Blaski, cienie i Śródziemie - cz.4

|
Z utratą pamięci nie ma żartów. Szczególnie, gdy człowiek dowiaduje się, że jego rodzice to para węgierskich gejów.

– Morgi? Morgi? A lepiej mi w czarnym czy niebieskim? – zanudzał Andreas.
W tej kwestii udałabym się po radę do brata Gregora.

– Kiedyś ktoś bardzo mądry powiedział mi że gdy łamie się czyjeś serce kosztem ambicji to te okazują się niczym – szepnął Thomas – A wiesz kto to powiedział? – Gregor pokręcił głową
Strzelam, że Gandalf.

- Sandra , a wiesz kiedy? – ponowne pytające spojrzenie
Przepraszam, zapomniałam, że nad wszystkimi góruje Mary Sue.

- Kiedy po odejściu Cristiny chciałem wyskoczyć przez okno – wyjaśnił Morgi kiwając głową.
Nie wierzę! AŁtorka odkryła jedną z tajemnic! Jeszcze tylko tożsamość porywaczy i poczuję się, jakbym oglądała „Szpiega”!

- Rozumiem… Ale co powiemy Sandrze?
- Że wyjechałem do rodziny
- Ja nie skłamię, nie oczekuj tego ode mnie
Z tego, co zrozumiałam, boChaterka niczego nie pamięta, więc czego by jej nie powiedzieli, będzie zmuszona w to uwierzyć. Można poszaleć.

- Coś nie Teres? – zdziwił się Mario
Coś Deltoideus.

Ulubiony skoczek? – mruknął Mario
- Adam Małysz – Sandra siedziała na parapecie i machała nogami. W Sali roiło się od skoczków.
Mówiłam, że można poszaleć. Przy okazji pomóc zdesperowanemu koledze po fachu.

- Imię i nazwisko matki – na te słowa Sandra uśmiechnęła się zadziornie i zeskoczyła z parapetu.
- Julia Pointner lat 38 zamieszkała w Sandomierzu
A myślałam, że Cyps albo Zyps jest zabawne.

- Właśnie! Twoja matka ma na imię Kunegund i mieszka w Budapeszcie – Wolfi uśmiechnął się głupio
Licząc, że boChaterka wyjedzie do stolicy Węgier w poszukiwaniu swych homoseksualnych rodziców.

- Wymień wszystkich skoczków obecnych w tej Sali ale nie możesz się odwracać – Julia chwilowo spoważniała
Jak by nie patrzeć – zawsze inteligentniejsza zabawa od tej z nominałami.

- Mario, Morgi, Wolfgang, David, Arthur, Andreas, David, Manuel i Martin. Tyle?
- Zapomniałaś o swoim wujku, też skoczku – burknął Alexander.
Pointner skacze pod przybranym nazwiskiem: Stefan Hula.

- Kiedy wyjazd?
– Jak cie wypiszą. Za 2 dni
Jako merysujka powinna spędzić w szpitalu co najmniej dziesięciokrotność tej liczby.

- Ooo! Właśnie! Gdzie mieszkają Thomas i Martin?
- W domu
- Miejscowość?
- Villach – mruknęła dziewczyna po dłuższej chwili
Tak myślałam, że Wikipedia mnie oszukuje z tym Seeboden.

- Ale takie pytanko…
- No?
- Oni w jednym domu mieszkają? – skoczkowie wybuchli śmiechem. Tylko Martin i Thomas obrzucili się dość niechętnymi spojrzeniami.
- Nie, za to twoi tatusiowie owszem – odgryzł się Sandrze Morgenstern.

„ Szczęście nie jest wartością samoistną, jest tylko przeciwieństwem czegoś nieprzyjemnego”
Blogaski nie są idiotyczne same w sobie, są tylko przeciwieństwem czegoś inteligentnego.

- Chcesz kanapkę? – w drzwiach Sali pojawił się Morgi trzymający talerz pełen kanapek właśnie.
Zastanawia mnie zawsze ta sakralizacja sal szpitalnych. Rozumiem, że przebywają tam dość często Marysie, ale czy to nie aby przesada?

– Nie skreślaj Gregora. To jest naprawdę dobry chłopak. Miał chwilę słabości – morgi odważył się spojrzeć na dziewczynę.
Grudką ziemi.

