Gregor Schlierenzauer i miłość z przedszkola, cz.2

|
Uczcijmy sukcesy Szliriego drugą częścią wstrząsającej analizy o miłości przedszkolaków:

Ze swojego pokoju zszedłem do łazienki na dół.
Schodzenie do łazienki: połączenie porannych czynności i śniadaniowego rytuału.

Chciałam zwiać do łazienki, ale wcześniej poczułam jego oddech na swojej szyi. Temperatura mojego ciała momentalnie wzrosła…
Białe krwinki Susanne zidentyfikowały Gregora jako antygen.

Chwilę później jego usta dotykały mojej szyi, a ręce zacisnęły się na tali.
Sustentaculum tali.

Mruknęłam coś niezrozumiałego…
Patrz komentarz wyżej.

Poddałam się mu całkowicie. Całowaliśmy się inaczej niż na spacerze. Bardziej zachłannie i pożądliwie. Bez zastanowienia oplotłam nogami jego sylwetkę…
I Gregor złamał się wpół.

Jego dłonie poczułam na swoich pośladkach, ale nic z tym nie robiłam. Nim się zorientowałam byłam oparta o ścianę w takiej samej pozycji. Schlierenzauer całował moje usta, aby po chwili zjechać na szyję. Teraz chcieliśmy już tylko jednego…Chcieliśmy wspólnie zatańczyć tą finałową scenę.
Kciuk z wielką chęcią włożył lakierki.

Zwinne palce mojego towarzysza zaczęły zsuwać mi z ramion szlafrok…Następnie tam poczułam jego słodkie usta…
Na szlafroku?

Usłyszałam głos mamy z dołu.
Spojrzałam na Gregora…Nic nie mogłam odczytać z jego oczu.
Rozmazała się nawet nazwa producenta.

Usiadłam na krawędzi wanny i próbowałam się uspokoić. Jednak to było bardzo trudne. Przed chwilą o mało, co nie zdradziłam swojego chłopaka ze swoim przyjacielem. 
Interpunkcję zdradziłaś już wielokrotnie i nie masz wyrzutów sumienia.

rozdział 9. serce i rozum.
- Hej, Rozum, co to są te całe hopka?
- Opka, mój drogi, opka! To narzędzia głupoty, do których, ku naszemu nieszczęściu, zostaliśmy wciągnięci...


Muszę wybrać to, co podpowiada mi serce, albo rozum…Wiem, że decyzja łatwa nie będzie.
- My akurat w tej kwestii jesteśmy zgodni – rzucił zrezygnowany Rozum. - Powiedz swojej aŁtorce, żeby skończyła opko.

Obudziłem się wcześnie rano. Mama, Susanne już wyjechała do pracy
Susanne coś szybko awansowała ze skrytej miłości na matkę.

-Susanne wiem, że my jesteśmy tylko przyjaciółmi- Mruknąłem.
-Tylko przyjaciółmi? Czy po wczorajszym czujesz do mnie tylko przyjaźń?
- Racja, od wczoraj jesteś dla mnie jak matka – przyznał Gregor.

Wpadłam do pokoju jak burza. Zaczęłam płakać. To było najlepsze wyjście z tej sytuacji. Moim zdaniem.
Płacz lekiem na wszystko.

 Mocno się do mnie przytuliła. Odwzajemniłem ten gest. Chciałem, żeby tkwiła w moim ramionach jak najdłużej. Przez chwilę poczułem się tak jak mały chłopiec przed wyprowadzką do Austrii. Jak mały chłopiec, który chciał ją pocałować i powiedzieć, że ją kocha…
*zakrywa oczy dłonią* Błagam, możemy do tego nie wracać?

Siedziałem na lotnisku i zastanawiałem się nad swoim życiem i nad moją wizytą tutaj. Nie żałuję, że tutaj przyleciałem
”To lotnisko jest naprawdę spoko”.

Kiedy pierwszy raz w wieku ośmiu lat próbował mnie pocałować, nie wiedziałam co mam robić.
Mnie to utwierdza w przeświadczeniu, że Schlieriemu ktoś nieżyczliwy dosypywał do kaszki estrogeny.

