Sezon na leszcza albo szatan z polskiej kadry, cz. 4

|

Wracamy, i to jak szybko, jak szybko! Ten odcinek analizy będzie wyjątkowo męski, czego niejednokrotnie damy wyraz. Poza tym sponsorem tej części analizy jest literka W jak Wielki Twist Fabularny, Wysoki Poziom Testosteronu, Wściekłość Przeradzająca się w Pocałunek Francuski, Wielka Miłość w Związkowych Korytarzach oraz Wieeele Głupot, o Jakich Byście Nie Śnili. Zapraszamy do lektury!

- Znowu zaczynasz?! – fuknęła jak rozzłoszczona kotka. – Ja właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać, ale bez kpin. Czy ty zawsze jesteś taki zjadliwy?
Ale czemu od razu zjadliwy, prawdę powiedział.
Zjadliwy = ciacho do schrupania.

- Tak, psze pani – odpowiedział. – Aty zawsze jesteś taka agresywna?
- Daj już spokój! Ta sytuacja nie może się powtórzyć, rozumiesz? To był impuls, chwila… – ciągnęła.
Co się stało, to się nie odstanie, nie chcesz chyba, bym zrobiła ci tu wykład na temat hipotez dotyczących doboru partnera?
Zrób, zrób, najwidoczniej nie była na tym wykładzie w toku studiów.

- Nie narzekałaś, jak cię całowałem- odpowiedział. – Poza tym nie ty o tym decydujesz, kiedy będę miał ochotę, to cię pocałuję – zachichotał jak uczniak.
Yyy… Kuba, a wiesz, że to się jakoś nazywa? Podpowiem, słowo zaczyna się na “mole”, a kończy na “stowanie”.
“To ja już wolałam Dariusza… czy jak mu tam było…”

- Błaszczykowski, wydaje mi się, że przeginasz! – Nina nie potrafiła się rozzłościć, jego zachowanie względem niej zmieniło się o 180 stopni. Gdzie się podział ten gbur sprzed półtora miesiąca?
Ktoś mógłby powiedzieć, że kuracja Pani Psycholog przynosi skutki, ale ja i tak zwalę na oksytocynę i feromony.
Oraz popijane tam i ówdzie piwko.

- Chodźmy już, bo ciotka, jak nas nie zastanie, postawi na nogi pół wsi, jej mąż jest policjantem – wziął Ninę za rękę i pociągnął w stronę ganku.
A ciotka się naoglądała za dużo seriali i dla niej każda nieobecność w domu = porwanie/morderstwo/ucieczka na Malediwy.
Można się niby z tego śmiać, ale niektórych starszym członkom mojej rodziny lekko wichrowały się myślowe celowniki po długich seansach wszelkich Spraw i Sędzi Ann (bo cóż ma robić emeryt przez całe dnie, jeśli nie oglądać tego typu historii) i stawiali nieraz rodzinę w pogotowiu, “bo teraz w Polsce takie rzeczy, niech dzieci z domu nie wychodzą”. Obstawiam, że ciotka Kuby nie przegapiła ani jednego odcinka W-11.

Z zaskoczenia musnął jej wargi i podśpiewując zniknął we wnętrzu domu, zostawiając ją kompletnie rozbitą.
Kuba, ty psoto. Jeszcze trochę i nie będę miała wątpliwości, że jesteś bipolarem.

-I co ja mam teraz zrobić? – szepnęła zrezygnowana, dotykając nabrzmiałych od pocałunków ust.
Jak ona się całuje, że jej usta nabrzmiewają? Obrzęki jej się tam robią od nacisku Żelaznych Warg Jakuba?
W sumie kuracja przebiega nieco innym torem niż zakładany, ale przynosi owoce. Jak już doprowadzisz do porządku wargi, pochwal się tacie.
ZE SZCZEGÓŁAMI!

– Gdyby on wiedział…- z tą myślą położyła się spać. Gdy Jakub dowie się o jej misji, znienawidzi ją doszczętnie, nie był łatwym człowiekiem, gdy na coś się uparł, trwał w swoim postanowieniu.
1) To mu nie mów, no chyba że to przeszkodzi w rozwoju waszego pewnego przyszłego związku (bardzo duże słowo…).
2) Jaki jest związek drugiej części ostatniego zdania z jego częścią pierwszą? Kto odpowie najbardziej przekonująco, wygra kolację z Lewandowskim przy akompaniamencie Leszczów.
Yyyy… że… kiedy Kuba nienawidzi, to na ament? Nie bierz pod uwagę mojej sugestii, mam reakcję alergiczną na pewne gatunki ryb.

Robert Lewandowski (o pszczółce mowa) po skończonym treningu wsiadł w samochód i pojechał prosto do swojego domu na przedmieściach Dortmundu. W przedpokoju pozbył się butów (pracuje ZAGRANICO, ale zwyczaje wciąż polskie, pogratulować), rzucił torbę na szafkę, wcześniej zabierając z niej pocztę. Wśród stosu rachunków, kilku listów od fanek(odpowiednio przefiltrowanych przez menadżera)* znajdowała się również koperta o zgniłozielonej barwie.
Bez pudła treść listu będzie siała ferment. Wszystkie listy od fanek z pewnością były też w różowych kopertach w serduszka.
* Kucharski to wszystko czytał i jak tu się dziwić, że zupełnie mu odbiło z transferami RL...

Wiedziony ciekawością otworzył ją jako pierwszą, ze środka wypadła kartka. Rozłożył ją i pośpiesznie przebiegł oczami tekst.

                                     Szanowny Bobusiu!
 <parsk!>

 Siedzisz w Dortmundzie jak ten samotny cieć, a tymczasem twoja luba zabawia się w domu Kuby Błaszczykowskiego. Nie czujesz, jak wyrastają ci rogi?Twój udający kalekę życiowego najlepszy kumpel obraca ci dziewczynę, a jej ojciec to kryje. Jesteś idiotą, że pozwalasz na takie zachowanie.

                                                         Z poważaniem i ukłonami do samej ziemi
        (odpowiednik klasycznego “nie uwłaczając”)-                     Jurand ze Spychowa – twój fan.
Samotna łza wzruszenia zakręciła mi się w oczku, jak zobaczyłam motyw obracania.
Autostradka będzie zachwycona!
Btw, tylko mnie ten list się skojarzył z trollerskimi komentarzami na onecie?
Bardziej ze zjawiskiem “polskiego społeczeństwa obywatelskiego”, które wyraża się w anonimach i donosach.

Robert zacisnął pięść, mnąc kartkę,drugą ręką wyciągnął z kieszeni komórkę, wykręcając numer do Rafała Murawskiego.
- Murarz?! – wychrypiał w telefon.
- Co się stało, chłopie? -odpowiedział zziajany Rafał, który właśnie wpadł do szatni z treningu.
- Możesz wybrać się do Warszawy?
- Teraz?
- Teraz, natychmiast! Podam ci adres Niny, pamiętasz ją?
Ej, panie Lewy, takiś pan światowy, a nie masz znajomych, którzy aktualnie przebywają w stolycy, żeby to sprawdzić?
Ciągać kolegę z Poznania do Warszawy? Może jeszcze Bereszyńskiego tam wyślesz?

- No, a nie możesz do niej zadzwonić? Po jakiego grzyba ja mam tam jechać? Chłopie, jestem zmęczony jak galernik, trener poniewierał nami na boisku, a za tydzień mamy mecz z Legią.
Poza tym to twoja dziewczyna, a ja nie będę robił za Bonda. Sprawdzasz ją?
Za Bonda, czyli Murawski też się zgłasza do obracania? Z dużą ilością seksu pod prysznicem i opieraniem się o ścianę, oczywiście.
[Albo ktoś pomylił Bonda z Sherlockiem].
Może chodziło li tylko o picie martini z wódką? Podawanego w Enklawie, rzecz jasna.

- To nie jest moja dziewczyna! –warknął owczarek dortmundzki wabiący się Lewandowski. – Przestań czytać te kolorowe bzdety. Nie mogę się do niej dodzwonić i chcę sprawdzić, czy wszystko u niej ok, a ty jesteś najbliżej.Zrobisz to dla mnie?
Też mi się zdawało, że nie jest, ale w opku trójkąty są mile widziane, a Robert miał pecha, że to akurat nie on złamał miednicę.

- Myślę, że kompletnie popieprzyło ci się we łbie, ale dobra, zrobię to dla ciebie. Nie wiem, jak mi się odwdzięczysz.
- Dam ci bilet na najbliższy mecz Borussi.
Hej, Migel, patrz! Jest motyw biletów po znajomości :D
Och, zbytek łaski, jakby w prowincjonalnym Poznaniu nie mogli załatwić takiego wyjazdu… :P
(Jeśli ktoś nie kojarzy ww. motywu - do usług)

- Wal się! – odpowiedział mu kolega i rozłączył się.
“No chyba że załatwisz dla rodziny. Dla krewnych i znajomych królika przy okazji też”.

Kilka godzin później Lewy dostał  smsa.
„W mieszkaniu ani żywej duszy,dozorca powiedział, że Niny nie ma od dwóch tygodni.”
A kto podlewa rośliny?
[Może Nina hoduje kaktusy? Albo nie zawraca sobie czymś tak mało stylowym, jak kwiaty doniczkowe].
Rośliny jak rośliny, najwidoczniej Murawski uznał, że zobaczenie raz w życiu porządnego meczu jest warte zostania sługusem Roberta w sprawach ars amandi.

W Robercie zawrzała krew, czym prędzej zadzwonił do Jurgena w sprawie kilku dni urlopu, a potem zabukował bilet do Katowic-Pyrzowic.
Hmm, taaak.
- Panie trenerze, potrzebuję pilnie urlopu (może być bezpłatny).
- Ale Robert, pojutrze wylot do Manchesteru, ćwierćfinał Ligi Mistrzów, musisz lecieć!
- To bardzo pilne! Otóż moja niedoszła-i-miejmy-nadzieje-przyszła dziewczyna przebywa od 2 tygodni u Kuby Błaszczykowskiego i… [głuchy sygnał w słuchawce] Trenerze?
Poza tym wydawało mi się, że akcja opka toczyła się w trakcie Euro, ale rozumiem, że nawet aŁtorka się mogła w tak skomplikowanej fabule zgubić.
- Robert, zgodzę się na wylot, ale pod jednym warunkiem: będziesz siedział na tyłach samolotu!
- Aber Trainer! HINTEN?!

Zegar w na ścianiew gabinecie rzecznika PZPN wybił jedenaście razy, Karolina Harkness spojrzałana jego tarczę po czym przetarła oczy.
Plan jutrzejszej konferencji prasowej był dopięty na ostatni guzik mogła zczystym sumieniem iść do domu. Od pięciu lat była wdową, jej mąż porucznikuamerykański,Jack Harkness zginął od kuli w Iraku.
Tak. Zginął. Poza tym, że nie może umrzeć, co sprytnie wykorzystali twórcy dwóch seriali BBC, ale łudź się, kochana.
Ja się na tych fandomowych zawiłościach nie wyznaję, ale BARDZO rychło w czas fabuły wtrącana jest wstawka o śp.(?) mężu...

Nie posiadali dzieci, oboje nie mieli na to czasu, on spędzając większość czasu [podróżując w czasie i przestrzeni lub polując na kosmitów w Cardiff] namisji, ona pracując w korporacji w Filadelfii.
A oto, co sądzi o tym miejscu zatrudnienia Google:
Ta firma dopiero raczkowała, hłe, hłe.
Wyszukałem coś lepszego!

Po śmierci męża, postanowiła wrócić do kraju i zacząć wszystko od nowa. Byłaświetnym PR-owcem. Za radą koleżanki ze studiów złożyła swoje CV związkowi,które ten rozpatrzył pozytywnie.
“Spójrzmy… Zero doświadczenia w sporcie, ale pracowała w korpo w USA, więc na pewno jest dobra. Dawać tu kontrakt!”
“Poza tym patrzcie na to nazwisko, Whomanistki interesujące się piłką nożną będą piszczały z ekstazy!”

Przy windzie nacisnęła guzik parter, czekając aż ta zjedzie z wyższychkondygnacji. Budynek liczył dwanaście pięter na najwyższym rezydował Prezes ijego najbliżsi doradcy, dział PR u znajdował się na drugim piętrze.
A czemu to ta siedziba się tak rozjechała? Jakoś nie chce mi się wierzyć, by PZPN potrzebował całe 12 pięter biurowca.

Windapowoli zsuwała się w dół, cichym brzdękiem oznajmiając, swoje przybycie.
Bo to była winda rodem z poprlowskich bloków.

Drzwibezszelestnie rozsunęły się ukazując wnętrze kabiny w której stał Adam Serafiński.Lekko szpakowate, kręcone włosy miał zmierzwione, przekrwione oczy i rozpiętąkoszule ukazującą porośniętą włosami pierś. Marynarkę niedbale przerzucił naramię.
Prezes związku wraca z pracy w stanie lekko poimprezowym - i jak tu ma być dobrze w polskim futbolu?
A tak poza tym: za pierwszym razem przeczytałem, że szpakowate włosy miały zmierzwione(!) i przekrwione oczy(!!) oraz rozpiętą koszulę(!!!). Spieszmy się kochać interpunkcję, tak łatwo jest lekceważona.

- Dobry wieczór.- zagaił, robiąc miejsce dla pani rzecznik.
- Dobry wieczór prezesie.- odpowiedziała uprzejmie.
- A od kiedy to mówisz prezesie?-zapytał
- Jesteśmy w pracy.- zauważyła strzepując z żakietuniewidzialny pyłek. Adam obserwował ruchy jej delikatnych dłoni.
- Już jesteśmy po pracy.- zauważył.- Czemu zostajesz pogodzinach?
- Z tego samego powodu co ty. Pojutrze mamy audyt, strasząnas skarbówką i prokuratorem, ktoś robi świetną krecią robotę.
*dzwoni do Głównego Inspektoratu Weterynarii*
- Tak, pomór świń. No co ja poradzę, że w centrum Warszawy, nie bagatelizowałabym tego!
Wygląda na to, że nie wszystko w odnowionym Związku funkcjonuje doskonale, a nowe władze nie mają czystych rączek (w innym wypadku po co ten lęk przed groźbami?)… A już myślałem, że opkowy Colin Firth firmuje swoim nazwiskiem wyłącznie uczciwe interesy.

- Jesteś PR owicem, masz mnie tylko reprezentować. Opanujemyto.- zauważył.
Czy tylko ja się zaczęłam zastanawiać, jakie myto chce opanować Serafiński?
Na szlakach handlowych III RP! Może chodzi o opłaty za rejestrację piłkarzy w WZPN?

- Ostatnio zarzuciłeś mi, że szpieg jest w moim dziale,więc proszę nie pouczaj mnie co mam robić.
- Nie pouczam cię, ale nie możesz brać całej winy na siebie!-krzyknął wzburzony. W tym momencie winda otworzyła się na parterze. Przepuściłją przed siebie, przejechali przepustkami po czytniku, drzwi do recepcjiotworzyły się bezszelestnie. Ochroniarz ukłonił się, pozwalając im przejść dowyjścia.
Że co? Że jak? Że przy wyjściu też? To tajna baza NASA czy PZPN, do jasnej ciasnej?!
Doceń to, że Związek dba, by hektolitry opkowej głupoty nie wydostały się z jego siedziby na światło dzienne.

- Nie mam już dzisiaj na to siły, porozmawiamy jutro. O 10mamy konferencję w sprawie manipulacji w Ruchu Chorzów, potem komisarzskarbowy.
Codzienna rutyna w związkach piłkarskich całego świata.
A wieczorkiem zagramy w licencyjnego pokera.

[Cmok na pocieszenie, parka się rozjeżdża]

Marcin poprzegranym meczu Anderlechtu z FC Brugg [nie rycz, Ridż, gdy wylecisz na Brugg], odłączył się od kolegów z klubu. Byłzdołowany, przybity i miał ochotę się schlać.
Przede wszystkim pewnie dlatego, że liga belgijska kontynuuje rozgrywki w czasie Mistrzostw Europy.
Biedny Wasyl, w takim razie co musi czuć po meczach kadry?

Sędzia wlepił mu czerwoną kartkę,za inwektyw który wyrwał mu się podczas meczu.
Komu i jak musiał pocisnąć, że sędzia sięgnął aż po czerwonkę? Toż to się nie zdarza.
To musiały być mocne, męskie słowa, skoro poczciwa inwektywa stała się nagle zmaskulinizowanym Inwektywem. Czas na bardzo męskie UGA!

Był wkurzony, bo ten wał zBruggi Tom Høgli, udawał sierotę i zwijał się po boisku trzymając się za nogę, chociaż nikt go nawet nie dotknął.
Normalnie „Bestia” jak mawiali na niego koledzy klubowi, powstrzymałby swojemordercze zapędy, ale kilka dni wcześniej pokłócił się z Anką. Ta kobieta,umarłego wyprowadziłaby z równowagi a co dopiero kogoś tak wybuchowego jak on.
Dlaczego piłkarze czasem zachowują się jak debile na boisku? Przez baby, a co myśleliście?
Precz z babami i ze zbyt dużą ilością przecinków! UGA!

Wasilewski zajechał przed bar  Delirium w celu zapicia swoich smutków z dalaod wszystkiego.
Chyba powinnam się udawać do barów o podobnych nazwach po każdej lekturze opek.
[A aŁtorki przed napisaniem każdego rozdziału chyba zaglądają tu].
A jak najlepiej zapijać smutki? Kompletnie, konkretnie! <badumtsss!>

[Wasyl spotyka pannę Annę Rusowicz, razem wychylają kielona i prowadzą dysputy o Ninie]

- To moja kuzynka.- odpowiedział – Martwię się.
- Przecież krzywda się jej nie dzieje.
- Masz mi do cholery powiedzieć, gdzie ona jest!- walnąłpięścią w bar.
- A jak nie powiem to co?
- To!- pocałował ją namiętnie. Anka złapała go za klapymarynarki i przyciągnęła do siebie.
Nie rozumiem mechaniki miłości w tym opku - dość jasno wynika, że im bardziej zażarcie ktoś się kłóci, tym namiętniej się między kłócącymi robi. Mam rzucać w chłopa wazonami, żeby bardziej za mną szalał?
Przyjąłbym nawet odważniejszą tezę: jedynym dostępnym afrodyzjakiem w tym opku (nawet można by rzecz: jedyną przyczyną tworzenia się w nim relacji damsko-męskich) jest wzajemna wściekłość, nienawiść i gniew/foch.
Po trzykroć bardzo męskie i zagniewane UGA!
- Do ciebie czy do mnie do hotelu? – zapytała wprost.
- Do mnie!- rzucił na bar banknot i porwał Ankę na zewnątrzjedną ręką machając na taksiarza a drugą obejmując ją w pasie.
Czyli podczas wychodzenia z baru już machał na taksiarza? Ludzie w barze pewnie myśleli, że tak czule się z nimi żegna.
W każdym razie szybko poszło… Wasyl nie dowiedzieć się o Robert, ale zdobyć samica.

Robert  wylądował  w Pyrzowicach o osiemnastej, wynajętymsamochodem skierował się wprost do Truskolasów. Był wściekły, to prawda, żeNina nie była jego dziewczyną, ale zadurzył się w niej. Musiał sprawdzić, czyjest u Kuby.
Ciekawe, ilu mieszkańców Truskolasów pomyślało przez ostatnie tygodnie: “A mówili, że to taka spokojna okolica…”
Oficjalnie inauguruję Opkowe Zmagania Samców: Kuba vs Robert! UGA!

Pędził na złamanie karku, fotoradary po drodze miałyużywanie (prędzej minister Rostowski… :)), po dwudziestej był już pod domem Błaszczykowski.
Prawie jak Hotel Gołębiewski.

Na spotkanie wyszedłmu Kuba, wprowadzając przyjaciela do salonu.
- Stary co ty tutaj robisz?- zapytał
- Przyjechałem w odwiedziny.- odpowiedział wymijająco Robertrozglądając się za Niną.
- A ćwierćfi…
- ODWIEDZINY!

- Gdzie pani Felicja?
- W sanatorium.- odpowiedział Błaszczykowski.
- Jest chora?
- Ma problemy z płucami, zaziębiła się w zimie, lekarz kazałjej wypoczywać.
- A co z Olą?
- Ale naprawdę, Robert, żeby się dowiedzieć, co u mnie, mogłeś zadzwonić.
- Co z Olą się pytam. GADAJ!

- Poszła z nianią na spacer, zaraz powinny wrócić. Napijeszsię czegoś? Pewnie coś zjesz?
- Nie dzięki, jadłem w samolocie. Pogadajmy. Kiedy zamierzaszwznowić treningi?
- Stary, dobrze się czuj…
- TO JA TU SIĘ TROSZCZĘ! UGA!

- Nie wiem…
- Jak to nie wiesz? Masz zamiar gnić tutaj aż do 67 lat?Przecież piłka to całe twoje życie, nie pozwól żeby Anita zatriumfowała. Maszod niej wieści?
Co? Gdzie? Kiedy? Jak?
Wychodzi na to, że Robert ma zamiar grać aż do osiągnięcia wieku emerytalnego i że zdrada ex-żony Kuby była w zamierzeniu próbą zrujnowania jego piłkarskiej kariery. Dafuq?
Lewandowski to najbardziej agresywny niańkujący kumpel, z jakim spotkałem się w dotychczas przeczytanej literaturze.
(Napisałbym UGA!, ale już dostatecznie wyeksploatowałem ten dowcip).

- Nie odzywała się od września, jej rodzice też. Ola ma tylkojedną rodzinę i tak niech pozostanie. Ma babcię, rodzinę mojego brata mnie iteraz ukochaną nianię.
Jest już na tyle duża i na tyle w tym opku rozwinięta, że powinna zacząć zadawać pytania o mamę, ale widocznie pieczenie ciastek z nianią jej wystarczy.
- Ninko, a kiedy psyjedzie do nas mamu…
- PILNUJ CIASTEK, MAŁY GNOJU!

- Kto to jest?- zapytał Lewy.- Nie wspominałeś mi…Nina?- wzrokLewandowskiego skierował się ku drzwiom w których stała dziewczyna z małą Oląna (żelipapą) rękach.
- Znacie się?- zapytał podejrzliwie Kuba.
- My… znamy się ze szkoły.- skłamała Serafńska
Szkoły miłości!

***
Kuba spojrzał na Roberta, który z kamienną twarzą potwierdził słowa Niny.
- Tak, znamy się ze szkoły. Nina była dwie klasy wyżej w gimnazjum
Nieźle, że ją z daleka poznał, ja mam duży problem z rozpoznaniem znajomych z gimnazjum na ulicy, a nie kończyłam wcale aż tak dawno.

Odpowiedź chwilowo usatysfakcjonowała Kubę, ale czuł, że coś jednak jest nie tak. Tych dwoje za bardzo się zdenerwowało.
Zaczął sobie wyobrażać niestworzone rzeczy, do jakich mogło dojść w szkolnej toalecie.
“Na pewno kupowała mu żelki w sklepiku szkolnym! Szmata”.

- Wujek Lobuś! – mała Ola wypruła w stronę Lewandowskiego, ten porwał ją w ramiona i począł okręcać się z nią wokół pokoju.
Mam nadzieję, że kręcił nią tak długo, aż wyleciała jej z głowy ta bebikomowa.

- Witaj księżniczko – postawił ją obok siebie. – Gdzie byłaś?
Mała wycisnęła mu na policzku soczystego całusa.
- Z Ninką nad rzeczką! Juhuuuuu! – podskakiwała jak piłeczka. – Jadłyśmy lody i owocki!
- Super, a może jutro wybiorę się z tobą? – zapytał, głaszcząc ją po blond włoskach.
- Tak! Poglamy w piłkę! I damy ci lody!
Tak, po to był Lewemu potrzebny urlop od Kloppa.
Przypomnijmy - prawdopodobnie w czasie EURO 2012. Radosna lekkość opkowego bytu.

Sztuczny uśmiech zniknął z twarzy Lewego, gdy tylko usłyszał trzaśnięcie drzwiami na piętrze.
- Delegacja? – zapytał zjadliwie. – W co ty grasz?! – wyglądał, jakby zaraz miał zamordować Serafińską.
- Robert… ja, ja musiałam tutaj przyjechać – tłumaczyła dziewczyna. – To jest moja praca, ojciec…
- Ojciec ci kazał? Jesteś psychologiem, nie nianią, do cholery jasnej! – wysyczał.
- To jest tylko przykrywka – odpowiedziała ostro.
Noo, a poza tą przykrywką odwalasz taaaki kawał dobrej roboty.
Faktycznie, zgodnie z logiką fabuły niedługo posłużyłaby za przykrywkę. Dla Kuby. Nocą. W miejsce kołdry.

– Poza tym nie jesteśmy parą, żebym musiała ci się tłumaczyć.
- Myślałem, że jednak coś między nami jest…
- Jesteś moim przyjacielem – odpowiedziała zrezygnowana. Robert wyglądał, jakby dostał w twarz.

- A dlaczego okłamujesz Kubę, że jesteś nianią?
- Siadaj, to ci wytłumaczę.
- Zamieniam się w słuch.
Nina opowiedziała Robertowi pomysł szefa sztabu psychologów, Macieja.
Który teraz pewnie na after-party po koncertach opowiada ludziom, jaki mistrzowski numer wyciął podwładnej.
“No to dziewczyna musi kombinować! Tak to (po)leciało!”

Lewandowski słuchał oniemiały, nie mógł uwierzyć, że zarówno prezes Serafiński, jak i babcia Felicja, mogli zgodzić się na takie coś.
Lewy przejawia jako jedyny w opku ślady zdrowego rozsądku? Nie może być.

- …byłam pod ścianą – tłumaczyła Nina.- Nie mogłam im odmówić, jestem psychologiem, muszę pomagać ludziom.
A na studiach cię nie uczyli, że jest coś takiego jak etyka zawodowa i kto jak kto, ale psycholog nie powinien kłamać pacjentom? Tak tylko pytam, dobrze wiem, że nie.
“BUG MI POWIERZYŁ CHONOR PACJĘTÓW, zjeżdżaj ze swojom etykom!”

- I Kuba jest właśnie obiektem twojego miłosierdzia?- zapytał Robert
- Poniekąd tak, jestem tutaj, żeby Kuba wrócił do gry. Jestem jego psychologiem… – nie dokończyła. Zza drzwi wychylił się Kuba, z jego twarzy można było wyczytać, że wszystko słyszał.
Ale numer! To jeszcze słabszy chwyt niż ten z tej sceny.
Był już Deus ex machina, teraz zasłużyliśmy tylko na… Kubę zza drzwi?

- Kuba, to nie tak…- Nina podbiegła w jego stronę. Mężczyzna miał lód w oczach,
Kaj?

odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł w domu.
- Musi ochłonąć – zauważył Lewandowski. – I ja też.
Nina rozpłakała się. Nie dość, że straciła przyjaciela, zawaliła pracę, to jeszcze mężczyzna, na którym jej zależało, uważa ją za podłą kłamczuchę, która spiskuje za jego plecami.
Yyy… a jak miał inaczej to rozumieć? Trzeba było od początku robić poprawnie, a nie tak, jak zaleca pewien wysoki i szczupły bas.
 Błaszczykowskiszedł powoli a żwir wyścielający wiejską drogę, chrzęścił pod jego stopami. Nazewnątrz wydawał się spokojny, ale w środku gotował się jak piekielny kocioł.
Straszny ten żwir, można się poparzyć!
Wyobraziłam sobie kilka diabełków podkładających ogień pod trzewia Kuby.

Słowa Niny, potwierdzające jej wątpliwy akt miłosierdzia wstosunku do jego osoby, wbijały mu się w umysł jak tysiące sztyletów.
Wątpliwy? Kubunia, proszę Cię. Miłosierdzie - i nie jest ono w żadnym wypadku wątpliwe -  okazuje Ci PZPN, który wyciąga dłoń do ważnego piłkarza kadry mającego spore kłopoty ze zdrowiem (także psychicznym, czego dowody mieliśmy w wielu wcześniejszych fragmentach), choć mógłby jasno stwierdzić, że skoro JB nie potrzebuje naszej pomocy i jawnie ją odtrąca, to w sumie nic nam do tego, jest wolnym człowiekiem i ma prawo do marnowania swojej kariery.
A panna Nina najwidoczniej dobrze się bawi z Oliwką i wypełnia swoje obowiązki dobrze jako tako na właściwym sobie poziomie, przecież od połowy dotychczasowej analizy widać, że córka prezesa ma w sobie wielkie pokłady dobrej woli, inaczej już dawno odpuściłaby sobie realizację planu pana z Leszczów. Inna sprawa, że wykonuje swoje zadanie w ramach stosunku pracy i ma spore wątpliwości w trakcie, nie dziwota, każdy by je miał. Nie wspominając o tym, że miłosierdzie w jej wypadku nie idzie w parze że stabilnością emocjonalną, romansową i intelektualną, ale to litościwie pomińmy.
A może on tym naprawdę gardzi i woli sobie smutać w Truskolasach do końca żywota? Ta akcja z przywracaniem do zdrowia jest dziwacznie poprowadzona od samego początku.

Po raz kolejny okazał się koncertowym baranem, któremu kobieta zagrała nanosie. Gdyby tego było mało spotykała się z jego najlepszym przyjacielem a rodzonababka spiskowała z PZPNem.
Te wszeteczne kobiety! Całe zło tego świata! Mizoginiczne UGA!
Babcia wręcz jak rasowy szmalcownik.

Ścieżka zaprowadziła go na łąkę za lasem, gdzie wreszcie mógłdać upust swojej frustracji. Ciszę leśną rozdarł jego przeciągły krzyk. Tylkotak mógł wyrzucić z siebie wszystko, co nagromadziło się w nim przez ostatniągodzinę, była to także gorycz spowodowana przekonaniem, że jest bezużyteczny i budzi tylko litość.
I tym samym ćwierć pogłowia zwierzyny truskolaskiej padło ze strachu.
Spokojnie, Kubunia, spokojnie, jesteś potrzebny aŁtorce opka do stworzenia ok. 30 rozdziału tej aberracji literackiej, a obecnie budzisz we mnie i Tuśce pokłady dobrego humoru. Miednica do góry!

Wyczerpany emocjonalnie siadł w wysokiej trawie porastającej łąkę, ukrywająctwarz w dłoniach, rozpłakał się.
Pierwszy raz od wielu lat pozwolił by łzy płynące z jego oczu, zraszały mudłonie.
Konkurs Szalikowe Zgadywanie!
Czym jest MUDŁOŃ? Odpowiedzi nadsyłajcie na numer 0 700 880… to znaczy na adres Tajna Siedziba Szalikowców, ul. Wujka Seksiora 6/9, Bełchatów 00-666 z dopiskiem “Dla najzabawniejszych ludzi w Internecie”.
(To taki dowcip dla śmiechu, wiadomo, że najzabawniejsza jest NAKWA :))
Może to coś jak mymłon? *szuka czystej kartki pocztowej*

Doprowadziwszy się do porządku, wrócił do domu, chociażzajęło mu to prawie dwie godziny, jakoś nie mógł się przemóc do konfrontacji zNiną.
Kluczył po borach i leśnych ostępach Truskolasów, ćwicząć przy okazji drybling. Szyszką.
I celując z dystansu w sarny.

Bał się, że gdy spojrzy w jej wielkie piwne oczy od razu się złamie i jejwybaczy.
I znowu okazałby się koncertowym, bardzo niemęskim baranem! UGA!
A ja myślałam, że to raczej laski dają się nabrać na puppy eyes.

Na ganku spotkał Roberta.
- Kuba! Gdzieś ty się podziewał? Dzwoniłem do twojej babci,już tutaj jedzie.- Lewy stanął na wprost przyjaciela.
Mam nadzieję, że babcia ma ze sobą gruby i szeroki pas na nerwowy tyłek Błaszczykowskiego. Aj waj, no tak, miednica, nici z kary…
Donos do Gest… PZPN-u powinien wystarczyć.

- Doniosłeś jej, że mistyfikacja poszła się walić?- zapytałzjadliwie kapitan reprezentacji. – Bardzo mi przykro, że próba zrobienia zemnie kretyna wam się nie powiodła.
Natomiast próba udowodnienia, że jesteś dorosłym nastolatkiem z poważnym problemem z kobietami i napadami irracjonalnego gniewu bliskiego zaburzeniom hormonalnym zakończyła się lepiej niż oczekiwano.
Czyli jednak kretynem.

- Po pierwsze o niczym nie wiedziałem, jak już zdążyłeśpodsłuchać. Po drugie, nikt nie chciał robić z ciebie idioty. Wszyscy chcielidla ciebie dobrze, to ty zachowujesz się jak obrażona panienka. Już dawnopowinieneś być w Dortmundzie i zaczynać treningi. A tak babrasz się w swoimwłasnym bólu. Anita cię zostawiła, ale życie toczy się dalej. Nie pozwól jejzatriumfować.
<zakłada koszulkę z napisem “TEAM LEWY”>
Rozsądek i logika allez, allez, allez!
Czy mi się wydaje, czy Robert odwala tu lepszą robotę niż pani psycholog przez ostatnie tygodnie?

Błaszczykowski spojrzał na przyjaciela, Robert faktyczniemówił, jakby o niczym nie wiedział. Pozostawała kwestia jego związku z Niną.
- Chodzisz z Niną?- zapytał wprost.
- Nie.
Jak z kawału o sprytnym lisku: “A tak naprawdę to był on” :)
No kuuurde, Kuba Błaszczykowski, rocznik ‘85, rozwodnik z dzieckiem, a związki nadal rozpatruje w kategorii “chodzenia ze sobą”.
I pewnie wpisywał się byłej żonie do “złotych myśli”.

- Robiłeś jej wyrzuty, wszystko słyszałem.
- Ja bym chciał, ale ona uważa mnie za przyjaciela (Twoja żona na pewno z tego się cieszy).Zachowałem się jak kretyn, decydując się na przyjazd tutaj. Nina zrobiła źleokłamując cię, ale zrozum zarząd postawił ją pod ścianą.
A własnego rozumku nie ma, nie można jej o to winić.
- Jej miłosierdzie zapunktuje w Niebie.- odpowiedziałcynicznie.
- W niebie, do którego trafi za chwilę, gdy ją uduszę za bycie kłamliwą suczą PZPN-u! UGAAAAA!  
Kuba ma taki szacunek do religii, że nawet “niebo” wymawia z wielkiej litery.

(nasz truskolaski Hulk żegna się z Lewym i wraca do domu, gdzie czeka na niego Nina i taki oto opis sytuacji:)

Na zewnątrz zmierzchało, niezapaliła światła, chcąc napawać się widokiem dnia przechodzącego łagodnie wnoc. Jej babcia uważała że zmierzch był miłosnym uściskiem dnia i nocy.Pożegnaniem.
I pomyśleć, że takie ładne, okrągłe zdanka na pograniczu Coelho i Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej toną bezradnie w głębinach opkowego bajora… I pasują do niego jak Michał Gliwa do pola karnego.
To strasznie dołujące, że zmierzch jest pożegnaniem dnia. O tej porze roku na następny trzeba czekać aż 10 godzin!

Kuba wkroczył do kuchni zamaszystym krokiem. Nina stała [przekornie] przyoknie wpatrując się w ogród babci Felicji, powoli tonący w mroku.
Podświadomie poczuła czyjąś obecność i odwróciła się stająctwarzą w twarz z Kubą.
- Kuba ja (łamba je, łamba ja!)…- chciała dotknąć jego ramienia, ten jednak odsunąłsię ze wstrętem.
- Jutro rano chcę żebyś spakowała swoje rzeczy i wróciła do Warszawy.-odpowiedział chłodno.- Może pani odtrąbić zwycięstwo, pani psycholog.- zobrzydzeniem zaakcentował ostatnie słowo.
Tak jak my z Tuśką od niemal samego początku tej analizy.
Nie umiem go już inaczej odczytać :(.

Nina z trudempowstrzymywała się od płaczu.
- Nie rozumiesz, że zależy mi na tobie?- zapytała.- Nie byłeśdla mnie obiektem badań, przyjechałam do pracy ale poznałam cię bliżej.
“I uświadomiłam sobie, że kręcą mnie niestabilne borderline’y nienawidzące wszystkiego, co istnieje, a zwłaszcza kobiet”.
A tak z ciekawości - w takim razie Lewandowski był próbą kontrolną?

Mi też wydawało się, że cię znam, ale pomyliłem się.Dziewczyna, która opiekowała się Olą nie istnieje. Rozpieszczona córeczkaprezesa Serafińskiego, której wydaje się że uratuje pogrążonego w rozpaczykapitana Biało- Czerwonych zabiła Ninę, którą znałem.
Nie jesteś moją prawdziwą mamą!
Czy ktoś może zabić (tzn. usunąć z fabuły) także tę pierwszą dziewczynę? Dziękować z góry.
- Kuba ale pozwól mi wyjaśnić!
- Nie chcę słuchać tych bzdur! – ryknął.- Wynoś się i nigdywięcej nie wracaj!
Oczy dziewczyny zaszkliły się. Powstrzymując łkanie uciekłana górę, zostawiając Błaszczykowskiego samego.

A tam powstrzymując, tak sobie wyobraziłem tę scenę:



5 komentarze:

Anonimowy pisze...

Jak szybko! Nawet nie zdążyłam napisać pod poprzednim komentarza :). Na początku się zezłościłam, że odciągacie mnie od nauki, ale co tam fizyka, opko ważniejsze! Leżałam ze śmiechu przez cały czas, cieszę się, że wreszcie zostało nam wyjaśnione, po co im tak dużo biletów na mecze! :D Tylko szkoda, że Lewandowskiemu tak mało wystarczy by rzucić wszystko i przyjechać do Polski, boję się, że przed finałem LM ( już w Bayernie, rzecz jasna!) będzie nagle musiał wziąć urlop :)))). Z jednej strony przeraża mnie, że aŁtorka miała tyle abstrakcyjnych pomysłów, ale z drugiej strony mamy więcej powodów do śmiechu. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na więcej!

dolenka pisze...

Mudłoń? Chyba Ałtorka rzeczywiście usłyszała o raz za dużo kawał "Połóż rękę na mym łonie" i postanowiła błysnąć dowcipasem. A poza tym Lewandowski powinien stanowczo zastanowić się nad zmianą swojej drogi życiowej, bo leczenie zwariowanych, nie radzących sobie z uczuciem gniewu nabzdyczonych kolegów piłkarzy leczy po prostu perfekcyjnie. Lepiej niż pani psycholog z PZPN-owskiego piekiełka.
A za całość INWENCJI TWÓRCZEJ Ałtorki bardzo kobiece i zdegustowane UGA!!!

Anonimowy pisze...

Ta analiza będzie dłuższa niż ta Olka i Olki, a tamta była jedynie prognozowana na taką. I nie zrozumcie mnie źle, Wasz praca wypada jak zwykle wspaniale, ale już trochę nie mogę doczekać się wyjazdu z Truskolasów w kierunku nowego, może nie lepszego, ale innego świata. Te potrzaskane miednice, zawiłe emocje, pięciolatki sepleniące w tekście, anonimy od Juranda ze Spychowa... Z jednej strony to wszystko zabawne, a z drugiej, jak się pomyśli, że ktoś tak na serio (ewentualnie pół-serio, ale wciąż niezbyt poprawnie językowo), to skóra cierpnie nie powiem gdzie. Już nie wspominając o tym, że mogliby się ze sobą zejść, bo te leśne podchody "nazwalonej" brzozie i krzyki w wysokich trawach męczą. Niedługo zabieram się za Chłopów Reymonta, wtedy się naczytam o wsi, teraz niech już przejdą do meritum fabuły (tfu!)
Chciałam Wam pewnie napisać jeszcze dużo, dużo rzeczy, ale w zeszłym tygodniu nie zdołałam dokończyć komentarza, a w tym jestem kompletnie wykończona i już nie pamiętam. Cięty dowcip Migela jak zwykle doprowadza do łez (ze śmiechu, oczywiście), choć muszę przyznać, że poprzednia część ubawiła mnie bardziej. Bliżej jej było do napadów histerycznego śmiechu z czasów "Skry Bełchatów na odwyku". Niemniej jestem pod wrażeniem, chciałabym umieć tak trafnie dobierać słowa. Co do Tusi, ja Tusię uwielbiam, to jednak kobieca ręka w tym szalejącym od testosteronu odcinku, też zupełnie inny styl analizowania. Mniej "satyry na", więcej... takiego czystego analizatorstwa. Jak Migel jest mistrzem w dorabianiu historii do historii, tak Tusia wyciąga fiołki z tekstu, śmieszne same w sobie. Razem jesteście fenomenalni w tym. Tak ogólnie Was chyba jeszcze nigdy nie scharakteryzowałam, co? ;)
A no tak, i trafiliście z tym obracaniem, zaczynacie znać mnie na pewnych płaszczyznach na tyle dobrze, że zastanawia mnie, czy powinnam się obawiać, że stałam się przewidywalna, czy... czegoś innego.

- Tak, psze pani – odpowiedział. – Aty zawsze jesteś taka agresywna?
- Daj już spokój! Ta sytuacja nie może się powtórzyć, rozumiesz? To był impuls, chwila… – ciągnęła.
- Albo ja mam stereotypową opinię na temat psychologów, albo psycholog zareagowałby w mniej emocjonalny sposób. Już nie mówię, że padłoby wyświechtane pytanie z dowcipów, pt. "Chcesz o tym porozmawiać?", ale bardziej prawdopodobny wydaje mi się szereg pytań mających doprowadzić do ustalenia przyczyny skutkujące... chyba się trochę rozpędziłam. Przepraszam. To tylko opko.
Twój udający kalekę życiowego najlepszy kumpel obraca ci dziewczynę, a jej ojciec to kryje. - Czy temat obracania już zawsze będzie powracał, niezależnie od dyscypliny sportu?
http://img706.imageshack.us/img706/8396/k4hc.jpg
....WIEDZIELIŚCIE.
Nie mogę się do niej dodzwonić i chcę sprawdzić, czy wszystko u niej ok, a ty jesteś najbliżej. - To gdzie on ma resztę znajomych, że najbliżej Warszawy jest Murawski z Poznania? :| D'autre cote aŁtorka popisała się nieznajomością relacji pomiędzy mieszkańcami tych dwóch miast. Znacie ten dowcip o tym, co prawdziwy Poznaniak musi zrobić przed śmiercią...
(Jeśli ktoś nie kojarzy ww. motywu - do usług) - I wydało się, co Migel czyta. A mnie za obserwowanie "Ciach" się obrywa :P
“No chyba że załatwisz dla rodziny. Dla krewnych i znajomych królika przy okazji też”. - I dla całego Kotła też (jak już jesteśmy w Poznaniu).
A kto podlewa rośliny? - Dozorca.
Ja się na tych fandomowych zawiłościach nie wyznaję, ale BARDZO rychło w czas fabuły wtrącana jest wstawka o śp.(?) mężu... - W prologu opka o Grzegorzu Boćku najpierw cała rodzina boChaterki ginie w ataku na WTC, a potem sama boChaterka zostaje zgwałcona przez swojego chłopaka w gdańskim lesie. Jakie "rychło"?
Byłaświetnym PR-owcem. - Przeczytałam PRL-owcem, wiecie, jakie to uczucie? :|
Bo to była winda rodem z poprlowskich bloków. - Hm, czyli mój lapsus czytelniczy nie był zupełnie bezpodstawny :D

Anonimowy pisze...

