Gimbarcelona i Real Dramadryt, czyli piłkarska linia zaufania, cz.2

|
Woopie! Wracamy do Was z nową analizą wcześniej niż myśleliśmy! Przyjrzyjmy się na powrót magicznemu światowi alternatywnemu, w którym aspirująca piłkareczka Anabella musi radzić sobie z trudną miłością do znanego piłkarza i mentalną gimbazą z hiszpańskiej repry. Dowiemy się także o trudnej sztuce zabijania niebieskim cyjankiem, najgorszym planie zabójstwa w historii Internetów i wielu innych śmiesznostkach. Enjoy!

Chłopaki rozeszli się w miarę szybko, poza tym, że byli uchlani w cztery dupy, ale to jest norma.
W Barcie obowiązuje zakaz wstępu na murawę poniżej pół promila we krwi.
Burza przeszła i zaczynało świecić słońce. Postanowiłam się kopnąć do domu.

Może nóżka Anabelli jest słabiutka po najgorszym złamaniu świata, ale za to jaka funkcjonalna!

(dowiadujemy się, że Sara Carbonero trafia do szpitala w Barcelonie, co zmusza Casillasa do nieplanowanego przylotu do miasta i spotkania z boChatereczką. Tymczasem!)

 Zeszła ze schodów i wzięła do ręki fiolkę. Uśmiechnęła się szyderczo. Jeśli plan się powiedzie, to zostanie z nim na zawsze. Zrobiła mrożoną herbatę do dwóch szklanek i do jednej z nich wylała płyn. Wstawiła je do lodówki. Teraz pozostaje tylko czekać.
To nie może być... O nie, znowu... <napad śmiechu wstrząsający całym ciałem aż do bólu>
[Faktycznie, herbata doskonale zamaskuje smak i zapach trucizny. A myślałem, że koledzy z ETA nauczyli lepiej koleżankę sztuki konspiracji].

-Przepraszam-zaczął Iker- ja chciałem się dowiedzieć, co się stało Sarze Carbonero.
-A jest pan kimś z rodziny?
-Jestem jej narzeczonym.
-Aha... Pani Carbonero nic nie jest. Jeśli wyniki będą dobre, jutro ją wypiszemy. Na razie śpi.
-A więc, dlaczego zemdlała?
-Oh, to pan nie wie? Pana narzeczona jest w ciąży. Takie osłabienia i omdlenia się zdarzają. A Pani Sara była lekko niedoleczona po przeziębieniu, dlatego zemdlała.
-W c-c-ciąży- Iker powtarzał te słowa, kiedy doktor odszedł.
C-c-c-casillas breaker?
Dwie opcje: albo oboje mają głęboko w bramce zabezpieczenia przed ciążą (co jakoś pokrywa się z gimnazjalnym debilizmem opkowego Ikera) i mamy do czynienia z klasyczną wpadką (co może dziwić w przypadku profesjonalnej dziennikarki, która raczej powinna planować przyszło potomstwo), albo Sara miała powód, by zataić przed narzeczonym stan błogosławiony...

-Iker...Ziemia do Ikera- pomachałam mu ręką przed nosem.
-Będę ojcem-krzyknął i mnie przytulił.
-Iker, bo ludzie się na nas patrzą- uśmiechnęłam się.
… dlatego nie cieszyłbym się aż tak na Twoim miejscu, Ikerze.

Miałem sobie darować scenę przedmeczowej pogadanki w szatni Barcelony, ale... a zresztą.

Wszyscy weszli do szatni. Carles stanął na ławce i zaczął przemawiać oficjalnym tonem.
-Moi drodzy parafianie, odpierdolę wam kazanie! Do kościoła nie chodzicie... O pardon, to nie ta przemowa... To jeszcze raz.
Już wiem, skąd Niekryty Krytyk czerpnie inspirację. Przegląda blog.onet.pl.

Moi drodzy przyjaciele. Jutro gramy z Realem. Jeśli chcemy podtrzymać dobre imię Dumy Katalonii, musimy z nimi wygrać. Oni grają dobrze, ale szybko. Czyli też szybko się męczą.
Jak powiedział kiedyś Władysław Żmuda do trenera Ryszarda Kuleszy: “O żesz ty ku*wa strategu pier**lony...”

Ale mają Crisa Ronaldo...
-Pedaldo-wtrącił Geri.
-Szmacialdo-dołączył Pedro.
-Tak to też- zgodził się Puyi- ale jeśli chcemy wygrać, nie możemy dać się mu sprowokować. On biegnie z piłką, weźmiesz mu piłkę BACH i leży i płacze, więc?
-Trzeba go ciąć?-spytał Ibrahim.
-Nie.
-Trzeba go kosić?-spytał Bojan.
-Kosić i ciąć to to samo...
To samo mówi fryzjer, gdy przymierza się z kosiarką do moich włosów..

-Ja wiem!- darł się Pique.
-Słucham?
-Więc jutro przedmeczem ja się wkradnę do szatni Realu i zajumam* mu żel. Bez niego nie zagra- wyszczerzył się chłopak Shakiry.
Ju-ma! Powiadam Wam! Wylewa się stąd głupota!
Ju-ma! Pamiętaj, że! Tu idiotyzmy dzieją się!

Wątpię, bo cię jeszcze pogryzie...
-A mi się zdaje-zaczął Valdes- że trzeba grać dobrze i nie dopuścić go do naszej bramki.
  Carles zaczął bić brawo tak zapalczywie, że spadł z ławki.
-Auuu... Nic mi nie jest. Victor ma rację.
-Lizus-mruknął Xavi, za co został trzepnięty po głowie od Valdka
W szatni jak w tanim serialu o szkole - mamy grupę urwisów, kujonka, gościa zwalczającego kujonów, głupie teksty i ciut za bardzo wyluzowanych nauczycieli.
[I tylko biedny Pep siedzi w kątku szatni i coś mruczy o samowoli drużyny, braku zajęcia i złej aŁtorce, która o nim zupełnie zapomniała]

- Carles, weź nie przeżywaj tego aż tak- krzyknął Iniesta- ostatnio z nimi wygraliśmy.
-Ale to było 23 mecze, 13 goli i 10 tubek żelu Cristiano Ronaldo temu. Mogli się poprawić.
-A jak się nie poprawili- ciągnął dyskusję Andres.
-A jak się poprawili i nam skopią dupy? Hmm? O tym pomyślałeś? A? A?
Jak powiedział Władysław Żmuda do trenera Kuleszy...
[Taki klub jak Barcelona dysponuje bankiem informacji, masą specjalistów obserwujących formę rywali i to czy “się poprawili”. Tak tylko nadmieniam]

Weszłam do domu. Patricia była w kuchni. Piła herbatę.
-Ana- uśmiechnęła się
-Hej. Miałam trochę jeżdżenia dzisiaj-usiadłam przy stole.
-Napijesz się czegoś?
-z chęcią.
  Podała mi mrożoną herbatę. Upiłam łyk, i nic więcej nie pamiętałam...
Mocne to curacao! Jak angielska wóda z “Misia”!

Wyszedł z treningu. Zadzwonił jego telefon.
-Halo?
-Witaj, kochanie! Kiedy się w końcu spotkamy?
-No nie! Nie jesteśmy razem! Nic nas nie łączy! Odwalże się w końcu ode mnie!
-Dlaczego? Co ci zrobiłam takiego?
-Po prostu mnie wkurzasz, wiesz?** Jak myślisz, dlaczego?
Gdyby odpuścić sobie dialog rodem z kiepskiej telenoweli... Właśnie, co mu takiego zrobiła (poza próbą otrucia aktualnej dziewczyny)? Czy ktoś ją zapraszał i zachęcał do powrotu wraz z dzieckiem do byłego chłopaka? Kto jej na to pozwolił? Hm... Mam pewne podejrzenie, kto stoi za całym tym cyrkiem, ale dość już o Anabelli.

Ole, ole ole! Nie damy się! Nie damy się!
-Czy tobie się pogorszyło po tym meczu?
-Wygraliśmy! Wygraliśmy ich ligę! Już po tych Hiszpanikach- krzyczał Gerard.
Który jeszcze niedawno zdobywał tytuł mistrza świata w barwach kraiku "tych Hiszpaników". Pewnie przez cały czas mundialu w RPA miał mocno pogardliwy wyraz twarzy. I pluł kolegom z drużyny do bidonów.

-Pique- Andres nim potrząsnął- ja wiem, że się cieszysz, ale nie jesteśmy jeszcze nawet w finale! Wyluzuj się!
AŁtorka skondensowała wszystkie możliwe rozgrywki ligowe i pucharowe w jeden opkowy byt.

-Ana w szpitalu.
-Co?
-No właśnie to.
-David, czekaj, jedziemy z tobą.
  Wsiedli do samochodu. Wszyscy. Cała drużyna. Jakimś cudem dojechali pod szpital.
Czwórka z nich prawie udusiła się w bagażniku.