W Warszawie było już ciemno, jeżeli ciemność w stolicy można nazwać ciemnością.
Zawsze może się okazać, że ciemność ciemności nie jest wystarczająco ciemna. Co do ciemnoty, w tym przypadku nie mam wątpliwości.

W radiu leciała angielska piosenka
ndra głaszcząc leżącego na jej kolanach Krecia usiłowała przypomnieć sobie
Edyty Górniak.
Myślałam, że Edzi się nie da zapomnieć. Zwłaszcza jej wykonania hymnu narodowego.

- Gdzie jesteśmy? – dziewczyna usiadła. Krecik zaczął mruczeć.
- Przed granicą
- Aaa… A która godzina?
- 3:20. Spać nie możesz? – Wolfgang zrezygnował ze swoich okularków przeciwsłonecznych
Przywykł do blasku jaśniejącego ze strony Mary Sue.

– Jakieś 15 km – Mario uśmiechnął się niepewnie, Morgi nagle poczuł się niepotrzebny. Chyba zbyt gwałtownie odwrócił twarz do okna, gdyż Sandra zauważyła ( może podświadomie) zmianę jego nastroju.
Spojrzała na niego swym wewnętrznym okiem.

- No co ty! Wydaje ci się – mruknął chyba zbyt szybko usiłując przybrać pogodny ton.
- Coś cię gryzie. W sumie to was wszystkich coś ugryzło
Mam szczerą nadzieję, że to był komar widliszek rodem z tropików.

Jak pajac z pudełka wyskoczyła Verena.
Widzę, że to nie koniec wariacji na temat tego frazeologizmu.

- A tak z ciekawości, to gdzie my idziemy?
- Doprowadzić się do porządku i ubrać jak człowieka
- Ale ja przecież…
- Bez gadania. Stylu nie zmieniłaś. Nadal ubierasz się jak stary, nudny trener.
„Musimy zrobić z ciebie rasową boChaterkę opka i nie waż się protestować!”

- Tak mi wygodnie
- Ale powinnaś wyglądać wystrzałowo.
*spogląda na listę* Ona ma rację.

- O ja cię kręcę!!! – wykrzyknął nagle Innauer wskazując palcem na drzwi – Toż to Sandra!
- Chyba ja – przyznała niechętnie dziewczyna poprawiając związane w kucyki włosy.
- Startuj na MISS AUSTRII!
Punkt „powszechny zachwyt urodą” odhaczony.

64. Byż albo nie być
Jeśli „byż” to nie są wyrafinowane tortury, to w przypadku boChaterki życzyłabym sobie to drugie.

„ Villach, Innsbruck… Obce a jednak w pewnym sensie znane… Verena – niby siostra znanego skoczka, a jednak roztrzepana, uśmiechnięta… Normalna… Świat stanął na głowie tylko mi o tym nic nie wiadomo” pomyślała filozoficznie Sandra
A nagroda im. księdza Tischnera za pisarstwo filozoficzne wędruje do...

- Tylko ciekawe gdzie się zakwaterujemy – Wolfi obrzucił wszystkich spojrzeniem amanta filmowego.
Czyżby chciał coś zasugerować?

- A w skrajnych przypadkach w aucie. MOIM ! – podkreślił Wolfgang zakładając na nos swoje okularki.
BoChaterka wykazywała ostatnio spore zmiany jasności.

Dzięki Wolf za podwózkę – Sandra na 1/10 sekundy uwiesiła się na szyi Loitzla
Dłuższy kontakt skutkowałby trwałym porażeniem nerwu wzrokowego.

Sandrę pogrążoną w błogich rozmyślaniach, wyrwało z zamyślenia ciche pukanie do drzwi. Dziewczyna usiadła. W drzwiach pojawiła się głowa Morgiego.
Reszta ciała wybrała się na trening.

- Mogę wejść? – na to dziewczyna kiwnęła.
- Zostałeś jednak? – bardziej stwierdziła niż zapytała Sandra. Morgi usiadł obok niej na podłodze.
- Tak, trener uznał, że głowę mogę zostawić w domu, w końcu i tak rzadko jej na treningu używam – odparł Morgenstern.