A teraz? W wieku dziewiętnastu lat miałam chłopaka, liczyły się dla mnie imprezy, alkohol i papierosy.
Widzę postęp w rozwoju postaci – ostatnio były tylko imprezy.

Wylądowałem na lotnisku w Austrii.
Jednym jedynym na calutki kraj.

 A może, gdy złożę jej kolejną wizytę ona będzie bardzo szczęśliwa z Tomem? A może będzie jego narzeczoną? Może będzie chodziła z widocznym brzuchem? Nie!
Jak to nie, a co z bluzkami do pępka?

Muszę o nią walczyć. Muszę walczyć o dziewczynę, która zawładnęła całym moim sercem.
Przejęła dowodzenie nad węzłem zatokowo-przedsionkowym.

Kocham cię Susanne. I ty doskonale o tym wiesz, prawda? Kocham CIĘ! Ale ty mnie nie.
*chlipu-chlip*

Kocham cię? Czy ja cię kocham? A jeśli tak to, dlaczego cię pokochałam? Przecież mam chłopaka, co nie? Czy ja cię kocham? Myślałam wpatrując się w ekran telewizora. 
Telewizor znosił te wyznania dość obojętnie.

Znalazłam EUROSPORT i teraz sobie skoki oglądam.
Podkradała sygnał z Francji.

Gregor dziś startuje pierwszy raz od swojej kontuzji. Mam nadzieję, że mu się powiedzie. Dlaczego? Czy miłość do niego mnie opętała?
Kibicuję paru skoczkom, ale w życiu bym nie powiedziała, że mnie opętała miłość do nich. A , naprawdę, wielu z nich skorzystałoby na egzorcyzmach.

-Ważniejszy jest dla ciebie ten cały Gregor ode mnie!- Wydarł się.
-To mój przyjaciel!- Krzyknęłam.
Przyjaciel, którego pokochałam.
-A ja jestem twoim chłopakiem!
Chłopakiem, którego już nie kocham.
Prawie się wzruszyłam.

-Przecież ty kochałaś imprezy! Alkohol, papierosy! Co się z tobą dzieje dziewczyno?!
Rozwój postaci stanął w miejscu.

-Zeszłam na dobrą drogę! Takie życie nie ma sensu!
-Gregor cię namówił?
Gregor-nawracacz.

KOCHAM CIĘ SUSANNE! Wygrałem dla ciebie…
 
KOCHAM CIĘ GREOGR!
W tym natłoku uczuć nawet Gregor poszedł w odstawkę.
[Kosztem germańskiego kuzyna Shreka].


-Dzięki! Jesteś kochana!- Uwiesiłam się jej na szyi i wleciałam do swojego pokoju, aby zarezerwować bilet do Austrii. Najlepiej jutro. W sumie to byłam już spakowana, bo czułam, że mama się zgodzi.
Od tego są rodzice w opkach: zgadzać się na wszystko, dawać kasę i udawać, że ich nie ma.

-Tęsknisz za swoim przyjacielem?- Usłyszałam ją w pewnym momencie.
-Mamo, ja go kocham- Szepnęłam i usiadłam na łóżku.
-Słucham?
”A co z tym sympatycznym ogrem?”

-A, co z Tomem?
-Zerwałam z nim wczoraj.
”Czepiał się naszej interpunkcji”.

-I, dlatego, chcesz do niego jechać? Chcesz mu to powiedzieć?
Ktoś tu musi przejść na przecinkową dietę.

Nim się spostrzegłam samolot wylądował na lotnisku w Innsbrucku.
A tu z kolei ich brakuje...
[Wybudowali w Austrii więcej lotnisk czy to jest to jedyne?]


Udałam się do najbliższego hotelu i zarezerwowałam miejsce na dobę. Miałam nadzieję, że Gregor mnie przygarnie pod swój dach. Odświeżyłam się i ruszyłam…
Tylko gdzie ja miałam iść? Spytałam jakiegoś przechodnia o pomoc w dojściu pod skocznię.
Która służyła jako schronisko dla bezdomnych skoczków?

