PRZEDSTAWIENIE POSTACI:
Inge Müller – młodziutka dziewczyna, mająca zaledwie 20 lat. Urodzona w Hamburgu, jednak z niewiadomych powodów została zaadoptowana kilka dni po urodzeniu.
- Kochanie, gdzie jest nasze dziecko? - rzucił młody mężczyzna w kierunku żony, rozglądając się po sali szpitalnej, podczas gdy lekarz położnik po cichu przeliczał banknoty.
Nie zna swoich biologicznych rodziców i do 17 roku życia żyła w świadomości iż nie jest adoptowana.
Przybrani rodzice codziennie do znudzenia powtarzali jej, że nie jest adoptowana.
Doświadczona przez życie uczuciowe
Jestem ciekawa, w jaki sposób życie uczuciowe doświadcza. Może prowadzi doświadczenia?
Jej hobby – Zakupy, taniec oraz śpiewanie.
Zakupy to niemalże sacrum.
Inge jest młodziutką gwiazdą, która swoimi piosenkami podbija cały świat.
Jak amerykańscy żołnierze puszczają jej przeboje w Afganistanie, to Talibowie sami się pchają pod ostrzał.
Thomas Müller - starszy o rok brat Inge. (...) Mający zaledwie 21 lat już jest sławny i każdy na całym świecie o nim wie.
Urzędy statystyczne wszystkich krajów świata przeprowadziły wnikliwe badania na ten temat. To była najdroższa operacja w dziejach, ale pierwszy raz w historii udało się zjednoczyć cały świat w jednym, wspólnym celu.
Lukas Podolski - dwudziestopięcioletni polski piłkarz, aktualnie grający w reprezentacji Niemiec
PZPN go po prostu wypożyczył Niemcom.
[Liczba postaci będzie się zwiększać.]
Co sugeruje liczne sceny spółkowania.
AŁTORKA O SOBIE:
Zbudowana z kontrastów nastolatka.
w spodniach i w sukience.
odważna i nieśmiała.
pełna wątpliwości i zdecydowana.
rozedrgana i spokojna.
zachłanna i spełniona.
dziecinna i poważna.
na szpilkach i w trampkach.
Możemy się domyślać, skąd uciekła.
[Z gimnazjum].
WARTKA AKCJA:
Późny wieczór. Ciemna ulica. Dookoła las. Co jakiś czas mijał ich samochód. On zmęczony, niemniej niż ona.
Zmęczony pan samochód i pani... samochodzianka?
Była to Monika. Wybranka serca Podolskiego. Tak, mieli dwuletnie dziecko.
Wynika to z faktu, że była Moniką czy wybranką serca Podolskiego?
Jasnowłosa piękność rzuciła się na kierownicę chcąc zmienić kierunek samochodu. Rozpędzony mercedes jechał prosto na nadjeżdżającego tira. Do tej pory Żadne z nich nie zauważyłoby, że jadą po nieodpowiedniej stronie ulicy.
Po prostu myśleli, że teleportowało ich do Anglii.
Mógł nie wyjść z tego cało. Połowa samochodu zahaczyła o wielki samochód.
A druga połowa samochodu o jeszcze większy samochód.
Młody mężczyzna otworzył oczy. Od razu stwierdził, że zemdlał podczas dość silnego uderzenia w samochód, a potem zatrzymaniu się na pobliskim drzewie.
A co z kierowcą wielkiego samochodu? Czy on przeżył uderzenie w samochód? A jego samochód?
Od razu stwierdził, że zemdlał podczas dość silnego uderzenia w samochód, a potem zatrzymaniu się na pobliskim drzewie. Z jego czoła płynęła stróżka krwi.
Drzewo podcięło sobie floem i bohatersko poświęciło żywot, by któregoś dnia ktoś przerobił je na słownik ortograficzny.
Monika! Gdzie ona była? Spojrzał na miejsce pasażera, na którym siedziała jego ukochana. Wciąż tam była. Cała we krwi. Nie żyła. To było pewne.
Nie mogła żyć bez swojego ulubionego drzewa.
Mająca już 20 lat dziewczyna nie mogła również nazwać się nastolatką.
Bo zazwyczaj nastolatkami są osoby, które mają po naście lat. Ale to nie musi być regułą.
Kiedyś postanowiła odnaleźć swoich biologicznych rodziców, jednak po kilku dniach tułaczki w samotności zrezygnowała.
Tak to jest, gdy szuka się rodziców w lesie.
