Bartosz Kurek i najlepsze opko świata, cz.2

|
Dzień dobry, przepraszamy za spóźnienie!
Bez zbędnego przedłużania - nadal nie wiemy, kim jest Justyna i dlaczego jest sławna. Ale to nie przeszkadza nam w indżojow
aniu dalszej części opka!


Analizują: Migelito, Tuśka

(tutaj aŁtorka przechodzi do opisu poprzedniego dnia, kiedy Justyna żegnała siatkarzy wylatujących do ojczyzny. Tekst jest pisany kursywą, jakby miało to czemuś konkretnemu służyć).


Obudziłam się wcześnie, jak to było w moim zwyczaju. Wstałam z łóżka, alby wyjrzeć przez okno. Słońce rzucało złote promienie przebijające się przez poranną mgłę. 
W Drodze Mlecznej gra w rzucanie promieniami jest bardzo popularna.
Strach pomyśleć, jaki wynik uzyska w rzucie oszczepem na igrzyskach.


W łazience zsunęłam pidżamę i weszłam pod prysznic. W tym momencie pomyślałam o najważniejszym.
”Muszę zrobić jeszcze delikatny makijaż i zejść na śniadanie”?

Przecież dzisiaj wyjeżdżają chłopacy.
A na ich miejsce przyjeżdżają ludzie o nazwie uznanej przez polonistów za normatywną.

Szybko wyszłam spod prysznicu i spojrzałam na [zegarku] zegarek. Wskazywał godzinę 6:23.
Kolejna maniaczka czasu, i to prosto spod prysznicA.
Dodać więcej błędów ortograficznych i można to opko stawiać jako wzorzec.

Jak przez mgłę przypomniałam sobie co powiedział Kuba o wyjeździe.
"Siurak czyś ty oszalał? Zamawiać samolot o godzinie 6:30? Ja wtedy przewracam się na drugi bok"
”Zamawiać samolot”, o jeżu...
He he he, Siurak... Przepraszam, ale małe oazy humory na tej jałowej literackiej pustyni są zawsze przyjemnym doświadczeniem.


W jak najszybszym tempie założyłam na siebie zwiewną, błękitną sukienkę. Gdy zeszłam na dół założyłam rzymianki i czym prędzej wyszłam z domu. Szybkim krokiem szłam w stronę lotniska.
Przy czym najbliższe, jeśli wierzyć Google, jest około 70 km od miejscowości, w której pomieszkiwała. Wychodzi nam 10 km w mniej niż minutę – i objawiła nam się kolejna marysiowa moc.

Podbiegłam do nich, a ci odwróceni do mnie tyłem sprawdzali czy czasami czegoś nie zapomnieli. Zakryłam Kubie oczy, a on po chwili odwrócił się do mnie i przytulił do siebie.
Giętka szyja i wyjątkowo długie dłonie! Tylko tak dziewczyna niższa o 20 cm mogła jakoś dosięgnąć do twarzy Jarosza i (jakoś) zaskoczyć go znanym z przedszkola zakryciem oczu.

Spojrzałam na Bartka. Poczułam pieczenie i zbierające się łzy pod powiekami.
Tuśka, szybko, tu jest konieczna interwencja lekarza! Tak poważne zapalenie spojówek?
*leci po antybiotyk, przy okazji bierze coś na lazur w tęczówkach*

(...) delikatnym gestem podniósł moją głowę do góry tak, bym mogła spojrzeć na jego twarz.
-Proszę otwórz oczy.
Wykonałam jego prośbę i teraz zobaczyłam jego błagalny wzrok.
„Proszę, zostaw moje oczy w spokoju, ja też je lubię i czuję się do nich całkiem przywiązany!”

Ciągle walczyłam z napływającymi do oczu łzami, ale moja walka zdała się na nic.
Samotne łzy – bokserki! To lubię!
*wyobraża sobie scenę z Clintem Eastwoodem powtarzającym gromadzie łez, że "nie chodzi o to, aby mocno uderzyć, ale o to, żeby dobrze uderzyć"* O jeżu...

Przyjmujący subtelnie otarł je brzegiem dłoni co wywołało u mnie dreszcze.
O napięciu 220 volt.

Wzdrygnęłam się łagodnie i kolejny raz spojrzałam mu w oczy. W ten błękit. Nigdy go nie zapomnę. Zakochałam się w nim. W tym kolorze tutejszego morza.
Ołów ma w sobie to coś.
Równie dobrze możesz wydłubać mu te piękne ślipia lub cyknąć sobie fotkę morza koloru lazurowego, skoro najwyraźniej to w nim się zabujałaś na ament.

Głupio by na fejsie wyglądało, gdyby była w związku z Oczami Kurka (TM).

Nie wiem jak długo tak staliśmy, ale w pewnym momencie usłyszałam głos z głośnika:
-Pasażerowie lotu do Warszawy proszeni są o podejście do luku bagażowego i skierowanie się do szóstego stanowiska odpraw.
Kurek i Jarosz to dobre chłopaki, zamówili samolot dla wszystkich chętnych do lotu do Polski.

Niepewnie objęłam go rękoma i wtuliłam najmocniej jak umiałam.
-Ja za tobą też. - Wyszeptał i otulił twarz w moje długie, rozpuszczone włosy. - Ja też. - Dodał i mocniej mnie do siebie przytulił.
- Ja też.
- I ja też.
- I ja również.
- Długo tak będziemy sobie jateżować?
- W sumie trochę się tym zmęczyłem.
- Ja też.
- Ja też...


Nie chciałam, ale musiałam odsunąć się do bruneta.
-Justyś, leć ze mną. - Zaproponował, czym wprawił mnie w osłupienie.
Tak! Zapakujcie ją do walizki i szczelnie zamknijcie!
[Co ty, opek nie znasz? Załatwią jej miejsce koło pilota, który w trakcie lotu dostanie zawału, a ona uratuje i jego, i wszystkich pasażerów, lądując gładko z niewysuniętym podwoziem gdzieś w stepie szerokim].


-Wiem, ale na prawdę nie mogę. - Rzekłam smutno.
Przecież nie lecicie na prawdę, tylko do Warszawy!

Z jednej strony chciałam z nim lecieć, ale z drugiej musiałam wracać do domu. Do mojego życia.
-Rozumiem. Ale wiedz jedno. - Zaczął. - Zawsze będę przy tobie. Nie wiem jak to możliwe, ale przez ten czas, który spędziliśmy razem stałaś się dla mnie najbliższą osobą na świecie.
Wiecie, ile razy rozmawiali? Tak, dwa.
… i tak dalej, romantyczny i słodki jak miodek bullshit. Chociaż jeden fragment mnie zastanowił:


Może za szybko to mówię, ale ty pokazałaś mi, że istnieje przyjaźń między kobietą a mężczyzną.
To nie będzie sceny łóżkowej? :O
Uuu, friendzoned.

Nie jestem pewien jak to na prawdę wygląda, ale wiem, że dzięki tobie poznam taki świat. Takie życie.
Kurek pozna świat ludzi bogatych. No tak, jego samego w Bełchatowie z pensji stać było tylko na suchą bułę w stółówce i czynsz płacony za ośmioosobowy pokój w akademiku.
Czasem dostanie Monte od sponsora.

Odwzajemniłam gest, a następnie dotknęłam swoją dłonią miejsca , na którym przed chwilą Bartek pozostawił po sobie ślad. Ślad na całe życie. Ślad, który pozostanie w mej pamięci i sercu do końca mych dni.
Jak śmiałeś tak oszpecić twarz niewinnej dziewczyny, bucu?!


(wracamy do opisu... z braku lepszego wyrażenia: normalnego. Justyna podczas morskiej kąpieli poznaje kolejnego faga... mężczyznę)

Był wysoki i miał ciemne włosy tej samej barwy co ja.
Dopiero teraz ujawniasz, że Justyna jest Afroamerykanką?

Przez chwilę zastanawiałam się, czy to początek flirtu.
W opku? WYŁĄCZNIE!

Jednak dzieci chlapiące się w pobliżu szybko rozwiały moje wątpliwości wołając "tato"
Dzięki Bogu, to była tylko kolejna bezwartościowa postać – zapchajdziura fabularna.

W domu Matt oglądał koszykówkę w telewizji, a Martha czytała powieść ze zdjęciem młodego przystojnego prawnika na okładce.
Moje zdjęcie?! :D :D
Miałeś sesję dla GQ i się nie pochwaliłeś?!

Gdy wszystko było gotowe do podróży wyciągnęłam telefon z szuflady obok łóżka i wykręciłam numer do taty. Zniecierpliwiona czekałam aż odbierze telefon, gdy usłyszałam jego głos:
-Tak słucham?
-Część tatuś.
- Całość, córeczko!

Ja jutro wracam to mógłbyś po mnie przyjechać na lotnisko?
-No, pewnie. Tylko powiedz o której.
-Tak około 13:00. Ok?
-Ok.
-To do zobaczenia.
-Pa.
Ach, ta głębia uczuć między ojcem a dzieckiem! Wzruszyłam się...
Tak wygląda przeciętny dialog w tym opowiadnku. A potem niech ktoś spróbuje narzekać „dlaczego ta analiza jest mało zabawna”.


-Uważaj na siebie. Zadzwoń gdy dolecisz i gdy znajdziesz jakiegoś fajnego mężczyznę. - Poruszyła charakterystycznie brwiami i puściła mnie.
Co to za problem, biorąc pod uwagę, że na odkrycie czeka jeszcze jurny i dumny Zibi Bartman?
I majtkolub Winiarski...
(Charakterystyczny ruch brwiami?)


Następnego dnia.

Z błogiego snu obudził mnie dzwoniący budzik, który wskazywał godzinę 10:00, więc jak najszybciej wstałam, wykonałam poranne czynności i wyszłam z pokoju ciągnąć za sobą czarną, wielką walizkę.
Gdy zeszłam na dół w kuchni czekała tam już na mnie Martha z mężem.
Dobra, a gdzie śniadanie?

Podałam bileterce bilet i paszport, a ta spojrzała na mnie zaciekawiona.
-Czy pani jest...
-Nie, wydaje się pani. - Przerwałam jej. bo wiedziałam co chciała powiedzieć.
Niecierpliwość mnie wykończy! Niech Justyna będzie nawet córką kolumbijskiego dilera-kardynała, po prostu miejmy to za sobą.
(w podróży do swojego... rodzinnego kraju, jakkolwiek on, kurna, się nazywa, boChaterce towarzyszy piosenka Ashley Tisdale „Suddenly”. Cóż, cytując jej tekst : „And every day, I try just to breathe”, choć przeraźliwa nuda tego opka prawie pozbawia mnie tlenu).


Dotarłam do portu lotniczego w Skopje i rozejrzałam się w nadziei, że dostrzegę rodziców. Ogromna większość samochodów była koloru białego, czy też niebieskiego, a ta nasza miała barwę naturalnej czerni, więc znalazłam ją bez trudu i ruszyłam w jej kierunku.
Rodzina Justyny posiada większość czarnych samochodów? A mówiłem, że dilerzy!
Naturalna czerń – dafuq? Samochód w barwach czarnej dziury?

Gdy szłam chodnikiem, ogarnęło mnie zdenerwowanie. Pierwszy raz pojechałam na wakacje bez nadzoru rodziców. A co będzie jeśli będą źli?
”W końcu mam tylko 22 lata, dopiero nauczyłam się wiązać sznurowadła!”
Dziewczyno, masz 22 lata. Niektórzy w tym wieku wyjeżdżają do pracy do dalekich krajów lub eksplorują dzikie rejony Ameryki Południowej, a ty boisz się ochrzanu od rodziny.


Gdy podeszłam do samochodu, a tak dokładniej mówiąc do limuzyny, stwierdziłam, że jest zamknięta.
Fakt, trudno jest przeoczyć czarną limuzynę w tłumie nieco... innych aut na parkingu. I dziękujemy za delikatne zwrócenie uwagi na dobrobyt panujący w rodzinie.

Nagle usłyszałam głos:
-Panienko Justyno!
O mamusiu, wchodzimy w klimat wiktoriańskiej Anglii i świata guwernantek, nianiek i kamerdynerów!

Odwróciłam się i ujrzałam Garetta [o ile zakład, że aŁtorka koniecznie chciała upchnąć gdzieś tego jegomościa?]. Był to nasz kierowca, którego ojciec zatrudnił, by mnie pilnował, w razie nieobecności ochroniarzy.
Umiejętność prowadzenia samochodu była tylko miłym dodatkiem.

Spojrzałam na niego zdziwiona, a ten jakby czytał mi w myślach powiedział:
-Panienki rodzice pojechali na jakieś ważne spotkanie i nie mogli przyjechać. 
I to by było na tyle, jeżeli chodzi o autorytet rodziców i dotrzymywanie umów.

Przez te kilkanaście dni spędzonych razem z Bartkiem opowiedziałam mu większą część mojego życia z małymi wyjątkami. 
Nie chcę wyjść na wścibskiego analizatora, ale czytelnicy też by chętnie się dowiedzieli czego o Tobie... Na przykład CZYM SIĘ, DO JASNEJ CHOLERY, ZAJMUJESZ, ŻE JESTEŚ OBRZYDLIWIE BOGATA I SŁAWNA?!

Nagle poczułam wibrację.
PORN ALERT DRUGIE...

Był to sms od Kurka:
Oj, znowu się pospieszyłem, wybaczcie.

O witaj :* U mnie wszystko wróciło do normy. Ciągłe treningi dają w kość, ale nie narzekam. Co do twoich rodziców, to nie martw się. Na pewno zrozumieją swój błąd i już nie długo będziesz siedziała z nimi co dziennie i grała w karty.
Nie długo, bo krótko i nie co dziennie, bo co nocnie. Nie wiarygodne, jak można bez litośnie ciąć nie rozerwalnie związane wyrażenia.
(W karty? Dilerzy jak w mordeczkę strzelił).


A wtedy to dopiero będziesz miała ich serdecznie dość. :p No nie smutaj się :D
Ja nie muszę kończyć studiów, by móc postawić diagnozę: Kurkowi amputowano mózg.

Wzięłam głęboki oddech i wysiadłam z limuzyny. Nasz dom, przez mamę nazywany żółtą willą, usytuowany był na strzeżonym terenie naszego miasta.
Dzielnica więzienna?
Myślicie pewnie, że oszczędzę Wam opisu sutej hawiry naszej boChaterki?
Źle myślicie! :D


Rezydencja zachwycała nietypowym basenem, licznymi stawami, wodospadami, fontannami oraz bujną roślinnością. Wnętrze domu zostało urządzone w tradycyjnym stylu. Sufity mają belkowania, podłogi wykonano z drewna i wapienia. W domu znajdują się ogromny pokój dzienny, doskonale wyposażona kuchnia, sypialnie, łazienki. Na terenie posiadłości znajdują się boisko do koszykówki, siatkówki, garaż z miejscem na cztery samochody, ogród różany oraz kino.
Mamie zależało na tym, by mieć w domu nowoczesny kominek Focusa, który wystawiany jest w galeriach współczesnego designu na całym świecie. Rodzice podczas urządzania domu pomyśleli o swoich rodzicach. Kiedy odwiedzają ich, mają do dyspozycji sypialnie, w której ciemne kolory sprzyjają wyciszeniu. W wygodnym, pluszowym, brązowym łóżku śpi się wybornie, a ukłonem w stronę rodziców taty jest łazienka w stylu Old England. W naszym domu łazienki w sypialniach utrzymywane były w stonowanej kolorystyce. Styl retro umiejętnie zmiksowano ze współczesnymi elementami. Drewniane wykończenie kontrastuje np. z blatami z masywnego metalu. 
Zastanawia mnie, jak wielkie musiały być kompleksy aŁtorki, że musiała stworzyć aż tak przekombinowane coś.
Coś mi świta, że niedawno ktoś w tym opku marzył o świecie bez pieniędzy i wyrwaniu się z niepotrzebnych luksusów. Zobaczymy, ile wytrzyma. Na razie kończymy wklejanie opisu z folderu reklamowego i rozpoczynamy wartką...


Ja zawsze zaczynam dzień od śniadania na tarasie, później kąpię się w basenie, znad którego rozciąga się widok na rzekę i las. 
Kąpie się w kozim mleku, naturalnie.

Szybko weszłam do holu, a następnie do kuchni, gdzie już od progu słyszałam czyjąś rozmowę. (...)
-Cześć mamo, cześć tato. - Przywitałam się z nimi lekkim uściskiem. 
… niezwykle wartką...

O czym rozmawiacie? - Spytałam zaciekawiona.
Oboje spojrzeli po sobie porozumiewawczo i w tym samym momencie przyglądnęli mi się.
-O co chodzi?
-Justyś, chcemy z tobą porozmawiać.
Dzięki Bogu, coś się dzieje! A już przysypiałem.

-Słucham.
-Może usiądź. - Zaproponował tata i poklepał krzesło obok siebie.
Wykonałam jego prośbę i przyjrzałam im się zdziwiona.
-Kochanie, już od dawna o tym rozmawialiśmy, ale dopiero teraz wszystko ustaliliśmy. - Zaczęła mama. Spojrzałam na nią przestraszona. - Nie bój się. To nic złego.
- Postanowiliśmy, że rzucasz te swoje plebejskie studia i zajmiesz się byczeniem się w basenie, jak każdy normalny człowiek z sześciozerowym kontem.

-Chodzi o to, że razem z mamą postanowiliśmy, że wyjdziesz za mąż za Cristiana Salmona.
*patrzy z przerażeniem* Żartowałam z tą polityką dynastyczną!

-Co?
-Tak. Nie masz już wyjścia. Ślub za miesiąc. - Poinformowała mnie mama z uśmiechem na ustach.
- Tylko nie marudź, musimy zjednoczyć nasze królestwa, bo Serbia już szykuje armię – zaznaczył tata.
Byłem blisko... chwila, dilerzy, i to z Indii? W Macedonii? To po co na hinduską modłę sprzedają komuś córkę? (W sumie, na jej miejscu też bym się nie zgodził na ślub z facetem o takim nazwisku. Nawet Możdżonek jest lepsze).


-Wy chyba żartujecie. Powiedzcie, że żartujecie. - Poprosiłam i spojrzałam błagalnie na moją rodzicielkę. Ci tylko pokiwali negatywnie głowami
Negatywne kiwanie głową to stary numer egzaminujących podczas sesji. Po takim znaku już wiesz, że przyjdzie Ci odwiedzić mury uczelni we wrześniu.

-Nie wyjdę za nikogo! - Krzyknęłam już lekko poddenerwowana.
-Ależ kochanie, musisz. Nie masz już wyboru. Jak niedługo zejdę ze swojego stanowiska to będzie musiał nas ktoś utrzymywać, a Cristian jest wysoko usytuowany. - Uśmiechnął się tata i objął mamę ramieniem.
STOP! Tatuś, biznesmen, bogacz i głowa rodziny zamierza z własnej woli iść na bezrobocie i zostać utrzymankiem uprzednio wybranego zięcia? Załóżcie temu imbecylowi kaftan, dolary przeżarły mu synapsy.

-Zapomnij. Ja nie potrzebuje kasy, by być szczęśliwa.
Ale wspaniała willa w cudownie zielonej dzielnicy miasta to już inna para kozaczków.

-Ale to nie ty masz być szczęśliwa, tylko my. - Powiedział zdenerwowany tata.
Doprawdy, XIX-wieczny romans. Brakuje tylko konia na wrzosowisku i efektownego samobójstwa. To jest parodia, prawda? *szuka potwierdzenia u czytelników* To musi być parodia, opko nie może być aż tak blogaskowo-kanoniczne!

-Za nikogo nie będę wychodzić! - Teraz to już zaczęła się ostra kłótnia.
-Bo co?! - Krzyknął tata.
Nie odpowiedziałam nic. Miałam dość tego wszystkiego co tutaj się działo. To jakaś paranoja.
-Bo co?! - Powtórzyła mama.
Znowu cisza z mojej strony.
-Bo co?! - Krzyknęli oboje, a mnie aż ciarki po ciele przeszły.
- BOCO TO ŁOWIECKI PASIE NA HALI!
*głaszcze się po ramieniu* Spokojnie, tylko spokojnie, to na pewno jest parodia.

-Wy chyba oszaleliście. Z nikim nie będę brać ślubu. To tylko i wyłącznie moja sprawa z kim, gdzie i kiedy się pobiorę, a wam nic do tego. Nie wyjdę za tego Salmo-coś tam.
Słowa dłuższe niż pięcioliterowe są już poza zasięgiem pojmowania boChaterki.

Justyna, poznać się poznacie, a miłość przyjdzie z czasem. - Zaśmiał się tata, a ja spojrzałam na niego załzawionymi oczyma. 
Błagam, wolę już sięgnąć do „Lalki” Prusa, by czytać o miłosnych dylematach klasy wyższej.
A po ostrej kłótni...


Szybkim tempem skierowałam się do swojego pokoju, który znajdował się na pierwszym piętrze naszego domu.
Weszłam do niego, a tam ujrzałam swój kochany pokoik. To tu pierwszy raz naszkicowałam swój własny rysunek. To tutaj wypłakiwałam się po ciężkim boju z rodzicami czy z chłopakiem. 
… przechodzimy do narracji z pamiętniczka 13-latki. Klawo.

Dominowały tu ciemne, lecz bardzo żywe kolory: czarny, fioletowy, biały i bordowy.
Najciemniejszy z nich był biały, a najżywszy – czarny.

 Jak oni w ogóle mogli załatwić coś takiego. Przecież to było wiadome od samego początku, że się na takie coś nie zgodzę. Chyba byli chorzy jeśli myśleli, że wyjdę za tego gościa.
No heloł! Najpierw pamiętnik, teraz program MTV!

„Mam 22 lata. Mogę robić co chcę i nie mogą mi niczego zabraniać, ani rozkazywać. To moje życie i ja będę decydować co z nim robić. "
„Ale póki co, popłaczę sobie w łóżku i powysyłam parę słodkich SMS-ów do Siura.. Kurasia!”

(...)drzwi się uchyliły, a za nimi stała moja mama. Podeszła do łóżka i usiadła się koło mnie.
-Kochanie, musisz się uspokoić. Jutro porozmawiamy na ten temat. Wieczorem przyjedzie Cristian, więc się poznacie. Masz szczęście, bo to bardzo przystojny chłopak. I nawet uprawia sport.
Golf to nie sport. Krykiet ani polo również. Nie wspomnę też o pływaniu w basenie pełnym $$$.

Ja w tym czasie usiadłam na podłodze obok okna, ze szkicownikiem i ołówkiem w ręku i zaczęłam rysować.
Każdy mój rysunek przedstawiał emocje, uczucia jakie we mnie były gdy go rysowałam.
Moją dzisiejszą pracą był ten rysunek.
Odzwierciedlał on mój gniew na rodziców i frustrację, którą okazywałam z każdym moim słowem.
Natomiast moją dzisiejszą pracą jest ten rysunek. Odzwierciedla on mindfucka, jakiego doznałam, czytając to opko.
Co prawda oryginalny rysunek aŁtorki jest naprawdę ciekawy [o ile jest oryginalny :P], ale ja mam swoją propozycję:



W pewnym momencie, gdy tak sobie siedziałam przy oknie doszło do mnie, że ja już z moimi rodzicami nie wytrzymam. Musiałam się od nich uwolnić. Nie mogę ciągle żyć za ich pieniądze.
Można też żyć za pieniądze „marnego siatkarzyny” z Polski!

Tylko miałam mały problem. Tutaj, w Macedonii pracy nie znajdę, gdyż każdy mnie zna, a przynajmniej moich rodziców, więc mnie z pewnością nie przyjmą.
Czym zawinili społeczeństwu rodzice Justyny... Aha, no tak. Tata-psychopata.

Szybko zabrałam swojego laptopa z szafki i położyłam na kolanach. Od razu poszukałam połączenia lotnicze wychodzące ze Skopje i znalazłam ten co mnie najbardziej interesował.
W języku klingońskim „Ten” znaczy „ładować”. Od kiedy Justynę interesują transportery?
Znasz klingoński :O? A Javę też?

(nasza dzielna bogaczka dzwoni na lotnisko w Skopje, by zarezerwować bilet do Warszawy. Niestety okazuje się, że nie jest to tego dnia możliwe. Jednak nie w ciemię bita dziewczyna wystawia swoje najcięższe działa)

-Chyba nie wie pani z kim rozmawia.
-Słucham? - Spytała zdezorientowana.
-Tutaj Justyna Iwanow. - Rzekłam i uśmiechnęłam się dumnie, czego ta nie mogła zobaczyć.
-Oh, to najmocniej przepraszam. Już sprawdzam jeszcze raz. 
TA Justyna Iwanow? Znana... z robienia... znanych rzeczy? I córka tego znanego człowieka, który jest... kimś... bardzo... znanym? I...bogatym?
Może to secret identity Kim Kardashian?

Kolejny raz dzisiejszego dnia, na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który nie zszedł mi do końca tej rozmowy
Podejrzewam lekki paraliż mięśni twarzy.
Albo botoks.

(No i jesteśmy w Polsce!)


Jeszcze parę godzin temu płakałam w poduszkę we własnym pokoju i sprawdzałam gdzie mieszka Bartek, a teraz siedzę w autobusie, który wiezie mnie do Bełchatowa, bym mogła ponownie zobaczyć te cudne, niebieskie oczęta.
„Wyłupię mu je, utopię w słoiku pełnym formaliny i będę wpatrywała się w nie do porzygu”
Wiem, że Morgenstern w swej naiwności opublikował swój prywatny adres na własnej stronie, ale to nie oznacza, że wszyscy sportowcy tak robią!

Rozejrzałam się po pojeździe, gdy nagle rzuciło mi się coś w oczy.
A dokładniej mówiąc była to zakochana para siedząca kilka siedzisk za mną.
On patrzący na nią z taką troską w oczach.
Ona wtulona w niego i trzymająca go za rękę tak jakby nie chciała go już nigdy opuścić.
Czy to jest miłość?
Ta prawdziwa?
Jeżeli nie polega ona tylko na tępym świdrowaniu tęczówek – pewnie tak.

W przeszłości miałam chłopaka, ale wiedziałam, że to nie było to, więc czy ja umiem kochać? Czy znajdę tę miłość, o której mówią książki?
Wpisałam w Google „miłość, o której mówią książki” i mi wyświetliło "Jak wygrać miłość? Instrukcja obsługi". Coś mi mówi, że maczał w tym palce Cesc.
In aŁtorka we trust! Chociaż po tym zdaniu wkleja ona długi na pół odcinka fragment o prawdziwej miłości wyjęty rodem z podręcznika do wychowania do życia w rodzinie lub papieskiej encykliki. No proszę, a mówią, że opka ogłupiają...


[Tak, tu aŁtorka raczy nas cytatem na całą stronę o miłości i cudzołóstwie przedmałżeńskim. Przypuszczam, że nie chcecie tego czytać].

Nawet nie zauważyłam kiedy znajdowaliśmy się w Bełchatowie.
Mój polonistyczny zmysł mnie zabolał.

Wysiadłam z autobusu i czekałam aż kierowca wyłoży mój bagaż.
Bo Marysia sama się po walizkę nie schyli, nie, nie!
[Muszę to następnym razem wypróbować podczas podróży PKS-em. Ale istnieje niebezpieczeństwo, że zostanę bez bagażu].


Po chwili powolnym krokiem szłam ulicą Bełchatowa z wysoko podniesioną głową.
Bełchatów to dziura zabita dechami, jedna ulica i pięć domków na krzyż.
Bełchatów to całkiem długa wieś, chyba ze... czy kilometry!


Pierwszym miejscem dokąd się udałam była mała, przyjemna kawiarenka niedaleko przystanku autobusowego.
Po drodze do niej zakupiłam magazyn "Show" i z uśmiechem na ustach usiadłam przy wolnym stoliku.
Naprawdę? Będziesz imała się wklejania fragmentów „artykułów” z pisemka o celebrytach, by uczynić to opko choć trochę interesującym? Zaraz, zaraz, znam wspaniały sposób na poprawę sytuacji...

NIECH COŚ SIĘ ZACZNIE DZIAĆ!


Zamówiłam waniliowe cappuccino, a na deser słynną, polską kremówkę.
No proszę, a Wikipedia twierdzi, że kremówka powstała na wzór neapolitańskiego deseru.

Zajadając się wypiekiem [od kiedy kremówkę się piecze?!] czytałam uważnie gazetę. Nagle moim oczom ukazał się artykuł pt. "Sexy ratownik". Zaczęłam czytać:
Idealne wakacje? Plaża i... półnagi przystojniak u boku. Oto kogo widzimy w tej roli.

Tego lata nad naszym Bałtykiem będzie jak w Kalifornii!
Powód? Otóż na plaży w nadmorskiej miejscowości Rewal mają się pojawić drewniane budki dla ratowników wzorowane na tych ze "Słonecznego Patrolu"! SHOW, zainspirowane tym pomysłem, postanowiło pójść o krok dalej i skompletować nową obsadę niezapomnianego serialu.
Polską Pamelę już mamy (to oczywiście Doda!), szukamy tylko kandydata na Mitcha, granego w oryginale przed Davida Hasselhoffa.
Już miałam zaliczyć facepalma, ale stwierdziłam, że znając chociażby inwencję TVN-u, naprawdę bym się nie zdziwiła, gdyby coś takiego zorganizowano.

Kto mógłby wcielić się w tę postać? Przedstawiamy nasz kandydatury.
Zniewalający heros
Dziki i niekiełznany - taki właśnie był Hugh Jackman (42)
w roli Wolverine-a w filmie "X-men".
I gdy już myślicie, że to ma sens, pojawia się to...
Słodkie gwiazdy pop
Popularni bracia Nick (18) i Joe Jonas (21)
...i to:
Czuły sportsmen
No i na koniec przedstawiciel polskiego sportu. Mało kto, nie wie kim jest ten przystojniak, ale chyba nikt nie wiedział co siatkarz skrywa pod bluzką. Dopiero w tym roku mogliśmy się przejrzeć na oczy. Otóż parę tygodni temu Bartosz Kurek (23) spędził miłe chwile ze swoim przyjacielem Jakubem Jaroszem (24) w małej miejscowości Roses w Hiszpanii. [W Hiszpanii?! Dopiero teraz się o tym dowiaduję? Dzię-ę-ęki!]
Nie mogliśmy przejść obok tego niewzruszeni, więc od razu wstawiliśmy Bartka do naszej sondy. Coś nam się zdaję, że chyba każda z was chciałaby być uratowana przez mężczyznę z takimi wspaniały oczami. A wy jak uważacie?
*chowa się w szafie*

Zdziwiona spoglądałam na zdjęcie umieszczone powyżej wzmianki o Bartku.
Było ono zrobione w ten dzień, gdy wyjeżdżali. Wtedy nie przejmowałam się paparazzi, ale teraz zaczęłam się martwić.
A co jeśli mnie też zauważyli?
Co jeśli ktoś zrobił mi zdjęcie i trafi ono do moich rodziców?
Będę miała wtedy przechlapane.
Ale z drugiej strony jestem dorosła i mogę robić co chcę.
Ta przypadłość się jakoś nazywa, ale nie pamiętam nazwy.
Już wiem! Zaburzenie dysocjacyjne tożsamości.


Co się będę nimi przejmować?
Oczywiście kocham ich, ale to co robią w stosunku do mnie jest karygoryczne. 
*idzie na stronę*
*wraca*
*znów idzie walić głową w ścianę*
*jeszcze raz wraca*
JAKIE?!

Pojęcia nie mam, ale to słowo mi pasuje trochę do klimatu gorzkich żali.


Nie wiedziałam gdzie mieszka Bartek, więc nie mogłam iść do niego. Nagle zdałam sobie sprawę, że on gra w tym klubie sportowym, a że właśnie skończył się sezon reprezentacyjny to może oznaczać, iż Skra zaczynała właśnie treningi. 
Sherlock wysyła gratulacje za mistrzowską dedukcję.
*nuci motyw z serialu*

-Przepraszam, czy może mi pan powiedzieć gdzie jest hala sportowa? - Spytałam jakiegoś mężczyznę, który właśnie mnie mijał na chodniku.
-Ale która? - Zapytał czym zbił mnie z tropu.
W Bełchatowie ulica jedna, ale hal sportowych pod dostatkiem.

Po krótkim spacerku, w czasie którego z zaciekawieniem przyglądałam się miastu, zauważyłam że stoję właśnie przed dość dużym budynkiem, obok którego znajdowała się duża tablica z napisem "Hala (Madrid) Energia".
Faktycznie, ogromna. I do tego połączona z gimnazjum.

Szłam w stronę światła, które wydobywało się z hali.
Tak! Koniecznie idź w stronę światła!

Wątpiącym krokiem weszłam do środka. Od progu usłyszałam dźwięk odbijanej piłki. Gdy przechodziłam przez główny korytarz rozglądałam się po ścianach, a dokładniej po zdjęciach zawieszonych na nich. Przedstawiały one cały zespół, czy też osobnych zawodników. Były też certyfikaty, dyplomy itp. 
Na przykład dyplom za udział PGE Skry Bełchatów w Turnieju Amatorskiej Siatkówki Górników lub za zdobycie II miejsca w szkolnych mistrzostwach województwa. To jedne z najważniejszych triumfów w historii klubu.

Gdy zrobiłam pierwszy krok na tym charakterystycznym parkiecie zauważyłam piłkę lecącą w moją stronę z zawrotną szybkością. Nie zdążyłam zrobić najmniejszego nawet ruchu, gdy poczułam bezkresny ból w centralnym miejscu mojej czaszki.
Zauważcie, że nie ma tu mowy o mózgu.

Nie wiedziałam co się dzieje, gdy nagle poczułam jak lecę w dół, by po chwili siedzieć na parkiecie trzymając się za bolące miejsce.
Winiarski, ku*wa! Najpierw chciałeś zabić serwem Skalską, a teraz... no, to Ci się udało! Brawo! I może jeszcze wypłacisz koszty leczenia?! (Ale w sumie – taką cenę płaci się za wejście na teren hali i parkiet w czasie treningu bez odpowiednich pozwoleń).
[Tymczasem KUREK!]


***Kilka minut wcześniej***
**Hala "Energia"**
*Trening Skry Bełchatów*
Chciałam coś dopisać, ale nie mogę już ograniczyć liczby gwiazdek i zepsułabym ciąg.

Od jakieś godziny na hali w Bełchatowie odbywał się trening Mistrza Polski.
O Boże, znowu ta farsa ze SKRĄ Bełchatów i innymi emfazami...

Każdy był zajęty wykonywaniem poleceń trenera Nawrockiego, który z każdą chwilą zadawał co raz to trudniejsze zadania.
Na początku mieli do rozwiązania równania z jedną niewiadomą, ale po kilkunastu minutach musieli już logarytmować.

Pewien szatyn o niespotykanym, błękitnym spojrzeniu na treningu był tylko ciałem.
Po lekturze tego opka mam wrażenie, że Bartosz Kurek jest dwumetrową parą lazurowych oczu. Nie zasnę dziś w nocy.

Duchem zaś był zupełnie gdzieś indziej. W jego głowie, myśli zaprzątała mu jedna, ciemnowłosa dziewczyna. Minęło już kilka tygodni odkąd widzieli się po raz ostatni, a ona wciąż była głównym tematem jego rozmyślań.
Dobra, dobra, aŁtorka zrobiła z niego pipkę, znamy to.

Jak z nią przebywał czuł się tak, jakby był w jakieś bajce. Każda chwila z nią spędzona była dla niego magiczna.
„O Mery Sue, o Mery Sue, każdy Cię w opku kochać musi!”

Mówił kiedyś, że nie wierzy w bajki. Że są one po to, by dzieci ładnie poszły spać, a teraz nagle zmienił zdanie.
[Przesiadywał godzinami w bibliotekach i przeszukiwał setki stron internetowych, by udowodnić wszystkim, że Czerwony Kapturek był postacią historyczną.]
On.
Wielka gwiazda polskiej siatkówki.
Kiedyś miałem nadzieję, że wyjdę na ludzi i będę czytał tylko dobre teksty, ale nagle zmieniłem zdanie.
Ja.
Dwudziestojednoletni student z wadą wzroku i kolekcją „Kaczorów Donaldów”.


Tak mówili na niego inni, a on sam uważał się za przeciętnego gracza, a co najważniejsze za zwykłego chłopaka.
- Bartuś, jak tam życie?
- Zwyczajnie do bólu. Wicemistrzostwo kraju, złoto Ligi Światowej, tytuł MVP... Przeciętnie.


Nagle jego rozmyślanie przerwał głośny krzyk trenera. Odruchowo odwrócił się w jego stronę.
-Ok chłopaki. Gramy mały meczyk. Szampon, Plina, Siurak, Falasca, Winiar, Brodacz i Zator na jedną stronę, reszta na drugą i zaczynamy.
Nawet Wuefista wyzywa Bartka od zwisów męskich ozdobnych. Pora umierać.

(uwaga, uwaga! Precedens w siatkarskim opku! OPIS MECZU!)


Woicki idealnie wystawił do Novotnego, a ten z całą swoją siłą uderzył po skosie. Dobrze ustawiony Bartek obonił ten atak, ale piłka poleciała w druga stronę boiska. Paweł szybko do niej podbiegł i wystawił wysoką piłkę na prawe skrzydło. Kurek wyskoczył do góry i gdy widział już piłkę nad sobą spojrzał na drugą stronę i ujrzał znajomą mu sylwetkę. 
Zaraz, Woicki grał w obu drużynach?! Już rozumiem, co skłoniła Falascę do opuszczenia Ula.

 Zanim ktoś zdążył coś powiedzieć, Bartosza już nie było na płycie boiska. Biegł jak szalony w stronę dziewczyny, która po tym uderzeniu siedziała na parkiecie i trzymała się za głowę.
Z parkietu podglądała tę sytuację cała drużyna Skry wraz ze sztabem szkoleniowym.
Schowali się za dostępny na parkiecie winkiel i łypali zza niego na Bartosza.

Nawrocki zdziwiony tym dziwnym zachowaniem przyjmującego podrapał się lekko po głowie.
"Co za szalony dzieciak". Pomyślał i uśmiechnął się pod nosem. 
„A jakie ma piękne, lazurowe oczy...” *wzdech*

***W tym samym czasie***
**U mnie **
*z radością zauważa, że może coś dopisać*
Oj, chyba zmarnowałam okazję...


Otworzyłam oczy bardzo powoli, ale po chwili znów je zamknęłam, gdyż zauważyłam że cały świat wirował mi przed oczami. Nie wiedziałam co się wokół mnie dzieje, ale głowa z każdą sekundą bolała mnie co raz mniej. Był to dobry znak, więc po chwili ponownie powtórzyłam gest, ale tym bardziej trochę pewniej.
Kiedy chcę czytać chronologiczny opis WSZYSTKICH czynności życiowych danej osoby, sięgam po dokumentację medyczną ze szpitala, a nie sportowe(?) opko! Nie można było tego skrócić do choćby „Bolała mnie głowa i wirowało mi przed oczyma, ale z każdą chwilą było lepiej”?!

Po tych oczach, byłam pewna, iż to on
Po tym niepotrzebnym przecinku wiedziałem, że czeka mnie ból.

Uśmiechnęłam się na widok tego spojrzenia. Nie sądziłam, że tak zostanę przywitana. Jestem ciekawa, który mutant mnie tak urządził.
Mutant? Czyli w Bełchatowie eksperymentują na genach?!
Wolverine umywa ręce.


-Co ty tutaj robisz? - Spytał wielce zdziwiony przyjmujący, ale nagle poczułam jego dłonie na mojej tali.
Łapy precz od oficjalnej jednostki monetarnej Samoa!
Kurek cierpiał na tę odmianę kleptomanii, która każe mu kraść wszystko, co egzotyczne.

-Wyprowadziłam się z domu i chcę zacząć nowe życie tutaj, w Bełchatowie. - rzekłam i spojrzałam nad ramieniem Kurka.
Dalej, dalej, szyjo Justyny!
Jeśli ktokolwiek był w Bełchatowie, ten wie, jak głupio wygląda to zdanie w odniesieniu do rzeczywistości.


Ale jak to wyprowadziłaś się z domu?
-Tak o. 
Kreatywność i bogactwo językowe godne Żeromskiego.
Rozdzióbią nas kruki, wrony. Tak o.

Ehh, poczekasz na mnie chwilkę? Pójdę do trenera zapytać czy mogę już iść. 
Siatkarz opuszcza treningi kiedy chce, jak chce dla kobietki... Skąd my to znamy?

 Zaproponowałam. Z chęcią obejrzę jak wygląda trening siatkówki. No oczywiście w szkole, a dokładniej to na zajęciach wychowania fizycznego grałam w siatkę, ale to zupełnie co innego. 
Zupełnie. Główna różnica polega na tym, że lekcja w-fu zostanie należycie opisana w opku prędzej od jakiegokolwiek treningu zawodowej drużyny sportowej.

 Ci, gdy tylko zauważyli jak w ich stronę idzie Bartek wraz z trener natychmiast wstali i zaczęli się rozciągać. To dość komicznie wyglądało, gdyż zanim wstał taki jeden dryblas, który miał grubo ponad dwa metry minęła chwila, w czasie której obaj panowie zdążyli do nich podejść. 
Ha, ha! Ho, ho! Komiczne! Przezabawne!

Tylko co?


***W tym samym czasie***
**Na boisku**
*U Kurka*

(a teraz dowiedzmy się, jakie zajmujące, skrzące się humorem konwersacje prowadzą siatkarze:)


-Ej, Winiar wiesz kto to? - Spytał Bąku, opierając głowę o splecione dłonie.
-Nie wiem. - Mruknął drugi przyjmujący i zamknął oczy.
Wolał nie patrzeć – Justyna tak olśniewała, że mogła uszkodzić wzrok.

No co wy, nie wiecie kto to jest? - Zapytał zdziwionym głosem Karol.
-A ty wiesz? - Nagle w jego stronę odwróciła się cała drużyna.
-No pewnie. przecież to ta dziewczyna...
-E tam, to chyba widać, że dziewczyna. - Zaśmiał się Paweł Woicki i klepnął go lekko w ramie, a reszta chłopaków wróciła do swoich poprzednich czynności, czyli do obijania się.
Eeee... Wracam do Igłą Szyte.

Chłopaki i tak was widziałem, więc nie udajcie już, że tak ciężko ćwiczycie. - Powiedział Jacek Nawrocki, gdy dotarł do nich razem z Kurkiem.
Pierwszy raz widzę Jacka „Ku*wa, panowie” Nawroskiego tak spokojnego. Kobiety jednak łagodzą obyczaje.

Z krzesełka zabrał jakieś papiery i wyszedł z sali mijając uśmiechnięty brunetkę, a siatkarze zaczęli grać.
- Panie trenerze, ale trening...
- Sialala, co mi tam trening! Idę hasać na polance i spijać nektar z kwiecia...


-Ej Kuraś kim jest twoja nowa znajoma? - Zapytał Zator i perfekcyjnie odebrał flot zagrany przez Falasce.
-Przyjaciółką. - Odpowiedział i spojrzał na Mariusza, który skończył swój kolejny atak.
-Taa, a twoja reakcja gdy tylko ją zauważyłeś była czysto przyjacielska. - Zironizował Plina, który właśnie wszedł na zagrywkę. 
Każdy robi, co chce, każdy mówi, co ślina na język przyniesie. Trening godny Mistrza Polski.

-Ale tak ogółem to niezła z niej dupa. - Prychnął Bąku i spojrzał z wyższością w oczach na Bartka, a ten z całą siłą uderzył w piłkę, którą wystawił do niego rozgrywający. Ta uderzyła mocno o parkiet tuż przed nogami Winiarskiego i poszybowała w stronę brunetki.
Nieźle, chłopaki gadają sobie o du... to znaczy o Maryni i zupełnie nie przeszkadza im to w grze. Jednak co Mistrz Polski...
*ziew* No ile można? Chcą ją za wszelką cenę wysłać do szpitala?


***W prehistorii***
**U mnie**
*W centralnym miejscu czaszki*

Z uśmiechem na ustach oglądałam jak chłopacy grają, gdy nagle zauważyłam jak piłka po atomowym zbiciu Bartka leci w moją stronę. Żeby nie zostać ponownie sfaulowana podniosłam ręce do góry w celu złapania piłki, a ta wpadła prosto w moje dłonie.
Och, brawo!
Ciekawe, w jakim celu aŁtorka praktykuje pustosłowie typu „w celu złapania” właśnie. Właśnie zostałem przez nie dotkliwie sfaulowany.


Przyglądnęłam się z zaciekawieniem na niebiesko-żółty przedmiot, który znajdował się przede mną.
A słownikiem przez łeb to byś nie chciała?
- Sherlocku, cóż to może być?
- Niech zastosuję zwykłą dedukcję...


Okręcałam ją w swoich dłoniach i zastanawiałam się jak można, aż tak wielbić ten sport.
A ja stukam w klawiaturę i zastanawiam się, jak można aż tak kaleczyć ojczystą mowę.
Kto raz poobraca piłeczkę, już tego nie zaprzestanie, he he he...

(tu następują rozmyślania o hobby, pasji, Kurku i życiowych prorytetach, które nie są wcale złe... poza puentą:)


Właśnie w tym momencie zrozumiałam, że muszę robić to co kocham, czyli pomagać ludziom. Jutro, gdy tylko znajdę mieszkanie udam się do tutejszego szpitala z prośbą o przyjęcie mnie do pracy.
Nie, błagam, to opko nie może być przecież bardziej opkowe...
- Wie pani, bez doświadczenia, CV i referencji...
- A czy pani wie, KIM ja jestem?
- Nie.
- *płaczliwie* Jak tooooo...


Usłyszałam nad sobą głos, który przerwał moje rozmyślanie. Podniosłam do góry głowę i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to szeroki uśmiech na twarzy nieznajomego. Dopiero później ujrzałam niebieskie spojrzenie skierowane w moją stronę
Dobrze wiedzieć, że istnieją mężczyźni nieskładający się wyłącznie z oczu.

Jestem Daniel Pliński. - Wyciągnął w moją stronę dłoń, a ja nadal zaskoczona uścisnęłam ją.
-Justyna Iwanow. - Przedstawiłam się. Zmierzyłam go wzrokiem i zauważyłam, że jest już przebrany w normalne ciuchy, czym mnie zadziwił.
Czyżby trening już się skończył? To nie możliwe, żebym tak długo myślała nad tym wszystkim.
Przez pół odcinka analizowałaś słowa rodem z encykliki. Podejrzewam, że Pliński udał się na trybuny do Justyny kilka godzin po treningu, kiedy ta Sierotka Mary-sia zatopiona była w pewnych oczach.

-A gdzie mieszkasz? W Bełchatowie?
-Na razie muszę się zameldować w hotelu, a jutro zacznę szukać ofert mieszkań.
-Aha, czyli nie jesteś stąd?
-Nie, dotąd mieszkałam w Skopje, stolicy Macedonii. - Uśmiechnęłam się.
-Łee, to daleko.
I wyjaśniło się, czemu Plina już nie jest powoływany do repry! On po prostu nie lubi dalekich wojaży!

A to skąd znasz tak dobrze nasz język?
-Parę razy byłam w Polsce, więc się nauczyłam. Z resztą jak też innych języków.
*patrzy smętnie na arkusz papieru formatu A0* Wciąż za mały, żeby zmieścić wszystkie niesamowite umiejętności boChaterki.