- Muzyka non stop. Jaka muzyka?
- Normalna. Michael Jackson, Roxette, parę polskich, parę czeskich – zachichotała Sandra
*wyobraża sobie skoczków gibających się do Feela*

– Mam jeszcze jedną propozycję – ogłosił Morgenstern – Wejście z osobą towarzyszącą i walc ok. północy.
„A na zakończenie zatańczymy kadryla. Gregor już szykuje niebieski frak i żółtą kamizelkę”.

– Wychodzisz gdzie? – mruknęła Gloria siedząca przed TV w salonie. Usłyszała tylko tupanie na schodach.
Gregor też lubi odpowiadać alfabetem Morse'a.

– Myślisz że ci wszystko wolno?! – ponownie odpowiedziała jej cisza. Gloria wyłączyła telewizor i specjalnie głośno tupiąc wyszła na korytarz.
Muszę zacząć się tak komunikować z członkami rodziny.

- Co to za życie?
- Moje, własne… najwspanialsze… - szepnął chłopak. Gloria ( której od początku rozmowy zbierało się na płacz) otarła łzy toczące się po jej policzkach
Były tak otyłe, że już nie potrafiły spływać jak na łzy przystało.

– A może byśmy pojechali do Schlierenzauera? – zaproponował Andreas odprowadzany przez Sandrę i Morgiego ( ponoć ta trójka a nawet czwórka – bo jeszcze Mario - była w Innsbrucku a tam właśnie Innauer i Kofler mieszkają.)
W rzeczywistości nikt jednak nie wiedział, ilu ich było i gdzie się znajdowali.

- Cholera! Ja też! Która godzina?! – wrzasnął Mario
- Otóż jesteśmy w dziwnej strefie czasowej. Mój telefon mówi że jest godzina 1:25 i jest noc.
Ani nawet kiedy się znajdowali. Podejrzewam, że po drodze wpadli do czarnej dziury.

- Tu nie ma żadnego psa, tu nie ma żadnego psa, tu nie ma żadnego psa, tu nie ma żadnego psa, tu nie ma żadnego… PIES – huknęła dziewczyna
- Cholera, faktycznie – skoczek zatrzymał się. Przed nimi stał owczarek niemiecki jak malowany.
- Szarik, bierz go! - krzyknął Janek Kos.

Od aŁtorki: Na szczęście internet przestał sie buntować :D
Nawet buntownicy uginają się pod presją aŁtoreczek.

- A teraz warto pomyśleć nad walcem nie sądzisz?
- Jasne, jasne – Sandra siedząca na parapecie zanuciła „ Time After Time”
Bardzo muzykalna wprawdzie nie jestem, ale dla mnie to nie jest metrum 3/4.

- A wiesz że masz całkiem niezły głos? – zauważył nagle Morgenstern wstając z podłogi
No ba! Ona by nie miała?

- Dobra – Thomas złapał laptop w poszukiwaniu odpowiedniej muzyki – „ Sunrice Sunset”?
Czyli piosenka o sadzeniu ryżu o zachodzie Słońca.

- Eee! Mistrzyni parkietu! Prawa do przodu lewa do przodu, w lewo i dostaw – poinstruował Thomas
- No przecież tak robię!
- Ale nie płynnie
Igrasz z ogniem.

– Wiesz co? Masz ślicznie oczy gdy płaczesz
Morgi wyczuł interes w kryształowych łzach.

Niestety to nic nie zmieniło tylko postawiło wszystkich w niezręcznej sytuacji. Morgi nie powiedział nic, tylko spalił buraka
Przeczytał w „Poradniku początkującego bohatera fanfika”, że palenie różnych warzyw jest bardzo zalecane.

Morgi ledwo wyszedł a już wrócił
W szkole miał ksywę Speedy Gonzales. Zmienił ją, bo dziewczyny nie chciały się z nim umawiać.

- Sandra!!!
Dziewczyna nawet nie zdążyła wstać z łóżka
- Co jest?! – zdenerwowała się
- Twój wujek!!!
- Co z nim? – Sandra krzyczała. Naprawdę bardzo się przestraszyła.
- Jest nieprzytomny!
I gdzie jest Gregor, gdy trzeba zanieść go do szpitala?