Teraz była piosenkarką, która swoimi piosenkami oraz charakterystycznym głosem podbijała serca wszystkich ludzi na świecie.
Zwłaszcza na terenach wojennych.
Na szczęście zrobiła sobie kilkumiesięczną przerwę w nagrywaniu nowych przebojów. Miała dość wysłuchiwania komplementów
Nie każda Mary Sue rodzi się z akceptacją powszechnego zachwytu, jaki budzi. Niektóre się muszą tego nauczyć.
Wyszedłszy z jego pokoju zadowolona, jednak całe pomieszczenie wyglądało tak, jakby przeszło przez nie tornado, albo co najmniej huragan.
Podobnie jak składnia tego zdania.
Po chwili postawił szklankę z nie wypitym sokiem na podłodze, wziął swoją siostrę za biodra i przerzucił ją przez ramię, po czym skierował się na górę. Mimo jej krzyków, jęków i bicia nie puścił jej.
AŁtorka powinna zrobić jakąś adnotację odnośnie ograniczenia wiekowego...
Zlustrował dokładnie każdy centymetr kwadratowy pomieszczenia, jednak nie zauważywszy dziewczyny nawet się tym nie zraził.
BoChaterka nagle zmniejszyła się do rozmiarów roztocza, że tak skanował ten pokój?
Był pewien, że tam była. Zerknął pod łóżko.
Czyli jednak roztocze...
Nie było jej. Skierował się do szafy.
...albo mól.
- Inge, koniec tej zabawy. To wszystko jest bez sensu. I tak Cię nie zjem.
"Fakt, że lubię Beara Gryllsa, nie świadczy od razu o tym, że przyjąłem jego dietę".
Co najwyżej zabiorę cię do męskiej szatni, abyś była z nami zaraz po treningu.
*rozważa pożyczenie czerwonego kwadracika od ŚNiMT*
Na punkcie zapachu oraz czystości miała kompletnego hopla. Nienawidziła brudu
Nawet jako insekt Mary Sue musi być wyjątkowa.
Późny wieczór. Słońce schowało się za horyzontem, a Inge siedziała na parapecie i wpatrywała się w widoczną z jej okna ulicę, którą co chwila przejeżdżał jakiś samochód.
A był wielki?
Tak bardzo ją kochał. Ile razy jej to powiedział? Mało. Kilka razy wypowiedział te dwa piękne słowa.
Codziennie losował inne z zestawu "Ich liebe dich".
- Wygraliśmy! – ryknął mu prosto do ucha „nowy”
Nawet nie spojrzał na niego. Ani drgnął. Od tamtej chwili zachowywał się jak posąg. Marmurowy posąg bez uczuć.
Coś przebąkiwałam kiedyś, że Podolskiemu postawię posąg za jakąś ważną bramkę, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł.
Thomas właśnie miał zejść z boiska, bo któryś z jego kolegów podciął mu nogę.
Uciął gdzieś w połowie goleni.
- Ale jesteś cienias. Dlaczego mu nie oddałeś? – spojrzała na spoconego brata, gdy ten zajął miejsce tuż obok niej.
Właśnie! Trzeba mu było urąbać w stawie biodrowym, to by nie fikał!
- Oj, siostrzyczko, patrzę, że będę Cię musiał wyedukować.
Patrzę, patrzę i nie widzę.
Cicho westchnął, do ręki wziął dwulitrową butelkę z wodą i wziął dużego łyka, a po chwili drugiego, jednak nie minęła sekunda, a on wypluł ją na murawę.
Przy drugim łyku wessał całą butelkę.
Co chwila któryś z nich pluł na zieloną murawę, co obrzydzało dziewczynę do tego stopnia, że miała wrażenie, że zaraz zwymiotuje.
Mary Sue jako chorobliwa pedantka? Tego jeszcze w blogaskach nie grali.
Po chwili wszyscy zmęczeni i spoceni podbiegli do dziewczyny i jej brata i jeden z nich, blondyn, dobrze zbudowany, wysoki i dosyć przystojny, wziął ją na ręce i przerzucił przez ramię.
O nie, znowu Schweini ma być loverem?
Nawet nie wiedziała kiedy zaczęła być niesiona przez tłum spoconych piłkarzy z Bayern Monachium. Kierowali się w stronę szatni.
Zaczekajcie chwilę, jeszcze nie skołowałam kwadracika!
Koszulki, spodnie i torby porozrzucane były po całym pomieszczeniu, a szafki były niedomknięte. Inge cicho jęknęła. Aż ją nosiło. Chciała to wszystko posprzątać. Tak miała od zawsze. Była pedantką i dobrze o tym wiedziała.
