Szalikowcy Radarowcy: Unter dem Hagel von Fragen

|
Okej, moi mili, była seria pytań, teraz przyszła pora na odpowiedzi. Mam nadzieję, że zaspokoiliśmy Waszą ciekawość i teraz już obiecujemy, że weźmiemy się do roboty. W końcu lada moment koniec laby, więc trzeba się porządnie przeciorać opkiem o Lewym i Błaszczu.

Aby umilić oczekiwanie - patrzcie na te miłe pysie!

Aha, i przepraszam wszystkich ogarniających niemiecki za tytuł - potraktujcie to jako żart z użyciem Google Translatora ;).

Q: która analiza sprawiła wam najwięcej radości, która zirytowała, a które opko zażenowało najbardziej?
A: Po kolei:
a) ciężko tu mówić o radości, ale dość mocno zaśmiewałam się przy Godlewskiej-Pique. Kompletny brak wiedzy w podstawowych sprawach, jaki wykazała aŁtorka, mnóstwo banałów, Oczywiste Wrocławskie Korki, Dutkiewicz jako Jezus, no i niezapomniany Piuqe. Oj tak, przy tym było dużo szpasu.
b) sporo jest opek, które denerwują (żeby nie powiedzieć, że wszystkie), ale jeśli bym miała wskazywać przykłady wiodące: opko o siatkarzach, w którym Novotny był gwałcicielem, opko o Mesucie, w którym pojawiał się "wujek seksior" (do tej pory mną trzepie, jak o tym myślę) i kompletna niewiedza o tym, jak powstaje człowiek oraz obecnie analizowane opko o trio z Dortmundu (to tłumaczy, dlaczego rodzi się ono w takich bólach). O ile niewiedza w zakresie topografii miasta czy funkcjonowania zespołu sportowego jest do przełknięcia, tak robienia z gwałtów, poronień i innych raków kolana łatwego rozwiązania fabularnego nie znoszę.
c) największe zażenowanie - bez zastanowienia Misza Ballack i jego, ekhm, czarodziejska różdżka. Nie wiedziałam, gdzie mam podziać oczy, im bardziej się w to wczytywałam.
Bardzo dobrze bawiłem się podczas pisania o lazurowych oczach Kurka i jego prezydenckiej miłości, a co do pozostałych uczuć względem opek… jakoś nie zdarzyło mi się odczuwać irytacji czy żenady, bodaj raz mocno zareagowałem we ww. opowiadaniu na gwałt przeprowadzony przez (i na postaci) Jakuba Novotnego, ale to jednak był wyjątek. Nawet jeżeli coś mocno mnie uwiera w analizowanej treści, to staram się moje odczucia ubrać w ładną drwinę lub zgrabny żarcik. Inna sprawa, że gdybym przypadkiem trafił na opko o podobnej sile rażenia co różdżka Ballacka… kto wie, jakim byłbym człowiekiem :)


Q: czy możemy się spodziewać nowych siatkarskich analiz w stylu Legendarnej Skalskiej?
A: Jak najbardziej, zwłaszcza że Migel niejako siedzi w tym fachu ;). A ja się staram mu pomagać, jak umiem. Czy przejdą do legendy - nie nam już oceniać.
Słowo “legenda” kojarzy mi się ze śmiercią dzieła/artysty, także sceptyczny mocno jestem… :) A co do analiz siatkarskich - wiecie, zajmuję się samą dyscypliną nieco głębiej, ale marzy mi się odskocznia od popularnych gier sportowych i analiza opka np. o hokeju, lub, nie daj Boże, koszykówce. Może jakaś gimnazjalistka złapała crusha na Gortata? Trzeba poszerzać horyzonty i po laury sięgać nowe!
Opka o hokeju są, ale anglojęzyczne, więc trzeba by jakieś przetłumaczyć - wtedy odchodziłby niestety element niskiej poprawności językowej. Ale jak się trafi wyjątkowo durne, to kto wie...


Q: ile czasu zajmuje taka analiza i skąd macie czas, chęci i siłę na rozwodzenie się nad wielorozdziałowymi opkami?
A: Z czasem jest bardzo różnie - niektóre opka potrafiłam skończyć w kilka godzin, niektórych mam dość po przeczytaniu rozdziału (jak to nieszczęsne dortmundzkie trio). Może nie powinnam o tym pisać, żeby nie zabrzmiało to, jakbym się wyżywała na aŁtorkach, niemniej jednak traktuję to jako pewien sposób na odreagowanie - wierzcie mi, nie da się stresować czymkolwiek, czytając tego typu dziełka. A że to naprawdę sprawia przyjemność, to uważam, że warto to robić i stąd też czerpię chęci.
Skąd mam siły? Niedaleko pokoju mam pełny barek! A tak na poważnie, zwykle nie mam na analizy sił, bo biorę się za nie w 80% przypadków koło godziny 23 po całym dniu różnych zajęć, ale paradoksalnie najwięcej rzeczy jestem w stanie zrobić, będąc lekko “przechodzonym”. Nic tak nie rozleniwia jak odpoczynek i nic tak nie nakręca jak porządne zmęczenie! Czas: przeróżny, zdarzyło mi się zrobić dłuuugą część analizy w ciągu dwóch godzin nudnego meczu siatkówki, ale były i chwile, kiedy człowiek ślęczał nad (tfu!) spuścizną literacką i  nic nie przychodziło mu do głowy. Są lepsze i gorsze dni, Wy dostajecie na Szalikowcach owoce tych najlepszych :)


Q: czy zamierzacie dodawać kiedyś także analizy opek o tematyce niesportowej, na przykład wszechobecnych fanfików o Łandajrekszyn?
A: Nie wiem, jak się zapatruje na to Migel, ale ja zakładałam Szalikowców z myślą o typowych opkach sportowych - jest wiele analizatorni fanfików do faktycznych dzieł, są analizatornie "wielofunkcyjne" (Armada np.), a ja stwierdziłam, że skoro znam się jako tako na sporcie, to mogę spróbować swoich sił w tej dziedzinie. Choć nie przeczę, można by spróbować zanalizować coś niesportowego - nawet jeśli tylko w formie eksperymentu.
Raz można by spróbować, ale podzielam zdanie Tuśki. W swojej niszy jesteśmy wyjątkowi i chyba nieźli, może lepiej zostawić tego typu “dzieła” repom i profesjonalistom.
(Korzystając z okazji, pozdrawiam NAKWę i Logikę i przepraszam, że odwiedzam Was coraz rzadziej)


Q: jakie sporty oglądacie i komu kibicujecie (z drużyn i indywidualnych sportowców)?
A: Przede wszystkim piłka nożna - zdecydowanie najważniejsza dyscyplina sportowa w moim życiu, a bezapelacyjnym klubem nr 1 jest Bayern Monachium. Sympatyzuję też niej lub bardziej z niektórymi zespołami (np. Chelsea, Olympique Lyon, Bundesliga jako ogół), ale to nie jest nawet 1/69666 tego, jakie emocje wywołują we mnie chłopcy z Bawarii. Z reprezentacji (poza tym, że nadal katuję się meczami Polaków i nadal wierzę, że coś kiedyś z tego będzie) trzymam kciuki za, jak łatwo przewidzieć, Niemców, potem są Francuzi. Indywidualnie moim ulubionym piłkarzem był Willy Sagnol, od czasów końca jego kariery nie mam swojego topowego zawodnika, ale najbliżej do tego miana jest Thomasowi Muellerowi.
Co tam dalej... Skoki narciarskie - tu uwielbiam Morgiego, zaraz za nim reszta Austriaków, Norwegowie (Anders Bardal is my man) i czasem jeszcze Niemce się załapią.
Tenis ziemny - Novak Djokovic, długo, długo nic, Andy Murray. Kobiet nie oglądam.
F1 - ostatnio mocno porzucona - Kimi Raikkonen. Nikt mu do pięt nie dorasta, ale lubię też Buttona.
Kiedyś namiętnie oglądałam snooker, moim ulubieńcem był Neil Robertson, ale brak Eurosportu skutecznie mnie oduczył śledzenia tej dyscypliny.
Pozostałe (np. piłka ręczna, siatkówka, WKKW, słoniopolo i wszelkie olimpiady) oglądam przy nadmiarze wolnego czasu i aktualnej transmisji w TV.
Aha, i wiedziałam, że ta odpowiedź będzie najdłuższa :P
A ja za to krótko(!). W siatkówce wspieram swój dąbrowski MKS, który obserwuję od hoho! Czasów I ligi, natomiast gdy chodzi o futbol… nigdy nie miałem ulubionej ekipy. Próbowałem kilka razy wkręcać się w środowiska kibicowskie i robić napinki, ale stwierdziłem, że to nie dla mnie i wolę po prostu wybrać sobie bardziej lubianą drużynę tuż przed meczem, ew. powspierać Dawida w sportowej walce z Goliatem. Chociaż w ostatnim finale LM kibicowałem dobrej, Tuśkowej stronie mocy… :) Poza siatkówką i soccerem z przyjemnością oglądam lekką atletykę, hokej na trawie (zwłaszcza kobiecy, tyle różnych lasek na boisku… :)), raz do roku żużel i rugby, od święta wyścig F1. Moją pasyjką jest przeglądanie skrótów ze spotkań polskiej ekstraklasy w poszukiwaniu błędów i baboli bramkarzy. Każdy ma jakieś dziwactwa!


