#13 - Blaski, cienie i Śródziemie, cz.1

|
Porzucamy na pewien czas świat futbolu, by zająć się analizą ważnego zjawiska: lądowania w skokach narciarskich. Każdy zna charakterystyczną postawę skoczka z jedną nogą wysuniętą do przodu, jednak czy ktokolwiek z nas zastanawiał się nad blaskami i cieniami telemarku? Otóż pewna aŁtoreczka rozważyła to zjawisko. I to jak.

Kundel nie przestawał szczekać... Za pierwszą męską sylwetką pojawiły się dwie następne. Trzy nieznajome twarze zbliżały się do mnie i tego wściekłego pchlarza. Na jednej z tych twarzy rozpoznałam charakterystyczny wąsik Adama Małysza.
Pierwszy akapit i już gwałt/porwanie? Niezłe tempo!

Miałam ochotę zapaść się pod ten zrujnowany chodznik
Rodzice przezornie wysyłali ją na spacery w chodziku. Żeby się przypadkiem nie potknęła i nie wpadła na Schlierenzauera, jak to boChaterki mają w zwyczaju.

- Chyba tak, mam tylko mały problem z tym psem. Czepił się mnie i nie chce odpuścić. - spojrzałam z delikatnym zmieszaniem na mojego rozmówcę. Po kilku sekundach uświadomiłam sobie że rozmawiam z samym Kamilem Stochem.
- Bo widzisz my też mamy problem - zaczął Adam Małysz
- Ale możesz nam pomóc go rozwiązać - dodał z niedwuznacznym uśmiechem.

- Nazwa tego hotelu? - zapytałam skcząc wzrokiem po skoczkach.
- Hmm... "Bryza" tak Kamil? - Łukasz zamyślił się.
- Człowieku! Mówiłem nie pij Tigera na śniadanie. Hotel nazywa się "Laguna"
Tauryna z kofeiną rzuciły mu się na mózg i teraz mylą mu się wiatry z tworami wyspowymi. Mam nadzieję, że Łukasz nie zdawał geografii na maturze.

- Wiedziałem, że coś z morzem - zaczął sie usprawiedliwiać tamten,.
„Przykro mi, nie zdała pani. Pomyliła pani bloczek z troczkiem” - „Ale wiedziałam, że coś z oczkiem!”

- "Laguna"? Jakieś 300m prosto, w prawo i na najbliższym skrzyżowaniu prosto.
- Dzięki - odezwał się Adam i rzucając jakieś niezbyt pochlebne uwagi w kierunku kolegów pchnął ich przed siebie i pomaszerowali.
Znowu trzeba będzie jakoś wytrzymać w celibacie.

Porwać na cały sezon Zimowego Sezonu w  Skokach Narciarskich... Mój zacny wujek jest trenerem kadry Austriackiej...
Szkoda tylko, że nie wyjaśniła, na czym polega poddyscyplina skoków zwana Zimowym Sezonem.

Kolorowa z natury kocica mieniła się teraz w różowej szmatce w cekiny ( w tej rzekomej szmatce rozpoznałam moje nie nadające się do niczego bolerko które smarkata musiała gdzieś wygrzebać)
Opisu stroju kota chyba jeszcze nie mieliśmy?

Szybko domyśliła się że popełniła jakiś błąd ( acz inteligencja nie była jej mocną stroną)
I nie tylko jej.

W końcu wpadlam do swojego "kąta" jak burza i w ciągu 20 minut zdążyłam zapchać całą walizkę. Jako przeciętna 20- latka musiałam zabrać ze soba wszystko co niezbędne.
Biedny wujek, będzie musiał przyjechać tirem.

 Felicja która zaniechała zabawy żywymi stworzeniami grała w klasy z jakąś Olgą. 
Która była cokolwiek nieżywa.

Postanowiłam wyjść na spacerek - pamiętając jednakże wczorajszą przygodę z psem - wspaniałomyślnie włożyłam trampki.
Trampki z zachwytem podziękowały za taką łaskę ze strony Mary Sue.

