PRZEDSTAWIENIE POSTACI:
THOMAS MORGENSTERN
Perfekcja to moje drugie imię,
Cokolwiek kobiece, jak by nie patrzeć. Ale skoro jest Jan Maria...
Nie wiem, jakim cudem pozwoliłem tej dziewczynie wejść z butami w moje życie, ale... spodobało mi się to. Chcę, żeby tam została jak najdłużej. Zabrzmi to bardzo niemęsko, ale cholernie mnie skrzywdziła i to bolało. Dlaczego dałem jej drugą szansę? Nie wiem, obym tego nie żałował. Ona ma swój świat i teraz jestem jego częścią, muszę odnaleźć nim w swoje miejsce.
W rzekomym opisie Morgensterna 90% treści jest o jakiejś dziewczynie? *czujnik Mary Sue zaczyna wibrować*
SOPHIE EGGERT
Jestem głupia, wiem to.
Ja to też wiem.
Na dodatek nierozsądna, nie zdaję sobie sprawy z tego, co w danej chwili robię.
"Jestem po lobotomii".
Powinnam sobie wszystko dwa razy przemyśleć, zanim uczynię, ale nie mogę.
"Jako boChaterka opka jestem prawnie zwolniona z myślenia".
KATYA EGGERT
Nie jestem pewna, czy należycie wychowałam Sophie. Jest taka dziwna, nie lubi ludzi, izoluje się, przesiaduje w swoim mieszkaniu całymi dniami.
...występuje w fanfikach o skoczkach narciarskich.
Chyba ma rację, od kiedy rozstałam się z mężem, moje życie straciło kolor i stało się bardzo monotonne. Próbowałam je ożywić, ale chyba za późno na zmiany.
Wyczuwam kryzys wieku średniego.
AŁTORKA O SOBIE:
MRS. McCARTNEY
Paul zdecydowanie się odcina.
Mam na imię Marta i staram się uporać z nieubłaganie płynącym czasem, zatrzymać się na chwilę, mieć dalej siedemnaście lat.
A nie mówiłam? Kryzys wieku średniego (w wieku nastoletnim).
Wiem, że to niemożliwe, ale wciąż próbuję.
Znam kogoś, kto mógłby ci pomóc na drodze do nieśmiertelności, ale już go za dużo się w opowiadaniach o sportowcach pałęta. Mała podpowiedź: zwracaj uwagę na alfabet Morse'a.
Kocham skoki narciarskie od kiedy pamiętam - miłością do nich zaraził mnie mój ojciec, było to chyba w 2001 roku
Wcześniej już pamięć nie sięga? Kryzys wieku średniego i demencja starcza.
Prócz skoków narciarskich jaram się strasznie Finlandią i językiem fińskim, którego się uczę
Już się cieszę na myśl o wstawkach po fińsku pokroju "posłałam mu kissa na dłoni".
WARTKA AKCJA
W biurze działo się wiele, panował tu niesamowity hałas, ale atmosfera sprzyjała pracy i była znudzona, bo dawno już skończyła to, co miała do zrobienia.
Ozon jednak wciąż w pocie czoła pochłaniał promieniowanie ultrafioletowe z myślą o zasłużonym urlopie.
- Sophie Eggert, mam coś dla ciebie. Oto twoje pierwsze poważne zlecenie - powiedział Andreas Müller, redaktor naczelny jednego z najbardziej popularnych austriackich pism dotyczących sportu. Pojawiało się raz w tygodniu, w każdy poniedziałek, czytało je rzeczywiście spora grupa osób.
Jego tytuł był jednak nieistotny.
- Napiszesz artykuł o niedozwolonych kombinezonach do kolejnego numeru.
Wiecie, turbodopalacze w majtkach i podobne zagrywki.
Dzień, w którym przyjęto ją na staż w 'Österreich', był jednym z lepszych, może nawet najlepszym, w jej dwudziestojednoletnim życiu
Jednak potem odesłano ją do "Polen" i cała magia zniknęła.
- Pojedziesz do Tauplitz, na skocznię Kulm, tam poszukasz materiałów, może zrobisz kilka zdjęć i za dwa tygodnie chcę mieć na biurku soczysty artykuł o tym, jak skoczkowie narciarscy pomagają sobie niedozwolonymi kombinezonami.
Brzmi to tak, jakby co najmniej przemycali w podszewce kokainę.
Mam na myśli szczególnie naszą kadrę narodową, to będzie sensacja.
Nie ma to jak mały sabotażyk z rana.
To jej nie satysfakcjonowało, bo kto chciał o tym czytać? Nikogo nie obchodziło, co ma na sobie skoczek, a jaki wynik osiągnie.
Od następnego sezonu Hofer dopuszcza skakanie w byle czym. Chce w ten sposób rozbudować opisy stroju w narciarskich fanfikach.
Na dworze szybko się ściemniało. Zanim dotarła do centrum handlowego, na niebie nie było już widać nic.
Na horyzoncie pojawiły się cztery postacie na koniach.
Jak najprędzej mogła, uporała się z płaszczem i pojechała do mikroskopijnego mieszkania, które wynajmowała za śmiesznie małe pieniądze.
Wraz z parą bardzo sympatycznych protistów.
Mieszkała sama i bardzo jej to odpowiadało.
Protisty zdecydowały się jednak uwić własne gniazdko.
Na wycieraczce leżała koperta. Ktoś starannie wykaligrafował jej nazwisko i adres - Sophie Eggert, Birkenweg 76/32, Innsbruck. Świetnie znała ten charakter pisma.
Był to jeden z zaprzyjaźnionych benedyktynów.
Katya Eggert, jej matka, szczyciła się perfekcyjnym pismem i zawsze wysyłała list, kiedy chciała kogoś o czymś poinformować
W wolnym czasie dorabiała jako kopistka w pobliskim klasztorze.
Uważała się za damę, a jednym z aspektów tego była elegancja, która nie pozwalała jej na wiszenie na telefonie.
Wytwornej damie nie przystoi zwisać z telefonu, jeszcze się ten nie daj Bór urwie, a w upadkach nic eleganckiego nie ma.
Sophie pewnym ruchem rozerwała kopertę i wrzuciła ją do kosza, zaraz po wejściu do domu. Katya pytała, jak praca Sophie, czy wreszcie kogoś ma i czy nie chciałaby mieć kota.
*parsk* Katya miała już wyrobione zdanie na temat życia uczuciowego córki.
Zero kotów w tym mieszkaniu. Ledwo sama się tu mieściła.
Na samo wspomnienie o przepychankach z protistami w kuchni przeszedł ją dreszcz.
Zadanie nie było szczególnie trudne, ale musiała jakoś dostać się do tych cholernych nieregulaminowych kombinezonów. Tylko jak?
Pointner nie jest taki głupi i dobrze ukrywa nielegalne wspomagacze.
Z łatwością trafiła do hotelu mieszczącego się kilkaset metrów od dworca. W recepcji siedziała znudzona dziewczyna, która nie ruszyła się nawet o milimetr, gdy Sophie do niej podeszła
Marysie przyjeżdżają do nich przynajmniej co drugie opko.
- Nie ma wolnych pokoi - stwierdziła, nie unosząc nawet głowy, by spojrzeć na Sophie.
- Mam rezerwację - powiedziała spokojnie i bardzo powoli Sophie, ważąc dokładnie każde słowo
Doszła do wniosku, że "rezerwację" jest zdecydowanie cięższe.
- Przepraszam, którędy na skocznię? - Było to głupie pytanie, bo skocznię było widać z daleka. Sophie nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Głowę zaprzątały jej kombinezony
Ukryty fetysz?
Torba ze sprzętem niemiłosiernie obijała się jej o biodro, a słońce nie pozwalało na spoglądanie w dal. W tej chwili szczerze zatęskniła za swoimi raybanami.