- Zabieramy go na oddział – orzekł lekarz
- Na jaki oddział? Wiadomo co mu jest? – zapytała zachrypnięta.
- Najpierw na izbę, potem skierują go na odpowiedni oddział.
Na oddział zemdlonych boChaterów blogasków.

– Bez potrzeby się państwo martwiliście. Pani brat zasłabł bo od kilku dni nic nie jadł.
Pointner też odkrył, że jest w fanfiku i rozpoczął strajk głodowy.

Prosiłbym żebyście go dopilnowali. Doprawdy uparty człowiek – wygłosił lekarz wertujący pospinane kartki.
„Mówi, że nic nie przełknie, dopóki aŁtorka nie zakończy jego wątku”.

- Ale to mój wujek jest – zaznaczyła Sandra odklejając włosy od policzków. Morgi wstał
- Nieistotne kochanieńka.
Trzeba uszanować jego decyzję.

Najważniejsze że za chwilę powinien się obudzić – lekarz wskazał drzwi Sali – Możesz wejść złociutka.
„Sala jest już odpowiednio wywyższona, byś mogła po niej stąpać”.

- A pan to z rodziny? – zainteresował się „ fartuszkowaty”
- Nie, ale mam znajomości w ministerstwie – odparł „kombinezowaty”.

- Przyjaciel – mruknął niepewnie Thomas. Drzwi trzasnęły delikatnie.
Ponieważ miały wyczucie chwili.

– To jest chore! – krzyknął ktoś z łóżka. Oczywiście nie mógł być nikt inny , tylko Alexander
Widzisz, a ja to muszę znosić od prawie 70 rozdziałów.

Myślałem że ducha wyzionę, ale leżę… I leżę… Nic nie słyszę bo kołdra jakaś szczelna… Ale lezę… I leżę… W końcu zabrakło mi świeżego powietrza… I myślę… Ale dalej leżę… Wciąż nic nie słychać… A ja dalej leże… W końcu poduszka zaczęła mnie atakować.
Nie sądziłam, że leżenie może być aż tak niebezpieczne.

Plamki latają mi przed oczami, ale leżę… Wytrzymały człowiek jestem to myślę : poleżę jeszcze trochę…
*owacje* Za takie bohaterstwo należy się co najmniej jakiś order.

W myślach pytam siebie : Kiedy się zorientujecie ludzie że ja się duszę?
„I liczę na to, że nigdy – wtedy mój wątek się skończy, a ja spokojnie wrócę do rzeczywistości”.

No i słyszę… w końcu słyszę… „ Kiedyś… Może jutro, może jeszcze dziś”. Szlag mnie trafia.
„Nie możecie mnie znaleźć gdzieś za dwa tygodnie?”

Myślę: jakieś urojenia mam! Słyszę głosy! I co? No i nic, dalej leżę!
Barack Obama już układa przemowę wychwalającą cnoty Pointnera po niebiosa.

Taka cisza nienaturalna zapadła, zaczyna mi się w głowie telepać no to myślę : należałem się, teraz trzeba by wstać.
Bronisław Komorowski sam kuje Order Orła Białego.

Od aŁtorki: Poprzedni rozdział napisała moja koleżanka - NATALIE :D
Możemy się domyślać, że ją także poduszka w nocy poddusza.

Gregor stchórzył… Dlatego nie angażuję się w nic poza przyjaźnią…
- Nie wszyscy tacy są – Thomas chwycił jej dłoń
- Wiem. Idź na ten trening
- Sandra… Co powiesz na walca?
Morgenstern urodził się chyba z 200 lat za późno, w obecnych czasach laski nie lecą na poezję i sztywną ramę...

Puk… Puk… Puk… Puk…
Thomas wszedł do ciemnego pokoju Sandry…
Starał się zachować odpowiednio długie przerwy między poszczególnymi puknięciami.

Spała na parapecie oparta policzkiem o szybę. Skoczek przeniósł ją na łóżko i nakrył kocem.
- Obiecałaś mi walca – szepnął – Ale trudno, jakoś przeżyję
Racja, to Gregor tu odgrywa Wertera.

- Nie wierzę – zaśmiał się Morgenstern przytulając do siebie Sandrę.
- czas najwyższy. W końcu urodziny będziemy obchodzili jako para – dziewczyna zamknęła oczy.
*podaje Schlierenzauerowi naładowany pistolet* Właściwie jest mi to nawet na rękę.