 Minąwszy rozbawione bachorki wydostałam się na zrujnowany chodnik... 
" Pięknie" - po zwymyślaniu chodnika włożyłam słuchawki (MP3) do uszu i wydobyłam aparat...
Jak śmiesz być zrujnowany, gdy stąpa po tobie sama Marysia?

" ...Zgubieni na rozstaju dróg nie potrafimy wierzyć w cud..." - mimo wszystko słowa już sie sprawdziły - wczoraj znaleźli się rzekomi 'zgubieni na rozstaju dróg' a dziś uwierzyłam w cud...
W takim układzie słowa się jednak nie sprawdziły.

Chodnikiem biegł Ł. Rutkowski.
Starając się go naprawić.

- Hej. Jak właściwie masz na imię? - zapytał
Sandra, widzę że znów ma pan problem.
- Ależ nie, to żaden problem, ostatnimi jednak czasy krząta się tutaj niejaka Mary Sue - odparł Sander.

Od aŁtorki:
Pozdro ^^ 
Wasza Sandra a'la Agnes
To jakaś zupa? A'la carte?

3.Nadszed czas...
Zaszed od tyłu.

- A witaj Sandro! Zmieniłem jednak zdanie. Nie przyjadę za dwa dni.
„Ciężko wynająć tira z czterema naczepami”.

Chwiliowa zaniemówiłam, w końcu jednak wykrztusiłam - Tak już biegnę - i popędziłam potykając się na chodniku.
Które miasto ma koszary zamiast chodników, przyznać się!

Po drodze minęłam wracającego Łukasza... 
Bał się, że spotka go sroga kara za niedostosowanie chodnika do marysinych norm.

Biegnąc po schodach, myślałam że sie zabiję.
Powierzchnie poziome rodzaju wszelkiego zbuntowały się przeciw braniu udziału w fanfiku i zadecydowały, że zabiją boChaterkę. Popieram.

- To jest Sandra??? - w.Alex zaniemówił.
Słownik skrótów i skrótowców podaje: „w. - wiek, wiersz, wielki, węzeł”. Wybierzcie, co wam pasuje.

No tak. Mogłam przynajmniej przeczesać włosy. "Pewnie wyglądam jak straszydło" - przemknęło mi przez myśl. Ale nieee...
Nieee, Marysie zawsze wyglądają jak chodząca doskonałość.

- Jaka się z ciebie laska zrobiła - mógł sobie oszczędzić tego komentarza. Słyszę to od wszystkich sąsiadek. 
Zwłaszcza od tych z reumatyzmem.

- ... Mario, Andreas , Martin, ...tak też... Thomas, Gregor... Wolfgang... 
Czyli lista kolejnych wielbicieli Sandry.

- Tak będzie dobrze - Julia (...) odechnęła z ulgą
AŁtorka skróciła swoje wcześniejsze dzieło czy chce nam oszczędzić zbędnych opisów?

No tak... Zapowiada się ciekawa i niekoniacznie spokojna podróż...
Nie konno, tirem.

Wyjechaliśmy... Obładowani bagażami, obrzuceni tysiącami ostrzeżeń.
Tir rzęził całą drogę.

Mijając "Lagunę" zobaczyłam A. Małysza rozmawiającego przez telefon.
Zrezygnowany zadzwonił w końcu pod 0-700...

- Gdzie te ćwiczenia?
- Inssbruck, Villach, jeśli bedzie trzeba to gdzies dalej. 
Np. w Innsbrucku.

Skoczkowie nie powinni przyzwyczajac się do poszczególnych skoczni. - wyjaśnił.
Racja, skończy się konkurs i potem tęsknią, wyją, płaczą, że oni chcą na Velikankę...

5. Urwanie głowy - poranne cyrki Sary
Przyznać się, kto też przeczytał „cycki”?

Po chwili miałam okzję zauważyć że :
1. Mamy postój
2. Szyberdach otworzony
3. Sara siedzi i jęczy
4. Trenera nie ma ( gdzies go wywiało)
Otrzymał silny podmuch z przodu.

 Lukas właśnie jechał do pracy. (Najspokojniejszą ulica w mieście.) nagle jest uwage przykuł dziwnie poruszający się samochód jadący przeciwnym pasem.
Jest ktoś chętny do rozłożenia tego dziwu na czynniki pierwsze?

" Wariacki, mogliby chociaż wziąć klatkę na tego kota " - Lukas, chociaż nie rasista wolał przyspieszyć niż dac się potrącić...
Lukas cenił sobie tylko szlachetne rasy kotów.

6. Granice wytrzymałości...
AŁtorka ewidentnie wystawia je na próbę, ponieważ ten rozdział jest dokładną kopią poprzedniego.

 Rozczochrana ( każdy włos pędzący w inną stronę), zmęczona ( cienie pod oczami sięgające połowy policzków) nieumalowana ( obsypany tusz, rozmazana kredka)... Obraz żalu i rozpaczy...
Ależ to niemożliwe! Jestem pewna, że nawet w takim stanie budziła ogólny zachwyt!

W końcu wziełam sie do roboty. Po 15 minutach wyglądałam jak pełnowartościowy człowiek.
Gdzie dokładny opis makijażu, ja się pytam.

Nadchodzą kolejne godziny nudy w aucie, które niegdyś zostanie moją trumną xd
A na pewno niegdyś zostało trumną poprawności językowej.

Zgniotłam ten kawałeczek papieru i wrzuciłam do prymitywnego kosza na śmieci (czyt. pudełko po popcornie)...
Pudełek po popcornie jako koszy na śmieci używali już ludzie pierwotni.

Sara tarzała się po siedzeniu ponownie zostawiając tam sierść. Sprzątanie po tym kocie było wciąż istnie Syzyfową Pracą.
Natomiast czytanie tego opka sprawia mi liczne Cierpienia Młodego Wertera.

- Niestety tak. Musimy po drodze odebrac jednego skoczka z Ulm -    "plus dla Ciebie Alex za ta odpowiedź"
- Którego?
Morgensterna -
Morgi wybrał się na wycieczkę „Śladami Alberta Einsteina”.

Alex spokrzał na mnie badawczo, jakby spodziewające się reakcji typu fanka ( pisk itp)
Ale zaobserwował tylko reakcję typu Mary Sue: stateczne dostojeństwo.

- Spełniasz moje marzenie...
- Przedłużając podróż? - wciął się Alex
- Nieee. W końcu poznam skoczka na skalę światową...

( Taaa... Niestety nasza bohaterka zapomniała o skoczku na skalę światową którego poznała dzień przed wyjazdem -  Adamie Małyszu)
AŁtorko, nie krytykuj Marysi! Nigdy!

Dziko szczęśliwa siedziałam chyba 2 godziny. 
Z tej dzikiej radości aż usiadła.

Gdy to mi się znudziło wydobyłam laptop ze stosu niepotrzebnych rzeczy...
iPhone'a, Kindle'a i innych takich tam śmieci.

Zajęłam się wystukiwaniem e-maila do mamy.
Kolejna fanka alfabetu Morse'a.

Jaka u was pogoda? Felicja chce jak zwykle konia...
Ona nie lubi poruszać się niekoniacznie.

Za 2 godziny postój w DinkelsbUhl.
W mieście, któremu nazwę nadał sam prezydent Komorowski.

 Wyszłam na spacer z kicią. Mądry kot nie uciekł.
Właśnie niezbyt mądry...

Było gorąco, ale nie tak jak wczoraj. Już to dało się odczuć chłodny oddech Alp.
Alpy chciały zamrozić boChaterkę. Były w zmowie z morderczymi schodami i zrujnowanym chodnikiem.

Niebo było wariacko oświetlane przez promienie słońca...
Biedne Słońce, naczytało się fanfików i zwariowało.

Saraznowu zaczynała coś wymyślać. Miauczała jak natchniona i nie dało się jejuspokoić
Właśnie deklamowała „Odę do Whiskasa”.