Q: W jaki sposób wybieracie opka do analiz?
A: Ja w dość losowy, najbardziej przykuwa uwagę tytuł, potem zaglądam w dział "Bohaterowie" ("Bohaterzy", "Heroes", "Cast" czy jak to jeszcze aŁtorki zwą) i jeśli tam widzę kaleką polszczyznę oraz focie gwiazdek z Bravo, to już wiem, że to dobrze wróży. Najczęściej ostateczna decyzja zostaje podjęta po przejrzeniu paru rozdziałów.
Ostatnio wynająłem brygadę małp na monocyklach, które za niewielką opłatą przeszukują cały Internet wzdłuż i wszerz w poszukiwaniu najzabawniejszych opek świata. A poza tym jak one śmiesznie się bujają. A wcześniej to po prostu brałem, co popadnie lub liczyłem na ślepy traf (co się czasem udaje, np. z opkiem o Skalskiej :)).


Q: Korzystacie z podsylanych opowiadań czy szukacie sami?
A: I tak, i tak - muszę przyznać, że wśród propozycji czytelników zdarzają się kwiaty, które rzucają moją żuchwę na podłogę.
Potwierdzam! Dlatego jeżeli znaleźliście jakiś kfiat polskiej blogoratury, to czujcie się zachęceni do nadsyłania! Moje małpy na monocyklach podziękują Wam za to słodkim “uuk”.


Q: Czy często otrzymujecie hejty od autorek?
A: Przy paru analizach zdarzało się, głównie to były komentarze na blogu ("Łamiecie prawa autorskie!" - hihihi, nie), ale Migel miał niezły flejm na własnym blogu. Maili z pogróżkami na szczęście nikt nie otrzymał.
Zacytuję best of the best ze wspomnianej przez Tuśkę spirali nienawiści:
“Koleś, jesteś po prostu żałosny i beznadziejny. Szkoda słów na kogoś, kto wymyśla ( nie nazwałabym tego żartem.. ) coś przez pół dnia. typowy no-life, nudzi się w domu to trzeba coś zrobić, nie?”
“Widać kto pisał to coś bo artykułem tego nazwać nie można. Jakiś zakompleksiony 'mężczyzna' i ojć muszę się jeszcze pół dnia zastanowić nad żarcikiem na jego temat.
Co to ma wgl być?! Potem będziecie pisać, że Nasi Siatkarze odnieśli sukces?! Spadajcie z tym swoim serwisem internetowym!”
“Dziękuje autorze! Właśnie utwierdziłeś mnie w przekonaniu, że nie mam po co już odwiedzać tego serwisu. "Felieton" (jeżeli można w ogóle to tak nazwać) jest na poziomie podstawówki - całkowicie żałosny, bez smaku i wyczucia. Jest wiele więcej przyjaznych portali, które oferują artykuły na znacznie wyższym poziomie. Żegnam”
To były piękne dni. A gdyby ktoś był ciekaw, jaki to tekst wywował Kwadrans Nienawiści Volley Family, to śmiało. Nie jest to cudo, ale kilka osób się śmiało :)


Q: Co denerwuje was w tForach najbardziej?
A: Brak poszanowania - do wszystkiego. Od zasad języka polskiego począwszy, przez logikę, zdrowy rozsądek i wiedzę powszechną po samych sportowców. Robienie z nich ćwierćmózgów, rozmemłanych nastolatków albo napalone zwierzęta to nie jest dobry sposób, by pokazać, jak bardzo się kocha swojego idola.
Plus brak jakiejkolwiek krytycznej oceny swoich faktycznych zdolności pisarskich. A także nagminne inspirowanie się (w sferze stylu i leksyki) tanimi czytadłami o miłości, których nawet moja babcia nie rusza, bo uwłaczają jej inteligencji. A żeby dopełnić całości wyrzutów, blogaskowe żebraniny o komentarze i dobre opinie wywołują absmak i zgagę.


Q: I tak z innej beczki: jakie są wasze ulubione seriale? ;)
A: *modli się do szumiącego bora, by ta odpowiedź nie przekroczyła długości tej o ulubionych sportowcach*
No dobra: Sherlock (ten z BBC, ofkors), Doctor who, Supernatural, Torchwood, Komisarz Rex, Adventure Time i My Little Pony
*z ulgą stwierdza, że tylko wymieniła, a nie rozpisywała się na temat jedenastego Doktora i wspaniałości czarnego Chevroleta Impali*
Kiedyś trzepałem seriale jeden za drugim, ale ostatni i czasu mniej, i zapał jakby osłabł, dlatego największe hity telewizyjne przeglądam pobieżnie acz uważnie, żeby wiedzieć, czym żyją znajomi, natomiast jestem wielkim fanem szybkich i celnych sitcomów. Big Bang Theory, IT Crowd, ukochani Hoży Doktorzy, Szalone Lata 70., Simpsonowie, Futurama, Czarna Żmija, Przyjaciele (HIMYM przestało być zabawne wieki temu)… A jeśli już się kuszę na pełny metraż, to Zakazane Imperium podbiło moje serce i wątrobę.
Moje to niemodne i passe, ale skoro mowa o serialach, jestem fanem serii 07 Zgłoś Się, i uważam, że porucznik Borewicz spokojnie poradziłby sobie z batalionem Bondów :)


Q:  W jednej z analiz wspomniałaś, że mieszkasz w Monachium, więc powiedz mi czy te miasto jest przyjazne do mieszkania i studiowania(pomijając ceny, które są na pewno nie są przyjazne)?
A: Drobna poprawka: mieszkałam w Monachium, i to wcale niedługo (ok. pół semestru), ale myślę, że te 2 miesiące doświadczenia mogą się na coś przydać.
Co do mieszkania - nawet jeśli pokona się barierę cenową, to ciężko jest coś znaleźć. Miałam znajomych, którzy dojeżdżali z Norymbergi (!), bo poszukiwania spełzały na niczym. Jest jednak światełko w tunelu - obcokrajowcy mają trochę lepiej przy szukaniu akademików. Ja trafiłam na prywatny akademik, 15 minut piechotą na wydział, cena zaskakująco niska jak na to miasto, więc los się naprawdę do mnie uśmiechnął pod tym względem. Jeśli interesowałyby Cię namiary, to chętnie się podzielę ;).
Studia z kolei... Zależy, jak na to patrzeć. Ja się za bardzo nastawiłam na bardzo wysoki poziom nauczania, a okazało się, że większość materiału to dla mnie powtórki... z liceum. Nie podobały mi się zajęcia praktyczne, było ich mało i w olbrzymich grupach, a na moim kierunku praktyka to jednak podstawowa sprawa. Wydaje mi się, że sporo rzeczy, które mnie odrzucały, było specyficznych dla mojego kierunku (weterynaria), bo spotykałam się na angielskim z dziewczyną, która studiowała tam germanistykę i zabierała się za doktorat - była zachwycona niemieckim systemem. Ogółem jest nieco mniejszy zapieprz niż u nas, ale uczelnie to typowe masówki - mnie trochę przytłaczało 300 osób na moim roku.


Q: W każdym z opek boChaterka poznaje swojego tró lowera na mieście, dlatego też spytam czy widziałaś kiedyś któregoś piłkarza z Bayernu na mieście? :)
A: Widziałam tylko na Saebener Strasse, niestety nie wpadłam na dworcu na żadnego Schweinsteigera ani nie stałam w kolejce za Robbenem - opka kłamią :(. Ale na mojej uczelni raz odbył się wykład prowadzony przez samego Kaisera!
Skoro już się chwalimy - dwie przecznice ode mnie mieszka nowa siatkarka MKS-u, Brazylijka Sassa, którą zdążyłem już (na krótko, ale zawsze) odwiedzić :)


Q: Kiedy i dlaczego zaczęłaś kibicować Bayernowi?
A: Lubię mieć daty do świętowania rocznic, więc za taką przyjmuję u siebie 31 lipca 2006 roku - mundial w Niemczech rozpalił we mnie kibicowskie emocje, wtedy też oczarował mnie Willy Sagnol, dlatego zaczęłam śledzić jego karierę w Bayernie. Traf chciał, że monachijczycy grali właśnie ostatniego dnia lipca z Urawą Red Diamonds, więc postanowiłam ich obejrzeć (dlatego udałam się do babci, bo jak wspomniałam, cierpię na brak Eurosportu). Grali jak patafiany, przegrali 0:1, ale jakaś durna część mnie stwierdziła, że tak, to klub dla mnie. No i było warto :')


Q: Jaki jest twój ulubiony piłkarz w Bayernie i którego byś się bez żalu pozbyła?
A: Lubię wszystkich, ale najbardziej mnie bawi Thomas, więc na niego bym postawiła. Choć to tak, jakby wybrać, które dziecko się kocha najbardziej.
Jeśli miałabym się kogoś pozbywać, to chyba Gece, ale to dlatego, że jeszcze nie zdążyłam to niego przywyknąć. I poprosiłabym o Gomeza w zwrocie.


Q: Po pierwsze, jakie było Wasze pierwsze "dzieło" wzięte pod lupę a nie publikowane tutaj?
A: Opko o Smolarku (inne niż to o arystokracji), cytowałam i na bieżąco komentowałam koleżance w trakcie rozmowy na Gadu-Gadu.
A ja to, wiecie, rozumiecie, od Skalskiej zacząłem i nie było żadnych wcześniejszych przymiarek.


Q: Czy ałtoreczki bardzo dają Wam w kość za obnażanie ich ignorancji, beznadziejnej inwencji twórczej, i, co tu dużo mówić, głupoty?
A: Większość nie, niektóre co najwyżej skomentują to w odpowiedni sposób, usuną bloga (to akurat z pożytkiem dla świata) albo pogrożą, że nas zgłoszą do administracji, ale to zdecydowana mniejszość przypadków.
Ew. zaczną wyzłośliwiać się na Twoim małym blogu w ilościach hurtowych, ale to po jakimś czasie jest dość… pocieszne :)


Q: Czy mieliście przypadek, że jedna z nich po przeczytaniu analizy swojego dzieła zgłosiła się do Was z jakimś pozytywnym przesłaniem, na przykład podziękowaniem za tak trafną analizę?
A: Tak, był jeden przypadek - nie jestem pewna, jeśli się mylę, to niech mnie Migel poprawi, ale zdaje mi się, że to była aŁtorka opka o Skalskiej.
Według mnie jej komentarz był mocno przesycony złośliwością i daleko jej było do postanowienia poprawy, ale może się mylę… Chciałbym.


Q: Skąd pomysł na bloga z analizami?
A: Naśladujemy bezczelnie innych - przede wszystkim legendarną Lochę Snejpa, pramatkę wszystkich analizatorni. Ja uznałam, że się czymś takim zajmę m.in. po wspomnianej wyżej rozmowie z analizą w tle.
A ja ogólnie lubię tak na doczepkę :)


Q: Jak się poznaliście z Migelito?
A: Dawno, dawno temu zarejestrowałam się na forum polskich fanów TGWTG (tu link), na którym pisałam może 3 posty na krzyż, ale miałam w podpisie link do Szalikowców. Pewnego pięknego dzionka Migel napisał mi PM-a, że zajrzał, że przeczytał i że mu się spodobało - i tak od słowa do słowa nawiązaliśmy nieco, ekhm, bliższe kontakty (żeby nie użyć słowa "intymne") (“Czego się boisz, głupia”, używaj słów, jakich chcesz! :P). Nawet nie pamiętam, jak doszło do naszej pierwszej wspólnej analizy, ale po pewnym czasie zaproponowałam mu stałą współpracę, na co - ku radości wszystkich - przystał ^^
Ciekawa jestem, jaka jest jego wersja wydarzeń :D.


Na początku Bóg stworzył Internet, opka i Tuśkę. I Bóg uznał, że to było prawie dobre, czyli do luftu, dlatego nakazał Tuśce zwalczać szatańskie opka piórem i ripostą. Ale Bóg zauważył, że do tanga trzeba dwojga i postanowił stworzyć mężczyznę na swój obraz i podobieństwo, który pomoże Tuśce w walce z niegodziwościami ducha złego. Po szybkiej lustracji Tusinego ciała stwierdził, że żebro jest zbyt ryzykowne, a z pozostałych organów jeszcze nic dobrego nie powstało i po prostu zamówił w Empiku gotowy egzemplarz Migela. A resztę już znacie.
(Księga Szalikowców, r. 1, w. 1-8)


No jak to nie pamiętasz? Ja wysłałem Ci pierwszę wersję Skalskiej, Ty fiknęłaś ze śmiechu na podłogę, poprzestawiały Ci się klepki i napisałaś: “Spoko, pisz dalej” :)


Q: Czy powiadamiacie autoreczki o analizie czy wolicie się nie narażać?
A: Nie zdarzyło mi się to jeszcze, choć przyznam szczerze, że czasem korci.
“Tu Prokuratura Analizatorska, to jest Twój sądny dzień. Nawet nie próbuj przecinać kabla od Internetu!”


Q: Zdarzyło się, że zaczęliście analizę i w połowie stwierdziliście "nie, ja jednak nie dam rady, to mnie przerasta"?
A: Tak, parokrotnie - gdzieś sie jeszcze walają na twardym dysku takie napoczęte analizy.
Jak wyżej, ale zwykle wystarcza wykur… to znaczy zagrać Obławę na gitarzę i stress przechodzi jak ręką odjął.


Q: Kto zajmuje się wyszukiwaniem dzieł do analizy?
A: Czasem ja, czasem Migel, czasem Wy ;)
Społeczeństwo obywatelskie!


Q: Jak znajdziecie coś odpowiedniego, to czytacie całość i później analizujecie, czy od razu, spontanicznie piszecie?
A: Spontanicznie - czasem coś się doda lub usunie po przeczytaniu całości, ale głównie komentarz idzie tuż za akcją.
Ne ma operdalanja siem!


Q: Jak odreagowujecie po stworzeniu analizy? Dobra książka, film, czy jeszcze coś innego?
A: Z reguły nie mam problemu z powrotem do żywych po lekturze opka, ale jeśli coś takiego się przytrafi, to film/książka/serial zdecydowanie w tym pomagają.
To samo plus gitarka, ew. mecz na Orliku.


Q: Czym zajmujecie się na codzień?
A: Aktualnie się byczę w domu, ale w październiku wracam na uczelnię i kontynuuję naukę na panią doktór od zwierzątek ^^ Jak pogoda pozwala i mam trochę czasu i chęci, to lukam sobie na nocne niebo.
Aktualnie próbuję znaleźć sposób na życie, który nie wymagałby ode mnie sprzedaży duszy ani sumienia, co jest w dzisiejszych czasach wyzwaniem. Poza tym kształcę się na “półprodukt prawniczy” (cytując pewnego miłego profesora, którym tym mianem określa swoich studentów), piszę różne rzeczy o siatkówce na Sportowe Fakty i cieszę się z faktu posiadania takich fajnych koleżanek jak Tuśka :)


Q: Jak analizujecie jakieś opko we dwoje to jak to wygląda? Najpierw analizuje je np. Tuśka i przesyła opko razem ze swoją analizą do Migela albo odwrotnie, czy może komentujecie je razem np. przez facebooka.
A: Na początku próbowaliśmy tej pierwszej opcji, ale była dość kłopotliwa i czasochłonna, więc Migel założył nam dokument na dysku Google i to się całkiem faknie sprawdza.
Do momentu skopiowania treści do Bloggera, oba formaty nie współpracują ni cholery i można dostać ciężkiej… zagwozdki! Ale póki co jest to najlepsze rozwiązanie.

7 komentarze:

Unknown pisze...

Jeej, są i moje pytania! :D nareszcie się dowiedziałam jak wygląda takie analizowanie, poza tym fajnie poznać też Was, Analizatorów, z tej 'kibicowskiej strony'. I czekam na dortmundzkie trio part 3, ten blogasek i analiza są cudne.

Anonimowy pisze...

Cieszę się, że mamy taki sam gust serialowy! Dziękuję za odpowiedzi na pytania. Czekam na nową analizę!
Proddy_G

Anonimowy pisze...

http://de-barcelona-a-madrid.blog.onet.pl/

Anonimowy pisze...

Migelito, prawda, pierwszy komentarz może nie był tak zupełnie pozbawiony złośliwości, jednak wiele mi analiza dała i dość szybko przyznałam się sama przed sobą do błędu ;) wydaje mi się, ze jakieś tam wnioski z tego wyciągnęłam i teraz moje opowiadania (nie publikuje nic) są dość dobre i logiczne, tematyka też nieco inna niż wcześniej;) śmieje się z tego co robiłam, czytam Was i NKWD (mistrz nad mistrzami!). Dziękuję jeszcze raz, tak swoją droga, bo dzięki Wam faktycznie zwróciłam uwagę na poprawność (no wiecie, ta urażona duma ;p). Proszę, róbcie tu dalej, bo naprawdę możecie pomóc :)
Pozdrawiam, tfórczyni Skalskiej :)

migelito pisze...

Serce rośnie :) Dziękujemy in życzymy, aby Twoje kolejne opowiadania nigdy tutaj nie trafiły :)

Anonimowy pisze...

Wróciłam z kraju winem płynącym i przeczytałam, jak Migel przykazał. Anonsuję się, żeby nie było, że popadłam w przedmaturalną ignorancję dla Szalikowców. Nie, Szalikowcy zawsze na pierwszym miejscu, nawet przed Prusem, Wyspiańskim, Gombrowiczem i resztą lekturowej menażerii.
PS. Chętnie przyjmę posadę małpy na monocyklu.
PS2. Ja w Monachium nie spotkałam nawet Pepa Guardioli, w Bełchatowie żaden siatkarz nie wyskoczył na mnie zza rogu, więc zgadzam się - opka nie dość, że są niepoprawnie etycznie, językowo i politycznie czasem też, to jeszcze kłamią.
Choć to różnie bywa, bo znam ludzi, którzy wychodzą z przymierzalni, a obok Dawid Dryja.

No i przepraszam, że ja o nic nie zapytałam, ale to było tak szybko, przed wymianą i po tygodniu w szkole, w której co pięć minut przypominają nam, że matura w maju, i nie miałam kompletnie głowy do tworzenia pełnych polotu pytań.

Anonimowy pisze...

Och, jak miło poznać Was od innej strony! Tuśka, z dojazdem z Norymbergi mnie przeraziłaś, ale przypomniałam sobie opko w którym boChaterka dojeżdżała do pracy z Monachium do Dortmundu(!) i doszłam do wniosku, że gorzej nie może być :). Zasmuciłam się za to faktem, że w Monachium trudno spotkać znane osobistości sportu, no cóż, Monachium to nie Jastrzębie-Zdrój a piłkarze Bayernu to nie siatkarze JSW, by spotykać ich na ulicy. Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na nową analizę.

Prześlij komentarz