Bez nich hipsterzenie nie miało tego smaczku.
Gdy przeszła kawałek drogi i skręciła, mogła w niemym zachwycie przyjrzeć się skoczni. Wyglądała pięknie w tym słonecznym świetle, a co dopiero wieczorem!
Wieczorem, gdy Słońce oświetlało ją spod ziemi.
Sophie okazała przepustkę, została wpuszczona na obiekt i od razu rozpoczęła poszukiwania. Skierowała się ku drewnianym domkom.
Jej uwagę zwrócił bunkier z wymalowanym napisem: "Nielegalne dopalacze Alexa, proszę nie wchodzić".
Uśmiechnęła się szeroko na widok austriackiej flagi. Mogła już skreślić z listy pierwszy punkt - znalazła cel, reszta wydawała się być prosta.
Hm, czyli te nielegalne stroje wykonywane są z flagi? To podchodzi pod znieważenie symboli państwowych.
Pchnęła drewniane drzwiczki - ustąpiły z łatwością - i zobaczyła to, czego szukała. Kombinezon. Zapewne nieregulaminowy.
Miał to wyszyte niemal na każdym centymetrze kwadratowym materiału.
Zrobiła kilka zdjęć, spisała szczegóły dotyczące wyglądu i dotknęła go.
Jego nieregulaminowość owładnęła ją całą.
Boże, pomyślała. Wzięli ją za jakiegoś szpiega, kogoś w rodzaju Jamesa Bonda.
The name's Eggert, Sophie Eggert. Jasne, za chwilę się okaże, że Sophie pracuje on Her Majesty's secret service.
*patrzy smutno* AŁtoreczka sama sobie dopisała analizatorski komentarz. Idę szukać nowej roboty.
Thomas pozwolił jej się zatrzymać dopiero, gdy doszli do kolejnego domku oflagowanego w barwy Austrii. Wprowadził ją do środka.
Weszli do wnętrza wypełnionego po sam sufit fiolkami z napisem "EPO".
- Ach, tak - zasępił się Innauer. - Skąd jesteś?
- Z Innsbrucka, piszę dla 'Österreich' - odpowiedziała Sophie. - Nazywam się Sophie Eggert i jestem dziennikarką 'Österreich'. -
Powtórz jeszcze pięć razy, dla kogo pracujesz, bo na pewno nie dosłyszeli.
- Stracę pracę - stwierdziła posępnie Sophie.
Jeśli aŁtoreczki same sobie będą fundowały analizatorskie wtrącenia, to ja też.
- Odzyskam twoje rzeczy, ok?
Sophie rozpromieniła się, ale zastanowił ją fakt, co nim kieruje.
- Skoro możesz...
- Podrzucę ci je jeszcze dziś wieczorem. Czekaj na mnie w XYZ, o siódmej.
Ja bym jednak proponowała udać się do Dear Sir/Madam.
To miło ze strony Thomasa, że zechciał jej pomóc, na dodatek całkiem bezinteresownie. Okazało się jednak, że wybrał na miejsce spotkania najbardziej zatłoczoną knajpę w mieście.
W której wszyscy ćwiczyli pisanie listów na maturę z angielskiego.
- Chodźmy na kolację. Nie, nie dziś, bo nie mogę. Za tydzień będziemy w Innsbrucku, ty pracujesz w Österreich, więc chyba...
"...geograficznie się zgadza, prawda?"
To Sarah była rozchwytywana przez chłopaków, nie Sophie, która za wszelką cenę chciała uchodzić za intelektualistkę, co ich skutecznie zniechęcało.
Marysiu? Ja Marysi nie poznaję!
Samotność odrobinę doskwierała Sophie, ale fakt, że spotka się z Thomasem, trochę ją pocieszył. Rozważyła jeszcze raz propozycję Katyi dotyczącą kota.
*brecht*
W drodze do redakcji towarzyszyła jej myśl o szybkiej propozycji stałej pracy, jakiej się spodziewała. Niemożliwe było, aby naczelny nie był zachwycony jej tempem i dokładnością.
