#28 - Micha w krainie czarów

|
Drodzy Szalikowcy, najmocniej przepraszamy (a raczej: Tuśka przeprasza), ale ze względów losowych nie pojawi się dziś druga część bełchatowskiej przygody Olka i Olki – na pocieszenie, za nową świecką tradycją, słodkie zwierzątko:


Nie myślcie jednak, że pozostawię Was w tym tygodniu bez analizy – tym razem sięgnęłam po naprawdę mocny kaliber. Opko wyjątkowo nie zostało opublikowane na blogasku, a na forum Michaela Ballacka. Nie umniejsza to jednak opkowatości całego dzieUa.

W tym miejscu musi się pojawić ostrzeżenie. A nawet dwa.

1) Analiza tylko dla ludzi o żelaznych nerwach. Tym razem nie żartuję – podczas analizowania tekstu musiałam robić przerwy praktycznie co akapit i dochodzić przynajmniej dziesięć minut do siebie. Nie odpowiadam za uczucie zniesmaczenia towarzyszące lekturze.
2) Nie nastawiajcie się – nie będzie salw śmiechu. Równie dobrze mogłabym skopiować całe opko i je tu wstawić, bo moje komentarze to głównie wołanie o pomoc do skupisk leśnych z przewagą drzew iglastych. Mam nadzieję, że nie wyszło jednak aż tak źle.

A zatem dziś nadszedł dzień, który pogodzi fanów piłki nożnej i fantasy. Zapewniam Was, że zapamiętacie go na długo.


od aŁtorki: Nie jest ono tylko o Miszy, ale o kilku jeszcze innych piłkarzach... 
Cescku Fabregasie, Fernando Torresie, czasami Luce Tonim i Cristiano Ronaldo, ale oni tylko sladowo....
Może także zawierać śladowe ilości orzechów.

“Miłość potrzebuje czasu” 

2007 (maj) 

Siedziałam na nudnym przyjęciu. 
Nie chciałam tu być, ale zaprosiła mnie moje kumpelka i nie mogłam jej odmówić. Nie miałam nastroju do zabawy, ale przyszłam.
Imprezy to w końcu zafajdany opkowy obowiązek, którego nie można ot tak bagatelizować.

Myślałam że uda mi się zapomnieć o rozstaniu z chłopakiem, o którym gadał chyba już cały Londyn, w końcu rozstałam się z jednym z najlepszych zawodników w Arsenalu, czyli z Cesciem Fabregasem. Rozstaliśmy się w zgodzie, ale bolało mnie to jak cholera. Musiałam jednak to zrobić. Nie mogłam go dłużej narażać. Nie byłam zwykłą dziewczyną. Pochodziłam z rodziny o bardzo długiej i dziwnej tradycji.
Szlachetny i starożytny ród Ballacków?

A jakiej rodzinnej tajemnicy musiałam chronić i co spowodowało że musiałam się rozstać z człowiekiem, którego kochałam jak nikogo wcześniej? Od wieków mieliśmy nadprzyrodzone moce, czarodziejskie moce, które powodowały że mogliśmy walczyć ze wszelakiego rodzaju dziwactwami z piekieł czy mutacjami ludzkiej ręki.
Tak, kochani. Oto opko o piłkarzach z elementami fantastyki. Nie obrażę się, jeśli po prostu klikniecie na krzyżyk w prawym górnym rogu, bo to będzie świadczyło o posiadaniu instynktu samozachowawczego.

Pochodziliśmy z Hiszpanii, z Madrytu. Tam mieszkaliśmy od wczesnego średniowiecza, w przepięknym zamku, na obrzeżach miasta. Byłam do tej walki przygotowywana od małego. Miałam rządzić całym klanem, jak przyjdzie mój czas.
Ród może pradawny, ale jaki postępowy – kobieta jako nestorka!

Czy miałam prawo do życia prywatnego? I tu pojawiał się kolejny kłopot. Nie miałam do tego prawa. [Aha]. Mogło się to skończyć tragicznie.
”Wszystko musiałam robić publicznie, w przeciwnym razie mogłabym narazić się starszeństwu”.

Nie mogłam mieć dzieci, bo mogły z nich wyrosnąć monstra, z którymi walczyłam na co dzień.
To znaczy czarownica + zwykły człowiek = monstrum? Chyba nie łapię tej genetyki.

Zawsze sobie z tym radziłam, ale los postawił mi na drodze Cesca i już nie potrafiłam powstrzymać się.
...przed stawianiem nieakcentowanego wyrazu na końcu zdania.

Zwyczajnie zakochałam się do nieprzytomności. Był takim facetem, jakiego chciałam mieć. Konkretny, bez zadufania w sobie, przystojny. Od razu, kiedy się pierwszy raz się spotkaliśmy, zakochaliśmy się w sobie.
Opkowa norma.

Wstyd się przyznać, ale jeszcze tego samego wieczoru wylądowaliśmy w łóżku.
Patrz komentarz wyżej.

Tutaj też miałam na co narzekać. Cesc był idealnym kochankiem.
”Zawsze marzyłam o facecie, który nie potrafiłby odróżnić pochwy od poszwy”.

Przy nim zapomniałam o ciążącym nad nami fatum, klątwie. Przypomniał mi o tym dopiero Misza Ballack. A co on mógł mieć z tym wszystkim wspólnego? Ano pochodził z identycznej rodziny co ja, od strony matki, tyle że o serbskich korzeniach.
Wikipedia coś tam przebąkuje o jego niewyjaśnionym związku z Serbami łużyckimi, ale to należałoby uwzględnić. W przeciwnym razie ktoś mógłby sobie wyobrazić Ballacka raczącego się rakiją i malującego na murach „Kosovo je Srbija”.

Nasze rody zawsze ze sobą bardzo ściśle współpracowały. Doszło nawet do kilku małżeństw, na przełomie dziejów tej przyjaźni, więc byliśmy ze sobą nawet spokrewnieni, ale w bardzo odległym stosunku.
W stopniu. Chyba, że ten „stosunek” nie został tu użyty przypadkowo.

Dlatego łączono nas w parę, mieliśmy oboje przejąć władzę i już na wieki połączyć rodziny.
Dzisiaj Polska i Europa, jutro cały glob!

Niestety na drodze stanęła Simone i nic z tego nie wyszło. 
No to klops. Nie dałoby się na niej użyć tych antydemonowych mocy?

Zostaliśmy natomiast przyjaciółmi, bardzo bliskimi przyjaciółmi. No dobra, czasami ze sobą sypialiśmy, ale bardzo rzadko.
W dawkach homeopatycznych.

“Jak z nim nie zerwiesz, to dojdzie do tragedii i dobrze o tym wiesz. Chyba nie chcesz go na to narażać, co?” Upomniał mnie, kiedy zobaczył jak bardzo zbliżyliśmy się do siebie.
Przez chwilę zastanawiałam się, dlaczego Ballack mówi o sobie w trzeciej osobie, ale doszłam do wniosku, że chodziło tu o Cesca. Miesiące analiz robią swoje.

“Masz rację. Za bardzo go kocham. a ty? Możesz narażać Simone?” Zerknęłam na niego. “Mogę, bo ona wie na co się pisze.” Powiedział krótko.
”Bardzo chętnie spłodzi mi małe demonki”.
[Irytujący jest ten sposób przedstawiana dialogów, tu je Polsza, aŁtorko, tu się używa myślników].


“Co jest, mała? Jeszcze się nie pogodziłaś ze stratą? No dobra, przegiąłem. Nie powinienem tak mówić. Chodź, przejdziemy się.” Dosiadł się Misza. “Czemu nie. Ty jeden możesz spowodować, że choć na chwilę zapomnę o Cescu.” Zgodziłam się, dobrze wiedząc jak będzie wyglądał nasz “spacer”. “No właśnie.” Misza też zdawał sobie z tego sprawę.
Ostatni raz Wam radzę: wyłączcie przeglądarkę i idźcie na spa... się przewietrzyć.

Jak tylko byliśmy poza zasięgiem wzroku bawiących się ludzi, zaczęliśmy się całować jak szaleni. Lubiłam smak ust Miszy. Były takie słodkie i miękkie.
Może to jego urok:

Może to szminka pożyczona od Ronaldo.


Misza pchnął mnie na ścianę i lekko podsadził. Oplotłam go nogami wokół tułowia. Moja spódnica powędrowała do góry, a spodnie Miszy w dół.
A potem na odwrót.

Ogarnięty dzikim szałem, zerwał ze mnie majtki.
Ballack miażdżyć!

Czułam jego penis wchodzi we mnie i wypełnia.
Trzewia boChaterki w tym czasie popijały herbatkę w sąsiednim instytucie anatomii.

Poruszaliśmy tylko sobie znanymi ruchami, dobrze wiedząc jak doprowadzić się do szału.
W młodości odbyli praktyki w Ministerstwie Głupich Kroków.

Kiedy tylko przyszedł szczyt, nie mogłam się opanować i głośno jęknęłam.
Zawsze uważała, że góra i Mahomet to była tylko przenośnia.