-Oddajemy po ostatnim skoku w dzisiejszym treningu!- Krzyknął trener a my ustawiliśmy się w odpowiedniej kolejce.
*z radością* Gęsiego!

 Jakoś udało mi się zahipnotyzować ochroniarza, że mnie wpuścił.
Wykorzystała starą, dobrą, wypróbowaną technikę.

Sunął po rozbiegu, aby później idealnie wbić się powietrze. Podziwiałam jego nienaganny lot i sylwetkę. To musiał być mój Gregor. Po chwili wylądował idealnym telemarkiem.
Aż wszyscy pozostali skoczkowie zrezygnowali ze startów w Pucharze Świata, bo któż mógłby się liczyć w starciu z idealnym Schlierim.

-Susanne?!- Krzyknął i podbiegł do mnie w tym kombinezonie, kasku i nartach.
A że daleko mu było do Kowalczyk, wyszło mu to zgoła nieidealnie.

-Chłopaki to jest Susanne moja przyjaciółko- dziewczyna- Powiedział.
Oraz wyciskarko-sokowirówka.
[Po niemiecku akurat słowem „przyjaciółka” określa się dziewczynę].


-Poczekasz na mnie chwilę? Przebiorę się i jestem.
W kombinezonie Gregor wyglądał jak Invisible Man.

-A, no tak- Przepuścił mnie w drzwiach. Od razu w oczy rzuciła mi się jego mama wraz z tatą.
Żeby je wydrapać.

-Cześć synku- Powiedzieli.
Kolejna dobra próba zbycia Mary Sue w moich analizach. Jestem z nich dumna.

. Mówiłam również o mojej mamie i tacie, który aktualnie przebywa w Stanach Zjednoczonych w pracy. 
Do tego służą ojcowie w opkach.

Stwierdzili, że koniecznie muszą się spotkać z moimi rodzicami i powspominać to wszystko. 
Co wszystko?!

 Te góry, to otoczenie i przede wszystkim inna kultura. Cieszyłam się jak małe dziecko, mając go przy swoim boku.
Rodzajem gramatycznym nic mi pod „go” nie pasuje.

Chodziliśmy już tak z dobrą trzecią godzinę. 
I paskudną czwartą.

Postanowiliśmy trochę odpocząć, więc udaliśmy się w jakieś tajemnicze miejsce Gregora, które okazało się być magiczne.
Czakram!

Było widać przepiękne góry, skocznię. A my siedzieliśmy na małej polanie.
Nie przeczę, że Innsbruck to miasto dość klimatyczne i różniące się od znanych nam metropolii, ale polan tam się nie spodziewałam.

 Dookoła nas było cicho, jedynie słychać było szum przeźroczystej wody ze strumyka.
-I jak podoba ci się Innsbruck?
- Jest świetny! Ma urocze polanki i czakramy oraz schronisko dla bezdomnych na skoczni! - odpowiedziała rozradowana Susanne.

-A miałaś jakiś konkretny powód?
-Tak…
-?
Gregor przeszedł z komunikacji emotami do pojedynczych znaków interpunkcyjnych.

Chwyciłem komórkę w dłoń i wykręciłam tak dobrze znany mi numer.
Kliniki chirurgicznej – chciał wrócić do swojej poprzedniej płci.

-Susanne, gdzie ty jesteś?- Spytałem. Nie usłyszałem odpowiedzi. Zamiast tego w tle słyszałem głośną muzykę, wrzaski…
-Gregor…
-Susanne! Miałaś z tym skończyć!- Krzyknąłem.
Rozwój postaci musi być!

Ale ja to…AAA!- Wrzasnęła. Coś nam przerwało. 
Alkaliczna czy niklowa?

Znowu to samo. Przypomniała mi się impreza, na której byłam w Anglii. To samo uczucie. Strach, obawa…
-Puść mnie! Nie chcę…- Wrzeszczałam.
*ziew* No ile można to opisywać?
[Do skutku – bohaterski Tró Loffer musi kiedyś przybyć z odsieczą].


-Ty mała su…- Drzwi otworzyły się z hukiem. Jeden cios, a chłopak padł na podłogę.
-Gregor!- Rzuciłam mu się na szyję płacząc.
Czyli epizody z próbami gwałtu mogę śmiało uznać za zakończone?

-Nie płacz maleńka…Chodźmy stąd- Wyszeptał.
-Przepraszam…
BoChaterki przepraszające za to, że ktoś próbował je zgwałcić, to też opkowa norma. Jak znam życie, najdalej za dwa rozdziały będzie „odlatywać pod niebiosa” uprawiając „namiętny seX” z Gregorem – przecież zdruzgotana psychika jest zbyt mało cool jak na blogaś.

 Powinnam żyć dalej z Gregorem, który…Okazał się wspaniałomyślny i domyślił się, co może mi się stać.
I tym się objawia jego wspaniałomyślność?

Usłyszałam jak drzwi łazienki się otwierają.
-Ja chciałam tylko swój podkoszulek, nie przeszkadzaj…- Gregor wparował do łazienki i umilkł w pół zdania.
- Czy ja właśnie użyłem żeńskiej końcówki fleksyjnej w odniesieniu do siebie? - zapytał lekko zdezorientowany Gregor.

-Ja…Ja wezmę ten podkoszulek- Powiedział. Tak się składało, że wisiał na wieszaku obok mnie. Dotknął mnie…Przeszedł mnie dreszcz, jakiego jeszcze nie czułam.
Moje policzki płonęły.
Przeliczyłam się – od próby gwałtu nie minęło nawet pół rozdziału.

Wtopiłam dłonie w jego czuprynę, natomiast jego ręce poczułam w okolicy pośladków. 
Czyli włosy też ma z czekolady!

 Oderwał się od moich ust i przeszedł na szyję, którą odchyliłam do tyłu.
*dreptu-dreptu*

 Nasze dłonie błądziły po naszych rozgrzanych ciałach…
Szukając mapy.

Nasze języki tańczyły w rytmie stęsknionych kochanków
Serduszko pukało w rytmie cza-cza.

Znaleźliśmy się na łóżku, kiedy oparł mnie o ścianę. Rękami zaczął jeździć po moich nogach…
Czyżby nareszcie odnalazł mapę?

-Kocham cię- Wychrypiał.
-Ja ciebie też- Powiedziałam słowa, które od dłuższego czasu cisnęły mi się na usta.
-Kocham cię od dawna…
-Ja ciebie też- Powtórzyłam.
- Kocham cię od wieków.
- Ja ciebie też.
- Kocham cię od poprzedniego eonu.
- Ja ciebie też.
Itp., itd.


Całował moją szyję, brzuch, a dłońmi jeździł po udach doprowadzając mnie do szału.
-Jesteś tego pewna?- Wysapał.
Kiwnęłam głową.
Jakiekolwiek załamanie psychiczne po próbie gwałtu jest dla mięczaków.

Rozchylił moje uda, po czym jednym pchnięciem wszedł we mnie. Krzyknęłam wyginając się w łuk. (...) Zaczął przyspieszać swoje tempo. Jego dynamiczne ruchy sprawiły, że i moje biodra poszły w górę.
Kamasutra przy blogaskach wygląda jak zestaw ćwiczeń rozciągających dla przedszkolaków.

-Wzajemnie. Ale powiem ci, że głodna trochę jestem…
-To ja zacznę śniadanie robić…
”Będziesz mogła na nie zejść”.

-A twoja rodzina?
-Aj mówiłem ci, że wyjechali na tydzień, nie?
Blogaskowi rodzice to mają wyczucie...

Na szczęście nie miałem dziś treningów i po wspólnie zjedzonym śniadaniu i wykonaniu odpowiednich czynności porannych udaliśmy się na spacer do parku.
*odhacza odpowiednie punkty na liście i rozważa, czy nie dopisać do niej spacerów po parku*

 Ludzi było mało, a my szliśmy trzymając się za ręce i szeroko się uśmiechając. Tak bardzo się cieszyłem, że ją odzyskałam. 
FSH i LH już nie wiedzą, czy mają działać na jądra, czy na jajniki.

