproszę pół na pół - odparł ochroniarz.

-Nie pamiętam ile jestem jego ochroniarzem-brawo on umie mówić
Mówię, weź koło ratunkowe!

-Ale tak pi razy drzwi
-Z rok-odpowiedział
"Prawidłową odpowiedź poznamy po przerwie reklamowej!"

-Jak pan ma na imię??
-Robert
-Lubi pan tą pracę??
- Tak, lubię być Robertem.

-Dużo pan zarabia??
-Średnio
-Ma pan żonę??
-Po co Ci to wiedzieć,robisz o mnie artykuł??
- Nie, tylko taką małą notkę dla NIK.

- A dzieci?
-Też,dwójkę-uprzedził moje następne pytanie
-To ładna rodzinka,jak ma na imię pańska matka
"Jeszcze tylko pytanie o orientację seksualną, przekonania polityczne oraz numer buta i jest pan wolny".

-Piękne imię,a pan tak po domu też chodzi ubrany??-spojrzałam na jego garnitur
-Nie
Robert ceni sobie pełną swobodę i w domu zrzuca coś tak krępującego jak strój.

-To moja chrześniaczka Ida-przedstawił mnie wujek
-Cześć-powiedzieli chórem
Na trzy głosy.

-Ok-odpowiedziałam zrezygnowana i usiadłam obok Magdy,która uśmiechała się jak głupia do bateryjki
Gdy bateryjka się wyczerpała, Magda uśmiechała się do akumulatorka.

-Nie lubisz nas??-zapytał Messi
-Nie,że nie lubię tylko po prostu nie chcę mi się tu siedzieć i oglądać treningu
Leo bardzo przeżywa, gdy ktoś nie lubi Barcelony. Guardiola założył mu specjalny filtr rodzicielski na strony antyfanów.

-A wiesz co to jest "spalony"??- Fabregas zapytał z pogardą
-A w hokeju czy piłce nożnej??
- Po myśl
Nie wy ma gaj zbyt wie le od bo Cha te rek o pek, Cesc.

-Właśnie ja myślę,nie tak jak ty,a więc zawodnik jest na pozycji spalonej jeżeli w momencie podania do niego piłki, znajduje się bliżej linii końcowej boiska niż piłka i przedostatni zawodnik drużyny broniącej.
Ctrl+C, ctrl+v.

-No widzę,że wiesz trochę o piłce nożnej
A przynajmniej Wikipedia wie.

-Chłopaki już 25 kółeczek-krzyczał Josep Guardiola z drugiej strony stadionu
Po czym ucieszony kontynuował grę w popularne w latach 90. kółka, które były zanurzone w płynie i które trzeba było podrzucać tak, by opadły na plastikowy słupek. Piękne czasy.

(narracja bezosobowa)
Czujecie ten dreszczyk emocji?

-Ida ma niezły charakterek nie Cesc??-Messi zwrócił się do kolegi,który właśnie do nich dobiegł
-Ale śliczna to ona jest - Xavi był zauroczony Idą
*zamaszyście odhacza punkt "powszechny zachwyt"*

-Cholera nie mogę się z nią dzisiaj umówić
-Czemu
-Bo mam spotkanie
-Randkę??
-Spotkanie
-Ta jasne
-Chłopaki biegać-krzyczał Josep
Podbijając obręcze coraz wyżej.

Ida nie będę przedłużał umówisz się ze mną
-Szybki jesteś chłopcze-powiedziałam po cichu-Przecież my się nie znamy
-Xavi
-Ida
-I widzisz już się znamy,to umówisz się ze mną czy nie??
Xavi znał podręcznik Fabregasa na pamięć.

-Więc do zobaczenia przyjadę po ciebie o 19,wiem gdzie mieszkasz,ubierz się elegancko
"Wg Cesca jest to konieczne, by randka była udana".
[Swoją drogą, "wiem, gdzie mieszkasz" zabrzmiało nieco złowrogo].


-nagle mój telefon zaczął dzwonić spojrzałam na wyświetlacz "Madzia"
Ja swój wyświetlacz nazwałam Kingusia.

nagle wszystkie światła zgasły-Co jest??
-Zamknęli stadion
Bez żadnych komunikatów w stylu "Szanowni klienci, prosimy o zakończenie zakupów"?

-Spędzimy ze sobą całą noc
-Po moim trupie-już chciałam wybrać numer do Magdy,ale okazało się,że mój telefon jest rozładowany-No pięknie jeszcze to-rzuciłam nim o ziemię
Madzia pękła na pół.

-Uspokój się dziewczyno
-Jak mam się uspokoić,tak??Spędzę noc z casanovom zajebiście
Fabregas używał pseudonimu artystycznego - nikt w Hiszpanii nie wiedział, kim jest ten Casanovom Zajebiście, który pomógł tylu mężczyznom przełamać lody w kontaktach z kobietami.

-Cholera przez ciebie nie napiszę nic w moim pamiętniku
"Obrazi się i nie będzie mi już odpisywał!"

-Nie-cham jeden w dodatku wyciągnął z kieszeni telefon i zaczął mi przed nosem nim machać
Z kolei cham zaczytywał się w dziele niejakiego C. Zajebiście.

-Liczę do pięciu padalcu
- Ja nie mam tylu palców... - rzekł nieco zdołowany padalec.

-Zanim po nas przyjadą,a raczej po ciebie zagramy w prawdę czy wyzwanie??
-Ok,tylko nie mamy butelki
"W końcu jest nas aż dwoje, skąd mamy wiedzieć, kogo wylosujemy?"

-Gramy-usiadłam na ziemi - Cesc zakręcił butelką,która nie trafiła na nikogo,jednak,jej zakrętka była bliżej mnie
- Uff, już myślałam, że trafi na mnie - westchnęła kępka trawy.

-Ida prawda czy wyzwanie?
-Prawda
-Jesteś dziewicą??
-Nie-odpowiedziałam
A to wszystko dzięki radom Casanovom Zajebiście!

-Prawda czy wyzwanie
-Wyzwanie,bo cały czas bierzemy prawdę
-Pocałuj mnie
-Co??-moja reakcja była natychmiastowa
-Pocałuj mnie-powtórzył
Testował nowe sposoby podrywu, bo miał zamiar wydać kontynuację swojego bestselleru.

Od... aŁtorki (?): Jestem starszym bratem Dagi i ona mnie prosiła żebym publikował ten rozdział,chciałem coś zmienić ale mi się nie chciało.
"Ciężko mi było zdecydować, które chcenie jest silniejsze".

-Pocałuj mnie-powtórzył
-Chyba cię pojebało-zszokowana aż wstałam z ziemi-Najpierw mnie gnoisz przy wszystkich,a teraz "pocałuj mnie",Fabregas ty jesteś popierdolony
-A może chciałem cię poderwać??-wstał i otrzepał się
-Na takie teksty to wyrwiesz sztachety w polu
- Moja droga, rozmawiasz z samym mistrzem w sztuce! - odparł wzburzony Fabregas.

-Co ty myślisz,że jestem z tych dziewczyn,które wskoczą ci do łóżka tylko dlatego,że masz kasę i jesteś sławny
- Nie, opisałem to dokładnie w rozdziale "Podryw na gruby portfel - fakty i mity"! Nie czytałaś dokładnie!

-Ale ja wierzę w miłość
-I co z tego nie wiesz czemu przestałam w nią wierzyć
Wstaw przecinki tam, gdzie uważasz za stosowne - poziom 2.

-Gdzie ona jest??-ciocia chodziła zdenerwowana
-Może u kogoś została na noc-Magda poruszyła charakterystycznie brwiami
Ćwiczyła lubieżne miny na podstawie dzieła Cesca.

-Dobra nic już nie mówię
-Tak cię nie słuchałam
-Czemu jesteś taka wredna
-Bo ty jesteś głupi
-Nieprawda
-Prawda
-Nieprawda
-Prawda i koniec kropka
-Ty też jesteś głupia
-Ale mam honor i nie puszczam się na prawo i lewo
-Też mi coś
-Mam to czego ty nie masz
-Piersi??
-Nie,chodzi mi o mózg-wytknęłam mu język
-Co ty masz w języku??-zapytał
-Kolczyka nigdy nie widziałeś
-Bolało
-Nie,łaskotało
-Czemu jesteś taka??
-Taka normalna??
*próbuje znaleźć odpowiedni komentarz*
*z przykrością rezygnuje*


(narracja bezosobowa)
Dawno nie było.

Magda z wujkiem i ciocią oraz strażnikiem podjechali po stadion,pierwsza z samochodu wybiegła Magda:
Za nią wyskoczył strażnik. Teksasu.

-Ale ciociu ja tylko mówię to co myślę,to co otworzycie??
-Już otwieram-strażnik wyciągnął klucze z kieszeni
Po chwili jednak stwierdził, że powinien mieć bardziej efektowne wejście i otworzył drzwi jednym kopnięciem.

-Dziękujemy za pomoc-wujek podał rękę strażnikowi,a później w czwórkę odeszli w stronę samochodu
Muzyka, napisy...

-Ja również dziękuje-Fabregas zrobił to wujek podał rękę strażnikowi już odchodził,gdy strażnik się odezwał
-Podoba ci się
-Kto??
-Ta dziewczyna,która ci nadepnęła na nogę
-Nie ona jest głupia
-Kto się czubi ten się lubi i powiem ci coś jeszcze walcz o nią
"Mogę cię podszkolić w sztukach walki".

-O czym gadaliście z Xavim??
-Umówiłam się z nim
-Przecież ona jest starszy od ciebie o 8 lat-wujek się chyba przestraszył
I ma wyjątkowo labilną płeć.

-I co z tego,ja znam takie małżeństwo,między którym jest 60 lat różnicy i co??
"Ona bardzo kocha majątek tego staruszka!"

Drogi kochany pamiętniczku!
To był najgorszy dzień w moim życiu,
dlatego,że spotkałam Francesca Fabregasa.
Nienawidzę tego chama jest głupi i tępy.
Myśli,że wszytko może mieć,ale ja mu pokaże,
że tak nie jest.Z drugiej strony cieszę się,
bo umówiłam się z Xavim,
który jest bardzo fajny i miły.
Nie mogę się doczekać tej randki.
To tyle na dzisiaj kochany pamiętniczku,
napiszę ci jutro relację z randki!!
Na miejscu pamiętnika zadźgałabym się własną okładką.

Zamknęłam pamiętnik,schowałam go pod poduszkę i poszłam spać
Pamiętnik z radością stwierdził, że zaczyna się dusić.

-Wstawaj idziemy na zakupy
*niepewnie stawia długopis przy kolejnym punkcie na liście*

-Magda padalcu ja chcę spać
-A ja chcę gwiazdkę z nieba
Poproś Słońce, żeby następnym razem przyszło z kolegą.

Gdy umyłam zęby i zrobiłam make-up ubrałam się w to:[zobacz]
*z irytacją stwierdza, że nie może zaznaczyć punktu "opis stroju"*

Przymierzałam chyba z 10 sukienkę,z wszystkimi było coś nie tak:
-A może ta [zobacz]??
Tak ciężko napisać "sukienka na ramiączkach z dużym dekoltem, koloru zgniłośliwkowego, z połyskującego materiału, do tego buty na obcasie i mała różowa torebka"? Bez tego blogasek traci sporo na wartości!

-To poczekaj tylko wsadzę je do wazonu-poszłam do kuchni-To idziemy??-zapytałam gdy wróciłam
-Oczywiście moja pani,limuzyna czeka
Spowrota już się otwierają.

od aŁtorki: To już koniec rozdziału drugiego,który jest dedykowany Jamie
Smoczej.

Moim pomysłem było napisanie 21 rozdziałów,bo tyle dni będą w Barcelonie,
ale postanowiłam,że będzie ich więcej ;P
Z tym pseudoprologiem naliczyłam 4.

-Co lubisz??
-Słodycze
-A wyglądasz jak anorektyczka
-Wiesz co??Powinnam się obrazić,a ty co lubisz
-Fast foody
Element moralizatorski trafił szlag.

-A czego albo kogo nienawidzisz,ale bez nazwisk?
-Cwaniaków,żigolaków,pustaków,rasistów,faszystów
Podstawić beat i będzie hip-hopowy utwór jak znalazł.

-A mogę wiedzieć co-mówił do mnie Xavi,jednak ja go nie słuchałam,mój wzrok powędrował na parę,która weszła do restauracji,a byli to Fabregas z jakąś laleczką [zobacz]
Zobaczyłam - jednak blondynka. *gest zwycięstwa*

-Jak tu romantycznie-blondi zrobiła minę "ala" królik
Na przykład taką.

-Ale to boli rozumiesz,cholernie boli-wytarłam ręką policzki,które były całe z łez
Żeby oszczędzić nam opisu spływających samotnych łez, policzki się po prostu w nie zamieniły.

Jesień jest jak czekanie
Zima jest jak wzdychanie
Wiosna jak tęsknota
Lato jak nagroda
Coś z rymami nie wyszło.

A gdy liście do reszty opadną nadchodzi zima co pożera ludzkie serca
Zima jest spadkobierczynią azteckich tradycji.

A lato serce ogrzewa
Pełni rolę osobistego kucharza zimy.

-Ida miała racje,chciałem cię przeleć [z pustego w próżne]
-Nic więcej??
-Nic więcej
-Ok,to chodźmy do ciebie
Fabregas szybko obliczył potencjalne zyski z drugiego tomu podręcznika.

Tylko mnie nazywa kochaniem
To mój teren pod jego ubraniem
Moje paznokcie na jego plecach
I to ja będę matką jego dziecka
*parsk* Żeby było do rymu trzeba było napisać "pleckach".

Xavi złożył na moich ustach pocałunek,odsunęłam się od niego:
-To nie jest dobry pomysł,jak na pierwszą randkę-odpowiedziałam
Fabregas zaleca rytualne składanie ofiar z pocałunków dopiero na trzeciej randce.

-Dziękuję za wspaniałą randkę-powiedziałam gdy otworzył mi drzwi od samochodu
Uuu, Xavi, twoje notowania spadły przez limuzynę bez wrót.

-Jak było na randce??-okazało się,że ciocia,wujek i Magda na mnie czekają
-Super,jutro wam opowiem,a teraz pójdę się przebrać
-Dobranoc
Czekali cały wieczór na tę wyczerpującą opowieść.

-Dobranoc-pobiegłam pędem na górę,rozebrałam z siebie sukienkę,wzięłam prysznic,ubrałam piżamę,umyłam zęby i położyłam się do łóżka,wyciągnęłam z pod poduszki pamiętnik,otworzyłam go i zaczęłam w nim pisać
Rzadko spotykam w blogaskach opis czynności wieczornych. Pewnie dlatego, że nie można po nich zejść na śniadanie.

Zamknęłam pamiętnik,wskoczyłam pod kołdrę i zaraz byłam w objęciach Morfeusza.
Mam nadzieję, że dał jej tabletkę odpowiedniego koloru.

Nie mogłam się zabrać do jego napisania,
myślę,że następny pojawi się za niedługo
jeżeli będzie 30 komentarzy po tą notką
Szantaż podziałał, komentarzy jest 89, a następnego odcinka nie ma. I chwała borowi.

#14 - Thomas Müller i brwi na wysokościach

|
Jeśli mało wam Voldemorta w opowiadaniach o piłkarzach, to tym razem nie powinniście narzekać: w tym opku razem z Tommym Wiseau oraz Thomasem Müllerem tworzą nierozłączne trio, unoszące brwi pod same niebiosa.

PRZEDSTAWIENIE POSTACI:


Inge Müller – młodziutka dziewczyna, mająca zaledwie 20 lat. Urodzona w Hamburgu, jednak z niewiadomych powodów została zaadoptowana kilka dni po urodzeniu.
- Kochanie, gdzie jest nasze dziecko? - rzucił młody mężczyzna w kierunku żony, rozglądając się po sali szpitalnej, podczas gdy lekarz położnik po cichu przeliczał banknoty.

Nie zna swoich biologicznych rodziców i do 17 roku życia żyła w świadomości iż nie jest adoptowana.
Przybrani rodzice codziennie do znudzenia powtarzali jej, że nie jest adoptowana.

Doświadczona przez życie uczuciowe
Jestem ciekawa, w jaki sposób życie uczuciowe doświadcza. Może prowadzi doświadczenia?

Jej hobby – Zakupy, taniec oraz śpiewanie.
Zakupy to niemalże sacrum.

Inge jest młodziutką gwiazdą, która swoimi piosenkami podbija cały świat.
Jak amerykańscy żołnierze puszczają jej przeboje w Afganistanie, to Talibowie sami się pchają pod ostrzał.

Thomas Müller - starszy o rok brat Inge. (...) Mający zaledwie 21 lat już jest sławny i każdy na całym świecie o nim wie.
Urzędy statystyczne wszystkich krajów świata przeprowadziły wnikliwe badania na ten temat. To była najdroższa operacja w dziejach, ale pierwszy raz w historii udało się zjednoczyć cały świat w jednym, wspólnym celu.

Lukas Podolski - dwudziestopięcioletni polski piłkarz, aktualnie grający w reprezentacji Niemiec
PZPN go po prostu wypożyczył Niemcom.

[Liczba postaci będzie się zwiększać.]
Co sugeruje liczne sceny spółkowania.

AŁTORKA O SOBIE:
Zbudowana z kontrastów nastolatka.

w spodniach i w sukience.
odważna i nieśmiała.
pełna wątpliwości i zdecydowana.
rozedrgana i spokojna.
zachłanna i spełniona.
dziecinna i poważna.
na szpilkach i w trampkach.
Możemy się domyślać, skąd uciekła.
[Z gimnazjum].


WARTKA AKCJA:
Późny wieczór. Ciemna ulica. Dookoła las. Co jakiś czas mijał ich samochód. On zmęczony, niemniej niż ona.
Zmęczony pan samochód i pani... samochodzianka?

Była to Monika. Wybranka serca Podolskiego. Tak, mieli dwuletnie dziecko.
Wynika to z faktu, że była Moniką czy wybranką serca Podolskiego?

Jasnowłosa piękność rzuciła się na kierownicę chcąc zmienić kierunek samochodu. Rozpędzony mercedes jechał prosto na nadjeżdżającego tira. Do tej pory Żadne z nich nie zauważyłoby, że jadą po nieodpowiedniej stronie ulicy.
Po prostu myśleli, że teleportowało ich do Anglii.

Mógł nie wyjść z tego cało. Połowa samochodu zahaczyła o wielki samochód.
A druga połowa samochodu o jeszcze większy samochód.

Młody mężczyzna otworzył oczy. Od razu stwierdził, że zemdlał podczas dość silnego uderzenia w samochód, a potem zatrzymaniu się na pobliskim drzewie.
A co z kierowcą wielkiego samochodu? Czy on przeżył uderzenie w samochód? A jego samochód?

Od razu stwierdził, że zemdlał podczas dość silnego uderzenia w samochód, a potem zatrzymaniu się na pobliskim drzewie. Z jego czoła płynęła stróżka krwi.
Drzewo podcięło sobie floem i bohatersko poświęciło żywot, by któregoś dnia ktoś przerobił je na słownik ortograficzny.

Monika! Gdzie ona była? Spojrzał na miejsce pasażera, na którym siedziała jego ukochana. Wciąż tam była. Cała we krwi. Nie żyła. To było pewne.
Nie mogła żyć bez swojego ulubionego drzewa.

Mająca już 20 lat dziewczyna nie mogła również nazwać się nastolatką.
Bo zazwyczaj nastolatkami są osoby, które mają po naście lat. Ale to nie musi być regułą.

Kiedyś postanowiła odnaleźć swoich biologicznych rodziców, jednak po kilku dniach tułaczki w samotności zrezygnowała.
Tak to jest, gdy szuka się rodziców w lesie.

Teraz była piosenkarką, która swoimi piosenkami oraz charakterystycznym głosem podbijała serca wszystkich ludzi na świecie.
Zwłaszcza na terenach wojennych.

Na szczęście zrobiła sobie kilkumiesięczną przerwę w nagrywaniu nowych przebojów. Miała dość wysłuchiwania komplementów
Nie każda Mary Sue rodzi się z akceptacją powszechnego zachwytu, jaki budzi. Niektóre się muszą tego nauczyć.

Wyszedłszy z jego pokoju zadowolona, jednak całe pomieszczenie wyglądało tak, jakby przeszło przez nie tornado, albo co najmniej huragan.
Podobnie jak składnia tego zdania.

Po chwili postawił szklankę z nie wypitym sokiem na podłodze, wziął swoją siostrę za biodra i przerzucił ją przez ramię, po czym skierował się na górę. Mimo jej krzyków, jęków i bicia nie puścił jej.
AŁtorka powinna zrobić jakąś adnotację odnośnie ograniczenia wiekowego...

Zlustrował dokładnie każdy centymetr kwadratowy pomieszczenia, jednak nie zauważywszy dziewczyny nawet się tym nie zraził.
BoChaterka nagle zmniejszyła się do rozmiarów roztocza, że tak skanował ten pokój?

Był pewien, że tam była. Zerknął pod łóżko.
Czyli jednak roztocze...

Nie było jej. Skierował się do szafy.
...albo mól.

- Inge, koniec tej zabawy. To wszystko jest bez sensu. I tak Cię nie zjem.
"Fakt, że lubię Beara Gryllsa, nie świadczy od razu o tym, że przyjąłem jego dietę".

Co najwyżej zabiorę cię do męskiej szatni, abyś była z nami zaraz po treningu.
*rozważa pożyczenie czerwonego kwadracika od ŚNiMT*

Na punkcie zapachu oraz czystości miała kompletnego hopla. Nienawidziła brudu
Nawet jako insekt Mary Sue musi być wyjątkowa.

Późny wieczór. Słońce schowało się za horyzontem, a Inge siedziała na parapecie i wpatrywała się w widoczną z jej okna ulicę, którą co chwila przejeżdżał jakiś samochód.
A był wielki?

Tak bardzo ją kochał. Ile razy jej to powiedział? Mało. Kilka razy wypowiedział te dwa piękne słowa.
Codziennie losował inne z zestawu "Ich liebe dich".

- Wygraliśmy! – ryknął mu prosto do ucha „nowy”
Nawet nie spojrzał na niego. Ani drgnął. Od tamtej chwili zachowywał się jak posąg. Marmurowy posąg bez uczuć.
Coś przebąkiwałam kiedyś, że Podolskiemu postawię posąg za jakąś ważną bramkę, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł.

Thomas właśnie miał zejść z boiska, bo któryś z jego kolegów podciął mu nogę.
Uciął gdzieś w połowie goleni.

- Ale jesteś cienias. Dlaczego mu nie oddałeś? – spojrzała na spoconego brata, gdy ten zajął miejsce tuż obok niej.
Właśnie! Trzeba mu było urąbać w stawie biodrowym, to by nie fikał!

- Oj, siostrzyczko, patrzę, że będę Cię musiał wyedukować.
Patrzę, patrzę i nie widzę.

Cicho westchnął, do ręki wziął dwulitrową butelkę z wodą i wziął dużego łyka, a po chwili drugiego, jednak nie minęła sekunda, a on wypluł ją na murawę.
Przy drugim łyku wessał całą butelkę.

Co chwila któryś z nich pluł na zieloną murawę, co obrzydzało dziewczynę do tego stopnia, że miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje.
Mary Sue jako chorobliwa pedantka? Tego jeszcze w blogaskach nie grali.

Po chwili wszyscy zmęczeni i spoceni podbiegli do dziewczyny i jej brata i jeden z nich, blondyn, dobrze zbudowany, wysoki i dosyć przystojny, wziął ją na ręce i przerzucił przez ramię.
O nie, znowu Schweini ma być loverem?

Nawet nie wiedziała kiedy zaczęła być niesiona przez tłum spoconych piłkarzy z Bayern Monachium. Kierowali się w stronę szatni.
Zaczekajcie chwilę, jeszcze nie skołowałam kwadracika!

Koszulki, spodnie i torby porozrzucane były po całym pomieszczeniu, a szafki były niedomknięte. Inge cicho jęknęła. Aż ją nosiło. Chciała to wszystko posprzątać. Tak miała od zawsze. Była pedantką i dobrze o tym wiedziała.
*rozważa porwanie boChaterki i przetrzymywanie jej w pokoju* Tylko czym zatkać usta?

- Ile Müller wam za to zapłacił, huh? – spojrzała na nich lustrując ich wzrokiem.
Pewnie tyle, ile boChaterka Tommy'emu Wiseau za lekcje aktorstwa.

- Tom, Tommy, Thomas. Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś mi nie dokuczał?
Tommy Wiseau, Thomas Müller, a Tom... Nie, tylko nie znowu Riddle!

Uwielbiała czuć przewagę nad Müller’em. Chociaż musiała się przyznać, że teraźniejsze zmieszanie całej drużyny było dla niej lepszym uczuciem. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem, jednak po chwili parsknęła śmiechem.
Pewnie przeczytała na spokojnie całe poprzednie zdanie.

Skrzywiła się pod nosem i ponownie spojrzała na grupę mężczyzn, którzy tym razem wpatrywali się w nią jak w obrazek.
*wyciąga listę i długopis* Już mogę?

Ze zdziwienia pozwoliła, aby jej ciemna brew delikatnie uniosła się ku górze.
Brew z radością pofrunęła pod niebiosa.

Przecież to ten knypek, który już prawie się zadomowił w ich domu. Miała szczęście, że nigdy jej w domu nie ma, kiedy on tam przebywa. Ale czy to nie widać, że w tym domu mieszka dziewczyna?
Umierające drzewo zaczęło rozważać, czy nie lepiej poświęcić się na słownik wyrazów blizkoznacznych.

Wszędzie jest czystko, chyba że.. Chyba, że Tom powiedział, że wynajął sprzątaczkę.
A od kiedy Voldemort potrzebuje pomocy do przeprowadzania czystek?

Inge zgromiła go wzrokiem i w przeciągu sekundy znalazła się przy nim, po czym dała mu sójkę w ramię, uśmiechając się do niego szeroko.
Thomas podziękował przybranej siostrze i odwdzięczył się dorodną ziębą.

- Kurde, aż Ci siódemki widać. – zauważył zafascynowany bramkarz.
Mało kto z nas wie, że Neuer pasjonuje się stomatologią. Pół mieszkania przerobił na gabinet.

- Mógłbyś przestać palić? – spytała, a raczej prawie zaskrzeczała ciemnowłosa. – Chyba nikt nie chce mieć w płucach przyjaciela.
Mam nadzieję, że przyjaciel w płucach to inne określenie bratniej duszy, bo jeśli nie... To chyba zbyt surrealistyczne nawet jak na blogaski.

Nie minęła chwila, a szatynka zatkała sobie nos dwoma palcami, bo każdy z nich zaczął zdejmować przepocone koszulki, które już w żadnym stopniu ich nie przypominały.
Były zbyt mało przepocone jak na standard przepoconych koszulek.

Oparłszy się plecami o ścianę zaczęła spazmatycznie oddychać.
Chyba jej płucny przyjaciel próbuje się wydostać.

- Cześć Lena. Nie, nic mi nie jest, żyję... Tak.. Ale... Czek.. O.. Hm.. Yhy. – mruknęła.
Wolałam, jak posługiwali się Morsem.

Blondynka z pięknymi niebieskimi oczami mówiła, a Inge odpowiadała półsłówkami, których czasami w ogóle nie kończyła.
Bo półsłówka zwykle są całe, ich nazwa ma po prostu wprowadzać użytkowników języka w błąd. Taka zagrywka ze strony polszczyzny.

Spotkamy się, to wszystko mi SPOKOJNIE opowiesz. – dodała z naciskiem na przedostatnie słowo.
Dla pewności dodam, że przedostatnie słowo podkreśliła.

Spojrzała przed siebie i ujrzała kilka mężczyzn na czele ze swoim bratem.
- Co się tak gapicie? – uniosła jedną brew ku górze.
Brew stała już u bram niebios, błagając Najwyższego o korepetycje z deklinacji liczebników dla aŁtorki.

Wzruszyła teatralnie ramionami, po czym wstała z ławki i skierowała się w stronę stojącego samochodu.
Tego wielkiego.

Założywszy gladiatorki na nogi zbliżyła się do frontowych drzwi.
- Dokąd idziesz? – usłyszała surowy głos swojego brata.
Na igrzyska gladiatorów, to chyba zrozumiałe.

Słońce już dawno schowało się za horyzontem, a na ulice wychodzili już złoczyńcy i inne „potwory”.
Wampiry wstawały z trumien, starożytne wojowniczki czepiały się ludzkich stóp - noc jak co noc.

- Jedziesz ze mną do RPA na Mistrzostwa Świata. – mruknął nie odrywając wzroku od jakiegoś meczu, który właśnie leciał w telewizji.
- A czy w ogóle się mnie spytałeś czy chcę? Nie mam ochoty siedzieć na trybunach z jakimś oszalałym tłumem i modlić się, aby wyjść z tego jak najszybciej. Chyba oszalałeś. Zostaję w domu i nigdzie się nie ruszam. Siłą mnie nie wyciągniesz.
*ziew* I tak wiem, że pojedziesz i spotkasz tam tró lowera.

Jacyś mężczyźni, pijani, przechodzili właśnie obok jej domu. Wzdrygnęła się, gdyż właśnie takie typy sprawiały, że nie czuła się bezpiecznie.
Natomiast wampiry zawsze witała z radością.

Dziewczyna skinęła głową, a po brodzie spłynęła stróżka pasty. Lena otworzyła drzwi szerzej, aby szatynka mogła wejść do środka.
...po czym udała się do biblioteczki po słownik ortograficzny.

- Inge, on wrócił. – wymamrotała blondynka, spoglądając na nią poważnie.
(...)
- Andreas von Blicke. – szepnęła Lena prawie bezgłośnie, rozglądając się po pokoju, jakby chciała upewnić się, że nie ma nikogo w domu.
Ach, ten von Blicke! Słynny ze swoich nieprawdopodobnie okrutnych czynów. Jeśli o nim nie słyszeliście, to tylko dlatego, że media tuszują prawdę, a jedynym wiarygodnym źródłem informacji są blogaski, zwłaszcza te na Onecie.

No tak, jak mogła o nim zapomnieć? Jeszcze zanim zaczęła swoją karierę miała nauczyciela. Andreas von Blicke. Uczył ją tańca. Przystojny trzydziestolatek, który podczas treningów zakochał się w niej bez pamięci.
Mama go nie zaszczepiła przeciwko marysuizmowi.

W afekcie dostał zakaz zbliżania się do niej, a w późniejszym czasie wyjechał z miasta.
Sąd wydał wyrok w afekcie. To był skrajny przypadek silnego aŁtorkizmu, wobec którego nikt nie mógł pozostać obojętnym.

W pewnym momencie gwałtownie otworzyła oczy, automatycznie przybierając pozycję siedzącą.
Ktoś w dzieciństwie zespolił jej nerw twarzowy z rdzeniem kręgowym.

Było jeszcze ciemno. W całym pokoju panował mrok.
Dookoła zapadła ciemność.

Poprawiła grzywkę, która opadła na jej opalone, niskie czoło. Jej oddech był nierówny, jakby dopiero co wyłoniła się na powierzchnię wody.
Trzeba było uprzednio wysuszyć, ewentualnie użyć tego szamponu z "balonikami powietrza".

Z czoła spłynęła jej jedna kropla potu
O kurczę, a była może samotna?

Mogłaby przysiąc, że gdy otworzyła oczy krzyczała.
Do zespolenia dołączyły się nerwy krtaniowe.

Nie czekając na odpowiedź, nieznajomy wbił jej nóż w brzuch, a po chwili z ust kobiety wypłynęła krew, która spłynęła po jej policzku, a potem wylądowała na białym, puchatym dywanie.
Przy okazji wymieszała się z samotnymi kroplami potu.

Właśnie po tym incydencie wprowadziła się z Thomasem do domu, na który się złożyli.
"Dobra, siora, dawaj piątala na chatę!"

Skierowała się do studia, gdzie zapewne od rana siedział jej menadżer i komentował piosenki nowej „podopiecznej”.
Jego ukrytą pasją było też analizowanie blogasków.

Ciemnowłosy mężczyzna, tuż po czterdziestce, spojrzał na nią, unosząc brew ku górze.
Niedługo na niebie będzie więcej brwi niż wróbli.

Przyjrzał jej się uważnie, jednak w jej brązowych oczach malował się strach oraz połączona z tym pewność siebie i swoich wyborów.
Oraz kilka zespolonych nerwów.

- Cóż.. nie mogę Cię zatrzymać. Może jednak zostałabyś z nami? Masz tylu fanów, których zawiedziesz. Nie możesz im tego zrobić. – zaczął Klaus.
"Obama mnie zabije, podpisałem z nim kontrakt na dostarczanie piosenek amerykańskiej armii do 2016 roku!"

Nie minęła sekunda, a winowajca, Lahm, stał przy niej i szybkim ruchem chciał zabrać wciąż trzymający się tost z jej koszulki. Wyglądało to zabawnie, gdyż ktoś inny mógłby zinterpretować to jak dobieranie się do Inge.
A to jest szalenie zabawne.

Przez to, co się stało kilka sekund temu, zapomniała to psychopatycznym nauczycielu, który chce ją zabić z miłości.
Ja też analizuję blogaski z czystej sympatii do aŁtorek.

Wszedłszy do pokoju zatrzasnęła drzwi i od razu dobrała się do szafy.
Co wyglądało bardzo zabawnie.

Ten tylko skinął głową, nawet nie odrywając wzroku od ekranu telewizora. No tak. Jak zawsze. Tak go wciągał ten program, że nawet gdyby ustała przed nim zniewalająco piękna gwiazda, za którą by szalał, nie spojrzałby na nią ani na chwilę.
Nie wiedziałam, że z Thomasa taki coach potato. Tym bardziej, że jego BMI nie przekracza 18.

- Pojadę z Tobą do RPA. – mruknęła w końcu, przytulając się do niego.
(...)
- Co jest? – spytał, jednak ani na sekundę nie oderwał wzroku od telewizora.
Powyższą scenę sponsorował Al Bundy.

Była dla niego jak... prawdziwa siostra. Gdyby nie to, że ją zaadoptowali, byłby jedynakiem. Byłby rozpieszczonym bachorem, który nawet nie wie, co to są uczucia.
Albo, nie daj bór, analizowałby fanfiki jak niektórzy jedynacy.

Podniosła się na przedramionach i usiadłszy na łóżku, rozejrzała się po pokoju.
Trochę mało tych odruchów naraz.

Chłopak prawie podskoczył na łóżku. Zerwał się i zeskoczył z niego jak oparzony. Inge miała szczęście, że od razu odsunęła się kilka kroków, w przeciwnym razie zostałaby brutalnie stratowana.
O nie! On nie nosił bielizny!
Wielu piłkarzy lubi mieć przewiew w miejscach strategicznych.

Tak, miała swoją własną toaletę, jednak tylko do robienia makijażu.
Dziwię się, że żadna aŁtoreczka nie wpadła na to wcześniej.

Pasta do zębów jej brata prawie rozświetliła się
AŁtorko, jeśli pasta jest z fluorem, nie oznacza od razu, że jest fluorescencyjna.

- Co Ci się stało, Tom? – spytała jakby nigdy nic.
- Coś ty najlepszego narobiła? Zaraz mam trening!
"Będziemy rzucać Avady do ruchomych celów na czas, nie mogę się pokazać ze świecącymi zębami!"

Kilka godzin spędzonych z nimi nie zapowiadał się najlepiej.
Kilka godzin skurczyło się do jednej, przy okazji zmieniając rodzaj gramatyczny.

- Inge wstawaj! Zaraz lądujemy! – usłyszała dotąd nieznany jej głos.
Otworzyła delikatnie oczy i ujrzawszy Bastiana, machnęła obojętnie ręką i ponownie zamknęła oczy.
Bastian popatrzył się na nią dziwnie, a Thomas zaczął przebąkiwać coś o nielegalnych eksperymentach medycznych.

Blondyn wyglądał zza siedzenia i nie przestawał się uśmiechać.
Od poprzedniego opka z jego udziałem minęło tyle czasu, a jemu jeszcze nie przeszło.

Szturchnął szatynkę w nagie biodro.
Pardon...?

W hotelu okazało się, że mieszka samotnie na całym piętrze.
Thomas dał cynk, że przywozi Mary Sue i całe RPA stanęło na wysokości zadania. Nie zdziwiłabym się, gdyby Mandela zaoferował swą pomoc przy wachlowaniu Marysi.

„Świetnie.” – pomyślała, kładąc się na wielkie łóżko.
"Pal licho lata wojowania z rasizmem" - pomyślał Nelson, po czym ujął wachlarz w dłoń.

Żadnych krzyków, wrzasków. Na tym piętrze była sama.
Nie licząc gromady służących gotowych na każde skinienie marysinego palca.

Po chwili dorwała się do stojącej przy drzwiach torby, z której wyjęła zapakowanego sztucznego pająka, który z daleka wyglądał jak wielki, czarny, obrośnięty pająk. Właśnie taki, jakich się boi Thomas.
Thomas natomiast dysponował prawdziwym słownikiem przypominającym słownik synonimów. Dokładnie takim, jakiego boi się aŁtorka.

Uśmiechnęła się szeroko, spoglądając na nieznanego jej mężczyznę. Ciemnowłosy, mniej więcej w jej wieku, może dwa lata starszy, wysoki. Nie wyglądał na Niemca, jednak widziała go w samolocie.
Czyli selekcji ciąg dalszy, tym razem pod względem narodowościowym.

- Patrzę, że wszyscy już to wiedzą. Jestem Inge. – wyciągnęła delikatnie ku niemu dłoń.
- Masut. Masut Özil.
Brat bliźniak Mesuta. Do złudzenia podobny, odróżnia ich tylko liczba sutków.

Wszedłszy najciszej jak umiała, położyła pająka na łóżku, jednak odwróciwszy się, nie spuszczała z oczu miejsca, na którym umiejscowiła pająka.
Przeczytawszy to zdanie, Tuśka postanowiła poświęcić parę złotych i kupić aŁtorce ten słownik.

Brat spoglądał na nią podejrzliwie, unosząc co chwila jedną brew ku górze.
Chciał zasiedlić południowoafrykańskie niebo swoimi brwami.

– Ładny pokój. – dodała po chwili, aby odstąpić od tematu, który Tommy z pewnością miał zamiar drążyć.
Let me think... Życie erotyczne?

Drzwi się otworzyły, a w nich ukazało się pięciu piłkarzy. Bastian Schweinsteiger, Philipp Lahm, Toni Kroos, Masut Özil i Per Mertesacker. I każdy z nich jedynie w obcisłych kąpielówkach i przerzuconych przez ramię białych ręcznikach.
Czterech z nich spoglądało nieufnie na klatkę piersiową Masuta.

- Thomas! Wiesz, jaki oni mają tutaj basen?! – krzyknął zachwycony Bastian.
- Kupa śmiechu! - wołał radośnie.

- Jesteście tak starzy, a zachowujecie się jak małe dzieci! – stwierdziła przez śmiech, za co tylko dostała sójkę w bok od swojego brata.
Po zasiedleniu przestworzy brwiami ptaki nie miały już miejsca dla siebie.

– No co? Musicie zapoznać się z prawdą! – spojrzała na niego z wyrzutem. – Nie macie już te osiemnaście lat, więc się nie dziwcie.
Wraz z ukończeniem osiemnastu lat zatraca się umiejętność deklinacji?

Któryś z nich zaczął ją łaskotać.
- Prze... stań! – krzyknęła przez śmiech.
Był to Bastian. No tak. Jak zawsze najweselszy człowiek z tej drużyny.
*przegląda wizytówki* Gdzieś tu miałam numer do tego psychiatry.

- Bastian! Idioto! Opanuj się! – krzyknęła.
- No co? – spojrzał na nią, unosząc jedną brew ku górze.
Widzę, że rywalizacja w drużynie na całego.

Drugi raz w ciągu tygodnia została niesiona przez piłkarzy.
W lektyce.

Każda inna dziewczyna dałaby się pokroić za takie coś, jednak ona miała tego wszystkiego po dziurki w nosie.
Skoro nie stać ich na nową lektykę, powinni chociaż wymienić poduszki!

- Masut, nie! Zobaczysz! Ledwo Cię poznałam, a już Cię nienawidzę! – warknęła
To nie jego wina, że ma nieparzystą liczbę pewnych części ciała! Taki się urodził!

Wrzucili ją do wody i zaczęli się z niej śmiać! No pięknie! Była przemoczona do suchej nitki.
- Foch! I to z przytupem i melodyjką! – krzyknęła oburzona
Nokia Tune.

- Dzięki, że poczekałaś. – jeden z nich zaczął rozmowę po angielsku, wciskając guzik jej piętra.
Z pewnością nie byli Niemcami, a jego akcent przypominał jej nieco język hiszpański. „Zapewne Hiszpanie.” – pomyślała.
Obstawiam Eskimosów.

A! Jeszcze poinformuję was, że ponownie wyjeżdżam niedługo, więc przepraszam za to, że kolejny rozdział pojawi się pewnie dopiero we wrześniu ;( ;**
Nie wiemy jednak, którego roku, toteż jesteśmy zmuszeni w tym miejscu zakończyć naszą przygodę z tym blogaskiem.

Blaski, cienie i Śródziemie - cz.4

|
Z utratą pamięci nie ma żartów. Szczególnie, gdy człowiek dowiaduje się, że jego rodzice to para węgierskich gejów.

– Morgi? Morgi? A lepiej mi w czarnym czy niebieskim? – zanudzał Andreas.
W tej kwestii udałabym się po radę do brata Gregora.

– Kiedyś ktoś bardzo mądry powiedział mi że gdy łamie się czyjeś serce kosztem ambicji to te okazują się niczym – szepnął Thomas – A wiesz kto to powiedział? – Gregor pokręcił głową
Strzelam, że Gandalf.

- Sandra , a wiesz kiedy? – ponowne pytające spojrzenie
Przepraszam, zapomniałam, że nad wszystkimi góruje Mary Sue.

- Kiedy po odejściu Cristiny chciałem wyskoczyć przez okno – wyjaśnił Morgi kiwając głową.
Nie wierzę! AŁtorka odkryła jedną z tajemnic! Jeszcze tylko tożsamość porywaczy i poczuję się, jakbym oglądała „Szpiega”!

- Rozumiem… Ale co powiemy Sandrze?
- Że wyjechałem do rodziny
- Ja nie skłamię, nie oczekuj tego ode mnie
Z tego, co zrozumiałam, boChaterka niczego nie pamięta, więc czego by jej nie powiedzieli, będzie zmuszona w to uwierzyć. Można poszaleć.

- Coś nie Teres? – zdziwił się Mario
Coś Deltoideus.

Ulubiony skoczek? – mruknął Mario
- Adam Małysz – Sandra siedziała na parapecie i machała nogami. W Sali roiło się od skoczków.
Mówiłam, że można poszaleć. Przy okazji pomóc zdesperowanemu koledze po fachu.

- Imię i nazwisko matki – na te słowa Sandra uśmiechnęła się zadziornie i zeskoczyła z parapetu.
- Julia Pointner lat 38 zamieszkała w Sandomierzu
A myślałam, że Cyps albo Zyps jest zabawne.

- Właśnie! Twoja matka ma na imię Kunegund i mieszka w Budapeszcie – Wolfi uśmiechnął się głupio
Licząc, że boChaterka wyjedzie do stolicy Węgier w poszukiwaniu swych homoseksualnych rodziców.

- Wymień wszystkich skoczków obecnych w tej Sali ale nie możesz się odwracać – Julia chwilowo spoważniała
Jak by nie patrzeć – zawsze inteligentniejsza zabawa od tej z nominałami.