Nie wiem czemu, miałam ochotę zostać w nich jak najdłużej. Były mocne i takie bezpieczne. Ja, wielka czarownica, potrzebowałam tego jak mała, zagubiona dziewczynka. Misza od razu to wyczuł i mocniej mnie przytulił. “Czy moglibyśmy…?” Jakoś nie mogło mi to przejść przez gardło. “Będę na ciebie czekał po imprezie. Simone nie ma ze mną. Ta noc, kochanie, należy tylko do nas.”
Tak, tego będzie jeszcze więcej.

Impreza niemiłosiernie się dłużyła, a najgorsze było to, że Cesc zjawił się na niej. Cały czas szukał kontaktu ze mną, a ja równie uporczywie go unikałam. “Musimy pogadać. Wyjaśnij mi czemu mnie zostawiłaś. W końcu było nam ze sobą tak dobrze. Wydawało mi się, że to już na zawsze.” Dorwał mnie, kiedy wychodziłam z kuchni.
Amputacja osobowości przebiegła bez komplikacji.

“Takiej szmaty jak ty już dawno nie widziałem. Może i nie mam doświadczenia z kobietami, ale jak się na ciebie patrzy nie trzeba go mieć.” Wysyczał mi do ucha Fernando Torres, łapiąc mnie za ramię. 
Aha, rozumiem. To jest opko zredukowane tylko do seksu i gwałtów. Opisy ubioru i schodzenie na śniadanie możemy sobie dośpiewać sami.

Wyrwałam mu się. Kiedy uszłam już spory kawałek i byłam pewna że nikt mnie widzi, a nie nie słyszy, runęłam na kolana i wydobyłam z siebie taki krzyk, że chyba wszystkie ptaki na drzewach pouciekały. W ten sposób wyrzuciłam z siebie cały ból i rozpacz. “DLACZEGO!!!!” To były słowa, które krzyknęłam.
”Dlaczego wykrzyknik wykrzyknik wykrzyknik wykrzyknik” - racja, aż pięć słów.

Pobiegłam do Miszy, chcąc jak najszybciej przytulić się do niego. “Już, już, kochanie. Wszystko się jakoś ułoży. Nie płacz.” Pocieszał mnie jak umiał, zszokowany moim stanem. “To dla niego zostawiłaś Cesca?! Ludzie kochani, on ma troje dzieci i kobietę od lat! Zostawiłaś go dla takiego związku?!” Wrzasnął nagle Fernando.
Torres – obrońca moralności.

Stał w progu, a z jego oczu biły pioruny.
Jak fantasy, to na całego.
[Fernando Thorres?]


Odwróciłam się do niego i już miałam podejść, ale Misza mnie powstrzymał. “Ja to załatwię, bo jeszcze coś mu zrobisz.” Uznał. “No co? Co mi zrobisz, debilu?” Fernando odsunął się przestraszony. “Niczego nie widziałeś, chłopcze. O niczym nie wiesz. Czy to jasne?” Głos Miszy był mocno zmieniony, a oczy były…żółte.


“Nic nie wiem, nic nie widziałem.” Fernando powtarzał jak robot, wpatrując się w niego. Misza odwrócił go i otworzył drzwi. “Poczekaj, jeszcze cos mu każę zrobić.” Zatrzymałam go.
”Zmyj naczynia, wynieś śmieci, odkurz podłogi...”

Podeszłam do Fernando i delikatnie go pogłaskałam po policzku. Spojrzał się na mnie pustym wzrokiem. “Nie, tak to nie będzie miało zamierzonego efektu. Zrobi to jak robot. Uwolnij go.”
Zrobi co? Jak niepamiętanie wydarzenia może być równe zrobieniu czegoś?!

“Jak sobie życzysz, skarbie.” Strzelił z placów.
I wykręcił sobie alejki.

“Co jest, do cholery? Co ja tu robię?” Fernando skoczył jak oparzony. “Nic takiego, tleniony.” Powiedziałam i zaczęłam go łapczywie całować.
Nic takiego, tylko występujesz w opku jakiejś niewyżytej fanki Ballacka. Rozgość się.

Na początku opierał się, ale ja dobrze wiedziałam jak zrobić, żeby zmiękł jak wosk w moich ramionach. Muszę przyznać, że ten pocałunek był błogim i cudownym doświadczeniem. Fernando może nie miał doświadczenia, ale za posiadał mnóstwo żaru, co mnie podniecało na maxa.
Fernando nie miał doświadczenia, w końcu akcja opka toczy się w 2007 roku, gdy Torres kończy 23 lata i Olalla go nie interesuje, bo dopiero zaczyna miewać sny z paniami w rolach głównych.

“Przekaż ten pocałunek Cescowi.” Wyszeptałam mu do ucha, kiedy skończyliśmy.
A to się Fabregas zdziwi. Z drugiej strony, w końcu to on jest mistrzem podrywu.

“To nie jest ważne w tej chwili. Po prostu mu go przekaż.” Oparłam czoło o jego. “ W takim razie muszę sobie to dobrze utrwalić.” Znów muskał moje usta. Ten pocałunek był jeszcze bardziej namiętny, bo tym razem to Fernando przejął stery. Oparł mnie o ścianę, a jego dłoń wsunęła się pod moją spódnicę. Nie byłam w stanie nic zrobić i powiedzieć.
A ja nie jestem w stanie tego komentować :(.

Posuwał się w kierunku mojego łona.
Z prędkością płyt tektonicznych.

Drażnił moją łechtaczkę dość sprawnie, nie odrywając ust od moich. “Co ja robię?” Nagle oprzytomniał.
*przerażona* U-u, co ty tutaj robisz?

Delikatnie pieściłam jego twardą męskość. Jęknął i już był na kolanach.
To się nazywa dźwignia jednostronna.

Podciągnął mi spódnicę do pasa i zabrał się do pracy.
Podśpiewując pod nosem pieśń robotniczą.

Nie był może w tym arcymistrzem, ale mnie to nie przeszkadzało. 
Do tytułu przodownika nieważne są umiejętności, ale chęci.

“Potrzebna ci jest pomoc, młody.” Zbliżył się Misza. Zaczął mnie zmysłowo całować. Jego usta były doświadczone i doskonale znały moje.
Usta miały już za sobą 30 lat pracy i powoli myślały o przejściu na emeryturę.

Powoli zdjął moją bluzkę. Nigdy nie noszę stanika, więc od razu mógł przejść piętro niżej.
Słucham?

Bawił się moimi dużymi piersiami, ssąc, liżąc sutki. To wszystko połączone z zabiegami Fernando było czymś nie do opisania. Miałam ochotę zawyć.
*wyje* Borzeee!

Wiedziałam jaki kolor mają moje oczy, więc mocno je zacisnęłam.
*zdezorientowana* A co do tego mają oczy?

“To nie far ze ja jestem naga, a wy ubrani [to dolce far niente]. Na co jeszcze czekacie? Wyskakiwać mi z ciuszków.” Nakazałam im, sadowiąc się na ziemi w bardzo wyuzdanej pozie. Misza miał łatwiej, bo był koszulce i dżinsach, Błyskawicznie był nagi. Jego ciało było arcydziełem boskiej ręki. Doskonale zbudowany i o ciemnej karnacji [Bóg-Murzyn?]. Błyszczał od potu, co powodowało u mnie ekstazę. Od kiedy pamiętam, czyli od zawsze, miałam o nich bardzo dzikie fantazje. Jedna z nich właśnie się uiszczała.
Uiszczała niczym opłata za moje wizyty u psychiatry po przeczytaniu tego czegoś.

Fernando miał kłopoty z pozbyciem się koszuli, za dużo było guzików do rozpinania, a on był jak dzikie zwierzę, uwolnione z więzów. Zirytowany Misza szarpnął nią tak mocno że posypały się wszystkie. Spodnie legły koło niej, a Dzieciak pokazał nam czym Matka Hiszpania go obdarzyła.
Nadal łudzę się, że paszportem.

I cholera, obdarzyła jak się patrzy! Takiego dużego instrumentu nie widziałam już dawno.
Paszportem i gitarą klasyczną, na pewno.

“Zrób to, młody. Pokaż mi co nim potrafisz.” Rozstawiłam nogi jak najszerzej się dało.
Pod kątem 360 stopni.

Taki instrument tylko dziewicom nie był miły.
One wolały grę na mandolinie.

Fernando Poruszał się jak szalony, cały czas trzymając mnie za nadgarstki. Kiedy przyszło spełnienie miałam dosłownie gwiazdki przed oczami. On też krzyczał.
Gwiazdki przed oczami = krzyk? Muszę uważać, gdy następny raz udam się na obserwacje nieba.

Opadliśmy na ziemię, wyczerpani, ale zadowoleni. “Chyba przyszła moja kolej, co?” Odezwał się Misza, zbliżając się do mnie. “Oczywiście, skarbie.” Uklękłam, wypinając pośladki.
Nie chcę wiedzieć, co aŁtorka bierze i jakie filmy ogląda.

On jednak odwrócił mnie z powrotem. “Nie jesteś jakąś dziwką.” Spojrzał się na mnie.
Właśnie, proszę tu po bożemu!

“Nie tylko szmaty za pieniądze tak robią i dobrze o tym wiesz. Lepiej powiedz, że nie lubisz tej pozycji i tyle. Do niczego nie będę cię zmuszała.” Uniosłam lekko brwi. “ W tym szkopuł że ja za bardzo ją lubię i nie panuję wtedy nad sobą, a wiesz co się wtedy ze mną dzieje.” Bawił się moim łonem.
Podrzucał je do góry i przygryzał niczym jamnik piszczącą zabawkę.

Misza pchnął mnie na ziemię i położył się na mnie. Nie dał mi żadnej możliwości ruchu. Po prostu posiadł mnie i warcząc, parł jak zwierzę.

Żartowałam z tą zabawką!


“Ludzie święci, co to było?” Fernando był autentycznie przerażony.
Nando, ja to piszę skulona w kącie za szafą.

Pokój Cesca był w tym samym hotelu, tyle że dwa piętra wyżej. Dostanie się tam nie zabrało nam zbyt wiele czasu. “Precz z łapami, zboczeńcu!” Krzyczał, kiedy kumpel zbliżył się do niego, żeby zrobić to, o co go w nocy poprosiłam.
Nie wierzę, że Torres wziął słowa boChaterki aż tak poważnie.

Zamknęłam oczy i pozwoliłam swojej duszy na chwilę poszybować w kierunku ciała Fernando. Kiedy się tam usadowiła, mogłam działać.
Babcia Weatherwax i jej Pożyczanie mogą się schować.

“To nie Fernando cię całuje tylko ja, kochanie.” Wypowiedziałam ten słowa jego ustami. “Tobie to już całkowicie odbija, Dzieciak. I ja mam w to uwierzyć?” Cesc nie dowierzał. “Obiecałeś mi, że weźmiemy ślub nad brzegiem morza, w Hiszpanii. Tylko ty, ja i ksiądz, nikogo więcej.” Powiedziałam spokojnie. “Zgadza się, ale o tym wiedziała tylko Soledad. Nikomu się z tego nie zwierzaliśmy, bo ona nie chciała. Gadaj skąd o tym wiesz?” Cesc lekko go popchnął. „Spójrz się w moje oczy i powiedz kogo widzisz?” Nakazałam mu. „Soledad? To nie możliwe. Przecież ty żyjesz.”

Muszę zrobić sobie przerwę. Kolejną.

Bez słowa pocałowałam go. To znaczy, Fernando zrobił to i tu był pies pogrzebany, bo akurat na to wszedł Luca Toni.
Nie, nie, tylko nie trójkąt yaoi z Tonim. AŁtorka będzie mnie mieć na sumieniu.

„O cholera, powinienem zapukać. Nie, no nie przeszkadzajcie sobie. Ja tam wszystko rozumiem i jestem człowiekiem wyrozumiałym. I nikomu nie powiem.” Zapewnił ich, zaszokowany. I właśnie w tym momencie postanowiłam podziękować za gościnę ciału Fernando. „Daj spokój, nie było tak jak myślisz.” Cesc próbował wszystko wyjaśnić Włochowi.
”Widzisz, bo moja ex jest czarownicą i na parę minut pożyczyła ciało Torresa, by móc mnie pocałować i jednocześnie gzić się z Ballackiem. Czy czegoś jeszcze nie rozumiesz?”

“Nie musisz mi niczego tłumaczyć. Nie jestem kretynem jak niektórzy myślą.” Luca poklepał go po ramieniu. “Ale ja i Torres nie jesteśmy parką ani kochankami. Tak jakoś wyszło. Jestem smutny po rozstaniu z Soledad i Fernando próbował mnie pocieszyć. To był taki spontan, nic więcej.”
To jest głupie. GŁUPIE!

“Nie, no dzięki, kochanie, gdziekolwiek jesteś! Teraz ja i Dzieciak jesteśmy gejami!” Krzyknął wściekły Cesc, jakby szukając mnie. “Przepraszam.” Stanęłam w progu.
A wcześniej nie mogła przyjść, bo?
[Ballack na niej siedział].


“Ty mnie tu nie przepraszaj, tylko gadaj jak mogłaś wleść do ciała blondasa i mnie obcałowywać?” Pioruny biły mu z oczu. “Jestem czarownicą.” Powiedziałam krótko. Zacisnęłam oczy, żeby nie widzieć twarzy ukochanego (?). “Czym jesteś? Nie, ja w to nie wieżę.”
A ja nie basztę w to, że czytam fantazje erotyczne jakiejś nastolatki o piłkarzach i czarownicy. Jeżu kolczasty, jak to głupio brzmi!

“A fakt że weszłam duszą do ciała Fernando, cię nie przekonuje? Ile osób znasz, które to potrafią?” Tym razem już patrzyłam na niego. Miał wypisane na twarzy strach i szok. “Masz rację. Ale czemu mi o tym słowem nie powiedziałaś? Byliśmy ze sobą tak długo.”
Czekajcie, ustalmy fakty.
Wyobraźcie sobie, że jesteście z założenia heteroseksualnym facetem i nagle podchodzi do was kolega z reprezentacji, namiętnie całuje i tłumaczy, że jest duszą waszej ex-dziewczyny w ciele owego kolegi. Chwilę potem ta sama dziewczyna wyznaje, że jest czarownicą. Jak reagujecie? „Ok, masz rację, czemu się nie pochwaliłaś?”.


Cesc podszedł do mnie i niepewnie objął. Znów byłam w jego ramionach, znów poczułam się szczęśliwa. “A skąd Ballack wszystkim wie?” Zdziwił się, kiedy zobaczył Miszę w progu. “On jest taki jak ja.”


2008 (maj) 
Patrzyłam na dziecięce łóżeczko przede mną… 
Leżał w nim mały chłopczyk. Teraz spał i wyglądał słodko, ale wystarczyło że otworzył oczka, a już było wiadomo czyim jest synem… 
Moim i… Miszy! 
Co ona ma z tymi oczami? Ballack to drugi Edward Cullen czy jak?

Był owocem szalonej nocy z przed roku.
Była tak szalona, że „s” opuściło „sprzed” i zostało zastąpione przed odseparowane „z”.

Byłam szczęśliwa z Cesciem i reszta nie miała znaczenia. Przyjął moją inność i nie przejmował się tym. Bał się tylko o mnie, kiedy ruszałam na łowy.
Na łowy? Strach się zapytać, ile tych monstrów, przed którymi boChaterka nas broni, krąży po świecie.

“Tylko wróć do mnie, kochanie.” Prosił mnie, kiedy wychodziłam. “A gdzie miałabym iść?” Śmiałam się. “Nie wiem, może jakieś monstrum mi cię uwiedzie i co wtedy?”
Już chyba gorzej być nie może.

Któregoś dnia obudziłam się w fatalnym stanie. Czułam się niedobrze i wymiotowałam aż do południa. “Pewnie zjadłaś coś nieświeżego, kochanie. Przebiedzisz dziś się na lekkim jedzonku i tyle.” Uznał Cesc, podając mi ręcznik, kiedy wisiałam na klopiku. “Nie zjadłam nic nieświeżego, tylko jestem w ciąży, kretynie.” Warczałam, nie wiedzieć czemu.
Jeśli sensacje żołądkowe są tak pewnym objawem ciąży, to powinnam być już wieloródką.

“Soledad, przestań. Nic przecież nie zrobiłem.” Cesc zmarszczył brwi. “Wiem i przepraszam, skarbie. Ja chyba wiem, dlaczego taka jestem. Dziecko we mnie powoduje, że jestem zła. Czyli wiem też kto jest ojcem.” Usiadłam na ziemi.
Borze, to jest „Zmierzch”. To jest naprawdę „Zmierzch”, pisany zanim „Zmierzch” stał się popularny. Stephenie Meyer zżynała bezczelnie z opka o Ballacku.

“To niemożliwe, żebyś wiedziała. Ok., to było głupie co powiedziałem. Chyba ja nim nie jestem, co?” Posmutniał. “A jak myślisz, karakańcu [karaczanie w kagańcu?]? No jasne, że nie. Misza nim jest.” 
Dziecko psuje jej humor = jego ojcem jest Ballack. Jakby się nad tym zastanowić, to ma to sens.

“Wiem że to nie ty mówisz, więc nie słyszałem tego. Trzeba znaleźć Ballacka i mu powiedzieć.” Cesc nie reagował na moje zaczepki. “Nie musimy szukać. Jego pomiot dobrze wie, gdzie on jest. Idziemy.”
Michael to szczwana bestia – zainstalował w zarodku odbiornik GPS i wgrał „daddy mode”. Różnych rzeczy można dokonać, gdy jest się piłkarzem-czarodziejem.

Złapałam go za koszulkę. Popchnęłam go przed siebie. Nic nie powiedział, tylko się na nie spojrzał. Było w jego oczach tyle smutku. “O cholera! I co my teraz zrobimy?” To były pierwsze słowa Miszy.
Akapity – one istnieją.

