#26 - Patofizjologia w centrum Monachium

|
Najpierw kwestia pijarowska (tak, dotycząca tych zakonników) - Szalikowcy są na Fejsie! Jeśli chcecie podzielić się z ziomkami, gdzie co tydzień chadzacie na ustawki, wystarczy kliknąć o, tu. I niech Wam bór w szyszkach wynagrodzi.

To dziwne uczucie, kiedy powróciłam na blogaska, którego kiedyś próbowałam analizować, by przekonać się, że jest wystarczająco dużo materiału na oddzielną analizę. Dlatego bez zbędnego przedłużania – powróćmy do przeszłości i odwiedźmy nasze Monachium!

Uwaga: Chciałabym zaznaczyć, że aŁtorka zaskakująco dobrze opanowała język polski i jeśli poczyta trochę książek oraz przed odpaleniem Worda trzy razy zastanowi się, czy fabuła jest ciekawa i sensowna, to pewnie będą z niej ludzie.


Miałam dziewiętnaście lat, on dwadzieścia trzy. Wiem, wiem, do najprzystojniejszych nie należał, ale coś mnie do niego ciągnęło. 
Połączyło was pewnie wieloletnie wspólne schodzenie na śniadanie.

Bynajmniej nie pieniądze, tych mi nigdy nie brakowało, chociaż z drugiej strony też nie opływałam w luksusy, mieszkając w Polsce.
W Polsce bieda aż piszczy, a tacy ludzie jak Grzegorz Hajdarowicz żyją w lepiankach.

Nigdy mnie do końca nie pokochał. Musiałam dostosować się do jego nakazów, stałam się zupełnie inną osobą. Kompletnie mnie zmienił. Bałam się, że gdy odejdę, stanie się coś złego. Zresztą nie pozwoliłby mi tak po prostu uciec. Typowy Niemiec.
Typowy Niemiec? Ja tu widzę mocno zakorzeniony w europejskich głowach stereotyp męża-Araba.

Byłam pijana, nawet bardzo. Lukas też. Po cholerę Bastian zostawił nas razem?
Integracja jest ważna w drużynie!

Mógł przecież zostać i do niczego by nie doszło.
Ewentualnie by doszło, ale w innej konformacji.

Popełniłam najgorszy błąd życia. Rozbiłam przyjaźń, związek swój i Bastiana oraz Moniki i Lukasa.
Czy przypominanie, że do tanga zwykle trzeba dwojga, ma w ogóle jakiś sens? Widocznie boChaterka lubi się obwiniać.

Figlarne promienie słońca wpadały do sypialni przez okno. 
A to figlarze, powinny wzbudzać fotosystemy w chloroplastach, a nie się po sypialniach włóczyć!

- Co robisz? - zapytałam, widząc, że wpatruje się we mnie od dłuższego czasu.
- Patrzę. Jesteś piękna. Chyba cię... kocham. Jestem pewny - kocham cię.
Chciałabym, by od wahania do pewności droga była tak krótka podczas egzaminów.

- Karolina! - usłyszałam w oddali głos. Uff, wreszcie ktoś odezwał się po polsku.
Cóż, według Wikipedii Karolina to imię pochodzenia starogermańskiego. Więc tak czy owak mówili po niemiecku.

Wzięłam walizki i wyciągnęłam szyję, by zlokalizować Monikę.
Szyja Karoliny miała funkcję peryskopu.

Wsiadłyśmy do samochodu Moniki, która po drodze opowiadała mi, co warto zobaczyć w Monachium. Co prawda, byłam tu kilka razy, ale nigdy nie było czasu, by cokolwiek obejrzeć.
Musiała w takim układzie przemykać przez Monachium z prędkością światła.

- Karolina, masz kogoś? - zapytała nagle Monika. Kompletnie zbiła mnie z tropu.
- Eee, raczej nie... - pokrętnie wymruczałam i odwróciłam głowę. Nie miałam, nie chciałam nikogo, moim głównym celem było zdobycie wykształcenia.
O kurczę, idąc na studia jest się skazanym na celibat? Czemu nikt mi o tym nie powiedział?

- Lukas! Jesteśmy już! - krzyknęła Monika. - Zejdź na dół!
Po chwili na dole pojawił się nie kto inny, jak... Lukas Podolski. 
Co za odkrycie! Jej koleżanką jest Monika Puchalski i pewnie ani razu nie zobaczyła tego nazwiska widniejącego koło nazwiska Podola, ani ich wspólnych zdjęć? Ma cenzurowany Internet? A nawet jeśli, to nie interesowała się, kto jest chłopakiem jej przyjaciółki?

Opanowała mnie fala gorąca. Byłam zszokowana. Jak Monika mogła mi nie powiedzieć?
Bo nie pytałaś? Tak zgaduję tylko.

- Jasne. Chodź ze mną - powiedział Lukas i wziął moje walizki.
- Poradzę sobie... - wymruczałam pod nosem, nadal z rumieńcami na policzkach.
- Oj, przestań! - roześmiał się Lukas, a fala gorąca powróciła. 
Ach, Poldi i jego zdolności wywoływania menopauzy. Klasyk.

Zrobiło mi się ciemno przed oczami, gdy stałam na schodach. W ostatniej chwili złapałam za rękę chłopaka, by nie spaść ze schodów.
Podolski zrezygnował z poręczy na rzecz wszechogarniającej swobody.

- Boooże, nic ci nie jest? - odrobinę się przestraszył.
- To nic takiego, co roku mi się przytrafia – mruknął Jezus. - Ale spokojnie, za trzy dni powinienem wrócić do formy.

- Powinnaś się położyć, chociaż na chwilę. - powiedział, i nie pytając o nic, wziął mnie w ramiona i zaniósł do pokoju.
To dopiero pierwszy rozdział! Szybki Tró Lower z tego naszego Lukasa!