Recepcjonistka, gdy ich zobaczyła, musiała wziąć środki na uspokojenie.
A myśleliście, że jakim cudem udało mi się dotrzeć z analizą aż tutaj?

-S-s-słucham panów?
-Czy może nam pani powiedzieć, gdzie się znajduje Anabel  dos Santos Gomez?
-A są panowie kimś z rodziny?
- Na przykład ten długowłosy robi w naszej paczce za mamusię...

-Pewnie- zaczął przedstawiać Jeffren, pokazując kolejno na Valdesa, Bojana,Iniestę, Xaviego i Messiego- to jest jej brat, to kuzyn, to wujek cioteczny ze strony dziadka, to jest  jej kuzyn ze strony ojca a to jej brat ze strony matki ojca ciotecznej babki.
-Jeff przestań co- mruknął Villa- jestem jej chłopakiem.
  Wszyscy udawali Ozila (O.O).
Musiał zespuć taki dobry dowcip! Ze złości poudaję troszkę Ji-Sung Parka:
-.-

-Leży w sali numer 115. Ale tylko pan może tam wejść.
-Słyszycie? Dupenklapen!
Hottentottenstottertrottelmutterbeutelrattenlattengitterkofferattentäter!

 Poszedł w stronę wskazaną przez recepcjonistkę. Dziewczyna leżała na łóżku. Wyglądała, jakby spała. Podszedł do niego lekarz.
-Panie doktorze, co z nią?
-Stan jest stabilny, ale po tym, co wypiła przez kilka dni poleży sobie tutaj.
-A co wypiła?
-Uhm... To była bardzo dziwna i nietypowa mieszanka. Wykryliśmy cyjanek*ktoś musi jej bardzo nienawidzić
Ekhm... <zakłada lekarski kitel i stylowe okulary> Ustalmy pewne fakty. Cyjanek potasu, co nie jest tajemną wiedzą, zwykle występuje w postaci białych kryształków, dobrze rozpuszczalnych w wodzie (w reakcji z nią cyjanek wydziela intensywną woń gorzkich migdałów, cholernie trudną do ukrycia przez domorosłą trucicielkę). Dawka śmiertelna to kilka gramów - jak pewnie wiecie z historii II WŚ, żołnierze schwytani do niewoli przez wroga (niektórzy cywile także) mieli przy sobie kapsułki z cyjankiem, które służyły jako szybka metoda samobójstwa i uniknięcie mąk tortur. Zakładając, że to niebieskie coś w fiolce faktycznie było barwionym cyjankiem, dawka przyjęta przez Anabellę powinna definitywnie... zakończyć opko. Kwestia fatalnego zamaskowania trucizny w płynie to jedno, ale dlaczego aŁtoreczkę nie stać było na 2 minuty researchu i przekonanie się, że ta “nietypowa mieszanka” wygląda zupełnie, ale to zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażała?

Wyszedł z sali i wsiadł do samochodu. Podjechał pod dom i wszedl trzaskając drzwiami. Patricia siedziała w kuchni.
-Jak mogłaś?! Przygarnęła cię do domu! Pozwoliła ci tu mieszkać! Pocieszała cię,, gdy się rozwiedliśmy, a ty co? Chcesz ją otruć?! Dlaczego?
-Będziemy razem- uśmiechnęła się.
-NIE NIE BĘDZIEMY RAZEM!
-Będziemy razem,albo ona umrze.
-Nie masz prawa mi grozić!
  Wyciągnął komórkę i zadzwonił na policję.
<szczere zdziwienie> Pierwsza rozsądna rzecz w wykonaniu piłkarza w tym opku! Chyba się posmarkam ze wzruszenia...

Radiowóz zatrzymał się pod domem. Kilku policjantów weszło do środka, ale było tam tylko kilkuletnie dziecko. Jeden z nich usłyszał coś i pobiegł na górę. W tym samym momencie, gdy on wpadł do pokoju to brunetka wyskoczyła z okna.
  Szybko wybiegł na podwórze. Leżało tam bezwładne ciało 29 letniej kobiety.
Zauważył Villę.
-Kto to?
-Moja była narzeczona.
Dość... chłodne przyjęcie samobójczej śmierci matki dziecka. “Ano, panie, tak już tu leży i co poradzisz”.

-Czy dziecko jest państwa?
-W pewnym sensie [!!!] tak.
-Pewnie będzie pan musiał się nim zająć...
- W pewnym sensie nie chciałem nigdy tego robić i dlatego tak nienawidziłem swojej eks. Zadzwonię do Anabelli, ona mi pomoże. O ile wyleczy się z tego cyjanku.

Wyszłam ze szpitala. Juppi jej! David po mnie przyjechał. Powiedział, że Pati skoczyła z okna i nie żyje. Podcięło mnie z nóg.
To uważaj, bo znów złamiesz nogę w trzech miejscach i to na ament!

Ale nie miałam jeszcze tyle siły, żeby nad tym dłużej rozmyślać... Od razu u mnie w domu się zbiegli chłopaki. David, Gerard, Iker i nawet Fernando przyjechał.
Pamięć o zmarłych < dobra dżampreza (którą z litości ucinamy).

Weszłam do swojej sypialni. Chłopaki się rozeszli. David też sobie poszedł. W pokoju zastałam Zaidę. Słodko spała. No tak-pomyślałam- ciekawe kto się nią teraz zajmie. W sumie to ja mogę.
Lokalne domy dziecka nie śmiały ani na krok zbliżyć się do Matki Idealnej.

Trzymajcie się mocno foteli, będzie chwila grozy:

Zadzwonił dzwonek. Wyszłam na palcach z pokoju i otworzyłam drzwi. Stało w nich dwóch facetów na oko jakieś 2 metry. Ubrani byli w czarne garnitury.
-Pani Anabel dos Santos Gomez- spytał jeden z osiłków [zdolna bestia, tak bez pytajnika]
-Tak, a o co chodzi?
-Pojedzie pani z nami.-stwierdził drugi
-Nie, nie pojadę, jeśli nie dowiem się o co chodzi.
-Pojedzie pani z nami-powtórzył- a dowie się pani.
Mam silne wrażenie, że panowie nie chcą zabrać Anabelli do aquaparku.

-Dobra. Rozumiem, że panowie nie są stąd?
-Jesteśmy z Mediolanu, a o co pani chodzi?
-Bo jeśli panowie są z Mediolanu, nie mogą panowie znać zasad panujących w Barcelonie, więc je panom wytłumaczę. Po pierwsze, kiedy ktoś się o coś pyta [to niech sobie odpowie], należy odpowiedzieć. Po drugie, jeśli ktoś dalej nie wie o co chodzi, trzeba mu to wytłumaczyć. Rozumieją już panowie? A teraz do widzenie- zamknęłam im drzwi przed nosem.
Zasady proste i mądre, ale boChaterka niekoniecznie wcieliła je w życie.

  Chwilę później dębowe drzwi uderzyły w ścianę. Odwróciłam się na pięcie.
-Czego wy chcecie?
-Pojedziesz z nami.
-Nie pamiętam, żebym piła z panami brudershaft. Nigdzie nie jadę- cofnęłam się i prawą ręką chwyciłam słuchawkę telefonu.
Bruderszaft zakończony obustronnym haftem - nieprzyjemna sprawa.

W tym momencie, zobaczyłam za osiłkami, Davida. Za nim stali policjanci.
Oraz Brygada Zbędnych Przecinków.

-STAĆ POLICJA- wrzasnął jeden.
  Nie mogłam logicznie rozumować [witaj w klubie]. Oni zostali aresztowani. Policja odjechała. TO działo się tak szybko. Zaida zbiegła z płaczem i przytuliła się do mnie.
-David, co się stało- pytałam zszokowana przyjaciela.
-Bella, już dobrze. Patricia ich załatwiła. Chciała, żeby cię wywieźli Bóg wie gdzie.

Taaaaak... Co?

-Ale skąd ty o tym wiedziałeś?
-Zostawiła mi list. Pisało w nim, że już niedługo pozbędzie się ciebie. Jak zobaczyłem tych dwóch gości, już wiedziałem, co się święci.
Spróbuję ogarnąć tę kuwetę: była laska Villi przeczuwała, że plan z trucizną nie wypali, dlatego wynajęła dwóch goryli, by sprzątnęli Ankę Bellę. Po pierwsze: jaki, kurkuma, list, po co miałaby w pośmiertnym (bo chyba tak to nalezy rozumieć) liście zdradzać swój straszny plan B? Po drugie: a gdyby Ance Belli było się zmarło od tego oszukanego cyjanku, czy goryle i tak grzecznie czekaliby na swoją (już deczko nieżywą) ofiarę pod drzwiami jej mieszkania? Kto miałby ich poinformować o odwołaniu planu B, skoro jego pomysłodawczyni zapobiegliwie wybrała skok a la Magik? Zresztą, dlaczego akurat z Mediolanu, czemu to służy... Jezus Maria, na co ja tracę życie? Na słabiutki jak niebieski cyjanek twiścik fabularny?

Ubrałam się w dżinsy i czarny top. Na niego naciągnęłam koszulkę z nr 10 i napisem Messi. Wyszłam z domu i skierowałam się na Camp Nou. Gdy wchodziłam na stadion, spotkałam Leo.
Messi jest tak dobrym piłkarzem, że nie potrzebuje rozgrzewki; dla frajdy najął się jako bileter i roznosiciel napojów gazowanych.

-Hej-uśmiechnął się- a ja szukałem tej koszulki.
-Hej. Trzeba było mówić, sprzedałabym ci.
AŁtoreczka wierzy, że piłkarze mają na cały sezon jedną, ukochaną koszulkę? Oby to jednak był słaby Element Komiczny.

-Siedzisz na trybunach?
-No chyba.
-Chyba nie. Będziesz siedzieć na ławce.
-Dlaczego?
-Bo David poprosił o to trenera.
- Psze Pana, a czy Ania z 6B mogłaby być na naszej lekcji... to jest ławce?
- Dobrze, Dawidku, dobrze...
[Już nawet żal to komentować. Marca miałaby używanie.]

Wyszli na boisko i ustawili się w rzędzie.
A teraz, proszę Państwa, hymn Ligi Mistrzów
Tak! TAAAK! Komentator meczu podpięty do stadionowych głośników! CYK!

Zagrano hymn i stadion zamarł w skupieniu. Gdy skończyli, piłkarze podali sobie ręce.
  Zaczął się mecz.
Manchester zaczął*

[Przypis:] *- miał być mecz z Realem, ale miałam natchnienie po finale :D
Jedziesz, laska, to Twoja alternatywna rzeczywistość. Mogłaś opisać mecz Barcy z Wądołami Kaczymi, byłoby równie miło.

I tak nie umiem tego opisywać... Wybaczcie;)
Po co się męczyć? Po co?

(po pierwszej połowie mamy remis 1:1, akcja umyka do szatni Barcelony)

Chłopcy zeszli do szatni zdenerwowani. Poszłam z nimi, może im coś poradzę. Pep zaczął przemowę.
-Chłopcy, grajcie bardziej defensywnie. Radzicie sobie dobrze, ale sam Victor nic nie narobi. Eric, staraj się jak najczęściej podawać do Pique.
Barcelona grająca bardziej defensywnie... Pique jako klasyczny playmaker... Żadna tiki taka świata tego nie przebije!

-Mogę trenerze coś zasugerować- spytałam nieśmiało
Pep, pokaż cojones! Żadna małolata nie ma prawa ingerować w Twoją pracę!

-Tak. Mów.
Cojones Guardioli - cyk... to znaczy: ciach!

-Więc, jeśli Leo zostałby wysunięty bardziej, a David i Pedro zostali trochę z tyłu, byłoby lepiej grać.
-To nie jest głupi pomysł- mruknął Pep- chłopacy robimy jak powiedziała Ana.
- Sam bym na to nie wpadł, na kursach trenerskich FIFA ściągałem od Fornalika.

Zaczęło się kolejne 45 minut. Zaczęli. Grali bardzo dobrze i kil;kanaście minut później, Leo znalazł trochę miejsca i strzelił kolejnego gola
MESSI! MESSI GOOL!!
   Podskoczyłam ze szczęścia. Nim się obejrzałam, David strzelił w samo okno
- Nicponie! Hultaje! Ja Wam dam kopać piłkę w lożę VIP!

(Barca wygrywa, nie mogło być inaczej)

David wziął mnie w ramiona i okręcił się dookoła [czyli obracanie to nie tylko domena siatkarzy]. Zaśmiałam się. Nasze usta połączyły się w pocałunku.  Postawił mnie na ziemi.
-Wygraliśmy- szepnął- naprawdę wygraliśmy.
-Tak. Wygraliście.
- A uwierzysz, że zwyciężyliśmy?
- Nie gadaj! Myślałam, że tylko odnieśliście triumf!
- No patrz, przy okazji udało nam się też pokonać rywala.
- Bez jaj...
- Racja, w tym opku ich nie mam!

(pomeczowa impreza - ciach, co Was będę żenował)

Grzmiało. Błyskawice przecinały niebo. Dziecko tuliło się do mnie z płaczem.
-Ciociu, ja się boję- mówiła cicho Zaida.
-Spokojnie- gładziłam ją po główce- zagramy w coś?
-Dobrze- mała skinęła głową
  Rozłożyłam puzzle. Układałyśmy, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
Mam nadzieję, że będą to krewni Patricii, którzy przypomną boChaterce, że zaskakująco szybko przejęła opiekę nad dzieckiem z obcej rodziny.

Stał w nich Leo. Cały przemoczony [ech...].
-Gdzieś ty się szlajał- spytałam ze śmiechem wpuszczając go do środka.
-A, no musiałem załatwić kilka spraw- mruknął.
-Aha... Czekaj, powinnam gdzieś jeszcze mieć stare ciuchy Davida, przecież nie będziesz tu siedział w mokrych.
  Poszłam na chwilę do sypialni i otworzyłam szafę. Nie myliłam się, był tam stary T-shirt i dżinsy. Zniosłam to Pchełce na dół.
No chociaż z JEDNYM przydomkiem to aŁtorskie nieboże trafiło...

Zaparzyłam mu też herbaty.
  Gdy niosłam mu napar, Zaida już zabawiała piłkarza.
AAA! Porn Alert z podkreśleniem obrzydliwości sceny! Przecież Zaida to jeszcze dziecko!

*** w tym samym czasie***
 ** z mózgu Villi**
  * wybierzcie sobie którąś synapsę*
  Siedział przy stole i popijał herbatę. Myślał o Belli. Co by zrobić na jej urodziny? To już za tydzień. Musi coś wymyślić. Coś wspaniałego.
Nie wiem, co może przebić koszulkową farsę i balangę na murawie. Może po prostu dajcie jej prezesurę klubu i sprowadźcie na siebie gniew milionów socios?

Leo już poszedł, burza też.
Trzymali się za ręce, od czasu do czasu wyładowując się elektrostatycznie.

Spacerowałam sobie z Zaidą po parku. Myślę, jak to będzie, bo ja postanowiłam wrócić do treningów. To już pojutrze. Nie mogę się doczekać.
Stop, stop, STOP! A pogruchotana w pierdyliardzie miejsc nóżka?

Zabrałam małą na spacer. Dziecko bawiło się w najlepsze na placu zabaw. Ja w tym czasie spotkałam Davida, więc odeszłam kawałek z nim pogadać.
Swoją drogą: Anabella jest już oficjalnie dziewczyną Villi, wychowuje jego dziecko... Co by stało na przeszkodzie, gdyby po prostu zamieszkali razem? Aaaaach, no tak. Wszechmocna Fabuła.

-Hej, Bella- uściskał mnie- co słychać?
-A, wiesz... Wracam pojutrze do treningów.
-Żartujesz- podniósł mnie i okręcił wokoło- to świetnie!!
-Postawże mnie [acan, bowiem nieprzyjemne jest mi Waści obracanie]- roześmiałam się.
-Już się robi- spełnił moją prośbę.
-Ale muszę znaleźć opiekunkę do Zaidy.
-Ja znam jedną. Jest po prostu świetna w swoim fachu. Mili Toreto. Ma 18 lat. Opiekowała się między innymi dziećmi Torresa.
Pierwszy strzał: to będzie romans. Inaczej cały wątek ma tyle sensu, co Ibrahimović z Barcelonie.

Popatrzył na mnie i odszedł. Wróciłam na plac. Zaidzie już znudziło się. Poszłyśmy na lody, gdzie spotkałam Gerarda. Ten od razu wziął dziecko na ręce.
Dziwne, kilku moich znajomych było już w Barcelonie i żaden z nich nie wspominał, że z każdego zaułka miasta wystaje co najmniej jeden piłkarz.

-Hej, Ana!
-Hej.
-Co słychać??
-A, nic nowego. Do treningów wracam.
  Pique był pod takim wrażeniem, że o mało nie upuścił Zaidy, która natychmiast go skarciła.
Witaj w Klubie Zaskoczonych przez Opko.

(smęcenie o opiekunce, tak nudne, że aż prosi się o pominięcie)

Weszłam do szatni, gdzie siedziała Inez. Gdy tylko mnie zobaczyła, rzuciła mi się na szyję.
-Ana! - krzyknęła- Wracasz! Nie mogę w to uwierzyć. Naprawdę wracasz. A miałaś już nigdy nie zagrać.
Blogaskowa Klinika Cudów dokonywała bardziej zdumiewających rzeczy!

-Inez- uśmiechnęłam się- spokojnie. Może nic mi się nie stanie. A jeśli nawet, to i tak będę grać.
  Rudowłosa uścisnęła mnie jeszcze raz, po czym odsunęła się ode mnie, by ubrać rękawice bramkarskie. No, tak zapomniałam. Kiedyś grałam w pomocy, ale moje główne miejsce było na bramce.
Najwyraźniej trener jej drużyny miał w pamięci wyczyny Jorge Camposa.

Przebrałam się w strój treningowy i wiązałam korki, kiedy do szatni weszły dwie blondynki.
-Pati, zobacz, kto nas zaszczycił swą obecnością- wyższa uśmiechnęła się szyderczo.
-No niemożliwe. Gwiazdka jednego meczu, w którym się połamała- zakpiła druga.
Złośliwe Blond Antagonistki - cyk, cyk.

Odwróciłam wzrok, udając, że mam je gdzieś. Monica Alvarez i Sylvia Dominguez. Dwie przyjaciółeczki z ławki rezerwowych. Wtamtym meczu, pewnie to jedna z nich weszła za mnie za murawę.
  Ciekawi mnie tylko, czy potrafiła kopnąć wtedy piłkę, czy stała jak ten słupek.

To nie będzie wojna pamiętana przez pokolenia, ale zawsze coś. BoChaterka kontra Zołzy - zaczynamy!

Truchtałam sobie po boisku, kiedy znowu przyszły te dwie zołzy.
-Ana? Mogłabyś tu na chwilę przyjść? - spytała Sylvia.
-Czego chcecie?
-Chciałyśmy spytać, jak tam u twojego kochasia Davidka.
  Nie odpowiedziałam. Biegałam dalej.
Mocny strzał z dogodnej pozycji i mamy 1:0 dla Zołz!

W chwilę później wszedł David. Pewnie czegoś zapomniał. Podszedł do dziewczyn i usiadł obok Monici. Przez chwilę za czymś się rozglądał, i nagle wstał. Jakby chciał do mnie podejść. Zrobił kilka kroków w moją stronę, kiedy podbiegła do niego Monica, szarpnęła go za ramię i pocałowała. Trwało to dość długo. Gdy w końcu skończyła, posłała mi triumfujący uśmiech i wróciła z powrotem na ławkę.

Dwa! Dwa! Dwa do zera! Ale to było zagranie!
[Ciekawe, czy pocałunek trwał dłużej niż wspólne igraszki w jednym w poprzednich rozdziałów]

Uciekłam z treningu. Pobiegłam do parku, gdzie płakałam. Po prostu usiadłam na ławce i płakałam. Nie wiedziałam, dlaczego, nie chciałam. Po prostu to jakby emocje same ze mnie wypływały.

Podobnie jak sens kontynuowania tego opowiadania za pomoca kolejnego chwytu: Łasej na Kochasia Zołzy.

Dziecko bawiło się w kuchni, kiedy czarnowłosa opiekunka, popijała kawę. W pewnym momencie zadzwonił jej telefon.
-Halo?
-Masz? - spytał męski głos.
-Jeszcze nie. Na razie nie mam czasu na dragi.
-Spoko. Wybaczę ci tylko dlatego, że jesteśmy razem. Ale postaraj się skombinować trochę kasy na marychę.


Co?
Ach, no tak, wciąz szukamy pretekstu do ciągnięcia tej farsy. A tymczasem u Belli...

Ktoś usiadł obok mnie. Popatrzyłam na niego ocierając łzy.
-Bella- wyszeptał.
  Nie odpowiedziałam.
-Bella- przytulił mnie- przepraszam. To ona mnie pocałowała.
 
Wszyscy wiemy, że przeciez każdy powód, by troszkę pohisteryzować, jest dobry.

To był słoneczny dzień. Obudziło mnie pukanie do drzwi. Szybko się ubrałam i zbiegłam na dół, by otworzyć.  Gościa przesłonił mi ogromny bukiet kwiatów z karteczką, na której ktoś wykaligrafował słowo ''PRZEPRASZAM''.

Za to, że jakaś randomowa laska siłą wepchnęła mu język do ust? Trochę asertywności!

Nie wiem dlaczego, ale zdawało mi się, że to David. Obglądnęłam go [matulu...] ze wszystkich stron i stwierdziłam, że chyba mam rację. Wpuściłam go do środka.
- Witaj, Bello - wyszczerzył swoje białe ząbki - Chciałem cię przeprosić.
- Ale za co, skoro twierdzisz, że to ona cię całowała?
- Eeee.... yyyy.... No bo.... Widzisz... - zaczął się troszeczkę jąkać.

Davidzie, zaraz po kursie asertywności proponuję jeszcze szkolenie z improwizacji.

W tym momencie moja ręka bardzo szybkim ruchem powędrowała do jego policzka, zostawiając czerwony ślad.

Pomaziała go szminką? To Ci zemsta.

Wybiegłam z domu, ledwie widząc przez łzy. Skierowałam się w stronę hotelu, w którym mieszkał tymczasowo Iker. Właśnie przyjechali na wakacje z Sarą.

W środku sezonu ligowego... Może w tym opku Iker jest najgorszym kapitanem wszechczasów, ale ma zaskakująco mocną pozycję w klubie.
  
Widząc moją zapłakaną twarz, bez słowa przytulił mnie i zabrał do restauracji. Sary nie było. Wyszła gdzieś z przyjaciółkami.

Pochwalić się brzuszkiem i zdjęciem miny szefa, gdy dowiedział się o jej macierzyńskim w najbardziej burzliwym okresie sezonu piłkarskiego.

Co się stało? - spytał Iker popijając kieliszek wina.
- Zdradzał mnie.
- David?
- Tak, on.

Ciekawe, skąd ona to wywróżyła. Może opiekunka podsunęła jej trefny towar?

-Wiesz, co? Mam pomysł. Chodźmy do hotelu. Będziesz mogła się wypłakać.

Wiecie, co to oznacza!
Kolejne SEKSYSEKSYSEKSY! :D

Zabrzmi to dziwnie, ale właśnie w tym fragmencie "dzieła" aŁtoreczka wspina się na wyżyny swoich możliwości, i to bez emotek (czasem mam wrażenie, że i bez wkładu własnego...). Macie próbkę:

Teraz, gdy turyści wyszli podziwiać miasto - była najbardziej odpowiednia pora na zwiedzanie, pomiędzy osiemnastą a dziewiętnastą, upał już tak nie dokuczał - korytarz był pusty, choć to nas już nie obchodziło.
  Nawet nie wiem, jak dotarliśmy do drzwi, ani kto je otworzył, choć przez chwilę czułam w rozpalonych dłoniach chłód metalu. Liczyła się tylko nasza chaotyczna plątanina kończyn, tylko jego gorące usta i oddech subtelnie pachnący wypitym w restauracji winem.

A potem to już...

Tuż za drzwiami przygwoździł mnie do ściany swoim ciałem. David nigdy nie był tak gwałtowny, nigdy też nie wzbudzał we mnie tak zróżnicowanych uczuć jak Iker.
A przede wszystkim kończył w tempie Usaina Bolta.
[I nie przybijał ukochanej do ściany gwioździami].

Davida kochałam, więc pragnęłam, ale Casillasa nie kochałam, a pożądanie sprawiało mi niemal fizyczny ból. Zresztą , ból innego rodzaju poczułam, gdy myślałam o Villi.

I pomyśleć, że to wszystko dlatego, że laska wkręciła sobie w umysł zdradę kochasia.

Jak mógł mi wmawiać, że mnie kocha, jak mógł mi zostawić opieki córkę [ekhm...], gdy miał na boku panienkę? I to jaką - urodzoną dziwkę!.

Coś mi się wydaje, że w ten sposób Anabella nie strzeli Zołzom kontakowej bramki.

Z pasją odpowiadałam na pocałunki i pieszczoty, nie pozostawałam mu dłużna, kiedy mnie rozbierał i za moją bluzką spadła jego bluza a za stanik podkoszulek. Po chwili leżeliśmy obok siebie nadzy. Zimna śliskość pościeli drażniła, namawiała, by szukać ciepła w ramionach mężczyzny. A mężczyzna chętnie udzielił mi swojego ciepła. Pieściliśmy się wzajemnie, aż Iker sięgnął dłonią do szuflady przy łóżku i wyjął kwadratową, foliową paczuszkę.

Sugerując się mentalnością Ikera w tym opku: to pewnie czipsy. Kazdy lubi sobie coś przegryźć podczas igraszek w pościeli.

Nagle zawstydzona utkwiłam wzrok w swoich dłoniach podziwiając turkusowe paznokcie. Szatyn pocałował mnie w ramię, Zadrżałam, wyrzuciłam z myśli twarz Davida
i spojrzałam na piłkarza. Nałożył prezerwatywę - czarną. Tak bardzo odpowiedni kolor, biorąc pod uwagę fakt, iż właśnie umierała moja wierność.

