Bastian Schweinsteiger i problemy psychiczne, cz.2

|
Do Monachium zajechałam tuż przed 3, a kilka minut później pod dom.
Co pod dom? I czego 3? Może to był autobus/tramwaj/metro linii 3?

Cieszyłam się, że wracam do normalnego życia, ale w Polsce też czuję się jak w domu.
Choć tu życie jest całkowicie nienormalne.

Położyłam delikatnie Markusa na łóżku i nakryłam go kołdrą po wcześniejszym zdjęciu mu butów.
Moje łóżko upiera się, by nosić szpilki. Wyobraźcie sobie, co ja przeżywam, gdy przez przypadek w środku nocy się potknie.

Z galopującym sercem przeszłam przez cały budynek aż dotarłam do gabinetu Nerlingera.
Serce Nerlingera właśnie ćwiczyło krok hiszpański.

Po zapukaniu weszłam tam niepewnie i zauważyłam dyrektora sportowego we własnej osobie oraz Uliego Hoenessa
W osobie Angeli Merkel.

-Wracam o ile jest jeszcze dla mnie miejsce.
-Oczywiście, ze jest. Siadaj proszę. Już drukuję nowy kontrakt – uśmiechnął się cwaniacko
Sugerujesz, aŁtorko, że Nerlinger ma na kompie zapisany szablon na kontrakty i tylko zmienia nazwiska i cyfrę przy wynagrodzeniu? W sumie całkiem praktyczne.

Od razu skierowałam się do magazynku, wzięłam korki w odpowiednim rozmiarze, strój ze swoim nazwiskiem, ciepłą bluzę i rękawiczki.
Lodowate.

Przebrałam się szybko, chwyciłam piłkę, związałam włosy i pełna takiej siły wyszłam na murawę.
Związane włosy dają +20 do takiej siły, czymkolwiek ona jest. Dziwne, aktualnie mam związane włosy i odczuwam jedynie burczenie w brzuchu.

-Ała! Złaz pasztecie – zaśmiałam się i poczułam jak reszta dziewczyn rzuca się na nas. Zachciało im się kanapki robić.
Trzeba było położyć szynkę i pomidora, a nie z pasztetem wyjeżdżać.

-Ciesze się, ze jesteś – rzucił uradowany, puścił mi oczko, cmoknął w polik i zobaczyłam jak oddala się w stronę chłopaków. Był tam też ON.
Bayern robi zapasy, na wypadek gdyby olej znowu podrożał.

Tak, tak Bastian we własnej osobie.
Pilnował kanistrów, by nikt im oleju nie podebrał.

Siedziałyśmy tak przy filiżankach ciepłej cieczy (Boru, już brakowało jej synonimów do „kawy”?) i rozmawiałyśmy, dopóki Lisa nie zauważyła Sarah z jakimś facetem.
Mała uwaga. „Sarah” się odmienia. Poważnie.

Postanowiłyśmy ją śledzić. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy ona najnormalniej w świecie zaczęła się z nim całować .
Po czym zaczęła się z nim całować nienormalnie.

Niewiele myśląc, zaczęłyśmy robić im zdjęcia. W tej samej chwili wyjęła ona spod kurtki poduszkę, taką jakie mają w filmach, gdy bohateka jest w ciąży. Zatkało nas.
I takoż mnie. Czego to wyobraźnia aŁtorek nie jest w stanie spłodzić?
Przy okazji: czy bohateka to teka bohatera? I co się dzieje, gdy zachodzi w ciążę?

-Nareszcie jej się pozbędę. Wiedziałam, że ona liczy na kasę. Zdzira jedna!
Bo jako modelka ledwo wiąże koniec z końcem. Może też sponsorowała ten wasz mecz?

Wtedy też drzwi się otworzyły i do pomieszczenia weszła ta głupia blondyna.
-A ta co tu robi – prychnęła pokazując na mnie ręką.
Bała się, że boChaterka znowu zacznie ją gwałcić liściem.

-Oddychaj bo się udusisz – prychnęła do mnie blondyna.
-To nie ja tu mam mózg wielkości orzeszka.
Ty masz w miejscu mózgu kartę pamięci o niewielkiej pojemności. Nie wiem, która z was ma gorzej.

– Przepraszam. Za wszystko. Wiem, że nie cofnę czasu, ale chcę wszystko naprawić…- milczałam.
Dość wymowne to milczenie. Tzn. ja osobiście wyczytałam z niego wszystko.