Obudziłam się kilka godzin później. Z początku nie wiedziałam, gdzie jestem. Dopiero kilkanaście minut później skojarzyłam: jestem u Moniki i jej... chłopaka.
Przez kilkanaście minut rozważała, kto podmienił w jej pokoju meble, dlaczego wszyscy sąsiedzi naraz wyremontowali domostwa i dlaczego nazwy ulic są po niemiecku.

Zeszłam po schodach na dół. [A potem zeszłam na górę]. Lukas i Monika stali w kuchni i... kłócili się! Stanęłam za rogiem i mimowolnie usłyszałam:
- Lukas, ty naprawdę nie możesz się powstrzymać? To moja przyjaciółka! Musisz patrzeć tak na każdą dziewczynę?! - Monika była wściekła.
Lukas dorwał wreszcie podręcznik Fabregasa i wykonywał ćwiczenia z rozdziału „Hop do łóżka od pierwszego wejrzenia”.

- Monika, opanuj się! Jesteś zazdrosna o wszystkie dziewczyny, z którymi zamieniłem choćby słowo! - krzyknął Lukas i wyszedł z domu, trzaskając drzwiami. 
Wrócił po sześciu godzinach, pachniał ziołem i miał na bicepsie wytatuowane „Rodzice suck”.
[Gdyby był płci żeńskiej, wróciłby jeszcze w ciąży].


a już komplikowałam ich życie. Jutro rozejrzę się za mieszkaniem. Rozmyślania przerwał mi dźwięk klucza w zamku - wracał Lukas. Wpadł do kuchni i sięgnął po kawę.
- Można się przysiąść? - zapytał.
- Jasne, przecież to twoja kuchnia - powiedziałam, a on usiadł naprzeciwko. Przez chwilę patrzyliśmy na siebie bez słowa. Teraz zamiast gorącej kawy przydałby mi się kubeł zimnej wody. Gdy Lukas był w pobliżu, było mi naprawdę gorąco.
Zaproponowałabym tu jakiś środek łagodzący skutki menopauzy, ale boję się podejrzeń o kryptoreklamę.

- Opowiesz mi coś o sobie? - zapytał nagle Lukas. - Chciałbym się czegoś dowiedzieć.
Dobrze, że to dodał, bo zazwyczaj takie pytania mają na celu wyłącznie przerwanie kłopotliwej ciszy i kończą się monologiem, przerywanym od czasu do czasu przez frazesy typu: „Aha, to ciekawe, że interesuje cię rozmnażanie gekonów. Kontynuuj”.

- Niespodzianka? Aa, już wiem! Miała zamiar cię z kimś poznać.
- O, może dowiem się czegoś więcej?
- Skoro tak bardzo chcesz... - roześmiał się. - Mam przyjaciela...
- Bastiana Schweinsteigera! - wpadłam mu w słowo i od tej chwili śmialiśmy się w najlepsze.
- Dokładnie. I tak się składa, że jest akurat wolny...
A wyglądało to mniej więcej tak - Bastian otrzymał propozycję od aŁtorki i wykrzyknął z radością w głosie: „Opko?! Jasne! Sarah, pakuj walizy i wynoś się stąd natychmiast! Znowu mam wystąpić w fanfiku!”

od aŁtorki: Uff, skończyłam. Pisane przy meczu Hiszpania - Włochy.
*dżingiel reklamowy* Notkę sponsorował Cesc Fabregas.

od aŁtorki: Joł. Niemcy przegrali.
I płakaliśmy sobie we trójkę - Ola, Schweinsteiger i ja.
Na miejscu Schweiniego też bym płakała – choć niektórzy mają gorzej. Wystarczy spojrzeć na blogaskową eksploatację Schlierenzauera.

Otworzyłam oczy. Wokół panowała niczym nie zmącona (ort.) cisza. Zegar pokazywał siódmą, więc powtórnie przyłożyłam głowę do poduszki.

- Karolina... - właściciel głosu delikatnie trącił moje ramię.
*sprawdza, czy posiada głos* Och! To ja!

- Mamooo... Ja śpię... - wymruczałam w poduszkę.
- To ja, Lukas. - powiedział trochę głośniej i szeroko się uśmiechnął.
Poldi też posiada głos? Witaj w klubie, druhu!

- Tak. Mam propozycję. Masz ochotę zobaczyć Monachium od najlepszej strony?
- Nie, osobiście chciałabym zobaczyć najgorsze meliny w mieście – odparła Karolina.

- Eee... Raczej... - zaczęłam, ale Lukas kontynuował.
- No to widzimy się za pół godziny na dole. Spotkamy się w centrum z Bastianem, chyba nie masz nic przeciwko?
Na Marienplatzu jest największa żulernia.
[Zwłaszcza podczas celebracji Mistrzostwa Niemiec :P].


Ubrałam się, choć ręce non-stop mi drżały.
To nie jest śmieszne. Menopauza jeszcze ujdzie, ale wywoływanie Parkinsona powinno być karalne.

Spojrzałam na zegarek - zostało mi trzy minuty. Chwyciłam błyszczyk i zbiegłam na dół.
Życie z zegarkiem w ręku, delikatny makijaż i schodzenie (choć nie w celu spożywczym) – wszystko odhaczone.

- Jestem! - zawołałam. - Cześć, Monika. Jak się spało?
- Raczej dobrze. - spojrzała z nieukrywanym smutkiem. - Słyszałam, że idziecie pozwiedzać.
- Taak. A właściwie to jeszcze nie wiem. - nie chciałam sprawić jej przykrości. - Może pójdziesz z nami?
- Nie! - niemal krzyknęła. - To znaczy chciałabym, ale... No nie mogę. Może innym razem.
Dlaczego Monika zachowuje się tak, jakby wstydziła się przerwać randkę swojej przyjaciółce i swojemu chłopakowi?