*rozważa porwanie boChaterki i przetrzymywanie jej w pokoju* Tylko czym zatkać usta?
- Ile Müller wam za to zapłacił, huh? – spojrzała na nich lustrując ich wzrokiem.
Pewnie tyle, ile boChaterka Tommy'emu Wiseau za lekcje aktorstwa.
- Tom, Tommy, Thomas. Ile razy mam Ci powtarzać, żebyś mi nie dokuczał?
Tommy Wiseau, Thomas Müller, a Tom... Nie, tylko nie znowu Riddle!
Uwielbiała czuć przewagę nad Müller’em. Chociaż musiała się przyznać, że teraźniejsze zmieszanie całej drużyny było dla niej lepszym uczuciem. Uśmiechnęła się do siebie pod nosem, jednak po chwili parsknęła śmiechem.
Pewnie przeczytała na spokojnie całe poprzednie zdanie.
Skrzywiła się pod nosem i ponownie spojrzała na grupę mężczyzn, którzy tym razem wpatrywali się w nią jak w obrazek.
*wyciąga listę i długopis* Już mogę?
Ze zdziwienia pozwoliła, aby jej ciemna brew delikatnie uniosła się ku górze.
Brew z radością pofrunęła pod niebiosa.
Przecież to ten knypek, który już prawie się zadomowił w ich domu. Miała szczęście, że nigdy jej w domu nie ma, kiedy on tam przebywa. Ale czy to nie widać, że w tym domu mieszka dziewczyna?
Umierające drzewo zaczęło rozważać, czy nie lepiej poświęcić się na słownik wyrazów blizkoznacznych.
Wszędzie jest czystko, chyba że.. Chyba, że Tom powiedział, że wynajął sprzątaczkę.
A od kiedy Voldemort potrzebuje pomocy do przeprowadzania czystek?
Inge zgromiła go wzrokiem i w przeciągu sekundy znalazła się przy nim, po czym dała mu sójkę w ramię, uśmiechając się do niego szeroko.
Thomas podziękował przybranej siostrze i odwdzięczył się dorodną ziębą.
- Kurde, aż Ci siódemki widać. – zauważył zafascynowany bramkarz.
Mało kto z nas wie, że Neuer pasjonuje się stomatologią. Pół mieszkania przerobił na gabinet.
- Mógłbyś przestać palić? – spytała, a raczej prawie zaskrzeczała ciemnowłosa. – Chyba nikt nie chce mieć w płucach przyjaciela.
Mam nadzieję, że przyjaciel w płucach to inne określenie bratniej duszy, bo jeśli nie... To chyba zbyt surrealistyczne nawet jak na blogaski.
Nie minęła chwila, a szatynka zatkała sobie nos dwoma palcami, bo każdy z nich zaczął zdejmować przepocone koszulki, które już w żadnym stopniu ich nie przypominały.
Były zbyt mało przepocone jak na standard przepoconych koszulek.
Oparłszy się plecami o ścianę zaczęła spazmatycznie oddychać.
Chyba jej płucny przyjaciel próbuje się wydostać.
- Cześć Lena. Nie, nic mi nie jest, żyję... Tak.. Ale... Czek.. O.. Hm.. Yhy. – mruknęła.
Wolałam, jak posługiwali się Morsem.
Blondynka z pięknymi niebieskimi oczami mówiła, a Inge odpowiadała półsłówkami, których czasami w ogóle nie kończyła.
Bo półsłówka zwykle są całe, ich nazwa ma po prostu wprowadzać użytkowników języka w błąd. Taka zagrywka ze strony polszczyzny.
Spotkamy się, to wszystko mi SPOKOJNIE opowiesz. – dodała z naciskiem na przedostatnie słowo.
Dla pewności dodam, że przedostatnie słowo podkreśliła.
Spojrzała przed siebie i ujrzała kilka mężczyzn na czele ze swoim bratem.
- Co się tak gapicie? – uniosła jedną brew ku górze.
Brew stała już u bram niebios, błagając Najwyższego o korepetycje z deklinacji liczebników dla aŁtorki.
Wzruszyła teatralnie ramionami, po czym wstała z ławki i skierowała się w stronę stojącego samochodu.
Tego wielkiego.
Założywszy gladiatorki na nogi zbliżyła się do frontowych drzwi.
- Dokąd idziesz? – usłyszała surowy głos swojego brata.