“Użyj, debilu, resztki rozumu. Urodzę je, a potem rób z nim co chcesz. Nie zależy mi na nim.” Roześmiałam się demonicznie.
Matki porzucające dzieci na śmietnikach zawsze kwitują to szalonym „mwahaha”.

“Zamknij się, młody i nie kieruj matki słowami, bo sobie pogadamy jak tylko pokażesz się na tym świecie.” Misza powiedział wprost do mojego brzucha.
Nie chcę wiedzieć, jaką informację genetyczną niosą plemniki Ballacka, skoro dochodzi do czegoś takiego.

Miał spore doświadczenie z takim dzieckiem, nawet kiedy to jeszcze było wielkości pestki, w moim brzuchu. Louis, jego najstarszy syn, był podobny, ale na pewno nie tak zły jak ten.
Szatańska blastula atakuje!

“Musimy to na razie ukryć. Rodziny nie mogą się o niczym dowiedzieć.” Szybko usiadłam na krześle, które mi podsunął przestraszony Cesc. “A dlaczego nie mogą? Przecież to nowy członek rodziny i trzeba się cieszyć.” Zdziwił się, siadając koło mnie.
Tak, cieszyć się – bachor ledwo wytworzył trzy listki zarodkowe, a już pyskuje.

“My nie nie jesteśmy normalnymi rodzinami. Mamy pewne zwyczaje, które niekoniecznie nadążają z duchem czasu. A poza tym to będzie dla nich świetny pretekst żeby nas zmusić do ślubu. O niczym bardziej nie marzą jak o połączeniu się w jeden ród, bez względu na wszystko.” 
Chwilunia, w pierwszej części była mowa o tym, że to boChaterka miała stanąć na czele klanu, więc w pewnym sensie postępowi są. A poza tym, chyba nie mają w każdym pokoleniu po jednym dziecku, by powstał „jeden ród”, co nie? Gdyby przy każdym ślubie dwie rodziny miały się łączyć w jedną wielką, to rychło spełniłyby się słowa piosenki Bayer Fulla.

“Będziesz musiał mi pomóc. Ten mały na pewno od samego początku będzie diabłem wcielonym, a my musimy go nakierować na ludzi.” 
”...żeby ich zjadł”.

Nagle zobaczyłam w progu Louisa. Miał bardzo lisi wyraz twarzy.


Odwrócił się i pobiegł. Słychać było tylko tupot jego małych stópek. Misza natychmiast z nim ruszył. Na wszelki wypadek zrobiłam to samo. Cesc tez pobiegł za nami, nadal. w szoku.
- A co mi tam – Tuśka wzruszyła ramionami i dołączyła do korowodu.

Nie szedłeś chyba opowiedzieć mamie wszystko co usłyszałeś , co?” Ojciec posadził sobie go na kolanach. “Rzeczywiście, ciebie nie da się wrobić. Powiedz mi, dlaczego bym nie miał powiedzieć mamie, że dorobiłeś jej rogi z tą szmatą, co? I na dokładkę, że będziecie mieli bachora? No powiedz, dlaczego? W końcu jest moją matką.”
*stwierdza, że żuchwa zadomowiła się już na podłodze* Jest sens w ogóle pisać, że w 2008 roku Louis miał siedem lat?

Spojrzał się na niego tak złym wzrokiem, aż mi się zimno zrobiło. Mówił jak całkiem dorosły człowiek, a nie jeszcze siedmioletnie dziecko.
Mówił jak jakiś degenerat!

Jedną z wielu rzeczy, które wyróżniały takie małe diabełki jak on, była nieprzeciętna inteligencja.
I słownictwo rodem z tekstów amerykańskich raperów.

Z tego co mi mówił Misza, Louis nauczył się chodzić jak miał zaledwie pięć miesięcy, a mówić, i to pełnymi zdaniami jak miał niespełna półtora roku. Doskonale radził sobie z czytaniem i pisaniem już w wieku pięciu lat.
Opkowe dzieci nie takie rzeczy robią!
[A serio: poza chodzeniem w wieku pięciu miesięcy – co jest oznaką nie tyle ponadprzeciętnej inteligencji, ile wybitnego kręgosłupa – nie ma w tym nic nadzwyczajnego].


Potrafił wykorzystywać swój nieprzeciętny rozum do wielu niekoniecznie dobrych sprawek. Nigdy nie żywił do nikogo jakiś głębszych uczuć, nawet do matki czy ojca. Z tym tylko że Miszy bał się, a przynajmniej na razie. Donosił, knuł, o ile miało mu to jakoś pomóc. Nie miał żadnych skrupułów.
Synalek może się schować.

“Oczywiście, że jej nic nie powiesz, bo wtedy sobie inaczej pogadamy, młody. Chyba nie chcesz żebym się zdenerwował, co?” Misza złapał go za policzki i lekko ścisnął. Przestraszony malec, potrząsnął głową. Szybko zeskoczył z kolan ojca i uciekł.
*szybko wykręca numer 112* Co za patologia...

“Jak się urodzi ten dzieciak, to już mi nie podskoczysz. Obaj cię załatwimy.” 
Czy Ballackowi właśnie zagroził jego pierworodny, że go poszczuje noworodkiem?

“Nie możemy dopuścić do tego, żeby Louis za wiele zadawał się z naszym dzieckiem. On już kombinuje jak to wykorzystać.” Wyszeptałam Miszy do ucha. Wiedziałam że razem z naszym dzieckiem stworzą parkę z piekła rodem.
Mordercza blastula jako broń masowego rażenia.

“Masz rację. Ale tak całkiem nie możemy ich izolować. W końcu to rodzeństwo.” Poparł mnie Misza.
Co z tego, że to diabły wcielone – muszą się przecież razem pobawić!

No i zaczęło się! Ta ciąża była bardzo trudna. Często nie byłam sobą. Nie raz uderzyłam Cesca bez powodu. Wiecznie miałam ochotę na seks.
Czy ten zarodek to jakaś kopalnia testosteronu?!

Oczywiście faktu mojego stanu nie dało się przed rodzinami ukryć. Kiedy tylko dowiedzieli się, oczywiście do Louisa, od razu zaczęli nas namawiać do ślubu.
Faktu, że Michael jest żonaty i że siedmioletnie dzieci lubią snuć niestworzone historie w ogóle nie wzięli pod uwagę.

“Tak będzie najlepiej. Nie każcie nam użyć bardziej radykalnych środków.” Powiedział mój dziadek, głowa mojej rodziny, w poparciu babci Miszy.
Mogą brać ślub w trumnie, byle związek był pobłogosławiony.

“Czy mógłbyś, kretynie, coś powiedzieć i choć przez chwilę być facetem, a nie tylko babą z jajami w gaciach?!” Szturchnęłam go tak mocno, że spadł z krzesła. Była to akurat chwila mojego drugiego ja, kierowanego przez dziecko.
Zaraz moje drugie ja, kierowane przez zdrowy rozsądek, zacznie rzucać ciężkimi przedmiotami w aŁtorkę.

“Ja tez nie chcę się z nią żenić! Kocham Simone!” Wieszczcie poparł mnie.
Wieszczę rychłe załamanie nerwowe.

“Czyli musimy użyć siły. Oboje dobrze znacie prawa naszych rodów. Jesteście przyszłymi ich władcami i będziecie mieli ze sobą potomstwo. Albo weźmiecie ślub, albo rzucimy na was klątwę i już nigdy nie zaznacie szczęścia.” Babcia Miszy była bardzo stanowcza.
A to nie lepiej zmusić ich czarami do ślubu? Z emo-władców zbytniego pożytku nie będzie.

“A tak na marginesie, to ta twoja kochana Simone nie jest ci wcale taka wierna.” Dodała po chwili, chichocząc.
No tak, musi być Zła Różowa Barbie.

Cesc był załamany, bo mnie kochał. “Zawsze będziesz tylko ty. Ten świstek papieru nic nie znaczy.” Obiecałam mu.
Współdzielone łoże też nie.

Ceremonia była bardzo skromna, tylko świadkowie, rodzice i ksiądz.
Nawet pary młodej nie było.

“Teraz kiedy już jesteście pobłogosławieni jak należy, przez nas, powiemy cos bardzo ważnego. Oboje jesteśmy już bardzo starzy i nie mamy już takiej siły jak kiedyś. Postanowiliśmy oddać wam władzę, z nadzieją pokierujecie teraz już jednym rodem jak należy. Od teraz to wy wszystkim rządzicie. Zasiądziecie na tych tronach jak tylko urodzi się dziecko. I jeszcze jedno, to małe nigdy nie może przejąć władzy po was, czy to jasne?” Mój dziadek spojrzał mi się głęboko w oczy. “Nigdy nie przejmie.” Kiwnęłam głową.
Ballack i boChaterka poznali tajemnicę nieśmiertelności i dziecko dostanie figę, nie władzę.

“Na szczęście będziecie mieć jeszcze nie jedno dzieciątko, tym razem już dobre.” Moja mama pogłaskała mnie po głowie. 
Nie rozumiem – to dlaczego to pierwsze dziecko jest „zepsute”? To taki prototyp, później już tylko doskonalsze wersje?