- To niedaleko - powiedział Podolski, gdy minęliśmy ogromne skrzyżowanie. - Okej, mogę parkować.
Nie minęła chwila, a w oddali dostrzegłam Bastiana.
No to ja nie wiem, w którym centrum się spotkali, skoro Poldi może sobie swobodnie tam jeździć i parkować. Ale jak znam blogaski, to pewnie w handlowym.

- No właśnie! To jest właśnie Karolina - przedstawił mnie Lukas.
- Miło mi cię poznać - przywitałam się z Bastianem i nagle jakby poraził mnie prąd.
Piłkarze Bayernu są niesamowici! Jeden zmienia fizjologię organizmu, drugi działa jak prądnica... Pewnie Lahm ma sprawność alchemika.

W czasie naszej krajoznawczej wycieczki po centrum miasta Lukas ledwo się odzywał. Poszedł w odstawkę, jak to się potocznie mówi. Za to Bastian był fantastyczny. Oprowadzał mnie po najciekawszych miejscach, które naprawdę warto zobaczyć.
”A w przejściu podziemnym pod Isartor znajduje się urocza noclegownia dla meneli – popatrz, niektórzy z nich do ciebie machają!”

od aŁtorki: Nadal w rozpaczy po przegranej.
Płakałyśmy razem z Bastianem.
Bastian uroniła wiele samotnych łez.

Wraz z Bastianem obejrzeliśmy jeszcze mnóstwo ciekawych miejsc, a takich w Monachium nie brakuje.
*intensywnie myśli* Czyżby ten śmietnik koło akademika?

- Spotykamy się dziś z chłopakami w P1, wpadniesz? - zapytał nagle Bastian.
- Sama nie wiem, czy powinnam... - powiedziałam z powątpiewaniem.
- Nie daj się prosić... To na Prinzregentenstrasse. Trafisz?
O kurczę, aŁtorka zrobiła risercz!

- Trafię, mam nadzieję. Już po trzeciej, muszę wracać. Jeszcze się nie rozpakowałam.
- Odwiozę cię. Nie znasz miasta, zapomniałaś? - roześmiał się. Głupia, głuuupia! Ech, czy w obecności każdego faceta moje IQ spada do zera?
Myślę, że obecność faceta nie jest warunkiem niezbędnym.

- A tak w ogóle to zaczyna padać. - dodał. Zaczyna, bardzo dobrze powiedziane. Szczerze mówiąc lało jak z cebra. Przez te głupie myśli krążące mi po głowie nie zauważyłam, że jestem całkiem przemoczona. Brr, zimno!
Kwik!

- Mieszkam całkiem niedaleko... - czyżby coś sugerował?
*zastanawia się, czy to kwestia riserczu, czy aŁtorce udało się trafnie strzelić*

Kilkanaście minut później dotarliśmy do jego mieszkania. Ależ się trzęsłam. Od dziecka byłam bardzo chorowita, niestety. Wystarczyło niewiele, abym się rozłożyła.
Zwykle wystarczy parę gatunków detrytusofagów.

Oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Patrzyła na mnie zagubiona dziewczyna o smutnych oczach, rozdarta między nowo poznanym facetem, a chłopakiem przyjaciółki. 
Z których jednego znała parę godzin, a drugiego cały dzień.

Staliśmy tak przed moment, zapadła niezręczna cisza. I właśnie wtedy olśniło mnie. Raz kozie śmierć. Zbliżyłam się i pocałowałam go tak powoli i delikatnie, jakby miał za chwilę zniknąć...
*wyciąga notatnik* Niezłe tempo, trzeba to zapisać.

od aŁtorki: Wyjeżdżam. Wyjeżdżam do mojej oazy spokoju, gdzie będę mogła się wyciszyć i uspokoić.
Biorę laptop, więc będę pisać dla Was dzień i noc. ;P
*głaszcze skuloną i piszczącą w kącie nadzieję*

Oderwałam się od ust Bastiana i spojrzałam w zupełnie inną stronę. Ucieczka, to właśnie była ucieczka. Ucieczka przed miłością do kogoś, kogo kochać się nie powinno.
I kogo zna się jeden dzień.

- Dobrze się czujesz? - zapytał, z pewnością nie po raz pierwszy tego dnia.
- Nie... Nie do końca...
- Połóż się, tak będzie najlepiej. - powiedział i zaprowadził mnie do... sypialni.
Ten wielokropek tylko spotęgował moje przerażenie.

Godzinę wcześniej. U Lukasa i Moniki.
Oki-doki-loki.

- Z Bastianem? - ucieszyła się Monika. - Bawisz się w swatkę? - zapytała, szeroko się uśmiechając.
- Nie, zapomniałaś, czyj to był pomysł?
- Wiem, wiem, jestem genialna, Lukas. Czyli jesteśmy sami... - odłożyła książkę.
- Fakt. A ja jestem zmęczony. Muszę się położyć.
Lukas tak się wciągnął w wywoływanie menopauzy, że sam spowodował u siebie objawy okresu, ewentualnie syndromu nie-teraz-kochanie-boli-mnie-głowa.

Monika tylko zrobiła naburmuszoną minę, skrzyżowała ręce na piersi i powiedziała od niechcenia:
- Jeszcze zobaczysz...
*śmiech szaleńca*

[Podol dzwoni do Schweinsteigera, Karolina podsłuchuje i dowiaduje się, że Monika jest w ciąży]

od aŁtorki:
Panno J., nie było TEGO. ;D
Grr, a propos tego - ja nie chyba umiem opisywać TYCH scen. 
W imieniu swoim i szaliczka dziękuję, już się naczytaliśmy scen, w których bohaterowie opek robią TO.

To za wiele na moją głowę. Monika, Lukas, ciąża, Bastian...
Chwila, moment – a co ma do tego Bastian?!