Na igrzyska gladiatorów, to chyba zrozumiałe.
Słońce już dawno schowało się za horyzontem, a na ulice wychodzili już złoczyńcy i inne „potwory”.
Wampiry wstawały z trumien, starożytne wojowniczki czepiały się ludzkich stóp - noc jak co noc.
- Jedziesz ze mną do RPA na Mistrzostwa Świata. – mruknął nie odrywając wzroku od jakiegoś meczu, który właśnie leciał w telewizji.
- A czy w ogóle się mnie spytałeś czy chcę? Nie mam ochoty siedzieć na trybunach z jakimś oszalałym tłumem i modlić się, aby wyjść z tego jak najszybciej. Chyba oszalałeś. Zostaję w domu i nigdzie się nie ruszam. Siłą mnie nie wyciągniesz.
*ziew* I tak wiem, że pojedziesz i spotkasz tam tró lowera.
Jacyś mężczyźni, pijani, przechodzili właśnie obok jej domu. Wzdrygnęła się, gdyż właśnie takie typy sprawiały, że nie czuła się bezpiecznie.
Natomiast wampiry zawsze witała z radością.
Dziewczyna skinęła głową, a po brodzie spłynęła stróżka pasty. Lena otworzyła drzwi szerzej, aby szatynka mogła wejść do środka.
...po czym udała się do biblioteczki po słownik ortograficzny.
- Inge, on wrócił. – wymamrotała blondynka, spoglądając na nią poważnie.
(...)
- Andreas von Blicke. – szepnęła Lena prawie bezgłośnie, rozglądając się po pokoju, jakby chciała upewnić się, że nie ma nikogo w domu.
Ach, ten von Blicke! Słynny ze swoich nieprawdopodobnie okrutnych czynów. Jeśli o nim nie słyszeliście, to tylko dlatego, że media tuszują prawdę, a jedynym wiarygodnym źródłem informacji są blogaski, zwłaszcza te na Onecie.
No tak, jak mogła o nim zapomnieć? Jeszcze zanim zaczęła swoją karierę miała nauczyciela. Andreas von Blicke. Uczył ją tańca. Przystojny trzydziestolatek, który podczas treningów zakochał się w niej bez pamięci.
Mama go nie zaszczepiła przeciwko marysuizmowi.
W afekcie dostał zakaz zbliżania się do niej, a w późniejszym czasie wyjechał z miasta.
Sąd wydał wyrok w afekcie. To był skrajny przypadek silnego aŁtorkizmu, wobec którego nikt nie mógł pozostać obojętnym.
W pewnym momencie gwałtownie otworzyła oczy, automatycznie przybierając pozycję siedzącą.
Ktoś w dzieciństwie zespolił jej nerw twarzowy z rdzeniem kręgowym.
Było jeszcze ciemno. W całym pokoju panował mrok.
Dookoła zapadła ciemność.
Poprawiła grzywkę, która opadła na jej opalone, niskie czoło. Jej oddech był nierówny, jakby dopiero co wyłoniła się na powierzchnię wody.
Trzeba było uprzednio wysuszyć, ewentualnie użyć tego szamponu z "balonikami powietrza".
Z czoła spłynęła jej jedna kropla potu
O kurczę, a była może samotna?
Mogłaby przysiąc, że gdy otworzyła oczy krzyczała.
Do zespolenia dołączyły się nerwy krtaniowe.
Nie czekając na odpowiedź, nieznajomy wbił jej nóż w brzuch, a po chwili z ust kobiety wypłynęła krew, która spłynęła po jej policzku, a potem wylądowała na białym, puchatym dywanie.
Przy okazji wymieszała się z samotnymi kroplami potu.
Właśnie po tym incydencie wprowadziła się z Thomasem do domu, na który się złożyli.
"Dobra, siora, dawaj piątala na chatę!"
Skierowała się do studia, gdzie zapewne od rana siedział jej menadżer i komentował piosenki nowej „podopiecznej”.
Jego ukrytą pasją było też analizowanie blogasków.
Ciemnowłosy mężczyzna, tuż po czterdziestce, spojrzał na nią, unosząc brew ku górze.
Niedługo na niebie będzie więcej brwi niż wróbli.
Przyjrzał jej się uważnie, jednak w jej brązowych oczach malował się strach oraz połączona z tym pewność siebie i swoich wyborów.
Oraz kilka zespolonych nerwów.
- Cóż.. nie mogę Cię zatrzymać. Może jednak zostałabyś z nami? Masz tylu fanów, których zawiedziesz. Nie możesz im tego zrobić. – zaczął Klaus.
