#21 - Mesut Özil i kolonie nad morzem, cz.1

|
Pierwsze mecze grupowe za nami, Euro się rozkręca – a my kontynuujemy eurowe analizy! Tym razem odwiedzimy reprezentację Niemiec, która jest głodna sukcesów i... romansów z pokojówkami. Dowiemy się, dlaczego nikt nie lubi Mario Gomeza, co lobbuje mniejszość niemiecka i jak fajnie spędzić kolonie w Trójmieście. Rozsiądźcie się wygodnie i zapnijcie pasy, czeka nas lot w aŁtorkosferze!

UWAGA, pochwała: po rozebraniu opka z błędów, banałów i odjęciu Mary Sue trzeba przyznać, że aŁtorka miała naprawdę interesujący pomysł, przedstawia natomiast psychikę dorosłego faceta, jakby ten był gimnazjalistą o zerowej pewności siebie. To się po prostu nie godzi.


AŁTORKA O SOBIE

Ozilla
Brr! Co to za potwora?

Ulubieni sportowcy: Mesut Ozil, Bartosz Kurek, Mario Gotze (0d niedawna)
Już wiem! Ozilla zjada umlauty! Biedni Niemcy, nie dogadają się...

Książka: "Alchemik", saga "Zmierzch"
*oddycha ciężko* Ale Mesut się w opku nie sparkli, co?

Motto: "Jeśli naprawdę czegoś mocno pragniesz, cały Wszechświat sprzyja Twojemu marzeniu"
”Chyba, że chcesz napisać opko. Wtedy na twojej drodze stawia analizatora”.

Czego możesz nie wiedzieć o Ozilli?
Niczego. I nie chcę zmieniać tego stanu rzeczy.

Uwielbia niemiecki język
Ale nikt nie nauczył jej stawiać umlautów.

 Dlaczego tematyka sportowa? Kiedyś pisałam o wszystkim, ale od roku ograniczam się tylko do piłki nożnej. Tak na mnie zadziałał zeszłoroczny Mundial. I jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa. 
Ja mam uczucia ambiwalentne. Z jednej strony – jest materiał to analizy, ale z drugiej – przecież to blogasek...

Często przypisuje bohaterom cechy moich przyjaciół, a w opowiadaniu ujmuję wątki z życia.
Aha. Czyli utożsamiasz się ze swoją na 99% merysuistyczną bohaterką. Jak niemal każda aŁtorka.

OPIS POSTACI


Mesut Ozil, 23 lata
Kim jestem? Często zadaję sobie to pytanie.
”Niektórzy na przykład mylą mnie z Özilem”.

Nie rzucam się w oczy, nie udzielam się publicznie, a mimo tego nie narzekam na brak towarzystwa. 
Mesut grywa tylko w meczach zamkniętych dla publiczności.

 Kocham piłkę nożną i moje drużyny.
”A mam ich wszystkich sto dwadzieścia troje”.

Wiola Kubiak, 22 lata
(...)
Nikt nie lubi ze mną zadzierać, bo wie, że przegra. 
*szturcha Wiolę kijem*

Bastian Schweinsteiger, 27 lat
(...) Kobiety to ważna część mojego życia, ale ważniejsi są przyjaciele: Mesut i Mario.
Jak to? A co ze Schweinskim? *wzdycha z nostalgią*

Mario Gotze "Młody", 21 lat
W odróżnieniu od Mario Gotze Starego. I od Mario Götze.
[W którym roku w końcu to Euro jest?]


Mario Gomez, 27 lat
Nikomu tak jak mi nie zależy na drużynie i wygraniu tego cholernego Euro.
*parsk* Uwierzę, jeśli okaże się, że za dochód z wygranej sprawi sobie osobistego fryzjera.

Z tym że nikt tego nie docenia. Widzą we mnie zło. 
Czarne charaktery całego świata mogą się od Gomeza uczyć.

Niczego mi w życiu nie brakuje. Jestem bogaty, przystojny i dobrze gram w piłkę, a ludzie po prostu mi zazdroszczą.
A ja się z tym zgadzam. Naprawdę!

Nie ukrywam, że smarkacze w teamie działają mi na nerwy. Nie tak powinna wyglądać drużyna. Brakuje im dyscypliny oraz powagi. Tylko zabawa im w głowach!
Mario-strażnik porządku w drużynie. Podoba mi się coraz bardziej.

Aha... a Polska to okropny kraj!
AŁtorko, twoje próby obrzydzenia Gomeza spaliłyby na panewce nawet wtedy, gdybyś napisała wprost, że jest Złą Różową Barbie.

Patrycja Oliwska, 25 lat
Znana głównie z tego, że jest znana - tak o mnie mówią. Życie dziedziczki potentata hotelowego nie jest łatwe.
Paris okazała się mieć polskie korzenie?

Ludzie myślą, że nic nie robię, ale prawda jest inna, bo jak nikt poświęcam się w tym Dworku i dbam o wszystkich gości.
Dwór Oliwski, czaicie? Hahaha, haha, ha... A na poważnie – aŁtorka naprawdę myśli, że nazwę wziął od właściciela?

Pomogłam przyjaciółce i chyba tego żałuję, bo nie lubię wyrządzać ludziom przykrości .
A pomoc przyjaciołom to najgorszy sposób, by przysporzyć drugiemu człowiekowi cierpienia.

Opowiadanie pisane jest w pierwszej osobie - jako Mesut Ozil.
O ile zakład, że narrator zdąży się zmienić pięć razy do końca opka?

Szła szybkim, miarowym krokiem przez długi korytarz prowadzący do gabinetu Ignacego Żyłki. Jedynym dźwiękiem, który jej towarzyszył był stukot jej szpilek od Louboutona o kafelkową posadzkę.
Ech, ci Chińczycy... Wszystko podrobią.

Stanęła przed drzwiami Ignacego. Odrzuciła swoje piękne, długie włosy do tyłu i wzięła głęboki wdech. Czuła, że oto za chwilę otworzy drzwi, za którymi czeka na nią nowe wyzwanie. 
Ignacy jest bossem w jakiejś grze komputerowej?
[Finish him!]


 Ignacy siedział za biurkiem i grzebał w komputerze. Na jej widok wstał i poprawił marynarkę. Zachęcił ją do zajęcia miejsca naprzeciwko. Uśmiech nie schodził z jego twarzy i dziewczyna przeczuwała coś dobrego.
- Trzymaj – rzekł i położył przed nią białą kopertę.
CBA – The Game. W listopadzie premiera.

Nie odezwawszy się, otworzyła przesyłkę i wyjęła z niej zawartość. Przejrzała zdjęcia, które teraz trzymała w dłoni. W ogóle nie miała pojęcia, o co chodzi.
- Co to jest?– zapytała patrząc szefowi w oczy.
- Dworek Oliwski.
- Widzę, ale co mam z nim zrobić?
Takie małe skrytob... Czekaj, co?!

Na dniach zaczyna się Euro. Zatrzymają się tam trzy reprezentacje: turecka, niemiecka i francuska.
W związkach piłkarskich Turcji (skąd ta się wzięła na Euro, pozostaje tajemnicą aŁtorki), Niemiec i Francji bida aż piszczy, muszą się wszyscy ściskać w jednym hotelu.
[Dobrze, że im schroniska młodzieżowego nie wynajęli].


- Przecież ja się nie znam na piłce!
A niby w czym to w opku przeszkadza?

[Mesut przy mikrofonie]
Mój zawód jest specyficzny. Reprezentujesz nie tylko siebie i swoje umiejętności. Jesteś wizytówką instytucji, która ci płaci i która jest twoim drugim domem.
Real Madryt CF – instytucja finansowa i schronisko dla bezdomnych.

Sport to ciężki kawałek chleba. Codzienne treningi, mecze, sparingi, zawody, turnieje… 
Te codzienne turnieje kiedyś człowieka wykończą.

Nazywam się Mesut Özil i jestem piłkarzem.
Cieszę się, że umlauty powróciły na swoje miejsce.

Dwa lata temu zostałem zawodnikiem hiszpańskiego klubu – Realu Madryt. I to właśnie dla niego musiałem zamienić moje rodzinne Niemcy na Hiszpanię.
Nieprowadzącą żadnej polityki prorodzinnej.

 Ale nie narzekam, bo wciąż gram w reprezentacji Manschaftu i wciąż jestem częstym gościem w swoim kraju.
W Manschafcie. To pewnie gdzieś na dalekiej Północy.

Ale tym razem jest inaczej, ponieważ za kilka dni rozpoczynają się Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 2012 w Polsce i na Ukrainie. I właśnie dlatego, dzisiaj, razem z całą drużyną, przyjechałem do Gdańska.
”Lotnisko w Gdańsku jest nadal w remoncie”.

Ostatnie cztery lata nie były dla nas szczęśliwe… Na ubiegłych Mistrzostwach Europy przegraliśmy w finale z Hiszpanią. Wstyd się przyznać, ale dwa lata temu, na Mundialu w RPA, również nas pokonali, ale w półfinale.
Drugie miejsce w Europie i trzecie na świecie – faktycznie, można się pociąć.

Jednak brąz i srebro to nie to samo, co złoto. 
Ciekawe, czy trzeba studiować alchemię, by dojść do takiego wniosku.

Mamy dość przegrywania na wielkich turniejach i właśnie dlatego jesteśmy bardzo zdeterminowali i mierzymy wysoko. Chcemy zakończyć tą [tę] hiszpańską hegemonię!
Hegemonia - dominacja jednego państwa nad drugim, uzyskana przy pomocy groźby lub użycia siły.
Hiszpania trzyma wszystkich pod butem.
[Del Bosque rozsyła anonimy z pogróżkami do selekcjonerów innych drużyn].


Nasza drużyna zmieniła się przez ostatnie lata. Mamy najmłodszy skład na tych zawodach, dlatego podchodzę do niego z wielką wiarą. Każdy z nas da tu z siebie maksimum.
O ile nie trzeba im będzie zmieniać pieluch w trakcie meczu.

Właśnie wylądowaliśmy na gdańskim lotnisku.
”Mimo że samolot ciągle jechał, podróż była przyjemna”.

Przywitało nas mnóstwo ludzi. Zauważyłem nie tylko niemieckich kibiców, ale także tych z całej Europy.
Niemcy przeniosły się do Azji, a ich miejsce zajął Manschaft.

Muszę przyznać, że Gdańsk to niezbyt ładne miasto, ale dużo słyszałem o tutejszym stadionie.
Gelsenkirchen za to jest piękne.

Zatrzymaliśmy się na pięknym dziedzińcu Dworku Oliwskiego. Wszędzie zieleń, piękne ogrody, ćwierkające ptaki…
*przygrywa na skrzypeczkach*

Wiem, że takie słowa z ust mężczyzny mogą wydać się dziwne, ale zawsze byłem wrażliwy na piękno. Uwielbiam otaczać się ładnymi i przyjemnymi rzeczami, a natura taka właśnie jest.
Özil jako kwiatowa wróżka *wzdryga się*

 Jednak będzie to niezwykle trudne, bowiem okazało się, że zatrzymały się tutaj jeszcze dwie reprezentacje. Prawie sto ludzi będzie mieszkało w tym jednym hotelu. Masakra!
Prawie sto ludzi to chyba sztab samych Niemców.

Staliśmy w lobby i czekaliśmy na oficjalne powitanie.
Przez lobbystów związanych ze światem sportu.

Joachim Löw, nasz trener, poszedł właśnie z właścicielem do jego gabinetu, a my rozsiedliśmy się na kanapach.
Poszedł zapłacić za noclegi. Zawsze tak opiekunki na koloniach robiły.

Facet skinął na blondynkę, która w swoich dłoniach dzierżyła masę kart, które były kluczami do sypialń i jednocześnie biletem wstępu do każdego zakamarku tego miejsca.
Karty-klucze i karty-bilety jednocześnie. To tarot?

Spojrzałem prosto w jej orzechowe oczy. Ale śliczna… Ja to mam w życiu pecha. Teraz nie będę mógł się skupić na niczym innym.
O zBoże [by ironlemon – all rights reserved], Mesut ma mocno nadaktywne komórki Leydiga.

Miłość to ważna rzecz w życiu każdego człowieka. W moim także. Dzięki niej stajemy się lepsi. Dla nas samych i dla innych. 
A teraz z kolei zachowuje się, jakby ktoś mu cojones uciął.
[Te dni].


Oczywiście spotykałem się jeszcze z innymi dziewczynami – modelkami, piosenkarkami… Jednak żaden związek nie przetrwał próby czasu.
Wybacz, aŁtorko, ale nie wyobrażam sobie Özila w związku z taką chociażby Beyonce.

Odnoszę wrażenie, że wszystkie moje partnerki były takie same. Pomimo tego, że pochodziły z różnych regionów świata, mówiły różnymi językami, miały inne charaktery i temperamenty. Wszystkie łączyła jedna cecha.
Były Złymi, Różowymi Barbie?

 Były starsze ode mnie średnio o sześć lat i miały rodziny. 
*szuka żuchwy na podłodze*

Miały niekonwencjonalną urodę, czyli jak to zauważył Bastian… Były po prostu brzydkie.
Gdy mama czytała Mesutowi bajki, ten zawsze największą estymą darzył szpetne czarownice.

Ale nie będę ukrywać, że nie mam z tym problemu. Sam nie wyglądam jak model czy mister. Zdaję sobie sprawę z tego, że jestem… hm… oryginalny? Wyłupiaste oczy, duży nos, blizny na twarzy… Po prostu mam kompleksy.
Oj, Mesut. Chodź, przytulę cię!

 I dlatego spotykam się z każdą kobietą, która tego chce. 
Desperacja to chyba zbyt słabe słowo.

Zabawne, bo właśnie przypomniałem sobie bajkę… Jak to brzmiało? „Dzwonnik z Notre-Dame”. Muszę tylko przypomnieć sobie, jak to wszystko się skończyło…
Esmeralda ginie.
[Jestem za takim zakończeniem].


Jednak trener skutecznie potrafił mnie zmotywować do pracy. Mam szczęście, że mogę obcować z takim człowiekiem jak Joachim. Jest jak ojciec – sympatyczny i niezawodny.
Ciekawa jestem, jak by mój tata zareagował, gdybym mu powiedziała, że jest sympatycznym ojcem.

- Słyszałem, że dzisiaj nie będzie wieczornego treningu – szepnął mi Mario do ucha.
- I?
Pomyśleliśmy – kontynuował Bastian – że może moglibyśmy zaszaleć. No wiesz… Z alkoholem.
Szeptali sobie niczym podekscytowani gimnazjaliści.

Po treningu wróciliśmy do hotelu .Miałem ochotę na prysznic i krótką drzemkę przed obiadem. Później czekało nas obowiązkowe zwiedzanie miasta.
To nie Mistrzostwa, to po prostu wakacyjny obóz sportowy.

 W Afryce pojechaliśmy na safari, zwiedzaliśmy rezerwaty dzikich zwierząt, pomagaliśmy szkołom i domom dziecka. Ciekaw byłem, jakie atrakcje przygotowali dla nas w Gdańsku. Co tutaj jest poza morzem?
Safari na żurawiu.

Nasza trójka ostatnia wysiadła z autokaru i weszła do lobby. Bastian opowiedział właśnie kawał, więc wszyscy zanosiliśmy się śmiechem
Nie wiem, czy to sprawdzona metoda lobbingu, ale może zadziała.

Nagle zauważyłem Wiolę stojącą na drabinie i próbującą ściągnąć ogromny wazon z najwyższej półki. W ogóle sobie z tym nie radziła. Pomyślałem sobie, że nawet kiedy jest tak niezdarna to wygląda sexy. Ona zdecydowanie coś w sobie miała.
Moc Mary Sue, jeśli mam być dokładna.

Bastian szturchnął mnie i Mario i od razu poszedł w stronę blondynki. Był tak chamski, że przed zapytaniem, czy nie potrzebuje pomocy, zajrzał jej pod spódnicę. Co za prostak! Zagotowało się we mnie, bo traktował dziewczyny bardzo przedmiotowo.
Po powrocie z treningu do domu zawsze siadał w kapciach przed telewizorem i wołał Sarę, żeby mu podała piwo.

Niestety okazało się, że organizatorowi pomyliły się terminy i dzisiejsze popołudnie musieliśmy spędzić w hotelu.
W zamian zorganizowano im chrzest kolonijny.

Większość chłopaków wybrało więc ogród, gdzie w spokoju czytali gazety, rozmawiali z rodzinami poprzez rozmaite urządzenia elektroniczne itp.
Lahm dyskutował zawzięcie przez pralkę automatyczną.

Wiecie, co dzisiaj wyczytałem w necie? – rzekł Bastian. – Przeprowadzono sondę wśród kobiet i one stwierdziły, że najprzystojniejszym i najseksowniejszym piłkarzem w naszej drużynie jest Lukas.
Nie patrzcie się na mnie, ja nie brałam w tym udziału!
[Brałam. Głosowałam na Kroosa].


Podczas, gdy Bastian prowadził swój monolog dotyczący jego urody zdążyłem zauważyć, że wszystkie stoliki są zajęte.
- Możemy przysiąść się do Gomeza – zażartował Mario. – Jak zwykle siedzi sam.
O rajuśku, scena jak z amerykańskiego filmu o nastolatkach.

Mario Gomez, 27 lat, napastnik i… Szkoda gadać. Złośliwy, kłótliwy i wredny człowiek. Wszystkim działa na nerwy. Nawet trenerowi.
W kadrze jest ze względu na hiszpańskie pochodzenie – DFB ustaliła minimalną dawkę zagranicznych genów, która musi być jakoś wypełniona w (wielo)narodowej niemieckiej reprezentacji, inaczej nici z grania.

Jego kąśliwe uwagi potrafią tak urazić, że masz ochotę go zabić.


Ty, na przykład, masz bardzo męski i pociągający wyraz twarzy – zwróciła się do Bastiana. A więc to o to chodzi… Dlatego wszystkie na niego lecą. – Ty natomiast – powiedziała do Mario– jesteś taki nieskazitelny.
Nieskalany złem i zepsuciem Götze – przeciwieństwo kąśliwego Gomeza.

Początkowo myślałem, żeby się do kogoś przyłączyć, ale Bastian twierdził, że ma plan, więc o wyznaczonej porze stawiłem się w jego pokoju. Niewiele mówiąc machnął ręką, żebyśmy poszli za nim. Kilka minut później znaleźliśmy się już w lobby, gdzie za ladą recepcyjną siedziała znudzona Wioletta.
Jak myślicie, co mogą lobbować niemieccy piłkarze? Prawa mniejszości niemieckiej?

Bastian zawsze miał podejście do kobiet, ale wkurzało mnie, że wyrywa w ten sposób Wiolę. Ta dziewczyna na to nie zasługiwała. Ona była inna. Niesamowita. Nieskazitelna. Po prostu idealna.
Tak, tak, znamy to. Możemy zmienić temat?

- A co wy tu robicie? – Niespodziewanie na korytarzu spotkaliśmy Gomeza.
Dzięki!

O na szczęście cię spotkaliśmy! – powiedział Mario z dziwną miną. Jakby naprawdę się cieszył na jego widok. – Zgubiliśmy się i wydawało nam się, że jesteśmy już w całkiem innym hotelu.
I Gomez padł rażony ripostą.

Chwilę później usłyszeliśmy ciche pukanie do drzwi. Wstałem, aby je otworzyć, a za nimi stała Wioletta. Przerażenie miała wyrysowane na twarzy. Zmartwiłem się, że coś jej się stało, ale ona jakby nigdy nic weszła do naszego pokoju i spod marynarki wyjęła półlitrową butelkę wódki.
Nie mówiłam, że to obóz młodzieżowy?
[Co to jest nic? Pół litra na dwóch].


Wziąłem prysznic i właśnie kładłem się spać, kiedy obudziło się moje sumienie. Ono jest okropną „instytucją”.
Ale działa charytatywnie.

Szybko wybiegłem z pokoju i pognałem na recepcję. Spodziewałem się ich tam, ale lobby było całkowicie puste.
W języku polskim mamy na to odpowiednik: hol. Ale rozumiem, że trzeba się posiłkować obcymi zwrotami, w końcu w wyrazie „lobby” ciężko zrobić błąd ortograficzny.

 Już miałem wrócić z powrotem do sypialni, kiedy nagle usłyszałem:
- Szzzzzz….
Mimowolnie odwróciłem się w stronę tego szelestu i ujrzałem wyglądającą Wiolettę zza białych drzwi w lobby. Przyłożyła palec wskazujący do ust, a drugą ręką przywołała mnie do siebie.
Lobbowała jego uciszenie.

Domyślam się, że ich szukasz – powiedziała i pokazała mi zataczających się kumpli. – Schowałam ich w tym schowku, żeby nikt ich nie zauważył.
Nikt ich nie znajdzie, gdy są schowani w schowku.

- Tu są kamery!
Wioletta podniosła głowę pod sufit i jej mina była równie zdezorientowana jak moja.
- O cholera…
- Trener się dowie! Wyrzuci ich z drużyny! Boże, wyrzuci i mnie! I jeszcze ty stracisz pracę!
Jogi całą dobę siedzi przed monitorami i wypatruje, czy któryś z jego podopiecznych nie łamie regulaminu kolonii.

Zastanawiałem się, czy coś powiedzieć, czy nie… Korciło mnie, żeby im dopiec, ale nie chciałem ryzykować tego, że ktoś mógłby nas podsłuchać. W końcu niedaleko siedział Gomez, który lubi wiedzieć „co w trawie piszczy”. I dziwnym trafem zawsze działo się tak, że jak wiedział on, to wiedział i trener.
Dziwię się, że Gomez w tym opku nie ma okularów grubości denka słoika, aparatu na zęby i masy pryszczy na gębie.
[A może ma?]


Kiedy wróciliśmy do hotel umieliśmy kilka minut dla siebie, bo później organizator w końcu zadbał o rozrywki dla nas. Pojechaliśmy zwiedzać miasto, a właściwie stadion.
”Mieliśmy dwie godziny czasu wolnego i kupiłem sobie pamiątki”.

Na tarasie siedział Gomez w towarzystwie Wioli i jej przyjaciółki Patrycji. Aż scyzoryk mi się w kieszeni otwierał, kiedy widziałem jak się śmiały z jego głupkowatych żartów.
Jestem pewna, że Gomez śmiał się jak zarzynana świnia i pluł przy tym na kilometr.

Następnego ranka przy śniadaniu w naszym obozie panowało ogromne poruszenie.
”Wieczorem miało być ognisko”.

Chłopaki z innych reprezentacji dziwnie przyglądali się wszystkim Niemcom, a na ich twarzach malowało się zapytanie.
Rodem z Ask Yahoo.

Zdezorientowany podszedłem do stolika, przy którym siedział Jerome Boateng, nasz  obrońca i Holger Badstuber.
...którego ciężko nazwać obrońcą.
[Wewnętrzny Bawarczyk pogroził mi za ten tekst palcem].


Zaciekle o czymś dyskutowali.
- Ej chłopaki, co się tutaj dzieje?
- Masz – odpowiedział czarnoskóry piłkarz i podał mi gazetę.
- „Fakt”? Co to?
- Tutejsza gazeta.
- Ale ja nie rozumiem polskiego. O co chodzi?
”Mąż orał mną pole” czy „Dzięki żabom przestałem pić”?

- Ktoś napisał, że nasza drużyna nie jest ze sobą zżyta, że podzieleni jesteśmy na grupki, i że poszczególni zawodnicy w ogóle ze sobą nie rozmawiają.
Co za bzdury? Przecież od zawsze jesteśmy zgrani.
- Poza tym frajerem, Gomezem – dodał Mesut i pokazał obraźliwy gest w stronę Mario.

Wszyscy się lubią. No może tylko Gomez odstaje od reszty, ale nawet on potrafi się dogadać z niektórymi chłopakami.
Równie głupimi jak on?

Ja lubię swoje życie prywatne. Podkreślam – życie prywatne, czyli osobiste. Nie chcę, żeby cały świat znał nazwiska moich przyjaciół, nie chcę żeby ludzie wiedzieli, gdzie spędzam wolne wieczory, nie chcę, żeby rozpisywano się na temat moich związków. Wiadomo… Nie wszystko ukryję. Zawsze też znajdzie się „przyjaciel”, który wyćwierka wszystko za ciebie.
Twitter to samo zło. Chcesz się pokazać z dobrej strony, a potem naród ci zarzuca, że piszesz „kądolencje”.

Ale ja staram się prowadzić normalne życie. Z dala od fleszy i jupiterów.
Około 630 mln km to odległość wystarczająca? I to też wyłącznie w opozycji, normalnie jest więcej.

- A ja bym się wcale nie zdziwił, gdyby to Gomez spotkał jakiegoś szmatławca i wszystko mu opowiedział – rzekł Bastian. – To w jego stylu. Gbur i prostak ot co!
Zastanawiam się, co aŁtorce mógł zrobić Gomez i nic poza strzelaniem niewiarygodnej ilości goli mi na myśl nie przychodzi.

- Dzień dobry – powiedziała Wiola, która nagle wyłoniła się z pokoju Philippa Lahma z koszem białych, brudnych ręczników. Zaraz za nią wyszła Patrycja, która z kolei trzymała w rękach czyste ręczniki.
Wynosiły wszystkie, jak leci.

Nigdy nie byłem dobrym aktorem. Wszyscy moi przyjaciele mówią, że z mojej twarzy można czytać jak z otwartej księgi. Nigdy nie wiedziałem, dlaczego tak uważają, bo moim zdaniem bardzo dobrze się maskuję.
Mesut przybiera barwy maskujące, to jeden z tych genialniejszych pomysłów Mourinho.

Nie pozostawił mi wyboru. Wyćwierkałem mu wszystko jak na spowiedzi.
Kościół idzie z prądem, niedługo spowiedź przez Twitter będzie dostępna również dla wszystkich.

- To urocze.
- Urocze? Stary, co to za język w ogóle? Z choinki się urwałeś, czy co? Kto tak mówi w dzisiejszych czasach?
Właśnie uświadomiłam sobie, że posługuję się archaizmami.

Zapadał zmierzch. Jutro wielkie rozpoczęcie Mistrzostw Europy – koncerty itd.
I jakiś tam mecz, ale kto by się przejmował, skoro śpiewa Doda.

Miałem pewne podejrzenia… A mianowicie obstawiałem, że w tamtym pokoju, do którego weszła Wiola z tym facetem, mieszka Marcel Schmelzer i Mats Hummels.
A to wstrętne gnojki!
Czy to właśnie miała być jakaś aluzja, a moja szczęka powinna znajdować się gdzieś na podłodze?

I był… przystojny. Wiem, że dziwnie to brzmi, kiedy facet mówi tak o facecie, ale tak było. Nie znam się zbytnio na męskiej urodzie, ale często porównuję się do innych. I on był przystojniejszy ode mnie. A tak nawiasem mówiąc – trudno jest znaleźć kogoś brzydszego ode mnie. No co? Taka prawda!
*troskliwie* Mesut, może załatwić ci jakąś psychoterapię?

- Oh… Dobrze… Dziękuję – odpowiedziałem patrząc w podłogę i zniknąłem stamtąd zaczerwieniony i zawstydzony.
O nie… A jak opowie o wszystkim Wioli? Pomyśli sobie, że jestem nienormalny! O NIE!!! A jak ona powie o tym Bastianowi?! UMRĘ!!! Spalę się ze wstydu. Chłopaki nie dadzą mi żyć i będą opowiadać to jako anegdotę kolejnym pokoleniom!
Psychoterapia nie pomoże, aŁtorka mu transplantowała mózg gimnazjalisty.

Musiałem jeszcze sprawdzić ten pokój i zobaczyć, co łączy moją piękność z kolegami z drużyny. Nie podoba mi się to, ale idę zaciosem.
Słownik Języka Polskiego: zacios - 1. nacięcie; 2. symbol wycięty na drzewie, służący do oznakowania miejsca, z którego myśliwy oddał strzał do zwierzyny
To nie takie zwyczajne kolonie, skoro zorganizowali im polowanie.


Kiedy zobaczyłem jak krople wody spływające z jej włosów drążą krętą ścieżkę na jej ciele, na jej pięknej, cynamonowej skórze, po plecach przeszedł mi dreszcz.
Skóra z cynamonu i drążąca woda – boru!

Wówczas owe krople płynęły coraz niżej i niżej i znikały gdzieś hen w jej biuście…
Kropla drąży skałę.

Dzisiaj było rozpoczęcie igrzysk.
*zdezorientowana* Chyba ominęłam całe Mistrzostwa Europy.

 Z tej okazji hotel zorganizował dla nas mini imprezę.
Dyskoteka i kolonijne śluby!

Właściciel zaprosił wszystkich gości do sali kinowej, gdzie na wielkim ekranie leciała transmisja z koncertu. Największe gwiazdy europejskiej sceny muzycznej przybyły do Warszawy, aby oficjalnie otworzyć mistrzostwa.
Ciężko im było upchnąć Eltona Johna między U2 a Rammsteinem, zwłaszcza że Coldplay zajmowało dwa razy więcej miejsca niż w planach, gdyż przebrali się za słonie.

[O Gomezie]
- Ten to potrafi się zakręcić – drwił Bastian. – Powinien się skupić na celności i strzelaniu bramek, a nie podrywać małolaty!
Skuteczność Gomeza w sezonie 2011/2012.

Masz mi coś do powiedzenia, aŁtoreczko?


od aŁtorki: Od autora:
Rozuuumiem, to ma tworzyć wrażenie, że czytam pamiętniczek Özila? Prawie się udało.

Pierwszy mecz zawsze jest szczególny. Wpływa na to bardzo wiele czynników. Po pierwsze miejsce. Nowe miasto, nowy stadion, nowe boisko, nowy przeciwnik…
Hiszpania, Holandia, Anglia, Włochy, Francja... Same nowe reprezentacje na tych mistrzostwach.

Po dzisiejszym meczu wszyscy powinni stwierdzić, że jesteśmy w świetnej formie i będziemy groźnym rywalem w dalszej fazie igrzysk.
Ach, zapomniałam, przecież kolonie Euro już się dawno skończyło, a my się przenieśliśmy do Londynu.

Jeszcze sekunda i… idziemy! My, w czarno-białych trykotach oraz reprezentacja Czech w czerwonych strojach. 
Zaraz, Niemcy się wymienili z Polską na grupy?
[To są Igrzyska Olimpijskie, nie zapominaj!]


Tłum kibiców szalał. Wszędzie czarno-czerwono-żółte (złote) barwy, blaski fleszy, ryk trąbek.
Przyjmuję zakłady: wuwuzele czy małyszówki?

Zamknąłem oczy i napawałem się tym dźwiękiem. Kocham to!
BZZZZZ!

A później to już totalna magia. A mianowicie hymny. Najpierw czeski, a później nasz – niemiecki.
*staje na baczność*

 Narasta w tobie duma. Reprezentujesz swój kraj. Swoją ojczyznę. Jesteś w tej chwili wzorem dla milionów.
Zwłaszcza dla tych milionów Turków, którzy upatrują w tobie zdrajcę.

Dwoiłem się i troiłem na boisku, rozdawałem piłki to na prawo do Thomasa, to na lewo do Lukasa, szukałem w polu Miroslava.
Jogi ugiął się pod lobby antygomezowym i wystawił na szpicy nestora reprezentacji.

Słyszałem Joachima, który wykrzykiwał instrukcje z pola trenerskiego. Był zdenerwowany na stracone okazje. Szukał sposobu na obronę czeską. Krzyczał: „Szybkość, szybkość!”.
Sznela! Sznela!

W tej połowie meczu już nic nie byliśmy w stanie zrobić. Nie wiedzieć czemu Czesi ustawili „autobus” na swojej połowie boiska i za nic w świecie nie chcieli go ruszyć.
Starali się powrócić do czasów świetności, kiedy to Škoda produkowała nie tylko osobówki i tramwaje dla Wrocławia.

„Wygram ten mecz” – powtarzałem sobie w myślach. „Żaden mi tu Czech nie będzie stawał oporem!”.
AŁtorko, patrz mi uważnie na literki: albo się opór stawia, albo się staje okoniem. I nie rozumiem, dlaczego mieliby się nie przeciwstawiać – dostali łapówkę za podłożenie się Niemcom czy jak?

-GOOOOOOOOOOOOLLLLLLLLLLLLLLLLL!!!!
Potworny ryk na trybunach. Miałem wrażenie, że świat oszalał, a my razem z nim. Celebracji nie było końca. To było moje popisowe zagranie.
Popisowa celebracja. My na to mówimy „cieszynka”.

Wiedziałem, że jestem jednym z najszybszych na boisku i ciężko mnie dopaść. Zrobiłem użytek ze swoich umiejętności i w połączeniu z celnością Gomeza dało nam to prowadzenie.
*przeciera oczy* Zły Różowy Gomez dostąpił zaszczytu strzelenia bramki? Nie może być!

Wróciliśmy do hotelu potwornie zmęczeni, ale szczęśliwi. Kilkoro kolegów (nie zapominajcie, że to dzieci na wakacjach!) z innych reprezentacji czekało na nas w lobby, aby osobiście pogratulować nam wygranej.
Mimo gola antygomezowe lobby poszerza swoje kręgi.

Kiedy znalazłem się w znajomym mi białym korytarzu, którym chodziłem kilkanaście razy dziennie, zauważyłem jak z ostatniego pokoju wychodzi Wiola. Szła w moim kierunku i uśmiechała się serdecznie. Zatkało mnie, bo miała na sobie koszulkę mojej reprezentacji z numerem osiem. Z numerem OSIEM?!
Przecież nie wolno wymawiać tej cyfry! A już na pewno nie magom!

To przecież mój numer!
Mesut w dzieciństwie też wchłonął jedno z najważniejszych zaklęć Świata Dysku i zablokował się na inną wiedzę?

Ja już zgłupiałem całkowicie. Ona wysyła mi sprzeczne sygnały. Z jednej strony koszulka, z drugiej Szymon. I jeszcze to głaskanie po ramieniu. O co jej chodzi tak właściwie?
O ile zakład, że Szymon to jej brat?

Gdy tak sobie odpoczywałem nagle spostrzegłem, że kilkanaście metrów dalej, na ostatnim balkonie pojawiła się moja śliczna białogłowa.
Ale to słowo „urocze” jest przestarzałe.

Normalnie nie zrobiłoby to na mnie wrażenia i nie schowałbym się za balustradę, tak aby mnie nie zauważyła, gdyby nie fakt, że była naga! No prawie. Miała na sobie czarną spódnicę od uniformu służbowego i czerwony biustonosz.
*zakrywa oczy* I nawet odsłonięte kostki!

Na śniadanie każdy schodził we własnym tempie, ale większość chłopaków w restauracji pojawiło się bardzo późno.
Nie opanowali jeszcze opkowych zwyczajów do końca.

Siedziałem sam przy stole i zajadałem się kanapkami z serem w zamyśleniu.
Moje ulubione! A z szynką w rozważaniu to już niebo w gębie.

Pomyślałam, że może obiłeś sobie kolanko – zaśmiała się i popatrzyła na mnie oczami, w których tańczyły wesołe chochliki.
Cha-chę.

 Czy mi się wydaje, czy ona ze mną flirtuje? Iść za ciosem, czy nie wypada? Kurczę, muszę sobie przypomnieć jak podrywa się dziewczyny.
Myślę, że kolega Fabregas może ci w tym pomóc.

W moim zawodzie nie ma nic gorszego od spotkań taktycznych. Nienawidzę analiz meczy, bo one mnie strasznie nudzą.
Taa? Akurat o analizowaniu nudnych rzeczy nie musisz mi mówić.

Czytałem właśnie ciekawy artykuł o lidze angielskiej, kiedy na leżaku obok mnie zasiadła Wiola. Miała na sobie dżinsowe szorty, odsłaniające jej długie, opalone nogi oraz białą bokserkę. 
Opis stroju z punktu widzenia faceta jest dziwny, ale odhaczam to, naturalnie.

- Słyszałam, że macie dzisiaj dzień wolny. Ja też, bo Francuzi pojechali do Warszawy na mecz. Trochę luźniej się zrobiło.
Ich spotkanie zapowiada się bardzo interesująco. Jestem ciekawy, czy pokonają Włochów.
Te grupy na igrzyskach są strasznie ciekawe. Trzeba oglądać IO zamiast Euro.

Tak, tak – odpowiedziała natychmiast. – Po prostu pomyślałam sobie, że… to głupie – zaśmiała się. Zachęciłem, żeby dokończyła swoją myśl. Wiola wyciągnęła dłoń przed siebie i zaczęła kreślić ósemki na swoim udzie.
*zakrywa uszy* Siódemki plus vat!

Pomyślałam, że pokażę ci plażę i w ogóle okolicę, ale skoro chcesz obejrzeć z kolegami mecz to nie ma sprawy. Może innym razem. – Uśmiechnęła się i wstała z leżaka.
W końcu kolonie trwają dwa tygodnie, a w razie czego jest następny turnus.

Stałem w lobby speszony i nieco zdenerwowany. Czekałem na Wiolę, która lada moment miała się tutaj pojawić.
Będzie lobbował prawo do wykorzystania podręcznika Fabregasa na niej?

Miałem tylko nadzieję, że żaden z chłopaków nie zauważy mnie wychodzącego z dziewczyną.
Wtedy mit o homoseksualnym futbolu by upadł i co na to powiedziałaby opinia publiczna?

Wyglądała ślicznie. Miała na sobie białą, letnią sukienkę i takie same sandałki. Włosy falowały jej niczym morskie fale, które za kilkanaście minut mieliśmy oglądać.
Dobra, opis stroju już odhaczony, raz wystarczy!

Sam nie wiem, dlaczego tak ją wielbię. Dziewczyna jak dziewczyna, ale miała coś w sobie. Pewną tajemnicę, która mnie bardzo pociągała i którą miałem nadzieję poznać.
Nie chcę psuć zabawy, ale wpisz w Google „Mary Sue”.

Wycieczka zapowiadała się niezwykle interesująco. Wiola oprowadziła mnie po najbliższych okolicach, a także zabrała mnie na rynek Gdańska oraz starówkę.
Byłam niedawno w Gdańsku – właśnie dotarło do mnie, że nie zwiedziłam rynku!

Wszędzie były niewysokie, kolorowe kamieniczki, urocze fontanny, zielone skwerki, w których bawiły się dzieci i wiele innych ciekawych budowli.
Gdańskie budowle uwielbiają się bawić na skwerkach.

Byłem bardzo zadowolony z tego całego zwiedzania. Dzięki niej poznałem część miasta, a także ją samą.
Gdańsk został zmodyfikowany na użytek opka.

 Wioletta to wesoła, uśmiechnięta dziewczyna, która cieszyła się każdą minutą życia. Uśmiechała się do mijanych ludzi, pozdrawiała sprzedawczynie sklepów spożywczych, przybijała piątki z dzieciakami… Miała piękną duszę.
*parsk* Chyba ci się głoski, Mesut, pomyliły.

Kiedy siedzieliśmy w uroczej kawiarence i jedliśmy lody zdałem sobie sprawę jakie miałem szczęście, że przyjechałem akurat do Gdańska.
”Mama chciała mnie zapisać na kolonie do Szklarskiej Poręby”.

Gdyby nie to, to nigdy nie poznałbym tak fantastycznej osoby. Być może lekko przesadzam z tym zachwytem nad nią, ale taka jest prawda...
Pfff...

Zwykli ludzie tak się nie zachowują.
Zwykłe merysujki – owszem.

