Dziś jest dość krótko, a ma to związek z
Od Migelito (tak, to on!):
Witam pięknie wszystkich czytelników, a zwłaszcza krewne i znajome pewnej aŁtoreczki, które postanowiły ostatnio napsuć mi krwi swoimi uszczypliwymi komentarzami na moim blogu (zapobiegliwie nie podaję adresu, sami se znajdźcie w Tuśkowych archiwach :P). Wzmożona nienawiść młodych dzierlatek dała mi sporo motywacji i siły do analizy kolejnego siatkarskiego dziełka. Tym razem nie mamy do czynienia z młodą, bełchatowską moczymordą obracającą serbskimi siatkarzami, a raczej kimś zgoła przeciwnym... Bez zbędnych wstępów – przekonajmy się, co oferuje nam ta „bajka”.
Analizują: Migelito, Tuśka
od aŁtorki:
Ulubieni sportowcy:
Justyna Kowalczyk:
(…) jej wywiady są dowcipne.
Piszą gagi i skecze dla Szymona Majewskiego.
Jest „unerwiona”, w dopuszczalny sposób pewna siebie
Dzięki Bogu! Polskie prawo dostatecznie reguluje poziom pewności siebie, inaczej wszyscy byśmy się pozabijali.
Mnie tam raduje myśl, że Justyna ma jednak nerwy. To wiele w życiu ułatwia.
Anna Werblińska:
(…) Choć zmieniła nazwisko jest klasą samą w sobie.
Zwykle zmiana nazwiska skutkuje ostracyzmem społecznym i nagłym spadkiem klasy oraz manier. To by wyjaśniało tak częste zostawanie młodych mężatek przy nazwisku panieńskim.
Zapamiętam to na przyszłość.
Roger Federer:
(…) Zaczarował mnie swoim gestem,czyli odgarnięciem włosów z czoła.
Lepszy niż Merlin i Panoramiks razem wzięci.
Leo Messi:
Biega po całym boisku i pomaga kolegom, czym mi imponuje. Jest wszechobecny.
A tego w książeczce do katechizmu nie było...
Czy zasada nieoznaczoności Heisenberga dotyczy także Messiego? Potrafimy wyznaczyć jego pęd, ale jednocześnie nie umiemy wskazać lokalizacji, stąd złudzenie, że jest wszechobecny. *idzie rozmyślać na ten temat na stronę*
Mariusz Wlazły:
(…) Nie raz pokazał nam, że odnajdzie się na każdej pozycji na boisku.
Przecież wszyscy pamiętamy wyczyny Mariusza na libero. Prawie wygryzł ze składu Ignaczaka.
Michał Winiarski (żyć mu nie dadzą te nastolatki):
(...)Cenię Go (kolejny wszechmogący?) zaspokój i opanowanie na boisku jak i poza nim. Zadziwiają mnie rzeczy, które robi z piłką.
He he, jak on nią obraca, he he...
OPIS POSTACI
Imię: Justyna
Nazwisko: Iwanow
Wiek: 22 lata
Miejsce urodzenia: Skopje w Macedonii
Miejsce zamieszkania: Bełchatów
Zawód: Lekarz
*hamuje przemożną chęć rzucenia w aŁtorkę czymś ciężkim* Albo geniusz, albo w Macedonii studiują medycynę instant.
Ciekawostka: Justyna jest bardzo pomocną dziewczyną, lecz skrywa tajemnicę, o której nie mówi nikomu.
”Przekupiła wszystkich profesorów i rektora swojej uczelni, by skończyć medycynę w trzy lata”.
Imię: Aurelia
Nazwisko: Stępień
Wiek: 21 lata
Miejsce urodzenia: Łódź
Miejsce zamieszkania: Bełchatów
Zawód: Brak
Och, a już miałam nadzieję, że sędzia trybunału.
Imię wybrali dla niej dziadkowie. Bardzo się jej ono podoba, gdyż jest nowatorskie i oryginalne.
Faktycznie, nowatorskie imię. Znane od czasów Imperium Rzymskiego.
Bartosz Kurek:
Ma 205 cm wzrostu przez co trudno go przeoczyć.
Spokojnie, poprzednia ałtorka potrafiła ukryć przed światem jeszcze wyższego Możdżonka. Nie takie rzeczy się robiło.
Zbigniew Bartman:
Przez większość osób, które go nie znają uważany jest za kobieciarza i wrednego lalusia. Zibi nieraz swoim zachowaniem pogarsza tylko sprawę. Tylko jego prawdziwi przyjaciele wiedzą jaki jest na prawdę.
Na prawdę łasy, na kłamstwo zły, na okropne błędy językowe cięty.
WARTKA AKCJA
Prolog
Wiał ciepły sierpniowy wiatr. Skrzyżowałam ramiona i zapatrzyłam się w wodę. Wcześniej kilka osób spacerowało wzdłuż brzegu, ale spostrzegłszy chmury, czym prędzej się oddaliło.
Za każdym razem, gdy niepotrzebnie stosujesz imiesłów przysłówkowy uprzedni, Pan Bór zabija jednego polonistę.
Zauważyłam, ze jestem sama na plaży i rozejrzałam się wokół siebie.
Czyli, jeśli dobrze rozumiem, zauważyła, że jest sama na plaży bez rozglądania się. Jej intuicja była na tak wysokim poziomie, że wzrok stał się przy niej nieistotnym dodatkiem, jednak twarz bez oczu wyglądałaby nie najlepiej.
Ocean odbijał kolor nieba, wyglądał jak płynne żelazo, fale bez ustanku toczyły się do brzegu.
Zmotoryzowane fale na kółkach! Tego mi była trzeba na dobry start opka!
Pomijam kwestię ewentualnej temperatury, skoro topiło się żelazo – zapamiętajcie, że to był ocean, dobrze?
Kiedy wreszcie byłam gotowa, powoli ruszyłam w kierunku wody. Pod pachą miałam torbę, którą starannie uszykowałam dziś rano.
Kochaniutka! Nie po to wymyślono paski do toreb, żebyś musiała umieszczać je pod pachami!