- Mario, Morgi, Wolfgang, David, Arthur, Andreas, David, Manuel i Martin. Tyle?
- Zapomniałaś o swoim wujku, też skoczku – burknął Alexander.
Pointner skacze pod przybranym nazwiskiem: Stefan Hula.

- Kiedy wyjazd?
– Jak cie wypiszą. Za 2 dni
Jako merysujka powinna spędzić w szpitalu co najmniej dziesięciokrotność tej liczby.

- Ooo! Właśnie! Gdzie mieszkają Thomas i Martin?
- W domu
- Miejscowość?
- Villach – mruknęła dziewczyna po dłuższej chwili
Tak myślałam, że Wikipedia mnie oszukuje z tym Seeboden.

- Ale takie pytanko…
- No?
- Oni w jednym domu mieszkają? – skoczkowie wybuchli śmiechem. Tylko Martin i Thomas obrzucili się dość niechętnymi spojrzeniami.
- Nie, za to twoi tatusiowie owszem – odgryzł się Sandrze Morgenstern.

„ Szczęście nie jest wartością samoistną, jest tylko przeciwieństwem czegoś nieprzyjemnego”
Blogaski nie są idiotyczne same w sobie, są tylko przeciwieństwem czegoś inteligentnego.

- Chcesz kanapkę? – w drzwiach Sali pojawił się Morgi trzymający talerz pełen kanapek właśnie.
Zastanawia mnie zawsze ta sakralizacja sal szpitalnych. Rozumiem, że przebywają tam dość często Marysie, ale czy to nie aby przesada?

– Nie skreślaj Gregora. To jest naprawdę dobry chłopak. Miał chwilę słabości – morgi odważył się spojrzeć na dziewczynę.
Grudką ziemi.

W Warszawie było już ciemno, jeżeli ciemność w stolicy można nazwać ciemnością.
Zawsze może się okazać, że ciemność ciemności nie jest wystarczająco ciemna. Co do ciemnoty, w tym przypadku nie mam wątpliwości.

W radiu leciała angielska piosenka
ndra głaszcząc leżącego na jej kolanach Krecia usiłowała przypomnieć sobie
Edyty Górniak.
Myślałam, że Edzi się nie da zapomnieć. Zwłaszcza jej wykonania hymnu narodowego.

- Gdzie jesteśmy? – dziewczyna usiadła. Krecik zaczął mruczeć.
- Przed granicą
- Aaa… A która godzina?
- 3:20. Spać nie możesz? – Wolfgang zrezygnował ze swoich okularków przeciwsłonecznych
Przywykł do blasku jaśniejącego ze strony Mary Sue.

– Jakieś 15 km – Mario uśmiechnął się niepewnie, Morgi nagle poczuł się niepotrzebny. Chyba zbyt gwałtownie odwrócił twarz do okna, gdyż Sandra zauważyła ( może podświadomie) zmianę jego nastroju.
Spojrzała na niego swym wewnętrznym okiem.

- No co ty! Wydaje ci się – mruknął chyba zbyt szybko usiłując przybrać pogodny ton.
- Coś cię gryzie. W sumie to was wszystkich coś ugryzło
Mam szczerą nadzieję, że to był komar widliszek rodem z tropików.

Jak pajac z pudełka wyskoczyła Verena.
Widzę, że to nie koniec wariacji na temat tego frazeologizmu.

- A tak z ciekawości, to gdzie my idziemy?
- Doprowadzić się do porządku i ubrać jak człowieka
- Ale ja przecież…
- Bez gadania. Stylu nie zmieniłaś. Nadal ubierasz się jak stary, nudny trener.
„Musimy zrobić z ciebie rasową boChaterkę opka i nie waż się protestować!”

- Tak mi wygodnie
- Ale powinnaś wyglądać wystrzałowo.
*spogląda na listę* Ona ma rację.

- O ja cię kręcę!!! – wykrzyknął nagle Innauer wskazując palcem na drzwi – Toż to Sandra!
- Chyba ja – przyznała niechętnie dziewczyna poprawiając związane w kucyki włosy.
- Startuj na MISS AUSTRII!
Punkt „powszechny zachwyt urodą” odhaczony.

64. Byż albo nie być
Jeśli „byż” to nie są wyrafinowane tortury, to w przypadku boChaterki życzyłabym sobie to drugie.

„ Villach, Innsbruck… Obce a jednak w pewnym sensie znane… Verena – niby siostra znanego skoczka, a jednak roztrzepana, uśmiechnięta… Normalna… Świat stanął na głowie tylko mi o tym nic nie wiadomo” pomyślała filozoficznie Sandra
A nagroda im. księdza Tischnera za pisarstwo filozoficzne wędruje do...

- Tylko ciekawe gdzie się zakwaterujemy – Wolfi obrzucił wszystkich spojrzeniem amanta filmowego.
Czyżby chciał coś zasugerować?

- A w skrajnych przypadkach w aucie. MOIM ! – podkreślił Wolfgang zakładając na nos swoje okularki.
BoChaterka wykazywała ostatnio spore zmiany jasności.

Dzięki Wolf za podwózkę – Sandra na 1/10 sekundy uwiesiła się na szyi Loitzla
Dłuższy kontakt skutkowałby trwałym porażeniem nerwu wzrokowego.

Sandrę pogrążoną w błogich rozmyślaniach, wyrwało z zamyślenia ciche pukanie do drzwi. Dziewczyna usiadła. W drzwiach pojawiła się głowa Morgiego.
Reszta ciała wybrała się na trening.

- Mogę wejść? – na to dziewczyna kiwnęła.
- Zostałeś jednak? – bardziej stwierdziła niż zapytała Sandra. Morgi usiadł obok niej na podłodze.
- Tak, trener uznał, że głowę mogę zostawić w domu, w końcu i tak rzadko jej na treningu używam – odparł Morgenstern.

- Muzyka non stop. Jaka muzyka?
- Normalna. Michael Jackson, Roxette, parę polskich, parę czeskich – zachichotała Sandra
*wyobraża sobie skoczków gibających się do Feela*

– Mam jeszcze jedną propozycję – ogłosił Morgenstern – Wejście z osobą towarzyszącą i walc ok. północy.
„A na zakończenie zatańczymy kadryla. Gregor już szykuje niebieski frak i żółtą kamizelkę”.

– Wychodzisz gdzie? – mruknęła Gloria siedząca przed TV w salonie. Usłyszała tylko tupanie na schodach.
Gregor też lubi odpowiadać alfabetem Morse'a.

– Myślisz że ci wszystko wolno?! – ponownie odpowiedziała jej cisza. Gloria wyłączyła telewizor i specjalnie głośno tupiąc wyszła na korytarz.
Muszę zacząć się tak komunikować z członkami rodziny.

- Co to za życie?
- Moje, własne… najwspanialsze… - szepnął chłopak. Gloria ( której od początku rozmowy zbierało się na płacz) otarła łzy toczące się po jej policzkach
Były tak otyłe, że już nie potrafiły spływać jak na łzy przystało.

– A może byśmy pojechali do Schlierenzauera? – zaproponował Andreas odprowadzany przez Sandrę i Morgiego ( ponoć ta trójka a nawet czwórka – bo jeszcze Mario - była w Innsbrucku a tam właśnie Innauer i Kofler mieszkają.)
W rzeczywistości nikt jednak nie wiedział, ilu ich było i gdzie się znajdowali.

- Cholera! Ja też! Która godzina?! – wrzasnął Mario
- Otóż jesteśmy w dziwnej strefie czasowej. Mój telefon mówi że jest godzina 1:25 i jest noc.
Ani nawet kiedy się znajdowali. Podejrzewam, że po drodze wpadli do czarnej dziury.

- Tu nie ma żadnego psa, tu nie ma żadnego psa, tu nie ma żadnego psa, tu nie ma żadnego psa, tu nie ma żadnego… PIES – huknęła dziewczyna
- Cholera, faktycznie – skoczek zatrzymał się. Przed nimi stał owczarek niemiecki jak malowany.
- Szarik, bierz go! - krzyknął Janek Kos.

Od aŁtorki: Na szczęście internet przestał sie buntować :D
Nawet buntownicy uginają się pod presją aŁtoreczek.

- A teraz warto pomyśleć nad walcem nie sądzisz?
- Jasne, jasne – Sandra siedząca na parapecie zanuciła „ Time After Time”
Bardzo muzykalna wprawdzie nie jestem, ale dla mnie to nie jest metrum 3/4.

- A wiesz że masz całkiem niezły głos? – zauważył nagle Morgenstern wstając z podłogi
No ba! Ona by nie miała?

- Dobra – Thomas złapał laptop w poszukiwaniu odpowiedniej muzyki – „ Sunrice Sunset”?
Czyli piosenka o sadzeniu ryżu o zachodzie Słońca.

- Eee! Mistrzyni parkietu! Prawa do przodu lewa do przodu, w lewo i dostaw – poinstruował Thomas
- No przecież tak robię!
- Ale nie płynnie
Igrasz z ogniem.

– Wiesz co? Masz ślicznie oczy gdy płaczesz
Morgi wyczuł interes w kryształowych łzach.

Niestety to nic nie zmieniło tylko postawiło wszystkich w niezręcznej sytuacji. Morgi nie powiedział nic, tylko spalił buraka
Przeczytał w „Poradniku początkującego bohatera fanfika”, że palenie różnych warzyw jest bardzo zalecane.

Morgi ledwo wyszedł a już wrócił
W szkole miał ksywę Speedy Gonzales. Zmienił ją, bo dziewczyny nie chciały się z nim umawiać.

- Sandra!!!
Dziewczyna nawet nie zdążyła wstać z łóżka
- Co jest?! – zdenerwowała się
- Twój wujek!!!
- Co z nim? – Sandra krzyczała. Naprawdę bardzo się przestraszyła.
- Jest nieprzytomny!
I gdzie jest Gregor, gdy trzeba zanieść go do szpitala?

- Zabieramy go na oddział – orzekł lekarz
- Na jaki oddział? Wiadomo co mu jest? – zapytała zachrypnięta.
- Najpierw na izbę, potem skierują go na odpowiedni oddział.
Na oddział zemdlonych boChaterów blogasków.

– Bez potrzeby się państwo martwiliście. Pani brat zasłabł bo od kilku dni nic nie jadł.
Pointner też odkrył, że jest w fanfiku i rozpoczął strajk głodowy.

Prosiłbym żebyście go dopilnowali. Doprawdy uparty człowiek – wygłosił lekarz wertujący pospinane kartki.
„Mówi, że nic nie przełknie, dopóki aŁtorka nie zakończy jego wątku”.

- Ale to mój wujek jest – zaznaczyła Sandra odklejając włosy od policzków. Morgi wstał
- Nieistotne kochanieńka.
Trzeba uszanować jego decyzję.

Najważniejsze że za chwilę powinien się obudzić – lekarz wskazał drzwi Sali – Możesz wejść złociutka.
„Sala jest już odpowiednio wywyższona, byś mogła po niej stąpać”.

- A pan to z rodziny? – zainteresował się „ fartuszkowaty”
- Nie, ale mam znajomości w ministerstwie – odparł „kombinezowaty”.

- Przyjaciel – mruknął niepewnie Thomas. Drzwi trzasnęły delikatnie.
Ponieważ miały wyczucie chwili.

– To jest chore! – krzyknął ktoś z łóżka. Oczywiście nie mógł być nikt inny , tylko Alexander
Widzisz, a ja to muszę znosić od prawie 70 rozdziałów.

Myślałem że ducha wyzionę, ale leżę… I leżę… Nic nie słyszę bo kołdra jakaś szczelna… Ale lezę… I leżę… W końcu zabrakło mi świeżego powietrza… I myślę… Ale dalej leżę… Wciąż nic nie słychać… A ja dalej leże… W końcu poduszka zaczęła mnie atakować.
Nie sądziłam, że leżenie może być aż tak niebezpieczne.

Plamki latają mi przed oczami, ale leżę… Wytrzymały człowiek jestem to myślę : poleżę jeszcze trochę…
*owacje* Za takie bohaterstwo należy się co najmniej jakiś order.

W myślach pytam siebie : Kiedy się zorientujecie ludzie że ja się duszę?
„I liczę na to, że nigdy – wtedy mój wątek się skończy, a ja spokojnie wrócę do rzeczywistości”.

No i słyszę… w końcu słyszę… „ Kiedyś… Może jutro, może jeszcze dziś”. Szlag mnie trafia.
„Nie możecie mnie znaleźć gdzieś za dwa tygodnie?”

Myślę: jakieś urojenia mam! Słyszę głosy! I co? No i nic, dalej leżę!
Barack Obama już układa przemowę wychwalającą cnoty Pointnera po niebiosa.

Taka cisza nienaturalna zapadła, zaczyna mi się w głowie telepać no to myślę : należałem się, teraz trzeba by wstać.
Bronisław Komorowski sam kuje Order Orła Białego.

Od aŁtorki: Poprzedni rozdział napisała moja koleżanka - NATALIE :D
Możemy się domyślać, że ją także poduszka w nocy poddusza.

Gregor stchórzył… Dlatego nie angażuję się w nic poza przyjaźnią…
- Nie wszyscy tacy są – Thomas chwycił jej dłoń
- Wiem. Idź na ten trening
- Sandra… Co powiesz na walca?
Morgenstern urodził się chyba z 200 lat za późno, w obecnych czasach laski nie lecą na poezję i sztywną ramę...

Puk… Puk… Puk… Puk…
Thomas wszedł do ciemnego pokoju Sandry…
Starał się zachować odpowiednio długie przerwy między poszczególnymi puknięciami.

Spała na parapecie oparta policzkiem o szybę. Skoczek przeniósł ją na łóżko i nakrył kocem.
- Obiecałaś mi walca – szepnął – Ale trudno, jakoś przeżyję
Racja, to Gregor tu odgrywa Wertera.

- Nie wierzę – zaśmiał się Morgenstern przytulając do siebie Sandrę.
- czas najwyższy. W końcu urodziny będziemy obchodzili jako para – dziewczyna zamknęła oczy.
*podaje Schlierenzauerowi naładowany pistolet* Właściwie jest mi to nawet na rękę.

- Innauer? Czy ty się dobrze czujesz? – jęknął Martin
- Tak, właśnie zaczynam zmieniać swoje życie
„Postępuję według nowej metody Cristiano Ronaldo”.

Z tym jednym… jedynym lękiem musiała się uporać zupełnie sama… Autokar Austriackich skoczków nieubłaganie zbliżał się do stolicy Niemiec a tym samym do berlińskiego lotniska
BoChaterka od dzieciństwa lękała się berlińskich lotnisk. Miała dziadka w Wehrmachcie.

Sandra wzruszyła ramionami i wzrok utkwiła we wtulony w swoją poduszkę Morgim.
Morgim to miecz, podarunek od krasnoludów dla Thomasa Białego. Jest wykuty z metalu tak szlachetnego, że musi spoczywać na poduszce.

Tego nie wiedziała. Wiedziała tylko, że gdy myśli o Kuusamo, niemal dławi się lękiem.
Próbuję znaleźć wspólny mianownik dla Kuusamo i berlińskiego lotniska, ale nie potrafię.

Jadąc do Finlandii czuła się jak wrzucana do groty pełnej lwów… NIE!
TAK!

Psów! Bo to psów bała się najbardziej.
Przy takim chihuahua czarna wdowa wydaje się być łagodna niczym baranek.

O tym Morgi wiedział… Nie było na to lekarstwa…
To co, może uśpimy? Po co ma się męczyć...

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk kroków, które brzmieniem przypominały tętent końskich kopyt, nie były to jednak rozjuszone konie, tylko Wolfgang.
Wolfgang przypomniał sobie, że za starych, dobrych czasów służył w husarii i nie ruszał się nigdzie bez swojego wiernego rumaka.

Ta spojrzała niepewnie na skoczka po czym wzrok przeniosła na drzwi łazienki ( widoczne przez otwarte wciąż drzwi kuchni) z których to dobiegało zawodzenie Wolfganga
Po śmierci, która nastąpi gdzieś w następnym milenium, miał zamiar straszyć ludzi w łazienkach.

- Mieliśmy sobie ufać! – wypomniała dziewczyna już ze łzami w oczach.
– Właśnie! We mnie zawsze będziesz miała oparcie
„A jak nie we mnie, to w mojej dwumetrowej lasce”.

A tak szczerze : jesteśmy już w Berlinie?
- Mhm – Thomas postawił dziewczynę na podłodze
- Czyli trzeba wysiadać?
- Mhm – powtórzył cicho odwracając wzrok.
Stado cziłałek otoczyło autobus.

– Chyba musimy już wysiadać – przypomniał sobie chłopak wtulając nos w brązowe ( już) włosy Sandry
Do listy jej marysinych cech możemy dodać metamorfomagię.

– Nie z litości. Zostałem… Bo od początku, od samego początku cię kochałem. Nadal kocham. Odkąd się poznaliśmy – szepnął.
Jestem analizatorem, mnie to nie zdziwiło.

– hej dzieci??? Samolot! – zahisteryzował Alexander – Samolot! Postradaliście zmysły?! Samolot! Żelazny ptak!!! Frrrr!!! Poleci i NIE MA!!! – wrzasnął Pointner
Biedny Alex, postradał zmysły, gdy poznał prawdę o swojej roli w tym opku.

Sandra! Twoja matka zastrzeli mnie wiatrówką jak wronę.
*patrzy z niedowierzaniem na kalendarz* Przegapiłam rozpoczęcie sezonu polowania na wrony! Nie, zaraz...

– Ja się zakwateruję, pomyślę… Ale wy idźcie na te kwalifikacje.
Tam myślenie nie jest wymagane.