Mój wzrok powędrował w stronę mojego męża. On też się na mnie spojrzał. Moja matka potrafiła czytać w przyszłości! Nasza poślubna noc była istnym cyrkiem.
I tak powstało „dobre dzieciątko”.

Musieliśmy spać w jednym łóżku, a jakoś nie mieliśmy na to najmniejszej ochoty. 
Dwa rozdziały temu nie trzeba było ich do tego namawiać.

Kiedy wróciłam do pokoju, Misza siedział na parapecie okna i patrzył na księżyc. Był okrągły i jakoś tak złowieszczy. 
Zmarszczył Morze Spokoju i splunął z krateru Tycho.

Bez słowa wyciągnęłam do niego rękę. Podszedł do mnie i przytulił [ten Księżyc].“Jakoś to będzie, aniele. Musimy się do wszystkiego przyzwyczaić.” Westchnął ciężko. “No , na przykład do tego że teraz nazywam się Ballack. Nawet ładnie brzmi, Soledad Ballack.” Zaśmiałam się. Najśmieszniejszy jednak był pierwszy trening kadry narodowej Niemiec.
AŁtorka przypomniała sobie, że pisze fanfic o piłkarzach! Niesamowite!

“Ty, a gdzie jest Simone? Odprawiłeś ją?” Zdziwił się Łukasz Podolski jak na nim się na nim zjawiłam.
- Michael, powiedz swojej nowej dziewczynie, żeby ze mnie zeszła – dodał.

Można tak powiedzieć. Poznaj moją żonę, Soledad.” Przedstawił mnie. “Miło mi.” Wyciągnęłam do Polaka rękę. “Mnie też jest miło.” Uścisnął ją. Nagle zobaczyłam jego całą przyszłość, jasną i szczęśliwą. Dzieci, wnuki, śmierć w bardzo podeszłym wieku. Kariera też zapowiadała się wspaniale.
Coś wybiórcze są moce naszej boChaterki. Albo po prostu Poldi wytwarza wokół siebie profetyczną aurę.

“Hej, chłopaki! To jest Soledad Ballack! Żona naszego Miszy!” Krzyknął kiedy weszliśmy na boisko. No i zaczęły się zbiorowe gratulacje, okrzyki.
Wszyscy świętowali pozbycie się Simone? A w „Deutschland. Ein Sommermärchen” wydawało się, że ją lubili...

“A następny mały Ballaczek już w drodze?” Zapytał się Bastian, delikatnie głaszcząc mnie po brzuchu. “No, Soledad rodzi za kilka tygodni.” Wyjaśnił Misza, obejmując mnie. W tej chwili poczułam się jak jego autentyczna żona. Potem chłopaki skakali koło mnie, na każde moje zawołanie.
Mary Sue power: on.

“Nie, tak nie można. Jesteś w ciąży i nie możesz dźwigać.” Miro zabrał ode mnie torbę z ciuchami Miszy.
Dlaczego nie wziął jej Misza, pozostaje słodką tajemnicą.

Lubiłam towarzyszyć Miszy na jego treningach. Lubiłam patrzeć jak porusza się na boisku. Lubiłam go dopingować na meczach. Siedziałam wtedy z innymi WAGS. One też się mną opiekowały.
Nie odczuwam żadnych pozytywnych uczuć w stosunku do boChaterki – jest ze mną coś nie tak?

Tak samo jak ciężarną dziewczyną Łukasza. Kiedy zaczął się poród, Misza był przy mnie. 
AŁtorko: poród dziewczyny Łukasza?

Niestety wszystko rozpoczęło się za wcześnie, niespodziewanie, w trakcie mega burzy, która przetoczyła się wtedy przez Londyn. Nie mogliśmy jechać do szpitala, bo było już za późno.
Szpital zamknęli dosłownie 10 minut przed jej porodem.

Na szczęście były akurat u nas babka Miszy i moja matka. Pomogły mi we wszystkim. Biły pioruny jak szalone a ja rodziłam.
Robi się szekspirowsko.

“Nie będzie, kretynie!” Wrzasnęłam ja wariatka i wtedy przeszył mnie potworny ból. Natychmiast straciłam przytomność. Kiedy ją odzyskałam, Misza spał w fotelu obok łóżka. Jak tylko poruszyłam się, on już się obudził. “Gdzie jest nasz syn?” Ledwo z siebie wydusiłam. “Tutaj, aniele. Zaraz ci go pokażę. Jest na serio piękny. Nawet nie myślałem, że noworodek może być tak piękny. Sama zobacz nasz mały skarbek.” Podszedł do mnie z zawiniątkiem, wyjętym z łóżeczka. “Jest cudowny. I na wskroś zły.” 
ROTFL!

“Wiem, ale my go wychowamy i nie pozwolimy żeby był taki jak wszyscy przewidują. Dziękuję ci z niego kochanie.” 
Dziękuje jej jak?!

Pocałował mnie w czoło. I wtedy mały otworzył oczy. Musiałam użyć całej silnej woli, żeby nie krzyknąć. Tak złych oczu nie widziałam u żadnego dorosłego człowieka, a co dopiero u dziecka.
Złe oczy dziecka Ballacka wyglądały mniej więcej tak.

Od tamtej chwili minęło już sporo czasu. Peter miał miesiąc i nic się w jego oczach czy zachowaniu nie zmieniło. nadal. Był zły.
Zez postępował.

. Za to w moich uczuciach wszystko uległo zmianie. Wreszcie do mnie dotarło kogo tak na serio kocham. Moje uczucia do Cesca były przy tym jakby przygrywką. 
A uczucia do Ballacka refrenem.

Któregoś dnia czy raczej wieczoru byliśmy na łowach, jak zawsze, z tym tylko że nie były one najłatwiejsze. Od kilku miesięcy te monstra rozpracowaliśmy. Były nader silne i co najważniejsze bardzo bystre. Potrafiły przewidzieć każdy nasz ruch. Już nie raz nas nabierały.
Nazywali je „analizatorami”.

“Uważaj, żonko, bo nie chcę cię tu stracić.” Szepnął Misza, jak szliśmy w stronę opuszczonych magazynów. “Nie martw się, dam sobie radę. Lepiej pilnuj siebie.” Zaśmiałam się, poprawiając mu nóż przy pasku.
A magia to co? Na pokaz?

uż jak zobaczyliśmy je, wiedzieliśmy że nie będzie łatwo. Było znacznie więcej niż nas (byli ze mną moi dwaj bracia i kilku kuzynów). Zaczęła się jatka! Radziłam sobie, ale byłam krótko po porodzie i jeszcze w pełni sił. Nie zauważyłam, że tuż za moimi plecami skrada się jeden z nich.
Machając groźnie słownikiem ortograficznym.

Misza to widział i… zasłonił mnie swoim ciałem! Oberwał w ramię, niebezpiecznie blisko serca [serce w ramieniu czy ramię w klatce piersiowej?]. “MISZA!!!!!” Krzyknęłam, kiedy osunął się na ziemię. Popatrzył się na mnie i zamknął oczy. Nie wiem kiedy i jak, ale znaleźliśmy się w domu. Misza cały czas był nieprzytomny. “Sprowadźcie Rafę!” Krzyknęła moja matka, kiedy zobaczyła ranę. 
Rafę? Nadala? Kim on jest, nadwornym szamanem?

Zapomniałam chyba wspomnieć, że z domu nazywam się Nadal, a moim dość dalekim kuzynem jest Rafael Nadal.
Skleroza nie boli, tylko trzeba się nastukać w klawiaturę.

To tak na marginesie, żeby wszystko było jasne. Już wracam do meritum sprawy, że się tak wyrażę.


Rafa przyjechał nad ranem, bo wcześniej się nie dało.
Musiał dać koniom się popasać po drodze, napadło go także parę grup zbójeckich.

Misza był już jedna nogą na tamtym świecie, ale nie takich ratował mój kuzynek. Był zielarzem, robił niestworzone mikstury i jego dłonie potrafiły leczyć.
*dławi się śmiechem*

“Ten dzieciak to zło wcielone i już teraz nikt i nic nie ma dla niego znaczenia. A teraz daj mi się skupić.” Poprosił, kładąc dłonie na ranie Miszy. Długo je tam trzymał. Na czole miał pot, a oczy mocno zaciśnięte. Każdy jego mięsień pracował. [Ale tak każdy-każdy?] Rana powoli się zamykała. Kiedy wreszcie skończył, zwyczajnie upadł na ziemię, wyczerpany. “Dobra, to mamy za sobą. Czuję się jak po pięciosetówce z Rogerem na Wimbledonie. Teraz zioła.
Na gacie Merlina: Rafael Nadal – mistrz eliksirów.

Rafa miał niesamowitą charyzmę i nikt nie potrafił mu się postawić. Urodził się zły jak Louis, ale życie i odpowiedni ludzie potrafili go zmienić.
”Resocjalizacja przez tenis” - gdyby ktoś szukał tematu do licencjatu.