Nikomu nie powiedziałam, gdzie jadę, co ze sobą zabieram ani co zamierzam tu robić. Oznajmiłam tylko, że wybieram się na świąteczne zakupy. Była to doskonała wymówka, bo chociaż byłam pewna, że zrozumieliby gdybym powiedziała prawdę, jednak tej wyprawy nie chciałam z nikim dzielić.
*intensywnie myśli* Nie wystarczyło powiedzieć, co leży na wątrobie i dodać „Spoko koko, sama sobie z tym poradzę”? Po co być tajemniczym jak szpieg Pedro z Krainy Deszczowców?
Wkrótce nastąpi przypływ i właśnie wtedy będę na prawdę gotowa.
Ja zaś jestem gotowy na wytykanie błędów w ojczystym języku. Takie życie.
My jesteśmy gotowi, by je na prawiać.
Na niewysokiej wydmie znalazłam miejsce, które w rzeczywistości okazało się wielce wygodne.
Znalazła wydmę, idąc w kierunku wody? Ten ocean może i jest ładny, ale dziwnie płytki.
Westchnęłam i spojrzałam na zegarek, który dostałam od mojej ukochanej córeczki. Wkrótce nastąpi przypływ i właśnie wtedy będę na prawdę gotowa.
Do utopienia się? Masz rację, kończmy to opko, póki jeszcze mój mózg funkcjonuje.
Usiadłam i otworzyłam torebkę. Pogrzebałam w niej chwilę, by po chwili wyjąc z niej kopertę. Otworzyłam ją, a w niej znajdowały się trzy listy.
Ekonomicznie – po co wydawać trzy razy więcej na koperty i znaczki?
Starannie złożone, listy, które przeczytałam miliony razy.
Ja też, starannie, przeczytałem, wiele, listów i dzięki, temu, wiem, jak, stawiać, przecinki.
Gdy skończyłam, wsunęłam listy do koperty i włożyłam ją s powrotem do torby [AAAAA! Moje oczy! Moje biedne, chore oczyyyyyy... Spoko, to tylko torba zasyczała złowieszczo] i raz jeszcze spojrzałam na plażę. Z wydmy, gdzie siedziałam, widziałam miejsce, w którym wszystko się zaczęło.
Wbity tam był słupek z tabliczką z napisem informującym, że w tym miejscu, przed piętnastoma miliardami lat, Wielkie Nic wybuchło.
I jadziem z właściwym opkiem:
Jak co dzień biegałam o świcie, by utrzymać swoją kondycję. Pierwszy raz od tak długiego czasu byłam sama. Nie było ze mną żadnych ochroniarzy czy nawet reporterów.
Poranny jogging Kate Middleton? Nie, to tylko nasza 22-letnia lekarka!
Ho ho, to już nie byle Skalska! Celebrity i gwiazda mediów, której życie jest obiektem zainteresowania paparazzich (zwanych także reporterami, Kapuściński byłby dumny). Już przygotowuję popcorn, może być ciekawie.
Wstawał piękny dzień, a ja ogarnęłam spojrzeniem świat wokół siebie.
Niepotrzebnie, trzeba było użyć nadmiernie rozwiniętej intuicji.
Mimo, że byłam na wakacjach zawsze wstawałam dosyć wcześnie, by móc swobodnie pobiegać wzdłuż plaży. Za kilka godzin na ręcznikach Costa Bravy będą leżeli turyści.
Pamiętacie, o co prosiłam chwilę temu? Właśnie dowiedzieliśmy się, że poczciwe Morze Śródziemne awansowało do rangi oceanu!
[Czy północno-wschodnie wybrzeże Hiszpanii jest słynne z jakichś wyjątkowych ręczników?]
Rosnące na piasku, świeżutkie ręczniki – kiedy bałtyckie plaże doczekają się tego gatunku... kwiatu?
Ja więc mogłam czerpać przyjemność z biegania po twardym, gładkim piasku zostawionym przez uciekający odpływ.
Płynne żelazo odeszło w niepamięć – teraz Ocean Śródziemny był skuty grubą warstwą lodu. Tak jak zapowiadali: najpierw efekt cieplarniany, potem epoka lodowcowa.
Zawsze lubiłam biegać. Wyrobiłam w sobie taki nawyk, uczestnicząc w liceum w biegach przełajowych.
Niektórzy mówią czystą angielszczyzną po wzruszeniu ramion, niektórzy zaś biegają, gdy tylko zobaczą poranne słońce. Kto by pomyślał, że doktor Pawłow tak wpłynie na marysueizm stosowany.
O ile tata mi na to pozwalał. Choć z czasem trudno było o pozwolenie na choćby zwykłe przejście się po mieście.
- Tato, a mogę podejść do kiosku po...
- JA JUŻ NIE MAM CÓRKI! MAM POTWORA!
Byłam zadowolona z faktu, że mojego taty nie było tutaj ze mną, chociaż bardzo go kochałam. Mam wielką nadzieje, że w czasie wakacji będę miała spokój. Żadnych wieczornych spotkań, żadnych przyglądających mi się uważnie ochroniarzy, ani reporterów.Nikomu nie powiedziałam
A oni olali sprawę, że córcia się wyniosła z domu bez słowa i nawet nie próbowali jej szukać.
Gdyby ci dowiedzieli się gdzie zamierzam spędzić wakacje już wokół mnie biegałoby mnóstwo ludzi spoglądających na mnie z obawą czy czasami nic mi się nie stało.
I pilnujących, by czasami się jednak coś stawało *wskazuje palcem na siebie*
Zaraz, główna bohaterka jest córką prezydenta USA? Albo Shakirą? Przecież poznaliśmy już bohaterki opka, a przy żadnej z nich nie były wspomniane wyjątkowe koneksje czy wpływy.
Ok, rozumiem, że rodzice się martwią, ale to już lekka przesada. Przecież jestem kobietą. Muszę mieć trochę prywatności, a nie ciągle łazić gdzieś z tymi gburami.
Prywatności?! Wytłumacz to wszędobylskim paparazzi, to jest reporterom! (Swoją drogą, mam dziwne wrażenie, że czytamy o początkach kariery Hannah Montany).