Wigilia klubowa za 3 dni, a dzisiaj ma się odbyć losowanie, kto komu kupuje prezent. Podszedł do mnie Nerlinger z pojemnikiem, w którym były losy. Nie minęło pół minuty jak miałam karteczkę w ręku. Rozłożyłam ją i moim oczom ukazało się imię i nazwisko. Bastian Schweinsteiger.
Absolutnie nikt się tego nie spodziewał!

Karinę poznałam na zajęciach z tańca. Szybko złapałyśmy wspólny język i zaprzyjaźniłyśmy się.
Ona również lubiła maltretować daną część ciała.

Po krótkim przywitaniu ruszyłyśmy do centrum handlowego oddalonego o kilka budynków i zaczęło się. Obleciałyśmy caaaały budynek, aż końcu trafiłyśmy do sklepu ze śmiesznymi rzeczami.
Hej, hej, wstrzymaj konie, młoda panno! Ja wiem, że zdradził cię z modelką-półdziewczynką noszącą poduszkę na brzuchu, ale to nie jest powód, by mścić się w ten sposób! Wiesz, że każda śmieszna rzecz może go zabić.

Gdy tylko weszłyśmy, moje towarzyszki od razu poszły każda w inną stronę, ja natomiast wpadłam na genialny pomysł. Moim oczom ukazała się koszulka Supermana.
O tak, to jest śmieszne w trzy cholery.

- Wiesz co? Lepszego prezentu nie mogłybyśmy wymyśleć. Bierz to! Tylko obiecaj, ze nagrasz mi jego reakcje na to ok.? Błagam!
Własna matka liczy na rychłą śmierć swego syna i jeszcze chce to mieć na taśmie? Schweini musiał mieć traumatyczne dzieciństwo.

Będąc już na zewnątrz CH zapytałam Lisę o jedną rzecz, która nie dawała mi spokoju.
„Jakim cudem znalazłyśmy się nagle w Szwajcarii?”

-A on będzie?
-Bastian? – zapytała, a ja pokiwałam twierdząco głową.
-Tak, ale spokojnie wyrzuce go na górę.
Razem z językiem, niech się męczą wspólnie.

-No doba już dobra – podniósł ręce w geście obronnym.
Czyli że 31 czerwca już minął?

-Wiem, że uwielbiasz moje imię – wyszczerzył się. Zaczął grac w to samo co w Australii.
Jął dąć w didgeridoo.

- Przestań molestować gościa! – pacnęła go w ścierką w ramię. – Uciekaj do swojego pokoju!
„Przepraszam, mój syn jest anonimowym seksoholikiem, ale nie chcemy odsyłać go na terapię, bo, wie pani, jest ciężko chory na głowę... Wybucha co chwilę śmiechem, lekarze mówią, że silniejsze ataki mogą go zabić. Dlatego pozwalamy mu od czasu do czasu molestować ludzi, niech ma trochę przyjemności w życiu”.

Jeden z pracowników Bayernu przebrał się za Mikołaja i rozdawał prezenty. Warunkiem otrzymania podarunku było zatańczenie lub zaśpiewanie czegoś.
Kiedy w FC Bayernie przyjęto taktykę traktowania ludzi jak dzieci w podstawówce? Co to ma na celu, są bardziej wyluzowani przed meczem?

No dobrze. Proszę – Mikołaj podał mu prezent – tylko obiecaj mi, ze już nie będziesz śpiewał.- poprosił święty, a Bastian uradowany z prezentu jak małe dziecko odszedł w podskokach i zaczął rozpakowywać prezent. Gdy zajrzał do środka torebki, jego oczy zrobiły się wielkie jak pięciozłotówki.
Kaftan – gotowy.
Nosze – gotowe.
Kawałek plastiku do włożenia między zęby – gotowy.
Silne psychotropy – takoż.
Razem z panem doktorem jesteśmy nieźle przygotowani do zbliżającego się ataku.

-No dobra to zatańcze, tylko zatańczysz ze mną Mikołaju. – pociągnęłam go za rękę i zaczęliśmy „tańczyć” salse.
W rzeczywistości oni salsę chodzili. Jak poloneza.

Niewiele myśląc wyciągnęłam z torebki prostokątne pudełeczko. Otworzyłam je i moim oczom ukazało się to
Pod linkiem mamy 404 not found. Czyli jednak jajcarz z tego Bastiana!

Bastian zaczał wycierać łzy z moich policzków i po chwili musnął mnie delikatnie swoimi ciepłymi wargami.
Swym oryginalnym, autorskim ciepłem.

Wszystko było ok, zanim złapałam z Bastianem bliższy kontakt. Najpierw wykluczył mnie z treningów, bo mnie sfaulował. Myślałam, że go wtedy zabiję. Potem nasze ciągłe sprzeczki w Australii, aż w końcu jak to mówią od nienawiści do miłości jeden krok. Potem niby wszystko ok., ale on sobie coś ubzdurał i mnie zdradził. Wyjechałam, wróciłam i znowu się zaczęło. Pomogłam jego matce uwolnić go od tej blondyny, teraz on mi kupuje biżuterię w kształcie serca, całuje itd. A ja jak zawsze uciekam.
Nie rozumiem, po co pisać fanfic na 19 rozdziałów, skoro równie dobrze można go streścić w jednym akapicie.

Ciesze się z tego powodu, bo praktycznie gramy składem z Bayernu.
Czego składem? Węgla? Uli zaczął magazynować wszelkie możliwe surowce energetyczne?

No może troche przesadziłam, ale prócz mnie będzie Andi, Silvia i nasza nowa zawodniczka – Agnes.(...) Ma jedną słabość. Kocha się w Gomezie.
Oj tam, słabość od razu. Po prostu chce od niego wyciągnąć, jak długo zajmuje mu rano ułożenie fryzury. Niektórzy zakładają, że do 10 godzin.

1 stycznia 2010 i wszystko niby takie samo jak wczoraj. Obudziłam się koło 14, bo do 4 oglądałam TV.
Nie ma to jak sylwestrowe szaleństwo.

Mesut z Kariną i Markusem też poza miastem. Łorewer.
„Zabrali mi syna. Łorewer”.

To był BASTIAN! Jak on tak szybko do mnie dotarł to ja nie wiem. W każdym razie z krzykiem uciekłam do swojego pokoju i zaczęłam się ubierać. Po 5 minutach byłam gotowa, ale usłyszałam pukanie w łazience. Weszłam tam i aż mnie zmroziło
To był zdrowy rozsądek. Chciał dodać coś od siebie do blogaska, ale boChaterka szybko spuściła go w toalecie.

-Ty jesteś kompletnie zryty! Czy ciebie mama biła talerzem po twarzy czy co? – palnęłam
Biorąc pod uwagę, że posłała boChaterkę, by ta nagrała agonię jej syna, wcale by mnie to nie zdziwiło.

I byś się połamał! I by potem paparazzi mnie nękali, ze cię z okna wypchnęłam, a napalone fanki by mi żyć nie dały!
Nie mówiąc nic o stomatologach, którzy dowiedzieliby się o pomiatanych językach.

Potem wzięłam coś na uspokojenie bo myślałam, ze na zawał zejde.
Jak powszechnie wiadomo, zawał to po prostu stan silnego wzburzenia. Zawałowca trzeba po prostu uspokoić, nie wiedzieliście?

-Nie jest bo ci wybaczyłam – palnęłam, a ten siedział z poker fejsem na gębie
Bastian stwierdził, że maski Guya Fawkesa są zbyt mainstreamowe i na marsz przeciw ACTA przyodział to.

A.. – nie wiedział co powiedzieć, więc się do mnie przysiadł. A ja zrobiłam to, w czym ostatnio okazałam się bezkonkurencyjna. Uciekłam od niego na drugi fotel
Uciekanie na drugi fotel zostało dopuszczone do Igrzysk Olimpijskich, już w sierpniu w Londynie będziemy mogli obserwować zawodowych uciekaczy w morderczych rozgrywkach.

-Wow. Geniusz – rzuciłam ironicznie.
Bardzo ironiczne. Bardzo, bardzo.

No i żeby mnie jeszcze bardziej wyprowadzić z równowagi, pocałował mnie. I znowu mnie poniosło
To siła odpocałunkowa bezwładności, właśnie wyprowadziła ją z położenia równowagi.

I otrzeźwiałam, odepchnęłam go i zaczęłam łapać oddech. Świnia jedna stała z wielkim wyszczerzem.
Ja wiem, że jestem dopiero po roku nauki, jeszcze siedzę na dziekance, ale pierwsze słyszę o takiej chorobie trzody. Jak to mówią, człowiek uczy się całe życie.

-Haloo? – rzuciłam dalej ciężko oddychając. – Jestem jestem.
-…..
-Coś się stało?
-…
-Ok. Czekam.
Voldi wysłał do niej szwadron śmierciożerców czy po prostu ma czekać na dalsze rozkazy?

Nie minęła godzina, jak w progu mojego domu stała zapłakana pani Lahm.
Okazało się, że Philipp kolaboruje z Potterem i aktualnie Czarny Pan przepuszcza szturm na Säbener Straße? Albo...

-Co się stało? – zapytałam spokojnie. Dziewczyna podniosła na mnie swoje czerwone oczy.
...jest kolejną nieślubną córką Voldemorta. Ma chociaż nos?

-J-jestem w ciąży. – wydusiła z siebie – chyba.
-Jak to chyba?
-No bo zrobiłam trzy testy i 2 były pozytywne i jeden negatywny
Czyli jesteś w 2/3 w ciąży. Może być zabawnie!

ostatnio mi się przytyło, i mam mdłości i… Spóźnia mi się….
...pociąg. Do Hogwartu.

Spóźnia mi się….
-Ale…ale… Przecież ty grałaś w piłkę
Czy to jakaś sprawdzona i skuteczna metoda antykoncepcji? Trzeba grać po czy przed stosunkiem? Czy może w trakcie?

Gdy tylko dotarłyśmy na stadion, rozsiadłyśmy się na trybunach. Chłopaki też grzali tyłki na siedzeniach, bo stadion był na razie zajęty, przez jakąś grupe taneczną.
Uli chce pokazać nowoczesne oblicze klubu i zaproponował stworzenie na Allianz Arenie rewii tanecznej. I kto tu ma Teatr Marzeń, ha?

-Ty mu powiedz błagam. Karola, będę twoim waflem, ale zrób to za mnie.
„Będziesz mogła mnie schrupać... jakkolwiek źle by to nie zabrzmiało”.

Usiadłam sobie naprzeciwko Philippa i się na niego lampiłam.
Pomyliło jej się z Philipsem. Bywa.

od aŁtorki: Jestem mega zadowolona z tego odcinka ^^ Bardzo bardzo! Domyslacie się dlaczego? :P za wszystkie błędy przepraszam ^^
Tak, ostatnim zdaniem rozwiała wszelkie moje wątpliwości odnośnie tego, dlaczego jest dumna z tego odcinka.

Czas płynie tak szybko, że nawet nie wiem kiedy, jak nadszedł marzec.
W końcu w kalendarzu namnożyło się tyle dodatkowych dni, że nie wiadomo, kiedy i jak nadchodzą kolejne miesiące.

A co za tym idzie, za niecały tydzień ślub Mesuta i Kariny, która chodziła strasznie zdenerwowana i zestresowana. Przy okazji tej uroczystości, nie obyło się bez focha Bastiana, który jest święcie przekonany, że to ja biorę ślub z Mesutem.
Czyli te wszystkie guzy i demencje narobiły mu poważnych spustoszeń w mózgowiu? Mówiłam, że trzeba było odpowiednio szybko zareagować!

-Oszalałeś! Andrea nigdzie nie pójdzie! Przecież jest w ciąży! – usłyszałem głos Lahma, a po chwili zdenerwowaną Andreę i plask.
Zdenerwowane plaski są szalenie groźne.

Dobra to czekam na telefon. – rozłączyłem się, wsiadłem do samochodu i pojechałem do Podola. On musi mi pomóc.
Ostatecznie można poprosić o pomocną dłoń Huculszczyznę.

W telegraficznym skrócie: Bastian podróżując przez kresy dawnej Rzeczpospolitej chyba natrafił na poszlaki, jakoby miał cygańskie korzenie, ponieważ postanawia porwać boChaterkę. Wszystko, naturalnie, w imię gorącej miłości.

-Obezwładnić – wtrącił Podol. – Kurde stary. Nie wierze, że planujemy porwanie. A co jak nas do pudła wsadzą?
-Oj spokojnie. Będzie git!
A nawet gryps.

Szukałam telefonu w torebce, kiedy ktoś od tyłu zakrył mi usta i nos jakąś szmatką o dziwnym zapachu…
Później okazało się, że była to zużyta pielucha.

Potem widziałam już tylko ciemność…
**
Obudziłam się w jakimś nieznanym mi miejscu. Za oknem panowała zupełna ciemność.
Żeby nie było wątpliwości, dodam tylko, że było ciemno.

Przede mną w ciemności ktoś stał.
I rzekł: „niech stanie się Światło”.

Serce podeszło mi do gardła, ale nagle zapaliło się światło i moim oczom ukazał się… Bastian!
To, że Schweini jest bożyszczem tłumów, wiem nie od wczoraj, ale fakt, że jest też Bogiem, nieco mnie zaskoczył.

-Matko boska!- złapałam się za serce i zaczęłam ciężko oddychać.
Pani Schweinsteiger wysunęła się z sąsiedniego pokoju i rzekła: „Nie histeryzuj, dziecko, jesteś nam potrzebna. Z twoją kostką i jego umiejętnościami budowania świata w tydzień stworzymy najbardziej epickie Simsy w historii!”

-Nie jesteś u mnie w domu… Nie jesteśmy w Monachium – mruknął i zablokował swoim ciałem przejście.
Jesteśmy w Kamieńcu Podolskim. Deal with it.<

-Nie będziesz miała wyjścia, bo dopóki żyje, nie pozwole ci za niego wyjść.
-Ty jesteś psychiczny – rzuciłam i wycofałam się w głąb pokoju.
Próbuję wam to wtłoczyć do tych pustych czaszek praktycznie od początku analizy. Jeśli już jesteś świadoma jego stanu, zróbże coś z tym, do cholery!

-Masz przy sobie zaproszenie?
-No mam – spojrzał na mnie nic nie rozumiejąc.
-To je przynieś – ruciłam i zapaliłam lampke stojącą na szafce.
Rucenie to jakaś czynność wykonywana rutą? Pokutne biczowanie na przykład? To czemu ruci lampkę, a nie siebie?

Usiadłam obok niego i położyłam mu głowę na ramieniu. Wiedziałam, że znowu się wyszczerzył. Znałam go na wylot.
Dobrze, że akceptuje jego dość nietypowe schorzenie. I choroby trzody.

-Ja ci dam tato! – zaczął mnie łaskotać. Kiedy przestał odezwał się. – I jeszcze mi koszulkę zabrałaś.
Niektóre znaki interpunkcyjne przy okazji też.

– Jesteś okropny – wstałam od stołu i lekko zdezorientowana zaczęłam się rozglądać.
-Czego szukasz? – rzucił Bastian wkładając kubek po kawie do zlewu.
Brakujących przecinków. Przynajmniej ja.

Ja lece do sklepu bo pewnie głodna jesteś, a tu żadnych zapasów nie ma.
Kup przy okazji krótki kurs interpunkcji for dummies.

-Bingo. Mam prośbę
-Nie ma sprawy. Markus przecież to też mój syn, prawda?
-Skąd wiedziałeś?
Pewnie stąd, że to w połowie jego robota.

-Nie będę. Ucałuj Markusa i Karinę. Papa. – zakończyłam a w międzyczasie wrócił Bastian.
-No to ty sobie usiądź a ja zrobie śniadanie.
Jak widać, wszystkie egzemplarze podręczników interpunkcji zostały wykupione.

Po skończonym posiłku poszliśmy na spacer, na który siłą wyciągnęłam blondasa, bo on to tylko by mnie znowu do sypialni zabrał. Zboczach jeden.
Bastian to prawdziwie górski chłop, jeno by po zboczach hasał.

-Kocham cię –mruknął kiedy tak leżał na mnie. Oczy świeciły mu niesamowitym blaskiem.
-Ja ciebie też – odpowiedziałam zgodnie z prawdą i po raz kolejny nasze usta się złączyły.
W syncytium.

Miarowy oddech Bastiana działał na mnie uspokajająco, a wpadające promienie przez zasłonięte, ciężkie zasłony delikatnie skakały po jego zarumienionym od snu policzku.
Po czym zrobiły parę okrążeń wokół czoła i serię przysiadów na podbródku.

Delikatnie usiadłam obok niego i opuszkami palców dotknęłam jego policzka.
Promienie wyraziły swoją dezaprobatę, gdyż boChaterka przerwała im poranną gimnastykę.

Delikatnie usiadłam obok niego i opuszkami palców dotknęłam jego policzka. On, jakby instynktownie skrył w nich usta.
Nie wiem, jak Schweini zdołał skryć usta w policzkach, ale to z pewnością znaczna zdobycz ewolucyjna.

Jego ciepły oddech drażnił moją dłoń.
Nieustannie ją zaczepiał i wymyślał coraz to gorsze przezwiska.

-Oj nie chciałam. – Przygryzłam wargę i nachyliłam się nad nim. – Dzień dobry śpiochu – wyszeptałam i pocałowałam jego ciepłe usta.
Schowane gdzieś między błoną śluzową a mięśniami policzka.

Jedz szybko a ja jeszcze raz sprawdzę czy wszystko wzięliśmy. – dodałam cmokając go w nos.
Pewnie się powtarzam, ale jak na mój gust, to zapomnieliście zabrać przecinków.

Jestem pewna, ze w tym momencie Bastian żałował swojego przyzwolenia. No cóż. Cierp ciało jak chciało^^
Mam ponure wrażenie, że aŁtorka kieruje te słowa do mnie.

Hmm. Rihanna, Amy Winehouse, Queen… - zaczęłam przegladać jego kolekcję
Ostatnia pozycja sugeruje, że dla Schweiniego jest może jeszcze jakaś nadzieja...

Zaledwie ulicę dalej był już mój dom, którego dach było stąd widać.
Natomiast na moim monitorze był blogasek, którego sensu znikąd nie było widać.

wiadomo od kogo: P.S OSTRZEGAM! BĘDZIE DUŻO NIECENZURALNYCH SŁÓW W DZISIEJSZYM WPISIE!
Obawiam się, że podczas mojej analizy także.

-Bastian pobudka! – od 15 minut próbowałam obudzić tego śpiocha, więc rozsłoniłam zasłony.
I rozfortepianowałam fortepian.

odkryłam go i się zaśmiałam na widok jego koszulki z napisem Ziz iz Fashuun. Taa on i Gomez. To jest Fashun.
Coś mi podpowiada, że to są te niecenzuralne słowa, o których wspominała aŁtorka.

Karola proszę – jęknął nakrywając ponownie głowę, ale tym razem poduszką i przekręcając się na brzuch. Miałam, teraz dobry widok na jego eee plecy!
Oraz jego óóó uda.

Miałyśmy trening na AA.
Chyba na anonimowych alkoholikach. Ile jeszcze razy mam powtarzać, że Bayern nie trenuje na Arenie?
*cichy głosik z głębin podświadomości* Tyle, ile blogasków o Bayernie w Internecie.

-Witam wszystkich. Jestem Ralf Rachenbach (Potok Zemsty, mhrrroook!) i od dzisiaj będę waszym trenerem. Nie musimy się lubić, ważne są wyniki. Moją taktykę i przyzwyczajenia poznacie w najbliższych dniach a teraz 20 kółek po trybunach. Dodatkowo macie po schodach biegać góra-dół. Jasne? To do roboty! Macie 15 minut
Ralf był tak zszokowany faktem, że nagle mają trenować na Arenie, że źle obliczył średnią prędkość piłkarki.

Postanowiłam nie biegać zbyt szybko, niech se pajac robi co chce. Ja załatwie sobie wszystko z Ulim po treningu.
W klubowej toalecie? Czy też może za prezesowskim biurkiem?

Jebany już ja mu pokaże, kurde! Będzie mnie denerwował. – kipiałam ze złości przy okazji siadając obok Robbena.
Gdy nie kipiała ze złości, zazwyczaj siadała koło Neuera. Przy leniwym bulgotaniu wybór padał na Olicia.

- No kurwa! Jebany kurwa! Jhefwaijfhasokfjasiofu qkjedfr – zaczęłam szybko wyrzucać z siebie słowa.
*patrzy znacząco na Voldemorta* Co, nie w języku węży? To po jakiemu, do licha ciężkiego?

-A bo Van Gaal się spóźnia więc czekamy. Coś mi się wydaje ze już dzisiaj raczej treningu nie będzie.
Taak, bo te całe szopki z trzymaniem dyscypliny to był sprytny zabieg PR-owski. W rzeczywistości van Gaal był mega wyluzowanym gościem, częściej treningów nie było niż były, częste wieczorki zapoznawcze, jedna wielka laba. Piękne czasy, tacy piłkarze jak Ribery do tej pory ciepło wspominają Holendra.

Kolejne zebranie zarządu z zawodnikami drużyny męskiej i żeńskiej.
-Słuchajcie, to już pewne. W celu promocji kobiecej piłki nożnej i zbliżających się Kobiecych Mistrzostw Świata, wszystkie drużyny w męskiej Bundeslidze, zaczynając od przedostatniej kolejki tego sezonu do końca następnego będą miały w składzie co najmniej jedną kobietę.
Och, kocham te nieziemskie wręcz zbiegi okoliczności, które mają na celu czynić Marysię Zuzię jeszcze doskonalszą i bardziej wyjątkową. Bo chyba nikt nie ma wątpliwości, kto dostanie zaszczytne miejsce w kadrze FC Bayernu?

Jakieś pytania? – zakończył HoeneB
Tak. Kto wpadł na tak idiotyczny pomysł, kto stwierdził, że to się sprawdzi i kogo przekupiliście, by móc wprowadzić go w życie? I co zrobiłeś z Hoenessem?

No dobra wracając do tej trójki. Wybraliśmy ją z trenerami. Karolina, Silvia i Agnes. W pierwszym składzie na pewno będzie Karolina
*próbuje przekonująco zagrać zaskoczenie*
*rezygnuje prze piątym podejściu*

-Jak to nie? Hahah ta jasne! Dziewczyny w męskiej drużynie? To już wtedy nie jest męska drużyna.
Jeśli nawet boChaterka opka przejawia choćby homeopatyczną ilość zdrowego rozsądku, to wiedz, że coś się dzieje...

Za mną wyszedł roześmiany Bastian. –Dobrą wieś zrobiłam nie?
Zaiste, zacną. Teraz przenieś to na wyższy poziom i zrób całe miasto.

-Jesssssssssst! – ucałował mnie wariat i jak na skrzydłach wbiegł do pomieszczenia gdzie trwało zebranie.
Po czym ze skrzydła na środek i podał do Gomeza.

Mój pierwszy mecz z chłopakami miał się rozpocząć za niecałe 10 minut. Przeze mnie ze składu wyleciał Muller, ale chyba nie miał mi tego za złe.
Spróbowałby tylko złościć się na Mary Sue. Jego dalsza egzystencja w opku byłaby istnym piekłem.

w skrócie: boChaterka w pierwszej połowie zalicza asystę przy bramce Gomeza i Bayern prowadzi 1:0. Kto oczekuje w drugiej połowie nieprzewidzianych zwrotów akcji w postaci wyrównania i gola strzelonego przez naszą zdolniachę gdzieś w ostatnich minutach meczu, łapka w górę.

-No Mario masz racje! To teraz tylko czekamy na twojego gola – VG puścił mi oczko i wyszedł.
Van Gaal puszczający oczko. Ehe.

70 minuta meczu, Bayern wygrywa 4:0.
Nooooooooo! Pomyliłam się w blogaskowych przewidywaniach pierwszy raz w swej analizatorskiej karierze!

Od aŁtorki: tak szczerze to mam dość tej historii.
Uwierz mi, że nie tylko ty.

Na kilka dni przed finałem Ligi Mistrzów ekipa Bayernu poleciała do Madrytu. Ja zostałam. Moje miejsce zajęła Silvia.
Niechaj zna łaskę Mary Sue.

Mecz miał się odbyć za dwa dni, więc zabijałam nudę siedząc u Andrei.
Czy nuda przypadkiem nie jest pod częściową ochroną i można na nią polować jedynie w określonym czasie? *szuka numeru do Związku Łowieckiego*

-Ale czekaj to trochę za wcześnie.
-Właśnie nie. Mieszczę się w terminie. No ale koniec gadania.
Coś mi tu ten termin jest podejrzany, złotko. Wiesz, że kłusownictwo to przestępstwo?

-Jeszcze raz! - powtarzałam do niej, trzymając za rękę.
-Aaaaaaaaa! - wrzasnęła i w tym samym momencie usłyszałyśmy płacz dziecka.
Czyżby ktoś tu został zmuszony do czytania blogaska? Ale żeby dziecko od razu tak męczyć?

-Tak. Dziecko jest zdrowe. Ma pani zdrową i silną córkę. - uśmiechnął się do niej lekarz, a pielęgniarka po chwili podała jej dziecko.
Czyli to nie lekarz, a lekarka była. Btw, link prowadzi do zdjęcia ewidentnie-już-nie-noworodka z czapką na głowie. Z czego to dziecko zrobiło sobie czapeczkę? Z owodni?

Poczułam się tak jak wtedy, gdy to ja rodziłam. To uczucie tylko utwierdziło mnie w decyzji o której od dawna myślałam.
Histerektomia?

-Tak. Andi pół godziny temu urodziła zdrową córkę. - rzuciłam
Dziecko jest na tyle zdolne, że potrafi dziergać z błon płodowych.

Po drugiej stronie zapanowała głucha cisza. Po chwili usłyszałam plask i wrzaski chłopaków.
Mam nadzieję, że tym razem plask nie był zdenerwowany?

-Okej jak dojdzie do siebie to neich zadzwoni. Ale na razie Andi śpi.
Hm, „neich” nie znalazłam, ale coś mi mówi, że to kontaminacja z „Teich” i „Neid”. Czemu zazdrosny staw miałby do niej dzwonić? Niech lepiej pogada z Potokiem Zemsty, stworzą zgraną parę.

Andrea dalej spała. Jej córka była przesłodka. Taka drobna i śliczna. To ona pomogła mi podjąć tą trudną decyzję.
„Postanowiłam zapisać się na kurs robótek wewnątrzmacicznych”. Nie dziwcie się, z łożyska można zrobić cuda!

-Oj bez przesady. To tylko pakowanie ubrań do walizek. Biegasz po boisku przez 90 minut a nie możesz przez półgodziny walizki spakować
-Oj tam oj tam. Nieczuła kobieta - mruknął obrażony.
-Pff.
-Nie pufaj na mnie.
-Sam sobie pufasz.
=Pfff.
Nie chce mi się powtarzać, zajrzyjcie do poprzedniej części analizy i poszukajcie przemowy niejakiego Dialogu.

PO chwili rozpętała się wojna na poduszki.
Donald walczył z Kopacz, zaś Bronek stanął na stoliku i przeprowadzał szturm z powietrza.

-Mesut już je - przerwałam
Jeszcze parę tygodni i nauczy się uśmiechać.

Może było to spowodowane tym, że nie lubiłam latać? A może tym, że chłopcy zachowywali się jak stado dzikich baranów?
O dzikich świniach słyszałam, ale baranów nie miałam jeszcze przyjemności poznać. Wiedziałam, że na wykładach nie mówią nam wszystkiego.

W każdym razie nie tylko ja byłam zagubiona w tym wszystkim.
O, to dobrze, że nie jestem w tym położeniu osamotniona.

Oprócz mnie razem z drużyną poleciała Agnes, która wpatrywała się w Gomeza jak w najświętszy obrazek
Mario uplótł sobie z włosów aureolę.

-Podolski matole!
Huculski kretynie! Wołyński durniu! Lwowski idioto! Naddnieprzański półgłówku!
Te kresowe obelgi są całkiem zabawne.

-Podolski matole! Jeszcze słowo a zrobię ci krzywdę! –zagroziłam, a Bastian głupio zachichotał. –
*rozgląda się nerwowo za jakąkolwiek pomocą medyczną* Zaczyna się...

Bastian nie powiem publicznie, co się z tobą stanie po wylądowaniu, ale uwierz mi, że nic dobrego.
Mam podobne wrażenie, co boChaterka. Pierwszy i ostatni raz w życiu, mam nadzieję.

Zachowajcie siły na Mundial – mruknął spokojnie Joachim, po czym zagłębił się w jakiejś lekturze. Po samolocie przeszedł mruk niezadowolenia.
„Popsujzabawa” - warknął pod nosem Schweini, a po samolocie przeszedł wark aprobaty.

-Ale, że co? – udał głupiego.
-Jajco parówo
Takie południowoafrykańskie danie. Nałożyć?

– Hej. CO tam?– zapytałam się przyjaciółki.
„Nie, na szczęście tylko CO2”.

-Nie wiesz jak było naprawdę – przerwałam jej- a mundial to doskonały moment żeby z nim pogadać.
Też tak mam, całe 4 lata gromadzę tematy do rozmów, a później mam miesiąc, by z ludźmi pogadać. Czasem to dość denerwujące, gdy nie człowiek nie odzywa się do nikogo, a później paple jak najęty, ale taka się urodziłam i nic nie poradzę.

W końcu będziecie na neutralnym terenie. –mówiłam żywo gestykulując, a kiedy skończyłam mój wzrok spotkał się ze wzrokiem Bastiana, który nagle zaczął poruszać brwiami.
Miał je na sznurkach i próbował nimi odegrać teatrzyk lalek.

-Zobacz jakie pały no! Biją się w samolocie jak panienki! I to z zamkniętymi oczami.
Ale... o co cho...?

-Hahaha o bez kitu!
Oraz u z kitem!

Byłam na balkonie w bluzie Bastiana i obserwowałam zachód słońca. Muszę przyznać, ze wyglądał wyjątkowo pięknie. Stałam tak, podziwiając krajobraz, kiedy poczułam ciepłe dłonie, które po chwili mnie objęły i mocno przytuliły do siebie.
-Kocham cię wiesz? – usłyszałam jego czuły szept.
„Ja ciebie też. Dzieli nas co prawda 150 mln kilometrów, ale w dzisiejszych czasach związek na odległość to chyba żaden problem”.

-Ja ciebie też – odpowiedziałam równie cicho i musnęłam ustami jego policzek.
Przy okazji spopielając sobie wargi. I gdzie Słońce ma policzek o.o?

Od aŁtorki: Ostatnie wpisy nie były zbyt dobre, wypalałam się na tej historii.
Powoli kończyły jej się zapasy helu, a stąd do wybuchu supernowej krótka droga. Ja to rozumiem.

Perypetie Bastiana, jego schorzeń neurologicznych i astronomicznych (dosłownie i w przenośni) dziwów kończą się ociekającym lukrem opisem szczęśliwego życia rodzinnego z boChaterką. My natomiast żegnamy się z tym dzieUem i znów stajemy przy (o)netostradzie w poszukiwaniu blogaskowych piratów.

0 komentarze:

Prześlij komentarz