Wszystko jest możliwe, kiedy jesteś Mary Sue.
- Mam materiał - powiedziała, kładąc na jego biurko tekturową teczkę zawierającą płytę z zapisem wywiadu, jego wersję na piśmie i zdjęcia.
- Już? Czekaj, czekaj, Eggert. To nie niedozwolone kombinezony.
"Ludzie nie chcą czytać relacji z zawodów, ich interesują tylko nielegalne wspomagacze. Mogłaś przynajmniej napisać, że Morgenstern ma astmę!"
- Wywiad z Thomasem Morgensternem - powiedział Müller. - Dobre, to jest naprawdę dobre, podoba mi się.
"Dodałbym tylko coś o kurczliwości jego oskrzeli..."
- Sophie Eggert, redakcja 'Österreich'. W czym mogę pomóc?
- Z tej strony Thomas Morgenstern. Pomóc? Może w zjedzeniu kolacji?
Morgi jeszcze nie opanował trudnej sztuki posługiwania się nożem i widelcem, zazwyczaj posiłki kroił mu Pointner.
Sophie uśmiechnęła się, ale szybko powstrzymała uśmiech, widząc spojrzenia koleżanek z biura. Była prawie pewna, że właśnie ktoś podsłuchuje ich rozmowę. Tutaj nic nie można było ukryć.
Austriackie tajne służby nadal stosowały metody zaczerpnięte od kolegów z byłego NRD.
- Już się umawialiśmy, prawda?
- Tak - powiedział Thomas. - Może dziś?
- W porządku.
- W Zhong-Hua o siódmej?
"Zhong-Hua" to po chińsku "Łączę wyrazy szacunku".
Odłożyła słuchawkę i wyraźnie poczuła, że wpatruje się w nią kilka par oczu.
Czarna wdowa powoli przygotowywała się do ataku.
Gdy uniosła wzrok, każdy zajął się własną pracą.
Przędli pajęczynę jak gdyby nigdy nic.
W pierwszej kolejności spakowała do torebki dyktafon - nadal nagrywała te rozmowy. Miała już nawet koncepcję na ich użycie, wymyśliła kolumnę o ciemnej stronie skoków.
Korupcja, przemyt, walki gangów - Walter Hofer wszystko sprytnie tuszuje.
Punkt siódma dotarła do chińskiej restauracyjki na rogu. Dziwiła się, że Thomas ją znał, bo bywało tu niewiele osób. Czekał w zaciemnionym kącie, który najbardziej lubiła.
Thomas robił klimat do rozmowy o ciemnej stronie skoków.
Sophie z chęcią przystała na tę propozycję. Nie mogła się już doczekać własnej kolumny w 'Österreich'.
Kolumny na miarę Zygmunta w samym sercu Wiednia.
W kolejną sobotę Sophie nie miała już problemu z uzyskaniem materiału do kolejnego numeru Österreich.
Austrię też się numeruje jak poszczególne
Po konkursie Sophie wymieniła kilka spostrzeżeń z Thomasem. Ta znajomość nadal utrzymywała się na poziomie raczej przyjaźni, niż jakiegokolwiek flirtu. Umówili się znów, tym razem w Finlandii
Morgi proponował wprawdzie Dolinę Amazonki, ale Sophie nie miała ochoty tak daleko wędrować.
bo Sophie była prawie pewna, że teraz zostanie specjalnym korespondentem Österreich, wysłannikiem do spraw skoków narciarskich.
Redaktor naczelny był zagorzałym wyznawcą marysuizmu.
Sophie nie mogła uwierzyć we własne szczęście. Do poniedziałkowego wydania przygotowała kilka soczystych informacji na temat Austriaków.
Kradzieże, morderstwa, niemycie rąk po skorzystaniu z toalety...
- Kim jest ta dziewczyna? - zapytał ojciec Thomasa, gdy Sophie oddaliła się na znaczną odległość. - Ta, z którą przez ostatnie dwadzieścia minut byłeś gdzieś w innym świecie.