“Ty dobrze wiesz, że ta rana to tylko początek. Zranił go potwór, który wsączył mu swój jad. Jeśli nie chcesz go stracić, to musisz znaleźć to coś i zabić, żeby wszystko wróciło do normy. Jak chcesz, to ci mogę pomóc. Pojadę z tobą.” Zaoferował się, kiedy byliśmy sami.
Do kitu taki jad, który przestaje działać, gdy wytwórca kopie w kalendarz.

Bałam się nadchodzącej nocy u boku Miszy. Nie wiedziałam czego mogę się po nim spodziewać. Przecież miał w sobie zło.
Dobra, to kto w tym opku ma w sobie jeszcze zło? Albo lepiej: kto nie ma?

I nie pomyliłam się! Kiedy tylko położyłam się obok niego, poczułam rękę na udzie.
*ucieka do kąta*

Wbił swoje usta w moje i żarłocznie zaczął mnie całować. “Ty mała dziwko. Myślisz że nie wiem jak śnisz o tym hiszpańskim diable, co?” Syczał mi do ucha, rozdzierając moją koszulkę. “A ty już sobie Simone z głowy wybiłeś, chłystku?” Nie byłam lepsza. 


Przygotował swój penis do działania i wszedł we mnie tak mocno, że zabolało. Parł jak zwierze, które w tej chwili przypominał. 
Dobra, dobra, już to znamy. Przewijam.

Szybko dołączyłam do jego dzikiego tańca zmysłów. Doszliśmy do końca w tej samej chwili.
*spogląda, ile jeszcze do końca* Mnie tak szybko nie pójdzie.

“Jeśli myślisz, że to koniec, to jesteś kretynem, Ballack. Jeszcze mnie popamiętasz.” Błyskawicznie chwyciłam go za ręce, kiedy tylko doszliśmy do siebie. Dla pewności przywiązałam je do ramy łóżka. “Nie daruję ci tego, szmato!” Wrzasnął, wściekły ale i podniecony. Wstałam powoli i zaczęłam chodzić dookoła, zmysłowo pieszcząc swoje ciało. “NIc mi nie zrobisz, mężusiu.” Zaśmiałam się jakoś tak dziko. Drażniłam jego męskość, ale nie pozwoliłam mu dojść do końca.
Czy fakt, że Ballack jest ranny, a w jego żyłach płynie jad jakiegoś potwora, ma w ogóle znaczenie?

“Ciekawe jak by to było jakbym miała teraz innego obok? Jakby mnie przeleciał a ty byś nie mógł nic zrobić, kochanie. Na ten przykład Rafa.”
A on nie jest czasem jej kuzy... zresztą, nieważne.

To już doprowadziło Miszę do szaleństwa. Szarpnął tak mocno rękoma, że zwyczajnie wyrwał się z więzów, łamiąc przy tym drewniane pręty.
Prawie jak Samson.

Jego twarz była dzika i taka podniecająca. Jeszcze w życiu tak go nie pragnęłam jak w tej chwili. Rzucił się na mnie . “Nikt mi cię nie zabierze, a jak spróbuje to zabiję na miejscu.“ Warczał, ciągnąc mnie za włosy. “Właśnie takiego cię chcę. Pokarz mi jak bardzo jesteś na mnie zły, że nawet pomyślałam o Rafie. No pokarz. Mężusiu, kto tu rządzi.”
Pokarze, oj, pokarze...

Nawet w takim stanie Misza nie potrafił mnie skrzywdzić.
Jak to, z kary nici?

Ale upokorzyć, to już była zupełnie inna rzecz. “Na kolana, szmato i bierz się do roboty.” Rozkazał mi, siadając na brzegu łóżka. Posłusznie wykonałam polecenie. Bawiłam się jego penisem, jak jakaś gwiazda filmów dla dorosłych. Misza zamknął oczy i… wył!
*wznosi oczy ku niebu* Za co?!

Ja jednak nie byłabym sobą, jakbym czegoś nie zrobiła wbrew jego woli. Lekko ugryzłam jego interes! A on zaskomlał jak mały psiaczek. Przygniótł mnie do ziemi i zacisnął ręce na mojej szyi.
Faktycznie jak mały psiaczek.

Nie bałam się go tylko dalej drażniłam jego dumę, ale łonem. Odwrócił mnie tyłem i przyłożył w tyłek z całej siły w oba pośladki.
Co? Gdzie? Kiedy? Jak?

Złapałam się tylko fotela i poddałam się temu. Wyliśmy, warczeliśmy, skamleliśmy jak wilki na rui.
Akurat wilki kopulują bardzo kulturalnie w porównaniu do tego tutaj.

“Kocham cię, Michaelu Ballacku i nigdy o tym nie zapominaj. Należę tylko do ciebie.” Powiedziałam dosadnie, jak doszliśmy do siebie. “Ja też ciebie kocham. Oddałbym za ciebie życie.” Patrzył się na mnie jak wierny pies na swoją panią. Oboje zasnęliśmy, wtuleni w swoje ramiona.
Awww...

Kiedy tylko obudziłam się, wiedziałam już że czeka mnie najcięższa wyprawa w moim życiu. Wyprawa o życie mojego ukochanego męża. 
Patrzyłam na dziecięce łóżeczko przede mną… 
Właśnie Miszy zostawiałam Petera… 
On wiedział co ma robić…. 
A ja musiałam walczyć nie tylko z siłami od Kusego ale też własnymi żądzami.
Jak ta walka się potoczyła – nie wiadomo, bo opko padło. Nie wiem, czy ktokolwiek tego żałuje. Następna analiza – dla odprężenia – o miłości do siatkarzy.

13 komentarze:

migelito pisze...

Łał.

Łał.

Hu hu.

Brawo.

Rzadko się zdarza znaleźć w Internecie tak wspaniały pajl of szit. I skomentować go. I nie oszaleć. Łał. Podziwiam. I przy okazji przypominam, że zaraz po siatkarzach czeka na Ciebie inna analizka, którą już zdążyłem lekko obrobić :P

Pal sześć, że w miejsce Miśka Ballacka można było wstawić Roberta Downey Juniora i to opko nic nie straciłoby na (nikłej) wartości. Chciałbym wiedzieć, jakie kanały porno przegląda szanowsna AŁtorka, bo między Bogiem a prawdą tak... ekstatycznych scen miłosnych trudno szukać w jakimkolwiek innym opowiadaniu. Łał. Jak dzikie świnie. Jak króliki. Długo nie wypędzę z pamięci obrazu Ballacka biorącego młodą czarownicę od zadniej strony, wyjącego i warczącego jak doberman.

Czekam na komentarz highwaytohell :P

PS. ON NADEJDZIE...

... A WRAZ Z NIM CZASY ŚMIECHU.

Soon.

Anonimowy pisze...

Myślałam, że po Novotnym - gwałcicielu nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć. A jednak.
Nie wiem, ile lat ma autorka opka, ale boję się pomyśleć, jak wygląda jej życie seksualne.

I nie mogę oczywiście pominąć nagłego pojawienia się w opku mistrza eliksirów - Rafy. Mistrzostwo.

Anonimowy pisze...

Po przeczytaniu ostrzeżeń przez chwilę zastanawiałam się, czy powinnam to czytać, ale nie mogę zawieść Migela, i muszę spełnić mój obowiązek wyrąbania komentarza, który nie mieści się w jednym.
(Także, Migelito, jak coś pójdzie nie tak z moim jutrzejszym sprawdzianem z historii, a co za tym idzie moją przyszłą karierą prawniczą, będę winić Ciebie.)
*highwaytohell robi research* Hej, Michael Ballack ma metr osiemdziesiąt dziewięć! Chyba się polubimy! *otwiera link do opowiadania* Czyli to opowiadanie o Michaelu Ballacku, które jesto Fabregasie? Okeeej...
Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale zaczął się sezon na moje notatki ze wszystkiego i kolega mi przerwał. Może sobie później przypomnę.
"Miłość potrzebuje czasu”

2007 (maj) " - To faktycznie sporo go potrzebowała. Obecnie mam wrzesień 2012, co daje nam... Nie każcie mi tego przeliczać.
"Szlachetny i starożytny ród Ballacków?" - Ciekawe, jakie mają motto rodowe "Toujour score"?
"A jakiej rodzinnej tajemnicy musiałam chronić i co spowodowało że musiałam się rozstać z człowiekiem, którego kochałam jak nikogo wcześniej? Od wieków mieliśmy nadprzyrodzone moce, czarodziejskie moce, które powodowały że mogliśmy walczyć ze wszelakiego rodzaju dziwactwami z piekieł czy mutacjami ludzkiej ręki." - Obstawiałam wampiry, kuhdę!
"Tak, kochani. Oto opko o piłkarzach z elementami fantastyki. Nie obrażę się, jeśli po prostu klikniecie na krzyżyk w prawym górnym rogu, bo to będzie świadczyło o posiadaniu instynktu samozachowawczego." - *wkłada kask* Bonzaiii! Jak to pisał Szekspir "Szlachetny Makbet, gardząc szalą szczęścia..." Nie, żebym się porównywała do Makbeta... No, wiecie o co mi chodzi.
"Pochodziliśmy z Hiszpanii, z Madrytu. Tam mieszkaliśmy od wczesnego średniowiecza, w przepięknym zamku, na obrzeżach miasta." - A jesteś pewna, że to nie była Granada? :P
"Byłam do tej walki przygotowywana od małego" - Napatrzyła się na krucjaty.
"Czy miałam prawo do życia prywatnego? I tu pojawiał się kolejny kłopot. Nie miałam do tego prawa. [Aha]. Mogło się to skończyć tragicznie. " - Powiało Edwardem Cullenem i jego oporami przed seksem o.O
"Zawsze sobie z tym radziłam, ale los postawił mi na drodze Cesca i już nie potrafiłam powstrzymać się. " - No, z Cesca to dopiero wyjdzie monstrum xD Ja bym się faktycznie bała.

Anonimowy pisze...

"Zwyczajnie zakochałam się do nieprzytomności. Był takim facetem, jakiego chciałam mieć. Konkretny, bez zadufania w sobie, przystojny. Od razu, kiedy się pierwszy raz się spotkaliśmy, zakochaliśmy się w sobie. " - To nadal o Cescu Fabregasie?
Aha.
"”Zawsze marzyłam o facecie, który nie potrafiłby odróżnić pochwy od poszwy”." - Ej, Tuśka, Ty się nie śmiej. Moja koleżanka z klasy zadała mi wczoraj przed kartkówką z biologii pytanie, które zmieniło moją ocenę ludzi: "Hej, a gdzie u mężczyzn wytwarza się progesteron?" Druga liceum.
"Przy nim zapomniałam o ciążącym nad nami fatum, klątwie. Przypomniał mi o tym dopiero Misza Ballack. " - Przeniknął przez ścianę w momencie szczytowym, ubrany w habit, i takie tam.
" Ano pochodził z identycznej rodziny co ja, od strony matki, tyle że o serbskich korzeniach. " - Wszystkie drogi debilizmu naprawdę prowadzą do Atanasijevicia o.O
"Wikipedia coś tam przebąkuje o jego niewyjaśnionym związku z Serbami łużyckimi, ale to należałoby uwzględnić. W przeciwnym razie ktoś mógłby sobie wyobrazić Ballacka raczącego się rakiją i malującego na murach „Kosovo je Srbija”." - Ach, więc to ON to nabazgrolił w przejściu podziemnym koło dworca PKS w Poznaniu!
"Niestety na drodze stanęła Simone i nic z tego nie wyszło. " - Simone to tajny pseudonim Merkel?
"Zostaliśmy natomiast przyjaciółmi, bardzo bliskimi przyjaciółmi. No dobra, czasami ze sobą sypialiśmy, ale bardzo rzadko. " - Inną miałam definicję przyjaźni, tak szczerze.
"Zgodziłam się, dobrze wiedząc jak będzie wyglądał nasz “spacer”" - NIGDY JUŻ NIE PÓJDĘ NA SPACER.
"Misza pchnął mnie na ścianę i lekko podsadził. Oplotłam go nogami wokół tułowia. Moja spódnica powędrowała do góry, a spodnie Miszy w dół." - Czy tylko ja to sobie tak plastycznie wyobraziłam? *odchodzi na stronę, żeby się wyśmiać*
"Ogarnięty dzikim szałem, zerwał ze mnie majtki. " - Skoro doprowadziły go do szału i musiał je zrywać, a nie mógł ściągnąć, to chyba to były żelazne. W końcu boChaterka pochodziła z rodziny ze średniowiecznymi tradycjami.
"Trzewia boChaterki w tym czasie popijały herbatkę w sąsiednim instytucie anatomii." - Też sobie chyba muszę zaparzyć jakąś herbatkę, żeby popić Prozac.
"Tak, tego będzie jeszcze więcej." - A co to, opowiadanie na motywach RedTube?
"Impreza niemiłosiernie się dłużyła,..." - No ja się nie dziwię... if you know what I mean.
"Pobiegłam do Miszy, chcąc jak najszybciej przytulić się do niego." - Przytulić? Czy to ma takie znaczenie jak "spacer"?
“No co? Co mi zrobisz, debilu?” - Tak to się u mnie w szkole przezywa dżimnazjum.
"“Co jest, do cholery? Co ja tu robię?” Fernando skoczył jak oparzony. “Nic takiego, tleniony.” Powiedziałam i zaczęłam go łapczywie całować. " - Ej. Teraz to mi ręce opadły. Ale tak fest.
"Muszę przyznać, że ten pocałunek był błogim i cudownym doświadczeniem." - Nic tam, że facet wyrywał się, wierzgał i gryzł! Jej było błogo!
"“Przekaż ten pocałunek Cescowi.” Wyszeptałam mu do ucha, kiedy skończyliśmy. " - *wizualizuje sobie Fernanda, który DOSŁOWNIE przekazuje Cescowi pocałunek boChaterki". O bleee!
Dalej jest zbyt obrzydliwie. Muszę zrobić sobie chwilę przerwy... NIE, nie pójdę na spacer, żeby się przewietrzyć.
"Do tytułu przodownika nieważne są umiejętności, ale chęci." - To samo mówiłam sobie dzisiaj, zaliczając bieg na 800m na wuefie.
"“Potrzebna ci jest pomoc, młody.” Zbliżył się Misza. Zaczął mnie zmysłowo całować." - ORGIA?! *chowa się pod łóżko*
"Uiszczała niczym opłata za moje wizyty u psychiatry po przeczytaniu tego czegoś." - I moja opłata za milion pudełek Prozacu.

Anonimowy pisze...

"Nadal łudzę się, że paszportem." - Ale chyba nie takim, o którym myślisz.
"Paszportem i gitarą klasyczną, na pewno." - A może to był kontrabas?
"Rozstawiłam nogi jak najszerzej się dało. " - To chyba jednak kontrabas, do gitary klasycznej nie trzeba się tak rozkraczać.
...
Zapomnijcie o tym ostatnim komentarzu.
"“Chyba przyszła moja kolej, co?” Odezwał się Misza" - NIE! Nienienienienienienie! I non, i no, i nein!
Na wszystkie bory i lasy, co to jest? CO. TO. JEST.
“Nie jesteś jakąś dziwką.” - To ja nie chcę wiedzieć, jaką on ma definicję dziwki.
"Bawił się moim łonem. " - AŁtorce chyba spodobało się słowo "łono"...
"Podrzucał je do góry i przygryzał niczym jamnik piszczącą zabawkę." - Tuśka, litości!
"Żartowałam z tą zabawką!" - Nie wywołuj wilka (niemieckiego jamnika) z lasu (opka).
"“Ludzie święci, co to było?” Fernando był autentycznie przerażony.
Nando, ja to piszę skulona w kącie za szafą." - Ja siedzę pod stołem, bo szafy w internacie są ustawione tak, że nie ma za nimi żadnych kątów, w które można się wcisnąć.
"Nie wierzę, że Torres wziął słowa boChaterki aż tak poważnie." - Po tym co przeżył, to mógł być efekt szoku pourazowego.
"O cholera, powinienem zapukać." - Niezły dobór słów, Toni. Naprawdę, niezwykle adekwatny do sytuacji.
"Ty mnie tu nie przepraszaj, tylko gadaj jak mogłaś wleść do ciała blondasa..." - Znaczy, zasadniczo to było na odwr... - "i mnie obcałowywać?" - A. Już nic.
"A ja nie basztę w to, że czytam fantazje erotyczne jakiejś nastolatki o piłkarzach i czarownicy. Jeżu kolczasty, jak to głupio brzmi!" - Ja nawet nie twierdza w Granadzie.
"Wyobraźcie sobie, że jesteście z założenia heteroseksualnym facetem i nagle podchodzi do was kolega z reprezentacji, namiętnie całuje i tłumaczy, że jest duszą waszej ex-dziewczyny w ciele owego kolegi. Chwilę potem ta sama dziewczyna wyznaje, że jest czarownicą. Jak reagujecie? „Ok, masz rację, czemu się nie pochwaliłaś?”." - Tuśka, uwielbiam Cię. Ponieważ na chwilę obecną i tak potrzebuję rodziny zastępczej, w razie gdyby coś, a nie chcę iść do domu dziecka, nie chciałabyś mnie adoptować?
"Na łowy? Strach się zapytać, ile tych monstrów, przed którymi boChaterka nas broni, krąży po świecie." - Pewnie tyle, co blogasków w sieci.
“Nie wiem, może jakieś monstrum mi cię uwiedzie i co wtedy?” - Powieści pseudo fantasy też mają swoje suchary. Czy raczej ciastka z Lothlórien.
"Już chyba gorzej być nie może." - Ja tak mówiłam po tym fragmencie o Matce Hiszpanii...
"...kiedy wisiałam na klopiku." - Urocze. Aż zbiera mi się na rzyganeczko.
“Wiem że to nie ty mówisz, więc nie słyszałem tego." - Ta, to przemawia przez nią zUe dziecko Ballacka, które najwyraźniej nie polubiło swojego ojczyma.
“Użyj, debilu, resztki rozumu. Urodzę je, a potem rób z nim co chcesz. Nie zależy mi na nim.” - Kogo innego nazwałabym w tej sytuacji debilem...
"Tak, cieszyć się – bachor ledwo wytworzył trzy listki zarodkowe, a już pyskuje." - Strach pomyśleć co będzie, jak mu szkielet skostnieje.
"My nie nie jesteśmy normalnymi rodzinami. Mamy pewne zwyczaje, które niekoniecznie nadążają z duchem czasu." - Orgie z hiszpańskimi piłkarzami?
"- A co mi tam – Tuśka wzruszyła ramionami i dołączyła do korowodu." - Kupcie mi paczkę paluszków, jak będziecie wracać, dobra?
"Jest sens w ogóle pisać, że w 2008 roku Louis miał siedem lat?" - Ćwiczył pyskowanie od zarodka, więc wiesz.
"Mówił jak jakiś degenerat!" - Też byłabym zdegenerowana, gdyby zmuszono mnie do życia w tak skonstruowanym świecie.