Poradzę sobie – zapewniła Sandra wypychając Morgiego z ośrodkowego pokoiku.
Do obwodowego korytarzyka.

- Tak, znam twój numer! Spokojnie! W Finlandii nie ma terrorystów!
*zaciera ręce* Ahmed, detonuj!

Kwalifikacje czekają – huknął Pointner trochę podenerwowany gdyż drużynówka miała odbyć się już jutro a jego kadra nadal była w proszku.
Tyle jest roboty z tym dolewaniem wrzątku i mieszaniem...

- Co tam opijasz? – Ruda cichutko weszła do pokoju Sandry. Ta podniosła wzrok znad wina
- Ooo? Marta? Opijam… no cóż… nieszczęśliwe chwile których nie pamiętam wcale. Dosiądziesz się?
Jak to mówią: klin klinem.

- Ale Morgen jest w porządku – zapewniła Marta
Nie to co Abend czy Mittag.

- Masz rację! Jestem głupia, brzydka i młoda
- Obrażasz mój gust wiesz? Jesteś mądra, dojrzała i śliczna
„I nie każ mi tego więcej powtarzać, bo mi się komplementy z „Jak podlizać się Mary Sue” powoli kończą”.

– Wstydzisz się mnie? – syknęła z żalem i nie zwracając uwagi na protesty Morgiego, dumnie wymaszerowała z pokoju. I tak rozpoczął się pierwszy, nic nieznaczący kryzys… Zażegnany już po kilku minutach…
Ekonomiści z całego świata powinni brać przykład z Morgiego i Sandry.

– A z Wolfim nikt nie idzie? – zaszczebiotała z żalem Verena.
Żadna nie chce wysłuchiwać opowieści o wyzwoleniu Wiednia.

- Prawda… Po pierwsze chciałabym ci uświadomić że… Albo nie… Inaczej zacznę… Powiedziałeś kiedyś że mnie kochasz. A ja… nie miałam odwagi – Morgenstern nerwowo pokiwał głową – No więc, nie przeciągając… Teraz ci to mówię
- Hę?
Morgi zabrał mi komentarz.

- Bo widzisz… Boje się o ciebie – mruknęła Sandra siląc się na beztroski ton
- O mnie?
- Tak, o ciebie. Z ciekawości obejrzałam upadki w skokach narciarskich i w 2003 r… Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Nigdy nie pytałaś. A zresztą to już przeszłość. Teraz jestem ostrożniejszy…
Zawsze wiedziałam, że te podmuchy wiatru i nierówny śnieg na skoczni to ściema, a upadki na zeskok to efekt brawury zawodników.

- Obiecaj mi że będziesz na siebie uważał
I latał tylko przy wietrze z przodu!

- Obiecuję! Kobieto, trzymasz mnie pod pantoflem!
- Pod szpilką dokładniej.
Thomas, Thomas... Mary Sue i pantofle?

- nie, ale na konkursie będzie – morgi chwycił dłoń Sandry.
Sandra czołgała się, by być blisko swoich ukochanych mórg.

- Zostanę tu sobie pozwolisz? – mruknął Morgenstern
Wstaw przecinek w dowolnie wybrane miejsce.

- Cześć – dziewczyna omiotła Schlierenzauera wzrokiem
Z kurzu.

- Nie mam odwagi prosić… co tam prosić… Błagać cię o wybaczenie – Gregor puścił głowę
Ta potoczyła się w dół skoczni.

– Dziękuję – wykrztusił Schlierenzauera
Popił trochę i poszedł szukać głowy Gregora.

-Tak zagrywasz? – pisnął morgi otrzepując się z białego, zimnego puchu
Zima była dla mórg prawdziwym utrapieniem.

- Cóż słyszą moje oczy!? – wrzasnął Koffi trzęsąc się z zimna
To samo, co widzą moje uszy: blogasek.

– czekamy jeszcze na tego nieszczęsnego Schlierenzauera i podium – huknął Wolfgang rozglądając się jak wyrwany z medytacji.
Przypomniał sobie, jak to fajnie było na herbatkach u Konfucjusza.

- Typowe – burknął morgi siadając na krześle
Brudząc je przy okazji ziemią.

Mario spoważniał. Z takiej strony Gregor go nie znał. Innauer był stworzony do błaznowania, nie do rozwiązywania problemów.
Bóg wgrał mu przy poczęciu błazen mode?

- Zabij mnie – jęknął Schliere – Tu i teraz
Gregor wczuł się w rolę.

– Wszystkiego najlepszego – zepną jej do ucha.
Spiął je agrafką.

– Jam jest fotoreporter! Zdjęcia robie, można? – wykrzyknął Andreas celując aparatem w parkę.
Wolfgang w wolnych chwilach uczy kolegów staropola.

błysnął flesz , a Kofler pogalopował ze swym wiernym towarzyszem ( aparatem) robić zdjęcia Szwajcarom.
Andreas bardzo wciągnął się w opowieści Loitzla o huzarach.

- MAMUSIU? GDZIE MÓJ APARAT?! – ryknął Kofler rzucając się po parkiecie
- kocham cię wiesz? – Thomas patrzył przez chwilę na miotającego się Koflera.
Morgiemu wyjątkowo podobał się Kofler w zbroi i z przypiętymi skrzydłami.

- Chodźmy – mruknął Morgi – Trzeba zaraz znaleźć Polaków. W szczególności Adama
- Po co ci polscy skoczkowie? – zainteresowała się Pointnerówna kątem oka dostrzegając uśmiech Gregora
Opowiadanie zbliża się ku końcowi, Adam wreszcie musi dopiąć swego!

Chciałbym być twoim przyjacielem. Pozwól mi na to. Niczego więcej nie oczekuję – Gregor był naprawdę przekonujący. Uśmiechnął się słabo – Wszystko zepsułem
- Nie mów tak. To już jest inna rzeczywistość.
„Parę rozdziałów temu wpadliśmy do czarnej dziury, nie pamiętasz?”

[karaoke, Morgenstern śpiewa]

- Oh Her eyes, Her eyes
Make the stars look like they’re not shining
Her hair, Her hair
Fallus perfectly without Her trying
*histeryczny śmiech*

- Zaśpiewasz coś dla nas? – mruknął szczerząc ząbki. Wzruszyła ramionami. Finowie zaczęli klaskać.
Biorąc pod uwagę, jaki klimat wytworzyła poprzednia piosenka, wysuwam swoją propozycję następnego utworu.

- NIE GADAĆ! ŚPIEWAĆ! – wydarł się Koffi.
(...)
- Each Time The Wind Blows
Od biedy można pod tego fallusa podciągnąć.

Gregor gdzieś zniknął… „ To chyba oczywiste. Nie potrafiłby tego słuchać ot tak” pomyślał Thomas …
Gregor poszedł się wyśmiać, gdy usłyszał czwarty wers pierwszej piosenki.

- Zbiża się północ co oznacza… zaczynamy walca!
- Hyhy… Mogę panią prosić – Thomas ucałował dłoń Sandry.
- Yhy. Ale… nie będziesz zły gdy następnego walca, bo jest jeszcze jeden zatańczę z Gregorem?
*kartkuje powieść Goethego* Rozwój akcji to złudzenia podobny.

- A Thomas? – Gregor miał wzrok utkwiony w gwiazdach
- Thomas z tego co wiem spróbuje odbić aparat Koflera od Finów.
Przeprowadza szturm, a wszystkimi dowodzi Loitzl, wykrzykujący od czasu do czasu: „Na Boga, jak za Janka Trzeciego!”

- Nie wiem czy chcesz się ze mną jeszcze zadawać…
- Co ty bredzisz Morgi?
- Jesteś młoda i śliczna, a ja…
Postarzał się od samego przebywania z Loitzlem.

Sandra przebudziła się w ośrodkowym pokoiku, na łóżku pomiędzy Vereną a Thomasem.
Ze swoistym bólem w ośrodkowym układzie nerwowym.

Rozległo się tupanie – głośne i do niczego niepodobne. Do pokoju wkroczył Alexander Pointner.
Alex uznał, że porozumiewanie się Morsem może być bardzo wygodne.

- Nie zdzierżę, za cholerę! Otwierać! Policja!
- nie ma nas!
- Co qr**?
Czteroliterowe przekleństwo na „q”? Zapytam babci, ona jest niezła w krzyżówkach.

- Znajdę czas. Wyjazd możemy zaplanować na następny tydzień tuż przed Harrachovem. Co y na to?
Nie wiem jak y, ale x już się pakuje.

– Pustak z plastiku – warknął Mario
Czyli Mario Innauer i nowinki budowlane.

- hej! O co wam wszystkim chodzi? – jęknął wznosząc ręce ku niebu
Nie wiem, czy pozna w ten sposób wyroki boskie, ale zawsze to jakaś próba.
A my tym błagalnym gestem kończymy (najdłuższą jak do tej pory) analizę.