Zaczęłam zastanawiać się, jak spędzić resztę dnia. Co prawda przywiozłam ze sobą kilka książek, które zamierzałam przeczytać w ciągu zeszłego roku, ale jakoś nigdy nie miałam na to czasu. Zwłaszcza przy moim ojcu, który chyba już powoli przestaje rozumieć co to znaczy "domowe ognisko".
- To może chociaż poczytamy jakieś książki?
- MILCZ, WYRODNA!!!
Zajęty jest tylko tą swoją pracą i na nic więcej nie zwraca uwagi.
A to boChaterce niezwykle przeszkadza w lekturze. Najlepiej jej się czyta, gdy ojciec zamęcza ją pytaniami o to, jak było na wykładzie i czy dziekan nie żąda czasem kolejnej białej koperty na stole.
Z biegu przeszłam do marszu i wreszcie zatrzymałam się, gdy nad moją głową jakiś ptak zatoczył koło. Poczułam, że wzrosła wilgotność powietrza.
To działa na takiej zasadzie jak kanarki, które padają, gdy w kopalni wzrasta stężenie metanu?
Praktyki w TVN Meteo kształcą i uwrażliwiają skórę na zmiany pogody.
Wzięłam głęboki oddech, wstrzymałam go na chwilę, potem wypuściłam i spojrzałam na wodę.
Cóż, może opisy procesu oddychania są lepszym rozwiązaniem od relacji ze schodzenia na śniadanie.
Było jeszcze wcześnie, ocean wciąż miał barwę ołowiu, ale nie miało się zmienić, gdy tylko słońce wzejdzie trochę wyżej.
Czytam to zdanie i nie rozumiem go bardziej od tego pana.
Słońce roztaczało nad oceanicznym ołowiem ochronną warstwę, zapobiegającą przed jego utlenieniem.
Po chwili ściągnęłam buty i skarpetki, podeszłam do wody i pozwoliłam kilku drobnym falom ochlapać stopy. oda orzeźwiała.
Racja, nie ma to jak zadeklamować jakąś odę lub sonecik tuż po wysiłku. Działa lepiej niż te wszystkie napoje izotoniczne.
Młodości! Orla twych lotów potęga, jako orzeźwienie twa... (w)oda?
Spędziłam tak kilka minut i odwróciłam głowę w celu dokładnemu przyjrzeniu się plaży. (Ałtorka chyba zaspała na lekcję polskiego dotyczącą przypadków i ich użycia w zdaniu. A może to ja niedokładnie się przyjrzałem...) W niewielkiej odległości od siebie spostrzegłam mężczyznę.
Niósł ze sobą książkę zatytułowaną „Gramatyka języka polskiego dla opornych”.
Był ode mnie starszy o kilka lat, mógł mieć najwyżej 25 lat. Miał opaloną twarz, jakby mieszkał tu przez cały rok. Jego ciało dało wiele do myślenia.
Na przykład: „Ciekawe, jak gruba jest warstwa naskórka na jego dłoniach” lub „Chętnie obejrzałabym jego pęcherzyk żółciowy”.
To na podstawie tego ciała powstały najwybitniejsze traktaty filozoficzne (zaś na podstawie tego opka - „Mdłości” J.P. Sartre'a).
Nie codziennie widzi się mężczyznę, który ma grubo ponad dwa metry wzrostu i wygląda jakby nie wychodził z siłowni przez co najmniej miesiąc.
Tak? Zapraszam na moją dzielnię.
Jakiś daleki kuzyn Burneiki?!
Wydawał się zupełnie nieruchomy - stał w wodzie i pozwalał jej opłukiwać sobie nogi; zauważyłam, że miał zamknięte oczy., jakby cieszył się pięknem świata, nawet nie patrząc na niego.
Kogo? (Pewnie, jak zawsze, gdy nie wiadomo, o co kaman, chodzi o Wlazłego).
Widzę, że w tym opku jest to popularna metoda percepcji. Od dzisiaj olewam zmysły i patrzę na świat duszy oczyma.
Jakby to było spacerować po plaży nie troszcząc się o nic? Przychodzić codziennie w spokojnie miejsce z dala od szumu i gwaru Skopje, tylko po to, by docenić, co życie miało do zaoferowania?
Cóż, my, szarzy zjadacze kebabów, nie jesteśmy posażnymi, młodymi ludźmi z obstawą goryli (i „reporterów") i bez odpowiedniego zaplecza finansowego (od tatusia, of korz) możemy sobie pozwolić na tego typu rozważania.
"Żyj własnym życiem" - mawiała mi mama, ale to nie ona miała codziennie na karku kilku dryblasów.
Za to boChaterka bardzo lubiła ćwiczenia siłowe, a z urządzeniami w klubach fitness nie można było sobie pogawędzić.
Gdybym mogła cofnąć czas to nie zgodziłabym się na propozycję taty i teraz siedziałabym z nim tutaj albo gdzieś indziej i gralibyśmy w jakieś głupie gry, na które teraz nie mamy ani chwili czasu.
Ach, bolączki sławy. Żebyśmy jeszcze tylko wiedzieli, czym właściwie para się nieznana nam z imienia bohaterka i co właściwie robi jej ojciec, może wtedy faktycznie moglibyśmy pokusić się o tyćkę współczucia.
Nie miałam przy sobie ręcznika, zawahałam się, czy wciągnąć skarpetki, potem doszłam do wniosku, że nie muszę. Byłam na wakacjach nad morzem. Nie ma potrzeby nosić butów, ani skarpetek.
[(bohatereczka słyszy krzyk niedawno spotkanego
Przesunęłam się na lewy bok chłopca, jedną rękę położyłam na czole, drugą pod bródką dziecka i uniosłam ją do delikatnie jednocześnie odginając głowę w tył. Sprawdziłam czy dziecko oddycha. Nie wyczułam ani oddechu, ani nie zauważyłam ruchu klatki piersiowej, więc czym prędzej wykonałam pięć wdechów wcześniej zatykając mu nos. To jednak nic nie dało. Sprawdzając tętno nie wyczułam nic, więc szybko wykonałam chłopcu masaż serca. I tak w kółko w stosunku 30:2.
Może i zabawne jest to, że aŁtorka chce koniecznie pochwalić się wiedzą z lekcji PO, ale pierwsza pomoc jest zawsze ważna! W sumie ciekawy pomysł na kącik edukacyjny, chyba że Tuśka ma jakiej „ale” do tego opisu...