"Obama mnie zabije, podpisałem z nim kontrakt na dostarczanie piosenek amerykańskiej armii do 2016 roku!"
Nie minęła sekunda, a winowajca, Lahm, stał przy niej i szybkim ruchem chciał zabrać wciąż trzymający się tost z jej koszulki. Wyglądało to zabawnie, gdyż ktoś inny mógłby zinterpretować to jak dobieranie się do Inge.
A to jest szalenie zabawne.
Przez to, co się stało kilka sekund temu, zapomniała to psychopatycznym nauczycielu, który chce ją zabić z miłości.
Ja też analizuję blogaski z czystej sympatii do aŁtorek.
Wszedłszy do pokoju zatrzasnęła drzwi i od razu dobrała się do szafy.
Co wyglądało bardzo zabawnie.
Ten tylko skinął głową, nawet nie odrywając wzroku od ekranu telewizora. No tak. Jak zawsze. Tak go wciągał ten program, że nawet gdyby ustała przed nim zniewalająco piękna gwiazda, za którą by szalał, nie spojrzałby na nią ani na chwilę.
Nie wiedziałam, że z Thomasa taki coach potato. Tym bardziej, że jego BMI nie przekracza 18.
- Pojadę z Tobą do RPA. – mruknęła w końcu, przytulając się do niego.
(...)
- Co jest? – spytał, jednak ani na sekundę nie oderwał wzroku od telewizora.
Powyższą scenę sponsorował Al Bundy.
Była dla niego jak... prawdziwa siostra. Gdyby nie to, że ją zaadoptowali, byłby jedynakiem. Byłby rozpieszczonym bachorem, który nawet nie wie, co to są uczucia.
Albo, nie daj bór, analizowałby fanfiki
Podniosła się na przedramionach i usiadłszy na łóżku, rozejrzała się po pokoju.
Trochę mało tych odruchów naraz.
Chłopak prawie podskoczył na łóżku. Zerwał się i zeskoczył z niego jak oparzony. Inge miała szczęście, że od razu odsunęła się kilka kroków, w przeciwnym razie zostałaby brutalnie stratowana.
O nie! On nie nosił bielizny!
Wielu piłkarzy lubi mieć przewiew w miejscach strategicznych.
Tak, miała swoją własną toaletę, jednak tylko do robienia makijażu.
Dziwię się, że żadna aŁtoreczka nie wpadła na to wcześniej.
Pasta do zębów jej brata prawie rozświetliła się
AŁtorko, jeśli pasta jest z fluorem, nie oznacza od razu, że jest fluorescencyjna.
- Co Ci się stało, Tom? – spytała jakby nigdy nic.
- Coś ty najlepszego narobiła? Zaraz mam trening!
"Będziemy rzucać Avady do ruchomych celów na czas, nie mogę się pokazać ze świecącymi zębami!"
Kilka godzin spędzonych z nimi nie zapowiadał się najlepiej.
Kilka godzin skurczyło się do jednej, przy okazji zmieniając rodzaj gramatyczny.
- Inge wstawaj! Zaraz lądujemy! – usłyszała dotąd nieznany jej głos.
Otworzyła delikatnie oczy i ujrzawszy Bastiana, machnęła obojętnie ręką i ponownie zamknęła oczy.
Bastian popatrzył się na nią dziwnie, a Thomas zaczął przebąkiwać coś o nielegalnych eksperymentach medycznych.
Blondyn wyglądał zza siedzenia i nie przestawał się uśmiechać.
Od poprzedniego opka z jego udziałem minęło tyle czasu, a jemu jeszcze nie przeszło.
Szturchnął szatynkę w nagie biodro.
Pardon...?
W hotelu okazało się, że mieszka samotnie na całym piętrze.
Thomas dał cynk, że przywozi Mary Sue i całe RPA stanęło na wysokości zadania. Nie zdziwiłabym się, gdyby Mandela zaoferował swą pomoc przy wachlowaniu Marysi.
„Świetnie.” – pomyślała, kładąc się na wielkie łóżko.
"Pal licho lata wojowania z rasizmem" - pomyślał Nelson, po czym ujął wachlarz w dłoń.
Żadnych krzyków, wrzasków. Na tym piętrze była sama.
Nie licząc gromady służących gotowych na każde skinienie marysinego palca.
Po chwili dorwała się do stojącej przy drzwiach torby, z której wyjęła zapakowanego sztucznego pająka, który z daleka wyglądał jak wielki, czarny, obrośnięty pająk. Właśnie taki, jakich się boi Thomas.