Finlandia już nie wystarczy i teraz Thomas umawia się z Sophie w równoległych wymiarach.
Od dwóch dni Sophie zapisywała sobie różne podejrzane rzeczy, które zauważyła w obozie Austriaków (jeśli nie okaże się, że działają dla jakiejś mafii, to się naprawdę zawiodę) - na przyszłość, do kolumny, którą widziała już oczyma wyobraźni.
Która wyglądała jakoś tak:
A propos telefonu, dzwonił kilka razy w ciągu dnia, ale leżał zbyt daleko, poza zasięgiem ręki.
Gdyby miał choć trochę przyzwoitości, sam by wbiegł w dłoń boChaterki.
Prawdopodobnie nic ważnego, pomyślała Sophie i nakryła się kołdrą po samą szyję.
Ważne telefony robią tak, jak przed chwilą wspominałam.
Jako że przespała cały dzień, w tym śniadanie, obiad i kolację,
Stanowczo martwi mnie przespanie śniadania.
- Jestem cholernie głodna - powiedziała na głos, burząc dotychczasową ciszę, jakby miało to sprawić, że ktoś przyniesie jej obfity posiłek składający się z trzech dań.
Po czym znacząco spojrzała na telefon i mruknęła:
- Na co czekasz? Do roboty!
Poniedziałek zbliżał się nieubłaganie, podobnie jak stały etat w Österreich.
Kanclerz już drukował umowę o pracę.
Sophie uważała, że to stanowisko po prostu jest dla niej stworzone - czy ktoś inny w tak przypadkowy sposób przeprowadził dwa wywiady z czołowymi austriackimi sportowcami? Nie.
To zasługa Sophie Eggert, nikogo innego.
Trzeba to koniecznie dopisać na kolumnie.
Wydawało się jej na dodatek, że każdy widzi, co się za chwilę stanie.
Naoglądali się tego okropnego filmu z Nicholasem Cagem...
- Z czego się tak śmiejecie? - zapytała Sophie, zaglądając im przez ramię.
- Och, to nic takiego - zaprzeczały jedna po drugiej. Sophie uniosła do góry prawą brew i odwróciła się do nich plecami.
Brew dołączyła do swoich licznych towarzyszek w dolnych partiach atmosfery.
- Tak... Niezłe. Powiesz mi teraz coś o swojej koncepcji?
- Wymyśliłam krótkie, regularnie ukazujące się artykuły o ciemnych stronach skoków narciarskich. Zakulisowe ciekawostki, których czytelnik nie znajdzie nigdzie indziej. Jak pan słyszał, dowiedziałam się kilku soczystych kawałków, ale to nie wszystko.
"Szykuje się gruba afera, w sprawę zamieszanych jest kilku wpływowych polityków i producentów farmaceutycznych".
- Tego jeszcze nie było w Österreich, a pracuję tu dziesięć lat.
Widocznie przyszła do nich moda z Polen.
- Jest jeden warunek. Spotkasz się z nim znowu i przyniesiesz mi kolejne nagrania. Dostaniesz wtedy swoją kolumnę i przyciągniesz do 'Österreich' jeszcze więcej ludzi.
Bo nic tak nie zachęci potencjalnych imigrantów jak afera ze skokami w tle.
Naczelny był na tyle zadowolony, że dał jej wolny dzień na przygotowanie czegoś nowego w domu. Zamiast tego Sophie ściskała w ręku kopertę z pieniędzmi, których nawet jeszcze nie liczyła.
Korupcja się szerzy jak zaraza.
Powietrze w Lahti było suche i siarczyste, nie pozwalało na swobodny oddech.
Skoki narciarskie cieszą się dużą popularnością także wśród smoków.
Pierwszy artykuł o ciemnych sprawkach związanych ze skokami ukazał się w poniedziałek. Sophie rano pobiegła do kiosku, aby kupić egzemplarz 'Österreich' i przeczytać krótką notkę.
"Alexander Pointner złożył ostatnio spore zamówienie na inhalatory - czyżby norweska astma dopadła austriackich skoczków? Więcej w najnowszym Fakcie".
Naprawdę ucieszył ją widok wypisanych drobnym maczkiem pod tekstem literek, składających się na jej nazwisko. Od razu poinformowała matkę, żeby zerknęła i powiedziała jej, jak wypadła.
Mama stwierdziła, że nie najgorzej, ale inicjał powinien być bardziej ozdobny.
Wracając do Lahti, pobyt w tej mieścinie (Sophie wciąż myślała o Lahti, jako o mieścinie, której jedyną atrakcją jest skocznia)
I okresowo pojawiające się smoki.
Kofler zaśmiał się, dziwiło go niezdecydowanie Thomasa.
- Kobiety i mężczyźni się nie przyjaźnią. Coś wisi w powietrzu.
"I wygląda, jakby miało zamiar zionąć ogniem".
Świetnie jej szło i posłusznie wypełniała jego polecenia. Zdobywała informacje szybciej, niż mógłby przypuszczać. Podobał mu się ten progres i nie miał nic do zarzucenia tej młodziutkiej dziewczynie. Z łatwością przynosiła mu kolejne wiadomości. Jej kolumna cieszyła się sporą popularnością.
A zasługi mnożyły tak, że nie było już gdzie ich wpisywać.
Spotykała się z nim przez kolejny miesiąc, później krótka przerwa, kolejny miesiąc. W tym czasie napisała tyle artykułów, że Müller nie mógł znaleźć słów, by ją chwalić.
"Odkąd ludzie zmienili język, którego się nauczyli od elfów w czasach, gdy świat cały był czarodziejski, brak w naszej mowie słów, żeby wyrazić oszołomienie Bilba." - J.R.R. Tolkien, Hobbit
Możliwe, że nie chciał z nią rozmawiać, bo rankiem powiedziała, że się w nim zakochała. Była to czysto taktyczna zagrywka
Tajna broń na przedłużające się partie szachowe: wyznanie przeciwnikowi miłości. Dziwne, że Kasparow na to nie wpadł.
- Wszystko w porządku, panie Morgenstern? - zapytał lekarz, przeglądając kartę pacjenta.
Thomas rzeczywiście okłamał Sophie. Trafił do szpitala z jakimś wirusem, którego jeszcze nie zdiagnozowali.
Pod mikroskopem elektronowym wyglądał jak Marit Bjoergen.
[Ten lekarz to jakiś specjalista od chorób wirusów, że go diagnozuje?]
Sophie podniosła wzrok znad notatek, z których usiłowała stworzyć artykuł. Brakowało jej tematów, gdy nie jeździła na Puchar Świata. Wciąż jednak uważała, że jest całkiem dobrą dziennikarką.
Kurczowo trzymała się choć jednego marysinego dogmatu.
Müller nie mógł się doczekać rewelacji, które trafią wprost do 'Österreich'. Zależało mu na tym, aby wypełnić szpalty, nieważne w jaki sposób.
A głupio byłoby po prostu wpisać "qwerty".
Nikt na razie nie wiedział, co zaatakowało jego organizm, ale wiadomo było, że nie jest to choroba zakaźna.
Alex z niewinną miną wyrzucił strzykawkę do kosza i poprzysiągł sobie, że nie będzie już testował chińskiego dopingu na swoich zawodnikach.
Lekarze po krótkiej naradzie pozwolili jej na spotkanie. Weszła, trochę ostrożnie, bo nie ufała im, gdy stwierdzili, że na pewno nie można się tym bezpośrednio zarazić.
W gruncie rzeczy choroby niezakaźne są zakaźne jak cholera.
- Jest nam niezmiernie przykro, ale w najbliższym czasie Thomas Morgenstern, zawodnik SV Villach czołowy skoczek naszej narodowej reprezentacji w skokach narciarskich nie wystąpi w zawodach Pucharu Świata z powodu wirusa, który zaatakował w poprzednim tygodniu jego organizm.
Pointner odkaszlnął znacząco, po czym kontynuował.
Sophie zerwała się z krzesła i zaczęła okrążać korytarz. Kątem oka obserwowała salę Thomasa. Powinna wracać już do Innsbrucka
Niestety, nie mogli znaleźć odpowiednio pojemnej ciężarówki.
Oddychała szybko, zacięła się winda i wbiegała na drugie piętro.
A można po polsku?
- Nic nie mam - powtórzyła Sophie. - Nie wiem, co dzieje się z Thomasem.
- Schrzaniłaś sprawę - powiedział bez ogródek Müller. - Dziś już każda gazeta ma obszerny artykuł o chorobie Morgensterna.
"To znak czasów, a my nie możemy odstawać od panującej mody."
Daję ci więc ostatnią szansę. Chcę mieć jutro na biurku całą stronę o tym, na co naprawdę choruje Thomas Morgenstern.
"Najlepiej całą pracę doktorską".
Nie bierz sobie tego do serca, ale nie mam pojęcia, jakim cudem go złapałaś, skoro wyglądasz jak wampir. I to strasznie chudy wampir.
Widocznie Morgi dał się ponieść zmierzchowemu szaleństwu.
- Wyjdę, ale tylko dlatego, że właśnie mnie pan obraził. Nie dostanie pan żadnego materiału o chorobie Thomasa.
- Skoro tak, możesz już nie wracać do 'Österreich'.
I Sophie stała się w Austrii persona non grata.
Gdy przekroczyła próg szpitala, zakręciło się jej w głowie.
Jeśli tu zemdleje, nie będzie przynajmniej problemów z transportem.
Zrobiła krok, ale nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Osunęła się na czyjeś ręce.
No i mamy omdlenie! Tylko czyje to były ręce, skoro Tró Loff walczy z zakaźną-niezakaźną astmą?
Lekarze nie mieli nic przeciwko wyjściu Sophie ze szpitala, bo obiecała, że wreszcie weźmie się w garść i uzupełni niedobory wszystkiego, czego brakowało w jej organizmie
Zaczęła od przeszczepu mózgu.
Dostała gruby plik recept na jakieś specyfiki o przedziwnych, łacińsko brzmiących nazwach
Czy było tam coś brzmiącego podobnie do Potassium cyanidum?
Ucieszyła się, że wreszcie jest sama, nie było nawet Morgensterna starszego.
Był za to Schlierenzauer I Kędzierzawy.
Czarne litery głosiły (były czarne, by podkreślić ponury nastrój) - TYLKO U NAS, CAŁA PRAWDA O CHOROBIE THOMASA MORGENSTERNA.
"Rozprawy naukowe najlepszych pulmonologów w kraju"
Czekało na nią puste mieszkanie, w kącie wciąż ustawione były świece, jedyny ślad po wizycie Thomasa.
Morgi zostawiał po sobie świeczki - skuteczniejsze niż znak Zorro.
Lekarzom wreszcie udało się zdiagnozować wirus - zwykła infekcja w połączeniu z jakąś bakterią.
Biorąc pod uwagę naturę wirusów, rozmnażanie tej pary musiało podchodzić pod nekrofilię.
Thomas bał się, że zaraził tym Sophie, ale uspokoili go, że to nic zakaźnego.
To tylko połączenie organizmu z królestwa cechującego się olbrzymią wytrzymałością często w bardzo niesprzyjających warunkach z tworem z pogranicza świata ożywionego i nieożywionego. Absolutnie nie ma się czym martwić.
[w skrócie: boChaterka zaskarża swojego byłego szefa o bezprawne wykorzystanie jej tekstu. Co dzieje się dalej?]
Dowody zebrane przez Sophie podczas jej rozmów z naczelnym dały podstawy do orzeczenia wyroku. Powstrzymała uśmiech, gdy sąd ogłaszał, że Österreich musi wypłacić Sophie dziesięć tysięcy euro zadośćuczynienia
Rząd austriacki musi wypłacić odszkodowanie. Czyżby gazeta była na usługach kanclerza? I czy nie warto zrobić na ten temat artykułu?
Decyzja sądu cieszyła ją niezmiernie. Budynek opuściła z wielkim uśmiechem, który jednak nie zmieniał faktu, że nie mogła spotkać się z Thomasem.
Którego nadal męczył bakteriowirus wywołujący astmę.
Poniedziałkowe wydanie Österreich cieszyło się wyjątkową popularnością.
Austriacy szaleją, z każdym tygodniem mają nowe państwo.
O aferze związanej z gazetą mówili nawet w telewizji, nie zdradzali wielu szczegółów, więc znaczna grupa ludzi pobiegło rano do kiosków, by przeczytać, co dokładnie się stało.
Kanclerz stanowczo zaprzeczył, ażeby gazeta działała na usługach rządu.
Także Sophie stanęła w kolejce w pobliskim sklepie, żeby dostać Österreich.
Gdzie mogę zakupić Polskę?
Każdy, kto stał przed nią, kupował również owe pismo.
Które zmieniało liczbę z mnogiej na pojedynczą, wywołując przy tym konsternację przy zakupie.
Bała się, że zabraknie ich, ale odetchnęła z ulgą, gdy wzięła do ręki ostatnie ze stosu.
Nie cieszyła się jednak zbyt długo, ponieważ i ono padło ofiarą redukcji nakładu do pojedynczości.
Nagrała się na sekretarkę Katyi, która zapewne zajmowała się właśnie malowaniem paznokci lub układaniem fryzury.
Katya rzuciła przepisywanie ksiąg i postanowiła robić karierę jako kot Schrödingera.
Od kiedy rozwiodła się z ojcem Sophie, pozwalała sobie na mnóstwo przyjemności.
Snuła wiele marzeń związanych z mechaniką kwantową.
Innsbruck nocą wyglądał zupełnie inaczej, niż za dnia.
Dość istotną różnicą jest to, że za dnia bywa raczej jasno.
Thomas odsunął ją od siebie i, wciąż trzymając dłonie na jej ramionach, powiedział:
- Nigdy więcej nie mówmy o Österreich.
Wśród Austriaków ich ojczyzna jest tematem tabu. Nawet wybory organizują jako "elekcja członków parlamentu tego kraju, w którym mieszkacie".
- On mnie nienawidzi. Nienawidzi mnie.
- Bzdura. Ja już dawno zapomniałem o... sama wiesz, Österreich.
W dowodzie ma wpisane "obywatelstwo nieznane".
od aŁtorki: Spędzam ferie w łóżku, oglądam w telewizji snookera (tak, chcę być snookerzystą, eh).
Mam nadzieję, że fakt, iż czytam blogaski, nie oznacza, że podświadomie sama chciałabym je tworzyć.
Moim mistrzuniem tego tygodnia jest Marc Selby.
Zły brat bliźniak Marka?
Zostało siedemnaście odcinków, mam zamiar to opublikować jakoś do końca maja, czy coś, żeby raz na zawsze rozprawić się z fanfikami
Opko kończy się w tym momencie, więc krucjata chyba nie doszła do skutku. My natomiast nie odpuszczamy *wojowniczo wymachuje szalikiem*
1 komentarze:
O, ciekawostka, ałtorka w miarę znośnie posługująca się językiem polskim (choć zacięta winda wbiegająca po schodach była urocza). Gorzej z logicznym myśleniem ;P
A propos "czegoś wiszącego w powietrzu", przypomniał mi się tekst z jakiejś kolekcji najlepszych perełek Szaranowicza:
"Hannawald jeszcze nie rusza, coś ciągle wisi w powietrzu..."
I komentarz redaktora owego zbioru:
"Może to Małysz?"
Prześlij komentarz