To na wypadek, gdybyście zdążyli już zapomnieć, co robiliście na PO.
Przy okazji – z opisu wynika, że na trzydzieści wdechów przypadają dwa uciśnięcia mostka.
W międzyczasie spojrzałam na swojego towarzysza i gdyby nie to co teraz robię pewnie sama przestałabym oddychać. Pierwszy raz w życiu widziałam takie oczy. Były one jak ten ocean, który znajdował się za jego plecami.
- Psze pani, czy mogłaby pani kontynuować akcję ratun...
- NIC MNIE NIE URATUJE PRZED TYM SŁODZIUTKIMI ŚLIPIAMI!
- Ale ja... ghrghrghr...
Widzę, że jest moda na blogaskowego Malfoya – Kurek też ma oczy z metalu. Co prawda trującego, ale zawsze jest nadzieja, że ołów zaszkodzi jakoś boChaterce.
Popatrzyłam na małego blondyna i nagle zauważyłam jak jego klatka zaczęła powoli się poruszać w górę i w dół, co oznaczało, że chłopiec odzyskał oddech. Ustawiłam go w pozycji ustalonej [chyba przez Imperatyw Opkowy – od kiedy w pozycji bocznej ustalonej się stoi?] i usiadłam się obok niego głęboko oddychając.
-Może pan wezwać pogotowie? - Zapytałam po angielsku ocierając koszulką czoło.
Jak na mój gust powinna była o to zapytać przed rozpoczęciem resuscytacji, ale rozumiem, że cały splendor uratowania dziecka musiał spłynąć na boChaterkę.
-Już dzwoniłem wcześniej. - Odpowiedział ze szczerym uśmiechem.
-To dobrze.
-Uratowała mu pani życie. - Rzekł z uwielbieniem w głosie.
Nie mówiłam?
(na szczęście wszystko kończy się dobrze, a nasza aspirująca Merysujka ratuje życia chłopca, który, jak się okazuje, nie był spokrewniony z siatkarzem. Aha, rozumiem, że ostatnim trendem blogaskowym jest poznawanie głównych bohaterów podczas ratowania życia czy innej Narni)
-Niech tylko Jarski się o tym dowie. - Mruknął pod nosem po polsku, a ja zdziwiona spytałam w jego ojczystym języku:
-Co pan powiedział?
-Nic, nic. - Wymamrotał, lecz po chwili uśmiechnął się szerzej. - Pani jest polką?
- Nie, walcem angielskim, ale wiem, że w dalszej rodzinie polki występują.
- Nie, polonezem!
-Nie, po prostu bardzo dobrze mówię po tym języku. [I mam inne marysiowe supermoce]. I proszę nie mówić do mnie pani. Z tego co widzę jestem młodsza od pana.
Pudło, koleżanko. Taką propozycję zawsze powinna wysunąć starsza osoba.
-Bartek jestem. - Wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Justyna. - Podałam mu swoją rękę, a ten jak prawdziwy dżentelmen ucałował ją przez co przez całe me ciało przeszła fala dreszczy.
Najpierw Anastasijević, a teraz Kurek ma właściwości prądotwórcze? Bełchatowska elektrownia czyni z tymi siatkarzami istne dziwy.
Justyna miała na imię Justyna, bo jej tata był Macedończykiem, a mama kujawiakiem.
Nagle tę niezręczną dla mnie sytuację przerwał odgłos nadjeżdżającej karetki. Szybko wstaliśmy, a Bartek zabrał chłopca na ręce.
Nie wiedząc przy tym, czy chłopiec nie ma jakichś obrażeń wewnętrznych i czy mu tym nie zaszkodzi. Bardzo pouczające opko, aŁtorko, gratuluję.
Sanitariusze podeszli do nas i zabrali małego, a ja powiedziałam tylko do jednego z nich.
-Mały ma pęknięte żebro, więc niech pan uważa.
-Ok.
- W dodatku według moich obserwacji doszło do pęknięcia tętniaka w mózgu, przesunięcia trzech krążków międzykręgowych i rany ciętej na kończynie piersiowej lewej. Aha, i podejrzewam też toczeń.
Macedońska wersja House może nie jest tak efektowna jak pierwowzór, ale ma swoje zalety.
-Aha i w płucach ma za dużo płynów, przez co teraz nie mógł oddychać, więc niech panowie tę wodę ściągną, bo inaczej mały się udusi. - Dodałam na odchodnym i po chwili słychać tylko było sygnał tej karetki.
- Ok – odpowiedział lekarz ratownik. - Dziękuję za wszystkie rady, na wszystkich egzaminach ściągałem i nie mam właściwie pojęcia, co ja tutaj robię.
-Skąd wiesz co robić? Przeszłaś jakiś kurs czy co? - Zapytał Bartek mocno zaciekawionym głosem.
-Jestem lekarzem. - Odpowiedziałam dumna z siebie, że mimo takich problemów w domu udało mi się bezproblemowo zakończyć studia.
Czasem wymagało to delikatnego uszczuplenia tatusiowego konta, ale dzięki temu profesorowie z uniwersytetu w Skopje jeździli autami prosto z salonu i chodzili w najbardziej wyjściowych gronostajach.
-Interesujące. To może mi pomożesz. Mam mały problem z... - Zaczął mi opowiadać o swoich schorzeniach, a ja cicho go słuchając tylko raz po raz odzywałam się dając jakąś radę szłam obok niego w stronę miasta.
Bo przecież Marysia-lekarka nie zniży się do czegoś tak prostackiego jak zbadanie pacjenta.
Typowo polskie: pierwsza rozmowa, oczywiście, musi dotyczyć chorób, pogrzebów w rodzinie, drogowców zaskoczonych zimą i „ja to bym wywalił ten rząd na zbity pysk”.
. Rozbierając się i wchodząc pod prysznic myślałam o wczorajszym wydarzeniu. O Bartku, który zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nigdy nie sądziłam, że mogę być tak blisko z jakimkolwiek mężczyzną z wyjątkiem mojego taty.
Yyyy... Kind of creepy.
Mam nadzieję, że w takim układzie traktowała Kurka jak rodzinę, bo jeśli nie...
Nie wiem jak to możliwe, ale przy każdym nawet najmniejszym dotyku Bartka przechodziły mnie dreszcze, które ogarniały całe moje ciało.
Ciekawe, jak koledzy Kurka z drużyny wytrzymywali z tak naelektryzowanym człowiekiem. Przecież Możdzon po każdym bloku z Kurasiem i zetknięciem się z nim musiał przechodzić istny horror.
Namydliłam i wypukałam włosy [a także ostukałam paznokcie], a myśli uciekły mi z głowy, gdy chłodna woda spływała po mym ciele. Umyłam resztę ciała myjką i mydłem nawilżającym, spędziłam pod prysznicem więcej czasu, niż musiałam, aż wreszcie wyszłam z kabiny.
Skoro tak szczegółowo opisane są poranne czynności, to aż boję się pomyśleć, co będzie przy ubraniu.
Wycierając się, obejrzałam się w lustrze. Z uśmiechem nałożyłam delikatny makijaż, a następnie ubrałam się w beżowe szorty, białą bluzkę bez rękawów i brązowe sandały.
*z rozmarzeniem* Ach, jak dobrze przeczytać czasem jakiś klasyk...
Ha! Odhaczyłem opis ubioru szybciej od Tuśki! :D
Nawet nie zdążyłam wyciągnąć swojej listy!
Wyjrzałam przez okno w łazience. Zauważyłam, że słońce wzeszło jeszcze wyżej.
Po czym oślepłam, zaś interwencja chirurga i optyków pomogła tylko w niewielkim stopniu.
Postanowiłam posmarować się kremem z filtrem ochronnym. Jeśli bym tego nie zrobiła naraziłabym się na oparzenie i zepsułabym sobie pobyt nad morzem.
Czuję się tak, jakbym czytała jakąś moralizatorską powiastkę dla nastolatek w „Bravo Girl”.
Kącik edukacyjny: bawi, uczy, edukuje! Czasem nawet obraca, hehe...
Na zewnątrz, na ganku, Martha postawiła na stole śniadanie: melona i grejpfruta oraz przypieczone rogaliki. Usiadłam i posmarowałam rogaliki serkiem z niską zawartością tłuszczu.
”Następnie sięgnęłam po kubek zielonej herbaty, napoju zawierającego dużą ilość przeciwutleniaczy i niewiele kalorii. Po skończonym posiłku wytarłam usta w rozłożoną uprzednio serwetkę z makulatury i udałam się na zdrowotny spacer”.
Rozmawiałyśmy dłuższą chwilę, a w tym czasie Matt poszedł pograć w golfa, jak robił to codziennie przez cały tydzień. Musiał wychodzić wcześnie rano, ponieważ brał leki, które jak powiedziała Martha, robiły straszne rzeczy ze skórą, jeśli za długo przebywał na słońcu.
O, cześć, drugoplanowi i raczej nieważni w opku bohaterowie! (Alarm! Fabuła zmierza donikąd!)
Matt i Martha spędzili ze sobą około trzydzieści lat. Pokochali się w college'u, a pobrali latem po dyplomie. W tym samym czasie Matt przyjął posadę w firmie audytorskiej w centrum Bostonu, a osiem lat później został w niej wspólnikiem. Kupili wygodny dom, gdzie mieszkali samotnie przez ostatnie dwadzieścia lat.
Cały czas jestem w okolicach Skopje. Jeżeli dobrze rozumuję, po dziesięciu latach małżeństwa i kariery zawodowej oboje przeprowadzili się do Macedonii, by tam spędzić ostatnie chwile (czytaj: dwadzieścia lat) swojego życia. Pozazdrościć systemu emerytalnego w USA.
Chcieli mieć dzieci, jednak przez pierwsze sześć lat małżeństwa Martha nie zaszła w ciążę. Poszli do ginekologa, a ten przekazał im złą wiadomość. Okazało się, że Martha ma niedrożne jajowody. Kilka lat starali się o adopcję dziecka, ale lista oczekujących zdawała się nie mieć końca. Wreszcie stracili nadzieję i przenieśli się tutaj.
Halo, koleżanko lekarko! Takie rzeczy się operuje, naprawdę!
Dobrze wiedzieć, ale chciałbym, ekhm, akcję? Ciekawą historię? Popchnięcie fabuły do przodu?
[BoChaterka rozmawia z tym złym tatuśkiem]
- Byłaś sama?
Wiedziałam, że od razu będą pytania czy czasami nie umawiałam się z jakimś chłopakiem. Mój ojciec jest taki przewidywalny.
To opko też nie lepsze.
-Częściowo.
-Co to znaczy częściowo?!
-Oh, tato nie jestem dzieckiem.
-Co to znaczy?!
- Luknij sobie na definicję dorosłego człowieka na Wikipedii.
-Po prostu jak biegałam to zauważyłam małego chłopca leżącego na piasku i podbiegłam do niego. Okazało się, że mały nie oddychał więc jak najszybciej przywróciłam mu czynności życiowe i oto jest cała historia.
Ach, takie tam głupoty na wakacjach. Poza tym wynalazłam lek na HIV i przekazałam milion dolarów na rzecz Darfuru, ale kto by się tym przejmował.
-Tyle razy mówiłem, żebyś wybrała się na jakieś normalne studia, a nie na takie coś. - Zbulwersował się i zaraz ponownie zaczął mówić.
- Wiesz, jak ciężko było przekupić tego cwaniaczka z interny? Trzeba było się wybrać na AM do Wrocka, tam mają niższe stawki, bo pod stołem płaci każdy.
- Tato, jestem na medycynie...
- WON! WON Z DOMU! TAK POHAŃBIĆ RODZINĘ!
Kochanie, wiesz co ta twoja córka wyprawiała? Ratowała życie jakiemuś chłopcu. A może miał jaką chorobę zakaźną i teraz nasz Justysia przywiezie nam jakieś świństwo.
:O
Ma ktoś kaftan z długimi rękawami?
Dobrze obiecuję. Cały czas będę miała na sobie kamizelkę ratunkową i opaskę na buzię by czasami się czymś nie zarazić.
Do tego przyda się piorunochron, który wyładuje Bartka Elektrokurka.
-Kto to był? - Spytała Martha za moimi plecami. Odwróciłam się i spojrzałam na nią. Miała na sobie żółtą bluzkę z tygrysie paski, czerwone szorty, białe skarpetki i na nogach reeboki. Jej strój krzyczał: Jestem turystką!
Powyższy fragment krzyczy: Jestem blogaskiem!
Daleki kuzyn Tiary Przydziału nie był zbyt rozgarnięty, to fakt.
-To dobrze. - Zawiesiła aparat na szyi. - Skoro to mamy z głowy, musimy zrobić jakieś zakupy.
I znowu odhaczam szybciej od Tuśki! :D
Nie nadążam już za tym tempem!
Zdążyłam kupić trzy nowe zestawy i kostium kąpielowy, zanim moja towarzyszka zaciągnęła mnie do sklepu z bielizną o nazwie " Wróbel"
Ich stringi z pierza były prawdziwym hitem sezonu.
Uważajcie na Winiarskiego, on lubi te klimaty!
Marthę ogarnęło szaleństwo zakupów. Nie dla siebie oczywiście, lecz dla mnie.
Oczywiście.
Wychodząc ze sklepu wpadłam na kogoś, kto zdecydowanie był wyższy ode mnie. I to o grubo 20 cm.
Spojrzałam w górę i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to rude włosy i przeszywające mnie oczy.
AAAAA!!! Irlandzki zabójca! A nie, to Kuba Jarosz...
-Przepraszam. - Rzekłam po polsku. - Cholera to znaczy triste*.
Mimo odnośnika aŁtorka nie wyjaśnia, co znaczy to słowo w języku... obcym (pewnie „przepraszam”, ale po ostatniej analizie niczego nie mogę być pewnym). W każdym razie faktycznie, niektórzy warczą i prychają, zaś inni po zobaczeniu ryżego dryblasa od razu przemawiają po polsku. Ach, ten Pawłow.
Odnośnika nie ma, a Wikisłownik stwierdza, że „triste” oznacza po hiszpańsku, włosku i francusku „smutny, opłakany”. Co tu kryć, taki jest stan mojego umysłu po pierwszych dwóch rozdziałach.
-Czekaj, czekaj. Ty mówisz po polsku? - Gdy wypowiadał te słowa oczy mu się zaświeciły niesamowicie.
-Tak.
-Nareszcie. Potrzebuję pomocy. Zgubiłem się, a nie wiem jak dojść do mojego hotelu. - Popatrzył na mnie ze smutną miną.
”I mimo że jestem sportowcem grającym na międzynarodowych turniejach, nie potrafię się zapytać byle przechodnia po angielsku, tylko muszę się rozglądać za merysujkami”.
Ojojoj, maluśki siatkarzyk się źgubił? Oj, gapcio z tego siatkarzyczka! Ale niańcia zaprowadzi za rączkę!
Ehh. Na pewno nie możesz mi pomóc? Wiesz jak przyjaciel się dowie, że się zgubiłem to będzie mi marudził przez całą drogę powrotną, a jak dojdę do hotelu sam to przynajmniej będę mógł zwalić winę na niego. - Zaśmiał się
Siatkarzyczek nie dość, że gapcio, to jeszcze paśkudny maruda i cwaniaczek! Niedobry siatkarzunio!
-Jarski przestań bawić się w podrywacza, bo to ci nie wychodzi.
Mimo to żonkę sobie znalazł... Zazdrosny, Bartuś? :D
Zguba odwróciła się, a ja spojrzałam nad jego ramieniem i ujrzałam Bartka.
Spojrzała nad ramieniem dwumetrowego sportowca? Podziwiam rozciągłość kręgów szyjnych Justyny.
O cześć. - Dodał i uśmiechnął się do mnie. - Droga Justyno, powiedz mi czy ten oto rudzielec... - Wskazał gestem dłoni na swojego przyjaciela - ...nie składał ci czasami jakiś nienormalnych propozycji?
Ja już zapoznałem się z podręcznikiem Fabregasa i mogę coś niecoś zaproponować, hy hy...
Zaśmiałam się, gdy zobaczyłam tę dwójkę obok siebie. Jeszcze dodatkowo wyobraziłam sobie siebie między nimi i jak ktoś śpiewałby piosenkę:
"Taki duży, taki mały".
Jako już zaznajomiony z paroma Imperatywami Blogaskowymi, zaśpiewałbym raczej : „Uważaj na niego...”
-Ja jej tylko składałem jak najnormalniejsze propozycje, co nie, panno Justyno? - Rzekł i charakterystycznie poruszył brwiami.
Moment, moment, skąd Jarski wie, jak Justyna ma na imię, skoro nawet się sobie nie przedstawiali? Ktoś potrzebuje korepetycji z powitań od Sławka Szmala!
-Tak, tak. Już się tak nie przystawiaj. Ta kobieta jest zajęta. - Wepchnął się między nas Bartek i objął mnie ramieniem.
Woo hoo! Znany od czasów prehistorycznych wyścig o samicę już się rozpoczął!
Ciekawe, który pierwszy ją pociągnie za włosy do jaskini.
-Nie podskakuj. To nie ty masz 355 cm w ataku. - Powiedział dumnie niebieskooki.
A jeśli mi nie wierzysz, mam oświadczenie od notariusza i notkę z Wikipedii.
(…) ja z niepewną miną spoglądałam na nich i zastanawiałam się o czym oni mówią. Są ogromni, i mówią o wyskoku do ataku, to znaczy, że grają albo w siatkówkę, albo w koszykówkę.
-Przestań, jak ja widzę jak ty do siatki skaczesz to mi się śmiać chce. - Dogryzał mu Bartek.
Do siatki?
-Hej, to wy gracie w siatkówkę?
-Ee, no tak.
Well done, Sherlock!!! (Swoją drogą, niezły buc z tego Kurka).
-Błagam, nie bądź kolejną fanką. Błagam, nie bądź kolejną fanką. Błagam. - Szeptał do siebie Jarski.
"Płonne nadzieje, próżny trud, bezsilne złorzeczenia"!
Drogi Jakubie, podobną frazę powtarzam przed każdą analizą i z doświadczenia wiem, że to nie działa.
Usiedliśmy wygodnie na piasku i chłopacy zaczęli opowiadać o sobie. Z uwagą słuchałam każdego ich słowa, by czasami niczego ważnego nie przegapić.
-No i wszystko już wiesz. - Zakończyli i uśmiechnęli się niepewnie do mnie.
Doceńcie starania aŁtorki: równie dobrze mogła wlepić tu artykuły od niezawodnej cioci Wiki o Jarskim i Kurasiu i bylibyśmy skazani na potworny ból ich lektury!
-To jak wy się nazywacie?
-Bartek Kurek. - Przedstawił się niebieskooki.
Nie mogło epitetów odocznych i odwłosnych zabraknąć, prawda?
-Kuba Jarosz. - Drugi podał mi rękę. Ja delikatnie ją uścisnęłam i chwilę musiałam przetrawić świeżo "upieczoną" informację.
TVN 24: cała bułka całą dobę!
Są siatkarzami.
Na dodatek sławnymi.
Zna ich cała Polska.
A Bartka boi się nawet Brazylia.
To może oznaczać tylko jedno.
Będą pisać o nich opka.
UWAGAAAA! PORN ALER... A nie, przepraszam, pospieszyłem się.
Że jeśli są tak sławni jak mówią to zapewne kręcą się wokół nich paparazzi. A to nie jest dla mnie dobry znak.
Swędrowski i Wójtowicz. Najgorsi z „reporterów”, słowo daję.
Nic, tylko uświadomiłam sobie, że mam sławnych kumpli. Czy to nie cudownie. - Rzekłam ironicznie i wstałam z zamiarem odejścia od nich jak najprędzej.
Dziwaczny przypadek: boChaterka nie stara się zawładnąć strefami erogennymi siatkarzy, a ucieka od nich jak najprędzej. Czuję się rozczarowany :(
It's just a game of love, love, love! *wyje, udając Celine Dion*
-Gdzie idziesz? - Spytał Kuba i obaj ruszyli za mną.
-Do domu. - Odparłam krótko.
-Poczekaj. - Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Podniosłam głowę do góry i ujrzałam te śliczne lazurowe tęczówki, przez które ostatnio nie mogłam spać.
Lazurowy ołów – tylko u nas, dziś w promocji!
Przeszywały mnie na wylot, przez co jeszcze trudniej mi było się odezwać.
Będę musiał kupić sobie koło ratunkowe, coby nie utonąć w Kurkowych tęczówkach. Mam dziwne wrażenie, że Justyna utonie w nich nie raz, nie dwa...dzieścia.
...do sześcianu.
-Chciałaś się dowiedzieć prawdy to się dowiedziałaś, więc nie uciekaj teraz przed nami. Czy coś powiedzieliśmy nie tak? - Zapytał Bartek patrząc na mnie.
-Nie o to chodzi.
-A o co? - Dopytywał się Jarosz.
-Nie zrozumiecie. - Spuściłam głowę i wyrwałam rękę z uścisku przyjmującego.
„Idę się pociąć z rozpaczy, w jaką mnie wprowadziliście, ale potem udzielę sobie pierwszej pomocy i zatamuję ranę. Medycyna!”
-Nie dowiesz się tego gdy nie spróbujesz. - Wypowiedział te słowa Kurek, a Kuba zrobił minę myśliciela.
(Mniej więcej taką).
Faktycznie, Kurek w tym opku jest lekko bucowaty. Zaczynam się pozytywnie nastawiać do reszty analizy.
-To podaj mi swój numer telefonu, a się dogadamy. - Odwzajemnił mój gest, a ja podyktowałam mu szereg liczb.
- Ale chcesz wygrać w Multi Lotku czy zwykłym Lotto?
Do tej pory nie zwracałam zbytnio uwagi na zegarek, który teraz wskazywał 21:20.
I pięć sekund. Sześć. Siedem.
To chyba jakaś znajoma aŁtoreczki od boskiego Szmala...
(rozdział kończy się słodkimi esemesikami od Kurka i takim wyznaniem:)
Gdy tylko zamknęłam oczy przede mną pojawiły się te niebieskie tęczówki, które można by rzec były jak tutejsze morze. Takie lazurowe.
Chwilę temu był to ocean z płynnym żelazem i ołowiem. AŁtorko, zdecyduj się!
Wcześniej morze (ocean?!) było barwy ołowiu i żelaza. Dzięki Bogu, Kurek rozjaśni nawet najstraszliwsze barwy przepastnych wód.
Od tamtego pamiętnego dnia minęły dwa tygodnie.
Gdy rano wstałam, umyłam się i ubrałam zeszłam na dół na śniadanie.
BINGO!
*podziwia* To opko jest doskonałe.
Przebrałam się w nowy kostium kąpielowy, wzięłam ręcznik, małe składane krzesełko, magazyn "People" i poszłam na plażę.
„Poczytam sobie o ludziach co dzień i co noc napastowanych przez „reporterów”, klawo! Jak ja lubię swoją prywatność”.
Przekartkowałam nieuważnie gazetę, przeczytałam pobieżnie jakiś artykuł. Nie zainteresowało mnie wcale to, co przydarzyło się bogatym i sławnym.
A było wziąć coś o siatkówce?
Albo "Medycynę w praktyce".
W kółko tylko jeden temat. Pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. A przecież nie one są najważniejsze w życiu. A rodzina?
Przyjaźń?
Miłość?
Ale bogaci nie mieli na to wszystko czasu.
Chyba wiem, jak Justyna ma na nazwisko. Wokulski.
Odłożyłam pismo, zamknęłam oczy i wystawiłam twarz na słońce.
Chciałam się hę opalić przed powrotem do domu tylko po to, by ojciec myślał, że siedziałam ciągle w takim skąpym bikini na plaży i przez to chłopacy się mną interesowali.
Właśnie: hę? Chce wzbudzić zazdrość w swoim ojcu?
Sam nie wiem, co o tym myśleć... Burżuazja ma jednak popaprane życie rodzinne, i to bardziej od Osbourne'ów.
Ostatnio zakazał mi nawet umawiania się z chłopakami na randkę. Czy to nie jest głupie. Mam 22 lata, a tata mi daje szlaban.
Uciekaj! Kobieto, uciekaj jak najdalej od tego szaleńca!
A czy to nie jest głupie: masz 22 lata i rzekomo jesteś lekarzem.
Pff, zakazywać to on sobie mógł jak byłam mała, ale wówczas miał gdzieś co robię. Bo w końcu wtedy nie był na takim stanowisku na jakim jest teraz.
Należy prawnie zakazać bogacenia się i awansów zawodowych! Zmieniają ludzi w zdziwaczałe kreatury!
A teraz gdy poznałam Bartka i Kubę zrozumiałam, że nie będzie mi tak łatwo o nich zapomnieć, by czasami jacyś paparazzi mnie z nimi nie nakryli, a to z pewnością zhańbiłoby moich rodziców. W końcu to nie wypada by ich córka spotykała się z marnymi siatkarzynami.
Ich córka powinna się spotykać z samym Cristiano Ronaldo!
No tak, faktycznie, marnymi...
Gdy tak o tym rozmyślałam zdałam sobie sprawę, że najprawdopodobniej już nigdy nie spotkam ani Kuby ani Bartka. Przecież oni mieszkają i grają w Polsce, a ja jestem w Macedonii.
Właśnie, co dwaj czołowi polscy siatkarze robili w Macedonii? Na pewno nie odbywało się tu zgrupowanie kadry, zaś sam kraj raczej nie jest numerem jeden na urlopowej liście wyjazdowej dla sportowców. Pewnie szmuglowali bimberek od dziadka w głębokich, lazurowych oczach Kurka.
Przecież to niemożliwe, by oni przyjechali do mnie albo ja do nich.
Daleka jest to podróż a niebezpieczna. W lasach bałkańskich czają się gromady zbójeckie, które tylko czekają, by ograbić przejeżdżających tamtędy wielmożów, kupców, siatkarzy i boChaterki opek.
Ale co ja będę ich słuchać. Jestem już pełnoletnia i mogę robić co chcę. Mogę się nawet od nich wyprowadzić.
Och, geniuszu, dopiero teraz wpadłaś na ten bystry koncept?
Nastoletni bunt w przypadku Justyny działa jak bomba z opóźnionym zapłonem. O jakieś osiem lat.
Tak, wyprowadzić. Już tyle razy nad tym myślałam, ale nigdy nie miałam odwagi powiedzieć o tym rodzicom. Gdy tylko chciałam zacząć ten temat tata od razu wyskakiwał z polityką i na tym kończyła się nasza rozmowa.
Wyskakiwał z polityką, jak sądzę, dynastyczną. Nie mógł pozwolić córce się panoszyć gdzieś po obcych domostwach, bo przyobiecany jej książę Albanii by się zirytował.
- Tato, muszę Ci coś powiedzieć...
- CICHO, WYRODNA! LEPIEJ MI POWIEDZ, GDZIE JEST KRZYŻ!
Takie już mam życie.
Borze, jak mi smutno.
Jeszcze teraz gdy nie ma przy mnie ani Bartka, ani Jakuba jest mi jeszcze gorzej. Tutaj mogłam chociaż normalnie z nimi rozmawiać. Bez strażników, paparazzi.
Strażników? Czy boChaterce towarzyszy Gwardia Szwajcarska?
3 komentarze:
A kwestia tego, czym boCharerka zasłużyła sobie na paparazzi, pieniądze i sławę, nadal nie została wyjaśniona *puszcza motyw ze "Szczęk"* Czy na trop wpadnie Bartek Eloktokurek? Jaka będzie w tym rola Irlandzkiego Terrorysty? Co stanie się z przemyconym w oczach Kurka bimberkiem (muszę dokładniej przyglądać się reklamie Monte w momencie, kiedy jest kadr na twarz Kurasia, ciekawe, co jeszcze w jego oczach można znaleźć)Pozwolę sobie na taką poufałość i wyrażę nadzieję, że Tuśka i Migelito pomogą znaleźć odpowiedzi na te pytania :)
Fajnie, że jesteś znowu, Migelito. Świetny z Was duet (a nagroda z najmniej wyszukany komplement wędruje do...), choć przez Was pewnie skończę jak hiena z Króla Lwa. Ta głupsza.
http://www.youtube.com/watch?v=m3cqE41iweg
(0:09)Mówcie mi Eddie.
It made my day :) Dopiero dziś trafiłam na tego bloga, ale chyba już wiem, co będę robić nudnymi popołudniami :) Przeczytałam dziś kilka Waszych analiz i ubawiłam się setnie. Zdarzało mi się trafiać na blogi takich autoreczek i czasem nie wiedziałam, czy się śmiać, czy płakać, jednak gdy teksty są ubarwione takimi komentarzami, to płaczę ze śmiechu :) Wreszcie ktoś postanowił "zająć się" tymi "dziełami".
Już nie mogę się doczekać kolejnej części historii Justyny. Zastanawiając się nad tym, dlaczego bohaterka potrzebuje ochrony i jest śledzona przez "reporterów" chyba dziś nie zasnę...
Wiem że stary ten wpis jak świat, ale muszę to napisać! Po kilku godzinnych próbom odnalezienia jakiegoś normalnego opowiadania, które nie było by o Mary-Sue i pięknej miłości, tylko o zwykłych, zabawnych polskich siatkarzach (niczym Igłą Szyte wersja pisana) w końcu natrafiłam na to cudeńko! Kocham was normalnie. Przez te wszystkie romansidła (a w sumie czytałam tylko opisy i prologi by sprawdzić czy przypadkiem nie zaczynam czytać fanficka o jakiejś hotce) na ktore natrafiłam (a one są raczej 99% wszystkich opowiadań o siatkarach), ja - największa hejterka yaoi, z łzami szczęścia czytałam jakiś blog o Kłosie zboczeńcu i jego bromance (serio nawet mi się podobało.. I WIDZICIE CO ZROBIŁY ZE MNĄ TE HOTKI? DDDD:).
Nigdy się tak nie uśmiałam, to jest świetne. (/;v;)/
Prześlij komentarz