Przez te15 minut, trzymając wyjącą jak syrena kotkę – oglądałam kabarety. Niewiedziałam jednak, że płacząc ze śmiechu rozmazałam sobie makijaż. Ot tylkotusz spłynął. 
Chyba rozumiem intencje boChaterki. Specjalnie co chwilę się rozmazuje i czochra włosy, by móc więcej czasu poświęcić na makijaż. W przeciwnym razie jest dość wybrakowaną merysujką.

Naszczęście kilka minut po poprawieniu makijażu dojechaliśmy do ulicy na którejmiał na nas czekać Thomas. 
Moja teoria się sprawdza!

Witamtrenera! – radosny głos rozbrzmiał we wnętrzu Hondy.
Thomas lubi od czasu do czasu schować się w motocyklu.

 WitajThomas. Kim jest ta blond?
- Kuzynka.Mam prośbę. Moglibyśmy ją odstawić do Monachium?
„Jeśli nie sprawi wam to problemu, to bylibyśmy też wdzięczni za podrzucenie do Princeton”.

- Żadenproble. Jestem Sandra, dla przyjaciół Sas – z uśmiechem przywitałam się zwchodzącymi.
W sensie z mostami zwodzonymi.

Gdy wróciłam po dzikiej pogoni za Sarą izdejmowaniu jej z drzewa – trójka podróżników dusiła się ze śmiechu.Tylkobohaterka się obraziła i poszła spać na półeczce za zagłówkami…
Nikt nie będzie obrażać Mary Sue! *w ramach protestu zanosi kołdrę do bagażnika*

10. Czar nocy letniej
„Byłem pewien, że nazwałem to jakoś inaczej” - mruknął William.

Wpadliśmy wtedy na dobry pomysł. Pomysł ten polegał na pójściu z Sarcią na koncert, który właśnie odbywał się w Augsburgu. 
„Bez sensu, Albert tam nie mieszkał” - zaoponował Morgi.

Podczas gdy Alex z zazdrością spoglądał na nas, my sciśnięci we trójkę na tylnych siedzeniach oglądaliśmy „Komisarza Rexa” odcinkami. 
Ja preferuję oglądanie oczami, ale nie jestem Marysią.

W radiu zaczęła śpiewać Nelly Furtado. 
Piosenkę o tym, jak ciężko żyje się zamkniętym w małym pudle.

Thomas zgłodniał… niestety otwierając jogurt – Alex gwałtownie zahamował. Jogurt wylał się na torbę i spodnie Moriego.
Krasnoludy zaczęły ostrzyć topory. Tak to jest, gdy otwiera się jogurty i jednocześnie prowadzi.

 Alex cały w nerwach zaniechał upomnień.
Szybko starał się ułożyć jak najbardziej dyplomatyczną mowę w celu wyjaśnienia, że nie chcieli zatopić żadnej kopalni.

Nudno będzie – stwierdził mimochodem Morgi, który już przy pomocy chusteczek usunął malinowe mazy po jogurcie.
„Jeszcze tutaj” - chrząknął znacząco jeden z krasnoludów, wskazując na upaćkany hełm.

- Co mam robić? – Morgi wypoczęty wakacjami miał nieużyte pokłady energii.
Poczytaj ogólną teorię względności i za żadne skarby nic nie jedz, bo następnym razem nie będą tak pobłażliwi.

- Pomyśl – mruknęłam patrząc jednym okiem.
- O czym?
O splątaniu kwantowym.

Speszony Morgi odpalił mojego laptopa i zaczął puszczać muzykę na fulla.
Konkretnie Bayer Fulla. Uwielbiał „Majteczki w kropeczki”.

właśnie doszliśmy do hotelu. Wielki uroczy gmach z atmosferą…
Swoją własną. Mieszanka gazów szlachetnych specjalnie dla Mary Sue.

Otworzyliśmy masywne drzwi i weszliśmy do środka… Na czrnej skórzanej sofie siedzieli Alex Pointer i Toni Innauer.
Zaraz, czy Alex nie prowadził przypadkiem auta? Może go sklonowali, by jednocześnie mógł trenować kadrę Austrii i dogadzać boChaterce?

-Ty Thomas wkręć się do 120- tki
- Wolałbym 18-tkę – odparł zniechęcony.

Postanowiłam pójść na jakies śniadanie 
Zejść, koniecznie!

W stołówce zastałam tylko Alexa.
Kolejny wypasiony hotel ze stołówką? Może to taki standard, a ja jestem ze światem nieobyta?

- Jasnee.Co jest dobrego do jedzenia?
 - Polecam sałatkę ziemniaczaną z warzywami
Jako że ziemniak jest owocem.

Spojrzałam pod nogi gdzie zmaterializowała mi się Sara. Gdy podłuższej chwili podniosłam głowę, miejsce obok mnie zajmował ziewający Morgi.
*próbuje* Ej, u mnie nie działa!

- To ja już nie wiemmm – Thomas zamyślił się – Gdzie się reszta podziała?
Masz na myśli Loitzla, Kofflera, Toniego, Zaunera i Kocha?
Kłócą się właśnie o to, kto pierwszy zachwyci się naszą Marysią.

  Wpadnij chłopcze do 120- ki i każ się zbierać reszcie.
Ta 120-letnia pani prowadzi jakąś przechowalnię skoczków? Nie nadwerężają jej czasem?

- Kto tam jeszcze został? – zapytałam.
-Hazardziści : młody Innauer, Schlierenzauer, Pauli i Fettner.
- Fajnieim
- Nie, to już kadra Turcji.

Jeśli chcesz to przyślę ci Ninę do towarzystwa ( wyjaśnienie – Nina = córka Alexa)
Dzięki za wytłumaczenie, bo zaczynałam się zastanawiać, kim może być „Nina do towarzystwa”. To były rozmyślania z serii tych, których wolałabym uniknąć.

Mario  pomachał do mnie i wskazał na Sarę usiłującą się wyrwać z rąk Moriego.
- To twój kot?
- Taa. A dokładniej kotka
-Wyjebista jest… Serio
Pauli powinien się pohamować z rozpowszechnianiem polskich przekleństw w austriackiej kadrze B, w przeciwnym razie krasnoludy skopią im tyłki. Serio.

Zziajanianorektycy biegali po Sali.
Zziajanianoreksja to jakaś skrajna forma niechęci do jedzenia?

- Alenieskutecznie – Thomas nie wierzył
Z tej niewiary zaczął łączyć zdania w jedno słowo.

Pomyślećże przez 18 lat miałam na nazwisko Matusiak. Okropne nazwisko!!!!!
Jest tak okropne, że Grzegorz zaczął fatalnie grać, byleby szybko o nim media zapomniały.

Na samowspomnienie wzdrygnęłam się…
To było samowzdrygnięcie.

- Noo… Nonie daj się prosić – Mario potrząsnął butelką trzymaną w dłoni.
Butelką soku z noni.

- Kręcisz– Mario podał mi butelkę.
- Pytaniaczy wyzwania ? – zapytałam z uśmiechem.
-Wyłącznie wyzwania – butelka wskazała na Koffiego, który bezradnie rozłożyłręce…
-Zaśpiewaj… albo nieme.
Ciężko jest śpiewać będąc niemym.

Koffi wlepił we mnie oczy.Najstarszy – Wolfgang zaczął się śmiać.
Czemu każdy musi wytykać Wolfgangowi, że jest stary? Zupełnie jakby był w wieku mojżeszowym.

Śmiesznie było gdy Koffler chcąc się odegrac za Makarenę , zadał Morgiemu i Davidowi przytulańca.
Następnie duet poszedł powkurzac trenera.. Albo nazywając to bardziej profesjonalnie – zadziwić dialogiem z książki Sienkiewicza…
Statystyczny Austriak nie wymówi „cześć” poprawnie, o cytowaniu dzieł polskich noblistów nie wspominając.

Za oknem panowała burza.
To Szekspir próbował przybliżyć aŁtorce tytuły swoich dramatów.