Przy okazji, nie przyzwyczajaj się do niej [piłki], bo to własność klubu, a Konrad zawsze pilnuje, by wszystko było tutaj na swoim miejscu. -
Już widzę oczyma duszy mojej, jak prezes Piechocki waruje nad sejfem z treningowymi piłkami i cierpliwie odkurza każdy pyłek z krzesełek na hali.

Idąc przez korytarz minęliśmy uśmiechniętego od ucha do ucha trenera, oraz kilku zawodników, którzy spoglądali na mnie z dziwnymi minami.
- Chłopaki, on się w niej zakochał?
- Na zabój.
- A ile się znają?
- A ze dwa, trzy dni...
- Ach,ten Imperatyw...


Najbardziej jednak zdziwiło mnie zachowanie pewnego, wysokiego blondyna, który spoglądał na mnie takim niedowierzającym wzrokiem. W tym momencie wyglądał tak jakby widział ducha.
-Nie martw się, to Karol. On już tak zawsze. - Usłyszałam tuż przy uchu głos Kurka.
Biedny Karol, zobaczyć pierwszy raz Mary Sue na oczy – to musi być traumatyczne przeżycie.
Karol? Blondyn? W Skrze?! *intensywnie myśli*
Wojtyła?


Z głową pełną obaw szłam z niebieskookim i zastanawiałam się co może mi jeszcze przynieść dzisiejszy dzień.
A ja pełna obaw patrzę na określenie „niebieskooki”, bo wiem, co może przynieść dalsza część analizy.

Szłam za Bartkiem w kierunku parkingu, na którym z pewnością znajdował się jego samochód.


Po chwili zatrzymał się, odebrał ode mnie moją walizkę i włożył ją do bagażnika. Spojrzałam na jego auto i mi dech zaparło.
-Audi Q7 jest luksusowym SUVem zaprezentowanym po raz pierwszy w 2005 roku na Międzynarodowej Wystawie Samochodów we Frankfurcie. Opiera się na modelu studyjnym Audi Pikes Peak Quattro, który można było podziwiać w 2003 roku na wystawie Detroit Motor Show. Wykorzystuje płytę podłogową montowaną w VW Touareg i Porsche Cayenne.
Audi Q7 wykorzystuje stały napęd na cztery koła, przy czym moc rozdzielana jest pomiędzy oś przednią a tylną w stosunku 40:60. Opcjonalnie wyposażenie samochodu można poszerzyć o system ACC, adaptacyjne zawieszenie pneumatyczne, dynamiczne światło oświetlające drogę na zakrętach, system ESP lub asystenta parkowania. Auto jest wyposażone w najnowocześniejsze urządzenia pozwalające uniknąć wypadkom dzięki kamerom umieszczonym do okola samochodu, a jeżeli już dochodzi do kolizji osłania nas 14 poduszek powietrznych. W crash-testach EuroNCAP Q7 zdobyło cztery gwiazdki na pięć możliwych. - Wypowiedziałam na wydechu i nadal była wpatrzona w to cudo.
Podziwiam... płuca... tej dziewczyny. I ejdetyczną pamięć artykułu z pierwszego lepszego magazynu o samochodach.
Przelew z Niemiec nadejdzie lada moment.

-Eee.. - Wydusił.
-Tak Bartoszu, interesuję się motoryzacją. - Rzekłam i wsiadłam do samochodu.
”I dlatego uczę się na pamięć opisów nowych modeli samochodów z „Auto Świata”, które potem recytuję, by zrobić wrażenie na znajomych. A przy okazji zgarnąć pensję za reklamę”.
Bartek, na Twoim miejscu zacząłbym uciekać. Wykorzystasz przy okazji napęd na cztery koła i adaptacyjne zawieszenie automatyczne.


Nie minęła minuta,a już mknęliśmy ulicą w stronę mieszkania siatkarza.
Tą jedną jedyną. Bełchatów mógłby zainwestować w rozwój infrastruktury.

Gdy tylko się w nim znaleźliśmy, usiedliśmy z Bartkiem w jego przytulnym salonie i popijaliśmy zimny sok pomarańczowy.
Tak od razu? Bez zdejmowania butów, nakładania kapci, mycia rąk i tysiąca innych czynności życiowych, które aŁtorka wcześniej skrupulatnie opisywała?

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Powiedziałabym, że Was kocham, ale w dzisiejszych czasach to dziwnie brzmi, więc tego nie zrobię.
Ja jednego w tych opkach zazdroszczę - że boChaterki zawsze sobie bez problemy wchodzą do hali, na treningi, nikt nie jest zdziwiony, wszystko pootwierane...
"(W sumie, na jej miejscu też bym się nie zgodził na ślub z facetem o takim nazwisku. Nawet Możdżonek jest lepsze)." - CHAMSKIE PEEL, MIGELITO (ale podoba mi się.)
"W Bełchatowie ulica jedna, ale hal sportowych pod dostatkiem." - Gdzieś w końcu musieli pomieścić prawie 70 tysięcy mieszkańców, prawda? :D Najpierw pewnie próbowali ich upchnąć w tych pięciu domkach, ale Bełchatów nie Mistrzowstwa Świata w Quidditchu, domki nie namiot Weasleyów.
"Po lekturze tego opka mam wrażenie, że Bartosz Kurek jest dwumetrową parą lazurowych oczu. Nie zasnę dziś w nocy." - Dzięki, teraz jest już nas dwoje.

Jak tak sobie przypomnę, jak wygląda "gra" w siatkówkę w mojej szkole, to.. hahahah,ekhem, ekhem, no cóż, to faktycznie ZUPEŁNIE CO INNEGO. Ale faktycznie, opis mojego wuefu by był jak znalazł do takiego opka.
"- Sialala, co mi tam trening! Idę hasać na polance i spijać nektar z kwiecia..." - Nawrocki hasający po polance... Migelito, zabijesz mnie. Nienienienie, nie chcę sobie tego wyobrażać, to BOLI.
"Okręcałam ją w swoich dłoniach i zastanawiałam się jak można, aż tak wielbić ten sport." - Przeczytałam "obracałam". To już skrzywienie. Jak to tam było? A! In your face, Skalska!

He he he, nie mogę się doczekać miny Justyny, jak się okaże, że W Polsce trzy lata studiów nie wystarczą, żeby być lekarzem. A jak się dowie, jak to jest ze znajomościami, to już w ogóle będzie odlot!
"Karol? Blondyn? W Skrze?! *intensywnie myśli*
Wojtyła?" - http://img849.imageshack.us/img849/2261/tumblrm7kxmlpqa21qftspp.gif

PS. Dzisiaj minęła mnie ciężarówka z wymalowanym "Piekarnia Skalski". Tak tylko mówię, żeby się pochwalić, jak daleko sięga moje skrzywienie.

Prześlij komentarz