Łaaaaał... Najlepszy. Moment. Opka. Murakami i Coehlo oddaliby nerki za to zdanie w swoich książkach.

Mimo widocznego podniecenia postanowił mnie torturować zadziwiająco ostrym spojrzeniem reagując na próby odwetu, które to jednak spojrzenie łagodził uśmiechem i pocałunkiem.

Zanurzam się w sens tego zdania i też mam ochote na próbę odwetu...

Kilka minut zajął mi powrót na granice zmysłowości [oj, chyba chodziło o inne sformułowanie...]. Niemrawo próbowałam podnieść się do pozycji siedzącej,aby móc zadowolić Ikera, ale ten stanowczo się temu sprzeciwił, przyciskając moje nadgarstki do materaca tuż obok głowy.

Nawet Blogaskowa Kamasutra nie do końca wie, po co komukolwiek materac koło głowy podczas lovemakingu.

Długo patrzyliśmy sobie w oczy; ja bezbronna, naga i on górujący nade mną przytrzymujący moje ręce, a jednak byliśmy sobie równi. Oboje zdradzaliśmy. Oboje nie znaleźliśmy przyczyny tego kroku, to nie prawda, że Iker wykorzystał sytuację. Gdybym nie chciała, nigdy bym tu nie przyszła.
Gdyby babcia miała wąsy i mieszkała na Camp Nou... w kazdym razie bądźmy szczerzy. Iker wykorzystał sytuację.

To było równie niezrozumiała, jak fakt, że wszystkie  twoje koszule będą pomięte właśnie wtedy, gdy zepsuje ci się żelazko.

Sorry, ale tekstu o czarnej prezerwatywie nic już nie przebije. Nawet nie próbuj.

(seksy, seksy, dużo seksów, lepszych niż poprzednio. Na pewno dłuższych. Motywacja obojga wciąż nieznana).

Uścisk jego palców na ramieniu nie pozwolił mi jednak opuścić łóżka tak szybko, jak chciałam.
-Ktoś ci wreszcie dał lekcję pokory, co mała?

Ciekawe, na jaką linię zaufania zadzwoni nasza wszechwiedząca Marysia, huhu...
  
Prychnęłam, słysząc jego pełen samozadowolenia ton.
- Odwal się.
  Zanim zdążyłam wstać, wymusił jeszcze jeden pocałunek i klepnął mnie w ramię.

Niewolnica dobrze seksiła, może odejść.

  Wyszłam z pokoju w jasno oświetlony korytarz dopinając spodnie.
  W lustrze zobaczyłam tę samą kobietę, tylko wargi miała napuchnięte od pocałunków.

Ch-cholera! W takim razie aktorki specjalizujące się w romansidłach już dawno powinny być na wargowym L-4!

Weszłam do domu. David siedział na kanapie z rękami opartymi na kolanach. Gdy zauważył, że stoję obok niego po prostu wyszedł.

Och, ten głupiutki Iker. Musiał się chwalić ostatnim sekszeniem na Twitterze?  

Opadłam na kanapę i ukryłam twarz w dłoniach. Zawsze wszystkich raniłam. Davida, Patricię, Monicę i Silvię.

Nie zapomnij o Xavim, pewnie do dziś czuje na twarzy piłkę, którą weń rzuciłaś.

Jutro są moje urodziny. David od 4 dni nie odezwał się do mnie ani słowem. Tęsknię za nim. Niby codziennie go widzę, ale nie zwraca na mnie uwagi.
*
  Nie mógł spać. Od trzech nocy spał tylko po godzinie. Tęsknił za Bellą. Skrzywdził ją i nie mógł się z tym pogodzić [kochany, kto tu kogo...]. Kochał ją, ale co to teraz by dało? Gdyby jej to powiedział, znowu pewnie dałaby mu po pysku.

Wspomóżmy ofiary przemocy domowej z La Furia Roja! Nawet jeżeli sa ciut bezjajeczne.
Siedziałam na trybunach w towarzystwie Mili i Zaidy, Fernanda, Olalli, Ikera, który zachowywał się, jak gdyby nic się nie stało, i Sary nie wiedzącej o niczym. W chwilę później dołączyli do nas Fabregas z wielkim pudełem[pis org]

Listy poparcia dla profesora Glińskiego czy kolejne materiały do Białej Księgi?

Po nim zjawili się Geri i jego ukochana i jakże niedoceniona przeze mnie Shakira.

“Phi! Czymże jest jakaś piosenkareczka przy niedoszłej gwieździe kobiecego futbolu, która potrafi okiwac każdego piłkarza Barcelony wte i nazad!”.

Również mieli dla mnie prezenty. Ja jestem tylko bardzo ciekawa, kto im powiedział kiedy i dlaczego mam urodziny.

No proszę Cię... Imperatyw zadbał o odpowiednie wydarzenie na Fejsie.

Chłopaki postanowili moją colą zagrać w butelkę na wyzwania. Widać spodobało im się od ostatniego razu.

Oczywista rozrywka piłkarzy podczas oglądania meczu na stadionie. Polscy piłkarze preferują grę w marynarza, a nieco bardziej wysportowani Brazylijczycy grę w klasy.
[W świecie tego opka Marca ma prawdziwe używanie].

Ja, ponieważ jestem solenizantką no i z nimi grałam, zaczęłam. Wypadło na Fernanda.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie. Tym razem nie dam się podejść - oświadczył z cwaniackim uśmiechem.

“Tak jak wtedy, gdy zgodziłem się na transfer do Chelsea”.

Kto jest według ciebie najlepszym piłkarzem na świecie? Znajomi i ty wypadają z rankingu.
-... Nie ma tak.
-Jest. Odpowiadaj.
-... Mezut Ycil.

Jezusicku, Szpakowski ad portas!

Zakręcił butelką, i wypadło na Fabsa.
-Wyzwanie.
-No toś palnął - zaśmiałam się.
  W wyniku swojej głupoty musiał zadzwonić do C. Ronaldo, do którego numer podał mu Iker. Dał na głośnik.

Uwaga, będzie bolało.

-Ciacho przy telefonie - odezwał się jego głos.
-Witaj - zaszczebiotał Cesc bardzo kobiecym głosem.
-Z kim mam przyjemność?
-Nazywam się Irina Shayk. Wygrałeś główną nagrodę w naszym konkursie lotto [Hiszpanie też je mają, co się dziwicie?]. Noc ze mną.
  W tle odezwał się kobiecy głos:
-Z kim gadasz, kotku?
-Z Iriną Shayk - Cristiano nie zakrył dłonią słuchawki.
-Ale to ja jestem Irina Shayk!
-O kur... Dobra, koniec! Przyznać się gnoje, kto dzwoni?! Ikerek? To ty?! FOCH na ciebie. Pfff!



Wszyscy zaczęli się śmiać. Cesc zakręcił i wypadło na mnie.
- Wyzwanie - założyłam ręce na piersi.
-Ok. Masz powiedzieć, czy kiedykolwiek byłaś w łóżku z kimś innym, niż z Davidem.

Hiszpańscy piłkarze nie mają jaj ani osobowości, co wyjaśnia chorobliwe zainteresowanie cudzym pożyciem.

To, idioto, nie zalicza się do zadań.
-Owszem. Zalicza się. Chcesz zobaczyć?
  Wyciągnął wielką, zakurzoną księgę, nie wiem gdzie ją trzymał [dobre pytanie], z napisem "ZASADY GRY W BUTELKĘ" i otworzył na jednej z pierwszych stron. Było tam napisane: Jeśli ten, na kogo wypadnie kolejka, wybierze wyzwanie, wyzywający ma prawo zadać je tak, by wyzywany musiał udzielić odpowiedzi słownej.

Po pierwsze, pomysł na wielką Księgę Gry w Butelkę jest fajnym elementem komicznym, ale tylko wtedy, gdy jakoś wynika z przebiegu akcji i pasuje do opka. Brawo, aŁtorko, zespułaś taki fajny dowcip.
Po drugie: Księga wymaga aktualizacji, bo w tym opisie chyba chodziło o pytanie, nie wyzwanie.

No i zabił mi ćwieka. Ok.
-Tak, byłam.
  Nie patrzyłam na Ikera. Wcale nie chodziło mi o niego. Za dawnych czasów był jeszcze Andreas.

Uff, to wyznanie nie implikuje kolejnej sceny z czarną prezerwatywą... Swoją drogą, jest już chyba jasne, dlaczego wszyscy w Barcie tak lubią i szanują Anabellę. Po prostu ona dbała o ich... formę.

Moglibyśmy tak bawić się jeszcze długo, długo, ale niestety przyszedł David, więc ja wyszłam.

Niech wszyscy wiedzą o fochu wieczystym!

(piłkareczka, obrażona z przytupem, wychodzi z imprezy, gdy wtem na jednej z uliczek Barcelony!)

Odwróciłam się i ujrzałam te czekoladowe oczy patrzące na mnie błagalnie.
-Czego chcesz? - spytałam oschle.
-Porozmawiać.
-To się pośpiesz.
  Patrzył na mnie, jakby chciał przeprosić mnie za wszystko.
-Możemy pójść do mnie?
-Po co?
-Porozmawiać. Obiecuję, do niczego nie dojdzie.

Czyli tym razem nici z “wypłakiwania się”. Cieszę się, że opko uprzedza odpowiednio wcześniej o seksach lub ich braku. Niektórzy bez tego by nie wiedzieli, kiedy zdjąć lub założyć spodnie.

Skierowaliśmy się do jego mieszkania. Chłopak gestem dłoni zaprosił mnie do środka. Usiadłam niepewnie na kanapie, jakby miała się pode mną zapaść.
-Bello - wyszeptał Villa -Ja... ja chciałem cię przeprosić. Za wszystko.
  Moje oczy się zaszkliły. Po policzku spłynęła łza. To ja go powinnam przepraszać. Za zdradę, o której nie wiedział. O której nigdy nie miał się dowiedzieć.

Szybko poszło, i to jak niskim nakładem kosztów...
[Pierwsze raz Davida i Belli czy foch wieczysty dziewczyny - co trwało krócej? Odpowiedzi prosimy nadsyłać pod numer...]

-David... Ja... - urwałam na chwilę nie wiedząc, co tak naprawdę chcę powiedzieć. - David... To ja przepraszam.
  Podkuliłam nogi i objęłam je ramionami. Brunet podszedł do mnie objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Brakowało mi tego. Przytuliłam się do niego, nie hamując potoków łez, które wytryskiwały z moich oczu i spływały po policzkach plamiąc jego koszulę.

Hej, bystra woda,
z łezek zrodzona,
Płacze dziś laska jak szalona!

-David... Ja... Nadal cię kocham. - wyszeptałam nie patrząc na niego. Nie mogłam uwierzyć, że to powiedziałam. Obiecywałam sobie, że drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie zakocham się w piłkarzu, na którego leci żeńska część Cules na całym świecie. A jednak...

Ale przelecenie piłkarza będącego obiektem pożądania połowy madridistek - to zmienia postać rzeczy!
[Drugi raz? Był kiedyś pierwszy? Z Iniestą? Romans goni romans, gorzej niż w Wichrowych Wzgórzach]

Szłam na stadion w celu złożenia wizyty chłopakom i dodania im otuchy przed zgrupowaniem w USA. Wchodząc do szatni, zobaczyłam coś niebywałego. Małą Zaidę pomiędzy Davidem i Sergiem a w drugim kącie, Bojana i opiekunkę Zaidy, Mili.

Niebywały widok! Zwykle reprezentanci Hiszpanii opędzali się od dzieci jak od dżumy, a opiekunki precz wypędzali na furze gnoju.

Siedziałam w domu razem z Bojanem, który przyszedł się ze mną pożegnać. Wyjeżdża do Romy. Szkoda. Andresem, który bardzo prosił, żebym mu wytłumaczyła, dlaczego jego żonie rośnie brzuch [oraz jak się używa nawiasów w zdaniu złozonym] i Carlesem, który po prostu wpadł na kawę. David i Pedro siedzieli na tarasie i o coś się bardzo sprzeczali. Chyba o kolor korków. Gorzej niż przekupki na targu.
  W pewnym momencie przyszedł też Gerard z Shakirą i Xavi z wódką [miłość nie wybiera]. I tak zaczęła się impreza.

Cut! Cut! Naprawdę nie ma czego czytać... no może poza:

Xavi leży pomiędzy Andresem, który załapał, że jego żona jest w ciąży. David śpiewa pieśń O Mężnym Odonie na dwa głosy z Carlesem. Naczytali się Pottera, to ja muszę cierpieć.
  Przy okazji Pottera: Leo się utlenił, ubrał na zielono i twierdzi, że jest Draco Mafoyem. I co lepsze, Voldemortem jest Valdes. No i grozi mu jakimś dziwnym patykiem, który się złamał.

Dobrze wiedzieć, że AŁtorka czyta coś więcej niż Bravo Sport. Chwali się, ale póki co proponuję więcej czytania, mniej pisania.

Obudziłam się na podłodze pomiędzy Valdesem a ścianą. Po drugiej stronie pokoju z jękiem z podłogi zbierał się Carles. Andres pewnie gdzieś w kuchni. Postanowiłam to wszystko ogarnąć, ale trzeba ich stąd wyprosić/wywalić(niepotrzebne skreślić). Wstałam i wrzasnęłam:
-REAL MADRYT ZDOBYŁ LIGĘ!

GWAŁTEM I PRZEMOCOM JOM WZION!

-Dobra, panowie. Na nas czas. Ana, dzięki za przenocowanie.
-Tak, tak. Nie ma sprawy. A teraz wyjdźcie wszyscy, bo muszę posprzątać.
  Shakira i Mili zaoferowały się mi pomóc. W sumie, jeśli chcą, to niech zostaną. Mi nic to nie zaszkodzi.

Typowa końcówka studenckiej imprezy: panowie zmywają się do domów, panie pomagają ogarnąć pobojowisko.

-A czy ja też mam wyjść? - usłyszałam czyjś głos przy moim uchu.
-Tak. Ty w szczególności.
-Dlaczego? - David zrobił minę zbitego psa.

Villa co prawda uczył się asertywności, ale u dr. Leonarda Hofstadtera.

Skończyłyśmy sprzątać trzy godziny później. Zaparzyłam kawy i zrobiłam śniadanie dla Zaidy. Dziecko zeszło kilka minut później.

Oczywiście! Dorośli się bawią noc w noc, a dziecko (dodajmy, że pozbawione matki) zostawione bez opieki! Brawo, Anabello, świetna z Ciebie samozwańcza matka zastępcza!

Usiadłam w fotelu, gdy zadzwonił David. Prosił, bym przyszła pod stadion, bo chce mi coś pokazać.
  Przebrałam się w bardziej wyjściowe ubranie i skierowałam pod Camp Nou.  Po drodze spotkałam Carlesa, Andresa i Ibrahima.

Siedzieli na ławeczce pod stadionem, popijając wino El Mamrot? Nie zrozumiem nigdy opkowego fenomenu spotykania znanych piłkarzy co i rusz na mieście.

Wszyscy byli poruszeni, przygnębieni.
- Co się stało? - spytałam, podchodząc do nich.
-Gdzie idziesz? - spytał Holender.
-Ja? Do Davida. Powiedział, żebym przyszła pod Camp Nou... a co?
- No... - jąkał się Carles. - Widzisz...
- Coś się stało? - zaniepokoiłam się.
- David jest w szpitalu - wydukał w końcu.

Czasami lubię sobie wyobrażać, że AŁtorka, kiedy już wyczerpie wszystkie możliwe wątki fabularne i nie ma pomysłu na rozwinięcie akcji, wyciąga z szuflady dwudziestościenną Kostkę Imperatywu i rzuca: czasem się trafi Scena Łóżkowa, czasem Ex Zołza, czasem Kochanka z Kapelusza... Tym razem padło na klasykę, Scenę Szpitalną.

-Jak to w szpitalu? - spytałam, czując, że grunt usuwa mi się spod nóg. A może to nic poważnego?
-Samochód go potrącił... - mruknął Puyol. - Jest nieprzytomny.
-Wyjdzie z tego?
-Byliśmy u niego przed chwilą. Teraz są tam Valdes, Pinto i Messi. Lekarz mówi, że może zapaść w śpiączkę.
Łoezu. W takim razie to nie był byle samochód, tylko co najmniej Kamaz.

Ana - usłyszałam słaby głos Leo. - Ana, obudź się...
Było mi niedobrze. Chciało mi się wymiotować. Wybiegłam do łazienki. Dzięki Bogu znajdowałam się w swoim domu. Zwróciłam do klozetu całe śniadanie.  Co się stało?

Kolejny rzut kostką iii... Ciąża jak Ta Lala!

Weszłam z powrotem do salonu. Leo siedział na kanapie. Rozmawiał z Antonellą.
-Anti, będę później. Jestem u Any. Tak... Powiedzieli. Zemdlała. Dobra, kończę. Pa.
  Rozłączył się i popatrzył na mnie. W jego oczach był ból.
- Jak długo byłam nieprzytomna?
-Kilka godzin.

- Nie wzywaliście pogotowia?!
- Zapomnieliśmy numeru... Bez Ciebie i Twojej linii zaufanie nie dajemy rady...

-Nie... A ty? Chcesz się czegoś napić? Może jesteś głodny?
-Nie, dziękuję - uśmiechnął się słabo. - Valdes już mnie obsłużył, zanim wyszedł do Davida.

Boże, mój Boże, chętnie zamienię mój sprośny umysł na dwie piątki w indeksie.

-A co z nim? - spytałam z nadzieją.
-Lekarz mówi, że te godziny będą decydujące. Czy zapadnie w śpiączkę czy nie.
  Usiadłam obok niego. To straszne. Mój kochany David może zapaść w śpiączkę i żyć jak roślinka... Płakać mi się chciało.

Mnie też chce się płakać, gdy weźmie się pod uwagę, ile sensu całego opowiadania zmarnowało się przez tę jedną scenę. Te całe podchody, seksy, imprezy na Camp Nou, galopująca gimnazjada, pijani w sztok piłkarze... <łezka>

Poszłam do szpitala. Miałam dla Davida wspaniałą wiadomość. Podeszłam do lekarza dyżurnego i spytałam:
-I co z Davidem?
-Przykro mi to mówić, ale...
-Ale...?
-Ale zapadł w śpiączkę. Jest podłączony do aparatury podtrzymującej jego życie.
-Jezu...  - musiałam przytrzymać się ściany. - A ile trwa taka śpiączka?
-Nie ma ustalonego czasu, ale może trwać nawet kilkanaście lat...

To nie był Kamaz. Villa zderzył się z Jackiem Wiśniewskim!

-Mogę do niego pójść? - spytałam cicho.
-Tak, proszę. Sala 234, trzecie piętro.
  Wjechałam windą. Po moich policzkach kapały łzy. Weszłam na salę i zobaczyłam go podłączonego tymi wszystkimi kablami. Przysunęłam sobie krzesło i usiadłam na nim, chwytając go za rękę. Nie mogłam już dłużej powstrzymywać płaczu.
-David... - wyszeptałam, patrząc na niego. -Będziesz tatusiem...

Bingo!
Szkoda, że Ałtorka ze wszystkich możliwych zakończeń musiała wybrać takie, za które na miejscu samego piłkarza mocno bym się... obraził. Przypomnę tylko z czystej dociekliwości, że aż do tego punktu odłogiem wciąż leżał i leży wątek nowej opiekunki-narkomanki, Ikera i Sary oraz piłkarskich zmagań w ligach całego świata. Sapkowski mógłby się uczyć skracania fabuły tuż przed jej zakończeniem!
(Dobry komentarz pod nocią:” Mam nadzieję, że to nie dziecko Casillasa”)

Epilog:

Już pięć lat mija, odkąd leży w tym szpitalu. Jego życie nadal podtrzymuje aparatura. A wszystko przez to, że kierowca jechał na czerwonym świetle. Że nie zdążył zahamować. Nie wie o niczym, co się dzieje. Nie wie, że jego klub po raz trzeci zdobył Ligę Mistrzów, że koledzy dedykują mu wszystkie bramki. Nie wie, że ma dziecko [dzięki Bogu nie wie też, że jego ojcostwo nie jest znowu takie pewne].
  Brunetka, jak co dzień, przyszła do niego w odwiedziny. Zostawiwszy uprzednio Jeorge'a pod opieką wujka Leo, który go wprost ubóstwia. Weszła do tej samej sali co zwykle, przywitawszy się z lekarzami. Znała tutaj już cały personel. Bywała tutaj codziennie. Jeden, jedyny raz nie było jej przez tydzień, bo urodziła. Popatrzyła na łóżko, w którym leżał jej ukochany. Czekała.

I to by było na tyle. Dziękuję za trud lektury i pamiętajcie: piłkarz też człowiek i ma swój rozum! Oraz cojones! Nie odbierajcie im tych jakże ważnych części organizmu! Przez to rodzą się takie historie. Albo i gorsze, o czym pewnie przekonamy się w kolejnej analizie...


7 komentarze:

Anonimowy pisze...

"Zeszła ze schodów i wzięła do ręki fiolkę. Uśmiechnęła się szyderczo. Jeśli plan się powiedzie, to zostanie z nim na zawsze." - Czy tylko mi w głowie przygrywało motywem ze "Szczęk"?
"C-c-c-casillas breaker?" - Udławię się kiedyś przez Ciebie! Niby moja głupota, że zawsze siadam do Szalikowców z żarciem, noale. Jestem pod wpływem Barbary Niechcicowej, więc wolę zwalić na Ciebie.
"-A mi się zdaje-zaczął Valdes- że trzeba grać dobrze i nie dopuścić go do naszej bramki." - Woooooow, bo oni wciąż mówią o meczu i piłce nożnej.
"Odwalże się w końcu ode mnie!" - Ojej, jak ładnie powiedziane. Szczególnie to "że" dodane do czasownika metodą z XIX-XX-wiecznej literatury polskiej. Szkoda tylko, że czasownik taki-jaki.
"Pewnie przez cały czas mundialu w RPA miał mocno pogardliwy wyraz twarzy. I pluł kolegom z drużyny do bidonów." - Sądząc po rozmiarze jego ust to raczej do wiader. Jakby zaczął im pluć do bidonów, to całe by były... Dobra, zrobiło się ciut obleśnie, wychodzę z tego tematu.
"-Ana w szpitalu.
-Co?
-No właśnie to. " - Spartanie byliby dumni z lakoniczności tej wypowiedzi.
"Recepcjonistka, gdy ich zobaczyła, musiała wziąć środki na uspokojenie.
A myśleliście, że jakim cudem udało mi się dotrzeć z analizą aż tutaj?

-S-s-słucham panów?" - Czy to znaczy, że Migelito też niedługo zacznie się jąkać? o.O
"-Leży w sali numer 115." - W mojej szkole to sala, w której się uczy niemieckiego... if ju noł łot aj min.
"-Słyszycie? Dupenklapen!" - Nie wiedziałam, że z tym niemieckim wezmą to tak do siebie :O
"Dziewczyna leżała na łóżku." - Zazwyczaj w szpitalach, jak wiadomo, leży się na karimacie rozłożonej na podłodze. Ach, te cięcia budżetowe!
"Kwestia fatalnego zamaskowania trucizny w płynie to jedno, ale dlaczego aŁtoreczkę nie stać było na 2 minuty researchu i przekonanie się, że ta “nietypowa mieszanka” wygląda zupełnie, ale to zupełnie inaczej, niż to sobie wyobrażała?" - Może ma wolne łącze internetowe i musiałaby czekać dwadzieścia minut.

Anonimowy pisze...

" Pierwsza rozsądna rzecz w wykonaniu piłkarza w tym opku! Chyba się posmarkam ze wzruszenia..." - Podaje chusteczki z "Hello Kitty". To przez to, że teraz w gimnazjach są organizowane spotkania z funkcjonariuszami policji, którzy wyjaśniają to i owo (nam na przykład wyjaśniał, co można ćpać, żeby tester tego nie wykrył, śmieszny facet).
"W tym samym momencie, gdy on wpadł do pokoju to brunetka wyskoczyła z okna." - Zrobiło się mega dziwnie...
"
Wyszłam ze szpitala. Juppi jej!" - Grunt to podsumować dojrzale tragizm otrucia cyjankiem i takie tam.
" Od razu u mnie w domu się zbiegli chłopaki." - Szyk tego zdania jest bardziej pokićkany niż model labiryntu według Umberto Eco.
"Chłopaki się rozeszli." - Na szwach w okolicy ud. Ja tak mam z jeansami.
"W sumie to ja mogę. " - A co mi tam! Dziecko, pies, chomik czy piłkarz - jedna brocha!
"Ubrani byli w czarne garnitury.
-Pani Anabel dos Santos Gomez- spytał jeden z osiłków [zdolna bestia, tak bez pytajnika]
-Tak, a o co chodzi?
-Pojedzie pani z nami.-stwierdził drugi
-Nie, nie pojadę, jeśli nie dowiem się o co chodzi.
-Pojedzie pani z nami-powtórzył- a dowie się pani." - O Borze, jakby mało jeszcze było abstrakcji, teraz wzywa ją do siebie Mycroft Holmes!
"Mam silne wrażenie, że panowie nie chcą zabrać Anabelli do aquaparku." - To może chociaż do Family Parku? Tam są takie fajne baseny z kulkami i ścianka wspinaczkowa, i... Więc mówisz, że tam też nie?
"-Dobra. Rozumiem, że panowie nie są stąd?" - Poznała po tym, że nie są ubrani w tradycyjne stroje ludowe? xD
"Po drugie, jeśli ktoś dalej nie wie o co chodzi, trzeba mu to wytłumaczyć. " - Ło, to sobie trochę postoicie.
"Po pierwsze: jaki, kurkuma, list, po co miałaby w pośmiertnym (bo chyba tak to nalezy rozumieć) liście zdradzać swój straszny plan B?" - Bo czarne charaktery zawsze lubią opowiadać o swoich niecnych planach. Nie do końca jest jasnym, dlaczego.
"
-Siedzisz na trybunach?
-No chyba.
-Chyba nie. Będziesz siedzieć na ławce.
-Dlaczego?" - Przez tę koszulkę pewnie.
"Tak! TAAAK! Komentator meczu podpięty do stadionowych głośników! CYK!" - Jakby tak podpięli pana Leszka...
"Poszłam z nimi, może im coś poradzę." - ... SERIO?
"Cojones Guardioli - cyk... to znaczy: ciach!" -Migelito! To było brutalne *zasłania oczy*
"Trzymali się za ręce, od czasu do czasu wyładowując się elektrostatycznie." - A Bartek Elektrokurek kiwał głową z aprobatą.
"Dziwne, kilku moich znajomych było już w Barcelonie i żaden z nich nie wspominał, że z każdego zaułka miasta wystaje co najmniej jeden piłkarz." - Najwyraźniej chodzili nie po tych zaułkach, co trzeba :P

Anonimowy pisze...