- Po co przyszliście? – zapytałam. Siedem zaskoczonych osób spojrzało po sobie.
- My? – zapytał trafnie Gregor.
- Wy – popatrzyłam na prawie całą kadrę Austrii zgromadzoną w moim pokoju.
- Tradycyjne poranne podziwianie Mary Sue. Myśleliśmy, że przywykłaś.

- Hej dzieci czego chcecie? – uśmiechnięty Alex w szlafroku patrzył na nas jak na wariatów.
Pointner w szlafroku *chowa twarz w dłoniach*

- Treningu – duet Thomas & David w końcu się odezwał. Dobrze że chórkiem.
W międzyczasie zdążyli się rozmnożyć.

- Idźcie obudzić Toniego i reszte kadry. Dziś mamy trening na skoczni.
- Jak to?!! – wrzasnął Mario
„Przecież miał być na basenie!”

- Jest burza – pisnął Gregor.
- Burza? – korytarzem szedł Toni Innauer
A nie przypadkiem Otello?

Po kilkunastu minutach na salę wbiegli trenerzy…
- Burzy już nie ma!!!
Tak myślałam, że jej w tym tygodniu nie wystawiają.

Gdy dotarliśmy  do skoczni, okazało się że trenuje tam jeszcze kilku zawodników : Simon Ammann, Andreas Kuettel, Adam Małysz, Jakub Janda i Kamil Stoch.
Małysz jest mocno napalony na boChaterkę, podziwiam jego zaangażowanie. Przy okazji przybyło wielbicieli.

Cześć – cały Austria Team chórem powitał trenujących i ich trenerów. Trenerzy się zwinęli
W kłębek. Takie wrażenie zrobiły na nich umiejętności operowe austriackich zawodników.

Natomiast skoczkowie już rozmawiali i żartowali. Dziwne, byłam przekonana że będą spięci…
Na widok Mary Sue powinni toczyć kłótnie o swoje miejsce w kolejce do zawrócenia jej w głowie.

- Adam –odezwał się Kamil – przecież to ją spotkaliśmy w Sandomierzu jak się zgubiliśmy
Aaa, to w Sandomierzu są te zrujnowane chodniki? Myślę, że to sprawa dla ojca Mateusza.

- Faktycznie –zaśmiał się Małysz – mina ta sama
„Podobnie jak wtedy wygląda, jakby chciała trafić mnie prosto w krocze!”

Podeszłam do Kamila:
- Długo tu będziecie?
- Nie pojutrze jedzemy do Skandynawii, a potem chyba do Polski. Głosowałaś w wyborach?
Kolejne opowiadanie zawiera element moralizatorski. Teraz czekam na Cristiano, który będzie nas pouczał o konieczności szczotkowania zębów po każdym posiłku.

Faktycznie nie ma warunków… Czyli mamy nowego prezydenta…  I Zobaczymy co będzie dalej – Kamil uśmiechnął się ironicznie.
On już wiedział, że trudna sztuka ortografii zostanie zapomniana, a przykład pójdzie z góry.

Kamil oddalił się do Małysza który dyskutował z Kruczkiem na temat nart…
I ich przydatności w zaciąganiu dziewcząt do łóżka. Kruczek instruował Adama, pod jakim kątem należy uderzać, by ofiara straciła przytomność.

Gdy wróciliśmy z treningu była 13:00. Jak wariaci rzuciliśmy się do stołówki, bo żadne z nas nie jadło jeszcze śniadania. Na obiad był ryz z rybką i warzywami.
Odwieczne dylematy boChaterek opek – gdy obudzi się taka w południe, ma schodzić na śniadanie czy może już na obiad?

Momentalnie padłam twarzą w poduszki... Ożywił mnie jednak... Thomas pukający do drzwi.
Thomas, stosuj swoje ożywcze moce do bardziej odpowiednich osób, dobra?

- Co ty śpisz? - zdziwił się
Co ja pacze?

- Nie ważne, co chcesz? - przeczesałam palcami rozczochrane włosy.
- Pogadać - wyszczerzył się.
- o Czym? 
- o życiu
- Przeciez jeszcze żyjesz
- No to o pogrzebie
Czyim?
Swoim - puścił do mnie oczko
A tak naprawdę myślał o twoim.

- A tak serio?
- Jestem wysłannikiem i przybywam z pytaniem czy dziś też gramy
Morgi, sprecyzuj, czyim wysłannikiem jesteś? Boga, prezydenta Komorowskiego, boru liściastego, władcy Morii?

- Chcesz ją prowadzić? - zwróciłam się do zafascynowanego Mario Innauera.
- Jasne - ucieszył się skoczek i rozentuzjazmowany chwycił koniec smyczy. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że do twarzy mu z kotem.
*parsk*

Następne dwie godziny siedzieliśmy zasypiając. Mario zmuszał Sarę do siedzenia
I zasypiania.

Idioci! Idioci! – Wolfgang tylko kręcił głową – Po co ja za wami lazłem???
„400 lat na karku, a ja wciąż daję się wciągać w te wasze dyrdymały!”

- Luuuudzie! – krzyknęłam. Kilku podskoczyło – Po co my mamy komórki?
Po to, żeby czasem je wykorzystać. Zwłaszcza te nerwowe.

Mario zaczął chichotać. Po kilku minutach wszystko stało się jasne…
- Brak zasięgu – jęknęliśmy zgodnie
„Dendryt znajduje się poza zasięgiem synapsy. Try again later”.

- Trenerze!!!!!!!!!!!! – ryknął duet.
„Mnożę wykrzykniki, cóż to dla mnie jest!”

- Zamknąć pyski! Jeszcze się alarm włączy – zasypiający Schliere kopnął Thomasa w kostkę.
Oby tam się nie kryła żadna przykurczona osobliwość.

Racja. Musimy jeszcze wyjść stąd. – Manuel wskazał okienko. Po paru minutach wszyscy wydostaliśmy się na zewnątrz. Szpagatami popędziliśmy pod balkon. 
Tylko Morgi się uparł i szedł mostkiem.

 W pewnym momencie trener spojrzał w kierunku balkonu… Wszyscy byliśmy świadkami tego jak szczęka opada mu do samej ziemi.
Pointner niemniej rozciągnięty niż zawodnicy, jak widzę.

Kto na nas spojrzał zaczynał chichotać.
- Zniszczyliście mi karierę – żalił się Wolfgang.
Długie wieki budowania wizerunku trafił szlag!

Teraz już nic. Na początku mieliśmy kłopoty przez te akcje. Zawsze niefartem trafiamy w różnych okolicznościach. To nasz znak rozpoznawczy.
Boję się zapytać, gdzie trafiają.

Idziemy – Alex starał się zachować powagę, Toni już chichotał. Wolfi jęknął rozdzierająco i chwycił swój bagaż. 
Wolfgang jęczał tak strasznie, że rozdarł całą swoją szatę. Ostały się jeno sandały.

Na dworze było jakieś 25 stopni C.
Prędkość światła w mierze kątowej?

- Mogłabym zaprosić do nas przyjaciółkę?
- Hę? – Alex spojrzał na mnie pytająco
- ma na imię Olga i jest w moim wieku.
- Aaa
- Mogłaby z nami „podróżować” ?
- Hm…..
- No?!!
- No taaak. A ty co o tym myślisz Toni?
- Przyda jej się towarzystwo dziewczyny. Dobry pomysł.
Nic dodać, nic ująć – urok Mary Sue.

Złapałam Telefon…
                              ….Sygnał…..
                                                    ……Sygnał……..
                                                                                ……….Sygnał……..
Oby nie odebrał Voldemort. Te kropki nie wróżą niczego dobrego.

- Słucham – głos Olgi odezwał się
- Witaj Olgu! – pisnęłam zadowolona
Była szczęśliwa, że nie odebrał Czarny Pan. Z tej radości zapomniała prostej deklinacji.

- Sas??? Jeju! Znowu mi się książka telefoniczna wykasowała – zaśmiała się Olga.
Dokonała aktu samospalenia.