Zdecydowanie zbyt wiele wrażeń, jak na tak krótki pobyt w Monachium. Bałam się myśleć, co może stać się, jeśli zechcę zostać tu na stałe?
Monachium dostarcza swoim mieszkańcom każdego dnia niezapomnianych wrażeń – a to w korku trzeba stać minutę dłużej niż zwykle, a to profesor na wykładzie smarka nos w mikrofon...

A dlaczego nie? W Polsce nie miałam żadnych perspektyw. Tu mogłam chociaż podjąć studia na wysokim poziomie, być kimś.
*zachłystuje się gumą do żucia na widok sformułowania „studia na wysokim poziomie* Jeśli satysfakcjonuje cię przerabianie na trzech wykładach z chemii różnic między wiązaniem jonowym a kowalencyjnym...

- Dziesiąta?! - krzyknęłam, chyba dosyć głośno.
- Widzę, że już się obudziłaś. - Bastian wszedł do sypialni, poprzedzając to pukaniem.
Prawie dobrze użyty imiesłów. Prawie.

Po drugie, za jakąś pracą też mogłam się rozejrzeć. Od dziecka marzyłam, aby zostać lekarzem.
Jak zobaczę boChaterkę opka, która dostaje pracę związaną z medycyną na ładne oczy i kontakty ze sportowcami, to się naprawdę wkurzę.
[Dobra, dobra, już chyba panna Justyna od Kurka przetarła szlaki...]


Skończyłam polskie liceum z wynikiem, który mógł zagwarantować mi miejsce na dobrej niemieckiej uczelni.
Kochana, najpierw uzbrój się w cierpliwość i załatw taniego tłumacza.

Przyszłość stała przede mną otworem. Wystarczyło podać jej dłoń i ruszyć przed siebie...
Ach, ta zbędna papierologia i terminologia medyczna na zajęciach w obcym języku, cóż to jest dla naszej Marysi.

Ubrałam się i spojrzałam w lustro. Zagubiona dziewczyna, która patrzyła smutno, bez wyrazu, zniknęła. Teraz patrzyła na mnie zdecydowana kobieta, która wie, czego chce.
Hej, co tam robi Angela Merkel?

Wszystko w kuchni było... idealne. Nigdy nie pomyślałabym, że mieszka tu facet. Jeden, samotny (?) facet. 
Sarah próbuje się przebić, ale nie łudźcie się zbyt prędko.

Mniemam, że jest samotny, bo jak na razie nie znalazłam nawet śladu obecności kobiety w tym domu. Kuchnia lśniła sterylną czystością, nie dostrzegłam chociażby jednego pyłka.
Kobiety pylą jak szalone.

- Jesteś głodna? - zapytał. O Boziu, ten facet jest genialny, pomyślałam.
Stephen Hawking nigdy nie wpadłby na to, że boChaterka jest głodna.

- Szczerze?
- Tak. - kiwnął głową.
- Królestwo za tosta.
W Stratford-upon-Avon właśnie dało się słyszeć głuchy łoskot oznaczający przewrócenie się pewnego jegomościa w grobie.

Uwielbiałam mężczyzn w kuchni, obserwowanie ich sprawiało mi przyjemność. Nawet najprostszą czynność potrafili obrócić w coś niezwykłego.
Na przykład zmywanie naczyń w biblijny potop.

od aŁtorki: Lubicie mnie choć troszkę?
Ech, moja samoocena = dno.
*nieśmiało kiwa głową* Lubię analizować blogaski, a ty dostarczasz mi materiał.

od aŁtorki: Zajrzałam kilka dni temu w ranking blogów w kategorii 'Sport', aby poszukać czegoś nowego i znalazłam Nasze Monachium na 36 miejscu.
Może ja też powinnam szukać Szalikowego Bajania w kategorii „Sport”? Z drugiej strony, żebyście wiedzieli, pod jakimi hasłami ludzie znajdują tego bloga...

Mogłabym na zawsze pozostać z Bastianem, ale było jedno, malutkie 'ale'. Nie znałam go kompletnie.
Widzicie to? Zdrowy rozsądek dzielnie walczy!

Zbliżając się do niego, pokazałam tylko, że jestem łatwa...
Kibicujmy mu razem, wszyscy!

Wieczorem usiadłam na parapecie w 'swoim' pokoju na piętrze. Okrągły księżyc świecił tak jasno, że latarnie stały się zbędne. Obracałam w dłoniach filiżankę pełną gorącej kawy i patrzyłam na mrugające wesoło gwiazdy rozrzucone na ciemnym niebie.
Gwiazdy w trakcie pełni w centrum miasta – mhm.

Jedna z nich zaczęła powoli spadać, a ja już wiedziałam, co jest moim największym marzeniem.
- Ratujcie mnie! - krzyczała Kapella do towarzyszy z gwiazdozbioru Woźnicy. - Wciąga mnie Imperatyw Blogaskowy!

- Co ty tu robisz? - zdenerwowałam się i niechcący strąciłam filiżankę. Delikatna porcelana roztrzaskała się o twardą podłogę i pokruszyła w drobny mak. Szatan, który uwolnił się z naczynia, utworzył małą kałużę na brzozowych deskach.
Tak myślałam, że to opko to dzieło mocy piekielnych...

Wracając do Lukasa - ten mężczyzna pojawił się w moim życiu całkiem niedawno, ale sprowadzał same nieszczęścia.
Miał takiego samego pecha jak czarne koty i rozstawione drabiny.

- Karolina... Od kiedy tu przyjechałaś... - zaczął coś mówić, ale po chwili się poddał. Paraliżował mnie strach, gdy dotknął mojego ramienia.
- Ups – Poldi oderwał dłoń od boChaterki. - Przepraszam, zapomniałem o moich mocach wywoływania zmian patofizjologicznych, wybacz.

Nie czekał już ani chwili dłużej i lekko musnął moje usta. Odsunęłam się natychmiast, chociaż jeszcze tydzień temu za tę chwilę oddałabym wszystko. Żelazna granica między nami została naruszona i będzie trudno ją naprawić.
Pewnie zajmie to jakieś sześć lat.

od aŁtorki: Przepraszam, ale za tydzień rozdział może się nie ukazać. Mammałe problemy ze zdrowiem, mogę Wam tylko powiedzieć, że chodzi o zaburzenia odżywiania. Jestem kompletnie osłabiona, nie mam ochoty na nic. No ale cóż, bycie chudą jest ważniejsze od bycia zdrową...
*patrzy przerażona w monitor i szuka odpowiedniego komentarza, po czym zrezygnowana woła łamiącym się głosem* O. Zielony. Borze.
To znaczy ja zawsze przypuszczałam, że aŁtorki blogasków nie są do końca zdrowe na umyśle, ale to chyba już przesada.


On przecież... Przecież nie mógł mnie kochać. Miał Monikę, wierną Monikę. Znosiła jego częste wyjazdy, nic nie mówiła, gdy nie było go cały dzień w domu. 
Umiała także podawać łapę i warować.

Lukas głęboko odetchnął, a nagle wpadł mu do głowy pomysł, może nawet intryga. Zadzwonił do swojej siostry, Weroniki.
Nie zajęło mi nawet piętnastu sekund, by dowiedzieć się, że siostra Podolskiego ma na imię Justyna.

Weronika Podolska była szczególną osobą.
Przede wszystkim: nie istniała. A już na pewno nie jako rodzeństwo Lukasa.

W dzieciństwie zawsze lubiana przez rówieśników. W szkole najlepsza uczennica, jednak Lukas ją przyćmił.
*kiwa ze zrozumieniem głową* Garystuizm.

Starała się ze wszystkich sił, aby ktoś zauważył, że jest nie tylko siostrą 'tego' Podolskiego, ale też inteligentną dziewczyną, która wie, czego chce. Ktoś zauważył. Michael. Sporo starszy od Weroniki, konkretnie dziesięć lat. Poznali się, gdy była dwudziestolatką. On, dojrzały trzydziestolatek.
Dzięki, aŁtorko, dodawanie miałam w pierwszej klasie szkoły podstawowej i już zapomniałam, jak to się robiło.

Spodobała mu się jej inteligencja, ciekawość świata i podejście do życia. Ona zafascynowana była jego doświadczeniem, a przede wszystkim tym, że ją pokochał.
Dziewczyna-marzenie dla każdego stalkera.

Zanim położyłam się spać, wyszłam jeszcze na chwilę na balkon. Ku mojemu zdziwieniu, Lukas stał przed domem. Miałam go dosyć na dziś. Był powodem mojego rozdarcia.
Do menopauzy, Parkinsona i porażenia nerwów możemy dodać rany szarpane.

Bastiana nie opuszczały wątpliwości. Nie powiedział Karolinie jednej dość istotnej informacji. Nadal był z Sarah.
*przeciera oczy ze zdumienia* Powiew rzeczywistości!

od aŁtorki: Muszę po raz pierwszy coś stwierdzić - pisanie mnie męczy.
To tak samo jak czytanie tego dzieUa.

od aŁtorki: Dostałam e-mail. Wielka nowość. xD
Nie był miły. Jestem otwarta na krytykę, ale same wulgaryzmy zawarła pewna kretynka w wiadomości. Podobno moje opowiadania tylko zaśmiecają Internet, a ta życzliwa osoba, która go napisała obrzuciła mnie stekiem obraźliwych epitetów.
*trzyma z życzliwą osobą*

Podobno nie mam krzty talentu, a moje opowiadanie leży i kwiczy. Tak uważacie?
*z szerokim uśmiechem spogląda na sufit* Jak by to sformułować... Na pewno ja tu leżę i kwiczę.

od aŁtorki: Tu możecie odpowiedzieć na to pytanie - proszę, zagłosujcie. To sonda.
72% głosów na „Tak, toż to talent literacki. xD” . A zatem męczymy się dalej.

W końcu uzgodnił z Lukasem, że spotka się jeszcze tego samego dnia z Karoliną i poważnie porozmawiają. Nie chciał jej mówić, że jest tą drugą, że Sarah była szybsza. Wybór był trudny. Sarah znał od kilku lat, poznali się w dziwnych okolicznościach. Karolinę trochę ponad tydzień. Dzięki niej przeżył najpiękniejszy tydzień swojego życia. Sarah była bardzo oschła, nigdy nie okazywała swych uczuć. 
Tak, tak, była też Złą Różową Barbie, znamy to.

Karolina wręcz przeciwnie. Przed ostatnie dni poznał ją, codziennie odkrywała przed nim kawałek siebie. Dowiedział się więcej, niż o Sarah przez dwa lata.
Eee... To chyba nie jest zaleta, co?

Siedziałam w kawiarni, czekając na Bastiana. Nerwowo bębniłam palcami o blat stolika, czasem przygryzałam dolną wargę, okropnie się niecierpliwiąc. Trochę się spóźniał, taki z niego dżentelmen*. 
(...)
*dopuszczalna jest forma gentleman, jak i dżentelmen.


[Bastian wyznaje boChaterce, że wciąż jest z Sarą]

Odetchnęłam raz, potem drugi i trzeci. Tak głęboko, że mało nie zabrakło tlenu dla reszty ludzi, którzy właśnie tam siedzieli. 
Czy pojemność płuc Karoliny mierzy się w baryłkach?

- Wyjeżdżam... - powiedziałam i szarpnęłam za klamkę.
- Nie możesz! - zaprotestował.
- A niby dlaczego?
- Lufthansa strajkuje.
KWIIIK!

dylematy aŁtoreczki: Znów odpoczęłam od bloga. Zaczynam mieć dość tej świętoszkowatej historii o piłkarzach. Wydaje mi się nudna *nie, ona JEST nudna*
Zdrowy rozsądek wyprowadza coraz silniejsze ciosy!

Wszystko się waliło, a on mówi o cholernej Lufthansie. Nie pozostało mi nic innego, jak obrócić się na pięcie i odejść.
*gratuluje Bastianowi naprawdę genialnego komentarza*

Minęło klika dni. Bastian stracił już rachubę w czasie.
Przez klikę dni Bastian stracił przy okazji umiejętność prawidłowego używania frazeologizmów.

A przecież wszystko jej wyznał. Powiedział, że Sarah przyjechała, zaszło między nimi coś więcej, ale to koniec. Kocha tylko ją, Karolinę.
Jak by to określił Śmierć: TO NIE MIŁOŚĆ, TO GRUCZOŁY.

Pewnego majowego wieczora siedziałam na ławce w ogrodzie Lukasa oraz Moniki i podziwiałam piękno Monachium.
Ogród Lukasa oraz Moniki wznosił się kilkaset metrów nad miastem.

Jeden ze słonecznych promieni właśnie odbijał się w tafli wody, a konkretnie oczka wodnego, gdy furtka lekko zaskrzypiała.
To fizycznie niemożliwe – chyba, że światło zwolniło do prędkości dźwięku.

od aŁtorki: Ciężko mi pisać, czasu mało, bo to trzecia klasa gimnazjum. Mnóstwo nauki,  na razie nie złapałam żadnej jedynki, ani nawet jakiejkolwiek oceny.
*tłumi chichot*

od aŁtorki: Mam za to nowego nauczyciela wf-u, to piłkarz ręczny. Paweł Noch, ostatnio grał chyba w Azotach Puławy.
Czyli mam się szykować na nowe opka?

od aŁtorki, po dwumiesięcznej przerwie: Wiecie, że zakochałam się w najbardziej nieodpowiedniej osobie świata?
Genialnym optymiście i fantastycznym pedagogu...
*szykuje się na opka*

[BoChaterka daje Bastianowi jeszcze jedną szansę, oboje wybierają się na spacer – zapewne do parku]

Z tej wielkiej radości nie zauważyłam zapadającego zmroku. Do domu Moniki i Lukasa (sic!) było daleko, nie chciałam fatygować Bastiana.
Ktoś mi może wyjaśnić sens sica w tym zdaniu?

Monachium nocą było piękne, ale i niebezpieczne. Zawsze jednak można było natknąć się na patrolującą polizei.
Z doświadczenia wiem, że akurat oni są najbardziej niebezpieczni.

od aŁtorki: Reasumując, rozdziały będą tak szybko, jak tylko się da. Czasu jest mało, w trzeciej klasie wymagają naprawdę dużo... A jak się bimbało przez dwa lata tak jak ja, to teraz jest hardkor. -.-'
Taaak, pamiętam, jak zakuwałam do egzaminu gimnazjalnego. Taka biochemia to przy tym małe chłodne piwko.

Niemalże w tym samym czasie Lukas wzburzony chodził wkoło trawnika.
Uważając, by go czasem nie nadepnąć i nie zniszczyć idealnie przystrzyżonej murawy.

Nie otwierając oczu, wyślizgnęłam się z objęć Bastiana. Oddychał równo, przez sen się uśmiechał.
'Może mu się przyśniłam?', pomyślałam, uśmiechając się delikatnie. 
*dotyka czujnika marysuizmu* Auć, parzy!

Wymacałam po omacku budzik, który wskazywał w pół do czwartej. Poszłam do łazienki, ubrałam się i pocałowałam go na pożegnanie. 
Budzik zadryndał cicho z zadowolenia.

[Karolina wraca do domu i zaczyna obłapiać się z Poldim]

- Lukas... Monika może w każdej chwili wejść.
- Nie wejdzie, wzięła coś na sen... - wyszeptał, przerywając na moment pocałunki. 
*parsk* Ładna mi gwarancja.

Chwilę później zaczął rozpinać guziki mojej bluzki. Zrzucił ją na podłogę, po czym zabrał się do zdejmowania ze mnie reszty garderoby.
Powoli wyciągał szuflady i zdjął szafkę na buty.

Podolski wziął mnie za rękę i poprowadził do łóżka. Obejmowałam go kurczowo i zachłannie całowałam. Nagle opamiętałam się.
- Nie mogę - powiedziałam stanowczo. Chwyciłam koszulę i narzuciłam ją na siebie. Nie byłam aż tak zepsuta, by sypiać z dwoma różnymi mężczyznami jednej nocy.
Och, co za moralność! Toż to wzór do naśladowania!

- Przecież oboje tego chcemy - rzekł Lukas, podchodząc do drzwi. Miał rację. Chcieliśmy tego oboje, od pierwszego spotkania łączyła nas chemia, swoista magia.
Nie wiem, jak wytłumaczyć aŁtorce, że chemia to reakcje między atomami i nie jest to szczególnie magiczne.

- No tak... Kochasz ją? - zapytała Weronika.
- Chyba - zawahał się Lukas. Nie był pewny swoich uczuć, kierował się emocjami, nie rozsądkiem.
- Boże drogi, przestań mówić 'chyba'.
- Dobra, sami tego chcieliście – burknął urażony Bóg. - Apokalipsa na pewno odbędzie się 21 grudnia.

[BoChaterka ma nadal dylemat, którego kocha bardziej. Szumiący borze, wieje nudą jak Katrina]

Stał już bardzo blisko. Tak blisko, że jego wargi nieustannie wędrowały w kierunku moich. To stawało się nie do zniesienia.
Koczowniczy tryb życia po pewnym czasie staje się uciążliwy.

- Bo tej nocy spałam z Bastianem, do cholery! Gdybym zrobiła to też z tobą, czułabym się jak ostatnia dziwka, tego też nie rozumiesz?
”Ale dzisiaj już mogę się z tobą przespać. I nawet nie zażądam zapłaty!”

- Kochasz go? - zapytał Lukas.
Boże, gdyby nie poręcz, spadłabym ze schodów.
O! Lukas jednak zdecydował się na drobne ograniczenie swobody.

- T... Tak - zawahałam się. Lukas podszedł go mnie i znowu pocałował. Byłam zbita z tropu, nie utrudniałam mu niczego. Po chwili przerwał. Odsunął się, posłał mi ostrzegawcze spojrzenie.
- To był ostatni raz - szepnął.
”Następnym razem nie skończy się na pouczeniu”.

Lukas wyjechał kilka dni po tych fatalnych wydarzeniach. Dopiero teraz było bezpiecznie, ale razem z Lukasem wyjechał Bastian.
Lukas i Bastian – zły i dobry glina.

W tym czasie przeprowadziłam się do niego, poprosił mnie o to przed wyjazdem na mistrzostwa.
Zdziwiłam się, że nie pojechała z nim, ale przeprowadzka po dwóch-trzech tygodniach znajomości w całości to zrekompensowała.

Początkowo nie chciałam się zgodzić, wreszcie uległam. Chyba udało nam się zbudować w miarę stabliny związek.
No pewnie, poznanie drugiej osoby (czy też jego brak) zupełnie w tym nie przeszkadza.

Na Euro nie pojechałam. Kilkanaście dni bez Lukasa było momentem, w którym powinnam złapać oddech, naładować akumulatory.
Aha, czyli to był powód. A już się bałam, że z blogaskiem jest coś nie tak.

Teraz miałam czas, aby odkryć uroki Monachium. Całe dnie spędzałam na oglądaniu miasta, które stało się moim domem. Niedługo później znałam już większość miejsc i czułam się jak rodowita monachijka.
Czy fakt, że zwiedziłam Wenecję, czyni mnie wenecjanką?

od aŁtorki: Krótko, byle to skończyć.
O tak, o tak.

Rozsądek mówi - Bastian. Serce - Lukas.
Rozsądek podpowiada, że stracę przyjaźń Moniki. Serce mówi, że zyskam miłość Lukasa.
Rozsądek akurat w tym momencie boksuje się z blogaskową logiką. I nie mów, że nie!

Gdy mijam kolejne ulice miasta, zakochuję się w nim na nowo. Ciągle odkrywam coś nowego. Miłość, całkiem poważna, do Monachium to jedyna pewna rzecz, w przeciwieństwie do reszty moich - raczej sprzecznych - uczuć.
Pewna kobieta wzięła ślub z Murem Berlińskim, więc myślę, że związek z Monachium także zostanie pobłogosławiony.

Jeden dzień spędzał mi jeszcze sen z powiek. Kilka dni przed wielką fetą po zakończeniu mistrzostw, zaplanowaną na koniec lipca, złamaliśmy nasze postanowienie. Właściwie zrobił to Lukas, kiedy wpadł odwiedzić mnie i Bastiana, krótko mnie pocałował. Nic więcej.
Bardzo chciałam, żeby to był ostatni tego typu wyskok.
I tako się stało, gdyż blog wziął i kipnął.

5 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czy ja dobrze zrozumiałam, że boChaterka targana dylematem: Bastian czy Lukas, wybrała... Monachium?

"Ach, Poldi i jego zdolności wywoływania menopauzy. Klasyk." - O rany, to było TO uczucie podczas Euro 2012? A myślałam, że coś innego :O
"A wyglądało to mniej więcej tak - Bastian otrzymał propozycję od aŁtorki i wykrzyknął z radością w głosie: „Opko?! Jasne! Sarah, pakuj walizy i wynoś się stąd natychmiast! Znowu mam wystąpić w fanfiku!”" - Tuśka, let me love you.
"To nie jest śmieszne. Menopauza jeszcze ujdzie, ale wywoływanie Parkinsona powinno być karalne." - A NFZ powinien refundować leczenie objawów wywołanych opkami.
"- Miło mi cię poznać - przywitałam się z Bastianem i nagle jakby poraził mnie prąd.
Piłkarze Bayernu są niesamowici! Jeden zmienia fizjologię organizmu, drugi działa jak prądnica... Pewnie Lahm ma sprawność alchemika." - A ja się głupio cieszyłam z Bartka Elektrokurka.. Ech, ci Niemcy. Nic nam nie zostawią.
"Płakałyśmy razem z Bastianem.
Bastian uroniła wiele samotnych łez." - Też bym nie tryskała radością, gdyby zmienili mi płeć.
"To na Prinzregentenstrasse." - Oooo Macarena!
"- A tak w ogóle to zaczyna padać. - dodał. Zaczyna, bardzo dobrze powiedziane. Szczerze mówiąc lało jak z cebra. Przez te głupie myśli krążące mi po głowie nie zauważyłam, że jestem całkiem przemoczona. Brr, zimno! " - To było bardziej naciągane niż scena z "Kochaj i tańcz" z deszczem :P
"To za wiele na moją głowę. Monika, Lukas, ciąża, Bastian...
Chwila, moment – a co ma do tego Bastian?!" - Pewnie będzie chrzestnym.
"Hej, co tam robi Angela Merkel?" - *spada z krzesła* Matko, to w to się zamieniają Mary Sue, gdy dorastają? :O
"Może ja też powinnam szukać Szalikowego Bajania w kategorii „Sport”? Z drugiej strony, żebyście wiedzieli, pod jakimi hasłami ludzie znajdują tego bloga..." - Moja przyjaciółka znalazła chyba pod hasłem "Atanasijević", to było za czasów analizy o Skalskiej. To chyba nie tak źle?
"72% głosów na „Tak, toż to talent literacki. xD” . A zatem męczymy się dalej." - A jednak nasz naród jest dobrze wychowany. Mając do wyboru "szczerze" i "grzecznie" wybiera to drugie. Inna sprawa, że nie zdaje sobie sprawy z konsekwencji takiego postępowania.
"Paweł Noch, ostatnio grał chyba w Azotach Puławy.
Czyli mam się szykować na nowe opka?" - Ciekawe, czy się przedstawił, jak Szmal przykazał.
"Nie otwierając oczu, wyślizgnęłam się z objęć Bastiana. Oddychał równo, przez sen się uśmiechał.
'Może mu się przyśniłam?', pomyślałam, uśmiechając się delikatnie. " - LÓL. Też czasami sobie myślę, że mogłam się przyśnić któremuś z polskich sportowców i mi przykro za te wszystkie koszmary...
"[Karolina wraca do domu i zaczyna obłapiać się z Poldim]" - O czwartej nad ranem?! No bez przesady...
"- Lukas... Monika może w każdej chwili wejść.
- Nie wejdzie, wzięła coś na sen... - wyszeptał, przerywając na moment pocałunki. " - W tym momencie powinien nastąpić taki flashback: zUy Podolski dosypuje czegoś do szklanki Moniki.
"Podolski wziął mnie za rękę i poprowadził do łóżka. Obejmowałam go kurczowo i zachłannie całowałam. " - Z łóżka do łóżka. Z łóżka do łóżka, jak lasy kocham.
...
O. BoChaterka sama doszła do takich wniosków.
"Stał już bardzo blisko. Tak blisko, że jego wargi nieustannie wędrowały w kierunku moich." - Pamiętasz taki gif z przeżuwającą owcą?
"Lukas i Bastian – zły i dobry glina." - W dodatku niemieccy. Myślę, że reszty nie trzeba dopowiadać.
"Czy fakt, że zwiedziłam Wenecję, czyni mnie wenecjanką?" - Matko, jestem bardziej wielonarodowa od Ozila w takim układzie :O

Anonimowy pisze...

Czy ja się zmieściłam w jednym komentarzu? ^^ Czy mogę prosić o brawa z tego tytułu?

migelito pisze...

A ja sobie... ponarzekam. Co prawda, nie chodzi mi o samą analizę, bo dobrze wiem, że Tusieńka po tylu zmaganiach ze swobodną twórczością opkową nigdy nie zejdzie poniżej pewnego poziomu (co najwyżej grozi jej popadnięcie w stagnację, czego nie życzę, tfutfu!), ale trochę niepokoi mnie wybór samego opka, które samo w sobie oferuje niewiele do śmiechu. Ot, nudna historia, latanie z łóżka do łózka, czyli nieco poniżej poziomu tandetnego harlequinu. Rozumiem przywiązanie szanownej Analizatorki do klubu z Bawarii, ale myślę, że kolejne oceniane opowiadania będą dużo bardziej nastrajające do małych zgryźliwości. Wszak chyba nie chodzi o to, by z zasady dokopywać twórczyniom blogasków o słitaśnych sportowcach (bo przeciez zdarzają się fajnie opka, jak choćby te od Highway, i nie zaprzeczaj, młoda panno :)), tylko by z tego grona wybierać jednostki zdecydowanie najbezczelniejsze w swoim grafomaństwie i konsekwentnie pokazywać, jak NIE należy pisać. A jeśli tak będzie, to i powód do elementów humorystycznych w samej analizie się znajdzie :)

Autostradka, ty tak obficie komentujesz, a jak tam idzie praca nad wspólną analizą siatkarską? :P Szibko, szibko, do roboti! (jak mawiał Gruzin, który popędzał mnie do efektywniejszego rozładowywania kartonów w Londynie).

PS. JUŻ NIEDŁUGO... ON NADEJDZIE.

I BĘDZIE PODWÓJNIE ZABAWNIE.

Soon.

migelito pisze...

I dodam tylko, że od losów bohatereczki bardziej intrygowały mnie międzyodcinkowe komentarze aŁtorki, jak ten wskazujący o możliwych problemach bulimicznych czy to wyznanie miłosne dla wuefisty. No cóż, trudno się śmiać z młodszych, głupszych i mniejszych, kiedy się wie, że niekoniecznie przystoi to dobrze wychowanemu człowiekowi (nawet w Internecie), ale nie mogłem się nie uśmiechnąć pod nosem podczas lektury tych wyimków (zabawniejszych niz samo opko :P). Cóż, tak już się dzieje. Kolejny przyczynek do pracy nad psychiką aŁtoreczek.

Anonimowy pisze...

Migelito, jak Ty mnie Gruzinem straszysz... Analizę skończyłam wcześniej niż wysłałam, bo miałam okropne problemy z łączem internetowym i gmail kategorycznie odmawiał dodania załącznika, nawet po piętnastu "Ponów próbę". W końcu poszło wczoraj w godzinach późnowieczornych, Tuśka powinna mieć i wybrać z tego-tamtego coś, co można tu opublikować, żeby nie uwłaczać poziomowi.
A teraz przepraszam, będę przeżywać szok, bo moje opka zostały sklasyfikowane przez Ciebie jako "fajne", co oznacza, że je czytałeś - a przynajmniej przejrzałeś, co oznacza, że... MATKO.
I teraz nie wiem, co mam dalej napisać, bo zabroniłeś mi zaprzeczać. Kuhde.
Co do opowiadań, które będą dawały możliwości małym (i nie takim małym)zgryźliwościom... Ta, cóż. Myślę - choć mogę się mylić - że nad czymś takim ostatnio pracowałam.
So, Migelito, you also should stay tuned.
(To był mój angielski na miarę mistrz Atanasijevicia - I'm very sad because Kurek... Dynamo... yyy... you know)
A teraz chwila dla pomyślunku: jeżeli ma być podwójnie zabawnie, to ja sobie wyśmieję jakieś bebechy w końcu. Poza tym, wróciłam na internatowe śmieci i znowu ludzie będą na mnie patrzeć jak na pretendenta do bardzo ciasnego kaftanu. Super!^^

Prześlij komentarz