"-No niemożliwe. Gwiazdka jednego meczu, w którym się połamała- zakpiła druga.
Złośliwe Blond Antagonistki - cyk, cyk." - No ale w sumie trochę racji mają...
"Uciekłam z treningu. Pobiegłam do parku, gdzie płakałam. Po prostu usiadłam na ławce i płakałam. Nie wiedziałam, dlaczego, nie chciałam. Po prostu to jakby emocje same ze mnie wypływały. " - Nigdy nie zrozumiem tego motywu. Czy to w opkach, czy to w filmach często się pojawia taki pocałunek i wtedy główna boChaterka ucieka, zalewając się łzami, załamana, itepede. Sądząc po tym, jak te sceny są skręcone lub opisane... Nie wiem, może jestem jakaś dziwna, ale ja bym po prostu to z facetem wyjaśniła, zwłaszcza, że jeszcze trzydzieści sekund temu byli szczęśliwą parą.
"-Spoko. Wybaczę ci tylko dlatego, że jesteśmy razem." - Powód roku xD
"-Bella- przytulił mnie- przepraszam. To ona mnie pocałowała. " - WIDZIELIŚMY.
"Obglądnęłam go [matulu...] ze wszystkich stron i stwierdziłam, że chyba mam rację. Wpuściłam go do środka.
- Witaj, Bello - wyszczerzył swoje białe ząbki - Chciałem cię przeprosić." - "Obglądanie" jest najwyraźniej metodą badań nieznaną nawet w "Kościach".
"A przede wszystkim kończył w tempie Usaina Bolta.
[I nie przybijał ukochanej do ściany gwioździami]." - No i nie zapominajmy, że nie ściągnął spodni do stosunku.
"I pomyśleć, że to wszystko dlatego, że laska wkręciła sobie w umysł zdradę kochasia." - Przecież musiała znaleźć jakiś pretekst, żeby wprowadzić scenę łóżkową z Casillasem.
"Sugerując się mentalnością Ikera w tym opku: to pewnie czipsy. Kazdy lubi sobie coś przegryźć podczas igraszek w pościeli." - *Hapszt!* Migelito, może jednak wezwij mi tę karetkę xD
"Długo patrzyliśmy sobie w oczy; ja bezbronna, naga i on górujący nade mną przytrzymujący moje ręce, a jednak byliśmy sobie równi. Oboje zdradzaliśmy." - Ciągnie swój do swego.
" Oboje nie znaleźliśmy przyczyny tego kroku, to nie prawda, że Iker wykorzystał sytuację." - A co miał robić? Jest facetem, oni mają dość pragmatyczne podejście do seksu.
"seksy, seksy, dużo seksów, lepszych niż poprzednio. Na pewno dłuższych. " - I bez spodni!
"-Ktoś ci wreszcie dał lekcję pokory, co mała?" - To mówi święty Iker, czy coś przegapiłam? :O
"Och, ten głupiutki Iker. Musiał się chwalić ostatnim sekszeniem na Twitterze?" - Do Villi inaczej by nie dotarło. Przecież to człowiek-tweet.
"Jutro są moje urodziny. David od 4 dni nie odezwał się do mnie ani słowem." - Daje mu po twarzy, seksi się z innym, i skąd to zdziwienie? Naprawdę nie rozumiem kobiet!
"W chwilę później dołączyli do nas Fabregas z wielkim pudełem" - Co to jest pudeło? Jakaś rasa psa?
"Ja jestem tylko bardzo ciekawa, kto im powiedział kiedy i dlaczego mam urodziny.
No proszę Cię... Imperatyw zadbał o odpowiednie wydarzenie na Fejsie." - A "dlaczego" sami się domyślili. Wszak każdy z nich przechodził przez to samo.
"Jezusicku, Szpakowski ad portas!" - Tu następuje milion linijek "hahaha". Nie mogę. Po prostu nie. Ómarłam.
" -Możemy pójść do mnie?
-Po co?
-Porozmawiać. Obiecuję, do niczego nie dojdzie." - "To nie idę!"
"[Pierwsze raz Davida i Belli czy foch wieczysty dziewczyny - co trwało krócej? Odpowiedzi prosimy nadsyłać pod numer...]" - A co jest do wygrania?
"Nie zakocham się w piłkarzu, na którego leci żeńska część Cules na całym świecie." - Czy to mnie zalicza do męskiej części? o.O
"Romans goni romans, gorzej niż w Wichrowych Wzgórzach]" - Ej, "Wichrowe wzgórza" były fajne! A Heathcliffa w ekranizacji grał Ralph Fiennes.

Anonimowy pisze...

"Małą Zaidę pomiędzy Davidem i Sergiem a w drugim kącie, Bojana i opiekunkę Zaidy, Mili. "- Jasny gwint! To Bojan był tym od "wybaczę Ci brak towaru, bo jesteśmy razem"? :O
"W pewnym momencie przyszedł też Gerard z Shakirą i Xavi z wódką [miłość nie wybiera]" - Xavi chyba dokopał się do swoich polskich korzeni.
"Leo się utlenił, ubrał na zielono i twierdzi, że jest Draco Mafoyem. I co lepsze, Voldemortem jest Valdes." - Utleniony Messi, czarne prezerwatywy... *wychodzi*
"No i grozi mu jakimś dziwnym patykiem, który się złamał. " - MATKO, CZY TYLKO MNIE SIĘ TO TAK ŹLE SKOJARZYŁO?
"Obudziłam się na podłodze pomiędzy Valdesem a ścianą." - Doborowe towarzystwo :D
"Postanowiłam to wszystko ogarnąć, ale trzeba ich stąd wyprosić/wywalić(niepotrzebne skreślić). " - *skreśla całe opko*
"Shakira i Mili zaoferowały się mi pomóc. W sumie, jeśli chcą, to niech zostaną. Mi nic to nie zaszkodzi. " - Ale to jest seksistowskie, ej. Kobiety sprzątają, a faceci co?
" -Samochód go potrącił... - mruknął Puyol. - Jest nieprzytomny.
-Wyjdzie z tego?
-Byliśmy u niego przed chwilą. Teraz są tam Valdes, Pinto i Messi. Lekarz mówi, że może zapaść w śpiączkę." - Monstertruck go potrącił, czy co...
"Kolejny rzut kostką iii... Ciąża jak Ta Lala!" - Czarna prezerwatywa ma małą skuteczność?
" -David... - wyszeptałam, patrząc na niego. -Będziesz tatusiem..." - ...dziecka Ikera. Stworzymy zdrową, normalną rodzinę. Twoje dziecko, które masz z kimś innym, i moje, które też mam z kimś innym. Będzie cudownie! Tylko się obudź!
"uż pięć lat mija, odkąd leży w tym szpitalu. Jego życie nadal podtrzymuje aparatura. A wszystko przez to, że kierowca jechał na czerwonym świetle. Że nie zdążył zahamować." - Monstertruck nie hamuje! Monstertruck NISZCZY! O, przepraszam, popsułam tragizm sytuacji?
"Zostawiwszy uprzednio Jeorge'a pod opieką wujka Leo, który go wprost ubóstwia." - Nie mogłaby go zostawić pod opieką wujka Ikera, hint hint?

Anonimowy pisze...

Przez to całe gimnazjum plątające się pod nogami i czarne prezerwatywy zapomniałam napisać wstępu. Chociaż znowu bym pisała, że uwielbiam Szalikowców, więc z drugiej strony - może to i lepiej. Bardzo się cieszę, że udało Wam się dodać analizę, bo "Noce i dnie" już mnie trochę dobijały, więc z przyjemnością poczytałam coś innego.

Anonimowy pisze...

Wow. Pierwsza część nie zapowiadała, że będzie tyle emocji... Jest siła, jest moc :) Motyw z czarną prezerwatywą jest po prostu mistrzowski. Podobnie jak niecny plan byłej Davida. Jestem pod ogromnym wrażeniem geniuszu autorki. Respect.

Anonimowy pisze...

58 yrs old Help Desk Operator Walther Nevin, hailing from Lakefield enjoys watching movies like "Awakening, The" and Drawing. Took a trip to Garden Kingdom of Dessau-Wörlitz and drives a G-Class. Odwiedz Twoj adres url

Prześlij komentarz