Thomas natomiast dysponował prawdziwym słownikiem przypominającym słownik synonimów. Dokładnie takim, jakiego boi się aŁtorka.
Uśmiechnęła się szeroko, spoglądając na nieznanego jej mężczyznę. Ciemnowłosy, mniej więcej w jej wieku, może dwa lata starszy, wysoki. Nie wyglądał na Niemca, jednak widziała go w samolocie.
Czyli selekcji ciąg dalszy, tym razem pod względem narodowościowym.
- Patrzę, że wszyscy już to wiedzą. Jestem Inge. – wyciągnęła delikatnie ku niemu dłoń.
- Masut. Masut Özil.
Brat bliźniak Mesuta. Do złudzenia podobny, odróżnia ich tylko liczba sutków.
Wszedłszy najciszej jak umiała, położyła pająka na łóżku, jednak odwróciwszy się, nie spuszczała z oczu miejsca, na którym umiejscowiła pająka.
Przeczytawszy to zdanie, Tuśka postanowiła poświęcić parę złotych i kupić aŁtorce ten słownik.
Brat spoglądał na nią podejrzliwie, unosząc co chwila jedną brew ku górze.
Chciał zasiedlić południowoafrykańskie niebo swoimi brwami.
– Ładny pokój. – dodała po chwili, aby odstąpić od tematu, który Tommy z pewnością miał zamiar drążyć.
Let me think... Życie erotyczne?
Drzwi się otworzyły, a w nich ukazało się pięciu piłkarzy. Bastian Schweinsteiger, Philipp Lahm, Toni Kroos, Masut Özil i Per Mertesacker. I każdy z nich jedynie w obcisłych kąpielówkach i przerzuconych przez ramię białych ręcznikach.
Czterech z nich spoglądało nieufnie na klatkę piersiową Masuta.
- Thomas! Wiesz, jaki oni mają tutaj basen?! – krzyknął zachwycony Bastian.
- Kupa śmiechu! - wołał radośnie.
- Jesteście tak starzy, a zachowujecie się jak małe dzieci! – stwierdziła przez śmiech, za co tylko dostała sójkę w bok od swojego brata.
Po zasiedleniu przestworzy brwiami ptaki nie miały już miejsca dla siebie.
– No co? Musicie zapoznać się z prawdą! – spojrzała na niego z wyrzutem. – Nie macie już te osiemnaście lat, więc się nie dziwcie.
Wraz z ukończeniem osiemnastu lat zatraca się umiejętność deklinacji?
Któryś z nich zaczął ją łaskotać.
- Prze... stań! – krzyknęła przez śmiech.
Był to Bastian. No tak. Jak zawsze najweselszy człowiek z tej drużyny.
*przegląda wizytówki* Gdzieś tu miałam numer do tego psychiatry.
- Bastian! Idioto! Opanuj się! – krzyknęła.
- No co? – spojrzał na nią, unosząc jedną brew ku górze.
Widzę, że rywalizacja w drużynie na całego.
Drugi raz w ciągu tygodnia została niesiona przez piłkarzy.
W lektyce.
Każda inna dziewczyna dałaby się pokroić za takie coś, jednak ona miała tego wszystkiego po dziurki w nosie.
Skoro nie stać ich na nową lektykę, powinni chociaż wymienić poduszki!
- Masut, nie! Zobaczysz! Ledwo Cię poznałam, a już Cię nienawidzę! – warknęła
To nie jego wina, że ma nieparzystą liczbę pewnych części ciała! Taki się urodził!
Wrzucili ją do wody i zaczęli się z niej śmiać! No pięknie! Była przemoczona do suchej nitki.
- Foch! I to z przytupem i melodyjką! – krzyknęła oburzona
Nokia Tune.
- Dzięki, że poczekałaś. – jeden z nich zaczął rozmowę po angielsku, wciskając guzik jej piętra.
Z pewnością nie byli Niemcami, a jego akcent przypominał jej nieco język hiszpański. „Zapewne Hiszpanie.” – pomyślała.
Obstawiam Eskimosów.
A! Jeszcze poinformuję was, że ponownie wyjeżdżam niedługo, więc przepraszam za to, że kolejny rozdział pojawi się pewnie dopiero we wrześniu ;( ;**
Nie wiemy jednak, którego roku, toteż jesteśmy zmuszeni w tym miejscu zakończyć naszą przygodę z tym blogaskiem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz