#45 - Cristiano Ronaldo i warszawskije noczi, cz.1

|
Kochani! Ponieważ ze względu na różne wakacyjne okoliczności (tu praktyki, tam wojaże, wiecie, jak to bywa) analiza opka o problemach psychicznych Błaszczykowskiego utknęła w martwym punkcie i sami rozważamy, czy nie skorzystać z pomocy psychologa (np. przez słuchanie kawałka "Ta dziewczyna"), pora wrócić do dawno porzuconej trylogii o Cristiano. Tak, przyszedł czas, by pożegnać się z naszą dzielną wolontariuszką, która przez dwa wielkie turnieje piłkarskie pomagała w organizacji życia uczuciowego co najmniej siedmiu różnych zawodników. Mam nadzieję, że przyjmiecie ostatni tom Opkowej Trylogii gorąco.

Z Cescem się jednak nie zobaczyłam.  Reprezentacja wróciła dopiero koło siedemnastej, akurat kiedy ja wyjeżdżałam na trening Polaków.  Kiedy wieczorem wróciłam do pokoju skonana i zła na cały świat,  swoją wizyta uraczyła mnie…. Carla.
O jeżu, Bruni?

Tak, ta Carla.
Ale na pewno?

Nie, nie przewidziałyście się.
O matko, była pierwsza dama! Mogę prosić o autograf?

W moich drzwiach stanęła była dziewczyna  potencjalnego kandydata na mojego chłopaka.
Tłumaczę: zobaczyła ex swojej Tró Loff.

O…. a co tu robisz?- zdołałam wyksztusić.
- Mam dla ciebie prezent od kogoś z Polski – Carla wręczyła Marcie paczkę.
- To książka? - boChaterka spojrzała z niesmakiem. - Mam nadzieję, że podręcznik podrywu Fabregasa – odpakowała tomiszcze i zwróciła się do Carli z niezrozumieniem w głosie: - A powiesz mi, dlaczego tu jest mnóstwo dziwnych wyrazów w porządku alfabetycznym?


- Chciałam ci coś powiedzieć- uśmiechnęła się słodko.
Za słodko. Aż mnie zemdliło z nadmiaru lukru. Nie powiem, przez pierwsze kilka dni gdy poznałam ją przed rokiem (jeszcze kiedy była z Fabregasem i już prawdopodobnie zaczęła go zdradzać) nawet ja lubiłam.
Była fajna, bo zdradzała potencjalnego tró lowera i Marta mogła go pocieszać.

Zapoznał nas Nano i zapewniał, że na sto procent się zaprzyjaźnimy.
A on nie zwykł się mylić nawet o nanocząstkę.

I pomylił się o całe sto.
Nigdy nie miał głowy do wielkich liczb.

Fleszbek
Przedmieścia Liverpoolu lipiec 2007
- To co laski?- Oli zagadała do nas przy śniadaniu.- Chłopcy gdzieś się ulotnili, więc może pójdziemy na jakiś rajd po sklepach?
(...)
Akurat wychodziłam ze swojego pokoju kiedy spostrzegłam, że drzwi do pokoju który zajmował Cesc z Carlą są otwarte na oścież. Postanowiłam, ze poczekam chwilę na naszą nową znajomą i razem zejdziemy na „miejsce zbiórki”. I wiecie co zobaczyłam, kiedy podeszłam do drzwi? Carlę stojącą nad rozwalonymi na podłodze kartami kredytowymi Cesca z jego portfelem w ręku.
Niewyobrażalne! Wręcz karygodne! Tak naśmiecić plastikiem na podłodze – Carla, wstydź się!

Na chwile mnie zatkało, ale potem pomyślałam, że przecież ona nie może… i Fabregas na pewno o wszystkim wie. Kiedy dziewczyna spostrzegła, że jest obserwowana, uśmiechnęła się do mnie tajemniczo.
- Właśnie obrabiam swojego chłopaka, by czytelnicy blogaska mogli odbierać mnie jako jeszcze większą sukę niż dotychczas, a co u ciebie? – zagaiła.

- Ta… czekam na ciebie.
- Już idę. Tylko… - spojrzała na mnie nadal uśmiechając się w ten sam sposób.- Nie mów o niczym Cescowi, ok.?
Dobra, Carla, tak to się możesz bawić, ale - zachowaj przynajmniej pozory - po pięciu latach małżeństwa!

- To on… nie wie?- wyksztusiłam.
- Nie musi o wszystkim wiedzieć- puściła mi oczko i bez najmniejszego skrępowania dodała- Ma za dużo zer  na koncie żeby zczaić, że stan zmniejszy się o jedno z nich.
W 2007 roku, kiedy Fabregas miał całe 20 lat i świat dopiero poznawał jego imię.
[Może już wtedy wydał książkę?]



Zonk! Myślałam,  że padnę. Laska zauważyła moja minę i dodała ze zdziwieniem:
- A ty tak nie robiłaś z Ronaldo?
Zonk nr 2!
-Ale wiesz… zazdrościłam ci go bardzo!
Zonk nr 3!
- Próbowałam się raz wokół niego zakręcić…- dodała szczerząc zęby.
Ronaldo nie zna jeszcze technik obracania, ja bym próbowała w Bełchatowie.
[Zonk nr 4!]


Oczywiście powiedziałam o wszystkim Monice, bo do niej miałam najwięcej zaufania. Z początku myślała, ze zwariowałam, ale w końcu uwierzyła.
Spróbowałaby wątpić w potęgę Imperatywu Blogaskowego.

Próbowałyśmy coś insynuować  i podpuszczać Cesca, żeby sprawdził stan konta, ale on ufał swojej dziewczynie bez granic.
- Cesc, spójrz, cały zysk z podręcznika zmaterializował się w postaci pięciu nowych futer!
- Nie, nie wierzę, to moje omamy wzrokowe, wszystko jest w porządku!


Aż w końcu sam przekonał się o tym,  że nie taki z niej anioł. Nakrył ją w jego własnej sypialni z jakimś naćpanym kolesiem i happy love zrobiło the end.
To takie sad.

[Koniec retrospekcji]


- To ty posłuchaj- zaczęła tak zdecydowanym i ostrym tonem, że przeszły mnie ciarki. – zostaw Cesca w spokoju, dobrze ci radze. Nie mówię tego przez zazdrość, po prostu tak będzie lepiej dla ciebie. Możesz się bardzo rozczarować.
- Niby dlaczego?- warknęłam.
- Niedługo się przekonasz- rzuciła z okropnym uśmiechem.- I wierz mi… nie będzie to przyjemne dla żadnego z was.
I tak po prostu wyszła.
Nie zanosiła się śmiechem szaleńca? Słaby z niej czarny charakter.

Wiedziałam, że tę dziewczynę stać na wiele, jednak nawet nie przypuszczałam, że kiedykolwiek będę miała z nią styczność. Zjawiła się tak z nikąd i próbuje namieszać… tego byłam pewna.
Mieszkańcy Nikąd tak mają.

Przez to wszystko nawet układ mi nie szedł. Co prawda nie myliłam kroków ale wszystko robiłam na odwal i tak apatycznie, że nawet SJ zapytał czy dobrze się czuję.
Zaproponował też spowiedź.

Po szybkim obiedzie poleciałam na górę szukać Cesca. Nie zastałam go jednak w pokoju. Szybko poszłam do Torresa i Villi. Ich także nie zastałam. Klnąc po cichu szukałam dalej. Silvy, Cap de Villi, Alonso, Xaviego i Cazorlli  też nie zastałam w pokojach.
Czy Cap de Villa to koza Davida? Ciekawe, po co wziął ją ze sobą na Euro...
[Może jest uczulony na mleko wszystkich zwierząt poza tej konkretnej kozy? Z drugiej strony, skoro to cap, to raczej sera z niego nie będzie, hm...]


Poirytowana i wściekła do granic poszłam spowrotem na piętro zajmowane przez Hiszpanów. Akurat kiedy wysiadałam z windy i ścinałam „zakręt” zza rogu wyłonił się Casillas i jak to ja mam w zwyczaju, wylądowałam na ziemi.
-Ała- jęknął.
- Podwójne ała.
W końcu to ja leżałam na ziemi przygniatana tym seksownym cielskiem.
*wzdycha* Iker, jesteś ósmy w kolejce.

- No nie wiem kto jest w gorszej sytuacji- uśmiechnął się podnosząc na łokciach.
- Zauważ, że to tu przygniatasz mnie- syknęłam.- A biorąc pod uwagę stosunek masy mojego ciała do twojego ciała…
- Ok., ale pomyśl komu oberwałoby się gorzej jeśli zobaczyłby nas teraz Cesc- przekomarzał się dalej.
Na pewno nie myślałby o stosunku ich mas.

- Fabregas was nie zobaczy, ale ja tak- usłyszeliśmy gdzieś za plecami.
Obróciłam głowę i moim oczom ukazał się nie kto inny jak nasz gwiazdor z Old Trafford.
Szybkie cięcie, kamera na Crisa, zmieńcie światło!

- A nie wiesz co się dzieje z Cescem? Nie mogę go nigdzie znaleźć.
- Urwał się na miasto z Torresem i resztą. Wrócą przed siedemnastą. To co? Stawiam kawę…- kusił.
- Jeśli tak- uśmiechnęłam się i poszłam za nim do windy.   
Kawa w windzie. Moglibyście się chociaż starać zachować pozory, naprawdę.

od aŁtorki:
17 sierpnia 2008
Informaión

Oto linki do filmików z porotu i powitania naszych kochanych misztrzów świata w piłce nożnej! 
Nie wiem, czy chcący czy nie, ale wykrakała...

Na stołówce gdzie weszłam razem z Ikerem zebrał się pokaźny tłumek ludziów.
Ludziowie wiedzą, że hotelowe stołówki są teraz „in”.

Było tak głośno jak nigdy i chyba wesoło, bo wszyscy co chwila wybuchali niekontrolowanym śmiechem. A prowaderami  największej grupy byli najprawdopodobniej Iniesta i Simao który prześcigali się w opowiadaniu głupich kawałów.
Opowiadali żarty o czasach sprzed wojen Sithów.

Już po chwili siedzieliśmy w koncie sali przy jednym z niewielu wolnych stolików i jedliśmy w ciszy nasze zamówienia. 
Na koncie świeciło pustkami, a gdy się kelnerka o tym dowiedziała, wcisnęła plik kartek z zamówieniami Ikerowi i Marcie do paszcz.

- Może chodźmy gdzieś… tu raczej nie ma warunków do rozmowy.
Posłusznie wstałam i wyszłam za Casillasem z hotelu [merdając ogonem]. Automatycznie skierowaliśmy nasze kroki w stronę parku otaczającego budynek.
Gdyby poznawać topografię miast z opek, wyszłoby, że 3/4 każdej większej metropolii zajmują parki. Pozostałą 1/4 hotele i ich stołówki.

- Dzień w sam raz na początek mistrzostw- uśmiechnęłam się rozglądając dookoła.
- Dziś Polska gra z Niemcami?
Kiwnęłam głową i się zamyśliłam. Lukasa nie wiedziałam od przedwczoraj. Tak samo jak reszty członków ich drużyny. Ciekawe co się z nimi dzieje? Może trenują…
Przed meczem z Polakami? Co ty, w Fifę grają.

Po meczu spostrzegłam Lukas  który paradował w koszulce Lewandowskiego. Na chwilę mnie skręciło. Co to ma być? Niech sobie będzie Polakiem i się z tym obnosi jak chce i gdzie sobie chce, ale do cholery nie w ten sposób!
Yyy... a czemu nie?

Czysta kpina chyba!
Dobre sześć lat temu na stronie Bayernu był podany czat, na który można było wejść w trakcie meczu i poczytać relację na żywo kogoś, kto akurat miał możliwość oglądania meczu (streamy nie były wówczas jeszcze na tak wysokim poziomie jak teraz). W trakcie relacji wywiązała się raz taka oto mniej więcej dyskusja:
Kibic relacjonujący: Kartka dla Benja mina chyba.
Kibic czytający: A kto to jest Min Chyba?
Ave Team Borowski!
Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę nostalgię. Już wracamy do analizy.



Przecież to on przyczynił się do zmieszania z błotem Polskiej kadry.
Widzicie? To przez Podola nikt nie lubi Laty, a kibice na stadionach śpiewają o chędożeniu PZPN-u!

Wybrał grę dla Niemiec, a tu proszę jaki cyrk…
”Taki cyrk” - przynajmniej nie pojechał na mistrzostwa po koszulki gwiazd futbolu.

Szybko się uspokoiłam i machnęłam na to ręką. Jego sprawa. W końcu jest zawodowcem. Ale ta koszulka… wrr!
”Chcieli wszystkie koszulki, to załatwiłem”.

Kiedy skręciłam w korytarz prowadzący do mojego pokoju na chwile przystanęłam. Zobaczyłam sierdzącą pod drzwiami męską postać.
Czyżby boChaterka kogoś rozsierdziła tym, że zamiast pomagać przy organizacji mistrzostw, podrywa każdego, kto na treningu nosi korki?

Przez chwilę miałam nadzieję, że to Cesc, jednak moje przypuszczenia nie okazały się trafne, ponieważ drzwi barykadował mi blondyn.
Oj tam, o farbie do włosów nie słyszałaś?

- Co ty tu robisz Fer?- zapytałam podchodząc bliżej i patrząc na niego z wyczekiwaniem.
- Iker powiedział mi o wszystkim- przeszedł do konkretów. – Nie chciałem uwierzyć, bo myślałam że sobie jaja robi… nadal nie mogę uwierzyć, że mogła tak po prostu do ciebie przyjść.
Jak widać mogła- mruknęłam otwierając drzwi pokoju. – Nie wiesz gdzie wywiało moje panny?
BoChaterka przejęła od Cristiano biznes.

Nie zapytasz najpierw o Cesca? – zdziwił się.
On też w tej dziedzinie pracuje? No tak, skądś musi brać doświadczenia do opisywania technik w swoich bestsellerach.

Właśnie… dlaczego Cesc się nie pojawił? Dlaczego zamiast niego przyszedł Fernando? Dlaczego dziś wolał iść na miasto z amplami a mi nie raczył chociaż wysłać jednego, jedynego esa?
Ampla - lampa wisząca lub klosz kierujący światło ku górze.
Czyli Cesc się wciągnął w robotę. Teraz wszędzie łazi z lampami.