- Innauer? Czy ty się dobrze czujesz? – jęknął Martin
- Tak, właśnie zaczynam zmieniać swoje życie
„Postępuję według nowej metody Cristiano Ronaldo”.

Z tym jednym… jedynym lękiem musiała się uporać zupełnie sama… Autokar Austriackich skoczków nieubłaganie zbliżał się do stolicy Niemiec a tym samym do berlińskiego lotniska
BoChaterka od dzieciństwa lękała się berlińskich lotnisk. Miała dziadka w Wehrmachcie.

Sandra wzruszyła ramionami i wzrok utkwiła we wtulony w swoją poduszkę Morgim.
Morgim to miecz, podarunek od krasnoludów dla Thomasa Białego. Jest wykuty z metalu tak szlachetnego, że musi spoczywać na poduszce.

Tego nie wiedziała. Wiedziała tylko, że gdy myśli o Kuusamo, niemal dławi się lękiem.
Próbuję znaleźć wspólny mianownik dla Kuusamo i berlińskiego lotniska, ale nie potrafię.

Jadąc do Finlandii czuła się jak wrzucana do groty pełnej lwów… NIE!
TAK!

Psów! Bo to psów bała się najbardziej.
Przy takim chihuahua czarna wdowa wydaje się być łagodna niczym baranek.

O tym Morgi wiedział… Nie było na to lekarstwa…
To co, może uśpimy? Po co ma się męczyć...

Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk kroków, które brzmieniem przypominały tętent końskich kopyt, nie były to jednak rozjuszone konie, tylko Wolfgang.
Wolfgang przypomniał sobie, że za starych, dobrych czasów służył w husarii i nie ruszał się nigdzie bez swojego wiernego rumaka.

Ta spojrzała niepewnie na skoczka po czym wzrok przeniosła na drzwi łazienki ( widoczne przez otwarte wciąż drzwi kuchni) z których to dobiegało zawodzenie Wolfganga
Po śmierci, która nastąpi gdzieś w następnym milenium, miał zamiar straszyć ludzi w łazienkach.

- Mieliśmy sobie ufać! – wypomniała dziewczyna już ze łzami w oczach.
– Właśnie! We mnie zawsze będziesz miała oparcie
„A jak nie we mnie, to w mojej dwumetrowej lasce”.

A tak szczerze : jesteśmy już w Berlinie?
- Mhm – Thomas postawił dziewczynę na podłodze
- Czyli trzeba wysiadać?
- Mhm – powtórzył cicho odwracając wzrok.
Stado cziłałek otoczyło autobus.

– Chyba musimy już wysiadać – przypomniał sobie chłopak wtulając nos w brązowe ( już) włosy Sandry
Do listy jej marysinych cech możemy dodać metamorfomagię.

– Nie z litości. Zostałem… Bo od początku, od samego początku cię kochałem. Nadal kocham. Odkąd się poznaliśmy – szepnął.
Jestem analizatorem, mnie to nie zdziwiło.

– hej dzieci??? Samolot! – zahisteryzował Alexander – Samolot! Postradaliście zmysły?! Samolot! Żelazny ptak!!! Frrrr!!! Poleci i NIE MA!!! – wrzasnął Pointner
Biedny Alex, postradał zmysły, gdy poznał prawdę o swojej roli w tym opku.

Sandra! Twoja matka zastrzeli mnie wiatrówką jak wronę.
*patrzy z niedowierzaniem na kalendarz* Przegapiłam rozpoczęcie sezonu polowania na wrony! Nie, zaraz...

– Ja się zakwateruję, pomyślę… Ale wy idźcie na te kwalifikacje.
Tam myślenie nie jest wymagane.

Poradzę sobie – zapewniła Sandra wypychając Morgiego z ośrodkowego pokoiku.
Do obwodowego korytarzyka.

- Tak, znam twój numer! Spokojnie! W Finlandii nie ma terrorystów!
*zaciera ręce* Ahmed, detonuj!

Kwalifikacje czekają – huknął Pointner trochę podenerwowany gdyż drużynówka miała odbyć się już jutro a jego kadra nadal była w proszku.
Tyle jest roboty z tym dolewaniem wrzątku i mieszaniem...

- Co tam opijasz? – Ruda cichutko weszła do pokoju Sandry. Ta podniosła wzrok znad wina
- Ooo? Marta? Opijam… no cóż… nieszczęśliwe chwile których nie pamiętam wcale. Dosiądziesz się?
Jak to mówią: klin klinem.

- Ale Morgen jest w porządku – zapewniła Marta
Nie to co Abend czy Mittag.

- Masz rację! Jestem głupia, brzydka i młoda
- Obrażasz mój gust wiesz? Jesteś mądra, dojrzała i śliczna
„I nie każ mi tego więcej powtarzać, bo mi się komplementy z „Jak podlizać się Mary Sue” powoli kończą”.

– Wstydzisz się mnie? – syknęła z żalem i nie zwracając uwagi na protesty Morgiego, dumnie wymaszerowała z pokoju. I tak rozpoczął się pierwszy, nic nieznaczący kryzys… Zażegnany już po kilku minutach…
Ekonomiści z całego świata powinni brać przykład z Morgiego i Sandry.

– A z Wolfim nikt nie idzie? – zaszczebiotała z żalem Verena.
Żadna nie chce wysłuchiwać opowieści o wyzwoleniu Wiednia.

- Prawda… Po pierwsze chciałabym ci uświadomić że… Albo nie… Inaczej zacznę… Powiedziałeś kiedyś że mnie kochasz. A ja… nie miałam odwagi – Morgenstern nerwowo pokiwał głową – No więc, nie przeciągając… Teraz ci to mówię
- Hę?
Morgi zabrał mi komentarz.

- Bo widzisz… Boje się o ciebie – mruknęła Sandra siląc się na beztroski ton
- O mnie?
- Tak, o ciebie. Z ciekawości obejrzałam upadki w skokach narciarskich i w 2003 r… Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Nigdy nie pytałaś. A zresztą to już przeszłość. Teraz jestem ostrożniejszy…
Zawsze wiedziałam, że te podmuchy wiatru i nierówny śnieg na skoczni to ściema, a upadki na zeskok to efekt brawury zawodników.

- Obiecaj mi że będziesz na siebie uważał
I latał tylko przy wietrze z przodu!

- Obiecuję! Kobieto, trzymasz mnie pod pantoflem!
- Pod szpilką dokładniej.
Thomas, Thomas... Mary Sue i pantofle?

- nie, ale na konkursie będzie – morgi chwycił dłoń Sandry.
Sandra czołgała się, by być blisko swoich ukochanych mórg.

- Zostanę tu sobie pozwolisz? – mruknął Morgenstern
Wstaw przecinek w dowolnie wybrane miejsce.

- Cześć – dziewczyna omiotła Schlierenzauera wzrokiem
Z kurzu.

- Nie mam odwagi prosić… co tam prosić… Błagać cię o wybaczenie – Gregor puścił głowę
Ta potoczyła się w dół skoczni.

– Dziękuję – wykrztusił Schlierenzauera
Popił trochę i poszedł szukać głowy Gregora.

-Tak zagrywasz? – pisnął morgi otrzepując się z białego, zimnego puchu
Zima była dla mórg prawdziwym utrapieniem.

- Cóż słyszą moje oczy!? – wrzasnął Koffi trzęsąc się z zimna
To samo, co widzą moje uszy: blogasek.

– czekamy jeszcze na tego nieszczęsnego Schlierenzauera i podium – huknął Wolfgang rozglądając się jak wyrwany z medytacji.
Przypomniał sobie, jak to fajnie było na herbatkach u Konfucjusza.

- Typowe – burknął morgi siadając na krześle
Brudząc je przy okazji ziemią.

Mario spoważniał. Z takiej strony Gregor go nie znał. Innauer był stworzony do błaznowania, nie do rozwiązywania problemów.
Bóg wgrał mu przy poczęciu błazen mode?

- Zabij mnie – jęknął Schliere – Tu i teraz
Gregor wczuł się w rolę.

– Wszystkiego najlepszego – zepną jej do ucha.
Spiął je agrafką.

– Jam jest fotoreporter! Zdjęcia robie, można? – wykrzyknął Andreas celując aparatem w parkę.
Wolfgang w wolnych chwilach uczy kolegów staropola.

błysnął flesz , a Kofler pogalopował ze swym wiernym towarzyszem ( aparatem) robić zdjęcia Szwajcarom.
Andreas bardzo wciągnął się w opowieści Loitzla o huzarach.

- MAMUSIU? GDZIE MÓJ APARAT?! – ryknął Kofler rzucając się po parkiecie
- kocham cię wiesz? – Thomas patrzył przez chwilę na miotającego się Koflera.
Morgiemu wyjątkowo podobał się Kofler w zbroi i z przypiętymi skrzydłami.

- Chodźmy – mruknął Morgi – Trzeba zaraz znaleźć Polaków. W szczególności Adama
- Po co ci polscy skoczkowie? – zainteresowała się Pointnerówna kątem oka dostrzegając uśmiech Gregora
Opowiadanie zbliża się ku końcowi, Adam wreszcie musi dopiąć swego!

Chciałbym być twoim przyjacielem. Pozwól mi na to. Niczego więcej nie oczekuję – Gregor był naprawdę przekonujący. Uśmiechnął się słabo – Wszystko zepsułem
- Nie mów tak. To już jest inna rzeczywistość.
„Parę rozdziałów temu wpadliśmy do czarnej dziury, nie pamiętasz?”

[karaoke, Morgenstern śpiewa]

- Oh Her eyes, Her eyes
Make the stars look like they’re not shining
Her hair, Her hair
Fallus perfectly without Her trying
*histeryczny śmiech*

- Zaśpiewasz coś dla nas? – mruknął szczerząc ząbki. Wzruszyła ramionami. Finowie zaczęli klaskać.
Biorąc pod uwagę, jaki klimat wytworzyła poprzednia piosenka, wysuwam swoją propozycję następnego utworu.

- NIE GADAĆ! ŚPIEWAĆ! – wydarł się Koffi.
(...)
- Each Time The Wind Blows
Od biedy można pod tego fallusa podciągnąć.

Gregor gdzieś zniknął… „ To chyba oczywiste. Nie potrafiłby tego słuchać ot tak” pomyślał Thomas …
Gregor poszedł się wyśmiać, gdy usłyszał czwarty wers pierwszej piosenki.

- Zbiża się północ co oznacza… zaczynamy walca!
- Hyhy… Mogę panią prosić – Thomas ucałował dłoń Sandry.
- Yhy. Ale… nie będziesz zły gdy następnego walca, bo jest jeszcze jeden zatańczę z Gregorem?
*kartkuje powieść Goethego* Rozwój akcji to złudzenia podobny.

- A Thomas? – Gregor miał wzrok utkwiony w gwiazdach
- Thomas z tego co wiem spróbuje odbić aparat Koflera od Finów.
Przeprowadza szturm, a wszystkimi dowodzi Loitzl, wykrzykujący od czasu do czasu: „Na Boga, jak za Janka Trzeciego!”

- Nie wiem czy chcesz się ze mną jeszcze zadawać…
- Co ty bredzisz Morgi?
- Jesteś młoda i śliczna, a ja…
Postarzał się od samego przebywania z Loitzlem.

Sandra przebudziła się w ośrodkowym pokoiku, na łóżku pomiędzy Vereną a Thomasem.
Ze swoistym bólem w ośrodkowym układzie nerwowym.

Rozległo się tupanie – głośne i do niczego niepodobne. Do pokoju wkroczył Alexander Pointner.
Alex uznał, że porozumiewanie się Morsem może być bardzo wygodne.

- Nie zdzierżę, za cholerę! Otwierać! Policja!
- nie ma nas!
- Co qr**?
Czteroliterowe przekleństwo na „q”? Zapytam babci, ona jest niezła w krzyżówkach.

- Znajdę czas. Wyjazd możemy zaplanować na następny tydzień tuż przed Harrachovem. Co y na to?
Nie wiem jak y, ale x już się pakuje.

– Pustak z plastiku – warknął Mario
Czyli Mario Innauer i nowinki budowlane.

- hej! O co wam wszystkim chodzi? – jęknął wznosząc ręce ku niebu
Nie wiem, czy pozna w ten sposób wyroki boskie, ale zawsze to jakaś próba.
A my tym błagalnym gestem kończymy (najdłuższą jak do tej pory) analizę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz