Indżoj!
Po Xabim rozmawiałam już z każdym po kolei.
Niech mają coś biedaki z życia.
- Hmm.. No jakby nie patrzeć jedziemy za taksówką Ronaldo.. Pewnie oni wybrali jakieś miejsce.. Dowiemy się jak dojedziemy..
No to świetnie ! – pomyślałam – Jak on wybierze jakieś miejsce.. Chyba, że Irina go zmieniła i już nie jest takim imprezowiczem ..
Nie wiem, czy Irina, ale w którymś z poprzednich opek Cristiano zmienił swoje chaotyczne życie.
Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę co ja robię ! Jestem w taxówce na imprezę [a ja w autobusie na Gaj Pętla i co z tego?] z największymi sławami Realu Madryt !
Ale extra.
Ja ich prawie wcale nie znam ! Tzn nie wierzę żeby mi coś zrobili czy coś.. Ale ja ich prawie w ogóle nie znam !
Powtórz, bo chyba do mnie nie dotarło.
Paradise .. Trening jutro mamy o 18, więc spokojnie się wyśpimy.
Jose specjalnie przeniósł trening na późne popołudnie, by jego piłkarze mogli sobie pobalować w nocnych klubach. Wspaniały człowiek.
- Ej.. Ale dobrzy z was są chodziarz tancerze ?
Świetni, ale tylko w chodzonym.
< odebrano sms : Dawid ;* >
< Nie.. Położę się dzisiaj wcześniej i się przynajmniej wyśpię. Dobranoc i miłej zabawy. >
- No, no .. – zajrzał mi przez ramię Ramos – widzę, że twój chłopak pozwolił swojej księżniczce wrócić rano.
Ramos to światowy człowiek, polskim włada płynnie.
Ha ha ha – powiedziałam z lekką ironią.
Dr House musi się jeszcze wiele nauczyć.
Rozbroiła mnie ta mina i buchnęłam śmiechem
Niczym gorącem.
Wtedy podjechaliśmy pod klub. Przed nim stało pełno ludzi, dużo dziewczyn, które na widok Cristiano wychodzącego z taxi.
Czegoś mi tu brakuje... Już wiem! Orzeczenia!
- Ej ! Wy podobno nie pijecie ! Tak mi powiedział Alvaro!
- Ahh.. Ten Alvaro.. – zaśmiał się Ronaldo – czasem lubi pokłamać..
Powiedział Cristiano, a w jego życiu znów zapanował chaos.
Daj spokój.. Przecież Ci niczego nie dorzucę.. – Zaśmiał się Ronaldo. – Ale tak między nami .. Na Twoim miejscu nie piłbym niczego co Ci dadzą Sergio i Alvaro. – Zaśmiał się ponownie.
Czyli Cristiano na tabletach.
Ok. – Buchnęłam śmiechem
Ronaldo zrobił szybki unik, by się przypadkiem nie poparzyć.
Fani chłopaków szybko dali im spokój .. Zrozumieli, że przyszli się pobawić a nie dawać im autografy..
Właśnie. Oni tu przyszli się pogibać z boChaterką opka, a jacyś nawiedzeni ludzie ich proszą o podpisy.
Sergio ruszył ze mną. Powiedział, że też chce mu się pić. Dużo tego wieczoru rozmawialiśmy .. Na wiele tematów..
”Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym”.
Między innymi na temat jego włosów.. Obiecał mi, że nigdy ich nie obetnie na krótko.
Wy myśleliście, że tu chodziło o zwycięstwo Hiszpanii na mundialu? Fools!
Rozmawialiśmy chyba z dobre 30 minut, gdy skończyły nam się napoje. Sergio ruszył do baru, żeby przynieść nam więcej .. W międzyczasie spojrzałam na zegarek ..
”I zauważyłam godzinę”.
Po 10 minutach byliśmy już przed klubem. Chodziliśmy po pięknej uliczce Madrytu, gdy nagle nasza rozmowa zeszła na inny temat..
Bo wiesz.. Paradise.. Chciałem Ci powiedzieć, że jesteś bardzo ładna.
No tak, o czym innym mogliby rozmawiać?
Wiesz.. Nie wiem co jest przyczyną tego.. Ale chyba się zauroczyłem twoją osobą..
Ja tam wiem. W kręgu analizatorów nazywa się to „merysuistycznym blaskiem”.
Uśmiechnął się.. Ale jak ! Wyglądał jak jakiś młodociany grecki bóg !
Spędził wiele lat w poprawczaku na Olimpie.
Nie wiem właściwie jak to się stało, ale zaczęliśmy się do siebie zbliżać .. I nagle nasze usta się połączyły.. Całowaliśmy się bardzo krótko.. Zdałam sobie sprawę z tego co robię .. Oddaliłam się od niego..
Grawitacja dla początkujących.
Ze łzami i mętlikiem w głowie ruszyłam przed siebie .. Złapać jakąś taxówkę .. – pomyślałam.
Całe szczęście, że nie doszło do sexu.
Na prawo w oddali widziałam postój taxówek.
Majaczył niczym oaza.
Zapłaciłam taxówkarzowi i ruszyłam schodami do pokoju.
Taxówkarz zastanawiał się, skąd się wziął ten iks w nazwie jego zawodu.
Stanęłam przed pokojem i wyciągłam klucz.
Który, najprawdopodobniej pod ciężarem kosmetyczki w torebce, nieco się wygł.
Cicho otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Wtedy to zobaczyłam .. Dawid leżał z jakąś suką w jednym łóżku !
Bo to on jedyny z psem w łóżku śpi?
Dawid gdy tylko mnie zobaczył odsunął tą dziewczynę od siebie, ale wiedział, że to nie pomorze..
...tylko centrum Hiszpanii.
- Musisz iść, zaraz madrydczycy wyjdą na ulice, nie mogą nas zobaczyć ..
MadryD to miasto donosicieli.
Znalazłam postój taxówek i zamówiłam kurs do mojego hotelu. Weszłam na recepcję. I tym razem skręciłam w stronę wind.
Mam deja vu.
- Paradise.. Ja.. Ja przepraszam, upiłem się, byłem zazdrosny, nie wiedziałem co robić..
”Ten piesek tak uroczo merdał ogonkiem...”
Tylko gdzie ja się teraz podzieję.. Pieniądze mam. Zarobiłam na sesjach.
Zbierała łapówki od studentów.
Zaraz po tym wsiadłam do taxówki i ruszyłam pod adres który podała mi ta miła kobieta. Hotel nosił nazwę El Kapitan i był bardzo podobny do hotelu w którym mieszkałam z Dawidem, czyli tak jak sądziłam, to była jedna sieć hoteli..
Hoteli O Pseudo-Hiszpańskich Nazwach.
Zauważyłam grupkę ludzi w szalikach Realu i postanowiłam pójść za nimi.
*z radością* Szalikowcy!
Okazało się, że podążali oni na trening.
Na Santiago Bernabeu.
Stwierdziłam, że w sumie i tak nie mam co robić, więc za nimi weszłam na trybuny Veldebebas.
*przeciera oczy ze zdumienia* Real trenuje na Ciudad? W opku?! Być nie może!
Trening szybko dobiegł końca a ja wmieszałam się w tłum madridistas wychodzących poza ośrodek. Zanim doszłam do mojego hotelu było już ciemno.
Mou postanowił, że od nowego sezonu będą trenować nocami.
„ Paradise, musimy porozmawiać.. Spotkasz się ze mną dzisiaj po meczu ?
O 22 bym do Ciebie podjechał. Odpisz sms’em. Wysłałem to różą żebyś się uśmiechnęła,
Więc nie zrób mi zawodu i uśmiechnij się !
Alvaro.”
Zatrzymałam się na wysyłaniu różą, chwilę.
Dawid się nie pojawił.. Na szczęście.. Mimo mojego złego nastroju na meczu się rozluźniłam .. Chłopaki wygrali 4:0.. Ronaldo strzelił dwie bramki, Marcelo jedną i Benzema jedną.. Alvaro zaliczył asystę.. Przynajmniej będę miała czego mu wieczorem gratulować..
Dwukropki padają jak muchy.
Jutro wracam do Polski. Przynajmniej zobaczę się z Karoliną i zobaczę co i jak u niej.. O mój Boże ! Karolina ! Zostawiłam ją tam .. A nawet nie wiem czy rodzice naprawdę przestali pić..
Chyba miałam się wzruszyć, ale... LOL.
Rozdział XIV - Kogo wybrać ?
Czyli dylematy standardowej boChaterki opka.
Dzisiaj wstałam jakoś tak dziwnie późno. O godzinie 10 dopiero byłam gotowa zejść na śniadanie.
Lepiej późno niż wcale.
W stołówce zastałam dziwne zjawisko
Był to fakt, że w hotelu jest stołówka.
Pomiędzy ludźmi stojącymi przy stoliku była luka w której zauważyłam twarz Alvaro. A ten co tutaj robi tak wcześnie ? No tak.. Co on tutaj może robić.. Przyjechał do mnie
Mary Sue i ten jej wrodzony brak egocentryzmu.
- Raz mi się zdarzyło .. Lepiej mi powiedz co ty tutaj robisz.. – Odwzajemniłam uśmiech.
- Przyszedłem zjeść z Tobą śniadanie..
- A właściwie to zejść z tobą na śniadanie – uściślił Arbeloa.
Jeden dzień w tą czy w tą.. Nie zbawi mnie to..
Biernik czy narzędnik – kogo to obchodzi?
Dzień był nadzwyczaj ciepły .. Jeansy więc odpadały. Wybór padł na moją niebieską sukienkę przed kolano z falbanami.
*zafascynowana* Falbaniaste kolana!
Patrzyłam pod słońce i nie widziałam kto to. Postać powoli zaczęła się przybliżać a ja wreszcie zauważyłam kto to.
Nie mogę pohamować ciekawości, by dowiedzieć się kto to.
Przypomniał mi się Dawid. Nasza kolacja na dachu. Skrzywdził mnie i to mocno ale tak naprawdę nadal go kochałam. Ale do Sergio też coś czułam.. Może chciałam uciec od Dawida ? Może zdawało mi się, że coś czuję do Sergia bo w głębi serca potrzebowałam kogoś kto mi zastąpi Dawida ?
*ziewa*
Gdy winda na moim piętrze się otworzyła nie wierzyłam własnym oczom. Od wyjścia z windy aż do mojego pokoju były rozsypane płatki róż do tego była ułożona ścieżka z świeczek.
Facet na krzesełku z napisem „director” wściekle machał rękami i kazał Paradise wyjść z kadru.
Gdy rozejrzałam się po pokoju w celu zobaczenia czegoś niezwykłego zauważyłam małą karteczkę na łóżku.
< Mam nadzieję, że niespodzianka się podobała. Następnym krokiem jest przyjście na dach. Czekam tam na Ciebie. >
Questy jak w rasowym RPG.
Kurdę.. Kto to ?!
No kurdę pojęcia nie mam.
Najwidoczniej aby się dowiedzieć musiałam pojechać na dach.
Najlepiej tramwajem.
Osoba ta miała bukiet przy sobie. Gdy tylko mnie zauważyła ruszyła w moją stronę.
- Dawid ?!
Ożesztyjakaniespodzienkawżyciubymsięniedomyśliła!
- A spodziewałaś się kogoś innego ?
- Nie.. W sumie .. Nie.. – Kłamałam. W sumie sądziłam, że to Sergio..
Co ty, opek nie czytasz? Aż się dwukropki z ciebie śmieją. Wręcz się pokładają ze śmiechu.
Proszę – wręczył mi róże. – Paradise.. Bo ty.. Nie dałaś mi się wtedy wytłumaczyć.. Przyszedłem po to, aby Ci to wyjaśnić .. Usiądziemy ?
- Interpunkcja to ciężka sztuka, ale można ją opanować – zaczął Dawid.
Gdzieniegdzie w oknach świeciły się światła do tego latarnie.. Ludzie spacerujący po spokojnych już ulicach.. Wszystko było takie piękne..
Dwukropki rozkoszowały się tym widokiem, wylegując się na kanapach.
- No więc.. Ja wiem, że nic mnie nie usprawiedliwia.. Ale.. Ja tego nie chciałem .. Paradise.. Zrozum ! Kocham tylko Ciebie. Byłem ten nocy zazdrosny .. Zazdrosny o Alvaro .. Zazdrosny o resztę .. Pojechałem na jakąś dyskotekę później .. Upiłem się .. Poznałem tą dziewczynę .. – skrzywił się. – Nie chcę Cię stracić .. Błagam, błagam nad wszystko, wybacz mi.
Powiedział smutno Dawid i zaczął się płaszczyć przed Paradise razem z dwukropkami.
Ja.. Ja nie wiem co mam teraz robić .. – Zawahałam się. – Bo.. Bo widzisz.. Na tej dyskotece .. W sumie po niej .. Pocałowałam się z Ramosem .. Byłam lekko pijana, on też .. Ale szybko to przerwałam ..
Google mówi, że w alfabecie Morse'a dwie kropki oznaczają „i”. Czyżby aŁtorka w ten finezyjny sposób chciała połączyć zdania?
Kochałam go.. Ale czy mogłam mu zaufać ? Po jego zdradzie .. Ja go też zdradziłam .. Ale nie tak jak on .. Chyba chciałam z nim być .. Ale co z Sergio .. Do tego też coś chyba czułam .. Co zrobić ?
Zmniejszyć liczbę stawianych kropek o połowę. To na początek.
Wyszłam tylko z kolegami.. Za każdym razem jak będę miała gdzieś wyjść upijesz się i znowu mnie zdradzisz ?
Fascynujące, jak szybko przeszła z etapu „boru, boru, to piłkarze Realu!” do „tylko koledzy”.
N-nie.. To było.. Paradise przeprosiłem Cię już za to.. To było jeden, jedyny raz..
”Następnym razem dostosuję się w pełni do wymogów gramatyki, obiecuję”.
.. Wybacz mi .. Spróbujmy jeszcze raz ..
- Przykro mi Dawid.. Na pewno nie teraz.. Może za jakiś czas.. Na razie nie chce Cię znać. Nikt mnie tak nie skrzywdził jak ty..
Na początku była mowa o jakichś patologiach w rodzinie, ale widocznie traumatyczne dzieciństwo mniej boli niż zawód miłosny.
Rano obudziłam się przed nim. Spojrzałam na zegarek .. Była 6 rano .. Na którą on mógł mieć trening ?
Strzelam, że na 21.
- Alvaro ! Wstawaj !
- Tak, tak .. Gotowa ?
- Jak widać .. To gdzie idziemy na śniadanie ? Na dół ?
Innej opcji nie ma.
- No dobra.. – Westchnęłam. – Dawid wczoraj u mnie był.. Żeby mnie przeprosić.. Chciał do mnie wrócić..
- I nie zgodziłaś się ? – Spytał dziwnym tonem. Nie potrafiłam go rozszyfrować.
- Nie. Nikt mnie tak nie skrzywdził jak on tamtej nocy. Nie kocham go już.
Odkochała się na sam widok piłkarzy Realu.
Droga do domu Alvaro minęła nam w ciągłej rozmowie. Rozmawialiśmy trochę o mnie.. Trochę o nim..
”Ale bardziej o mnie”.
- No w sumie racja. Wjechaliśmy do garażu. Stało tam z 5 aut.. Trzy audi, jedno BMW i jedno Lamborghini.
*liczy na palcach* Faktycznie, pięć!
Alvaro wyciągnął płatki, mleko i miseczki. Położył płatki i mleko na stole po czym wrócił się po łyżki. Wyciągnął z szuflady jeszcze marker i napisał coś na mojej miseczce.
”Azor”.
- Jaką porcję sobie życzysz ? Mini ? Mega ?
Arbeloa nie zna wartości pośrednich.
Ależ oczywiście. – Uśmiechnął się i skierował swoją rękę na krzesło które stało obok jego. Powoli odwróciłam miseczkę. Zauważyłam na niej napis ‘ Te quiero ‘.
Ładne imię jej nadał.
Podniosłam wzrok na Alvaro, żeby zobaczyć jak wygląda.. Jak się zachowuje. Trzymał w ręku róże wyciągniętą w moją stronę.
- To.. To dla Ciebie. – Wręczył mi różę.
Cwaniak. Miał cały bukiet, a dał tylko jedną.
Wiesz.. Podobasz mi się od kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy się na schodach. Im bliżej Cię poznaję tym bardziej chce Cię poznawać dalej.
Wciągnął się w to poznawanie.
Po prostu w pewnym momencie zauważyłem, że Cię pokochałem..
Witamy w gronie wielbicieli Paradise. Możesz wpisać się na listę przyszłych partnerów.
Alvaro Arbeloa mnie kocha. Ja go chyba też..
Nawet Jagna nie miała tak burzliwego życia uczuciowego.
T-tak. Naprawdę. – Wstał w krzesła i podszedł do mnie. Wręczył mi róże i przytulił.
Liczył, że całym bukietem wkupi się w łaski i uzyska wysoką pozycję na liście.
Staliśmy tak chwilę, gdy on zauważył zegarek na ścianie.
- O, zegarek! - rzucił Arbeloa. - Nie wiedziałem, że taki mam!
Od rana zdawało mi się, że ten dzień będzie najlepszym dniem w moim życiu. Jestem z Alvaro.. Pozbyłam się Dawida.. Ale jednak się myliłam.
Pojawiło się kilku kolejnych wielbicieli?
Mogłam się kogoś spytać o drogę, ale tego nie zrobiłam. Długo chodziłam uliczkami Madrytu i w końcu nawet nie wiem czy dalej w nim jestem.
Lol.
Zaczęło się robić ciemno a moja komórka się wyładowała. Nigdzie nie widzę żywej duszy i naprawdę nie wiem gdzie jestem.
Czas przeszły z teraźniejszym zostały zmiksowane na papkę.
Po kolejnych 20 minutach na horyzoncie pojawiła się postać. Powoli zbliżaliśmy się i zauważyłam, że jest to jakaś dziewczyna.
- Przepraszam, nie wiesz może jak trafić pod Santiago Bernabeu ?
A to co, centrum kulturalne Madrytu?
- Halo ?
- Cześć.. Słuchaj.. Bo ja mam taki problem .. – Głupio mi było do niego z tym dzwonić..
- No o co chodzi ?
- Bo widzisz.. Masz numer do Alvaro, nie ?
- No mam.. Muszę mieć na wypadek kolejnej sesji..
- Więc mógłbyś pod ten numer wysłać mi sms’em jego numer ?
(...)
< odebrano sms : nieznajomy >
< 665-864-785 proszę bardzo. >
Arbeloa ma numer w Plusie!
- No nareszcie ! Nie umiem się do Ciebie dodzwonić .. Telefon wyłączony .. W hotelu Cię nie widzieli ..
- Wiem.. Przepraszam.. Zgubiłam się. Mógłbyś pod mnie podjechać pod Calle de Joaquín Costa ? Siedzę na jakimś przystanku autobusowym..
To w Madrycie jeżdżą autobusy? A już zaczęłam podejrzewać, że wszystkich podwożą tam piłkarze.
[I taxówki].
- Proszę i serdecznie dziękuję. – Oddałam dziewczynie telefon. – Więc.. Jestem Paradise, a ty ?
- Paulina. Miło mi Cię poznać.
Phi. Jej imię nie jest nawet w połowie tak czadowe jak Paradise.
Potem nasza rozmowa zeszła na inne rzeczy. Jak to kobiety. Gadałyśmy o głupotach.
Here's the point.
- Nie.. Nic. Jestem tylko trochę przemoczona. – Uśmiechnęłam się do niego. Wejrzałam na Paulinę. Była oszołomiona. Śmieszył mnie wyraz jej twarzy.
- Paulina, poznaj proszę mojego chłopaka. Alvaro to Paulina.
”Znamy się kilka dni. Właściwie, czy to istotne?”
W-witaj Al-Alvaro. – Podała mu rękę i również się uśmiechnęła. Śmieszyło mnie jej zachowanie w stosunku do niego, ale mój pierwszy raz wcale nie był lepszy.
Ciekawe, czy towarzystwo Paradise wpłynie na Paulinę tak mocno, że ta też zacznie budzić powszechny zachwyt wśród piłkarzy.
Czemu masz wyłączoną komórkę ? Wiesz jak się bałem ? Że nie wiem .. Poleciałaś do polski, okradli Cię.. Zabili czy coś..
Dokładnie w takiej kolejności.
- No.. A na co chcesz czekać .. Zbierz rzeczy a ja pójdę na dół Cię wymeldować..
- Nie.. Ja to później zrobię.. Musze jeszcze uregulować rachunek.
- Ja to zro. – przerwałam mu.
- A ty się pak. - Dodała Paradise.
Tak. Ruszamy. – Wziął ode mnie walizkę i objął w talii. Przestało padać, więc dojście do auta nie miało być extremalne.
Po drodze potrąciła tylko jednego xiędza.
Zjedliśmy kolację, wybrałam pokój, odświeżyłam się i położyłam się spać. Ciekawe co los pisze mi na jutrzejszy dzień… ?
Czy wy też to widzicie? Trzy kropki! Postęp!
Popatrzyłam na zegarek .. 6 rano.. Kurdę .. Wyspałam się już..
Przedwczesna była moja radość...
Właśnie doszłam do sklepu. Był dość spory i samoobsługowy. Wzięłam koszyk i ruszyłam w ‘wyprawę’ po sklepie. Pierwsze co minęłam to pieczywo.
Ja tam czytałam, że spece od marketingu upychają pieczywo i inne podstawowe produkty w najdalszym kącie sklepu, by klient po drodze mógł nabrać kupę niepotrzebnych rzeczy, ale widocznie w Hiszpanii grają fair.
Wzięłam dwie ciemne i dwie jasne bułki, do tego chleb i ruszyłam dalej. Zatrzymałam się przy sokach. Wybrałam jakiś pomarańczowy
Fascynujące...
Gdy chciałam pójść dalej kątem oka zauważyłam gazety. Zdałam sobie sprawę, że od dawna nie oglądałam gazety ani żadnej wiadomości, więc wzięłam jakieś trzy dzienniki..
*parsk* Musiała jakoś niedobory nadrobić.
Sergio ? Tak wcześnie ? Wejrzałam na zegarek..
Niesamowita sprawa, ile rzeczy można robić z zegarkiem.
Dziwnym trafem z 6:20 wzięła się 8:30.
Wzięła się i zrobiła.
< Paradise.. Mogłaś mi wcześniej powiedzieć, że jesteś z Alvaro.. Nie przychodziłbym wtedy gdybym wiedział, że jesteś jego dziewczyną.. Oouu, biedny Ramos *głaszcze*
Tak.. Jestem z Alvaro.. Przepraszam, że pytam, ale skąd to wiesz ? >
Jak to: skąd? Pudelka czyta.
< odebrano sms : Sergio >
< Cała prasa huczy o was dwojgu. Nie widziałaś ? >
W Hiszpanii naprawdę się nic nie dzieje.
CO ROBI CAŁA PRASA ?!
Też mi to zdanie stylistycznie jakoś nie podchodzi.
Wzięłam szybko drugą gazetę i przejrzałam ją szybko. W dziale sport ujrzałam zdjęcia Alvaro i moje..
Sport w Hiszpanii według blogasków.
‘ Alvaro Arbeloa najwidoczniej znalazł sobie nową dziewczynę. Od kilku dni składał ciągle komuś wizyty w hotelu. Nasz wysłannik zdołał zrobić nowej parze kilka zdjęć. [bla, bla, bla]’.
”Już dziś wydanie specjalne Wiadomości prosto z domu Arbeloi. Nie mogą państwo tego przegapić”.
Dzień dobry. – Alvaro wszedł na taras i dał mi ‘porannego buziaka’.
Cudzysłów sprawił, że wyobraziłam to sobie jako strzelenie w twarz.
Złożyłam dzisiaj rano sklepowi wizytę.
Sklep był bardzo gościnny, zaproponował kawę i ciasteczka.
Kupiłam pieczywo i takie tam.. No i przy okazji gazety..
”Takie tam” = sok „jakiś pomarańczowy”.
Zjedliśmy śniadanie i rozmawialiśmy. Okazało się, że Alvaro ma dzisiaj trening na 12
Jestem naprawdę ciekawa, jak Mourinho ustala im grafik.
Park był ogromny. Największy jaki w życiu widziałam. Było tutaj pełno drzew. Było bardzo zielono. Wszędzie śpiewały ptaki. Słychać było plusk wody o wodę w fontannie.
I uderzenie dłoni analizatorki o czoło analizatorki.
Gdzieniegdzie jakieś budki z watą cukrową i innymi rzeczami dla dzieci.
Na przykład sprzedawali zabawki z serii My Little Pony.
[Trzeba się będzie wybrać do Madrytu i kupić figurkę Rainbow].
Spojrzenia przechodniów były dziwne..
”Dlaczego, do licha, ktoś sprzedaje zabawkowe kuce w centrum parku?”
Alvaro wysadził mnie przed bramą. Na ‘pożegnanie’ pocałowaliśmy się jeszcze i on wjechał na teren zamknięty. Ruszyłam w stronę kolejki stojących i czekających na otwarcie treningu.
Jak to, nie otrzymała super-wypasionej, vipowskiej wejściówki?
Na szczęście krótko stałam w kolejce. Po 5 minutach zaczęła się ona przesuwać a po 20 już siedziałam na moim miejscu.
Tyle osób chce obejrzeć trening Realu, że ustawiają się w kolejce i mogą obserwować najwyżej parę minut. Tłok jest gorszy niż w watykańskim grobowcu.
Zobaczenie pierwszego składu jakoś nie robiło na mnie dużego wrażenia.. Z połową tego składu już rozmawiałam..
Druga połowa ustalała już komitet kolejkowy do związku z Paradise.
Weszłam na polską stronę o Realu. Tam też.. Dlaczego wszędzie pisali o tym, że Alvaro ma nową dziewczynę ? Najlepsze było jedno zdanie .. ‘ […] Alvaro wybrał sobie piękną dziewczynę. Niestety jeszcze nie udało się ustalić nikomu skąd pochodzi nowa miłość naszego obrońcy. […] ‘
To na pewno zaprząta głowy wszystkich kibiców Królewskich.
Ciekawe czy choć trochę myślą, że to może być polka.
Raczej stawiają na oberek.
T-tak.. Jedziemy. – Uśmiechnęłam się do niego. Ale chyba krzywo mi to wyszło. Zdałam sobie sprawę jak bardzo tęsknie za siostrą.. Za mamą.. Tatą.. Nawet nie wiem czy naprawdę przestali pić..
Rozczula mnie to, że ten wątek pojawia się najczęściej znikąd, nic nie wnosi i przemija bez żadnych następstw.
Po obiedzie sprawdziłam loty do Polski na Internecie.
Niestety, były dostępne tylko te samolotem.
- N-nie.. Nie chciałam Cię budzić .. Masz trening i w ogóle ..
- Co nie znaczy, że nie mogę Cię odwieźć na lotnisko. Trening mam wieczorem .. Przecież jutro gramy..
Zadziwiające są doprawdy metody Mourinho.
Po tych słowach odwróciłam się i ruszyłam w stronę kontrolera biletów. Po chwili już siedziałam w fotelu. Fotelu do domu.
Czyli jednak biletów na samolot nie było.
Odłożyłam telefon do kieszeni. Chłopak ciągle się na mnie patrzył.
- Ty.. Ty jesteś Paradise, nie ? – Skąd on znał moje imię ? O co tutaj chodziło ?
- T-tak.. A ty jesteś ?
- Michał. Pamiętasz mnie ? Znalazłem Cię wtedy w parku. Szukałem Cię później, ale nigdzie nie potrafiłem Cię znaleźć..
AŁtorka, która pamięta, co napisała wcześniej! Niebywałe!
- Nie. Zdaje mi się.. Albo po prostu oszalałem. Jesteś z Alvaro Arbeloą ? – Wow. Fan Realu ? Przecież nigdzie indziej by o tym nie pisali niż na stronie o Realu (na którą kibicom innych drużyn wstęp wzbroniony).
- Yy.. No.. Tak jakby. – Trochę się zaczerwieniłam i speszyłam. – Jesteś fanem Realu, że o tym wiesz ?
- Cała Polska o tym wie. – Zaśmiał się. – Jak się dowiedzieli, że ta tajemnicza nieznajoma to polka (powstała także hipoteza, że to mazur, ale szybko upadła) byliście w każdym sportowym magazynie.
TVP zrobiła specjalne wydanie Wiadomości na ten temat.
- Co z nią ? – Zapytałam lekko drżącym głosem. Bałam się o siostrę.
- Jest w szpitalu.
No nie, smarkula zabrała boChaterce szpitalną scenę!
Potknęła się i uderzyła głową w krzesło a potem w podłogę. Ma rozbitą głowę i możliwe wstrząśnienie mózgu.
Łoł, to z czego było to krzesło? Z tytanu?
Zaczęłyśmy się szybko ubierać a 5 minut później stałyśmy już na przystanku i czekałyśmy na autobus. Na szczęście każdym autobusem dojedziemy do szpitala.
Wszystkie opkowe drogi tam prowadzą.
Po ok. 20 minutach jazdy byłyśmy już pod szpitalem. W recepcji pani powiedziała nam w jakim pokoju jest Karolina.
To znaczy, że nie była w szpitalu, a w hotelu? I o co te krzyki?
< dryń, dryń >
< dzwoni : Agencja >
Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
- T-tak ? Co to za sesja ?
- Reklama nowych perfum Adidasa. Ta firma dosłownie zakochała się w Pani.
Adolf Dassler przewraca się w grobie.
Za sesję miałabym przynajmniej jakieś pieniądze.. Patrząc na moje ostatnie wynagrodzenia z Adidasy całkiem spore..
Adidasa to konkurencja dla Adidosa, Adadisa, Adimasa i innych podobnych firm.
Po przyjeździe weszłam do łazienki i od razu poszłam spać. Byłam niesamowicie zmęczona. Zasnęłam od razu.
W wannie.
Miałam sen. Śnił mi się Sergio. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale śniła mi się ów pamiętna impreza.
*przez zęby* Owa. Albo lepiej: „ta”.
Po odłożeniu słuchawki wyjrzałam przez okno. Termometr wskazywał 20* a niebo było bezchmurne.
Też chcę taki termometr! „Dzisiaj warunki fatalne, widocznych około dwudziestu gwiazd, w dodatku seeing ssie tak mocno, że nawet Księżyc mruga. Wracaj do domu, obserwacje nie mają sensu”.
Ubrałam krótkie potargane przy nogawkach spodenki jeansowe a do tego wygodny top.
*nuci* Spodenki przy nogawkach potargał wiatr.
Idąc w stronę carrefoura weszłam jeszcze do deichmanna, bo zauważyłam prześwietne buty.
Perfidna reklama.
Miałam napisać Alvaro jak będę miała wylot, to po mnie przyjedzie na lotnisko, żebym nie musiała się tłuc taxówkami.
Taksówkarze urządzili strajk włoski – oprotestowywali nagłe pojawienie się litery „x” w nazwie ich zawodu.
Za to z tatą pożegnałam się wcześniej. Miał na 4 do pracy i spał już od jakiś dwóch godzin. Cieszyłam się, że u nich wszystko się zmieniło, że Karolina ma możliwość (przynajmniej od jakiegoś czasu) wyrastania w normalnej rodzinie.
Mimo to nadal dorabiała na weselach jako wodzirej.
Bo widzi Pani.. Tak się składa, że nasza agencja modelek ma kilka ‘stacji’ między innymi w Madrycie.
Stoi na stacji kilka modelek,
po szczupłych nogach spływa olejek.
Co na to Pudelek?
Wzięłam od niego kartkę i schowałam ją do torebki. Nagle rozległo się pukanie. Pewnie fotograf.
- Proszę. – Powiedział pan Korzewski.
Spodziewałam się wszystkiego.. Tylko nie tego.
Naprawdę? Nie poznałaś jeszcze tych aŁtoreczkowych sztuczek?
Wstałam z krzesła i podałam rękę panu Korzewskiemu. Pożegnaliśmy się i ruszyłam z Dawidem w stronę samochodu. Szliśmy w milczeniu. Ja nie miałam zamiaru się odzywać. Z pewnością nie pierwsza. Po chwili byliśmy już przy aucie. Pamiętałam to auto. Nie spędziłam w nim jakoś strasznie dużo czasu, ale jednak jechałam nim do domu z Karoliną.. Jeździłam nim po Warszawie.. No i ogólnie..
Ogólnie.. Takie pamiątkowe.. To auto..
- Yhy – mruknęłam – rozumiem.
No. – Odpowiedział ciąglę patrząc w przednią szybę.
Nie chcę być niemiła, ale w trakcie jazdy lepiej patrzeć przez przednią szybę. To wiele ułatwia.
Przykro mi Dawid.. Ale nie.. – Lekko odwróciłam głowę w jego stronę mówiąc to. Potem od razu znowu wróciłam do pozycji w której patrzyłam w przednią szybę.
Przednia szyba w centrum akcji.
Po krótkim przywitaniu się Marcin wyjaśnił mi co i jak z tą sesją. Jak będzie wyglądać, w co będę ubrana i tym podobne. Zaraz potem oddaliłam się w stronę szatni. Tam się przebrałam. W tej sesji miałam być ubrana w krótką czerwoną sukienkę.
Przypominam, że sesja jest dla firmy produkującej odzież sportową.
[To pewnie była sukienka do tenisa].
Skończyliśmy ok godziny 14 a wylot miałam o 18. O 16 miałam być na lotnisku tak więc miałam dwie godziny czasu.
Czekaj, pójdę po kalkulator...
Zamówiliśmy rybę z ziemniakami i surówką oraz po szklance wody z cytryną i lodem. Ten dzień był naprawdę ciepły. Przy obiedzie rozmawialiśmy trochę o przeszłości.
*szuka związku*
Dawid powiedział, że mnie odwiezie na lotnisko. Było mi to na rękę, bo nie musiałam tłuc się taxi.
TaXówkarz pewnie był wdzięczny.
Stewardesa puściła jakiś film. Nie miałam co robić, więc włożyłam słuchawki na uszy i zaczęłam oglądać. Był on o jakiejś maszynie, która zawładnęła światem. Jakże oklepany temat.
Opka o miłości do piłkarzy nie są oklepane.
Ale nie powiem. Film był nawet ciekawy. Podobał mi się. No i oczywiście przyspieszył bardzo lot.
Silniki na widok maszyny rządzącej światem dały z siebie wszystko.
Wszyscy powoli zaczęli wychodzić. Jak najszybciej się dało wyszłam z samolotu i ruszyłam tunelem w stronę holu na którym czekają ludzie.
Po naszemu – poszła do poczekalni.
Wychodząc zauważyłam małą grupkę osób wokół kogoś. Mój szósty zmysł podpowiadał mi, że to właśnie w środku tej grupki jest mój ukochany.
Arbeloa plus jego satelity.
Jedna pracowniczka Madryckiego lotniska zaczęła mówić, że właśnie dolecieliśmy, gdzie można nas znaleźć i tym podobne.
Co?
Alvaro objął mnie w talii i ruszyliśmy w stronę bagaży. Szybko znaleźliśmy moją walizkę. Alvaro ją wziął i razem wyszliśmy przed lotnisko. Walizka wylądowała w bagażniku, kwiaty na tylnym siedzeniu a ja jak zwykle usiadłam z przodu.
A już miałam nadzieję, że boChaterka wyląduje w bagażniku, a walizka na przednim siedzeniu...
Droga do domu przeleciała szybko. Alvaro odpowiedział mi (jak najkrócej) najkrócej tym co działo się w Madrycie i chciał posłuchać co działo się w Polsce
Najkrócej, najkrócej jak się tylko dało,
o tym, co, o tym, co wszędzie znów się działo.
C-co to jest ? – Spytałam zdziwiona. Moim oczom ukazał się salon. Nasz salon.. Ale trochę inny.. Wszystkie tradycyjne kolory zamieniły się w żywsze.
To chyba działa na takiej samej zasadzie jak ludowa melodia, która zmienia się w „koko euro spoko”.
Kanapę też wymienił. Wyglądała na większą i wygodniejszą niż ta poprzednia [It's bigger on the inside?]. Dodatkowo wszędzie były porozstawiane świeczki. Paliły się a światła były zgaszone.
Paliły się mhrooookiem!
- No.. – Zawachał się. – Myślałem, że Ci się spodoba…
Gdyby było nieco bardziej ortograficznie, to na pewno by się spodobało.
Czuć było znany zapach, ale co to mogło być ? Nie umiałam sobie przypomnieć. Alvaro stał przy kuchence i robił ‘to coś’. Uśmiechnął się do mnie i ręką zachęcił abym usiadła przy stole. Stół był duży, drewniany a na nim był mały biały obrusik. W wazonie stały moje róże a obok nich dwie świeczki.
Oby tylko ten wazon nie spadł koło nas...
[Przepraszam, nie potrafiłam się powstrzymać!]
Wszystko było już nakryte i czekało tylko na mnie i oczywiście na danie główne. Zdążyłam tylko usiąść a Alvaro wyłączył gaz.
Pięć aut w garażu, a kuchenkę ma gazową. Ciekawe, czy w piecu też węglem pali.
No więc .. - Szedł z lekkim śmiechem na ustach. - Oto mój speciał.
Czyli kolejna kontaminacja polskiego z angielskim. Jak dobrze, że nie pojawia się tam „x”.
No przecież tak jest ! - Uśmiechnął się szeroko i nałożył mi a potem sobie [a później] jajecznicy.
Jajecznica speciał Arbeloa wersion.
Jak dla mnie ten wieczór mógłby trwać wiecznie. Ja. Alvaro. I nic innego. Cały świat był gdzieś poza nami. Poza tym domem. Tutaj był nasz 'mały raj'. Tak odczuwałam ten dom. Ten teren. Jako nasz 'mały raj'.
Aha. Możesz powtórzyć, bo jeszcze chyba nie załapałam?
Alvaro.
- No sierpień, nie ? Ale który nie wiem.. Będzie coś około 20, nie ? – Odpowiedziałam lekko zbita tym pytaniem.
- Dokładnie 23.. – Ciągnął.
- No i co w związku z tym ?
- No.. Może się trochę wybiłaś z rytmu, ale sezon się zaczyna.
No tak ! Real ! Przecież pod koniec sierpnia zaczyna się sezon.. Całkiem mi to z głowy wyleciało.
O borze! To opko jest o sporcie! Kompletnie mi to z głowy wyleciało.
Ah, no tak.. – Starałam się powiedzieć normalnym głosem, ale chyba mi to nie wyszło. Wiążąc się z nim nie myślałam o jego wyjazdach na mecze co dwa tygodnie, albo wręcz co tydzień.. Ale chyba już taka rola dziewczyny piłkarza..
Od kiedy WAGsy muszą jeździć na mecze?
[Odkąd fanfiki o piłkarzach zrobiły się popularne].
Nawet nie zauważyłam kiedy a znowu się do siebie przybliżyliśmy. Teraz już praktycznie siedziałam na Alvaro. Zaczęliśmy się całować. Chwilę potem znaleźliśmy się już w jego.. A raczej naszej sypialni.
Szybko uznała jego dom za swój. Ale to w końcu jej 'mały raj'.
- Alvaro… Coś dzwoni… - Przekręciłam się na drugi bok i z zamkniętymi jeszcze oczami wzięłam rękę w stronę gdzie wczoraj jeszcze był Alvaro. Zaniepokoiło mnie, ponieważ pod moją ręką wyczułam łóżko.
AAA! Arbeloa zamienił się w łóżko!
[I tak to na prawej obronie Realu nic nie zmieni].
Jako, że [tako, że orzekam, iż] na dworze znowu pewnie było ponad 30 stopni mój wybór znowu padł na sukienkę. Tym razem jednego koloru. Z sukienką i bielizną ruszyłam do łazienki. Szybko się odświeżyłam, umyłam zęby i przebrałam. Koszulkę Alvaro, którą miałam założoną do spania włożyłam do kosza na brudne rzeczy. Problem był w tym, że nigdzie nie było pralki, ale pewnie woził swoje cichy do jakiejś pralni..
Pralki nie ma, kuchenka na gaz – już w mieszkaniu mojej babci emerytki jest więcej technologii.
[Spanie, jedzenie, spanie, jedzenie, Arbeloa jedzie na mecz, a boChaterka umawia się z psiapsiółą. Gdzie? Naturalnie, że na Bernabeu!]
Czułam się obserwowana.. Dziwne uczucie. Leżąc rozglądałam się delikatnie czy nikogo nie ma. Nikogo nie zauważyłam. Chyba popadam w paranoje. Rozejrzałam się ostatni raz i położyłam się starając się o tym nie myśleć. Przed moimi oczami przelatywały miłe obrazy.
Czy tylko mnie brzmi to tak, jakby boChaterka obrobiła właśnie jakąś galerię?
Pierwsza sesja, pierwszy raz w Madrycie, pierwsze spotkanie z Alvaro.. To gdy napisał na miseczce ‘Te quiero’ ..
”Już nigdy nie pomyliłam swoich posiłków z kocią karmą”.
Dawid.. Mimo tego co mi zrobił przeżyliśmy kilka miłych chwil. Ale Dawid to już przeszłość. Teraz jest teraźniejszość.
Jestem z Alvaro i chcę z nim być. Nie wyobrażam sobie żeby było inaczej… Po godzinie stwierdziłam, że dość tego leżakowania. Postanowiłam zwiedzić okolicę.
Mieszka tam już ładny kawał czasu i jeszcze nie miała okazji? Rozumiem, bycie dziewczyną piłkarza zajmuje jej całe dnie.
Włożyłam moją sukienkę w kwiatki do tego baleriny, wzięłam torebkę i wyszłam z domu. Po wyjściu przed furtkę musiałam się zdecydować gdzie iść.. W stronę centrum czy w stronę coś a’la ogródków.
Nie wiem, ale skręcaj skręcaj w lewo.
Wybrałam ogródki. Jak na razie mam chyba dość centrum. Ruszyłam przed siebie po małym chodniczku. Ulica na której był nasz dom była na pewno ulicą willową. Wszędzie było widać wielkie, wystawne domy z pięknymi ogródkami. Jak byłam mała zawsze o takim marzyłam.. Teraz.. W sumie moje marzenia się spełniają. Jeszcze trzy miesiące temu bym nawet nie pomyślała, że będę z piłkarzem Realu..
W trzy miesiące zdążyła zaliczyć ucieczkę z domu, jeden nieudany związek, kolację na Bernabeu z całym składem Królewskich i przeprowadzkę do kompletnie obcego faceta. Dlaczego nigdy nie chciałam zostać boChaterką opka?
Po 5 minutach coraz bardziej zbliżałam się do jak mi się wcześniej wydawało ogródków. Okazało się, że to był jeden, wielki park.
Przepraszam, ale... JAK? Jak wygląda Twój ogródek, aŁtorko, że przypomina park?
Podobało mi się to. Niecałe 10 minut do parku. Bardzo pięknego parku. Wszędzie było pełno dzieci bawiących się na placu zabaw.. A na jednej z ławek.. Nie wierzyłam.. To nie mógł być on.. Powoli podeszłam do ławki .. Osoba siedząca na niej mnie nie zauważyła, więc nie wiedziałam, czy to on czy nie on…
- Przepraszam… - Powiedziałam po Polsku – Michał ?
Osoba do której mówiłam odwróciła się w moją stronę.
No nie wierze ! Co ty tu robisz ?! To znaczy wiem, że jesteś z Alvaro i w ogóle.. Ale akurat tutaj ?
”Idź pobyć z Alvaro gdzie indziej!”
Uśmiechnął się do mnie. Tak samo jak ja nie mógł uwierzyć, że znowu się spotykamy.. Jak pociąg to Madryt..
Jak Pospieszny, to z Poznania.
[BTW, ostatnio ten pociąg był samolotem].
Mój wujek tu mieszka. Przyjechałem do niego na kilka dni bo jego córka – wskazał na małą dziewczynkę w niebieskiej sukience i z blond włosami – nie miała za bardzo z kim zostać a on musiał wyjechać ..
Dlatego fatyguje krewnego z Polski, zamiast dać piątaka licealistce. AŁtorko, try again later.
- Niesamowite.. Powoli to się robi dziwne, że wpadamy ciągle na siebie.. – Zaśmiałam się.
No bardzo.. – Zaśmiał się również.
*atmosfera gęstnieje, ekran przyciemniony, ktoś szepcze „Imperatyw...”*
Wraz z Michałem i Alisą ruszyliśmy w stronę domu jego wuja, który jak się okazało wracał dzisiaj i Michał miał wolny wieczór. Bardzo dobrze nam się rozmawiało. Jak z jakimś starym przyjacielem czy coś. Bardzo dobrze się rozumieliśmy i tematów do rozmów też nam nie brakowało. Rozmawialiśmy o piłce, Madrycie, Polsce.. O wszystkim co nam przyszło na myśl. Po jakiś 20 minutach byliśmy już u niego.
Po jakiś 4 minutach z domu wyszła piękna kobieta. Miała około 30-32 lat ale wyglądała na młodszą.
Oceniła na podstawie jej wyglądu wiek, ale uznała, że wygląda na młodszą? Logiczne, prawda?
Tak mi się przynajmniej zdawało. Miała przyjemną dla oka twarz o regularnych kształtach.
Ikosaedru.
Jej włosy były krótkie – było obcięta na chłopca, ale bardzo jej to pasowało. Miała na sobie zwiewną białą sukienkę oraz naszyjnik sięgający gdzieś tak do pępka. Po chwili stała już przy mnie. Dało się zauważyć lekki, acz gustowny makijaż oraz brązowe oczy.
Wiesz, że przesadzasz z tuszem, jeśli najpierw zauważają twój makijaż, a dopiero potem oczy.
[Lekko zanadto podmalowana pani zaprasza boChaterkę na kolację. Ta poznaje jej męża, Fernando]
Ale zanim na tym zakończymy...
NA MARGINESIE
Zbieżność nazwisk i postaci występujących w tekście jest przypadkowa.
”Zupełnie przez przypadek nazwałam bocznego obrońcę Realu Alvaro Arbeloa!”
Opowiadanie to jedynie wytwór mojej wyobraźni.
Cholera! Cały czas myślałam, że czytam literaturę faktu!
Parę rzeczy w nim opisanych mija się z prawdą.
Ale tylko parę. Piłkarze naprawdę zapraszają swoje fanki na grupową kolację.
Mam nadzieję, że w żaden sposób nikogo nie uraziłam.
Język polski czuje się bardzo urażony.
Jeżeli moim tekście znajduje się coś co kogoś obraża to z góry przepraszam.
A ja nie wybaczam. Po prostu kończę tę część analizy.
1 komentarze:
Bardzo ciekawy tekst. Podobały mi się ostatnie dopiski analizatorki. Czy w przyszłym tygodniu Tuśka zawita do Bełchatowa? Nie mogę się doczekać wtorku :)
Miśka
Prześlij komentarz