Nano chyba zrozumiał o co chodzi. Spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął.


Opowiedziałam o wizycie i razem zaczęliśmy zastanawiać się co robić. Nie doszliśmy jednak do żadnych konkretów, bo oboje nie mieliśmy pojęcia jakim chwytem może posłużyć się Carla. 
Pewnie podstawi wam kreta.

Rozmowę przerwały nam laski wchodzące do pokoju ze śmiechem na ustach. Fer wyniósł się po kilku chwilach a ja skonana poszłam kimać.
Nawet nie zainteresował jej dzienny utarg.

Gdybym wiedziała co będzie działo się przez następne kilka dni najchętniej spakowałabym walizki i wracała do domu.
By Martitka:
Hm? Nowa aŁtoreczka?

Z samego rana jeszcze przed treningiem złapał mnie Cesc.
- Przepraszam, że mnie wczoraj przy tobie nie było- wyszeptał mi do ucha mocno przytulając.
Ale różnicy nie widać.

- Znalazłeś ją?- spytałam odrywając się od niego, bo już dość spora grupka osób zaczęła przypatrywać się nam z uwagą.
- Nie, ale Arsen obiecał, że pomoże.
- Wciągnąłeś w to TRENERA?- zapytałam z niedowierzaniem.
- Nie, głuptasku, pierwiastek chemiczny!

Oczywiście- puścił mi oczko i cwaniacko się uśmiechnął. – Kto ma sprawdzić takie rzeczy jak nie jedna z czołowych postaci w piłce nożnej?
No nie wiem, policja? Prywatny detektyw? Detektyw konsultujący?
[Czy my czegoś o Wengerze nie wiemy?]


Zanim zdążyłam zczaić o co kaman, coś mocno szarpnęło mnie w pasie i już po chwili mogłam podziwiać świat z perspektywy pleców Cesca.
Hę? Blogaskowa joga jest o trzy poziomy wyżej niż moje zdolności wyobrażenia.

Dla ścisłości dodam, że zostałam przerzucona przez ramię i niesiona w bliżej nieznanym mi kierunku.
Od razu łatwiej sobie to w głowie ułożyć, thanks.

Kiedy już zostałam wniesiona do pokoju, postawiona na ziemi a mój oprawca zamknął drzwi, zapytałam:
- A tak na poważnie, to co będzie kiedy już Arsen znajdzie Carlę?
To ją otruje arszenikiem, proste.

Postanowiłam przejąć inicjatywę i szybko zatopiłam się w jego miękkich ustach. Błogi stan nieważkości zakłóciło uczucie spadania.
Stan nieważkości to ty możesz mieć – w spadającej windzie.

[Buzi, buzi na łóżeczku. Wtem nagle ktoś puka – do drzwi, naturalnie]


Hej Marta- z rozmyślań wyrwał mnie głos Ramosa wchodzącego do pokoju.
Jeszcze jego tu brakowało! Sergio, pasuje ci dziewiąte miejsce? Choć może Poldi zwolni swoje, to wtedy będziesz ósmy.

Przecież muszę się kontrolować! Na miłość Boską no! Muszę załatwić Ronaldo, a potem myśleć o związku!
Nie wiem, co Cristiano w sobie ma, że opka z jego udziałem zamieniają się tak łatwo w powieści kryminalne.

od aŁtorki: By Martitka: Helou:*** Od razu ostrzegam, że notka spiepr***na;/
”A piszę to tylko po to, byście mogli mnie przekonywać, że wcale tak nie jest i że jestem wspaniałą aŁtorką. Liczę na komcie, buziaczki!”

od aŁtorki: A teraz czytajcie i od razu ostrzegam, że dozwolone od lat 18;p
Nieletni, zostańcie. Jak znam życie, nawet nie padnie słowo „seks”.

Pożałowałam prawie natychmiast po wejściu do autokaru. Pierwszą osobą na którą natrafiło moje spojrzenie była jak zawsze napuszona i dumna osoba CR.
A niepierwszym blogaskiem, który zostanie zanalizowany, będzie blogasek o osobie CR.

Aż się skrzywiłam na jego widok a moje nogi zrobiły taki myk: poniosły na prawo i takim oto sposobem trafiłam na siedzenie obok Ricardo.
To ci myk.

- Zmieniłaś się- powiedział lustrując mnie od góry do dołu.
-I ty także.
- Taa- zaczął się śmiać.- Więcej zmarszczek i siwych włosów- jakby dla potwierdzenia swoich słów przeczesał czuprynę dłonią.
”I tak mnie stawy bolą, pani kochana...”

- A ja to co- pokazałam mu język. – Mam już swoje lata.
- Całe osiemnaście? Dziewiętnaście? Nie więcej.
- Wiem, że nie wyglądam- pokazałam rząd białych.
- Podobają ci się? Jakby co, to mamy też parę Murzynek, a i Azjatki się znajdą.

Nie wiem jak długo robiłabym p(r)ianie z bramkarzem, ale tematów nam nie brakowało. Mimo znacznej różnicy wieku czułam, że mogę gadać z nim jak z kumplem i zwierzyć się z każdej nawet najskrytszej myśli i odczucia.
Bo Ricardo, jak zresztą każda męska postać w tym opku, nie ma własnego życia. I na pewno nie interesuje go coś tak przyziemnego, jak Mistrzostwa Europy.

Stopniowo do rozmowy dołączał się Deco i Pepe oraz Kika innych osób. 
Kika to portugalska odpowiedź na Kakę.

Kątem oka obserwowałam piłkarzy. Mojej uwadze nie umknął nawet fakt, że Cris nie biega.
Oj nie przesadzaj! Popatrz sobie, jak gra Zlatan.

Dopiero po chwili moja podświadomość zarejestrowała zimny okład wokół jego kostki.
Świadomość była ślepa.

A po chwili także dotarło do mnie, że on patrzy w moją stronę.
Łypiący z kostki zimny okład. To na pewno wtyczka Carli.

[Krysia próbuje nawiązać kontakt, boChaterka jak zwykle zachowuje się jak niewychowany bachor i ucieka]


Cesca zastałam w pokoju siedzącego spokojnie razem z Ramosem, Silvą i Pepe. Nie powiem, żeby im smutno było. Śmiali się jak histerycy i gadali głupoty. Szybko jednak im przeszło kiedy do pokoju bez pukania weszła….  No zgadnijcie kto.
Królowa Elżbieta?

Tak!!! 10 komci dla ciebie!
Och, dzięki! Nigdy jeszcze nie wygrałam nic w blogaskowej walucie!

Carla we własnej osobie.
Chłopaki od efektów, uderzenie pioruna!

Słyszałam, że wam wesoło – posłała nam super słodki uśmiech i dodała:- Zaraz chyba popsuję wam humor.
*tu dźwiękowcy wstawią śmiech czarnego charakteru*

- Najpierw przeczytaj to- powiedziała podając mu jakąś kartę.
- Co t…
Urwał nagle wpatrując się w kwit. Zbladł i spojrzał na nią.
- Kupiłaś zestaw kosmetyków za dziesięć milionów? Dziewczyno! Oszalałaś?!

- Co się dzieje Cesc?- podeszłam do niego i zajrzałam przez ramię.
To co zobaczyłam prawie zwaliło mnie z nóg.
- Przecież to jest…- szepnęłam drżącymi ustami.
- Tak, to jest to co myślisz-powiedziała Carla z uśmiechem drwiny na ustach.- Cesc zostanie ojcem.
A pokwitowanie dostał za zdeponowanie nasienia w jej drogach rodnych? Cristiano znudziło sutenerstwo, więc otworzył bank spermy? Tylko patrzeć, jak zacznie handlować narządami.

[BoChaterka z rozpaczy upija się na kolanach Casillasa]


Pokój tonął w ciemności. Jedynym źródłem światła była lekka księżycowa poświata wpadające przez do połowy zasłonięte okno i rzucająca jasną mgiełkę  na dwoje kochanków tonących w uścisku i namiętnych pocałunkach.
Wokół roznosił się zapach alkoholu i pożądania.
Gorącym szeptom i cichym westchnieniom nie było końca…
Tak, to jest ten fragment dla dorosłych.

- Uspokój się kobieto- mruknął łagodnie.
- Jak ja się mam uspokoić?
- Po prostu…  nic strasznego nie zrobiliśmy.
- Chcesz powiedzieć że co? Że my nie…
- Nie przespaliśmy się ze sobą.
Oj, Iker, słabo, słabo. Nawet zakonnica po przebudzeniu się po wyjątkowo alkoholowej nocy w jednym łóżku z facetem by ci nie uwierzyła.

Zegarek wskazywał dokładnie 6 rano, a że była to niedziela, to żywiłam szczere nadzieje że nie spodkam nikogo na korytarzu. Tak też było.
Wszyscy pojechali do katowickiego Spodka na koncert Madonny.

I w takich właśnie sytuacjach sprawdza się powiedzenie: Umiesz liczyć? Licz na siebie, twoje szczęście innych jebie.   
Dziwne, zawsze spotykałam się z jego okrojoną wersją.

Głowa jużmnie nie bolała, ale byłam bardzo niewyspana. Na to zmęczenie zwalałam oficjalnie winę za mój beznadziejny humor. Dziewczynom sprzedałam wersję,że bawiłam sie z Ikeremujakims tamklubie. 
A skąd pochodzi Ikeremujakims Tamklubie?

Unikałam ich obu. I Ikera i cesca. Nie wiem z którym z nich nie chciałam sie bardziej spodkać.
Z tym, który nie potrafi jeść ze spodka.

Nie miałam zielonego pojęcia co mamim powiedzieć.
Czyli przeszliśmy na czeski: maminka i tatinek.

Gdzieś w podświadomości majaczyła mi wizja jego trzymającego na rękach dziecko. Jego dziecko. To mnie przerażało a jednocześnie nasuwało tysiąc sprzecznych myśli. A jeśli ona kłamie? Jeśli to zaświadczenie to tylko pic?
Nie wiem, skąd aŁtorka wzięła pomysł, że można ustalić ojcostwo, gdy matka jest jeszcze w ciąży. Mogę to śmiało włożyć między pozostałe opkowe bajki embriologiczne.

- Chybanie chcesz spóźnić się na trening, co?- zapytała puszczając mi oczko.
- Jaki znowu...?
- Dziś Hiszpania, Niemcy, Wiedeń.
O, jak fajnie, w dwa rozdziały przeszliśmy do finału Euro. I tak dobrze, że ktokolwiek wspomina tu o sporcie.

Alleluja, pierwsze jasne światełko w tunelu. Posadzili mnie do autokaru Niemców.
Jak sobie radzisz?- zapytał od razu kiedy tylko wpakował się na siedzenie obok mnie.
Rozmowny ten autokar.

Spojrzałam na niego nie wiedząc o co dokładnie pyta.
- Wiem o wszystkim od Cesca- oznajmił cicho.
Zabulgotał cichutko benzyną.

- Posłuchaj- powiedział Podolski [nie można było tak od razu, aŁtorko?] kiedy dostrzegł wahanie w moich oczach.- Ja w to ani troche nie wierzę. Może i ona jest w ciąży, ale na pewno nie z nim!
- A skąd ty to możesz wiedzieć?
Cristiano go wysłał, by nadzorował moment inseminacji.

Przed stadionem powitały nas tłumy dziennikarzy. Trening był zamknięty dla fanów, więc było troche spokojniej i szybciej mogliśmy przedostać się do środka. Cesca nie widziałam nigdzie,za to Iker podszedł do mnie w trakcie przerwy.
Wszystko ładnie, ale dlaczego Niemcy trenują z Hiszpanami? Czy jednym z celów treningu nie jest czasem przećwiczenie różnych elementów taktycznych, o których przeciwnik raczej nie powinien wiedzieć?

- Wiem, że nie będzie między nami tak jak wcześniej,ale... mimo to zależy mi na twojej przyjaźni.
Uśmiechnełam się do niego.
- Mi na twojej także, więc sza.
Zbiłam z nim żółwika i pobiegłam w stronę pokrzykującej do mnie Ewy.
*biegnie uratować żółwika*

Nie znalazłam także Torresa ani Villi. Wiedziona jakimiś złymi przeczuciami podeszłam do Silvy i zapytałam o chłopców.
- Zatruli się- skłamał szybko widząc że stojąca blisko grupka wolontariuszy posłała nam zaciekawione spojrzenia.
A tak, właśnie ich wywożą z kostnicy. Robota Carli.

[BoChaterka znowu spotyka się z Crisem]

- Właściwie to już znalazłem- mruknął nie spuszczając ze mnie wzroku.- Przyszłem [ratunku!] bo chciałem wszystko wyjaśnić...
Wtedy mnie olśniło, po prostu totalne oświecenie takie jak po baroku.
Przyszedł do niej John Locke i oznajmił, że jest jako ta czysta tablica.

- Ja wiem, że nie zachowałem się odpowiednio...
- I żeby do tego dojść potrzebowałeś aż dwuch lat?- przerwałam z niedowierzaniem.
- Nie, tylko dwóch.

- Pamiętam- powiedział w końcu przenosząc wzrok na moją twarz. - Ale pamiętam też co wydażyło się później.
- Przyszedłeś tu żeby wypominać mi Nanda?
Raczej brak słownika i uparte ignorowanie czerwonych podkreśleń w Wordzie.

[Kłótnia, wypominki „a ty to”, w końcu Cris każe boChaterce rzucić Fabregasa]

Jednak jedna myśl wciąż zaprzątała mi głowę. Mianowicie gdzie do cholery podziewa się Fabregas. Może ja mam jakiś skrzywiony punkt widzenia ale wydaje mi się, że powinien się pokazać i poinformować jak sytuacja wygląda.
Powinien się u niej meldować co godzinę i co pięć minut pisać esemeski o tym, jak bardzo ją kocha.

Kolejny dzień ciągnął się niemiłosiernie a ja dalej udawałam, że wszystko jest w porządku. Wczorajszego wieczoru nie wytrzymałam i poszłam do pokoju Cesca. Nie zastałam ani jego, ani Ramosa, ani Silvy, ani Torresa, ani Villi.
Mieszkają w piątkę? Matko borska, przerażają mnie metody Aragonesa.

Na domiar złego Kaka razem z rodziną musieli jechać do kliniki po drugiej stronie Alp żeby wykonać jakieś badania, bo wyniki małego były niepokojące.
Od kilku dni ani nie mógł pobić rekordu skoczni, ani nie potrafił pchnąć kulą jak Majewski.

Kiedy nałożyłam sobie troche sałatki z kurczakiem i sięgałam po sok, ten czop przechodząc  koło mnie (bardzo za blisko jak na mój gust) nadepnął na moją rozwiązaną sznurówke. W rezultacie ja się zahwiałam i runełam na tego łosia, który w ostatniej chwili, kiedy już myślałam że zostanie ze mnie plama na posadzce złapał mnie i podźwignął do góry chroniąc przed marnym końcem.
- Co ty robisz muflonie jeden?- naskoczyłam na niego kiedy tylko odzyskałam równowagę.
Ronaldo zmienia swoją postać szybciej niż niejeden changeling.

Po południu zapakowali nas w autokar i wysłali na kolejny mecz.  Portugalia grała z kimś tam… 
Ja już naprawdę nie wiem, w którym momencie mistrzostw jesteśmy – chwilę temu Niemcy i Hiszpanie trenowali na finał.

do przerwy mało mnie obchodziło co dzieje się na mórawie.
Ani to, co się dzieje w słownikach.

jeśli on sam  nie może zebrać dupy i łaskawie przedst wić jak sprawa wygąda to ja nie będę się za nim uganiać. A będzie to znaczyło tyle co… przełknęłam głośno ślinę… gód baj mai low gód baj. 
*kwiczy*

Tak, to chyba najlepsza decyzja. Jeśli Carla to ja się usówam.
A jeśli Fabregas, to ja się wycofÓję.

Cały czas targały mną niepewność i strach. I nie pomoglo mi to, że za zakrętem, 80 metrów przed wyjściem z tulelu na murawe stał CR7 i wyraźnie na kogoś czekał. 
A był to tunel w kształcie tulei.

Przełknełam śline. Kiedy przechodziłam obok niego złapal mnie za rękę, przycisnąl do ściany i…
CLIFFHANGER!

Kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. Usłyszałam pierwszą sylabę mojego imia padającą z ust Fera. Przez chwile nie mogłam zrozumieć dlaczego tak gwałtownie zamilkł, jednak zagadka rozwiązała się po nano-(lub jak kto woli nando-)sekundzie.
Kochana, żartówki z przedrostkiem „nano” w roli głównej przerobiliśmy już dawno.

Ciepłe usta Crisa przywarły do moich a jego język wdarł się pomiędzy moje zęby.
Niczym nić dentystyczna.

Co do…- usłyszałam głos Davida, a zaraz potem jakaś siła odepchnęła Portugalczyka ode mnie.
Siła odopkowa bezwładności.

- Odpierdol się w końcu od niej- wrzasnął rozwścieczony Hiszpan.
- Zajmij się lepiej swoim bachorem Fabregas- zaśmiał się ironicznie Ronaldo, ocierając twarz ze krwi. – Carla na pewno nie chciałaby żeby tatuś jej dziecka miał pokiereszowaną buźke.
Bohaterski tró lower przybywa na ratunek.
[A dwaj następni w kolejce kibicują].


Dłoń Cesca zacisnęła się w pięść i w ekspresowym tępie wylądowała na policzku Crisa zostawiając po sobie dość spore zaczerwienienie pod okiem. Nie czekał długo na rewanż.  Po chwili obaj tarzali się po ziemi wymierzając sobie na zwajem ciosy w brzuch i twarz.
Zwajem to jakaś technika wymierzania ciosów? Rzadko oglądam gale KSW, może tam się naparzają zwajem?

Chłpcy rzucili się na nich w oka mgnieniu ściagając Cesca z Crisa.
- Co tu się dzieje?- do holu wpadli trenerzy i arbiter. 
Ten ostatni przybył, by rozstrzygnąć wynik walki.

Niech ktoś nam to natychmiast wyjaśni!- zarzadał arbiter.
Bo studiował marketing i zarząd(z)anie.

- Różnica zdań i poglądów- próbował załagodzić sytułacje Silva, puszczając ramię Ronaldo.
Silvę zapraszam na sytuacyjną tułaczkę do polskiego parlamentu, tam dopiero się przekona, co oznacza „różnica zdań i poglądów”.

Konwersację przerwał Aragones wchodzący z impetem do pomieszczenia.
Kto mi wyjaśni co się znowu dzieje?- zapytał rozglądając się po szatni.
”Właśnie rozmyślałem nad życiem osobistym piłkarzy reprezentacji Francji, gdy nagle ktoś mnie poinformował, że w mojej jest nie mniejsza heca”.

- Twój chłopak bił się z Ronaldo- oświecił go łysy facet w gajerku.
A ja się niedawno zastanawiałam, dlaczego nie ma opek yaoi o piłkarzach.

Po chwili wszedł Fabregas z lekarzem oraz Scolari z Crisem. Obaj wygladali strasznie.
Takich dwóch, jak ich czterech, to nie ma ani jednego.

W oczach miał furie, a ręce w dalszym ciagu zaciskał w pięści. Mogłam dostrzec drganie każdego mięśnia jego twarzy oraz pulsującą żyłke na czole.
Szumiący bór niech ma w opiece ciśnienie Fabregasa, skoro nawet widać, jak mu żyły pulsują.

No więc, myśle że obu należy się kara i upomnienie, co w konsekwencji oznacza kolejny mecz na ławce- zarządził facet w gajerku.
”Facet w gajerku” to jakiś tajemniczy wysłannik Michela „wszystko fajno” Platiniego? Bada teren pod kolejny bal czy jak?

- Masz rację Hans- prytaknął Aragones.
Oj, Luis, mógłbyś się w towarzystwie powstrzymać...

- Siedzisz na ławce przez kolejne 15 meczy towarzyskich- mruknął Scolari do swojego zawodnika.
Ja bym mu na tej ławce jeszcze karnego jeża położyła!

Mam ndzieję, że sprawa nie wyjdzie na jaw…. Bardzo poważnie by to nam zaszkodziło- powiedział Scolaris.
Po czym powrócił do lektury dzieła Lema.

Postaram się to zatuszować… No a teraz podajcie sobie ręce i uznam sprawę za zakończoną.
Z niechęcią i ociąganiem chwycili się za ręce. Miałam wrażenie, że za chwile zmiarzdżą sobie dłonie, 
Normalnie miarga.

Po chwili w sztani został tylko Fabregas, Aragones i ja. 
Sztania – tania sztolnia.

Już chciałam wyjść, jednak trener nakazał mi ręką żebym siadała.
- Dlaczego?- zapytał Cesca po chwili milczenia.
- Całował moją dziwczynę- powiedział Fabregas nie patrząc na mnie.
Sutenerstwo w iberyjskim futbolu jest już nie do zatrzymania.

A mi się wydawało, że to jego mijałem wczoraj późnym wieczorem kiedy wychodził od niej z pokoju.
Wielki Brat Luis patrzy.

Fabregas spojrzał na niego z niedowierzaniem a potem odwrócił się w moją stronę z taką miną… posłałam mu zimne, obojętne spojrzenie i w dalszym ciągu zajęłam się oglądaniem moich sznurówek w butach na rzepy.
Och, Element Komiczny, tak?

- Mimo wszystko zachowałeś się jak gówniarz…
Bo to pierwszy raz?
-… tratatatata i inne duperele….
To wygląda na opis taktyki na mecz z Niemcami.

Cóż było robić. W szybkim tępie opuściliśmy stadion i już po chwili siedzieliśmy w samochodzie Cesca.
Dobra, dobra – tylko skąd się wziął samochód Fabregasa na Mistrzostwach Europy? Wszyscy jeździli autobusem, ale Cesc musiał podkreślić status społeczny czy jak?

Byłam zła na Crisa jak cholera. Najpierw przyłazi do mnie, gada, że mu zależy, potem  prosi, żebym mu wybaczyła a na koniec mnie ślini i bije się z Fabregasem… 
*wyobraża sobie Ronaldo oznaczającego teren śliną* Kwik!

Dojechaliśmy do hotelu w totalnym milczeniu. Nie zanosiło się też na to, że to on zacznie pierwszy rozmowę. A powinien.  No cóż, ja też nie będę pytała. Jeśli uważa, że nie powinien mi nic mówić, to niech spada do tapira…
Aaa, to tak się nazywacie? Aragones pewnie mówi do niego „mój ty piżmowole”.

Ku mojemu zdymieniu Cesc objał mnie ramieniem i poprowadził prosto do swojego pokoju.  Odetchnęłam. 
”Uff, będzie spółkowanie!”

Już miałam odwrócić się na pięcie i wyjść, jednak Hiszpan przemówił.
- Co robił… ON u ciebie? W nocy?
- My... my tylko tankowaliśmy! Nic nie poradzę na to, że mam silnik Diesla.

Posłuchaj- zacząl powoli ważąc starannie słowa.- Przez ten czas, kiedy jak mówisz udawałem, że nie istniejesz, ganiałem po mieście razem z chłopakami i szukaliśmy śladu po Carli.  
A podczas gdy wy ganialiście po mieście, George Smiley dawno rozwiązał już tę zagadkę.

Więc, ona nie zatrzymała się tutaj. Wynajeła apartament w Mariazell i się tam zaszyła.
Przywdziała habit i zaczęła prowadzić życie klasztorne.

- Czyś ty ocipiał Fabregas? 
Dopiero po chwili dotarło do mnie co mogły znaczyć te słówa.
Och, żaden problem, oni wszyscy na samym wstępie zostali przez aŁtorkę wykastrowani.

Powoli odsunęłam się od chłopaka i bezradnie opadłam na łóżko. Więc to jednak prawda…? Cesc zostanie ojcem? Będzie miał dziecko z… z nią? Z tą wyrachowaną, obłudną szmatą, która zdradzała go na każdym kroku?
Stare dzieje, teraz odpokutowuje w klasztornej celi. Bo to nie było takiego przypadku w literaturze?

Fabregas westchnął.
- To 17 tydzień. Dokładne badania DNA będzie można wykonać dopiero za dwa miesiące.
Poza faktem, że jest to badanie dość inwazyjne i lepiej ustalać ojcostwo po urodzeniu.

Dopiero wtedy ookaże się na 100%.
Okaże się, czy to był faktycznie jej oocyt.

Na 100%? Czyli, że już były jakieś badania?- poczułam, że w moim sercu tli się jeszcze malutki płomyk nadziei.
W moim też – że aŁtorka nie będzie tworzyć embriologii alternatywnej.

- Były- powiedział cicho patrząc gdzieś ponad moje ramię.
Tss... Zgasł.

Po raz kolejny poczułam, że coś ściska mnie w żołądku. Nie wiem jakim cudem nie zakrztusiłam się jeszcze własnym sercem.
Może dlatego, że serce u zdrowych osób zstępuje do klatki piersiowej w trakcie życia płodowego, a nie rośnie w gardle?

Czułam je gdzieś w okolicach przełyku i miałam wrażenie, że za chwile wypadnie.
To dobrze, że czułaś w okolicy przełyku, tam powinno siedzieć.

Jest duże prawdopodobieństwo, że to ja jestem ojcem- wyrzucił z siebie w końcu.
Do tego nie trzeba badań DNA, wystarczy podzielić 1 przez liczbę partnerów Carli w ostatnim czasie.

Straszny ból który przeszywał mnie na wskroś. Miałam wrażenie, że jest tak silny, że nie wytrzymam następnych minut, a moje sterce po prostu pęknie.
*zaskoczona* Stercz?!

- Czemu nie obudziłyście mnie na trening?
- Daj spokój Martuś- Ewa podała mi butelke z wodą, którą wysączyłam w zawrotnym tępie.
Dostała nią potem tępo w głowę.

[BoChaterka postanawia wrócić do Polski]


- Co ty robisz?- Nando wytrzeszczył oczy na walizki.
Spojrzałam na ich zdziwione twarze i wzruszyłam ramionami.
- Chyba nie spodziewaliście się, że tu zostanę po tym wszystkim co się ostatnio stało?
- Wracasz do Polski?- zapytał David z niedowierzaniem.
- Nie, lece na Bahamaje- zakpiłam.
Nie wiem, gdzie to, ale brzmi na umiejscowione daleko – leć!

- Zostań… bez ciebie sobie nie poradze- wyznał [Fabregas].
- Po co? Żeby bawić twoje dziecko?- zapytałam z wyrzutem.
- Nie chce go- powiedział twardo.- Jeśli przez nie strace ciebie, to go nie chce.
AŁtorko, jesteś chora!

- Nie dam rady bez ciebie- powtórzył patrząc na mnie dziwnym, mętnym wzrokiem.- Nie jestem na to gotowy…
Ile lat ma w tym opku Fabregas? Bo cosik mi mówi, że siedem.

[Rozmyślania boChaterki z błędami ortograficznymi. Pomijam]


Przez kilka dni chodziłam jak w transie. Nie byłam do końca świadoma tego co robiłam. Cisza która panowała dookoła wcale mi nie pomagała. Złe myśli które mnożyły się w mojej głowie nagle jakoś pozwoliły o sobie zapomnieć i nie przenikaly do mojej świadomości. Spędziłam te dni do góry brzuchem przed tv. Nie wiem po co zadawałam sobie trud aby wstać z łóżka, ogarnąć się i w ogóle udawać, że oglądam cokolwiek.
Wypisz, wymaluj – student przed sesją.

Nie wiem jak długo trwal ten letarg.
Zazwyczaj około dwóch tygodni.

Przez następne dni żadko wychodziłam ze swojego pokoju, prawie nie jadłam.
A jak już wychodziła, to tylko do najbliższej Żadki... tfu! Żabki po zapas słodyczy i Red Bulla.

Wiedziałam, że nie powinnam bo do niczego to nie prowadzi, ale nie mogłam odgonić od siebie obrazów Cesca i wspomnień wspólnie spędzonych chwil.
Fabregas to człowiek o wielu talentach – gra świetnie w piłkę, pisze książki, a teraz dowiadujemy się, że maluje obrazy. Leonardo naszych czasów.

Przestałam zauważać nawet kiedy mama wracała z pracy. Zaczęła się martwić, widziała przecież, że coś się ze mną dzieje. (...)  Powiedziałam prawdę, wszystko od początku. Cała historia zajęła mi ponad pół godziny, opowiadałam ją z długimi przerwami, bez emocji w głosie. Dopiero kiedy opowiadałam ją na głos, docierało do mnie jak strasznie to brzmi, jak bardzo jest niewiarygodna i smutna.
Niewiarygodna – zgodzę się, ale przede wszystkim jest głupia.

I to właśnie wtedy uroniłam łzę, pierwszą a zarazem ostatnią.
A już na pewno samotną.

Obiecałam sobie kiedyś, że nie będę płakać po żadnym facecie. Chciałam dotszymać tej obietnicy aby po raz kolejny udowodnić sobie, że jestem silna.
Nie wyszło – może gdyby obiecała sobie, że zaprzyjaźni się ze słownikiem, to by jej się udało?
[Wierzysz w takie rzeczy?]


Szybko ją otarłam i zamrugałam kilka razy. Kiedy skończyłam, mama mnie przytuliła, a tata wziął za rękę. 
Tata ex machina, dotychczas rozmawiała z mamą.

Jeszcze tego samego wieczoru postanowiłam przejść się do Olki. Zastałam ją oglądającą mecz portugalczyków.
Na wodne psy portugalskie mówi się „portugalczyki”. Nie wiedziałam, że rozgrywają między sobą mecze.

Właśnie wtedy przypomniałam sobie pocałunki Crisa. Skrzywiłam się z odrazą.
To znaczy, że Cris lizał ją po twarzy i dłoniach i merdał ogonem?

- Hej- pocałowałam ją w policzek.- Zaraz ci wszystko opowiem.
- No to siadaj- kiwnęła w stronę niebieskiej, wielkiej kanapy pod oknem.
Kanapa rozsiadła się wygodnie.

Po raz kolejny tego dnia opowiedziałam tę historię. Olka co chwila krzyczała z oburzenia albo pytała „Serio?!” . 
”Aż tyle błędów ortograficznych?!”

Na jej twarzy mogłam dostrzec całą ganę emocji.
Od Andre Ayew po Kevina-Prince'a Boatenga.

- Wkręcasz mnie?- wycedziła w końcu. – Przestań, to nie jest zabawne.
Spuściłam głowę.
- Ty na serio?- krzyknęła prawie.
Widzisz, aŁtorko? Nawet wykreowane przez ciebie postacie uważają, że fabuła jest głupia.

Nie zdążyłam odpowiedzieć bo z ust Olki posypała się taka wiązanka jakiej jeszcze w życiu nie słyszałam. Olka klnęła jak w transie a ja nawet nie próbowałam jej przerywać bo jeszcze i mi by się dostało.
Rzuciła klNątwę na Crisa.

- Ja nie próbuje uciec, bo wiem, że przed uczuciami nie da się uciec. Ja chcę to wszystko przemysleć, zastanowić się na spokojnie, odizolować się od nich.
- I uważasz, że jak będziesz gnić zamknięta w domu to ci to pomoże?
- Zawsze lepiej tu, niż tam…
- Wiem, że sobie poradzisz. A nóż wszystko się ułoży.
Przy pomocy noża wiele rzeczy można ułożyć – masło na kanapce, boChaterkę dwa metry pod ziemią...

Następnego dnia rano do mojego pokoju wpadła Olka i budząc mnie brutalnie zakomunikowała, że ma dla mnie niespodziankę. Mimo moich protestów wyciągneła mnie z łóżka i dając pół godziny na śniadanie i doprowadzenie się do jako takiego stanu używalności zaczęła przeszukiwać moją szafę w poszukiwaniu… dresów.
Olka pracowała w prewencji, a po dzielnicy chodziły słuchy, że ktoś nie przestrzega zakazu stadionowego.

[Psiapsiółeczka zabiera nam boChaterkę do hali sportowej, gdzie odbywają się lekcje...]

Nauczycielka omiotła mnie wzrokiem i zapytała:
- Masz jakieś dośwaidczenia z teńcem?
[...eee, teńca.
BoChaterka prezentuje swe wybitne teneczne zdolności i zostaje przyjęta do zespołu].


Koło pierwszej trening się skończył, a my zmęczone, ale szczęśliwe wywlekłyśmy się z sali. Posadziłam tyłek na barierce koło schodów i powiedziałam:
- Zabij mnie, ale dalej nie ide.
- Zabij mnie, ale ja też nie.
*z nadzieją* To co, mogę obie?

Siedziałyśmy tak chwile i gapiłyśmy się na chłopaków grających w kosza na boisku obok.
- Dobrzy są- powiedziałam w końcu.
- Taa, jeżdżą na zawody i prawie wszystkie wygrywają. 
”Jak tam oni się nazywali, chwila... Ach, Dallas Mavericks”.

A ten w niebieskiej koszulce to mój braciak- wskazała na przystojnego blondyna skaczącego do kosza.


- Hej mała!- usłyszałam za plecami.
Odwróciłam się i zobaczyłam biegnącego w moja stronę Kamila.
- Jakie ty masz tępo kuzynku- zaśmiała się do niego Olka.
Blondyn tylko wyszczerzył białe i przerzucił sportową torbe przez ramię.
Dwa akapity temu to był brat – ale czego ja wymagam od aŁtorek? Chyba nie tego, by pamiętały, o czym piszą.

W tej samej chwili usłyszałam podniecony głos Tomka:
- Jaka fura!
I wtedy go zobaczyłam. Stał nonszelancko oparty o swoje Porche z ciemnymi okularami na nosie. Zamrugałam. 
Nie, błagam...

Pozostawię Was z tym cliffhangerem do następnego tygodnia, bywajcie!

5 komentarze:

Anonimowy pisze...

Trafiłam na ten blog z forum o Bayernie i jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem... Co prawda wiedziałam, że nastoletnie dziewczyny piszą takie "opka" ale nie spodziewałam się tego poziomu. Cieszę się, że ktoś wpadł na taki pomysł zebrania tych perełek w dodatku z własnym komentarzem. Dobra robota!

Anonimowy pisze...

Dobra, koniec tego bana na komentarze, ile można milczeć? Chociaż po śmiechowej uwadze, że po audio analizie dostaniecie komentarz podzielony na dwadzieścia jeszcze się bardziej obraziłam... Zastanowię się, czy nie pisać takich na dwie linijki :P
Trochę się gubię w wątkach, bo najpierw były Truskolasy, potem żywot Bartmana poczciwego, teraz znowu wracamy do Ronaldo i tak... Jak te analizy leciały po kolei, to tak łatwiej było ogarnąć, no ale oczywiście rozumiem, sezon urlopowy, i tak fajnie, że coś wreszcie się pojawia :)

Za słodko. Aż mnie zemdliło z nadmiaru lukru. Nie powiem, przez pierwsze kilka dni gdy poznałam ją przed rokiem (jeszcze kiedy była z Fabregasem i już prawdopodobnie zaczęła go zdradzać) nawet ja lubiłam.
Była fajna, bo zdradzała potencjalnego tró lowera i Marta mogła go pocieszać.
- Oj co, oj co. Mając do wyboru prezydenta Francji a piłkarza, Carla dokonała szybkiej rachuby, co jej się bardziej opłaca i wyszło, że jednak prezydent.
- Ta… czekam na ciebie.
- Już idę. Tylko… - spojrzała na mnie nadal uśmiechając się w ten sam sposób.- Nie mów o niczym Cescowi, ok.?
- Pewnie pierwsze co zrobiła boChaterka po jej wyjściu, to zadzwoniła do Fabregasa. "Twoja zua dziewczyna rozrzuca ci karty kredytowe po pokoju!"
- To on… nie wie?- wyksztusiłam.
- Nie musi o wszystkim wiedzieć- puściła mi oczko i bez najmniejszego skrępowania dodała
- Ta metoda sprawdza się w sporej ilości małżeństw, ale niekoniecznie chodzi o pieniądze.
W 2007 roku, kiedy Fabregas miał całe 20 lat i świat dopiero poznawał jego imię.
[Może już wtedy wydał książkę?]
- Tak, Tuśka, jako światowej klasy pisarz, pomagał J.K.Rowling w wątkach miłosnych Potterach i na tym dorobił się fortuny. A ta cała piłka nożna to tylko taki pic na wodę :P
Nakrył ją w jego własnej sypialni z jakimś naćpanym kolesiem i happy love zrobiło the end.
To takie sad.
- Że aż deadnę.
Po szybkim obiedzie poleciałam na górę szukać Cesca. - Na Górę... Przeznaczenia, he, he.
- A nie wiesz co się dzieje z Cescem? Nie mogę go nigdzie znaleźć.
- Urwał się na miasto z Torresem i resztą. Wrócą przed siedemnastą.
- Prawdziwe kolonie! Czas wolny tylko do piątej po południu, a potem zajęcia w grupach, tak? (A będzie dyskoteka?)
Po meczu spostrzegłam Lukas który paradował w koszulce Lewandowskiego. Na chwilę mnie skręciło. Co to ma być? Niech sobie będzie Polakiem i się z tym obnosi jak chce i gdzie sobie chce, ale do cholery nie w ten sposób!
Yyy... a czemu nie?
- Bo to bezczelne podszywanie się pod kogoś, kim się nie jest (i nie chodzi mi o Polaka).
Przez chwilę miałam nadzieję, że to Cesc, jednak moje przypuszczenia nie okazały się trafne, ponieważ drzwi barykadował mi blondyn.
Oj tam, o farbie do włosów nie słyszałaś?
- Ona może nie, ale niestety Ramos usłyszał... http://bi.gazeta.pl/im/c9/f7/da/z14350281Q.jpg
Hm? Nowa aŁtoreczka?
Z samego rana jeszcze przed treningiem złapał mnie Cesc.
- Przepraszam, że mnie wczoraj przy tobie nie było- wyszeptał mi do ucha mocno przytulając.
Ale różnicy nie widać.
- Gdyby było widać, nie byłoby "funu" i Imperatywu ;)

Anonimowy pisze...

[Czy my czegoś o Wengerze nie wiemy?] - Może też pisał podręczniki podrywu.
[Buzi, buzi na łóżeczku. Wtem nagle ktoś puka – do drzwi, naturalnie] - Naturalnie. Nie śmiałabym myśleć o czym innym *kopnięciem ucisza wyjący Porn Alert*
Carla we własnej osobie.
Chłopaki od efektów, uderzenie pioruna!
-...kulistego i byłby koniec opka, jak w ostatniej analizie o Bartmanie (tak, tak, słuchałam, tak, do końca, tak, nawet tego fragmentu, jak się ze mnie nabijaliście).
Nie wiem, skąd aŁtorka wzięła pomysł, że można ustalić ojcostwo, gdy matka jest jeszcze w ciąży. Mogę to śmiało włożyć między pozostałe opkowe bajki embriologiczne. - Jeszcze trochę i trzeba Ci będzie na te bajki kupić osobny regał :P
O, jak fajnie, w dwa rozdziały przeszliśmy do finału Euro. I tak dobrze, że ktokolwiek wspomina tu o sporcie. - http://youtu.be/hEMqBrPGR8g?t=42s
Rozmowny ten autokar. - Błędny Rycerz wersja 2.0
Zbiłam z nim żółwika i pobiegłam w stronę pokrzykującej do mnie Ewy. - Yyyyy?
Mnie do tego nie mieszajcie.
- Ja wiem, że nie zachowałem się odpowiednio...
- I żeby do tego dojść potrzebowałeś aż dwuch lat?- przerwałam z niedowierzaniem.
- Nie, tylko dwóch.
- A nie całej epoki literackiej? Widzę, że ktoś tu miesza się w zeznaniach... lub jeszcze nie całkiem wyszedł z baroku, bo tam takie zawirowania były uznawane za ciekawy koncept.
[Kłótnia, wypominki „a ty to”, w końcu Cris każe boChaterce rzucić Fabregasa] - Byłam bliska przeczytania "fagasa" :x
Ja już naprawdę nie wiem, w którym momencie mistrzostw jesteśmy – chwilę temu Niemcy i Hiszpanie trenowali na finał. - To jest opko. Być może mieli mecz-rozgrzewkę przed finałem :P
- Odpierdol się w końcu od niej- wrzasnął rozwścieczony Hiszpan.
- Zajmij się lepiej swoim bachorem Fabregas- zaśmiał się ironicznie Ronaldo, ocierając twarz ze krwi.
- Ach, ta riposta była tak cięta, że aż mnie zabolało.
Powoli odsunęłam się od chłopaka i bezradnie opadłam na łóżko. Więc to jednak prawda…? Cesc zostanie ojcem? Będzie miał dziecko z… z nią? Z tą wyrachowaną, obłudną szmatą, która zdradzała go na każdym kroku?
Stare dzieje, teraz odpokutowuje w klasztornej celi. Bo to nie było takiego przypadku w literaturze?
- Carla będzie takim współczesnym Giaurem?
Fabregas to człowiek o wielu talentach – gra świetnie w piłkę, pisze książki, a teraz dowiadujemy się, że maluje obrazy. Leonardo naszych czasów. - ..diCaprio :P
Przy pomocy noża wiele rzeczy można ułożyć – masło na kanapce, boChaterkę dwa metry pod ziemią... - Do tego przydałby się również jakiś szpadel. Kopanie dołu nożem mogłoby być ździebko uciążliwe.
Dwa akapity temu to był brat – ale czego ja wymagam od aŁtorek? Chyba nie tego, by pamiętały, o czym piszą. - W niektórych częściach Polski mówi się "brat" na braci ciotecznych bądź stryjecznych. Ja na przykład zawsze mówiłam, że dzieci brata mojej matki to moi kuzyni, ale z kolei mój tata na syna brata swojej matki (nie zgubiłaś się) mówił "brat". To może wynikać z tego.

Ja obstawiam, że to Ronaldo, bo jakby to był Fabregas, to byłoby zbyt oczywiste.
A spróbuj nie dodać w przyszłym tygodniu! *wygraża pięścią*
PS. Jestem takim propsem, zmieściłam się w dwóch. Niedługo dojdę do jednego... http://img163.imageshack.us/img163/6048/bz8.gif

Anonimowy pisze...

Hmmm... Gdzie można się zgłosić na casting by zostać boCHaterką opka? Tylko takiego z happy endem, bo jakoś nie mam ochoty umrzeć na nowotwór kolana.

Anonimowy pisze...

57 yrs old Community Outreach Specialist Werner McCrisken, hailing from Sheet Harbour enjoys watching movies like Melancholia and Table tennis. Took a trip to Birthplace of Jesus: Church of the Nativity and the Pilgrimage Route and drives a McLaren F1 GTR Longtail. moj blog

Prześlij komentarz