Anonimowy pisze...

"*szybko wykręca numer 112* Co za patologia..." - Policja stanie po stronie ojca i jeszcze zwyzywa młodego od gówniarzy, którzy nie mają prawa tak traktować rodziców.
"Czy Ballackowi właśnie zagroził jego pierworodny, że go poszczuje noworodkiem?" - Gdy ujmujesz to w taki sposób, to robi się jeszcze głupsze niż jest.
"Co z tego, że to diabły wcielone – muszą się przecież razem pobawić!" - Tuśkowe lowe.
"Wiecznie miałam ochotę na seks. " - Tego akurat nie zwalałabym na dziecko :P
“Czy mógłbyś, kretynie, coś powiedzieć i choć przez chwilę być facetem, a nie tylko babą z jajami w gaciach" - Przepraszam, że nie wczuwam się w dramatyczną atmosferę, ale jak właściwie wygląda tego typu baba? Tylko nie mówcie nic o Grodzkiej, to by było nietolerancyjne.
"Albo weźmiecie ślub, albo rzucimy na was klątwę i już nigdy nie zaznacie szczęścia." - Yy... ekskomunika time?
"No tak, musi być Zła Różowa Barbie" - W tym wypadku jest to raczej coś w stylu Złej Różowej Sabriny Nastoletniej Czarownicy.
Nie rozumiem – to dlaczego to pierwsze dziecko jest „zepsute”? To taki prototyp, później już tylko doskonalsze wersje? - Może to ma jakieś głębsze przesłanie moralne, że z niepobłogosławionego związku rodzą się nieczyste dzieci?
Nie? Cóż, pewnie macie rację.
"Bez słowa wyciągnęłam do niego rękę. Podszedł do mnie i przytulił [ten Księżyc]." - W "Misiu w dużym, niebieskim domu" był podobny księżyc. Można było sobie z nim pogadać, pośpiewać, ale nigdy nie przytulił misia, bo nie miał rąk :(
"Nawet ładnie brzmi, Soledad Ballack." - Ładnie to akurat ostatni przymiotnik, jakiego użyłabym w tym momencie, ale spoko.
"Mary Sue power: on." - Hajciak brain power: off.
"Miro zabrał ode mnie torbę z ciuchami Miszy.
Dlaczego nie wziął jej Misza, pozostaje słodką tajemnicą." - Jak ciężka może być torba z ubraniami? Co on, podtrzymując tradycje swojej średniowiecznej rodziny ćwiczył w zbroi?
"Nie odczuwam żadnych pozytywnych uczuć w stosunku do boChaterki – jest ze mną coś nie tak?" - Nie, chyba że ze mną też jest nie tak.
"Robi się szekspirowsko." - Czyli jednak cytat z "Makbeta" nie był do końca nie trafiony. (Jeżu, musiałam sprawdzać w słowniku, czy to pisze się razem czy osobno! To opko mnie zniszczyło! Źle się dzieje na Autostradzie... i wyjątkowo nie chodzi o A2.)
"Nazywali je „analizatorami”." - Tuśka, może lepiej się schowaj, co? Jak Cię dorwą, to nie wiadomo, co im do głów przyjdzie.
"A magia to co? Na pokaz?" - Żeby można było płodzić zUe dzieci.
"Zaczęła się jatka!" - To mi się kojarzy tylko z Osłem ze Shreka. On miał taki tekst, nie wiem, czy pamiętacie: "no będzie jatka! No rzeź normalnie!". Nie mogę znaleźć tego filmiku, pokazałabym Wam :(
"Machając groźnie słownikiem ortograficznym." - Dwoma. Akurat wyciągnęłam mój :)
"Rafę? Nadala? Kim on jest, nadwornym szamanem?" - Ta jego rakieta NAPRAWDĘ czyni cuda.
"Musiał dać koniom się popasać po drodze, napadło go także parę grup zbójeckich." - W tym te pod przewodnictwem hersztów Djokovicia i Murraya.
"Był zielarzem, robił niestworzone mikstury i jego dłonie potrafiły leczyć. " - Obstawiałam rakietę. So close!

Anonimowy pisze...

"Na gacie Merlina: Rafael Nadal – mistrz eliksirów." - Zaraz wracam, ómarłam, wyobrażając sobie Nadala ze stylówą Snape'a, tyle że z rakietą zamiast różdżki.
"Czy fakt, że Ballack jest ranny, a w jego żyłach płynie jad jakiegoś potwora, ma w ogóle znaczenie?" - Nic tak nie wpływa na libido, jak jad! Szkoda, że zazwyczaj ludzie skupiają się na usunięciu go, zamiast wykorzystać jego... hm, lecznicze powiedzmy, właściwości.
"Lekko ugryzłam jego interes!" - Akcje i obligacje poleciały w dół na łeb, na szyję xD
"Jak ta walka się potoczyła – nie wiadomo, bo opko padło" - Jednak jakieś prawa fizyki działają na tym świecie.

To była megagigateraobleśne.
Idę pogrążyć średniowieczną Europę w kryzysie, tak dla odprężenia. Myślę, że podręcznik Śniegockiego zapewni mi więcej sensu. I mam nadzieję, że "względy losowe" to nie poziom mojej analizy. (Tak, wiem, wiem, nie jestem pępkiem świata. ALE JA TAK SIĘ BOJĘ, ŻE ZROBIŁAM COŚ ŹLE.)
Hej, Tuśka, Migelito, znalazłam jeszcze jakieś dwa siatkarskie opka. Z bełchatowskiego ula powoli robi się pasieka, tak betewu. Jedno jest jakieś takie dziwne, Cupko krzyczy coś o hotkach, hotki zostawiają numer za wycieraczką, a drugie koleżanka podesłała mi na gadu, z wielce obiecującym fragmentem "Bartek, coś mnie kopnęło, chyba jestem w ciąży!" Także, jakbyście potrzebowali czegoś do analizy, Wasz wierny giermek tu jest.
(Choć nie jest pewien, czy po przeczytaniu powyższego nie przedawkuje Prozacu.)
Eks oł, eks oł.

migelito pisze...

Szczerze powiedziawszy, na jakiś czas mam dość siatkarskich opek i z chęcią wezmę się za jakąkolwiek inną dyscyplinę sportu, nie wiem... rzucanie kłodami drewna w piły tartaka, cokolwiek. Od biedy może być curling, chociaż nie jestem do końca przekonany, czy ktokolwiek napisał o tym opko.

ironlemon pisze...

@migelito: jeśli któreś z was znajdzie mi do analizy opko hokejowe po polsku, to będę życiowo spełniony (pal licho sadzenie drzewa i spłodzenie syna).

Co do dzisiejszego odcinka, napisałem komentarz z roboty, ale coś się nie chciał zapostować, jak widać. Może to i dobrze, teraz trochę ochłonąłem. A wiENc... czy powinienem bardzo się o siebie bać ze względu na to, że zarykiwałem się przy tym śmiechem? Aż tak ze mną źle...? Powiedzcie, że nie?

Nikt nic nie mówi...? Ojej...

No nic, pozostaje mi liczyć na to, że moje dewiacje uleczą ręce Rafy.

Anonimowy pisze...

Ręce jak ręce, ja bym mimo wszystko liczyła na kurację rakietową.
Migelito, nie wiem jak z curlingiem, ale chętnie poszukam czegoś o rzucaniu kłodami drewna w piły tartaka.

Tuśka pisze...

Hajciak, jestem chętna do adopcji ^^! A na poważnie: życzę Ci powodzenia, w jakiejkolwiek teraz sytuacji się znajdujesz :).

Anonimowy pisze...

Na pewno w lepszej niż Torres i Fabregas w tym opku, hue hue.
A poważnie, to dzięki, przyda się to powodzenie, i to bardzo.

Anonimowy pisze...

37 yr old Staff Accountant III Adella Longmuir, hailing from Nova Scotia enjoys watching movies like "Edward, My Son" and Watching movies. Took a trip to Al Qal'a of Beni Hammad and drives a A4. prosto ze zrodla

Prześlij komentarz