-Kocham cię wiesz?
-Wiem. I wiesz, co?
-No, co?
-Ja ciebie też kocham-
Czy oni nie prowadzą innych dialogów?

 Doszliśmy na jakąś polankę a Susanne zaczęła obsypywać mnie trawą. 
Ach, te innsbruckie polany w centrum miasta.
[Susanne została dealerem?]


Odpłaciłem się jej tym samym, ale i tak musiałem ją gonić. 
Co za marnotrawienie towaru...

Uśmiech nie schodził mi z twarzy widząc ją tak szczęśliwą i beztroską. I ja czułem się taki…
Myślałam, że takie efekty uzyskuje się po wypaleniu, ale widocznie można też stosować zewnętrznie.

Nadszedł dzień mojego powrotu do Anglii. Około godziny 12 byłam już na lotnisku. Oczywiście Gregor pojechał mnie odwieźć. Jeszcze w domu poprosiłam go, żeby ucałował ode mnie rodziców i rodzeństwo i podziękował za wszystko. 
Szczególnie za to, że wyjechali na czas pobytu Susanne.

-Dzięki. Kocham cię.
-Ja ciebie też, ale to wiesz- Pocałował mnie delikatnie.
-Pa, kochanie!- Krzyknęłam.
-Pa, słoneczko. Będę tęsknił…
-Ja również, ale postaram się, żebyśmy się zobaczyli niedługo. Pa!
-Kocham cię, kocham!- Mówił i przy okazji mi machał.
A z brzuszka wyleciała mu tęcza.

-TATA!- Wrzasnęłam i uwiesiłam mu się na szyi. Okręcił mnie wokół własnej osi i mocno mnie do siebie przytulił.
-Tęskniłem za tobą córeczko!- Powiedział.
-Ja za tobą tak samo! Wróciłeś na stałe?
-Tak kochanie.
-Dostałeś tu pracę? I już nie wracasz do Stanów?
-Nie, kochanie. Zostaję z moją rodziną- Powiedział uśmiechnięty.
*uprzejmie* Proszę pana, pańska obecność w blogasku jest w najlepszym wypadku zbędna, więc radziłabym wracać do tych Stanów.

Byli szczęśliwi i cieszyli się moim szczęściem. A ja cieszyłam się z tego, że mam ich obojga. Cieszyłam się, że tata już wrócił.
A Tuśka się cieszyła, że zostało jej już niewiele blogaska do analizy.

Minął miesiąc. Tydzień temu zaczęła mi się szkoła a ja dziwnie się czułam.
Uhm. My już wiemy, co to oznacza.

Następnego dnia obudziłam się wcześnie i przypomniałam sobie o tym, że muszę dać rodzicom do podpisania zgodę na badania, które odbędą się w szkole.
Na poziom gonadotropiny kosmówkowej we krwi?

-Zanim zapomnę. Podpiszecie mi to?- Podsunęłam im pod nos zgodę.
-Na, co to?
Na kurs interpunkcji.

-Zgoda na różne badania. Krwi, moczu i nie pamiętam, czego jeszcze. W razie, czego, gdyby się przydała komuś do oddania- Wyjaśniłam.
-Szlachetne- Powiedział mój tata i złożył swój podpis.
Zwłaszcza to oddanie moczu. Trzeba się dzielić, czym się da.

-Dziękuję- Zaczęłam jeść śniadanie a potem poszłam wykonać poranne czynności
Nonkonformistka.

Badania zaczęły się punktualnie o godzinie 9. Cierpliwie czekałam na swoją kolej. Po 40 minutach mogłam wejść do gabinetu. Były tam wszystkie urządzenia. Aż sama się zdziwiłam.
Mieli nawet maszynę, która robi „ping”.

Syknęłam, gdy igła wbiła mi się w rękę, ale byłam twarda. Po chwili skończyła a ja przytrzymałam mały opatrunek. Potem zrobiła mi inne badania i kazała wyjść. Wyniki miały być za jakieś 45 minut
Normalni ludzie czekają około doby, ale Mary Sue nie może sobie na to pozwolić.

Lekcja angielskiego minęła mi dość szybko, potem zbiegłam po schodach.
Ciężko się pozbyć starych przyzwyczajeń.

-Susanne Johnson- Usłyszałam i weszłam.
-Wszystko w porządku?
-Tak, tak. Ma pani dobrą krew i mocz i wszystko jest w porządku, ale teraz nie może być pani dawcą.
”Dobra krew i mocz” brzmi jak ocena walorów smakowych.

-Proszę przejść na tamten fotel- Wskazała a ja na nim usiadłam. Powiedziała żebym podwinęła bluzkę. Uniosłam pytająco brwi.
Posmarowała mi brzuch zimnym żelem i kazała mi spojrzeć na monitor, który spoczywał obok.
W Anglii to jest życie, w gabinetach szkolnych mają laboratoria biochemiczne i USG, pewnie do tego tomograf i salę chirurgiczną.
[I porodówkę].


-Jest pani w ciąży- Oznajmiła z uśmiechem.
-W, czym ja jestem?
W stanie aninterpunkcji. Spokojnie, to można wyleczyć.

-Proszę tutaj spojrzeć- Pokazała rękę, a ja spojrzałam na monitor. Zauważyłam mały punkt, który wykonywał ruchy. 
Biorąc pod uwagę, że od stosunku minął miesiąc, mógł co najwyżej pomerdać cewą nerwową.

Uśmiechnęłam się przez łzy.
-Łzy szczęścia mam nadzieję?
Łzy samotne, mam nadzieję.

-Serdecznie gratuluję przyszłej mamie. Płód ma półtora miesiąca i jeszcze nie można ustalić płci.
Mnie na embriologii uczyli, że to jeszcze zarodek, ale co tam może wiedzieć profesor po trzech fakultetach, w tym dwóch związanych z medycyną...

Po chwili wysłałam wiadomość Gregorowi.
‘Będziesz tatą. Jestem w ciąży’.
A Gregor zmienił miejsce zamieszkania i numer telefonu.

‘Będziesz tatą. Jestem w ciąży’
CO?!
BĘDĘ TATĄ?!
SUSANNE W CIĄŻY?!
BĘDĘ TATĄ?!
Z DZIEWCZYNĄ, KTÓRĄ KOCHAM?!
Będzie dzielił stanowisko ojca z dziewczyną. W końcu konkursy, wyjazdy, nie może być tatusiem na pełen etat.

-Trenerze mogę prosić o wolne?- Spytałem.
-Na, ile?
-Teraz mamy no tak jakby środek października…Tak na jakieś 2 miesiące? W grudniu wrócę do skakania…
A co, skoki mogą zaszkodzić dziecku?
[Gregor użyczył paru swoich komórek do stworzenia łożyska].


-A, co ze skokami? To bardzo ważna decyzja Gregor.
-Zdaję sobie z tego sprawę. Ale ćwiczyć będę mógł tam. 
Na szkockich wrzosowiskach.

Skoki są dla mnie bardzo ważne, ale rodzina jest na pierwszym miejscu. Teraz chcę założyć własną, rozumie trener?
*podkreśla dwa ostatnie słowa czerwonym długopisem i dopisuje „styl.”*

-Jesteś taki dojrzały jak na swój wiek. Planujesz przyszłość i teraz dowiedziałeś się, że zostaniesz tatą. 
I z tego powodu rezygnuje z rozpoczęcia sezonu. Powalająca dojrzałość.

Oczywiście powiedziałam rodzicom, którzy się ucieszyli
I przygotowali sporą sumkę dla dzieciaka. W końcu to ich blogaskowa powinność.

-Dziękuję ci! Wiadomością o dziecku odmieniłaś całe moje życie! Na lepsze- Powiedział i wtedy się rozpłakałam.
Przyznaj się, Gregor, to Cristiano cię zmotywował to przemiany chaotycznego życia!

Ustaliliśmy, że po ślubie zamieszkam u Gregora a dwa tygodnie później przylecą moi rodzice. Nasz dom zostanie wynajęty, a mój przyszły teść załatwił mojemu tacie pracę w Austrii. Nie ma to jak prawdziwa kochająca się rodzina, prawda?
Nie ma to jak nepotyzm, prawda?

Spacerowałam z Gregorem po parku.
*ostatecznie umieszcza spacery po parku na liście*

 Pogoda jak to pogoda w Anglii w listopadzie. Było wietrzenie, ale nie za zimno.
Listopad to w Anglii Miesiąc Wielkiego Wietrzenia.

Mi było ciepło, bo miałam go przy sobie.
Wietrzenie czy listopad?

-Dziecko rozwija się prawidłowo. Płeć będzie można ustalić za miesiąc i wtedy też po raz pierwszy będziecie mogli państwo usłyszeć bicie malutkiego serduszka- 
Przy ostatnim badaniu zarodek miał półtora miesiąca. Uznajmy, że następne USG wykonywali 4 tygodnie później, ergo: mamy jakiś 10. tydzień ciąży. Według mojego podręcznika do embriologii zewnętrzne narządy płciowe zróżnicowane są w dwunastym tygodniu, a dopiero w dwudziestym akcja serca jest wysłuchiwalna. Moje pytanie brzmi: jakiej grubości koperty musiał rozdawać ten lekarz, żeby zrobić specjalizację ginekologiczną?

Dwa tygodnie minęły bardzo szybko. Teraz stałam przed Kościołem razem ze swoim tatą.
Zaraz się dowiemy, że czuła ruchy dziecka.

 Dumnie kroczyłam przez Kościół uśmiechając się szeroko.
Wspólnota wszystkich chrześcijan świata zastanawiała się, skąd, do licha, się tam wzięli.

-Zebraliśmy się tu dziś, aby połączyć w związek małżeński Susanne Johnson i Gregora Schlierenzauera. Teraz zadam wam kilka pytań, dobrze?
”Taka krótka ankieta – chcemy poznać waszą opinię o naszych usługach”.

-Czy dobrowolnie wstępujecie w związek małżeński?
-Tak- Odpowiedzieliśmy.
-Czy obiecujecie stworzyć kochającą się rodzinę i zapewnić szczęśliwy i bezpieczny dom waszym dzieciom?
-Tak.
- Jak oceniasz działalność swojego księdza? Jaka opłata za ślub wydaje ci się najbardziej sprawiedliwa?

[Tu ksiądz recytuje cały „Hymn o miłości”. Nie pytajcie mnie, w jakim obrządku jest ta cała ceremonia]

"Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący.miłości bym nie miał,
- Zdawało mi się, że nie powtarzałem tej frazy co parę wersów – rzucił skonsternowany św. Paweł.

Dalej ślub przebiega w tradycji rzymskokatolickiej, a blogasek kończy się truizmem z błędem interpunkcyjnym:

Co Bóg złączył człowiek niech, nie rozdziela.
Na wieki wieków, Ammann.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czekamy *hotking mode on* na kolejne analizy siatkarskich opek ;-)

Bibliopatka pisze...

Zaczynam podejrzewać, że co najmniej część blogasków prowadzona jest nie przez aŁtorki, a przez niektórych polityków, tak nachalny staje się ten wątek prorodziny z serii "zrób sobie dziecko, wszystkie życiowe problemy rozwiążą się same, na dziecko też się samo zarobi".
Analiza sympatyczna, parę razy mocno się uśmiałam :) Co planujesz (planujecie) po siatkarzach?
PS Czy nie można by wyłączyć weryfikacji obrazkowej?

Anonimowy pisze...

21 yr old Data Coordiator Florence Fishpoole, hailing from Mont-Tremblant enjoys watching movies like Galician Caress (Of Clay) and Whittling. Took a trip to Uvs Nuur Basin and drives a Jaguar E2A. klikajac tutaj

Prześlij komentarz