Kiedy rozbolały nas nogi usiedliśmy na pniu drzewa, który najprawdopodobniej został powalony przez piorun i spadł z klifu, który znajdował się za nami.
Borze, borze, chroń mnie przed gdańskimi klifami!
[Zaraz się okaże, że mają tam też pustynię i wydmy. Całe wybrzeże się zebrało w jednym, biednym Gdańsku].


Wiola wpatrywała się w słońce, które właśnie chowało się za horyzontem, a stopami kręciła rozmaite wzory na piasku.
W = UIt, F = am, Δ = b² – 4ac

Wtórowałem jej w tym, bo nie chciałem popsuć tej magicznej chwili.
Powtarzania do matury z matmy i fizyki.

Wszystko idealnie do siebie pasowało.
Karty wzorów były im zupełnie niepotrzebne.

Wiola, pomimo swojego młodego wieku, wiele już przeszła. Pracę w hotelu dostała na kilka dni przed naszym przyjazdem, dzięki Patrycji, która jest córką właściciela.
Jej rodzice rozstali się, kiedy była jeszcze mała. Ojca nie widywała w ogóle, a matka zajęta była swoimi nowymi kochankami i całkowicie zapomniała o córce.
Narrator pierwszoosobowy, wszechwiedzący.

 Niestety była jedynaczką.
Och, jak strasznie żałuję jej losu.
[Moja teoria o Szymonie upadła i jest mi z tym źle].


Było mi przykro, bo kiedy ja otaczam się luksusami, mam mnóstwo przyjaciół, kochającą rodzinę i kasę, to inni zmagają się z trudami życia codziennego i każdego dnia stają przed nowymi wyzwaniami i walką o przetrwanie. To było niesprawiedliwe…
To oddaj pieniądze potrzebującym, przyodziej włosiennicę i umartwiaj się co dzień, wiodąc żywot pustelnika – co za problem?

Nim się obejrzeliśmy, zrobiło się bardzo późno i musieliśmy wracać do hotelu. Nie chcieliśmy, ale mus to mus. 
Cisza nocna na koloniach to świętość.

Po szybkim prysznicu zszedłem na śniadanie.
*tłumi chichot* Ciekawe, czy zrobił sobie naturalny makijaż.

Na korytarzu minąłem się z Wiolą, która życzyła mi miłego dnia. Biedna, zapracowana dziewczyna… Musi biegać po tym hotelu z ręcznikami, praniem, myć podłogi i ścielić łóżka rozkapryszonym bandom piłkarzy z całej Europy.
To ona jest tam recepcjonistką czy sprzątaczką? Pięciogwiazdkowy hotel, w którym stacjonują aż trzy europejskie reprezentacje, musi ciąć koszty i uszczuplać kadry?
[Mówiłam, że to ośrodek kolonijny].


Wspominała mi wczoraj, że nie przepada za swoją pracą, ale musi coś robić. Mimo to najbardziej podoba jej się recepcja, bo ponoć jest najmniej pracy. Pewnie coś w tym jest, nie wiem, nie znam się na hotelarstwie.
AŁtorka najwidoczniej też nie.

3 komentarze:

ironlemon pisze...

Uuu, niebezpieczny temat opka. No bo jak to - przedstawiciele Lobby Obcego Mocarstwa ((C) Jaro K. 2010) na naszej, polskiej ziemi? Ciekawe, co na to Gromosław Cz.?

Ciekawie jest poznać swoje miasto z zupełnie nowej perspektywy. Safari na żurawiu i zwiedzanie rynku ciągle przede mną. Musisz koniecznie wpaść do Gda jeszcze raz, na pewno robią u nas jakieś kolonie z równie ciekawym programem!

PS. Ach, aż chyba uronię łezkę (samotną oczywiście) ze wzruszenia - już drugi inner joke!

PPS. Kanapki z szynką w rozważaniu. Zdecydowanie trzeba zmienić poranne menu.

PPPS. Wzór na deltę! <3 (Musiałem. Po prostu musiałem.)

migelito pisze...

Czytałem, czytałem i nie wierzyłem. Nie jestem fanem Mesuta Oezila (taka pisownia jest jeszcze do przyjęcia? Nie uważałem na niemieckim w liceum... :P), ale żeby okroić 3/4 jego mózgowia i zrobić z niego struchlałego gimnaza... nie, już nawet gimnazjaliści są bardziej śmiali i pewni w swoich poczynaniach! Kolonistę z podstawówki! Strach się bać, co będzie w kolejnych odcinkach opka...

Uśmiałem się, jak zawsze, setnie; Tuśka, dzięki Tobie skutecznie unikam nauki na prawo rzymskie, ale jakoś niespecjalnie tego żałuję :P Oby tylko mój egzamin nie przeniósł się z terminu Eurowego na poigrzyskowy... :P Aha, znajomi już proszą mnie o analizę siatkarskich opków i podsyłają mi coraz to głupsze dzieła, dlatego bądź w kontakcie, bo być może znów okażesz się potrzebna :D

PS. Może Oezil nie będzie nigdy partnerem Beyonce, ale znalazłem dla niego właściwego kompana: http://www.national-geographic.pl/foto/fotografia/rekin-mlot-1/ :P

Anonimowy pisze...

Skoro mają w Gdańsku safari na żurawiu i klify, pustynię też mogą mieć.
Nie martw się tą teorią z Szymonem, zawsze jest prawdopodobieństwo, że to jej zaginiony brat i pokrewieństwo gdzieś tam wypłynie. Zawsze też może być kuzyn. Albo inny pociotek. A zresztą, co ja tu tworzę, to nie ja jestem specjalistką od analiz.
Śmieję się na tyle głośno i szczerze, i przestać nie mogę, że moja współlokatorka chyba już zadzwoniła po odpowiednie służby :D
Ach, Szalikowcy, Szalikowcy, kimże byłam, zanim Was spotkałam...

Prześlij komentarz