#27 - Olek, Ola, to i hola!, cz.1

|
Szanowni czytelnicy, dziś analiza, na którą od dawna czekaliście - a raczej pierwsza z kilku(dziesięciu) części najdłuższej analizy, jaka wyszła z rąk Szalikowców, z gościnnym udziałem highwaytohell!
Zachęcamy do lektury - opko jest fantascynujące!

Analiują: highwaytohell, Tuśka

OPIS POSTACI


Aleksandra Fiałkowska
Dwudziestoletnia dziewczyna, która pracę w Skrze dostała właściwie przez przypadek. 
Życie składa się z przypadków
ze skłonnością do upadków
i szukania swojej Tró Loff w Skierce.
Odkryj wszystkie swoje karty,
z sexy Serbem idź na party,
w Bełchatowie woź się mercem.
Mercem w Skierce, w Skierce mercem...
Zrywaj boki, parskaj druhu...
Dobra, dalej znacie.


Nie planowała tego. Jej plany były trochę inne.
Nie tak to sobie zaplanowała. Nie wszystko poszło zgodnie z planem.
Muszę się zakręcić w Bełchatowie, skoro tam pracę w jednym z lepszych klubów siatkarkich dają pracę przez przypadek, to ciekawe, jak jest z kancelariami adwokackimi.


Miała sprostać oczekiwaniom rodziców. Za wszystko może jednak podziękować Bartoszowi Kurkowi. W końcu gdyby nie on… Ale warto dodać, że Olka za Kurkiem specjalnie nie przepada. Wydaje się, że z wzajemnością.
A co, jest bojowniczką Bakomy?
Chamski spojler, aŁtorko.

[Btw, nie wiem, jak Wy, ale ja już się nie mogę w tym odnaleźć].

Aleksandar Atanasijević
Dwudziestoletni siatkarz, który dopiero przyjechał do Bełchatowa.
Patrzcie, właśnie z pociągu wysiada!

Z początku pokazuje się jako ten wesoły chłopak, z iskrą w oku. Później jednak wszystko ulega nagłej zmianie. Trochę zamknięty w sobie. Nie lubi mówić o przeszłości.
Aha, czyli jednak nie Bruce Wayne!

Z Olką dogaduje się po angielsku, chociaż planuje nauczyć się polskiego.
Z Olką po angielsku, z Kurkiem po rosyjsku, a z panią ze spożywczego w języku dolnołużyckim. A z Siri po hebrajsku.
Słuchałam jednego wywiadu z Atanasijeviciem. Naprawdę trzymam kciuki, żeby mu się udało z tym polskim, bo z jego angielskiego to ja jestem w stanie się serbskiego nauczyć.
Nawiasem mówiąc, Aleksandra i Aleksandar – to musi być przeznaczenie! Albo... Nie, to jednak przeznaczenie.

To trochę tak, jakbym ja była z Maratem. Mam napisać o tym opko?

WARTKA AKCJA

 Kłamstwo. Według słownika, określenie tego słowa, to: twierdzenie niezgodne z rzeczywistością, mające wprowadzić kogoś w błąd. Ale wiecie co? Chrzanić to, co mówi słownik.
Tuśka, chyba odnalazłam credo wszystkich aŁtorek. To wiele wyjaśnia.
Właśnie, fuck ALL the dictionaries, od dzisiaj sama nadaję zjawiskom nazwy! *wymachuje koczowniczo szafotem*


Moja definicja tego słowa brzmi zupełnie inaczej. Kłamstwo to minięcie się z prawdą w momencie, kiedy wymagają tego od nas okoliczności.
A gdy okoliczności nie wymagają i sobie wysysam historie z trzeciego paliczka ot tak, bo jest wtorek, to już nie kwalifikuje się to pod kłamstwo? Biedny Migelito, nie zazdroszczę mu w takiej sytuacji jego kariery prawniczej.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że boję się stawić czoła prawdzie. Pokręciłam wtedy głową z niedowierzaniem. Jestem przecież przebojową dziewczyną. Nie boję się niczego.
Skalska cię polubi. Jak jeszcze trzymasz piersiówkę w szufladzie z bielizną, to już w ogóle zostaniecie najlepszymi przyjaciółkami.

A już z całą pewnością nie obawiam się prawdy. No bo przecież prawda wyzwala.
Nie, dziecko, „Arbeit” to nie jest „prawda”... *zastanawia się sekundę* Ach, zapomniałam, że nasza przebojowa boChaterka tworzy własne definicje słów.

Zawsze byłam aż nad wyraz szczera, co nie zawsze było moją zaletą. Często z tego powodu pakowałam się w kłopoty.
    A teraz? Zaczęłam patrzeć na wszystko z zupełnie innej perspektywy. Można pokusić się nawet o stwierdzenie, że wydoroślałam.
I zaczęłam kłamać jak najęta.

Zaczęłam prosić o wybaczenie tych, których kiedykolwiek zraniłam lub okłamałam.
Akapit wyżej sama siebie określiła jako „nad wyraz szczerą”, ale kto by wymagał od aŁtorki, by utrzymywała ciąg logiczny, nie?

Nie było to łatwe, czy przyjemne. Musiałam jednak zawalczyć o to, co mogłam stracić już na zawsze.
    Bo warto walczyć o miłość. Zawsze…
Nawet, gdy twój ukochany mężuś dość ekspresyjnie daje ci do zrozumienia, że nie lubi zbyt słonej zupy. We gotta fight, fight, fight, fight, fight for this love!

od aŁtorki: Wiecie co sobie pomyślałam, kiedy pisałam ten prolog?
Matko, dziewczyno. Obiecałaś, że oszukać-serce będzie Twoim ostatnim opowiadaniem. Powinnaś dotrzymać w końcu słowa, bo przecież inni nie będą chcieli się użerać z Tobą do końca życia.



Mogę to przemilczeć?


A przynajmniej nie przez tak długi czas.
Ha. Nie słucham się jednak samej siebie. Będę tworzyć nowe opowiadanie.
Dlaczego one zawsze muszą zdusić zdrowy rozsądek w zarodku?!

 Wstaje nowy dzień… Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka.
Pierwsze dwa zdania pierwszego rozdziału i już mamy zawirowania czasoprzestrzenne. Doktorze!
*podpowiada konspiracyjnym szeptem* Teraz powinnaś zejść na śniadanie.


Podeszłam do wielkiego lustra, które wmontowane było w drzwi mojej szafy. Skrzywiłam się. Wyglądałam chyba gorzej niż zwykle.
Czyżby organizm boChaterki bronił się przed marysuizmem? :D
Nie na długo...


Moje długie blond loki znajdowały się teraz w artystycznym nieładzie. Pod oczami w kolorze zielonym widniały sine worki.
Od dzisiaj nie mówię, że jestem potargana. Od dzisiaj moje włosy są w artystycznym nieładzie.
Zielone oczy i sine worki? Czy tylko mnie ta gama barw przywodzi na myśl ofiarę pobicia? Brakuje tylko odrobiny fioletu tu i ówdzie.

Czyli zupa jednak nie smakowała.


Jęknęłam cicho i poprzysięgłam sobie, że już nigdy nie będę imprezować aż tak bardzo.
Skalska też tak mówiła, he he he... ekhm.

    Od roku mieszkałam w Bełchatowie. Właściwie to wszystko nie tak miało wyglądać. Miałam studiować na Politechnice Łódzkiej budownictwo.
A tam, pięćdziesiąt kilometrów w te czy wewte, co za różnica?

Kiedy jednak przyjechałam do tego wielkiego miasta [*krztusi się orzeszkiem*] okazało się, że nie dowiozłam im jakichś dokumentów i niestety nie mogę rozpocząć studiów.
Czy boChaterka leciała do tej Łodzi z Sydney, że nie mogła się po nie po prostu wrócić? Czy może na PŁ pracują najgorsze dziekanatowe hetery i jej nie pozwoliły? A nawet jeśli – na sosnowy Wunderbaum, przecież takie rzeczy, jak niezbędne papierzyska, sprawdza się siedem razy, zanim się pojedzie na uczelnię.

Tak jest. Tylko ja – Aleksandra Fiałkowska – mogę mieć takie ‘szczęście’.
To nie kwestia szczęścia w apostrofach, to raczej aŁtorka nie ma bladego pojęcia o tym, jak wygląda rekrutacja na studia.

 Zostałam praktycznie z niczym. Nie mogłam powiedzieć rodzicom, że przez jakiś głupi błąd nie dostałam się na studia.
"Bo oni by jeszcze wpadli na jakiś durny pomysł typu pisanie odwołania do dziekana i jeszcze, nie daj borze, bym się dostała".

I chociaż minął rok, to oni żyli w błogiej nieświadomości.
A myślałam, że wszyscy rodzice chcą, żeby im pomachać świeżo wyprasowanym indeksem przed nosem.

Nie zrozumcie mnie źle. Tutaj chodzi po prostu o to, że moja rodzina to wybitni budowlańcy. Nasza rodzinna firma została założona w 1901 roku i utrzymuje się na rynku aż do teraz. Na całym szczęściem miałam starszego brata, który miał obsesję na punkcie zostania dyrektorem owej firmy.
Na całym... ŻE JAK?
Na punkcie brzmienia jak człowiek już niekoniecznie.


A  w jaki sposób  wytłumaczyłam się rodzicom z mieszkania w Bełchatowie? To proste.
Taki łatwy dojazd! Wcale nie trzeba się tłuc przez Dłutów, Pabianice, Ksawerów... *wymienia zylion miejscowości* i pół Łodzi, by się dostać na zajęcia. Co innego, gdyby musiała dojeżdżać z akademika na Lumumby, to dopiero eskapada na cały dzień.

Oni nie chcieli dawać mi pieniędzy na wynajem mieszkania oraz codzienne wydatki. Wychodzili z założenia, że powinnam sama o siebie zadbać. Powiedziałam więc, iż tam właśnie znalazłam tanie mieszkanie do wynajęcia oraz pracę.
Chcesz nam powiedzieć, że tak codziennie, dwa razy dziennie dojeżdżałaś sobie pięćdziesiąt kilometrów i jeszcze zdążyłaś do pracy? O ile w to pierwsze jakoś jestem w stanie uwierzyć – dojeżdżało się czterdzieści kilometrów do szkoły i widywało studentów – to zagadką pozostaje dla mnie wymiar godzin twojej pracy. Skoro rodzice to kupili...

I kolejny raz pominęłam istotny, ale dość ważny szczegół. Mieszkanie musiałam dzielić z dwoma facetami.
Jeśli nie współdzielisz z nimi łoża, to rodzice powinni być raczej spokojni.
Hir łi goł! Oto on... jedyny... najpotężniejszy... Imperatyw!


Generalnie, to do Bełchatowa trafiłam przez przypadek.
A imię jego Imperatyw Blogaskowy.

Wsiadłam w pierwszy, lepszy autobus. 
Ene, due, like, fake, raz, dwa, trzy, do Bełchatowa jedziesz ty!

Kiedy kierowca zapytał mnie, gdzie chcę wysiadać zapytałam go, którą z miejscowości mi poleca. 
A kierowca, niczym kelner z ekskluzywnej restauracji, jako miejscowość dnia zaproponował Bełchatów. Jako przystawkę polecił Zelów, a Łask na deser.

Stwierdził, że Bełchatów będzie najlepszy.
Nasuwa mi się jeden wniosek: kierowca nie był ojcem tego chłopca z dialogów Migelita, dotyczących biegania z iPodem, i takich tam.
(Swoją drogą, muszę to kiedyś wypróbować.
-Dzień dobry, poproszę bilet uczniowski.
-A dokąd?
-A co by mi pan polecał? - Tu musimy założyć, że to nie kierowca naszego starego, dobrego PKS, który po czymś takim zabiłby mnie wzrokiem albo swoim pełnym niezadowolenia sapaniem.
-Dzierżążnia będzie najlepsza.
-W takim razie poproszę do Dzierżążni!”)


Ledwo wysiadłam na przystanku, a już wpadłam na jakiegoś wysokiego faceta.
Facet na modłę scen na lotnisku z amerykańskich filmów, trzymał kawałek kartonu, na którym napisano „Mary Sue”.
Dlaczego ja się czuję, jakbym czytała parodię?


Przeprosiłam go ładnie, a następnie zrezygnowana usiadłam na ławce w parku. Ten gość przysiadł się do mnie. Zaczęliśmy rozmawiać.
Bo tak się robi z każdą osobą, którą się potrąci przypadkiem na ulicy, right?
Może i jestem tchórzem, ale gdyby za mną jakiś facet lazł krok w krok od dworca PKS-u, zaczęłabym szukać w torbie gazu pieprzowego.


Okazało się, że to siatkarz z miejscowej drużyny.
Takiej tam Skierki, paru kumpli się co piątek na siatę spotyka, od razu wielka mi drużyna...

Nigdy nie interesowałam się siatkówką. Jedynym sportem, jaki byłam w stanie kiedykolwiek oglądać, była piłka nożna. Wszystko to chyba przez mojego kuzyna. Ale o nim to może kiedyś indziej opowiem.
A może nie?
Czekamy z niecierpliwością *ogląda paznokcie*


Grunt, że ten siatkarz załatwił mi robotę oraz mieszkanie. Przy okazji poznałam jego godność – Bartosz Kurek.
Siatkarz - agent nieruchomości, pośrednik pracy i dobra wróżka w jednym. Czemu ja się w ogóle jeszcze czemukolwiek dziwię?
Nie dziwię się, że Kurka wywiało do Rosji, skoro w Bełchatowie musiał sobie dorabiać do klubowej pensji jako facet od rekrutacji merysujek.
(Jak pojadę kiedyś do Bełchatowa, to przeżyję ciężki szok, jeśli na dworcu nie będzie na mnie czekał Atanasijević i z miejsca nie zaproponuje wspólnego mieszkania oraz „przypadkowej” pracy.)


Na czym polega teraz moja praca? Podczas treningów latam za siatkarzami ze Skry Bełchatów
Hotkom już za to płacą? A ja się dziwiłam, skąd one mają lustrzanki, jak byłam na meczu...

i spełniam wszystkie ich zachcianki.
Ale tak... wszystkie?
Czekaj, jakoś się ten zawód nazywał... Niech no ja sobie przypomnę...


Oczywiście wszystko w granicach rozsądku.
Uf. Już chciałam nucić „Bełchatowskie noce”.

Nie latam do kiosku po zapałki, czy coś w tym stylu.
My się domyślamy, że nie.
Po to pewnie wysyłają Skalską, która po udanym odwyku również została zwerbowana do „przypadkowej” pracy.


Rzecz jasna kiedyś Michał Winiarski próbował mnie przetestować. Przygotował całą wyspę swoich zachcianek.
Gorących i wilgotnych jak Malediwy.

Kiedy ją otrzymałam, spojrzałam na niego, jak na kretyna i wyśmiałam. Nie jestem przecież po to, by ktoś mną pomiatał.
Ups. Sorki, Mary Skrue!
No właśnie, nasza boChaterka nie jest jakąś posługaczką! Jest tą... no... jak się ten zawód nazywał?!


Dzięki tej pracy miałam także dach nad głową.
Mhm, dziewczęta „dobrowolnie” zaciągane do Holandii i Niemiec też mają.

Było to mieszkanie należące do klubu. Przez ostatni rok mieszkałam razem z Kurkiem oraz Novotnym.
Z Novotnym, powiadasz... Mam na końcu języka nazwę tego zawodu!

Teraz jednak ten drugi postanowił zmienić swoje miejsce zamieszkania.
Ładne określenie na „został wywalony za gwałt ”.

Nie przedłużył kontraktu ze Skrą.
To wersja dla przypadkowych pracowników.
Nie każdy jest wtajemniczony w Justynkagate.


Nie powiem, bardzo mi było szkoda. Kubuś był jednym z moich najlepszych przyjaciół. Zawsze mogłam z nim o wszystkim porozmawiać. Nigdy mnie nie krytykował i starał się wszystko zrozumieć.
Wierzcie mi, wyrzucenie z głowy wizerunku Novotnego-gwałciciela i zastąpienie go Novotnym-puchatym misiem to jedno z najtrudniejszych zadań, jakie dziś musiałam wykonać.

 Z Kurkiem natomiast dogadywałam się przez pierwszy miesiąc. Jeśli ktoś mi powie, że ten facet jest spełnieniem marzeń każdej kobiety, to z całą pewnością tą osobę wyśmieję.
On pewnie wyśmiewa tych, którzy nie potrafią odmienić zaimka „ta” przez przypadki.
[I jak to tak, nie zakochała się w tych piknych, lazurowych ślipkach?]
Tu się akurat zgodzę. Nie każdej. Tylko tej pani w wieku moich rodziców, co po meczu z Delectą wymachiwała własnoręcznie wykonanym plakatem i krzyczała „Panie Kurku, ma pan żonę!”


Jeśli więc o niego chodzi, to mógł się wyprowadzać nawet na Syberię.
Tak, moi drodzy, boChaterka mówi o tym samym Kurku, który załatwił jej bez niczego źródło utrzymania i dach nad głową. Możecie zacząć buczeć.

Rzecz jasna, byłam mu ogromnie wdzięczna za to, że w trudnej chwili nie zawahał się mi pomóc.
„Słuchaj, Bartek, jestem ci ogromnie wdzięczna za pomoc. A teraz WYNOCHA!”

Co innego jednak spotykać się z nim tylko podczas treningów, a co innego mieszkać pod jednym dachem.
Nie przeszkadza mi to jednak nim pomiatać, w końcu jestem tylko Mary Sue.

Może jednak powinnam jednak trochę się wytłumaczyć? Kiedy wracaliśmy do mieszkania po treningu, ja spędzałam czas przy garnkach, by przyrządzić dla nich obiad. To logiczne, że później byłam zbyt zmęczona, by robić cokolwiek.
Och, biedna, zapracowana Oleńka. Co o zmęczeniu mogą wiedzieć kobiety, które pracują na pełen etat, wychowują dzieci i mają cały dom na głowie? No nic.

Oni w tym czasie mogli wziąć sobie prysznic, zdrzemnąć się. Po skończonym posiłku Novotny zawsze wkładał brudne naczynia do zmywarki, a Bartosz od razu rzucał się przed telewizor.


Oglądał jakieś powtórki seriali, czy też wiadomości.
Jak wyglądają powtórki wiadomości? TVN24 puszcza w pewnym momencie wspominki z ataku na WTC?

Jeśli prosiłam, by przełączył na coś innego, zazwyczaj spotykałam się z odmową.
-Bartek, a może włączymy na El Classico, co?
-Nie! Muszę zobaczyć jak Hanka Mostowiak umiera, przegapiłem ten odcinek!
Nawet w mojej pustej głowie to wygląda głupio.


W końcu stwierdziłam, że to bez sensu.
To tak jak ja po przeczytaniu tego opka.

Po trzech miesiącach kupiłam sobie laptopa, na którego ściągałam wszystko, co chciałam oglądać, a nie mogłam.
Świąteczne wydanie Faktów, Panoramę z dnia swoich urodzin, Habemus Papam...
Dużo jej płacili za to „spełnianie zachcianek”. Przestaję wierzyć, że to było faktycznie w granicach rozsądku.


Wieczorem prosiłam Kurka, żeby wyciągnął te czyste naczynia i powkładał je do szafek.
I jak, wyjął? *umiera z napięcia*

Jego standardowa odpowiedź na moją prośbę brzmiała ‘zaraz’. Powtarzałam mu po sto razy, żeby wreszcie ruszył się z miejsca. Gdzieś tam za sto pierwszym traciłam cierpliwość. Raz nawet potłukło się kilka talerzy. Bo ja jestem cierpliwa, ale do czasu.
Love and marriage, love and marriage... Go together like a horse and carriage.

Skoro dwójka moich dotychczasowych współlokatorów się wyprowadzała to liczyłam, że będę mieć całe mieszkanie tylko dla siebie. Jasne. Pomarzyć czasem przecież można. Prezes poinformował mnie, że dołączy do mnie znów dwóch facetów.
Kulturalnie udam zdziwienie: NIE GADAJ!
Nawrocki tak się wczuł w udawanie przed rodzicami boChaterki, że ta studiuje, że zrobił jej nawet akademik. Z siatkarzami.


Tym razem będą to nowe, serbskie nabytki. Wspaniale. Z jednym Polakiem nie mogłam się dogadać, a co dopiero z takimi, co nie potrafią po polsku mówić.
Poczekaj, aż usłyszysz, jak mówią po angielsku.

Nie to, żeby mój angielski był jakiś kiepski. W końcu co roku, w wakacje, rodzice wysyłali mnie do Anglii na miesięczne obozy.
Szkoda, że nie pracy.
Muszę podsunąć to opko mojej Nie-będę-płacić-alimentów-na-tę-gówniarę-matce.


Zaraz, zaraz. Ale dlaczego ja się w ogóle obudziłam?
*wyciąga podręcznik od fizjologii* Od czego by tu...

Dochodziła dopiero godzina siódma. Powinnam jeszcze smacznie spać, aż do treningu. Swoją drogą, to już podczas imprezy zaczęłam się zastanawiać, jak chłopacy chcą trenować.
Pewnie na dwóch rękach, odbijając nogami.

Każdy z nich wypił dość pokaźną ilość alkoholu… No, ale moje rozmyślania zostały teraz przerwane przez dzwonek do drzwi. No tak. To ten niemiły dla ucha dźwięk sprawił, że mój wspaniały sen został przerwany.
Rozmyślała przez sen, stojąc przed lustrem wbudowanym w drzwi szafy? Tuśka, chyba jestem za głupia na te meandry zamysłu aŁtorki.
Nie martw się, ja chyba też.


Zarzuciłam na siebie szlafrok w kolorze słodkiego różu. Nie jest to w moim stylu, ale niczym lepszym nie dysponowałam.
*mruga oczami, kompletnie zdezorientowana* W jej stylu nie było noszenie szlafroka?
Kocham te nagłe zmiany czasu na jedno zdanie w opkach.


Przeczesałam palcami włosy, przemierzając ogromny salon połączony z kuchnia, kiedy zdążałam do drzwi.
A kiedy ja wczytywałam się w ten fragment, leżąc na kanapie w kolorze standardowej zieleni, zakrywałam palcami oczy.

Jak zwykle nie popisałam się bystrością oraz refleksem.
No co ty, Mary Sue, nie bądź dla siebie taka surowa! :D

Z całą pewnością wyszłam na typową, słodką blondynkę. Nikt jednak nie powinien mi się dziwić. Kiedy otworzyłam drzwi, przede mną stał wysoki chłopak.
Och, rozumiem cię. W wypadku wysokich chłopaków też reaguję obniżeniem zdolności intelektualnych, ale to dlatego, że mam metr osiemdziesiąt i jak już spotkam gościa sporo wyższego ode mnie, doznaję poważnego szoku.

W przypadku pracy z siatkarzami to niby dla mnie nic nowego, ale… Kiedy ten ciemnowłosy chłopak się uśmiechnął, zupełnie zapomniałam o bożym świecie. Zapomniałam nawet, jak się nazywam.
Niespotykany Moment TM.
Odnotować: uśmiech Atanasijevicia powoduje poważne zaniki pamięci.


Dopiero znaczące chrząknięcie ze strony Kurka przywołało mnie do rzeczywistości.
Był już Konstantin, Możdżonek, ale Kurka ex machina jeszcze nie było :D
(*na boku, do Tuśki* A on się nie miał wyprowadzić?)

[*nieco zdezorientowana* Może zapomniał szczoteczki?]


Ściągnęłam brwi w jedną linię i odwróciłam się natychmiast w stronę Bartosza.
Muszę powiedzieć, że coraz bardziej podoba mi się ta boChaterka – wygląda po imprezie źle, przyznaje się, że ma problemy z błyskotliwością i refleksem, a w dodatku ma monobrew. Może to jednak nie Mary Sue?
Może ona wyglądała jakoś tak?


Przecież już tutaj nie mieszkał. Już miałam się pytać o co tutaj chodzi [czyli nie tylko ja się pogubiłam w zamyśle aŁtorki], kiedy przypomniałam sobie o chłopaku w drzwiach wejściowych oraz o mnie. Stałam przecież w różowym szlafroku i od dobrych trzech minut nie odezwałam się nawet słowem.
I weź mu teraz wytłumacz, dlaczego nagle za twoimi plecami zmaterializował się inny siatkarz.
Ona stała trzy minuty i dumała, a biedny chłopak czekał na zaproszenie. Polska gościnność.


-Mogę jakoś pomóc? – zapytałam w końcu owego ciemnowłosego nieznajomego. Ten spojrzał trochę zagubiony najpierw na mnie, a później na Bartka. Pewnie nie spodziewał się takiego powitania.
Też bym się nie spodziewała, że nagle na środku korytarza pojawi się mój nowy kolega z pracy.

- Jestem Aleksandar Atanasijević – przedstawił się po angielsku, a ja natychmiast przypomniałam sobie, że to właśnie dzisiaj miał przyjechać jeden z tej dwójki nowych lokatorów.
Zwłaszcza to „Aleksandar Atanasijević” było po angielsku.
Jego uśmiech powoduje zanik pamięci, ale za to nazwisko cudownie ją odświeża. Nic, tylko pójść na mecz, poczekać aż się uśmiechnie, poprosić, żeby się przedstawił i mogę mu podać swój numer telefonu :D


-Och, nie spodziewałam się ciebie o tak wczesnej porze – skłamałam gładko, uśmiechając się przy tym czarująco, by jakoś zatuszować zmieszanie. – Wchodź do środka i czuj się, jak u siebie.
Ekhm, ekhm. On JEST u siebie, w pewnym sensie.

    Kiedy się odwróciłam, napotkałam natychmiast złośliwe spojrzenie Bartosza [który jak na złość nie znikał]. Mogłam się domyślać, że za chwilę postraszy Aleksandara moją osobą. Przewróciłam oczami i machnęłam ręką.
Spróbujcie jednocześnie przewrócić oczami i machnąć ręką. Po prostu... zróbcie to.
I poczujcie się jak maneki-neko.


Niech sobie gada co chce. Trener oraz prezes przecież mnie lubią. Już kilka razy miałam okazję całkiem nieźle im podpaść.
To może działa w podstawówce (wiecie, nauczycielki mające słabość do łobuzów), ale w dorosłym życiu, aŁtoreczko, niekoniecznie.

Zawsze jednak dostawałam kolejną szansę. Kurek niech więc gada sobie co chce i komu chce. Na razie czuję się bezpieczna.
W Bełchatowie bardzo dobrze traktuje się pracowników z przypadku. Naprawdę jestem coraz bardziej zainteresowana pracą tam.

A nie przedstawisz się swojej nowej ofierze?
Że łot?
Dajcie mi coś, żebym mogła Kurka zabić na miejscu.
*gugla broń obosieczną*
To samo mówiłam, jak dodał ten post.


 Ten człowiek powinien płacić za kretynizm znacznie większe podatki.
To dlaczego aŁtorki jeszcze nie zbankrutowały?

Nasze społeczeństwo przynajmniej miałoby jakiś pożytek z tego dwumetrowego pawiana.
Pomijając fakt, że nasze społeczeństwo chyba ogólnie na Kurka nie narzeka (a przynajmniej tak było do reklamy Monte), to podobała mi się ta riposta.

Może pozwolisz, że najpierw doprowadzę się do porządku? – bynajmniej nie była to prośba o zgodę i Bartosz doskonale o tym wiedział. Zmrużył oczy, znów mnie mierząc, a następnie postanowił zająć się moim gościem.
    Jakieś piętnaście minut później stałam przed otwartymi drzwiami mojej szafy i zastanawiałam się, w co właściwie powinnam się ubrać. Mimo, że była druga połowa sierpnia, to ostatnimi czasy pogoda nie rozpieszczała. Spojrzałam wcześniej na termometr. Wskazywał zaledwie dwadzieścia stopni. Środek lata, a temperatury jesienne. I bądź tu człowieku mądry.
Cholera, w tym opku musiałabym wstawiać mem z Alutką co drugie zdanie.
Zgadzam się z ostatnim zdaniem. Bądź tu człowieku mądry, skoro dla boChaterki dwadzieścia stopni to temperatura jesienna. Strach pomyśleć, jakie dla niej są odpowiednie temperatury na lato.


W końcu zdecydowałam się założyć czarne legginsy, czarną bluzkę z krótkim rękawem oraz dłuższy, zapinany na guziki sweter w kolorze białym. Prezentowałam się całkiem nieźle.
*podaje Tuśce listę i długopis*
*odhacza z listy i rysuje kwiatuszka*


- …więc tak będzie najlepiej – do moich uszu dotarły słowa wypowiadane przez Bartosza. Miałam nadzieję, że nie dawał Aleksandrowi jakichś wskazówek do obchodzenia [obracania] się ze mną. Sam przecież niewiele wiedział na ten temat. – Nasza gwiazda, która wreszcie wygląda jak człowiek.
Rzecz gustu, Kuraś.

-I kto to mówi? – warknęłam, przechodząc przez salon do kuchni. Musiałam napić się wody i wziąć przy okazji jakieś tabletki przeciwbólowe.
Chodź tutaj wreszcie, bo Aleks chciałby poznać ciebie trochę lepiej.
Yy...To Migelito jest tu specem od Porn Alertów, ale dla mnie to podpada.

- On nie może mnie poznać lepiej, ponieważ w ogóle nie mieliśmy jeszcze okazji, by się spotkać – zauważyłam, wracając do salonu ze szklanką zimnej wody. Ciemnowłosy przysłuchiwał się mojej rozmowie z Bartkiem, ale zapewne i tak zbyt wiele nie zrozumiał. W końcu język polski, to była dla niego czarna magia.
Polski dla Serba musi brzmieć co najmniej jak narzecze chichewa.

Tak przynajmniej powiedział Nawrocki. A trenerowi wierzę przecież na słowo.
Był już Dutkiewicz-Jezus i boski Szmal. Czemu nie dołączyć kolejnego i machnąć trinitas?
Nawrocki to mało wiarygodne źródło. To, że nie rozumieją jego sposobu wyrażania się nic nie znaczy. Sama mam z tym czasem problemy. Serb, który prowadził z nami zajęcia na wycieczce mówił, że rozumieją dziesięć procent z tego, co mówimy, a też nie znał słów na ka, cha i zet... do czasu. 


Jak już wspomniałam wcześniej, nasz salon był ogromny.
*rzuca okiem na poprzednią treść* Niby w którym miejscu?

Warto dodać, że mieszkanie zajmowało całe piętro w bloku.
Ba, myślę, że nawet inkorporowano okoliczne bloki, by Marysi zapewnić odpowiednio dostojne miejsce do życia.
Bełchatowska myśl architektoniczna zawstydziła nawet Greków, którzy zamiast przesadzić krzak na trasie rurociągu, prowadzą go nad nim.


Dzięki temu mieliśmy dwie łazienki, trzy sypialnie oraz jedno pomieszczenie, w którym urządzona została pralnia.
A także garderobę, siłownię i małe spa.
Przecież siatkarze nie będą się gnieździć w jakieś klitce, prawda?
Chciałam tu zabłysnąć jakąś inteligentną ripostą, ale opis mieszkania mnie zabił. W takich momentach zastanawiam się tylko, jakiego typu są kompleksy tych dziewcząt.

W salonie umieszczony został wielki telewizor plazmowy.
...

Oglądać można było siedząc na wygodnej kanapie.
Można też było, stojąc na niewygodnej podłodze lub leżąc na umiarkowanie wygodnym dywanie.

Pod jedną ze ścian w kolorze jasnożółtym ustawione zostały dwa fotele, a pomiędzy nimi podłużna ława. Tam właśnie siedzieli teraz obaj panowie. Jako, że nie chciało mi się przynosić stołka z kuchni, postanowiłam usiąść na poręczy fotela Bartosza.
No tak, to mieszkanie przecież było tak wielkie, że mogłabyś do jutra nie wrócić.

Zupełnie nie przeszkadzało mi, kiedy ten objął mnie w pasie, żebym przypadkiem nie spadła.
Faktycznie, loty z fotela zazwyczaj kończą się poważnymi obrażeniami.
Obejmuje ją człowiek, którego nie znosi, ale jej to nie przeszkadza... Taak, mądry dowódca wie, że trzeba umieć bratać się z wrogiem.


U nas to było normalne. Może tak na co dzień za sobą nie przepadaliśmy, ale czasem potrafiliśmy zachowywać się jak brat z siostrą. Ewentualnie jak stare, dobre małżeństwo.
Czy tylko ja widzę różnicę między relacjami małżeńskimi a krewniaczymi?
Od brata i siostry do małżeństwa niedaleka droga, jak widzę.


Aleksandar musiał jeszcze się do tego przyzwyczaić. Tak przynajmniej wywnioskowałam z jego miny.
Nie martw się, Aleks, nie ty jeden.

- Mogę tobie mówić tylko Aleks, prawda?
- Tak, żadna inna forma nie będzie akceptowana.
Wolę się upewnić czy to pytanie naprawdę wygląda tak, jak wygląda.
Niestety tak.


Jasne, nie ma problemu – znów uśmiechnął się do mnie czarująco. Drgnęłam lekko.
Nic nadzwyczajnego, w końcu znajduje się w objęciach Elektrokurka.

Kurek musiał zauważyć, że coś ze mną jest nie tak, bo znów zmrużył oczy zastanawiając się zapewne, o co mi chodzi.
Czy mrużenie oczu jest jakoś powiązane z procesem myślenia?

Wspaniale. W takim razie jestem Ola – wyciągnęłam dłoń, którą Aleks po chwili uścisnął.
W innym razie byłaby Księżniczka Consuela Banana Black.

– Tak w ogóle, to ile ty masz lat?
Ach, ta Fiałkowska. Subtelna jak rzut cegłą prosto w czoło. W dodatku to czoło należy do mnie.

    Od chwili kiedy go zobaczyłam, chciałam zadać to pytanie.
Czujecie dramatyzm sytuacji? Już widzę, jak będą to po latach wspominać: „Najdroższy, w chwili gdy pojawiłeś się na mym progu, w głowie kołatała mi się tylko jedna myśl...
-Tak, najdroższa?
-Ile ty, do cholery, masz lat?”


Kiedy powiedział mi, że ma dziewiętnaście lat, nie byłam w stanie w to uwierzyć. Wyglądał na co najmniej o rok młodszego.
- Ile masz lat?
- Dziewiętnaście.
- O mój borze, a tak młodo wyglądasz! Dałabym ci osiemnaście!


Ale w takim razie jesteś w moim wieku – wyszczerzyłam się w uśmiechu.
Wierutne kłamstwo. W opisach bohaterów aŁtorka napisała, że obydwoje macie po dwadzieścia.

– Myślę więc, że jakoś się dogadamy. A twój kolega kiedy ma zamiar do nas dołączyć?
- Z tego co mi wiadomo, to dopiero za tydzień. Ma jakieś tam sprawy do załatwienia w Serbii – odpowiedział grzecznie Aleks, a następnie porządnie ziewnął. Pacnęłam się otwartą dłonią w czoło.
Dłoń w tym przypadku nic nie pomoże, tu trzeba wytoczyć ciężką artylerię. Siostro, pustaki!

No bo gdzie się podziały moje maniery? Wszystko przez Kurka.
Czy maniery wymagają, by ziewającemu gościowi zakryć usta?

Rozpraszał mnie swoją obecnością i nie mogłam w pełni skupić się na potrzebach nowego współlokatora.
I co z ciebie za... chwila, jak się ten zawód nazywał?
Migelito, potrzebuję Twojego Porn Alertu. TERAZ.
Jeżozwierzu, dalej jest jeszcze gorzej. Mam nadzieję, że po ostatnich ulepszeniach Porn Alert to przetrzyma:


Słuchaj, chodź ja pokażę twój nowy pokój – stanęłam na równych nogach. – Wszystko już jest przygotowane, jak trzeba. A jeśli łóżko okaże się niewygodne, to zadzwonimy do pana prezesa i poprosimy o nowe. Proste, prawda?
Jak w Simsach. Pan prezes pełni rolę motherlode.

- Chyba nie powinniśmy tak wykorzystywać… - Aleks urwał widząc, jak kręcę głową, uśmiechając się przy tym szeroko.
- Siatkarz musi mieć wygodnie. To moje największe zmartwienie podczas, kiedy będziesz tu mieszkać. Więc jakby co, to wal śmiało.
Wal śmiało, hy hy hy *zaczyna kiwać się nerwowo w przód i w tył*
*podaje Nervosol* Spokojnie, to zawsze tak wygląda...


-To dziwne, bo ja nigdy tego od ciebie nie usłyszałem – mruknął Kurek, zjawiając się obok mnie. A ten od kiedy tak dobrze po polsku mówi?
Pokusiłabym się o stwierdzenie, że prawie od urodzenia, ale co ja tam wiem. Ośmiomiesięczny staż w zainteresowaniu siatkówką to kropla w morzu.
Jednym z ciekawych aspektów tego opowiadania są tytuły rozdziałów. Naprawdę. Jeszcze zanim naprawdę zacznie się czytać, już wie się, że nie chce się tego robić. Na przykład tytuł rozdziału drugiego brzmi:


ślicznie wyglądasz, kiedy śpisz.
Mam tylko nadzieję, że to nie o Kurku. Wszystko ma swoje granice.

Kurek obserwował, jak krzątam się po kuchni. Musiałam przygotować śniadanie.
...żeby na nie zejść.

Na całe szczęście na razie tylko dla siebie. Byłam przekonana, że zanim ten ciemnowłosy przystojniak się obudzi, to minie kilkanaście godzin.
A ciemnowłosy przystojniak rączek nie ma, żeby sobie śniadanko zrobić?
[Przepraszam, to pozostałości z analizy opka o Messim].


Podróż do Łodzi, a następnie do Bełchatowa musiała być dla niego strasznie wyczerpująca.
Zwłaszcza ten odcinek Łódź-Bełchatów.
Pewnie po drodze z Okęcia do Łodzi zatrzymał się, żeby coś zjeść, i to go tak wykończyło.


Nie miał nawet siły na rozpakowanie się. Ledwo rzucił się na łóżko i już spał, jak zabity. Byłam przekonana, że nie usłyszał nawet mojego ‘słodkich snów’. Poza tym zabrzmiało to chyba dość głupio.
No już nic nie chciałam mówić, ale skoro sama zauważyłaś...
AŁtorki mają dziwną skłonność – gdy widzą „jak”, nieważne, co jest po nim, to stawiają przecinek. Z jednej strony można traktować ten nadmiar jako miłą odmianę po perypetiach Victorii Lopez, gdzie znaki interpunkcyjne praktycznie nie istniały (jedynie kropek było w nadmiarze), z drugiej jednak mówi się, że nadgorliwość jest gorsza od faszyzmu.


Przez pięć minut musiałam tłumaczyć Kurkowi, że skoro tyle wypiłam, to przecież normalne, że nic nie pamiętam.
Też zwykle tracę pamięć po trzecim kubku herbaty.

W końcu mi uwierzył. Obiecał opowiedzieć wszystko, co działo się od momentu, kiedy urwał mi się film. A było to przed godziną pierwszą w nocy. Wtedy to razem z Winiarskim wznosiłam toast za Bartosza oraz jego przyszłą dziewczynę, o której nie słyszał jeszcze on sam. Rzecz jasna pod nosem dodaliśmy, że nie wiemy jaka normalna kobieta by zechciała takiego patafiana.
Wpisz w Google „Bartosz Kurek opowiadanie” i zaskocz sama siebie.
Ten uroczy inwektyw boChaterki wypaczy mi obraz Kurka bardziej niż reklama Monte.
Mnie się z „parafianami” kojarzy...


Większość gości poszła zaraz po tym waszym toaście.
Wynieśli się, jak tylko usłyszeli, za co pijecie.

Ty też chciałaś iść do domu, ale nie mogłaś znaleźć kluczy. Przez jakieś pół godziny tłumaczyłem tobie, że możesz zostać. W końcu się poddałem. Obiecałem, że poszukam tych przeklętych kluczy. Kiedy się za to zabrałem, ty rzuciłaś się na kanapę i poszłaś spać.
Chyba podeślę to opko Moffatowi – zbliża się powoli nowy sezon „Sherlocka”. Tajemnica znikających kluczy przesłoni nawet upozorowanie samobójstwa Holmesa.

Myślałem, że będę mieć spokój do rana – Kurek skrzywił się, chwytając moją drugą grzankę. Zmierzyłam go wściekłym spojrzeniem, ale nic nie powiedziałam. Czekałam, aż będzie kontynuować swoją opowieść na temat moich nocnych wyczynów. – Ty jednak postanowiłaś się obudzić po jakichś dwudziestu minutach. Teraz pragnęłaś dostać się do domu jeszcze bardziej.
To jest tak fascynujące, że Steven śmiało mógłby stworzyć scenariusz do sherlockowo-doktorowego combosa: Dalekowie! Cybermani! Jim Moriarty! Znikające klucze!

Jako, że został mi jeszcze komplet kluczy do tego mieszkania, to postanowiłem ciebie [cię, borze, dlaczego ta dziewczyna uparła się, żeby pisać po poznańsku] odprowadzić.
A nie mógł zrobić tego na samym początku, bo... *patrzy na tytuł rozdziału* ...chciał popatrzeć, jak boChaterka lula, tak?

 W międzyczasie wyznałaś mi miłość.
Nie takie rzeczy się robiło, gdy Bayern wygrywał ważny mecz i endorfiny uderzały do głowy.

Oczywiście taką braterską.
Oczywiście. Takie kity to my, nie nam.
Kurczę, bełchatowski Batman i Robin.


Przy okazji powiedziałaś, że jesteś dla mnie wredna tylko dlatego, że dla kogoś musisz.
Teraz już wiecie, dlaczego istnieją Szalikowcy.

A ja myślałam, że kiedy człowiek jest wstawiony, to przy okazji jest szczery. Gdyby jednak tak było, to przecież bym powiedziała, że jestem wredna dla Bartosza dlatego, że jest skończonym idiotą. No i z tym wyznawaniem miłości to było już przegięcie. Chyba do reszty już mnie pogięło.
Zaskakujące, jak trafne wnioski dotyczące siebie wyciąga boChaterka. Nic dodać, nic ująć.

W mojej głowie zrodziło się jeszcze jedno pytanie.
- Jakim cudem rano obudziłam się przebrana w piżamę?
- Nie martw się, nie miałem z tym nic wspólnego – Kurek roześmiał się, a następnie wstał z krzesła. – A teraz wybacz, muszę lecieć. Za trzy godziny mamy trening.
 I tyle go widziałam… Trzeba jednak przyznać, że Bartosz zachował się w porządku. Miał okazję wykorzystać fakt, że jestem pijana. Pewnie niemiałby [zagadka dnia: czym są niemiałby? Czy to coś z rodziny amebowatych?] ze mną większego problemu. Zachował się jednak, jak prawdziwy przyjaciel.
Aha, czyli teraz miernikiem wartości mężczyzny jest to, czy wykorzysta pijaną pannę? Łał. Bartku Kurku, ty wzorze cnót.
Niepotrzebny przecinek przed „jak” odhaczony.


Po zmyciu naczyń musiałam zadzwonić do Nawrockiego. Trzeba było go powiadomić o przyjeździe Aleksa. Dowiedziałam się, że będę musiała ściągnąć go z łóżka za te dwie i pół godziny. Zero litości. Chłopak ledwo przyleciał z tej Serbii, a już chcą go zaciągnąć na trening.
Między innymi po to tu przyjechał. Nie samym obracaniem człowiek żyje.
Noo, ledwo rok akademicki się zaczyna, a już każą się uczyć :|. Powinni dać z trzy miesiące na ochłonięcie po wakacjach.


Nie powiem, żeby to mi odpowiadało. Nie wiem przecież, jak Aleks zareaguje, kiedy ktoś będzie chciał go ściągnąć z łóżka po zaledwie kilku godzinach snu po męczącej podróży.
- Nie możecie mu trochę odpuścić? – mruknęłam, bawiąc się skrawkiem swojego sweterka. Nawrocki natychmiast zaczął mi tłumaczyć, że najważniejsze jest jak najszybsze wdrożenie nowego zawodnika w tryb treningów Skry. Dzięki temu będzie mógł pokazać się z jak najlepszej strony już w pierwszych spotkaniach.
Aleks będzie pokazywał z jak najlepszej strony stroje Skry na nowy sezon. Tap madl prosto z bełchatowskiego kwadratu.

Dobrze, przyprowadzę go. Ale czy muszę pełnić funkcję niańki? Ten chłopak ma już dziewiętnaście lat. W świetle naszego prawa jest pełnoletni…
- Ale nie był jeszcze w Bełchatowie tak na dłużej. Nie zna miasta.
- Hala jest przecież po drugiej stronie ulicy – odpowiedziałam ironicznie. – Mam go przeprowadzić za rączkę przez pasy?
Punkt „Bełchatów to małe miasteczko, tam wszędzie jest blisko” odhaczony.

- Olka, bez złośliwości. Dobrze wiesz, że niejedna dziewczyna chciałaby się znaleźć na twoim miejscu.
Dobra, takie słowa w ustach Nawrockiego są jednak nieco przerażające :O
Czy Nawrocki właśnie bawi się w swata i tego nie ukrywa?


- Ta, jasne [to samo mówi moja przyjaciółka, kiedy próbuję ją przekonać, że Atanasijević nie jest taki brzydki xD] – teraz musiałam przybrać przepraszający ton głosu. Nie mogłam stracić tej pracy. Ostatnio trochę za często podpadałam trenerowi. Ale i tak uważał mnie za wspaniałą osobę, idealną na to stanowisko.
Miał przenośny czujnik marysuizmu w kieszeni.
Stanowisko Iks, tak przy okazji. Nie wiemy bowiem, czym zajmuje się Olka poza – jakże ciężkim – obowiązkiem mieszkania z siatkarzami i spędzaniem czasu przy garnkach. Najwyraźniej garnki bardzo lubią jej towarzystwo, skoro jest wiecznie zmęczona.


Wszystko dlatego, że jego córka była moją przyjaciółką.
Opko propagujące nepotyzm? Brawo, aŁtorko, brawo!

Często chodziłyśmy razem na imprezy. Jeździłyśmy do Łodzi na zakupy. Wspólnie obgadywałyśmy siatkarzy podczas treningów lub meczów. Nie było już takiej rzeczy, której byśmy nie powiedziały np. o Wlazłym, Winiarskim, czy Bąkiewiczu.
Mam naprawdę złe wyobrażenie o tym, czym jest przyjaźń.

Kurek był w tym przypadku tematem tabu. Monika nie przychodziła do mnie, kiedy on też był w mieszkaniu. Dlaczego? Miłość to bardzo skomplikowana sprawa. Monia bała się, że będąc sam na sam z Kurkiem może dojść przypadkiem do czegoś, czego będzie później żałować.
Z Bartkiem Wzorem Cnót? Neee...
Swoją drogą, to trzeba mieć niepohamowane libido – żeby obawiać się sytuacji sam na sam z obiektem westchnień, bo jeszcze nie daj boru dobierze się mu do majtek.


Co więcej: Bartosz nie miał zielonego pojęcia o tym, że jest obiektem westchnień córki Nawrockiego.
To tym bardziej nie miało prawa dojść do „czegoś, czego będzie później żałować”.

O czternastej zakradłam się po cichu do pokoju Aleksa.
Olka! Nawet Porn Alert ma swoją wytrzymałość!

Chłopak drzemał wyciągnięty na łóżku. Nie miał nawet siły, by szukać w swoich bagażach czegoś bardziej odpowiedniego do spania. 
Bardziej odpowiedniego niż łóżko? Miał w torbie przenośne łoże z baldachimem?

Oparłam się o ścianę i chociaż nie powinnam, to postanowiłam troszkę mu się przyjrzeć. Wyglądał tak słodko oraz niewinnie.
„Słodko i niewinnie” to pierwsze słowa na opisanie dwumetrowego dryblasa, który potrafi wbić takiego gwoździa, że (czasem) nawet Brazylijczycy umykają. Okej.

Z całą pewnością nie powiedziałabym, że to wspaniały siatkarz [chamskie peel, Olka! XD], którego kariera dopiero nabiera tempa.
Tacy wyglądają jak lokalne zbiry.

Skra Bełchatów mogła być jego oknem na całą przyszłość. W końcu ta drużyna będzie grać w Lidze Mistrzów.
- Czy ty mi się przyglądasz? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Serba. Spojrzałam na niego z zakłopotaniem. Nie mogłam przecież odpowiedzieć: Tak, przyglądam się. Śpisz tak słodko…
- Ja tylko chciałam dać tobie [Aaaaaaarshajskak!] jeszcze pięć minut snu, zanim pójdziesz na pierwszy trening.
- Trening? Już dzisiaj?
Stary, z nas dwojga to Ty tu jesteś zawodowcem, a ja takiego pytania nie zadam nawet na moich pierwszych SKS-ach.

Widzę, że nad wszystkim masz kontrolę – Aleks podniósł się z łóżka i stanął naprzeciwko mnie. On dwa metry wzrostu, ja metr siedemdziesiąt. Nie trudno się domyślić, by móc nawiązać jakikolwiek kontakt wzrokowy, musiałam zadzierać głowę do góry.
Co najmniej, jakby rozmawiała z Burj Dubai.

Może i mam nad wszystkim kontrolę, ale czy ten facet musi się tak fantastycznie uśmiechać?
Zdanie z cyklu: Ala ma kota, świeci słońce. Oblicz pole trapezu.
Fantastyczne uśmiechy są poza wszelką kontrolą. Wiem coś o tym:


Właściwie, to mogłam porównać Aleksa do jednego ze znanych mi siatkarzy, a mianowicie Michała Kubiaka.
Do Kubiaka? Żaden facepalm nie jest tak wielki, żeby pomógł mi to ogarnąć.

Miałam okazję poznać go podczas tych licznych spotkań z Politechniką Warszawską. Nie powiem byśmy się zaprzyjaźnili. Po prostu lubiliśmy ze sobą rozmawiać. Tyle. Trzeba jednak przyznać, że Kubiak urzekał swoim uśmiechem.
I to jest to twoje podobieństwo? W takim układzie ja jestem podobna do Możdżona. Uderzająco.
A ja do Adriany Limy.
No co, pomarzyć nie można :[?


Wiesz co, lepiej się zbieraj. Nie mam zamiaru się spóźnić na trening, bo trener i tak już jest na mnie trochę zdenerwowany – mruknęłam, a następnie szybko opuściłam pokój Aleksa.
    Pół godziny później zmierzaliśmy w stronę hali Energia. Mówiąc szczerze, to nawet miałam ochotę chwycić Aleksa za rękę i przeprowadzić bezpiecznie na drugą stronę ulicy.
Chyba Wikipedia postarzyła Atanasijevicia o jakieś 17 lat.

 Nie chodzi tutaj już o to, że chyba jednak trochę mi się spodobał. Ledwo wyszliśmy z klatki, a on omal nie wpadł pod samochód jadący zaledwie dwadzieścia kilometrów na godzinę po osiedlowej uliczce.
No dobrze, nie „chyba”...
Omal to takie obraźliwe określenie nieuważnych ludzi, tak?
-Patrz jak leziesz, omalu jeden!


Jeśli ten chłopak jest zdolny do takich rzeczy, to ja zaczynam się o niego bać.
Phi! Poczekaj, aż go posadzisz do obiadu. Wtedy dopiero będzie się czego bać.

- Witajcie zacni Rzymianie [a może: Romani ite domum?] – uniosłam rękę w iście starorzymskim geście powitania.
Czemu Google po wpisaniu frazy „starorzymski gest powitania” wyświetla to...?

Siatkarze spojrzeli na mnie [a hajciak razem z nimi]. To był nasz trzeci trening, a ci nowi chyba jeszcze się nie przyzwyczaili do moich dziwnych zachowań. Grunt, że mogłam liczyć na Michała Winiarskiego.
- Witaj o zacna Afrodyto – pokłonił się teatralnie. Dopiero po chwili dostrzegł Aleksa. – Przyprowadziłaś swojego niewolnika?
No przecież, Marysia musi zostać utytułowana jako bogini piękności. Szkoda tylko, ze komuś tu Grecja z Rzymem ostro spółkuje.
To był ten słynny „wątek humorystyczny”, tak? Cóż... milusio. A teraz starorzymskim zwyczajem proponuję rzucić to opko na arenę i wypuścić lwy. Chleba i igrzysk!


Kurek, który znajdował się akurat za plecami Michała, dosłownie wybuchł śmiechem.
I trening musieli odwołać, bo reszta drużyny trochę by się ślizgała na parkiecie umazanym jego wnętrznościami.

-To nie jest niewolnik, a nowy mieszkaniec mojego zacnego pałacu, drogi Michale [och, to jeszcze nie koniec wątku humorystycznego. Jak pałac może być zacny? Inne pałace go cenią i szanują?] – oznajmiłam poważnym tonem. – A tak na serio, to jest Aleks Atanasijević. Drugi atakujący w naszej drużynie.
Rozumiem, że Aleks wczuł się w rolę niewolnika. Nie mógł mówić przy swoim panu, więc nie był w stanie przedstawić się sam. 

Słysząc słowo ‘atakujący’, obok nas natychmiast pojawił się Mariusz Wlazły.
To takie hasło? Muszę wypróbować na kolejnym meczu.

Stanął wyprostowany jak struna w odległości jakichś dwóch metrów, skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a następnie mierzył nowy nabytek Skry bacznym spojrzeniem.
- Wujek Mariusz nie wygląda na zadowolonego – stwierdziłam. – Co jest?
- Wujek Mariusz po prostu poczuł się zagrożony – stwierdził Winiarski, uśmiechając się przy tym wrednie do przyjaciela. – W końcu Aleksandar Atanasijević to podobno wschodząca gwiazda siatkówki.
Winiar miszcz. Przed chwilą nie wiedział jeszcze, kto to w ogóle jest, a teraz „wschodząca gwiazda siatkówki”.
Rozpoznał po magnitudo mniejszym od zera.


Cała drużyna podeszła do nowego siatkarza, by się z nim powitać.
Oczywiście zwyczajem starorzymskim.

 Idąc z wysoko uniesioną głową nie zauważyłam pewnego wielkoluda, który siedział oparty o słupek od siatki. Takie spacerowanie zakończyło się więc zjawiskowym orłem.
- Możdżon!
Wielkolud, spacer, orzeł, Możdżon... To chyba zbyt alternatywne jak na moją małą głowę.

wydarłam się na cały głos – Czy ty właśnie próbowałeś mnie zabić? Za co ty mnie tak nienawidzisz?
Czy jest sens wyliczać?

- Ale ja… - uwielbiałam, kiedy wyglądał na takiego bezradnego. – Przepraszam.
A, wszystko mi się układa w całość – Możdżonek i Możdżon to trochę jak Bruce Banner i Hulk... Albo Fluttershy, sama już nie wiem.

Niech będzie, że tym razem tobie wybaczam – przysiadłam się do niego. – Nad czym tak intensywnie rozmyślasz? Bo chyba nie nad sensem życia?
    Marcinek pokręcił głową, a następnie westchnął głęboko.
Marcinek, nasze maleństwo, dwa jedenaście.

Po chwili dowiedziałam się, że chodzi tutaj o kolejny wyjazd z reprezentacją Polski. Tym razem zgrupowanie w Spale przed Mistrzostwami Europy. Ten sezon był dla nich wyjątkowo męczący. Najpierw Liga Światowa, później zaledwie dwa tygodnie wolnego. Za dwa dni mieli się spotkać w Spale, na zgrupowaniu przed Memoriałem Wagnera.
Mistrzostwa Europy, które zmieniają się w Memoriał Wagnera raptem po dwóch zdaniach. Takie rzeczy tylko w opkach.

- Moja dziewczyna ma już tego dość. Nie mówi o tym, ale to widać.
A zdecydowała się na związek ze sportowcem, żeby koleżanki zazdrościły?

Jeszcze trochę i będziecie mieć trochę wytchnienia – położyłam dłoń na jego ramieniu. Coś chciałam dodać jeszcze do swojej wypowiedzi, ale na hali pojawił się trener wraz z prezesem. Ode mnie wymagają punktualności, a sami spóźnili się piętnaście minut.
Kwadrans akademicki, wiesz... a nie, przepraszam, przecież ty nie studiujesz.

Na początku Nawrocki z Piechockim opowiadali o celach na nowy sezon.
Przerobili je na styl skandynawski, mają nawet darmowe wi-fi.

Następnie odbyła się oficjalna prezentacja: Aleks, to są wszyscy. Wszyscy, to jest Aleks. Tak to mniej więcej wyglądało.
Wstrętny plagiat z „Przyjaciół”. Dżast sejin.

Olka, pokażesz Aleksandrowi cały obiekt? – zapytał prezes – A Jacek rozpocznie już trening.
- Chyba zostałaś niańką serbskiego gościa – szepnął do mnie Kurek.
Przynajmniej wreszcie sprecyzowano, na czym polega jej praca. Nie narzekaj, Kuraś.
(Przemilczam fakt, że Atanasijević przyjechał nie na trening, żeby sobie pozwiedzać. Po prostu mnie to przerosło.)


Postanowiłam go zignorować. Skinęłam na ciemnowłosego [czy naprawdę tak trudno napisać „chłopaka”?] i ruszyłam w stronę wejścia na tak zwane zaplecze. Tam mieściły się szatnie zawodników, schowek, gabinet medyczny i wiele innych pomieszczeń, które były w mniejszy lub większy sposób przydatne siatkarzom.
Zwłaszcza ten schowek okaże się przydatny...

Opis mieszkania to wyrąbała taki, że nawet kolor ścian poznaliśmy, a tu nas zbywa stwierdzeniem „i wiele innych pomieszczeń”. Ja się chyba nie nadaję do tej roboty.


Ola, a ty tutaj już długo pracujesz? – zapytał Aleks, kiedy znaleźliśmy się przy ostatnim punkcie naszej wycieczki, czyli szatni – Bo wygląda to tak, jakby każdy z nich czuł przed tobą respekt.
*otwiera szeroko oczy ze zdumienia* *czyta ostatnie zdanie jeszcze raz* *doznaje olśnienia* Człowieku, to Merysujka, czego ty się spodziewałeś? Że będą ją traktować jak zwykłą pracowniczkę, która zajmuje się... hm, no właśnie: czym?

- Respekt? Przede mną? – przez chwilę myślałam, że chłopak sobie ze mnie żartuje.
Właśnie. Spróbuj lepiej: zażenowanie. Tobą.
Po raz kolejny boChaterka reaguje jak ja. Zaczynam się o siebie bać.


-Wiesz, że mam kontrakt na razie tylko na rok z możliwością przedłużenia – bardziej stwierdził, niż zapytał.
Najbardziej słaby tekst na podryw, jaki słyszałam. Łącznie z "Lubisz jazz?"

– Wypadałoby się w takim razie nauczyć trochę języka polskiego. Bo przecież nie będziesz za mną chodzić zawsze i wszędzie.
Nie będzie takiej potrzeby. Gwarantuję ci, że to ty będziesz za nią łaził.

O chłopie, jeśli myślisz, że Nawrocki albo Piechocki pozwolą mi puścić ciebie samego gdziekolwiek, to się grubo mylisz [a co to, Skra pozazdrościła Niemcom i Hiszpanom kolonii i wprowadziła specjalne obostrzenia dla swoich zagranicznych transferów?] – usiadłam na szafce, w której mieściły się piłki meczowe. Były pilnie strzeżone.
… w tym momencie ochronę stanowił tyłek głównej boChaterki. Technologia bardziej nowoczesna od nowego systemu challenge.
Swoją drogą, zawsze mi się wydawało, że piłki trzyma się w koszyku albo na takim specjalnym stojaku. Ile ja się jeszcze muszę nauczyć...


Z daleka od rozwrzeszczanych dzieciaków. Tak, tak. Dobrze napisałam.
Wiemy, że ci się to często nie zdarza, ale nie musisz zwracać nam na to uwagi w tak nachalny sposób. Zauważyliśmy.

Bo przecież w roku szkolnym na hali Energia zajęcia wychowania fizycznego miały dzieciaki z przyległej do budynku szkoły.
O jeżu, witamy, witamy, niech się pan wygodnie rozsiądzie, panie Riserczu. Tak dawno pana nie widziałam!

- Bez przesady. Aż tak cennym nabytkiem przecież nie jestem – mruknął Aleks, lekko speszony. Odnalazł w końcu swoją szafkę.
Pokazała mu cały obiekt, ale szafki musiał sobie szukać sam. Co się w tej Skrze wyprawia...

Kiedy ją otworzył, znalazł komplet strojów meczowych/treningowych [niepotrzebne skreślić] oraz dres.
Przygryzłam dolną wargę licząc, że za chwilę zobaczę Serba bez koszulki.
Wyczuwam nimfoskrzanizm typu S.

Niestety ktoś oczywiście musiał wparować do szatni. Nie zdziwiłam się zbytnio, kiedy ową osobą okazał się Kurek.
Aleks był z natury nieśmiały i wstydził się przebierać przy kolegach z drużyny.
Teraz to podpadłeś, Kuraś. Przerwałeś nam scenę, do której i tak będzie musiało dojść, tym samym wydłużając czas mąk.


-Jak zwykle – przewróciłam oczami i wyciągnęłam z przyległej szafki wiszącej na ścianie tabletki do rozpuszczania w wodzie. – Weź ty sobie na czole zapisz, czy coś.
Cięta riposta lepsza od tej z reklamy Activii.
-Idziemy poprzymierzać.
-Chyba ty!


-Oj Oluś, jak ja sobie poradzę bez ciebie w Spale, Katowicach, a później na Mistrzostwach Europy?
Słyszałeś. Napiszesz sobie na czole, i po krzyku.

...zapytał, patrząc mi w oczy z odległości kilkunastu centymetrów.
*wkłada linijkę między twarze boChaterki a Kurka*
Ach, ta precyzja aŁtorek.


Stwierdziłam, że nie muszę mu odpowiadać.
Ja natomiast stwierdziłam, że naprawdę nie muszę się tak męczyć i poszłam coś zjeść.

– Lecę, zanim trener mnie zabije.
ZATRZYMAĆ JĄ! Nie można zmarnować takiej szansy!

Cmoknął mnie w czubek nosa. Niestety nie zdążyłam mu przywalić, chociaż już się zamachnęłam. Co ten patafian sobie w ogóle wyobraża? Dotychczas zdobył się na taki gest tylko raz. Później przez dwa miesiące patrzył na mnie spode łba. Pewnie dlatego, że wybiłam mu dwa palce i przeze mnie skręcił też sobie kostkę.
Olka po kryjomu trenowała zapasy. Waga ciężka. Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć, jak to się stało, że Kurek doznał takich obrażeń. Dziwne, że jej nie wywalili za to, że wyeliminowała na jakiś czas z gry gwiazdę Skry. A tak, zapomniałam, trener i prezes ją lubili. Pewnie jeszcze uznali ten incydent za świetny dowcip i dali jej podwyżkę.
To byłoby godne tego właściciela supermarketu z „Teda”...


-To ja też powinienem chyba dołączyć do ekipy na hali – mruknął Aleks, jakoś tak niechętnie. Wzruszyłam ramionami. Miał brać czynny udział w tym treningu, więc nie miałam nic do powiedzenia.
    Zeskoczyłam z szafki i opuściłam szatnię.
...a piłki pozostały bez ochrony.
...i dorwała się do nich gimbaza.


OD AŁTORKI:
W dodatku rozdawanie autografów w wydaniu Aleksa, było dość interesujące. Szeroki uśmiech, ale trochę się chłopak zgasił, kiedy wypadł mu długopis z ręki.
„Zgasił się” po rozpoznał aŁtorkę jednego z opek na swój temat. Powinnaś się cieszyć, że na długopisie się skończyło. Nie zdziwiłabym się, gdyby Aleks uciekł z krzykiem.

9 komentarze:

migelito pisze...

Spróbuję utrzymać tradycję długaśnych komentarzy pod analizą :D (Poza tym, bardzo się cieszę, że w końcu mogłem zobaczyć Autostradkę na stolcu... siedzisku... fotelu... jako analizatora :))

Poczatkową piosenka mistrz, chichrałem się jak norka :D

„A gdy okoliczności nie wymagają i sobie wysysam historie z trzeciego paliczka ot tak, bo jest wtorek, to już nie kwalifikuje się to pod kłamstwo? Biedny Migelito, nie zazdroszczę mu w takiej sytuacji jego kariery prawniczej. „ - Przeciwnie wręcz. Ta definicja kłamstwa ułatwi wielu prawnikom pracę, a zwykłym obywatelom życie :D „Ale przecież moja zmiana zeznań wynika z choroby psychicznej, a nie tego, że muszę kryć tyłek wspólnikowi... Słyszycie? Choroba psychiczna! Niepoczytalność! Do więzienia nu-nu!”

Nie zrozumcie mnie źle. Tutaj chodzi po prostu o to, że moja rodzina to wybitni budowlańcy. Nasza rodzinna firma została założona w 1901 roku i utrzymuje się na rynku aż do teraz.  - jak ja kocham takie nikomu niepotrzebne wtręty, które mają niby jakoś nobilitować bohaterkę i czynić z niej niewiadomo co, a i tak się okazuje, że cała przybudówka fabularna jest o kant dupy potrzeć, bo chodzi tylko o seksy z siatkarzem.

„Nasuwa mi się jeden wniosek: kierowca nie był ojcem tego chłopca z dialogów Migelita, dotyczących biegania z iPodem, i takich tam. „ - stałem się klasykiem? :O

Nie zasnę przez monobrew :((

Nie znałem postu Kurka, dziwne, przeciez regularnie śledzę jego wpisy na Fejsie. W każdym razie niech ma nawet i 5 merców, byle tylko zdobył medal na igrzyskach!

Och, jaka współpraca. Ja starałem się zrobić na złośc Tuśce i odhaczać punkty na liście szybciej niż ona, a tu – podawanie, kwiatuszki... Baby :P

Oddaję Wam Porn Alert na potrzeby analizy, upgrade'owałem go nieco i teraz powinien piszczeć na samą myśl analizatora o seksach. W moim wypadku piszczy on 24h na dobę, a u Was? :D

Kurna, te laski zawsze chcą mieć przyjaciela, a nie chłopaka. A koniec końców czar par, buduar i lupanar. Zwyczajem starorzymskim.

Bohaterka opka to taka niepijąca Skalska, tylko jeszcze mniej ciekawa. To jest sztuka.

A na temat samej analizy napiszę szczerze: Tuśka po zeszłym tygodniu odnalazła swój rytm gry i bezapelacyjnie zarządziła kilkoma tekstami („jak się nazywał ten zawód?”), natomiast highway... miało być szczerze. Niekiedy po prostu za dużo tekstu w tekście, jestem raczej zwolennikiem krótkich i szybkich jak sztych szpadą docinków, dlatego niekiedy drażniło mnie takie obgadywanie żartu, ale poza tym jestem zachwycony :D Ewidentnie masz frajdę, znęcając się nad słabszą koleżanką po fachu, orientujesz się w realiach sportu, no cud, miód i orzeszki. Skoro ta analiza ma być najdłuższą, to już się przygotowuję do lektury i proszę tylko, żebyście umieszczały kolejne partie tekstu częściej niż raz na tydzień :)

Aha, muszem ochrzanić Tuśkę za to, że nie dała linku do facebookowej strony Szalikowców i nie promowała na niej najnowszego posta :E Za karę zjesz pizzę Kurkową, którą (ze zdziwieniem) znalazłem w ofercie Pizza Hut.

PS. ON NADEJDZIE...

…. i zaprezentuje męski punkt widzenia.

Anonimowy pisze...

Co Ty wiesz o długich komentarzach - zmieściłeś się w jednym:P
No ej, ej! Ty to możesz się z Tuśką ścigać, kto szybciej odhaczy - ja tu jestem tylko marnym prochem, ukorzonym sługą (nie sługusem), i takie tam.
Poza tym, to był szowinistyczny komentarz, moja wewnętrzna feministka na Ciebie fuknęła.

Co do uwagi o tekście w tekście: proszę o wybaczenie, to moja pierwsza analiza (mam nadzieję, że nie ostatnia, że Tuśka mnie nie przeklnie po tym, co jej wysłałam), będę pracować, ale ja się momentami bałam, że napiszę coś za krótko i będzie dziwnie, bo ktoś nie zrozumie, stąd to obgadywanie. Poza tym, jestem humanistą - lanie wody mam w ustawieniach standardowych ;)

ironlemon pisze...

Po obniżce lotów w postaci wzięcia na warsztat ostatniego munsien-blogaska (muszę się zgodzić z Migelito, że nawet najlepsza analiza nie uratuje opka, które samo w sobie ma tyle polotu, co scenariusz "Klanu"), czuję ewidentny powiew świeżości! Może to Airwaves?

Autostradka - niczym adept klubowej szkółki, który dostał szansę od trenera i od razu chce mu pokazać, na co go stać! Same zalety takiego układu - Tuśka z Migelitem odetchna i oddali się od nich widmo "wypalenia zawodowego" (ja naprawdę podziwiam wytrzymałość waszych umysłów), a same analizy nabiorą koloru i świeżości. Czyżby formowała nam się drużyna na miarę analizatorskiej Ligi Mistrzów?

Speaking of opko itself - przeraża mnie upór, z jakim aŁtorki trzymają się absurdalnych zasad rządzących przedstawianymi przez nie światami. Ot, wymyśli sobie taka na starcie, że "boCHaterka dostanie pracę przez przypadek", a potem aż do końca dokleja do tego z żelazną konsekwencją jedno uzasadnienie głupsze od drugiego. To chyba trochę tak, jak ze śniegową kulą - jak już wpadniesz w wir tworzenia wydarzeń w stylu wylosowania (!) Bełchatowa jako swojego miejsca na Ziemi, czy otrzymania prywatnego akademika z siatkarzami, to musisz to ciągnąć do końca. Spróbuj zatrzymać taką rozpędzoną bryłę, a zginiesz pod zwałami fabularnego puchu.

Betewu, całkowicie rozumiem wasze trudności związane z nagłym przestawianiem się na zupełnie inny obraz danego sportowca niż ten, do którego przyzwyczaiło nas jakieś poprzednie opko. W mojej głowie robi się już z tego niezły misz-masz: Novotny jako czuły i troskliwy gwałciciel i Monte Kurek jako wielki patafian o oczach z płynnego ołowiu. Dajcie mi Ibuprom...

PS. Alutka, my love! <3

ironlemon pisze...

PS2. Myślę, że oni znają najlepszą odpowiedź na to, dlaczego wam, analizatorom, jeszcze nie wyparowały ostatnie komórki mózgowe (czy w jednym z przypadków - muskowe): https://fbcdn-sphotos-b-a.akamaihd.net/hphotos-ak-ash4/427908_466513206722953_1562974202_n.jpg

migelito pisze...

Teologia i badania nad cierpieniem może i się przydają, ale tak naprawdę jesteśmy nadludźmi i tylko dzięki temu wytrzymujemy bez (śmiertelnego) bólu kolejne idiotyzmy w opkach :P

Aha, jedna uwaga: sam nie odmieniam nicka Migelito, ale jeśli już podoba się Wam/Tobie deklinacja polska, polecam krótszą i sprawniejszą formę - Migel :)

Anonimowy pisze...

Po ustępie @ironlemon poczułam się jakby mnie wzięli z La Massi do drużyny A ^^
Novotny troskliwy gwałciciel. Przepraszam, to moje makabryczne poczucie humoru, ale ahahahahahahahaha.

ironlemon pisze...

Do TEJ Drużyny A? http://cache.jalopnik.com/assets/images/7/2010/01/the-a-team.jpg

Anonimowy pisze...

http://krzyk-w-samotnosci.blog.onet.pl nie żeby coś, ale to opko aż się prosi o analizę! Mniam.

Anonimowy pisze...

33 year-old Software Consultant Boigie Royds, hailing from Laurentiens enjoys watching movies like "See Here, Private Hargrove" and Baseball. Took a trip to Wieliczka Salt Mine and drives a Ferrari 857 Sport. dodatkowe srodki

Prześlij komentarz