Spieszmy się kochać interpunkcję, tak łatwo jest lekceważona. - Przypomniał mi się ten skecz Stuhra o bezpłciowej rozmowie telefonicznej... Jeżeli spieszysz się kochać ludzi, bo tak szybko odchodzą, wciśnij pięć! A to nie na temat, pardonpardon. Już wracam do leszczy. Włożę nawet taki fajny kapelusz wędkarski a la Migel.
To musiały być mocne, męskie słowa, skoro poczciwa inwektywa stała się nagle zmaskulinizowanym Inwektywem. Czas na bardzo męskie UGA! - Po tej męskości spodziewałam się odnośnika do fanpage'a "KŁOS VS WRONA", ale spoko, to prawie to samo co UGA.
A jak najlepiej zapijać smutki? Kompletnie, konkretnie! - Migel, czy to Twój ulubiony dowcip? Już gdzieś był. Może nawet dwa razy.
- A jak nie powiem to co?
- To!- pocałował ją namiętnie. Anka złapała go za klapymarynarki i przyciągnęła do siebie.
- Tiaaa, na pewno rozwiązało mu to język... ups, lapsus (one ostatnio są w mowie, ale pozwólcie, że nie będę już dopisywać, że językowy).
Nie rozumiem mechaniki miłości w tym opku - dość jasno wynika, że im bardziej zażarcie ktoś się kłóci, tym namiętniej się między kłócącymi robi. Mam rzucać w chłopa wazonami, żeby bardziej za mną szalał?
-Przyjąłbym nawet odważniejszą tezę: jedynym dostępnym afrodyzjakiem w tym opku (nawet można by rzecz: jedyną przyczyną tworzenia się w nim relacji damsko-męskich) jest wzajemna wściekłość, nienawiść i gniew/foch.
Po trzykroć bardzo męskie i zagniewane UGA!
- Freud miałby na ten temat sporo do powiedzenia.
- Do ciebie czy do mnie do hotelu? – zapytała wprost. http://www.youtube.com/watch?v=bTCKmGqQtvI :D
- Gdzie pani Felicja?
- W sanatorium.- odpowiedział Błaszczykowski.
- Crap, do tej pory jeszcze Robert miał nadzieję, że zastanie przyzwoitkę w postaci pani Feli.
“Na pewno kupowała mu żelki w sklepiku szkolnym! Szmata”. - Żelki nie są popularne w gimnazjum, Migel, to podstawówka. W gimnazjum to wóda, fajki i zabawa w słoneczko :P
- Wujek Lobuś! – mała Ola wypruła w stronę Lewandowskiego, ten porwał ją w ramiona i począł okręcać się z nią wokół pokoju. - Obracać, okręcać... ja pitolę, SERIO?
- Z Ninką nad rzeczką! Juhuuuuu! – podskakiwała jak piłeczka. - Nad rzeczką opodal krzaczka/ mieszkała kaczka dziwaczka... :)
- Super, a może jutro wybiorę się z tobą? – zapytał, głaszcząc ją po blond włoskach.
- Tak! Poglamy w piłkę! I damy ci lody!
Tak, po to był Lewemu potrzebny urlop od Kloppa.
Przypomnijmy - prawdopodobnie w czasie EURO 2012. Radosna lekkość opkowego bytu.
- Ja w tym momencie wyobraziłam sobie minę Błaszczykowskiego, który właśnie uświadomił sobie, że kolega przyjechał na dłużej i najprawdopodobniej nocleg zapomniał w Hotelu Gołębiewski (aka dom Błaszczykowskiego).
Lewy przejawia jako jedyny w opku ślady zdrowego rozsądku? Nie może być. - Za krótko w nim jest.
A na studiach cię nie uczyli, że jest coś takiego jak etyka zawodowa i kto jak kto, ale psycholog nie powinien kłamać pacjentom? Tak tylko pytam, dobrze wiem, że nie.
“BUG MI POWIERZYŁ CHONOR PACJĘTÓW, zjeżdżaj ze swojom etykom!”
- Wbrew pozorom to nie jest takie nieprawdopodobne. Kojarzycie tę aferę z gimnazjalistą, który zapłodnił swoją nauczycielkę? Dziennikarka, która to nakręciła podawała się za psycholog i udzielała porad tejże nauczycielce. W radiowej Trójce robili o tym reportaż.

Jeden z członków Kabaretu Potem wygląda jak młoda wersja Waldemara Fornalika, czy mnie już to kadrowe opko tak skrzywiło?
Po raz kolejny okazał się koncertowym baranem, któremu kobieta zagrała nanosie. Gdyby tego było mało spotykała się z jego najlepszym przyjacielem a rodzonababka spiskowała z PZPNem.
Te wszeteczne kobiety! Całe zło tego świata! Mizoginiczne UGA!
Babcia wręcz jak rasowy szmalcownik.
- Fajnie, fajnie, ale mnie zaintrygował ten koncertowy baran... Baranek Shaun, czy co? http://www.youtube.com/watch?v=BLIJ-SWZsLc

Anonimowy pisze...

Bał się, że gdy spojrzy w jej wielkie piwne oczy od razu się złamie i jejwybaczy.
I znowu okazałby się koncertowym, bardzo niemęskim baranem! UGA!
- Shaun the sheep, lalala...
A ja myślałam, że to raczej laski dają się nabrać na puppy eyes. - Tuśka. Puppy eyes. Castiel. Łapiesz?
Nina zrobiła źleokłamując cię, ale zrozum zarząd postawił ją pod ścianą. - Zaczynam rozumieć (co prawda niedokończone) odwołanie do Gestapo Tuśki parę komentarzy wyżej.
PS. Kiedyś mi jeszcze odpisywaliście na te komentarze, a teraz czuję się, jakbym gadała sama do siebie. Póki co, sytuacja nie jest tragiczna, bo sama siebie nie śpieszę, ale i tak dziwnie. Źle coś piszę?
PPS. Uau, trzy komentarze, chyba wracam do formy. Nieszczęśni Wy!

Prześlij komentarz