 PRZERWA MECZU…
                                                             0:0 ….
                                          WSZYSCY POPĘDZILIŚMY DO TZW. SYPIALNI…
I położyli się do tzw. łóżek.

Dumna Sara z kociakami : Kremikiem, Uną , Teuerem i Drakem. Zaczął się mecz… W mikrofalówce przygotowywał się popcorn…
- Kto zamawia którego kota? – zapytałam.
Bierzcie póki ciepłe!

- Czy to dziwne? – wyszczerzył się Morgi i chrupiąc jeszcze ciepły popcorn zatopił oczy w telewizorze…
Po czym zagryzł kociakiem i rozpuścił uszy w radiu.

Oczywiście nikt nie był łaskawy obudzić mnie na śniadanie. Obrazek z filmu rodem z Hollywood. 
Ja obstawiam, że rodem z fanfika.

ZAMKNIJCIE SIĘ NA TEN TYCHMIAST!!! – wrzasnęłam i dla podkreślenia swoich słów chwyciłam nóżke od złamanego taboretu. Nie chwaląc się zbytnio efekt był powalający. 
Ale czy ktokolwiek w to wątpił?

 Do niby kuchni wszedł Morgi. Usiadł na blacie i popatrzył na mnie kręcąc szybko głową.
- Brakuje ci magnezu? Coś ci się głowa trzęsie – zagadnęłam po czy wstałam.
- Słów mi brakuje – wyjaśnił Morgenstern.
Morgi postanowił zostać poetą i bardzo przeżywa, kiedy natchnienie go opuszcza.

- Oczy ci kolor zmieniły – zauważył Morgi.
- Kiedy?
- Jak broniłaś Mario. Normalnie masz szaro-niebieskie a wtedy zrobiły ci się prawie fioletowe.
Morgi chyba pierwszy raz w życiu merysujkę zobaczył. Zmiany koloru tęczówek to u nich cecha standardowa. Choć może niekoniecznie w opkach o sportowcach...

- Ty coś ukrywasz? – spytał podejrzliwie.
- Nie. Czemu miałabym coś ukrywać?
- To czemu oczy ci się zmieniają?
Thomas, czytaj: bo to jest Mary Sue. Ciesz się, że nie zmieniają barwy na czerwoną, to by oznaczało, że jest kolejną córką Voldemorta.

- Stoch! Do cholery!!! Czego mnie straszysz?! – wrzasnęłam tak, że starsza pani idąca chodnikiem zrobiła zgorszoną minę.
- Spokojnieee – nagle cos zauważył… - Wiesz że oczy zmieniają ci kolor?
Wygląda na to, że wszyscy zawodnicy odkryli blogaskowy kanon i wprawiło ich to w niemałe zaskoczenie. Spokojnie, panowie, na początku zawsze tak jest. Po paru analizach przywykniecie nawet do gorszych rzeczy.

- Miałeś być w Skandynawii, czy tam w Polsce
(...)
- Twoi Austriacy obdzwonili cały kraj i okolice żeby cie szukać – wyjaśnił.
Właściwie to obdzwonili cały świat i pół Układu Słonecznego. Za wszelką cenę chcieli zbadać zjawisko marysuizmu.

Zbieramy się – rozkazał. Powlokłam się posłusznie za sadzącym szpagatami Stochem.
*wyobraża sobie Stocha robiącego szpagat turecki nad grządką* O borze...

uśmiechnęłam się smutno i weszłam do autokaru gdzie położyłam się momentalnie na swoim nieby łóżku
„I wyciągnęłam swoje nibynóżki”.

1 komentarze:

Spathyphila pisze...

Zziajanianoreksja - nowa jednostka chorobowa :D Analiza kwikaśna.

Co do pytania - analizuję po prostu opka, które na to zasługują, ale tylko z fandomów, które dobrze znam, tj. Władca Pierścieni, Harry Potter, Gwiezdne Wojny, różne mangi i anime (oraz mnóstwo innych, ale jakoś nic mi w tej chwili nie przychodzi do głowy).

Prześlij komentarz